Milosc w swiecie wspolczesnym i Nieznany

MIŁOŚĆ W ŚWIECIE WSPÓŁCZESNYM




Miłość w świecie współczesnym – to brzmi tak prozaicznie, a z drugiej strony tak nieprawdopodobnie. Osobiście im bardziej się nad nią zastanawiam tym mniej o niej wiem. Nigdy też nie potrafiłem uchwycić kiedy się kończy, a kiedy zaczyna. Mimo wszystko nie sądzę abyśmy znaleźli się tutaj z jej powodu, choć to ,,tu” i ,,teraz”, ten czas i przestrzeń są tym, gdzie miłość ma smak, zapach i prawie krawędzie, to jednak ,,tam” i ,,potem” miłość to zapewne tylko trudne do zapamiętania wspomnienie. ,,Dzisiaj” jest produktem, tak jak dżinsy i brazylijski serial. Ideą ,,dzisiaj” jest zmienić pewną ogólną wartość w produkt, a miłość zagubiona w tych wszystkich okolicznościach, wcale się temu nie sprzeciwia. Została wybebeszona przez tą ludzką przyziemność. Teraz mówiąc ,,kocham” ma się na myśli ten film z Bradem Pittem, ten nowy samochód czy telefon komórkowy. Miłość od początku swojego istnienia przechodziła wiele zmian, będąc jednak zawsze i niezmiennie częścią ludzkiego życia. Pomimo tych wszystkich metamorfoz ludzie zawsze bardzo ją cenili(to w gruncie rzeczy trochę dziwne jeżeli chodzi o ludzi, bo przecież miłość nie dość, że jest nieobliczalna to do tego jeszcze śmiertelna). W każdym bądź razie dziś miłość różni się od tego czym była kiedyś. Z jednej strony znów wydaje się być na piedestale ludzkich łask, z uwagi na to ile się teraz o niej mówi. Może to tylko chwilowa tendencja lub jakaś nowa moda, a może zwyczajnie ludzie zdają sobie sprawę z jej braku (to przecież mądrość stara jak świat – ludzie tylko gdy coś stracą potrafią to docenić). Natomiast z drugiej strony, gdy patrzę na te dzisiejsze kobiety(które są przecież nierozerwalnie z miłością związane)to zastanawiam się czy to w ogóle możliwe aby miłość ewoluowała do takiego stanu w którym znajduje się teraz. Wystarczy spojrzeć na nasz Uniwersytet – to przecież istna rewia mody, pełna panienek traktujących miłość z taką powierzchownością, która napawa wręcz wstrętem. Dla większości z nich miłość sprowadza się tylko do szukania okazji. Coraz częściej okazuje się też być tylko zwyczajną grą. Kiedyś wraz z moim przyjacielem, obserwując to tzw. studenckie życie, opracowaliśmy całą teorię współczesnego ,,systemu zdobywania” kobiet. Teorię tą nazwaliśmy żartobliwie teorią kina, w której występuje ścisły podział na role. Dotyczą one schematycznych metod i prób zbliżenia się do jakiejś kobiety. Spośród wielu z nich istnieją takie trzy główne i najczęściej spotykane. Postać pierwszoplanowa – taki przysłowiowy Jeams Dean – to tani bohater, odgrywający kwintesencję prawdziwego mężczyzny, model twardziela z zasadami lub bez, za wszelką cenę chce być w centrum uwagi, a wszelkie braki nadrabia wyglądem. Dalej znajduje się – przyjaciel – który zawsze pozostaje na drugim planie w oczekiwaniu na odpowiedni moment. Odgrywa rolę bratniej duszy na zawołanie, chce być lekiem na samotność. To taka pomocna dłoń, która nie mówi wprost czego chce w zamian. Na końcu znajduje się postać trzecioplanowa – model poety w wyciągniętym swetrze. Ten z kolei chce uchodzić za ,,outsidera”, indywidualistę z dużym bagażem, ustawicznie trapiących go życiowych problemów, o czym ma świadczyć trzymana pod pachą książka. Oczywiście wszystkie te żałosne zabiegi nie mają nic wspólnego z miłością, ja raczej nazwałbym to takim zawoalowanym pasożytnictwem. A może miłość współczesna poddaje się tej ogólnej tendencji powrotu do źródeł, w myśl której chce znów stać się tą tzw. wolną miłością bez ograniczeń? Z tymże ta dzisiejsza miłość nie ma już nic ze swojej dawnej niepowtarzalności czy liryzmu, a chuć i rozpasanie przyjęło dziś tak prymitywną formę, iż chyba nie może być o tym mowy. Przebrzmiały już ostatecznie czasy kwiatów, wierszy i pocałunków na dobranoc. Teraz nastały czasy zaspokajania potrzeb seksualnych, czasy dyskotek – tych międzypłciowych polowań. To zupełnie tak jak gdyby miłość przeżyła już czasy swojej świetności i na powrót stawała się tym czym była kiedyś. Gdyż zanim miłość stała się tym czym jest w warunkach kulturowych, tzn. stosunkiem uczuciowym między dwojgiem ludzi, była jak podkreślał Marks po prostu zwierzęcym popędem. Tak więc może miłość podlega raczej tzw. ewolucji wstecznej i wraca do swojej dawnej postaci, powiedzmy do postaci z przed epoki kamienia łupanego i w związku z tym za parę lat nie będzie już kobiet ani mężczyzn – tylko zwyczajnie samce i samice. Pytanie tylko gdzie się w tym wszystkim podziała ta miłość Goethego, Woltera, Szekspira i innych. Czy jest ona tylko sławetną fikcją literacką, czy może istniała na prawdę. Choć nigdy nie byłem zwolennikiem sztucznego cukierkowatyzmu w miłości, a romantyzm w literaturze był raczej epoką, której nie obdarzałem zbytnią sympatią, to jednak dla mnie tylko prawdziwa miłość w swej najprostszej formie(bez klipsów i szminek) jest najczystsza. A czy dzisiaj istnieje jeszcze miłość, której można by się całkowicie poświęcić, dla której można by wszystko zostawić, wszystkiego się wyrzec lub umrzeć? ,,Dzieci i poeci - romantycy kochają się w tym co nie istnieje” – powiedziała kiedyś George Sand. Podobnego zdania był także Boy - ,,Miłość romantyczna – jak mawiał – jest w ogóle zanadto załganą poezją”. Może to i prawda, jednak prawdą jest też to, iż nikt nigdy nie pragnął prawdziwej miłości tak, jak pragnęli jej romantycy. Ale czy oznacza to zatem, że prawdziwa miłość w rzeczywistości nie istnieje, że jest tylko samym jej pragnieniem? La Rochefoucauld mówi, że - ,,Z prawdziwą miłością dzieje się tak jak z duchami. Wszyscy o niej wiedzą, ale iluż jest takich co ją widziało”. Prawdziwa miłość jest wzniosła i bezinteresowna, przewyższa egoizm, lecz czy przez to staje się jedynie niedoścignionym ideałem? Cóż, świat jest grą interesów – jak słusznie zauważył Helwecjusz. Jednak to właśnie miłość jako jedyna, z właściwych człowiekowi, powinna być w tym wszystkim bezinteresowna. No właśnie powinna, tym czasem jak mówi Nietzsche nawet - ,,Kobieta najchytrzejsza i mężczyzna najpospolitszy marzą o tej chwili, która byłaby stosunkowo najbardziej bezinteresowną, chociażby Eros miał u nich lot bardzo niski”. Mimo wszystko jednak miłość rozwija w człowieku wolę poświęcenia. Miłość rodzi także szlachetność, chociażby w tym znaczeniu, że budzi w człowieku chęć okazania się wielkim wobec drugiej osoby. Choć to mało optymistyczny aspekt, to jednak ta mieszanina egoizmu i altruizmu wydaje się być idealnym środkiem uszlachetniającym człowieka. Potęgę miłości podkreślało wielu, tak jak i wielu do niej nawoływało, choć przejawiało się to głównie w krytyce obecnego stanu rzeczy. Jednym z nich był między innymi polski filozof Jan Gołuchowski, co wyraźnie widać w jego słowach - ,,Nigdzie serdecznego współudziału, tylko odosobnione jaźnie, które przypadek w różne strony obok siebie posuwa, a przyszedłszy w ich pobliże, czuje się od razu chłód, kostnieniem przejmujący życie wyodrębnione, cząstkowe, nie chcące zrosnąć się w całość. Tylko chciwość, próżność, pycha i owa armia samolubnych namiętności zdoła te jaźnie utrzymać w kupie, lecz poznać łatwo, że w tym kłębku nie mieszka miłość i ,że każdy tam o sobie jeno myśli”. Zdaniem Gołuchowskiego jedynym czynnikiem, który byłby w stanie zapobiec temu rozpadowi, społeczeństwa i całej ludzkości na atomy, jest właśnie miłość. Człowiek zatem powinien wreszcie zdać sobie sprawę z potęgi miłości i przyjaźni, które właśnie jako jedyne właściwe człowiekowi, mogą stać się takim sklepieniem podtrzymującym człowieczeństwo. Tak więc, jeśli cokolwiek warto, to tylko kochać, coraz więcej i coraz to goręcej, wśród cierpień, zła i przeciwności, w tym ogniu prób i doświadczeń. Bo jakże piękna potrafi być miłość, z tym wzajemnym poświęceniem, przywiązaniem i zaufaniem. Tylko niestety, jak się często okazuje ta obopólna deklaracja miłości i wierności nie zawsze pozostaje aktualna. Koniec wierności oznacza w zasadzie koniec miłości. Potem pozostaje już tylko brak: brak miłości, brak szczerości, brak przyjaźni, tylko obojętność i nuda, brak wzajemnego zainteresowania i rozczarowanie. Każdy na nowo zaczyna żyć swoim własnym życiem. Bo szczęście nie ma ani przeszłości ani przyszłości, a wszelka radość i szczęście jest jednocześnie smutkiem i nieszczęściem, zupełnie tak jak rodzenie się jest umieraniem. Tak więc miłość nie koniecznie musi oznaczać nieskończone dobro, może być równocześnie przedmiotem zawiedzenia, bólu i przykrych wspomnień. Wszak Dante pisał, iż - ,,Nie ma większego bólu, który wiąże się z wyobrażeniem stanów przyjemnych, lecz minionych”. Miłość może też wiązać się ze swoim przeciwieństwem czyli nienawiścią. Voltaire uważał, że ,,Miłość nosi zawsze dwa kołczany. W jednym jest zawsze pełno strzał płomiennych, przeszywają cię i czujesz jakąś błogość, szlachetniejesz w swych upodobaniach i uczuciach, stajesz się czuły i wrażliwy. Ale w drugim tkwią strzały okrutne: niosą podejrzenie i swary, przejmują lękiem i chłodem, wywołują niechęć po najgorętszych pragnieniach”. Miłość zatem daje wszystko, rodzi rzeczy, których nie mieliśmy wcześniej, sprawia, że nawet okrutnik staje się wielkodusznym, a skąpiec hojnym. Miłość wypełnia człowieka swą wielkodusznością, szlachetnością i dobrem. Miłość potrafiąca przebaczać, skłonna do pomocy i poświęceń. Niekiedy jednak miłość przybliża się raczej do nienawiści niż przyjaźni. Bruyere twierdził wręcz, że- ,,Miłość i przyjaźń wykluczają się nawzajem”. Dzieje się tak najczęściej gdy ludzie zaczynają się o wszystko nawzajem obwiniać, a to co ich kiedyś łączyło stopniowo przebrzmiewa. Czują się niedocenieni i niedowartościowani, wzajemnie się o to winiąc. Wtedy dawny obiekt ich westchnień staje się pomału przedmiotem ich nienawiści. Prawdziwą miłość należy zatem ustawicznie zdobywać i nie pozwalać się jej ,,zakurzyć”. O szczęście trzeba walczyć, jak zresztą o wszystko w życiu. Ernest Ray w swojej książce o miłości powiedział- ,,Pragnienie miłości jeszcze nie jest miłością, ale obawa miłości już nią jest”. Jeżeli chcemy miłości to niestety musimy się w nią w pełni zaangażować, całkowicie się jej poddać i poświęcić, oddać zarówno ciało i umysł. Ale czy w ogóle warto jest dla niej rezygnować z tak wielu rzeczy? Czy warto jest ryzykować? Bo przecież z reguły miłość nie kończy się bezboleśnie, a ,,chcieć kochać kogoś wiecznie – jak mawiał Balzak - to najzuchwalsze z ludzkich pragnień”. Któż znałby odpowiedź na te i inne pytania. Tu i teraz jest rok 2000, ludzie spotykają się lub nie, czasem myślą, że to miłość. W każdym razie nazywają to miłością. Może z powodu złych wiadomości w radiu, albo klonowania, lotów na Księżyc lub bezsenności. Człowiek jest dzisiaj chory i zjadany od środka, a miłość z ogólnym przekonaniem ma go spełnić, tak żeby mógł zasnąć spokojnie...























Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
O potrzebie Ducha Miłości w świecie współczesnym Przegląd Powszechny 1934 04 t 202
Alternatywne formy życia rodzinnego w świecie współczesnym, SOCJOLOGIA, I semestr cz2
Zadania kapłanów w świecie współczesnym, Duchowieństwo
ADHORTACJA APOSTOLSKA O ZADANIACH RODZINY CHRZEŚCIJAŃSKIEJ W ŚWIECIE WSPÓŁCZESNYM, Religia
Rodzina w Świecie Współczesnym
najlepszy ogon na swiecie, klat Nieznany
zasadnicze kierunki wspolczesne Nieznany
Żródło światowego pokoju miłość i powszechna współczucie
AKADEMIA GORNICZ1 wspolczynnik Nieznany
Program przedmiotu WSPOLCZESNE Nieznany
Miłość w czasach współczesnych
Sobór Watykański II, KONSTYTUCJA DUSZPASTERSKA O KOŚCIELE W ŚWIECIE WSPÓŁCZESNYM, Konstytucja duszpa
Wiedza o Polsce i świecie współczesnym
Olimpiada o Polsce i swiecie wspolczesnym etap okregowy 2006, Wiedza o społeczeństwie
PawelMozdzynski Sztuka wspolcze Nieznany
Rodzina w Âwiecie wspˇ│czesnym Tyszka , Rodzina w świecie współczesnym - jej znaczenie dla jednostki
Grzecznosciowe Wyrazy wspolczuc Nieznany