Lasombra

Księga klanu

Lasombra




Katedra Ciemności





Połknijcie ciemność chłopcy, oddajcie swój czas.”


Ten, który skrzywdził człowieka prostego

Wynajdzie rymopisów, co wszystko wymażą

I historyka w dowodach zręcznego

Który wyrzeźbi dzieje z tak dostojną twarzą

Jak nigdy w dziejach jeszcze nie bywało

Ten, który zbrodnię czynił – byle wyszedł cało

Znajdzie w ciemności wieków swoją sprawiedliwość

Chociaż siał burzę, słodkie zbierze żniwo...”

-E. Bryll “Ten, który...”




Nie muszę się przed tobą tłumaczyć. Istnieję, i to jest dla mnie wystarczającym

powodem aby rządzić. Mam w swoich żyłach najszlachetniejszą krew

naszego rodzaju, a wkrótce będę miał twoją na moich ustach.

urodziłem się aby rządzić i odrodziłem aby dominować i

nie ważne jak daleko uciekniesz, nie ukryjesz się

przede mną. Śmiertelni będą śmiać się jeśli

opowiesz im o wampirach bojących

się cieni.

Ty i ja wiemy lepiej.

Liczę do dziesięciu.

Zacznij uciekać.






Rozdział pierwszy :

Zmierzch w Marakeszu


Powiedziała, że to po prostu mała gra – gra w podchody. Przewodziłem swej sforze wystarczająco długo by wiedzieć lepiej. Nasze gry są po prostu sposobem w jaki ukrywa się testy i ćwiczenia. Zasady tej zdawały się być proste: miałem tropić ją poprzez cały bazar pełen śmiertelnych. Nie kłopotała się oczywiście czymś tak banalnym jak powiedzenie mi co się stanie, jeśli zgubię jej ślad, to nie było w jej stylu. Po prostu wślizgnęła się w gęstniejący cień budynku. Mimo to słyszałem jej głos tak, jakby szła obok w miarę jak podążałem za nią, albo w każdym razie za tym, co jak miałem nadzieję, nią było.

“Mam nadzieję że Marakesz ci się podoba, moje dziecko. To jedno z mych ulubionych miast. Tak dużo cienia nad którym można pracować, szczególnie tutaj, na targowisku. Te wszystkie widoki, wonie, zapachy... ach, jak nigdzie indziej na świecie.”

Mniejsza o aromaty i wonie targowiska, to na jej zapachu się skoncentrowałem. Nagle zmieniła przestrzeń za rzędem straganów w atramentową pustkę. Jedynie delikatna woń jej perfum (oraz, oczywiście, jej vitae) dał mi jakąkolwiek wskazówkę w którym kierunku podążała kontynuując swój monolog. Jej głos zdawał się dobiegać z tuzina różnych cieni i naprawdę trudno było podążać za samym zapachem, nie zaś za dźwiękiem.

Wtedy, znów, nie przypuszczałem, że będzie to łatwe.


Tak jak inni, mój drogi protegowany, zostałeś wybrany do Rytuału Tworzenia dzięki swemu potencjałowi. Reszta była zwykłym mięsem armatnim ale ty, ty byłeś wart zatrzymania. Od czasu inicjacji wiele razy dowiodłeś swej przydatności i obserwowanie tego radowało me serce. Nawiasem mówiąc, byłam naprawdę pod wrażeniem sposobu w jaki uporałeś się ze zwiadowcą próbującym przejść na stronę Camarilli. Byłam zadowolona z tego, że zrozumiałeś konieczność uczynienia go przykładem dla innych. Natomiast zmuszenie jego Toreadorskiej “ przyjaciółki ” do uczestnictwa w Krwawej Uczcie – to było naprawdę natchnione pociągnięcie. Ufam, że słyszałeś, iż Camarilla ogłosiła na nią Krwawe Łowy za diabolizm. Cóż za nonsens! Utrzymują wszystkich w słabości tylko po to by chronić swych paranoidalnych Starszych.”

Ujrzałem ją przelotnie zaraz po tym, jak zostawiłem za sobą mroczne stragany. Poruszając się poprzez tłum szła w moim kierunku. Jej owalna twarz była równie blada jak księżyc na pustynnym niebie. Wtedy ujrzałem ją nagle w dwóch różnych miejscach jednocześnie i zrozumiałem, że to nie ona, lecz tylko nocne zjawy utkane z cienia.


Nienawidzę tych nocy.


Pierwsza zjawa przeszła obok mnie gdy spieszyłem za nią przez tłum śmiertelnych. Wciąż mówiła do mnie, a jej głos dobiegał z cienistej istoty obok. Robiła to by mnie wykpić, więc całkowicie ją zignorowałem.

Nieważne jak obiecujący jest uczeń, zawsze istnieje ryzyko, iż zostanie on pochwycony przez Camarillę. Pozwól brutalom Brujah i galantom Toreador mleć ozorami do ich dzieci. To pasuje do nich, gdyż ich słowa są tak samo imponujące, jak wszystko inne co robią. My, Lasombra, wolimy być pewni, że nowy członek klanu nie może być zmuszony do ujawnienia czegokolwiek ważnego, jeśli dostanie się w ręce naszych wrogów.”

Wiem co myślisz o umiejętnościach Camarilli, zwłaszcza jeśli chodzi o umiejscawianie szpiegów i przesłuchiwanie więźniów. Wampiry z siedmiu klanów są idiotycznie sentymentalne, lecz nie możesz ich nie doceniać. Nie przetrwałyby tak długo jeśli nie miałyby jakiejś siły i przebiegłości.”

Jej wizerunek obok mnie zniknął, zastąpiony przez cieniste pnącza które okręciły się wokół mojej kostki. Upadłem ciężko na ziemię. Cholera! Nawet nie miałem czasu, by się odwrócić i wiedziałem z jak wielką gracją to zrobiła.

Cóż z tego, do diabła, skoro musiałem za nią kuśtykać. Potknąłem się i wtłoczyłem vitae do skręconej kostki. Zajęło to tylko sekundę, ale w tym czasie jej zapach osłabł. Stłumiłem w sobie pragnienie przeklinania straty czasu, to by ją tylko zachęciło do zrobienia tego jeszcze raz.

Wiesz wystarczająco dużo o Camarilli aby wyrobić sobie o niej swoje własne zdanie, choć wolałabym, jeśli pozwolisz, byś wygłosił je później. Na razie myślę, że dokonam małego zakupu. Stąd gdzie stoję widzę śliczne lustro z brązu, które powinno być świetnym dodatkiem do mojej kolekcji.”

Więc była blisko. Ja także widziałem to zwierciadło na straganie, jakieś sześć metrów ode mnie. To mógł być sposób na zakończenie tej gry. Miała obsesję na punkcie luster, trzy pokoje w jej domu były dosłownie nimi wypełnione. Tak jak cierń , którego nie mogła wyjąć z oka, tak samo doprowadzał ją do szału fakt, iż wpatrywanie się w lustro nie mogło jej absolutnie nic dać. Niemożliwe, by cokolwiek, kiedykolwiek zobaczyła. Do diabła, niemożliwe by ktokolwiek z nas cokolwiek tam zobaczył.

Lecz to nie było ważne. Właśnie tu, właśnie teraz mogłem użyć lustra by rozproszyć ją choć na moment i zyskać parę cennych sekund potrzebnych mi do jej złapania.

Nie próbuj ukryć przede mną swego uśmieszku. Wiem co myślisz o moim małym skrzywieniu. Być może kiedy zapomnisz koloru swych oczu przestanie to być dla ciebie zabawne. Ludzie mówią mi wszystko, od błękitnego do piwnego. Dziecko, zbyt często twierdzisz, że uroda nie ma znaczenia. Jako twa Matka i twój Starszy oświadczam ci, że z pewnością ma. Spróbuj, jeśli jesteś żądny przygód, powiedzieć kiedykolwiek w pobliżu Nosferatu, że liczy się to, co jest wewnątrz.”

Fizyczne piękno, dziecko, jak każda inna jakość, ma swoje znaczenie i to większe niż myślisz. Jeśli uda ci się wygrać tej nocy, wtedy będziemy oczekiwać, że stworzysz pewnego dnia własnego potomka. Zanim to jednak zrobisz, musisz rozważyć wszystkie jego wady i zalety. Znam cię zbyt dobrze by myśleć, że Przeistoczysz mężczyznę. Nie, to będzie kobieta, bardzo atrakcyjna kobieta. Może nawet będzie podobna do mnie?”

Zapach jej kosmetyków dał mi szansę, której potrzebowałem. Nie tylko ona potrafiła panować nad cieniami. Skoncentrowałem się i wyrzuciłem przed siebie kosmyk cienia łapiąc nim lusterko. Macka oddała mi swą zdobycz i udało mi się ją przez moment zobaczyć zanim skryła się w ciemności za straganem. Mimo tego kontynuowała swój monolog jak gdyby nigdy nic.

Pamiętasz kiedy zapytałeś mnie dlaczego Lasombra wybrali taką “małą panienkę” jak ja, by wstąpiła w ich szeregi? Nasłuchałeś się tak dużo o sile, że myślałeś, iż wybrano cię dla twej fizycznej sprawności. Myślę, że od tego czasu wyprowadziłam cię z błędu, jakobym była tak krucha, jak na to wskazuje mój wygląd. To była, jak myślę, ważna lekcja. Zapamiętaj: fizyczna siła nie może się równać z siłą woli.”

Musiała być w pobliżu, skoro zauważyła jak mimowolnie skrzywiłem się na to wspomnienie. Nawet Przeistoczenie, cios łopatą w głowę i pogrzebanie żywcem nie przygotowały mnie do nie-życia jako Lasombra. Podczas dwóch długich tygodni byłem regularnie bity po tyłku przez filigranową kobietę, która mogła (i robiła to !) połamać wszystkie kości w mojej ręce za nazwanie jej “małą panienką”. Dopiero po tym czasie zacząłem rozumieć o co chodzi.

Nasz klan bardziej niż jakikolwiek inny rozumie, że największa siła wampira pochodzi z jego wewnętrznego mroku. To właśnie umiejętność wykorzystywania i kontrolowania mej wewnętrznej ciemności, jeszcze kiedy byłam śmiertelną, zwróciła na mnie uwagę przywódców klanu i, jak przewidywali, to dzięki niej przetrwałam Rytuał Tworzenia. Z tego samego powodu ja wybrałam ciebie, choć początkowo starałeś się temu zaprzeczyć.”

Pamiętam tę chwilę, kiedy po raz pierwszy uświadomiłeś sobie, jak to jest znać mrok swej własnej duszy. Wyszło to na jaw tamtej nocy, kiedy to twój stary kolega ujrzał cię, gdy się pożywiałeś. Był inteligentny i uparty – jak już wiesz silni przyjaciele są oznaką prawdziwego przywódcy – jednak mimo to musiał zginąć. Wiem, że nie było to dla ciebie łatwe, ale właśnie dlatego byłam dumna z tego, iż tak szybko zrozumiałeś konieczność zgładzenia go. Nie skomlałeś ani nie próbowałeś zrzucić odpowiedzialności na cudze barki. Sam wypiłeś jego krew i zrobiłeś to z niewielkim tylko wahaniem. Zdałeś sobie sprawę, że zrobiłbyś wszystko co byłoby konieczne przez wszystkie mroczne stulecia rozciągające się przed nami. Nie oczekiwałabym mniej od swego dziecka.”

Być Lasombra znaczy wiedzieć, że jest się zdolnym do wszystkiego. Jeśli będziesz musiał zabić przyjaciela, kochankę, dziecko czy rodzica to zrobisz to, i zrobisz to bez wahania. Nie oczekujemy od siebie mniej, gdyż znamy swoją wartość. Przyjmujemy tą prawdę zamiast się przed nią wzdragać i dlatego przewodzimy naszemu rodzajowi.”

Czasami wolałbym, by nie wiedziała o mnie tak wiele. W końcu zabijanie przyjaciół powinno być prywatną sprawą. Z drugiej strony byłem dumny z tego, iż wiedziała, jak wiele gotowy byłem zrobić dla klanu i sekty. Mogłem ją teraz zobaczyć, jej ciemne włosy płynęły za nią gdy wślizgiwała się w cień. Kątem oka ujrzałem jak wyłania się z plamy mroku, jakieś czterdzieści stóp ode mnie. Zdecydowany by jej ni zgubić gdy skakała od cienia do cienia, wypełniłem teren przed nią przelewającymi się kształtami mając nadzieję, że to ją spowolni.”

Ponieważ uzyskałeś tak dużą wiedzę o sobie samym jesteś dziś właśnie w tym miejscu. Jak zapewne wiesz dołączanie nowych osób do naszego klanu jest czymś więcej niż tylko kwestią kilku ugryzień. Rytuały Tworzenia zawsze były rodzajem okrutnego przeistoczenia i dobrze służyły naszym celom, nie pozostawiając żadnych złudzeń tym, którzy przez nie przeszli. Jednak proces ten nie jest pozbawiony ryzyka i często może prowadzić do pewnych niepożądanych skrzywień psychiki. Psychoza, obsesja wyglądu, niechęć do autorytetów – wszystkie te zaburzenia są potrzebne, lecz tylko w ograniczonej ilości.”

Po krótkiej obserwacji oczywistym jest którzy z młodych Lasombra osiągną potęgę, a którzy nie. Ci, których uznamy za godnych zaufania przybywają do Marakeszu, lub do Kadyksu, albo do Sao Paulo, aby poddać się testom. Ci, którzy nie dostąpią tego zaszczytu – nimi nie będziemy się dzisiaj zajmować.”

Przyprowadziłam cię tutaj abyś został zapoznany i zaakceptowany przez elitarny zakon istniejący wewnątrz naszego klanu. To, że taka grupa istnieje nie jest wiedzą, którą dzielimy się z innymi liniami krwi. Zamiast tego wolimy zmieniać kierunek ich ciągłych spekulacji. Jestem pewna, że jak dotąd słyszałeś dziesiątki pogłosek o sekretnych stowarzyszeniach wewnątrz naszej sekty. Ja sama mam trzy gabinety z teczkami pełnymi opowieści o Czarnej Ręce i nie akceptuję żadnej z nich jako całkowicie prawdziwej. Jak gąszcz luster te historie odbijają prawdę, przemieszczają ją, a przez to ukrywają. Jesteś tu, moje dziecko, by poznać fragment Prawdy.”

Przelewające się kształty nawet nie zmusiły jej do przystanięcia. Było tam zbyt wiele cieni. Jeśli jeden był zbyt trudny do przebycia zawsze mogła wybrać inny. Być może mógłbym użyć tego do skierowania jej na lepiej oświetlony teren. Miałem taką nadzieję, brakowało mi innych pomysłów, a nie dawało mi spokoju przeczucie, że jeśli nie skończę tego szybko, to mogę spotkać się z Ręką szybciej niż bym chciał.

Elitarny zakon Lasombra zwany jest Les Amies Noir i zapraszani są do niego jedynie ci, którzy udowodnią swą lojalność, przydatność i zdolności. Powód, dla którego nazwa została wzięta z francuskiego jest bardzo prosty. Myślałeś pewnie, iż nazwa winna być hiszpańska? W szkołach uczą teraz zdecydowanie za mało historii. Nazwa wybierana była w czasach, gdy na każdym dworze Europy mówiono po francusku.”

Od samego początku Les Amies Noir zrzeszali najlepszych z naszego klanu, prawdziwych przywódców. Pamiętaj o prawidłowej wymowie, twój akcent jest okropny. Kontynuując, być przedstawionym temu stowarzyszeniu znaczy być prawdziwym Lasombra i móc apelować do Les Amies o wsparcie dla swych posunięć. Natomiast ci z naszego klanu, którzy nie zostali zaakceptowani... cóż, nie mają żadnej przyszłości, choć jestem pewna, iż Ventrue uważają ich za groźnych.”

Nie trzeba było wysiłku by zrozumieć, że jeśli nie jesteś przyjacielem dla Les Amies to prawdopodobnie w ciężkich czasach nie będziesz miał zbyt wielu kumpli, amigos, czy innych takich.

Mój Ojciec będzie dziś przewodniczył spotkaniu Les Amies i uwierz, będziesz potrzebował swej siły. Och, czy wspominałam o próbach? Wiele z jego innych dzieci straciło obiecujących uczniów gdy przywieźli ich do Marakeszu. Ostrzegam cię, to nie jest prosta ceremonia, to nie kolorowy kotylion, jaki Ventrue rzucają swym kochanym, zepsutym dzieciom. To prawdziwy rytuał przejścia w czasie którego sprawdzane będą twa wola i twa odwaga. Nie zawiedź mnie. Uczynisz mnie dumną z twego zachowania, albo o świcie wiatr rozwieje twe prochy po pustynnych wydmach.”

Nie żartowała, musiała więc w tej chwili pokładać we mnie więcej wiary ,niż ja sam pokładałem. Miałem poważny problem. Jak na razie moja taktyka przyniosła jedynie częściowy sukces. Najgorsze zaś było to, iż w tym parszywym labiryncie nie było miejsca całkowicie wolnego od cieni. Być może gdybym przywabił ją do światła mógłbym coś zaimprowizować.

Cieszę się widząc, że moje słowa nie zachwiały twym zdecydowaniem. Teraz jestem już pewna, że zapolujemy razem jutrzejszej nocy. W końcu wybieram tylko najlepszych, bo tylko najlepsi mogą stać się i pozostać Lasombra. Jesteśmy surowi, gdyż musimy być właśnie tacy. Ty zaś, mój ulubiony uczniu, nauczysz się jak być surowym jeszcze bardziej.”

Nie dałem rady przybliżyć jej do światła, była na to zbyt wytrawnym graczem. Nagle ta myśl zakołatała mi w głowie: mogłem oświetlić ją przy pomocy lustra! Chyba byłem Lasombra zbyt długo. Prawie zapomniałem do czego przydają się zwierciadła.

“Wiem, że często mówiłam ci o naszym przeznaczeniu i o przeznaczeniu naszych rywali. Ventrue są szlachetni, lecz nie mają celu. Tzimisce mają cel, lecz nie są szlachetni. My, Lasombra, jesteśmy najlepsi, gdyż posiadamy obie te cechy.”

Byłem gotów. Byłem prawie pewny z którego cienia wynurzy się tym razem. Czekałem, licząc cicho, a potem skierowałem promień odbitego światła prosto w mrok łapiąc ją w chwili, gdy tylko się pojawiła.

Stała tam tak, jakby oświetlały ją reflektory na scenie Broadway’u. Uśmiechnęła się tylko., nic więcej. “To był sprytny sposób na zakończenie gry, dziecko, i udana pogoń.” Przeszła parę kroków i wyjęła lustro z mej dłoni jak zwykle patrząc w nie długo. Wciąż zastanawiałem się, czy spodziewa się iż gdzieś istnieje zwierciadło, które w jakiś sposób ukazałoby jej odbicie. Wątpiłem w to.

Musiała zauważyć moje zmarszczone brwi, gdyż jej usta zacisnęły się, gdy oddawała mi zwierciadło. “Lśni jak latarnia z brązu i przypomina mi jeszcze jedną historię, której powinieneś wysłuchać.” Wywędrowaliśmy wspólnie z bazaru podczas gdy ona kończyła swój wykład.

Był taki czas, jakieś dwieście lat temu, gdy wydawało się, że cały świat, po obu stronach Atlantyku, stanął na głowie. Wtedy właśnie spotkałam kogoś, kogo nigdy nie zapomnę. Byłam wtedy w Hiszpanii i załatwiałam interesy związane z plantacjami trzciny cukrowej należącymi do mego przyjaciela z Indii. Nie bądź zdziwiony, dziecko. Handel ze śmiertelnymi jest tak stary jak sam Kain.”

Zmieniamy jednak temat. To właśnie tam, na drodze, obok starego dworu, ujrzałam jego. Z jego twarzy mogłam wyczytać, iż za życia pochodził z Kastylii lub Aragonii i że bez wątpienia był szlachcicem. Jego aksamitne ubranie było nowe, ale rapier przy boku, sądząc po szlifie kamieni na rękojeści i obróbce ostrza, musiał być starszy ode mnie.”

Zastanawiałam się kim może on być. Wiedziałam, że jest wampirem, a sądząc po jego sposobie bycia, jego krew była stara. Jeśli nosiłeś miecz przez stulecia to pokaże to każdy twój ruch. Ciekawiło mnie jego imię gdyż nie był raczej z Camarilli, a ja znałam już wszystkich Sabatników wartych uwagi. Ten kainita hipnotyzował mnie. Mogłam poczuć moc śpiewającą wewnątrz niego, mroczną wiedzę wolną od pozorów fałszywej dobroczynności.”

Wtedy śmiertelnik przeszedł obok niego dzierżąc brązową latarnię i już znałam jego tożsamość. Mój wzrok zawsze był ostry, a wtedy spojrzałam prosto na wypolerowaną obudowę lampy. Zobaczyłam jedynie drewniany płot, który powinien przecież być zasłonięty przez twarz nieznajomego. Kiedy nasze spojrzenia spotkały się ujrzałam jego delikatny, wszystkowiedzący uśmiech. Uciekłam, gdyż nieznany mi Starożytny z naszej krwi mógł być tylko jedną osobą.”

Zawsze żałowałam tego wydarzenia i choć wiem, że gdybym stała tam dłużej zostałabym zniszczona, to nadal wstyd mi za to, co zrobiłam, bardziej, niż za cokolwiek innego. W klanie który do niedawna był zdominowany przez mężczyzn nienawidzę być w czymkolwiek pasywną. Oczywiście, klan potrzebował ostrzeżenia, a nie otrzymałby go, gdybym stała się posiłkiem tamtego wampira. Jednak nawet to stanowi dla mnie małą pociechę.”

Zawsze uważaj na innych członków Rodziny, ale to Starożytnych, szczególnie tych kilku z naszej krwi, musisz strzec się najbardziej. Nie daj się jednak zaplątać w sprawy naszego rodzaju tak bardzo, by zapomnieć, że dzielimy cienie z innymi, równie niebezpiecznymi istotami. Mogą być one bardziej niebezpieczne niż tuzin wygłodniałych Gangreli. Przeniosłam cię w niebezpieczny świat, moje dziecko. Robię to, co robię, by upewnić się, iż przetrwasz wśród wszelkich zagrożeń.”

Tak wiele rzeczy chciałabym ci powiedzieć, dziecko, muszę jednak zaczekać na wyniki twych prób. Nie powinniśmy pozwolić, by Don Ibrahim czekał. Pójdź, mój drogi, wkrótce udowodnisz przed najlepszymi spośród nas, iż jesteś godny miana Lasombra. Pokładam w tobie całą nadzieję.”






Rozdział drugi:

Wieczorna dyskusja z Monsignor Alfonse


Wejdź, usiądź na chwilę. Czyżby dziwiła cię obecność Pizańczyka w tym miejscu? Czemuż to? Nie tylko Don i Doña są dziedzicami Lasombra. Nie każdy Kainita z Włoch nazywa się Giovanni. Byliśmy tam na długo zanim Kapadocjanie i ich następcy wślizgnęli się do Wenecji. Są wśród nas także Maurowie i cieszą się szacunkiem, oprócz tych, którzy noszą urazę do Ferdynanda i Izabeli za ich reconquistę. Tych właśnie jest trochę za dużo. Natomiast twój wygląd, dziecko, odzwierciedla tajemniczość krain Wschodu. Jak wiesz jeszcze czterdzieści lat temu nie zostałabyś przeistoczona. Cóż, czterdzieści lat może zmienić bardzo wiele nawet dla naszego rodzaju.

Ty jednak jesteś przyszłością. Jesteś tym, czym Lasombra się stają i nie przyszłaś słuchać mojego gadania o twoim miejscu w tym wszystkim. Przynajmniej nie teraz. Przybyłaś tu, ponieważ twój ojciec nakazał ci pójść i wysłuchać ponurych, zakurzonych opowieści z przeszłości, które opowiada Monsignor Alfonse. Jestem pewien, że uważasz nasze spotkanie za coś w rodzaju odwiedzania starego wujka, co pewnie robiłaś jako śmiertelna. Posłusznie przyszłaś do mnie, ale nie masz zamiaru dobrze się bawić. Szkoda, szkoda. Starsi mogą się zwykle podzielić cenną wiedzą, lecz młodsi z zasady odmawiają wysłuchania ich.

Usiądź więc wygodnie. Wysłuchasz zaraz historii naszego rodu, takiej, jaką jest, jaką była, bądź jaką mogła być. Fakty nie mają znaczenia. Znaczenie ma to, co za fakty uznamy. Nigdy nie popełnij pomyłki myśląc, że mówię ci prawdę. Mówię ci to, co za prawdę jest uważane. Tu tkwi cała różnica.

Gdzie zacząć? Od początku? Nie, tylko opowieści prostaków zaczynają się od początku. Nasze historie zaczynają się gdziekolwiek zechcemy. Zamknij oczy, dziecko, i poznaj swą krew.


Pax et Bellum


Słuchaj. Czyż nie słyszysz kroków podkutych butów, łacińskich pokrzykiwań gdy armia nocą rozbija obóz? To maszerują rzymskie legiony, maszerują pod naszymi rozkazami. Tak Rzym był naszym miastem, przynajmniej przez chwilę. Scypion, Pompejusz, Tyberiusz, Trajan – to imiona naszych sług.

Oczywiście miasto nie zawsze było nasze. Najpierw byli tam Toreadorzy ze swymi Etruskami. Wtedy była to nora na wzgórzu, nora z pięknym widokiem na zatęchłe bagna i ze ślepym uwielbieniem dla tak-bardzo-kulturalnej Magna Graecia. Wtedy przybyliśmy my, usunęliśmy nieudolnych królów i nagle miasto stało się miejscem potęgi. Nastał chwalebny czas Republiki, kiedy to nasze granice rozszerzały się i rozszerzały. Przybyli do nas Ventrue i szaleńcy Malkavowie, a Rzym rósł i prosperował.

Wyglądasz na zmieszaną tym, że wspieraliśmy Republikę Rzymską. Jest tak, ponieważ myślisz dzisiejszymi kategoriami zamiast myśleć wczorajszymi. Gubisz się w nie swoich czasach. Wyobraź sobie miejsce, gdzie tylko najlepsi mieszkańcy mogą iść na wojnę. “Wrócić do domu z tarczą, lub na tarczy.”- tymi słowami nasz klan żyje do dzisiejszej nocy. Tam aby zostać urzędnikiem trzeba było w Forum pokazać swe odniesione w bitwie rany reszcie mieszkańców. To była Republika pełna zalet, gdzie siła i przydatność dawały pozycję i władzę, a nie dzisiejsza zepsuta polityka. Teraz powiedz, czy to różni się od naszych dzisiejszych zasad?

Republika jednak słabła. Kraj stał się zbyt rozległy, a co najgorsza pozwoliliśmy, by Ventrue wciągnęli nas w ten bezsensowny konflikt z Brujah i ich Kartaginą. Słonie w Alpach i tak dalej. Oczywiście w końcu zwyciężyliśmy: pola Kartaginy zostały posypane solą, miasto zniszczone, a Scypion mógł świętować swój triumf. Nasze legiony zaś maszerowały dalej. Wkroczyliśmy na tereny Assamitów, brutalnych Gangreli i zdeformowanych Tzimisce. Zburzyliśmy ich zamki, a nasze okute w brąz falangi wystawiły te potwory na światło słońca. Uczyniliśmy te ziemie naszymi, i gdybyśmy je utrzymali, byłyby do dziś nasze. Niestety, oddaliśmy je pod zarząd Ventrue i przez to zostały stracone.

Przez następne stulecia bezczynność i ignorancja Ventrue kosztowały nas prowincję za prowincją. Ich zadufanie i rozprężenie pozostawiły nasze granice niestrzeżonymi. Kiedy Diabły odzyskały w końcu swą siłę i zainicjowały wędrówkę ludów jedynymi obrońcami Rzymu przed Hunami i Wizygotami byli starcy i dzieci. W międzyczasie pozwoliliśmy Arystokratom zarządzać naszym miastem. Skutek? Chleba i igrzysk! Cesarz zmieniany jak tunika! Czy wiesz co działo się, kiedy Ventrue i Malkavianie na wyścigi zmieniali cesarzy? Jednego za drugim... Nazwano to Rokiem Czterech Imperatorów. Ventrue w końcu wygrali z szalonymi i zostali u siebie wraz ze swymi kukiełkowymi Pretorianami. Żołnierze, nasi żołnierze, którzy uczynili Rzym wielkim, byli wysyłani na farmy w całym imperium. Tam nie stanowili zagrożenia dla niekompetencji Ventrue.

W czasie gdy Rzym upadał my opuściliśmy już miasto przenosząc się do prowincji. Tak więc kiedy Pretorianie zaczęli zmieniać cesarzy, my uznaliśmy Rzym za stracony. Mogliśmy go jeszcze uzdrowić, ale Szaleni i Ventrue powstrzymywali nas. “Czekajcie,” mówili “to chwilowe. Korekta. Dopasowanie. Wkrótce wszystko będzie w porządku i odzyskamy Afrykę, Brytanię i Persję.” Kłamcy. Cóż, kolejne stulecia potwierdziły naszą rację. W Iberii, Galii i wielu innych miejscach rzymska kultura utrzymywała się długo po upadku Rzymu. To, co najlepsze z Wiecznego Miasta przetrwa w nas, choćby tysiące mil od Tybru.

Montano, kiedyś największy spośród dzieci Lasombry, uczynił ostatnią próbę ratowania naszego skarbu. To on sprowadził do cesarstwa chrześcijaństwo. Nie uczynił tego z powodu “wiary”, gdyż to słowo nie miało dla niego znaczenia. Zrobił to, by nowa religia inspirowała i łączyła. W końcu jednak ten plan zawiódł. Chrześcijańskie Cesarstwo podzieliło się i załamało wewnętrznie. Jednocząca wiara stała się dzielącymi herezjami. Montano zaś uciekł, by służyć swemu Ojcu.

Sam Lasombra przebywał na Sycylii z wieloma najbliższymi dziećmi. W Syrakuzach kazał wybudować dla siebie zamek. Ta historia jest wielce fascynująca, ale nie mogę kontynuować nim nie powiesz, czego się nauczyłaś się z tej opowieści.

Tak. Po pierwsze: nigdy nie wybieraj zastępcy, którego nie możesz wymienić ani zniszczyć. Po drugie: nie licz na to, że cokolwiek poza twą własną wolą jest w stanie zjednoczyć innych. Trzecia lekcja?

Oczywiście. Niech twoje zaufanie pokładane w Ventrue nie będzie większe niż odległość na jaką możesz nim rzucić.

Wielki upadek


Forteca Lasombry w Syrakuzach była bardziej grobowcem niż zamkiem. Zobaczyłem jej ruiny, do dziś utrzymywane w porządku przez jakiegoś głupca z naszego klanu., i przeszedł mnie dreszcz. Była zbudowana zarówno po to by utrzymać niepokornych w środku, jak i zatrzymać niechcianych na zewnątrz. Czas pokazał, że nie spełniła żadnej z tych funkcji.

Zrozum, Lasombra popełnił pomyłkę. Popełnił ich zresztą wiele, ale właśnie ta, pozostawiona sama sobie zaogniła się i doprowadziła go do zguby. Uważamy jego śmierć za właściwą. Był on, niezależnie od swej wielkiej mocy, bezwartościowy i jako taki nie mógł nam towarzyszyć w naszej wędrówce do potęgi. Gdybyś jutrzejszej nocy popełnił rażący błąd w taktyce i został zabity przez jakiegoś zadufanego Brujah to klan odżałowałby cię, ale nikt by specjalnie za tobą nie tęsknił. Tak samo było z Lasombrą. Pozwalając istnieć Arcybiskupowi Gratiano i ignorując ostrzeżenia Montana popełnił swój ostatni błąd.

Trzymaj swych przyjaciół blisko, a wrogów jeszcze bliżej.” Gratiano był zbyt blisko jak na pierwszego, a za daleko jak na drugiego. To był powód śmierci Lasombry. Spowodowało to też inne konsekwencje, ale o nich za chwilę.

Teraz opowieść o upadku Lasombry. Jest ona naprawdę prosta. Arogancja i ignorancja we właściwych proporcjach zmieszane z odrobiną hipokryzji. Jest to także tragedia, opowieść o dobrym synu odtrąconym zamiast złego. Przypomina Króla Lira, jednak w tej sztuce nikt nie chce potulnie umrzeć na końcu. To brudna historia, dziecko, jedna z tych, które jeszcze nie znalazły zakończenia.

Wyobraź sobie wielki, zrujnowany zamek w Syrakuzach w czasach, kiedy jeszcze życie tętniło w jego czarnych murach. Ujrzyj jak kieruje swe wieże prosto w mroczne niebo. Spójrz przez okienka strzelnicze na miasto, które niegdyś prowokowało wielką elokwencję Cycerona. Poczuj mrok korytarzy obwieszonych bezcennymi gobelinami, kiedy podążasz do miejsca snu Lasombry. To tutaj zaczęły się kłopoty. Na rzeźbionej ramie łoża. Na materacu wypchanym piórami świętych gęsi ze świątyni Hery. Tutaj spał nasz Praojciec, a jego śniący umysł przemierzał świat.

Nawet podczas tych ostatnich nocy nie spał on zawsze. Chwile jego przebudzenia były krótkie, lecz częste. Kiedy zaś nie spał, wtedy żywo interesował się poczynaniami swych potomków. Obserwował ich nawet podczas snu i wciąż szukał nowych synów i cór aby dołączyć ich do swego rodu. Być może znudził się już starszymi? To by wyjaśniało dlaczego zignorował ostrzeżenia Montana.

W końcu, po stuleciach poszukiwań, zdecydował się Przeistoczyć młodego włoskiego szlachcica. Ten Gratiano był dumny i ambitny, a także bardzo arogancki. Został wysłany na północ, by zatrzymać Teutońskich najeźdźców. Zamiast tego jednak przeszedł na stronę nieprzyjaciół własnego kraju i zgodził się oddać ziemie swych przodków w zamian za tereny w granicach Świętego Cesarstwa Rzymskiego. Jego poczynania wzbudziły podziw Lasombry i nasz Praojciec zastawił pułapkę z której jedynym sposobem ucieczki było Przeistoczenie. Widzisz, podczas tamtych nocy przeistaczano tylko tych, którzy wyrazili zgodę. Teraz staliśmy się bardziej wybiórczy w jednych kwestiach, a mniej w drugich.

Właśnie w celi w starożytnym domu swej rodziny uwięziony Gratiano został odwiedzony przez Lasombrę i miał czelność kłócić się o warunki przeistoczenia. Cóż za arogancja! Większa bezczelność nie miała miejsca od czasów, kiedy to Abraham targował się z Bogiem o sprawiedliwość Sodomy i Gomory! Lasombra nie dostrzegł niebezpieczeństwa w tej arogancji.

W końcu dobili targu. Gratiano został Przeistoczony i wraz ze swym Ojcem wrócił do Syrakuz, aby zająć swe miejsce w hierarchii potomstwa Lasombry. Był cierpliwy przez dwa stulecia, ale dla kogoś o tak bezgranicznej ambicji musiały to być dwa stulecia męczarni. Nie osiągnął tego, co zamierzał, przeszkodziły temu okoliczności jego urodzenia i Przeistoczenia. Wszystkie starsze dzieci Lasombry przewyższały go pod każdym względem i pilnowały jego zachowania, a jego denerwowały restrykcje nałożone przez starszych.

Myślę, że głupotą było uważanie, że osoba, która raz zdradziła swoją krew, nie zrobi tego po raz drugi. Pogłoski o tak zwanym “Buncie Anarchistów” dotarły na Sycylię, wprost do uszu Gratiana. Rozmawiał z anarchistami, poczynił plany, zdobył kontakty. Dzięki spotkaniom z Diabłem o imieniu Lugoj poznał sekret łamania Więzów Krwi i moc , którą mogło dać Vaulderie.

Montano, jak zawsze obowiązkowy, obserwował swego młodszego brata z uwagą. Podzielił się swoimi spostrzeżeniami ze swym śpiącym Ojcem, ale został zignorowany lub odprawiony. Sekretnie poczynił jednak przygotowania z myślą o nocy, kiedy ucieczka będzie konieczna, gdyż wiedział jak wielkie niebezpieczeństwo zawisło nad Lasombrą. Obserwował Gratiana uważniej niż przedtem, ale nie odważył się działać, by nie zbudzić gniewu swego Ojca.

Gratiano śmiał się widząc, że jest obserwowany przez bezsilnego Montana. Z pomocą Assamickiego sprzymierzeńca wybrał kilka ofiar z szeregów anarchistów i zaszczepił w ich umysłach fałszywe wspomnienia. Wspomnienia te mówiły o spotkaniach z Montanem i planach zabicia najpotężniejszych Lasombra w ich własnym domu.

Sprzeczki zaczęły się natychmiast i trwały dwa miesiące. Podłoga została splamiona krwią i posypana popiołem. Mimo tego Montano wciąż był powściągliwy. Jego siła mogła zakończyć walkę, ale honor nie pozwalał mu jej użyć. Gratiano dobrze znał swojego wroga.

Kiedy krwawa łaźnia dobiegła końca i tylko kilka osób przemierzało fortecę, wtedy uderzył Gratiano wraz ze swymi sprzymierzeńcami. Przedostali się na wyspę z portu Ostia i wzięli szturmem zamkowe korytarze zabijając wszystkich, którzy stanęli na ich drodze. Montano, mogąc wybierać między śmiercią a zdradą, zdecydował się na ucieczkę. Nikt obecny, nawet wściekły Gratiano o twarzy wyglądającej jak krwawa maska, nie był w stanie go zatrzymać.

Lasombra zginął jeszcze przed ucieczką Montana. Tylko to, że jego Ojciec został zniszczony, pozwolił Odszczepieńcom wykonać ruch. Tak, on jest Odszczepieńcem, o wiele potężniejszym i bardziej niebezpiecznym niż sam Tepes. Uważasz go za bohatera tej opowieści? O przegrał, dziecko. Przegrał kompletnie. My nie śpiewamy pieśni o pokonanych.

Wśród niektórych starszych istnieje pewna legenda. Legenda ta na końcu mówi, że Lasombra w końcu otworzył oczy i zobaczył swe przeznaczenie. Uśmiechnął się widząc to, ponieważ właśnie w tym celu Przeistoczył Gratiana. Był szczęśliwy mogąc oddać swą esencję synowi wystarczająco silnemu, aby ją przyjąć, a następnie, z uśmiechem na ustach, zapadł w nieskończoną ciemność. To było ojcowskie błogosławieństwo dla marnotrawnego syna, który nareszcie, po długiej wędrówce, wrócił do domu.

Nie wiem, czy mam wierzyć w tę legendę. Wyjaśnia ona bardzo wiele rzeczy, ale czy jest to wyjaśnienie satysfakcjonujące?

Była to godzina prawdziwych narodzin Sabatu. Upadek najpotężniejszego z Przedpotopowców dał nadzieję Anarchistom i posiał strach w sercach starszyzny. Tzimisce pod kierunkiem Lugoja, ucznia Arcybiskupa Gratiano, uczynili swój mały krok ku wolności i wkrótce wojna rozpoczęła się na dobre. Ci Lasombra, którzy tylko zostali schwytani podczas ataku Gratiana, byli wśród prawdziwych założycieli naszej sekty.

Wieść o zagładzie Lasombry szerzyła się pośród naszego rodzaju. Większość z nas posiadała wrodzony szacunek dla prawdziwej, wewnętrznej siły i wsparła sprawę Sabatu. Był pośród nich także nasz ukochany Arcybiskup Madrytu, Monçada. To on, po konsultacjach z Arcybiskupem Gratiano, utworzył Sabat jaki znamy dzisiaj. W tych wszystkich tytułach arcybiskupów i biskupów jest coś więcej niż kpina, moje dziecko. Jest w nich głęboki szacunek.

Jednak kilku z nas zbytnio kochało naszego Praojca, i zbytnio bało się wolności, aby kroczyć nową ścieżką. Stali się Odszczepieńcami po tym, kiedy Montano stał się Odszczepieńcem. Większość z nich odważyła się skryć pod ziemią w Granadzie. Ta większość już dawno została zniszczona. Montano wciąż istnieje, ale nawet wśród słabych wampirów Camarilli jest uznawany za zbyt pechowego, aby za nim podążać. Widzisz, jego wyprawy przeciwko naszemu klanowi zwykle kończą się powrotem triumfującego Montana, lecz ci, którzy ruszyli wraz z nim do bitwy, rzadko wracają.

Teraz nauki, które należy wyciągnąć. Po pierwsze: Przeistaczaj tych, których zamierzasz zatrzymać w konkretnym celu i nie pozwól, by cokolwiek zmieniło twe plany. Po drugie: nigdy nie dawaj Tzimisce więcej wiedzy, niż jest to naprawdę konieczne. Nawet teraz tańczą wokół swoich karpackich ognisk i twierdzą, że to oni założyli Sabat. Po trzecie: unikaj jak zarazy sentymentalnego zachowania. W najgorszym przypadku będziesz zniszczony, w najlepszym ścigany. Nie masz siły ani mocy Montana. Nie masz szans na powtórzenie jego czynów.

W końcu ostatnia lekcja: pamiętaj, że tragiczny bohater zawsze umiera na końcu. Zaprzestań prób naśladowania go i porzuć wszelką sympatię dla jego czynów. To nieproduktywne, nieefektywne i prawdopodobnie spowoduje wystawienie kiepskich ocen przez twego nauczyciela.


Rozgromienie Odszczepieńców


Teraz lekcja wojny. Walczymy wiecznie przeciw Camarilli i jej władcom. Gdyby Przedpotopowcy nie byli częścią tego równania, choć okoliczności mówią co innego, to jestem pewien, że byłoby dużo mniej konfliktów między naszym Sabatem, a siedmioma klanami. Chyba zgodzisz się, że rozbrojony przeciwnik jest mniej niebezpieczny. Ergo: musimy wyjąć to narzędzie z rąk Przedpotopowców.

Brzmi to łatwo. W rzeczywistości jest to wojna, wojna toczona nieustannie odkąd uśmiechający się głupawo anarchiści podpisali Umowę Cierni. Oczywiście różni idioci i historycy Camarilli twierdzą, iż “Wojny Sabatu” zakończyły się cztery stulecia temu. Ci głupcy z pewnością nie odwiedzili ostatnio Filadelfii, Toronto, Baltimore czy Tenochtitlán. Hm? O, przepraszam, użyłem starej nazwy. Mexico City, jak je dziś nazywają.

Wojna wciąż szaleje, dziecko. Jyhad, Krucjata, czy jak też inaczej to nazwiesz, trwa ciągle, noc za nocą. To, co wrogowie nazywają “Wojnami” jest tylko najbardziej widoczną fazą. Nasi przeciwnicy wybrali moment w którym mieli przewagę, arbitralnie ogłaszając go punktem końcowym, a następnie rozsiedli się nadęci i ufni by obejrzeć swój domniemany triumf. Jak wiesz nic nie jest tak proste i nawet ich wielkie zwycięstwo w tej tak zwanej “Wojnie” nie było tak nieskazitelne, jak chcieli tego Ventrue.

Widzisz, nawet jeśli rzeźnicy Camarilli zdołali nas odepchnąć, to mimo to zdołaliśmy osiągnąć jeden z najbardziej istotnych celów. Kilku Odszczepieńców od których zaczęliśmy zostało wyniszczonych podczas gdy szesnasty wiek zbliżał się ku końcowi.

Sama “Wojna” nie jest warta wspomnienia dla nikogo, może tylko dla studentów taktyki. Twoje dossier przysłane przed twą wizytą wskazuje, że byłaś, hem, “specjalistą od telekomunikacji”, więc nie będę zanudzał cię szczegółami. Historie o tym jak ten imbecyl Hardestad został osaczony w swym zamku w Schwarzwaldzie i jak ujarzmiliśmy Naarden i Zupthen w Niderlandach – cóż, to opowieści na inny czas. Niech ci wystarczy to, że świetna taktyka i umiejętności mogą być przeciwstawione ilości tylko do pewnego momentu. Ten etap konfliktu nie był tym, w którym odnieśliśmy oszałamiający sukces.

Odnieśliśmy go jednak w Granadzie. Właśnie tam skryło się w ziemi tak wielu Odszczepieńców, szczególnie Maurów lub innych islamistów. Moryskowie, tak byli zwani Hiszpanie trzymający się kurczowo wiary Proroka1. Nawet podczas wojny z Camarillą odszukiwaliśmy i niszczyliśmy zdrajców naszej krwi.

Wiesz, była to kwestia dyskusyjna. Wielu z naszych najszlachetniejszych braci nie chciało poświęcić niezależności swych domen, ponieważ cenili oni dumę ze swojego śmiertelnego rodu bardziej, niż żądania swej krwi. Aragonia, Kastylia, Sewilla – wszystkie były kiedyś królestwami, dziecko. To była prawdziwa duma, która żądała, aby królestwa pozostały oddzielone, lecz jeszcze większa duma była we krwi Lasombra, i to ona domagała się zniszczenia tych chodzących zniewag. Zgodzono się na użycie wszelkich koniecznych środków, aby usunąć tych zdrajców, Odszczepieńców, którzy powinni być zniszczeni bez względu na koszty poniesione przez Kastylię czy Barcelonę.


Zaczęliśmy gromadzić żołnierzy i przygotowywać mariaże już następnej nocy.

Ferdynand i Izabela, tak, to był triumf, którym mogliśmy się delektować... wyglądasz na zmieszaną. Na ich panowanie przypada o wiele więcej niż podróż Krzysztofa Kolumba. Rok 1492 był rokiem wielkich czynów. Żydzi, którzy byli w większości sprzymierzeni z Ventrue, zostali wygnani z Iberii. Kolon, lub Kolumb, jak go nazywacie, wypłynął na swą wyprawę na rozkaz dany przez samego Arcybiskupa Monçadę. W końcu Maurowie zostali wygnani z Hiszpanii. Stała się ona prawdziwie chrześcijańskim krajem i nawet ci, którzy dali schronienie innowiercom byli wypędzani.

Widzisz, wielu z naszych zdradzieckich, pochodzących od Maurów, braci znalazło schronienie w społecznościach, w których się urodzili. Największa ich liczba znalazła się w Granadzie i Północnej Afryce, ale gdziekolwiek w Hiszpanii byli Maurowie, byli i Odszczepieńcy. Przy pełnym poparciu tych arabskich Lasombra, których lojalność była bezsprzeczna, zaczęliśmy usuwać Maurów z Półwyspu Iberyjskiego. W 1492 odnieśliśmy sukces.

Nie, nie było to łatwe. Nasi Odszczepieńcy byli wystarczająco okrutni i bogaci, by uzyskać pomoc Assasinów i walczyli tak dobrze, jak można się było spodziewać. Ich śmiertelne pionki były tak doskonałe, że wiele z nich zostało Przeistoczonych i obróconych przeciw swym dawnym panom. Tak, to było uczynione tak, jak być powinno.

W końcu nie było wątpliwości co do wyniku. Nauczyliśmy się sekretów ich stali, a nasza wola była żelazna. Załamali się i uciekli, my zaś zwróciliśmy swą uwagę ku siedmiu klanom.

Dopiero w 1566 roku zagrożenie, choć pokonane, znów podniosło głowę. Pogłoski szerzyły się jak dym, jak płomień. “Montano był widziany,” głosiła plotka. “Montano powrócił,” przysięgali żołnierze. ”Montano przybył do Granady aby zebrać Odszczepieńców,” donosili szpiedzy.

W końcu uwierzyliśmy, i zadziałaliśmy. Nie pozwalamy, by nawiedzały nas nasze własne pomyłki, dziecko.

To Filip II, będący w tak wielu sprawach zwykłym narzędziem, dobrze nam wtedy posłużył. Wzywając Inkwizycję do Granady upiekł naszych Odszczepieńców w świetle słonecznym, a przy okazji wyrzucił ukrywających się Mahometan z Hiszpanii. To były dwa lata krwawej rewolty i konfliktów, a także czterdzieści lub więcej lat piractwa i wymierzania kar, ale gdy to się skończyło Montano był pobity. W przeciągu marnych dwóch lat Granada została oczyszczona z jego sprzymierzeńców, zaś on sam musiał uciekać do Tangeru.

Trzeba przyznać, że był to tylko koniec środkowej fazy rozgrywki. Wybicie ostatnich Morysków Montana zajęło nam następne cztery dekady, ale zostali wyniszczeni. Pamiętam te noce, walka statku ze statkiem pod papierowym księżycem. Wyobraź to sobie! Szpady lśniące w bladym blasku księżyca, błyski armat, krew wylewająca się z pokładu prosto do nieczułego morza – to były chwile, jakich nie doświadczyłem nigdy potem. Krzyki pokonanych, kiedy płonący wrak ich statku trawił ich ciała były słodką muzyką dla naszych uszu. Widok strachu w ich oczach, kiedy czarny sztandar Lasombra zdobiły czaszka i skrzyżowane piszczele – to było dla nas cenniejsze niż krew.

Nie, nigdy nie zobaczymy tych nocy ponownie. Odszczepieńcy w większości odeszli, może oprócz Montana i kilku jego potomków. Noce żeglowania dla krwi pod karmazynowym księżycem, one także odeszły.

Teraz lekcje, tym razem proste. Służba wobec Lasombra ma pierwszeństwo przed miastem, przed domem, przed sforą. Jeśli tego nie rozumiesz jesteś zakałą naszego klanu. Oczywiście najlepiej możesz służyć klanowi przez swe zwycięstwa, więc nie tłum swej ambicji z powodu źle pojętej lojalności.

Po drugie: niszcz swe pomyłki bez względu na koszt. Tym sposobem, w przeciwieństwie do Montana, nie powrócą by cię nawiedzać. W końcu: nostalgiczne zachowanie jest dopuszczalne jedynie kiedy chodzi o zwycięstwa. Porażka jest zapamiętywane tylko po to, aby się z niej uczyć. Kiedy nauka została już wyciągnięta, wtedy sama przegrana powinna zostać zapomniana na zawsze.


Kilka pytań


Widzę, że jak dotąd moje wywody nie usatysfakcjonowały cię w pełni. Czy masz jakieś pytania na które, jak ci się zdaje, nie udzieliłem jeszcze odpowiedzi? Pytaj, moja uczennico.

Armada? Nie będziemy tutaj o tym mówić nic prócz tego, że nie była to tak wielka porażka, jak to przedstawiają flegmatyczni Anglicy. Wyciągnęliśmy z tego wnioski i nie mówimy o tym więcej.

Skandynawia? Widać tu na przykładzie, jak kłamstwo zaczęło żyć własnym życiem, a Camarilla jest bandą idiotów, która się na to kłamstwo złapała. Tak, pozwalamy im wierzyć, iż uciekliśmy na północ po zakończeniu “Wojen”, ale chcę, byś rozważyła to logicznie. Kochamy ciepło, zawsze tak było. Nawet jeśli nie możemy spojrzeć wprost na tarczę słońca, to jednak wciąż jesteśmy w stanie odczuć jego pieszczoty w naszych nocnych ogrodach. Hiszpania, Włochy, Maroko – to w tych krainach tradycyjnie rodzimy się i przebywamy. Choć długie noce Oslo czy Kopenhagi są kuszącą propozycją, to czy wyobrażasz sobie Don Ibrahima z Marakeszu próbującego “wtopić się” w tłum w kraju olbrzymów o blond włosach i niebieskich oczach? Nawet jeśli nie przestrzega się tej żałosnej Maskarady, to nadal należy zachować pewne środki ostrożności.

Wysłaliśmy na północ Odszczepieńców siedmiu klanów. Nasi Gangrele i oswojeni Ventrue dobrze tam pasowali. Stąd wzięła się legenda o tym, jak to Sabat został rozbity i uciekł do zamarzniętych krain północy. Jednak my, Lasombra, nie moglibyśmy tego przełknąć. Hiszpania jest nasza i będzie nasza na zawsze.

Tak, wiele wiary jest w naszym klanie, zawsze tak było. Wielu Lasombra wciąż regularnie przyjmuje komunię, a za wielki honor poczytujemy spowiedź u samego Arcybiskupa Monçady. Ja sam dostąpiłem tego zaszczytu dwukrotnie. Oczywiście w ceremonii mszy trzeba było wprowadzić pewne zmiany – zastąpienie wina i chleba okazało się nieodzowne. Nie, nie uważam tego za bluźnierstwo. Pamiętaj co one symbolizują.

Dość tych pytań! Doprowadzisz mnie do szaleństwa pytając mnie o to wszystko, podczas gdy tak wiele rzeczy musi jeszcze zostać powiedziane. Teraz zamilcz, dziecko, i posłuchaj o tym w jaki sposób przybyliśmy na ten kontynent.


Zdobycie Nowego Świata


Był to oczywiście pomysł Arcybiskupa. Kontrolował tak wielu i królewskich spowiedników, że z łatwością przekonał króla i książąt o tym, iż odkrycia są kluczem do bogactw. My jednak nie pożądaliśmy pieniędzy kiedy na te wyprawy ruszali Da Gama i Magellan. Czego szukaliśmy?

Krain wolnych od kłopotliwej Camarilli. Miejsca, gdzie Sabat mógłby rosnąć w liczbę i siłę, gdzie moglibyśmy pokazać wyższość naszych pomysłów. Miejsca, gdzie nasze ideały mogłyby się rozwijać poza wojennym zamętem. My nie uciekaliśmy przed Camarillą przybywając na zachód, dziecko. Nigdy w to nie wierz.

Tak więc zacząłem od Hiszpanów. Jeden, opłacany hiszpańskim złotem, włoski nawigator był wszystkim czego potrzebowaliśmy, by ustanowić nasze imperium w Nowym Świecie. Nasi starsi, jeden po drugim, przemierzali ocean. Najpierw do posiadłości hiszpańskich i portugalskich, potem do angielskich i francuskich. Wielu z naszego rodzaju przebywało w Niderlandach kiedy założono Nowy Amsterdam i przybyli oni wraz z jego założycielami. Zastanawiałaś się kiedyś dlaczego Szwedzi założyli kolonię w miejscu zwanym dziś Delaware? To była sugestia naszych skandynawskich sprzymierzeńców, którzy nagle znaleźli się w poważnych kłopotach. Kiedy kolonia została założona, a nasi sprzymierzeńcy przybyli, wtedy wycofaliśmy nasze wsparcie i te ziemie przejęli Anglicy. To samo przydarzyło się Portugalczykom, Duńczykom i, w końcu, Francuzom. To ma sens, droga uczennico. Jeden rząd jest łatwiejszy do kontrolowania niż pięć. Brak pracy jest nieekonomiczny.

Istniały oczywiście lokalne siły z którymi należało się uporać. Inkowie, potomkowie Tolteków – konkwistadorzy zajęli się nimi bez żadnej zachęty z naszej strony. Czasem narzędzie jest tak perfekcyjnie zaprojektowane, że zaczyna spełniać swe funkcje samoistnie.

Kiedy brytyjskie kolonie w końcu zdominowały kontynent wtedy, no cóż, uczyniliśmy je naszymi. Początkowo plan przewidywał podział Ameryki między Anglików na wschodzie oraz Hiszpanów na południu i zachodzie, natomiast zajmujący północ i centrum Francuzi mieli być jak najszybciej usunięci. Wydarzenia najwyraźniej nie potoczyły się w tym kierunku, ale zostało to zrekompensowane w inny sposób.

Kiedy Brytyjczycy przybyli do Ameryki wybraliśmy te spośród ich miast, które według nas miały się stać cytadelami pośród dziczy. Filadelfia była uważana za ważniejszą niż Nowy Amsterdam z ważnych powodów. Baltimore, Charleston, Boston z jego zatrutymi wodami – to były cele drugorzędne. Zamiast rozpraszać nasze zasoby postanowiliśmy skupić się na tych ośrodkach, które uważaliśmy za kluczowe do zdobycia nowych terenów. Tak więc wspieraliśmy je mocno i utrzymaliśmy je. Utrzymujemy je z resztą po dziś dzień. Nawet mimo tej koncentracji żadne z miast założonych przez Anglików czy Francuzów nie było od nas wolne. Wiele wampirów Camarilli przybywających tu by zostać “książętami”, zamiast tego zostało archidiakonami, kiedy tylko ujrzeli naszą siłę w tej krainie krwią i miodem płynącej.

Na południu zajęliśmy Tenochtitlán – Mexico City, przepraszam ponownie – i uczyniliśmy je naszym. Nigdzie na świecie nie istnieje większe skupisko Lasombra, moje dziecko.

Istnieje legenda, która mówi, że przodkowie Azteków założyli miasto gdy ujrzeli kaktus, a na nim orła pożerającego węża. Postąpili mądrze biorąc to za znak. Teraz zastanów się w jaki sposób odnosi się to do nas. Jesteśmy orłem, wolnym od rządów starszych. Tzimisce jest martwy, a Lasombra został pożarty. Któż teraz podetnie nam skrzydła? Z drugiej strony Camarilla czołga się uległa wobec Przedpotopowców. Jak Bóg skazał upadłego węża na wieczne czołganie się w pyle, tak Camarilla wiecznie wije się leżąc na brzuchu.

Znając tak świetne wróżby żadnym cudem nie jest to, że uczyniliśmy Mexico City (widzisz, umiem uczyć się na błędach!) naszą fortecą. Tam naradzamy się z innymi klanami Sabatu. Tam mieszka wielu naszych najpotężniejszych wojowników i najprzebieglejszych strategów. Słyszałem, iż nawet Medina Sidonia przebywa tam teraz. Wkroczyliśmy do miasta z Kortezem i nigdy go nie opuściliśmy. Skóry Garou, którzy mieszkali tu i chronili Azteków są teraz dywanikami w domostwach naszych wielkich przywódców, a posiadanie jednej z nich jest symbolem wysokiego statusu. Istotnie cały Meksyk jest nasz i nawet jeśli nasze wielkie marzenie, jakim jest użycie całej Ameryki Północnej jako miejsca rozwoju Sabatu miałoby się nie spełnić. To przynajmniej uczyniliśmy takim miejscem Meksyk.

Oczywiście posiadalibyśmy także resztę kontynentu, gdyby nie krótkowzroczność Tzimisce. To jednak inna historia.

Lekcje, jakie należy z tego wyciągnąć? Tylko jedna: zawsze można zagrać w inną grę. Jeśli masz wybór między grą o wysoką stawkę, gdzie możesz przegrać i grą o wyższą stawkę, gdzie możesz tylko wygrać, wtedy decyzja będzie łatwa.


Wojna przeciw agresji Tzimisce


Nawet do najlepszej zupy może wpaść mucha. W naszym wypadku mucha mówiła z Transylwańskim akcentem. Ventrue wypędzili Toreadorów oraz ich francuskich sługusów z Kanady (Równiny Abrahama – ha! Powinni nazwać je Równinami Lota od korupcji w mieście na nich zbudowanym) i rozpoczęli walkę z chcącą niepodległości Ameryką. Łatwo było przekonać Francuzów i ich panów do wsparcia walki po tej stronie oceanu i wkrótce tandetni kupcy Ventrue byli atakowani z dwóch stron. Postąpili mądrze wybierając łatwiejszego przeciwnika: Toreadorów. My i nasze szlachetne sługi uwolniliśmy się od Starego Kraju, a przyszłość wyglądała różowo.

Niestety nasi “sprzymierzeńcy” nie uwolnili się w pełni od ideałów Starego Kraju. Tzimisce widzieli Amerykę jako nowe Karpaty, którymi mogliby rządzić dzieląc je na miniaturowe posiadłości. Każdy dom jako rodowy zamek, każda góra jako miniaturowy Siedmiogród. Wzięli naszą, nieukształtowaną jeszcze, Amerykę i prawie rozbili ją na kawałki. Przeczytaj oryginalną Deklarację Niepodległości, dziecko. Uczyniłaby ona Amerykę feudalną grupą lenną, która rozpadałaby się na coraz mniejsze stany. Dobrze, że wkroczyliśmy wtedy i zażądaliśmy zarówno jedności, jak i przywództwa. Pamiętaj, iż pierwszą stolicą tego kraju była Filadelfia – nasza, druga co do wielkości, twierdza na tej półkuli.

Uderzyliśmy więc na Tzimisce i tych Odszczepieńców, których zachęcili do wsparcia swej sprawy. Jawna faza była, jak zwykle, tylko zmarszczką na powierzchni, która nie ukazywała tego, co dzieje się w głębi. Myślę, że powinni nazwać to Nieśmiałą Rebelią. Nędzny przypis na marginesie historii, znany tylko entuzjastom zakurzonej przeszłości. Jednak pod osłoną nocy wszystko wyglądało inaczej.

Konflikt był mroczny i krwawy, szybko przeniósł się przez ocean i dotarł do tej części sekty, która pozostała w Europie. Oczywiście w czasie drogi do Sztokholmu i Kastylii wieści zostały przeinaczone. To co było wojną o ideały w Nowym Świecie, stało się walką wszystkich ze wszystkimi w Starym. Bezsensowny diabolizm osiągnął rozmiary epidemii, a wychowywać potomka znaczyło samemu kopać swój własny grób. Camarilla usiadła i patrzyła śmiejąc się i wierząc, że pozabijamy się nawzajem. W ten sposób przeoczyli swą największą szansę na zniszczenie Sabatu.

W obu Amerykach strony konfliktu były sprecyzowane, a Tzimisce byli nieustannie rozbijani w pył. Jednak zwycięstwo miało swoją cenę. Siły zwrócone przeciw Diabłom nie mogły być użyte do zapobieżenia wtargnięciu siedmiu klanów. Kiedy Ameryka rozwijała się, my nie mieliśmy środków do jej eksploatacji, gdyż zajęci byliśmy walką z tymi, którzy winni podążać za nami ku naszemu oczywistemu przeznaczeniu.

Wobec tego nasz straty w konflikcie z Tzimisce zmusiły nas do poddania części terytorium. Straciliśmy Florydę w 1819, potem Kalifornię, Teksas i około 1855 większość tego, co stało się Zachodem Ameryki. Zachód Ameryki – cóż za nonsens! Nazwa Zachód Camarilli jest bardziej poprawna.

W końcu Diabły i ich stronnicy zostali przekonani do długoterminowych korzyści płynących z centralizacji zarządzania, ale do tego czasu Sabat był w zgliszczach. Mógł zostać zniszczony, dziecko. Jednym uderzeniem Camarilla mogła usunąć nas z większości Europy, a drugim kompletnie zmieść naszą sektę z mapy. Oni jednak nie zadziałali w przekonaniu, że sani doprowadzimy się do upadku. To była podwójna pomyłka.

Po pierwsze: nie złamali Sabatu, kiedy mieli szansę. Zwróć uwagę, że gdyby to uczynili to my, Lasombra, przetrwalibyśmy i działalibyśmy dalej. Pozostawili nam jednak największe z naszych narzędzi. Czasem myślę, że zrobili to by mieć wroga, na którego mogą narzekać i problem, nad którym mogą się skupić. To nieważne. Pozwolili Sabatowi żyć.

Ich drugą pomyłką było oczywiście nieodebranie tego, co należało do nas. Nie starali się zająć Filadelfii i Baltimore, więc dali nam sztylet wycelowany prosto w ich amerykańską stolicę. Nie wyparli nas z Montrealu i z miast położonych wzdłuż rzeki Świętego Wawrzyńca, więc pozwolili nam kontrolować ruch w kierunku Wielkich Jezior. Pozwolili nam utrzymać te strategiczne punkty i kiedy wojna dobiegła końca, wtedy ponownie zjednoczony Sabat miał cytadele, których mógł bronić i które mógł nazywać swoimi. Odbudowanie potęgi i uchwycenie steru silną ręką zajęło nam mniej czasu niż myślisz.

Więc jak wyglądała straszliwa Wojna Domowa Sabatu? W Starym Świecie była to chaotyczna walka sprytnie zamaskowana jako rozgrywka polityczna. Tam nie było żadnych stronnictw, jedynie żądza zdobyczy. W Nowym Świecie filozoficzna wymiana poglądów przerodziła się w bezsensowną utratę zasobów. Nie było żadnej chwały dla którejkolwiek ze stron.

Co do przerażającej Czarnej Ręki, najokrutniejszych wojowników naszej sekty, czy wiesz co oni wtedy robili?

Nic. Nie robili nic. Usiedli i czekali, aż zostanie wyłoniony zwycięzca. Potem, jak zwykle, cicho wrócili do swoich spraw, ponieważ Czarnej Ręce inklinacji do przejawiania własnej inicjatywy. Daj im rozkaz lub cel, a nie znajdziesz lepszych sprzymierzeńców. Poproś ich jednak o podjęcie decyzji politycznej, a gwiazdy spadną zanim otrzymasz odpowiedź. Tak, fanatyzm ma swoje ograniczenia.

Owszem, to może być uważane za lekcję płynącą z tej historii. Inną może być to, że wewnętrzna różnica zdań potrafi być bardziej zabójcza niż zewnętrzny wróg. Jeszcze inną jest to, że Sabat idzie tam, gdzie prowadzą go Lasombra. Resztę zostawiam jako ćwiczenie dla moich uczniów.


Współczesne noce


Więc, moja uczennico, gdzie nas to zostawia? Mniej więcej w teraźniejszości. Cóż znaczy półtorej stulecia dla naszego rodzaju? Bardzo niewiele, zapewniam cię, bardzo niewiele, a to pytanie z założenia było retoryczne.

Dziś jesteśmy silniejsi, niż byliśmy przez stulecia. Kontrolujemy Hiszpanię tak, jak było to zawsze, a mój dom, Mediolan, jest także nasz. Tu, w Amerykach, posiadamy Meksyk i wciągamy doń dolary Ventrue dzięki dokładnie zaplanowanym “katastrofom” finansowym. Ameryka Środkowa jest pod naszym obcasem i wciąż kontrolujemy drogę od morza do Wielkich Jezior. Nowa Anglia z jej zasobami pieniędzy i umysłów będzie wkrótce nasza – Boston być może w ciągu miesięcy. Trzymamy twardo Detroit i dzięki automatycznym liniom produkcyjnym delikatnie wyciskamy żywot z ukochanych przez Brujah związków zawodowych. Odczuliśmy pogorszenie sytuacji w przesiąkniętym narkotykami Miami, ale chętnie to ścierpię, biorąc pod uwagę fakt, iż niedługo odzyskamy Kubę od tego brodatego bufona Castro. Tak to dobry czas by być Lasombra. Zawsze jest dobry czas by być Lasombra i bardzo zły, by być jednym z naszych wrogów.


Końcowe pytania


Czy masz jeszcze jakieś pytania, które chciałabyś zadać zanim wyślę cię, byś przygotowała się na nadejście świtu? Tylko jedno? Pytaj więc.

Początek, co? Chcesz wiedzieć jakie były początki naszego klanu. Cóż, dziecko, z największym szacunkiem i grzecznością wobec ciebie powinienem odwrócić się i powiedzieć:“Kogo to obchodzi?”. Lasombra jest pyłem na śródziemnomorskim wietrze. Cokolwiek bym ci nie powiedział byłoby kłamstwem, lub w najlepszym razie legendą. Oboje zaś wiemy, że legendy to zwykle jedynie kłamstwa, ukryte pod płaszczykiem starożytności. Nie martw się więc o korzenie naszego rodzaju, lub naszej krwi. Porozmawiaj z członkami innych klanów. Wysłuchaj ich zmyślonych bajek. Porównaj notatki z różnych opowieści, czytaj Księgę Nod i gwarantuję, że dojdziesz do tego samego wniosku, do jakiego ja doszedłem dawno temu: to nie ma znaczenia. Wiedza o tym, że Przedpotopowcy istnieją wystarcza, i nie trzeba się martwić o małe sprzeczki zagrzebane pod ciężarem tysiącleci. W każdym razie rzadko można dowiedzieć się z legend czegoś o strategicznej wartości.

Po prostu bądź dumna, że krew Lasombra płynie w twoich żyłach i pozwól, by to wystarczyło. Żegnaj, dziecko. Będę o tobie dobrze mówił przy twym Rodzicu. Oby jeszcze kiedyś nasze ścieżki się skrzyżowały.






Rozdział trzeci:

Wieczór u stóp Don Miguela


Dobry wieczór, klaso. Usiądźcie. Mamy tej nocy dużo do omówienia, a godzin mroku zostało mniej niż bym sobie życzył. Czy wszyscy siedzą wygodnie? Dobrze.

Dzisiejszej nocy rozpoczyna się wasza edukacja temat tego, co to naprawdę znaczy być członkiem klanu Lasombra. Dzięki swym osiągnięciom na polu walki udowodniliście, iż jesteście warci dalszego treningu i awansu w naszym klanie. Nie zostaniecie dziś nauczeni wszystkich sekretów – otrzymacie jedynie kilka wskazówek do nielicznych informacji. Dopiero z czasem dowiecie się więcej, gdyż cierpliwość jest cechą, którą pielęgnujemy u naszych dzieci.

Wciąż jednak będziecie nauczeni wielu rzeczy i oczekuję, że zapamiętacie je wszystkie. Sugeruję abyście wsłuchali się uważnie w me słowa – nie uznaję sporządzania notatek. Jeśli jeden ze starszych naszego klanu poprosi was o powtórzenie tego, co dziś usłyszycie i nie otrzyma od was satysfakcjonującej odpowiedzi – cóż, wtedy zostanę uznany za kiepskiego nauczyciela. Nie lubię kiedy ktoś ukazuje mnie jako osobę nieprofesjonalną.

Macie więc zamiar robić notatki? Nie? Świetnie. Pozwólcie mi zacząć.


Być Lasombra


Tak jak wampiry są królami pośród ludzi, tak my jesteśmy królami wśród naszych braci. Nikt nie może się z nami mierzyć. Każdy z pozostałych klanów odbija jedynie jeden z aspektów naszej chwały.

Zniszczyliśmy samego Lasombrę. Walczyliśmy z hordami Camarilli przez stulecia i nawet odbieraliśmy im ich miasta. Niezliczona ilość razy mierzyliśmy się z Ventrue i zawsze byliśmy zwycięscy.

Nauczycie się, krok po kroku, iż bycie zakłopotanym przez Ventrue jest śmiertelną hańbą. Mam nadzieję, że żadne z was nie myśli inaczej.

To jednak dygresja. Jesteśmy wierzchołkiem naszego rodzaju. Oto dlaczego bezsprzecznie przewodzimy Sabatowi, podczas gdy głupawi Ventrue walczą tylko o to, by utrzymać tę ich Camarillę w jedności. Pewnym jest, że gdybyśmy tylko mieli nad nimi taką przewagę liczebną, jak oni nad nami teraz, to słońce wzeszłoby nad światem wolnym od Camarilli.

Ach, Camarilla. Obłąkana, pomylona, a często nawet niepoprawnie wymawiana – jakich innych dowodów trzeba na ich bufonadę oprócz tego jednego, że ich języki kaleczą okrutnie nasz piękny ēspanol? Zachowują się jakby mówili w imieniu nas wszystkich. Patetyczne, czyż nie?

Różnica między Camarillą i naszym Sabatem jest bardzo prosta. Ich organizacja istnieje by więzić nasz rodzaj, nasza by go wyzwolić. Przeanalizujmy uważnie ich zasady. Maskarada – czymże jest , oprócz zmuszania wolnej, wampirzej natury do poddania się kruchym uczuciom ludzkiego rodzaju? Wychwalany kompromis osiągany na Konklawe – jest niczym więcej jak naginaniem woli przywódców do kaprysów mniej utalentowanej tłuszczy. Zawsze za Archontami, Egzekutorami i Tradycjami kryje się jakaś mroczna tajemnica – są one tylko pozorami dzięki którym Przedpotopowcy narzucają swą starożytną wolę światu, który już ich nie potrzebuje! Podporządkuj się, podporządkuj, pozwól nam powiedzieć ci kiedy będziesz musiał umrzeć dla przyjemności twych władców – to jest zasada wyznawana przez Camarillę. Nie dajcie się nabrać na tęsknotę za traconym człowieczeństwem, ani na patetyczne mamrotanie o Tradycjach i łowach – Camarilla chce was skuć kajdanami z krwi i stali, a potem poszukać kołka lub pochodni ku uciesze gawiedzi.

Nasz Sabat, mówię “nasz” z rozwagą, jest poświęcony idei wolności. Jesteśmy oddani rozwijaniu naszego potencjału, takiego jak lepsze umysły w lepszych ciałach, aż do osiągnięcia wszystkiego, na co pozwalają nam zewnętrzne ograniczenia. Być wolnymi od więzów nałożonych przez z utarte przekonania i zasady inne niż zasady samego zimnego wszechświata – do tego dąży Sabat pod naszym przewodem. Najmłodsi z naszej sekty rozumieją tę walkę o nieskończoną wolność jako pozwolenie na wrzaski i szaleństwa na ulicach, gdzie grają swe gówniarskie, małe gierki. Pozwalamy im się mnożyć, gdyż nawet ci obdarci buntownicy grają swą rolę w niszczeniu sztucznych struktur społecznych stworzonych przez Przedpotopowców. Jednak ci z nas którzy są oświeceni tak, jak nasze prawdziwe cele są, wiedzą, iż Sabat jest przeznaczony do czegoś nieskończenie bardziej szlachetnego niż zabijanie do woli przypadkowych przechodniów.

Tak, o co chodzi? Pytasz dlaczego, skoro jesteśmy tak wspaniali, mają nad nami tak dużą przewagę liczebną? Droga Miss Sforza, rozważ to: jakość przeciw ilości. Oni mają to drugie.


Dr. Fatima Saieed o Psychologii i Innych Sprawach


Obserwowanie tych, którzy są z naszej krwi w nadziei znalezienia manifestacji samoistnych zmian było zarówno przyjemnością dla mnie jak i obowiązkiem wobec całego klanu. To co odkryłam jest warty zainteresowania psychologa, a także stratega. Gdy zbadać z bliska naszą linię krwi odkryjemy, że pewne wariacje i zmiany rozkwitły, inne zaś zwiędły. Niektóre powinny być pielęgnowane, inne zaś wyrwane z korzeniami.

Lustra


Jest coś w starej prawdzie powtarzanej przez nasze sługi: jeśli nie wiesz gdzie jest pan, to spójrz w lustro. Niektórzy teoretycy twierdzą, iż nasza niemożność posiadania odbicia jest skutkiem ubocznym naszego związku z cieniami, zwanego też sztuką Obtenebracji. Uważam to wyjaśnienie za mało satysfakcjonujące, gdyż nauczyłam kilku Odszczepieńców Toreador podstaw Obtenebracji i wciąż mogłam zaobserwować ich odbicia. Ergo: jest to cecha przynależna wyłącznie naszemu rodzajowi.

Pewni Giovanni z którymi rozmawiałam podczas mych badań wskazywali, iż nasza osobliwa ułomność może mieć podłoże duchowe. Wiążą oni otchłań do której możemy sięgnąć dzięki potężniejszym mocom Obtenebracji z tym, co niektórzy z ich upiornych sług nazywają Pustką. Najwyraźniej ta “Pustka” jest jakimś rodzajem duchowej nicości, gdzie skrywają się mroczne odbicia Niespokojnych Umarłych. Być może odbicia były ceną, jaką zapłaciliśmy za nasze związki z nią. Jaka jest naprawdę, nie umiem powiedzieć.

To co wiem, to precyzyjne limity niezwykłej cechy naszego klanu. Nie odbijamy się w żadnym rodzaju lustrzanej powierzchni. Dotyczy to luster, zbiorników wodnych, wypolerowanego metalu, szkła rtęci i wszystkich innych. Cokolwiek ze sobą nosimy także nie posiada odbicia, więc nie grozi nam zabawny widok samoistnie unoszącej się w powietrzu aktówki.

W zasadzie częściowo pojawiamy się w mechanicznych urządzeniach służących do rejestracji obrazu (w przeciwieństwie do tych opartych na uchwyceniu odbicia). Kamery wideo, kolorowa fotografia, kamery bezpieczeństwa i każda inna forma mechanicznej inwigilacji ukazują nas, aczkolwiek jedynie jako migotliwe cienie. Czarno-biała fotografia jest jednak wyjątkiem od tej zasady. Być może nie pojawiamy się na niej dlatego, iż jest oparta na pochłanianiu światła przez oparty na srebrze związek (czyżby forma odbicia?). Ponownie, nie jestem tego pewna. Moim obowiązkiem jest złożyć raport z obserwacji, a nie szukać hipotetycznych wyjaśnień.

W każdym razie nasz specyficzny związek z lustrami doprowadził do wykształcenia pewnych interesujących nawyków i zdolności. Zauważyłam u wielu Lasombra rosnącą skłonność do popadania w Obsesję Wyglądu (1-5 punktów Wada). Wielu z nas jest zafascynowanych swym wyglądem z powodu niemożności poznania go własnymi oczyma. Ten nawyk może być niewielki (1 punkt), objawiając się jako często powtarzane pytanie innych o wygląd (“Czy moje włosy wyglądają dobrze? Naprawdę?”), lub może stać się taką obsesją, jak ciągłe czesanie włosów , dobieranie koloru ubrań i tym podobne. Te symptomy okazjonalnie przeradzają się w prawdziwą manię (5 punktów), kiedy to dotknięty nią Lasombra jest stale doglądany przez ghule zajmujące się jego wyglądem i może mówić praktycznie tylko o swej aparycji. Szczęśliwie takie wypadki są rzadkie i w przeciągu paru tygodni zwykle okazują się śmiertelne.

Nawiasem mówiąc, wielu Lasombra stara się zapobiec tej obsesji przez noszenie masek. Pozwala to w pewnym stopniu kontrolować wygląd osoby wkładającej maskę, a także daje każdemu Lasombra możliwość ukazania jakiegoś ironicznego wyrazu twarzy. Powoduje to, iż wśród młodszych członków naszego klanu rozgorzała rywalizacja o to, czyja maska będzie bardziej dzika i złożona. Starsi Lasombra, którzy używają masek, preferują jednak czyste, niewyróżniające się zasłony.

Kilku z naszego rodzaju posiadło w jakiś sposób sztukę Słabego Odbicia(2 punkty Zaleta). Posiadacze tego talentu, który uważam za wart pielęgnowania, mogą odbijać się w lustrach, aczkolwiek jako bardzo blade, widmowe postacie. Obiekty poruszające się za Lasombra, który opanował tę sztukę, będą dobrze widoczne. Jednak nawet takie częściowe odbicie jest zwykle wystarczające, by uspokoić Camarillę lub podejrzliwych śmiertelnych.


Cienie


Nawet nasza nazwa, Lasombra, jest związana z cieniami2. Rządzimy z nich, mieszkamy wśród nich i używamy ich jako naszych najbardziej przerażających sług. Dlaczego? Zakrawa to na ironię, zważając na długi związek naszej krwi z Iberią, Italią i Północną Afryką – miejscami znanymi z ciepłego, słonecznego klimatu.

Niezależnie od zdolności i talentów które były udziałem naszego świętej pamięci , znakomitego praojca, opowiadam się za teorią mówiącą o psychologicznych korzeniach naszej fascynacji i kontroli nad cieniami. Jest więc tak ponieważ niegdyś byliśmy istotami słońca w dużo większym stopniu niż bladzi Ventrue czy Gangrel, a następnie zwróciliśmy się kompletnie ku nocy. Pozbawieni światła przyjmujemy noc zapamiętale i z pasją. Jest to książkowy przykład reakcji na zmianę środowiska, a ja sama obserwowałam to u siebie przez stulecia. Pójdę nawet dalej i odważę się stwierdzić, iż kiedy Przeistaczamy nowe potomstwo to pośród jego zalet szukamy podświadomie natury obsesyjno – kompulsywnej, która pozbawiona ukochanej rzeczy zbuntuje się przeciw niej na zawsze.

W użyciu Obtenebracji pojawiły się warte odnotowania postępy. Jest oczywistym, iż oczekuje się rozwoju takich wariacji w pewnym czasie, ale jednocześnie pojawiło się też kilka niekorzystnych zmian. Na przykład kilku pechowych Lasombra zostało dotkniętych Wrogością Cieni (4 punkty Wada), która sprawia, że wezwane przez Lasombra cienie mogą zaatakować jego samego bez żadnej prowokacji (Lasombra posiadający tą wadę musi testować Siłę Woli [stopień trudności 6] za każdym razem kiedy używa mocy Obtenebracji z poziomu 3 lub wyższego. Sukces wskazuje, że moc działa normalnie. Porażka oznacza, iż cień atakuje swego niedoszłego władcę.).

Istnieje wśród nas stale powiększająca się grupa pobłogosławiona Siłą Cieni (4 punkty Zaleta), która pozwala nam wzmocnić cienie które wezwiemy tak, iż nawet światło słoneczne nie rozprasza ich natychmiast. Nawet wzmocnione cienie znikają po czterech godzinach w słońcu (jak twierdzi jeden z moich najbardziej zaufanych asystentów), ale zapewnia to naszym wrogom przykrą niespodziankę kiedy, już po świcie, cienie wciąż ich więżą.

Najbardziej interesująca z nowych mocy Obtenebracji jakie znalazłam jest “Tzimisceowsko” brutalna. Ten okrutny atak nazwany, nieco melodramatycznie, przez swego twórcę Cienistym Pasożytem (Poziom Szósty Obtenebracji) jest prosty i efektywny. Oparty na Rękach Otchłani, Cienisty Pasożyt (koszt: trzy Punkty Krwi) pozwala jednej z Rąk wcisnąć się w cel i rozszerzać się (Zręczność + Bójka, trudność 7 do wciśnięcia, Wytrzymałość + Bójka aby rozszerzać w każdej turze. Obrażenia wynoszą Siła + liczba sukcesów i mogą być wyparowywane tylko Odpornością) dosłownie rozrywając cel od środka. Oczywiście należy w tym czasie koncentrować się na kosmyku cienia co oznacza, iż jest to raczej broń zabójcy niż wojownika.

Nie tak przerażające, choć prawdopodobnie równie efektywne, jest Spojrzenie Mroku (Poziom Siódmy Obtenebracji), użyteczne narzędzie podsłuchiwania i szpiegowania. Jako udoskonalenie Oczu Nocy, Spojrzenie Mroku pozwala obrać konkretny cień jako stanowisko podsłuchowe. Wampir może widzieć i słyszeć (jeśli chce) wszystko, co widziałby i słyszał stojąc w tamtym cieniu. Zarówno krew jak i Siła Woli (po jednym punkcie) muszą być włożone w każdy cień, ale związek między cieniem i wampirem trwa do rozproszenia tego pierwszego przez światło. Nie ma dla tej mocy ograniczeń wynikających z odległości. Widziałam Lasombra w Filadelfii przerywającego wypowiedź, by śledzić przebieg dyskusji w Canberra dzięki Spojrzeniu Mroku.

Nie jest to kompletny katalog nowych neuroz i zdolności powstających wśród naszego rodzaju. Szerszy raport wysłany zostanie w późniejszym terminie, kiedy tylko odpowiednie fundusze umożliwią głębsze badania.

Dr. Fatima Saieed

Uniwersytet Harvard


Świat i wszystko co na nim


Powinniśmy zawładnąć Ziemią, nie ma co do tego wątpliwości. Kiedy ostatni drgający Garou zostanie przerobiony na dywanik leżący przed trzaskającym kominkiem, kiedy ostatni mag spłonie żywcem w ogniu rozpalonym kartami jego grimoiry, kiedy ostatni niespokojny duch zostanie złożony do grobu – wtedy Ziemia należeć będzie do naszego rodzaju. Jestem pewien, że ta noc wkrótce nadejdzie, jednak do tego czasu musimy się spotykać z nimi wszystkimi. Jest wiele niebezpieczeństw kroczących po świecie i najlepiej, jeśli będziecie ich świadomi.


Przyszłość


Spójrzcie na siebie. Zastanówcie się kim jesteście. Teraz spójrzcie na innych i zrozumcie, że osiągnęliście kontrolę, perfekcję psyche do której oni mogą tylko aspirować. Jesteście szczytem , do którego oni mogą jedynie ślepo dążyć, celem który oni mogą tylko niewyraźnie ujrzeć. Waszym obowiązkiem jest pomagać tym, którzy posiadają dostateczny potencjał do osiągnięcia tego celu i odstrzeliwać tych którzy nigdy do niego nie dotrą. Przez to otrzymaliśmy nasz przydomek: Stróżowie.

Nie dajcie się oszukać tym chodzącym atawizmom, które stwarzają iluzję kompetencji dzięki sprawności fizycznej. Oni nigdy nie osiągną umysłowej czystości koniecznej do tworzenia strategii, które zapewnią nam przetrwanie nawet w obliczu wrogów groźnych i starożytnych. Tylko przez czysty umysł i cel będziemy mogli poprowadzić nasz rodzaj do gwiazd i jeszcze dalej.

Słyszeliście mnie dobrze. Pozwólmy słabeuszom zająć Ziemię, powinniśmy zachować ją jako gigantyczne ranczo lub rezerwę hodowlaną. Kiedy już zjednoczymy nasz rodzaj i wspomożemy go, jako prawowitego władcę ludzkości, w osiągnięciu pełnego potencjału, kiedy oczyścimy Ziemię z tych, którzy mogliby rzucić wyzwanie naszej supremacji, kiedy już sprawimy sobie wielki tłum skulonych śmiertelnych będących Trzodą tak z mocy prawa jak i z nazwy, wtedy powinniśmy wspiąć się do największych cieni wśród gwiazd i tam, śmiejąc się, żyć wiecznie.

Jyhad


Niektórzy z was wyglądają na zaskoczonych. Czyżbyście nie umieli spojrzeć dalej, czy widzicie w Jyhad jedynie wieczną wojnę toczoną dopóki dwa ostatnie wampiry nie zatopią kłów w swych karkach? Jestem pewien, że wilkołaki biłyby brawo.

Nie, głupcy, toczymy wojnę, a nie uczestniczymy w pochodzie samobójców. Przystępujemy do wojny mając tylko jeden cel: zwyciężyć. Dla nas nie będzie Gehenny, nie będzie ostatnich nocy, pełnych krwi i strachu. Pół tysiąca lat temu byliśmy dostatecznie silni by zabić samego Lasombrę. Jeśli byliśmy do tego zdolni, to kogo możemy zniszczyć teraz?

Inconnu? Przedpotopowców? Samego Kaina? Czemu nie, pytam?

To jednak dygresja. Wydaje się, klaso, iż macie talent do odciągania mnie od tematu. W każdym razie my patrzymy poza Jyhad. Tak, powinniśmy walczyć i zwyciężyć, a kiedy wygramy każdy wampir stanie pod naszym sztandarem. Nekromanci wyjdą ze swych cmentarzy, Ravnos będą posłuszni, a niegdyś dumni Ventrue będą szczęśliwi czyszcząc nasze buty, gdyż każdemu wyznaczymy odpowiednią dla niego rolę. Wtedy rozpocznie się prawdziwa wojna.

Tak, Enrique. Masz rację. Lupini. Powinniśmy kiedyś wydać im wojnę, tak samo jak śmiertelnym czarodziejom. Wojna wśród naszego własnego rodzaju jest tylko początkiem, preludium do prawdziwych wojen. Jyhad jest jedynie koniecznym krokiem na drodze do przejęcia władzy nad całym naszym rodzajem, nie tylko nad Sabatem. Potem winniśmy poprowadzić potomstwo Kaina do nowej, chwalebnej ery w której Trzoda będzie naprawdę Trzodą, kiedy nie będziemy mieli wrogów ani przyczyn by walczyć między sobą. To będzie prawdziwa wolność, wolność istnienia bez strachu, że odnajdą cię świt i jego sługi. Czyż nie możecie tego ujrzeć?

Nie patrz zbyt daleko do przodu, Idina. Wciąż są na świecie niebezpieczeństwa, a największe z nich to nasz rodzaj. Wiem, iż widzieliście niektórych na ulicach i w drapaczach chmur, ale to były tylko ich dzieci, tak jak wy jesteście naszymi dziećmi. Wkrótce będziecie cieszyć się statusem dorosłych i wiele z tego co poznaliście okaże się zabójcze, jeśli nie uspokoicie strachu rzetelną wiedzą. Słuchajcie uważnie, dzieci. Wiele od tego zależy.

Tzimisce


Zgrzybiałe relikty wiecznie rozpaczające nad utraconą chwałą Starego Kraju. Potrafią być cywilizowani jeśli wyciągnąć ich z warsztatów, ale niestety ich zwyczaje społeczne są mocno średniowieczne. Ich oczywiste próby odgrywania eminence grise powinny być obserwowane, spisywane i powstrzymywane. Ich ambicja i arogancja są kluczem do uzyskania pewności, że będą tak produktywni, jak to tylko możliwe.

Ach, ostatnie ostrzeżenie: zachowują urazy. Kiedy któregoś obrazicie, natychmiast go zabijcie. Oszczędzi wam to dziesiątek lat nerwów.


Assamite


Och, cóż za ostrze wycelowane w nasze piersi! Gdyby na świecie było choć trochę rozsądku to z chęcią dalibyśmy im naszą vitae w prezencie, a oni rozpoczęliby wojnę z naszymi wrogami. Czy wyobrażacie sobie świetny spektakl w którym synowie Hassama oczyszczają cicho lasy z kulącego się wilkołaczego atawizmu? Krew śpiewa w żyłach na samą myśl o tym. Niestety, świat nie jest rozsądnym miejscem. Do czasu aż nim będzie używajcie ich talentów dyskretnie i okazujcie im respekt. Jeszcze jedno: nigdy, nigdy nie próbujcie oszukać ich na zapłacie. Za dużo zainwestowaliśmy w wasze szkolenie.


Brujah

Tak zwani zwolennicy egalitaryzmu. Nie mają interesu w poprawianiu bytu wszystkich. Chcą raczej sprowadzić nas do swojego poziomu i rządzić nad wszystkimi dzięki temu bagnu: demokracji. Na szczęście ich szanse na powodzenie są zerowe. Na razie ci, którzy nam służą stanowią idealne mięso armatnie, a reszta daje się łatwo zabijać.


Gangrel


Za każdym razem gdy widzę Gangrela jestem na wpół przekonany, że za chwilę wejdzie na drzewo i zacznie prosić o wypełnionego krwią banana. Są ewolucją wsteczną, wcieleniem szlachetnej dzikości o której mówił Rousseau. Uważajcie ich za nieudany eksperyment i pozwólcie im wymrzeć z godnością.


Giovanni


Gdyby było ich więcej byliby niebezpieczni. Jak na razie mają potencjał i są irytujący. Mają wychowanie, styl, zasoby i kierunek tak jak my, i tak samo jak my pracują do końca. Ich fatalną słabością jest jednak zainteresowanie tym, co było, zamiast tym, co będzie. Poleganie na martwych sprzymierzeńcach ignoruje logiczny błąd takiego postępowania: gdyby ci sprzymierzeńcy byli bardziej kompetentni, to nie byliby martwi.


Malkavian


Jestem pewien, iż widzieliście takie gospodarstwa domowe bogatych ludzi, gdzie najmłodsze dziecko jest absolutnym władcą domu, a reszta domowników jest niewolnikami zachcianek bachora? W takich domach można zobaczyć mężczyznę wstrząsającego regularnie filarami świata finansjery powalonego na czworaki, gaworzącego dziecinnie i ujeżdżanego jak muł juczny. W takich domach można znaleźć piękną i silną kobietę zredukowaną do uniżonej służki i upodloną przez nieletniego tyrana, którego lody są za rzadkie, a owsianka jest za gorąca dla jego delikatnego podniebienia.

Zastanówcie się nad tą sceną kiedy będziecie mieli zamiar słuchać słów Malkaviana.


Nosferatu


W wielu kwestiach są podobni do nas bardziej niż do jakiegokolwiek innego klanu. Szlachectwo ze swym zaletami należy do nich tak samo jak i do nas. Tak jak my starają się po prostu przetrwać dzisiejsze małe kłótnie i wstępy do prawdziwego Jyhad. W przeciwieństwie do nas ich wizja jest ograniczona przez zbyt długi czas spędzony w tunelach, a ich handel plotkami nieustannie podkopuje naszą pracę. Jeśli tylko byliby na tyle rozsądni by zjednoczyć się pod naszym przywództwem... ale nie, to się nigdy nie stanie.


Pander


“Folgować sobie” to ugrzeczniony synonim zwrotu “kurwić się”3. Nasz bezcenny dar został zeszmacony przez obdarowanie nim tych łachmaniarzy i uważam, że ich nazwa to odzwierciedla.

Nie można wykluczyć tego, że jakieś wampiry, które wychyną z robaczywego ścieku jakim są Pandersi, zaprezentują talenty i zdolności przetrwania, które wyniosą ich do cywilizowanego społeczeństwa. Jednak wciąż nawet najsilniejszy i najszybszy kundel pozostaje mieszańcem.


Ravnos

Uważajcie ich za małe próby naszej cierpliwości zesłane przez Boga. Ci, którzy potrafią znieść ich towarzystwo zwykle mają z tego korzyści; ci, którzy tego nie umieją, zwykle cierpią od ich kradzieży. Jeśli nie pozwolicie im dostrzec jak bardzo denerwuje was ich towarzystwo to znudzą się i poszukają nowego celu – być może tego, który im zasugerujecie.


Węże Światła


Jest coś odświeżającego w czystym, nieskażonym źle. Ich filozofia jest ograniczona jak ślepa uliczka, a ślepe dążenie do celu graniczy z zaburzeniem psychicznym. Mogą zwać się Wężami, ale poruszają się przewidywalnie i pełzają po prostych liniach. Po prostu pokierujcie nimi i upewnijcie się, że nie są na waszej drodze, a wszystko będzie dobrze.

Toreador


Ofiary świetnej wybitności, którym nie udało się zrozumieć, iż sztuka jest wyrażeniem kulturalnego umysłu, a nie samej kultury. Nie ważne czy pracują w metalu, tworzą muzykę, czy kształtują ciało – wszyscy mają te same ograniczenia w postrzeganiu. Jesteśmy jednak wystarczająco kulturalni by wspierać ich złudzenia. Poprzez pozwalanie na ich istnienie w tej psychozie potwierdzamy naszą naturę cywilizowanych istot.


Tremere


Plugawe czarnoksięstwo, wrzące kotły i mroczne, deszczowe noce: oto zabawki Tremere. Osobiście przypuszczam, że kiedy nikt ich nie widzi noszą te spiczaste czapy z wyszytymi gwiazdkami i księżycami. Te zdradzieckie, małe żmije są bardziej niebezpieczne niż ktokolwiek inny, może oprócz Tzimisce. Nie pozwólcie żadnemu z nich uciec wam spod obcasa, bo inaczej już nigdy nie przyszpilicie go znowu.


Ventrue


Przewodzą z powodu jakiegoś rodzaju tłumionej potrzeby cierpienia (“Och, powinniśmy wziąć ten ciężar na nasze barki przyjąć dowództwo w Camarilli, inaczej wszystko popadnie w ruinę. Och, my nieszczęśni...”). My przewodzimy ponieważ jesteśmy lepsi od tych, którym przewodzimy i teraz rozumiecie dlaczego porównanie do nich uważam za obrazę. Większość Ventrue wydaje się szukać kogoś, kto wbije ostatni gwóźdź i zakończy ich samo-ukrzyżowanie. Powinniśmy im w tym pomóc jeśli tylko okoliczności na to pozwolą.


Czarna Ręka


Słyszałem wielu szepczących w strachu o Czarnej Ręce. Pamiętaj, że Ręka jest kierowana przez Umysł i Wolę. Jak długo używamy naszych umysłów i mamy wystarczającą wolę, tak długo możemy nagiąć Rękę do naszych celów.

Jeśli dla ciebie, Enrique, brzmi to zbyt pompatycznie i filozoficznie to rozważ : nawet podczas Wojny Domowej Sabatu Ręka nie ruszyła się. Niektórzy nazywają to powściągliwością. Ja nazywam to strachem.

Camarilla

Na najbardziej podstawowym poziomie Camarilla jest eksperymentem społecznym , tak jak komunizm lub ekonomia oparta na niewolnictwie i tak jak one w końcu okaże się bezsensowna. Jest naszym obowiązkiem przyspieszyć nadejście nocy, kiedy eksperyment zostanie uznany za porażkę, a wtedy wiele surowych materiałów zużytych do jego konstrukcji można będzie odratować dla naszych własnych celów. Oczywiście utrzymanie tych materiałów z dala od rąk Przedpotopowców także jest sprawą pierwszej wagi. Musimy złamać Camarillę i wtedy, dzięki ocalałym częściom, wznieść jeszcze większy gmach Sabatu.


Inconnu

Sama ich egzystencja jest zagrożeniem dla naszego przetrwania jako gatunku. Są heroldami kanibali, co do tego zgadzamy się nawet z Tzimisce. Tak, mają moc, ale nie wiedzą jak jej używać w dzisiejszym świecie. Traktujcie ich tak, jak traktowalibyście jakąś prehistoryczną bestię biegającą po ulicach waszego miasta. Bestia może was z pewnością zabić, ale tylko jeśli was złapie. W końcu znacie teren dużo lepiej i myślicie dużo szybciej. Co więcej uśmiercenie takiej kreatury może być uznane za obywatelski obowiązek.


Odszczepieńcy

Kilku z nich istnieje. Tak samo istnieje kilka dwugłowych cieląt i kilka płetwali błękitnych. To porównanie jest bardzo dokładne.

Na szczęście sługusy Przedpotopowców tak gorliwie ścigają cały ród Lasombry, że eksterminacja tych osamotnionych, beznadziejnych dziwolągów sprawia im wielką przyjemność. To zabawne, że wykonują za nas pracę, czyż nie? Tu można odnaleźć następną lekcję dla was, klaso.


Inni


Lupini


Niebezpieczni, acz krótkowzroczni, mają skłonność do atakowania cieni. Pamiętając o tym używajcie swej Obtenebracji. Da im to wiele celów na które będą mogli się rzucać, dopóki z wywieszonymi językami nie padną ze zmęczenia.

W tym momencie możecie według własnego uznania zadać coup de grace, lub też dać im kość i podrapać za uszami.


Magowie


Poza po trzykroć przeklętymi Tremere nie martwiłbym się o czarodziejów. Walczą ciągle między sobą o ile nie ma zewnętrznego zagrożenia. Dokładnie unikajcie stwarzania zewnętrznego zagrożenia, a populacja magów będzie regulować się sama.


Upiory

Unikajcie tworzenia zbyt wielu, gdyż mogą okazać się znaczącą przeszkodą. Inne wampiry, które staną się duchami, są najgorsze i mają w fizycznym świecie większą moc niż moglibyście przypuszczać. Okazujcie rozsądną dozę ostrożności w zabijaniu, a powinniście uniknąć problemu uczepionych was duchów. Lasombra na tyle pechowy aby zostać osobiście nawiedzonym zwykle znajduje się na obrzeżach naszego społeczeństwa. Duchy nie mają wśród nas miejsca, a członek naszego klanu który zalatuje trupem sam jest już jedną nogą w grobie.


Odmieńce


Fae wciąż kroczą po świecie, ale teraz raczej ubierają się jak wszyscy. Słyszałem, że dni czerwonych czapeczek i niebieskich kubraczków minęły. Szkoda. Jeśli musicie zadawać się z fearie, musicie być ostrożni. Większość jest delikatna, ale natychmiast mogą wezwać swą magię i stworzyć najbardziej przerażające efekty. Wciąż jednak po ich krwi sny są naprawdę piękne. Na waszym miejscu zachowałbym je na specjalne okazje.

Wystarczy mówienia o mieszkańcach świata mroku, w którym mieszkamy. Pora wrócić do właściwego tematu tego wykładu: Lasombra


Najlepsze z roczników


Można by pomyśleć, że jako klan oddany idei przetrwania najsilniejszych powinniśmy mieć problem z tym, co jest czasem nazywane delikatnie “Amarantem”. Inne klany nawet bez naszego upodobania do wybijania słabych, mają w tym względzie podzielone opinie. Rozważcie ten przykład wzięty wprost z tak-bardzo-cywilizowanej Camarilli: ojciec podejrzewa dziecko o skłonności bardziej pasujące do Edypa na wąskiej ścieżce wiodącej do Teb, więc zaczyna dystansować się od swego potomka. Dziecko, bez wątpienia obawiające się, że ojcu potrzeba gęstszej krwi, dochodzi do wniosku, iż ojciec zamierza je pożreć, i obiecuje sobie zrobić z nim to samo wcześniej. Oboje mobilizują ghule, sprzymierzeńców i pionki aby stoczyć wojnę, a potem wywiązuje się niepotrzebna rzeźnia. Kiedy opadnie kurz zasoby obu stron są stracone, a zwycięzca widzi teraz rozszerzone oczy głodnych vitae anarchistów i starszych w każdym cieniu. Naturalnie zaczyna natychmiast odbudowywać swą pozycję spodziewając się następnej konfrontacji. Jest kwestią lat, miesięcy, może tygodni, zanim ten proces nie zacznie się od nowa.

Spójrzcie na Brujah. Gdyby nie to, że są ciągle zajęci walką między sobą, to bez wątpienia bylibyśmy po uszy w Motłochu.

Nie, w przeciwieństwie do tego co moglibyście myśleć nie mamy żadnych problemów z diabolizmem i związanymi z nim symptomami. Cała ta sprawa jest gruntownie kontrolowana i ta kontrola kładzie kres chaosowi, którym naznaczona jest Camarilla i mniejsze klany naszego Sabatu.

Jestem pewien, że jak dotąd słyszeliście co nieco o Les Amies Noir. Nawet nie próbujcie mi powiedzieć jak sobie to wyobrażacie, to sprawa przerastająca waszą wyobraźnię. Jednak trzeba wam wiedzieć, iż jedną z pomniejszych funkcji tej organizacji jest Sąd Krwi, ciało do którego musi się zgłosić każdy Lasombra pragnący wysączyć krew innego w celach kulinarnych. Uwierzcie mi: otrzymanie pozwolenia usuwa dużo przyjemności z całego procesu.

Wciąż jednak są Lasombra zdecydowani na picie krwi innych z naszego klanu. Takie sytuacje nie są traktowane łagodnie. Nie można domagać się Ostatecznej Śmierci kogoś z naszego rodzaju z powodów osobistych – antypatii, obraz i tak dalej. Nie, musi zajść sytuacja w której przyszła ofiara ostatecznie okaże się niezdolna do noszenia dumnego miana Lasombra. Lasombra proponujący siebie jako łowcę musi zgromadzić dowody i dowody te muszą być niezbite gdy prosi się Sąd o nakaz egzekucji. Sąd składający się z od trzech do trzynastu ważnych członków Les Amies Noir rozważa dowody i wydaje, lub nie, pozwolenie na rozpoczęcie łowów. Przyszła ofiara nie jest nigdy zawiadamiana o postępowaniu podczas jego trwania. Żadna obrona nie może zostać przedsięwzięta. Tak więc wszelkie działania Sądu są utajnione. Tylko w ten sposób może on być uczciwy. Jeszcze jedno. Powinniście być rozważni występując przed sądem. Jestem pewien, iż trochę niepewności dodaje życiu kolorów.

Werdykty różnią się w zależności od sprawy. Zapewniam was, że werdykty są kompletnie apolityczne. Czasem przyszły łowca natychmiastowe zezwolenie na rozpoczęcie podchodzenia ofiary, innym razem Sąd orzeka, iż musi zostać wystosowane ostrzeżenie, pewnego rodzaju formalna deklaracja wrogości. W wielu wypadkach decyzja jest odmowna, a petentowi uświadamia się, iż jego postrzeganie działalności innych jako “niekompetencji” jest oparte na niewłaściwej interpretacji faktów. Zdziwilibyście się jak wielu młodych Lasombra, ledwie rzucą okiem na jedną z faz trwającego dekady planu, decyduje, iż sprawy toczą się dla nich za wolno, i składają do Sądu petycję o prawo do usunięcia zwierzchnika aby mogli, hem, “naprawić wszystko”. Szczęśliwie ta szczenięca faza przemija szybko, przynajmniej u tych, którzy ją przetrwają.

Szczerze mówiąc orzeczenia zezwalające są rzadsze niż odmowy i uznajemy to za powód do dumy. Oznacza to, iż jest wśród nas tylko kilka osób niekompetentnych, które trzeba wyplenić. Petycja przedłożona Sądowi to poważna sprawa i młodzieniec, który przynosi błędne oskarżenie pod uwagę Sądu jest karany przez powiadomienie niedoszłej ofiary o jego ambicjach. Poetyczna sprawiedliwość, czyż nie? Wiedzcie, iż większość powiadomionych o tym osób nie odwraca się natychmiast i nie poluje na swych oskarżycieli. Pomyślcie jaką grozę odczuwa młodzik poinformowany przez lepszych od siebie, iż nie jest nawet uważany za wystarczające zagrożenie aby podjąć przeciw niemu kroki odwetowe. Dzięki temu strata przez Sąd cennego czasu jest ograniczana do minimum.

Natomiast ci Lasombra, którzy nie zostali na razie dostatecznie wtajemniczeni w nasze sekrety by być świadomymi istnienia Sądu – cóż, każdy Stróż4, który został wtajemniczony powinien być więcej niż zdolny do obrony przed takim żółtodziobem. Jeśli nie jest, wtedy trochę cienkiej krwi zostaje usuniętej z rodu Lasombra. Ewolucja działa tak, jak zawsze.

Zadawanie się z osobami spoza klanu stanowi pewien dylemat. Tak, Camarilla musi być nagięta do naszej woli, a temu procesowi będzie towarzyszyło usunięcie jej najsilniejszych członków. Niezależne klany muszą poznać swoje miejsce i znów pewna liczba ich najpotężniejszych reprezentantów stanie się ofiarami walki. Natomiast w naszym drogim Sabacie, cóż, Tzimisce i inni muszą wiedzieć gdzie ich miejsce, a to oznacza, iż czasem musimy dać odstraszający przykład. Ciągle staramy się usuwać jedynie konieczne minimum przeszkód tarasujących drogę do naszych celów. W końcu stanowią one kwiat wampirycznych talentów i muszą zostać zachowane do nadciągającego konfliktu z tymi, którzy nie są z krwi. Nie możemy tego roztrwonić. Jeśli jednak dojdzie do sytuacji: oni albo my, wtedy nie będziemy mieli wyboru.

Jakie było pytanie? Czy musimy uzyskać pozwolenie Sądu aby pożywić się na kimś spoza klanu? Nie bądźcie naiwni.


Tworzenie Lasombra


Jesteśmy bardzo skrupulatni kiedy przychodzi do stworzenia następnego członka naszego klanu. Macie prawo być z tego dumni: jesteście owocem najbardziej rygorystycznego procesu selekcji. Młodzież stworzyła nawet coś, co nazywają “profilem” najmłodszych z naszych dzieci. Według tych dobrze się zapowiadających socjologów zwykle przeistaczamy ludzi posiadających, cytuję: “udowodnione zdolności przywódcze, udokumentowany sukces finansowy i zdolność bycia bezwzględnymi.” Ci z nas którzy dokonują wyboru bez konsultacji z socjologami wolą mówić, iż szukamy gracji, sprytu i determinacji. Jesteśmy dumni, gdyż preferujemy bystry umysł zamiast bezmyślnej siły i bezwzględność zamiast nieskazitelnej reputacji. W końcu nawet ogr może rozkazywać. Trzeba talentu aby przewodzić.

Nieszczęśliwym faktem jest to, iż niektórzy starsi Lasombra ze starego, hiszpańskiego rodu, są bezwstydnymi rasistami i będą oni preferować dawanie przywileju Przeistoczenia tylko śmiertelnym o właściwym – jak to powiedzieć? – rodowodzie. Większość z nas mająca poniżej 400 lat istnienia odrzuciła jednak te przestarzałe poglądy o “rasowej czystości” i tym podobne. Kobieta pochodząca z Kenii i mężczyzna mający włoską krew w żyłach, jeśli wykazali się niezaprzeczalną wyższością są zdecydowanie lepsi od Kastylijczyka o manierach i zachowaniu owieczki. Nowe wypiera stare: potrzebujemy mniej skrywanej arogancji, a więcej głodnej krwi jeśli mamy łatwo wygrać Jyhad.

Jak już zauważyliście nie mamy żadnych skrupułów jeśli chodzi o usuwanie słabych spośród was. Jak wielu z was straciło towarzyszy ze sfory nie z rąk wroga, ale członków Sabatu? Wszyscy podnosicie ręce. Czy zdajecie sobie sprawę jakim komplementem jest dla was fakt, iż zechcieliśmy trudzić się oddzielając was od plew? Jesteście ziarnem, wszyscy i każdy z osobna. Gdyby nie to, nie siedzieliście by tu dzisiaj.

Zbieramy tylko najlepszych i zatrzymujemy tylko najlepszych z najlepszych. Tylko ci z was którzy okazali się godni zaufania przetrwali aby poznać nasze sekrety Teraz, droga młodzieży, czy dostrzegacie ogrom tego, co leży przed wami? I czy widzicie głębię otchłani którą właśnie przekroczyliście?


Okres nauczania


Bez wątpienia pamiętacie , iż po początkowej inwestycji jaką była nasza krew byliście traktowani tak jak reszta nowych rekrutów. Nie znajdowaliście się pod szczególną opieką i zmuszono was, abyście poznawali ścieżki Sabatu wraz z pozostałymi. My jednak upewniliśmy się, aby sfory w których się znaleźliście były dowodzone przez waszych Rodziców. To wasi Rodzice, ci którzy mieli szansę obserwować was w bitwie i negocjacjach, przyprowadzili was tutaj. Udowodniliście swe zalety w oczach sfory i Starszych i dzięki temu zdobyliście prawo do tych nauk, które pobieracie. Z pewnością to wasi Rodzice rozpoczęli waszą edukację. Oczekujemy tego, gdyż przez to nie okazujecie kompletnego braku przygotowania przybywając tutaj.

Nasz proces nauczania różni się od nieefektywnego systemu Ventrue w kilku kluczowych kwestiach. Poza początkowymi wyjaśnieniami co do sposobu nie-życia nie przypomina on klasycznej nauki.. Rodzic jest odpowiedzialny za wyrobienie szacunku u swego Dziecka, natomiast Dziecko może się uczyć na błędach, jakkolwiek niebezpieczne by one nie były. Ci, którzy nie zdobywają wiedzy, albo popełniają zbyt poważne błędy, nie są warci ocalenia.

Gdy rośliście w siłę i wiedzę wasi Rodzice zaczęli poświęcać więcej uwagi waszemu szkoleniu. Zastanówcie się nad tym. Przypomnijcie sobie, jak coraz częściej was obserwowali i wykazywali rosnące zainteresowanie, być może ignorując innych ze sfory, których wy uważaliście za bardziej zasłużonych? Głupcy. Fałszywa skromność nie będzie tu tolerowana.

Wam jednak, którzy znaliście swą wartość, dano tyle wiedzy ile tylko mogliście otrzymać do tej nocy. Dziś zostaniecie przedstawieni Les Amies Noir. Dziś jesteście gotowi by stać się prawdziwymi Lasombra. Dziś nie jesteście już dłużej naszymi dziećmi. Dziś jesteście Lasombra.


Les Amies Noir


A teraz moment na który bez wątpienia czekaliście, a przynajmniej ci z was, którzy byli dość sprytni by się domyśleć. Tak, moi uczniowie, to wasze oficjalne zaproszenie do Les Amies Noir5. Czujcie się dumni z tego, iż zostaliście wybrani by wstąpić w nasze szeregi. Macie braci liczących swój wiek w stuleciach, którzy nigdy nie usłyszeli tego, o czym będę mówił tej nocy.

Cóż to za szeregi, pytacie. Bardzo słusznie, powinienem wam powiedzieć. Les Amies Noir są zakonem skupiającym tych Lasombra, którzy są wystarczająco godni zaufania by dyskutować i wprowadzać w życie naszą wielką strategię. Jego członkowie są zaprzysiężeni by chronić interesy klanu i bronić sekty przed tymi, którzy chcą nas zniszczyć. Każdy prawdziwy Lasombra jest członkiem Les Amies Noir. Każdy z naszego klanu który nie należy do tego zakonu jest niczym więcej niż dzieckiem lub przypadkiem zatrzymania w rozwoju. Zapamiętajcie jednak, iż więcej jest przedstawicieli naszego klanu, którzy są niezrzeszeni, niż tych skupionych w Les Amies Noir. Nawet pośród Lasombra niektórzy muszą przewodzić, a niektórzy iść za nimi.


Będąc sprawozdawcą partii szachowej pomiędzy Don Ibrahimem a Doñą Isadorą


Na początku muszę zaznaczyć, iż podczas partii miało miejsce wiele nieprawidłowości. Stawki były bardzo wysokie, gdyż status Don Ibrahima jako Arcymistrza szachowego Lasombra zależeć miał od wyniku rozgrywki, a Doña Isadora postawiła nie tylko środki pieniężne, ale i pewne sprawy terytorialne. Dodatkowo powstała pewna trudność w dobraniu właściwych figur do gry. Doña Isadora chciała zagrać zestawem zastępczym ze względów praktycznych, jednak Don Ibrahim opowiadał się za standardowym zestawem: ośmiu śmiertelnych (pionki), dwóch Brujah (wieże), dwóch Gangreli (skoczki), dwóch Nosferatu (gońce), jeden Toreador (hetman) i jeden Ventrue (król) dla każdego z graczy. W końcu nalegania Don Ibrahima na tradycyjny zestaw figur zaowocowało wejściem do gry dwóch Gangreli Antitribu i jednego Ventrue Antitribu. Za karę sędziowie zmusili Don Ibrahima do wzięcia tych substytutów figur na swoją stronę. Don uczynił to nie kryjąc niechęci.

Gra początkowo przebiegała według tradycyjnego schematu. Don Ibrahim, grający białymi, zaczął otwarciem Brixtońskim, podczas gdy Doña Isadora , grająca czarnymi, broniła się obroną Sycylijską. Jednak używając wariant Brixton zastosowany przez Karpova Don Ibrahim popełnił przy 9 ruchu błąd (N-KB6 ch?, a następnie B-QB3!), który kosztował go skoczka. Pojawiły się spekulacje, iż skoro skoczki były w zasadzie substytutami antitribu, Don tak naprawdę po prostu chciał się pozbyć nie lubianych figur. Mniej wyrozumieli obserwatorzy uznali jednak, iż maniera nazywania skoczków “konikami”, którą zaprezentowała Doña Isadora tak zdenerwowała Don Ibrahima, iż ucierpiała na tym jego gra.

Wiem z dobrego źródła, iż Doña zna doskonale właściwą terminologię, a użyła małych błędów aby zniszczyć koncentrację przeciwnika. Istnieje precedens dla takiego zachowania przy rozgrywkach na poziomie Arcymistrza, tak więc Doña nie została ukarana przez sędziów.

Niezależnie od tego Doña porzuciła obronę sycylijską by wykorzystać przewagę, podczas gdy atak Don Ibrahima był opóźniany przez uparte próby wyprowadzenia pozostającego skoczka. Dopiero jego usunięcie z szachownicy przez Doñę Isadorę (19 N-KR3!) spowodowało powrót gry Don Ibrahima do zwyczajnego stylu i doskonałości.

Środek gry od ruchu 19 do 32 należał bezsprzecznie do Don Ibrahima. Choć atak Doñy Isadory był świetnie zaplanowany, to jednak konieczność oddzielenia części figur by uporać się z denerwującym drugim “konikiem” pozostawiło ją ze zbyt dużym zgromadzeniem ofensywy w rogu szachownicy. To pozwoliło Don Ibrahimowi zająć centrum i rozpocząć systematyczne demontowanie obrony. W szczególności ruch 24 B-K5 ch!, a po koniecznej odpowiedzi KN1, 25 B-KR3 usunął jedną z wież Doñy Isadory. W tym momencie można było usłyszeć głośne szepty na galeriach mówiące, iż czarne są na przegranej pozycji.

Gra toczyła się jednak dalej. Przyspieszając rozgrywkę i będąc prawdopodobnie rozproszonym przez denerwujące dźwięki wydawane przez swego króla6 Don popełnił fatalną pomyłkę 33 Q-Q6, narażając tym samym swego hetmana. Zrozumiał swą pomyłkę niemal natychmiast po jej uczynieniu i domagał się możliwości powtórzenia ruchu, lecz gdy tylko zaczął protestować Doña Isadora odpowiedziała N-K3! Usuwając hetmana Don Ibrahima z szachownicy.

Don natychmiast ostro się sprzeciwił, ale został uciszony przez sędziów, którzy stwierdzili, iż ruch zostały wykonane prawidłowo. Właśnie wtedy, co ze smutkiem donoszę, miała miejsce największa w partii nieprawidłowość.

Są wśród śmiertelnych gracze, którzy widząc swą porażkę przewracają w gniewie szachownicę. Bez wątpienia uważa się ich za pokonanych, lecz oszczędza im to poniżającego widoku zamatowanego króla. Z żalem stwierdzam, iż Don Ibrahim zaprezentował zachowanie tego typu gracza i, na swój szczególny sposób, urządził haniebny pokaz wchodząc na szachownicę. Został w końcu powstrzymany przez sędziów, ale uznano go za przegranego i odebrano tytuł Arcymistrza. Stracił także wiele szacunku w oczach towarzyszy, a do Les Amies Noir złożono wniosek, by nie dopuścić go do udziału w turnieju szachowym, gdy znów zgromadzimy się w Madrycie. Don Ibrahim wystosował oczywiście oficjalny protest.

Co do figur które przetrwały rozgrywkę i gniew Don Ibrahima, pionki zaserwowano jako posiłek dla publiczności, podczas gdy pozostałe zostały zakołkowane i powróciły do magazynu aby oczekiwać następnych zawodów, gdyż turniej przerwano po wściekłym wybuchu Don Ibrahima.


Diego Luis Alvarez Ramirez

Madryt, 17 Maja Roku Pańskiego 1995


Przestań skomlić Enrique. Kręgi w kręgach, spiski w spiskach, powiadasz. Nonsens. Les Amies są “w”, a inni członkowie naszego klanu “poza”. W Sabacie wszyscy Lasombra są “w”, a wszyscy inni “poza”. W Jyhad cały Sabat jest “w”, a cała reszta “poza”. Czy ten schemat jest dla ciebie wystarczająco prosty?

Wróćmy jednak do właściwego tematu. Niektórzy datują powstanie Les Amies Noir na XVII wiek, inni sądzą, że to organizacja równie stara jak Sabat. Znalazłem odniesienia do niej, bądź jej protoplastów, w rozmaitych tekstach pochodzących nawet z czasu panowania Merowingów i śmiem powiedzieć, iż jest jeszcze starsza. Nazwa jest francuska, ponieważ jest owocem kompromisu. Kiedy zakon zaczął się krystalizować francuski był jedynym językiem oprócz łaciny, którym posługiwali się zarówno starsi z Włoch, jak i z Hiszpanii. Français był językiem handlu i dyplomacji – jak myślisz, Omar, skąd wzięła się nazwa lingua franca? – więc wydawał się odpowiedni. Tak, było wiele prób zmiany nazwy na jakąś, jak to mówiono, bardziej pasującą do Kadyksu, ale jako klan jesteśmy niestety mocno przywiązani do tradycji.

Les Amies są rycerzami i obrońcami naszego rodzaju. Tak jak my kierujemy losem innych klanów, tak oni prowadzą naszych mniej utalentowanych braci. Są opiekunami, są wielkimi damami i lordami Lasombra, a wasze wstąpienie w ich szeregi jest prawdopodobnie waszym największym osiągnięciem.

Oczywiście nie oznacza to, iż możecie spocząć na laurach. Im wyżej, im dalej zajdziecie, tym mniej osób będzie uważać was za niepotrzebnych. Tak, to niewątpliwie wciągnie was we współzawodnictwo z innymi Lasombra, ale to dobre dla krwi, kiedy tylko najsprytniejsi i najbardziej utalentowani są na szczycie.

Pierwszą rzeczą, której musicie się nauczyć jest to, że sprawy czy istnienie Les Amies nie może być dyskutowane wśród tych, którzy dotychczas nie zostali zaproszeni do uczestnictwa. Nigdy przy innych Lasombra, towarzyszach ze sfory, waszych ghulach lub matkach. Jeśli zostanie wykryte, iż wyjawiliście sekret istnienia Les Amies Noir, to żadna siła was nie uratuje.

Wybaczcie mi naturę tego przemówienia, ale to czyste fakty. Rozważcie smutny przypadek dziecka mojej drogiej przyjaciółki, którego imię brzmiało Pablo daCosta. Gdy Señor daCosta był młodym, obiecującym wampirem o ogromnym potencjale, to jednocześnie nie potrafił zachować koniecznego dla zdrowia milczenia. Pewnej nocy, gdy wino w żyłach obiadu rozwiązało mu język, mówił o Les Amies Noir przez siedem minut. Sąd Krwi został zwołany tej samej nocy i niemal natychmiast udzielił pozwolenia, a wtedy jego Matka, moja droga przyjaciółka Doña Isabella, jako pierwsza zatopiła kły w jego gardle. Nagradzamy sukces, nie tolerujemy porażek.

Obecnie ci spoza Les Amies myślą o nich, jeśli wiedzą dość dużo by o tym myśleć, iż jest to rodzaj filii Czarnej Ręki. Nie widzę nic złego w podtrzymywaniu tej iluzji, a nawet(dla maksymalnego efektu)w kierowaniu “zniknięć” osób rozpowiadających takie historie. Co do samej Czarnej Ręki. To jest ona zagrożeniem o wiele mniejszym, niż ktokolwiek mógłby przypuszczać. Wielu jej członków podąża ścieżką Złych Objawień i udaje bardzo niebezpiecznych. Tak naprawdę są o wiele mniej imponujący.

Enrique, wyglądasz na zdenerwowanego. Nie? Bardzo dobrze, będę kontynuował.

Przynależność do Les Amies jest wielką odpowiedzialnością. Należy strzec klanu i podejmować decyzje zasiadając w Sądzie Krwi(och! Ten ból, gdy pierwszy raz udzielasz pozwolenia! Tego nie można opisać słowami. Ale ta rozkosz za drugim razem...) , a także sterować całym Sabatem i kierować jego członków tam, gdzie spiszą się najlepiej. Jest jednak rekompensata za wysiłek. Jest szacunek, wiedza i moc, które może zdobyć tylko przyjaciel ciemności.

W końcu jest też Madryt. Raz na dziesięć lat spotykamy się w Madrycie, pod auspicjami naszego ukochanego Arcybiskupa Monçady, na zgromadzeniu, które wstrząsa filarami Niebios. Są tam wszystkie rozrywki, których można sobie zażyczyć: taniec, szachy, szermierka, flirt, polowania i wszystkie dworskie gry krwi i potęgi. Najlepsze wino jest wlewane w najpiękniejszą Trzodę, byśmy mogli się pożywić. Muzycy są sprowadzani z całego świata. Nawet Toreadorzy przybywają, by grać dla nas w Madrycie.

Tak Enrique, gry miłosne. Choć nie jesteśmy zdolni do aktu cielesnego, to nadal jest pewna przyjemność w dzieleniu się krwią i w mocy jaką to daje na d innymi. Trik w tej grze polega, jak wiesz, na tym, by być ściganym, a nie ścigającym. Ten, lub ta, która nie umie opanować żądzy, jest jak wosk w rękach swej miłości.

O, tak, jest wiele wspaniałych dam w naszym klanie, kobiet wielkich, pięknych i okrutnych. Katarzyna Medycejska7 i Lucrezia Borgia8, gdyby żyły dzisiaj, wyglądałyby przy nich jak dziewczynki przymierzające matczyne sukienki. Nasze Doñy grały w te gry przez stulecia, i przez stulecia będą je kontynuować. Czasem ukończenie rozgrywki zajmuje setki lat, lecz w końcu wszystkie osiągnięcia zostają policzone, ne c`est pas? W końcu samice każdego gatunku są bardziej mordercze od samców.

Mamy także mniejsze święta, najważniejsze to Palla Grande i Festivo dello Estinto. Oba bardzo się różnią, ale też oba wywodzą się z maskarad i spotkań jeszcze z czasów, gdy oddychaliśmy powietrzem – choć dziś służą różnym celom.

Palla Grande jest naszym małym żartem, naszą Wielką Maskaradą. Jest to jedna noc w roku, gdy znamy swe twarze, jeden czas, gdy możemy zaprezentować światu taki wygląd, jaki chcemy. Tak, wiem, iż niektórzy z was noszą maski przy innych okazjach, lecz wierzcie mi: to zabija zabawę. Mieć jedną, tylko jedną noc, kiedy możesz mieć twarz jaką tylko sobie wymarzysz... i naśmiewać się z Camarilli wraz ze wszystkimi wokoło – to prawdziwa przyjemność. Jak jeden pocałunek jest bardziej podniecający niż wielokrotne odciskanie ust na piersiach, tak jedna noc przebierańców jest bardziej pasjonująca od codziennych masek, pociemniałych od sadzy każdej ognistej nocy. Palla Grande jest świętem rozwagi i zadumy, a także zmusza nas do oczekiwania kolejnego zgromadzenia w Madrycie.

Po przeciwnym biegunie jest Festivo dello Estinto, czysta zabawa. To nasze Saturnalia i Karnawał, czas na odpoczynek. Nie ma tam masek, tylko krew i ciała w ruchu. Dają nam tydzień i to wystarcza. Więcej czasu i byłbyś degeneratem, mniej czasu i byłbyś niezadowolony. Widzicie, musi być czas, gdy spiski odkłada się na bok, machinacje są porzucane, a nawet nasza czujność może być, choć odrobinę, osłabiona. Jednak nie za bardzo. Picie krwi jest jedną rzeczą, picie przy innych, czekających na twój błąd, jest rzeczą całkiem inną.


Dekonspiracja


Widzę że mówiłem przez długie godziny. Będziecie mieli akurat tyle czasu, by wrócić do swych schronień. Nie, Enrique, nie wychodź, ty powinieneś zostać. Do widzenia, uczniowie. Zobaczymy się jutro, gdy tylko słońce zajdzie.

Enrique, obserwowałem cię tej nocy jak najuważniej. Twoje pytania, twoje uwagi, a nawet sama twoja postawa przemawia za tym ,iż jesteś przeznaczony do spełnienia szczególnej roli wśród Les Amies Noir.

Cóż to za rola, pytasz? Pozwól mi odpowiedzieć przez stwierdzenie, że Sąd został zwołany przed zajęciami i ustalono, iż nie okazujesz nawet najmniejszego błysku ognia, który oświetla prawdziwych członków Les Amies. Twoje oczywiste próby szpiegowania dla Czarnej Ręki są rozśmieszające, zważywszy kiepsko skrywaną protekcję, jaką cię otoczono. Ciekawe, co chcieli osiągnąć angażując cię.

Jestem jednak pewien, iż nie chcesz spędzić swych ostatnich sekund na politycznych dysputach. Powinniśmy więc, jak to się mówi, zamknąć sprawę. Otrzymałem pozwolenie na zaspokojenie mego głodu twą słabą krwią, Enrique. Byłbym wdzięczny, gdybyś był tak miły i starał się nie pobrudzić mnie swą vitae, gdy będę się pożywiał. Proszę cię uprzejmie, Enrique, proszę jak najuprzejmiej.












Rozdział czwarty:

Zaakceptowani współcześni Lasombra


Nie wszyscy Lasombra pochodzą z Barcelony czy Kadyksu. W tych dniach kurczącej się planety i globalnej społeczności Stróżowie mogą pochodzić z każdego miejsca pod warunkiem, iż posiadają udowodniony potencjał i odnoszą sukcesy. Oczywiście wewnątrz klanu nadal istnieją pewne preferencje – czasem nie chodzi nawet o to kogo znasz, ale kogo znał twój praprzodek w czasach galeonów.

Zamieszczone tu przykładowe postacie są gotowe do natychmiastowego użycia, lecz mogą też być zmienione tak, by pasowały do twych potrzeb. Oczywiście mądrze jest poprosić wpierw o udzielenie zezwolenia – są dumni i mogą się obrazić, jeśli zrobicie to bez pytania ich o zdanie. Zaś konsekwencje obrażania Lasombra, jak wszyscy wiemy, nie są nigdy małe.


Pirat Antitribu


Cytat: Wszystko o co proszę to statek i gwiazda, według której mógłbym żeglować. Oczywiście kilka frachtowców wypełnionych elektroniką nie byłoby złe.

Preludium: Zawsze kochałeś morze. Jako dziecko mieszkałeś na wybrzeżu i bawiłeś się na skałach, na których rozbijały się fale oceanu. Zacząłeś żeglować jako nastolatek, a idąc do collage`u miałeś już na koncie liczne zwycięstwa w zawodach. Jako odnoszący sukcesy manager w firmie ubezpieczeniowej wkrótce kupiłeś własną łódź i spędzałeś jak najwięcej weekendów sam na sam z wiatrem i falami. To stało się twoją zgubą.

Byłeś sam tej nocy, gdy ujrzałeś statek. Było co oglądać: sto stóp od dziobu do rufy, burta pokryta lśniącymi liniami przerw między drewnianym poszyciem. Przypuszczając, iż okręt należy do jakiegoś browaru, lub coś w tym stylu, usiadłeś i patrzyłeś na przedstawienie, zamiast uciekać. Gdy zorientowałeś się w pomyłce było za późno. Twój Ojciec wkroczył na twój statek i przeistoczył cię, a następnie zabrał do domu, gdzie zakotwiczone były statki przeznaczone do prawdziwej pracy.

Nie zdawałeś sobie sprawy z tego, iż po bezkresnych morzach grasują jeszcze piraci, ale jako członek załogi swego Ojca przechwytywałeś ładunki na widok których Czarnobrody by zzieleniał – japońską elektronikę, kolumbijską kokainę, południowoafrykańskie złoto i diamenty, amerykańskie chipy i oprogramowanie. Nikt nie przypuszcza, że istnieją jeszcze piraci, więc zanim te gołąbki z frachtowców zorientują się w twoich zamiarach, jest już za późno.

Większość czasu pozostajesz na morzu, gdzie jesteś bezpieczny od Sabatu i właściwie każdego. To jest twoje jedyne marzenie z dzieciństwa które się spełniło. No, może nie było tam nic o wampirach, ale i tak zawsze najbardziej lubiłeś żeglować przy świetle księżyca.

Koncept: Zostałeś przeistoczony przez Odszczepieńca Lasombra, który pragnął dziecka zdolnego do dowodzenia załogą jednego z pirackich statków, które utrzymują jeszcze Lasombra spoza Sabatu. Gdy opadł początkowy szok przeistoczenia miłość do morza wzięła górę i stałeś się więcej niż entuzjastycznym piratem.

Odgrywanie: Czasem trudno ci zapamiętać, iż nie jesteś bohaterem powieści“Capitan Blood”. Oczywiście nowocześni piraci nie używają rapierów, ale i tak jesteś pogrążony w marzeniach. Bardziej martwisz się o Sabat niż o Straż Przybrzeżną, lecz gdy atmosfera jest nerwowa, wtedy przeradzasz się w rządny krwi postrach siedmiu mórz. Jesteś mimo to bardzo praktyczny i używasz swej wiedzy o interesach i kontaktów w ubezpieczeniach by znaleźć cenne ładunki, albo też kupców na to , co ukradłeś.

Ekwipunek: AK-47, krótkofalówka, atlas, taśmy wideo z filmami o piratach Errol`a Flynn`a.


Kadet


Cytat: Z całym szacunkiem sir, twój kurier został przypadkowo unieszkodliwiony po tym, jak nie potrafił prawidłowo się przedstawić. Oczywiście zaakceptuję pełną odpowiedzialność.

Preludium: Byłeś taki szczęśliwy gdy przyjęto cię do szkoły wojskowej. Myślałeś, że nie masz złudzeń. Przygotowałeś się na lata ciężkiego treningu, urabiania psychologicznego i przebywania w rywalizującej klasie. Przez trzy lata wszystko działo się tak, jak zaplanowałeś. Byłeś najlepszy w klasie i miałeś otrzymać stopień wojskowy, o którym zawsze marzyłeś.

Twoje plany nie przewidywały jednak zostania zabitym. Niespodziewanie wezwano cię na spotkanie z dwoma szkolnymi urzędnikami i kimś, kto jak sądziłeś był oficerem rezerwy, i zadano ci mnóstwo pytań o studia i dalsze plany. Po czymś takim można się było spodziewać, iż jest się proponowanym na członka elitarnej jednostki, więc zrobiłeś wszystko aby im zaimponować i otrzymać przydział. Niecały tydzień później zrozumiałeś co to za przydział.

Teraz już zdajesz sobie sprawę, iż twoje plany nie tyle obróciły się w ruinę, co raczej zmieniły kierunek. Wciąż jesteś oficerem, ale teraz jesteś w akcji każdej nocy, a za tych drani po drugiej stronie nie dałbyś ani grosza. W swej drodze na szczyt w tej chwili kierujesz sforą wypatrując zwycięstw, które zwrócą na ciebie uwagę zwierzchników.

Koncept: Jesteś ambitny, walczysz o promocję na polu walki, a może jeszcze więcej. Dookoła jest wielu innych Przeistoczonych, lecz oni są dla ciebie bułką z masłem. W każdym razie nie brzydzisz się wspomaganiem cudzego upadku. Lepiej zrobić to teraz niż później, kiedy decyzja staje się trudniejsza.

Odgrywanie: Jesteś tu żeby skopać tyłki i..., cóż, skopać tyłki. Władza w Sabacie jest bardziej pociągająca niż każda ilość belek na pagonach i nic co robiłbyś jako żywy nie może się równać z dreszczykiem emocji przy twych obecnych operacjach. Wiesz, że jesteś najlepszym z najlepszych, teraz musisz jedynie udowodnić to całemu światu – i swoim Starszym.

Ekwipunek: Dobrze skrojone, konserwatywne ubranie, H&K 9mm, nóż, lustrzanki


Włamywacz


Cytat: Byłoby wstydem trzymać tak piękny diament zamknięty w krypcie, gdzie nikt nie może go zobaczyć, czyż nie? Powinienem coś z tym zrobić...

Preludium: Zawsze dostawałeś się do miejsc, do których nie pozwolono ci wchodzić i był dla ciebie powodem do dumy fakt, iż żaden zamek cię nie zatrzyma. Jako dzieciak robiłeś to dla zabawy, ale wkrótce zdałeś sobie sprawę z zyskowności tego zajęcia. Robiąc zakupy w fatalnie chronionym sklepie zauważyłeś, iż zamek główny i kiepsko rozmieszczone kamery bezpieczeństwa są wszystkim, co stoi między tobą, a stoiskiem z biżuterią. Przyszedłeś po zamknięciu sklepu i już po tygodniu definitywnie zerwałeś z dietą “o chlebie i wodzie”. Odtąd zacząłeś robić karierę uwalniając zadufane sklepy jak i pojedyncze osoby z ich kosztowności. Kiedy twe zdolności rosły czasem oddawałeś jeden ze skradzionych przedmiotów wraz z notką dlaczego nie była warta zatrzymania. Wtedy nadeszła noc Rytuałów Tworzenia.

Twój Ojciec obserwował cię i zrzucił cię ze ściany, na którą wspinałeś się w przewidując udany wieczór. Gdy już wykopałeś się z ziemi, zrozumiałeś, iż przeistoczenie może być pozytywne dla twojej kariery. Twoja większa zręczność i czułość pozwala ci otworzyć najtrudniejsze zamki, a dodatkowo nie istnieje czujnik ciepła mogący cię wykryć. Nawet lepiej, teraz dostajesz wskazówki gdzie Starsi Ventrue i Toreador z Camarilli ukrywają swoje dobra. Zawsze bardziej dochodowe jest okradanie innych wampirów, a ci głupcy z Camarilli muszą się o tym przekonać. Dzielisz się zyskami ze swoją sforą i okazjonalnie masz zabawę zabierając Toreadorowi dzieło sztuki i zwracając je po tym jak twoja sfora je... ulepszyła.

Koncept: Jesteś profesjonalnym włamywaczem i ekspertem od systemów bezpieczeństwa. Sabat przeistoczył cię, gdyż potrzebowali kogoś do odzyskiwania przedmiotów ze schronień wampirów Camarilli, a także podobało im się twoje poczucie humoru. Do tego ostatniego nie przykładasz jednak zbyt dużej wagi i chyba robisz mądrze.

Odgrywanie: Jesteś najlepszy w tym co robisz. Nie przechwalasz się tym zbytnio, ale tylko dlatego że nie musisz. Nie podejmujesz ryzyka, ale lubisz dodawać odrobinę stylu do swych wyczynów. W głębi duszy jesteś żartownisiem, ale nie pozwalasz temu przeszkadzać w interesach.

Ekwipunek: Wytrychy w długopisie, sprzęt do wspinaczki, diament do cięcia szkła, mały klucz francuski, czarne ubranie.


Cudowne dziecko


Cytat: “Miałam na myśli to,” powiedziała, “że nikt nie może nic poradzić na dorastanie.” “Jeden nie może,” powiedział Humpty Dumpty, ale może wielu. Z właściwą pomocą będziesz mogła nadal mieć siedem lat.” To z Alicji. Większość nastolatków tego nie rozumie.

Preludium: Każdy mówił ci jak wyjątkowym dzieckiem jesteś. Na początku było to zabawne. Zajęcia w prywatnej szkole, komputer na własność gdy miałaś cztery lata, studia na uniwersytecie, gdy miałaś ich siedem. Nigdy ci nie przeszkadzało, że nie masz przyjaciół w twoim wieku. Inne dzieci nie rozumiały tego co próbowałaś im powiedzieć.

Gdy twoi rodzice ciągle odkładali obiecaną wycieczkę do Disneyland`u, wtedy zrozumiałaś, że wykorzystują ciebie i twój umysł. Zawsze były następne zajęcia, seminaria, spotkania naukowe lub talk show`y.. Naprawdę zaś zdenerwowało cię to, w jaki sposób zareagowali, gdy chciałaś chodzić na zajęcia nie związane ściśle z nauką. Chcieli, byś skoncentrowała się na zostaniu światowej sławy naukowcem, mówili ci jak wiele dobrego mogłabyś zrobić dla ludzi – ty jednak wiedziałaś, że chcieli tylko sławy płynącej z wychowywania dziecięcego geniusza.

Wtedy pojęłaś co musisz zrobić by wyjść na swoje. Przez rok napuszczałaś jedno na drugie, każąc im zabiegać o twoje uczucia. Byli na dobrej drodze do rozwodu gdy zabrali cię Lasombra. Wydaje się, iż potrzebowali kogoś z wyjątkowym talentem do manipulacji, a twe inne zalety były niespodziewanym dodatkiem. Wampiryzm ma pewne poważne ograniczenia z których nie najmniejszym jest wieczność spędzona ze wzrostem poniżej metr czterdzieści, ale przynajmniej twoja nowa rodzina docenia całą twą osobowość, a nie uważa cię za cyrkową małpkę.

Koncept: Jako cudowne dziecko wśród ludzi stałaś się zgorzkniała z powodu braku szacunku ze strony rodziców i innych. Wśród Lasombra wolisz używać swego intelektu aby stać się ważnym graczem w sekcie i jesteś pewna że nic, nawet twój wzrost, ci nie przeszkodzi.

Odgrywanie: W większości przypadków – szczególnie przy podejmowaniu decyzji i planowaniu – działasz jak dorosła. Psychologicznie jednak jesteś jeszcze dzieckiem. W normalnych sytuacjach potrafisz kalkulować zimno jak każdy Lasombra (choć możesz udawać niewinność, by ludzie cię niedoceniali), ale przestraszona szukasz bezpieczeństwa u twojego mentora.

Ekwipunek: Komputer, pluszowy miś, pałka, egzemplarz Alicji w Krainie Czarów.


Konsultant


Cytat: Więc chcesz pomocy przy usunięciu tego Toreadora, który posiada interesujący cię nocny klub. Mój cennik za takie usługi jest na kredensie. I przestań kapać krwią na dywan, jest perski.

Preludium: Jako śmiertelnik byłaś konsultantem w przemyśle telekomunikacyjnym. Twoja kariera była obiecująca, ale byłaś coraz bardziej zdegustowana innym młodymi profesjonalistami w swoich drapaczach chmur, którzy ignorowali smród uryny bezdomnych docierający z metra. Gdybyś była na terytorium Camarilli być może Ventrue próbowaliby cię przeistoczyć, ale i tak byłabyś w duszy Sabatnikiem. Rozumiesz wewnętrzny mrok jako broń, którą dzierżysz i nie wzdragasz się przed wiedzą, iż obcięcie funduszy firmy wykańcza ludzi równie łatwo jak sfora w szale.

Koncept: Zostałaś przeistoczona by kierować pewnymi interesami klanu w zakresie wysokiej technologii i telekomunikacji, stwierdziłaś, że ideały Lasombra pasują do niechęci jaką czujesz do ludzkich finansistów i ich lalkarzy Ventrue. Jesteś ważną częścią wielu subtelnych planów Lasombra i możesz nawet uchodzić za Ventrue, przynajmniej dopóki na horyzoncie nie pojawią się lustra.

Odgrywanie: Wśród śmiertelnych i tych spoza twego najbliższego otoczenia jesteś obrazem silnej kobiety interesu, mówiącej właściwe rzeczy i uśmiechającej się do tych, którzy są w stanie pracować bez wytchnienia. Ci, którym ufasz, wiedzą, iż pod tym miłym zachowaniem czai się coś bardzo mrocznego. Nikt nigdy nie widział cię zdenerwowanej. Kilka nieszczęśliwych dusz widziało jednak jak zaczynasz się denerwować.

Ekwipunek: Laptop, aktówka, porządne ubranie, telefon komórkowy, srebrny nóż do otwierania kopert.


Fałszywy kapłan


Cytat: In nomine Patri, et Filli, et Spiritus Sancti, amen.

Preludium:

1 W oryginale ang. Moriscos, a przecież Moryskowie to Arabowie, którzy przeszli na Chrześcijaństwo. Autor nie zna historii? (przyp. tłum.)


2 La Sombra (hiszpański) - cień lub mrok. (przyp. tłum.)

3 Nieprzetłumaczalna gra słów. Angielskie słowo “Pander” oznacza tyle co “folgować sobie”.

4 Lasombra to raczej Stróżowie niż Strażnicy. Kain odpowiedział Bogu na pytanie “gdzie jest twój brat?” słowami “czyż jestem stróżem brata mego?” Stąd przydomek, gdyż Lasombra winni być Stróżami braci swoich.

5 Les Amies Noir (fr.) – dosłownie “przyjaciele ciemności” (przyp. tłum.)

6 Atitribu sprzeciwiał się udziałowi w rozgrywce i w związku z tym obie jego stopy z konieczności zostały przybite do szachownicy. Spowodowało to pewne opóźnienia przy pierwszej roszadzie, ale ta mała przerwa w grze była o wiele lepsza niż zmuszanie obserwatorów do dominowania opornego króla. Mimo to wzywanie mocy Uwięzienia nie było na miejscu.

7 Matka Henryka Walezego, bezpośrednio odpowiedzialna za Noc Św. Bartłomieja (zamordowano 2-3 tys. Hugenotów), a także za późniejsze wojny religijne we Francji (20-30 tys. ofiar).

8 Kobieta równie niemiła.

25




Wyszukiwarka