złamany skrypt lekcja 7

Łukasz Cholewa


7. Różnice w stylach konwersacyjnych mężczyzn i kobiet

Wstęp 2

Styl konwersacyjny 3

Komunikat/Metakomunikat 3

Niebezpośredniość 3

Bezpieczeństwo 4

Bliskość 4

Przyjemność estetyczna 4

Przyczyny różnic w stylach konwersacyjnych
kobiet i mężczyzn 4

Różnice w wychowaniu kobiet i mężczyzn. 4

Prawdziwy Mężczyzna 4

Prawdziwa kobieta 5

Ocena stereotypów 6

Wpływ stereotypów na wychowanie 6

Odmienna socjalizacja na podwórku 5-15 lat. 7

Zabawy dziewczynek 7

Zabawy chłopców 7

Konsekwencje różnic 7

Tłumaczenie biologiczne. 7

Mężczyźni w świetle ewolucji 8

Kobiety w świetle ewolucji 8

Ocena teorii biologicznych 8

Style konwersacyjne mężczyzn i kobiet 8

Uczucia 9

Kobiece podejście do uczuć 9

Męskie podejście do uczuć 9

Asymetrie 10

Podejście do problemów 10

Męskie podejście do problemów 10

Kobiece podejście do problemów 11

Asymetria 11

Związek, a oczekiwania dot. wzajemnej komunikacji 11

Możesz to powiedzieć / Nie musisz nic mówić – komunikaty i metakomunikaty. 12

Gdybyś mnie kochał, to byś wiedział / Czemu nic nie mówiłaś – znajomość myśli i potrzeb. 12

Poradzę sobie / Nie widzisz, że się męczę? Przynależność i niezależność 12

Rozmowy 13

Porozmawiaj ze mną! – Podejmowanie rozmowy 13

Porozmawiajmy o czymś ciekawym! – Tematy rozmów 14

Ale dokładnie to jak to powiedział? – Relacje z rozmów 14

Podsumowanie 15

Wstęp

Tytuł niniejszego rozdziału zdawałby się sugerować, że sposób porozumiewania mężczyzn jest w jakiś sposób odmienny od sposobu, w jaki robią to kobiety. Czy stwierdzenie takie ma sens? Czy jest to podział podręcznikowy, zauważalny jedynie dla językoznawców, czy też przeciętny praktyk komunikacji, jakim jest każdy z nas, również dostrzega jakieś różnice?

Zadawałem to pytanie na każdej grupie. Prosiłem, by studenci powiedzieli, jak i o czym ich zdaniem mówią kobiety, a jak mężczyźni. Wskazanie istniejących różnic nie nastręczało studentom najmniejszych trudności. I muszę przyznać, że (poza drobnymi wyjątkami) większość tych obserwacji zgadzało się ze spostrzeżeniami naukowców.

Pierwszą sprawą, na jaką studenci zwrócili uwagę był dobór tematów. Ich zdaniem mężczyźni skupiali się raczej na polityce, gospodarce, ogólnie rzecz biorąc: wydarzeniach. Tu oczywiście szczególne miejsce zajmowały wydarzenia sportowe. Inne tematy, to samochody, komputery, elektronika, ogólnie rzecz biorąc: urządzenia techniczne i zasady ich działania oraz oczywiście sam postęp techniczny. Na jednym z pierwszych miejsc były również wymieniane męskie rozmowy o kobietach i seksie. Rozmowy o życiu prywatnym zostały ocenione, jako ograniczające się jedynie do krótkich relacji z najistotniejszych wydarzeń, jak śluby, narodziny, zgony, poważne zakupy czy wydarzenia wyjątkowe, jak ciekawie spędzone wczasy, czy przygody na imprezach.

Gdy przychodziło do omówienia kobiecych tematów rozmów, zwykle wskazywane były takie tematy jak kosmetyki, makijaż, ubrania, zakupy, fryzura czyli – sposoby utrzymania urody. Drugą, zasadniczą grupą były rozmowy o rodzinie, dzieciach, przyjaciółkach, koleżankach, kolegach i ich rodzinach, sąsiadach. Panowie starali się podsumowywać te rozmowy słowem „plotki”, na co jednak nie pozwalałem, z racji negatywnego zabarwienia tego słowa, zamieniając je na „Informacje o losach innych”. Mówiono również, że kobiety rozmawiają o drobnych wydarzeniach ze swojego życia, często – zdaniem mężczyzn – zupełnie nieznaczących, jak ciekawe spotkanie na przystanku autobusowym, czy zachowanie sprzedawczyni w sklepie. Jako inny, bardzo ważny temat wskazywano własne troski, problemy i radości, którymi chętnie dzielą się ze swoimi przyjaciółkami, razem się smucąc, razem ciesząc, pocieszając i wspierając. Również panie chętnie przyznawały się do rozmów o mężczyznach, jednakże ich zdaniem, takie rozmowy są subtelniejsze i bardziej nastawione na aspekt erotyczny, niż seksualny.

Wiemy już o czym, zdaniem studentów, mężczyźni mówią. Ale jak to robią? Panie wskazywały przede wszystkim na względne ubóstwo języka. Mniej przymiotników, mniejsza długość i stopień komplikacji zdań, niewielka obecność słów nasyconych emocjonalnie i ogólnie rzecz biorąc – mniejszy słownik. Relacje z przeżytych przygód zostały ocenione jako bardzo skrótowe, nastawione jedynie na najważniejsze fakty i pozbawione wielu szczegółów. Męska rozmowa została zaś przedstawiona została jako konkretna, trzymająca się tematu i zasadniczo od niego nie odbiegająca, aż do momentu jego wyczerpania. Panie skarżyły się, że „jak mężczyzna zacznie mówić, to musi powiedzieć swoje do końca”, a dynamiczna zmiana tematów sprawia im nie lada trudność. Zauważone również zostało, że mężczyźni muszą mieć konkretny temat do rozmowy, najlepiej jeden z wymienionych wcześniej, rozmowa zaś „o niczym”, czy „luźna pogawędka” może sprawiać im pewną trudność.

Rozmowy kobiece z kolei zostały przez panów ocenione jako długie i mało treściwie. Gdy pytałem się „jak mówią panie” często padała spontaniczna odpowiedź: „mówią bardzo dużo”. Już teraz śpieszę mit ten rozwiać – wszystkie przeprowadzone badania wskazywały jasno, że mężczyźni mówią tyle samo, co kobiety jeśli nie więcej. Łatwiej jest im zabrać głos w dyskusjach publicznych, w rozmowach z kobietami często dominują. Skąd więc wrażenie, że to kobiety mówią więcej? Po prostu, jak słusznie zauważyli sami studenci, kobiety na daną wypowiedź potrzebują znacznie więcej słów, niż mężczyźni. Ich język jest bogatszy, zdania dłuższe i bardziej złożone, relacje z przeżyć znacznie dokładniejsze, opatrzone wieloma szczegółami, a wspominane rozmowy przytaczane prawie słowo w słowo, z odegraniem intonacji. Sam temat rozmowy zaś nie jest sprawą najistotniejszą – w kobiecych rozmowach jest traktowany dość swobodnie tym bardziej, że w kobiecej konwersacji istnienie kilku tematów równolegle nie należy do rzadkości i nie oznacza utraty panowania nad jakimkolwiek z nich.

Tyle sprawozdania studentów. Sądzę, że każdy z nas mógłby, kierując się osobistymi doświadczeniami, powyższą listę wzbogacić. Najważniejsze jednak jest, że fakt istnienia różnic w sposobach, porozumiewania się kobiet i mężczyzn dla większości z nas jest niewątpliwy. Oczywiście, niektóre panie nie odnajdą siebie we wspomnianym schemacie, podobnie niektórzy panowie, co może jedynie cieszyć. Jednakże pewna ogólna tendencja jest, jak sądzę, wyraźna.

W niniejszym rozdziale zajmiemy się kilkoma sprawami. Po pierwsze, zastanowimy się, dlaczego podobne różnice istnieją? Co sprawia, że mężczyźni mówią w sposób inny, niż kobiety? Jak zobaczymy, istnieją przynajmniej trzy sposoby tłumaczenia tego faktu, przy czym żaden, wzięty w izolacji, nie jest w pełni zadowalający. Po drugie zajmiemy się samymi różnicami w stylach. Wskazane zostaną najważniejsze sytuacje, w których podobne różnice się manifestują, oraz ich konsekwencje. Szczególny nacisk zostanie położony na komunikację w bliskich związkach intymnych, gdyż tam właśnie fakt istnienia podobnych różnic bywa szczególnie odczuwalny. Zanim jednak do powyższego przejdziemy, trochę teorii, bez której zrozumienie opisywanych tu kwestii byłoby powierzchowne i niepełne.

Styl konwersacyjny

Najpierw – krótka powtórka z podstaw. Co to jest styl konwersacyjny? Mówiliśmy o tym w rozdziale 2, wspominaliśmy również w kilku innych (w szczególności w 4). Styl konwersacyjny to najogólniej, sposób w jaki się wypowiadamy. Na styl składają się takie elementy jak dobór słów, intonacja, tempo mówienia, gestykulacja, mimika, sposób i częstość dawania potwierdzeń aktywnego słuchania, ale również skłonność do zadawania pytań, przerywania, do zabierania głosu, dobór tematów do rozmowy i inne. Styl konwersacyjny jest więc terminem bardzo szerokim, jednak, jak sądzę, intuicyjnie zrozumiałym. Jak pamiętamy, styl konwersacyjny nie jest uniwersalny. Kształtuje się on pod wpływem indywidualnego temperamentu, wpływu rodziny, podwórka, kultury regionalnej i narodowej. Inaczej będzie wypowiadał się mężczyzna z elity finansowej, inaczej robotnik fabryczny.

W dyskusji o stylach konwersacyjnych najważniejsze jest uświadomienie sobie, że wypowiedzi innych postrzegamy poprzez pryzmat własnego stylu. Jedna osoba może być przyzwyczajona do podnoszenia głosu jedynie w chwilach wielkiego wzburzenia, dla innej zaś może być to forma przekazania entuzjazmu. Jeśli zaczną się one ze sobą kontaktować, jedna może odnieść wrażenie, że druga na nią krzyczy, druga, że ta pierwsza jest wycofująca się i depresyjna. Stąd tak trudne są kontakty osób z różnych warstw społecznych, czy odmiennych kultur.

Niniejszy rozdział obracał się będzie wokół tezy, że styl konwersacyjny kobiet jest zupełnie inny od stylu konwersacyjnego mężczyzn, w związku z czym należałoby męsko – damską komunikacje analizować jako komunikację międzykulturową. Tezę tą po raz pierwszy sformułowała Deborah Tannen, popularyzując ją w bestsellerowej książce „Ty nic nie rozumiesz”. Niniejszy rozdział opiera się na jej kolejnej pozycji „To nie tak”, w której teza ta została do pewnego stopnia rozwinięta i wzbogacona.

Komunikat/Metakomunikat

Dla pełniejszego zrozumienia omawianych tu kwestii, konieczne będzie wprowadzenie nowego terminu, mianowicie „Metakomunikatu”, czyli „tego, co kryje się za komunikatem”. Pojęcie komunikatu jest, jak sądzę, jasne i zrozumiałe. To pewna myśl zawarta wprost w słowach. Stwierdzenie „Podaj sól” jest wprost wyrażoną prośbą o wręczenie mówiącemu solniczki z zawartą tam solą. Jednakże komunikat taki może wyrażać znacznie więcej. Może być prośbą o zainteresowanie, sprawdzeniem gotowości danej osoby do pomocy, może służyć do pokazania braku zainteresowania tematem omawianym przez drugą osobę. Metakomunikaty są wszechobecne i nie sposób od nich uciec. Można przestać nadawać komunikaty, po prostu się nie odzywając. Jednakże nawet zachowując zupełne milczenie, przekazujemy jakiś metakomunikat – „obraziłem się” „jest mi smutno” „jestem zajęty” itp.

Z Metakomunikatami jest jednak pewien kłopot. Otóż, nie ma ich ścisłego słownika, zmieniają się w zależności od sytuacji, od kontekstu, od tego co zostało powiedziane i zrobione wcześniej, a każdy odczytuje je na swój sposób. Część kobiet uznaje przepuszczanie w drzwiach jako wyraz męskiej elegancji, inne, jako przejaw męskiej dominacji.

Osoby o podobnych stylach konwersacyjnych będą miały większe szanse na trafne odczytywanie wzajemnie nadawanych metakomunikatów. Niestety, jak już mówiliśmy, mężczyźni i kobiety posługują się różnymi stylami, w związku z czym często błędnie odczytują swoje intencje. Żona pytając, męża „Masz kochanie czapkę? Rękawiczki? A szalik?”, przekazuje zwykle metakomunikat troski, mężczyzna zaś często odczytuje to w kategoriach kontroli.

Niebezpośredniość

Dlaczego nie mówimy sobie wszystkiego wprost? Jest po temu kilka powodów.

Bezpieczeństwo

Mówiąc wprost to, co mamy na myśli, odcinamy sobie drogę odwrotu. Treści zawartej w komunikacie bardzo trudno jest w razie potrzeby zaprzeczyć, czy też się z niej wycofać. Gdy powiedziałem komuś, że go nie lubię, niełatwo będzie mi go przekonać, że w istocie miałem na myśli coś przeciwnego. Inaczej ma się rzecz z metakomunikatami. Te, jak już mówiliśmy, są płynne, podatne na nieporozumienia, można więc zaprzeczać im do woli, zasłaniając się przejęzyczeniem, obracając całą sprawę w żart, czy po prostu o niej zapominając. Gdy teściowa pyta synową „Tak mało soli sypiesz?”, najprawdopodobniej przekazuje metakomunikat „Jesteś kiepską kucharką”, jednakże reakcja synowej „Uważasz że jestem kiepską kucharką?” wywoła najprawdopodobniej reakcję wycofania (na z góry upatrzoną pozycję) „Nie, ja się tylko pytam”. Na podobnej zasadzie flirt jest wielką grą metakomunikatów, gdzie znaczenia jawne są jedynie wierzchołkiem prawdziwej komunikacji, a każda ze stron w każdej chwili może flirtu zaprzestać.

Bliskość

Przekaz przy użyciu komunikatów, to nie wszystko. Same słowa nie wystarczą, by przekazać przywiązanie i miłość. Nie wystarczy powtarzać „Kocham cię”, czy „Jesteś fajny facet” (choć działanie takie niewątpliwie pomaga), również swoim działaniem należy taką bliskość okazywać. Nie zawsze będą to rzeczy wielkie, jak propozycja wspólnego wyjścia do restauracji, czasem będą to rzeczy małe, prawie nieznaczące, jak przygotowanie herbaty zgodnie z czyimś indywidualnym upodobaniem (co pokazuje, że o danej osobie się pamięta i o nią dba), odpowiednie wysłuchanie w trudnych chwilach (co pokazuje, że się o osobę troszczy), czy (w przypadku męskiej przyjaźni) zrobienie czegoś razem. Wiele na ten temat powiedzieliśmy już we wcześniejszych rozdziałach, unikając jedynie terminu „metakomunikat”. Jeśli więc chcemy sprawdzić, jak mocny jest dany związek, należałoby raczej przyjrzeć się przekazywanym sobie nawzajem metakomunikatom, niż, zawartym w słownych deklaracjach, komunikatom.

Przyjemność estetyczna

Ostatnią przyczyną, dla której chętne korzystamy z metakomunikatów, będzie przyjemność estetyczna płynąca z mówienia szyfrem. Fakt, że z jakąś osobą dzielimy pewien wspólny język, że fragmentem jakiegoś dowcipu, odwołaniem do książki czy filmu przekazujemy daną treść w sposób znacznie oszczędniejszy i ciekawszy, potrafi sprawiać prawdziwą radość. Oznacza to bowiem, że druga osoba nas doskonale rozumie, „nadaje na tych samych falach”, podkreśla to jedność przeżyć i zainteresowań, co bardzo pozytywnie wpływa na budowę i zachowanie poczucia jedności, wspólnoty. Oczywiście, sztuka ta nie zawsze i nie ze wszystkimi się udaje. Tym większa więc przyjemność w sytuacjach, gdy wszystko poszło po naszej myśli.

Przyczyny różnic w stylach konwersacyjnych kobiet i mężczyzn

Jednakże skąd między kobietami a mężczyznami tak daleko idące różnice? Tutaj naukowcy nie są zgodni. Istnieją przynajmniej trzy grupy objaśnień tego faktu, przy czym najprawdopodobniej rzeczywistość jest mieszaniną wszystkich omówionych tu podejść. Spór toczy się o proporcje składników tej mieszaniny.

Pierwsza grupa, to tłumaczenie związane z postępowaniem rodziców. W jego myśl rodzice wtłaczają dzieci w pewne role, kierując się przy tym stereotypowymi wzorcami, które istnieją w naszej kulturze od tysięcy lat. Druga grupa mówi o tym, że dzieci na podwórkach w wieku 5 do 15 lat bawią się według odmiennych wzorców, ponieważ zaś właśnie w tym okresie kształtują się kompetencje językowe, wówczas nabyty wzorzec rozmów powielany jest również w dorosłym życiu. Trzecia, to tłumaczenie biologiczne. Mówi ono, że w społeczeństwach pierwotnych (czy nawet wcześniej – w stadach pierwszych naczelnych), samce miały do spełnienia inne role niż samice, w związku z czym ewolucja inaczej ukształtowała mężczyzn (również pod względem kompetencji językowych), a inaczej kobiety. Pogląd biologiczny jest szczególnie niebezpieczny, sugeruje bowiem pewną „naturalną” rolę kobiety i „naturalną” rolę mężczyzny, skąd już tylko krok do stwierdzenia, że kobieta ma siedzieć w kuchni i niańczyć dzieci, mężczyzna zaś pracować i zarabiać, co jest sprzeczne z naszym dzisiejszym rozumieniem społeczeństwa jako dającego równe szanse realizacji swoich marzeń obu płciom.

Różnice w wychowaniu kobiet i mężczyzn.

W myśl tego sposobu tłumaczenia, w naszej kulturze pokutuje pewien stereotyp „Prawdziwego Mężczyzny” i „Prawdziwej kobiety”, rodzice zaś starają się zgodnie z nim wychować swoje dzieci. W istocie trudno się nie zgodzić, że podobny szablon istnieje. Atakuje nas w literaturze różnych okresów, filmach, serialach, a nawet (a może przede wszystkim) w reklamach. Zastanówmy się więc, jak wzorzec ten wygląda. Na zajęciach zwykle zastanawialiśmy się nad tym razem ze studentami, tutaj mogę jedynie zachęcić czytelnika do samodzielnego zastanowienia się nad tym tematem, zanim sięgnie po gotowe rozwiązania.

Prawdziwy Mężczyzna

Nie jest trudno wskazać archetyp Prawdziwego Mężczyzny w filmach czy literaturze. Większość kreacji Johna Wayne’a, Clinta Eastwooda, czy Daniela Olbryskiego to właśnie kreacje Prawdziwych Mężczyzn, w literaturze odpowiednimi wzorcami może być Skrzetuski czy bezimienny bohater nowelki Hemingwaya „Stary człowiek i morze”. Raczej zaś nie określilibyśmy tym mianem Jackiego Chana, Charlie Chaplina, czy imć Zagłoby.

Prawdziwy mężczyzna w literaturze i w filmach jest przede wszystkim aktywny. Nie czeka, aż szansa przyjdzie do niego sama, raczej to on aktywnie jej poszukuje. Świat zastany go nie ogranicza, PM raczej go zmienia, niż sam się do niego dostosowuje. Jest zaradny – potrafi zapewnić godny status materialny sobie i swojej rodzinie (co zwykle spłyca się stwierdzeniem „gruby portfel”). Jego atutem jest również wysoka sprawność manualna – zna się na urządzeniach technicznych, potrafi naprawiać uszkodzone przedmioty, urządzenia, jest twórczy, na polu techniki potrafi improwizować, dostosowywać najbliższe otoczenie do swoich wymagań.

Inteligentny i doświadczony, potrafi podejmować szybkie i trafne (zwykło się mawiać „męskie”) decyzje, które następnie konsekwentnie, uparcie realizuje w sposób stanowczy i wolny od wątpliwości. PM nigdy się nie poddaje, a przeciwności losu go nie łamią. Problemy dla PM są po to, by je rozwiązywać, te zaś, które rozwiązane zostać nie mogą, powinny zostać zlekceważone, przemilczane, zapomniane, z godnością zniesione.

Jest niezależny, nie potrzebuje niczyjej pomocy, sam potrafi sobie dać radę nawet, w niesprzyjającym mu świecie. Nie oznacza to, że nie potrafi doceniać wartości prawdziwej przyjaźni, wręcz przeciwnie. Sam również chętnie oferuje pomoc innym i zawsze się za nią odwdzięcza, również po to, by móc pozostawać niezależny od nikogo i niczego (stąd istotne w męskim życiu stwierdzenie „jesteśmy kwita”).

PM jest przystojny, silny, oraz odporny na ból, tak fizyczny jak i psychiczny. Motywuje go rywalizacja – PM nie odrzuca wyzwania, które zostało mu rzucone nawet, jeśli jego przyjęcie wiązałoby się z ewentualnością poważnych konsekwencji. To oznaczałoby tchórzostwo, a PM jest zawsze odważny i pewny siebie. W rywalizacji gra uczciwie, trzymając się zasad, dając swojemu przeciwnikowi równe szanse, często nawet wbrew rozsądkowi. Zwycięstwo odniesione przy użyciu raczej sprytu, niż uczciwości i sile mięśni, przypisywane jest raczej ciemnym charakterom i określane jako niemęskie, co znajduje swoje odzwierciedlenie w okrzyku „Walcz jak mężczyzna”.

W komunikacji, PM jest charyzmatyczny, bezpośredni, mówi prawdę „prosto z mostu”, bez ogródek, w twarz. Nie zajmują go formy grzecznościowe, przechodzi od razu do interesów, czy do konkretnej sprawy, z jakiej wynikał kontakt. Jest raczej małomówny, przedkładający to, co jest do zrobienia, nad to, co jest do powiedzenia. Nie potrzebuje wyszukanych słów by wyrazić swoje myśli. Gdy mówi, inni go słuchają i postępują według jego wskazówek. Mowa PM jest bowiem prosta, szczera, dobitna, prawdziwa i niepozostawiająca wątpliwości co do znaczenia słów.

W okazywaniu uczuć jest oszczędny, niewylewny. Nie płacze, nie marudzi, często godnie, w milczeniu przełyka gorzkie pigułki cudzych obelg. Uczucia to coś, co nie powinno wpływać na jego prosty, inteligentny, logiczny umysł. Nie oznacza to jednak, że PM nie jest do uczuć zdolny. Przeciwnie, kocha swoją kobietę i swoje dzieci, (homoseksualiści wciąż nie mieszczą się w stereotypie „Prawdziwego mężczyzny”, nie popełniam więc tutaj niepoprawności politycznej), jest dla niej czuły i troskliwy, gotowy do poświęceń w imię zapewnienia rodzinie godnego bytu materialnego.

PM, jak już powiedziałem, jest przystojny i w miarę możliwości zadbany, jednakże nie przywiązuje on do swojego wyglądu nadmiernej wagi. Zbytnie zwracanie uwagi na strój czy wygląd bywa odbierane jako oznaka „zniewieścienia” – jednej z największych obelg, jaką można go obdarować. Obecnie jednak, trzeba przyznać, rola higieny osobistej w stereotypie PM ulega znacznemu podkreśleniu.

Prawdziwa kobieta

Osobiście jest mi znacznie trudniej określić literacki / filmowy archetyp Prawdziwej Kobiety. Na jednej z grup studenckich padła propozycja „Grażynki z Klanu”, którą (z racji nieznajomości tego serialu) na wiarę przyjmuję. Pomysłu na archetyp literacki obecnie mi brak, co również wynika z moich braków w tej dziedzinie. W odwodzie mamy jednak całą rzeszę kobiet w reklamach chemicznych środków higieny i czystości.

Stereotypowa Prawdziwa Kobieta jest przede wszystkim ładna. Badania wskazują, że wysoko oceniane są kobiety drobnej budowy ciała, niewysokie, wiotkie. Duża szerokość bioder i obfite piersi to kolejne, wysoko cenione elementy (prawdopodobnie związane z odpowiednio – łatwością porodu i łatwością karmienia niemowląt). PK nie powinna posiadać widocznych mięśni, siła nie jest od niej wymagana. Jeśli chodzi o twarz, że wysoko cenione są duże oczy, drobny nos, niewielkie usta osadzone blisko nosa i pociągła, trójkątna twarz. Lubianą cechą są również włosy koloru blond: spotkałem się z interpretacją mówiącą, że recesywność blond – genów miałaby zapewniać samcom zwiększenie procentowego udziału własnych genów w genotypie dziecka.

Uroda odgrywa dużą rolę w życiu PK, stąd oczekiwanie, że będzie zachowaniu tego atrybutu poświęcać odpowiednią ilość czasu. Jest więc nie tylko ładna, ale i zadbana, czysta i pachnąca. Dla wszystkich miła, uprzejma, a przy tym skromna, niezarozumiała, nie wpadająca w samozachwyt.

Jednym z jej najważniejszych atrybutów jest „Kobiecość”. Ze zdaniem tym wszystkie grupy studenckie się zgodziły, nie usłyszałem jednak żadnej definicji owej „Kobiecości”, a Słownik Języka Polskiego PWN określa „Kobiecość” jako „zespół cech właściwych kobiecie; natura kobieca”. Na zajęciach zaproponowałem więc definicję w brzmieniu „umacnianie w mężczyznach poczucia ich wartości poprzez swój wygląd i zachowanie”, na którą uzyskiwałem zgodę.

PK jest zaradną gospodynią, dobrą żoną, dbającą o dom i dzieci. Jej krainą jest kuchnia – zawsze czysta, zawsze odpowiednio zaopatrzona tak, by mężczyźnie na czas podać smaczny posiłek. Czystość w życiu PK odgrywa rolę zasadniczą, od czystości naczyń, przez czystość mieszkania, do schludności męża i dzieci włącznie. To właśnie na tym stereotypie bazują reklamy starające się przekonać panie w różnym wieku, że niedomyte naczynia, czy brudny kołnierzyk koszuli, budzi przerażenie i zmartwienie.

Z charakteru, PK jest kochająca, czuła, współczująca, niekonfliktowa, współpracująca. To do kobiety należy łagodzenie ewentualnych zatargów, a uparte bronienie swojej racji może skutkować przyczepieniem łatki „jędzy”. Kobieta powinna być również, jak trafnie ujął to jeden ze studentów, „błyskotliwa”. Błyskotliwa, czyli potrafiąca od czasu do czasu „zabłysnąć” – zaprezentować swoją inteligencję, inaczej niż mężczyzna, którego inteligencja jest cechą stałą, niezmienną i niepodważalną. Kobieta nie powinna przytłaczać mężczyzny swoją mądrością. Powinna uznać swoje ograniczenia i chętnie wysłuchiwać męskich wywodów, dając tym samym nie tylko dowód dbania o własną wiedzę, ale i podnosząc w mężczyznach ich poczucie wyjątkowości i kompetencji.

Kobieta powinna być wierna, stać u boku swojego męża i wspierać go emocjonalnie (bo jak mogłaby to robić intelektualnie?) w jego działaniach. PK zdaje sobie sprawę z męskich słabości i potrafi je wybaczać, stabilizując tym samym związek. PK nie rywalizuje, a raczej współpracuje. Jedynym wyjątkiem od tej zasady jest bezwzględna walka o swojego mężczyznę z inną kobietą.

PK ma naturę bardzo emocjonalną. Nie tłumi swoich uczuć a przeciwnie – przeżywa je w sposób żywy, nieskrępowany. Jest komunikatywna, ma wiele koleżanek, przyjaciółek, aktywnie interesuje się ich losem, potrafi je wesprzeć w ciężkich chwilach, potrafi również sama podzielić się swoimi problemami. Rozmowy z przyjaciółkami to jej druga, zaraz po prostych pracach domowych, zasadnicza aktywność. Ponieważ PK jest bardzo empatyczna, słuchając o cudzych troskach przeżywa je wraz z osobą, której słucha.

Ogólnie PK jest słabsza niż PM, nie tylko fizycznie, ale i psychicznie i emocjonalnie. Często trawią ją wątpliwości natury uczuciowej, jest zmienna, waha się, nie dotrzymuje swoich zobowiązań, brak jej siły woli i konsekwencji. W sytuacjach kryzysowych nie radzi sobie sama, raczej oczekuje pomocy innych. W sytuacjach zagrożenia, stereotypowa PK potrafi jedynie uciekać i czekać na wybawienie przez swojego PM.

Ocena stereotypów

Czy stereotypy te faktycznie istnieją? Wielokrotnie spotykałem się z zarzutem, że przecież w życiu jest inaczej! Wiele kobiet jest mądrych, robią karierę, nie sprzątają, nie lubią gotować, nie chcą mieć dzieci i znają się na samochodach, mężczyźni zaś często marudzą, płaczą, są urodzonymi hipochondrykami, mdleją na widok krwi, nie potrafią powiedzieć nic konkretnie, nie potrafią podjąć decyzji. I właśnie, na tym polega problem.

Przedstawione stereotypy, to w dużej mierze właśnie stereotypy, pewne kalki, klisze, z których obficie korzystają wszelkie media, z reklamami i amerykańskimi filmami na czele. W ten sposób stereotypy są nie tylko wykorzystywane, ale i podtrzymywane. Spójrzmy na reklamy. Kobieta bezradnie stoi z zaplamionym ciuchem przy pralce, a głęboki męski głos objaśnia jej istnienie nowych proszków. W ostateczności rolę tą może przejąć inna, bardziej doświadczona koleżanka. Ale czy ktoś potrafi sobie przypomnieć reklamę, w której to mężczyzna pierze? Inaczej z gotowaniem – gdy chcemy pokazać, że coś jest wyjątkowo łatwe do przyrządzenia, używamy postaci Prawdziwego Mężczyzny, który najpierw demoluje pół kuchni, by w końcu zaniechać prób i skorzystać z „szybkiej” potrawy. Chyba, że chodzi o profesjonalnego kucharza – tym będzie zawsze mężczyzna. W reklamach samochodów prowadzi prawie zawsze mężczyzna, to również on jest tym, który samochód kupuje. Żona może o samochód prosić, ale nie może sama wyciągnąć własnych pieniędzy. Na amerykańskich filmach, napadnięta kobieta ucieka z piskiem na piętro (po drodze przewracając się kilka razy), po czym siada skulona w kąciku czekając na wybawienie, które – w ostatniej chwili z rąk PM – nadchodzi. Znam tylko dwa – trzy filmy, gdzie to kobieta ratowała swojego mężczyznę z opresji, a i tak na końcu to on musiał wybrance ratować życie („Martwa cisza”, „Matrix II”, „W samo południe”), zaś powtarzających powyższy schemat jest cała masa. Proszę więc, czytając powyższe nie zasłaniać się przykładem własnym, czy swoich znajomych. Ja też nie rozmawiam o sporcie, nie motywuje mnie rywalizacja, nie jestem silny, nie spełniam jeszcze wielu z powyższych stereotypów. Nie oznacza to jednak, że stereotypy owe nie istnieją. Czasem trzeba jedynie umieć je dojrzeć.

Wpływ stereotypów na wychowanie

Czy stereotypy PM i PK mają wpływ na wychowanie dzieci? Dobre pytanie, w dużej mierze zależy to od konkretnych rodziców. Co jednak usłyszy chłopiec, który przewrócił się i płacze? Często bywa to „nie becz, nie jesteś baba”. Co usłyszy dziewczynka, która lubi zabawy ruchowe i często wraca do domu umorusana? Że zachowuje się jak „chłopczyca”. Dziewczynki częściej są zachęcane do „ustąpienia głupszemu”, rozwiązania siłowe w ich przypadku najczęściej tępione są z dużą surowością. Chociaż swoim synom ojcowie również często tłumaczą negatywne strony używania przemocy, często na poziomie niejawnym (metakomunikatu) bywają dumni z siły i sprawności swoich synów, co ci oczywiście doskonale wychwytują.

Owe stereotypy wpływają również na nasze dorosłe życie, czyli na sposób w jaki kształtujemy swój charakter. Jak odbierany jest mężczyzna, odwiedzający regularnie nie tylko fryzjera, ale i kosmetyczkę, solarium oraz orientujący się i dostosowujący się do panującej mody? Osoby takie często określane są jako „zniewieściałe”, podobne cechy zaś często łączy się z homoseksualizmem. Trzeba jednak przyznać, że stereotyp ten powoli gaśnie – mężczyźni są zbyt obiecującym rynkiem dla firm kosmetycznych i odzieżowych, by pozwolić na funkcjonowanie takich poglądów. Z kolei kobiety niedbające o swoją powierzchowność i obowiązującą modę, bywają traktowane jako tzw. „feministki”, czyli gardzące mężczyznami, niesympatyczne, zarozumiałe brzydule (co oczywiście z prawdziwym ruchem feministycznym nie ma wiele wspólnego).

Przykłady podobnych wpływów można by mnożyć. mam nadzieję, że nie jest to konieczne, że sprawa jest jasna. Oczywiście siła oddziaływania tych stereotypów na style konwersacyjne mężczyzn i kobiet jest dyskusyjna. Niektóry sądzą, że jest ona niewielka i szukają wyjaśnienia w teorii biologicznej bądź socjalizacyjnej, inni – że ma znaczenie zasadnicze. Do kogo należy racja – wciąż nie zostało dobitnie stwierdzone. Dla nas najważniejsze jest z powyższego zdawać sobie sprawę.

Odmienna socjalizacja na podwórku 5-15 lat.

Według tej teorii, różnice w stylach konwersacyjnych mężczyzn i kobiet są wynikiem tego, jak chłopcy i dziewczynki porozumiewają się ze sobą w wieku 5 do 15 lat, kiedy to kształtują się ich zasadnicze kompetencje językowe. Najistotniejszą przesłanką do powstania tego typu koncepcji jest fakt, że w okresie tym dzieci bawią się zwykle w grupach jednopłciowych: chłopcy z chłopcami, dziewczynki z dziewczynkami. Odmienny wzorzec zabaw i odmienny wzorzec komunikacji miałby kształtować odmienne sposoby porozumiewania się u obu płci w dorosłym życiu. Na czym polegają główne różnice? Przede wszystkim dziewczynki bawią się zwykle w sposób statyczny, w mniejszych grupach nastawionych na wzajemną współpracę; chłopcy zaś w sposób dynamiczny, w grupach większych, a ich zabawy sprzyjają wzajemnej rywalizacji. Innymi słowy mówiąc: dziewczynki bawią się w dom, chłopcy bawią się w wojnę. Na ile wzorzec ten jest efektem świadomego wyboru dzieci, na ile zaś konsekwencją zachęt ze strony rodziców, pozostaje dla nas kwestią drugorzędną.

Zabawy dziewczynek

Zabawy dziewczynek to najczęściej zajęcia statyczne, polegające na wzajemnych rozmowach, odgrywaniu ról itp. Czasami taką „grupę” może tworzyć para najlepszych przyjaciółek. Dla innej dziewczynki wejście w ustaloną grupę nie jest łatwe, natomiast gdy już uda jej się to uda, traktowana jest na równi z innymi uczestniczkami zabawy. Te grupy wykazują dość dużą stałość w czasie, ich spoiwem są wzajemne rozmowy, zwierzenia, przekazywane sekrety, które utrzymują spójność grupy i testują lojalność uczestniczek. Wyjawienie sekretu przyjaciółki często oznacza koniec przyjaźni, cudzy sekret bywa zaś argumentem przetargowym, gdy w grę wchodzi wejście do nowej grupy, czy też pozyskanie nowej „najlepszej przyjaciółki”. Wchodzenie w nowe grupy, pozyskiwanie nowych przyjaciółek, dbanie o stare przyjaźnie czy przeciwnie – ich zrywanie, to istotny element ich życia towarzyskiego. Brak współpracy w grupie oznacza najczęściej jej rozpad – koniec.

Zabawy chłopców

U chłopców sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Bawią się w większych, nieformalnie zhierarchizowanych grupach, gdzie bariery wejścia są nieliczne. Nowy członek grupy startuje jednak z najniższej pozycji i musi sam, poprzez odpowiednie postępowanie, wykazać że jest od innych „lepszy”, zaskarbiając sobie w ten sposób przyjaźń i szacunek rówieśników. Zabawy chłopców są aktywne, sprzyjają manifestowaniu siły, wytrzymałości fizycznej i psychicznej, dominujący jest w nich element rywalizacji. Często są to gry zespołowe. Rozmowy dla chłopców są najczęściej bądź narzędziem umożliwiającym sprawne współdziałanie, bądź elementem wzajemnej rywalizacji. Często przeradzają się w licytację, o największą widzianą rybę, o najlepszy samochód, o najsilniejszego tatę, przy czym przedmiot licytacji może być dowolny, najważniejsze, to być najlepszym. Grupy chłopięce tworzą się względnie dynamicznie, w zależności od panujących okoliczności, a istnienie dwóch grup, niemal automatycznie oznacza rywalizację między nimi. Brak ścisłej współpracy w grupie jest typowy i wiąże się z nieustającą walką o pozycję jej uczestników.

Konsekwencje różnic

Widzimy więc, jak odmienny jest trening podwórkowy chłopców i dziewczynek. Dziewczynki skupione na zachowaniu spójności i trwałości grupy miały znacznie większe szanse na rozwinięcie intuicji, odczytywania ukrytych zamiarów, nadawania i odbierania metakomunikatów oraz skupianiu się na uczuciach własnych i swoich przyjaciółek. Chłopcy, w swoich prostych zajęciach nigdy nie mieli okazji rozwijania tej umiejętności. Każde okazanie słabości czy współczucia mogło zepchnąć takie dziecko na niższą względem rówieśników pozycję. Ta zaś zależała zwykle od tego, jak dużo może do swojej grupy wnieść, pod względem umiejętności, siły i zręczności, rzadziej zaś – mądrości i wiedzy.

Na zakończenie uwaga – ten sposób tłumaczenia spotykał się na zajęciach ze sporym sprzeciwem, szczególnie ze strony pań które zapewniały, że podział ten jest staroświecki i od dawna już nieaktualny. Powszechność tego sprzeciwu każe się więc nad argumentacją tą zastanowić. Jeśli ktoś zna odpowiednie badania, dotyczące aktualnego wzorca zabaw polskich dzieci, proszę o maila.

Tłumaczenie biologiczne.

Ostatnia grupa tłumaczenia różnic w stylach konwersacyjnych mężczyzn i kobiet odwołuje się ewolucji człowieka. Zasadnicze argumenty, zwane czasem „koncepcją samolubnego genu” obracają się wokół następującej tezy: celem każdego organizmu jest przekazanie maksymalnej liczby kopii swoich genów. Geny zaś w znacznym stopniu determinują nie tylko nasze cechy fizyczna, lecz również psychiczne i behawioralne (zachowanie). Jesteśmy więc spadkobiercami tych osobników, których charakter dawał największą szansę na dochowanie się licznego i zdrowego potomstwa. Mając za sobą wiele milionów lat ewolucji, z czego trzy miliony jako ssaki tzw. naczelne, nie powinniśmy się spodziewać, że nasze zachowanie będzie się w znacznym stopniu różnić się od zachowania naszych przodków. Ten niewyobrażalnie długi czas (nasza cywilizacja jest prawie tysiąc razy młodsza) miał ukształtować pewien wzorzec, z którego nam, ludziom współczesnym, wciąż nie jest łatwo się otrząsnąć. Dane o zachowaniu naszych przodków uzyskuje się poprzez obserwację stad małp naczelnych, nie bez znaczenia są również badania antropologiczne plemion pierwotnych.

Mężczyźni w świetle ewolucji

W myśl tej teorii, mężczyźni noszą w sobie geny osobników najagresywniejszych – tych, które potrafiły zwyciężyć w rywalizacji z innymi samcami o dostęp do samic (zwykle więcej niż jednej). Stąd miałoby wynikać męskie dążenie do rywalizacji oraz odwaga. Samiec mógł dla zdobycia, czy utrzymania partnerki ryzykować życie. Jego śmierć nie miała zasadniczego wpływu na losy jego dzieci. Do roli samców należało również polowanie, oraz dbanie o dobro samic, przez co konieczne stało się rozwinięcie dbałości o rodzinę oraz myślenia konkretnego, skupionego na problemach w kontekście ich rozwiązania. Czynność polowania zaś uznawana jest za powód, dla którego rozwinęła się umiejętność działania zespołowego oraz całkowitego skupienia się na jednej, wybranej czynności.

Kobiety w świetle ewolucji

Samice z drugiej strony dbać musiały o rozwój i wychowanie dzieci swoich i swoich krewnych. Częścią dbania o życia własnych potomków było dbanie o życie własne. Dziecko, które zbyt wcześnie straciło matkę, nie miało większych szans na przeżycie. Z drugiej strony konieczna była również troska o swoje towarzyszki, które innym razem mogły na jakiś czas przejąć część obowiązków związanych z wychowaniem dziecka. W istocie, w stadach naczelnych bardzo często obserwuje się wychowanie grupowe, przy czym – ciekawostka – młodym matkom opieka nad własnym dzieckiem jest najczęściej odbierana, dopóki ta nie nabierze przy starszych koleżankach koniecznego doświadczenia.

Dbałość kobiet o rodzinę, większa ostrożność, bliskość wobec najbliższych przyjaciółek, nastawienie na współpracę i większa wrażliwość interpersonalną miałyby więc wynikać z troski o możliwości wychowania potomstwa w dobrym zdrowiu do momentu jego usamodzielnienia.

Ocena teorii biologicznych

Jak już wspomniałem, teorie biologiczne są w naszym liberalnym społeczeństwie niemile widziane. Nie jest łatwo zgodzić się na doktryny, które sugerują tak daleko posunięty determinizm. Zwróćmy uwagę, że u podstaw dwóch poprzednich podejść leży przekonanie, że odmienne wychowanie dzieci, bądź inne nastawienie społeczeństwa, pozwoliłoby na zanik różnic w zachowaniu obu płci. Ostatnia teoria praktycznie przekreśla taką możliwość – jesteśmy tacy, jak zaprojektowała nas natura i (bez inżynierii genetycznej) nic nie możemy z tym zrobić.

Oczywiście takie pojmowanie koncepcji biologicznych jest posunięte zbyt daleko. Prowadzone nieśmiało badania wskazują, że czynnik genetyczny w zachowaniu ludzi istotnie odgrywa pewną rolę, nie sposób jednak na dzień dzisiejszy powiedzieć, jak wielką. Spór ten jest zwykle nazywany sporem „Nature or nurture” albo „Geny czy wychowanie” i choć trwa od wielu dziesiątek lat, żadna ze stron nie składa broni. My jesteśmy w tej szczęśliwej sytuacji, że spór ten nie ma dla nas znaczenia. Najważniejsze by wiedzieć, że taki spór istnieje, oraz że przyczyny w różnicach behawioralnych kobiet i mężczyzn są badane przez naukowców o różnych poglądach.

Style konwersacyjne mężczyzn i kobiet

Sporo już zostało powiedziane o istnieniu różnic w stylach konwersacyjnych mężczyzn i kobiet, oraz o przyczynach takiego stanu rzeczy. Wciąż jednak nie wiemy, jak w istocie różnice takie wyglądają, na czym polegają, i jakie konsekwencje wiążą się z takim stanem rzeczy. Wreszcie nadszedł czas na zajęcie się właśnie tym zagadnieniem. Na wstępie zastrzeżenie. Gdy piszę „Mężczyźni…” mam na myśli „Większość mężczyzn zwykle…”, „Z reguły mężczyźni…”, „Istnieje zauważalna prawidłowość mówiąca że…” itp. W żadnym wypadku nie mówię tutaj o obowiązujących prawach, jedynie o pewnych dostrzegalnych regułach. Tak więc fakt, że moja siostra częściej reaguje na cudze troski hojnym rozdawaniem rad, niż współczuciem, nie oznacza, że nie jest kobietą. Czytając poniższy tekst trzeba o tym pamiętać.

Konsekwencje różnic w stylach konwersacyjnych najlepiej zauważalne są, gdy rozmawiające osoby pozostają w długotrwałym, bliskim związku intymnym. Z racji obecnej popularności konkubinatu, byłoby politycznie niepoprawne mówienie o małżeństwie, dlatego używam terminu partner – partnerka. Pamiętajmy, że gdy związek nie trwa odpowiednio długo (kilka lat), omawiane konflikty stylów mogą się nie ujawniać bądź – co bardziej prawdopodobne – zakochani mogą nie zwracać na nie szczególnej uwagi, czy też nie uważać ich za godne zainteresowania. Oczywiście, podobne różnice nie są udziałem jedynie bliskich partnerów, spotykamy się z nimi wielokrotnie. Ponieważ jednak dla bliskich związków są one szczególnie ważne (potencjalnie destrukcyjne), omówienie ich z tej perspektywy uważam za uzasadnione i słuszne.

O jakich jednak konsekwencjach mówimy? Sięgnijmy po prosty przykład. Jak pamiętamy, jednym z elementów stylu konwersacyjnego jest sposób dawania potwierdzeń aktywnego słuchania, w rodzaju „mhm, tak, no, aha, rozumiem” itp. Okazuje się, że kobiety takich potwierdzeń udzielają częściej i chętniej, niż mężczyźni. W ich ustach jednak są one jedynie oznaką samego faktu słuchania, a nie zgadzania się ze słuchanymi wypowiedziami. Mężczyźni zaś potwierdzenia takie będą dawać znacznie rzadziej i to jedynie wtedy, gdy z daną tezą się zgadzają.

Jeśli więc mężczyzna zacznie opowiadać coś kobiecie i usłyszy od niej wiele omawianych sygnałów, będzie przekonany (interpretując komunikaty zgodnie z własnym stylem), że jego partnerka z przedstawionymi tezami się zgadza. Gdy na końcu usłyszy od niej „Nie, wiesz co, to bez sensu jest” poczuje się jak uderzony w brzuch. „Jak to bez sensu, skoro cały czas się zgadzała???” będzie prawdopodobnie myślał, po czym całe zajście wytłumaczy sobie w kategoriach kobiecej zmienności, chwiejności czy nieszczerości.

Z kolei kobieta, mówiąc coś z czym mężczyzna się nie zgadza, trafi na ciszę. Mężczyzna nie będzie dawał żadnych potwierdzeń, będzie po prostu siedział i słuchał, prawdopodobnie zapatrzony w jeden punkt. Nie może dawać omawianych sygnałów, bo przecież nie przyznaje w tym momencie partnerce racji! Ona jednak zinterpretuje to (zgodnie z własnym kodem) jako niesłuchanie, poczuje się olewana, lekceważona, a w konsekwencji – wściekła. Zacznie się prawdopodobnie (nie kryjąc irytacji) upewniać „Słuchasz mnie w ogóle?”, co mężczyzna ma spore szanse odebrać jako zaczepkę, zaproszenie do kłótni. W istocie w podobnej sytuacji nie jest łatwo uniknąć konfliktu.

Jak widzimy, powyższa komunikacja była asymetryczna – choć obie strony chciały dobrze, wzajemne porozumienie się było niemożliwe. Metakomunikaty były odczytywane błędnie, a jedna strona przypisywała złe intencje drugiej. Właśnie te „asymetrie” będą przedmiotem dalszej części niniejszego rozdziału. Dyskusję zaczniemy od różnic w podejściu do zagadnienia uczuć i problemów. To bowiem najbardziej kluczowe kwestie, które odróżniają styl kobiet i mężczyzn, ich zrozumienie więc jest sprawą zasadniczą. Następnie zastanowimy się nad oczekiwaniami obojga partnerów wobec związku, a na końcu omówimy pokrótce te zagadnienia dotyczące rozmowy, które nie zostały omówione wcześniej.

Uczucia

Sposób, częstość i okoliczności wyrażania uczuć, to jedna z najczęściej wychwytywanych różnic w stylach mężczyzn i kobiet. Zwykle kobiety uznawane są za bardziej uczuciowe niż mężczyźni, od których wymagane jest większe nastawienie na rozsądek i logikę. Poniżej zastanowimy się nad ta kwestią dokładniej,

Kobiece podejście do uczuć

Jak pamiętamy, istnieje znacznie większe przyzwolenie społeczne dla kobiet, na głośne wyrażanie swoich uczuć. W chwilach wielkiego wzruszenia kobieta ma wręcz obowiązek płakać. Polka, gdy została obwołana Miss Świata nie rozpłakała się ze wzruszenia, lecz dumnie przemaszerowała przez scenę, przez co ściągnęła na siebie falę krytyki. Kobiety od najmłodszych lat uczą się zwracać uwagę na uczucia swoich przyjaciółek, rozpoznawać je i zgodnie z nimi podejmować odpowiednie działania. Są również zachęcane do ujawniania swoich emocji i opowiadania o nich. Kobieta, która je ukrywa, uchodzić będzie za skrytą, nieprzystępną, przez swoje koleżanki będzie zaś oceniana niżej, niż te, które o swoich uczuciach mówią bardziej otwarcie.

Uczucia stanowią doskonały temat do bliskiej, intymnej rozmowy z przyjaciółką. Takie rozmowy zaś, jak już wiemy, zasadniczo umacniają wzajemny związek, zacieśniają przyjaźń. Kobiety prowadzą je od najmłodszych lat, mają więc w nich dużą sprawę. Dlatego ich celem nie będzie uśmierzenie danej emocji, przeciwnie, poprzez rozmowę z koleżanką uczucie ulega zidentyfikowaniu i wzmocnieniu. Zakochana dziewczyna będzie skłonna opowiadać o swoim nowym związku wciąż od nowa i – co dla mężczyzn może być zaskakujące – prawdopodobnie zostanie wysłuchana aktywnie, z wielkim zainteresowaniem. Jak słusznie zauważył jeden ze studentów, zostało to sugestywnie sparodiowane w filmie „Dzień Świra” w scenie, gdzie główny bohater znajduje się w przedziale z rozmawiającymi dziewczętami.

Jeśli w dodatku przypomnimy sobie, że dla kobiet rozmowa jest dobrem samym w sobie, zrozumiemy dlaczego tak chętnie rozmawiają o problemach, których bądź nie chcą, bądź nie są w stanie rozwiązać. W swojej bezradności zwracają się o pomoc nie natury fizycznej, ale psychicznej, szukają emocjonalnego wsparcia budując i utrwalając w ten sposób wzajemny związek. Problem nie do rozwiązania stanowi zaś doskonałą okazję do takiej rozmowy. Istnieje bowiem – jak sama nazwa wskazuje – zawsze, nie znika, jest elementem względnie stałym. Zawsze więc można o nim pomówić.

Jak w kobiecych rozmowach przekazywane jest wsparcie? W dużej mierze w formie słuchania empatycznego, poprzez wyrażenie współczucia, współodczuwania, solidarności. W rozmowie pojawi się wiele elementów wskazujących na dobre zrozumienie cudzego problemu. „Wiem, co czujesz” „Ja też tak miałam” itp. będą stałymi ich elementami. Bliskość będzie wyrażona poprzez słuchanie, pocieszanie, czułość oraz przejmowanie nastroju koleżanki, a pytania będą krążyć wokół słuchanej osoby i jej problemu, bo to ona będzie tu głównym aktorem. Niektóre bariery komunikacyjne, znane nam z wcześniejszych rozdziałów, takie jak bagatelizowanie problemów, czy logiczne argumentowanie, będą pojawiać się raczej nielicznie.

Męskie podejście do uczuć

Męskie podejście do uczuć jest zupełnie inne. W tym zakresie mężczyzna postępuje zwykle zgodnie z omówionym już stereotypem Prawdziwego Mężczyzny, to znaczy nie afiszuje się ze swoimi emocjami. Rzadko możemy oglądać płaczącego przedstawiciela płci brzydszej i najczęściej widok taki budzi współczucie i zakłopotanie.

Uczucia są dla mężczyzny utrapieniem. Od najmłodszych lat był uczony, by nie mazać się, nie płakać, nie marudzić, nie wzdychać, „być mężczyzną”. Jednakże ich obecności nie da się z męskiego życia usunąć, dlatego on również będzie poszukiwał u swoich kolegów akceptacji i wsparcia. I faktycznie, na wsparcie takie może liczyć, jednakże zostanie one wyrażone inaczej, niż w przypadku rozmów kobiecych. Po pierwsze, słuchacz nie będzie dążył do wzmocnienia takiej emocji. Przeciwnie – będzie dążył do jej uśmierzenia, zlikwidowania. Kluczowym sformułowaniem będzie „nie przejmuj się”, „Nie łam się”, „Olej”. Koledzy zaoferują również fizyczne sposoby ucieczki od emocji, najczęściej będzie to wspólna, zakrapiana alkoholem impreza. Najważniejsze jest jednak, że właśnie na takie postępowanie dany mężczyzna liczy, pomaga mu to bowiem zachować twarz i pozbyć się niechcianych doznań. W dodatku taka rozmowa będzie znacznie krótsza, niż w przypadku rozmów kobiecych. Nadal bowiem będzie obowiązywał schemat: temat – omówienie tematu – zaproponowanie rozwiązania – zmiana tematu.

A co z męskim podejściem do problemów nie do rozwiązania? Zasadniczo będą skrywane, mężczyzna nie będzie się z nimi afiszował. Gdy w rozmowie się pojawią, również i tu wsparcie zostanie przekazane w formie ich bagatelizowania. Najprawdopodobniej po takim „nie przejmuj się”, rozmówca wyjawi jakiś swój kłopot, z którym nie potrafi sobie poradzić. Jest to forma wyrażenia wspólnoty, powiedzenia „Wszyscy jesteśmy facetami, zmagającymi się z życiem”. Oczywiście sam również uzyska wsparcie w prawie identycznej formie.

Inną różnicą między kobietami a mężczyznami, jest częstość mówienia o danym problemie. Mężczyzna nie będzie mówił o swoich kłopotach wciąż od nowa, wskazywałoby to bowiem na jego słabość i życiową niezaradność. Szczególnie negatywnie zostanie odebrane narzekanie na problemy, które rozwiązanie posiadają a którego narzekający z jakiś przyczyn nie chce wdrożyć. Innymi słowy mówiąc, jeśli ktoś nie szuka rozwiązania problemu, nie ma prawa narzekać. Takie osoby nie spotkają się ze wsparciem, przeciwnie, zostaną potraktowane jako nudne, marudne i z pewnością nie zdobędą sobie sympatii męskiego towarzystwa.

Istnieją dwa wyjątki, kiedy mężczyzna może otwarcie opowiedzieć o swoich emocjach, a nawet się wypłakać, nie tracąc przy tym twarzy. Pierwszy, to upojenie alkoholowe. Szereg badań dowiodło, że w tym wypadku utrata panowania nad sobą nie jest skutkiem oddziaływania fizycznego alkoholu, a raczej wiedzy pijącego, że jego postępowanie w tym stanie zostanie mu na drugi dzień wybaczone. Wie więc, że jego nazbyt uczuciowe zachowanie zostanie potraktowane przez towarzyszy pobłażliwie. Jak stwierdził jeden ze studentów: „Wtedy to nie mężczyzna, tylko wódka płacze”. Drugim wyjątkiem jest zwierzenie się ze swoich problemów bliskiej kobiecie. Jest to silny dowód zaufania, przywiązania i miłości, mężczyzna objawia bowiem w tym momencie swoją słabość, postępowanie takie stanowi więc dla kobiety swego rodzaju wyróżnienie, jest jasnym sygnałem, że jest dla mężczyzny osobą wyjątkową, „jedyną”. Ten sposób bywa jednak nadużywany przez profesjonalnych podrywaczy, jak w jednym z filmów miał powiedzieć Jack Nicolson, „Opowiedz jej o swoim trudnym dzieciństwie, one na to lecą”.

Asymetrie

Jak widać, pole dla asymetrii w rozmowach o uczuciach między mężczyznami a kobietami jest olbrzymie. Sprawą zasadniczą jest już samo podjęcie tematu. Nie należy oczekiwać, że mężczyzna będzie tutaj stroną aktywną, co może dawać kobietom wrażenie skrytości, nieprzystępności. Jeśli kobiecie zależy na zacieśnieniu związku, może prowokować partnera do bliższych wyznań, na co ten najprawdopodobniej zareaguje irytacją.

Dla kobiet uczucia swoje i swoich przyjaciółek to tematy, które towarzyszą im od najmłodszych, podwórkowych lat. Dla mężczyzn rozmowa o uczuciach jest bardzo niekomfortowa. Nie tylko, że nie jest to rzecz, którą kiedykolwiek by ćwiczył, jest to również wchodzenie na cudzy teren, pozbawianie danej osoby jej niezależności (dokładniej o tym – niżej). W szczególności wielkim problemem będą dla nich rozmowy o uczuciach własnych. Byli przecież uczeni się do nich nie przyznawać, tłumić je, i lekceważyć. Dlatego mężczyźni będą raczej uciekać od tematów, w których własne, czy cudze emocje miałyby odgrywać istotną rolę.

Dla kobiet takie postępowanie może być niezrozumiałe i zostanie odebrane jako oddalanie się mężczyzny, aby więc go przybliżyć, otworzyć, mogą sięgnąć po taktykę, która sprawdzała się wielokrotnie w przypadku jej przyjaciółek – opowiedzieć o sobie i swoich problemach jeszcze więcej. Widzimy już, że takie postępowanie otwiera pole do tzw. komplementarnej schizmogenezy. Im więcej kobieta będzie mówiła o swoich emocjach, tym bardziej mężczyzna będzie starał się temat ten ignorować, zamknąć, tym bardziej kobieta będzie mówiła o swoich emocjach… W skrajnych przypadkach, w oczach kobiety mężczyzna okaże się nieczułym draniem, w oczach męskich kobieta wyjdzie na neurotyczną histeryczkę.

Podejście do problemów

Podejście do problemów, to druga ważna kwestia, które odróżniają styl mówienia kobiet od stylu mówienia mężczyzn. Kobiece skupienie na osobie przeżywającej problem jest czymś zasadniczo innym, niż męskie skupienie na naturze problemu. Jest to przyczyną licznych nieporozumień, kończących się wzajemnymi utarczkami. Trochę na ten temat zostało powiedziane w rozdziale 6, proszę zwrócić jednak uwagę, że kilka postawionych tam tez, zostanie tu odwołane lub – przynajmniej – złagodzone.

Męskie podejście do problemów

Jak do problemów podchodzi poznany wcześniej Prawdziwy Mężczyzna? To proste, rozwiązuje je, jeśli jednak problem rozwiązać się nie da, wówczas należy go przemilczeć, zlekceważyć. W tym przypadku stereotyp nie odbiega zbyt daleko od prawdy. Mężczyźni w swoich rozmowach zwykle skupiają się właśnie na problemie, nie na osobie, która problem ten przeżywa. Przypomnijmy sobie przykład z poprzedniego rozdziału: przyjaciel opowiada przyjacielowi o swoich kłopotach z samochodem: „Wiesz, jechałem wczoraj, wjechałem na plac Kościuszki i mi w polonezie coś zgrzytnęło i zaczęło śmierdzieć. Musiałem się zatrzymać, zatamowałem cały ruch”. Jakiej reakcji przyjaciela należałoby się spodziewać?

Najprawdopodobniej zacząłby zadawać pytania krążące wokół natury problemu. „I co się zepsuło?” „Musiałeś pomoc drogową wzywać?” „Ile zapłaciłeś?” itp. Z poprzedniego rozdziału dowiedzieliśmy się, że takie postępowanie jest zaprzeczeniem idei słuchania empatycznego. Okazuje się jednak, że w przypadku rozmów męsko – męskich podobne działanie jest jak najbardziej normalne i uzasadnione. Wsparcie zaś zostałoby udzielone poprzez udzielenia kilku rad, bądź ofertę pomocy: „Nie taniej byłoby rzęcha sprzedać?”, „Jak chcesz, to znam dobrego, taniego mechanika”. itp. Faza udzielania rad to oznaka wyczerpywania się tematu. Gdy zostaje podjęta decyzja co do dalszego postępowania, temat uznawany jest zwykle za wyczerpany.

Kobiece podejście do problemów

Jak wyglądałaby ta sama rozmowa w ustach dwóch przyjaciółek? Po wstępie podobnej treści (w ciągu dalszego wykładu dowiemy się, że kobiety i mężczyźni odmiennie relacjonują wydarzenia) pytania przyjaciółki obracałyby się najprawdopodobniej wokół osoby, problem ten przeżywającej: „Nic ci się nie stało?” „Przestraszyłaś się?” „I co zrobiłaś?” „Pomógł ci ktoś?” „A ludzie trąbili na ciebie?” itp. Wsparcie zaś zostałoby wyrażone najprawdopodobniej poprzez wyrażenie współczucia „Jej, straszne…”, i solidarności „Dupek zamiast trąbić mógł ci pomóc”, „Ja też tak kiedyś miałam, wiem jak to jest”. Dla kobiet natura problemu pozostaje drugorzędna. Na pierwszym planie jest osoba, która go przeżywa. Jak pamiętamy, od najmłodszych lat dziewczynki umacniały swoje małe grupy poprzez wysłuchiwanie przyjaciółek i udzielaniu sobie nawzajem wsparcia. Między innymi stąd pytania będą skupiać się na samopoczuciu koleżanki, jej odczuciach, emocjach itp. Sama rozmowa zaś zajmie przyjaciółkom prawdopodobnie więcej czasu niż mężczyznom, jej celem nie będzie bowiem rozwiązanie problemu, to rozmowa będzie celem samym w sobie. Problem stwarza dla niej doskonałą okazję.

Asymetria

Co się stanie, gdy kobieta zacznie relacjonować dane wydarzenie mężczyźnie? Jeśli mężczyzna nie będzie świadomy tego, o czym tu mówimy (a najprawdopodobniej nie będzie), zacznie traktować kobietę w sposób podobny do tego, w jaki traktuje swoich przyjaciół. Kobieta więc, zamiast oczekiwanych słów pocieszenia i solidarności, usłyszy wsparcie w formie rad i propozycji pomocy. Na swoje „Wszyscy na mnie trąbili” usłyszałaby prawdopodobnie „No to trzeba było pójść i poprosić, żeby ci któryś pomógł”. Zostanie to przez nią odebrane jednak nie jako wsparcie, a jako brak skupienia na przeżywanym kłopocie. Poczuje się pouczana, niekompetentna, głupia i neurotyczna, bo skoro rozwiązanie problemu było takie oczywiste, to nie ma się czym denerwować. Jej prawdopodobna reakcja „Nie mów mi, co mam robić”, będzie dla mężczyzny zupełnie niezrozumiała, bo postawienie problemu jest dla niego równoznaczne z chęcią uzyskania porady. O negatywnych stronach niechcianych rad mówiliśmy więcej w rozdziale 5.

Inną, bardzo prawdopodobną reakcją będzie lekceważenie problemu. „Ale już jest ok.” „Naprawa nie będzie droga, nie przejmuj się”. Jak już wiemy, wyrażane w ten sposób wsparcie zostanie przez kobietę odczytane jako brak zgody na jej uczucia, jako ich zaprzeczanie, co będzie dla niej szczególnie bolesne. Historię opowiada przecież dlatego, bo się przejmuje, i po to, by druga osoba też się nią przejęła, dowiaduje się natomiast, że tak naprawdę nawet ona sama nie powinna się daną sprawą emocjonować. Po takiej deklaracji ma szanse poczuć się jako neurotyczna histeryczka.

A co, kiedy to mężczyzna opowiada podobną historię kobiecie? W odpowiedzi usłyszy pytania podobne to tych, jakie zostałyby zadane przyjaciółce, nawet więcej, bo przyjaciółka niektóre fakty, dla mężczyzn kompletnie nieistotne, ujawniłaby spontanicznie. Zamiast jednak metakomunikatów troski i solidarności, mężczyzna usłyszy najprawdopodobniej metakomunikaty przesłuchania, kontroli i litości. Pytanie „Czy ktoś ci pomógł” dla mężczyzny oznacza niewiarę w jego siły i możliwości. Jak pamiętamy, Prawdziwy Mężczyzna ze swoimi problemami radzi sobie sam.

Na domiar złego, męski schemat rozmowy obejmuje omówienie problemu i zakończenie rozmowy na ten temat. Kobieta będzie dany wątek prawdopodobnie ciągnąć, pytać o kolejne szczegóły, zadawać te same pytania wielokrotnie, co dałoby przyjaciółce wrażenie troski i wsparcia. Mężczyzna, zmuszony do kilkukrotnego powtarzania tych samych kwestii, odniesie wrażenie ograniczeń intelektualnych słuchaczki. Zaś emocjonalne podejście kobiety do wydarzenia może być dla niego bardziej nieprzyjemne niż samo zdarzenie. Skoro on już się tym nie emocjonuje, dlaczego ktoś inny miałby to robić? Swoim opowiadaniem nie tylko naraził się na przesłuchanie, ale sprawił jeszcze przykrość osobie, na której mu bardzo zależy. Zamiast jednak zrozumieć, że podobna reakcja kobiety świadczy o wielkiej bliskości i solidarności, mężczyzna zapamięta jedynie, by na przyszłość nie martwić swoimi przygodami swoich najbliższych.

Związek, a oczekiwania dot. wzajemnej komunikacji

W niniejszym podrozdziale zastanowimy się nad oczekiwaniami, jakie kobiety i mężczyźni żywią w stosunku do swojego wzajemnego związku, zobaczymy również, jak oczekiwania te wpływają na ich komunikację i co z tego wynika. Okaże się, że odmienne pojęcia „dobrze funkcjonującego” związku będą w dużej mierze winne pojawiającym się raz po raz asymetriom w komunikacji. Gdy mijają pierwsze fazy miłości romantycznej (zwykle po czterech latach), w partnerstwie zaczyna dominować głęboka przyjaźń i swego rodzaju przyzwyczajenie. Dla nas najistotniejszy będzie ten pierwszy element, bowiem to z niego wynika szereg omawianych problemów. Otóż kobieta będzie skłonna traktować mężczyznę, jak „najlepszą przyjaciółkę”, będzie więc dbać o wzajemną przynależność, szukać i udzielać wsparcia, nawiązywać rozmowę zgodnie z kobiecym schematem. Mężczyzna zaś, jak łatwo się domyślić, będzie traktował kobietę jak „najlepszego przyjaciela”, będzie budował związek przez wspólne działanie, prezentował swoją wiedzę i inteligencję oraz dążył do zachowania wzajemnej niezależności. Oboje więc będą się starali przekazać sobie metakomunikaty przywiązania i bliskości, niestety, oboje będą to robić w sposób dla siebie często (zbyt często) zupełnie niezrozumiały.

Możesz to powiedzieć / Nie musisz nic mówić – komunikaty i metakomunikaty.

Kto chętniej posługuje się metakomunikatami? Mówiliśmy – kobiety. Związek, ich zdaniem, staje się bliski wówczas, gdy para korzysta raczej z metakomunikatów, niż z komunikatów. Oznacza to bowiem, że obie strony rozumieją się doskonale bez słów i są dla siebie szczególne, wyjątkowe. Mężczyźni w większym stopniu nastawieni są na odczytywanie komunikatów. Pamiętamy – mowa Prawdziwego Mężczyzny miała być prosta, szczera i konkretna. Takie nastawienie prowadzi jednak niejednokrotnie do konfliktów. Kobiety, przyzwyczajone do porozumiewania się metakomunikatami, jeśli chcą zostać zrozumiane, zmuszone są do przekazywania swoich myśli wprost, a tego z jednej strony nie lubią, z drugiej zaś – nie chcą. Tzw. „otwartym tekstem” można przecież mówić do kogokolwiek, a wybranek powinien niektóre rzeczy po prostu wiedzieć i rozumieć.

Męskie przywiązanie do logiki stanowić może dodatkowy problem. W komunikacji z kobietą, mężczyzna będzie bowiem bardziej słuchał słów, a nie myśli, a to stanowi wielkie pole do pomyłek i nieporozumień. Przykładowo kobiece „Trzeba by coś zrobić z zacinającymi się szufladami” jest w istocie prośbą „Zrób coś w końcu z tymi szufladami”. Mężczyzna, nie wychwytując prośby, zgodzi się że istotnie – trzeba by coś z tym zrobić. Jest to bowiem fakt niezaprzeczalny. Jednakże po kilku tygodniach może usłyszeć zarzut: „Obiecałeś mi coś zrobić z tymi szufladami”, co może być dla niego bardzo zaskakujące.

W tej sytuacji najprawdopodobniej pogorszy jeszcze swą sytuację, tłumacząc partnerce, co oznacza tryb przypuszczający, kiedy się go używa oraz że jego zastosowanie w żadnym wypadku nie jest deklaracją. W ten sposób jednak nie tylko zaprzeczy temu, co kobieta uważa za oczywiste, w dodatku postawi siebie w roli nauczyciela dającego partnerce (kolejny) wykład, co może okazać się dla niej nie do zniesienia. Nastawiona raczej na samo używanie języka, niż na jego analizę będzie w takiej sytuacji bezradna, co może spowodować rozpoczęcie, bądź eskalację już istniejącej kłótni.

Gdybyś mnie kochał, to byś wiedział / Czemu nic nie mówiłaś – znajomość myśli i potrzeb.

W długotrwałym związku zmieniają się oczekiwania wobec znajomości myśli i potrzeb drugiej strony. Kobiety często skłonne są uważać, że ich długotrwali partnerzy powinni znać ich myśli, wiedzieć, co lubią, na co mogą mieć w danej chwili ochotę. „Gdybyś mnie kochał, to byś wiedział” jest swego rodzaju podsumowaniem tego rodzaju rozumowania. Niestety, mężczyźni, jak już powiedzieliśmy, nigdy nie nauczyli się porozumiewania się poprzez subtelne metakomunikaty. Nie nabyli zdolności do ich odczytywania, bo nigdy nie było to od nich wymagane. Być może dlatego uważają, że siła i stabilność związku polega między innymi na tym, że nie trzeba się domyślać o co komu chodzi. Że przeciwnie – w długotrwałym związku można sobie wszystko powiedzieć wprost, a jeśli jakieś życzenie nie jest w ten sposób wyrażone, to po prostu nie istnieje.

I tu kryje się sedno problemu. Miłość i przywiązanie, według kobiet, powinno się okazywać właśnie poprzez metakomunikaty, poprzez dbanie o drugą osobę z własnej inicjatywy, nie na żądanie. Oczywiście, można wynegocjować z mężem „co tydzień kupisz mi trzy róże, co miesiąc srebrną biżuterię LUB wyjście do restauracji, co roku biżuterię złotą” oraz zapisać wszystkie ważne rocznice w mężowskim kalendarzu. Ale gdzie tu miejsce na miłość, na spontaniczność?

Podobnie rzecz ma się z drobnymi pracami domowymi – ich zdaniem „dobry” partner powinien drobne naprawy domowe wykonywać z własnej woli, spontanicznie, okazując w ten sposób zaradność i dbałość o wspólny dom. Prośba, to ostateczność, odbiera bowiem mężczyźnie możliwość wykazania swojej dbałości. Jego ewentualna troska o dobytek zmienia się w działanie na zlecenie, a zlecenie można przecież dać komukolwiek. Mężczyźni jednak często nie widzą tych drobnych uszkodzeń, które mieliby z własnej woli naprawić. Czy wynika to z racji większej siły fizycznej, która pozwala im pokonywać opór zacinających się zamków i źle przesuwających się drzwi w szafie, czy to z powodu mniejszego przywiązania do szczegółów – trudno powiedzieć. Nie rozumieją również, dlaczego takie niesprawności przyciągają uwagę ich wybranek, w szczególności zaś nie mogą pojąć, dlaczego nie powiedzą o uszkodzeniu wprost. Nie wiedzą, że partnerkom nie chodzi wcale o naprawę konkretnego urządzenia, ale o wykazanie się jako osoba dbająca o wspólny dom, a więc przekazanie metakomunikatu wzajemnej przynależności. Spontanicznie naprawiając cieknący kran, budują i umacniają partnerstwo.

Poradzę sobie / Nie widzisz, że się męczę? Przynależność i niezależność

Mężczyźni szanują swoją niezależność. Pamiętamy stereotyp Prawdziwego Mężczyzny, który sam daje sobie radę ze wszystkim. Jeśli potrzebuje pomocy – poprosi o nią, lecz najpierw sprawdzi, czy nie może dać sobie rady sam. Nie chce, by jego niezależność była zagrożona, wie również, że nie wolno mu zagrażać niezależności swoich przyjaciół. Kobiety przeciwnie – skupiają się na wzajemnej przynależności. Uczyły się tego w czasie podwórkowych zabaw, były w ten sposób wychowywane przez swoje matki. Dla kobiet dużą rolę odgrywa grupa, z którą można się identyfikować i o którą należy dbać. Dbałość ta będzie wyrażać się nie tylko poprzez dawanie psychicznego wsparcia, ale również poprzez spontaniczne udzielanie fizycznej pomocy.

Z uwagi na powyższe, w języku męskim dominował będzie język „Ja”. W kobiecym będzie to język „my”. Ma to odbicie w wielu typowych sytuacjach domowych. Mężczyzna oznajmia: „Kolację sobie robię”, kobieta reaguje nerwowo „A mi nie zaproponujesz?”. W istocie mężczyzna dokładnie to zrobił. Jego „Kolację sobie robię” zawiera w sobie metakomunikat „Jeśli ktoś chce, to może się przyłączyć”. Daje jednak „swojemu przyjacielowi” wolność wyboru, możliwość zachowania niezależności. Kobieta ma jednak sporą szansę odczytać ten komunikat dosłownie, literalnie, ona bowiem nigdy nie użyłaby takiego stwierdzenia. Raczej powiedziałaby „Może zrobimy kolację?”, a więc użyłaby sformułowania „My”. Mężczyzna, swoją informacją zmusza kobietę, by poprosiła o przygotowanie posiłku również dla niej, to jednak świadczyłoby, że związek, „grupa”, nie jest spójna, bo jej członkowie nie dbają o siebie nawzajem, a przysługi nie są udzielane spontanicznie, tylko trzeba o nie prosić. A przecież prośbę spełniłaby również osoba tylko lekko zaprzyjaźniona, a być może nawet zupełnie obca, konieczność więc jej sformułowania w jakimś stopniu osłabia związek.

Z kolei mężczyzna w obliczu stwierdzenia „Może zrobimy kolację?” może czuć się zmuszany do danej czynności, co odbiera mu niezależność. Taka propozycja oznacza najprawdopodobniej, że kobieta jest głodna, jeśli więc odmówi – narazi partnerkę na głód. Jeśli jednak propozycję przyjmie – będzie jadł bez apetytu, a stwierdzenie „Jak chcesz, to zjedz, ja zjem później” zostanie odczytane nie jako oznaka niezależności, a jako osłabienie związku, wspólne posiłki bowiem bardzo go budują. W tym momencie niezależność mężczyzny jest zdruzgotana, może więc reagować na takie propozycje negatywnie.

Inny, popularny przykład, to prośba o pomoc. Kobieta, wykonując jakąś wymagającą fizycznie czynność, na biernie przyglądającego się jej mężczyznę zareaguje prawdopodobnie wielką irytacją jak: „Co tak stoisz, nie widzisz, że się męczę?”. Skąd irytacja? Bo jej zdaniem, nie pomagając jej, mężczyzna pokazuje brak zainteresowania i troski. Nie może jednak zwyczajnie poprosić o pomoc bo znowu – byłoby to traktowanie partnera jako osoby obcej. Jedyne, co zostaje, to dać upust irytacji, dodatkowo zwiększonej niepowodzeniem przy danej fizycznej czynności.

Kobieca interpretacja jest jednak najczęściej błędna – mężczyzna po prostu dba o zachowanie niezależności swojej wybranki. Nie proponuje pomocy, by nie pokazać własnego braku wiary w jej możliwości. Podobnie postępuje wobec pozostałych swoich przyjaciół i podobnego traktowania będzie prawdopodobnie oczekiwał wobec siebie. Dlatego na propozycję pomocy z jej strony, odpowie: „Poradzę sobie”.

Rozmowy

Jak pamiętamy z obserwacji studentów, mężczyźni i kobiety różnią się w tematach i sposobach prowadzenia swoich rozmów. W niniejszym podrozdziale przyjrzymy się tym i innym różnicom bliżej oraz zastanowimy się nad konsekwencjami tych różnic.

Porozmawiaj ze mną! – Podejmowanie rozmowy

Jak już mówiliśmy, dla kobiet rozmowa jest narzędziem podtrzymywania związków. Kobieta zaliczy do grona przyjaciółek te osoby, z którymi może swobodnie porozmawiać, bliskość zaś będzie mierzona intymnością poruszanych tematów, otwartością dzielenia się uczuciami i tym podobnymi, omówionymi już elementami. Z kolei dla mężczyzn, rozmowa to bądź prezentacja własnej wartości, bądź narzędzie służące planowaniu konkretnych zadań oraz sprawnemu współdziałaniu przy ich wykonywaniu. Stąd będą one prawdopodobnie krótsze i bardziej nasycone treścią. Obowiązywał będzie w nich schemat: Nawiązanie tematu – jego omówienie – postawienie rozwiązań (jeśli są wymagane) – zamknięcie tematu i przejście do kolejnego.

Rozmowa z kobietą kojarzy się mężczyznom raczej z fazą jej zdobywania. Dlatego, z męskiego punktu widzenia, jeśli związek jest wystarczająco mocny, rozmowy wcale nie będą potrzebne. Żona – jak pamiętamy – staje się najlepszym przyjacielem, a z tym nie trzeba rozmawiać, by umacniać przyjaźń. To właśnie potrzeba konwersacji będzie negatywnie świadczyć o jakości związku. Dla mężczyzny fakt, że może z partnerką w milczeniu coś zrobić (poczytać, pooglądać telewizję), jest oznaką, że w ich wspólnym życiu wszystko układa się jak najlepiej. Dla partnerki, przyzwyczajonej podtrzymywać związki właśnie poprzez wzajemne konwersacje, będzie to wyraźny metakomunikat chłodu emocjonalnego, a więc i rozpadu wzajemnych więzi. Będzie więc starała się związek podtrzymać ciągłymi – dla mężczyzny niepotrzebnymi i irytującymi – opowieściami1. I znowu do gry wkroczyć może komplementarna schizmogeneza – im więcej kobieta będzie opowiadać, dając do zrozumienia, że chce usłyszeć również coś od mężczyzny, tym bardziej mężczyzna będzie starał się zachować ciszę, swoim zachowaniem starać się zachęcić żonę raczej do wspólnych działań niż rozmów. Oczywiście propozycje „Pooglądajmy telewizję”, z mam nadzieję już oczywistych względów, jedynie zaognią sytuację.

Porozmawiajmy o czymś ciekawym! – Tematy rozmów

O czym rozmawiają mężczyźni? Jak już powiedzieliśmy na początku rozdziału, o wydarzeniach politycznych, gospodarczych, sportowych, o samochodach, o technice i postępie technicznym, o sporcie. Kobiece rozmowy zaś obracać się będą raczej wokół osobistych przeżyć, rodziny, przyjaciół, innych ludzi, ich losów, trosk, radości i problemów. I znowu – każde z partnerów chciałoby porozmawiać na temat – według niego – interesujący.

Tak więc opowieść kobiety, że „żona Zbyszka poznanego na przyjęciu u Jurka, ma córkę i jej męża brat idzie w tym roku do wojska” nie będzie dla niej niczym niezwykłym, będzie to przekazanie ciekawej informacji na temat życia jej znajomych. Mężczyzna, słysząc taką historię będzie prawdopodobnie zupełnie zdezorientowany. Po pierwsze, nie zapamięta bohaterów. Czy jest to kwestia braku treningu, czy ograniczeń biologicznych, trudno w chwili obecnej stwierdzić, dość na tym, że już przy trzecim bohaterze nie będzie wiedział, o kogo chodzi. Po drugie zaś, będzie się zastanawiał nad wartością tej informacji. Ktoś zupełnie mu obcy (choć być może nie obcy któremuś z jego znajomych) idzie w tym roku, jak sto tysięcy innych obcych mu osób, do wojska. I co z tego? Prawdopodobnie zacznie się więc dopytywać, „No i co?”, a nie otrzymawszy żadnej konkretnej odpowiedzi, poza może „No i nic, będzie w wojsku”, dojdzie do wniosku, że kobiety zajmują się błahostkami.

Kobiece opowieści najczęściej łączą się z emocjami, o czym mówiliśmy już omawiając zagadnienie problemów i uczuć. Te zaś nieodłącznie wiążą się z osobami bliskimi, emocjonowanie się nagłą zmianą polityczną, zwycięstwem, danej drużyny sportowej, czy działaniem danego urządzenia, dla wielu pań jest zupełnie niezrozumiałe.

Tymczasem w przypadku mężczyzn jest inaczej, tak więc męska opowieść może wyglądać następująco: „Apple ma teraz zagwozdkę, bo Creative wypuścił nowy odtwarzacz, 6 GB, elegancki, na diodach Oled, dłużej gra, odtwarza wszystko, a nie tylko te z Itune ściągnięte rzeczy i jest dużo tańszy”. Podobnie, jak kobieca opowieść dla mężczyzny, ta będzie prawdopodobnie zupełnie niezrozumiała dla kobiety. I nie tylko niezrozumiała, ale przede wszystkim śmiertelnie nudna, bo kobiety rzadko odnajdują przyjemność w zapamiętywaniu parametrów urządzeń technicznych, nie wchodzą również zwykle w mechanizm ich działania. Są to dla nich rzeczy najczęściej nieistotne – urządzenie ma po prostu działać.

Fakt, że kobieta nie zrozumie wiele z tego wywodu, niesie dla mężczyzny dodatkową korzyść. Może bowiem zademonstrować swoją wiedzę, dając partnerce wykład dotyczący danej grupy urządzeń, ich budowy, sytuacji na rynku i perspektyw ich rozwoju w przyszłości. W ten sposób może umocnić swój obraz siebie, jako osoby inteligentnej, mądrej, oczytanej, i będącej na bieżąco w „istotnych” sprawach. Podobnie rzecz będzie się miała z innymi męskimi tematami, jak wydarzenia polityczne, gospodarcze czy sportowe.

Niestety, kobiety często skarżą się, że słuchając takich wykładów czują się niekompetentne, głupie i do pewnego stopnia poniżone, występują przecież w takiej rozmowie jako uczeń wobec nauczyciela. No i przede wszystkim – śmiertelnie znudzone, bo jak już powiedzieliśmy – takie historie nie niosą ich zdaniem za sobą żadnego ładunku emocjonalnego. Ponieważ jednak to często jedyne „rozmowy” jakie mężczyźni są skłonni prowadzić, zdarza się, że z cierpliwością godną stereotypowej Prawdziwej Kobiety słuchają i udają zainteresowanie.

Wśród tematów chętnie podejmowanych przez mężczyzn, obok tych wymienianych wielokrotnie, znajdą się również różnego rodzaju „sprawy do załatwienia”, jak zakupy, naprawy, remonty, wczasy, innymi słowy mówiąc – plany na najbliższą przyszłość. W istocie, rozmowy takie nie będą się w swej konstrukcji zasadniczo różnić, od rozmów o sprawach wielkich, jak polityka, technika czy gospodarka: będą konkretne i skupione wokół centralnego punktu, jakim jest dana sprawa. Wydaje się, że dla kobiet taka forma dyskusji jest zarezerwowana na te okazje, gdy faktycznie jest coś do zrobienia czy postanowienia. To, co mężczyźni biorą za pogawędkę, kobiety uważają za deklaracje, stąd opinia (być może słuszna), że mężczyźni wiele opowiadają o tym co zrobią, a mało robią.

Ale dokładnie to jak to powiedział? – Relacje z rozmów

Kobiety i mężczyźni różnią się sposobem relacjonowania wydarzeń, w szczególności zaś – relacjonowania rozmów. Wyobraźmy sobie następującą męską opowieść: „Wczoraj szef mi powiedział, że jak się jeszcze raz spóźnię, to mi zmniejszy premię”. I to wszystko. Jak na taki raport zareagowałaby kobieta? Prawdopodobnie padłoby wiele dodatkowych pytań – o okoliczności, o sposób, w jaki szef wyraził swoją groźbę, o związane z nią samopoczucie partnera, o ewentualne konsekwencje. Celem tych pytań będzie z jednej strony zachęcenie „najlepszej przyjaciółki” do dokładniejszej opowieści, z drugiej zaś – przekazania metakomunikatu troski i współczucia. Mężczyzna, poczuje się prawdopodobnie przesłuchiwany, a jego irytację zwiększy fakt, że na większość z tych pytań nie będzie potrafił odpowiedzieć. Po prostu ich nie zapamiętał, bo nigdy nie przywiązywał wagi do takich „drobnostek”. Kobieta zaś może poczuć, że jej partner nie mówi jej wszystkiego, że coś przed nią ukrywa, najprawdopodobniej po to, by jej nie martwić. Istnieje więc spore prawdopodobieństwo, że na wszelki wypadek partnerka zacznie się martwić.

Jak podobna relacja brzmiałaby w ustach kobiety? „Przychodzę sobie spokojnie do pracy, słoneczko świeci, kawka na stole, nie, a tu przychodzi Basia i mi mówi ‘ty, słuchaj, szef coś od ciebie chce’. No to ja już taka trochę na miękkich nogach, idę do szefa, mówię sekretarce, że mnie podobno wołał, a ta tylko taki uśmieszek na twarzy i mówi ‘ależ, proszę’, zdzira jedna. No to ja już cała rozdygotana, nie, pukam a tam tylko takie ‘Proszę’ grobowe. Mówię ‘O! Ktoś ma zły dzień dzisiaj’. Wchodzę, a ten na mnie tak patrzy… patrzy…, a ja nic, stoję i czekam. No i tak stoję, a szef do mnie ‘Pani Kowalska…”…

I tak dalej i tak dalej. Obecne byłoby więc wiele elementów, których brakuje w relacjach męskich. Nakreślony by został kontekst opowieści, okoliczności towarzyszące, dialogi zostałyby przytoczone w formie dosłownej, z bardzo dokładnym odegraniem poszczególnych ról, z odpowiednim udziałem mimiki i gestykulacji. Opowieści towarzyszyłaby zaś cała „ścieżka emocjonalna” – opisane zostałyby emocje nie tylko własne, ale i osób uczestniczących w tej opowieści. Od swoich koleżanek kobieta mogłaby spodziewać się rozmaitych dodatkowych pytań, które często zmuszałyby opowiadającą do powtórzenia tego, co w istocie było obecne w zasadniczej części opowiadania – pytania te miałyby na celu podtrzymanie konwersacji, która jak wiemy, dla kobiet bywa celem samym w sobie.

Jak zareaguje mężczyzna na taką opowieść? Po pierwsze, będzie ona dla niego prawdopodobnie bardzo nudna. Będzie się dopytywał „No i co”, domagał skrócenia opowieści, a słysząc puentę prawdopodobnie stwierdzi, że nie ma się czym przejmować (udzielając tym samym – na swój sposób – wsparcia), uzna temat za wyczerpany i rozpocznie jakiś (w swoim mniemaniu) istotniejszy, na przykład kurs euro do dolara, czy postępy w konstrukcji bezzaworowych silników diesla. Dla kobiety będzie to oczywiście równoznaczne z lekceważeniem, brakiem troski i współczucia, stawiać może pod znakiem zapytania siłę jego uczuć i przywiązania. Kobieta prawdopodobnie dokładnie zapamiętała wszystkie okoliczności zdarzenia również po to, by móc zdać odpowiednią relację, odmawiając zaś słuchania, mężczyzna neguje dużą część jej wysiłków.

Fakt, że kobiety zdecydowanie lepiej zapamiętują podobne wydarzenia ma jeszcze dodatkową konsekwencję. Mianowicie bardzo dobrze pamiętają swoje rozmowy z partnerem i potrafią mu je – wielokrotnie ku jego wielkiemu zaskoczeniu – przypomnieć, nierzadko słowo w słowo. Mężczyzna będzie zasłaniał się własną niepamięcią, która oczywiście wyda się kobietom tendencyjnie wybiórcza, skłonne więc będą oskarżać swoich mężczyzn o kłamstwo. To najczęściej oskarżenie fałszywe – mężczyźni naprawdę nie są w stanie zapamiętać dokładnej treści rozmów na przestrzeni kilku dni. Stąd pojawiające się dyskusje „Powiedziałeś tak przecież” „Nigdy tak nie mówiłem” „Mówiłeś, nawet wczoraj o tym rozmawialiśmy” „Gdzie, no co ty” itp. Gdy kobieta ostatecznie przytoczy daną rozmowę, jedyną bronią mężczyzny stanie się semantyka, czyli dokładne czepianie się literalnego znaczenia słów: „Mówiłem, że trzeba by coś zrobić z szufladami. Nie powiedziałem, że to zrobię. To skomplikowany problem. Trzeba by wynająć fachowca, może więc lepiej byłoby wymienić całą kuchnię. Trzeba by o tym pomyśleć”, żeby posłużyć się wcześniej omówionym przykładem.

Podsumowanie

Dyskusja o różnicach w stylach konwersacyjnych mężczyzn i kobiet jest szczególnie atrakcyjna, z drugiej jednak strony – do pewnego stopnia – niekomfortowa. Dotyka bowiem wielu naszych codziennych problemów, burzy pewne mity i utarte poglądy, które niejednokrotnie wolelibyśmy pozostawić nienaruszone.

Zwróćmy uwagę, że w tekście zabrakło jakichkolwiek technik, mających na celu wspomniane pola konfliktu zmniejszyć. Stało się tak, bo takich technik po prostu nie ma. Naszą bronią powinna więc być wiedza i tolerancja. I znowu – zmieniajmy najpierw siebie. Choć być może warto powiedzieć wprost, co nas nudzi, a co jest dla nas ciekawe. Być może lepiej byłoby powiedzieć partnerowi wprost, dlaczego lepiej jest, gdy proponuje pomoc spontanicznie, a partnerce – dlaczego powinna powstrzymać czasem swoją ciekawość. Czasem jednak taka otwarta rozmowa może zostać odczytana, jako metakomunikat terapii, analizy, przyznania, że w związku coś nie idzie płynnie. To, co chcemy podać jako lekarstwo, jest widziane jako objaw choroby. I koło się zamyka. Czasem jednak taka rozmowa działa bardzo sprawnie.

Powyższy tekst powinien dać nam przede wszystkim zdolność do tolerancji. Nowoczesne społeczeństwo kapitalistyczne przyzwyczaiło nas do poszukiwania ideałów, do podejścia bezkompromisowego, do natychmiastowego zaspokajania własnych potrzeb. A jeśli coś nam nie odpowiada, kupujemy „lepszy model”. W dodatku presja politycznej poprawności zaciera różnice między kobietami a mężczyznami, przez co proste stwierdzenie, że mężczyźni i kobiety są z natury różni, może zostać odebrane jako szowinistyczne podlegać miażdżącej krytyce. Skoro jednak wiemy już, jak mężczyźni i kobiety rozmawiają, wiemy dlaczego się tak dzieje, będzie nam łatwiej pogodzić się z faktem, że tak jest. Starajmy się wiedzę tą zastosować w praktyce. Nie sugeruję sposobów jak to zrobić. Nie udzielam rad. Wiedza jest jasna i wnioski, jakie z niej można wyciągnąć, jak sądzę, oczywiste.

Ten krótki rozdział z pewnością nie wyczerpuje tematu. Zainteresowanych odsyłam do książek Debory Tannen, która jest uznawana za ekspertkę w tej dziedzinie. Proszę uważać na inne pozycje, w szczególności z literatury poradnikowej. Mnóstwo w nich przypuszczeń, spekulacji, nadinterpretacji badań naukowych. Jeśli komuś pomagają rady z kolorowych czasopism, być może warto z nich korzystać, jednakże, moim zdaniem, stać nas intelektualnie na mierzenie w tak ważnych sprawach znacznie wyżej. I – przede wszystkim – proszę się zanadto nie przejmować. Ludzkość istnieje przede wszystkim dzięki bliskim związkom mężczyzn i kobiet. Skoro więc na przestrzeni tylu tysięcy lat jakoś się one udawały, nie ma powodów przypuszczać, że teraz będzie inaczej.

1 Dolores Curran w artykule zamieszczonym w podręczniku „Mosty zamiast murów” przytacza badania 5000 niemieckich par małżeńskich, z których miałoby wynikać, że po dwóch latach małżeństwa małżonkowie rozmawiają ze sobą 3 minuty przy śniadaniu, ponad 20 minut przy obiedzie i parę minut w łóżku. Po 6 latach było to 10 minut dziennie, a po 8 latach pary osiągały stan niemal całkowitego milczenia. Ponieważ autorka cytuje czasopismo, które z kolei cytuje to badanie, informacja ta wcale nie musi być prawdziwa, choć moje doświadczenia z Niemiec zdają się w pewnej mierze potwierdzać te obserwacje.

10




Wyszukiwarka