na dobre i na złe

Na dobre i na złe

To przyszło nagle, tak jak nagle przychodzi burza.
Chociaż Draco nie mógłby tego powiedzieć na pewno. Przecież już wcześniej czuł, że coś się dzieje między nimi, tak jak można poczuć pierwsze krople zanim zacznie się ulewa i wicher. A jednak to przyszło nagle. Namiętność zalała ich jak wodospad, stracili nad sobą panowanie. Wargi i dłonie Malfoya błądziły zachłannie po jego skórze, nie omijając nawet najdrobniejszej cząstki ciała kochanka, a Harry odpłacał mu się tym samym. Później leżeli w milczeniu, wsł[ptaszek]ąc się nawzajem w swoje uspokajające się oddechy, speszeni i szczęśliwi jednocześnie.
Już zawsze było tak samo, jakby robili to po raz pierwszy: gwałtownie, nieporadnie, z szybkością Avady w wydaniu samego Voldemorta - świętej pamięci Voldemorta...
Chłopak odwrócił głowę w stronę śpiącego bruneta. Potter zawsze zasypiał na boku z lekko rozchylonymi wargami. Malfoy pochylił się i go pocałował, a Harry wymamrotał coś przez sen.

+++

Draco doskonale pamiętał co czuł, kiedy Potter zabił Czarnego Pana.
Cały magiczny świat żył tylko tym wydarzeniem. Prorok codzienny wydał nawet specjalny numer, dotyczący tego doniosłego zdarzenia i osoby Harry’ego Pottera. Peany na cześć Złotego Chłopca rozbrzmiewały bardzo długo.
Draco nie dowierzał. Nie pozwolił sobie na wiarę w tę straszną i zarazem dobrą nowinę. Trwało to ponad dobę, aż w końcu Snape przybył do niego i wszystko potwierdził. Jak zwykle był przy tym beznamiętny i rzeczowy, a ton jego głosu brzmiał sucho i zimno, wyprany z wszelkich ludzkich emocji. Dopiero wtedy Malfoy pozwolił sobie na całą gamę uczuć. Czuł ulgę, strach, a zarazem nienawiść i bezbrzeżną wdzięczność wobec Pottera. To wszystko jednocześnie.
Mógł w końcu wyjść z ukrycia i wrócić do matki, która jakimś cudem przetrwała i nie została zgładzona przez Voldemorta. Przez cały ten czas ukrywał się na życzenie Severusa w Kornwalii, w starym mugolskim domu ojca Mistrza Eliksirów, który Snape obwarował licznymi zaklęciami ochronnymi i sam został strażnikiem tajemnicy Dracona. I w tym domu się modlił, żeby matka nie została zabita. Jakimś cudem jego modlitwy zostały wysłuchane, chociaż nie był nigdy ani religijnym, ani nawet porządnym i uczciwym człowiekiem, w tradycyjnym słów tych znaczeniu.
Matka przywitała go niemal histerycznym szlochem i śmiechem przez łzy, obcałowała jego twarz i dziękowała na głos dobremu Bogu, Merlinowi, a nawet wszystkim diabłom, że jej syn przeżył. Draco, z dozą czarnego i przewrotnego humoru, o który nie podejrzewałby go nikt, nawet rodzice, pomyślał, że najwięcej udziału musiały mieć w tym wszystkie ciemne moce i być może Narcyza powinna dziękować tylko diabłom, żeby się nie zdenerwowały. Dobry Bóg nie uratowałby raczej nikogo z jego poglądami i przeszłością. Chociaż, ponieważ jest dobry, wszystko było możliwe... Draco tego nie wiedział na pewno, z tej prostej przyczyny, że nigdy dobry nie był.
Snape przyglądał się wszystkiemu z cynicznym, gorzkim, a jednocześnie wyraźnie smutnym uśmiechem i wtedy pozwolił młodzieńcowi zajrzeć do swojego umysłu. To, co Draco mógł ujrzeć było dlań szokujące, a zarazem sprawiło mu wielką ulgę. Severus nie był uniżonym sługą Lorda, na zawsze pozostał wierny Dumbledore’owi, nawet w chwili kiedy go zabijał. Dumbledore o wszystkim wiedział od początku; o każdym posunięciu Czarnego Pana, o którym wiedział Snape. Wiedział o przysiędze. Właśnie wtedy Malfoy spojrzał na Severusa inaczej niż dotychczas; innymi oczami. Myśl, która przyszła mu do głowy była nieznośna. Snape – tłustowłosy, paskudny Mistrz Eliksirów – był człowiekiem honoru. Teraz musiał go podziwiać i cenić bardziej od własnego ojca. To trochę bolało; fakt, że sam nigdy nie byłby w stanie tak się poświęcić i narazić na nienawiść ludzi, którym do końca służył. A oni o tym nie mieli pojęcia. Nikt, ani Potter, ani Narcyza czy Lucjusz – jego starzy przyjaciele - nie znał prawdziwego oblicza Severusa. Znał je jedynie Dumbledore, a po nim poznał je tylko Draco i wiedział, że nie ma pozwolenia ani moralnego prawa, by komukolwiek to wyjawić.
Severus pożegnał się chłodno z Narcyzą i jej synem, po czym wyszedł.

+

Dopiero po tygodniu odważył się powiedzieć matce, że tak naprawdę czuje ulgę z powodu śmierci Voldemorta. Powiedział jej też, że chciałby osobiście podziękować Potterowi i musi skorzystać z ich domowej sowiarni.
Narcyza z wrażenia upuściła widelczyk do ciasta. Na ten widok jej syn wolał nie mówić, że jeszcze kilka dni temu zastanawiał się czy Potterowi podziękować, czy go bardzo boleśnie ukatrupić, a skłaniał się ku tej drugiej wersji wydarzeń. Prawdopodobnie na taką deklarację pani Malfoy dostałaby zawału. Jej mąż siedział w Azkabanie i perspektywa umieszczenia w nim także jej syna była chyba ostatnią rzeczą, której chciała Narcyza.
- Po co mi to mówisz? Rób, co chcesz – odrzekła czarownica po minucie krępującego milczenia. – Zazwyczaj mało obchodzi cię moje zdanie. Zawsze czułeś większy respekt wobec ojca.
- Może dlatego, że to on zawsze rządził. – Draco wzruszył ramionami. – Jeżeli przeszkadza ci, że dzielę się z tobą swoimi refleksjami, to bardzo mi przykro, mamo. Poza tym, ojciec jest w Azkabanie. Może uważasz, że powinienem poprosić go listownie o zgodę, a dopiero potem napisać do Pottera? Mogę to zrobić, ale chyba doskonale zdajesz sobie sprawę, że trafiłby go przysłowiowy jasny szlag, a takiej zgody nie dostałbym nawet, gdyby sam Merlin zstąpił z nieba albo też wystąpił z otchłani piekielnych i osobiście wstawił się u ojca w mej intencji, przemawiając do jego poczucia zdrowego rozsądku. Dla ojca fakt, że jest teraz bezpieczny to mało istotna sprawa. Wolałby wypluć flaki mordowany na oczach Czarnego Pana przez swoich przyjaciół. Mordowany bardzo powoli i okrutnie. Dlaczego ja wcześniej nie zauważyłem, że poczucie honoru i obowiązku mojego starego jest delikatnie spaczone?
Narcyza pobladła jak idealnie pobielony tynk, jej delikatne rumieńce zanikły, a twarz przybrała surowy wyraz.
- Nie obrażaj swojego ojca – syknęła.
- Mamo, obydwoje doskonale wiemy, że też czujesz ulgę. I obydwoje doskonale wiemy, że wolałaś popierać całą sprawę po cichu, niejako z boku, nie narażając się na niebezpieczeństwo niełaski Czarnego Pana. Zawsze czułem, że masz wątpliwość, ojciec też, ale obaj zdawaliśmy sobie sprawę z czego one wynikają. Bo nie mam żadnych złudzeń, iż sprawę, o którą walczył Czarny Pan uznajesz za słuszną. Jedynie metody mogły cię razić. Zwłaszcza dyscyplina jaką stosował wobec podwładnych.
Narcyza zacisnęła wargi, ale nie powiedziała na ten temat nic więcej.
- Pij kawę, bo ci wystygnie – oznajmiła sucho, a po chwili dodała: - Weź tę dużą płomykówkę, dawno nigdzie nie latała i przyda się jej rozprostowanie skrzydeł.
- Dziękuję, mamo – odrzekł młodzieniec i uśmiechnął się do niej łagodnie, nie zamierzając ciągnąć przerwanej dyskusji. Ostatnia rzeczą, jakiej chciał, było sprawianie matce bólu i wprawianie jej w zakłopotanie.
Dlatego nie powiedział, że kiedyś podsłuchał jej nocną rozmowę z ojcem. Lucjusz wrócił wymęczony i zalany krwią, a ona próbowała wybłagać go, żeby skończył z ‘tym szaleństwem’. Draco nigdy nie zapomniał też gorzkiego i nieco szaleńczego śmiechu ojca. ‘Narcyzo’ – powiedział wtedy Malfoy senior – ‘to nie jest organizacja, z której ot tak można się wypisać, albo pójść do Czarnego Pana i oznajmić mu, że żona się straszliwie o mnie zamartwia, ponieważ ciągle się narażam na różne niebezpieczeństwa, więc wolałbym popierać całą sprawę z dystansu, wspierając ją finansowo i moralnie. W pierwszym przypadku ze służby zwalnia Avada, w drugim zapewne Czarny Pan wymyśliłby dla mnie ciekawe widowisko, w którym umierasz albo ty, albo nasz syn... Nie patrz w taki sposób, nie może postępować inaczej, bo przedsięwzięcie wymaga bezwzględnej lojalności wszystkich śmierciożerców i nie może nam grozić żadna zdrada... Poza tym wiesz, że to co robimy jest słuszne i nawet, pomijając wszystkie inne aspekty, cała sprawa jest dla mnie bardzo ważna. Przecież poświęciłem temu swoje życie.’
Draco wtedy całym sercem popierał ojca i Czarnego Pana i marzył o chwili wstąpienia w szereg jego sług. Nawet służebna rola wobec tak potężnego czarownika nie budził jego sprzeciwu, ale wydawała mu się czymś wspaniałym. Kiedy po śmierci Voldemorta przeczytał w Proroku wywiad z Potterem, w którym Harry wyjawił, iż ojcem Lorda był zwykły mugol, Malfoy omal nie dostał palpitacji serca i jego pierwszą sensowną myślą było zaprzeczenie i uznanie, że Cholerny Złoty Chłopiec kłamie. Im dłużej jednak nad tym myślał i analizował wszystkie swoje spostrzeżenia, musiał dojść do wniosku, że prawdopodobnie Potter powiedział prawdę. Czy fanatyzm Czarnego Pana, chwilami przerażający, nie wskazywał na to, że Harry nie kłamie?
Ale tych myśli także nie musiał wyjawiać matce, jeszcze nie teraz. Podziękował i wstał, a Narcyza klaśnięciem wezwała skrzatkę Uszkę, która w mgnieniu oka posprzątała po obiedzie, zostawiając hebanowy stół w idealnym stanie.

+

Pierwsze trzy listy wróciły do Dracona bez odpowiedzi i pomięte, a płomykówka za każdym razem miała zafrasowany wyraz dzióbka, jakby chciała powiedzieć, że bardzo jej przykro, iż pan wysyła korespondencję do jakiegoś gbura bez ogłady i manier, który nawet nie potrafi odpisać.
Cierpliwy, w osiąganiu celów Malfoy, w końcu się zdenerwował. Skoro list, który napisał w sposób grzeczny, rzeczowy, w którym zadał pytanie, czy Harry mógłby się z nim spotkać na neutralnym gruncie i porozmawiać, został tak brutalnie potraktowany, postanowił posłużyć się inną metodą w korespondencji z upartym, wiecznie potarganym, arogantem Potterem.

Drogi mi jak całe złoto, które Salazar Slytherin zgromadził, ograbiając za pomocą podstępnej magii mugoli i czarodziei pochodzących z rodzin mugolskich*, Harry, Cholerny Bohaterze, o cudownym nazwisku przywodzącym na myśl wszystkie garnki świata!**
Piszę do Ciebie, trollu afgański***, bo chciałbym z Tobą po prostu, zwyczajnie i po ludzku POROZMAWIAĆ. Jeżeli się mnie boisz, to zrozumiem to i uszanuję, ale muszę wiedzieć, że właśnie to jest motywem unikania przez Ciebie ze mną kontaktu – nawet listowego.
A może po prostu uważasz się za zbyt szlachetnego, by otworzyć swe cenne usta do kogoś, kto ostatnią wojnę z kretesem przegrał, a na dodatek ostatnie miesiące spędził na ukrywaniu się przed własnymi pobratymcami, gdyż groziła mu Avada poprzedzona setką wymyślnych tortur? Bohater nie może korespondować, ani tym bardziej OSOBIŚCIE rozmawiać, z kimś takim jak ja, czyż nie?
Jest też trzecia możliwość. Być może nie masz czasu, bo, jako uwielbiany przez wielu czarodziejów i proszony przez wszystkie brzydkie i piękne młode czarownice o autograf (może masz też mnóstwo propozycji erotycznych – w to nie wnikam), ciągle musisz poświęcać swój czas wielbicielom twej bohaterskości. Aczkolwiek wypadałoby chociaż napisać ‘nie mam czasu i nie spotkam się z tobą, przykro mi’, czego wymagałaby podstawowa kultura, którą dysponują NAWET mugole!
A może jest jakaś inna przyczyna, której nie jestem się w stanie domyślić (w co wątpię). Jeżeli tak to po prostu napisz, a nie unikaj wszelkiego kontaktu, jak jakiś szczeniak.

Draco M.

PS: Gdybyś jednak nie odpisał, to pamiętaj, że jesteś skończonym i ostatecznym dupkiem.

PSS: To nie jest podstęp, nie będzie na Ciebie czekać horda śmierciożerców z różdżkami wycelowanymi w Twe prawe jak cholera serce. Chyba jesteś na tyle inteligentny, żeby wiedzieć, iż byłem w niełasce Czarnego Pana z powodu... tego akurat wiedzieć nie musisz.

PSS2: Wiem, jak brzmi powyższe zdanie, ale jestem w tej chwili zdesperowany. Nienawidzę, jak ludzie mnie olewają, Potter, zwłaszcza Gryfoni.

Pięć minut po wysłaniu tegoż listu, Malfoy był absolutnie pewien, że Potter nie tylko nie odpisze, ale przyśle mu pergamin w kawałkach z ewentualnym dopiskiem ‘wal się’, czy czymś równie miłym.
Ale ponieważ wyroki boskie są niezbadane, a Merlin nieprzewidywalny, Potter odpisał. Krótko, niezbyt przyjemnie, ale odpisał...

Malfoy!
Primo – nie boję się Ciebie, a jeżeli chcesz zobaczyć trolla, to spójrz w lustro.
Secundo – nigdy nie wierzyłem w te brednie o Salazarze. Myślę, że gdyby okradał ludzi, to robiłby to na tyle skutecznie, iż nikt by się tego nigdy nie dowiedział.
Terzio – wybacz, ale, ponieważ podczas wojny zginęła moja dziewczyna i kilkoro przyjaciół, nie mam zbyt dużej ochoty na towarzyskie spotkania, zwłaszcza z kimś za kim nigdy nie przepadałem.

Proponuję sobotę, ósmą wieczorem i Dziurawy Kocioł.

Harry P.

PS: Jeżeli pojawiłaby się horda śmierciożerców, dybiących na moje życie, wcale bym im nie przeszkadzał.

PSS: A co ty wiesz o kulturze mugoli, Malfoy?! Zdziwiłby się, gdybyś ją chodź trochę poznał.

PSS2: Mam nadzieję, że to nie randka.

Draco przeczytał odpowiedź już na drugi dzień, a punkt trzeci i pierwszy dopisek wywołały u niego dziwne i raczej mało mu znane do tej pory uczucie; podejrzewał iż nazywa się ono zakłopotaniem. Zupełnie zapomniał o śmierci małej Weasley, Longbottoma i Lovegood. Z ulgą jednak skonstatował, że Potter ma względne poczucie humoru i postanowił się w końcu z nim spotkać. To znaczyło, że każdy Malfoy dostaje wszystko czego chce, a najlepiej mu idzie, kiedy nie jest zbyt grzeczny i nie liczy się z innymi. Być może dlatego, że ludzie spodziewali się po jego rodzie daleko idącej bezkompromisowości, a wszelką uprzejmość i łagodność traktowali bardzo podejrzliwe. Dla Dracona było to niejako zagadką aż do piętnastego roku życia, kiedy, zdenerwowana jego docinkami Granger, oznajmiła mu, że ‘Malfoyowie są jak wrzód na tyłku świata czarodziejskiego i powinno się ich truć w kołysce’. Wtedy przestał się nad tym zastanawiać. Jeżeli uznaje się go za wcielenie zła, to po co nawet udawać, że jest się dobrym? Wersje - uprzejma i nieuprzejma - listu do Pottera potwierdziły w stu procentach tę tezę.

+

Trudno powiedzieć, jak zrodziła się między nimi przyjaźń. Możnaby rzec, że ‘jakoś tak wyszło’. Po prostu najpierw przestali być wrogami, a potem zostali przyjaciółmi. Granger i Weasley, których Draco po cichu nazywał łasiczkami-nierozłączkami w końcu to zaakceptowali. Ron, u którego akceptacja przebiegała z opóźnieniem, jak - co stwierdzał często Malfoy - wszystkie procesy do których używa się mózgu, przeżył z tego powodu lekką traumę. Jednego dnia pogodził się w pełni z faktem, że Harry przyjaźni się z ‘tą cholerną fretką’, a następnego dowiedział się, że Potter i Malfoy ‘stali się’ parą.
Odwiedzili jego i Hermionę. Przyszli razem, obaj mieli trochę zakłopotane miny, a (jeszcze) panna Granger dziwnie i tajemniczo się uśmiechała. Draco był tego dnia pełen podziwu dla kobiecej intuicji i ‘łasiczego opóźnienia w rozwoju’, jak określał stan psychiki Rona.
Kiedy Potter wydukał, to co miał do powiedzenia, a Draco potwierdził to skromnym kiwnięciem głową, Weasley opadł na fotel i przez dobrą minutę bezgłośnie otwierał i zamykał usta. W końcu Hermiona trzepnęła go lekko w potylicę, a Ron drgnął i ‘zaskoczył’.
- To świetnie Harry, to świetnie! – krzyknął nieco piskliwe. – Chcecie się czegoś napić? Proponuję coś mocniejszego, szczerze powiedziawszy napiłbym się czystego spirytusu...
Właściwie to był najlepszy tekst, jaki mógł paść w obliczu zaistniałej sytuacji. Weasley rozładował napięcie, powodując u wszystkich, nie wyłączając jego samego, radosny śmiech.

+++

Od tamtej pory nie zmieniło się prawie nic, a jednak tak wiele.
Malfoy mógłby przysiąc, że jest innym człowiekiem niż kiedyś. W głębi duszy jednak wiedział, że zawsze będzie złośliwy, przekorny i wredny. Ale w końcu za to kocha go Potter, a przynajmniej on miał nadzieję, że tak jest... On przecież kocha Pottera. Chyba nie da się inaczej nazwać tego wszystkiego co czuł.
Uwielbiał patrzeć na Harry’ego, na jego ruchy, kochał przyglądać się jak zielonooki parzy po mugolsku kawę. Polubił ją też bardziej od jakiejkolwiek innej, nawet najbardziej wyszukanej kawy parzonej za pomocą magii. Potter miewał często koszmary i Draco nauczył się przez to cierpliwości i czułości. Musiało mu to całkiem dobrze wychodzić, bo Harry coraz rzadziej budził się w środku nocy zlany potem, albo krzyczał przez sen.
Zarówno rodząca się w nim miłość, jak i czułość, były nieco niemalfoyowskie, ale Draco złożył to na karb własnej nietuzinkowej osobowości i awangardowego stylu bycia. Bardzo lubił w ten sposób myśleć. Poprawiało mu to nastrój i powodowało, że zaczynał lubić wszystkie swoje słabości.
Znowu pochylił się, aby pocałować rozchylone usta Pottera. Tym razem był to długi pocałunek i Harry zareagował oblizaniem warg. Malfoy cicho się roześmiał.
- Potter, dementor! – krzyknął szeptem prostu w ucho kochanka.
Młodzieniec sapnął i otworzył szeroko oczy, po czym nerwowo zamrugał.
- To chyba się nigdy nie zmieni, nie ma lepszej metody na wyrwanie Złotego Chłopca nawet z najgłębszego snu – zadrwił Draco, odgarniając jednocześnie niesforny kosmyk grzywki z czoła Harry’ego.
- Gdybyś krzyknął ‘tchórzofretka’, pewnie dostałbym zapaści – odciął się Potter. – Czemu mnie obudziłeś? – spytał z wyrzutem i ziewnął szeroko.
- Ponieważ sam nie mogę zasnąć...
- Egoista.
- Nie zaprzeczam, zawsze nim byłem. Poza tym... Widzisz, Potter, chciałbym ci coś powiedzieć.
- To chyba może poczekać, aż się wyśpię? – Harry założył okulary i czupurnie wpatrywał się w oczy rozmówcy.
- No, nie za bardzo, potem mógłbym zmienić zdanie i ci tego nie wyznać.
- Wyznać, Draco? – w pytaniu pojawiło się ledwo skrywane zaciekawienie.
- Ekhem... – przytaknął kaszląco Malfoy i lekko się zarumienił. – Ale zdejmij te parzałki, bo mnie peszą, a poza tym masz ładniejsze oczy bez nich.
- Malfoy, to miłe, że coś na tym świecie jest w stanie cię speszyć – Harry uśmiechnął się ironicznie, ale zdjął okulary. – Tak lepiej, smoku za ćwierć knuta?
- Tylko nie za ćwierć knuta i bez złośliwości...
- Bo co? Bo zamkniesz się w sobie? – dalej nabijał się Potter, ale wyciągnął dłoń i odgarnął jasny kosmyk włosów z policzka Dracona.
- Bo się obrażę i nici z seksu na najbliższy tydzień. – Kąciki warg Malfoya zadrgały.
- Nie wytrzymasz jednego dnia.
- Zdziwiłbyś się...
Malfoy zapomniał, że miał bawić się w wyznania. Przeszkadzała mu w tym dłoń Harry’ego,
która wślizgnęła się pod prześcieradło i gładziła jego napięty brzuch, przeszkadzały usta Harry’ego, delikatnie skubiące jego szyję, przeszkadzał oddech Harry’ego i jego zapach.
- Mhm... Na pewno – szepnął Potter i ugryzł Malfoya w płatek ucha. – Co takiego chciałeś mi powiedzieć?
Dłoń Harry’ego ześlizgnęła się na wnętrze uda Dracona. Malfoy westchnął i otarł się policzkiem o szyję kochanka, przyciągając go do siebie.
- To może trochę poczekać, Harry – wyszeptał. – Troszeczkę...
Potter poczuł ręce arystokraty na swoich pośladkach i sapnął.
- Chy.. chyba tak – wydukał po chwili i obaj postanowili zająć się czymś o wiele przyjemniejszym niż jakiekolwiek wyznania.
Pół godziny i tysiąc jęknięć później, gdy leżeli jeszcze lekko zdyszani, Draco odważył się powiedzieć, co mu leży na sercu. Szybo oraz bezładnie wyrecytował:
- Wiesz, ja tak jakbyciebiekocham. Chciałbym się z tobą ożenić, Harry...
Potter szybko i gwałtownie zamrugał.
- Na wszystkich magów świata, ja jestem mężczyzną! – krzyknął oszołomiony.
- ...
- Czy tym milczeniem chcesz mi coś zasugerować?
- Ależ nie, nie, jesteś mężczyzną... chyba... – kąciki ust Dracona lekko zadrgały.
- Chyba? Zdawało mi się, że to ty masz dłuższe kudły, Draco.
- Ale to ty częściej przede mną klękasz...
- Już cię totalnie pokręciło! – Harry zarumienił się potężnie. – A tak w ogóle, co to za oświadczyny?! Oświadczając się powinieneś właśnie klęczeć!
- Jak uważasz, moja ty białogłowo! – Draco roześmiał się i zsunął się z łóżka, klękając przed Potterem.
- Jeżeli ktoś w tym towarzystwie ma białą głowę, to na pewno nie ja – odrzekł złośliwe Harry.
- Przestań, bo się nie oświadczę!
- Wiem, peszę cię...
- Nie, irytujesz!
- Mhm... Wyjdę za ciebie... a ty za mnie – dodał szybko widząc ironiczną minę Dracona - pod warunkiem, że jeszcze raz, ale tym razem wolno i wyraźnie, powiesz mi, co do mnie czujesz.
- Och, no... chyba cię kocham... – Draco z irytacją poczuł, że na jego policzki występuje rumieniec.
- Uwielbiam, gdy się czerwienisz.
- Bujaj trolla!
- A gdzie ten romantyzm sprzed chwili?
- Taki głąb jak ty, zabije wszelki romantyzm, Potter.
- ...
- Czemu tak na mnie patrzysz?
- Bo też cię kocham i... mam na ciebie ochotę.
- Znowu?
- Owszem.
W odpowiedzi, Draco pchnął Harry’ego na łóżko i przygniótł go swoim ciężarem, mocno całując.
W tym momencie ktoś stanowczo zapukał do drzwi i donośny, acz dystyngowany damski głos, oznajmił:
- Już wróciłam!
- Tak wcześnie?! – Głos Malfoya juniora zabrzmiał nieco piskliwie, gdy w progu pojawiła się jego matka.
- Miała wrócić jutro! – Harry nie krył irytacji ani, wyraźnie pobrzmiewającej w jego głosie, paniki.
Narcyza zamarła w progu i otworzyła szeroko usta. Zapomniała ich też zamknąć przez dobrych kilka chwil, podczas których jej syn w popłochu sturlał się z Pottera i przykrył ich obu kołdrą.
- ‘Dobry – wymamrotał Harry, międląc w dłoniach brzeg obleczonego w jedwab okrycia.
Pani Malfoy odzyskała część pewności siebie i jako taką równowagę psychiczną. Podeszła sztywno do fotela, stojącego pod oknem, i osunęła się nań bezszelestnie, ale na razie mogła jedynie odchrząknąć.
- To nie tak, mamo, jesteśmy zaręczeni! – Draco spróbował uratować sytuację, uśmiechając się jak najszerzej.
Harry entuzjastycznie pokiwał głową.
- No, ale, no... – Narcyza nie była w stanie powiedzieć nic sensownego, co ją nieco irytowało i zabierało jej cząstkę dumy. – Co na to powie ojciec?! – wyrzuciła, w końcu z siebie, w desperacji.
Mina czarownicy wyrażała niepewność, niedowierzanie i zaskoczenie zaprawione odrobiną frasobliwości.
- Och... Nie wiem! – Nagle Draco wzruszył ramionami i wesoło się roześmiał. – Jakoś to będzie, w końcu zamierzamy być ze sobą na dobre i na złe!


* Bujda, którą wymyślili na przełomie XII-go i XIII-go wieku zawistni Gryfoni, aby okryć Salazara niesławą. Spreparowano nawet kilka dokumentów, ale ich szczegółowa analiza przeprowadzona w XVIII-tym wieku dowiodła, że są fałszywe. Nie przeszkadza to jednak wielu zagorzałym przeciwnikom największego z czwórki wierzyć w te brednie.

** Ang. 'potter' oznacza, jak wszyscy (lub prawie wszyscy) wiedzą, garncarza.

*** Troll afgański – odmiana tegoż stworzenia magicznego, słynąca z wybitnej złośliwości. Bardziej tępe od trolli afgańskich są jedynie trolle górskie, niektórzy badacze utrzymują jednak, iż afgańskie przewyższają pod tym względem wszystkie inne odmiany. Są krępe, niezbyt wysokie i śmierdzące.

koniec




Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
NA DOBRE I NA ZŁE
dobre rady na zle odpady
NA DOBRE I NA ZŁE
Na dobre. Na złe. Na wszystko..., Fan Fiction, Dir en Gray
06 Na dobre i na złe
Na dobre i na złe, TEKSTY POLSKICH PIOSENEK, Teksty piosenek
NA DOBRE I NA ZŁE, damsko męskie
Na dobre i na złe St
Na dobre i na złe
Na Dobre l Na Złe
Na dobre i na złe ebook
30 Na dobre i na złe
Na Dobre l Na Złe 2
Penny Jordan Na dobre i na złe ebook
dobre rady na zle odpady
Na Dobre l Na Złe
NA DOBRE I NA ZŁE
Na dobre i na złe (Drarry)