Sabrina, nastoletnia czarownica
Pojedynek czarownic
Bardzo
ładnie,
Sabrino! - Aubrey Holcomb zamk
nęła
szufladę kasy i przyjrzała jej się z aprobatą i
ulgą
jednocześnie.
Właścicielka sklepu wyglądała niezwy
kle
elegancko i modnie w prążkowanych ciemno
brązowych
spodniach i jasnozielonej bluzce o długich
rękawach
i sztywnym kołnierzyku. Jej szyję zdobiła
•luźno
związana chusta w odcieniach tych samych
kolorów,
a brązowe buty na koturnach dodawały jej
co
najmniej dziesięć centymetrów wzrostu.
Narzuciłam,
co wpadło mi pod rękę. - Sabrina
uśmiechnęła
się i postawiła torebkę za ladą. - Więc
od
czego zaczniemy?
Może
na początek zobaczysz, co mamy w skle
pie,
żebyś nie czuła się zagubiona, kiedy otworzymy.
Potem
pokażę ci, jak obsługiwać kasę. Prawdę mó
wiąc,
ten miesiąc jest wyjątkowo kiepski i mam
nadzieję,
że dzisiaj trochę to sobie odbiję. No i...
hm...
nie chciałabym, żebyś się zdenerwowała i znów
zaczęła
jąkać. Bez urazy.
Wcale
się
nie gniewam. Wszystko będzie dob
rze.
Wczoraj martwiłam się po prostu, że nie dostanę
tej
pracy. Ale dostałam, więc już się nie denerwuję...
i
nie będę stremowana. - Dziewczyna wzięła głęboki
oddech
i ruszyła przejściem między wieszakami. -
Rozejrzę
się tu trochę.
- Och,
poczekaj. - Aubrey sięgnęła
na półkę pod
półkolistą
ladą i wyjęła stamtąd czarną plakietkę
z
imieniem i nazwiskiem Sabriny, wypisanymi zło
tymi
literami. - Pomyślałam, że powinnaś to nosić.
Klienci
lubią wiedzieć, kto ich obsługuje.
- 106 -
- Dzięki.
- Dziewczyna przyczepiła plakietkę do
ubrania,
znów wpadając w doskonały nastrój. Mimo
niezbyt
udanego startu z poprzedniego dnia, Aubrey
starała
się być dla niej miła. A Sabrina potrafiła
docenić
ten gest. I przechadzając się po eleganckim
sklepie,
czuła, że to będzie wyjątkowo udany dzień
dla
Too Chic Boutique!
Kiedy do sklepu zaczęli wchodzić pierwsi klienci, od razu zabrała się do pracy. Nie zdjęła wcale zaklęcia z lustra, które zaczarowała poprzedniego popołudnia specjalnie dla Jocelyn, lecz sprawiła, by wszystkie zwierciadła w sklepie działały w ten sam sposób. Później musiała się martwić tyłko o to, by wszyscy znaleźli dokładnie to, czego szukają.
- Jaki
rozmiar? - spytała
tęgą młodą kobietę, pró
bującą
dobrać spódnicę lub spodnie do żakietu,
który
spodobał jej się wcześniej.
Ładna i elegancka mimo przysadzistej figury kobieta unikała wzroku Sabriny, gdy odpowiedziała:
- Dziewięć. Zdecydowanie dziewięć.
Mogłaby zapewne wcisnąć się w dziewiątkę, z pewnością jednak nosiła zazwyczaj rozmiar jedenaście. Sabrina nie zamierzała jej jednak o tym mówić. Tego rodzaju spory mogą tylko rozgniewać klienta i zepsuć całą transakcję.
- Jestem
pewna, że
mamy dziewiątkę w tym
kolorze.
- Odwróciwszy się plecami do kobiety,
zdjęła
z wieszaka spódnicę i parę spodni. Jednym
kiwnięciem
palca zamieniła numer rozmiaru z jede-
~ 107 ~
Sabrina, nastoletnia czarownica
Pojedynek czarownic
nastki na dziewiątkę. - Proszę. Może przymierzy pani jedno i drugie? Jeśli się pani spodobają, będzie pani mogła skomponować dwa różne zestawy. Mamy też bluzki w tym kolorze, jestem pewna, że świetnie pasowałyby do tego żakietu.
Wręczywszy klientce całą stertę ubrań, zaprowadziła ją do przymierzalni. Aubrey stała przy kasie i przyjmowała właśnie pieniądze za skórzaną torebkę. Wykorzystując okazję, Sabrina zmieniła lekko odcień strojów, by zadowolić wymagającą klientkę. Była niemal pewna, że te subtelne magiczne zabiegi nie mogą zostać uznane za ingerencję w świat śmiertelników. Jej zaklęcia były tylko innowacyjną techniką marketingową.
- Nigdy wcześniej nie robiłam tu zakupów - mówiła kobieta stojąca przy ladzie - ale na pewno jeszcze tu wrócę. Nie sądziłam, że znajdę kiedykolwiek torbę, która pasowałaby do tego kostiumu.
Aubrey spojrzała na swoją nową pomocnicę i puściła do niej oko.
Uśmiechnięta od ucha do ucha, Sabrina przeniosła uwagę na nastoletnią dziewczynę, która wdzięczyła się do swego odbicia w lustrze. Miała na sobie lśniącą srebrną sukienkę sięgającą jej do połowy uda. W odróżnieniu od wielu innych klientek Too Chic Boutique błękitnooka blondynka miała figurę i nogi odpowiednie do tak skąpego stroju.
- Leży idealnie! Jest naprawdę rewelacyjna! -zachwycała się dziewczyna, potem jednak zmarsz-
- 108 ~
czyła czoło. - Choć mogłaby być troszeczkę krótsza, prawda? - Odwróciła się i spojrzała na Sabrinę.
Ta, zatrzymując na sobie jej spojrzenie, skierowała palec na brzeg sukienki i skróciła ją o pięć centymetrów.
- Wydaje
mi się,
że jest w sam raz.
Dziewczyna
wzruszyła ramionami, odwróciła się
do lustra i zamrugała, zdumiona.
- Wiesz,
chyba masz rację.
Mogłabym przysiąc,
że
jest za długa, ale teraz wcale już mi się tak nie
wydaje.
Naprawdę rewelacja. - Ukontentowana, je
szcze
przez dłuższy czas podziwiała swe odbicie
w
zaczarowanym lustrze.
Tęga kobieta wyszla z przymierzalni zarumieniona z radości.
Trudno
mi znaleźć
ubrania, które dobrze by
na
mnie leżały. Ale te są wręcz idealne. Zechciała
byś
zanieść je do kasy? Ja trochę tu jeszcze pomy-
szkuję.
Oczywiście.
- Przerzuciwszy przez ramię żakiet,
spodnie,
spódnicę i dwie bluzki, Sabrina westchnęła
cicho.
Nic dziwnego, że kobieta nie mogła znaleźć
dla
siebie nic odpowiedniego, skoro uparcie przy
mierzała
wszystko o dwa numery za małe. Zado
wolona
z siebie, ruszyła do kasy, by zostawić tam
ubrania.
Właścicielka butiku promieniała radością.
Jeśli
pójdzie tak dalej, to jeszcze przed trzecią
pobijemy
sobotni rekord sprzedaży!
Naprawdę? A która jest godzina?
- 109 ~
Sabrina, nastoletnia czarownica
Dochodzi
południe.
- Aubrey dojrzała nastolat
kę
wychodzącą z przymierzalni ze srebrną sukienką
w
ręku. - Weźmie to?
Zdziwiłabym
się, gdyby nie wzięła - odparła
Sabrina.
Świetnie!
To sukienka z kolekcji jesiennej. Myś
lałam,
że nigdy się jej nie pozbędę, bo jest okropnie
droga,
ponad sto dolarów po przecenie! - Zapomi
nając
o swej chłodnej i wyniosłej postawie, Aubrey
zachichotała
z podniecenia. - Ty chyba naprawdę
umiesz
czarować, Sabrino!
Może
- odparła dziewczyna z uśmiechem, od
chodząc
w głąb sklepu, by znaleźć sympatyczną
klientkę,
która powinna nosić rozmiar jedenaście.
Choć
wiedziała już, jak obsługiwać kasę, Aubrey
najwyraźniej
wolała stać za ladą, niż przechadzać
się
po butiku i pomagać klientom w wyborze
ubrań.
Poranek upłynął szybko i o wiele lepiej, niż Sabrina mogła nawet przypuszczać. Nastrój poprawił jej się jeszcze bardziej, kiedy ujrzała za szybą wystawy ponurą twarz Libby.
Cheerleaderka patrzyła na nią z charakterystyczną dla siebie gniewną i nadąsaną miną. Gdyby spojrzenie mogło zmieniać ludzi w kałużę dygoczącej galarety, Sabrina natychmiast rozlałaby się po całej podłodze. Na szczęście Libby mogła polegać tylko na swej przytłaczającej osobowości i jadowitych słowach, które jedynie upodabniały ludzi do dygoczącej galarety.
- 110 -
Pojedynek czarownic
Bezpieczna i rozbawiona Sabrina pomachała do niej wesoło.
Libby uniosła dumnie głowę, odwróciła się i odeszła.
Aż trudno uwierzyć, pomyślała Sabrina i w tej samej chwili dostrzegła znajomą tęgą kobietę przeglądającą kolekcję dżinsów. Nim jednak do niej dotarła, zatrzymała ją Jenny.
Możesz się wyrwać na lunch?
Nie
wiem. - Sabrina uniosła
brwi, kiedy do
sklepu
weszły kolejne dwie osoby. ~ Mamy bardzo
duży
ruch.
Mimo
to spytaj - nalegała
jej przyjaciółka. -
Naprawdę
chciałabym zjeść prawdziwy lunch. Har-
vey
spotka się z nami w Hongkong Barze za pięć
minut.
Tak?
- Sabrina westchnęła.
- No dobrze, zo
baczę,
co da się zrobić. Czekaj na mnie przy fon
tannie.
- Świetnie.
Do zobaczenia za parę minut.
Kiedy
Jenny wyszła ze sklepu, Sabrina powróciła
do przysadzistej klientki, zastanawiając się, jak sobie z nią poradzić. Zaklęcie było jedynym logicznym rozwiązaniem. Dyskretnie wskazując palcem na kobietę, wyszeptała przygotowane naprędce zaklęcie:
- Wybierz numer jedenaście, numer dziewięć zobacz, a cokolwiek tu przymierzysz, będzie ci pasować.
Kręcąc lekko głową, klientka odłożyła dżinsy - 111 -
Sabrina, nastoletnia czarownica
Pojedynek czarownic
w rozmiarze dziewięć, które właśnie trzymała, i sięgnęła po jedenaście. Jej twarz rozjaśniła się w uśmiechu, gdy spojrzała na metkę. Rozwiązawszy pomyślnie ten problem, Sabrina pospieszyła do lady, gdzie Aubrey obsługiwała właśnie dziewczynę ze srebrną sukienką.
Czy mogłabym pójść teraz na lunch?
Teraz?
- Aubrey rozejrzała
się po sklepie. - Ra
czej
nie, Sabrino. Nie mogę jednocześnie obsługiwać
kasy
i pomagać klientkom.
Wcale
nie wygląda
na to, żeby potrzebowały
pomocy
- zauważyła Sabrina. I tak było. Zaczaro
wane
lustra wykonywały za nią niemal całą pracę.
Dwie
kolejne zadowolone panie zmierzały właśnie
do
kasy z zakupami w rękach. Należało się jedynie
obawiać,
że Aubrey nie będzie mogła nadążyć z za
łatwianiem
kolejnych transakcji. Ale temu można
łatwo
zaradzić, pomyślała Sabrina z szelmowskim
uśmiechem.
Odstąpiwszy na bok, by przepuścić dwie kobiety zmierzające do lady, objęła dyskretnym gestem cały sklep.
Cierpliwość uszlachetnia każdego. Chętnie poczekasz, bo znalazłaś coś innego.
Kiedy Aubrey sięgnęła po spodnie i kamizelkę przyniesione przez pierwszą z kobiet, ta spojrzała na wieszaki z szydełkowymi bluzkami.
Proszę
poczekać! Zostawię to u pani na chwilę,
dobrze?
Muszę przymierzyć tę bluzkę.
Oczywiście. - Właścicielka butiku wzruszyła
- 112 -
ramionami i uśmiechnęła się do drugiej kobiety, która zdjęła właśnie trzy pary kolczyków z wystawy przy ladzie i dołożyła je do swoich zakupów.
- Czy
mogę
pani w czymś pomóc? - spytała Sab
rina
kobiety spieszącej do stojaka z bluzkami.
- Nie,
dziękuję.
- Ta nawet na nią nie spojrzała.
Sabrina
spytała o to samo inne klientki i otrzymała
takie same odpowiedzi.
- Wygląda
na to, że wszystkie wolą radzić sobie
same.
Potem może być gorzej.
Aubrey skinęła głową, niechętnie przyznając jej rację.
Dobrze, ale nie siedź tam zbyt długo.
Oczywiście.
- Dziewczyna pochwyciła torbę
i
pobiegła do drzwi.
Jenny zerwała się z kamiennej ławki i razem ruszyły w stronę ruchomych schodów. Podekscytowana własnymi przeżyciami z Jaskini Dickensa, nie przestawała mówić, dopóki nie dotarły na miejsce.
- I
potem ten chłopak,
niesamowity przystojniak,
opalony
na brąz i umięśniony jak młody bóg, spytał
mnie
o dział z kuchnią wegetariańską. - Jenny pod
niosła
rękę do piersi i zachwiała się lekko, udając
omdlenie.
- Patrzyłam na niego jak idiotka. Byłam
kompletnie
zaskoczona. Rozumiem, zdrowe jedzenie
albo
dieta dla sportowców, ale kuchnia wegetariań
ska?
Na szczęście opamiętałam się po kilku sekun
dach.
On był naprawdę niesamowity. Czułam się
jak
w pięknym śnie, kiedy go obsługiwałam.
~ 113 ~
Sabrina, nastoletnia czarownica
Pojedynek czarownic
I co się potem stało?
Co
się
stało? - Jenny zamrugała. - Kupił dwie
książki
kucharskie i wyszedł.
Och.
- Kręcąc
głową, Sabrina uśmiechnęła się
i
pomachała do Harveya, który przechadzał się przed
chińskim
barem. Nie był opalonym na brąz atletą,
ale
był przystojny i miły jak marzenie, spełnione
marzenie.
Cześć, Harvey!
Jenny poklepała przyjaciółkę po ramieniu. - Wygląda na to, że twoja kuzynka wcale nie była taka zła na Libby, jak mówiła.
- Hę?
- Zbita z tropu Sabrina uniosła brwi, a po
tem
spojrzała w kierunku wskazanym przez przy
jaciółkę.
Tanya i Libby siedziały razem przy stoliku
po
drugiej stronie pasażu restauracyjnego i rozma
wiały
o czymś z ożywieniem, przyglądając się Har-
veyowi.
Sabrina przygasła. Była tak pochłonięta tajemniczym testem, przywracaniem do porządku włosów i troskami związanymi z weekendem, który musiała przetrwać w towarzystwie kuzynki, nie wspominając już o nocnej nauce nowych zaklęć i porannej pracy, że zapomniała zupełnie o tym, że Harvey wybiera się z Tanyą do kina. Sytuacja była irytująca, nie mogła jednak raczej zagrozić jej stosunkom z Haryeyem. Choć Tanya sprowokowała to zaproszenie, nie mogła używać miłosnych czarów, zaklęć czy napojów. A Sabrina całkowicie ufała Harveyowi.
- 114 -
Fakt, że kuzynka przyszła trzy godziny wcześniej i jadła lunch z Libby, był jednak trochę niepokojący. Kiedy obie dziewczyny odwróciły się, by obdarzyć ją i Jenny zimnymi jak lód spojrzeniami, Sabrina podniosła tarczę. Jej ciało ogarnęło dziwne uczucie, jakby przepłynął przez nią potężny, lecz nieszkodliwy prąd.
Jak
dwie papużki
- mruknęła, prowadząc przy
jaciółkę
w stronę Hongkong Baru.
Libby
i Tanya? - Jenny skinęła
głową. - Wiem,
że
to zabrzmi dziwnie, ale wydaje mi się, że ta twoja
kuzynka
miała coś wspólnego z tym, co stało się
wczoraj
z twoimi włosami.
Cóż...
tak, miała. - Wymyśl coś szybko! - Dodała
coś
do mojego szamponu... pewną substancję... która
zaczyna
działać dopiero po pewnym czasie, więc nie
mogłam
zorientować się od razu.
Jak
można
zrobić coś podobnego własnej kuzyn
ce.
- Jenny pokręciła głową z niedowierzaniem.
To
typowe dla jej części
rodziny - wyjaśniła
Sabrina.
- Jej ojciec tak samo dokuczał moim ciot
kom.
Chodźcie
już. Umieram z głodu. - Przynag
lając
je machaniem ręki, Harvey odsunął się, by
dziewczęta
mogły stanąć przed nim w kolejce. -
Praca
jest znacznie przyjemniejsza, niż przypusz
czałem,
ale też człowiek strasznie szybko przy niej
głodnieje.
Ty
głodniejesz,
nawet kiedy śpisz - droczyła się
z
nim Sabrina.
- 115 -
Sabrina, nastoletnia czarownica
Pojedynek czarownic
Masz
rację.
- Chłopak uśmiechnął się z zakło
potaniem.
- Co rano wstaję głodny jak wilk.
Więc
podoba ci się w Pałacu Sportu? - spytała
Jenny,
kiedy czekali w kolejce.
Tak.
To wcale nie jest trudne. Muszę
tylko
pokazywać
ludziom, gdzie są różne przyrządy i jak
działają.
Może zajmę się golfem.
Golfem?
- Sabrina wzięła
do ręki tacę i spojrzała
na
Harveya pytająco.
Nigdy
nie przypuszczałem,
że mi się to spodoba.
Ale
kiedy wypróbowałem kilka kijów, zrozumiałem,
że
to coś znacznie więcej niż przebijanie piłeczki
z
jednego końca pola na drugi. - Nałożywszy na
tacę
torebki z sosem sojowym i musztardą, chłopak
odwrócił
się, by zaprowadzić dziewczęta do stolika. -
Poza
tym dentyści to przecież także lekarze. Golf
byłby
dobrym...
Zachwiał się nagle i zgiął wpół, jakby ktoś wymierzył mu potężny cios w żołądek.
Sabrina natychmiast spojrzała na drugą stronę sali. Tanya wyciągała rękę w stronę Harveya. Uśmiechnęła się złośliwie, wykonując kolejny gest. Siedząca obok niej Libby otworzyła usta ze zdumienia.
Harvey poleciał do przodu, przechylając tacę. Talerz wyładowany ryżem, sałatkami i potrawką z kurczaka wylądował na podłodze. Wielki papierowy kubek wypełniony po brzeg napojem pomarańczowym także zaczął się przewracać, potem jednak zmienił kierunek i upadł na bok, oblewając rękaw bluzki Jenny.
~ 116 -
- Och, nie! - Jenny odruchowo odskoczyła do tyłu, następując na stopę jakiegoś mężczyzny.
Sabrina przyglądała się w niemym przerażeniu, jak zachowanie jej przyjaciół uwalnia w ciągu kilku sekund całą lawinę wydarzeń.
Mężczyzna wyciągnął rękę, by zepchnąć Jenny ze swej stopy, i raptownie poderwał do góry swoją tacę, zastawioną burgerami, frytkami i koktajlami mlecznymi. Zawinięte w papier kanapki i pudełka z frytkami poleciały do tyłu, prosto na trzech dwu-nastolatków. Kubki z koktajlami spadły na podłogę za plecami mężczyzny, rozpryskując dokoła swą zawartość.
Jenny postąpiła do przodu i odwróciła się raptownie, zdumiona, uderzając łokciem przechodzącą obok kobietę. Sabrina zdołała szybkim ruchem ustabilizować jedzenie na tacy Jenny, by i ta nie musiała zbierać go za chwilę z podłogi. Wszystko jednak działo się tak szybko, że nie była w stanie zapanować nad dalszym biegiem wydarzeń.
Uderzona kobieta krzyknęła i odwróciła się, potrącając torebką siwowłosego sprzątacza, który wyjmował właśnie foliową torbę z kosza na odpadki. Stracił równowagę i wpadł prosto do opróżnionego pojemnika.
Jeden z chłopców zasypanych burgerami, rozwścieczony, podniósł kanapkę i wziął szeroki zamach, by zemścić się na napastniku. Nim jednak opuścił rękę, pośliznął się na mlecznej papce, upadł
- 117 -
Sabrina, nastoletnia czarownica
Pojedynek czarownic
i przejechał na śliskiej podłodze kilka metrów, wpadając prosto w tłum rozchichotanych nastolatek, które rozpierzchły się z krzykiem na wszystkie strony.
- Tutaj!
- syknęła
Sabrina do Harveya i Jenny,
odciągając
ich na bok, kiedy do baru wbiegli straż
nicy.
Prowadząc ich do stolika, obserwowała, jak
umundurowani
ochroniarze podnoszą z podłogi
chłopca
wybrudzonego mlecznym koktajlem. Chło
pak
wyrwał się im i wzruszał tylko ramionami,
gdy
zadawali mu pytania. Mężczyzna, któremu
Jenny
nastąpiła na nogę, zaczął rozglądać się po
barze.
Na pewno szuka właśnie nas. Sabrina wycelowała
weń palec.
- Co
z oczu, to z serca... - Wypuściła
z palca
niewielką
porcję energii, mając nadzieję, że częś
ciowe
zaklęcie będzie wystarczająco skuteczne. Było.
Mężczyzna
pokręcił głową, westchnął, i ruszył do
wyjścia.
Kobieta uderzona przez Jenny zniknęła już
dawno,
wraz z grupką rozchichotanych dziewcząt.
Sprzątacz
uwolnił się z pojemnika na śmieci, lekko
tyłko
oszołomiony i zdumiony.
Pewna już, że nie zostaną obarczeni odpowiedzialnością za ten nieprzyjemny incydent i że nikt nie wyrzuci ich z baru, Sabrina popatrzyła na przyjaciół.
Oszołomiony Harvey wpatrywał się tępo w swoją pustą tacę. Jenny, równie zdumiona, patrzyła na mokry rękaw oblepiający jej rękę.
Ponad szmer rozmów toczonych przy stolikach
- 118 -
wzbił się dziewczęcy chichot, który odwrócił uwagę Sabriny od problemów jej przyjaciół. Spojrzała na drugą stronę sali i ujrzała Tanyę i Libby, które z najwyższym trudem próbowały się opanować. Wreszcie obie nie wytrzymały i zgięte wpół wybuchły głośnym śmiechem. Napotkawszy spojrzenie Sabriny, Tanya uniosła palec i dmuchnęła nań, jakby zdmuchiwała dym znad lufy rewolweru.
Sabrina zagotowała się ze złości. Wiedząc, że magiczna tarcza chroni ją przed zaklęciami kuzynki, nie przypuszczała nawet, że ta arogancka dziewczyna spróbuje dosięgnąć ją poprzez jej przyjaciół. Był to pomysł tak podły i nikczemny, że nawet nie przeszedł Sabrinie przez głowę. Tanya nie dbała też o to, że jej złośliwe dowcipy dotykają boleśnie niewinnych przechodniów. Uważając siebie za istotę wyższego rzędu, traktowała śmiertelników jako przedmioty zabawy, niewarte jej troski i zastanowienia.
Wkrótce jednak miała przeżyć szok, który otworzy jej oczy i zmieni podejście do świata. Śmiertelnicy byli bezbronni wobec jej bezlitosnej magii, lecz Sabrina mogła z nią walczyć.
Dojrzawszy czterech potężnie zbudowanych fut-bolistów ze szkolnego zespołu, którzy zmierzali właśnie w stronę stolika Tanyi i Libby, niosąc tace pełne kawałków pizzy, lodów i napojów, Sabrina podniosła palec. Los podsuwał jej okazję do zemsty na kuzynce, zbyt kuszącą, by się jej oprzeć. Libby też zasłużyła sobie na karę. Zrzucenie jedzenia na
~ 119 -
Sabrina, nastoletnia czarownica
kolana dziewczyn nie byłoby dostateczną karą za ich zachowanie, na pewno jednak stanowiło dobry
początek.
Tarcza chroniła Sabrinę od niecałych dziesięciu minut i wciąż miała działać przez co najmniej drugie tyle.
Uniosła palec.
Gotów, cel...
Rozdział dziesiąty
V^oś zaniepokoiło Sabrinę. Szybko zacisnęła palce w pięść, by nie dopuścić do uwolnienia zaklęcia. Nie wiedziała właściwie, dlaczego to zrobiła.
Może dlatego, że Tanya nawet nie drgnęła i patrzyła jej prosto w oczy, jakby wyzywając ją, by użyła przeciwko niej swej podrzędnej magii. Jeśli otoczyła się tarczą ochronną, zaklęcie Sabriny i tak po prostu odbiłoby się od niej.
I co by się wtedy stało?
Sabrina zastanawiała się nad tym przez chwilę, przypominając sobie poranną dyskusję o ograniczeniach tarcz. Czy sceptyczne podejście ciotki Hildy było swego rodzaju ostrzeżeniem? Wszyscy wydawali się dziwnie małomówni, kiedy wychodziła do szkoły, jakby chcieli coś powiedzieć, lecz nie mieli odwagi. Być może czysta karta magicznej księgi zawierała więcej informacji, niż jej się dotąd wydawało.
- 121 -
Sabrina, nastoletnia czarownica
Pojedynek czarownic
Westchnęła cicho. Była czarownicą dopiero od niedawna, lecz przekonała się już wiele razy, że używanie czarów bez uprzedniej analizy wszelkich możliwych konsekwencji może być bardzo niebezpieczne.
A jeśli tarcza nie może chronić jej przed własnymi zaklęciami, na przykład odbitymi od tarczy innej czarownicy?
Sabrina nie wiedziała, czy to przypuszczenie jest prawdziwe, i nie zamierzała rzucać zaklęcia na inną czarownicę, by się o tym przekonać. Szybko jednak doszła do wniosku, że taki eksperyment wcale nie jest konieczny. Tanya nie próbowała nawet atakować jej bezpośrednio podczas wypadków, które przed chwilą miały miejsce w barze. Dlaczego? Sabrina jeszcze raz westchnęła. Istniało tylko jedno logiczne wyjaśnienie. Kuzynka wiedziała, że Sabrina umie już tworzyć tarczę i że każde zaklęcie powróciłoby do niej.
Sytuacja patowa.
Co
ja mam teraz zrobić?
- żaliła się Jenny. - Nie
mogę
wrócić do księgarni z mokrym rękawem!
Zimna
woda - zasugerowała
szybko przyjaciół
ka,
sięgając do jej tacy. -Ja ci tego popilnuję. Musisz
szybko
spłukać plamę, potem może nie zejść.
Jenny nie wiedziała, że poplamiona bluzka to najmniejszy z jej problemów. Sabrina musiała wydostać ją jakoś z obszaru zagrożenia, nim Tanya się znudzi i uderzy ponownie. To samo dotyczyło Harveya.
~ 122 -
Spróbować
nie zaszkodzi. - Jenny oddała jej
tacę
i potruchtała do toalety.
Muszę
kupić sobie coś innego do jedzenia. -
Harvey
westchnął z rezygnacją. - Zaraz wrócę.
Nie
spiesz się!
- krzyknęła za nim Sabrina, kiedy
ruszył
w stronę Hongkong Baru. Odstawiwszy tacę
Jenny
na stolik, skierowała palec ku przyjaciółce
i
szybko usunęła plamę z jej rękawa. Umysł miała
zaprzątnięty
jednak myślami o Tanyi i o tym, że jej
nie
może się pozbyć równie łatwo. Ponieważ obie
dysponowały
podobną mocą i obie używały tarcz,
znalazły
się chwilowo w impasie.
Choć Sabrina żałowała trochę, że nie może walczyć, tak naprawdę nie zamierzała się zniżać do poziomu Tanyi i Libby. Wiedziała jednak, że kuzynka bez wahania zaatakuje ponownie jej przyjaciół.
Sabrina podniosła tacę Jenny i rozejrzała się, szukając jakiegoś bardziej odosobnionego stolika. Kiedy przechodziła obok młodej kobiety z dwójką małych chłopców, jeden z nich wyciągnął z koktajlu słomkę, by opryskać brata. Słomka jednak złamała się, a biały płyn prysnął na jego twarz.
Sabrina zatrzymała się w pół kroku, uderzona nagłą myślą. Uśmiechnięta, zawróciła i pomaszerowała prosto w stronę Libby i Tanyi.
Usiadła przy sąsiednim stoliku i spojrzała od niechcenia na zegarek. Tarcza mogła ją chronić jeszcze przez piętnaście minut, góra pół godziny. Dziewczyna nie mogła w żaden sposób sprawdzić, która
~ 123 -
Sabrina, nastoletnia czarownica
Pojedynek czarownic
z tych prognoz jest trafniejsza. Tarcza kuzynki mogła działać dziesięć minut dłużej, bo podniosła ją dopiero po rzuceniu zaklęcia na Haryeya, kiedy Sabrina omal nie popełniła błędu, próbując odpłacić jej pięknym za nadobne.
- No
proszę
- zaczęła Tanya. Jak zwykle była
nienagannie
ubrana. Lśniące fale ciemnych wło
sów
kontrastowały z bielą jedwabnej bluzki
0 sztywnym
kołnierzyku,
zalotnie rozpiętym pod
szyją.
Ręcznie zdobiony, skórzany pasek podkreś
lał
talię, spodnie były obcisłe, dopasowane do fi
gury.
- Czyż to nie Sabrina, dobra czarownica
północy?
Jak się czują twoi safandułowaci przyja
ciele?
Safandułowaci! Sabrina omal nie zgrzytnęła zębami ze złości. Na pozór jednak zignorowała tę złośliwą uwagę.
- Czarownica
ma rację.
- Libby skrzywiła się,
wciąż
zbyt rozwścieczona tym, że nie dostała posady
w
Too Chic Boutiąue, by silić się na sarkazm. - Chcę
moją
pracę!
Wyciągnąwszy pałeczki z papierowego opakowania, Sabrina zerknęła na nią z niewinną miną. Cheer-leaderka ubrana była w jasnoniebieską bluzkę, włożoną w ciemnoniebieską spódnicę, a do tego szydełkową beżową kamizelkę. Buty na wysokim obcasie
1 złote
kolczyki dopełniały obrazu eleganckiej sprze
dawczyni
- nieco zbyt eleganckiej jak na sklep z za
bawkami
i grami.
- Co się stało? Już cię wyrzucili z Miasta Zabawek?
- 124 -
Dobrze wiesz, o czym mówię! - warknęła Libby.
Masz
rację.
Wiem. Widziałam ten czarny zna-
•
czek, który dorysowałaś na losie z Too Chic Bou
tiąue.
- Uśmiechając się, Sabrina zręcznie pochwyciła
kawałek
mięsa między pałeczki.
Libby wstała i pochyliła się nad stolikiem, wbijając w nią zabójcze spojrzenie.
Nazywasz mnie oszustką?
Wydaje
mi się,
że to my patrzymy na oszustkę,
Libby.
- Tanya położyła rękę na jej ramieniu, jakby
chciała
ją uspokoić, nie odrywała jednak wzroku od
kuzynki.
- Ukradłaś jej pracę, Sabrino, a ja zamie
rzam
dopilnować, by dostała ją z powrotem.
Sabrina przeżuła powoli mięso, przełknęła je i skinęła głową.
- Naprawdę?
A jak zamierzasz to zrobić?
Tanya
przewróciła oczami.
- Wiem
z dobrze poinformowanych źródeł,
że
niektóre...
- Tanya zerknęła na Libby - ...że niektórzy
ludzie
są silniejsi od innych.
Libby przytaknęła, kiwając energicznie głową.
Sabrina wstrzymała na moment oddech. Z jakich dobrze poinformowanych źródeł? Czy Jeffrey powiedział córce o tarczach i ich ograniczeniach? A może domyśliła się tego sama? Niewykluczone, że Tanya podsłuchała poranną rozmowę z ciotkami, rozmyślała Sabrina, szybko jednak zrozumiała, że nie ma to większego znaczenia. Znaczenie miał tylko fakt, że jej kuzynka była święcie przekonana o przewadze swojej magii.
125
Sabrina, nastoletnia czarownica
Pojedynek czarownic
I nadzieja, że się myli!
Zarzucając przynętę, Sabrina zrobiła przestraszoną
minę.
- Nie sądzę, by właścicielka Too Chic Boutiąue pozwoliła ci zostać, jeśli wrócisz do pracy, wyglądając jak strach na wróble. - Oczy Tanyi zapłonęły złośliwym błyskiem, kiedy zaczęła wygłaszać zaklęcie: - Moc mych czarów tarczę zgniecie... włosy twe jak siano splecie! - dokończyła, kierując palec
na Sabrinę.
Mrugając z niedowierzaniem, Libby spojrzała na Tanyę tak, jakby ta całkiem oszalała.
Sabrina poczuła lekkie drżenie tarczy.
Wciąż wskazując na nią palcem, kuzynka skandowała:
- Spodnie brudne i podarte, kołnierz wytargany, niech się wszystkie twe ubrania zamienią w łachmany!
Libby zakryła usta dłońmi, by stłumić okrzyk
zdumienia i przerażenia.
Sabrina z najwyższym trudem zachowała zewnętrzny spokój. W środku jednak skakała z radości, kiedy długie, piękne włosy Tanyi skurczyły się i zamieniły w splątaną, suchą masę. Miejsce jedwabnej bluzki zajęła pomięta bawełniana koszulka, a kamizelki -kraciasta koszula o naderwanej kieszeni i brudnym kołnierzu. Wyblakły podniszczony pasek spleciony z kilku sznurków podtrzymywał wytarte, podarte i wysmarowane jakąś paskudną mazią, a do tego o dwa numery za duże dżinsy.
- 126 ~
- Tego już za wiele! - Libby poderwała się z krzesła, przewracając je na podłogę. - Zahipnotyzowałaś mnie, prawda? Stąd te wszystkie sztuczki, tak? -Wyciągając przed siebie ręce, jakby chciała ochronić się przed jakąś zakaźną chorobą, odsuwała się od Tanyi i od stolika. - A zresztą wszystko jedno. Ja wychodzę!
Żadna z czarownic nie odwróciła głowy, by spojrzeć na uciekającą w stronę windy dziewczynę. Sabrina wiedziała, że tarcza będzie ją chronić jeszcze tylko przez siedem, osiem minut. Jeśli miała pobić kuzynkę jej własną bronią, musiała zrobić to szybko.
Dlaczego
moje zaklęcie
nie zadziałało? - spy
tała
Tanya.
Zadziałało.
- Sabrina z trudem powstrzymywała
uśmiech,
patrząc na skonsternowaną minę rywalki.
Przekonana o swej nieomylności dziewczyna albo jej nie słyszała, albo nie przyjmowała do wiadomości znaczenia jej słów. Nieświadoma dramatycznej zmiany, jaka zaszła w jej wyglądzie, Tanya spróbowała ponownie.
- Nogi
z drewna wystrugane prysną
jak bańki
mydlane.
- Koncentrując się, skierowała palec na cel.
Sabrina pochwyciła się stołu. Tarcza chroniła ją, a nie krzesło, na którym siedziała. Szybko jednak okazało się, że ochrona ta dotyczy prawdopodobnie wszystkiego, czego dotykała.
Tanya krzyknęła przeraźliwie, kiedy nagle załamało się pod nią krzesło. Leżąc na podłodze, mrugała, oszołomiona.
~ 127 ~
Sabrina, nastoletnia czarownica
Pojedynek czarownic
Siwowłosy sprzątacz porzucił miotłę i pospieszył jej z pomocą.
Nic się pani nie stało, panienko?
Odejdź
ode mnie! - warknęła Tanya, odtrącając
jego
wyciągniętą rękę.
Nie
zadzieraj ze mną.
Nie wygrasz. - Parskając
z
oburzeniem, mężczyzna odszedł.
Stary
pierdoła
- mruknęła Tanya. Kiedy za
częła
się podnosić, jej wzrok padł na rozdarte,
powycierane
kolana starych dżinsów. Natychmiast
usiadła
prosto i potrząsnęła gwałtownie głową.
Dotknęła
odmienionych włosów i ubrań, upew
niając
ją, że nie uległa jakimś omamom. Z jej ust
wyrwał
się kolejny okrzyk, tym razem wyrażający
niepohamowaną
wściekłość. Zerwawszy się na rów
ne
nogi, doskoczyła do stolika kuzynki i wymie
rzyła
palec prosto w jej nos. Zdawało się, że na
wet
otaczające ją powietrze naładowane jest złą
energią.
- Uważaj,
co robisz - ostrzegła ją Sabrina. Delikat
nie
odsunęła palec Tanyi na bok. - Może ci się udać,
a
rezultaty nie są miłe, prawda?
Tanya zawahała się. Zacisnęła usta i wyprostowała się, przyjmując wyniosłą postawę. Spoglądając wyzywająco na kuzynkę, uniosła rękę.
- Chybione
zaklęcia
i czary, odwróćcie, coście
zdziałały!
- Wskazała na siebie, wzięła głęboki od
dech
i spojrzała w dół. Jej spokój i pewność siebie
zamieniły
się w kolejny atak gniewu, kiedy zro
zumiała,
że kontrzaklęcie nie podziałało.
- 128 -
Sabrina skuliła się na krześle nie z obawy przed nią, lecz dlatego, że wrzaski dziewczyny oraz jej niecodzienny wygląd i zachowanie ściągały uwagę wszystkich w pasażu.
Natychmiast
przywróć
mi normalne włosy
i
ubranie! Jeśli tego nie zrobisz, pożałujesz, że w ogó
le
się urodziłaś! Twoi przyjaciele też srogo tego
pożałują!
Rozumiesz mnie? Ja nie żartuję!
Nie
mogę
- odparła Sabrina szczerze.
~ To
nie
moje
zaklęcie zmieniło twoje włosy i ubranie. Ty to
zrobiłaś,
a ja nie jestem w stanie tego zmienić.
Nie
mogę
przecież pokazywać się tak lu
dziom!
- Tanya zmieniła taktykę i zamiast grozić,
prosiła,
choć w rzeczywistości brzmiało to nadal jak
żądanie.
- Musisz mieć jakiś pomysł, co z tym
zrobić!
Właściwie
mam. - Świadoma, że jej tarcza
wkrótce
zniknie, Sabrina postanowiła uciszyć ja
koś
gniew kuzynki. Wspaniałomyślnie udzieliła jej
więc
jedynej możliwej rady, opartej zresztą na jej
własnym
doświadczeniu. - Możesz pójść do domu
i
się przebrać. A cala butelka odżywki przywróci
twoje
włosy do porządku. Choć trochę to potrwa,
niestety.
Bardzo
zabawne. Naprawdę
myślisz, że w to
uwierzę?
Nie jestem głupia! - piekliła się Tanya. -
Zrobiłabyś
wszystko, żeby nie dopuścić do mojej
randki
z Harveyem...
- Randki?
Jakiej randki? Sama się
wprosiłaś!
Tanya
wzruszyła ramionami.
- 129 -
Sabrina, nastoletnia czarownica
Pojedynek czarownic
- To nie ma z tym nic wspólnego.
Owszem, ma, pomyślała Sabrina, ponownie analizując sytuację. Harvey był po prostu miły, kiedy zgodził się zabrać Tanyę do kina, ta jednak traktowała go jak zdobycz wojenną. Poprzedniego wieczoru, skrępowana zaklęciem kuzynki, Sabrina nie mogła się sprzeciwić, teraz zaś było już za późno na jakiekolwiek wyjaśnienia, jednak po tym, jak Tanya potraktowała Harveya w barze, była gotowa zrobić wszystko, by nie dopuścić do tego spotkania - nie dlatego, że chciała wygrać ten idiotyczny pojedynek wymyślony przez kuzynkę, lecz by chronić chłopaka. Dziwnym zrządzeniem losu, pomogła jej w tym właśnie złośliwa natura
Tanyi.
- Więc
powiesz mi, jak mam sobie z tym poradzić,
czy
nie? - Tanya pociągnęła za swe splątane, kruche
włosy.
- Już
ci mówiłam - odparła Sabrina cierpliwie. -
Trzy
porcje odżywki w ciągu kilku godzin rozwiążą
twój
problem.
Nie zdążysz co prawda na film, ale sama jesteś sobie winna, pomyślała.
Oczy Tanyi płonęły gniewem, kiedy pochyliła się i oparła dłonie na stole. Starając się zachować pozory spokoju, odezwała się przyciszonym, pełnym jadu głosem:
- Popełniasz
błąd. Zapłacisz mi za to. Nie po
zwolę,
by pokonała mnie taka mała podła żmijka
jak
ty!
- 130 -
Oniemiała ze zdumienia Sabrina patrzyła, jak kuzynka odwraca się na pięcie i odchodzi. Zimny dreszcz przebiegł jej po skórze, kiedy tarcza ochronna nagle wyparowała.
Odetchnąwszy z ulgą, spojrzała na zegarek. Dwunasta trzydzieści dwie. Tarcza była aktywna dokładnie przez pół godziny. Wystarczyło to jednak w zupełności i nie musiała się już martwić, kiedy będzie mogła zasłonić się nową. Chwilowo pokonana Tanya zmierzała teraz zapewne do domu, by ukryć się, przełknąć gorycz porażki i obmyślić nowy plan. Poza tym, bez względu na to, co sądziła o radzie kuzynki, nie miała innego wyjścia, jak tylko z niej skorzystać.
Chyba że chce spędzić resztę dnia w łachmanach i z tymi okropnymi włosami, pomyślała Sabrina ze złośliwą satysfakcją.
Nie
uwierzysz, co się
stało! - Jenny, uśmiech
nięta
od ucha do ucha, siadła za stołem i przyciągnęła
do
siebie tacę z jedzeniem. - Kiedy przyszłam do
toalety,
moja bluzka była całkiem sucha. Nie ma też
ani
śladu plamy.
Naprawdę? To wspaniale.
Myślałem,
że ta kolejka nigdy się nie skoń
czy.
- Harvey przerzucił nogę nad oparciem krze
sła,
postawił tacę na stole, usiadł i zabrał się do
jedzenia.
Opierając brodę na dłoni, Sabrina podjadała powoli wołowinę z brokułami i przyglądała mu się z czułością. Podobnie jak Jenny, nie miał pojęcia,
- 131 -
Sabrina, nastoletnia czarownica
Pojedynek czarownic
że przed chwilą ledwie uniknął paskudnej katastrofy.
Fuj!
- Krzywiąc
się, Jenny odłożyła plastikowy
widelec.
- To jest zimne. A ja za dwadzieścia minut
muszę
być w sklepie.
Ja
też.
- Harvey otworzył zębami torebkę z so
sem
sojowym i wylał go na ryż. - Możesz wziąć
sobie
część mojej porcji.
Jenny pokręciła głową.
- Na
pewno można
to szybko podgrzać. Jeśli
chcesz,
zaniosę twoje jedzenie do kuchni - zaofia
rowała
się Sabrina. Wystarczyło, by zniknęła na
moment
za filarem i podgrzała jedzenie prostym
zaklęciem.
- Nie,
dzięki.
Nie jestem już głodna. - Wzdychając
ciężko,
Jenny położyła ręce na stole. - Tak się cie
szyłam,
że się spotkamy. Myślałam, że spokojnie
zjemy
sobie lunch i pogadamy. Ale najpierw zda
rzyła
się ta przykra historia z jedzeniem, potem ja
musiałam
iść do łazienki, a Harvey po nową porcję...
Niezupełnie
o to mi chodziło.
Zawsze
jest jutro - podsunęła
Sabrina pogod
nym
tonem.
No
tak! - Uśmiech
Jenny zamienił się w grymas
niepokoju,
kiedy z dala dobiegły jakieś krzyki i piski.
Co się tam dzieje?
Sabrina nie musiała się długo zastanawiać.
Tanya!
- Muszę
iść! - Zerwała się z miejsca, porwała
swoją
tacę i wyrzuciła prawie cały lunch do kosza.
- 132 -
Jenny dzielnie dotrzymywała jej kroku, gdy biegła do ruchomych schodów.
Do
zobaczenia! - Ponieważ
bardziej zależało
mu
na zaspokojeniu głodu niż ciekawości, Harvey
wolał
zostać w barze i dokończyć lunch.
Cudownie!
-Jenny roześmiała
się, kiedy dotarły
na
niższy poziom i zatrzymały się przy balustradzie
okalającej
kopułę.
Sabrina jęknęła cicho, spojrzawszy w dół.
Główna fontanna zwariowała. Strumienie wody strzelały dokoła, zamiast spokojnie tryskać w górę, co było zapewne wynikiem uszkodzenia centralnego mechanizmu. Klienci krzyczeli i uciekali z linii ognia. Małe dzieci piszczały radośnie, taplając się w kałużach wody. Pracownicy i sprzątacze z pobliskich sklepów stali przy oknach i przyglądali się z ciekawością temu niezwykłemu widowisku. System alarmowy wył rozdzierająco. Spokojny, cichy zakątek zamienił się w dom wariatów.
Sabrina podbiegła do ruchomych schodów. Zjeżdżając na parter, rozglądała się, szukając szalonej młodej czarownicy. Ani przez moment nie wątpiła, że to właśnie ona jest przyczyną całego zamieszania. Chcąc za wszelką cenę wygrać wojnę, którą sama rozpoczęła, Tanya podjęła działania, których jej kuzynka nie mogła zignorować. I udało jej się, pomyślała Sabrina, dojrzawszy ją ukrytą za filarem. Nie mogła po prostu odejść, zostawiając całe centrum na pastwę szalonej czarownicy.
- 133 ~
Sabńna, nastoletnia czarownica
Nie mogąc pogodzić się z przegraną, Tanya popełniałaby coraz okropniejsze czyny, byle tylko zmusić kuzynkę do ostatecznej konfrontacji.
Sabrina wstrzymała oddech, kiedy jej rywalka podniosła wzrok i spojrzała prosto na nią.
Był tylko jeden problem.
Tarcza Tanyi wciąż działała, a tarcza Sabriny nie.
Rozdział jedenasty
W oczach Tanyi nie było złośliwego błysku, kiedy podniosła rękę ku kuzynce. Jej twarz wyrażała raczej chłodną kalkulację i determinację.
Pochwyciwszy Jenny za rękę, Sabrina ominęła mężczyznę stojącego stopień niżej i popędziła schodami w dół. Przed zaklęciem Tanyi uratowała ich jedynie grupa przemoczonych, roześmianych nastolatków, którzy w tym właśnie momencie przebiegli tuż przed nią.
Trzej z nich potknęli się o własne nogi i prześliznęli kilka metrów na brzuchach.
Uznali to za bardzo zabawny wypadek.
Sabrina i Jenny mogłyby zostać poważnie ranne, gdyby spadły z ruchomych schodów.
Gdy tylko dotarły na parter, Sabrina próbowała wciągnąć przyjaciółkę w tłum. Wiedziała, że Tanya bez najmniejszych skrupułów rzuci jakieś niebez-
•— Ulu ~
Sabrina, nastoletnia czarownica
Pojedynek czarownic
pieczne zaklęcie na tłum niewinnych śmiertelników. Miała jednak nadzieję, że zgubi ją i zyska w ten sposób czas potrzebny na zbudowanie kolejnej tarczy. Wtedy może udałoby jej się wywabić kuzynkę z zatłoczonego centrum.
Jenny zatrzymała się raptownie, by obejrzeć sobie niezwykłe, wodne widowisko.
- Skąd ten pośpiech? - spytała. - Musimy wrócić na pierwszą, a jest dopiero za piętnaście.
Kiedy wśliznęła się między ludzi, Sabrina wyciągnęła szybko rękę, by pochwycić ją za koszulę, chybiła jednak. Przerażona, spojrzała na drugą stronę pasażu.
Tanya, która wyszła już zza filaru, przeszukiwała wzrokiem tłum. Jej spojrzenie prześliznęło się po kuzynce, po chwili jednak twarz szalonej czarownicy rozjaśnił szeroki uśmiech. Zgubiwszy przeciwniczkę, najwyraźniej zamierzała skupić się na jakimś innym, równie atrakcyjnym celu.
Jenny.
Sabrina zaczęła się brutalnie przepychać przez zbiegowisko i dotarła do przyjaciółki w chwili, gdy potężny strumień powietrza uniósł przerażoną dziewczynę nad ziemię.
- Sabrino! Co się dzieje? - krzyknęła Jenny. -Zrób coś!
Jej przyjaciółka nie mogła usunąć zaklęcia Tanyi, pomyślała jednak, że uda jej się zneutralizować jego efekty. Skierowała palec na Jenny i wyszeptała:
- 136 -
- Niech
powietrza strumień
wprost ku ziemi gna!
Niechaj
zgniecie siłę, co ją w górę pcha!
Wstrzymała oddech, kiedy stworzony przez nią prąd powietrzny starł się z tym wywołanym przez Tanyę i... wygrał. Otaczający ich ludzie byli zbyt pochłonięci widokiem oszalałej fontanny, by zauważyć, jak fruwająca nastolatka opada powoli na podłogę.
Wstrząśnięta Jenny spojrzała na przyjaciółkę szeroko otwartymi oczami.
Tu dzieje się coś bardzo dziwnego!
Nie
widziałaś
nigdy Słomianego
wdowca1?
- Po
chwyciwszy
ją za rękę, Sabrina bezceremonialnie
pociągnęła
dziewczynę za sobą. Teraz, kiedy Jenny
stała
się dla Tanyi celem zastępczym, musiała znaleźć
jej
jakąś bezpieczną kryjówkę.
Ten
stary film, w którym
Marilyn Monroe stoi
na
kratce szybu wentylacyjnego? - Jenny obejrzała
się
za siebie. - Myślisz, że możliwe?
Sabrina, która przedzierała się uparcie przez tłum gapiów, skinęła głową.
Tak.
Ta sama usterka w systemie, który
kont
roluje
pracę fontanny, musiała pchnąć przez kratkę
znacznie
więcej powietrza niż zazwyczaj.
Super!
Sabrina obejrzała się przez ramię. W pasażu było jednak tak wielu ludzi, że nie mogła zobaczyć, czy Tanya nadal stoi przy odległym filarze. Przynajmniej uparta czarownica nie ścigała ich.
Bo była już przed nimi!
~ 137 -
Sabrina, nastoletnia czarownica
Pojedynek czarownic
Dojrzawszy Tanyę stojącą na skraju tłumu prosto przed nimi, Sabrina zatrzymała się raptownie.
Zaskoczona Jenny omal się nie przewróciła.
- Co znowu?
Sabrina nie miała czasu na wyjaśnienia.
Dysząc ciężko z wściekłości i zmęczenia, Tanya przeszyła ją groźnym spojrzeniem. Splątane włosy otaczały jej głowę niczym ciemna chmura ostrzegająca o nadchodzącej burzy. Szalona czarownica powoli podniosła rękę.
Zaskoczona na otwartej przestrzeni i pozbawiona szans ucieczki, Sabrina znalazła się nagle w rozpaczliwym położeniu. Wiedziała, że jeśli pozostanie bezczynna, z całą pewnością przegra, spróbowała więc stworzyć nową tarczę. Ledwie wyczuwalny dreszcz przebiegł po jej skórze, potem ustał raptownie. Za wcześnie! - zrozumiała Sabrina. Zużywszy energię, którą zgromadziła od zniknięcia ostatniej tarczy, straciła także cenne minuty, jakie musiały upłynąć do czasu, gdy podniesie następną.
Lecz jej kuzynka o tym nie wiedziała!
Przesuwając spojrzenie nieco na lewo, Tanya ponownie wycelowała palec w Jenny.
Sabrina śmiało postąpiła do przodu, zasłaniając swą niczego nie świadomą przyjaciółkę i spoglądając wyzywająco na kuzynkę. Miała nadzieję, że ta nie przejrzy jej wybiegu i nie spróbuje mimo wszystko rzucić zaklęcia.
Tanya natychmiast zgięła palec i opuściła rękę.
~ 138 ~
Potem posłała jej spojrzenie pełne wściekłości i pogardy, odwróciła się i ruszyła przed siebie biegiem.
- Widzisz
tę
uciekającą dziewczynę? - spytała
Jenny,
przekrzywiając lekko głowę. - Wygląda jak
grunge'owa
wersja twojej kuzynki.
Osłabła z ulgi Sabrina skinęła tylko głową. Kilku mechaników z torbami pełnymi narzędzi przebiegło obok nich, spiesząc do zepsutej fontanny.
- Wygląda
na to, że już po zabawie. - Jenny
wzruszyła
ramionami. - Chyba mogę wrócić do
sklepu.
Choć przekonana, że zabawa wcale się jeszcze nie skończyła, Sabrina nie zamierzała zatrzymywać przyjaciółki. Wiedziała, że będzie jej znacznie łatwiej potykać się z Tanyą, jeśli nie będzie musiała martwić się jednocześnie o Jenny.
Z tłumu podniósł się głośny jęk zawodu, kiedy fontanna zabulgotała i przestała nagle tryskać wodą.
- Tak,
ja też.
Zobaczymy się później. - Sabrina
pomachała
Jenny na pożegnanie i okrążywszy
tłum,
ruszyła
w stronę Too Chic Boutiąue. Nie weszła
jednak
do środka, lecz zajrzała przez okno wy
stawowe.
Nieco oszołomiona, lecz wciąż uśmiechnięta Aub-rey stała za ladą i przyjmowała kolejne zakupy. Kilkanaście klientek czekało cierpliwie w kolejce, kilka innych przechadzało się po sklepie. Żadna z nich nie zwracała uwagi na to, co dzieje się na zewnątrz.
Kiedy Jenny zniknęła w drzwiach Jaskini Dicken-
- 139 -
Sabrina, nastoletnia czarownica
Pojedynek czarownic
są, Sabrina mogła zająć się wreszcie wyłącznie Ta-nyą. Nie miała jednak najmniejszego pojęcia, co zrobi, jeśli ją znajdzie. Bez tarczy nie mogła skutecznie bronić się przed czarami innej czarownicy. I choć pozwalając kuzynce zamienić siebie w coś śliskiego i obrzydliwego, uśmierzyłaby zapewne jej gniew i ocaliła centrum handlowe, Sabrina wolała uniknąć takiego rozwiązania.
Chyba że nie byłoby innego.
I tak miała sporo szczęścia, kiedy Tanya uwierzyła w jej blef i nie zaatakowała jej ani Jenny.
Po zastanowieniu wydało się to Sabrinie dość dziwne.
Nie miała jednak czasu, by dłużej nad tym rozmyślać. Słysząc przeraźliwy huk, uskoczyła za reklamę stojącą przed sklepem ze zdrową żywnością.
Wychyliła się ostrożnie zza drewnianej ramy i ujrzała Tanyę ukrytą za wielką palmą. Jej ręka skierowana była na dwa kioski, które przed chwilą uderzyły o siebie z ogromną siłą. Jeden przewrócił się, rozsiewając dokoła kolczyki, naszyjniki, pierścionki i klipsy. Drugi wciąż stał, był jednak paskudnie zgnieciony. Stojak z koszulkami, na których można było umieścić własne zdjęcie, przekrzywił się na bok, kilka kubków spadło na podłogę i rozbiło się w drobny mak.
Nagle ludzie rozpierzchli się z krzykiem, kiedy trzy kolejne stragany na kółkach ruszyły z miejsca i zaczęły nabierać prędkości.
Sabrina patrzyła na to w przerażeniu, zastanawia-
~ 140 -
jąć się, co może zrobić w takiej sytuacji. Zareagowała zbyt późno, by zatrzymać pierwszy stragan, który zmierzał prosto na wgnieciony kiosk z koszulkami i kubkami, zajęła się jednak szybko drugim i trzecim. Nie mogła ich zatrzymać ani zmienić prędkości, udało jej się jednak zmienić kierunek ich jazdy. Drugi uderzył w wielką donicę z palmą, nie wyrządzając praktycznie żadnych szkód. Trzeci, załadowany przedmiotami z wikliny i drewna, zmierzał na ceglaną ścianę pomiędzy sklepami, dopóki Tanya nie wskazała ręką na pustą ławkę i nie rzuciła jej prosto w pędzący stragan. Kiosk ponownie zmienił kierunek i popędził prosto na szerokie automatyczne drzwi w Pałacu Sportu.
Sabrina syknęła ze złości, kiedy drzwi otworzyły się, by wpuścić zbiegły kiosk, a potem omal nie krzyknęła, ujrzawszy Harveya stojącego na jego drodze. Sparaliżowany ze strachu i zdumienia, nie próbował nawet uskoczyć.
Nie!
Skierowała palec na drzwi, do których zbliżał się stragan.
- Niech się wrota szklane zamkną jak zaczarowane! - Było to prawdopodobnie najgorsze zaklęcie, jakie kiedykolwiek wymyśliła, ale na szczęście okazało się skuteczne.
Metal zazgrzytał o szkło, gdy stragan zatrzymał się raptownie, uwięziony pomiędzy skrzydłami automatycznych drzwi.
Koszyki i drewniane płytki wystrzeliły ze zgnie-
- 141 -
Sabrina, nastoletnia czarownica
Pojedynek czarownic
cionego kiosku niczym z katapulty. Klienci rzucali zakupy, by osłonić głowy, chowali się za regały. Jeden z futbolistów, których Sabrina widziała wcześniej w barze, pochwycił lecący koszyk i rzucił go do kolegi, a ten podał następnemu, który przycisnął kosz do piersi i pobiegł pomiędzy palmami, by przyłożyć go niby piłkę do podłogi.
Harvey wybuchnął śmiechem; poczuł raczej ulgę
niż rozbawienie.
Inni chłopcy zaczęli gwizdać i pohukiwać, zachwyceni niecodziennym i ekscytującym widowiskiem.
- To
było
lepsze niż scena pościgu w Ślepym
odweciel
~ Jeden
z nastolatków uśmiechnął się sze
roko
i uniósł kciuki w geście aprobaty.
Oszołomieni i skonsternowani sprzedawcy wyszli z ukrycia i kręcąc głowami, przyglądali się pobojowisku.
- Myślicie,
że to mogło być trzęsienie ziemi? -
spytał
jeden z nich, kiedy podniósł stłuczony kubek
i
próbował dopasować do siebie dwie części.
- Tutaj?
- Inny sprzedawca wzruszył
ramiona
mi.
- Nie mam pojęcia, ale raczej wątpię. - Potem
ożywił
się nagle i strzelił palcami. - Impuls elektro
magnetyczny!
Klienci, wiedzeni ciekawością, podeszli bliżej, by przyjrzeć się zniszczonym straganom.
- Obcy!
- krzyknął
jakiś staruszek do ucha żony.
Ta
klepnęła go w ramię i przewróciła oczami.
Na
szczęście nikt nie został ranny, prócz rucho
mych
straganów nie ucierpiał też żaden ze sklepów.
- 142 -
Nikt nawet nie przypuszczał, że sprawczynią tego wszystkiego była ciemnowłosa dziewczyna odziana w podarte, za duże ubrania.
To zabawne, pomyślała Sabrina, ludzie łatwiej uwierzą w obcych niż w czarownice.
Włożywszy rękę do tylnej kieszeni spodni, Tanya przechadzała się nonszalancko pomiędzy kioskami, dopełniając dzieła zniszczenia. Lekkim ruchem palca strąciła wieszak z koszulkami i przyglądała się z satysfakcją, jak te spadają. Potem rozrzuciła leżącą na podłodze biżuterię na wszystkie strony, by oczyścić sobie przejście.
Prowokuje mnie, pomyślała Sabrina.
I robi to bez cienia strachu.
Wyszła z ukrycia, analizując pospiesznie zachowanie kuzynki. Tanya używała tarcz dłużej niż ona.
Może znacznie dłużej.
...energia i doświadczenie... twoje tarcze mogq być aktywne przez jakieś pól godziny. Maksimum czterdzieści pięć minut...
Słowa ciotki Hildy powróciły do niej echem, przypomniały, że praktyka pozwala utrzymać dłużej aktywną tarczę. To wyjaśniało, dlaczego przed kilkoma minutami Tanya nie rzuciła na nią zaklęcia. Uważała zapewne, że tarcza na pół śmiertelnej kuzynki wciąż działa - bo jej działała!
Przemykając się wzdłuż wystaw sklepowych, Sabrina śledziła Tanyę, kiedy ta kroczyła korytarzem. Wiedziała, że nie uniknie starcia, próbowała jednak zebrać najpierw jak najwięcej informacji - szczegól-
~ 143 ~
Sabrina, nastoletnia czarownica
Pojedynek czarownic
nie o tarczy kuzynki. Minęło kolejne piętnaście minut, odkąd Tanya uciekła sprzed fontanny, a zgodnie z tym, co mówiły ciotki, żadna tarcza nie działa
wiecznie.
Tanya zatrzymała się przed wejściem do sklepu z pamiątkami i przyglądała się przez moment zabawkom na bateryjki, ułożonym na stoliku tuż obok
wejścia.
Sabrina ukryła się tymczasem za ceglanym murem, który pełnił funkcję ogromnego kwietnika dla różnego rodzaju pnączy. Wiedziała, że tym razem nie obejdzie się bez eksperymentu. Musiała rzucić zaklęcie dość silne, by wywołać jakąś reakcję kuzynki, jeśli ta pozbawiona będzie tarczy, nie na tyle jednak silne, by uczyniło jakąś krzywdę jej, jeśli do niej
powróci.
Tanya uniosła rękę i uruchomiła wszystkie pluszowe zabawki na stole. Te zaczęły podskakiwać, szczekać, uderzać w bębenki i talerze. Rozbawiona czarownica kierowała palec na kolejne urządzenie wystawione na półkach. Prostokątne pojemniki z przezroczystego plastiku, które kołysały się do przodu i do tyłu, wywołując leniwe, uspokajające fale na powierzchni wypełniającego je niebieskiego płynu, zaczęły nagle poruszać się szybciej. Czerwone kulki, dryfujące powoli w lampkach z gęstą cieczą, zaczęły uderzać z szaloną prędkością o ściany pojemników i o siebie nawzajem. Mechaniczne zabawki buczały, trąbiły, dzwoniły, śmiały się, szczebiotały i piszczały, tworząc szaloną, nieznośną kakofonię.
- 144 ~
Sabrina postanowiła wykorzystać fakt, że kuzynka jest pochłonięta czymś innym, i skierowała na nią palec.
Iskra, piorun w miniaturze, niech przepłynie po jej skórze.
Ramiona Tanyi trzęsły się od tłumionego śmiechu, kiedy przerażeni pracownicy sklepu próbowali jakoś zapanować nad chaosem i unieruchomić oszalałe zabawki.
Sabrina zachwiała się lekko, kiedy przeniknęło ją wyładowanie elektryczne o niewielkiej mocy.
Tanya poczuła, że coś odbiło się od jej tarczy, podniosła wzrok, a potem obejrzała się.
Roślina tuż nad głową Sabriny nagle zwiędła i poczerniała. Sąsiednia wystrzeliła z donicy, kiedy ceglany mur zadrżał i zaczął się przewracać.
Sabrina w ostatniej chwili przeniosła się do sąsiedniego sklepu z kartkami i upominkami. Z ukrycia obserwowała, jak kuzynka przygląda się przewróconej ścianie.
Zrozumiawszy, że jej ofiara zdołała umknąć, rozwścieczona czarownica ruszyła ponownie pasażem, przewracając po drodze wieszaki, rozbijając okna i odpychając zdumionych przechodniów.
Sabrina westchnęła ciężko. Tylko dzięki niezwykłemu szczęściu żaden z ludzi, którzy mieli styczność z wściekłymi czarami Tanyi, nie został jeszcze ranny. Ale to mogło się zmienić w każdej chwili. Sabrina nie powinna już dłużej opóźniać konfrontacji, nawet jeśli jedynym sposobem powstrzymania kuzynki
- 145 ~
Sabrina, nastoletnia czarownica
Pojedynek czarownic
było poddanie się jakiemuś paskudnemu zaklęciu. Mogła mieć tylko nadzieję, że do chwili pojedynku zostało jej jeszcze dość czasu, by zebrać energię na nową tarczę.
Wyszła ze sklepu i ruszyła śladem rywalki, starając się neutralizować i sabotować jej destrukcyjne zaklęcia. Jednocześnie formowała w myślach pewien plan. Miała do dyspozycji dwa rodzaje broni; tarczę, którą być może uda jej się podnieść na czas, i samą Tanyę.
Nagle jednak okazało się, że nie ma już więcej czasu.
Pasaż kończył się ślepym zaułkiem, w którym Tanya już na nią czekała. Otoczona chmurą ciemnych włosów, z roziskrzonymi niebieskimi oczami i fanatycznym grymasem na twarzy, wyglądała niczym obłąkany anioł zemsty, gdy powoli uniosła rękę, by skierować ją na kuzynkę.
W tej samej chwili z głośników ustawionych przed sklepem muzycznym Szalonego Mike'a - jedynym sklepem w tej wielkiej odizolowanej części centrum handlowego - buchnęła głośna muzyka z ostatniej płyty Cranberries.
Ponieważ każda sekunda mogła decydować o ostatecznym sukcesie lub porażce, Sabrina wolała poczekać z podniesieniem tarczy do chwili, gdy będzie to absolutnie konieczne. Nie mogła jednak pozwolić, by kuzynka domyśliła się, że stanowi to dla niej jakiś problem - chyba że chciała wypełznąć czy też wyskoczyć z centrum, a nie wyjść pod swą normalną postacią.
- 146 -
- Myślisz,
że jesteś sprytna, co? - rzuciła Tanya,
kiedy
jej rywalka zatrzymała się spokojnie o dziesięć
kroków
przed nią.
Przywołując na twarz wyraz spokoju i wiary we własne siły, Sabrina uśmiechnęła się lekko i wzruszyła ramionami. Spokój z pewnością nie był określeniem, które pasowało do zamętu panującego w jej duszy, nieco lepiej było jednak z wiarą we własne możliwości. Choć nie zdołała zapobiec aktom zniszczenia wywołanym przez Tanyę, udało jej się ocalić siebie, przyjaciół i wielu niewinnych ludzi.
Na razie.
Nie
możesz
krzywdzić ludzi bez powodu. -
Musiała
podnieść głos, by przekrzyczeć muzykę,
miała
jednak nadzieję, że uda jej się jak najdłużej
zajmować
kuzynkę rozmową. Zaangażowana w sło
wny
pojedynek, szalona czarownica nie rzucałaby
zaklęć.
A Sabrina zyskałaby kolejne cenne sekundy.
Doprawdy?
- Uśmiechając
się złośliwie, Tanya
zajrzała
do sklepu i wycelowała palec.
Sabrina zerknęła w tę samą stronę. Jerry Evans, przyszły noblista w dziedzinie fizyki, stał właśnie na wysokiej drabinie i układał płyty na półkach. Szybkim ruchem palca przycisnęła regał i drabinę do ściany w tej samej chwili, gdy jej kuzynka próbowała je przewrócić.
Zamknięta pomiędzy dwoma przeciwstawnymi zaklęciami, drabina zaczęła gwałtownie drżeć. Jerry pospiesznie odłożył płyty i zeskoczył na podłogę.
Z głośników popłynęła nowa piosenka.
~ 147 ~
Sabrina, nastoletnia czarownica
Pojedynek czarownic
- Otóż
to! - Pobladła ze wściekłości Tanya od
wróciła
się do przeciwniczki. - Mam cię już dosyć,
Sabrino
Spellman! Dlaczego po prostu nie znikniesz!
Otóż to, powtórzyła w myślach Sabrina, przejęta podnieceniem i strachem. Tanya była tak arogancka i rozgniewana, że mogła zapomnieć o pewnych fundamentalnych zasadach magii. Przynajmniej na to właśnie liczyła jej kuzynka.
- Co?
- Sabrina przyłożyła
dłoń do ucha, udając,
że
nie słyszy. Nim ciotki nauczyły jej zwykłych
zaklęć,
zamieniła małego Rudy ego Gersona w jego
stukilową,
pięćdziesięcioletnią wersję. Od tej pory
nazywała
tę technikę magiczną zaklęciem pana Ka
zootie.
Miała nadzieję, że Tanya chce się jej pozbyć równie mocno, jak ona chciała wtedy uśpić Rud/ego i spotkać się z Harveyem.
Jeśli tak było, to musiała jedynie sprowokować kuzynkę, by ta trzykrotnie powtórzyła swe życzenie.
I podnieść na czas swoją tarczę.
- Słyszałaś mnie dobrze!
Kręcąc głową, Sabrina podniosła ręce i wzruszyła ramionami, pokazując, że nic nie rozumie. Jednocześnie ściągała w jedno miejsce całą energię, jaką udało jej się zgromadzić.
- Znikaj! - wrzasnęła Tanya.
Sabrina nie poczuła żadnego dreszczu czy łaskotania! Zaniepokojona, zmusiła się do jeszcze większej koncentracji. Jeśli nie uda jej się podnieść tarczy, nim kuzynka po raz trzeci wypowie życzenie, znik-
~ 148 ~
nie zapewne na bardzo długi czas, i to nie wiadomo gdzie!
Zaciskając dłonie w pięści, Tanya tupała wściekle o podłogę.
- Znikaj! Zni...
Delikatny impuls przebiegł po skórze Sabriny, otaczając ją niewidzialną mocą tarczy ochronnej.
- ...kaj!
Wstrzymała oddech na kilka sekund potrzebnych do realizacji zaklęcia pana Kazootie. Wszystko działo się tak szybko, że nie wiedziała, czy udało jej się podnieść tarczę na czas.
Czy też Tanya wypowiedziała wcześniej brzemienne w skutki słowa.
Pojedynek czarownic
Rozdział dwunasty
J. mg!
Poczuwszy lekką wibrację wywołaną zaklęciem odbitym od jej tarczy, Sabrina zaczęła wypuszczać powietrze z pluć. Zamarła jednak ponownie, gdy napotkała zimne, pewne siebie spojrzenie Tanyi.
Przez ułamek sekundy, który wydawał się Sabrinie całą wiecznością, patrzyły sobie prosto w oczy.
Potem, zrozumiawszy, że dzieje się coś niedobrego, Tanya zmarszczyła czoło. Uświadomiwszy sobie nagle, co zrobiła, zaczęła gwałtownie kręcić głową. Otworzyła szeroko oczy, zaczęła przeraźliwie krzyczeć - i zniknęła.
Sabrina zamrugała.
Jej kuzynka zniknęła - nie przy akompaniamencie ogłuszającego grzmotu i oślepiających błyskawic, lecz w obłoku różowego pyłu, który opadał powoli na podłogę.
- 150 ~
l co teraz?
Sabrina czekała, rozglądając się niepewnie. Czy Rada Czarowników uzna ją za winną tego, co spotkało Tanyę?
Mijały sekundy.
Nic się nie działo.
Najwyraźniej nie!
Później Sabrina zrozumiała, że nie było w tym nic dziwnego. Gotowa za wszelką cenę wygrać bezsensowny pojedynek, który sama wywołała i który zamieniła w okrutną eskalację przemocy, wyłącznie Tanya była odpowiedzialna za los/ który niechcący sama sobie zgotowała.
Lekko oszołomiona minionymi wydarzeniami, Sabrina opadła na ławkę przy wyjściu z centrum. Uspokoiła się, kilka razy głęboko odetchnęła, szczęśliwa, że nie musi martwić się tym, jaki to diaboliczny żart gotuje jej złośliwa kuzynka.
Tanya zniknęła, odeszła w jakąś nieznaną krainę, o której Sabrina wolała nawet nie myśleć. Miała też nadzieję, że dziewczyna zostanie tam jeszcze bardzo, bardzo długo. Wolała również nie myśleć o zemście, jaką Tanya chciałaby na niej wywrzeć po powrocie.
Jeśli w ogóle wróci.
Ciotki zapewne wiedziały, co się stało, dlaczego do tego doszło i czego powinna teraz oczekiwać. Być może nawet teraz, kiedy sprawa Tanyi została rozwiązana, mogą jej to wyjawić. Sabrina jednak nie zamierzała się martwić, dopóki nie wiedziała, czy rzeczywiście ma jakieś powody do zmartwienia.
~ 151 -
Sabrina, nastoletnia czarownica
Pojedynek czarownic
Wstała i powoli ruszyła w stronę Joo Chic Bou-tique. Była spóźniona, nie patrzyła jednak na zegarek. Po dwóch dniach udręki potrzebowała kilku minut, by się zrelaksować i powrócić do normalności, nawet jeśli normalność w jej życiu oznaczała coś zupełnie innego niż w życiu przeciętnego śmiertelnika.
Uśmiechnęła się lekko, ciekawa, czy Jeffrey zamienił siebie w konia, gdy ciotki Helda i Zelda nauczyły się, jak budować tarcze ochronne. Fakt, że Tanya była jego córką, oznaczał, że nie został koniem na zawsze i że nauczył się w końcu szanować równych sobie oraz śmiertelników.
Może Tanya także kiedyś się tego nauczy.
I może właśnie tego dotyczyła ta koszmarna próba. Lżone, dręczone i prześladowane przez wieki, czarownice musiały zmagać się z wieloma uprzedzeniami i stereotypami. Te, które nie szanowały śmiertelników i nie starały się zachować pokory, stanowiły zagrożenie dla całego swego rodzaju.
Pokora z pewnością nie należała do cech cenionych przez Tanyę, pomyślała Sabrina, spoglądając na pasaż. Sprzedawcy i sprzątacze z podziwu godnym spokojem i determinacją usuwali skutki szalonego rajdu Tanyi. Wychwytując strzępki rozmów przechodniów, Sabrina stwierdziła z ulgą, że dziwnym i niewytłumaczalnym zjawiskom, jakie doprowadziły do tak spektakularnych zniszczeń w centrum, przypisuje się kilka przyczyn - od impulsu elektromagnetycznego o ogromnej mocy, przez trzę-
- 152 -
sienie ziemi o bardzo ograniczonym obszarze, aż do interwencji obcych.
Nikt nawet nie pomyślał o tym, że wszystkiemu winna jest zepsuta i zarozumiała czarownica o niepohamowanym temperamencie.
Ani że jej działanie może wywołać inne, opóźnione, efekty!
Sabrina zatrzymała się raptownie przed wystawą Miasta Zabawek. Wielka piramida puszek z Zielonym Szlamem, ustawiona przy głównej alejce sklepu, niebezpiecznie się chwiała. Dziewczyna podniosła palec, by przywrócić ją do równowagi, szybko jednak go opuściła, gdy zza piramidy wybiegł roześmiany chłopiec. Dzieciak zatrzymał się na moment, po czym wyciągnął puszkę z samego dołu. Wstrzymawszy oddech, Sabrina obserwowała, jak piramida wali się, odsłaniając Libby stojącą po drugiej stronie.
Wymachując bezradnie rękami, cheerleaderka próbowała zapobiec katastrofie, było już jednak za późno, puszki rozleciały się na wszystkie strony. Zrezygnowana i sfrustrowana, patrzyła przez chwilę na okropny bałagan, potem powoli opadła na kolana. Kiedy inny dzieciak podniósł plastikowy pistolet na piłeczki pingpongowe i zaczął ją ostrzeliwać, Libby westchnęła tylko ciężko, nie próbując nawet osłaniać się przed nieszkodliwymi pociskami.
Sabrina odeszła, nim rywalka mogła ją zauważyć. Nie miała sił ani nastroju, by stawić czoło kolejnej chybionej wendetcie.
- Kupujcie, póki jest okazja! - Sprzedawca ko-
Sabrina, nastoletnia czarownica
Pojedynek czarownic
szulek ze zdjęciami stał przy swym połamanym straganie i wymachiwał pękniętym kubkiem. - Nie możecie przegapić takiej szansy!
Jakiej
szansy? - spytała
przechodząca obok ko
bieta.
- Przecież wszystko jest rozbite.
Otóż
to! - entuzjazmował się mężczyzna. - Jak
często
macie szansę kupić coś, co zostało zniszczone
podczas
inwazji obcych?
Obcy!
- Kobieta zachłysnęła
się ze zdumienia
i
rozejrzała. - Naprawdę? To był atak obcych?
Prawdopodobnie
nigdy się
tego nie dowiemy. -
Mężczyzna
zniżył głos, rozejrzał się ukradkiem i postu-
kał
palcem w kubek. - Ale wcale bym się nie zdziwił,
gdyby
wkrótce ten kubek trafił na jakąś aukcję.
Sabrina uśmiechnęła się, rozbawiona i zdumiona pomysłowością ludzi doświadczonych przez los. I naiwnością innych, pomyślała, kiedy kobieta zapłaciła za rozbity kubek podwójną cenę.
Hej, Sabrino!
Harvey!
- Rozpromieniona, pospieszyła
do Pa
łacu
Sportu, gdzie chłopak grzecznie odsuwał ga
piów,
którzy podchodzili zbyt blisko rozbitego szkła
i
metalowych szyn wystających ze zniszczonego
straganu.
Grupa strażaków zabierała się właśnie do
zabezpieczania
terenu.
Co
się
tu stało? - spytała Sabrina, udając zdu
mienie.
Nie
mam pojęcia.
- Harvey wzruszył ramiona
mi.
- Układałem spokojnie koszulki na półce i nagle
zobaczyłem,
jak to coś pędzi prosto na mnie.
~ 154 -
Nic ci nie jest? - zatroskała się dziewczyna.
Nie.
Na szczęście
zatrzymało się w drzwiach.
Najdziwniejsza
rzecz, jaka mi się w życiu przydarzy
ła.
- Odprawiając jakiegoś ciekawskiego dziesięciolat-
ka,
Harvey roześmiał się. - Teraz zastanawiają się, czy
mogą
to wyciągnąć, nie uszkadzając przy tym dachu.
Cóż, cieszę się, że nic ci się nie stało.
Dzięki.
- Harvey skinął głową, poważniejąc. -
Dręczy
mnie tylko jedna sprawa. Naprawdę wolał
bym
nie iść do kina z twoją kuzynką. Bez urazy, ale
czuję
się przy niej trochę nieswojo.
To
żaden
problem! - Sabrina poczuła ogromną
satysfakcję,
słysząc te słowa. - Nie masz się czym
martwić.
Tanya, e... musiała wyjechać z miasta...
nieoczekiwanie.
Świetnie!
- Chłopak rozpromienił się, potem
odchrząknął,
skonsternowany. - To znaczy, wielka
szkoda.
Tak
- przytaknęła
Sabrina z powagą. - Wielka
szkoda.
Ale
wolałbym
raczej pójść z tobą. Ten film grają
też
o piątej trzydzieści. Może spotkamy się w barze,
kiedy
już skończysz?
Spojrzała na niego z niedowierzaniem.
Będziesz czekał na mnie przez dwie godziny?
Jasne.
Jesteś
tego warta. - Harvey znów wzru
szył
ramionami. - Poza tym przez te emocje porząd
nie
zgłodniałem.
Kręcąc głową, Sabrina spojrzała na zegarek. Pierwsza dwadzieścia! Aubrey będzie wściekła!
~ 155 -
Sabrina, nastoletnia czarownica
Pojedynek czarownic
- Muszę
lecieć. Do zobaczenia o piątej!
Wybiegła
ze sklepu i omal nie wpadła na pana
Poola, który przechadzał się właśnie po centrum.
Witaj,
Sabrino! - Nauczyciel uśmiechnął
się do
niej,
potem jednak zmarszczył lekko czoło. - Dokąd
się
tak spieszysz? Chyba nie zasiedziałaś się na
lunchu,
co?
Ja?
Skądże!
Mieliśmy bardzo duży ruch, więc
wyszłam
później. Dlatego teraz biegnę. Na wypa
dek,
gdyby w sklepie znów był tłok. - Sabrina wzru
szyła
ramionami.
Bardzo
dobrze. Wpadłem
tylko zobaczyć, jak
sobie
radzicie. - Pan Pool podniósł rękę, by zastrzec
od
razu: - Co nie znaczy, że chcę was sprawdzać
czy
coś w tym rodzaju.
Nie, oczywiście, że nie.
Choć
naprawdę miałem nadzieję, że ktoś po
może
mi w ogródku. - Westchnął, potem odwrócił
się
i zobaczył poprzewracane i zniszczone stragany.
Drapiąc
się po głowie, spojrzał na fontannę oto
czoną
przez grupę mechaników, którzy także dra
pali
się po głowach, nie mogli bowiem znaleźć
żadnej
usterki.
Co
tu się
właściwie stało? Wygląda to tak, jakby
przeszło
tędy tornado.
Coś
w tym rodzaju. - Sabrina skinęła głową.
Tornado
Tanya.
No
dobrze, wracaj do pracy. Spróbuję
się czegoś
dowiedzieć.
- Pan Pool już chciał odejść, ale za
trzymał
się na chwilę. - Czy ktoś został ranny?
- 156 -
Nie. Trudno uwierzyć, prawda?
Trudno uwierzyć w to wszystko!
Sabrina westchnęła głośno i zajrzała do wnętrza sklepu. Wydawało się, że wszystko jest pod kontrolą i wygląda dokładnie tak samo jak w chwili, gdy stąd wychodziła.
Prócz Aubrey.
Właścicielka nie miała już nawet sił, by uśmiechać się do klientów. Chwiejąc się lekko, finalizowała kolejną sprzedaż. Kilka kosmyków opadło na jej zmarszczone z wysiłku czoło, wydawała się też znacznie niższa. Sabrina pospieszyła do środka, by uratować biedną kobietę przed kompletnym wycieńczeniem.
Szybkim ruchem ręki przestawiła wszystkie zegarki w sklepie. Nie mogła cofnąć czasu, ale mogła przecież przestawić wskazówki o dwadzieścia minut do tyłu. Potem, w miarę upływu czasu, będzie je stopniowo przesuwać do przodu.
Wróciłam!
Wreszcie!
- Aubrey wręczyła
klientce zapako
wane
zakupy, spojrzała na długą kolejkę przed kasą
i
westchnęła ciężko. - Przepraszam na momencik...
Oczywiście.
- Następna klientka w kolejce pod
niosła
jakąś chustę, przyglądała jej się przez chwilę
z
uwagą, a potem położyła ją na ladzie.
Pocierając skronie, Aubrey podeszła chwiejnym krokiem do krzesła. Buty na koturnach leżały w koszu za ladą, co tłumaczyło jej nagłą zmianę wzrostu.
- Spóźniłaś się.
- 157 -
Sabrina, nastoletnia czarownica
Pojedynek czarownic
Chyba
nie. - Unosząc
brwi w fałszywym gry
masie
troski, Sabrina spojrzała na zegarek. - Nie,
dopiero
minuta po pierwszej.
Naprawdę?
Wydawało mi się, że minęły całe
godziny.
- Aubrey rozsiadła się wygodnie na krześle
i
zdmuchnęła z czoła zabłąkane kosmyki. - Ale dob
rze,
że już wróciłaś. Kasa jest twoja. Ja muszę zrobić
sobie
przerwę.
Jasne!
- Sabrina już
zamierzała się odwrócić,
lecz
Aubrey przywołała ją jeszcze do siebie.
Mimo zmęczenia właścicielka uśmiechała się radośnie.
Pobiłyśmy
już sobotni rekord sprzedaży, Sab-
rino.
Jak tak dalej pójdzie, ustanowimy nowy, któ
rego
nikt nie będzie w stanie pobić! - Aubrey uniosła
ręce
w geście zwycięstwa, potem skrzywiła się i zamk
nęła
oczy. - Obudź mnie, kiedy będzie już po wszy
stkim.
Tak
jest! - Widok, jaki ujrzała
Sabrina, odwró
ciwszy
się do kasy, ochłodził nieco jej zapał.
W kolejce czekało dwadzieścia kobiet i dziewcząt. Kilkanaście innych przechadzało się po sklepie, a każda trzymała już jakieś swetry, spodnie, sukienki czy koszule. Ponieważ nikt się nie spieszył i jej nie poganiał, Sabrina zrobiła szybki obchód po sklepie. Pozwoliła, by zaklęcie zmuszające klientów do cierpliwości nie traciło na razie swej mocy, przywróciła jednak wszystkie lustra do normalności. Rekord sprzedaży został już pobity, a Aubrey mogła być pewna, że nikt nawet nie zbliży się do rekordu,
- 158 ~
który ustanowią dzisiaj. Poza tym Sabrina nie chciała, by o piątej cokolwiek zatrzymywało ją w sklepie i opóźniało spotkanie z Harveyem.
Uśmiechając się radośnie, stanęła za kasą. Podniosła chustę, którą przed chwilą klientka dołożyła do swoich zakupów, przystawiła metkę do czytnika i spojrzała na kasę.
Zadźwięczał dzwonek, a cyfrowe symbole na wyświetlaczu zawirowały, zatrzymały się i rozbłysły pomarańczowym blaskiem.
Sabrina roześmiała się cicho. Konflikt z Tanyą rzeczywiście był testem, tak jak przypuszczała. Nie wiedziała jeszcze, czego dotyczył ten egzamin, ale to nie miało teraz większego znaczenia. Ważne, że znała już wynik.
ZDANY!