Osiem 

Rozdział jedenasty



"Jestem czarodziejem? Jestem czarodziejem! Harry Potter, czarodziej..."


- Czy mogę o coś zapytać, proszę pana?


Musiałem wiedzieć na pewno. Chciałem wierzyć, że jest jakiś powód, przez który zawsze wszystko robię źle, przez który jestem świrem i wciąż mam kłopoty. Jakiś inny powód niż ten, że po prostu urodziłem się taki okropny.


- Nie musisz o to pytać - odpowiedział z lekkim uśmiechem. - Prawdę mówiąc, kiedy o to pytasz, już zadajesz pytanie.


Świetnie! Znowu próbowałem być grzeczny i mi nie wyszło.


- Przepraszam, proszę pana! Nie wiedziałem... nie byłem... przepraszam. - Jak zwykle przy takiej okazji mój głos najpierw zdradzał panikę, ale kiedy kończyłem przepraszać, był już praktycznie szeptem. Przygotowałem się na to, co miało nadejść. Łudziłem się, że nie będzie aż tak źle... Mój Snape dopiero co pokazał mi, jak dużo będzie tolerował i mnie nie zbije. Ale może to tylko dlatego, że dyrektor prawie mnie zabrał. Może nie chciał zostać zawstydzony tym, że zabrano mu dziecko, skoro jest nauczycielem i w ogóle.


- Sądzę, że masz jakieś jeszcze pytanie, dziecko. Możesz je zadać.


Wydawał się rozdrażniony, ale zachowywał się spokojnie. "Robi naprawdę wszystko, żeby nie wybuchnąć." Tyle mu już zawdzięczałem: ubranie, buty... dom! Jeśli byłem niedobry i go to drażniło, powinien mnie ukarać!


- Nie powiem, proszę pana. - Czy będzie wiedzieć, co mam na myśli, czy będę musiał wymówić te znienawidzone słowa?


- Nie dostaniesz odpowiedzi, jeżeli nie zadasz pytania, chłopcze - warknął, a ja się wzdrygnąłem.


Zdecydowanie nie rozumiał. Przyglądał się, jak się wiercę, zanim wreszcie wyrzuciłem z siebie:


- Chciałem powiedzieć, że nie powiem, jak mnie pan znowu uderzy, proszę pana.


xXxXx


Znowu. A, tak. Zasłużyłem na to podejrzenie. Szlag by trafił mój brak opanowania!


- Nie uderzę cię ponownie, Harry. Masz na to moje słowo.


Zamilkłem, mając nadzieję, że ta deklaracja na dobre zapadnie w jego małym, zdezorientowanym umyśle. Przez chwilę patrzył mi w oczy, po czym wypuścił z płuc powietrze, które zatrzymał chyba nieświadomie, i uśmiechnął się.


- Wracając do kwestii pytań - podjąłem na nowo. - Wyobrażam sobie, że masz ich wiele. Możesz zadawać pytania, gdy tylko masz ochotę, i nie obawiać się, że zostaniesz za to ukarany. Czy to jasne?


- Tak, proszę pana. Dziękuję panu.


Czekałem na to jakże ważne pytanie, ale jakoś nie padało. "Cierpliwości, Severusie."


- No? - Ton sarkastyczny. Czy okaże się lepszy od szorstkiego?


Chłopiec podskoczył. "Najwyraźniej nie."


Nad tym też będę musiał popracować. Powinienem zaprowadzić cholerny spis!


- Er, um... - Tak cicho, że ledwie cokolwiek słyszałem.


"Zaczekaj spokojnie, oddychaj, idioto!"


W końcu wykrztusił:


- Czy te wszystkie złe rzeczy, które robię, to dlatego, że jestem czarodziejem?


Cóż, to dość istotne pytanie. Zwykłe potwierdzenie nie zaprzeczyłoby jednak całkowicie błędnemu przekonaniu. "Może ktoś w zamku by go popilnował podczas mojej wizyty u tych paskudnych mugoli."


Obserwowałem, jak chwieje się niespokojnie, poruszany fanaberiami opiekuna niczym wierzbowa witka wichurą. Z drugiej strony wyczułem w nim również skłonność do uporczywego zginania się w pół zanim się złamie.


- Dziecko, krótka odpowiedź brzmi: tak. Złe rzeczy, o których mówisz, czyli aportowanie się, usunięcie ściany, zamknięcie drzwi... to wszystko jest przypadkowa magia. Mam jednak nadzieję, że zrozumiesz ostatecznie, iż to nie jest złe. To tylko wypadek. Wypadki nie są niczyją winą.


Nie był przekonany.


xXxXx


Zupełnie nagle w kominku rozbłysło zielone światło i pojawiła się tam twarz pani Poppy. Wyglądało to trochę strasznie, jak coś, co można zobaczyć w telewizji w Halloween, ale wydawało się, że nic jej nie jest. "To musi być magia."


- Severusie - szepnęła.


- Już go tu nie ma, Poppy - powiedział drwiącym tonem i równocześnie zachichotał.


Wyszła z kominka cała w popiele i sadzy. Zakręciło mnie w nosie od czarnego pyłu, ale nie ośmieliłem się kichnąć. To moja wina, że palenisko było takie brudne. Rozejrzałem się szybko. Wszystko znowu musiało zostać zamiecione i umyte. Ręce mnie rozbolały od samego myślenia o całej tej pracy, jaką mam do zrobienia. "Niedobry Harry! Nie myśl w ten sposób!"


Mój Snape i pani Poppy rozmawiali i wczytywali się w kawałek grubego papieru, który wyglądał jak wydarty z torby z zakupami. Skorzystałem z okazji, żeby przynieść szmatę i wodę z mydłem. Trzeba było posprzątać ten popiół z podłogi.


Zwróciłem na siebie uwagę pani Poppy. Przez chwilę nic nie mówiła, ale potem spytała:


- Harry, kochanie, co ty robisz? - Z wyrzutem spojrzała na mojego ojca chrzestnego. "O-ou. Powinłem zaczekać, aż wyjdzie? Jestem nieuprzejmy?"


Ojciec chrzestny uniósł brew, patrząc na mnie. Zacząłem się jąkać:


- Ja... er... um...


- Lubisz się bawić w kominiarczyka, prawda, Harry?


Krótki ruch brodą wyraźnie wskazywał, że mam się zgodzić. Zarumieniłem się i wyskrzeczałem:


- Tak, proszę pana.


- Harry, biegnij na górę się umyć - polecił.


- Tak, proszę pana. - Byłem już w połowie drogi do mojego pokoju. Wiedziałem, co miał na myśli.


xXxXx


Informacja, jaką przyniosła Poppy, nie była niespodziewana, jednak widok tych słów na skrawku pergaminu sprawił, że poczułem żółć w ustach. Dławiąc się, usiadłem na pierwszym z brzegu brudnym fotelu. Pielęgniarka opisała zwierzenia, które wydostała z chłopca na temat tego, jak był traktowany, i podała mi listę eliksirów.


- Przyniosłam ci niezbędne balsamy i toniki, Severusie. Zanim zaczniesz się oburzać: tak, wiem, że możesz je sam uwarzyć. Chciałam zaoszczędzić ci czasu. Wiedziałam, że mały Harry będzie niespokojny i... Czy usłyszałeś chociaż słowo z tego, co powiedziałam?


Kompletnie zaskoczyła mnie półuśmiechem, z rodzaju tych, kiedy sznuruje się wargi i lekko marszczy brwi. Od kiedy niby moja mina ujawnia emocje?


- Tak, dziękuję, Poppy. Wyrazy wdzięczności za te eliksiry. - Taktownie nie wspomniała, ile kosztuje wiele z nich. - Zaproponowałbym ci herbatę, ale obecnie mam pustą spiżarnię.


- Nieważne, Severusie.


Miała coś jeszcze do powiedzenia. Wyższa intonacja ostatniego słowa, wzięcie wdechu, przygryzienie lewej strony dolnej wargi. Wyrzuci to z siebie?


Owszem, wyrzuciła:


- Gdybyś kiedykolwiek potrzebował niani, na kilka godzin czy dłużej, nie wahaj się. Zajrzyj tylko do zamku. Mały Harry to cenny dar; zdajesz sobie z tego sprawę, czyż nie?


Zdawałem sobie.


Jak przystało na wrednego gnojka, którym jestem, wymamrotałem jedynie coś niezrozumiałego, po czym podsunąłem jej pojemnik z liczącym dziesięciolecia proszkiem Fiuu.


xXxXx


Umyłem się, jak kazał, szybko skorzystałem z ubikacji i napiłem się wody z cieknącego kranu. Pan profesor Snape zawsze sprawiał wrażenie złego, kiedy znajdował mnie w kącie, więc chociaż wiedziałem, że tam właśnie powinłem być, poszukałem sobie innego miejsca w pokoju, żeby zaczekać, aż przyjdzie.


Zdecydowałem się na parapet, gdzie mogłem zająć się myśleniem o lataniu nad czubkami drzew jak Piotruś Pan. Zawsze czułem się zagubiony, rzucany to tu, to tam. Wyobraziłem sobie, jak Dzwoneczek znajduje mnie i obsypuje pyłkiem wróżek. "Zaraz! Przecież jestem czarodziejem!" Czy czarodzieje mogą odlecieć do Nibylandii? Ale wtedy zawsze miałbym osiem lat, a najbardziej na świecie chciałem dorosnąć i nie być już na niczyjej łasce. "Inni zagubieni chłopcy i tak pewnie by myśleli, że jestem dziwny i głupi."


Kiedy moja część nieba zmieniła kolor ze stalowo niebieskiego na czerwone, znaczone granatem płomienie, przez chwilę zapatrzyłem się na to całe piękno. Czy mój świat już zawsze będzie biały od wybielacza i szary jak metal? Czy będę widywał tylko atramentowy brud podartej flaneli i fioletowobrązową tęczę blednących siniaków?


Usłyszałem szum sieci Fiuu i tupanie butów na drewnianych schodach w kolorze rdzy; patrzyłem wtedy na lukrecjowe błoto pokrywające moje powieki od wewnątrz.


- Gotowy, Harry?


Otworzyłem oczy i zamrugałem. Nie wydawał się zły, raczej ponury i smutny.


Kiedy zeskoczyłem z parapetu, ledwie utrzymałem się na nogach. "Dzięki Bogu! On nie cierpi, jak się przewracam!"


- Tak, proszę pana - przyznałem z wahaniem. Potem czekałem. Zastanawiałem się.


Wyciągnął różdżkę; musiałem się powstrzymać od wzdrygnięcia. Musiałem się kontrolować. Czekałem na polecenie. Ale on tylko zmienił czarami swoją szatę w zwykłe ubranie.


- Zdejmij szatę, dziecko.


"No to jazda." Usłuchałem, oczywiście, a później zdjąłem spodnie.


- Co ty robisz? - zapiał.


"Czas się przyznać."


- Nie powinłem sprzątać podłogi, jak była tu madame Poppy, proszę pana. Przepraszam i jestem gotowy przyjąć karę za... er... - Co właściwie było w tym złego? Nie wiedziałem. - Za to, że to zrobiłem.


On zacisnął zęby i odkaszlnął. Potem staliśmy tak przez chwilę: ja częściowo rozebrany, a on w stroju, w którym wyglądał tak obco, jak irys kwitnący w środku zimy.


- Świetnie - warknął w końcu. - Co twoim zdaniem zrobię, wobec tego?


Po całym tym czasie, po tym wszystkim, co nawyprawiałem, była tylko jedna paląca w język, trudna do przełknięcia odpowiedź:


- Użyje pan trzciny, proszę pana. - Głos mi nie drżał. Nie pozwoliłem mu na to.


- Przygotuj się więc - mruknął przez zaciśnięte zęby, wychodząc z pokoju.


Położyłem się na łóżku ze złożonymi rękoma przyciśniętymi klatką piersiową. Kątem oka zobaczyłem, jak wrócił z narzędziem. Ile czasu je ukrywał? Czemu czekał tak długo, żeby go użyć?


Podszedłszy do mnie, pan profesor Snape powiedział beznamiętnie:


- To będzie najgorsze możliwe lanie, jakie kiedykolwiek ode mnie dostaniesz, Harry Potterze. Rozumiesz?


KONIEC

rozdziału jedenastego


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Capek Karel Osiem twarzy mistrza Foltyna
Osiem największych błędów domowej pielęgnacji
ALBERT EINSTEIN urodził się w Ulm, ALBERT EINSTEIN urodził się w Ulm (Niemcy) 14 marca 1879 roku, os
Przez osiem lat nosiłam pierścień atlantów
Jeden Osiem L. - Jedno jest życie, Teksty piosenek, Polskie
Przez osiem lat nosiłam pierścień atlantów (świadectwo), ►CZYTELNIA
Osiem błogosławieństw konspekty
Kartel Rezerwy Federalnej (Fed) Osiem rodzin
Jeden Osiem L. - Powodzenia, Teksty piosenek, Polskie
Osiem stadiów rozwoju człowieka według Eriksona, Pedagogika, socjologia edukacji
Osiem 9
Niepewnosc w pracy Jak spokojnie przezyc osiem godzin 8godz
osiem symptomów grupowego myślenia
Abhibhayatana -Osiem Stopni Mistrzostwa, Kanon pali -TEKST (różne zbiory)
Osiem Wierszy Na Temat Ćwiczenia Umysłu
Osiem polskich plaż uhonorowanych, szkolenia, WOPR, ratownictwo wodne,
RÓŻNE RODZAJE ENERGII I OSIEM KLAS ISTOT
Osiem [NZ], różne