DETERMINIZM, Filozofia, teksty różne


Obrona determinizmu

Marta Junk, 194778

Wprowadzenie

Praca niniejsza nie jest próbą szczegółowego opisania dziejów koncepcji determinizmu; jak ta koncepcja kształtowała się na przestrzeni wieków i jakie stanowisko wobec niej zajmowali kolejni filozofowie. Inspiracją do jej powstania były poglądy Karla Poppera, zdecydowanego przeciwnika determinizmu, przedstawione w wykładzie “O chmurach i zegarach”. Opierając się na swojej intuicji, staram się bronić determinizmu przed atakami Poppera oraz Jana Łukasiewicza. W mojej opinii, mimo ciosu zadanego mu przez nową teorię kwantową w pierwszej połowie ubiegłego wieku, jest koncepcją słuszną. Skupiam się przy tym na zagadnieniach związanych z wolną wolą oraz zarzutami mechaniki kwantowej, ponieważ to właśnie te kwestie wydają się być “piętą Achillesową” determinizmu.

W związku z faktem, że determinizm był rozumiany niejednolicie, na początku zaprezentowałam koncepcję zgodną z moją intuicją. Niewątpliwie pocieszającym dla mnie faktem jest to, że nie jest w  swoich przekonaniach odosobniona i może podeprzeć się opiniami naukowców tej klasy, co Albert Einstein.

Intuicja

Prezentowana tu koncepcja determinizmu przedstawia się następująco. Świat składa się zarówno z elementów fizycznych, jak i psychicznych. Zjawiska psychiczne są ściśle powiązane z fizycznymi i zachodzą między nimi interakcje (w szczególności, występuje znane z psychologicznych koncepcji kognitywno-behawioralnych wzajemne oddziaływanie między myślami, fizjologią, emocjami, oraz środowiskiem zewnętrznym). Między tymi dwoma rodzajami zjawisk (a także między zjawiskami o tym samym charakterze) zachodzi obopólna zależność przyczynowo-skutkowa. Zależność ta wynika z niezawodnych i precyzyjnych praw, tak fizycznych, jak i (być może) natury pozafizycznej (oznacza to, że proponowana przeze mnie koncepcja jest bardziej restrykcyjna od doktryny konieczności Hume'a, który mówił jedynie o “podobnych skutkach podobnych przyczyn”). Jeśli chodzi o uniwersalia, nie istnieją one obiektywnie, lecz są wytworem umysłów ludzkich, a fakt, że narzucają się nam one jako konieczność wynika z organizacji umysłu ludzkiego.

Świat w najdrobniejszych swoich przejawach jest zdeterminowany. Zdeterminowane są zarówno zachowania przedmiotów martwych, jak i ludzkie uczynki, myśli a nawet emocje. Już dziś ktoś, posiadający wiedzę absolutną, mógłby przewidzieć wszystkie stany psychiczne i fizyczne, jakiekolwiek zaistnieją, z dokładnym wskazaniem czasu ich wystąpienia. Jednym słowem, wiedziałby, czy i kiedy nałogowemu palaczowi X uda się zerwać z nałogiem, która konkretnie mrówka z danego mrowiska zginie rozdeptana przez człowieka itd. Co więcej, potrafiłby określić łańcuch przyczynowo-skutkowy najdrobniejszych nawet zdarzeń, łańcuch składający się z pośrednich i bezpośrednich przyczyn (fizycznych i psychicznych). Jedynym pytaniem pozostaje, czy posiadacz wiedzy absolutnej mógłby przewidzieć losy samego siebie. Należy pamięŧać, że uświadomienie sobie np. swoich przyszłych wyborów oraz ich negatywnych konsekwencji (nazwijmy je W1, czyli wiedzą “pierwotną”) mogłoby stać się przyczyną podjęcia innych, bardziej korzystnych wyborów, co oznacza, że wiedza na temat swoich przyszłych losów osiągnięta na początku (W1) nie byłaby prawdziwa. Prawdziwa byłaby dopiero wiedza W2, czyli wizja losów podmiotu poznającego po nałożeniu korekt na jego przyszłe błędne zachowania, o których mówiła W1. Nie znaczy to jednak, że zachowanie takiej osoby nie byłoby zdeterminowane (m.in. przez dostępną mu W1). Posiadacz wiedzy absolutnej, ludzka wersja demona Laplace'a, jednak nie istnieje. My, normalni ludzie, sterowani przez naszą nieświadomość, poddawani nie tylko prawom fizyki, ale i o wiele mniej uchwytnym prawom np. psychologii, nie wiemy, że istnieje tylko jedna, ściśle określona przyszłość.

Spróbuję teraz wyjaśnić na przykładzie, jak funkcjonuje opisywany przeze mnie świat. Załóżmy, że jestem właścicielką małej firmy i szukam nowego pracownika. Na rozmowę kwalifikacyjną przyszło kilkoro kandydatów. Na poziomie świadomości sądzę, że chcę wybrać kompetentnego pracownika, który będzie dobrze wykonywał swoje obowiązki i pasował do zespołu. Jest to jednak tylko część przyczyn mojego ostatecznego wyboru. Kandydat nr 1 jest doskonale przygotowany merytorycznie i skończył ten sam kierunek co ja. Przeważa jednak fakt, że budzi we mnie irracjonalną niechęć. Nie zdaję sobie sprawy z faktu, że w nieuchwytny sposób przypomina mi chłopaka, który dokuczał mi w podstawówce. Kandydat nr 1 mógłby więc się w ogóle nie fatygować dziś rano, a nawet nie przesyłać CV do mojej firmy - to, że nie przyjmę go do pracy, rozstrzygnęło się już kilkanaście lat temu. Z kolei fakt, że “racjonalna” część mnie zakwalifikowała inne jego cechy jako zalety, a także fakt, że pozytywna percepcja okazała się zbyt słaba, żeby przeważyć irracjonalną niechęć, także rozstrzygnęło się zanim kandydat nr 1 wszedł do mojego pokoju. Ściśle biorąc, jako że szukając zdarzeń będących przyczynami danego faktu, możemy cofać się w nieskończoność, to, że kandydat nr 1 nie zostanie przyjęty do pracy, było pewne już na początku wszechświata. Podobnie, już na początku wszechświata było pewne, że w 2009 r. podejmę decyzję o studiowaniu filozofii i że w maju 2010 r. będę pisać tę pracę, sięgnę do takich a takich źródeł, napiszę ją lepiej lub gorzej i dostanę taką a nie inną ocenę. W podobny sposób ustalone są wszelkie zdarzenia fizyczne, włączając w to zdarzenia w ogóle lub w małym stopniu zależne od człowieka, takie jak np. wybuch supernowej w odległej galaktyce.

Moja koncepcja w świetle poglądów fizyków i filozofów

Pierwszym zarzutem, jaki można wysunąć przeciwko opisanej powyżej teorii determinizmu jest zdrowy rozsądek. Już w czasach triumfu determinizmu, kiedy ogół naukowców i filozofów uważał, że świat jest sprawną maszyną rządzoną wyłącznie przez prawa mechaniki Newtona, podnosiły się głosy przeciwko determinizmowi. I tak, Ch. S. Peirce wskazywał, że w działaniu każdego mechanizmu zdarzają się nieregularności, a zatem, że światem rządzą nie tylko prawa mechaniki, ale również prawa przypadku. Jednym słowem - skoro nawet zegar może się zacząć spóźniać lub stanąć, bo między jego trybiki wpadło ziarnko piasku, to tym bardziej skomplikowany organizm żywy, np. człowiek, podatny jest na występowanie nieregularności.

Argument ten jest według mnie nietrafny, gdyż zrównuje determinizm z poglądem, że w świecie realnym wszystko działa zgodnie z zasadami fizyki Newtona. Tymczasem proponowane przeze mnie rozwiązanie nie neguje istnienia praw innych niż prawa fizyki, gdyż mówi o zdarzeniach psychicznych i nie wypowiada się w przedmiocie sprowadzalności tych zdarzeń do zdarzeń fizycznych (kwestia ta jest według mnie nierozstrzygalna). Moja koncepcja nie mówi w szczególności, że jeśli chcąc schudnąć pół kilograma, zacznę przesuwać po ziemi odpowiednio ciężki przedmiot, to, zgodnie ze wzorem E=W=FxS, po wykonaniu tego ćwiczenia, dzięki straconej energii moja masa będzie mniejsza o 0.5 kg. Zgodnie z przedstawioną koncepcją, należy wziąć pod uwagę moją kondycję, początkową wagę, siłę tarcia, anatomię ludzką, możliwość, że w połowie ćwiczenia odechce mi się je wykonywać lub że zadzwoni telefon, który zechcę odebrać oraz tysiące innych czynników. Nie oznacza to jednak, że te wszystkie okoliczności są dziełem przypadku i że, posiadając na ich temat wiedzę absolutną, nie mogłabym określić z dowolną precyzją, czy i o ile drgnie podziałka wagi. Obrazowo mówiąc - fakt, że do mechanizmu zegara wpadło ziarenko, nie jest dziełem przypadku, lecz ma swoje przyczyny. Zakłócenia pracy zegara nie należy też rozpatrywać jako chaosu, który podważa istnienie bezwzględnych praw. Jest to jedynie zmodyfikowanie funkcjonowania zegara, tak samo podlegające precyzyjnym prawom fizyki, jak i jego poprzednia praca, zaprojektowana przez konstruktora.

Kolejne możliwe zarzuty są związane z zagadnieniem wolnej woli. Na gruncie opisanej teorii uwidaczniają się w szczególności dwa problemy - zdroworozsądkowy i etyczny. Opisując moją koncepcję determinizmu wskazałam, że wszystko, w szczególności efekty naszych starań, jest już nieodwołalnie zdecydowane, “zapisane w gwiazdach”. A przecież intuicyjnie czujemy, że mamy wpływ na własne decyzje. Zastanawiając się nad ważną decyzją (np, czy uczyć się teraz do egzaminów, czy też odłożyć naukę na ostatni moment albo wręcz w ogóle do nich nie podejść) czuję przecież, że (tak jak człowiek Pitagorasa) właśnie teraz stoję na rozdrożu i dokonuję realnego wyboru, właśnie teraz tworzę swoją przyszłość. Skłaniając się już ku danej decyzji mogę przecież wysiłkiem woli zatrzymać się na moment, skonsultować z kimś swój wybór, wziąć pod uwagę dodatkowe argumenty i podjąć decyzję przeciwną. Co więcej, ludzie przecież pracują nad sobą i dążą do jakichś celów. Czyżby nasze wybory i możność kształtowania swojego życia były tylko złudzeniem? A jeśli nim jest, to czy w ogóle warto wykonywać jakikolwiek wysiłek? Skoro tak naprawdę nie mam wpływu na to, czy zdam egzaminy, to po co się uczyć? Skoro nasze losy są już ustalone i nie możemy nic zmienić, po co przejmować się wykształceniem, zdrowym trybem życia, szukaniem nowej pracy i relacjami z innymi ludźmi? Skoro Que sera, sera, to może nie warto podejmować żadnych wysiłków i skupić się tylko na tym, co przyjemne. W końcu nasze starania nie mogą mieć wpływu na to, czy nasze życie będzie spełnione i satysfakcjonujące czy nieszczęśliwe, skoro jego jakość jest już odgórnie ustalona.

Na powyższe pytania odpowiadam: Tak, możliwość wyboru jest tylko złudzeniem, a cała nasza przyszłość jest już zdecydowana. Determinizm nie musi jednak być tak prymitywny, jak odmalowują go indeterminiści w rodzaju Karla Poppera. Nie jesteśmy żadnymi “automatami” czy “maszynami”, pozbawionymi zdolności racjonalnego myślenia. A jednak, mimo że wydaje nam się, że podejmując decyzje dokonujemy faktycznego, niezależnego wyboru, mylimy się - naprawdę wolna wola nie istnieje. Mózg zdrowego człowieka może działać racjonalnie, lecz pracuje w konkretnej, zdeterminowanej sytuacji, stąd w danym momencie możliwy jest tylko jeden, konkretny efekt jego pracy. Decyzja, podobnie jak i wszelkie inne zdarzenia, jest tylko i wyłącznie skutkiem szeregu przyczyn (a więc zdarzeń poprzedzających ją w czasie), które z kolei są skutkami swoich przyczyn, itd. Podejmuję daną decyzję, gdyż mam takie a nie inne doświadczenia, jest dziś takie a nie inne ciśnienie, co wpływa tak a nie inaczej na mój nastrój, kieruję się takimi a nie innymi regułami moralności, przyszedł mi do głowy taki a nie inny argument, ktoś się do mnie uśmiechnął albo przeciwnie, skrytykował, wierzę w faktyczną wolną wolę albo jestem zwolenniczką skrajnego determinizmu itd. Co wcale nie oznacza, że powinniśmy przestać się starać. Podobnie jak sceptycy, poddający istnienie czegokolwiek w wątpliwość, w życiu realnym omijali niebezpieczeństwa (niezależnie od swoich wątpliwości w ich istnienie), tak i determinista nie zrezygnuje ze swoich dążeń i starań. Owszem, nasze życie jest już zdeterminowane, ale na szczęście nie potrafimy “wyjść poza czas” i poznać przyszłości. Dlatego najlepszym wyjściem wydaje się założyć, że nasza przyszłość jest dobra, a nasze wybory trafne, że, jednym słowem, jesteśmy zdeterminowani do podejmowania starań i że dopisuje nam szczęście. Takie podejście sprawia, że znika “zmora determinizmu”, która straszyła Peirce'a, Łukasiewicza i Poppera.

Innym argumentem, użytym przez Poppera, jest sugestia, że prawa psychologii (które w przedstawianej koncepcji odgrywają ważną rolę) nie są ścisłe. Na poparcie tej tezy Popper wskazuje, że behawiorysta może w najlepszym razie tylko w przybliżeniu podać wynik eksperymentu behawiorystycznego. Argument ten jest o tyle nietrafny, że odnosi się wyłącznie do możliwości przewidzenia zdarzenia przez obserwatora, który nie dysponuje wiedzą absolutną, argument ten nie mówi natomiast nic o obiektywnie istniejących prawach “behawioralnych”. Tymczasem niemożność przewidzenia wyniku eksperymentu behawiorystycznego jest według mnie spowodowana tym, że obserwacja przebiegu “procesów behawioralnych” przekracza możliwości ludzkiego obserwatora.

Jeszcze innym, nietrafnym według mnie, zarzutem Poppera jest zarzut analogiczny do tego, który wysuwano przeciwko sceptykom: Argument, że jeśli determinizm fizyczny jest prawdą, nie da się go obronić, ponieważ przyjęcie przez nas koncepcji determinizmu jest spowodowane wyłącznie fizycznymi warunkami. W tym miejscu trzeba jasno powiedzieć, co już wcześniej było sugerowane - prezentowana tu koncepcja nie jest czystym determinizmem fizycznym, jak go nazywa Popper, ponieważ - nie rozstrzygając o ostatecznej sprowadzalności zjawisk psychicznych do zjawisk fizycznych - uznaje ona, że istnieją prawa inne od praw mechaniki Newtona (w szczególności prawa psychologii). Ponadto, odmiennie od krytykowanej przez Poppera doktryny konieczności Hume'a, zgodnie z tą koncepcją wszystkie te prawa są ścisłe. Jako że jednak proponowane rozwiązanie nie odrzuca ostatecznie możliwości, że wszelkie zdarzenia, a w konsekwencji rządzące nimi prawa, są redukowalne do zdarzeń fizycznych, warto odnieść się do tego ostatniego argumentu. Po pierwsze należy zauważyć, że nawet jeśli przyjmujemy teorię (determinizm) tylko dlatego, że jesteśmy do tego zdeterminowani, nie oznacza to, że teoria ta jest fałszywa. Możliwe jest bowiem dojście do prawdziwego wniosku za pomocą fałszywych przesłanek lub w toku błędnego wnioskowania. Determinizm nie oznacza jednak wcale, że pozbawieni jesteśmy możliwości racjonalnego myślenia i skazani na, jak to ujął Popper, “oszukiwanie się”. Fakt, że nasze procesy myślowe są zdeterminowane, nie oznacza jeszcze, że nie mogą być one prawdziwe (zgodne z rzeczywistością).

Pozostaje na koniec argument naukowy, związany z teorią kwantów i prawami statystyki. Jak wskazuje K. Popper, po upadku fizyki Newtonowskiej w 1927 r. teorią dominującą stał się tzw. indeterminizm fizyczny Heisenberga, a więc teoria głosząca, że “nie wszystkie zdarzenia w świecie fizycznym są predeterminowane z absolutną precyzją do najmniejszych szczegółów”.

Zarówno determinizm, jak i indeterminizm muszą zmierzyć się z problemem przypadkowości, której dowieść ma kwantowa nieoznaczoność, jak i nieprzewidywalność skoku kwantowego. Należy jednak zauważyć, że kwantowa nieoznaczoność mówi tylko o niemożności jednoczesnej (dowolnie precyzyjnej) obserwacji dwóch wielkości fizycznych charakteryzujących cząstkę, spowodowanej metodami obserwacyjnymi, na jakie jesteśmy skazani. Fakt, że skok kwantowy jest nieprzewidywalny, także nie musi oznaczać, że zjawiskiem tym nie rządzą ścisłe prawa; być może po prostu nie potrafimy ich odkryć.

Argumentem, którym Popper rzekomo skłonił Einsteina do porzucenia tezy determinizmu było rozumowanie nazywane przeze mnie “argumentem stożka” ze względu na diagram, za pomocą którego można je przedstawić. Otóż Popper wskazał, że przy założeniu, że t1 jest momentem wcześniejszym od t2, a t2 od t3, możliwa jest sytuacja, kiedy zdarzenie z, które wystąpiło w czasie t1 jest przyczyną stanu s3, w którym dane ciało c znajduje się w czasie t3, mimo że z nie wpływało na stan ciała c w momencie t2. Wydaje się, że ten problem można usunąć wprowadzając pojęcie aktywacji przyczyny (jej “zadziałania”) lub rozbiciem danej przyczyny na przyczyny pośrednie i bezpośrednie. Jeżeli w czasie t1, powiedzmy o godzinie 12:00 wiązka fotonów opuściła Słońce i ruszyła w kierunku Ziemi, a konkretnie w kierunku szkła leżącego na suchej ściółce. W czasie t2= 12:04 fotony nie będą miały wpływu na szkło ani ściółkę, natomiast w momencie t3= 12:08 dotrą do szkła, ale jeszcze nie będą mieć bezpośredniego wpływu na ściółkę. W czasie t4= 12:10 ściółka zaczyna płonąć i ani Popper, ani nikt inny nie zaprzeczy, że fotony na nią nie oddziałują. Wydaje się, że teza, iż już w chwili t3, a nawet w chwilach t2 i t1 los ściółki był przesądzony, nie powinna budzić niczyjego oporu.

Jan Łukasiewicz w swoim wykładzie “O determinizmie” opiera krytykę tytułowej teorii na matematycznym wykazaniu, że skutkiem zasady przyczynowości nie musi być determinizm . Można bowiem założyć, że każde zdarzenie poprzedza nieskończony ciąg przyczyn (jego przyczyna, przyczyna tej przyczyny itd.) bez jednoczesnego przyjmowania, że niektóre z tych przyczyn zdarzyły się w przeszłości. Jeżeli bowiem dolną granicą tego ciągu będzie stanowił moment w przyszłości (t1), to teoretycznie możliwe jest, że dane zdarzenie będzie poprzedzał nieskończony (a więc zgodny z zasadą przyczynowości) ciąg przyczyn, jednakże żadna z tych przyczyn nie zdarzy się przed momentem t1 (a ściślej, wszystkie będą miały miejsce po momencie t1).

Argument ten nie jest jednak przekonujący. Jakkolwiek model Łukasiewicza jest teoretycznie poprawny, nie przystaje on do realnego świata. Gdy bowiem przedstawimy świat jako linię prostą I zaznaczymy na niej dwa punkty - t2 jako moment wystąpienia zdarzenia x (a zatem górną granicę ciągu) oraz t1, jako dolną granicę ciągu, czyli moment, PO którym następują wszystkie przyczyny zdarzenia x (a także przyczyny przyczyn, ich z kolei przyczyny itd.), zauważymy, że coraz wcześniejsze przyczyny - a jest ich według Łukasiewicza nieskończenie wiele - będą coraz bardziej zbliżać się do momentu t1, aż w końcu kolejne zdarzenia będą musiały następować po sobie (wszak przyczyna MUSI poprzedzać skutek) w zawrotnym tempie, nieskończenie czas Plancka, czyli najmniejszą jednostkę czasu posiadającą sens fizyczny. Łukasiewicz nie podaje przekonującego przykładu, który mógłby zilustrować to rozwiązanie. Przykład, którym się posługuje, dotyczy muchy, “która dziś jeszcze wcale nie istnieje [i] zabrzęczy [mu] nad uchem w samo południe 7 września roku następnego”. Warto jednak zauważyć, że jedną z (pra)przyczyn faktu, że ktoś już dziś żyjący za rok będzie się opędzać od (nieistniejącej dziś) muchy, jest także fakt istnienia tej osoby, fakt, którego przyczyny położone są w przeszłości. Ponadto przyszłoroczna mucha nie powstanie z pewnością ex nihilo, a poprzedzają ją liczne pokolenia much oraz innych, coraz bardziej prymitywnych stworzeń, aż wreszcie, cofając się w czasie, miniemy początek życia na Ziemi, powstanie Układu Słonecznego i wcześniej czy później dotrzemy w końcu do praprzyczyny wszystkiego (lub, jeśli czas nie ma początku, będziemy się tak cofać w nieskończoność).

Zakończenie - nieco przekornie

Według Poppera teoria naukowa powinna być falsyfikowalna. Na zakończenie tej krótkiej obrony koncepcji determinizmu podam więc sposób, w jaki można by ją obalić. Jak wskazywałam, nie przekonuje mnie propozycja Łukasiewicza, zgodnie z którą możliwe jest wypełnienie dowolnie krótkiego odcinka czasu nieskończoną ilością przyczyn. Zasada przyczynowości pociąga więc według mnie za sobą determinizm. Należałoby więc albo odebrać zasadzie przyczynowości jej powszechny walor i dowieść, że istnieją zdarzenia (poza ewentualną praprzyczyną) nieposiadające przyczyny albo zmienić tradycyjne rozumienie tej zasady. Mianowicie, trzeba by dowieść, że te same przyczyny lub sploty identycznych przyczyn mogą mieć różne skutki. Podejrzewam, że pewnego pięknego dnia teoria kwantowa ostatecznie obali determinizm, być może w proponowany przeze mnie sposób. Jej dotychczasowe dokonania, niepokojąco sprzeczne z ludzką intuicją, nie są jednak według mnie wystarczająco przekonujące, żeby traktować je jako ostateczne rozwiązanie problemu (in)determinizmu.

K. Popper, “O chmurach i zegarach” w: “Wiedza obiektywna”, Wydawnictwo Naukowe PWN, 2002

Według K. Ajdukiewicza, pierwotne sformułowanie zagadnienia determinizmu jako przypisywanie powszechnego waloru zasadzie przyczynowości (tzn., że każde zdarzenie jest skutkiem jakiejś przyczyny) należało przeformułować ze względu na problemy z doprecyzowaniem pojęcia przyczyny. Dlatego też, jak podaje Autor, determinizm zaczęto rozumieć jako prewidyzm (K. Ajdukiewicz, “Zagadnienia i kierunki filozofii” 1949-2008, s. 168-173). Także K. Popper uważał, że termin “przyczyna” jest niejasny, a “pogląd, że każde zdarzenie ma swoją przyczynę, można pogodzić z indeterminizmem fizycznym”. Nie podzielam obiekcji obu filozofów. Według mnie jest możliwe precyzyjne podanie zdefiniowanie przyczyny zdarzenia X jako jedno z (wszystkich) zdarzeń (stanów) pośrednio lub bezpośrednio powodujących wystąpienie zdarzenia X. Możliwe jest też wyróżnienie przyczyn głównych i pobocznych, decydujących, wspierających i znoszonych przez silniejsze przyczyny, bezpośrednich i pośrednich itd. Wątpliwości przedstawionych przez K. Ajdukiewicza nie podzielili również autorzy “Słownika Filozofii” pod red. Adama Aduszkiewicza, definiując determinizm jako “stanowisko głoszące, że przebieg wszelkich zdarzeń jest wyznaczany przez relacje przyczyna - skutek; w wersji skrajnej [zakładające] jednoznaczny i konieczny charakter związków między zjawiskami (...)”. Sądzę, że obydwie definicje determinizmu przedstawione w “Zagadnieniach...” - zarówno “zdezaktualizowana” i przeformułowana są prawidłowe i nawzajem się uzupełniają.

K. Popper, tamże, s. 254

K. Popper, tamże, s. 261

K. Popper, tamże, s. 264-265

K. Popper, tamże, s. 255

K. Popper, tamże, s. 260

W podanym poniżej przykładzie emisja wiązki fotonów byłaby jedną z przyczyn pośrednich pożaru, natomiast przyczyną bezpośrednią byłoby skupienie światła przez szkło (lub nawet jeszcze późniejszy moment tego procesu).

Jan Łukasiewicz, “O determinizmie” w: “Co istnieje”, Warszawa 1996

Jan Łukasiewicz, tamże, s. 160



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Tematy wykładów do powtórki przed egzaminem z Epistemologi 2011, Filozofia, teksty różne
Eckhart - O CZŁOWIEKU SZLACHETNYM, Filozofia, teksty różne
Pluraliści i eklektyczni filozofowie przyrody, Filozofia, teksty różne

więcej podobnych podstron