Mikulec Polski paszkwil na czes Nieznany

Jiří Mikulec

Polski paszkwil na Czeski naród z roku 1700

Wśród rękopisów dawnego archiwum praskiego arcybiskupstwa, które dziś

znajduje się w Głównym Narodowym Archiwum w Pradze jako oddzielna

całość, znajdują się dwie interesujące kartki papieru.

Jest na nich napisany paszkwil na Czechy i ich mieszkańców, którego autorem

był w roku 1700 pewien Polak odwiedzający Pragę. Tekst ów jest jednym z

kilku zachowanych dokumentów nawiązujących do wydarzeń jakie przeżył w

Pradze niejaki Dyonizy (Dionisus) Pirowski, nieznany, a z historycznego punktu

widzenia niewiele znaczący człowiek.

Jego pisany po łacinie tekst, zaczynający się starym łacińskim przysłowiem

"Veritas odium parit" (Prawda rodzi nienawiść) to ostra ironiczna krytyka

ówczesnych Czech i ich obywateli tak jak widział je cudzoziemiec, który zaznał

szeregu nieprzyjemności w trakcie swej wizyty w Pradze.

To właśnie źródło zwraca naszą uwagę na to iż obok tej "Wielkiej Historii",

znaczących wydarzeń będących obiektem wielu opracowań historycznych, wiele

innych ciekawych acz zupełnie nieznanych bądź zapomnianych zdarzeń miało

miejsce w przeszłości. Wiele z nich jednak może dać ciekawe świadectwo o

tamtych czasach, ich wartościach i ówczesnym sposobie myślenia.

Ten właśnie pamflet, który obecnie znajduje się w archiwalnej teczce, został

pewnego październikowego poranka roku 1700-go znaleziony na stole jednej z

cel więziennych Uniwersytetu Karola w Pradze Czeskiej. W ścianie celi była

wybita dziura a po więźniu ani śladu. Oględziny miejsca wskazywały na to, iż

uciekinier zrobił otwór w grubym murze i następnie po sznurze sporządzonym z

prześcieradeł spuścił się do ogrodu i stamtąd uciekł.

Ale zacznijmy wszystko od początku

W drugiej połowie roku 1700-go zjawił się w Pradze 34-letni mężczyzna ubrany

w czarny strój przypominający zakonny strój jezuitów lub piarystów. Był

średniego wzrostu, miał czarne włosy i dość śniadą twarz. Przedstawiał się jako

Dionisius Pirowski, polski kleryk, mnich grecko-katolickiego zakonu św.

Bazylego Wielkiego z klasztoru w Kamieńcu Podolskim. Podole (obecnie część

Ukrainy) było wtedy po ponad 20-letniej okupacji przez Imperium Otomańskie

przywrócone do Unii Polsko-Litewskiej. Tenże Polak nadmieniał, że powracał

właśnie z Drezna, gdzie wspólnie z generałem swego zakonu odbył wizytę na

dworze króla Polski Augusta II-go.

Pobyt Pirowskiego w Pradze można prześledzić na podstawie archiwalnych

zapisów konsystorza praskiego arcybiskupstwa.

Ten właśnie urząd dnia 2-go września 1700 udzielił mu sześciotygodniowego

pozwolenia na zbieranie jałmużny na odnowę jego klasztoru w Kamieńcu

zniszczonego w czasie tureckiej okupacji. Jednocześnie konsystorz zwrócił się

do jezuitów ze Starego Miasta aby umożliwili Pirowskiemu odprawianie w

jednej z kaplic Klementinum specjalnych mszy w języku (obrządku) greckim.

Jednakże tydzień później za sprawą jakiegoś donosu - nasz bohater trafia do

więzienia pałacu arcybiskupiego . Jako powód jego uwięzienia pojawia się w

dokumentach konsystorza zarzut "vita disolutissima" - życie rozwiązłe. Za tym

określeniem kryły się głównie kontakty z kobietami a dokładniej z niewiastami,

które zresztą w trakcie przesłuchań Pirowski zdecydowanie popierał. Jednakże

oskarżenie o prowadzenie się w sposób nie do pogodzenia ze stanem zakonnym

zrodziło znacznie poważniejsze podejrzenie o to iż nie jest on żadnym

zakonnikiem lecz oszustem. O to właśnie oskarżył go jakiś student, który

podróżował z nim latem po północnych Czechach. Przy konfrontacji przed

konsystorzem powtarzał on Pirowskiemu, że z jego własnych ust słyszał, iż nie

jest on żadnym księdzem, a pisma które ma przy sobie są fałszywe. Istotnie,

patenty i poświadczenia, które miały potwierdzać tożsamość zakonnika, a były

wśród nich pozwolenie polskiego króla na zbieranie jałmużny na klasztor, były

niewiarygodne. Były to zwykłe kopie dokumentów bez żadnych pieczęci czy

innych.

Członkowie praskiego konsystorza zostali postawieni przed nielada zadaniem

poznania prawdy o tym więźniu. Jedną z możliwości było sprawdzenie jego

wypowiedzi. Dlatego też zaczęli pisać listy na wszelkie strony.

Pisali na dwór do Drezna gdzie domagali się potwierdzenia prawdziwości

dokumentu przedstawionego przez Pirowskiego. Pisali do generała zakonu

Bazylianów, który miał powiedzieć czy istotnie podróżował z Pirowskim na

dwór królewski. Ich listy skierowane były też do nuncjusza papieskiego w

Wiedniu, który miał udzielić pozwolenia na spowiadanie na terenie królestwa.

Wśród kopii wysłanych listów znajdujemy w sumie osiem listów, które miały

pomóc wszystko wyjaśnić.

W przeciągu miesiąca doczekano się jednak tylko jednej odpowiedzi z

początkiem października nadeszła odpowiedź nuncjusza papieskiego, który

napisał, że żadnemu Pirowskiemu niczego nie udzielał. To oczywiście wzmogło

nieufność do Polaka, który na dodatek zachowywał się podejrzanie.

Wielokrotnie próbował uciec z więzienia św. Piotra znajdującego się na tyłach

praskiego arcybiskupstwa. Konsystorz zadecydował, iż podejrzany powinien

być przetrzymywany do czasu wyjaśnienia sprawy w pewniejszym miejscu. Pod

koniec września zwrócono się więc z prośbą do władz uniwersytetu Karola-

Ferdynanda aby Pirowskiego uwięzić w karcerze Karolinum, który jest "melius

ac solidius, quam custodia nostra" czyli lepszy i pewniejszy niż więzienie

konsystorza.

Uniwersytet wyraził stosowną zgodę, więzień został więc przetransportowany

do Karolinum skąd kilka dni później .... szybko uciekł.

Wśród korespondencji konsystorza znajdujemy szybką reakcję listy słane do

władz miejskich, do wikariuszy praskiej archidiecezji, urzędów biskupich w

Litomericach i Hradcu Kralowe, a także do innych biskupich konsystorzy w

sąsiedztwie (do Olomouca, Vratislava).

Wszystkie te instytucje zostały lakonicznie powiadomione o "przypadku

Pirowskiego" i otrzymały jego rysopis z prośbą o pomoc przy poszukiwaniu

zbiega. Praski konsystorz deklarował chęć pokrycia kosztów schwytania Polaka

i jego transportu do Pragi. Jednakże obyło się bez takich wydatków uciekiniera

już nie schwytano. Ślad jego znika również w zapiskach praskiego

arcybiskupstwa nie zachowała się bowiem żadna inna odpowiedź na listy,

którymi to konsystorz próbował wyjaśnić tajemnicę tożsamości Dionizego

Pirowskiego.

Pytanie kim naprawdę była owa postać pozostaje otwarte. Mógł to być

prawdziwy baylianin ale i mógł też być jakiś awanturnik zbiegły z klasztoru,

mogło chodzić o jakiegoś oszusta, jak również o osobę przybywającą z jakąś

konkretną a przy tym tajną misją.

W każdym razie wiele pozostaje niejasności, choćby tajemnicza ucieczka

poprzez przebicie grubego muru co wydaje się niemożliwe bez pomocy z

zewnątrz.

W wyżej wymienionych rękopisach, które po sobie pozostawił Pirowski gdzie

oprócz owego paszkwilu zawarte są i inne krótkie teksty, znajdujemy być może

wytłumaczenie tej ucieczki. Jest tam bowiem następujący fragment:

Ten, który niesprawiedliwie mnie oskarżył dał mi żelazne narzędzia, abym

mógł się uwolnić, lecz dla mnie to nie dosyć; we właściwym czasie zapłaci on

za to własną skóra i to szybko”.

To istotnie mogłoby oznaczać, że ktoś za kulisami całej sprawy - może to

właśnie ten denuncjant - w tej ucieczce mu pomógł . Natomiast niestety nie

wiemy już tego czy nasz uciekinier dokonał swej zemsty tak jak się odgrażał.

I tak oto wśród wielu pytań bez odpowiedzi pozostaje nam godny uwagi

rękopis, który polski więzień zostawił na pożegnanie swym strażnikom. Na

pierwszej z dwóch stron znalezionych w Karolinum znajduje się sam tekst

pamfletu, a druga zaś zawiera zbiór najróżniejszych dopisków, fragmentów

tekstu. Niektóre z nich odnoszą się do samego paszkwilu, inne nie mają z nim

żadnego związku. Jedne z łacińskich wersetów wychwalają jego rodaków

("Dzielni Polacy, dobrzy rycerze, naród szlachetny, przez wrogów

nienawidzony") inne z kolei ubolewają nad słabościami czeskiego

społeczeństwa ("W Czechach nie ma miejsca dla prawdy, sprawiedliwość

martwą jest, miłosierdzie zamordowano"). Z takim osądem autora wiąże się też

(pomijając fakt o żelaznych narzędziach, które mu dostarczono aby mógł uciec)

takie retoryczne pytanie : "Czy nie lepiej zmienić powietrze, niż siedzieć w tym

waszym przeklętym i brudnym więzieniu ?".

Zwróćmy jednak uwagę na sam paszkwil. Jest to ciekawa mieszanka obelg

rzuconych na Czechów, wśród których sam więzień się obracał w trakcie swych

podróży.

Wobec Czechów umiejętnie skrywał on dużą antypatię, lecz potrafił też i to

dowcipnie ją ujawnić.

Czesi są przede wszystkim głupi, kiepsko udają spryt i szlachetność a tak

naprawdę to są prostaccy prowincjusze na dodatek złodziejscy i okrutni.

Nazywa ich półżydami i błaznami. Oceny te były spowodowane złością Polaka.

Prawdopodobnie użyłby podobnych określeń pod adresem każdego innego

narodu, który tak by rozsierdził Pirowskiego jak Czesi.

Byłoby jednak uproszczeniem traktowanie tego tekstu jak zlepek wyzwisk bez

ładu i składu. W istocie pamflet zawiera kilka przemyśleń, które świadczą o tym

iż ich autor w trakcie swych podróży po Czechach rozglądał się wokół siebie, że

wiedział sporo o historii tych ziem i orientował się w realiach królestwa Czech

w okresie po bitwie pod Białą Górą.

W swym tekście uchwycił głównie motyw Czech jako uległych wobec

niemieckiej dominacji. Któż inny jak nie ów "gens germanica" - naród

niemiecki - kieruje Czechami według Pirowskiego? Możemy założyć, że

Pirowski pojmował kwestię narodową Czech głównie z punktu widzenia

językowego dlatego też owymi Niemcami musieli być wszyscy, którzy używali

tego (niemieckiego) języka a przede wszystkim przedstawiciele klas

dominujących.

Niemiecki był na początku XVIII wieku bez wątpienia dominującym językiem

urzędowym na ziemiach czeskich, co dla naszego podejrzanego bazylianina

stanowiło ewidentny dowód dominacji niemieckiej na ziemiach czeskich.

Pogląd ten jest wprawdzie opinią cudzoziemca, ale w dużej mierze jest on

zbieżny z tym, co myśleli na ten temat czescy patrioci okresu baroku, którzy

zauważali zagrożenie języka czeskiego ze strony niemieckiego i ciężko było im

się pogodzić z podrzędną rolą państwa czeskiego w ramach monarchii

habsburskiej. Ciekawym jest, jak zdanie Pirowskiego "Co tylko nakaże

(niemiecki naród - przyp. autora) ; dajecie, a jemu niedość dawajcie Czesi"

zgodne jest z lamentacją Bohuslava Balbina, który w swej słynnej "Obronie"

napisał : "wiedeński dwór, zwabiony słodkością czeskich pieniędzy, każdego

dnia swym nienasyconym gardłem woła : Przynoście, przynoście".

Podporządkowanie Czechów Niemcom jest w paszkwilu jasnym dowodem

upadłości tych pierwszych. Pogląd ten znajdujemy w oddzielnym fragmencie :

"...Dziwie się, że prostaccy Niemcy uciskają was Czechów, ludzi często

wzniosłych, ale jednocześnie się nie dziwię, bo tak na prawdę to nie jesteście

wzniośli choćby w Pradze, jak nic nie robicie a tylko gorzałkę pijecie. A gdy tak

nad tym wszystkim się zastanawiam to myślę, że chyba ci Niemcy dobrze wam

robią, że was tak traktują bo niewiele znaczycie...".

Autor bardzo negatywnie patrzył na Niemców, a dla Czechow, którzy dają się

zniemczać i nie wywalczyli swej wolności ma tylko pogardę. Według

Pirowskiego, krótko mówiąc, jeżeli tak kiedyś sławny naród Czeski utracił

wolność i daje nad sobą panować czemuś tak prostackiemu jak Niemcy, to znak,

że jako naród upadł na zupełne dno. A i sami są sobie tego winni, bo gdyby

stawili opór, to nie dali by się zniemczyć. Chodzi tutaj o aluzje do wyniku

czeskiego narodowego powstania.

Te właśnie wady Czechów są zdaniem Polaka, głównym dowodem ich słabości.

Są narodem, który wydaje się być "czymś", coś znaczyć, ale tak naprawde to

nim nie jest. Czesi chlubią się dobrym, szlacheckim pochodzeniem, lecz w

istocie to tylko ułuda. Będąc winnymi utraty swej niepodległości nie mogą być

uznawani za naród wybitny lub wartościowy; co gorzej to znaleźli się na

poziomie prostych wieśniaków, których przeznaczeniem jest wieczne poddanie.

Stali się poddanymi, a wręcz niewolnikami.

A ich przywary stały się przywarami niewolników - są obojętni i myślą tylko o

swoim żołądku.

Z tekstu emanuje wyraźnie świadomość wyższości przedstawiciela narodu,

który w tym samym czasie potrafił dowieść swoim wrogom, że na koniec

zawsze potrafi się obronić.

Pirowski, jako obywatel monarchii, najwyraźniej nie potrafił zrozumieć sytuacji

jaka istniała w Czechach po bitwie pod Białą Górą, którą spłycił do antynomii

Czechów i Niemców. Ścisłe powiązanie Czech z monarchią habsburską,

państwa nieczeskiego językowo, a co więcej despotycznie rządzonego przez

cesarza i króla Leopolda I-go uważał za ciężkie upokorzenie. Fakt, że do czegoś

takiego mogło dojść na ziemiach czeskich, traktował jako widoczny dowód

podrzędności żyjącej tam społeczności.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Polskie rolnictwo na tle UE rap Nieznany
Budowa geologiczna Polski na tl Nieznany (2)
Polskie rolnictwo na tle UE rap Nieznany
Nabici w kapsułę – bezsens treningów polskich pilotów na rosyjskich symulatorach
biologia zakres materiau na egz Nieznany (2)
5 Wplyw dodatkow na recyklingu Nieznany
polski egzamin probny podstawow Nieznany
PISEMNY EGZAMIN TESTOWY NA STOP Nieznany
Aerobik Step aerobik na laweczk Nieznany (2)
Formowanie ladunkow na srodkach Nieznany
Karpaty polskie cz2 id 231716 Nieznany
Leki wplywajace na mechanizmy k Nieznany
,fizyka 1 C, dzialania na wekto Nieznany (2)
polski 2006 rozwiazania 24NKBN2 Nieznany
Polski król na wyspie czarów
2 Prognozowanie na podstawie s Nieznany (2)
Polskie Przeboje na fletnię Pana vol 2, Polskie przeboje na fletnie Pana, CD 2
38 Rieger J Język polski w Czechach i na Słowacji
Polski raj na Islandii