067 Williams蕋hy Zauroczeni soba

Cathy Williams



Zauroczeni sob膮



(A Powerful Attraction)



ROZDZIA艁 PIERWSZY


Wydostawszy si臋 nareszcie z lotniska, Gracie z zaskoczeniem stwierdzi艂a, 偶e jest cieplej, ni偶 si臋 spodziewa艂a. Przed wyjazdem z Anglii przejrza艂a wprawdzie gazet臋, ale zaprz膮ta艂o j膮 zbyt wiele spraw i nie zapami臋ta艂a prognozy pogody.

Wylatuj膮c z Londynu w typowy angielski letni dzie艅, ch艂odny i d偶d偶ysty, nie spodziewa艂a si臋, 偶e w Nowym Jorku czekaj膮 s艂o艅ce i upa艂 si臋gaj膮cy 30掳 C.

Zdj臋艂a 偶akiet, podwin臋艂a r臋kawy bluzki i wskoczy艂a do pierwszej z brzegu taks贸wki. Poda艂a kierowcy adres hotelu i opar艂a si臋 wygodnie o mi臋kkie oparcie fotela. Zamkn臋艂a oczy. Chcia艂a w pe艂ni wykorzysta膰 ostatnie zapewne chwile spokoju i samotno艣ci.

Przeczucie m贸wi艂o jej, 偶e po偶egna艂a si臋 z wszelk膮 nadziej膮 na spok贸j i cisz臋 w momencie, gdy cztery dni temu dosta艂a list od Jenny. List niewiele si臋 r贸偶ni艂 od innych list贸w siostry. Kr贸tki, chaotyczny, sprawia艂 wra偶enie, jakby pisa艂a go w po艣piechu, pod koniec m臋cz膮cego, pe艂nego wra偶e艅 dnia.

Jenny mia艂a k艂opoty. Gracie czyta艂a list pisany dziecinnym charakterem pisma i czu艂a, 偶e ziemia usuwa si臋 jej spod n贸g. Zaledwie siedem miesi臋cy w Nowym Jorku, a Jenny ju偶 wpakowa艂a si臋 w tarapaty.

Co wi臋cej, oczekiwa艂a, 偶e Gracie wyda ca艂e swoje oszcz臋dno艣ci i przyleci na drugi koniec 艣wiata, 偶eby j膮 ratowa膰.

Zreszt膮 tak by艂o zawsze. Jenny 艂adowa艂a si臋 w tarapaty, kt贸rych ka偶dy rozs膮dny cz艂owiek umia艂by z 艂atwo艣ci膮 unikn膮膰 i oczekiwa艂a, 偶e kochaj膮ca siostra skwapliwie po艣pieszy jej na ratunek.

Gracie obrzuci艂a ponurym wzrokiem pi臋ciopi臋trowy hotel, przed kt贸rym zatrzyma艂a si臋 taks贸wka. Zap艂aci艂a kierowcy i wesz艂a do holu.

Podesz艂a do recepcji, gdzie kr臋py recepcjonista w 艣rednim wieku da艂 jej klucz do pokoju, poinformowa艂, 偶e nie ma portiera i poradzi艂, 偶eby nie korzysta膰 z windy.

Gracie nie spodziewa艂a si臋 luksus贸w. Ten hotel by艂 jednym z najta艅szych na Manhattanie. Pok贸j by艂 niedu偶y, z przeno艣nym telewizorem, dwoma kiczowatymi obrazkami i szaf膮 tak ma艂膮, 偶e ledwie zmie艣ci艂y si臋 w niej ubrania, kt贸re ze sob膮 przywioz艂a.

W pokoju by艂 telefon. Gracie postanowi艂a, 偶e wyk膮pie si臋, zanim zadzwoni do siostry. Potrzebowa艂a czasu, 偶eby pozbiera膰 my艣li. Takie jest 偶ycie, pomy艣la艂a z gorycz膮. Kiedy tylko wydaje ci si臋, 偶e pokona艂a艣 jedn膮 przeszkod臋, pojawia si臋 dziesi臋膰 nowych.

Siedem miesi臋cy temu z ulg膮 po偶egna艂a Jenny na londy艅skim lotnisku. Bardzo kocha艂a siostr臋, ale 偶ycie by艂o zdecydowanie prostsze, kiedy nie by艂o jej w pobli偶u.

Jenny znalaz艂a sobie lukratywn膮 posad臋 jako jedna z czterech osobistych sekretarek samego Morgana Drake'a. Gracie po偶egna艂a zwariowan膮 siostr臋 z nadziej膮, 偶e pobyt za granic膮 pomo偶e jej troch臋 wydoro艣le膰.

Koniec szale艅stw 鈥 obieca艂a Jenny zachwycona, 偶e tak si臋 jej poszcz臋艣ci艂o. 鈥 B臋d臋 mia艂a powa偶ne obowi膮zki i zamierzam by膰 grzeczna. Nast臋pnym razem, kiedy si臋 spotkamy, w og贸le mnie nie poznasz!

Mam nadziej臋 鈥 odpar艂a szczerze Gracie. 鈥 Przez ciebie przedwcze艣nie posiwia艂am.

Ich rodzice zgin臋li w wypadku samochodowym. Gracie mia艂a wtedy osiemna艣cie lat, a Jenny by艂a niesfornym, trzynastoletnim dzieciakiem. Z czasem Jenny wyros艂a z niezgrabnej, chudej nastolatki na pi臋kn膮, pe艂n膮 wdzi臋ku blondynk臋. Gracie natomiast po偶egna艂a si臋 ze swoj膮 m艂odo艣ci膮, znalaz艂a prac臋 jako sekretarka jednego z miejscowych prawnik贸w i zaj臋艂a si臋 pilnowaniem niesfornej siostry.

Dlaczego, pomy艣la艂a teraz z rozpacz膮 i rezygnacj膮, dlaczego Jenny zn贸w wszystko musia艂a zepsu膰 i w艂adowa膰 si臋 w nowe tarapaty? Zdawa艂oby si臋, 偶e praca u kogo艣 takiego jak Morgan Drak臋 powinna nauczy膰 j膮 troch臋 rozs膮dku. Gracie nie zna艂a Morgana, ale czyta艂a gazety i zna艂a 艣wiat biznesu na tyle dobrze, by zdawa膰 sobie spraw臋, 偶e nie jest to kto艣, kogo mo偶na lekcewa偶y膰. Dlaczego ta jego legendarna bezwzgl臋dno艣膰 nie wystarczy艂a, by nauczy膰 siostr臋 odrobiny trze藕wego my艣lenia?

W brzuchu burcza艂o jej z g艂odu, ale nie zwraca艂a na to uwagi. Za艂o偶y艂a jedyn膮 letni膮 sukienk臋, jak膮 ze sob膮 przywioz艂a. Nie by艂a szczeg贸lnie twarzowa, ale Gracie by艂a do niej bardzo przywi膮zana.

Chcia艂a zadzwoni膰 do Jenny, ale zmieni艂a zdanie i postanowi艂a p贸j艣膰 prosto do szpitala. Zna艂a dobrze talent aktorski swojej siostry i nie mia艂a zamiaru da膰 jej czasu na przygotowanie wzbudzaj膮cego wsp贸艂czucie wyst臋pu.

Kiedy Gracie wesz艂a do pokoju, Jenny le偶a艂a w 艂贸偶ku z nog膮 obanda偶owan膮 i podwieszon膮 na wyci膮gu. Jej lewy nadgarstek by艂 owini臋ty elastycznym banda偶em, opatrunki by艂o te偶 wida膰 pod r贸偶owym materia艂em nocnej koszuli. Jasne w艂osy rozsypa艂y si臋 wok贸艂 jej twarzy, i chocia偶 wygl膮da艂a mizernie, z pewno艣ci膮 jednak nie cierpia艂a a偶 tak strasznie, jak to sugerowa艂 list.

Kiedy ujrza艂a Gracie, otwar艂a usta ze zdumienia.

Gracie! 鈥 wykrzykn臋艂a rado艣nie. 鈥 Jeste艣 tu!

Spodziewa艂am si臋 ciebie dopiero wieczorem! Wysz艂abym po ciebie na lotnisko, ale... 鈥 Pokaza艂a na swoj膮 nog臋 i u艣miechn臋艂a si臋 smutno.

Uda艂o mi si臋 dosta膰 bilet na wcze艣niejszy samolot.

Gracie podesz艂a do 艂贸偶ka i poca艂owa艂a siostr臋 w policzek. 鈥 Wygl膮dasz lepiej, ni偶 si臋 spodziewa艂am 鈥 doda艂a sucho. 鈥 Pisa艂a艣, 偶e jeste艣 ca艂a po艂amana i 偶e nie wiesz, czy uda ci si臋 zn贸w stan膮膰 na nogi. By艂am o ciebie niespokojna!

Trzy po艂amane 偶ebra, z艂amana noga i skr臋cony nadgarstek. 鈥 Jenny wyliczy艂a swe obra偶enia z leciutkim tonem dumy w g艂osie.

Jak to si臋 sta艂o?

Wypadek samochodowy 鈥 odpowiedzia艂a kr贸tko.

To ju偶 wiem 鈥 odrzek艂a cierpliwie Gracie. 鈥 Ale tw贸j list nie by艂, jak by to uj膮膰, bardzo szczeg贸艂owy. Napisa艂a艣 tylko, 偶e jeste艣 w szpitalu i 偶e mam tu koniecznie przyjecha膰. 鈥 Westchn臋艂a i spojrza艂a na zarumienion膮 twarz Jenny w aureoli z艂otych lok贸w. Jak anio艂ek! Szkoda, 偶e tylko wygl膮dem jej siostra przypomina艂a anio艂a. Gracie czu艂a ulg臋, 偶e stan siostry nie jest bardzo ci臋偶ki, ale zaczyna艂a sobie u艣wiadamia膰, 偶e 艣ci膮gni臋to j膮 tu z Londynu ca艂kiem niepotrzebnie.

Czy kto艣 opr贸cz ciebie by艂 poszkodowany?

Ach, nie. 鈥 Jenny unios艂a smuk艂e ramiona i spu艣ci艂a Wzrok.

Gracie zacz臋艂a si臋 niecierpliwi膰. Jenny co艣 ukrywa艂a. Zbyt dobrze zna艂a siostr臋, by nie pozna膰, 偶e prawda zosta艂a tu co najmniej zniekszta艂cona.

Mo偶e powiesz mi co艣 wi臋cej? 鈥 za偶膮da艂a.

No wi臋c tak... w samochodzie by艂 jeszcze kto艣, ale wyszed艂 z tego z kilkoma siniakami.

Kto to by艂? 鈥 Gracie przygotowa艂a si臋 na najgorsze. Jak daleko si臋ga艂a pami臋ci膮, Jenny chodzi艂a na randki z najbardziej nieodpowiednimi m臋偶czyznami i zawsze, z beztrosk膮 nonszalancj膮, wy艣miewa艂a si臋 z obaw siostry.

Bratanek Morgana Drake'a.

Bratanek twojego szefa?

Czy musisz m贸wi膰 takim tonem? 鈥 Jenny spojrza艂a na siostr臋 pos臋pnie.

Gracie popatrzy艂a na jej dzieci臋c膮, wygi臋t膮 w podk贸wk臋 buzi臋 i nagle u艣wiadomi艂a sobie, o ile milej by艂oby by膰 teraz w Anglii, we w艂asnym mieszkaniu, we w艂asnym 艂贸偶ku, i nie musie膰 wi臋cej m臋czy膰 si臋 z uci膮偶liw膮 siostrzyczk膮. Chocia偶 przez jaki艣 czas.

Co robi艂a艣 z bratankiem Morgana Drake'a? 鈥 spyta艂a. 鈥 Mam wra偶enie, 偶e moja obecno艣膰 tutaj w jaki艣 spos贸b wi膮偶e si臋 z jego osob膮. Nigdy o nim nie pisa艂a艣.

Widujemy si臋 od pewnego czasu.

Ciesz臋 si臋, 偶e nic mu si臋 nie sta艂o 鈥 powiedzia艂a Gracie po chwili milczenia. 鈥 Zreszt膮 zwykle tak bywa. Kierowca wychodzi z wypadku nietkni臋ty, za to pasa偶er bierze na siebie ca艂e uderzenie. Ale mog艂a艣 mi to wszystko opisa膰 w li艣cie. Dlaczego upar艂a艣 si臋, 偶ebym tu przyjecha艂a, skoro mo偶esz wyzdrowie膰 bez niczyjej pomocy? Masz nawet oddzielny pok贸j. 鈥 Dopiero teraz Gracie rozejrza艂a si臋: telewizor, wideo, 艂adna i bardzo nieszpitalna po艣ciel, elegancki stoliczek.

Rickie upar艂 si臋, 偶eby Morgan p艂aci艂 za szpital. Inaczej musia艂abym le偶e膰 we wsp贸lnej sali.

I zn贸w na twarzy Jenny pojawi艂 si臋 niewyra藕ny, tajemniczy wyraz. Gracie mia艂a wra偶enie, 偶e to jeszcze nie koniec opowie艣ci.

Tw贸j szef jest bardzo hojny 鈥 powiedzia艂a, pr贸buj膮c dociec, o czym my艣li teraz siostra. Cokolwiek by to by艂o, w ko艅cu z pewno艣ci膮 wyjdzie na jaw. Jenny zawsze opiera艂a si臋 wszelkim naciskom. Du偶o lepiej by艂o poczeka膰, a偶 prawda sama wyp艂ynie na wierzch.

Morgan nie jest mn膮 szczeg贸lnie zachwycony 鈥 powiedzia艂a w ko艅cu niech臋tnie Jenny, jak kto艣 zmuszony do wyznania prawdy wbrew swojej woli.

Dlaczego? Przez pewien czas nie b臋dziesz mog艂a pracowa膰, ale to nie twoja wina.

Jenny spu艣ci艂a wzrok i nerwowo skuba艂a przykrywaj膮cy j膮 koc.

Na mi艂o艣膰 bosk膮, Jenny, m贸w, o co chodzi 鈥 powiedzia艂a niecierpliwie Gracie, maj膮c ju偶 do艣膰 gry w kotka i myszk臋. 鈥 Jestem zm臋czona i nie mam nastroju, 偶eby siedzie膰 tu bez ko艅ca i bawi膰 si臋 z tob膮 w chowanego.

Gracie, mam k艂opoty.

O m贸j Bo偶e, pomy艣la艂a Gracie, zapominaj膮c w jednej chwili o swoim gniewie. Wiedzia艂a, 偶e to musi by膰 co艣 wi臋cej ni偶 tylko trzy po艂amane 偶ebra, z艂amana noga i skr臋cony nadgarstek. Gdyby tak by艂o, Jenny nie kaza艂aby jej lecie膰 do Nowego Jorku. Narzeka艂aby bez ko艅ca, skar偶膮c si臋 w listach na straszne cierpienia, ale w ko艅cu by艂aby bardziej zadowolona z samotno艣ci, wolna od kaza艅 starszej siostry.

Jakie k艂opoty? 鈥 spyta艂a ostro偶nie.

Powa偶ne. Morgan jest w艣ciek艂y. Mo偶e mnie nawet pozwa膰 do s膮du. Gracie, to ja prowadzi艂am ten samoch贸d, a ja nie mam prawa jazdy.

Rozumiem.

Patrzy艂y na siebie przez chwil臋. W oku Jenny pojawi艂a si臋 du偶a 艂za i smutno sp艂yn臋艂a po policzku.

Nie chc臋 wyje偶d偶a膰 z Nowego Jorku. On mnie mo偶e wyrzuci膰, pozwa膰 do s膮du, uniemo偶liwi膰 mi znalezienie innej pracy. Nie mog臋 wyjecha膰, Gracie! Po prostu nie mog臋. Kocham Rickie'ego 鈥 w g艂osie Jenny brzmia艂a nuta desperacji.

Czy powiedzia艂, 偶e tak zrobi? 鈥 spyta艂a po chwili Gracie.

Niezupe艂nie.

C贸偶 to ma zn贸w oznacza膰, Jenny?

Nie powiedzia艂, 偶e pozwie mnie do s膮du, ale wiem, 偶e to zrobi! Nie lubi mnie. Nie podoba mu si臋, 偶e widuj臋 si臋 z jego bratankiem.

Gracie mia艂a wra偶enie, jakby wci膮ga艂 j膮 wir. Zm臋czonym gestem przetar艂a oczy. Czu艂a si臋 fizycznie i psychicznie wyczerpana, a p艂aczliwe zwierzenia Jenny tylko pogarsza艂y spraw臋.

Dlaczego?

Ma staro艣wieckie pogl膮dy. Uwa偶a, 偶e Rickie powinien przysi膮艣膰 fa艂d贸w i najpierw nauczy膰 si臋 prowadzi膰 firm臋. Sytuacja jest troch臋 niezr臋czna, bo Morgan ma w gar艣ci ca艂e finanse.

Dziwi臋 si臋, 偶e nie zrezygnowa艂a艣 z tej zdobyczy i nie przenios艂a艣 si臋 na inne 艂owiska 鈥 powiedzia艂a sarkastycznie Gracie. Nie przypomina艂a sobie, 偶eby jej siostra kiedykolwiek uparcie polowa艂a na kt贸regokolwiek m臋偶czyzn臋. To oni zawsze za ni膮 biegali. W ko艅cu to w艂a艣nie by艂 najwi臋kszy problem.

Mo偶e Morgan ma troch臋 racji 鈥 zauwa偶y艂a spokojnie.

Jeste艣 po jego stronie!

Nie jestem po niczyjej stronie. Nie b膮d藕 艣mieszna.

Chodzi o to, 偶e... zale偶y mi na Rickiem. 鈥 Jenny wpatrywa艂a si臋 w b艂臋kitn膮 po艣ciel, staraj膮c si臋 unikn膮膰 wzroku siostry. 鈥 Boj臋 si臋, Gracie. Nie wiem, co ze mn膮 b臋dzie, je艣li Morgan zdecyduje si臋 za偶膮da膰 odszkodowania. Boj臋 si臋 straci膰 Rickie'ego.

Gracie popatrzy艂a na siostr臋 w zadumie. Zdawa艂a si臋 by膰 naprawd臋 bezbronna jak nigdy przedtem.

Jaka jest moja rola w tej sprawie?

Chc臋, 偶eby艣 porozmawia艂a z Morganem. 鈥 Nim Gracie zd膮偶y艂a zaprotestowa膰, Jenny doda艂a po艣pieszni?: 鈥 Spr贸buj to wszystko jako艣 za艂atwi膰... 鈥 g艂os jej si臋 za艂ama艂.

Nie mog臋 wtr膮ca膰 si臋 w twoje 偶ycie osobiste. Nie mog臋 uczyni膰 cudu i sprawi膰, 偶e Morgan Drak臋 nagle zmieni zdanie co do swojego bratanka i ciebie. To musicie za艂atwi膰 mi臋dzy sob膮.

Wiem o tym. Ale... ale mog艂aby艣 go przekona膰, 偶eby nie szed艂 do s膮du w sprawie tego wypadku. Ciebie mo偶e wys艂ucha. Sama wiesz, jak 艂atwo wpadam w panik臋, a ty, no wiesz, jeste艣 taka spokojna i opanowana...

Gracie skrzywi艂a si臋 lekko. Zastanawia艂a si臋, czemu o tym, co powinno by膰 zalet膮, Jenny m贸wi tak, jakby to by艂a wada jej charakteru. Ale siostra mia艂a racj臋. Gracie zawsze by艂a spokojna i systematyczna, podczas gdy Jenny z regu艂y dzia艂a艂a 偶ywio艂owo i spontanicznie.

Oczywi艣cie, p贸jdzie i porozmawia z Morganem, chocia偶 bardzo niech臋tnie. C贸偶 innego jej pozosta艂o? Inaczej za dwa lub trzy miesi膮ce Jenny zjawi si臋 w g艂臋bokiej depresji na progu jej domu. A to by艂oby jeszcze gorsze.

Posiedzia艂a jeszcze chwil臋, s艂uchaj膮c Jenny i zastanawiaj膮c si臋, co mog艂oby przekona膰 Morgana Drake'a, 偶e ca艂e to niefortunne wydarzenie nale偶y z艂o偶y膰 na karb zwyk艂ych szale艅stw m艂odo艣ci. Jej samej by艂oby trudno zgodzi膰 si臋 z tak膮 argumentacj膮 i nie mia艂a w膮tpliwo艣ci co do tego, 偶e Morgan Drak臋 b臋dzie jeszcze bardziej sceptyczny.

Gdy przygn臋biona wysz艂a ze szpitala, czu艂a si臋 tak, jakby przyby艂o jej dziesi臋膰 lat.

呕ar wci膮偶 la艂 si臋 z nieba. O艣lepiaj膮co jasne s艂o艅ce o艣wietla艂o olbrzymie, l艣ni膮ce wie偶owce. Wszyscy przechodnie zdawali si臋 bardzo 艣pieszy膰, a ci膮g艂y j臋k syren policyjnych i stra偶y po偶arnej sprawia艂 wra偶enie, 偶e ca艂a ulica by艂a fragmentem dekoracji do sensacyjnego filmu.

W innej sytuacji by艂oby przyjemnie po prostu pospacerowa膰 i wst膮pi膰 na kaw臋 do jednego z setek bar贸w mieszcz膮cych si臋 wzd艂u偶 Broadwayu. Gracie by艂a przedtem za granic膮 tylko dwa razy, nigdy w Ameryce. Pocz膮tkowo mia艂a zamiar zwiedzi膰 jak najwi臋cej ciekawych miejsc w Nowym Jorku, ale w tej chwili nie mog艂a nawet o tym my艣le膰.

Wyj臋艂a z torebki adres biura Morgana Drake'a.

Do艣膰 ju偶 tego. Z pewno艣ci膮 po raz ostatni wyci膮ga siostr臋 z k艂opot贸w. Jenny zawsze by艂a du偶ym dzieckiem, ale teraz ju偶 czas, by nareszcie doros艂a.

Spojrza艂a na stoj膮cy przed ni膮 olbrzymi budynek ze szk艂a i stali, potem rzuci艂a okiem na po艣piesznie zapisany na kartce adres Drak臋 Industries.

Z艂oto-czarny napis nad wej艣ciem g艂osi艂: Drak臋 Pla偶a. Gracie odetchn臋艂a g艂臋boko, przygl膮daj膮c si臋 strumieniowi ludzi wchodz膮cych i wychodz膮cych z budynku. Wiedzia艂a, 偶e Morgan Drak臋 jest bogaty. Jenny pisa艂a o tym. Ale nie przypuszcza艂a, 偶e jest w艂a艣cicielem ca艂ego olbrzymiego budynku.

Zacisn臋艂a z臋by i zdecydowanym krokiem ruszy艂a ku wej艣ciu. Skoro ju偶 tu jest, g艂upio by艂oby, wycofa膰 si臋 i wr贸ci膰 potulnie do domu.

Podesz艂a do recepcjonisty i zdecydowanym g艂osem o艣wiadczy艂a, 偶e chce widzie膰 si臋 z panem Drake'em.

Z kt贸rym z pan贸w Drak臋, prosz臋 pani?

Z panem Morganem Drake'em. 鈥 Czy w jej g艂osie s艂ycha膰 zdenerwowanie? Mia艂a nadziej臋, 偶e nie. Atak paniki zdecydowanie nie pom贸g艂by jej w spe艂nieniu zadania.

Czy jest pani um贸wiona?

Niestety nie, ale...

Musi pani porozmawia膰 z jedn膮 z sekretarek. Pan Drak臋 jest bardzo zaj臋ty. Wszystkim zajmuj膮 si臋 jego asystentki.

Na kt贸rym pi臋trze jest jego biuro? P贸jd臋 i spr贸buj臋 si臋 um贸wi膰. To bardzo wa偶na sprawa 鈥 powiedzia艂a zdecydowanym g艂osem, a widz膮c wahanie recepcjonisty doda艂a: 鈥 i bardzo osobista. Mog艂abym panu wszystko wyja艣ni膰, ale m贸g艂by nas kto艣 us艂ysze膰, a nie s膮dz臋, by si臋 to spodoba艂o panu Drake'owi.

Bardzo zadowolona z siebie, wesz艂a do windy i czeka艂a, a偶 drzwi otworz膮 si臋 na najwy偶szym pi臋trze.

Kto by pomy艣la艂, 偶e a偶 tak trudno jest dosta膰 si臋 do zwyk艂ego biura? Czy偶by my艣leli, 偶e pod sukienk膮 ma schowan膮 bomb臋? U艣miechn臋艂a si臋 i wesz艂a do przestronnego holu, w kt贸rym siedzia艂y bardzo pewne siebie sekretarki.

Ciemnow艂osa kobieta w ci膮偶y, z niech臋tnym wyrazem twarzy, siedzia艂a przy pierwszym z brzegu biurku. Przepisywa艂a co艣 na maszynie, marszcz膮c w skupieniu brwi. Podnios艂a g艂ow臋, gdy Gracie wesz艂a do biura.

S艂ucham? 鈥 spyta艂a.

Przysz艂am zobaczy膰 si臋 z panem Drake'em.

Nie s膮dz臋, by si臋 kogo艣 spodziewa艂. Kim pani jest? Jak si臋 pani tu dosta艂a? Stra偶nicy nie powinni wpuszcza膰 na to pi臋tro nie upowa偶nionych os贸b. A teraz, bardzo prosz臋. 鈥 Podnios艂a si臋, by odprowadzi膰 Gracie do drzwi.

Wydaje mi si臋, 偶e nie zrozumia艂a pani, co powiedzia艂am 鈥 powiedzia艂a ch艂odno Gracie, postanawiaj膮c nie cofn膮膰 si臋 ani o krok. 鈥 Przysz艂am porozmawia膰 z panem Drake'em i nie zamierzam st膮d wyj艣膰, nim si臋 z nim nie zobacz臋.

Nazwisko? 鈥 rzuci艂a sekretarka po chwili wahania i po艂膮czy艂a si臋 z biurem szefa.

Przyjmie pani膮 鈥 powiedzia艂a z niech臋ci膮, od艂o偶ywszy s艂uchawk臋. 鈥 Ale ma pani tylko pi臋膰 minut. Je艣li rozmowa zabierze wi臋cej czasu, musi pani um贸wi膰 si臋 na inny dzie艅. A pan Drak臋 鈥 doda艂a z u艣mieszkiem 鈥 b臋dzie bardzo zaj臋ty przez nast臋pne trzy tygodnie.

Gracie wzruszy艂a ramionami, podesz艂a do czarnych drzwi pokoju i zapuka艂a. G艂os ze 艣rodka kaza艂 jej wej艣膰.

M臋偶czyzna za biurkiem czeka艂 na ni膮. Siedzia艂 na sk贸rzanym obrotowym fotelu, z r臋koma za艂o偶onymi za g艂ow膮 i z wyrazem ch艂odnej ciekawo艣ci na twarzy.

Spodziewa艂a si臋 kogo艣 ca艂kiem innego. Czy nie powinien by膰 starszy? Jego wygl膮d i swobodna pewno艣膰 siebie sprawi艂y, 偶e krew nap艂yn臋艂a jej do policzk贸w.

Mia艂 g臋ste, czarne w艂osy i jasnoszare oczy. Te w艂a艣nie szare oczy przygl膮da艂y si臋 jej bystro, gdy Morgan czeka艂, a偶 co艣 powie. Gracie poczu艂a, jak ogarnia j膮 panika.

We藕 si臋 w gar艣膰, pomy艣la艂a, kurcz膮c si臋 na my艣l o tym, jaki obraz sob膮 przedstawia: wytrzeszczone oczy, otwarte usta, czerwone policzki. To ca艂kiem nie w jej stylu. W kontaktach z m臋偶czyznami zawsze by艂a opanowana i ch艂odna, raczej konkretna ni偶 uwodzicielska.

Nazywam si臋 Gracie Tempie 鈥 powiedzia艂a. Natychmiast zrozumia艂a, 偶e m贸wi rzeczy oczywiste. Przecie偶 sekretarka poda艂a jej nazwisko przez telefon. 鈥 Chcia艂abym z panem porozmawia膰 na temat mojej siostry, Jennifer Tempie.

Czy ma pani zwyczaj wdziera膰 si臋 si艂膮 do biur, gdy tylko ma pani komu艣 co艣 do powiedzenia? 鈥 spyta艂 rozbawionym, leniwym g艂osem, ale przygl膮da艂 si臋 jej bardzo uwa偶nie.

Gracie nagle zda艂a sobie spraw臋, 偶e jej str贸j jest bardzo nie na miejscu w tym eleganckim otoczeniu. Nic dziwnego, 偶e sekretarka patrzy艂a na ni膮 z tak膮 pogard膮. By膰 mo偶e nie by艂 to najlepszy pomys艂, 偶eby przyj艣膰 tu od razu. Mo偶e powinna by艂a 鈥 si臋 przebra膰. Jak mo偶e liczy膰 na pozyskanie sobie czyjejkolwiek przychylno艣ci ubrana w bawe艂nian膮 sukienk臋 w kwiatki?

Kiedy wskaza艂 jej fotel po drugiej stronie biurka, usiad艂a z uczuciem ulgi. Przynajmniej na fotelu nie czu艂a si臋 jak mikrob pod bacznym okiem naukowca. W innych warunkach zapewne spojrza艂by na ni膮 przez u艂amek sekundy, a potem natychmiast zapomnia艂 o jej istnieniu. Poczu艂a przelotne uczucie 偶alu, kt贸re stara艂a si臋 pokry膰 ch艂odnym, uprzejmym wyrazem twarzy.

A wi臋c jest pani siostr膮 Jennifer Tempie 鈥 powiedzia艂 powoli Morgan. W jego g艂osie brzmia艂a nuta rozbawienia, co nie bardzo spodoba艂o si臋 Gracie.

Tak jest 鈥 przyzna艂a. 鈥 W艂a艣nie by艂am w szpitalu. Jenny jest bardzo niespokojna. Z powodu wypadku.

Powinna si臋 niepokoi膰. Czy wprowadzi艂a pani膮 we wszystkie szczeg贸艂y?

Oczywi艣cie! 鈥 odpar艂a ostro Gracie zapominaj膮c, 偶e powinna bardzo uwa偶a膰 na swoje maniery, skoro przysz艂a prosi膰 go o przys艂ug臋. Morgan j膮 rozstraja艂. Wszystko w nim sprawia艂o, 偶e czu艂a si臋 jak niezr臋czna nastolatka.

A wi臋c wie pani, 偶e nie mia艂a prawa jazdy? 鈥 Spojrza艂 na ni膮 uwa偶nie, ale jego wyraz twarzy si臋 nie zmieni艂.

Tak.

I 偶e ferrari nadaje si臋 tylko na z艂om? Ferrari? Jenny nie wspomnia艂a o marce samochodu.

Tak 鈥 wymamrota艂a Gracie zastanawiaj膮c si臋, co te偶 jeszcze przemilcza艂a siostra.

Kosztowna zabawa, nie s膮dzi pani? 鈥 zauwa偶y艂, prawid艂owo odczytuj膮c jej wyraz twarzy.

Tak. 鈥 Gracie rzuci艂a mu twarde spojrzenie. Rozmowa najwyra藕niej go bawi艂a.

Czy tak wygl膮da typowy ameryka艅ski bogacz? Czy staj膮 si臋 oni w ko艅cu tak samo bezosobowi jak ich miasta szklanych wie偶? Jej szef w Londynie by艂 tego ca艂kowitym przeciwie艅stwem 鈥 siwow艂osy, uprzejmy starszy pan, 偶onaty, z tr贸jk膮 dzieci.

Gracie wiedzia艂a, 偶e tylko ch艂odne rozumowanie daje jakie艣 szanse w rozgrywce z Morganem Drake'em. Stara艂a si臋 my艣le膰 logicznie, ale przeszkadza艂y jej w tym zmys艂y, zbyt mocno skoncentrowane na osobie Morgana. By艂 smuk艂y, dobrze zbudowany, mia艂 zmys艂ow膮, a zarazem inteligentn膮 twarz o twardych rysach.

A co powie pan o roli pana bratanka w tym wypadku? 鈥 spyta艂a zgry藕liwie, patrz膮c w okno za jego plecami.

Och, prosz臋 mi wierzy膰, dosta艂 stosown膮 nagan臋. Nie wdawa艂 si臋 w szczeg贸艂y, nie by艂o to zreszt膮 potrzebne. Pierwsze spojrzenie na t臋 bezwzgl臋dn膮 twarz wystarczy艂o, by Gracie zrozumia艂a, 偶e Morgan Drak臋 nie patrzy przychylnym okiem na nieodpowiedzialne zachowanie.

A wi臋c siostra sprowadzi艂a pani膮 z Anglii, 偶eby walczy艂a pani tutaj o jej interesy?

Opis sytuacji by艂 tak trafny, 偶e Gracie na chwil臋 zaniem贸wi艂a. Spojrza艂a na Morgana. Jego oczy by艂y twarde i zimne. Czu艂a, 偶e mo偶e j膮 przejrze膰 na wylot i 偶e drwi sobie z jej zmieszania.

Nagle przypomnia艂a sobie, 偶e rozmowa mia艂a trwa膰 tylko pi臋膰 minut. Morgan nawet o tym nie wspomnia艂, ale wiedzia艂a, 偶e musi powiedzie膰 to, co ma do powiedzenia jak najszybciej.

Nie jestem towarem, panie Drak臋 鈥 poinformowa艂a go. 鈥 Jenny mnie nie sprowadzi艂a. Potrzebowa艂a mojej pomocy, wi臋c przyjecha艂am, 偶eby si臋 ni膮 zaopiekowa膰. Jestem przecie偶 jej starsz膮 siostr膮.

Jest pani raczej murzynem do brudnej roboty.

To wstr臋tne! 鈥 Gracie zerwa艂a si臋 w艣ciek艂a z fotela. Jej oczy ciska艂y b艂yskawice. Co on sobie wyobra偶a?!

Aha! 鈥 wykrzykn膮艂 z satysfakcj膮. 鈥 By艂em pewien, 偶e te angielskie maniery skrywaj膮 pani prawdziwy temperament.

Ty...! 鈥 wyj膮ka艂a Gracie. Jej twarz p艂on臋艂a.

Ale偶 prosz臋 usi膮艣膰 鈥 powiedzia艂, patrz膮c na jej rozpalon膮 twarz. 鈥 Do niczego nie dojdziemy, je艣li nadal b臋dzie pani histeryzowa膰.

Na jego ustach b艂膮ka艂 si臋 delikatny u艣miech, cho膰 g艂os by艂 ca艂kiem powa偶ny.

Sam jeste艣 histerykiem! 鈥 chcia艂a zawo艂a膰 Gracie, ale pos艂usznie usiad艂a i stara艂a si臋 zapanowa膰 nad swoimi my艣lami.

Jenny my艣li, 偶e pozwie j膮 pan do s膮du 鈥 powiedzia艂a kr贸tko. 鈥 Przysz艂am tu, by prosi膰 pana o ponowne przemy艣lenie tej sprawy.

A wi臋c odzyska艂a pani owo godne podziwu, brytyjskie opanowanie... powinna pani by膰 prawnikiem. Nie dziwi臋 si臋, 偶e siostra sprowadzi艂a w艂a艣nie pani膮. Och, przepraszam, poprosi艂a, by pani tu przyjecha艂a. Nie wyobra偶am sobie, 偶eby Jennifer umia艂a broni膰 swoich interes贸w tak zajadle i tak umiej臋tnie.

Czemu Jenny nie powiedzia艂a dok艂adniej, z jakim typem cz艂owieka przyjdzie mi si臋 zmierzy膰? 鈥 pomy艣la艂a Gracie. Listy by艂y zawsze og贸lnikowe i nie wykracza艂y poza stwierdzenia typu: mi艂y, ale nie w moim typie. Niewiele to m贸wi艂o o m臋偶czy藕nie siedz膮cym teraz naprzeciwko niej.

Zmienia pan temat, panie Drak臋 鈥 powiedzia艂a surowo.

To prawda 鈥 przyzna艂.

Podni贸s艂 si臋, podszed艂 do okna, spojrza艂 na ulic臋 w dole, a potem na Gracie. Zmiesza艂a si臋. Zastanawia艂a si臋, czy celowo spojrza艂 na ni膮 z g贸ry, 偶eby j膮 speszy膰.

Prawd臋 m贸wi膮c, nigdy nie zamierza艂em pozwa膰 pani siostry do s膮du. Kiedy odwiedzi艂em j膮 w szpitalu, powiedzia艂em tylko, 偶e powinna by膰 szcz臋艣liwa, 偶e nie zamierzam prowadzi膰 tej sprawy a偶 do samego ko艅ca. Niem膮dra dziewczyna, pewnie 藕le mnie zrozumia艂a. Zapewne poczucie winy sprawi艂o, 偶e us艂ysza艂a to, co spodziewa艂a si臋 us艂ysze膰. Ale ja tego nie powiedzia艂em. Nawiasem m贸wi膮c, dobrze si臋 sta艂o, 偶e wypadek zdarzy艂 si臋 na terenach mojej posiad艂o艣ci. Gdyby nie to, nie wiadomo, jak post膮piliby nasi sumienni policjanci.

Zawiesi艂 g艂os, daj膮c jej czas na u艣wiadomienie sobie ewentualnych konsekwencji.

Jestem panu bardzo wdzi臋czna 鈥 powiedzia艂a bezbarwnym g艂osem.

Je艣li pragn膮艂 wdzi臋czno艣ci, mog艂a spe艂ni膰 jego 偶yczenie i wyj艣膰. Natychmiast. Jej twarz wci膮偶 p艂on臋艂a, a serce wali艂o jak m艂otem. By艂a zmieszana r贸wnie偶 dlatego, 偶e w obecno艣ci takiego m臋偶czyzny jak ten zanadto zdawa艂a sobie spraw臋 ze swych fizycznych niedostatk贸w.

O tym w艂a艣nie chcia艂am z panem rozmawia膰, a wi臋c nie b臋d臋 panu zabiera膰 wi臋cej... 鈥 Podnios艂a si臋 z fotela.

Nie tak szybko, panno Tempie 鈥 rzuci艂 ostro, zwracaj膮c si臋 w jej stron臋. Opar艂 r臋ce o blat biurka i popatrzy艂 na ni膮 przenikliwym wzrokiem.

Gracie spogl膮da艂a na jego mocno zbudowane cia艂o z pewnym zmieszaniem. Podwini臋te r臋kawy koszuli ods艂ania艂y opalone, silne ramiona. Przygl膮da艂a si臋 im zastanawiaj膮c si臋, ca艂kiem bez sensu, gdzie si臋 tak opali艂. Mo偶e w Kalifornii?

Chc臋 z pani膮 porozmawia膰 o pani siostrze i moim bratanku. Co Jenny o nim m贸wi艂a?

Chyba bardzo go lubi 鈥 powiedzia艂a ostro偶nie. Splot艂a szczup艂e palce i zacz臋艂a wpatrywa膰 si臋 w nie z namys艂em. Nagle poczu艂a pragnienie, by wydosta膰 si臋 z tego biura, znale藕膰 si臋 gdzie艣 daleko i nie do艣wiadcza膰 wi臋cej niepokoj膮cej obecno艣ci Morgana Drake'a. Przy nim czu艂a si臋 jak niezr臋czna nastolatka, kt贸r膮, na mi艂y B贸g, od dawna ju偶 nie by艂a!

Wy, Anglicy, jeste艣cie mistrzami niedom贸wie艅. To bardzo interesuj膮ce. 鈥 Jego oczy spocz臋艂y na Gracie o u艂amek sekundy d艂u偶ej, ni偶 by艂o to konieczne.

Nagle zrobi艂o jej si臋 gor膮co. 鈥 Richard uwa偶a, 偶e jest zakochany w Jennifer. To dla mnie bardzo niewygodna sytuacja. Mog艂aby pani mi pom贸c wybi膰 im to z g艂owy.

Co? 鈥 Gracie a偶 podskoczy艂a.

Richard ma dwadzie艣cia dwa lata i jest do艣膰 inteligentny. Ale zanim b臋dzie m贸g艂 pokierowa膰 firm膮, potrzebuje lat intensywnej nauki. Ostatni膮 rzecz膮, kt贸rej mu w tej chwili potrzeba, jest zadurzy膰 si臋 w Angielce, kt贸ra przyjecha艂a do Ameryki na roczny sta偶. A szczeg贸lnie w osobie tak niesta艂ej, jak pani siostra.

A jak, pana zdaniem, mog艂abym w tym pom贸c? 鈥 rzuci艂a sarkastycznie Gracie. 鈥 Czy powinnam codziennie trzyma膰 wart臋 przy drzwiach szpitala, p贸ki nie wr贸c臋 do Anglii? Nie wydaje mi si臋, bym mia艂a jakikolwiek wp艂yw na 偶ycie osobiste Jenny. Je艣li pan jeszcze tego nie zauwa偶y艂, prosz臋 mi pozwoli膰 powiedzie膰, 偶e Jenny jest nieco uparta.

To jest dopiero eufemizm, pomy艣la艂a. Jenny nigdy nie zwraca艂a najmniejszej uwagi na jakiekolwiek napomnienia ze strony Gracie. Przybiega艂a do siostry po pomoc, gdy pojawia艂y si臋 k艂opoty, ale je艣li chodzi o m臋偶czyzn, zawsze traktowa艂a jej uwagi z pob艂a偶liwym lekcewa偶eniem.

Powinna艣 u偶ywa膰 偶ycia, nim przecieknie ci przez palce! 鈥 powiedzia艂a kiedy艣 i Gracie zrozumia艂a, 偶e rzeczywi艣cie czas pomy艣le膰 o sobie, o w艂asnych przyjemno艣ciach, o m臋偶czyznach. P贸藕niej mo偶e by膰 po prostu za p贸藕no.

Mo偶emy si臋 nad tym wsp贸lnie zastanowi膰.

Zastanowi膰? 鈥 Gracie spojrza艂a na niego z zaskoczeniem. 鈥 B臋d臋 w Nowym Jorku tylko trzyna艣cie dni. Nie s膮dz臋, by to wystarczy艂o na zwiedzenie miasta, a tym bardziej na przekonanie mojej siostrzyczki, 偶eby rzuci艂a pana bratanka. To syzyfowa praca i mo偶e zaj膮膰 ca艂e 偶ycie. A nawet wtedy nie da艂abym g艂owy, 偶e si臋 uda. 鈥 Wsta艂a i si臋gn臋艂a po torebk臋. Wci膮偶 czu艂a na sobie jego wzrok.

Na oko nie jest pani ani troch臋 podobna do Jennifer, prawda? Nigdy bym nie zgad艂, 偶e jeste艣cie siostrami.

Gracie wyprostowa艂a si臋 i spojrza艂a mu w oczy. Czu艂a, jak krew nap艂ywa jej do policzk贸w. Przechyli艂a g艂ow臋 i przyjrza艂a mu si臋 z niesmakiem. Nie musia艂a pyta膰, o co mu dok艂adnie chodzi. Wiedzia艂a doskonale, do czego zmierza. Od wczesnego dzieci艅stwa Jenny zawsze by艂a w centrum zainteresowania. 艢liczna jasnow艂osa dziewczynka z du偶ymi, b艂臋kitnymi oczami podoba艂a si臋 wszystkim bardziej ni偶 jej starsza siostra. Z czasem jej nogi wyd艂u偶y艂y si臋 i wyszczupla艂y, piersi zaokr膮gli艂y si臋, a sylwetka nabra艂a wdzi臋ku. Gracie przywyk艂a do 偶ycia w cieniu tej pi臋kno艣ci. Rozumia艂a doskonale, co znaczy, 偶e nie jest podobna do siostry. Zastanawia艂a si臋 tylko, dlaczego Morgan Drak臋 tak p贸藕no o tym wspomnia艂.

Stwierdza艂 tylko fakt, ale to zabola艂o. Zacisn臋艂a usta.

Prosz臋 nie robi膰 takiej smutnej miny. 鈥 Na ustach Morgana b艂膮ka艂 si臋 cie艅 u艣miechu i Gracie poczu艂a si臋 jeszcze bardziej w艣ciek艂a i bezradna.

Czy taka bezpo艣rednio艣膰 jest cech膮 ka偶dego Amerykanina, czy te偶 to pana spos贸b bycia? 鈥 spyta艂a kr贸tko.

I jedno, i drugie, jak s膮dz臋.

Wci膮偶 jeszcze sta艂a i czu艂a, jak jego oczy przesuwaj膮 si臋 wzd艂u偶 jej cia艂a, obejmuj膮c szczup艂膮 sylwetk臋, ma艂e, wysoko osadzone piersi i kasztanowe, opadaj膮ce prosto na ramiona w艂osy. Gracie mia艂a du偶e, zielone oczy. To one w艂a艣nie by艂y jej najmocniejszym punktem. Tak naprawd臋 by艂a ca艂kiem 艂adna. Mia艂a jednak nieszcz臋艣cie urodzi膰 si臋 siostr膮 kobiety, przy kt贸rej wi臋kszo艣膰 pi臋kno艣ci wypada艂a blado.

Odwr贸ci艂a si臋 i podesz艂a szybko do drzwi. Gdy naciska艂a klamk臋, us艂ysza艂a za plecami g艂os Morgana.

To jeszcze nie wszystko.

Obejrza艂a si臋. O co mo偶e mu chodzi膰? Czy nie om贸wili ju偶 wszystkiego? Nie zamierza przecie偶 pozwa膰 Jenny do s膮du. Z jego s艂贸w wynika艂o, 偶e b臋dzie mog艂a pozosta膰 w Nowym Jorku, nawet je艣li Morgan nie pochwala jej zwi膮zku z bratankiem.

Gracie by艂a g艂臋boko przekonana, 偶e pomimo ca艂ej swojej bezwzgl臋dno艣ci Morgan gra fair. B臋dzie zapewne pr贸bowa艂 wyperswadowa膰 Rickie'emu, aby przesta艂 widywa膰 si臋 z Jenny, ale na pewno nie posunie si臋 dalej.

A wi臋c co jeszcze m贸g艂by mie膰 do powiedzenia?

Spojrza艂a na niego pytaj膮co i czeka艂a na wyja艣nienie.

Pozostaje jeszcze problem, kto zast膮pi pani siostr臋.

Gracie spojrza艂a na niego zaskoczona. Co to mog艂o mie膰 z ni膮 wsp贸lnego?

Specjalnie szuka艂em sekretarki z Anglii. Po przeszkoleniu m贸g艂bym przenie艣膰 j膮 do jednego z oddzia艂贸w firmy w Europie, kt贸ry otwieramy jesieni膮.

Jenny wyjdzie ze szpitala za jakie艣 sze艣膰 tygodni.

Kto艣 musi j膮 zast膮pi膰, a poza tym mia艂em zamiar powi臋kszy膰 personel. Jedna z moich asystentek wkr贸tce odchodzi na urlop macierzy艅ski.

呕ycz臋 wi臋c panu powodzenia w poszukiwaniach 鈥 powiedzia艂a Gracie, naciskaj膮c klamk臋.

Nim zd膮偶y艂a otworzy膰 drzwi, Morgan z艂apa艂 j膮 za nadgarstek. Spojrza艂a w jego szare oczy i nagle poczu艂a, 偶e kr臋ci jej si臋 w g艂owie. Odsun臋艂a si臋 instynktownie, przyt艂oczona jego blisko艣ci膮.

Sta艂 tak blisko, 偶e czu艂a ciep艂o emanuj膮ce z jego muskularnego cia艂a.

Czy zechcia艂aby pani zaj膮膰 miejsce Jenny? 鈥 spyta艂 patrz膮c na ni膮 szarymi oczami. 鈥 Jest pani do艣wiadczon膮 sekretark膮. Wiem to od Jennifer. Nie b臋dzie 偶adnych problem贸w z pozwoleniem na prac臋. No i b臋dzie pani z siostr膮, p贸ki ca艂kowicie nie wyzdrowieje. Ta propozycja tak zaskoczy艂a Gracie, 偶e wpatrywa艂a si臋 w niego przez d艂u偶sz膮 chwil臋, niezdolna wykrztusi膰 ani s艂owa.

Mam prac臋 w Anglii, panie Drak臋 鈥 powiedzia艂a dr偶膮cym g艂osem.

Mo偶e j膮 pani rzuci膰.

Nie mog臋 tak po prostu zostawi膰 pracy, domu i przyjaci贸艂!

Dlaczego?

Dlatego, 偶e... 鈥 pr贸bowa艂a znale藕膰 jaki艣 sensowny pow贸d, ale bezskutecznie. 鈥 Bo nie mog臋 鈥 doko艅czy艂a niezr臋cznie.

Boi si臋 pani?

Nie! 鈥 Spojrza艂a na niego oburzona. By艂a z艂a, 偶e przygl膮da si臋 jej z rozbawieniem. Zn贸w mia艂a dziwne uczucie, 偶e Morgan czyta w jej my艣lach, 偶e wszystko o niej wie.

No, wi臋c dlaczego? 鈥 spyta艂 cicho. 鈥 To wielka szansa. Nie. ma pani rodziny w Anglii. To prawda, ma pani tam mieszkanie, ale dopilnuj臋, 偶eby podczas pani nieobecno艣ci wynaj膮艂 je kto艣 odpowiedni. A je艣li nie, firma pokryje koszty jego utrzymania. Je艣li chodzi o przyjaci贸艂, pozna pani nowych ludzi tu, na miejscu. My, Amerykanie, jeste艣my naprawd臋 bardzo sympatyczni. Trzeba tylko nam na to pozwoli膰. W czym wi臋c problem?

Problem w tym, panie Drak臋, 偶e nie lubi臋, kiedy kto艣 pr贸buje kierowa膰 moim 偶yciem.

Pozwoli艂a pani, by kierowa艂a nim siostra. Na jej wezwanie zostawi艂a pani wszystko i przelecia艂a przez Atlantyk, 偶eby pom贸c jej wydosta膰 si臋 z tarapat贸w.

Jego g艂os by艂 rozbrajaj膮co 艂agodny, ale zarazem pewny i zdecydowany. 鈥 Prosz臋 si臋 nad tym zastanowi膰 鈥 powiedzia艂 puszczaj膮c jej r臋k臋 i cofaj膮c si臋 o krok.

Poza wszystkim, nie mam zamiaru 艣ciga膰 pani siostry, ale pozostaje wci膮偶 otwarta kwestia tego ferrari...

Mam nadziej臋, 偶e nie zamierza mnie pan szanta偶owa膰?!

Ja? Oczywi艣cie, 偶e nie! Nazwa艂bym to raczej 艂agodn膮 perswazj膮.

Dobrze, zastanowi臋 si臋 nad tym, panie Drak臋.

Gracie uchyli艂a drzwi i by艂a gotowa wyj艣膰.

Dobrze. Spotkam si臋 z pani膮 jutro na lunchu. Wp贸艂 do pierwszej. Restauracja Zantini w Greenwich Village. Porozmawiamy o pani decyzji. 鈥 U艣miechn膮艂 si臋.

Gracie przez moment poczu艂a si臋 jak kto艣 ton膮cy w g艂臋bokiej wodzie. Daremnie pr贸bowa艂a znale藕膰 oparcie w rozs膮dku, kt贸ry po raz pierwszy w 偶yciu zdawa艂 si臋 j膮 opuszcza膰.

Przez reszt臋 dnia i wi臋kszo艣膰 nocy stara艂a si臋 znale藕膰 powody, by odrzuci膰 ofert臋 Morgana. Zastanowi艂 j膮 up贸r, z jakim nastawa艂, by dla niego pracowa艂a. Jedynym wyt艂umaczeniem by艂o to, 偶e wci膮偶 liczy艂 na pomoc w zerwaniu zwi膮zku 艂膮cz膮cego Jenny z Rickiem. Czy to rzeczywi艣cie mia艂o dla niego a偶 takie znaczenie?

Niezale偶nie jednak od jego motywacji, sama perspektywa by艂a kusz膮ca. Przez ostatnie szesna艣cie miesi臋cy 偶ycie Gracie by艂o bardzo monotonne. W firmie, gdzie pracowa艂a, doceniano jej talent, ale wiadomo by艂o, 偶e przez najbli偶szy rok nie ma 偶adnych szans na awans.

Zjad艂a wcze艣nie kolacj臋 i po艂o偶y艂a si臋 do 艂贸偶ka. Pr贸bowa艂a czyta膰, ale szybko od艂o偶y艂a ksi膮偶k臋. W g艂owie k艂臋bi艂y jej si臋 dziwne my艣li. Nim ogarn膮艂 j膮 sen, wiedzia艂a ju偶, jaka b臋dzie jej decyzja.

Gracie podejrzewa艂a, 偶e siostra nie b臋dzie zachwycona jej decyzj膮 podj臋cia pracy dla Morgana. Zastanawia艂a si臋 nad tym, starannie wybieraj膮c ubranie spo艣r贸d nielicznych rzeczy, kt贸re ze sob膮 przywioz艂a.

Postanowi艂a p贸j艣膰 do szpitala jeszcze przed spotkaniem z Morganem. Postara si臋 by膰 w um贸wionym miejscu punkt pierwsza. Zawsze by艂a bardzo punktualna, a teraz tym bardziej nie mia艂a zamiaru si臋 sp贸藕ni膰. Szczeg贸lnie 偶e jej str贸j, tak jak ostatnio, pozostawia艂 wiele do 偶yczenia. Nietrudno przewidzie膰, jak zareaguje Morgan na widok jej prostej sp贸dniczki i skromnego kremowego sweterka. Na sam膮 my艣l o tym przechodzi艂y j膮 ciarki.

Jenny mia艂a smutny, znudzony wyraz twarzy. Nigdy nie lubi艂a siedzie膰 przez d艂u偶szy czas w jednym miejscu. Perspektywa dw贸ch miesi臋cy w szpitalu musi j膮 m臋czy膰, pomy艣la艂a Gracie.

Siostra rozpogodzi艂a si臋 troch臋, gdy Gracie poda艂a jej plik kolorowych czasopism. Wtedy zdecydowa艂a si臋 powiedzie膰 jej o propozycji Morgana.

Poniewa偶 przez jaki艣 czas nie b臋dziesz jeszcze mog艂a wr贸ci膰 do pracy, pan Drak臋 zaproponowa艂 mi posad臋 swojej asystentki.

Co?

Zaproponowa艂 mi prac臋.

Masz zamiar si臋 zgodzi膰? 鈥 Zgodnie z przewidywaniami, Jenny nie przyj臋艂a tej wiadomo艣ci z entuzjazmem.

Chyba tak. Dzi臋ki temu b臋d臋 mog艂a tu zosta膰, p贸ki nie wyzdrowiejesz, a poza tym, to mo偶e by膰 ca艂kiem interesuj膮ce. Praca u pana Collinsa zaczyna mnie nu偶y膰. Potrzeba mi czego艣 nowego.

Przygl膮da艂a si臋 siostrze uwa偶nie, gdy ta zastanawia艂a si臋, jakie mog膮 by膰 dalsze konsekwencje tego faktu.

Chcia艂am tylko, 偶eby艣 z nim pom贸wi艂a, poprosi艂a, 偶eby nie pozwa艂 mnie do s膮du i 偶eby pozwoli艂 mi zosta膰 w Nowym Jorku, a ty wygryz艂a艣 mnie z pracy 鈥 wyj膮ka艂a Jenny.

Wcale ci臋 nie wygryz艂am 鈥 powiedzia艂a weso艂o Gracie. 鈥 Twoje miejsce czeka na ciebie. A Morgan nie ma zamiaru pozwa膰 ci臋 do s膮du. 鈥 Chocia偶 pewnie powinien, doko艅czy艂a w duchu.

To ju偶 co艣. 鈥 Jenny przygl膮da艂a jej si臋 podejrzliwie.

Chodzi tylko o to, 偶e tutaj nareszcie poczu艂am si臋 wolna i samodzielna. Nie potrzebuj臋 twoich codziennych kaza艅.

My艣l臋, 偶e pobyt w szpitalu i tak skutecznie ogranicza ci mo偶liwo艣膰 robienia g艂upstw 鈥 zauwa偶y艂a Gracie.

Gdyby nie to, nigdy nie zgodzi艂aby si臋 tu zosta膰! A tak b臋dzie w pobli偶u Jenny, na wypadek gdyby by艂a jej potrzebna pomoc, ale nie b臋dzie musia艂a bez przerwy zachodzi膰 w g艂ow臋, co te偶 znowu wyprawia jej siostrzyczka.

Czy Morgan m贸wi艂 o Rickiem?

Poruszyli艣my r贸wnie偶 ten temat.

Pewnie chce, 偶eby艣 mnie przekona艂a, 偶ebym sobie z nim da艂a spok贸j. Chyba nie rozumie, 偶e Rickie potrafi sam za siebie decydowa膰.

Gracie nie mia艂a ochoty wdawa膰 si臋 w dyskusj臋 z siostr膮. Wiedzia艂a a偶 nazbyt dobrze, 偶e je艣li zdradzi swoj膮 dezaprobat臋 dla ich zwi膮zku, Jenny b臋dzie pr贸bowa艂a j膮 przekona膰, a to mo偶e trwa膰 bez ko艅ca.

Jakim szefem jest pan Drak臋? 鈥 spyta艂a, 偶eby zmieni膰 temat.

Pracowa艂am pod nadzorem jego sekretarki. Ale kiedy si臋 spotykali艣my, Morgan zachowywa艂 si臋 bardzo poprawnie. P贸ki nie zacz臋艂am widywa膰 si臋 z Rickie'em.

Jestem z nim um贸wiona o pierwszej, w restauracji Zantini. Mamy om贸wi膰 warunki mojego kontraktu.

Zantini? Musi mu naprawd臋 na tobie zale偶e膰! 鈥 Jenny u艣miechn臋艂a si臋 i obrzuci艂a siostr臋 uwa偶nym spojrzeniem. 鈥 W gruncie rzeczy to mi艂o, 偶e tu zostaniesz. B臋dziesz mi przynosi膰 czasopisma i czekoladki.

Teraz, gdy zawiadomi艂a ju偶 o wszystkim siostr臋, Gracie nie mog艂a my艣le膰 o niczym innym, jak tylko o spotkaniu z Morganem. Kiedy pochyli艂a si臋, 偶eby poca艂owa膰 siostr臋 na do widzenia, Jenny obj臋艂a j膮 mocno za szyj臋.

Gracie, tym razem to powa偶na sprawa 鈥 wyszepta艂a lekko dr偶膮cym g艂osem. 鈥 Musisz mi uwierzy膰.

Gracie przytuli艂a siostr臋, ale nie zapyta艂a, o co chodzi. Dopiero p贸藕niej, po drodze do Greenwich Village, zastanawia艂a si臋 nad jej s艂owami.

W g艂osie Jenny brzmia艂a nuta rozpaczy i b艂agania, jakiej Gracie nigdy przedtem nie s艂ysza艂a. Do tej pory Jenny zawsze w pe艂ni panowa艂a nad swoim 偶yciem uczuciowym. Teraz jednak zdawa艂o si臋, 偶e uczucie przeros艂o jej si艂y i Gracie zastanawia艂a si臋, czy nie jest to jednak co艣 wi臋cej ni偶 tylko przelotne zadurzenie.

Dotar艂a do restauracji za kwadrans pierwsza. Morgan ju偶 na ni膮 czeka艂, a kiedy podesz艂a do stolika, podni贸s艂 si臋 i wyci膮gn膮艂 do niej r臋k臋*. Mia艂 silne d艂onie, pewne i m臋skie. By艂 ubrany w ciemnoszary garnitur i wygl膮da艂 niezwykle elegancko.

Je偶eli Gracie mia艂a nadziej臋, 偶e urok Morgana zniknie przez noc, teraz zda艂a sobie spraw臋, jak bardzo si臋 myli艂a: pan Drak臋 by艂 r贸wnie poci膮gaj膮cy jak wczoraj. Gdy u艣cisn膮艂 jej d艂o艅, poczu艂a dreszcz podniecenia. G艂upia jeste艣, powiedzia艂a sama do siebie. Ten m臋偶czyzna zosta艂 stworzony, by podbija膰 serca pi臋knych kobiet, we wspania艂ych sukniach i eleganckich fryzurach.

K膮cikiem oka zauwa偶y艂a, 偶e przy s膮siednim stoliku siedz膮 dwie takie w艂a艣nie kobiety i przygl膮daj膮 si臋 Morganowi z zaciekawieniem.

Pomy艣la艂a, 偶e r贸wnie dobrze mo偶e rozkoszowa膰 si臋 jego towarzystwem, pozostaj膮c nieczu艂a na jego m臋ski urok. Przecie偶 zawsze w stosunkach z m臋偶czyznami udawa艂o si臋 jej kierowa膰 rozs膮dkiem, a nie emocjami.

Czego si臋 pani napije? 鈥 spyta艂, gdy kelner poda艂 im kart臋.

Poprosz臋 o wod臋 mineraln膮.

Niepij膮ca?

Tylko wtedy, gdy powinnam zachowa膰 przytomno艣膰 umys艂u 鈥 odrzek艂a szczerze Gracie i pomy艣la艂a, 偶e w towarzystwie tego m臋偶czyzny to w艂a艣nie liczy si臋 najbardziej.

Roze艣mia艂 si臋, jak gdyby czyta艂 w jej my艣lach, i zam贸wi艂 dla siebie burbona.

Gracie oczekiwa艂a, 偶e spyta od razu o jej decyzj臋, ale podczas posi艂ku Morgan wypytywa艂 j膮 o 偶ycie w Anglii. Czy lubi swoj膮 prac臋? Londyn? Czy cz臋sto chodzi do teatru? Sprawia艂 wra偶enie, 偶e odpowiedzi Gracie naprawd臋 go interesuj膮.

To pewnie tylko na pokaz, pomy艣la艂a ze smutkiem. Zreszt膮 czy to wa偶ne? Nie zale偶a艂o jej szczeg贸lnie na tej posadzie. Je偶eli Morgan zmieni zdanie, nie b臋dzie to wielka strata.

Kiedy jedli wspania艂e przystawki, skrycie przyjrza艂a si臋 ostrym rysom jego twarzy. 艁agodzi艂 je nieco przyjazny u艣miech, ale w oczach zawsze czai艂a si臋 czujno艣膰. Nic dziwnego, 偶e z tak膮 艂atwo艣ci膮 utorowa艂 sobie drog臋 na sam szczyt 艣wiata biznesu.

Czy podj臋艂a pani decyzj臋 w zwi膮zku z moj膮 propozycj膮? 鈥 spyta艂 wreszcie, gdy pili kaw臋.

Odchyli艂 si臋 do ty艂u, za艂o偶y艂 r臋ce na piersiach i przygl膮da艂 jej si臋 spod g臋stych, czarnych rz臋s.

Czy m贸g艂by mi pan powiedzie膰 co艣 wi臋cej o moich ewentualnych obowi膮zkach?

S艂ucha艂a uwa偶nie, gdy precyzyjnie odpowiada艂 na wszystkie jej pytania. Jego s艂owa rozwia艂y ostatnie w膮tpliwo艣ci. Praca zapowiada艂a si臋 fascynuj膮co. W gr臋 wchodzi艂a znacznie wi臋ksza odpowiedzialno艣膰, ni偶 s膮dzi艂a i wygl膮da艂o na to, 偶e b臋dzie musia艂a znacznie poszerzy膰 zakres swojej wiedzy o funkcjonowaniu przedsi臋biorstw.

Jestem got贸w podwoi膰 pani obecn膮 pensj臋 鈥 powiedzia艂, zaspokoiwszy jej ciekawo艣膰.

Dlaczego? 鈥 Gracie spojrza艂a na niego z zaciekawieniem.

Dlatego, 偶e chc臋, 偶eby pani dla mnie pracowa艂a ! jestem got贸w za to zap艂aci膰. A wi臋c? Tak, czy nie?

Zgadzam si臋.

Morgan nie wygl膮da艂 na zaskoczonego. By膰 mo偶e przywyk艂 do tego, 偶e wszystko uk艂ada si臋 po jego my艣li.

Ale musz臋 przedtem pojecha膰 do Londynu, poza艂atwia膰 swoje sprawy i wynaj膮膰 komu艣 mieszkanie.

Wybieram si臋 do Londynu w przysz艂ym tygodniu. Spotkamy si臋 tam i mo偶emy razem wr贸ci膰. Po drodze zaczn臋 pani膮 wtajemnicza膰 w szczeg贸艂y pracy.

Gracie poczu艂a si臋 niepewnie. Co innego pracowa膰 dla Morgana Drake'a, a co innego znale藕膰 si臋 w jego towarzystwie poza biurowym otoczeniem! Zreszt膮, pomy艣la艂a, w艂a艣ciwie to 偶adna r贸偶nica. Jest nies艂ychanie atrakcyjny, ale z ca艂膮 pewno艣ci膮 nie jest ni膮 zainteresowany. 呕eby zwr贸ci膰 na siebie jego uwag臋, musia艂aby by膰 bardzo pi臋kn膮 kobiet膮.

Kiedy zamierza pani lecie膰 do Londynu? Zarezerwuj臋 dla pani miejsce.

Mam ju偶 bilet powrotny. Mo偶e uda mi si臋 zmieni膰 rezerwacj臋. Chocia偶... 鈥 zmarszczy艂a brwi 鈥 to by艂 tani czarterowy bilet. Mo偶e...

Prosz臋 si臋 o to nie martwi膰. Kupi臋 pani nowy.

Przywo艂a艂 kelnera. Gracie zrozumia艂a, 偶e ten temat uwa偶a za zamkni臋ty.

Gdzie pani mieszka? 鈥 spyta艂, k艂ad膮c kart臋 kredytow膮 na srebrnej tacce.

Dlaczego pan pyta?

Chc臋 wiedzie膰, dok膮d wys艂a膰 bilet. Czy zawsze zadaje pani tak wiele pyta艅?

To chyba nawyk po tylu latach pilnowania Jenny. Przygl膮da艂 si臋 jej w dziwny spos贸b i zn贸w odnios艂a wra偶enie, 偶e por贸wnuje j膮 z siostr膮. Poczu艂a, 偶e si臋 czerwieni. Po raz pierwszy w tym dniu patrzy艂 na ni膮 jak na kobiet臋, a nie jak na potencjalnego pracownika. Uwa偶nym wzrokiem mierzy艂 jej szczup艂e cia艂o, delikatne rysy twarzy, proste, opadaj膮ce na ramiona kasztanowe w艂osy.

Nie jest pani do twarzy w tym stroju 鈥 powiedzia艂 nagle. 鈥 Jest pani szczup艂a, ale nie chuda. Powinna pani unika膰 bluzek i sukienek, kt贸re zas艂aniaj膮 pani kszta艂ty.

Przygl膮da艂 si臋 jej ch艂odno, stukaj膮c kart膮 kredytow膮 o brzeg portfela.

Gracie chcia艂a mu z艂o艣liwie odpowiedzie膰, 偶e zapewne zna si臋 na damskich fata艂aszkach lepiej ni偶 ona sama, ale ta osobista uwaga wytr膮ci艂a j膮 z r贸wnowagi i odebra艂a ca艂膮 odwag臋.

Nie rozumiem, dlaczego pana obchodzi m贸j gust 鈥 powiedzia艂a w ko艅cu sarkastycznie, wyra藕nie okazuj膮c, 偶e nie podoba jej si臋 ta uwaga.

Obchodzi mnie, i to bardzo, skoro ma pani dla mnie pracowa膰. Ka偶dy najdrobniejszy nawet szczeg贸艂 pani wygl膮du b臋dzie od tej pory r贸wnie偶 moj膮 spraw膮.

Spojrza艂 na ni膮 rozbawiony. 鈥 B臋dzie pani ogl膮dana.

Nie przypuszcza pani nawet, jak wa偶ne stan膮 si臋 ubrania. P贸jdziemy na zakupy w Londynie, przed powrotem do Nowego Jorku.

Nie, dzi臋kuj臋 鈥 odpowiedzia艂a uprzejmie.

By膰 mo偶e Morgan dyktuje swoim sekretarkom, a pewnie i kochankom, w co maj膮 si臋 ubiera膰, ale ona nie zamierza do tego dopu艣ci膰. Poza tym, nie b臋dzie niepotrzebnie wydawa膰 resztek swoich oszcz臋dno艣ci na jakie艣 g艂upie sukienki.

Zobaczymy 鈥 odpowiedzia艂 z namys艂em i Gracie odnios艂a nagle wra偶enie, 偶e jest to cz艂owiek, kt贸rego wszystkie 偶yczenia zawsze si臋 spe艂niaj膮. Kiedy zaproponowa艂, 偶e odwiezie j膮 do domu wspania艂膮 limuzyn膮, kt贸ra czeka艂a na niego przed wej艣ciem, odm贸wi艂a. Powiedzia艂a, 偶e woli si臋 przej艣膰.

Odetchn臋艂a z ulg膮 kiedy klimatyzowany samoch贸d Morgana znikn膮艂 w potoku innych pojazd贸w.

W jego obecno艣ci nie mog艂a normalnie my艣le膰. Teraz zastanawia艂a si臋 nad zaletami i wadami pracy z takim cz艂owiekiem. By艂y w jego zachowaniu rzeczy, kt贸re si臋 jej nie podoba艂y. By艂 zbyt pewny siebie. Jego spos贸b my艣lenia ujawnia艂 arogancj臋, nieznacznie tylko zamaskowan膮 urokiem osobistym.

Nie podoba艂y jej si臋 r贸wnie偶 uwagi na temat jej wygl膮du, cho膰 przyznawa艂a, 偶e by膰 mo偶e nie s膮 ca艂kiem bezpodstawne. Spojrza艂a na swoje odbicie w szybie: niedu偶a, niezbyt zwracaj膮ca na siebie uwag臋, ale w gruncie rzeczy mi艂a os贸bka.

Do wyjazdu z Nowego Jorku nie widzia艂a si臋 ju偶 wi臋cej z Morganem. Nast臋pnego dnia rano dosta艂a bilet pierwszej klasy do Londynu wraz z informacj膮, z kim w firmie powinna si臋 spotka膰, 偶eby podpisa膰 umow臋 o prac臋. Teraz wiedzia艂a, 偶e od tej chwili jej 偶ycie ca艂kowicie si臋 zmieni艂a.

Mam nadziej臋, 偶e wiesz, co robisz 鈥 powiedzia艂a Jenny w przeddzie艅 wyjazdu siostry. By艂a w wy艣mienitym humorze, bo w艂a艣nie odwiedzi艂 j膮 Rickie i przyni贸s艂 jej p臋k polnych kwiat贸w.

Nie wybieram si臋 na Ksi臋偶yc 鈥 odpowiedzia艂a Gracie. 鈥 Poza tym, nie mam nic do stracenia. Mam dwadzie艣cia pi臋膰 lat i zamierzam wyrwa膰 si臋 z rutyny, w kt贸rej tkwi臋 od kilku lat.

Nie mam nic przeciwko temu, o ile nie wr贸cisz do roli troskliwej starszej siostry po moim wyj艣ciu ze szpitala.

Jestem twoj膮 starsz膮 siostr膮, czy tego chcesz, czy nie. Nie dziw si臋, 偶e si臋 o ciebie niepokoj臋. Pos艂uchaj, a mo偶e pochwalisz mi si臋 t膮 swoj膮 najnowsz膮 zdobycz膮! 鈥 Wiedzia艂a, 偶e to odwr贸ci uwag臋 Jenny. Rzeczywi艣cie, przez nast臋pne p贸艂 godziny opowiada艂a jej o Rickiem.

W Londynie wszystko posz艂o jak po ma艣le. Pan Collins zmartwi艂 si臋, 偶e Gracie od nich odchodzi, ale, bior膮c pod uwag臋 szczeg贸lne warunki nowej pracy, nie robi艂 jej 偶adnych trudno艣ci.

W sprawie mieszkania da艂a og艂oszenie do gazety i ju偶 nast臋pnego dnia wynaj臋艂a je dw贸m studentom ekonomii.

Pod koniec pobytu w Londynie Gracie czu艂a narastaj膮ce podniecenie. By艂a ju偶 spakowana i siedzia艂a w艂a艣nie na walizce zastanawiaj膮c si臋, czy ju偶 wszystko poza艂atwia艂a, kiedy zadzwoni艂 dzwonek.

Otworzy艂a drzwi, spodziewaj膮c si臋 s膮siadki, kt贸ra obieca艂a wpa艣膰 na po偶egnaln膮 kaw臋. Przed ni膮 sta艂 Morgan. Zaskoczona Gracie patrzy艂a na muskularne cia艂o i rozbawione, szare oczy.

Dzie艅 dobry 鈥 powiedzia艂a, u艣wiadamiaj膮c sobie, 偶e jest ubrana w wytarte d偶insy i star膮, bawe艂nian膮 koszulk臋. 鈥 Co pan tu robi?

Czy tak wygl膮da pani entuzjastyczna reakcja na widok przysz艂ego szefa? Mog臋 wej艣膰? 鈥 Opar艂 si臋 o framug臋 drzwi i przygl膮da艂 jej si臋 z rozbawieniem.

Gracie wpu艣ci艂a go do 艣rodka. Morgan ze swoj膮 pot臋偶n膮 postaci膮 wygl膮da艂 jak olbrzym w jej mieszkaniu. Teraz zdawa艂o si臋 jeszcze mniejsze ni偶 zwykle.

Co pan tu robi? 鈥 spyta艂a ponownie, zamykaj膮c drzwi i wchodz膮c za nim do pokoju.

Skoro mamy razem pracowa膰, my艣l臋, 偶e by艂oby lepiej, gdyby艣my m贸wili sobie po imieniu, Gracie 鈥 zaproponowa艂, ignoruj膮c jej pytanie.

Gracie zarumieni艂a si臋, ale na znak zgody skin臋艂a g艂ow膮.

Mo偶e nie pami臋tasz, ale byli艣my przecie偶 um贸wieni 鈥 doda艂 z u艣miechem.

Przygl膮da艂a mu si臋 z zaskoczonym wyrazem twarzy. Nareszcie przypomnia艂a sobie, 偶e przecie偶 m贸wi艂 co艣 o wsp贸lnych zakupach.

Przykro mi 鈥 powiedzia艂a, chocia偶 naprawd臋 nie by艂o jej wcale przykro. 鈥 Ca艂kiem o tym zapomnia艂am, a teraz jest ju偶 naprawd臋 za p贸藕no. Mam jeszcze do za艂atwienia kilka spraw, wi臋c...

Zrobi艂o jej si臋 nieswojo. Morgan wci膮偶 przygl膮da艂 si臋 jej uwa偶nie, a ona nie czu艂a si臋 najlepiej w tym swobodnym, domowym stroju. Je艣li kiedy艣 wyra偶a艂 si臋 sceptycznie o jej ubraniu, to teraz musia艂 czu膰 po prostu niesmak.

Jakie to sprawy? 鈥 spyta艂, wci膮偶 rozgl膮daj膮c si臋 po pokoju.

R贸偶ne 鈥 odpowiedzia艂a zirytowana. Musz臋 tu jeszcze troch臋 posprz膮ta膰, umy膰 lod贸wk臋. Nie chc臋, 偶eby mieszkanie wygl膮da艂o jak pobojowisko.

B臋dziesz mia艂a na to dosy膰 czasu wieczorem. Teraz idziemy do Harrodsa.

Nie sta膰 mnie, 偶eby kupi膰 tam cho膰by chusteczk臋 do nosa! 鈥 wykrzykn臋艂a oburzona Gracie.

Ja p艂ac臋. Traktuj to jako fundusz reprezentacyjny.

Nie zamierzam przyjmowa膰 od ciebie pieni臋dzy na ubrania! 鈥 zawo艂a艂a, odsuwaj膮c si臋 o krok dalej.

Tracisz tylko czas, k艂贸c膮c si臋 ze mn膮 鈥 powiedzia艂 leniwie. 鈥 A poza tym, skoro dla mnie pracujesz, by艂oby mi mi艂o, gdyby艣 by艂a uprzejma pohamowa膰 nieco sw贸j temperament. Czy wiesz, co powiedzieliby ludzie, gdyby nas teraz us艂yszeli?

Pomy艣leliby, 偶e nie chc臋, 偶eby艣 mi kupowa艂 ubrania!

Pomy艣leliby, 偶e jeste艣 moj膮 kochank膮. Sekretarki nigdy nie podnosz膮 g艂osu, kiedy rozmawiaj膮 ze swoim pracodawc膮.

Oczy Gracie zrobi艂y si臋 okr膮g艂e. Poczu艂a, 偶e si臋 czerwieni. Dopiero po chwili zrozumia艂a, o czym m贸wi Morgan. Jak wyt艂umaczy膰 mu, 偶e nigdy nie podnosi g艂osu, ale 偶e w nim jest co艣, co wyzwala w niej najgorsze reakcje?

Zobacz臋, czy mam si臋 w co przebra膰 鈥 powiedzia艂a ugodowym tonem. 鈥 Nie mia艂am zamiaru nigdzie wychodzi膰 i, opr贸cz rzeczy na jutro, wszystko jest ju偶 spakowane.

Nie musisz si臋 przebiera膰. Wygl膮dasz... czaruj膮co. Przyjrza艂 si臋 jej od st贸p do g艂贸w, szybko, ale ze znawstwem. Gracie mia艂a ochot臋 go uderzy膰. Zachowywa艂 si臋 protekcjonalnie. Opanowa艂a si臋 jednak i chwyci艂a le偶膮c膮 na sofie torebk臋.

S膮dzi艂a, 偶e pojad膮 metrem, ale przed domem czeka艂a taks贸wka. Morgan musia艂 by膰 przekonany, 偶e zgodzi si臋 p贸j艣膰 z nim na zakupy.

Powiedz mi co艣 wi臋cej o sobie 鈥 poprosi艂, kiedy taks贸wka ruszy艂a. 鈥 Od jak dawna mieszkasz w Londynie?

Od 艣mierci moich rodzic贸w 鈥 odpowiedzia艂a Gracie. 鈥 M贸j Bo偶e, ale偶 t艂umy! To pewnie przez t臋 艂adn膮 pogod臋. Londyn zawsze wydawa艂 mi si臋 za ma艂y, by pomie艣ci膰 jednocze艣nie i swoich mieszka艅c贸w, i turyst贸w.

Wygl膮da艂a przez okno taks贸wki, ale ca艂y czas czu艂a na sobie jego spojrzenie. Z pewno艣ci膮 zauwa偶y艂, 偶e zmieni艂a temat rozmowy, ale, jak gdyby nigdy nic, w艂膮czy艂 si臋 do swobodnej konwersacji na temat atrakcji turystycznych Londynu.

Gracie przez ca艂y czas czu艂a u swego boku jego silne cia艂o. Przeszkadza艂o jej to w zachowywaniu si臋 swobodnie. Nigdy przedtem 艂atwo si臋 nie zakochiwa艂a, a ju偶 z ca艂膮 pewno艣ci膮 nigdy dot膮d nie reagowa艂a tak intensywnie na obecno艣膰 m臋偶czyzny. Czu艂a, jak na jej cia艂o wyst臋puje g臋sia sk贸rka. Kosztowa艂o j膮 wiele wysi艂ku, by nie przygl膮da膰 si臋 bez przerwy silnemu, ostremu profilowi jego twarzy. Straci膰 g艂ow臋 dla przysz艂ego szefa by艂o ostania rzecz膮, kt贸rej mog艂aby sobie 偶yczy膰. Zw艂aszcza 偶e jego sex appeal by艂 tak silny, 偶e on sam z pewno艣ci膮 zdawa艂 sobie 艣wietnie spraw臋, jakie wra偶enie robi na kobietach. By艂o to widoczne jak na d艂oni, kiedy weszli do sklepu. Gracie zauwa偶y艂a, jak wszystkie kobiety ukradkiem spogl膮daj膮 w jego kierunku. Pewnie zastanawia艂y si臋, co te偶 mo偶e robi膰 w towarzystwie bardzo pospolitej dziewczyny w trykotowej koszulce i d偶insach.

Morgan spogl膮da艂 na wieszaki z ubraniami z pozoru nieuwa偶nie. Wida膰 by艂o jednak, 偶e wie, w czym b臋dzie jej do twarzy. Wybiera艂 kolory, na kt贸re nigdy nie zwr贸ci艂aby uwagi, ale przymierzaj膮c kolejne sukienki i garsonki Gracie sama stwierdza艂a z zaskoczeniem, 偶e bardzo 艂adnie w nich wygl膮da.

Niew膮tpliwie masz w tym do艣wiadczenie 鈥 przyzna艂a niech臋tnie.

Czy ma to by膰 komplement ze strony mojej 艂agodnej sekretareczki? 鈥 spyta艂 z 偶artobliwym niedowierzaniem.

Je艣li sobie tego 偶yczysz, to bardzo prosz臋! 鈥 odci臋艂a si臋 Gracie.

Morgan poprosi艂 ekspedientk臋, aby dopisa艂a do rachunku obcis艂膮 sukienk臋 w kolorze starego wina, kt贸r膮 Gracie w艂a艣nie mia艂a na sobie. Ubrania, kt贸re dla niej wybra艂, pi臋trzy艂y si臋 na ladzie. Mia艂a nadziej臋, 偶e ta sukienka b臋dzie ostatnim punktem na li艣cie zakup贸w. Nie chcia艂a nawet my艣le膰, ile to wszystko b臋dzie kosztowa膰.

Je艣li koniecznie chcesz wiedzie膰 鈥 wyszepta艂 pochylaj膮c si臋 ku niej 鈥 mam sporo do艣wiadczenia w dziedzinie haute couture. To efekt w膮tpliwej przyjemno艣ci, jak膮 jest sp臋dzanie czasu z bardzo szykownymi damami.

A wi臋c 鈥 Gracie spojrza艂a na niego spokojnie 鈥 to musi by膰 wielka przyjemno艣膰 robi膰 dla odmiany zakupy dla kobiety niezbyt szykownej.

Natychmiast po偶a艂owa艂a swoich s艂贸w. Morgan spojrza艂 na ni膮 z ironicznym u艣mieszkiem. Pozostawa艂o tylko odwr贸ci膰 twarz, 偶eby ukry膰 zmieszanie.

A teraz powiedz mi, czy masz jak膮艣 wieczorow膮 sukienk臋?

Nie potrzebuj臋 takich ubra艅.

Zada艂em ci pytanie. Masz czy nie masz? 鈥 spojrza艂 na ni膮 z zainteresowaniem. Wida膰 by艂o, 偶e nie da jej spokoju, p贸ki nie dowie si臋 tego, o co pyta.

Nie 鈥 odpowiedzia艂a niech臋tnie. 鈥 Chyba nie.

Jej ubrania by艂y zawsze funkcjonalne. 呕adna z sukienek nie zas艂ugiwa艂a na miano wieczorowej.

Nim zd膮偶y艂a zaprotestowa膰, zaprowadzi艂 j膮 do stojaka z sukniami s艂awnych projektant贸w. Wyci膮gn膮艂 spo艣r贸d nich ciemnoczerwon膮 sukienk臋, kt贸ra, jak Gracie stwierdzi艂a z przera偶eniem, by艂a tak ma艂a, jakby kilka razy skurczy艂a si臋 w praniu.

Nie za艂o偶臋 tego 鈥 powiedzia艂a z determinacj膮 w g艂osie.

Przymierz.

Rzuci艂a mu w艣ciek艂e spojrzenie, ale ju偶 podesz艂a do nich ekspedientka. Robienie publicznych scen nie le偶a艂o w naturze Gracie. Zacisn臋艂a z臋by, wesz艂a do przymierzalni, za艂o偶y艂a sukienk臋 i spojrza艂a w lustro.

Kreacja wcale nie by艂a tak okropna, jak si臋 tego spodziewa艂a. Uk艂ada艂a si臋 mi臋kko, podkre艣laj膮c kszta艂ty jej cia艂a i eksponuj膮c kr膮g艂o艣ci, kt贸rych istnienia sama nawet nie podejrzewa艂a.

Gracie oczekiwa艂a, 偶e na jej widok Morgan u艣miechnie si臋 z satysfakcj膮, ale zamiast tego zrobi艂 tylko krok w ty艂, przygl膮daj膮c jej si臋 w kompletnym milczeniu.

Dobrze 鈥 powiedzia艂 kr贸tko. 鈥 We藕miemy jeszcze to. 鈥 Odwr贸ci艂 si臋 i poszed艂 bez s艂owa w stron臋 kasy.

Gracie z艂o偶y艂a t臋 zaskakuj膮c膮 reakcj臋 na karb zm臋czenia. Sama przecie偶 by艂a kompletnie wyczerpana. Kr膮偶yli po sklepie ju偶 od ponad dwu godzin. Ramiona bola艂y j膮 od przymierzania niesko艅czonej ilo艣ci stroj贸w.

Przygl膮da艂a si臋, jak Morgan p艂aci rachunek, a kiedy wychodzili ze sklepu ob艂adowani zakupami, nie艣mia艂o poruszy艂a temat zwrotu pieni臋dzy.

Powiedzia艂em ci ju偶 鈥 odpowiedzia艂 kr贸tko, wsiadaj膮c do taks贸wki. 鈥 Ubrania kupi艂em na koszt firmy. Je艣li to mo偶e uspokoi膰 twoje sumienie, moja poprzednia sekretarka te偶 mia艂a specjalny dodatek na ubrania. I z ca艂膮 pewno艣ci膮 nie chcia艂a z niego zrezygnowa膰.

Gracie wola艂a nie zastanawia膰 si臋, czy to prawda, ale te s艂owa uspokoi艂y j膮. Zamkn臋艂a oczy i opar艂a si臋 wygodniej. Pomy艣la艂a, 偶e b臋dzie t臋skni膰 za Londynem. To miasto mia艂o sw贸j urok.

Kiedy taks贸wka zatrzyma艂a si臋 przed domem, Gracie otworzy艂a oczy i wyprostowa艂a si臋 na siedzeniu.

Zaprosi艂abym ci臋 na kaw臋 鈥 zacz臋艂a 鈥 ale resztki kawy podzieli艂y los jedzenia. S膮 w 艣mietniku.

Nic nie szkodzi. I tak musz臋 ju偶 wraca膰. Zobaczymy si臋 jutro na lotnisku. 鈥 Wyci膮gn膮艂 r臋k臋, 偶eby pom贸c jej otworzy膰 drzwi. Przez kr贸tki moment Gracie poczu艂a dreszcz, jakby porazi艂 j膮 pr膮d, kt贸ry zdawa艂 si臋 emanowa膰 z jego cia艂a. Zebra艂a swoje pakunki i pobieg艂a do domu co si艂 w nogach.

Znalaz艂szy si臋 nareszcie w pokoju, rzuci艂a sprawunki na pod艂og臋 i pad艂a na sof臋. Nie rozumia艂a, co takiego jest w tym m臋偶czy藕nie. Wiedzia艂a tylko, 偶e nie podoba jej si臋 wp艂yw, jaki wywiera na ni膮 Morgan Drak臋.

Stara艂a si臋 wyobrazi膰 sobie, jak b臋dzie wygl膮da艂o jej 偶ycie z dala od Londynu. Przyt艂acza艂a j膮 my艣l, 偶e jutrzejszy o艣miogodzinny lot samolotem zako艅czy jej stare, a rozpocznie nowe 偶ycie.

Poczu艂a, 偶e zaraz si臋 rozp艂acze, wi臋c szybko zaj臋艂a si臋 ogl膮daniem nowych nabytk贸w i upychaniem ich w jednej z i tak ju偶 bardzo wypakowanych walizek.

B臋dzie mia艂a czas rozczula膰 si臋 nad sob膮, kiedy ju偶 znajdzie si臋 po drugiej stronie oceanu. Wiedzia艂a, 偶e w Nowym Jorku b臋dzie mieszka膰 w tym samym budynku, co Jenny. Wprawdzie siostra wynaj臋艂a swoje mieszkanie przyjaci贸艂ce, poniewa偶, jak twierdzi艂a, i tak niemal ca艂y czas sp臋dza艂a z Rickiem, ale zawsze mo偶na by艂o liczy膰 na to, 偶e b臋d膮 si臋 cz臋sto widywa膰.

Sprz膮tanie rzeczywi艣cie zaj臋艂o zaledwie nieca艂膮 godzin臋. Kiedy sko艅czy艂a, usiad艂a przy oknie. Czyta艂a i od czasu do czasu wygl膮da艂a na ulic臋, gdzie powoli robi艂o si臋 coraz ciemniej.

Czu艂a, 偶e wszystko wok贸艂 niej dzieje si臋 szybko, zbyt szybko. Jej 偶ycie, dotychczas tak dok艂adnie uporz膮dkowane, nagle zosta艂o zburzone. A jej uczucia? Uczucia te偶 zmienia艂y si臋 zbyt szybko. Chocia偶, pomy艣la艂a Gracie, nie a偶 tak szybko, 偶ebym nie mog艂a sobie z tym da膰 rady.



ROZDZIA艁 TRZECI


Jenny szybko wraca艂a do zdrowia i Gracie od swego powrotu do Nowego Jorku z trudem radzi艂a sobie z humorami siostry, coraz bardziej nieszcz臋艣liwej, 偶e musi le偶e膰 w szpitalu w tak pi臋kn膮, s艂oneczn膮, letni膮 pogod臋.

Ponury wyraz twarzy Jenny bardzo niepokoi艂 Gracie. Zna艂a dobrze siostr臋: nie wr贸偶y艂 nic dobrego.

Tobie to dobrze 鈥 skar偶y艂a si臋 Jenny. 鈥 Mo偶esz sobie siedzie膰 na s艂oneczku! A ja musz臋 tu le偶e膰 i mog臋 to sobie co najwy偶ej wyobra偶a膰. Nie, 偶eby艣 du偶o z tego s艂o艅ca korzysta艂a 鈥 doda艂a sarkastycznie. 鈥 Na mi艂o艣膰 bosk膮, Gracie, ty przez ca艂y czas pracujesz! Nawet wtedy, kiedy nie musisz!

Trudno by艂o temu zaprzeczy膰. Rzeczywi艣cie, Gracie sp臋dza艂a wi臋kszo艣膰 czasu w biurze. Cieszy艂a si臋 ka偶d膮 chwil膮 pracy, kt贸ra wymaga艂a najwy偶szej uwagi i skupienia. Morgan dotrzyma艂 s艂owa i w przeci膮gu kilku dni jej obowi膮zki szybko wzros艂y, coraz mocniej wi膮偶膮c j膮 z firm膮.

W skryto艣ci ducha zastanawia艂a si臋, czy przypadkiem jej zapa艂 nie wi膮偶e si臋 z osob膮 samego Morgana, ale szybko nauczy艂a si臋 odpycha膰 od siebie takie podejrzenia, nim jeszcze na dobre zago艣ci艂y w jej my艣lach. Powtarza艂a sobie, 偶e jego obecno艣膰 dodaje jej si艂, 偶e promieniuje z niego energia, kt贸ra daje motywacj臋 do pracy. I to nie tylko jej, ale wszystkim pracownikom Drak臋 Industries.

Dni w biurze nies艂ychanie r贸偶ni艂y si臋 od spokojnego tempa pracy w firmie Collins and Collins, gdzie wszystkie decyzje podejmowano po wielokrotnych dyskusjach Morgan, jak stwierdzi艂a ju偶 pierwszego dnia w Nowym Jorku, 偶y艂 w 艣wiecie bezlitosnej walki. Ci膮g艂a konkurencja mi臋dzy firmami na rynku dodawa艂a mu tylko si艂 i werwy. Mia艂 niezwyk艂y dar podejmowania szybkich, trafnych decyzji i potrafi艂 zawsze o krok wyprzedza膰 wydarzenia na gie艂dzie.

Dynamiczna osobowo艣膰 Morgana przenika艂a ca艂膮 firm臋, a Gracie wsp贸艂pracowa艂a z nim tak blisko, 偶e jego entuzjazm nie m贸g艂 jej si臋 nie udzieli膰.

Tego dnia ko艅czy艂a w艂a艣nie prac臋, przegl膮daj膮c ostatnie sprawozdania i szykuj膮c si臋 na kolejn膮 d艂ug膮 wizyt臋 u Jenny, kiedy zadzwoni艂 brz臋czyk i stra偶nik z do艂u powiedzia艂:

Przysz艂a panna Jackson. Chce si臋 widzie膰 z panem Drake'em.

Co to za panna Jackson? 鈥 spyta艂a Gracie marszcz膮c brwi. Rzuci艂a okiem na list臋 spotka艅 szefa, ale zgodnie z przewidywaniami nie znalaz艂a tam tego nazwiska.

Jedna ze znajomych pana Drake'a. W艂a艣ciwie czy to nie pora, 偶eby nareszcie pojawi艂a si臋 na scenie jedna z jego wielbicielek? Gracie zdawa艂a sobie spraw臋, 偶e Morgan bawi si臋 r贸wnie intensywnie, jak pracuje, ale jak do tej pory nigdy nie mia艂a okazji pozna膰 偶adnej z jego kobiet. Biuro by艂o dla niego miejscem 艣wi臋tym. Jak wielu m臋偶czyzn, kt贸rzy zrobili b艂yskotliwe kariery, nie lubi艂 miesza膰 pracy z 偶yciem prywatnym i jak dot膮d konsekwentnie utrzymywa艂 ten podzia艂.

Wpu艣膰 j膮 na g贸r臋, Harry 鈥 powiedzia艂a Gracie, s艂ysz膮c w tle k艂贸tliwy g艂os kobiety.

Zastanawia艂a si臋, czy wyj艣膰, czy te偶 zosta膰 w biurze, kiedy drzwi otwar艂y si臋 z trzaskiem i wesz艂a kobieta jakby prosto z ok艂adki Vogue鈥檃. By艂a wysoka, szczup艂a i bardzo elegancko ubrana. Na jej widok Gracie poczu艂a si臋 jak Kopciuszek.

Przysz艂am pom贸wi膰 z pani szefem 鈥 rzuci艂a zdecydowanie kobieta, obrzucaj膮c Gracie oboj臋tnym spojrzeniem, kt贸re jasno wskazywa艂o, 偶e uwa偶a j膮 za osob臋 zupe艂nie niegodn膮 uwagi.

Jest tu panna Jackson. Chce si臋 z panem widzie膰 鈥 powiedzia艂a Gracie podni贸s艂szy s艂uchawk臋 wewn臋trznego telefonu.

Nie mo偶esz si臋 jej jako艣 pozby膰? 鈥 spyta艂 Morgan cicho przeklinaj膮c pod nosem. 鈥 Jestem zaj臋ty.

Czy mam j膮 wprowadzi膰?

Nie musisz by膰 taka s艂odziutka 鈥 wymamrota艂, najwyra藕niej niezadowolony z jej rozbawienia. 鈥 Wprowad藕 j膮, je艣li musisz. Ale nie wychod藕. To b臋dzie kr贸tka wizyta, a potem chc臋 z tob膮 pom贸wi膰.

Us艂ysza艂a, jak rzuca s艂uchawk膮 i powiedzia艂a najuprzejmiej jak mog艂a:

Prosz臋 za mn膮.

Mimo upa艂u i p贸藕nej pory, panna Jackson wygl膮da艂a naprawd臋 doskonale. Ka偶de pasemko w艂os贸w le偶a艂o na swoim miejscu, makija偶 by艂 staranny, a szminka wci膮偶 b艂yszcz膮ca i 艣wie偶a.

Kiedy Gracie otworzy艂a drzwi, kobieta przesun臋艂a si臋 obok niej, otoczona zapachem drogich perfum i zawo艂a艂a:

Morgan, kochanie! Wiem, 偶e nie lubisz, 偶eby przeszkadza膰 ci w pracy, ale po prostu musia艂am si臋 z tob膮 zobaczy膰. 鈥 Z rozmachem zamkn臋艂a drzwi przed nosem Gracie.

Nie potrzeba by艂o wielkiej wyobra藕ni, by domy艣li膰 si臋, 偶e ta wizyta jest tylko wst臋pem do mi艂osnej gry. Poca艂unek, wsp贸lna przeja偶d偶ka wind膮, a potem, kto wie? Gracie wyobrazi艂a sobie t臋 scen臋 tak wyrazi艣cie, 偶e czym pr臋dzej musia艂a zaj膮膰 si臋 swoj膮 papierkow膮 robot膮.

Machinalnie przegl膮daj膮c stare sprawozdania zastanawia艂a si臋, jak d艂ugo b臋dzie musia艂a czeka膰 na Morgana. Czeg贸偶 te偶 m贸g艂 od niej chcie膰? Czy my艣li, 偶e w razie potrzeby ocali go ze szpon贸w panny Jackson? Ta my艣l bardzo j膮 rozbawi艂a.

Nie ulega艂o w膮tpliwo艣ci, 偶e panna Jackson potrafi uparcie obstawa膰 przy swoich planach. Gracie zd膮偶y艂a jednak zauwa偶y膰, 偶e Morgan w osobistych kontaktach niezbyt wysoko ceni sobie kobiecy up贸r.

Jenny opowiada艂a jej, 偶e kobiety ci膮gn膮 do Morgana jak 膰my do ognia, cho膰, w jej mniemaniu, nie jest szczeg贸lnie interesuj膮cym m臋偶czyzn膮. Gracie interpretowa艂a to na sw贸j spos贸b: prawdopodobnie Morgan nie jest wielbicielem dyskotek i nie przepada za flirtowaniem z m艂odymi dziewcz臋tami. Nawet je偶eli s膮 bardzo 艂adne.

Mniej wi臋cej co miesi膮c pojawia si臋 w towarzystwie nowej dziewczyny 鈥 m贸wi艂a Jenny. 鈥 Pisz膮 o tym wszystkie popo艂udni贸wki.

Gracie popatrzy艂a w stron臋 zamkni臋tych drzwi. Ciekawe jak d艂ugo trwa jego zwi膮zek z pann膮 Jackson? Chyba d艂u偶ej, ni偶 cztery tygodnie, skoro odwa偶y艂a si臋 wtargn膮膰 do jego biura.

Sko艅czy艂a porz膮dkowanie dokument贸w i powiedzia艂a sobie, 偶e prywatne 偶ycie Morgana Drake'a wcale jej nie obchodzi.

Poczu艂a jednak nag艂y skurcz 偶o艂膮dka, kiedy wy艂oni艂 si臋 z gabinetu z pann膮 Jackson uwieszon膮 u ramienia.

Czy mog臋 ju偶 i艣膰, panie Drak臋? 鈥 spyta艂a patrz膮c wymownie na zegarek.

Powiedzia艂em przecie偶, 偶e musimy porozmawia膰 o paru sprawach 鈥 spojrza艂 na uwieszon膮 u jego ramienia pi臋kno艣膰 i powiedzia艂 cicho: 鈥 Mam jeszcze sporo pracy. Zadzwoni臋 do ciebie.

S艂owo? 鈥 spyta艂a kokieteryjnie. 鈥 Jeste艣 pewien, 偶e ta twoja sekretareczka na to pozwoli? Chyba jest troch臋 zazdrosna. 鈥 Nim zd膮偶y艂 odpowiedzie膰, przyci膮gn臋艂a go do siebie i nami臋tnie poca艂owa艂a.

No, pi臋knie, pomy艣la艂a Gracie, kurcz膮c si臋 w 艣rodku na my艣l o tym, 偶e nazwano j膮 鈥瀓ego sekretareczk膮". Ostro sobie z nim poczyna.

呕eby nie patrzy膰 na stoj膮c膮 przed ni膮 par臋, zaj臋艂a si臋 uk艂adaniem d艂ugopis贸w na biurku. Podnios艂a g艂ow臋 dopiero us艂yszawszy 艣wiergotliwe 鈥瀙a, kochanie".

Ledwie rudow艂osa kobieta znikn臋艂a za drzwiami, Morgan zwr贸ci艂 si臋 w stron臋 Gracie z gniewnym wyrazem twarzy.

Dlaczego j膮 tu wpu艣ci艂a艣? 鈥 spyta艂, patrz膮c na ni膮 twardym, zimnym wzrokiem.

A co niby mia艂am zrobi膰? 鈥 zapyta艂a spokojnie. 鈥 Kaza膰 j膮 wyrzuci膰 za drzwi?

Nie mam zamiaru s艂ucha膰 tych uszczypliwych uwag 鈥 doda艂 cicho. 鈥 Mog艂a艣 powiedzie膰, 偶e mnie nie ma.

Gracie milcza艂a. Morgan wzi膮艂 do r臋ki pi贸ro le偶膮ce na biurku i zacz膮艂 si臋 nim bawi膰. Zapad艂a cisza.

Nie chcia艂a miesza膰 si臋 w jego osobiste sprawy. Skoro zadaje si臋 z kobietami, kt贸re 偶膮daj膮 wi臋cej, ni偶 jest im got贸w da膰, jest to tylko i wy艂膮cznie jego sprawa. Musi broni膰 si臋 sam.

No i..? 鈥 spyta艂 rzucaj膮c pi贸ro i patrz膮c na ni膮 uwa偶nie.

Niby co?

Nie udawaj, 偶e nie rozumiesz. Nie lubi臋, kiedy kobiety przychodz膮 w prywatnych sprawach do mojego biura. Je艣li Alex zn贸w si臋 tu poka偶e, b膮d藕 uprzejma jej to wyt艂umaczy膰.

Alex?

Panna Jackson.

Gracie skin臋艂a g艂ow膮. Czu艂a, jak gotuje si臋 z w艣ciek艂o艣ci.

Pewnie uwa偶asz, 偶e nie powinienem tak post臋powa膰?

To nie ma nic do rzeczy. Nie interesuje mnie, co pan robi poza prac膮, panie Drak臋. I z kim. Chcia艂abym jednak, 偶eby jedno by艂o jasne: nie uwa偶am, by moim zadaniem mia艂o by膰 przekazywanie tego typu informacji pana kolejnym 鈥瀦dobyczom".

Zaczerwieni艂 si臋. Wiedzia艂a, 偶e jest w艣ciek艂y, ale nic j膮 to nie obchodzi艂o. Nie podoba艂o jej si臋 takie podej艣cie do kobiet i nie zamierza艂a da膰 si臋 wci膮gn膮膰 w jego kr臋tactwa.

Na mi艂o艣膰 bosk膮, nie warto si臋 tym a偶 tak przejmowa膰, moja sekretareczko 鈥 odparowa艂 ironicznie.

Gracie zarumieni艂a si臋.

Pozwol臋 sobie by膰 odmiennego zdania 鈥 odpar艂a ch艂odno. 鈥 Czy to ju偶 wszystko? Mog臋 i艣膰?

Mo偶e jestem przeczulona, pomy艣la艂a. A mo偶e po prostu nie lubi臋 go ogl膮da膰 w towarzystwie innych kobiet. A szczeg贸lnie takich, kt贸re uwa偶aj膮, 偶e dobre maniery s膮 鈥 w dzisiejszych czasach niepotrzebne. A mo偶e przemawia przeze mnie po prostu stara, dobrze znana zazdro艣膰? Zazdro艣膰 o te pi臋kne kobiety, kt贸re spotykaj膮 si臋 z Morganem i z nim sypiaj膮.

Na t臋 my艣l poczu艂a nieprzyjemne mrowienie w plecach. Szybko schyli艂a si臋, 偶eby podnie艣膰 torebk臋.

Odprowadz臋 ci臋 鈥 powiedzia艂 i ruszy艂 za ni膮 w stron臋 windy. Kiedy wzi膮艂 j膮 pod rami臋, poczu艂a, jak ca艂e jej cia艂o sztywnieje.

Wszystko sz艂o 艣wietnie, dop贸ki trzyma艂 si臋 od niej z daleka, ale gdy tylko troch臋 si臋 zbli偶y艂, serce zaczyna艂o jej bi膰 szybko i mocno, jak gdyby cia艂o wbrew rozs膮dkowi nie umia艂o oprze膰 si臋 jego m臋sko艣ci.

Chcia艂a ju偶 si臋 po偶egna膰, kiedy Morgan zaproponowa艂, 偶eby poszli razem na drinka. Zdarzy艂o si臋 to po raz pierwszy, odk膮d u niego pracowa艂a. Zazwyczaj kiedy wychodzi艂a z biura, Morgan jeszcze zostawa艂.

Chcia艂bym pom贸wi膰 o Rickiem i twojej siostrze 鈥 doda艂 widz膮c jej wahanie. 鈥 Nie r贸b takiej przera偶onej miny, to nie jest nieprzyzwoita propozycja. Wcale nie mam zamiaru rzuca膰 si臋 na ciebie, a tym bardziej nie w zat艂oczonym barze.

M贸wi膮c to przygl膮da艂 si臋 jej uwa偶nie. Gracie poczu艂a, 偶e zn贸w si臋 czerwieni. Te s艂owa wywo艂a艂y w jej my艣lach bardzo wyrazisty obraz jej samej w obj臋ciach Morgana.

Dobrze 鈥 powiedzia艂a szybko. 鈥 Mia艂am zamiar p贸j艣膰 do szpitala, ale Jenny mo偶e poczeka膰 do jutra.

Na dworze powietrze by艂o gor膮ce i duszne. Poszli zat艂oczon膮 ulic膮 do ma艂ego baru, odwiedzanego przez biznesmen贸w z okolicznych biur. Gracie by艂a tu ju偶 kilka razy z kole偶ank膮 z pracy i bardzo jej si臋 ten bar podoba艂. W niczym nie przypomina艂 angielskich pub贸w. Brakowa艂o mu specyficznej atmosfery starych, tradycyjnych budynk贸w. By艂 bardzo nowoczesny, dobrze pasowa艂 do otaczaj膮cych go biurowc贸w.

Kiedy usiedli przy jednym z okr膮g艂ych, metalowych stolik贸w, Morgan, wyra藕nie odpr臋偶ony, rozlu藕ni艂 krawat.

Rozmawia艂em z Rickiem o Jenny 鈥 powiedzia艂 podnosz膮c szklaneczk臋 do ust 鈥 ale on wcale mnie nie s艂ucha. Jest m艂ody, szalony, i nie chce nawet s艂ysze膰 o swoich obowi膮zkach wobec firmy. Chcia艂bym wiedzie膰, jak siostra przedstawi艂a ci ich zwi膮zek.

Czemu?

Nie pozby艂a艣 si臋 jeszcze tego nawyku 鈥 powiedzia艂 sucho Morgan. 鈥 Ci膮gle odpowiadasz pytaniem na pytanie. Twoja ciekawo艣膰 kiedy艣 ci臋 zgubi.

Rzuci艂 jej ciep艂y, czaruj膮cy u艣miech i Gracie niemal zakrztusi艂a si臋 winem. Cokolwiek si臋 zdarzy, nie wolno jej zapomnie膰, jakie kobiety go interesuj膮.

Wysokie, szczup艂e i bardzo wyrafinowane, jak egzotyczne koktajle w smuk艂ych szklankach.

Jenny bardzo zale偶y na Rickiem 鈥 odpar艂a szczerze. 鈥 Nie przypominam sobie, 偶eby kiedykolwiek przedtem by艂a tak zakochana. Nie pr贸bowa艂am jej wyperswadowa膰, 偶eby o nim zapomnia艂a, poniewa偶 nie wierz臋, 偶eby si臋 to na co艣 zda艂o. My艣l臋, 偶e ich sprawy nale偶y pozostawi膰 w艂asnemu biegowi.

Nie, je偶eli oznacza to ruin臋 Drak臋 Industries! Tym mniej wi臋cej grozi艂 mi Rickie, gdybym nadal stara艂 si臋 stan膮膰 na drodze do ich szcz臋艣cia.

Jego g艂os brzmia艂 twardo i surowo. Upi艂 艂yk wina, przygl膮daj膮c si臋 jej bezceremonialnie.

Co wi臋c zamierzasz zrobi膰?

Pomy艣la艂em, 偶e wy艣l臋 go na trzymiesi臋czny kurs do Pary偶a. Wcze艣niej czy p贸藕niej i tak b臋dzie musia艂 prowadzi膰 nasze biura we Francji, wi臋c przy艣piesz臋 tylko to, co i tak go czeka.

Gracie przygl膮da艂a mu si臋 os艂upia艂a. Wiedzia艂a, jak nieust臋pliwy potrafi by膰 w sprawach firmy. Zawsze to podziwia艂a, ale teraz chodzi przecie偶 o co艣 wi臋cej ni偶 tylko o biznes.

S膮dz臋, 偶e to wielki b艂膮d 鈥 powiedzia艂a cicho. Czeka艂a na jego reakcj臋, ale Morgan milcza艂. 鈥 To mo偶e mie膰 ca艂kiem odwrotny skutek. Je艣li oni s膮 rzeczywi艣cie zakochani, niewiele mo偶emy na to poradzi膰. Co wi臋cej, nie powinni艣my nawet pr贸bowa膰 im przeszkadza膰.

O Bo偶e! 鈥 powiedzia艂 cynicznie krzywi膮c twarz. 鈥 To brzmi jak cytat z jakiej艣 romantycznej powie艣ci.

Gracie o ma艂o si臋 nie roze艣mia艂a. Nigdy nie podejrzewa艂aby siebie o sk艂onno艣ci do sentymentalizmu.

My艣l臋, 偶e mylisz poj臋cia. Chodzi po prostu o przestrzeganie kilku podstawowych zasad 鈥 odpar艂a swobodnie.

Szare oczy Morgana przesun臋艂y si臋 po jej twarzy i zatrzyma艂y na ustach.

A ja wiem przecie偶 doskonale, jak mocno trzymasz si臋 swoich zasad. Dzi艣 w biurze nie pozostawi艂a艣 co do tego nawet najmniejszych w膮tpliwo艣ci. Czy kto艣 powiedzia艂 ci ju偶, 偶e jeste艣 wyj膮tkowo szczera?

Jestem taka tylko wtedy, kiedy jest to konieczne 鈥 odrzek艂a niezr臋cznie, zastanawiaj膮c si臋, dlaczego to okre艣lenie sprawi艂o jej tak膮 przykro艣膰. Z 偶alem pomy艣la艂a, 偶e m臋偶czyznom takim jak Morgan Drak臋 cechy te mo偶e nawet imponuj膮, ale z pewno艣ci膮 ich nie poci膮gaj膮.

Z tego, co widzia艂a i o czym s艂ysza艂a, wynika艂o przecie偶 jasno, 偶e Morgan woli kobiety pi臋kne, niezbyt bystre, i raczej pozbawione surowych zasad moralnych. Zapewne ma dosy膰 pracy w biurze i nie potrzebuje dodatkowych komplikacji w 偶yciu prywatnym.

Panno Tempie, ma pani bardzo bystry umys艂 鈥 powiedzia艂 cicho. 鈥 Kiedy艣 wpakuje si臋 pani przez to w tarapaty.

Pochyli艂 si臋 ku niej, opieraj膮c 艂okcie na blacie sto艂u. By艂 tak blisko, 偶e czu艂a zapach jego wody po goleniu. Patrzy艂 na ni膮 uwa偶nie. Gracie spu艣ci艂a wzrok.

Ale tym razem pos艂ucham twojej rady, Gracie, poniewa偶 my艣l臋, 偶e masz racj臋. Nadmierne naciski spowoduj膮 tylko, 偶e pop臋dz膮 co si艂 w nogach do najbli偶szego urz臋du stanu cywilnego. To znaczy, jak tylko twoja siostra b臋dzie w stanie biega膰.

Morgan bardzo rzadko m贸wi艂 do niej po imieniu i teraz Gracie poczu艂a si臋 nieswojo. Poprawi艂a si臋 na krze艣le. Zacz臋艂a t艂umaczy膰, 偶e musi ju偶 i艣膰.

Podwioz臋 ci臋 do domu 鈥 powiedzia艂.

Samoch贸d Morgana sta艂 zaparkowany w podziemiach biurowca. Wracali wi臋c w kierunku biura, rozmawiaj膮c o ma艂o wa偶nych sprawach.

Spojrza艂a na jego ostry, m臋ski profil. Stara艂a si臋 nie my艣le膰 o tym, 偶e za chwil臋 znajd膮 si臋 razem w jej mieszkaniu. Serce wali艂o jej jak m艂otem. Wci膮偶 pami臋ta艂a odwiedziny Morgana w Londynie, a to by艂o przecie偶 wiele tygodni temu. Zanim jeszcze na dobre odczu艂a jego poci膮gaj膮c膮 m臋sko艣膰.

Budynek, w kt贸rym mieszka艂a, znajdowa艂 si臋 w eleganckiej dzielnicy pomi臋dzy Central Parkiem a Broadwayem.

Mog臋 wej艣膰 na chwil臋? Ch臋tnie napi艂bym si臋 kawy 鈥 powiedzia艂 Morgan, zatrzymuj膮c samoch贸d naprzeciw wej艣cia. 鈥 Poczekam, a偶 ruch si臋 troch臋 uspokoi. 艁atwiej b臋dzie mi potem wr贸ci膰 do domu.

Ale偶 oczywi艣cie 鈥 wymamrota艂a, wiedz膮c, 偶e i tak nie ma 偶adnego wyboru. Przecie偶 ca艂y budynek by艂 jego w艂asno艣ci膮. Kiedy sz艂a wy艂o偶onym dywanem korytarzem, czu艂a za plecami niepokoj膮co blisk膮 obecno艣膰 Morgana.

Weszli do mieszkania. S艂o艅ce jasnym strumieniem wpada艂o przez du偶e okna. Niedu偶y, ale wygodny salon by艂 utrzymany w przyt艂umionych odcieniach zieleni i r贸偶u, kt贸re nadawa艂y mu wra偶enie przestronno艣ci.

Dwa szerokie stopnie prowadzi艂y do kuchni, a po prawej stronie znajdowa艂a si臋 jadalnia z g艂臋bok膮 wn臋k膮, w kt贸r膮 wbudowano p贸艂ki na p艂yty, sprz臋t stereo, ksi膮偶ki i telewizor.

Gracie posz艂a do kuchni zaparzy膰 kaw臋, a kiedy wr贸ci艂a, Morgan siedzia艂 wygodnie na sofie i patrzy艂 przed siebie zm臋czonym wzrokiem. Wyci膮gn膮艂 wygodnie d艂ugie nogi i wygl膮da艂 jak drapie偶nik, kt贸ry wypoczywa w艂a艣nie po udanym polowaniu. No tak, pomy艣la艂a Gracie, 艣wiat biznesu to swego rodzaju d偶ungla, a Morgan z ca艂膮 pewno艣ci膮 potrafi radzi膰 sobie w niej jak czujne zwierz臋, kt贸re zna wszystkie zasadzki i podst臋py.

Zapomnia艂em, jakie 艂adne s膮 te mieszkania 鈥 powiedzia艂 spogl膮daj膮c na pok贸j. 鈥 Nie wiem dlaczego, ale to otoczenie do ciebie pasuje 鈥 ci膮gn膮艂, przygl膮daj膮c jej si臋 leniwym wzrokiem. 鈥 Wygl膮dasz niewiarygodnie m艂odo. M艂odziej ni偶 Jenny. Jaka jest mi臋dzy wami r贸偶nica wieku?

Pi臋膰 lat.

Gracie spojrza艂a na Morgana z nadziej膮, 偶e sko艅czy艂 ju偶 kaw臋. Nie mia艂a zamiaru zaproponowa膰 mu drugiej fili偶anki. Mia艂 szczeg贸lnie, niepokoj膮cy dar nag艂ego zmieniania tematu rozmowy z bardzo og贸lnego i niezobowi膮zuj膮cego na osobisty. Kiedy byli w biurze, 艂atwo by艂o schowa膰 si臋 za sprawozdaniami i zas艂oni膰 si臋 prac膮, ale tu, w domu, sprawy wygl膮da艂y inaczej.

Zn贸w poczu艂a nerwowy skurcz 偶o艂膮dka, jak zawsze, kiedy wiedzia艂a, 偶e Morgan skupia na niej ca艂膮 swoj膮 uwag臋. Ostro偶nie odstawi艂a pust膮 fili偶ank臋 na szklany stoliczek i podwin臋艂a pod siebie nogi.

Jak dawno umarli wasi rodzice?

Gracie mia艂a zamiar odpowiedzie膰, 偶e to nie jego sprawa, ale zreflektowa艂a si臋, 偶e to raczej nie jest zwyk艂e w艣cibstwo. Chyba naprawd臋 chce si臋 czego艣 wi臋cej o niej dowiedzie膰.

Siedem lat temu 鈥 powiedzia艂a niepewnie. 鈥 W wypadku samochodowym. Wracali do domu z imienin u znajomych i zderzyli si臋 czo艂owo z ci臋偶ar贸wk膮. Ironi膮 losu jest to, 偶e rodzice nigdy nie pili alkoholu. Kierowca ci臋偶ar贸wki wyszed艂 z tego zaledwie z paroma siniakami.

Od bardzo dawna nie rozmawia艂a z nikim o 艣mierci rodzic贸w i teraz poczu艂a wyra藕n膮 ulg臋, mog膮c wyrzuci膰 z siebie wszystkie smutne my艣li.

Byli艣my sobie bardzo bliscy 鈥 powiedzia艂a jakby g艂o艣no my艣l膮c. 鈥 W pewnym sensie dobrze si臋 sta艂o, 偶e Jenny by艂a wtedy taka ma艂a. Nie pozwoli艂o mi to zanadto si臋 nad sob膮 rozczula膰. Musia艂am odbudowa膰 nasze 偶ycie i sama radzi膰 sobie ze wszystkim. Mia艂am zamiar studiowa膰, ale to oczywi艣cie nie wchodzi艂o w gr臋. Zamiast tego posz艂am na przy艣pieszony kurs dla sekretarek i zacz臋艂am pracowa膰.

Nie 偶a艂owa艂a艣, 偶e nie posz艂a艣 na studia?

Tylko przez jaki艣 czas. Ale w ko艅cu nie ma sensu pogr膮偶a膰 si臋 we w艂asnych 偶alach. Wybra艂am jedyn膮 drog臋, jaka by艂a wtedy mo偶liwa. 鈥 Podnios艂a wy偶ej g艂ow臋, jak gdyby oczekuj膮c jego krytyki. Wiedzia艂a jednak, 偶e Morgan nie powie jej nic przykrego. Zrozumia艂a to w chwili ciszy, jaka mi臋dzy nimi zapad艂a. Mimo wszystko nie przywyk艂a obna偶a膰 przed kimkolwiek swojej duszy. Nie rozmawia艂a o tym nawet z siostr膮.

To prawda, nie 偶a艂uje, 偶e nie posz艂a na studia. Jenny potrafi艂a by膰 skaraniem boskim, ale Gracie kocha艂a j膮 ca艂ym sercem. Nie umia艂aby po艣wi臋ci膰 jej wychowywania na rzecz dalszej nauki.

Jeste艣 bardzo dzieln膮 dziewczyn膮 鈥 powiedzia艂 delikatnie Morgan. 鈥 Zreszt膮 zawsze tak uwa偶a艂em. Dzieln膮 i szczer膮. Tym w艂a艣nie r贸偶nisz si臋 od tutejszych dziewcz膮t. Amerykanki s膮 szczere... ale w inny spos贸b. M贸wi膮 otwarcie o rzeczach, kt贸re ty najwyra藕niej wolisz zachowa膰 dla siebie...

Gracie obliza艂a usta. Czu艂a na plecach dreszcz. Zawsze tak reagowa艂a na jego obecno艣膰. W pokoju zapad艂a ca艂kowita cisza.

To przez moje angielskie wychowanie 鈥 powiedzia艂a, prostuj膮c podwini臋te nogi. 鈥 Kamienna twarz i tym podobne zasady.

艢cierp艂y ci nogi? 鈥 spyta艂.

Gracie skin臋艂a twierdz膮co g艂ow膮, pr贸buj膮c pozby膰 si臋 nieprzyjemnego mrowienia w stopach.

Pozw贸l...

Nim zd膮偶y艂a zaprotestowa膰, ukl臋kn膮艂 przed ni膮 i zacz膮艂 rozmasowywa膰 jej 艂ydki d艂ugimi, pewnymi ruchami.

Nie trzeba! 鈥 powiedzia艂a zdesperowanym g艂osem. Mia艂a wra偶enie, 偶e ca艂e jej cia艂o budzi si臋 nagle. By膰 mo偶e Morgan nie by艂 艣wiadomy swojego wp艂ywu, nie zdawa艂 sobie sprawy, jak silnie dzia艂a na jej zmys艂y, ale Gracie z pewno艣ci膮 doskonale o tym wiedzia艂a.

Teraz lepiej?

Skin臋艂a g艂ow膮. Zasch艂o jej w ustach i nie mog艂a wydoby膰 z siebie ani s艂owa.

Odprowad藕 mnie do drzwi. To ci pomo偶e. Podni贸s艂 si臋 i pom贸g艂 jej wsta膰. Z ca艂ego serca pragn臋艂a zachowywa膰 si臋 jak opanowana, spokojna osoba. W ko艅cu nie sta艂o si臋 nic wielkiego, po prostu rozmasowa艂 jej nogi. A jednak jej zmys艂y by艂y napi臋te. Dr偶a艂a na ca艂ym ciele.

My艣la艂by kto, 偶e nigdy przedtem nie dotkn臋艂a jej m臋ska r臋ka! Czemu jest tak podniecona? Czy偶 jego post臋powanie nie by艂o zupe艂nie niewinne?

Odprowadzi艂a Morgana do drzwi i odsun臋艂a si臋 o krok, 偶eby go przepu艣ci膰. Gdy otworzy艂a usta, by si臋 z nim po偶egna膰, nieoczekiwanie pochyli艂 g艂ow臋 i Gracie poczu艂a na twarzy dotyk jego ust. Jego j臋zyk lekko obwi贸d艂 zarys jej wp贸艂rozchylonych ust, a potem Morgan szybko wyprostowa艂 si臋 i wyszed艂.

Zamkn臋艂a drzwi i ci臋偶ko si臋 o nie opar艂a. Kr臋ci艂o jej si臋 w g艂owie, a sk贸ra pali艂a w miejscach, gdzie jej dotyka艂.

Oczywi艣cie, mia艂a ju偶 przedtem do czynienia z m臋偶czyznami. Nie jest niewinn膮 szesnastolatk膮, kt贸rej nikt nigdy jeszcze nie poca艂owa艂. Ale przerazi艂a j膮 w艂asna reakcja na dotyk ust Morgana. Nigdy przedtem nie zazna艂a tego dziwnego, bolesnego po偶膮dania. Kiedy j膮 poca艂owa艂, piersi stwardnia艂y jej z podniecenia, a ca艂e cia艂o zdawa艂o si臋 p艂on膮膰 偶ywym ogniem.

Zanios艂a fili偶anki do kuchni, umy艂a je i podesz艂a do okna, staraj膮c si臋 jako艣 pozbiera膰 my艣li.

Powiedzia艂a sobie, 偶e ten poca艂unek z pewno艣ci膮 nic dla niego nie znaczy, 偶e by艂 tylko wyrazem wsp贸艂czucia po tych bardzo osobistych zwierzeniach.

Mimo tego d艂ugo nie mog艂a zasn膮膰. Przez d艂ugie godziny rozmy艣la艂a o Morganie Drake'u, czuj膮c si臋 jak ma艂a dziewczynka, kt贸ra strasznie zadurzy艂a si臋 w kim艣 bardzo nieodpowiednim, na przyk艂ad w swoim nauczycielu.

Tyle tylko, pomy艣la艂a, 偶e lekcje, kt贸rych udziela Morgan kobietom, niewiele maj膮 wsp贸lnego z wiedz膮 ksi膮偶kow膮.

Ciekawe, co pomy艣la艂by, gdyby wiedzia艂, co do niego czuje. Oczywi艣cie, nigdy si臋 o tym nie dowie. Takie zwierzenia oznacza艂yby koniec pobytu Gracie w Nowym Jorku, a bardzo jej si臋 tu podoba艂o. Praca by艂a daleko bardziej interesuj膮ca ni偶 w Londynie i szkoda by艂oby j膮 straci膰.

Sobotni poranek by艂 pogodny i s艂oneczny. Gracie obudzi艂a si臋 bardzo wcze艣nie pe艂na energii. Pojecha艂a do centrum i sp臋dzi艂a sporo czasu na zakupach.

Kupi艂a bawe艂niane spodnie w w膮skie, b艂臋kitne pr膮偶ki, koronkow膮 bluzk臋 i szmaragdow膮 sukienk臋, kt贸rej kolor sprawia艂, 偶e jej oczy wydawa艂y si臋 jeszcze bardziej zielone.

Kiedy wmaszerowa艂a ze swoimi zakupami do szpitalnego pokoju, Jenny otworzy艂a szeroko oczy ze zdumienia. Obejrza艂y razem nowe nabytki. Jenny pr贸bowa艂a przekona膰 siostr臋, 偶eby przymierzy艂a natychmiast now膮 sukienk臋.

Nie ma mowy! 鈥 roze艣mia艂a si臋 Gracie.

Mo偶e to i lepiej. Za chwil臋 ma tu by膰 Rickie, a nie chcia艂abym, 偶eby dla odmiany zakocha艂 si臋 w tobie!

Ci膮gle strasznie zakochana? 鈥 spyta艂a siostr臋 pakuj膮c swoje zakupy do toreb.

Jak nigdy! M贸wi臋 ci, Gracie, on jest ca艂kiem wyj膮tkowy. Jest wspania艂y. Sama zreszt膮 zobaczysz.

Mam nadziej臋 鈥 powiedzia艂a Gracie powa偶nym g艂osem. Nie mia艂a do tej pory okazji pozna膰 Rickie'ego i by艂a ciekawa, czy jest cho膰 troch臋 podobny do Morgana.

Kiedy wszed艂 do pokoju, spojrza艂a na niego z zaskoczeniem. Wygl膮da艂 jak ca艂kowite przeciwie艅stwo Morgana: kr贸tkie, jasne w艂osy i ch艂opi臋ca, pogodna twarz. Mocno zarysowany, ostry profil wskazywa艂 jednak, 偶e pewnego dnia mo偶e zosta膰 twardym, wyrachowanym biznesmenem. Nic dziwnego, 偶e Morgan nie chce, 偶eby zaprzepa艣ci艂 swoj膮 karier臋 poprzez po艣pieszne, nieprzemy艣lane posuni臋cia.

Po kr贸tkiej, uprzejmej rozmowie na temat urok贸w i wad 偶ycia w Nowym Jorku, Rickie skierowa艂 ca艂膮 sw膮 uwag臋 na Jenny. Dotykali si臋 i pie艣cili bez przerwy. Gracie obserwowa艂a ich, staraj膮c si臋 oszacowa膰 si艂臋 ich wzajemnych uczu膰. Wiedzia艂a, 偶e Jenny szaleje za Rickiem i mia艂a wra偶enie, 偶e to uczucie jest odwzajemnione. Mia艂a tak膮 nadziej臋, bo siostra z pewno艣ci膮 nie wyleczy艂aby z艂amanego serca zbyt szybko.

Schyli艂a si臋 po torb臋 i mia艂a ju偶 zamiar wychodzi膰, kiedy Rickie spyta艂 nagle:

Wuj wspomina艂, 偶e wy艣le mnie na kurs do Pary偶a. Czy m贸wi艂 pani co艣 o tym?

Oboje patrzyli na ni膮 niespokojnie.

Czy nie chcia艂by艣 zobaczy膰 Pary偶a? 鈥 spyta艂a ostro偶nie Gracie, staraj膮c si臋 ukry膰 zak艂opotany wyraz twarzy. Morgan najwidoczniej podj膮艂 decyzj臋 niezgodn膮 z jej rad膮. Instynkt m贸wi艂 jej, 偶e pope艂ni艂 b艂膮d.

Nie w tej sytuacji. Wuj po prostu chce mnie st膮d usun膮膰, to wszystko. M贸wi, 偶e musz臋 najpierw dorosn膮膰.

Mo偶e ma troch臋 racji 鈥 powiedzia艂a Gracie, patrz膮c na niego z namys艂em. 鈥 Mo偶e odnosi si臋 to do was obojga.

Gracie, nie jeste艣my ju偶 dzie膰mi. Rickie ma dwadzie艣cia dwa lata, a ja dwadzie艣cia. Mama mia艂a siedemna艣cie lat, kiedy wysz艂a za m膮偶, a osiemna艣cie, kiedy ty si臋 urodzi艂a艣! Mi艂o艣膰 nie musi czeka膰, a偶 si臋 ca艂kiem zestarzejemy!

Jenny patrzy艂a b艂agalnym wzrokiem. Tym razem Gracie nie mog艂a jej pom贸c. Nie mog艂a jej nawet pocieszy膰, powiedzie膰, 偶e wszystko si臋 jako艣 u艂o偶y. Nie mia艂a 偶adnego wp艂ywu na decyzje Morgana.

M贸j wuj po艣wi臋ci艂 ca艂e 偶ycie, by zbudowa膰 swoje imperium 鈥 powiedzia艂 gorzko Rickie. 鈥 Szanuj臋 go za to i wiem, ile dla niego znaczy, 偶eby kto艣 godnie przej膮艂 dzie艂o jego 偶ycia. Ale je艣li on osi膮gn膮艂 sukces kosztem 偶ycia osobistego, to nie s膮dz臋, 偶e i ja musz臋 post膮pi膰 dok艂adnie tak samo.

Obawiam si臋, 偶e sam musisz go o tym przekona膰 鈥 powiedzia艂a 艂agodnie Gracie. Przez kr贸tk膮 chwil臋 gotowa by艂a broni膰 Morgana, chocia偶 Rickie te偶 mia艂 sporo racji.

Wychodz膮c ze szpitala pomy艣la艂a, 偶e ten weekend okaza艂 si臋 trudniejszy, ni偶 przypuszcza艂a. Jej w艂asne uczucia by艂y w stanie kompletnego zam臋tu. Do tego dosz艂y zmartwienia Jenny, kt贸rej zdawa艂o si臋, 偶e starsza siostra i tym razem rozwi膮偶e jej problemy i pomo偶e w trudnej sytuacji.

Kto艣 kiedy艣 powiedzia艂, 偶e czas rozwi膮zuje wszystkie k艂opoty. Jak na razie Gracie mia艂a jednak niejasne przeczucie, 偶e nie b臋dzie to a偶 takie proste.



ROZDZIA艁 CZWARTY


D艂ugie upalne, duszne dni ci膮gn臋艂y si臋 bez ko艅ca. Gracie du偶o my艣la艂a o siostrze i o Rickiem. Nie mia艂a 偶adnych konkretnych powod贸w do niepokoju, ale ich pogodne, beztroskie zachowanie w obliczu rozstania wydawa艂o jej si臋 podejrzane.

Niepotrzebnie si臋 martwi臋, pomy艣la艂a z wymuszonym optymizmem. W ko艅cu nie wiadomo nawet, czy Morgan rzeczywi艣cie spe艂ni swoje pogr贸偶ki i wy艣le Rickie'ego do Pary偶a.

Powiedzia艂em mu o wyje藕dzie tylko po to, 偶eby zobaczy膰, jak na to zareaguje 鈥 wyja艣ni艂 jej pewnego dnia w biurze. Gracie nie podj臋艂a tego tematu. By艂a zaskoczona, 偶e Morgan t艂umaczy si臋 przed ni膮 ze swojego post臋powania.

Poniewa偶 nie odpowiada艂a, doda艂 ze z艂o艣ci膮 w g艂osie:

Rozumiem, 偶e nie zgadzasz si臋, 偶e trzeba ukr贸ci膰 ten zwi膮zek. Ja jednak uwa偶am, 偶e tak b臋dzie najlepiej.

Najlepiej dla kogo? 鈥 spyta艂a Gracie.

Nie spodoba艂a mu si臋 ta uwaga. Zamrucza艂 co艣 pod nosem, odwr贸ci艂 si臋 na pi臋cie i wszed艂 do gabinetu, zatrzaskuj膮c za sob膮 drzwi.

Od tej pory, a by艂o to dwa tygodnie temu, nie rozmawiali wi臋cej na ten temat.

Gracie dotar艂a do biura o wp贸艂 do dziewi膮tej i z zaskoczeniem stwierdzi艂a, 偶e Morgana nie ma. Tego naprawd臋 si臋 nie spodziewa艂a. Mimo o偶ywionego 偶ycia towarzyskiego, Morgan by艂 zawsze bardzo punktualny.

Natarczywy dzwonek telefonu nie pozwoli艂 jej zastanawia膰 si臋 d艂u偶ej nad przyczyn膮 nieobecno艣ci szefa. Kiedy podnios艂a s艂uchawk臋, us艂ysza艂a, ku swojemu zdziwieniu, g艂os Morgana Drake'a.

Gracie, zbieraj swoje rzeczy i przyje偶d偶aj do mnie. Masz by膰 za p贸艂 godziny. We藕 taks贸wk臋.

Ale... 鈥 Gracie by艂a tak zaskoczona, 偶e nie wiedzia艂a, co powiedzie膰.

呕adnych 鈥瀉le"! Skr臋ci艂em nog臋 w kostce i dzisiaj nie mog臋 przyj艣膰 do biura. Musimy za艂atwi膰 kilka pilnych spraw. Zrobimy to u mnie, jasne?

Ale mamy przecie偶 dzisiaj kilka spotka艅 z naszymi klientami. Nie mog臋 tak po prostu wyj艣膰.

Odwo艂aj je i natychmiast tu przyje偶d偶aj. Te kontrakty dla Grammela s膮 najwa偶niejsze. Musz膮 znale藕膰 si臋 w Pary偶u przed jutrzejszymi rozmowami. 鈥 Autorytatywny ton jego g艂osu nie pozostawia艂 偶adnych w膮tpliwo艣ci co do tego, 偶e, niezale偶nie od wszystkiego, nie zamierza wypu艣ci膰 wodzy z r臋ki.

Powiedz mi, co mam zrobi膰, sama to poza艂atwiam.

Nie wyg艂upiaj si臋, tylko przyje偶d偶aj. M贸j adres jest w czarnym notesie na biurku. 鈥 Od艂o偶y艂 s艂uchawk臋, a Gracie westchn臋艂a g艂臋boko.

S艂ownictwo Morgana nie obejmuje niestety s艂贸w 鈥瀙rosz臋", 鈥瀌zi臋kuj臋", a jego maniery, pomy艣la艂a z 偶alem Gracie, pozostawiaj膮 sporo do 偶yczenia.

Nie musia艂a szuka膰 adresu w notesie. Kiedy艣 powiedzia艂 jej, 偶e mieszka przy jednej z ulic nie opodal Fifth Avenue, a opr贸cz tego ma te偶 posiad艂o艣膰 na Long Island, gdzie sp臋dza czasami weekendy.

Takie jest 偶ycie milionera, pomy艣la艂a, wygl膮daj膮c przez okno taks贸wki.

Dojecha艂a na miejsce. Wesz艂a do budynku i nacisn臋艂a dzwonek. Opar艂a na ziemi du偶膮, czarn膮 teczk臋, w kt贸rej przynios艂a wszystkie dokumenty. Gdy drzwi si臋 otworzy艂y i schyli艂a si臋, by j膮 podnie艣膰, jej wzrok pad艂 na stoj膮ce przed ni膮 go艂e, opalone nogi. Spojrza艂a w g贸r臋 i z przera偶eniem stwierdzi艂a, 偶e Morgan jest ubrany tylko w szorty i zielon膮 koszulk臋 z kr贸tkim r臋kawem. Lewa kostka by艂a leciutko napuchni臋ta.

Nareszcie! 鈥 powiedzia艂 gderliwym tonem, przepuszczaj膮c j膮 do 艣rodka. By艂 nieuczesany i wygl膮da艂, jakby dopiero co wsta艂 z 艂贸偶ka.

Ulice by艂y zat艂oczone 鈥 wymamrota艂a i pos艂usznie posz艂a za nim do salonu. Postawi艂a teczk臋 na niskim stoliczku i odwr贸ci艂a si臋 w jego stron臋.

Ka偶de ubranie, pomy艣la艂a, by艂oby lepsze ni偶 te cholerne szorty! Rozprasza艂y jej uwag臋, ods艂ania艂y d艂ugie, szczup艂e nogi, kt贸re raz po raz przyci膮ga艂y jej wzrok.

Napijesz si臋 kawy? Gracie przytakn臋艂a.

To 艣wietnie, ja te偶 si臋 ch臋tnie napij臋. Kuchnia jest tam, po prawej. Zachowa艂bym si臋 jak przysta艂o na d偶entelmena i zaparzy艂 j膮 sam, ale, jak widzisz... 鈥 zawiesi艂 znacz膮co g艂os i popatrzy艂 na swoj膮 nog臋.

Jak to si臋 sta艂o? 鈥 spyta艂a, patrz膮c mu prosto w oczy i staraj膮c si臋 zignorowa膰 艂omot swojego serca.

Gra艂em w tenisa 鈥 odpar艂 kr贸tko. Jego g艂os brzmia艂 nieco niepewnie i Gracie nie mog艂a powstrzyma膰 u艣miechu.

Zderzy艂e艣 si臋 z pi艂eczk膮?

Hm, hm 鈥 mrukn膮艂 z przek膮sem. 鈥 Nie wygl膮da gro藕nie, ale, wierz mi, jest bardzo bolesne. No i co, czy doczekamy si臋 dzi艣 tej kawy? 鈥 spyta艂 wyci膮gaj膮c przed siebie d艂ugie nogi.

Ju偶 id臋 鈥 Gracie wsta艂a i znikaj膮c w drzwiach kuchni doda艂a z u艣miechem: 鈥 Nie mo偶esz powiedzie膰, 偶e nie mam serca dla inwalid贸w.

Us艂ysza艂a gniewny pomruk i zamkn臋艂a za sob膮 kuchenne drzwi. Czysta, jasna kuchnia by艂a pe艂na dziwnych urz膮dze艅. Wi臋kszo艣膰 z nich wygl膮da艂a na nigdy nie u偶ywane.

Kiedy wr贸ci艂a do pokoju, Morgan wskaza艂 jej fotel stoj膮cy obok sofy.

Nie masz poj臋cia, jak mnie ta noga boli 鈥 zaj臋cza艂. Wyci膮gn膮艂 r臋k臋 i rozmasowywa艂 bol膮ce miejsce d艂ugimi, opalonymi palcami. Gracie patrzy艂a na niego jak zaczarowana. W ko艅cu z trudem opanowa艂a si臋 i wyci膮gn臋艂a dokumenty z teczki.

Modli艂a si臋 w duchu, 偶eby nareszcie zaj臋li si臋 raportami i kontraktem. Nie podoba艂o jej si臋, jak jej cia艂o reaguje na obecno艣膰 Morgana ani jakie obrazy podsuwa jej rozbudzona wyobra藕nia.

Mo偶e wzi臋liby艣my si臋 do pracy? 鈥 powiedzia艂a stanowczo, podaj膮c mu papiery.

Dobrze 鈥 odpowiedzia艂 Morgan. Wzi膮艂 od niej dokumenty i zacz膮艂 pobie偶nie je przegl膮da膰. 鈥 Nie chc臋 ci臋 zatrzymywa膰 d艂u偶ej, ni偶 to konieczne.

Gracie spojrza艂a na niego z zaskoczeniem. S艂owa zosta艂y wypowiedziane na wp贸艂 偶artobliwie, ale by艂 w nich r贸wnie偶 cie艅 rozdra偶nienia. W艂a艣ciwie po co j膮 tu wezwa艂? Ten kontrakt z ca艂膮 pewno艣ci膮 m贸g艂 poczeka膰 jeszcze jeden dzie艅.

Nim zd膮偶y艂a odwr贸ci膰 wzrok, podni贸s艂 g艂ow臋 i przyjrza艂 si臋 jej uwa偶nie. Zaczerwieni艂a si臋 i spojrza艂a w bok. Czy chodzi艂o naprawd臋 o prac臋? Nie, nie powinna by艂a tu przychodzi膰. To zadanie dla Alex Jackson albo kt贸rej艣 innej spo艣r贸d jego szykownych kobiet. Umia艂yby okaza膰 mu wsp贸艂czucie i zrobi艂yby wszystko, 偶eby poczu艂 si臋 lepiej.

Sko艅czywszy przegl膮danie dokument贸w, Morgan zn贸w przybra艂 cierpi臋tnicz膮 poz臋.

Odk膮d si臋gam pami臋ci膮 nie mia艂em ani jednego wolnego dnia 鈥 wymrucza艂, patrz膮c z niech臋ci膮 na spuchni臋t膮 kostk臋.

To nie wygl膮da na co艣 powa偶nego.

Je艣li wyrazi艂a艣 ju偶 ca艂e wsp贸艂czucie, na jakie ci臋 sta膰, to wcale nie zazdroszcz臋 twojej siostrze.

Jutro pewnie b臋dziesz ju偶 m贸g艂 normalnie chodzi膰 鈥 powiedzia艂a, z trudem odrywaj膮c od niego wzrok.

Od razu czuj臋 si臋 lepiej 鈥 powiedzia艂 sarkastycznie.

Nie wiedzia艂em, 偶e studiowa艂a艣 medycyn臋. 鈥 Gracie u艣miechn臋艂a si臋, a Morgan doda艂 niezadowolonym tonem: 鈥 Przesta艅 si臋 tak u艣miecha膰. Mam chyba prawo oczekiwa膰 odrobiny wsp贸艂czucia ze strony mojej sekretarki. Je艣li nie wierzysz, 偶e to powa偶na sprawa, prosz臋, dotknij.

W jego g艂osie brzmia艂a lekka nuta wyzwania.

Nie, wierz臋 ci nic a nic 鈥 wymamrota艂a po艣piesznie Gracie. Poczu艂a, 偶e ogarniaj膮 panika. Z艂o偶y艂a papiery, spakowa艂a je do teczki i w艂a艣nie podnosi艂a si臋 z fotela, kiedy Morgan z艂apa艂 j膮 za r臋k臋.

Mo偶e wpad艂aby艣 tu potem i co艣 mi ugotowa艂a?

zaproponowa艂 prosz膮cym tonem, lekko pocieraj膮c kciukiem jej nadgarstek.

Gracie ca艂a zesztywnia艂a. Sam dotyk jego d艂oni, nawet tak niewinny, wystarczy艂, by zniweczy膰 ca艂e jej opanowanie. Marzy艂a tylko o tym, 偶eby wyrwa膰 r臋k臋 z jego d艂oni. Nie chcia艂a jednak okaza膰, jakie na niej wywiera wra偶enie. Sta艂a wi臋c bez ruchu, czuj膮c g艂uche uderzenia serca w piersi.

Czuj臋 si臋 bardzo niepewnie w twojej kuchni 鈥 powiedzia艂a 艣miej膮c si臋 w wymuszony spos贸b.

Wszystkie te nowiusie艅kie urz膮dzenia, kt贸re wygl膮daj膮, jakby je dopiero co rozpakowano...

W wi臋kszo艣ci przypadk贸w to prawda 鈥 odpar艂 Morgan puszczaj膮c jej r臋k臋 r贸wnie szybko, jak j膮 chwyci艂. 鈥 Te cholerne kobiety 鈥 wymamrota艂 pod nosem 鈥 my艣l膮, 偶e w ten spos贸b mog膮 kupi膰 sobie miejsce w tym domu.

Biedne g艂uptasy, pomy艣la艂a Gracie. Przecie偶 to oczywiste, 偶e Morgan Drak臋 nie pozwoli 偶adnej kobiecie zadomowi膰 si臋 na sta艂e w swoim mieszkaniu ani w swoim 偶yciu. Woli przelotne zwi膮zki.

Mo偶e zadzwo艅 do Alex? 鈥 zasugerowa艂a.

Nie ma mowy! 鈥 zaprotestowa艂 gwa艂townie.

A swoj膮 drog膮, co ty o niej s膮dzisz?

Nie zastanawia艂am si臋 nad tym 鈥 powiedzia艂a Gracie.

Lubisz j膮?

Czy to wa偶ne?

Chcia艂em tylko us艂ysze膰 twoj膮 opini臋 鈥 odpar艂 Morgan. 鈥 Zawsze uwa偶nie s艂ucham, co masz do powiedzenia. Masz denerwuj膮cy zwyczaj mie膰 racj臋. Mia艂a艣 racj臋, 偶e nie ma sensu m贸wi膰 Rickie'emu o tym kursie w Pary偶u, chocia偶 i tak post膮pi艂em wbrew twoim radom.

Gracie poczu艂a, 偶e si臋 czerwieni. S艂owa Morgana sprawi艂y jej dziwn膮 przyjemno艣膰.

Naprawd臋 musz臋 ju偶 i艣膰 鈥 powiedzia艂a spogl膮daj膮c na zegarek. Nie chcia艂a wdawa膰 si臋 w zbyt osobist膮 rozmow臋, szczeg贸lnie tutaj, w jego mieszkaniu, i to kiedy Morgan by艂 ubrany w tak prowokuj膮cy spos贸b. Podnios艂a si臋 i wzi臋艂a do r臋ki teczk臋, 艣wiadoma ka偶dego jego ruchu, kiedy odprowadza艂 j膮 do drzwi.

Kontuzja sprawi艂a, 偶e wydawa艂 si臋 bezbronny i s艂aby, co jeszcze bardziej podkre艣li艂o jego m臋sko艣膰.

Nie musisz odprowadza膰 mnie do drzwi 鈥 doda艂a po艣piesznie.

Nie odpowiedzia艂a艣 jeszcze na moje pytanie.

Morgan ca艂kowicie zignorowa艂 jej uwag臋.

Czu艂a na szyi jego ciep艂y oddech. Budzi艂 si臋 w niej dziwny niepok贸j.

Widzia艂am j膮 tylko raz, i to bardzo kr贸tko 鈥 powiedzia艂a nie odwracaj膮c si臋. Nie mia艂o sensu wykr臋ca膰 si臋 od odpowiedzi, bo, jak ju偶 zd膮偶y艂a stwierdzi膰, Morgan by艂 bardzo uparty. 鈥 Nie s膮dz臋, 偶ebym mog艂a cokolwiek na jej temat powiedzie膰.

Mo偶e tylko tyle, 偶e nie czuj臋 do niej ani sympatii, ani antypatii.

Dotarli nareszcie do drzwi i Morgan wyci膮gn膮艂 r臋k臋, 偶eby je otworzy膰.

To lubi臋 鈥 powiedzia艂. 鈥 Otwarte podej艣cie do ludzi. B臋dziecie mia艂y okazj臋 lepiej si臋 pozna膰 w sobot臋, kiedy spotkacie si臋 w moim domu na Long Island.

Cooo? 鈥 spyta艂a Gracie odwracaj膮c si臋 gwa艂townie.

W ten weekend urz膮dzam przyj臋cie. Jeste艣 na nie zaproszona.

Nie mog臋 鈥 powiedzia艂a szybko. 鈥 Jenny wychodzi w艂a艣nie ze szpitala.

Kiedy?

W pi膮tek.

Mo偶esz wi臋c przyjecha膰 w sobot臋 rano. Spojrza艂a w jego stalowoszare oczy i pomy艣la艂a, 偶e nie ma najmniejszych szans si臋 od tego wymiga膰.

Nie mam samochodu.

Przesta艅 szuka膰 wym贸wek. My艣la艂by kto, 偶e si臋 mnie boisz. Mo偶esz wzi膮膰 jeden z samochod贸w firmy. I za艂贸偶 t臋 czerwon膮 sukienk臋. B臋dzie tam kilka wa偶nych os贸b, aktualnych i potencjalnych klient贸w. Chc臋, 偶eby艣 zrobi艂a dobre wra偶enie.

U艣miechn膮艂 si臋 i Gracie poczu艂a, 偶e pu艂apka si臋 zamyka.

Skoro b臋dzie tam Alex, nie musz臋 chyba robi膰 dobrego wra偶enia. 鈥 By艂a w艣ciek艂a, 偶e jej s艂owa brzmi膮 tak dziecinnie i g艂upio, ale perspektywa weekendu w towarzystwie Morgana kompletnie j膮 przera偶a艂a.

Alex b臋dzie tam dla ozdoby, a ty jeste艣 moj膮 sekretark膮. Chc臋, 偶eby艣 oczarowa艂a ich swoim u艣miechem, ale te偶 偶eby艣 stara艂a si臋 zapami臋ta膰 wszystko, co mo偶e nam si臋 w przysz艂o艣ci przyda膰 w pracy.

W porz膮dku 鈥 zgodzi艂a si臋 Gracie, nie wiedz膮c, czy traktowa膰 te s艂owa jako komplement, czy przytyk.

I nie .zapomnij kostiumu k膮pielowego. Mam basen, a przy tym upale zapewne sp臋dzisz wi臋kszo艣膰 czasu w wodzie.

Wielce w to w膮tpi臋, pomy艣la艂a Gracie. Kiwn臋艂a jednak potakuj膮co g艂ow膮. By艂a pewna, 偶e jej obowi膮zki jako sekretarki nie obejmuj膮 偶ycia osobistego i rozrywek, ale dyskusja na ten temat i tak nie mia艂a sensu.

Zreszt膮 wszelkie protesty nie na wiele by si臋 zda艂y. Morgan przez ca艂e 偶ycie przywyk艂 do tego, 偶e wszystko uk艂ada si臋 po jego my艣li i 偶e rz膮dzi innymi, u偶ywaj膮c perswazji albo przymusu.

Z ka偶dym dniem Gracie czu艂a si臋 coraz bardziej podenerwowana. W pi膮tek przyjecha艂a do szpitala zaraz po pracy. Potem mia艂a zostawi膰 Jenny pod opiek膮 Rickie'ego. Zastanawia艂a si臋, jak te偶 uda艂o mu si臋 wykr臋ci膰 od udzia艂u w przyj臋ciu u Morgana, ale wstydzi艂a si臋 o to pyta膰.

Przez ostatnie kilka tygodni siostra sta艂a si臋 dziwnie ma艂om贸wna, co wyda艂o si臋 Gracie bardziej niepokoj膮ce, ni偶 uprzednie ci膮g艂e zwierzenia Jenny.

Otrz膮sn臋艂a si臋 z nieprzyjemnych podejrze艅 i szeroko u艣miechn臋艂a si臋 na widok siostry. Przed opuszczeniem szpitala Jenny zam贸wi艂a wizyt臋 swojej fryzjerki. Wygl膮da艂a 艣licznie, 艣wie偶o uczesana i umalowana.

Chyba po raz pierwszy w 偶yciu wr贸c臋 do pracy z prawdziw膮 przyjemno艣ci膮 鈥 powiedzia艂a, kiedy wysz艂y z budynku. 鈥 Nigdy wi臋cej nie chc臋 ogl膮da膰 szpitala z bliska. No i nie zamierzam siada膰 za kierownic膮, p贸ki nie naucz臋 si臋 dobrze je藕dzi膰.

Lokatorki mieszkania Jenny wyprowadzi艂y si臋 dwa tygodnie temu. Gracie wysprz膮ta艂a wszystko dok艂adnie, cho膰 spodziewa艂a si臋, 偶e ju偶 jutro zapanuje tu typowy dla Jenny ba艂agan.

Popatrzy艂a na siostr臋 z czu艂o艣ci膮. Wydawa艂o si臋 to niewiarygodne, ale Jenny chyba troch臋 wydoro艣la艂a. Rok temu narzeka艂aby bez przerwy na ci膮g艂膮 obecno艣膰 starszej siostry, na jej nadopieku艅czo艣膰 i w艣cibstwo. Teraz nie us艂ysza艂a z jej ust ani s艂owa skargi.

Mog臋 ci臋 zostawi膰 sam膮 na noc? 鈥 spyta艂a Gracie przed wyj艣ciem.

Pewnie 鈥 odpowiedzia艂a Jenny z u艣miechem.

Nic si臋 nie martw, wszystko b臋dzie w porz膮dku. Zreszt膮 zawsze mog臋 do ciebie zadzwoni膰, je艣libym czego艣 potrzebowa艂a.

A jutro b臋dzie z tob膮 Rickie, prawda? 鈥 spyta艂a Gracie.

Mhm 鈥 przytakn臋艂a niepewnie Jenny patrz膮c w bok.

Gracie poczu艂a, jak na my艣l o czekaj膮cej j膮 podr贸偶y do Long Island i o weekendzie w posiad艂o艣ci Morgana zn贸w ogarnia j膮 zdenerwowanie. By艂a tak zaabsorbowana w艂asnymi my艣lami, 偶e nie zauwa偶y艂a nic dziwnego w zachowaniu Jenny.

Zajm臋 si臋 tob膮, jak tylko wr贸c臋 鈥 powiedzia艂a i poca艂owa艂a siostr臋 w policzek.

Podr贸偶 do Long Island okaza艂a si臋 przyjemniejsza, ni偶 przypuszcza艂a. 艁agodny powiew ciep艂ego wiatru koi艂 jej sko艂atane nerwy i dodawa艂 otuchy.

Morgan opisa艂 jej dok艂adnie drog臋 i nawet narysowa艂 jej specjalny plan, ale Gracie i tak z wielkim trudem znalaz艂a jego dom, doskonale ukryty za kut膮 bram膮 g臋stymi krzewami.

Od bramy do domu prowadzi艂a d艂uga, szeroka aleja, wysadzana kwitn膮cymi rododendronami i azaliami.

Przepych ogrodu sugerowa艂, 偶e sam dom te偶 b臋dzie wspania艂y, ale to, co ukaza艂o si臋 oczom Gracie, przekracza艂o jej naj艣mielsze oczekiwania.

Dom by艂 ogromny, z kolumnami po obu stronach 鈥 uj艣cia i w膮skimi, wysokimi oknami. Nad du偶ymi d臋bowymi drzwiami umieszczono okr膮g艂y, pi臋kny witra偶. Najwa偶niejsze to zachowa膰 w艂a艣ciwy styl, pomy艣la艂a cierpko, podchodz膮c do drzwi z torb膮 w r臋ku.

Zastanawia艂a si臋 w艂a艣nie, czy drzwi otworzy angielski lokaj, ale nim zd膮偶y艂a nacisn膮膰 dzwonek, stan膮艂 w nich Morgan, ubrany w br膮zowe, wygodne spodnie i czarno-br膮zow膮 koszul臋 w krat臋.

Widzia艂em nadje偶d偶aj膮cy samoch贸d 鈥 wyja艣ni艂 bior膮c jej torb臋 i przepuszczaj膮c j膮 do 艣rodka. 鈥 Pomy艣la艂em, 偶e lepiej zejd臋 i zatrzymam ci臋, nim zmienisz zdanie i uciekniesz. Nam贸wienie ci臋 na przyjazd kosztowa艂o mnie niema艂o wysi艂ku.

Gracie wesz艂a i rozejrza艂a si臋 dooko艂a.

Nie przypuszcza艂am, 偶e tak w艂a艣nie wygl膮daj膮 wiejskie posiad艂o艣ci 鈥 powiedzia艂a przygl膮daj膮c si臋 marmurowym schodom i wspania艂emu wystrojowi wn臋trza. 鈥 Gdzie reszta?

Reszta?

Powiedzia艂e艣, 偶e b臋dziesz mia艂 go艣ci. A wi臋c zapewne wi臋cej ni偶 jedn膮 osob臋.

Osiem os贸b 鈥 powiedzia艂 u艣miechni臋ty Morgan. Pochyli艂 si臋 nad ni膮 i szepn膮艂 jej do ucha: 鈥 Nie masz si臋 czego obawia膰. Wszyscy siedz膮 w basenie. Zaprowadz臋 ci臋 najpierw do twojego pokoju, 偶eby艣 mog艂a przebra膰 si臋 w kostium i do nas do艂膮czy膰.

Otoczy艂 jej tali臋 ramieniem i zaprowadzi艂 na g贸r臋. By艂 to ca艂kiem niewinny gest, ale Gracie wola艂aby, 偶eby tego nie robi艂. Nagle poczu艂a pragnienie, by jego d艂o艅 przesun臋艂a si臋 jeszcze odrobin臋 wy偶ej i obj臋艂a jej piersi. Poczu艂a, 偶e sutki bol膮 j膮 z t臋sknoty za jego pieszczot膮.

Zawsze tak si臋 czu艂a, kiedy Morgan si臋 do niej zbli偶a艂. By艂a na siebie w艣ciek艂a, 偶e tak reaguje. Czy musi by膰 tak strasznie g艂upia? Czy nie zdaje sobie sprawy, 偶e zwi膮zek z tym m臋偶czyzn膮 to kompletne szale艅stwo? Szczeg贸lnie je艣li jego obecna kochanka opala si臋 w艂a艣nie nad basenem?

Kiedy otworzy艂 przed ni膮 drzwi do sypialni, odsun臋艂a si臋 i szybko podesz艂a do okna. Czeka艂a, a偶 po艂o偶y jej torb臋 na 艂贸偶ku.

Gdzie jest basen? 鈥 spyta艂a.

Z ty艂u domu. Zejdziesz po schodach, a potem skr臋cisz w lewo. Mam na ciebie zaczeka膰?

Nie 鈥 powiedzia艂a szybko. 鈥 Musz臋 si臋 rozpakowa膰, zejd臋 za jakie艣 pi臋tna艣cie minut. 鈥 Spojrza艂a na Morgana, kt贸ry sta艂 bez ruchu, z r臋koma w kieszeniach.

Kiedy wreszcie wyszed艂, zamkn臋艂a drzwi na klucz i szybko przebra艂a si臋 w zielony kostium bikini, kt贸ry nagle wyda艂 jej si臋 bardzo sk膮py. G贸ra kostiumu dok艂adnie obejmowa艂a jej ma艂e, wysokie piersi, a d贸艂 by艂 ledwie paskiem materia艂u, kt贸ry ods艂ania艂 jej p艂aski brzuch i smuk艂e biodra znacznie bardziej, ni偶 Gracie mog艂aby sobie tego 偶yczy膰. Zarzuci艂a na siebie jasnozielon膮, szyfonow膮 koszul臋 i wyruszy艂a na poszukiwanie basenu.

Kiedy tam wreszcie dotar艂a, ca艂e towarzystwo siedzia艂o popijaj膮c drinki.

Gracie zna艂a dw贸ch spo艣r贸d obecnych tu m臋偶czyzn. Rozmawia艂a z nimi, k膮tem oka obserwuj膮c szczup艂膮, opalon膮 sylwetk臋 Alex, kt贸ra w艂a艣nie za偶ywa艂a k膮pieli. Jej d艂ugie w艂osy wygl膮da艂y jak ognisty, rudy wachlarz wok贸艂 g艂owy.

Masz zamiar pop艂ywa膰? 鈥 spyta艂 Morgan. U艣miecha艂 si臋 z rozbawieniem i Gracie pomy艣la艂a, 偶e zauwa偶y艂, jak przygl膮da si臋 Alex.

Dopiero kiedy zrobi si臋 za gor膮co na opalanie. Usiad艂a na jednym z le偶ak贸w.

Je艣li chcesz si臋 opali膰, musisz zdj膮膰 koszul臋. 鈥 us艂ysza艂a za sob膮 jego g艂os.

Wiem! 鈥 odpowiedzia艂a ostro, rozpinaj膮c guziki.

Z ca艂ych si艂 pragn臋艂a, 偶eby zostawi艂 j膮 w spokoju, ale Morgan sta艂 wci膮偶 obok, przygl膮daj膮c si臋, jak zdejmuje koszul臋 i rzuca j膮 na ziemi臋.

Jeste艣 strasznie blada 鈥 powiedzia艂 pochyliwszy si臋, by dotkn膮膰 jej ramienia. 鈥 Wygl膮da na to, 偶e przyda艂yby ci si臋 wakacje w ciep艂ych krajach.

Gdy pog艂adzi艂 delikatn膮 sk贸r臋 jej ramienia, Gracie poczu艂a, jak jej cia艂o przebiega dreszcz. By艂 wci膮偶 schylony i ich twarze znalaz艂y si臋 nagle na tym samym poziomie. Modli艂a si臋 w duchu, 偶eby dalej patrzy艂 jej w oczy, bo jej sutki stwardnia艂y z podniecenia i by艂o je wyra藕nie wida膰 pod cienkim materia艂em kostiumu.

Dzi臋ki za komplement 鈥 wymrucza艂a, odwracaj膮c si臋 na brzuch.

Roze艣mia艂 si臋 i wyprostowa艂 powoli.

Id臋 za艂o偶y膰 k膮piel贸wki. Je艣li nie znajd臋 ci臋 w wodzie, kiedy wr贸c臋, sam wrzuc臋 ci臋 do basenu.

Gracie zmru偶y艂a o艣lepione s艂o艅cem oczy. Przez u艂amek sekundy ich spojrzenia spotka艂y si臋 i dziewczyna poczu艂a nag艂膮 panik臋. Morgan wcale si臋 ju偶 nie 艣mia艂. Wpatrywa艂 si臋 w ni膮 tak intensywnie, 偶e poczu艂a skurcz w gardle. Potem odszed艂 powoli w kierunku domu.

M贸j Bo偶e, pomy艣la艂a, to niezwykle atrakcyjny m臋偶czyzna! Wprost emanuje z niego m臋sko艣膰. Ale przecie偶 nie zrobi臋 z siebie idiotki i si臋 w nim nie zakocham!

Wspomnienie wyrazu jego twarzy, gdy przed chwil膮 na ni膮 patrzy艂, zatar艂o si臋 powoli w jej pami臋ci. Le偶a艂a teraz wygodnie na plecach, rozkoszuj膮c si臋 s艂o艅cem i by艂a bliska zapadni臋cia w spokojn膮 drzemk臋, kiedy us艂ysza艂a kobiecy g艂os.

By艂am zaskoczona, kiedy Morgan powiedzia艂 mi. 偶e tu b臋dziesz 鈥 ton g艂osu wskazywa艂 wyra藕nie, 偶e dla jego w艂a艣cicielki nie by艂a to przyjemna niespodzianka.

Gracie otworzy艂a oczy i zobaczy艂a Alex, kt贸ra siedzia艂a na s膮siednim le偶aku, przeczesuj膮c w艂osy d艂ugimi, szczup艂ymi palcami i otrz膮saj膮c je z wody. Patrzy艂a na ni膮 zimno, cho膰 jej usta wygi臋te by艂y w uprzejmym u艣miechu.

Dlaczego? 鈥 spyta艂a Gracie z trudem odwzajemniaj膮c u艣miech.

Nie chcia艂abym by膰 nieuprzejma, ale jeste艣 w ko艅cu tylko sekretark膮 i niezupe艂nie pasujesz do tego miejsca.

Przyjecha艂am tu jako sekretarka, ale, tak czy inaczej, dzi臋ki za informacj臋 鈥 odpowiedzia艂a uprzejmie.

Czu艂a, 偶e wrze w niej w艣ciek艂o艣膰, ale nie zamierza艂a tego okaza膰. Oznacza艂oby to zni偶enie si臋 do poziomu Alex.

Ciesz臋 si臋, 偶e mnie zrozumia艂a艣, kochanie 鈥 powiedzia艂a Alex. 鈥 Nie ma to jak szczero艣膰, nie s膮dzisz? B臋d臋 wi臋c z tob膮 szczera i powiem ci, 偶e nie by艂am zaskoczona, 偶e w艂a艣nie ty jeste艣 now膮 sekretark膮 Morgana. Zawsze wybiera艂 do pracy dziewcz臋ta raczej... Nie chc臋 by膰 niemi艂a, ale to prawda... raczej pospolite. Oczywi艣cie, nie zamierzam por贸wnywa膰 ci臋 z poprzedni膮 sekretark膮, t膮 okropn膮 kobiet膮, kt贸ra odesz艂a urodzi膰 swojego paskudnego dzieciaka. Bro艅 Bo偶e! Za tob膮 przynajmniej przemawia tw贸j m艂ody wiek...

Gracie zagryz艂a wargi i policzy艂a do dziesi臋ciu.

Ale ze mnie szcz臋艣ciara 鈥 powiedzia艂a spokojnie. Zauwa偶y艂a, 偶e Alex zaczyna denerwowa膰 brak gwa艂townej reakcji z jej strony. Mo偶e w ko艅cu zrezygnuje z jej towarzystwa i p贸jdzie si臋 opala膰 gdzie indziej.

Niewiele wiesz o Morganie, prawda? 鈥 spyta艂a Alex z fa艂szywym u艣mieszkiem i zacz臋艂a smarowa膰 si臋 olejkiem. By艂a ju偶 tak bardzo opalona, 偶e wydawa艂o si臋 to ca艂kiem zb臋dne. Gracie 偶yczy艂a jej z ca艂ego serca, 偶eby s艂o艅ce wysuszy艂o j膮 na wi贸r.

Nie, niewiele 鈥 przyzna艂a spogl膮daj膮c na zegarek.

Jeste艣my ze sob膮 bardzo blisko, chocia偶 znamy si臋 od niedawna.

Gracie siad艂a i spojrza艂a na wod臋 w basenie. Wygl膮da艂a bardzo kusz膮co. Morgan jak dot膮d nie pojawi艂 si臋 na dworze, cho膰 dobrze by by艂o, 偶eby przyszed艂 i przerwa艂 t臋 rozmow臋.

Przepraszam, p贸jd臋 zobaczy膰, jaka jest woda 鈥 powiedzia艂a.

Pewnie nie m贸wi艂 ci, dlaczego zawsze stara si臋 zatrudnia膰 bardzo pospolite dziewcz臋ta? 鈥 Alex podnios艂a si臋 r贸wnie偶 i odwr贸ci艂a w stron臋 Gracie.

Gracie spojrza艂a w jej zimne, niebieskie oczy. Przerazi艂a j膮 maluj膮ca si臋 w nich niech臋膰.

Nie 鈥 odpar艂a, licz膮c na to, 偶e zamknie jej tym usta.

To dlatego, 偶e mia艂 kiedy艣 przykre przej艣cia z jedn膮 z sekretarek. Sam mi o tym opowiada艂. Zadurzy艂a si臋 w nim jak g艂upia. I co ty na to? 鈥 Alex roze艣mia艂a si臋, ale jej oczy wci膮偶 by艂y zimne i nieprzyjazne. 鈥 Od tego czasu przyj膮艂 zasad臋, 偶e zatrudnia tylko starsze, najch臋tniej zam臋偶ne sekretarki. Albo bardzo brzydkie. Nie pochwala biurowych romans贸w.

Alex opad艂a na le偶ak. Tym razem u艣miech tryumfu na jej twarzy by艂 ca艂kiem szczery. Gracie poczu艂a, 偶e blednie. Podnios艂a si臋 gwa艂townie. Podesz艂a szybko do basenu i bez wahania wskoczy艂a do wody. Poczu艂a jej zimny, od艣wie偶aj膮cy dotyk na ca艂ym ciele.

Ca艂y weekend by艂 r贸wnie s艂oneczny, jak pierwszy dzie艅. Gracie p艂ywa艂a, opala艂a si臋 i rozmawia艂a z go艣膰mi. Starannie jednak unika艂a Alex i Morgana. Nie mog艂a si臋 doczeka膰 powrotu do domu. W ciszy i spokoju b臋dzie wreszcie mog艂a cho膰 troch臋 uporz膮dkowa膰 my艣li.

Gdy tylko przypomina艂a sobie rozmow臋 z Alex i jej zimny, pogardliwy ton, ogarnia艂o j膮 tak silne uczucie wstydu, 偶e pragn臋艂a zapa艣膰 si臋 pod ziemi臋. Jak mog艂a by膰 tak g艂upia? Pozwoli艂a sobie zadurzy膰 si臋 w Morganie i to uczucie musia艂o by膰 widoczne jak na d艂oni, skoro Alex uzna艂a za stosowne udzieli膰 jej ostrze偶enia. Nawet je艣li wcale nie p艂yn臋艂o ono z dobrego serca.

Gracie dawno temu stwierdzi艂a, 偶e nie le偶y w jej naturze traci膰 g艂ow臋 dla jakiegokolwiek m臋偶czyzny. By艂a na to zbyt rozs膮dna i opanowana. Zawsze uwa偶a艂a, 偶e zwi膮zek, w kt贸ry mog艂aby si臋 zaanga偶owa膰, musia艂by by膰 oparty na solidnych podstawach, solidniejszych ni偶 te, na kt贸rych opiera艂y si臋 szalone romanse jej siostry.

By艂a dumna, 偶e zawsze potrafi zachowa膰 zimn膮 krew i trze藕we spojrzenie na rzeczywisto艣膰. Gdzie wi臋c podzia艂 si臋 jej rozs膮dek, teraz, gdy go najbardziej potrzebuje?

Mimo 偶e postanowi艂a t艂umi膰 w sobie wszelkie uczucia, nie mog艂a oboj臋tnie patrze膰 na Morgana, gdy pojawia艂 si臋 nad basenem. Kiedy by艂 blisko, czu艂a, jak nerwy odmawiaj膮 jej pos艂usze艅stwa. A przecie偶 zgadza艂a si臋 z Alex co do jednego: Morgan nigdy nie zainteresowa艂by si臋 kim艣 tak ma艂o atrakcyjnym jak ona. By艂 silnym, poci膮gaj膮cym m臋偶czyzn膮. M贸g艂 wybiera膰 spo艣r贸d t艂umu zapatrzonych w niego kobiet.

Gracie postanowi艂a wr贸ci膰 do domu jak najszybciej. W niedziel臋 rano spakuje torb臋 i po偶egna si臋 ze swoim szefem. Da jej to ca艂y dzie艅 na uspokojenie sko艂atanego serca.

W sobotni wiecz贸r ubiera艂a si臋 powoli i starannie. Opr贸cz sta艂ych go艣ci na kolacj臋 zaproszono kilkoro przyjaci贸艂 Morgana. Gracie pomy艣la艂a, 偶e przy odrobinie szcz臋艣cia powinno jej si臋 uda膰 ukry膰 w t艂umie czterdziestu zaproszonych os贸b. Mimo kiepskiego nastroju postanowi艂a, 偶e b臋dzie si臋 dobrze bawi膰, oczywi艣cie z dala od Morgana i Alex.

Usiad艂a przed du偶ym, owalnym lustrem w swojej sypialni, zrobi艂a staranny makija偶, nieco bardziej jaskrawy ni偶 zwykle i wyszczotkowa艂a dok艂adnie w艂osy.

Przyjrza艂a si臋 swojemu odbiciu w lustrze. Z zadowoleniem stwierdzi艂a, 偶e ostateczny efekt jest ca艂kiem niez艂y. W艂osy s膮 b艂yszcz膮ce i puszyste, a sk贸ra nabra艂a z艂ocistego koloru.

U艣miechn臋艂a si臋 i wsta艂a, by za艂o偶y膰 czerwon膮 sukienk臋, kt贸r膮 Morgan kupi艂 dla niej w Londynie Sukienka mi臋kko obj臋艂a jej biodra, podkre艣laj膮c wci臋cie w talii i otulaj膮c piersi. Gracie spojrza艂a z podziwem na swoje odbicie w du偶ym lustrze. By艂a pod wra偶eniem stroju, zupe艂nie jak wtedy, gdy przymierza艂a go po raz pierwszy.

Gdy zesz艂a na d贸艂, do olbrzymiego salonu, z kt贸rego otwarte drzwi prowadzi艂y do ogrodu, wi臋kszo艣膰 go艣ci zd膮偶y艂a ju偶 przyby膰.

Po艣r贸d t艂umu obcych twarzy zauwa偶y艂a Morgana kt贸ry odwr贸cony do niej ty艂em rozmawia艂 z Ale* i z nie znanym jej m臋偶czyzn膮. Ucieszy艂a si臋 na widok b艂ysku zainteresowania, kt贸ry pojawi艂 si臋 w oczach nieznajomego, gdy do nich podesz艂a.

Jutro powr贸ci do szarej codzienno艣ci, ale przez kr贸tk膮 chwil臋 poczu艂a si臋 jak gwiazda filmowa, jak Kopciuszek w balowej sukni. Tyle tylko, 偶e Morgan nie jest Ksi臋ciem. No i 偶e ta bajka nie b臋dzie mia艂a szcz臋艣liwego zako艅czenia.

Ciesz si臋 chwil膮, pomy艣la艂a. Gdy Alex odwr贸ci艂a si臋 w jej stron臋, Gracie poczu艂a wyra藕n膮 satysfakcj臋 na widok jej zaci艣ni臋tych ust i wyrazu nieskrywanej, szczerej niech臋ci na jej twarzy. U艣miechn臋艂a si臋.

Dobry wiecz贸r 鈥 powiedzia艂a przy艂膮czaj膮c si臋 do nich.

Morgan w艂a艣nie podnosi艂 szklank臋 do ust. Opu艣ci艂 r臋k臋 i przyjrza艂 si臋 jej uwa偶nie. Jego szare oczy oceni艂y smuk艂e linie jej cia艂a rysuj膮ce si臋 艣mia艂o pod czerwon膮 sukienk膮.

Czego si臋 napijesz, Gracie?

Wypi艂 艂yk whisky, ale jego oczy wpatrywa艂y si臋 w ni膮 tak intensywnie, 偶e Gracie poczu艂a, jak krew nap艂ywa jej do g艂owy. Czym pr臋dzej wyt艂umaczy艂a sobie, 偶e z jego strony jest to tylko wyraz uprzejmego zainteresowania. Wszystko inne jest z pewno艣ci膮 dzie艂em jej nadmiernie wybuja艂ej wyobra藕ni.

Bia艂ego wina 鈥 powiedzia艂a z u艣miechem. 鈥 My si臋 chyba nie znamy 鈥 odwr贸ci艂a si臋 i wyci膮gn臋艂a r臋k臋 do m艂odego cz艂owieka, kt贸ry wpatrywa艂 si臋 w ni膮 intensywnie.

Nieznajomy mia艂 przyjemny wyraz twarzy. Jego jasne w艂osy by艂y kr贸tko obci臋te, a w orzechowych oczach czai艂 si臋 u艣miech. Gracie polubi艂a go od pierwszego wejrzenia i odwzajemni艂a u艣miech.

Przepraszam, 鈥 Morgan zmarszczy艂 brwi, patrz膮c to na ni膮, to na niego. 鈥 Gracie, to jest Anthony Palmer. Pracuje w firmie Amcan, w dziale handlowym. Tony, to Gracie Tempie, moja sekretarka.

Gestem wezwa艂 jednego z kelner贸w i poda艂 jej kieliszek wina.

Nie s膮dz臋, 偶eby chcia艂a pani zmieni膰 firm臋 鈥 za偶artowa艂 Tony. 鈥 My艣l臋, 偶e przy pani wsp贸艂pracy wyniki dzia艂alno艣ci naszego przedsi臋biorstwa znacznie by si臋 poprawi艂y. "

Nie, Gracie nie chce zmieni膰 pracy 鈥 powiedzia艂 ch艂odno Morgan z chmurnym wyrazem twarzy.

Gracie spojrza艂a na niego z zaskoczeniem. Przecie偶 Tony tylko sobie za偶artowa艂!

Czy to nie zabawne 鈥 powiedzia艂a Alex 鈥 jak str贸j zmienia kobiet臋? Kochanie, to naprawd臋 pi臋kna sukienka. Bardzo 艣mia艂a. Nie spodziewa艂abym si臋 tego po tobie. 鈥 Zaci膮gn臋艂a si臋 g艂臋boko papierosem, mru偶膮c uwodzicielsko oczy.

艢liczna, prawda? 鈥 zgodzi艂a si臋 Gracie, przygl膮daj膮c si臋 sukni, w kt贸r膮 ubrana by艂a Alex. Nie zamierza艂a odwzajemni膰 komplementu. G艂臋boko wyci臋ta sukienka Alex by艂a uszyta z czarnego jedwabiu, a pomi臋dzy piersiami spoczywa艂 diamentowy wisior. Zapewne jeden z podarunk贸w Morgana. By膰 mo偶e Alex b臋dzie go wci膮偶 mia艂a na szyi, kiedy b臋d膮 si臋 kocha膰 dzi艣 w nocy. Ta my艣l by艂a tak niesmaczna, 偶e Gracie odwr贸ci艂a si臋 szybko w drug膮 stron臋 i skoncentrowa艂a ca艂膮 swoj膮 uwag臋 na Tonym. Zacz臋艂a zadawa膰 mn贸stwo pyta艅 na temat jego firmy.

By艂a tak tym zaabsorbowana, 偶e niemal nie zauwa偶y艂a, kiedy Morgan i Alex opu艣cili ich towarzystwo. Zreszt膮 wcale nie zamierza艂a okaza膰, 偶e zale偶y jej na obecno艣ci Morgana.

Przez reszt臋 wieczoru Tony kr臋ci艂 si臋 w pobli偶u Gracie. A ona, jak przysta艂o na dobr膮 sekretark臋, kr膮偶y艂a w艣r贸d go艣ci.

Kolacja by艂a wy艣mienita. Gracie zjad艂a tego wieczoru tyle, 偶e straci艂a nadziej臋, 偶e kiedykolwiek zn贸w zmie艣ci si臋 w swoj膮 pi臋kn膮 sukienk臋. Wypi艂a te偶 dosy膰, by stwierdzi膰, 偶e jest na sporym rauszu. Prawd臋 m贸wi膮c, zaczyna艂o jej si臋 troch臋 kr臋ci膰 w g艂owie.

Odesz艂a od grupki znajomych i wysz艂a do ogrodu. Ch艂odne nocne powietrze dzia艂a艂o koj膮co jak zimny kompres na rozpalon膮 g艂ow臋. Oddychaj膮c g艂臋boko, sz艂a w kierunku basenu. Jak przyjemnie by艂oby zrzuci膰 z siebie ubranie i wskoczy膰 teraz do wody, pomy艣la艂a.

Na widok dwu postaci nad brzegiem basenu stan臋艂a jak wryta. Rozpozna艂a natychmiast ich sylwetki: Morgan i Alex. Widzia艂a, 偶e rozmawiaj膮 z o偶ywieniem. By膰 mo偶e, pomy艣la艂a cierpko, ustalaj膮, w kt贸rej sypialni b臋d膮 si臋 kocha膰, kiedy go艣cie nareszcie rozjad膮 si臋 do dom贸w.

W艂a艣nie zamierza艂a zawr贸ci膰, kiedy Alex zarzuci艂a Morganowi ramiona na szyj臋 i poca艂owa艂a go nami臋tnie. Widok przytulonych do siebie cia艂 sprawi艂 Gracie niemal fizyczny b贸l. Zamkn臋艂a mocno oczy, pragn膮c pozby膰 si臋 tego obrazu, odwr贸ci艂a si臋 na pi臋cie i posz艂a szybko w stron臋 domu.

Przed wej艣ciem zwolni艂a kroku. Wiedzia艂a, 偶e jest bardzo blada. Lekki szum w g艂owie zmieni艂 si臋 w przenikliwy b贸l. W 偶o艂膮dku p艂on膮艂 偶ywy ogie艅. Zatrzyma艂a si臋 na chwil臋, aby uspokoi膰 oddech.

A wi臋c widzia艂a, jak si臋 ca艂uj膮. Chyba nie wyobra偶a艂a sobie, 偶e sp臋dzaj膮 wolny czas na grze w szachy i rozmowach o polityce? Czemu wi臋c teraz reaguje tak gwa艂townie?

Gdy wr贸ci艂a do salonu, na twarzy Tony'ego malowa艂a si臋 troska.

Co si臋 sta艂o? 鈥 spyta艂 z niepokojem. 鈥 Wygl膮dasz, jakby艣 w艂a艣nie zobaczy艂a ducha.

Chyba troszk臋 za du偶o wypi艂am. To b臋dzie dla mnie dobra nauczka 鈥 powiedzia艂a dr偶膮cym g艂osem Gracie. To, co zobaczy艂am, by艂o sto razy gorsze ni偶 widok jakie艣 zjawy, doda艂a w duchu.

Spojrza艂a w kierunku otwartych drzwi i ujrza艂a wchodz膮cego w艂a艣nie Morgana, za kt贸rego plecami przemkn臋艂a Alex. Jego twarz nie zdradza艂a 偶adnych emocji, ale Gracie zna艂a go wystarczaj膮co dobrze, aby wiedzie膰, 偶e nigdy nie wystawia swoich uczu膰 na widok publiczny. Nie oka偶e przecie偶 w towarzystwie swojego po偶膮dania dla Alex, jakkolwiek nie by艂oby ono p艂omienne.

Zn贸w poczu艂a, 偶e ogarnia j膮 rozpacz i szybko odwr贸ci艂a si臋, by nikt nie zd膮偶y艂 zobaczy膰 jej wyrazu twarzy.

Wi臋kszo艣膰 go艣ci w艂a艣nie opuszcza艂a przyj臋cie i Morgan 偶egna艂 si臋 z nimi, u艣miechni臋ty i uprzejmy, pomimo p贸藕nej pory.

Gracie zauwa偶y艂a nag艂e znikni臋cie Alex. Zastanawia艂a si臋, czy szykuje si臋 mo偶e teraz na kilka godzin rozkoszy. Dobre perfumy, starannie uczesane w艂osy, jedwabista sk贸ra. Gracie stara艂a si臋 odepchn膮膰 od siebie te my艣li, ale powraca艂y obsesyjnie, nie daj膮c jej spokoju.

Wygl膮da na to, 偶e przyj臋cie si臋 sko艅czy艂o 鈥 powiedzia艂 smutno Tony. 鈥 Czy b臋d臋 m贸g艂 ci臋 jeszcze zobaczy膰?

Oczywi艣cie, czemu nie?

Gracie poda艂a mu sw贸j numer telefonu, Tony zapisa艂 go w notesie, a potem obj膮艂 j膮 ramieniem. Opar艂a si臋 o niego, szcz臋艣liwa, 偶e cho膰 przez chwil臋 mo偶e nie patrze膰 na Morgana. Czu艂a si臋 bardzo zm臋czona i s艂aba. Kiedy Tony pochyli艂 si臋 i poca艂owa艂 j膮 w usta, odwzajemni艂a poca艂unek z zapa艂em, kt贸ry zaskoczy艂 ich oboje.

Och 鈥 wyszepta艂 odsuwaj膮c si臋 od niej z u艣miechem. 鈥 Kiedy tu przyszed艂em, nie spodziewa艂em si臋 fajerwerk贸w.

U艣cisn膮艂 d艂o艅 Morgana, ale wychodz膮c wci膮偶 wpatrywa艂 si臋 w Gracie.

Przestronny hol sta艂 si臋 nagle bardzo pusty i cichy.

Morgan opar艂 si臋 o zamkni臋te drzwi i spogl膮da艂 w kierunku Gracie. W p贸艂mroku jego twarz by艂a niemal niewidoczna. Dziewczyna poczu艂a, 偶e nagle trze藕wieje. Poczu艂a si臋 gwa艂townie rozbudzona i bole艣nie 艣wiadoma jego m臋sko艣ci.

Zn贸w to samo, pomy艣la艂a i odwr贸ci艂a si臋 w kierunku schod贸w. Stara艂a si臋, by jej 鈥瀌obranoc" zabrzmia艂o jak najweselej i jak najswobodniej.

Gdy d艂o艅 Morgana zacisn臋艂a si臋 na jej nadgarstku, niemal si臋 przewr贸ci艂a.

Co to wszystko ma oznacza膰? 鈥 spyta艂 rozdra偶nionym g艂osem. 艢wiat艂o pada艂o teraz wprost na jego twarz i Gracie przerazi艂 gniewny b艂ysk, kt贸ry ujrza艂a w szarych oczach.

Niby co?

Przysun膮艂 si臋 bli偶ej, a Gracie cofn臋艂a si臋 o krok. Nagle wy buchn臋艂a nerwowym 艣miechem.

Prosz臋 鈥 powiedzia艂 sarkastycznie 鈥 mo偶e ja te偶 m贸g艂bym si臋 po艣mia膰 z tego dowcipu. Jest ju偶 co prawda p贸藕no, ale zawsze jestem got贸w wys艂ucha膰 czego艣 zabawnego. Tylko postaraj si臋, 偶eby by艂o to naprawd臋 艣mieszne, bo nie jestem w najlepszym nastroju.

Nie jeste艣 w nastroju? A ja, jak my艣lisz, w jakim jestem nastroju? Gracie chcia艂o si臋 krzycze膰. Milcza艂a jednak. Szarpn臋艂a si臋, by wyrwa膰 r臋k臋, ale Morgan tylko zacisn膮艂 mocniej palce.

Jedyne, czego w tej chwili pragn臋艂a, to znale藕膰 si臋 wreszcie w sypialni, zdj膮膰 sukienk臋, pa艣膰 na 艂贸偶ko i spa膰 tak d艂ugo, a偶 obudzi si臋 wolna od g艂upiego zadurzenia si臋 w Morganie Drake'u.

艢wietne przyj臋cie 鈥 powiedzia艂a niepewnie, rezygnuj膮c z pr贸b oswobodzenia. Stara艂a si臋 nie patrze膰 w gniewne, stalowoszare oczy. 鈥 Wspania艂e jedzenie. Czy zawsze wynajmujesz kelner贸w i kucharzy? Nie wyobra偶am sobie, 偶eby艣 sam pichci艂 te wszystkie potrawy. 鈥 Roze艣mia艂a si臋, ale 艣miech zabrzmia艂 fa艂szywie. Czu艂a, jak kr臋ci jej si臋 w g艂owie. Uzna艂a, 偶e to efekt nadmiaru alkoholu.

Musia艂a艣 popisywa膰 si臋 t膮 sukienk膮? 鈥 powiedzia艂 ostro Morgan. Jego g艂os brzmia艂 twardo, a ka偶de s艂owo zdawa艂o si臋 odbija膰 echem w jej g艂owie.

Skrzywi艂a si臋 i unios艂a d艂o艅 do skroni.

Sam upiera艂e艣 si臋, 偶eby mi j膮 kupi膰 鈥 powiedzia艂a s艂abym g艂osem. 鈥 I wcale si臋 niczym nie popisywa艂am.

Je艣li chodzi o popisy, to mo偶e pom贸wimy o tobie i Alex, ca艂uj膮cych si臋 w ogrodzie, doda艂a w duchu.

Nie s膮dz臋, 偶eby Tony zgodzi艂 si臋 z t膮 opini膮. My艣la艂em, 偶e oczy wyskocz膮 mu z orbit, kiedy ci臋 zobaczy艂.

Tony jest bardzo mi艂y. Lubi臋 go.

To jeszcze nie pow贸d, 偶eby mu si臋 od razu uwiesza膰 u szyi!

Gracie zaskoczy艂 gniew w jego g艂osie. Nie zastanawia艂a si臋 jednak nad tym. Nagle poczu艂a si臋 bardzo s艂aba i zm臋czona.

Nie przywyk艂a do alkoholu. Owszem, zdarza艂o jej si臋 wpa艣膰 do baru na szklaneczk臋 wina, ale nigdy w 偶yciu nie wypi艂a tak du偶o jak dzisiaj.

Mia艂a艣 tu by膰 jako moja sekretarka 鈥 ci膮gn膮艂 Morgan 鈥 ale jak tylko przedstawi艂em ci Tony'ego, zacz臋艂a艣 go podrywa膰. My艣lisz, 偶e nie widzia艂em?

zacisn膮艂 mocniej palce na jej nadgarstku.

To boli! 鈥 powiedzia艂a g艂o艣no. Morgan pu艣ci艂 jej 艣cierpni臋t膮 r臋k臋.

Zn贸w odwr贸ci艂a si臋 ku schodom, ale Morgan zast膮pi艂 jej drog臋.

Czy zamierzasz wreszcie wyt艂umaczy膰 mi si臋 ze swojego zachowania? 鈥 Szare oczy patrzy艂y na ni膮 surowo. By艂 bardzo spi臋ty. Wygl膮da艂 tak, jakby za chwil臋 mia艂 straci膰 do reszty panowanie nad sob膮.

Nie musz臋 ci si臋 z niczego t艂umaczy膰 鈥 powiedzia艂a Gracie starannie dobieraj膮c s艂owa. 鈥 Je艣li zechc臋 podrywa膰 nawet tysi膮c m臋偶czyzn, to i tak to nie twoja sprawa. A zreszt膮 z nikim nie flirtowa艂am.

Jest moj膮 spraw膮, co dzieje si臋 w moim domu.

No i dobrze 鈥 powiedzia艂a sztywno Gracie czuj膮c, jak twarz jej p艂onie. 鈥 A teraz, je艣li pozwolisz, chcia艂abym p贸j艣膰 spa膰.

Morgan smutno zmarszczy艂 brwi. Odsun膮艂 si臋 i Gracie zacz臋艂a wchodzi膰 po schodach. Wyda艂y jej si臋 niesko艅czenie wysokie. Nagle poczu艂a pragnienie;, by usi膮艣膰 i odpocz膮膰.

Czemu Morgan nie p贸jdzie wreszcie do Alex i nie zostawi jej samej? Gdyby by艂a trze藕wa, mog艂aby przynajmniej z godno艣ci膮 podnie艣膰 g艂ow臋 do g贸ry, ale teraz obawia艂a si臋, 偶e jeden gwa艂towniejszy ruch, a wyl膮duje na schodach.

Spojrza艂a na niego k膮cikiem oka i nagle potkn臋艂a si臋 o stopie艅. Z przera偶eniem poczu艂a, 偶e spada. Ramiona Morgana natychmiast j膮 schwyci艂y i podtrzyma艂y.

Ile ty wypi艂a艣? 鈥 spyta艂 wzdychaj膮c i wyci膮gn膮艂 r臋k臋, by odgarn膮膰 w艂osy z jej twarzy.

Nie czekaj膮c na odpowied藕, wzi膮艂 j膮 na r臋ce i zacz膮艂 nie艣膰 po schodach.

Sama dam sobie rad臋 鈥 zaprotestowa艂a s艂abo Gracie, ale jej cia艂o rozlu藕ni艂o si臋 w jego ramionach. 鈥 Potrafi臋 sama znale藕膰 swoje 艂贸偶ko. 鈥 Zamkn臋艂a oczy i opar艂a d艂o艅 o pier艣 Morgana.

Ni贸s艂 j膮, jakby nic nie wa偶y艂a. Gracie poczu艂a nag艂e, dotkliwe pragnienie, by wsun膮膰 d艂o艅 pod jego koszul臋 i dotkn膮膰 jego szczup艂ego, twardego cia艂a. Zacisn臋艂a mocno pi臋艣ci, 偶eby odegna膰 pokus臋.

Kiedy dotarli do jej sypialni, Morgan postawi艂 j膮 na ziemi i zapali艂 lampk臋 na nocnym stoliku. Pok贸j wype艂ni艂 si臋 przyt艂umionym z艂ocistym blaskiem.

Jutro rano poczujesz si臋 lepiej 鈥 powiedzia艂 cicho. 鈥 Musisz si臋 tylko dobrze wyspa膰.

Boli mnie g艂owa 鈥 poskar偶y艂a si臋 Gracie. Zn贸w westchn膮艂 g艂臋boko, jakby nie wiedzia艂, co odpowiedzie膰. Gracie bezw艂adnie opad艂a na 艂贸偶ko i zamkn臋艂a oczy.

Nie mo偶esz spa膰 w tej sukience 鈥 powiedzia艂 kl臋kaj膮c obok niej. 鈥 Nie mam poj臋cia, jak w og贸le mo偶esz w niej oddycha膰. No, usi膮d藕.

Gracie otworzy艂a powoli oczy i popatrzy艂a na niego. Jej wzrok w臋drowa艂 po twarzy Morgana, twardych rysach, zmys艂owych ustach. W pokoju nagle zapad艂a ca艂kowita cisza.

Przebior臋 si臋, jak si臋 troch臋 prze艣pi臋 鈥 powiedzia艂a sennie.

Usi膮d藕. 鈥 Morgan podni贸s艂 j膮 i jedn膮 r臋k膮 zebra艂 jej w艂osy. 鈥 Nie do偶yjesz do rana, je艣li tego nie zdejmiesz. Nie mam poj臋cia, po co w og贸le kupowali艣my t臋 sukienk臋. 鈥 Rozpi膮艂 suwak na jej plecach i pu艣ci艂 w艂osy.

Gdzie jest twoja pi偶ama? 鈥 spyta艂, nie patrz膮c na ni膮.

Gracie wyci膮gn臋艂a niech臋tnie r臋k臋 w kierunku kom贸dki. Z jednej z szuflad Morgan wydoby艂 jej koszul臋 nocn膮, d艂ug膮, praktyczn膮, bawe艂nian膮, w bia艂o-niebieskie paseczki.

To? 鈥 spyta艂 podnosz膮c koszulk臋 do g贸ry.

A co, nie podoba ci si臋? 鈥 spyta艂a.

Czy nie takie daj膮 w wi臋zieniach?

Ale za to jest bardzo wygodna 鈥 upiera艂a si臋 Gracie. 鈥 O niebo wygodniejsza ni偶 wszystkie te koronkowe fata艂aszki, w kt贸re zazwyczaj stroj膮 si臋 kobiety, 偶eby m臋偶czyznom zdawa艂o si臋, 偶e s膮 bardzo poci膮gaj膮ce. 鈥 Pomy艣la艂a, 偶e Alex ma zapewne ca艂膮 waliz臋 pe艂n膮 koronkowej bielizny, ca艂e szafy tych drobiazg贸w, kt贸re m臋偶czy藕ni tak lubi膮 z niej zdejmowa膰. Jakiemu m臋偶czy藕nie sprawi艂oby rozkosz zdejmowanie z kobiety bia艂o-niebieskiej bawe艂nianej koszuli? Gracie nagle po偶a艂owa艂a, 偶e w og贸le podj臋艂a ten temat.

Teraz ju偶 sobie poradz臋 鈥 powiedzia艂a.

Jeste艣 pewna?

Oczywi艣cie! 鈥 Opad艂a zn贸w na poduszki, by nabra膰 nieco si艂, ale 艂贸偶ko by艂o tak wygodne, 偶e zamkn臋艂a oczy i postanowi艂a pole偶e膰 jeszcze chwileczk臋. Dop贸ki Morgan nie wyjdzie z pokoju, pomy艣la艂a. Ale nie wygl膮da艂o wcale na to, 偶e zamierza p贸j艣膰.

Podnie艣 si臋 鈥 powiedzia艂 w ko艅cu i pom贸g艂 jej wsta膰.

Nim zd膮偶y艂a zaprotestowa膰, 艣ci膮gn膮艂 z niej sukienk臋. Jego oczy pociemnia艂y z zaskoczenia, gdy zobaczy艂, 偶e Gracie nie ma na sobie stanika. Oddycha艂 szybko i g艂臋boko.

Och, Gracie 鈥 wymrucza艂 gard艂owym g艂osem. Spojrza艂 na jej nagie piersi i spontanicznym, niepohamowanym ruchem uni贸s艂 ku nim swe d艂onie. Palce delikatnie potar艂y jej sutki pobudzaj膮c je, a偶 stwardnia艂y z podniecenia.

Gracie westchn臋艂a z rozkoszy, tak pe艂nej i doskona艂ej, 偶e ca艂a si臋 w niej roztapia艂a. Przysun臋艂a si臋 bli偶ej, zsun臋艂a sukienk臋, kt贸ra opad艂a na pod艂og臋 jak czerwona, zmi臋ta szmatka. Teraz nareszcie umilk艂 ten uporczywy g艂os rozs膮dku, kt贸ry nakazywa艂 jej panowa膰 nad sob膮. U艣pi艂y go niezliczone szklaneczki wina i brandy. Pod dotykiem d艂oni Morgana jej cia艂o czu艂o si臋 bole艣nie 偶ywe.

Kiedy zwil偶y艂 j臋zykiem palce i zn贸w dotkn膮艂 jej sutk贸w, zadr偶a艂a. Podnios艂a twarz ku g贸rze. Poczu艂a na wargach dotyk jego ust.

Rozchyli艂a wargi i poczu艂a, jak jego j臋zyk zapami臋tale je smakuje. Dr偶膮cymi palcami rozpi臋艂a mu koszul臋, rozkoszuj膮c si臋 dotykiem jego silnego, m臋skiego cia艂a.

Pragn臋艂a go tak bardzo, 偶e jej samej zdawa艂o si臋 to niewiarygodne. Cia艂o Gracie wygi臋艂o si臋 lekko. Jej napi臋te sutki ociera艂y si臋 o w艂osy na jego piersi.

Kiedy zacz臋艂a rozpina膰 mu pasek, g艂o艣no westchn膮艂. Chwyci艂 j膮 za nadgarstki i lekko odsun膮艂 od siebie.

Co si臋 sta艂o? 鈥 spyta艂a zaskoczona.

Nie powinni艣my tego robi膰. To w艂a艣nie si臋 sta艂o 鈥 wymamrota艂 Morgan z gwa艂townym westchnieniem.

Jest wp贸艂 do czwartej nad ranem, ty za du偶o wypi艂a艣, a ja zachowuj臋 si臋 jak dzieciak, ch艂opaczek, kt贸ry nigdy w 偶yciu nie widzia艂 nagiej kobiety. Gracie, prosz臋 ci臋, za艂贸偶 koszul臋 i id藕 spa膰. Jak si臋 obudzisz, nie b臋dziesz tego pewnie nawet pami臋ta膰.

Te s艂owa podzia艂a艂y na Gracie jak zimny prysznic. Odsun臋艂a si臋 i szybko owin臋艂a koszul膮. Nigdy w 偶yciu nie czu艂a si臋 tak zmieszana i zawstydzona. Wiedzia艂a, 偶e Morgan nie ma racji, 偶e jutro b臋dzie wszystko doskonale pami臋ta膰. O, tak, nie zapomni 偶adnego z upokarzaj膮cych szczeg贸艂贸w dzisiejszego wieczoru.

My艣l臋, 偶e powiniene艣 ju偶 i艣膰 鈥 wyszepta艂a. Morgan skin膮艂 g艂ow膮 i podszed艂 do drzwi. Gracie odwr贸ci艂a si臋 na bok i schowa艂a pod ko艂dr膮. Nie chcia艂a go wi臋cej widzie膰. Nie chcia艂a nawet my艣le膰 o tym, co zrobi艂a.

Us艂ysza艂a stukni臋cie zamykanych drzwi i poczu艂a, jak jej cia艂o robi si臋 bezw艂adne, jak uchodzi z niego ca艂e ogromne napi臋cie.

Przez g艂ow臋 przemyka艂y jej tysi膮ce my艣li, a 偶adna z nich nie by艂a pocieszaj膮ca. Gracie odwr贸ci艂a si臋 na wznak i le偶a艂a wpatruj膮c si臋 w sufit.

Jak mog艂a? Czu艂a gniew na my艣l, 偶e okaza艂a Morganowi, jak bardzo j膮 poci膮ga, 偶e pozwoli艂a mu zrozumie膰, co do niego czuje.

Je艣li to, co powiedzia艂a Alex, by艂o prawd膮, je艣li naprawd臋 zwolni艂 jedn膮 ze swoich sekretarek za to, 偶e si臋 w nim zakocha艂a, to B贸g raczy wiedzie膰, co j膮 teraz czeka. Natychmiastowy powr贸t do Anglii? Co gorsza, pomy艣la艂a gorzko, Morgan zapewne jest rozbawiony jej zachowaniem. A mo偶e tylko zaskoczony jej brakiem opanowania?

Morgan za nic nie we藕mie winy na siebie, zreszt膮 niby dlaczego mia艂by to robi膰? Sama sprowokowa艂a jego reakcj臋. Tylko dzi臋ki jego opanowaniu nie sko艅czyli tego wieczoru w 艂贸偶ku. Co si臋 sta艂o, ju偶 si臋 nie odstanie. Trzeba odwa偶nie stawi膰 czo艂o rzeczywisto艣ci. Rano zn贸w b臋dzie spokojna i opanowana, a je艣li Morgan nawet poruszy ten temat, mo偶e przecie偶 udawa膰, 偶e niczego nie pami臋ta.

Zgasi艂a lampk臋 i zamkn臋艂a oczy, staraj膮c si臋 jako艣 opanowa膰 wiruj膮ce w jej g艂owie my艣li.

Kiedy zn贸w je otworzy艂a, promienie s艂o艅ca wpada艂y do pokoju. Spojrza艂a na zegarek i z zaskoczeniem stwierdzi艂a, 偶e jest ju偶 po dwunastej. Na szcz臋艣cie czu艂a si臋 wyspana i wypocz臋ta. Wczorajszy b贸l g艂owy min膮艂 jak r臋k膮 odj膮艂.

Usiad艂a na brzegu 艂贸偶ka i natychmiast opad艂y j膮 przykre, bezlitosne wspomnienia. 呕eby je odegna膰, zaj臋艂a si臋 przygotowaniami do podr贸偶y powrotnej.

Wyk膮pa艂a si臋, spakowa艂a rzeczy i spojrza艂a jeszcze raz na swoje odbicie w lustrze. Chcia艂a by膰 pewna, 偶e jej twarz nie zdradza 偶adnych emocji. Wczoraj wieczorem u艣wiadomi艂a sobie w pe艂ni, jak intensywne s膮 jej uczucia i jak bardzo poci膮ga j膮 Morgan.

Jeszcze nie jest za p贸藕no, by zapanowa膰 nad sytuacj膮, ale wydarzenia wczorajszego wieczoru z pewno艣ci膮 nigdy wi臋cej nie mog膮 si臋 powt贸rzy膰.



ROZDZIA艁 SZ脫STY


Wbrew swoim oczekiwaniom, zszed艂szy na d贸艂 Gracie nie zasta艂a nikogo z go艣ci Morgana. W kuchni napi艂a si臋 mleka, a potem wysz艂a do ogrodu.

By艂a gotowa stawi膰 czo艂o Morganowi. Ubra艂a si臋 dzi艣 w prost膮, niebieskozielon膮 sp贸dniczk臋 i kremow膮, zapi臋t膮 pod szyj臋 bluzk臋. W tym stroju czu艂a si臋 pewniej. Ciasny koczek i skromne ubranie z pewno艣ci膮 pomog膮 jej zachowa膰 zimn膮 krew, gdyby nagle wzi臋艂y g贸r臋 nadmierne emocje.

Mimo tych starannych przygotowa艅, na widok Morgana siedz膮cego na le偶aku nad basenem serce zabi艂o jej mocniej. Przybra艂a opanowany wyraz twarzy, u艣miechn臋艂a si臋 i podesz艂a do niego powoli. Usiad艂a na s膮siednim krze艣le, kt贸re sta艂o wystarczaj膮co daleko, by Morgan nie m贸g艂 jej dotkn膮膰 nawet przez przypadek. Zreszt膮 teraz, pomy艣la艂a, na pewno uwa偶a swoje wczorajsze zachowanie za ca艂kiem niezrozumia艂e, je艣li nie 艣mieszne.

D艂ugo spa艂a艣 鈥 powiedzia艂 patrz膮c na ni膮 spod g臋stych, ciemnych rz臋s. 鈥 Dobrze si臋 czujesz?

Gracie odwr贸ci艂a wzrok w stron臋 b艂臋kitnej tafli wody.

Zesz艂abym na d贸艂 wcze艣niej, ale bra艂am k膮piel. Nie s膮dzi艂am, 偶e wszyscy ju偶 wyjechali.

Czu艂a na sobie jego spojrzenie, ale nie by艂a w stanie na niego popatrze膰. Obawia艂a si臋, 偶e zn贸w mo偶e straci膰 panowanie nad sob膮. Przymkn臋艂a powieki i wystawi艂a twarz ku s艂o艅cu.

Wi臋kszo艣膰 z nich daleko mieszka 鈥 powiedzia艂 Morgan. 鈥 Sam bym ju偶 pojecha艂, ale chcia艂em ci臋 najpierw zobaczy膰.

Gracie ulec mia艂a nadziej臋, 偶e Morgan nie zamierza dyskutowa膰 z ni膮 o wydarzeniach poprzedniej nocy. A mo偶e chcia艂 jej powiedzie膰, 偶e w zwi膮zku z jej wczorajszym zachowaniem firma zamierza zrezygnowa膰 z jej us艂ug. Z trudem zmusi艂a si臋, by oddycha膰 spokojnie i nie poddawa膰 si臋 panice.

Przepraszam za wczorajsze zachowanie 鈥 powiedzia艂a sztywno. 鈥 Za du偶o wypi艂am i zachowa艂am si臋 okropnie. Je偶eli narobi艂am ci wstydu przy go艣ciach, bardzo mi przykro.

Jak mog艂a by膰 tak szalona? Da艂a si臋 ponie艣膰 fali po偶膮dania, ca艂kowicie dla niej nowej i osza艂amiaj膮cej, ale dla Morgana z pewno艣ci膮 偶enuj膮co przykrej. Co gorsza, jej wczorajsze zachowanie stanowczo nie licowa艂o z zajmowanym stanowiskiem. Gracie modli艂a si臋, 偶eby Morgan tego w艂a艣nie nie powiedzia艂. Ba艂a si臋 us艂ysze膰 to z jego ust. Chyba umar艂aby ze wstydu.

Nie chodzi艂o mi o twoje zachowanie na przyj臋ciu 鈥 powiedzia艂 Morgan beznami臋tnym g艂osem.

No, tak 鈥 przerwa艂a mu, czuj膮c nag艂y skurcz w gardle. 鈥 Wszystkim nam chyba zdarza si臋 robi膰 rzeczy, kt贸rych potem 偶a艂ujemy. Szczeg贸lnie pod wp艂ywem alkoholu. 鈥 Roze艣mia艂a si臋. 鈥 Teraz m贸wi臋 ca艂kiem jak moja siostra! Naprawd臋, nigdy w 偶yciu nie zachowa艂am si臋 w tak g艂upi spos贸b. Ale to si臋 ju偶 nigdy nie powt贸rzy.

Jej duma walczy艂a z przemo偶n膮 ch臋ci膮, by rzuci膰 mu si臋 w ramiona. Nie chcia艂a nawet my艣le膰 o tym, ze w jej uczuciach do Morgana mo偶e by膰 co艣 g艂臋bszego ni偶 tylko lekkie zadurzenie i fizyczna nami臋tno艣膰. Mia艂a szczer膮 nadziej臋, 偶e g艂臋boko zakorzenione poczucie godno艣ci pomo偶e jej wygra膰 t臋 walk臋.

Je艣li chcesz, poprosz臋 o zwolnienie z pracy 鈥 powiedzia艂a twardym tonem.

Zwolnienie? Co ty, do cholery, wygadujesz? Chcesz si臋 zwolni膰?

Oczywi艣cie, 偶e nie 鈥 odpar艂a sucho.

Nie chc臋, 偶eby艣 odesz艂a. Jak sama powiedzia艂a艣, wszystkim nam zdarza si臋 zachowa膰 w po偶a艂owania godny spos贸b. Ale nast臋pnym razem postaraj si臋 troch臋 bardziej uwa偶a膰. Mo偶esz si臋 znale藕膰 w sytuacji, kt贸ra b臋dzie znacznie bardziej nieprzyjemna.

Nie b臋dzie nast臋pnego razu 鈥 odpar艂a ch艂odno.

Jestem tego pewien. Nigdy wi臋cej nie stracisz 偶elaznej samokontroli.

To w艂a艣nie mia艂a zamiar powiedzie膰, ale w jego ustach zabrzmia艂o to dziwnie niemi艂o. Ton g艂osu Morgana by艂 zjadliwy i oskar偶ycielski, jakby samokontrola by艂a czym艣 niew艂a艣ciwym.

Jestem spakowana 鈥 powiedzia艂a wpatruj膮c si臋 w swoje d艂onie. 鈥 Lepiej ju偶 pojad臋, je艣li nie masz nic przeciwko temu. Chc臋 zobaczy膰, czy Jenny dobrze si臋 czuje.

Czemu mia艂aby si臋 czu膰 藕le? 鈥 spyta艂 Morgan. 鈥 W ko艅cu opiekuje si臋 ni膮 m贸j siostrzeniec.

Nie spodziewa艂am si臋, 偶e o tym wiesz 鈥 wyj膮ka艂a Gracie.

Oczywi艣cie, 偶e wiem. Rickie powiedzia艂 mi, 偶e nie mo偶e tu przyjecha膰, bo w sobot臋 idzie na piwo z koleg膮, kt贸ry dzi艣 si臋 偶eni. S膮dzi艂em, 偶e zna mnie wystarczaj膮co dobrze, 偶eby wiedzie膰, 偶e nie nabior臋 si臋 na jego k艂amstwa. Przejrza艂em go na wylot, a dla pewno艣ci pos艂a艂em jednego z moich ludzi, by sprawdzi艂, gdzie si臋 podziewa.

Nie masz prawa go szpiegowa膰! 鈥 zawo艂a艂a.

No, no, uwa偶aj, twoja ch艂odna maska p臋ka! Widz臋, 偶e s膮 w tobie jednak jakie艣 ludzkie uczucia. Czy to dlatego, 偶e chodzi o twoj膮 siostr臋, kt贸ra jest jedyn膮 osob膮, na kt贸rej ci zale偶y?

Nie! Ale nie masz prawa wtr膮ca膰 si臋 w 偶ycie innych ludzi!

My艣la艂a, 偶e mo偶e uda jej si臋 go przekona膰, ale on za艂o偶y艂 tylko r臋ce za g艂ow臋 i usiad艂 wygodniej, wyci膮gaj膮c przed siebie d艂ugie nogi. Gracie przesun臋艂a wzrokiem po jego ciele i nagle opad艂y j膮 wspomnienia. Przypomnia艂a sobie, jak pr贸bowa艂a rozpi膮膰 mu pasek, jego nagie, gor膮ce cia艂o tu偶 przy niej...

Mo偶esz powiedzie膰 siostrze, 偶e podj膮艂em decyzj臋 鈥 powiedzia艂 spokojnie Morgan. 鈥 Powt贸rz jej, 偶e Rickie pojedzie do Pary偶a na kurs, kt贸ry zaczyna si臋 za dwa tygodnie.

Gracie patrzy艂a na niego z niedowierzaniem. Nie wiedzia艂a, co sk艂oni艂o go do tej decyzji, ale czu艂a, 偶e nie by艂a ona do ko艅ca przemy艣lana. Morgan wsta艂 i odszed艂.

Dra偶ni艂o j膮 brz臋czenie wa偶ek nad g艂ow膮, ostre s艂o艅ce, a najbardziej to, 偶e tak bardzo poci膮ga j膮 ten m臋偶czyzna. Rozs膮dek m贸wi艂 jej przecie偶 wyra藕nie, 偶e poddaj膮c si臋 emocjom robi wielki b艂膮d. Morgan jest w ko艅cu jej szefem, a w dodatku m臋偶czyzn膮, kt贸rego interesuj膮 wy艂膮cznie przelotne zwi膮zki.

Gracie wsta艂a i zacz臋艂a obmy艣la膰 tras臋 powrotu do domu. Stara艂a si臋 odp臋dzi膰 my艣l, 偶e jej uczucia do Morgana nie s膮 a偶 tak powierzchowne i b艂ahe, jak chcia艂aby je sobie przedstawi膰.

Gdy dojecha艂a do domu, by艂o ju偶 p贸藕ne popo艂udnie. Rozpakowa艂a si臋 i posz艂a zobaczy膰 si臋 z siostr膮.

Jenny rado艣nie u艣miechn臋艂a si臋 na powitanie.

Rickie w艂a艣nie wyszed艂 鈥 powiedzia艂a bez 偶adnych wst臋p贸w.

W mieszkaniu panowa艂 zaskakuj膮cy porz膮dek. Gracie rozgl膮da艂a si臋 z niedowierzaniem. Nie przypuszcza艂a, 偶e siostrze uda si臋 czym艣 jeszcze j膮 zaskoczy膰, ale najwyra藕niej bardzo si臋 myli艂a.

Czy to mieszkanie nie powinno przypadkiem wygl膮da膰 teraz jak pobojowisko? 鈥 spyta艂a. 鈥 Poduszki, gazety, jedzenie, wszystko na pod艂odze?

Rickie nie lubi ba艂aganu.

A wi臋c to tak! Je艣li czynom nale偶y wierzy膰 bardziej ni偶 s艂owom, teraz nie mo偶e ju偶 by膰 偶adnych w膮tpliwo艣ci, 偶e Jenny jest ogromnie zakochana. Gracie u艣miechn臋艂a si臋.

Ja te偶 nie lubi臋 ba艂aganu 鈥 powiedzia艂a 鈥 ale nie przypominam sobie, 偶eby艣 si臋 tym kiedykolwiek zanadto przejmowa艂a.

Ty jeste艣 tylko moj膮 siostr膮!

Popatrzy艂y na siebie i wybuchn臋艂y 艣miechem. Gracie opowiedzia艂a Jenny o swoim weekendzie i prawie uda艂o jej si臋 przekona膰 sam膮 siebie, 偶e te dwa dni up艂yn臋艂y ca艂kiem beztrosko i pogodnie.

To zabawne, pomy艣la艂a s艂uchaj膮c w艂asnych s艂贸w, gdyby nie k艂臋bi膮ce si臋 niejasne uczucia, mog艂abym niemal uwierzy膰, 偶e wci膮偶 jestem t膮 ch艂odn膮, spokojn膮 osob膮, kt贸ra zawsze panuje nad sytuacj膮. Odpowiedzialna, starsza siostra, kt贸ra patrzy na wszystko trze藕wo i obiektywnie.

Morgan wiedzia艂, 偶e Rickie by艂 z tob膮 鈥 powiedzia艂a w ko艅cu. Po drodze do domu postanowi艂a powiadomi膰 Jenny o decyzji Morgana.

Sk膮d wiedzia艂?

Domy艣li艂 si臋. Morgan Drak臋 nie bez powodu jest szefem olbrzymiej korporacji. Ma niezwykle przenikliwy umys艂 i nie艂atwo go oszuka膰.

I co powiedzia艂?

Gracie westchn臋艂a i usiad艂a wygodniej w fotelu.

Wy艣le Rickie'ego na ten kurs 鈥 oznajmi艂a zm臋czonym g艂osem. 鈥 Za dwa tygodnie. 鈥 Oczekiwa艂a wybuchu, ale informacja zosta艂a przyj臋ta w ca艂kowitym milczeniu.

Nie przejmuj si臋 鈥 powiedzia艂a, cho膰 siostra nie wygl膮da艂a na zbyt przej臋t膮. 鈥 Kr贸tkie rozstanie mo偶e wam dobrze zrobi膰. Je偶eli zwi膮zek przetrwa roz艂膮k臋, to dobrze 艣wiadczy o jego sile.

Uwa偶nie przygl膮da艂a si臋 siostrze, zastanawiaj膮c si臋, o czym te偶 teraz my艣li.

Mo偶e masz i racj臋 鈥 odezwa艂a si臋 po chwili Jenny. Wzruszy艂a ramionami, jakby us艂yszana wiadomo艣膰 nie mia艂a dla niej znaczenia.

A wi臋c 鈥 powiedzia艂a z ulg膮 Gracie 鈥 nie martwisz si臋 za bardzo.

Jestem pewna, 偶e wszystko u艂o偶y si臋 jak najlepiej. Wr贸ciwszy do swojego mieszkania Gracie pr贸bowa艂a znale藕膰 odpowied藕 na pytanie, co w艂a艣ciwie tak j膮 zaniepokoi艂o w zachowaniu siostry. W gruncie rzeczy Jenny zareagowa艂a bardzo rozs膮dnie i doro艣le. Sama mia艂a przecie偶 zamiar przekonywa膰 j膮, 偶e kilka miesi臋cy z dala od Rickie'ego to jeszcze nie katastrofa! Powinna wi臋c cieszy膰 si臋, 偶e ca艂a ta sprawa zosta艂a za艂atwiona tak prosto i bezbole艣nie.

Kiedy nast臋pnego dnia rano dotar艂a do biura, Morgan ju偶 tam by艂. Co prawda dziel膮ce ich drzwi by艂y zamkni臋te, ale Gracie s艂ysza艂a, jak spaceruje po pokoju i dyktuje tekst listu do dyktafonu.

Wpatrywa艂a si臋 w艂a艣nie bezmy艣lnie w stert臋 papier贸w pi臋trz膮c膮 si臋 na biurku, kiedy drzwi otworzy艂y si臋 gwa艂townie. Odwr贸ci艂a si臋 niech臋tnie. Bola艂a j膮 g艂owa, a do艣wiadczenie m贸wi艂o jej, 偶e Morgan jest zn贸w w paskudnym humorze.

Gracie, prosz臋 do mnie. Teraz.

Tak jest, prosz臋 pana, pomy艣la艂a z艂o艣liwie, chwytaj膮c notes i o艂贸wek. Gdy wesz艂a, Morgan patrzy艂 przez okno. Nawet si臋 nie odwr贸ci艂.

Jestem gotowa 鈥 powiedzia艂a, patrz膮c na jego szerokie ramiona. Zn贸w ogarn臋艂o j膮 dziwne podniecenie.

Gotowa do czego? 鈥 Odwr贸ci艂 si臋 i zlustrowa艂 j膮 wzrokiem.

Do notowania 鈥 odpar艂a spokojnie Gracie, spu艣ciwszy oczy. By艂 naprawd臋 w dziwnym nastroju i lepiej by艂o mie膰 si臋 na baczno艣ci.

Czy powiedzia艂em, 偶e masz notowa膰?

Nie 鈥 przyzna艂a, a jej niepok贸j sta艂 si臋 jeszcze silniejszy.

Wezwa艂em ci臋, 偶eby ci powiedzie膰, 偶e dzi艣 wieczorem zabieram ci臋 na kolacj臋.

Co?

Og艂uch艂a艣? Zabieram ci臋 dzi艣 na kolacj臋. Gracie wpatrywa艂a si臋 w niego z zaskoczeniem. Po chwili jej mechanizm samoobrony zacz膮艂 nareszcie dzia艂a膰 i powiedzia艂a cicho:

Nie mog臋. Jestem um贸wiona.

Odwo艂aj to spotkanie.

Jego wysoka sylwetka g贸rowa艂a nad ni膮. Gracie poczu艂a, jak si艂a woli nagle j膮 opuszcza. Pomy艣la艂a, 偶e w ko艅cu nie po to przekonywa艂a si臋 przez ostatnie par臋 godzin, 偶e jej dalsze spotkania z Morganem nie maj膮 sensu, a wr臋cz s膮 niebezpieczne, 偶eby teraz umawia膰 si臋 z nim na kolacj臋.

Dobrze 鈥 odpowiedzia艂a jednak.

By艂a teraz na siebie w艣ciek艂a. Czemu zgodzi艂a si臋 na spotkanie poza biurem? Czy do艣wiadczenia weekendu niczego jej nie nauczy艂y? Czy nie rozumie, 偶e powinna trzyma膰 si臋 od niego z daleka?

Przyjad臋 po ciebie o wp贸艂 do 贸smej. A teraz mo偶emy zaj膮膰 si臋 prac膮. 鈥 Usiad艂 przy biurku z zadowolon膮 min膮 i zacz膮艂 jej dyktowa膰 tekst umowy. Gracie notowa艂a machinalnie jego s艂owa, ale my艣lami by艂a bardzo daleko.

Jej rozum ostrzega艂 j膮 tyle razy, a jednak teraz zn贸w zignorowa艂a te ostrze偶enia. Dlaczego nie potrafi wzi膮膰 si臋 w gar艣膰, dlaczego nie umie zapanowa膰 nad pop臋dami w艂asnego cia艂a?

Bo jestem zupe艂nie szalona, pomy艣la艂a. To ca艂kiem pewne.

Kiedy wieczorem zadzwoni艂 dzwonek, otworzy艂a drzwi opanowana i spokojna, gotowa stawi膰 czo艂o wszelkim zasadzkom.

Morgan sta艂 oparty o framug臋. Przyjecha艂 prosto z pracy. Po patrzy艂 na ni膮 z wyrazem twarzy, kt贸ry m贸wi艂 wyra藕nie, 偶e rozumie doskonale, jakie wra偶enie pragn臋艂a na nim zrobi膰, zak艂adaj膮c skromn膮, granatow膮 garsonk臋 i bia艂e sanda艂y na p艂askim obcasie.

艢licznie wygl膮dasz 鈥 powiedzia艂 z u艣miechem. 鈥 Z艂otobr膮zowa, z zar贸偶owionymi policzkami, jak ma艂a dziewczynka.

Dzi臋kuj臋 鈥 wymamrota艂a niepewnie i spyta艂a, czy wst膮pi na kaw臋.

Nie, nie teraz. Zam贸wi艂em stolik na wp贸艂 do 贸smej, wi臋c lepiej chod藕my. Mo偶emy wypi膰 drinka przed kolacj膮.

Serce Gracie zabi艂o mocniej, gdy Morgan wzi膮艂 j膮 pod rami臋. Nie pr贸bowa艂a si臋 nawet uwolni膰. Za wszelk膮 cen臋 chcia艂a sprawi膰 wra偶enie, 偶e w pe艂ni panuje nad sytuacj膮. Mo偶e uda si臋 jej samej w to uwierzy膰?

Morgan wybra艂 niewielk膮, ale bardzo przytuln膮 i eleganck膮 restauracyjk臋. Zgi臋ty w uk艂onie kelner wskaza艂 im stolik, przyj膮艂 zam贸wienie na drinki i dyskretnie si臋 oddali艂.

To 艣liczne miejsce 鈥 powiedzia艂a Gracie rozgl膮daj膮c si臋 doko艂a. 鈥 Cz臋sto tu bywasz?

Czasami 鈥 popatrzy艂 na ni膮, a w jego spojrzeniu by艂o co艣 偶artobliwego, a zarazem pieszczotliwego. Gracie poczu艂a, jak krew szumi jej w uszach.

Morgan zacz膮艂 opowiada膰 jej o sztuce teatralnej, kt贸rej premier臋 niedawno widzia艂. Teraz, gdy rozmowa zesz艂a na neutralne tematy, Gracie nareszcie rozlu藕ni艂a si臋. Delektowa艂a si臋 doskona艂膮 ryb膮 i swobodnie rozprawia艂a o przewadze Broadwayu nad teatrami Londynu.

T臋sknisz za Angli膮? 鈥 spyta艂, gdy kelner zebra艂 talerze.

Raczej nie 鈥 odpar艂a po chwili namys艂u. 鈥 Brak mi paru drobiazg贸w, ale tak naprawd臋 nie t臋skni臋 za domem. By膰 mo偶e dlatego, 偶e Nowy Jork to dla mnie wci膮偶 nowo艣膰 i przygoda.

A co b臋dzie, gdy przestanie by膰 taki atrakcyjny?

Wtedy zapewne wr贸c臋 do Anglii. 鈥 Wola艂a na razie nie my艣le膰 o tej chwili. Parali偶owa艂a j膮 my艣l. 偶e kiedy艣 przyjdzie rozsta膰 si臋 z Morganem na zawsze. Ten moment nadejdzie wcze艣niej czy p贸藕niej, ale teraz nie czas jeszcze, by si臋 nad tym zastanawia膰.

Powiedzia艂am Jenny, 偶e jednak postanowi艂e艣 wys艂a膰 Rickie'ego do Pary偶a 鈥 powiedzia艂a, 偶eby zmieni膰 temat rozmowy. 鈥 By艂am zaskoczona jej reakcj膮. 呕adnych histerii, p艂aczu ani rozpaczania!

Rickie r贸wnie偶 przyj膮艂 to bez wi臋kszych sprzeciw贸w. Czy powinni艣my si臋 tym niepokoi膰?

Popatrzy艂 na ni膮 i Gracie poczu艂a, jak po jej ciele rozchodzi si臋 przyjemne ciep艂o.

Nawet gdyby艣my mieli jakie艣 podejrzenia, i tak nic nie mo偶emy w tej sprawie zrobi膰 鈥 odpar艂a. 鈥 Nie mo偶emy przecie偶 zamkn膮膰 ich na klucz i czeka膰 w niesko艅czono艣膰, a偶 ich uczucia umr膮 艣mierci膮 naturaln膮.

Nie. To jest w艂a艣nie najgorsze. Uczucia nie odchodz膮 ani nie rodz膮 si臋 na zawo艂anie. 鈥 W delikatnym 艣wietle 艣wiecy oczy Morgana by艂y ciemne i uwa偶ne. 鈥 Ale to rozstanie da im okazj臋 zastanowi膰 si臋, czego naprawd臋 pragn膮.

To w艂a艣nie powiedzia艂am Jenny. S艂ucha艂a cierpliwie, ale nie s膮dz臋, bym j膮 przekona艂a.

To brzmi zupe艂nie jak rozmowa rodzic贸w, pe艂nych troski o przysz艂o艣膰 swoich dzieci 鈥 powiedzia艂 Morgan z lekkim rozbawieniem. Przez kr贸tk膮 chwil臋 ich ocz>

si臋 spotka艂y, ale Gracie odwr贸ci艂a wzrok, machinalnie obracaj膮c kieliszek w palcach. Musi teraz bardzo uwa偶a膰. Zn贸w 偶egluj膮 po niebezpiecznych wodach.

Tyle tylko, 偶e oni wcale nie s膮 dzie膰mi 鈥 powiedzia艂a. 鈥 Oboje s膮 doro艣li i potrafi膮 sami zadba膰 o swoje sprawy, bez niczyjej pomocy.

Podszed艂 do nich kelner z kart膮 deser贸w, ale zam贸wili tylko kaw臋.

Podejrzewam, 偶e ta uwaga jest skierowana do mnie?

Nie tylko 鈥 odpowiedzia艂a Gracie. 鈥 Chocia偶 je艣li ju偶 o tym mowa, nie s膮dz臋, 偶eby rozdzielanie ich sil膮 by艂o dobrym pomys艂em.

Teraz ju偶 jest za p贸藕no.

Dlaczego?

Ju偶 powiedzia艂em, 偶e Rickie za dwa tygodnie wyje偶d偶a z Nowego Jorku. Nigdy nie wycofuj臋 si臋 ze swoich decyzji.

Jeste艣 zbyt dumny 鈥 rzuci艂a sucho.

Ty te偶 鈥 odparowa艂 b艂yskawicznie Morgan. Nie by艂a przygotowana na tak膮 odpowied藕 i teraz patrzy艂a na niego os艂upia艂a ze zdziwienia.

Dlatego otaczasz si臋 murem. Dlaczego jeste艣 taka nieprzyst臋pna? To b艂膮d. Czy nie zdajesz sobie sprawy, 偶e takie zachowanie dla ka偶dego m臋偶czyzny jest wyzwaniem?

Wcale nie otaczam si臋 murem 鈥 wyj膮ka艂a s艂abym g艂osem. 鈥 W og贸le nie wiem, o co ci chodzi. 鈥 Nawet dla niej samej te s艂owa zabrzmia艂y fa艂szywie.

Mia艂a nieprzyjemne uczucie, 偶e Morgan przejrza艂 j膮 na wylot. Wiedzia艂a, 偶e szare oczy wci膮偶 si臋 w ni膮 wpatruj膮, ale ba艂a si臋 odwzajemni膰 ich spojrzenie. Czu艂a niepok贸j na my艣l, 偶e Morgan bez trudu odgaduje, jedn膮 po drugiej, wszystkie jej najskrytsze tajemnice. Za ka偶dym razem, gdy opuszcza艂a nieco tarcz臋, pozwalaj膮c sobie na chwil臋 s艂abo艣ci, Morgan zbli偶a艂 si臋 o krok, a im bli偶ej pozwoli mu podej艣膰, tym trudniej b臋dzie jej si臋 z nim rozsta膰.

Mo偶e jeszcze kawy? 鈥 spyta艂 kelner.

Nie, dzi臋kuj臋, prosz臋 tylko o rachunek. 鈥 Na twarzy Morgana malowa艂a si臋 lekka irytacja, ale nachylaj膮c si臋 ku Gracie powiedzia艂 z u艣miechem:

Mo偶emy jeszcze wpa艣膰 na kaw臋 do ciebie. Gracie w milczeniu patrzy艂a, jak Morgan p艂aci za kolacj臋. Czu艂a, 偶e jej przera偶enie i niepok贸j bior膮 g贸r臋 nad opanowaniem.

Stara艂a si臋 wyt艂umaczy膰 sobie, 偶e jej reakcje s膮 mocno przesadzone. Przecie偶 Morgan nie jest nikim gro藕nym. Byli razem na kolacji i rozmawiali na r贸偶ne tematy, mniej i bardziej osobiste. To chyba ca艂kiem naturalne zachowanie?

No wi臋c czemu jest teraz tak spi臋ta? Przecie偶 potrafi sobie radzi膰 w ka偶dej sytuacji.

Czy zamierzasz zaprosi膰 mnie na kaw臋? 鈥 spyta艂, gdy stan臋li przed jej domem.

Je艣li sobie 偶yczysz 鈥 siedzia艂a nieruchomo, wpatruj膮c si臋 w t艂um ludzi na chodnikach.

Trudno to uzna膰 za bardzo serdeczne zaproszenie 鈥 powiedzia艂 Morgan rozbawionym g艂osem. 鈥 Ale chyba je przyjm臋 鈥 doda艂 i otworzy艂 drzwi samochodu.

Co te偶 powiedzia艂aby na to Alex? 鈥 spyta艂a Gracie, gdy znale藕li si臋 w windzie.

Niby na co?

Kolacja we dwoje z 鈥瀟woj膮 sekretareczk膮", potem kawa w jej mieszkaniu... 鈥 nagle zamilk艂a, zmieszana, 偶e w og贸le poruszy艂a ten temat. Wbrew jej zamiarom wzmocni艂 tylko panuj膮ce pomi臋dzy nimi napi臋cie.

To przecie偶 ca艂kiem niewinna sytuacja, prawda?

powiedzia艂 uwodzicielskim g艂osem. 鈥 Poza tym rozsta艂em si臋 ju偶 z Alex.

Gracie zatrzyma艂a si臋 i popatrzy艂a na niego. Walczyli z nieposkromion膮 ch臋ci膮, by si臋 g艂o艣no roze艣mia膰.

Och 鈥 powiedzia艂a tylko, otwieraj膮c drzwi.

Rozumiem.

Rozumiesz? Naprawd臋? 鈥 Morgan ci臋偶ko opad艂 na sof臋. 鈥 Rozstali艣my si臋 niezupe艂nie jak przyjaciele 鈥 powiedzia艂 bezbarwnym g艂osem. Gracie zacz臋艂a si臋 zastanawia膰, co te偶 zrobi艂a Alex, by go do siebie zrazi膰.

Wci膮偶 nad tym rozmy艣la艂a, parz膮c kaw臋 i nios膮c j膮 do pokoju. By艂a tak pogr膮偶ona we w艂asnych my艣lach, 偶e nie zrozumia艂a gestu Morgana, gdy wskaza艂 jej miejsce na sofie obok siebie. Zesztywnia艂a nagle i wszystkie my艣li na temat Alex ulecia艂y jej z g艂owy, a oddech sta艂 si臋 szybki i niespokojny.

Przysiad艂a obok niego niezr臋cznie i wypi艂a 艂yk kawy. Nie czu艂a nawet jej smaku.

Dzi臋kuj臋 za kolacj臋 鈥 powiedzia艂a, gdy milczenie sta艂o si臋 nie do zniesienia. 鈥 Jedzenie by艂o bardzo dobre.

A towarzystwo?

Ujdzie 鈥 wymamrota艂a i postawi艂a fili偶ank臋 na stoliczku. 鈥 Ci膮gle jednak nie rozumiem, dlaczego mnie zaprosi艂e艣 鈥 powiedzia艂a bez namys艂u i szybko odwr贸ci艂a g艂ow臋, by ukry膰 rosn膮ce zdenerwowanie.

Potrzebowa艂em twojego towarzystwa.

Mojego towarzystwa? 鈥 powt贸rzy艂a z niedowierzaniem. 鈥 Mog艂e艣 mie膰 do towarzystwa ka偶d膮 kobiet臋, jakiej by艣 tylko zapragn膮艂.

Nie chcia艂em jakiej艣 kobiety. Potrzebowa艂em jednej, okre艣lonej osoby. Ciebie.

Jego s艂owa zawis艂y w powietrzu pomi臋dzy nimi.

Gracie wpatrywa艂a si臋 w niego bezradnie. Jej umys艂 dzia艂a艂 bardzo leniwie, zbyt wolno, by podpowiedzie膰 jej, jak obr贸ci膰 te s艂owa w 偶art. Poza tym, czy naprawd臋 tego chcia艂a? Czu艂a, jak jej cia艂o spontanicznie reaguje na b艂ysk w oczach Morgana.

Czy przysz艂o ci mo偶e do g艂owy 鈥 spyta艂a s艂abym g艂osem Gracie 鈥 偶e moje uczucia mog膮 si臋 r贸偶ni膰 od twoich?

Nie.

Poczu艂a, 偶e kr臋ci jej si臋 w g艂owie, jak gdyby sta艂a nad kraw臋dzi膮 przepa艣ci i nie mog艂a stamt膮d odej艣膰, wbrew temu, co nakazuje rozs膮dek.

Przyci膮gn膮艂 j膮 bli偶ej siebie. Przebiega艂 j膮 rozkoszny dreszcz.

Nigdy dot膮d nie wi膮za艂em si臋 z 偶adn膮 z moich sekretarek 鈥 wymrucza艂 do jej ucha, przygryzaj膮c je delikatnie z臋bami. 鈥 Zawsze 艣ci艣le przestrzega艂em zasady, 偶eby nie miesza膰 pracy z 偶yciem osobistym. Ty jeste艣 wyj膮tkiem.

Alex m贸wi艂a mi o twoich... zasadach...

Naprawd臋? 鈥 zapyta艂 Morgan twardym g艂osem. 鈥 Ta kobieta stanowczo zbyt wiele m贸wi.

Wzi膮艂 jej twarz w d艂onie i po chwili Gracie poczu艂a smak jego ust, gor膮cych i uwodzicielskich. Jego j臋zyk w艣lizgn膮艂 si臋 mi臋dzy jej wargi. Rozlu藕ni艂a si臋 i odwzajemni艂a poca艂unek, rozkoszuj膮c si臋 艣wiadomo艣ci膮 jego narastaj膮cego po偶膮dania.

Kiedy jego usta pow臋drowa艂y wzd艂u偶 jej szyi. odchyli艂a si臋 lekko, wplataj膮c palce w jego w艂osy.

To nie miejsce na mi艂o艣膰 鈥 powiedzia艂 Morgan gard艂owym g艂osem. 鈥 Kochanie si臋 na sofie jest dobre dla szesnastolatk贸w.

Uni贸s艂 j膮 na r臋kach, zani贸s艂 do sypialni i delikatnie u艂o偶y艂 na 艂贸偶ku.

Gracie, chc臋 by膰 twoim m臋偶czyzn膮 鈥 wymrucza艂. Jego d艂ugie palce powoli rozpi臋艂y jej bluzk臋. Westchn膮艂 z rozkoszy, dotykaj膮c d艂o艅mi nagich piersi.

Te s艂owa odbi艂y si臋 echem w rozpalonej g艂owie Gracie. Czu艂a, jak rozs膮dek walczy w niej z pragnieniem, by ulec Morganowi. Wci膮偶 na nowo zadawa艂a sobie pytanie: czy zdajesz sobie spraw臋 z tego, co teraz robisz?

Morgan delikatnie dotkn膮艂 j臋zykiem jej piersi, wzi膮艂 j膮 do ust i zacz膮艂 mocno, rytmicznie pie艣ci膰. Fale intensywnej rozkoszy rozchodzi艂y si臋 po ca艂ym jej ciele.

Jego silna, m臋ska d艂o艅 wsun臋艂a si臋 pod sp贸dnic臋 i pie艣ci艂a jej uda. Podni贸s艂 g艂ow臋 i spojrza艂 jej w oczy.

Czy chcesz, 偶ebym zosta艂 twoim kochankiem? 鈥 spyta艂 pe艂nym nami臋tno艣ci g艂osem.

Gracie zamkn臋艂a oczy. Wiedzia艂a ju偶, jaka b臋dzie jej odpowied藕. Nie by艂a przygotowana na romans z Morganem. Nawet je艣li mia艂by dostarcza膰 jej takich rozkoszy, jakie teraz odczuwa艂a. Ca艂e 偶ycie stosowa艂a si臋 do surowych zasad moralnych. Nie mo偶e ich teraz nagle wykre艣li膰 z pami臋ci.

Oddycha艂a g艂臋boko, 艣wiadoma, 偶e Morgan wci膮偶 czeka na jej odpowied藕.

Pragn臋 ciebie 鈥 wyszepta艂a. Pragn臋 ci臋 rozpaczliwie, doda艂a w duchu, bardziej ni偶 kogokolwiek w moim 偶yciu.

Ale?

Ale nie mog臋 si臋 z tob膮 kocha膰. 鈥 Zielone oczy spojrza艂y z wyrazem milcz膮cego b艂agania.

Nigdy nie by艂a艣 w 艂贸偶ku z m臋偶czyzn膮, prawda? Gracie 偶a艂o艣nie potrz膮sn臋艂a g艂ow膮.

Morgan westchn膮艂 i po艂o偶y艂 si臋 na plecach, splataj膮c d艂onie za g艂ow膮.

Wcale tego nie chcia艂am, nie chcia艂am ci臋 oszuka膰 鈥 powiedzia艂a z wahaniem. Poczu艂a ulg臋, gdy Morgan skin膮艂 g艂ow膮. Oczywi艣cie, 偶e j膮 rozumie. Jej zachowanie a偶 nazbyt zdradza艂o, jak bardzo j膮 podnieca, tak samo jak niezliczone rzesze kobiet przedtem. Jedyn膮 r贸偶nic膮 by艂o to, 偶e Gracie nie w pe艂ni podda艂a si臋 swym uczuciom.

Ta 艣wiadomo艣膰 by艂a jednak s艂ab膮 pociech膮. Patrzy艂a 偶a艂o艣nie, jak Morgan podnosi si臋 z 艂贸偶ka. Pochyli艂 si臋 nad ni膮 i poca艂owa艂 w czubek nosa.

Wierz mi, Gracie, naprawd臋 ci臋 rozumiem. Wyszed艂 z sypialni, zamykaj膮c za sob膮 drzwi.

Gracie wci膮偶 le偶a艂a nieruchomo. Zastanawia艂a si臋, czemu dzia艂anie zgodnie ze swoimi zasadami jest takie trudne. I czemu tak cz臋sto pozostawia 偶al i gorycz.

Czu艂a si臋 rozpaczliwie bezradna. A mo偶e jeszcze raz spr贸bowa膰 st艂umi膰 uczucia, postara膰 si臋, 偶eby maska opanowania nigdy ju偶 wi臋cej nie zsun臋艂a si臋 z jej twarzy? Ale czy wszystkie te wysi艂ki na co艣 si臋 zdadz膮? Czy wystarcz膮, by st艂umi膰 fal臋 po偶膮dania, kt贸re narasta艂o, gdy tylko si臋 do niej zbli偶a艂?

Kiedy jego usta dotyka艂y jej warg i piersi, pragn臋艂a odda膰 mu si臋 ca艂a. 呕膮dza graniczy艂a z obsesyjnym szale艅stwem i Gracie wiedzia艂a, 偶e 偶adne ch艂odne rozumowanie nie b臋dzie w stanie zaprzeczy膰 jej istnieniu. Westchn臋艂a cicho i odwr贸ci艂a si臋 na bok.

Jest jednak pow贸d, dla kt贸rego czuje teraz t臋 now膮, nieznan膮, rozpaczliw膮 t臋sknot臋.

Przyznaj si臋 鈥 powiedzia艂a Gracie g艂o艣no. 鈥 Przyznaj: kochasz go.

Zastanawia艂a si臋, czemu, gdy spotkali si臋 po raz pierwszy, nic nie ostrzeg艂o jej przed Morganem. I czemu przez tyle czasu 偶ywi艂a z艂udzenia, 偶e wci膮偶 potraf: stawi膰 czo艂o jego urokowi?

R贸wnie dobrze mog艂a podda膰 si臋 od samego pocz膮tku. Osaczy艂 j膮 ze wszystkich stron. Jedno jego s艂owo czy spojrzenie by艂y silniejsze ni偶 ca艂a ch艂odni argumentacja rozumu.

No i co, pomy艣la艂a smutna i z艂a, co w艂a艣ciwie mam teraz zrobi膰?



ROZDZIA艁 SI脫DMY


Nast臋pnego dnia rano, kiedy Gracie dotar艂a do pracy, dowiedzia艂a si臋, 偶e Morgana wezwano na pilne spotkanie do Pary偶a. Nie by艂a pewna, czy ta nieoczekiwana nieobecno艣膰 sprawi艂a jej ulg臋, czy zaw贸d.

Ostatni膮 noc sp臋dzi艂a przewracaj膮c si臋 niespokojnie z boku na bok. Wszystkie pr贸by za艣ni臋cia uniemo偶liwia艂 wype艂niaj膮cy jej my艣li obraz Morgana.

Uda艂o mu si臋 przebi膰 przez pancerz ch艂odu i dotrze膰 do jej serca. Musia艂a nareszcie przyzna膰, 偶e jest w nim zakochana. Czu艂a si臋 zupe艂nie bezradna.

Wiedzia艂a, 偶e go poci膮ga, ale z rezygnacj膮 my艣la艂a, 偶e nie mo偶e liczy膰 na nic wi臋cej z jego strony. Nie musia艂 m贸wi膰, 偶e nie wierzy w mi艂o艣膰. By艂o to widoczne w ka偶dym jego s艂owie i ge艣cie, w kr贸tkotrwa艂o艣ci jego mi艂osnych zwi膮zk贸w, w braku zrozumienia dla Rickie'ego, kt贸ry przedk艂ada艂 swoje uczucia dla Jenny ponad zawodow膮 karier臋.

Powiedzia艂, 偶e rozumie, czemu nie zgodzi艂a si臋 p贸j艣膰 z nim do 艂贸偶ka. Gracie zastanawia艂a si臋 jednak, jak d艂ugo mo偶na utrzyma膰 tak膮 sytuacj臋, skoro oboje wiedz膮 doskonale, 偶e ka偶de jego dotkni臋cie obraca wniwecz jej silne postanowienia.

Nim nadesz艂a pora lunchu, Gracie potwornie rozbola艂a g艂owa. Wzi臋艂a dwie aspiryny i stara艂a zmusi膰 si臋 do zjedzenia kanapki, gdy nagle zabrzmia艂 przenikliwy dzwonek telefonu.

Dzwoni艂 Tony. Zaprosi艂 j膮 na kolacj臋 i Gracie zgodzi艂a si臋 bez namys艂u. Nie mia艂a zamiaru zosta膰 jedn膮 z kobiet, kt贸re przez ca艂e 偶ycie 艣ni膮 o ksi臋ciu z bajki.

Poszli do baru tu偶 przy Times Square. Tym razem Gracie bardzo uwa偶a艂a, by nie wypi膰 za du偶o. Alkohol przyt艂umi艂 tylko troch臋 jej wcze艣niejsze rozterki, ale pod koniec wieczoru oboje 艣miali si臋 ju偶 do rozpuku.

Tony by艂 艣wietnym towarzyszem. Nie kry艂, 偶e j膮 bardzo lubi, a jego komplementy niezmiernie podnios艂y j膮 na duchu.

Kiedy 偶egnali si臋 przed jej domem, poca艂owa艂a go leciutko w usta. Tony spojrza艂 na ni膮 z kpi膮cym u艣miechem.

My艣lami jeste艣 daleko st膮d, z kim innym 鈥 powiedzia艂 z wyrzutem. 鈥 Albo to ja straci艂em sw贸j urok, kt贸ry u艂atwia艂 mi 偶ycie przez ostatnie dwadzie艣cia siedem lat.

Spojrza艂a na jego otwart膮, dobroduszn膮, ch艂opi臋c膮 twarz i nagle zapragn臋艂a usprawiedliwi膰 swoje zachowanie.

W tej chwili mam pewien k艂opot 鈥 przyzna艂a.

Znam go?

To naprawd臋 niewa偶ne. To by艂 bardzo przyjemny wiecz贸r, a ty jeste艣 jednym z najmilszych ch艂opak贸w, jakich znam. 鈥 Gracie potrz膮sn臋艂a g艂ow膮 i roze艣mia艂a si臋.

Na d藕wi臋k s艂owa 鈥瀖i艂y" dostaj臋 dreszczy. Zn贸w si臋 roze艣mieli, a potem Tony spyta艂:

Czy mog臋 jeszcze do ciebie kiedy艣 zadzwoni膰? Zostaniemy przyjaci贸艂mi?

Oczywi艣cie! Tak b臋dzie dla nas obojga najlepiej K艂ad膮c si臋 do 艂贸偶ka zastanawia艂a si臋, czemu w艂a艣ciwie nie mog艂aby zakocha膰 si臋 w Tonym. Jest tak szczery, otwarty, tak swobodnie czuje si臋 w jego towarzystwie. Niestety, serce nie s艂uga!

Morgan zadzwoni艂 do niej nast臋pnego dnia, gdy w艂a艣nie wychodzi艂a z biura.

Czy zdarzy艂o si臋 co艣, o czym powinienem wiedzie膰?

spyta艂. 鈥 To cholerne spotkanie potrwa d艂u偶ej, ni偶 si臋 spodziewa艂em.

Przysz艂y dzi艣 rano te dokumenty, na kt贸re czekali艣my. Wys艂a艂am kopie do Chicago. Poza tym nic szczeg贸lnie pilnego.

Rozmawiali przez chwil臋 o pracy. Gracie notowa艂a, co ma za艂atwi膰 w ci膮gu nast臋pnych dni. Nie opuszcza艂 jej jednak niepok贸j.

By膰 mo偶e zostan臋 tu do ko艅ca tygodnia 鈥 powiedzia艂 wreszcie i Gracie poczu艂a si臋 nagle zawiedziona i smutna. Przemog艂a si臋 jednak i powiedzia艂a pogodnym tonem:

Dobrze.

Nie musisz a偶 tak cieszy膰 si臋 z mojej nieobecno艣ci.

艢wietnie sobie ze wszystkim radz臋 鈥 powiedzia艂a. Chyba nie oczekiwa艂, 偶e zacznie nagle p艂aka膰 z rozpaczy. 鈥 Jaka jest pogoda w Pary偶u?

艁adna.

To dobrze. Pozdr贸w ode mnie wie偶臋 Eiffla. Ci膮g艂y wysi艂ek, by jej g艂os brzmia艂 mimo wszystko pogodnie i weso艂o, zaczyna艂 ju偶 j膮 m臋czy膰. Morgan zamilk艂 na chwil臋, a potem powiedzia艂 oskar偶ycielskim tonem:

Dzwoni艂em do ciebie wczoraj wieczorem, ale nie odbiera艂a艣 telefonu.

Nie by艂o mnie w domu 鈥 odpar艂a.

Domy艣li艂em si臋. 鈥 G艂os Morgana by艂 osch艂y.

Nie s膮dzi艂em, 偶e celowo nie podnosisz s艂uchawki. Gdzie by艂a艣? U Jenny?

By艂am w barze przy Times Square 鈥 oznajmi艂a ostro偶nie. 鈥 To mi艂e miejsce, po艂膮czone z galeri膮 br膮z贸w.

Dzi臋kuj臋 ci za wyczerpuj膮ce informacje. Z kim tam by艂a艣? Z siostr膮?

Nie.

Zn贸w zapad艂a cisza, w trakcie kt贸rej, jak si臋 domy艣la艂a Gracie, Morgan intensywnie my艣la艂, staraj膮c si臋 rozwi膮za膰 zagadk臋.

Wi臋c z kim? 鈥 spyta艂 w ko艅cu. Gracie westchn臋艂a. By艂a pewna, 偶e b臋dzie ci膮gn膮艂 ten temat, a偶 dowie si臋 wszystkiego. Nie przywyk艂 z niczego rezygnowa膰.

Pomy艣la艂a nagle, 偶e odnosi si臋 to r贸wnie偶 do jej osoby. Wycofa艂 si臋 nieco wtedy w jej mieszkaniu, zaskoczony jej odmow膮 i brakiem do艣wiadczenia. Ale jak d艂ugo zechce si臋 trzyma膰 od niej z daleka? Czy sam nie powiedzia艂, 偶e przeszkody to tylko wi臋ksze wyzwanie?

By艂am z Tonym Palmererti 鈥 powiedzia艂a zrezygnowana. 鈥 Pozna艂am go na przyj臋ciu, kt贸re wyda艂e艣 kilka...

Doskonale pami臋tam, gdzie go pozna艂a艣 鈥 przerwa艂 jej lodowatym tonem. 鈥 Nie musisz mi przypomina膰.

Gracie poczu艂a nag艂y zachwyt na my艣l, 偶e Morgan jest o ni膮 zazdrosny. Wiedzia艂a wprawdzie, 偶e to nie dlatego, 偶e mu na niej zale偶y, ale dlatego, 偶e jej po偶膮da. Mimo to czu艂a, 偶e wszystko w niej 艣piewa z rado艣ci.

Pami臋taj, 偶eby艣 zrobi艂a wszystko, co ci powiedzia艂em 鈥 jego g艂os brzmia艂 agresywnie i rozkazuj膮co. 鈥 Nie chc臋 wr贸ci膰 do nie poza艂atwianych spraw.

Gracie chcia艂a zaprotestowa膰. To nie fair: cz> kiedykolwiek zostawi艂a prac臋 nie doko艅czon膮? Zdawa艂a sobie jednak spraw臋, 偶e przy jego obecnym nastroju jakikolwiek protest by艂by tylko pretekstem do kolejnej ostrej utarczki. Powiedzia艂a wi臋c tylko:

Oczywi艣cie.

Dobrze 鈥 rzuci艂 kr贸tko i przerwa艂 po艂膮czenie.

Skrzywi艂a si臋 lekko i umie艣ci艂a s艂uchawk臋 na wide艂kach.

Doprawdy czaruj膮ce. Jak mog艂am si臋 zakocha膰 w takim gburze? Jakby na 艣wiecie nie by艂o dobrze wychowanych m臋偶czyzn, kt贸rzy potrafi膮 zako艅czy膰 rozmow臋 w bardziej elegancki spos贸b.

Natura wyposa偶y艂a go w zbyt wiele wdzi臋ku, inteligencji, mia艂 zbyt wiele w艂adzy i nadmiar sex appealu. Dawa艂o mu to nonszalanck膮 pewno艣膰 siebie, przekonanie, 偶e mo偶e wszystko osi膮gn膮膰. I rzeczywi艣cie, zazwyczaj udawa艂o mu si臋 to bez najmniejszych trudno艣ci.

Gracie zastanawia艂a si臋 nawet, czy Morgan nie zawdzi臋cza cz臋艣ci uroku w艂a艣nie swej bezwzgl臋dnej naturze.

Wieczorem posz艂a do Jenny.

My艣l臋, 偶e wkr贸tce rozstaniesz si臋 z kulami? 鈥 Gracie popatrzy艂a ciep艂o na siostr臋. Wydawa艂o si臋, 偶e Jenny niecierpliwie czego艣 oczekuje, ale Gracie przypisa艂a jej podekscytowanie rado艣ci z powrotu do normalnego 偶ycia.

My艣l臋, 偶e zatrzymam je na pami膮tk臋. I b臋d臋 na nie patrze膰 za ka偶dym razem, kiedy przyjdzie mi do g艂owy jaki艣 g艂upi pomys艂.

Cieszysz si臋, 偶e wracasz do pracy? 鈥 spyta艂a Gracie id膮c za siostr膮 do kuchni. Jenny nastawi艂a wod臋 na herbat臋, kt贸ra mimo upa艂贸w pozosta艂a ich ulubionym napojem.

Mhm... Chcesz herbatnika?

Gracie potrz膮sn臋艂a przecz膮co g艂ow膮 i posz艂a do salonu.

Pewnie ju偶 zaczynasz t臋skni膰 za Rickiem, chocia偶 przyje偶d偶a dopiero za tydzie艅?

Nie b臋dziemy rozdzieleni 鈥 powiedzia艂a rozmarzonym g艂osem Jenny. 鈥 Kochamy si臋. Morgan nie mo偶e tego poj膮膰, bo sam nigdy nikogo nie kocha艂.

Inaczej by艂by w stanie zrozumie膰, 偶e to znacznie wa偶niejsze ni偶 jaka艣 tam g艂upia praca.

Wcale nie chodzi o jak膮艣 tam g艂upi膮 prac臋 鈥 zaprotestowa艂a Gracie, cho膰 w duchu przyznawa艂a siostrze s艂uszno艣膰. Poczu艂a si臋 jednak zobowi膮zana broni膰 decyzji Morgana. 鈥 Rickie ma w przysz艂o艣ci przej膮膰 prowadzenie ca艂ej firmy. Ma pewne obowi膮zki.

M贸wisz ca艂kiem jak jego wujaszek 鈥 powiedzia艂a Jenny. 鈥 Mo偶na by pomy艣le膰, 偶e zosta艂 nagle twoim idolem. W ka偶dym razie nie ma o czym gada膰: sprawy i tak potocz膮 si臋 w艂asnym biegiem i 偶adne dyskusje tego nie zmieni膮.

Gracie rzuci艂a jej podejrzliwe spojrzenie. Jenny bardzo wydoro艣la艂a, to oczywiste. Ale s膮 rzeczy, kt贸re si臋 w cz艂owieku nie zmieniaj膮. Jenny zawsze by艂a impulsywna i porywcza, i zawsze taka pozostanie. Jej spok贸j by艂 wi臋c teraz co najmniej zastanawiaj膮cy.

M贸wisz do艣膰 tajemniczo 鈥 powiedzia艂a Gracie, staraj膮c si臋 nie okaza膰 nadmiaru zainteresowania i nie sp艂oszy膰 Jenny. 鈥 Ale by膰 mo偶e masz racj臋. Ci膮g艂e wa艂kowanie tego tematu nic nie zmieni. My艣la艂am po prostu, 偶e ul偶y ci, je艣li mi o tym opowiesz.

To mi艂o z twojej strony, 偶e tak o mnie dbasz 鈥 odpowiedzia艂a weso艂o Jenny. 鈥 Tyle czasu siedzia艂am w szpitalu, 偶e w por贸wnaniu z tob膮 jestem ca艂kiem bia艂a, prawda?

Gracie zmarszczy艂a brwi, ale pozwoli艂a na zmian臋 tematu. Je艣li Jenny nie chce o tym rozmawia膰, to nie ma sensu jej zmusza膰. Zreszt膮 kiedy si臋 uprze, zawsze potrafi postawi膰 na swoim.

Wypi艂a kaw臋, opowiadaj膮c o randce z Tonym, ale kiedy Jenny zacz臋艂a dopytywa膰 si臋, czy to co艣 powa偶nego, roze艣mia艂a si臋 tylko.

Niepotrzebnie w og贸le o tym wspomina艂a. U艣wiadomi艂o jej to tylko fakt, 偶e w jej sercu nie ma miejsca dla nikogo wi臋cej poza Morganem.

Postanowi艂a wraca膰 do domu. Gdy by艂a ju偶 przy drzwiach, Jenny nagle zarzuci艂a jej ramiona na szyj臋.

Bardzo ci臋 kocham, siostrzyczko 鈥 powiedzia艂a. Oczy Jenny by艂y suche, ale g艂os jej dr偶a艂. Gracie zn贸w poczu艂a niejasny niepok贸j, kt贸ry ostatnio towarzyszy艂 jej spotkaniom z siostr膮.

O co chodzi? 鈥 zapyta艂a niecierpliwie. By艂a zbyt zaprz膮tni臋ta swoimi sprawami, 偶eby si臋 domy艣li膰, co dzieje si臋 z Jenny.

O nic.

O nic? S艂uchaj, nie jeste艣 przypadkiem w ci膮偶y, co?

Nie wyg艂upiaj si臋! Mo偶e zdarza mi si臋 robi膰 g艂upstwa, ale nie nale偶y do nich kochanie si臋 z Rickiem na szpitalnym 艂贸偶ku i z nog膮 w gipsie. Czy nie mog臋 ci臋 czasami u艣ciska膰 bez szczeg贸lnego powodu?

Jenny u艣miecha艂a si臋, ale w jej oczach pojawi艂a si臋 jaka艣 determinacja, jakby chcia艂a powiedzie膰: 鈥濶ie nalegaj, i tak nic ci nie powiem". Nie po raz pierwszy Gracie pomy艣la艂a, jak dobrze by艂oby, gdyby 偶y艂a ich matka. Z pewno艣ci膮 potrafi艂aby przejrze膰 na wylot zamiary m艂odszej c贸rki. Gracie za艣 mia艂a tylko przeczucie, 偶e szykuje si臋 co艣 nowego. Sama jednak dobrze wiedzia艂a, 偶e przeczucia potrafi膮 bardzo myli膰.

Nast臋pnego dnia sko艅czy艂a si臋 s艂oneczna pogoda. Deszcz la艂 jak z cebra, jakby stara艂 si臋 nadrobi膰 zaleg艂o艣ci z ostatnich tygodni. Gracie, nim dotar艂a do biura, zd膮偶y艂a ju偶 przemokn膮膰 do suchej nitki. Stara艂a si臋 w艂a艣nie osuszy膰 troch臋 ubranie i w艂osy, kiedy us艂ysza艂a za plecami znajomy g艂os:

Radzi艂bym kupi膰 parasol.

Zerwa艂a si臋 jak oparzona. Morgan by艂 ostatni膮 osob膮, kt贸rej si臋 w艂a艣nie teraz spodziewa艂a. A jednak tu by艂, sta艂 w drzwiach biura i przygl膮da艂 si臋 jej bardzo rozbawiony jej zaskoczeniem.

Mia艂e艣 by膰 w Pary偶u 鈥 powiedzia艂a oskar偶ycielskim tonem. Serce bi艂o jej szybciej i czu艂a, 偶e si臋 czerwieni pod wp艂ywem jego spojrzenia. Oczy Morgana w臋drowa艂y wzd艂u偶 jej cia艂a, oblepionego mokr膮 sukienk膮.

Zostawi艂em tam Stewarta, na pewno sobie ze wszystkim poradzi. Niech nabiera do艣wiadczenia.

Podszed艂 bli偶ej i przysiad艂 niedbale na brzegu biurka.

Oto lista os贸b, kt贸re do ciebie dzwoni艂y 鈥 powiedzia艂a wyci膮gaj膮c notes z szuflady. Nie mia艂a poj臋cia, jak d艂ugo Morgan zamierza tu siedzie膰, ale jego obecno艣膰 wyprowadza艂a j膮 z r贸wnowagi. Gdyby chocia偶 przesta艂 si臋 jej tak przygl膮da膰!

Dzi臋kuj臋 鈥 odpar艂, przegl膮daj膮c pobie偶nie list臋. Podni贸s艂 g艂ow臋 i ich oczy si臋 spotka艂y. 鈥 Mam kilka poprawek do umowy, o kt贸rej m贸wi艂em ci przez telefon.

Si臋gn膮艂 po plik dokument贸w le偶膮cy na wierzchu biurka i stan膮艂 za jej plecami. Pochyli艂 si臋 nad ni膮 i opar艂 r臋ce na biurku, po obu stronach jej cia艂a. Kiedy m贸wi艂, Gracie czu艂a na szyi jego ciep艂y oddech. Stara艂a si臋 trwa膰 w absolutnym bezruchu. Ba艂a si臋 reakcji w艂asnego cia艂a.

Wiedzia艂a, 偶e Morgan jest w pe艂ni 艣wiadom} napi臋cia, jakie wytworzy艂o si臋 mi臋dzy nimi i 偶e prawdopodobnie celowo tworzy tak膮 atmosfer臋, stoj膮c odrobin臋 bli偶ej, ni偶 jest to konieczne. U艣wiadomi艂a sobie, 偶e prowadzi z ni膮 gr臋, 偶e otacza j膮 ze wszystkich stron niczym sie膰 zastawiona przez cierpliwego i niespiesznego uwodziciela.

Wszystko jasne? 鈥 spyta艂 sko艅czywszy wyja艣nienia. Wyprostowa艂 si臋 i Gracie czu艂a, jak jego szare ocz> przeszywaj膮 j膮 na wylot.

My艣l臋, 偶e tak 鈥 powiedzia艂a staraj膮c si臋 opanowa膰 dr偶enie g艂osu. W艂膮czy艂a komputer i zacz臋艂a prac臋. Po chwili Morgan wyszed艂 i Gracie nareszcie odetchn臋艂a.

Zastanawia艂a si臋, czy b臋dzie w stanie znie艣膰 t臋 sytuacj臋. Kiedy Morgan by艂 obok niej, zdawa艂 si臋 ca艂ym cia艂em m贸wi膰, jak bardzo jej pragnie. Wabi艂 j膮, by si臋 zbli偶y艂a, cho膰 nie powiedzia艂 na ten temat ani s艂owa.

Reszta dnia up艂yn臋艂a w nerwowym oczekiwaniu. Gracie nie mog艂a skoncentrowa膰 si臋 na pracy. Przez ca艂y czas spogl膮da艂a na drzwi gabinetu Morgana, spi臋ta i zdenerwowana.

Nim nadesz艂a pi膮ta, Gracie czu艂a, 偶e jej nerwy s膮 napi臋te jak struna. Po艣piesznie uporz膮dkowa艂a dokumenty i prawie biegiem ruszy艂a w stron臋 windy. Nie s艂ysza艂a za sob膮 krok贸w Morgana, st艂umionych przez mi臋kki dywan. Zauwa偶y艂a go dopiero, gdy si臋 z ni膮 zr贸wna艂 i u艣miechn膮艂 si臋 do niej szyderczo.

Bardzo si臋 dzi艣 艣pieszysz, Gracie 鈥 powiedzia艂 opieraj膮c si臋 o 艣cian臋 obok windy.

Gracie spojrza艂a na niego i poczu艂a si臋 jak zahipnotyzowana. Jego szare oczy zawsze potrafi艂y obr贸ci膰 wniwecz wszelkie pr贸by oporu. Z trudem odwr贸ci艂a wzrok.

Uciek艂a艣, nim zd膮偶y艂em ci powiedzie膰 o kilku poprawkach, kt贸re musz膮 zosta膰 zrobione jutro z samego rana.

Mog艂e艣 zostawi膰 mi notatk臋 na biurku. Winda zatrzyma艂a si臋 i drzwi si臋 otworzy艂y.

Nie wsiadaj 鈥 powiedzia艂 rozkazuj膮cym tonem. 鈥 Chod藕my do sali konferencyjnej, om贸wimy te poprawki.

Czy to nie mo偶e poczeka膰 do jutra? 鈥 spyta艂a Gracie z desperacj膮 w g艂osie.

Chc臋, 偶eby艣 je wprowadzi艂a z samego rana, a mnie nie b臋dzie a偶 do obiadu. Jestem um贸wiony na 艣niadanie z lud藕mi z Servane.

Gracie westchn臋艂a i popatrzy艂a, jak drzwi windy zamykaj膮 si臋 przed jej nosem. Mia艂a uczucie, jakby w艂a艣nie wypu艣ci艂a z r膮k rzucone ku niej ko艂o ratunkowe. Wiedzia艂a zreszt膮 doskonale, 偶e pr贸by unikania Morgana nic nie dadz膮. Chcia艂a jednak mie膰 cho膰 troch臋 wi臋cej czasu, 偶eby spr贸bowa膰 zwalczy膰 swoj膮 s艂abo艣膰 do niego.

W milczeniu sz艂a do sali konferencyjnej. Kiedy Morgan zamkn膮艂 za nimi ci臋偶kie, drewniane drzwi poczu艂a si臋 niepewnie.

Usiad艂 na brzegu du偶ego, owalnego sto艂u i skinieniem d艂oni nakaza艂 jej si臋 zbli偶y膰. Gracie stan臋艂a obok. Mia艂a przez chwil臋 szalon膮 ochot臋 wyci膮gn膮膰 d艂o艅, by go dotkn膮膰, ale zdecydowanym ruchem wcisn臋艂a r臋ce do kieszeni sukienki. S艂ucha艂a, kiedy omawia艂 zmiany w tek艣cie, kiwaj膮c g艂ow膮 i my艣l膮c, 偶e m贸g艂by je r贸wnie dobrze napisa膰 na marginesie dokumentu.

W porz膮dku 鈥 powiedzia艂a, kiedy sko艅czy艂. 鈥 Rozumiem, o co ci chodzi. Po艂o偶ysz te papiery na moim biurku, czy mam je tam sama zanie艣膰?

Ja to zrobi臋 鈥 odpar艂 Morgan ch艂odno. 鈥 Nie chc臋 ci臋 zatrzymywa膰 ani chwil臋 d艂u偶ej, ni偶 jest to konieczne.

Czy kiedykolwiek narzeka艂am, 偶e musz臋 zosta膰 w pracy po godzinach? 鈥 spyta艂a zniecierpliwiona.

Przedtem nie mia艂a艣 ch艂opaka 鈥 Morgan popatrzy艂 na ni膮 bez u艣miechu. W pokoju by艂o bardzo cicho i Gracie czu艂a, jak cisza osacza j膮, g臋stnieje i zmusza do skupienia ca艂ej uwagi na wpatruj膮cym si臋 w jej oczy m臋偶czy藕nie.

O czym ty m贸wisz? 鈥 wyj膮ka艂a zmieszana.

Mam nadziej臋, 偶e nie starasz si臋 sprawi膰, bym by艂 zazdrosny 鈥 ci膮gn膮艂 sucho. 鈥 Nawet je艣li wczoraj sp臋dzi艂em bezsenn膮 noc, nigdy wi臋cej si臋 to nie powt贸rzy. Nie mam szacunku dla kobiet, kt贸re stosuj膮 tak膮 taktyk臋.

Nie wiem, o czym m贸wisz 鈥 powt贸rzy艂a t臋po Gracie.

M贸wi臋 o m艂odym Palmerze 鈥 powiedzia艂 Morgan, starannie akcentuj膮c ka偶de s艂owo.

O Tonym? 鈥 Gracie otworzy艂a szeroko oczy.

Oczywi艣cie, 偶e o nim. Nie znam 偶adnego innego m艂odego Palmera. Chodzi mi o ch艂opca, z kt贸rym mia艂a艣 przedwczoraj randk臋. Postara艂a艣 si臋, 偶eby mnie o tym poinformowa膰, prawda?

Patrzy艂 ponurym i gniewnym wzrokiem. Chyba zdawa艂 sobie spraw臋, 偶e takie post臋powanie nie jest w jego stylu. Gracie nagle zachcia艂o si臋 艣mia膰. Po raz pierwszy w 偶yciu zobaczy艂a, 偶e Morgan czuje si臋 niepewnie. By艂 zazdrosny! Wczoraj wyczu艂a to przez telefon, ale teraz by艂o to zupe艂nie wyra藕nie wypisane na jego twarzy.

Je艣li chcesz wiedzie膰, to byli艣my z Tonym na przyjacielskiej kolacji 鈥 powiedzia艂a spokojnie.

No i?

O co ci w艂a艣ciwie chodzi? Nie masz prawa wtyka膰 nosa w moje 偶ycie osobiste. To moja sprawa, co robi臋 w wolnym czasie.

Tony to bardzo porz膮dny i przyzwoity m艂ody cz艂owiek 鈥 powiedzia艂 Morgan cichym g艂osem. 鈥 Pewnie ma narzeczon膮, jak膮艣 m艂od膮 dam臋 z Dallas, z nienagann膮 przesz艂o艣ci膮 i bogat膮 rodzink膮.

To znaczy?

To znaczy, 偶e nie powinna艣 sobie robi膰 co do niego z艂udze艅.

Dzi臋ki za ostrze偶enie 鈥 odpar艂a swobodnie Gracie, u艣miechaj膮c si臋 w duchu na widok wyrazu w艣ciek艂o艣ci na jego twarzy.

Nie mo偶esz nic do niego czu膰 鈥 powiedzia艂 Morgan z narastaj膮cym gniewem w g艂osie. 鈥 Nie jest w twoim typie. Ciep艂e kluchy, 偶adnej fantazji.

A mo偶e to mi si臋 w艂a艣nie podoba?

Oczywi艣cie, 偶e nie! 鈥 W jego g艂osie brzmia艂a taka pewno艣膰 siebie, 偶e Gracie zapragn臋艂a, by Tony naprawd臋 j膮 interesowa艂. Cho膰by tylko po to, 偶eby ujrze膰, jak z twarzy Morgana znika nagle ten zarozumia艂y u艣mieszek. W ko艅cu ona sp臋dzi艂a przez niego wi臋cej ni偶 tylko jedn膮 bezsenn膮 noc.

Wcale nie znasz mojego gustu 鈥 odpar艂a sztywno. Ta rozmowa coraz bardziej jej si臋 podoba艂a. 鈥 Tylko tak ci si臋 wydaje.

Takie zachowanie do ciebie nie pasuje, Gracie. Przesta艅 si臋 ze mn膮 bawi膰 i powiedz mi prawd臋.

W艂a艣nie ci j膮 powiedzia艂am!

Czy偶by? 鈥 spyta艂 ostro Morgan.

No, dobrze, pomy艣la艂a, masz racj臋. Bawi臋 si臋, i to w dodatku ca艂kiem nie藕le. Pewnie po raz pierwszy w 偶yciu kobieta nie rzuca ci si臋 od razu w ramiona.

Tony jest mi艂ym towarzyszem 鈥 powiedzia艂a szczerze, nie odpowiadaj膮c na pytanie Morgana. 鈥 Jest sympatyczny, pogodny i nie ma nadmiernie wysokiego mniemania o sobie.

Tony jest nudny jak flaki z olejem!

Nie wiedzia艂am, 偶e masz dla niego tak ma艂o sympatii 鈥 powiedzia艂a Gracie, z trudem powstrzymuj膮c si臋 od 艣miechu.

Ja te偶 dopiero teraz to zauwa偶y艂em. Zaskoczony w艂asnymi s艂owami Morgan odwr贸ci艂 g艂ow臋, by ukry膰 swoje zmieszanie.

Zanie艣 te papiery do biura 鈥 powiedzia艂 nagle 鈥 i nie zapomnij zamkn膮膰 drzwi na klucz przed wyj艣ciem. Jad臋 do domu. Do zobaczenia jutro.

Odwr贸ci艂 si臋 na pi臋cie i znikn膮艂 za drzwiami.

To si臋 robi zbyt skomplikowane, my艣la艂a Gracie po drodze do domu. Oczywi艣cie podstawowym b艂臋dem z jej strony by艂o to, 偶e pozwoli艂a rozwin膮膰 si臋 swoim uczuciom dla Morgana. Powinna by艂a zdawa膰 sobie spraw臋, 偶e tak atrakcyjny m臋偶czyzna potrafi omota膰 ka偶d膮 kobiet臋.

Nie chcia艂a przyzna膰, 偶e Tony nic dla niej nie znaczy, bardziej dla obrony w艂asnej ni偶 po to, aby wzbudzi膰 zazdro艣膰 Morgana. Tej gry nie da si臋 jednak ci膮gn膮膰 bez ko艅ca. Wcze艣niej czy p贸藕niej Morgan zrozumie, 偶e 偶aden inny m臋偶czyzna nie potrafi wzbudzi膰 w niej takich emocji. 呕e tylko w jego towarzystwie Gracie czuje si臋 s艂aba i jest gotowa podda膰 si臋 w pe艂ni jego woli. Jednak ta 艣wiadomo艣膰 to chyba za ma艂o, by zmieni膰 jego po偶膮danie w mi艂o艣膰? Gracie od pocz膮tku mia艂a wra偶enie, 偶e Morgan jest cz艂owiekiem, kt贸ry celowo broni si臋 przed uczuciami.

To prawda, Morgan zawsze przedk艂ada艂 ponad wszystko interesy firmy, ale za jego cyniczn膮, bezwzgl臋dn膮 postaw膮 w stosunku do kobiet kry艂o si臋 co艣 wi臋cej. Jenny wspomina艂a, 偶e ojciec Morgana mia艂 przykre przej艣cia z jak膮艣 kobiet膮, ale niewiele wi臋cej mog艂a na ten temat powiedzie膰.

Wr贸ciwszy do domu Gracie posz艂a prosto do 艂azienki i przygotowa艂a sobie k膮piel. Wanna z gor膮c膮 wod膮 zawsze by艂a jej ulubionym miejscem medytacji.

Pomy艣la艂a, 偶e mo偶e powinna po prostu wr贸ci膰 do Londynu, do spokojnego 偶ycia, i spr贸bowa膰 zapomnie膰 o istnieniu Morgana Drake'a. W ko艅cu czas podobno wszystko leczy, nawet z艂amane serca.

Zanurzy艂a si臋 w ciep艂ej wodzie i usi艂owa艂a wyobrazi膰 sobie 偶ycie po powrocie do domu. Od przyjazdu do Nowego Jorku zaoszcz臋dzi艂a spor膮 sumk臋. Mia艂a wysok膮 pensj臋, a wydatki minimalne. Nie b臋dzie wi臋c problem贸w finansowych. Gracie westchn臋艂a. Wiedzia艂a doskonale, 偶e cho膰by nie wiem jak przekonuj膮co przedstawia艂a sobie wszystko, co przemawia za wyjazdem z Nowego Jorku, i tak nie b臋dzie w stanie podj膮膰 ostatecznej decyzji. Przyjemnie by艂o jednak 艂udzi膰 si臋, 偶e je艣li zechce, mo偶e w ka偶dej chwili uciec od uczu膰 i od Morgana.

Wysz艂a z wanny, za艂o偶y艂a p艂aszcz k膮pielowy i zawin臋艂a mokre w艂osy w r臋cznik.

Nie mia艂a 偶adnych konkretnych plan贸w na ten wiecz贸r i bardzo jej to odpowiada艂o. Gracie zawsze lubi艂a sp臋dza膰 czas wolny w samotno艣ci, robi膮c to, na co akurat mia艂a ochot臋. Nauczy艂a si臋 ceni膰 chwile ciszy i spokoju od czasu, kiedy Jenny by艂a ma艂a i kiedy samotno艣膰 zdawa艂a si臋 najwi臋kszym luksusem.

W艂a艣nie chcia艂a w艂膮czy膰 telewizor, kiedy zauwa偶y艂a bia艂膮 kopert臋 na pod艂odze przy drzwiach. Podnios艂a j膮 i rozpozna艂a pismo Jenny.

Rozerwa艂a szybko kopert臋 i przeczyta艂a kr贸tki li艣cik.

W艂a艣ciwie powinna si臋 by艂a tego spodziewa膰. Od pewnego czasu niepokoi艂o j膮 zachowanie siostry i podejrzewa艂a, 偶e co艣 przed ni膮 ukrywa. Teraz wszystko by艂o jasne. Rickie i Jenny uciekli z Nowego Jorku, 偶eby si臋 pobra膰.

Z listu wyra藕nie wynika艂o, 偶e siostra by艂a bardzo podekscytowana swym niezwyk艂ym i szalenie romantycznym wyczynem. Nie napisa艂a, dok膮d pojechali. List ko艅czy艂 si臋 po艣piesznie nagryzmolonym u do艂u kartki 鈥瀙rzepraszam".

Oczywi艣cie trzeba by艂o o tym powiadomi膰 Morgana. Jenny zachowa艂a si臋 nieco pochopnie, ale by艂 to ju偶 fakt dokonany. Gracie zastanawia艂a si臋, jak te偶 przyjmie to Morgan. Na pewno b臋dzie w艣ciek艂y. Nie wierzy艂a, 偶eby da艂 si臋 przekona膰, 偶e to jeszcze jedno szale艅stwo, kt贸re trzeba z艂o偶y膰 na karb m艂odo艣ci.

Podesz艂a do telefonu i niezdecydowanie podni贸s艂 s艂uchawk臋. Wykr臋ci艂a najpierw numer biura, a kiedy ten nie odpowiada艂, domowy numer Morgana.

W jego g艂osie s艂ycha膰 by艂o zaskoczenie, gdy wreszcie zrozumia艂, kto do niego dzwoni. 鈥 鈥 Co si臋 sta艂o? 鈥 spyta艂 niespokojnie.

Jenny i Rickie uciekli 鈥 powiedzia艂a bez 偶adnych wst臋p贸w.

Uciekli? Dok膮d?

Nie mam poj臋cia. Wr贸ci艂am do domu i znalaz艂am pod drzwiami list. Ani s艂owa o tym, dok膮d i na jak d艂ugo pojechali. Teraz nic ju偶 nie mo偶emy poradzi膰, ale pomy艣la艂am, 偶e powinnam ci臋 zawiadomi膰.

Nie mo偶emy nic na to poradzi膰? Oczywi艣cie, 偶e mo偶emy! Chyba wiem, dok膮d si臋 wybrali i B贸g mi 艣wiadkiem, 偶e ich znajd臋 鈥 powiedzia艂 po chwili milczenia.

Nie wyg艂upiaj si臋! 鈥 wykrzykn臋艂a Gracie. 鈥 Zostaw ich w spokoju. Oni i tak wr贸c膮! Co ci przyjdzie ze 艣cigania ich?!

Obejdzie si臋 bez twoich uwag! 鈥 odci膮艂 si臋 Morgan g艂osem ostrym jak brzytwa. 鈥 Na pewno wybrali si臋 do domu jego matki, w Hudson River Valley. By艂em tam kilka razy, to doskona艂a kryj贸wka. Pewnie pojechali tam na kilka dni, i B贸g raczy wiedzie膰, co zamierzaj膮 zrobi膰 potem. Do diaska, temu ch艂opakowi nale偶y si臋 solidne lanie!

No i co zamierzasz potem z nimi zrobi膰? 鈥 spyta艂a ch艂odno. 鈥 Przywie藕膰 si艂膮 do Nowego Jorku?

S膮 za m艂odzi, 偶eby my艣le膰 o ma艂偶e艅stwie. Szczeg贸lnie teraz, kiedy wa偶y si臋 los kariery Rickie'ego!

Gracie po偶a艂owa艂a, 偶e zadzwoni艂a do Morgana. Wiedzia艂a, 偶e nie spodoba mu si臋 zachowanie siostrze艅ca, sama by艂a zdania, 偶e Rickie i Jenny powinni byli porozmawia膰 z Morganem i spr贸bowa膰 wsp贸lnie znale藕膰 jakie艣 inne wyj艣cie, ale nie spodziewa艂a si臋, 偶e wpadnie w tak膮 furi臋. Nie uszanowano jego rozkaz贸w. To wystarczy艂o, 偶eby go rozw艣cieczy膰. Wszelkie dalsze dyskusje mog膮 tylko pogorszy膰 sytuacj臋, wi臋c na wszelki wypadek Gracie powiedzia艂a pojednawczo:

Jutro rano wszystko b臋dzie wygl膮da艂o lepiej. Prze艣pij si臋 z t膮 spraw膮.

Co za cholerny g贸wniarz! 鈥 rykn膮艂 Morgan. Gracie odsun臋艂a s艂uchawk臋 od ucha. 鈥 Jutro rano nie b臋dzie mnie tutaj, ciebie zreszt膮 te偶! Pojedziemy tam i uporz膮dkujemy wszystkie sprawy. Porozmawiamy z nimi! Je艣li Rickie si臋 ze mn膮 nie zgadza, m贸g艂by przynajmniej mie膰 odwag臋 i powiedzie膰 mi o tym otwarcie! 鈥 Rzuci艂 s艂uchawk臋 na wide艂ki.

Jak zwykle, pomy艣la艂a, szybko przebieraj膮c si臋 w d偶insy i pasiast膮 bluz臋. Morgan postanowi艂 dzia艂a膰 irracjonalnie, a ja po prostu mam mu w tym towarzyszy膰.

Kiedy us艂ysza艂a stukanie do drzwi, by艂a gotowa. Morgan wyra藕nie by艂 zbyt w艣ciek艂y, 偶eby pomy艣le膰 o u偶yciu dzwonka. Wszed艂 do 艣rodka, lekko odpychaj膮c j膮 na bok.

Gotowa? 鈥 spyta艂 ponurym g艂osem.

Spakowa艂am par臋 rzeczy do torby. Nie powiedzia艂e艣, na jak d艂ugo wyje偶d偶amy, wi臋c...

Dobrze. Jest ju偶 prawie wp贸艂 do si贸dmej. Jak dobrze p贸jdzie, powinni艣my tam dojecha膰 jeszcze dzi艣 Odwr贸ci艂 si臋 i wyszed艂, a Gracie nie pozosta艂o nic innego, jak tylko chwyci膰 torb臋 i pobiec za nim. Rzadko zdradza艂 swoje prawdziwe uczucia, teraz nie czyni艂 najmniejszego wysi艂ku, 偶eby ukry膰 w艣ciek艂o艣膰

Zjechali wind膮 w milczeniu, ale gdy tylko znale藕膰 si臋 w klimatyzowanym, ch艂odnym wn臋trzu samochodu Morgan podj膮艂 swoj膮 tyrad臋 na temat zachowaniu Rickie'ego.

Ludzie powinni mie膰 odwag臋 otwarcie stawu czo艂o temu, co uwa偶aj膮 za nies艂uszne 鈥 powiedzia艂a ostro. 鈥 Powinien by艂 ze mn膮 o tym podyskutowa膰 a nie wybiera膰 od razu naj艂atwiejsze wyj艣cie.

Zdawa艂o mi si臋, 偶e ju偶 o tym rozmawiali艣cie 鈥 zauwa偶y艂a 艂agodnie Gracie.

Nie zdawa艂em sobie sprawy, 偶e tak bardzo zale偶y mu na Jenny. W ko艅cu ten cholerny kurs mia艂 trwa膰 tylko trzy miesi膮ce. Ka偶dy rozs膮dny cz艂owiek zgodzi艂by si臋 poczeka膰.

Samoch贸d sun膮艂 powoli zat艂oczonymi ulicami Morgan narzeka艂 na kierowc贸w, jak gdyby s膮dzi艂, 偶e celowo wstrzymuj膮 go w drodze do Rickie'ego i Jenn.

Gracie wygl膮da艂a przez okno, zbyt pogr膮偶ona we w艂asnych my艣lach, by s艂ucha膰 narzeka艅 Morgana. Nie mia艂a poj臋cia, co w艂a艣ciwie mo偶e zmieni膰 rozmowa z Rickiem i Jenny.

By艂o ju偶 prawie wp贸艂 do 贸smej, kiedy nareszcie wydostali si臋 na autostrad臋 biegn膮c膮 r贸wnolegle do rzeki Hudson.

Morgan troch臋 si臋 uspokoi艂. 呕eby odwr贸ci膰 jego uwag臋, Gracie zacz臋艂a wypytywa膰 go o rzek臋 i mijane okolice. Oczywi艣cie spodziewa艂a si臋, 偶e b臋dzie du偶o wiedzia艂, w ko艅cu mieszka w Nowym Jorku niemal od urodzenia, ale mimo wszystko zaskoczy艂 j膮 znajomo艣ci膮 miasta.

Jechali szybko. Od czasu do czasu w oddali wida膰 by艂o rzek臋. Rozmawiali z o偶ywieniem, ale nawet gdy zapada艂o mi臋dzy nimi milczenie, by艂o ono spokojne i przyjazne.

Gracie stara艂a si臋 nie zapomina膰 o celu podr贸偶y. Czu艂a jednak spok贸j i zadowolenie. Nie wspominali nawet o Tonym, czy o ich niedawnym rozstaniu w biurze i Gracie nie zamierza艂a wcale porusza膰 tego tematu.

Pomy艣la艂a, 偶e powinna rozkoszowa膰 si臋 tym uczuciem ulotnego szcz臋艣cia teraz, p贸ki jeszcze trwa, bo na pewno minie bardzo szybko, szybciej, ni偶 si臋 tego spodziewa.



ROZDZIA艁 脫SMY


Gracie zdrzemn臋艂a si臋. Kiedy otworzy艂a oczy. z, zaskoczeniem stwierdzi艂a, 偶e samoch贸d stoi w gigantycznym, ci膮gn膮cym si臋 a偶 po horyzont korku.

Obudzi艂a艣 si臋 鈥 powiedzia艂 weso艂o Morgan. Jego szare oczy by艂y teraz ciep艂e i 艂agodne. 鈥 Ale r贸wnie dobrze mo偶esz dalej spa膰. By艂 wypadek i B贸g raczy wiedzie膰, kiedy si臋 st膮d wreszcie wydostaniemy.

Wypadek? Sk膮d wiesz?

M贸wili przez radio.

Przez radio? 鈥 Gracie nie spostrzeg艂a nawet, 偶e radio jest w艂膮czone! Spojrza艂a na opalone, silne d艂onie Morgana, oparte lekko na kierownicy, na profil jego twarzy i poczu艂a, jak przeszywa j膮 znajomy dreszcz.

Nie dojedziemy dzi艣 na miejsce 鈥 powiedzia艂 patrz膮c na stoj膮ce w korku samochody. 鈥 Musimy gdzie艣 przenocowa膰. Zatrzymamy si臋 w Poughkeepsie i poszukamy jakiego艣 hotelu. Jeste艣 g艂odna? 鈥 Morgan rzuci艂 jej kr贸tkie, rozbawione spojrzenie. 鈥 Czy zawsze jeste艣 taka ma艂om贸wna, kiedy si臋 budzisz? 鈥 spyta艂. a poniewa偶 nie odpowiada艂a, doda艂: 鈥 Dobrze by艂oby zawsze budzi膰 si臋 u twojego boku, 偶eby si臋 cho膰 troch臋 nacieszy膰 twoim milczeniem.

Spojrza艂a na niego ostro, ale Morgan u艣miecha艂 si臋 i patrzy艂 przed siebie z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Do tej pory nie u艣wiadamia艂a sobie, jak blisko siebie znajduj膮 si臋 ich cia艂a. Wypowiedziane z nonszalancj膮 s艂owa w zasadniczy spos贸b zmieni艂y atmosfer臋 panuj膮c膮 w samochodzie. Poczu艂a, jak jej serce bije coraz szybciej i znowu zdziwi艂a si臋, 偶e Morgan ma na ni膮 taki wp艂yw.

Gdyby nie twoje g艂upie pomys艂y, wcale by艣my nie musieli tu sta膰 鈥 powiedzia艂a z nieszczer膮 irytacj膮 w g艂osie. My艣la艂a, 偶e uda jej si臋 sprowokowa膰 sprzeczk臋, ale Morgan tylko si臋 roze艣mia艂.

Ja wcale nie narzekam 鈥 zamrucza艂 rzucaj膮c kolejne kr贸tkie spojrzenie na jej zarumienion膮 twarz. 鈥 Niecz臋sto zdarza mi si臋 przeja偶d偶ka pi臋kn膮 tras膮, w towarzystwie czaruj膮cej, m艂odej kobiety.

Gracie szybko odwr贸ci艂a g艂ow臋, 偶eby ukry膰 zmieszanie. Jeszcze przed chwil膮 czu艂a si臋 tak swobodnie, a teraz kilka rzuconych przez niego s艂贸w sprawi艂o, 偶e zn贸w zacz臋艂a traci膰 rozs膮dek.

Morgan ponownie si臋 roze艣mia艂, ale samochody w艂a艣nie ruszy艂y, wi臋c skupi艂 ca艂膮 uwag臋 na prowadzeniu. Min臋li w ko艅cu przewr贸con膮 na bok ci臋偶ar贸wk臋, kt贸ra spowodowa艂a zator.

S艂o艅ce zachodzi艂o i powoli zapada艂 zmierzch. Gracie otworzy艂a okno i stara艂a si臋 skoncentrowa膰 na rzeczach praktycznych: co b臋d膮 je艣膰 na kolacj臋, co powie Jenny, kiedy j膮 zobaczy... Chcia艂a my艣le膰 o czymkolwiek, co tylko odwr贸ci艂oby jej uwag臋 od siedz膮cego obok Morgana.

Nim dojechali do Poughkeepsie, by艂o ju偶 ciemno. Zatrzymali si臋 na chwil臋 przy barze, gdzie Morgan kupi艂 hamburgery i coca-col臋. Gracie jad艂a z apetytem. Dopiero teraz u艣wiadomi艂a sobie, jaka by艂a g艂odna.

Czy to nie przypomina ci dzieci艅stwa? 鈥 spyta艂 Morgan.

W Londynie nie by艂o takich bar贸w 鈥 odpar艂a oblizuj膮c palce. 鈥 Przynajmniej wtedy, kiedy by艂am ma艂a.

A wi臋c straci艂a艣 jedn膮 z najwi臋kszych przyjemno艣ci w 偶yciu 鈥 patrzy艂 na ni膮 uwa偶nie. Zaniepokoi艂 j膮 b艂ysk jego szarych oczu. 鈥 Prawd臋 m贸wi膮c sam zd膮偶y艂em ju偶 zapomnie膰, jakie to mi艂e.

Nie m贸w, 偶e nie jad艂e艣 hamburger贸w z 偶adn膮 ze swoich kobiet 鈥 za偶artowa艂a Gracie. Nie podoba艂 jej si臋 spos贸b, w jaki jej si臋 przygl膮da艂, jego pewny siebie u艣miech.

Kobiety, z kt贸rymi zazwyczaj sp臋dzam czas. czu艂yby si臋 g艂臋boko zawiedzione, gdyby kiedykolwiek mia艂y zje艣膰 ze mn膮 kolacj臋 w takim miejscu 鈥 powiedzia艂 spokojnie. 鈥 Chodz膮 tylko do eleganckich restauracji, gdzie mog膮 pokaza膰 swoje futra i by膰 podziwiane.

Gracie wiedzia艂a, 偶e Morgan m贸wi prawd臋, ale mimo wszystko te s艂owa j膮 zabola艂y, u艣wiadamiaj膮c, jak bardzo r贸偶ni膮 si臋 ich 艣wiaty. Luksusy nie s膮 jej potrzebne. W zupe艂no艣ci wystarcza jej spacer po lesie i hamburgery. Nie ma 偶adnego futra i w dodatku wcale o nim nie marzy.

Samoch贸d zatrzyma艂 si臋 przed ma艂ym, jasno o艣wietlonym hotelem. Morgan odwr贸ci艂 si臋 do niej i powiedzia艂:

P贸jd臋 zobaczy膰, czy s膮 wolne pokoje.

Gracie zaczyna艂a gubi膰 si臋, zapomina膰, po co w艂a艣ciwie wybrali si臋 w drog臋 i trudno by艂o jej skupi膰 si臋 na my艣li o czekaj膮cym ich niemi艂ym spotkaniu z Jenny i Rickiem.

Patrzy艂a, jak Morgan wychodzi z hotelu, na jego spr臋偶ysty krok i proporcjonalnie zbudowane cia艂o Siedzia艂a w ciemnym wn臋trzu samochodu i mia艂a nadziej臋, 偶e nie dostrze偶e w jej oczach po偶膮dania. Wspaniale by艂o m贸c nareszcie przygl膮da膰 mu si臋 do woli.

Mamy szcz臋艣cie, zostajemy! 鈥 powiedzia艂 schylaj膮c si臋 do okna samochodu. 鈥 Miasteczko jest pe艂ne turyst贸w, kt贸rzy ugrz臋藕li w tym samym korku. Zabiera torb臋.

A ty? Nic ze sob膮 nie masz?

__

Nie spodziewa艂em si臋, 偶e utkniemy gdzie艣 po drodze. My艣la艂em, 偶e o tej porze b臋dziemy ju偶 na miejscu.

Otworzy艂 drzwi i Gracie wysiad艂a, szcz臋艣liwa, 偶e mo偶e rozprostowa膰 nogi. Poda艂a mu swoj膮 torb臋 i poszli ku wej艣ciu.

Drugie pi臋tro 鈥 wyszepta艂 jej do ucha Morgan.

Mo偶emy i艣膰 po schodach, twoja torba nie jest zbyt ci臋偶ka.

Poprowadzi艂 j膮 w stron臋 schod贸w. Gracie zadr偶a艂a czuj膮c na ramieniu dotyk jego ch艂odnych palc贸w. Kiedy otworzy艂 przed ni膮 drzwi, wesz艂a do 艣rodka i wyci膮gn臋艂a r臋k臋 po torb臋. Jednak Morgan wszed艂 za ni膮 i zamkn膮艂 za sob膮 drzwi.

Ca艂kiem niez艂y 鈥 powiedzia艂, rozgl膮daj膮c si臋 po pokoju. 鈥 Czysty i przestronny. 鈥 Powoli podszed艂 do okna i wyjrza艂 na zewn膮trz. 鈥 Widok te偶 jest w porz膮dku, o ile lubisz ogl膮da膰 rozleg艂e pola i wiejskie drogi.

Gracie wci膮偶 sta艂a w miejscu. Co robi Morgan w jej pokoju? I dlaczego stoi sobie przy oknie, jakby nie mia艂 zamiaru wreszcie zostawi膰 jej samej.

W kt贸rym pokoju mieszkasz? 鈥 spyta艂a nieco zirytowana. 鈥 Chcia艂abym wzi膮膰 prysznic, wi臋c...

zawiesi艂a g艂os, czekaj膮c, 偶e Morgan sam zrozumie sugesti臋 i nareszcie wyjdzie, ale jej s艂owa nie odnios艂y 偶adnego rezultatu. Poczu艂a nag艂y gniew. Co ma mu powiedzie膰, 偶eby wreszcie si臋 wyni贸s艂?

To jest m贸j pok贸j 鈥 powiedzia艂 spokojnie.

W takim razie gdzie jest m贸j? 鈥 spyta艂a Gracie podejrzliwie.

Mieszkamy tu razem 鈥 o艣wiadczy艂 kr贸tko Morgan.

A zanim wpadniesz w histeri臋, chcia艂bym ci臋 poinformowa膰, 偶e nie ma innego wyj艣cia. Mogli艣my albo wzi膮膰 ten jedyny pok贸j na sp贸艂k臋, albo sp臋dzi膰 reszt臋 nocy w samochodzie. Recepcjonistka powiedzia艂a mi, 偶e wszystkie okoliczne hotele p臋kaj膮 w szwach.

Gracie nie by艂a w stanie wykrztusi膰 ani s艂owa. Nie mo偶e sp臋dzi膰 nocy we wsp贸lnym pokoju z Morganem! Nie, to nie do pomy艣lenia!

Wci膮偶 na ni膮 patrzy艂. Nagle poczu艂a si臋 bardzo zm臋czona. Usiad艂a ci臋偶ko na 艂贸偶ku.

Nie ma nawet sofy 鈥 wymamrota艂a ponuro.

Ciekawe, kt贸re z nas by na niej spa艂o? 鈥 za偶artowa艂.

To bardzo zabawne 鈥 odci臋艂a si臋. 鈥 Ale nie dla mnie. Wszystko przez twoje g艂upie pomys艂y.

Wiem, ju偶 mi m贸wi艂a艣. Ale jeste艣 tutaj i nic na to nie poradzimy. Wyk膮piesz si臋 pierwsza?

Gracie bez s艂owa z艂apa艂a torb臋 i posz艂a do 艂azienki. Z ulg膮 zamkn臋艂a drzwi na klucz. Nie pozwoli mu wykorzysta膰 sytuacji. Zastanawia艂a si臋, co zrobi膰, je艣li spr贸buje si臋 do niej zbli偶y膰 i nagle ze wstydem poczu艂a, 偶e cia艂o jej p艂onie. Czemu wszystko sprzysi臋g艂o si臋 przeciwko niej?

Wesz艂a pod prysznic. Wcale nie spieszy艂o jej si臋 st膮d wychodzi膰. Zakr臋ci艂a wod臋 dopiero, kiedy Morgan zapuka艂 do drzwi.

Czy jest nadzieja, 偶e si臋 zn贸w tu pojawisz, czy si臋 ju偶 zupe艂nie rozpu艣ci艂a艣? 鈥 spyta艂 rozbawionym tonem.

Czy jest nadzieja, 偶eby艣 ty znikn膮艂? 鈥 pomy艣la艂a kwa艣no Gracie. Spojrza艂a na swoje odbicie w lustrze: bez makija偶u wygl膮da艂a najwy偶ej na dziewi臋tna艣cie lat.

Kiedy wreszcie wysz艂a z 艂azienki, zlustrowa艂 z u艣miechem jej szczup艂e cia艂o, skromnie przys艂oni臋te pasiast膮, trykotow膮 koszulk膮 nocn膮.

Widz臋, 偶e jeste艣 wierna stylowi wi臋ziennemu 鈥 powiedzia艂 powoli, a Gracie zaczerwieni艂a si臋 na wspomnienie dotyku jego d艂oni na jej nagim ciele. Odwr贸ci艂a g艂ow臋, jakby ba艂a si臋, 偶e jej oczy zdradz膮 wszystkie sekrety.

Morgan wszed艂 do 艂azienki, a Gracie wskoczy艂a do 艂贸偶ka. Owin臋艂a si臋 dok艂adnie ko艂dr膮. By艂a zbyt spi臋ta, by zasn膮膰. Niecierpliwie oczekiwa艂a jego powrotu do pokoju. Morgan 艣piewa艂 pod prysznicem na ca艂y g艂os, okropnie fa艂szuj膮c.

Ze z艂o艣ci膮 pomy艣la艂a, 偶e najwyra藕niej takie nieprzewidziane przeszkody nie psuj膮 mu humoru. Kiedy us艂ysza艂a, 偶e drzwi si臋 otwieraj膮, zamkn臋艂a oczy i stara艂a si臋 oddycha膰 g艂臋boko i rytmicznie.

艢pisz? 鈥 spyta艂 bezceremonialnie. 艁贸偶ko ugi臋艂o si臋 pod jego ci臋偶arem. Gracie zesztywnia艂a i wstrzyma艂a oddech. Wiedzia艂a, 偶e le偶y zwr贸cony do niej twarz膮 i leciutko si臋 odsun臋艂a.

Nie masz si臋 czego obawia膰 鈥 powiedzia艂 zduszonym g艂osem. 鈥 Mo偶e nie jestem zbyt romantyczny, ale mam jednak kilka zasad. Jedn膮 z nich jest: nigdy nie narzuca膰 si臋 kobiecie. Nie musisz si臋 tak kuli膰.

O kt贸rej jutro ruszamy? 鈥 spyta艂a najspokojniej, jak umia艂a, rezygnuj膮c z udawania, 偶e ju偶 艣pi.

Nie ma po艣piechu, mo偶emy si臋 spokojnie wyspa膰.

W膮tpi臋, czy uda mi si臋 zasn膮膰 w jednym 艂贸偶ku z tob膮 鈥 wymamrota艂a, wci膮偶 odwr贸cona do niego plecami. Natychmiast po偶a艂owa艂a swoich s艂贸w.

Wyobra藕 sobie, 偶e jestem twoj膮 siostr膮.

No pewnie, pomy艣la艂a Gracie. 艁atwiej by艂oby mi uwierzy膰, 偶e jeste艣 ma艂ym zielonym ludzikiem z Marsa.

W panuj膮cej ciszy us艂ysza艂a spokojny, rytmiczny oddech Morgana. Zasn膮艂? Tak szybko? Musi mie膰 bardzo spokojne sumienie.

Le偶a艂a na boku, dop贸ki nie 艣cierp艂a jej r臋ka. Wtedy powolutku odwr贸ci艂a si臋 twarz膮 do Morgana. Jej oczy przyzwyczai艂y si臋 ju偶 do ciemno艣ci i Gracie przygl膮da艂a mu si臋 ukradkiem, delektuj膮c si臋 widokiem ostrych, regularnych rys贸w jego twarzy. Nawet gdy spa艂, jego usta by艂y zaci艣ni臋te w spos贸b wskazuj膮cy, 偶e jest cz艂owiekiem bardzo zdecydowanym.

By艂o co艣 wspania艂ego w tym, 偶e mo偶e le偶e膰 z nim w jednym 艂贸偶ku i czu膰 ciep艂o emanuj膮ce z jego cia艂a.

Pr贸bowa艂a wyobrazi膰 sobie, jak czu艂a si臋 Alex, kiedy dowiedzia艂a si臋, 偶e ich zwi膮zek jest sko艅czony. Gracie wiedzia艂a, 偶e Alex by艂a w stosunku do Morgana zbyt zaborcza. Mo偶e wyobra偶a艂a sobie, 偶e dzi臋ki swe urodzie i obyciu towarzyskiemu uda jej si臋 schwyta膰 go w pu艂apk臋.

Gracie mia艂a przynajmniej do艣膰 rozs膮dku, by nie robi膰 sobie podobnych z艂udze艅. By膰 mo偶e dzi臋ki temu, kiedy wyjedzie z Nowego Jorku, jej rozpacz nie b臋dzie a偶 tak straszna.

My艣l o tym, 偶e mog艂aby nigdy wi臋cej go nie zobaczy膰, by艂a nie do zniesienia. Wystarczaj膮co trudno by艂o wyj艣膰 z biura w pi膮tek i mie膰 przed sob膮 pusty weekend, bez Morgana.

Wci膮偶 na niego patrzy艂a. Nagle Morgan odetchn膮艂 g艂臋boko i otworzy艂 oczy.

S膮dzi艂am, 偶e 艣pisz 鈥 wyj膮ka艂a zmieszana.

My艣lisz, 偶e to dla mnie takie 艂atwe, po艂o偶y膰 si臋 i zasn膮膰, kiedy jeste艣 w tym samym 艂贸偶ku? 鈥 Morgan opar艂 si臋 na 艂okciu i popatrzy艂 na ni膮. Ko艂dra zsun臋艂a si臋 z jego ramion i Gracie ujrza艂a, 偶e jest p贸艂nagi. Widzia艂a wyra藕nie zarys ka偶dego mi臋艣nia na jego ramieniu. Nawet teraz, gdy le偶a艂, czu艂a si艂臋 emanuj膮c膮 z jego cia艂a.

My艣l, 偶e Morgan wie, od jak dawna tak wpatruje si臋 w niego, sprawi艂a, 偶e krew uderzy艂a jej do g艂owy.

Nie masz na sobie pi偶amy 鈥 powiedzia艂a ca艂kiem niepotrzebnie.

Nie zapominaj, 偶e nie by艂em przygotowany na nocleg w hotelu 鈥 Morgan roze艣mia艂 si臋 cicho.

Gracie zacz臋艂a szybciej oddycha膰. Nie dotyka艂 jej. Nie musia艂, bo sama 艣wiadomo艣膰, 偶e oto le偶y nago w tym samym 艂贸偶ku co ona, wystarczy艂a, by serce zacz臋艂o jej bi膰 bardzo gwa艂townie.

Wiedzia艂a, co zrobi, nim jeszcze podj臋艂a 艣wiadom膮 decyzj臋. Jaki sens mia艂o dalsze zaprzeczanie uczuciom.

pragnieniu, kt贸re ogarnia艂o, j膮 za ka偶dym razem, gdy na niego patrzy艂a? Kocha go i je艣li on nie jest w stanie odwzajemni膰 tej mi艂o艣ci, trzeba si臋 z tym pogodzi膰.

Jedyne, czego pragn臋艂a, to podda膰 si臋. Podda膰 si臋 鈥 ile zbyt wielkiej, aby si臋 jej d艂u偶ej opiera膰.

Wyci膮gn臋艂a r臋k臋 i musn臋艂a jego policzek, czuj膮c, jak jego cia艂o zamiera pod dotykiem jej d艂oni.

Gracie 鈥 zaj臋cza艂. 鈥 Czy ty wiesz, co robisz? Przesun臋艂a d艂oni膮 wzd艂u偶 jego ramienia, rozkoszuj膮c si臋 nowym, osza艂amiaj膮cym poczuciem w艂adzy, kiedy jego cia艂o zadr偶a艂o.

Pragn臋 ci臋 鈥 powiedzia艂a dr偶膮cym g艂osem. 鈥 Chc臋 si臋 z tob膮 kocha膰. D艂u偶ej nie mog臋 ju偶 z tym walczy膰.

Poczu艂a, jak jej umys艂 zasnuwa si臋 leciutk膮 mgie艂k膮, kiedy otoczy艂 j膮 ramieniem i pochyli艂 nad ni膮 g艂ow臋.

Jego usta przywar艂y do jej ust, mia偶d偶膮c je w nami臋tnym poca艂unku. Potem przesun臋艂y si臋 po twarzy i szyi, a z臋by leciutko przygryz艂y jej ucho.

Zaj臋cza艂a cicho. Koszula nocna sta艂a si臋 nagle irytuj膮c膮 barier膮 mi臋dzy ich cia艂ami. 艢ci膮gn臋艂a j膮 i rzuci艂a niecierpliwie na ziemi臋. Przyci膮gn膮艂 j膮 mocno do siebie. Jej piersi opar艂y si臋 o jego gor膮cy tors. Z ustami na jej ustach wymrucza艂:

Gracie, 偶adnej kobiety nie pragn膮艂em tak bardzo, jak ciebie.

Kochaj mnie 鈥 poprosi艂a dr偶膮cym g艂osem. Pochyli艂 ciemn膮 g艂ow臋 nad jej piersiami i zacz膮艂 je delikatnie pie艣ci膰. Ca艂e cia艂o Gracie przeszywa艂y igie艂ki intensywnej rozkoszy. Obj臋艂a d艂o艅mi jego g艂ow臋 i wygi臋艂a si臋 w 艂uk.

Czu艂a, 偶e w艂a艣nie na t臋 chwil臋 czeka艂a przez ca艂e 偶ycie. Ironi膮 losu by艂o tylko to, 偶e jedyny m臋偶czyzna, kt贸ry umia艂 tak gwa艂townie rozbudzi膰 jej zmys艂y, nigdy nie odwzajemni jej uczu膰.

By艂a to gorzka pigu艂ka, ale Gracie wcale ju偶 to nie obchodzi艂o. Jej ruchy sta艂y si臋 bardziej zdecydowane i gwa艂towne. Morgan nadal pie艣ci艂 d艂o艅mi jej pier艣: i ca艂owa艂 p艂aski brzuch.

Po chwili ich cia艂a splot艂y si臋 w zapami臋ta艂ym u艣cisku. Morgan mrucza艂 jej do ucha kr贸tkie, urywane s艂owa, kt贸rych prawie nie s艂ysza艂a. W g艂owie wszystko jej wirowa艂o.

B臋d臋 bardzo delikatny 鈥 wyszepta艂, nim wszed艂 w jej cia艂o. Zamar艂a na kr贸tk膮 chwil臋, ale zaraz zwyci臋偶y艂o narastaj膮ce podniecenie. Kiedy ich ruchy sta艂y si臋 silniejsze i bardziej rytmiczne, przesz艂o艣膰 i przysz艂o艣膰 przesta艂y istnie膰.

Z ust wyrwa艂 jej si臋 j臋k rozkoszy, a cia艂o odpowiedzia艂o Morganowi rytmem, kt贸rego istnienia nawet nie podejrzewa艂a. Poruszali si臋 gor膮czkowo, a偶 wreszcie unios艂y ich fale rozkosznego spe艂nienia.

Poczu艂a, jak Morgan rozlu藕nia si臋, jak jego oddech staje si臋 zn贸w wolny i regularny, cho膰 d艂onie nadal j膮 pieszcz膮, a wargi leniwie dotykaj膮 jej p贸艂rozchylonych ust. Przez jej cia艂o przebiega艂y, g艂臋bokie echa rozkoszy.

Gdy zn贸w si臋 poruszy艂, nag艂ym ruchem obj臋艂a nogami jego twarde biodra. Ich cia艂a ponownie by艂y rozpalone po偶膮daniem.

Gracie nawet w naj艣mielszych wyobra偶eniach nie przypuszcza艂a, 偶e mo偶e tak da膰 si臋 ponie艣膰 zapami臋ta艂ej pasji, kt贸ra teraz p艂on臋艂a w niej jasnym p艂omieniem. Wobec tej si艂y czu艂a si臋 ca艂kowicie bezradna i poddawa艂a jej si臋 bez najmniejszego oporu.

Opami臋ta艂a si臋 dopiero p贸藕niej, kiedy le偶eli obok siebie. Morgan opar艂 si臋 na 艂okciu i patrzy艂 z g贸ry na jej twarz, odgarniaj膮c z niej pasemka w艂os贸w.

Czemu zmieni艂a艣 zdanie i zgodzi艂a艣 si臋 ze mn膮 kocha膰? 鈥 spyta艂.

Gracie bardzo chcia艂a powiedzie膰: kocham ci臋, wi臋c jak mog艂am nie chcie膰? Ale zamiast tego u艣miechn臋艂a si臋 i wymamrota艂a:

Czemu nie? Ci膮gn臋艂o nas do siebie, to chyba ca艂kiem wystarczaj膮cy pow贸d.

Morgan delikatnie ugryz艂 j膮 w koniuszek ucha, d艂oni膮 obejmuj膮c jej pier艣.

Poczu艂a, 偶e jej cia艂o zn贸w budzi si臋, odpowiadaj膮c na jego pieszczot臋. Morgan te偶 musia艂 to zauwa偶y膰, bo roze艣mia艂 si臋 cicho i odwr贸ci艂 j膮 twarz膮 do siebie.

Liczy艂em na to, 偶e si臋 zdecydujesz 鈥 wymrucza艂.

Nie dotkn膮艂bym ci臋, musia艂a艣 sama do mnie przyj艣膰, ale chyba bym oszala艂, gdyby艣my dalej mieli razem pracowa膰, a wiedzia艂bym, 偶e nie jeste艣 moja.

W艂asno艣膰. Czy tylko o to chodzi艂o? Gracie ze zdziwieniem odkry艂a, 偶e pragnie, by Morgan by艂 w stosunku do niej zaborczy. Nawet je艣li jego zaborczo艣膰 i poczucie w艂asno艣ci mia艂yby nie wykracza膰 poza granice po偶膮dania.

Nie jestem twoja 鈥 sk艂ama艂a. 鈥 Ani troch臋 bardziej, ni偶 ty jeste艣 m贸j.

To znaczy? 鈥 spyta艂 Morgan. Delikatnie g艂adzi艂 jej biodro. Gracie opad艂a na 艂贸偶ko, zn贸w podniecona.

Umiesz mnie rozbawi膰 i potrafisz mnie rozz艂o艣ci膰 鈥 ci膮gn膮艂 tym samym tonem 鈥 a czy to nie rodzaj w艂adzy, kt贸r膮 masz nade mn膮? 鈥 Jego palce w臋drowa艂y po jej ciele, a ka偶de dotkni臋cie przeszywa艂o j膮 dreszczem po偶膮dania.

Chcia艂a spyta膰, czy pod tym wzgl臋dem jest wyj膮tkiem, ale nie by艂a pewna, czy chce us艂ysze膰 odpowied藕. Na pewno inne kobiety te偶 mia艂y nad nim tak膮 w艂adz臋. Morgan nigdy przecie偶 nie m贸wi艂 o mi艂o艣ci. Wsp贸lna przyjemno艣膰, tak, oczywi艣cie. Ale nie mi艂o艣膰, bolesne, wszechw艂adne uczucie, kt贸re teraz ni膮 rz膮dzi, i kt贸re budzi si臋, kiedy Morgan jest w pobli偶u, a nawet wtedy, gdy tylko o nim my艣li. Dlaczego nikt nie ostrzeg艂 jej, 偶e mi艂o艣膰 niesie b贸l?

Przesun臋艂a d艂o艅mi po jego ciele. Wyczuwa艂a ka偶dy twardy mi臋sie艅 rysuj膮cy si臋 pod g艂adk膮 sk贸r膮. Pod warstewk膮 po偶膮dania czai艂 si臋 jednak smutek, jak gdyby ju偶 teraz przygotowywa艂a si臋 na spotkanie dnia, kiedy Morgan zniknie na zawsze z jej 偶ycia.

Gracie, jeste艣 mi potrzebna, potrzebuj臋 ci臋 teraz 鈥 wyszepta艂, ci臋偶ko oddychaj膮c.

Ich cia艂a zn贸w si臋 z艂膮czy艂y, ale teraz kochali si臋 bardziej delikatnie i czule. Morgan prowadzi艂 j膮 na szczyty rozkoszy.

Kiedy wreszcie zasn臋艂a, wci膮偶 pod艣wiadomie czu艂a blisko艣膰 jego ciep艂ego cia艂a i ci臋偶ar ramienia, kt贸rym j膮 obejmowa艂.

Nast臋pnego dnia obudzi艂 j膮 odg艂os prysznica. Morgan w艂a艣nie si臋 k膮pa艂. Drzwi do 艂azienki by艂y otwarte. Gracie ostro偶nie wsta艂a z 艂贸偶ka i zamar艂a w bezruchu, gdy zauwa偶y艂a jego nagie cia艂o za cienk膮 zas艂onk膮. Wesz艂a do 艂azienki.

Chod藕 pod prysznic 鈥 zaprosi艂 j膮 z u艣miechem.

Woda jest akurat, nie za ciep艂a, nie za zimna. Wiedzia艂a, 偶e to szale艅stwo, ale nic nie mog艂a na to poradzi膰. Jej cia艂o zbuntowa艂o si臋 i stanowczo przesta艂o s艂ucha膰 rozumu. Wesz艂a pod prysznic, odchyli艂a g艂ow臋 do ty艂u, a jej rozchylone wargi spotka艂y pe艂ne oczekiwania usta Morgana.

M贸j ma艂y 艂obuzie 鈥 wyszepta艂 czule. Gracie poczu艂a, jak s艂abnie i roztapia si臋 w ogniu po偶膮dania.

Niech臋tnie wychodzi艂a z hotelu w o艣lepiaj膮ce poranne s艂o艅ce. Po艣r贸d czterech 艣cian 艂atwiej by艂o zapomnie膰 o realnym 艣wiecie.

Jak d艂ugo b臋dziemy jeszcze jecha膰? 鈥 spyta艂a.

Zmieni艂em zdanie 鈥 powiedzia艂 Morgan nie patrz膮c na ni膮. Otworzy艂 drzwi samochodu i wrzuci艂 jej torb臋 do 艣rodka.

Zmieni艂e艣 zdanie?

W艂a艣nie.

Gracie zmarszczy艂a brwi. Morgan nie zwyk艂 zmienia膰 raz podj臋tych decyzji, a ju偶 z ca艂膮 pewno艣ci膮 nie by艂o w jego stylu to, 偶e si臋 teraz zaczerwieni艂.

Dlaczego?

Wsiad艂a do samochodu i popatrzy艂a na niego. Po艂o偶y艂 rami臋 na oparciu jej fotela, pochyli艂 si臋 i poca艂owa艂 j膮 d艂ugo i czule.

Dlatego 鈥 powiedzia艂 chrapliwym g艂osem 鈥 偶e mia艂a艣 ca艂kowit膮 racj臋: oni nie s膮 ju偶 dzie膰mi i je艣li pope艂ni膮 b艂膮d, to b臋dzie dla nich dobra nauczka. 鈥 Poca艂owa艂 j膮 znowu, badaj膮c j臋zykiem s艂odk膮 wilgo膰 jej ust. 鈥 Wracamy wi臋c na Manhattan i sp臋dzimy ca艂y dzie艅 w 艂贸偶ku.

Co b臋dziemy tam robi膰? 鈥 spyta艂a niewinnie.

Nie ku艣 mnie, bo znajd臋 najbli偶szy zaciszny parking i nie czekaj膮c na nic b臋d臋 si臋 z tob膮 kocha艂 na tylnym siedzeniu, jak za dawnych, szkolnych lat!

Gracie zamkn臋艂a oczy i westchn臋艂a z zadowoleniem. Nie chcia艂a my艣le膰 o konsekwencjach swojego post臋powania. Czu艂a, 偶e nara偶a si臋 na olbrzymi b贸l, ale odsuwa艂a t臋 my艣l jak najdalej od siebie.

Nim dojechali na Manhattan, by艂o ju偶 prawie po艂udnie. Morgan zatrzyma艂 samoch贸d przed hotelem Hilton, imponuj膮cym budynkiem ze szk艂a i stali.

Dlaczego tutaj? 鈥 spyta艂a Gracie.

Przecie偶 mamy sp臋dzi膰 dzie艅 w 艂贸偶ku 鈥 odpar艂 z u艣miechem.

My艣la艂am, 偶e pojedziemy do mnie.

I b臋dziemy musieli wyj艣膰, jak tylko zg艂odniejemy? Nie, chc臋 sp臋dzi膰 ca艂y dzie艅 le偶膮c po prostu obok ciebie. Kiedy zg艂odniejemy, zam贸wimy co艣 do pokoju.

Gracie nigdy przedtem nie by艂a w takim hotelu. Rozejrza艂a si臋 po obszernym, nowoczesnym i eleganckim holu. Nie pr贸bowa艂a nawet ukry膰, jakie robi na niej wra偶enie. To w艂a艣nie smak 偶ycia wy偶szych sfer, pomy艣la艂a, podejrzewaj膮c jednocze艣nie, 偶e te luksusy pewnie szybko by si臋 jej przejad艂y.

Kiedy znale藕li si臋 w pokoju, Morgan podszed艂 do niej, otoczy艂 j膮 ramionami i przytuli艂 gor膮ce wargi do jej szyi.

Nie pogratulujesz mi? 鈥 spyta艂.

Czego?

呕e dojecha艂em tu, nie zatrzymuj膮c si臋 po drodze, 偶eby si臋 z tob膮 pokocha膰.

W jego oczach pojawi艂 si臋 leniwy, zmys艂owy b艂ysk. Gracie u艣miechn臋艂a si臋. Jej palce splot艂y si臋 z jego d艂o艅mi, a potem wspi臋艂a si臋 i poca艂owa艂a go w, czubek nosa.

Wiele da艂aby, 偶eby Morgan czu艂 do niej to, co ona czuje do niego. Niestety, chodzi艂o mu po prostu o to, 偶eby p贸j艣膰 z ni膮 do 艂贸偶ka. W ko艅cu mo偶e uda jej si臋 z tym pogodzi膰.

Pochyli艂 si臋 i r贸wnie偶 j膮 poca艂owa艂, leciutko przesun膮艂 ustami po jej twarzy, nosie i ustach.

Panno Gracie Tempie, jeste艣 naprawd臋 niewiarygodna 鈥 powiedzia艂 podnosz膮c j膮 i nios膮c w stron臋 艂贸偶ka. 鈥 Ci sztywni, flegmatyczni Anglicy nie wiedz膮 chyba, co trac膮. Dziwi臋 si臋, 偶e nigdy dot膮d nie mia艂a艣 kochanka.

Przecie偶 ty te偶 nie wiedzia艂e艣 鈥 powiedzia艂a Gracie, czuj膮c, 偶e ka偶de s艂owo rani j膮 jak n贸偶.

To prawda 鈥 przyzna艂 Morgan. 鈥 Chocia偶 nigdy w ten spos贸b o tym nie my艣la艂em.

Powoli rozebra艂 j膮 i za偶膮da艂, 偶eby zrobi艂a to samo. Gracie te偶 si臋 nie 艣pieszy艂a. Podoba艂o jej si臋 narastaj膮ce uczucie podniecenia, kt贸re wyczuwa艂a w nim, gdy starannie rozpina艂a, jeden po drugim, guziki jego koszuli.

Jeste艣 naprawd臋 niebezpieczn膮 kobiet膮 鈥 wymrucza艂 i poci膮gn膮艂 j膮 na siebie, nim zd膮偶y艂a spyta膰, co dok艂adnie ma na my艣li.

Schyli艂a g艂ow臋 i poca艂owa艂a go, a jej w艂osy l艣ni膮c膮 kaskad膮 os艂oni艂y ich twarze.

On mnie bardzo zrani, pomy艣la艂a. Ale teraz nie czas o tym my艣le膰.



ROZDZIA艁 DZIEWI膭TY


Gracie szykowa艂a si臋 do wyj艣cia do pracy w poniedzia艂ek rano, kiedy nagle zadzwoni艂 telefon. Pop臋dzi艂a go odebra膰, przekonana, 偶e dzwoni Morgan.

Ostatni weekend sp臋dzi艂a jakby w innym 艣wiecie, w 艣wiecie marze艅 i sn贸w. Morgan dotrzyma艂 s艂owa i zostali przez ca艂y pi膮tek w hotelu. Wyszli dopiero wieczorem, 偶eby zje艣膰 kolacj臋.

Gracie zarumieni艂a si臋 na my艣l o tym, jak si臋 kochali, z jakim zapami臋taniem mu si臋 odda艂a. Nigdy wcze艣niej nawet nie przeczuwa艂a, 偶e mo偶na zazna膰 takiej rozkoszy, jak膮 da艂 jej Morgan.

Mi艂o艣膰 sprawi艂a, 偶e Gracie rozkwita艂a pod dotykiem Morgana jak kwiat, otwieraj膮cy si臋 pod promieniami dobroczynnego s艂o艅ca. Teraz zastanawia艂a si臋, czy to samo dzia艂o si臋 ze wszystkimi kobietami, z kt贸rymi sypia艂. Zosta艂a wprowadzona w arkana wyrafinowanej mi艂o艣ci przez eksperta, a eksperci przecie偶 te偶 musz膮 gdzie艣 pobiera膰 nauki i zdobywa膰 do艣wiadczenie.

W chwili mi艂osnego uniesienia wyszepta艂, 偶e 偶adna inna kobieta nie da艂a mu takiego zaspokojenia. Gracie rozpaczliwie pragn臋艂a wyczyta膰 z jego s艂贸w ka偶dy, najmniejszy nawet cie艅 pochwa艂y, ale z drugiej strony nie zamierza艂a chowa膰 g艂owy w piasek i stara膰 si臋 widzie膰 tylko to, co pragnie zobaczy膰.

O, nie, nie jest naiwna i nie b臋dzie sama siebie oszukiwa膰. Kocha Morgana, ale zdaje sobie spraw臋, 偶e dla niego ten zwi膮zek jest tylko przelotn膮 przygod膮, kt贸ra nieodwo艂alnie kiedy艣 si臋 znudzi. Wtedy porzuci j膮 r贸wnie 艂atwo, jak przedtem Alex.

Ich postawy 偶yciowe s膮 biegunowo r贸偶ne. To, co ich 艂膮czy, to wzajemna nami臋tno艣膰. Przez kr贸tk膮 chwil臋 przypomnia艂a sobie cudowne, dr偶膮ce podniecenie, kt贸re wype艂nia艂o j膮, gdy dotyka艂a twardego, m臋skiego cia艂a Morgana i widzia艂a, jak jego szare oczy ciemniej膮 po偶膮daniem.

Nie czas teraz na 偶ale, pomy艣la艂a. Chocia偶 偶ycie by艂oby znacznie prostsze, gdyby by艂a w stanie zachowa膰 do niego odpowiedni dystans. Tak, prostsze, ale czy nie o wiele bardziej puste? No c贸偶, 偶adne szcz臋艣cie nie mo偶e trwa膰 wiecznie.

Z wahaniem podnios艂a s艂uchawk臋. G艂os Jenny brzmia艂 tak wyra藕nie i czysto, 偶e przez chwil臋 Gracie pomy艣la艂a, 偶e siostra dzwoni ze swojego mieszkania dwa pi臋tra wy偶ej.

Gdzie ty si臋 podziewasz? 鈥 spyta艂a. 鈥 Dosta艂am tw贸j list. Czy pomy艣la艂a艣 cho膰 przez chwil臋, jak bardzo si臋 o ciebie martwi艂am?

Jeste艣my w Londynie, Gracie. Wiesz, Buckingham Pal膮ce, tradycyjna angielska herbata, no i pada bez przerwy!

W Londynie? 鈥 spyta艂a Gracie z niedowierzaniem.

Nie masz si臋 czemu dziwi膰! Zapomnia艂a艣, 偶e Rickie zaczyna w przysz艂ym tygodniu kurs w Pary偶u? Postanowili艣my pojecha膰 do Europy troch臋 wcze艣niej, 偶eby si臋 tu pobra膰. Mogli艣my to zrobi膰 w Nowym Jorku, ale w Londynie jest w ko艅cu m贸j dom. Szkoda, 偶e ciebie nie by艂o, Gracie. 鈥 W g艂osie siostry zabrzmia艂a nutka 偶alu.

Kiedy wracasz?

Jak tylko sko艅czy si臋 kurs Rickie'ego 鈥 odpowiedzia艂a szybko Jenny.

Gracie wyda艂o si臋 nieprawdopodobne, 偶e po tylu latach pr贸b poskromienia siostry, stara艅, by jej 偶ycie u艂o偶y艂o si臋 w sensowny spos贸b, teraz nagle wszystkie problemy same si臋 rozwi膮za艂y. I to w rekordowo kr贸tkim czasie. Poczu艂a, 偶e ogarnia j膮 nostalgia.

Czy Morgan by艂 bardzo z艂y? 鈥 spyta艂a Jenny. 鈥 Oczywi艣cie, Rickie b臋dzie na tym kursie, to powinno go zadowoli膰. 鈥 Nie wydawa艂o si臋, 偶eby zadowolenie czy gniew Morgana mia艂y dla Jenny jakie艣 szczeg贸lne znaczenie. I tak zawsze robi艂a to, co sama uwa偶a艂a za s艂uszne, nie przejmuj膮c si臋 zanadto cudzymi opiniami.

By艂 z艂y 鈥 odpar艂a Gracie spokojnym tonem 鈥 ale teraz uwa偶a, 偶e to jest wasze 偶ycie i nale偶y wam tylko 偶yczy膰 powodzenia.

Co mu si臋 sta艂o? Sk膮d taka zmiana? 鈥 spyta艂a zaintrygowana Jenny. 鈥 Rickie by艂 przekonany, 偶e Morgan b臋dzie w艣ciek艂y. Powiedzia艂, 偶e kiedy wujek co艣 postanowi, nic nie jest w stanie go przekona膰.

Mo偶e tym razem Rickie nie mia艂 racji. Od艂o偶y艂a s艂uchawk臋 i po kilku minutach by艂a gotowa do wyj艣cia.

To by艂a ironia losu, 偶e chaotyczne dot膮d 偶ycie Jenny nagle zacz臋艂o si臋 g艂adko uk艂ada膰, podczas gdy jej, zawsze tak uporz膮dkowane, nagle si臋 popl膮ta艂o.

Dotar艂a do biura o dziewi膮tej. Ujrzawszy Morgana poczu艂a dziwne mrowienie w 偶o艂膮dku. Siedzia艂 przy jej biurku i przegl膮da艂 jakie艣 papiery.

Mi艂o艣膰, pomy艣la艂a zrezygnowana, komu to potrzebne? Nim pozna艂a Morgana, nigdy nie do艣wiadcza艂a tego nerwowego oczekiwania i niepewno艣ci.

Szare oczy spojrza艂y na ni膮 pogodnie, obejmuj膮c zarumienion膮 twarz i przesuwaj膮c si臋 lekko po ca艂ej sylwetce. Zastanawia艂a si臋, jak te偶 b臋dzie j膮 traktowa艂 teraz, skoro zostali kochankami, ale m贸wi艂 tylko o pracy i Gracie zrozumia艂a, 偶e ich bliskie stosunki nie b臋d膮 mia艂y 偶adnego wp艂ywu na kontakty w biurze. Morgan jest przecie偶 biznesmenem, i nie da si臋 rz膮dzi膰 emocjom. Odetchn臋艂a z ulg膮.

Gracie pogr膮偶y艂a si臋 w pracy. Zwyk艂e, codzienne obowi膮zki daty jej wytchnienie i oparcie. Kiedy tu偶 przed wyj艣ciem z pracy Morgan spyta艂, czy zobacz膮 si臋 wieczorem, Gracie zgodzi艂a si臋 i serce zabi艂o jej szybciej.

Z up艂ywem czasu, gdy upalne, d艂ugie letnie dni zmieni艂y si臋 w z艂ociste dni jesieni, ich cowieczorne spotkania sta艂y si臋 zwyczajem.

W biurze Morgan by艂 zawsze ch艂odnym i opanowanym biznesmenem, kt贸ry z wrodzonym talentem pomna偶a maj膮tek firmy, a Gracie jego oddan膮 sekretark膮. Tylko kilka razy zdarzy艂o si臋 jej zauwa偶y膰, 偶e szare oczy patrz膮 na ni膮 z wyrazem zainteresowania nie tylko czysto zawodowego.

Poza prac膮 sp臋dzali wi臋kszo艣膰 czasu w 艂贸偶ku. Wtedy stalowy, twardy b艂ysk w jego oczach znika艂 i zast臋powa艂 go p艂on膮cy g艂贸d po偶膮dania.

Gracie utwierdza艂a si臋 w przekonaniu, 偶e ich zwi膮zek zmierza do nieuniknionego ko艅ca, ale zbyt by艂a w nim zakochana, by odwa偶y膰 si臋 odej艣膰.

By艂oby jej mo偶e 艂atwiej, gdyby mog艂a porozmawia膰 o tym z Jenny, ale to niestety nie wchodzi艂o w rachub臋. Siostra nigdy nie grzeszy艂a dyskrecj膮, a poza tym by艂a teraz zbyt zaabsorbowana swoim w艂asnym 偶yciem. Wr贸ci艂a do Nowego Jorku w ci膮偶y, szcz臋艣liwa i pe艂na zachwytu nad urokami 偶ycia ma艂偶e艅skiego.

Nigdy nie przypuszcza艂am, 偶e nadejdzie dzie艅, gdy zostaniesz zadowolon膮 z 偶ycia kur膮 domow膮 鈥 za偶artowa艂a Gracie, kiedy jad艂y razem lunch.

Bardzo ci臋 przepraszam! Wcale si臋 nie zmieni艂am!

zaprotestowa艂a gwa艂townie Jenny.

To prawda, pomy艣la艂a Gracie, za to ja jestem ca艂kiem inna.

Pod koniec pa藕dziernika, kiedy zima zacz臋艂a wkrada膰 si臋 na Manhattan, Gracie postanowi艂a wybra膰 si臋 z przyjaci贸艂kami z biura do jednego z popularnych nocnych klub贸w. Morgan by艂 zaj臋ty, a o sp臋dzeniu samotnego wieczoru nie chcia艂a nawet my艣le膰. Samotno艣膰 przesta艂a j膮 poci膮ga膰. Zbyt cz臋sto my艣la艂a wtedy o przysz艂o艣ci.

Zawsze chcia艂a pozna膰 nocne 偶ycie Nowego Jorku, a klub, do kt贸rego si臋 wybiera艂y, by艂 podobno naprawd臋 godny odwiedzenia. S艂ysza艂a, 偶e nawet Morgan zabiera艂 tam czasami zagranicznych klient贸w na drinka po kolacji, by, jak to uj膮艂, da膰 go艣ciom z艂udzenie, 偶e widzieli drugie, ukryte oblicze Manhattanu.

Przyjaci贸艂ki Gracie mieszka艂y w Greenwich Village. Mia艂y obie bardzo podobne usposobienie, diametralnie r贸偶ne od Gracie. Zmienia艂y ch艂opak贸w jak r臋kawiczki, ale na szcz臋艣cie zrezygnowa艂y ju偶 ze swatania Gracie z ca艂膮 armi膮 odrzuconych wielbicieli.

Gdy dotar艂y do klubu, by艂o tam ju偶 t艂oczno. Mimo przy膰mionego o艣wietlenia wida膰 by艂o, 偶e jest to ekskluzywne miejsce.

Wzd艂u偶 艣cian znajdowa艂y si臋 bary, w kt贸rych serwowano wy艂膮cznie koktajle. Stoliki ustawiono w p贸艂kole wok贸艂 podium do ta艅ca, a pomieszczenie ozdobiono mn贸stwem doniczkowych ro艣lin.

Gracie szybko wypi艂a dwa koktajle i odpr臋偶y艂a si臋. Postanowi艂a, 偶e tego wieczoru b臋dzie si臋 dobrze bawi膰. Czu艂a, 偶e sytuacja staje si臋 coraz bardziej niebezpieczna. Ostatnio nic jej nie cieszy艂o, kiedy nie by艂o w pobli偶u Morgana. Bez niego zawsze jej czego艣 brakowa艂o, co艣 psu艂o humor.

Rozmawia艂a z o偶ywieniem ze swoimi przyjaci贸艂kami, 艣mia艂a si臋 z ich 偶art贸w. Postanowi艂a sobie udowodni膰, 偶e jej istnienie nie zale偶y od Morgana Drake'a i 偶e potrafi 艣wietnie dawa膰 sobie rad臋 bez niego.

Niemal w to uwierzy艂a. Kiedy jednak w 艂agodnym, z艂ocistym 艣wietle reflektor贸w zauwa偶y艂a, pewn膮 ta艅cz膮c膮 w pobli偶u par臋, poczu艂a, 偶e sztywnieje. Wszystko nagle odp艂yn臋艂o daleko. Muzyka, gwar t艂ocznej sali.

g艂osy przyjaci贸艂ek dociera艂y do niej jak przez 艣cian臋. Wszystko oddali艂o si臋, wszystko, pr贸cz ta艅cz膮cej pary. Morgana i Alex.

Alex by艂a ubrana w po艂yskliw膮, obcis艂膮 sukienk臋, kt贸ra mi臋kko opina艂a jej cia艂o. Ramiona mocno splot艂a wok贸艂 szyi Morgana.

Gracie chcia艂a oderwa膰 oczy od ich przytulonych cia艂, ale nie mog艂a. Z masochistycznym uporem wpatrywa艂a si臋 w nich jak zahipnotyzowana. Poczu艂a, 偶e serce jej zamiera, kiedy szare oczy Morgana spojrza艂y na ni膮 z zaskoczeniem.

Szybko odwr贸ci艂a g艂ow臋. Dr偶膮c膮 d艂oni膮 postawi艂a szklank臋 na stole. W g艂owie rozbrzmiewa艂a tylko jedna my艣l: dra艅, podst臋pny, fa艂szywy dra艅!

Nigdy nie przyrzeka艂 jej wiecznej, nie艣miertelnej mi艂o艣ci, ale nie przypuszcza艂a, 偶e widuje si臋 z innymi kobietami, p贸ki trwa ich zwi膮zek. Nawet je偶eli traktowa艂 go bardzo lekko. My艣l, 偶e Alex przez ca艂y czas by艂a obecna w tle, niemal 艣ci臋艂a j膮 z n贸g.

Zapragn臋艂a jak najszybciej wyj艣膰. Spojrza艂a na przyjaci贸艂ki, szukaj膮c gor膮czkowo jakiej艣 wym贸wki, 偶eby p贸j艣膰 do domu.

Id臋 do toalety 鈥 powiedzia艂a dr偶膮cym g艂osem.

Bolesne my艣li i wspomnienia przebiega艂y jej przez g艂ow臋 z szybko艣ci膮 b艂yskawicy, przera偶aj膮co intensywne i wyraziste. Poczu艂a ulg臋, gdy znalaz艂a si臋 w pustej, cichej toalecie. Opad艂a ci臋偶ko na jedno z krzese艂 i zamkn臋艂a oczy.

Nadszed艂 wi臋c nareszcie moment, kiedy prawda wychodzi na jaw, prawda, kt贸r膮 wszelkimi si艂ami stara艂a si臋 od siebie odsun膮膰. Czy偶 nie wiedzia艂a doskonale, 偶e ich zwi膮zek oparty jest na bardzo kruchych podstawach i 偶e prowadzi donik膮d? No tak, pomy艣la艂a ponuro, w艂a艣nie dotarli艣my do ko艅ca. Poczu艂a, 偶e zapada si臋 w otch艂a艅 bez dna.

Gdy otworzy艂a oczy, sta艂a przed ni膮 Alex. Je spojrzenie pe艂ne by艂o pogardy i niech臋ci.

Tak my艣la艂am, 偶e to ty 鈥 powiedzia艂a Ale\ lodowatym tonem, z fa艂szywym u艣miechem na ustach Gracie wyprostowa艂a si臋 i si臋gn臋艂a po torebk臋 Wcale nie mia艂a ochoty na kolejn膮 k艂贸tni臋, a z艂o艣liwy u艣mieszek na twarzy Alex wskazywa艂, 偶e do tego sie w艂a艣nie szykuje.

Chyba nie zamierzasz ucieka膰 鈥 powiedzia艂a Alex. siadaj膮c na s膮siednim fotelu i przypudrowuj膮c lekko nos. 鈥 My艣l臋, 偶e powinny艣my porozmawia膰. Dawne si臋 nie widzia艂y艣my, a s膮 rzeczy, o kt贸rych chcia艂am ci powiedzie膰.

Naprawd臋? 鈥 spyta艂a Gracie. Alex nic si臋 nie zmieni艂a. Wygl膮da艂a jeszcze lepiej, ni偶 kiedy si臋 ostatnio widzia艂y. Gracie poczu艂a lekkie uk艂ucie zazdro艣ci. Staraj膮c si臋 zapanowa膰 nad g艂osem powiedzia艂a:

Ostrzega艂a艣 mnie ju偶 przed Morganem, mam nadziej臋, 偶e nie zamierzasz si臋 powtarza膰?

M贸wi si臋, 偶e jest co艣 mi臋dzy wami. 鈥 W g艂osie Alex zabrzmia艂a leciutka, pytaj膮ca nutka. Gracie milcza艂a. Pragn臋艂a znale藕膰 si臋 jak najdalej st膮d. Alex na pewno widzia艂a, jak wstaje od stolika i domy艣la si臋, 偶e specjalnie tu przysz艂a. Czy to Morgan sprawi艂, 偶e Alex jest tak pe艂na goryczy i 偶alu?

Nie powinna艣 s艂ucha膰 plotek 鈥 odpar艂a.

By膰 mo偶e nasz zwi膮zek z Morganem ju偶 si臋 sko艅czy艂 鈥 m贸wi艂a dalej Alex, krzywi膮c usta w cynicznym u艣miechu 鈥 ale to nie znaczy, 偶e zaj臋艂a艣 moje miejsce jako mi艂o艣膰 jego 偶ycia. Morgan nie wie, co to mi艂o艣膰 i nie chce jej pozna膰. O, tak, jest mi艂y, czaruj膮cy, wie, jak obchodzi膰 si臋 z kobiet膮, ale mi艂o艣膰 nie wchodzi w gr臋. Wierz mi, niczym si臋 nie r贸偶nisz od reszty. Czy naprawd臋 wierzysz, 偶e b臋dziesz w stanie go zatrzyma膰?

Ka偶de s艂owo przeszywa艂o serce Gracie na wylot, ale stara艂a si臋 tego nie okaza膰. Spojrza艂a na Alex z politowaniem i poczu艂a lekk膮 satysfakcj臋 widz膮c jej gniew.

Czy kiedykolwiek powiedzia艂 ci, 偶e ci臋 kocha? 鈥 spyta艂a Alex o ton g艂o艣niej. Roze艣mia艂a si臋. 鈥 Czy cokolwiek ci obieca艂? Zastan贸w si臋 nad tym. Nie jeste艣 dla niego r贸wnorz臋dnym partnerem. B臋dzie z tob膮, p贸ki b臋dzie go to bawi艂o, a potem rzuci ci臋 bez najmniejszych wyrzut贸w sumienia. 鈥 Wsta艂a i wyg艂adzi艂a sukienk臋. 鈥 Ale, oczywi艣cie, je艣li to s膮 tylko plotki, nie masz si臋 czym przejmowa膰. 鈥 Roze艣mia艂a si臋 znowu i wysz艂a. Ten 艣miech brzmia艂 w uszach Gracie jeszcze po powrocie do stolika. 艢miech i s艂owa, wypowiedziane w gniewie, kt贸re zmusi艂y j膮 w ko艅cu, by spojrza艂a prawdzie w oczy.

Musz臋 wyj艣膰, pomy艣la艂a, nie znios臋 tego d艂u偶ej. Muzyka przesta艂a w艂a艣nie gra膰 i Gracie zamierza艂a przeprosi膰 przyjaci贸艂ki i wyj艣膰, kiedy poczu艂a dotkni臋cie czyjej艣 d艂oni na ramieniu.

Odwr贸ci艂a si臋 i zobaczy艂a, 偶e stoi przed ni膮 Morgan. Z trudem powstrzyma艂a przemo偶n膮 ch臋膰, by chlusn膮膰 mu w twarz resztk膮 wody mineralnej ze szklanki. Zamiast tego u艣miechn臋艂a si臋 ch艂odno. Czu艂a, jak wzbiera w niej gniew zmieszany z uczuciem paniki. Zacisn臋艂a mocno pi臋艣ci.

Przed oczami mia艂a jeszcze obraz Alex i Morgana ta艅cz膮cych i przytulonych do siebie tak blisko, 偶e nie przecisn膮艂by si臋 mi臋dzy nimi nawet promie艅 艣wiat艂a. W uszach d藕wi臋cza艂y jej pe艂ne z艂o艣ci s艂owa Alex.

Morgan pochyli艂 si臋 ku niej i uprzejmym, pozbawionym wyrazu tonem poprosi艂 j膮 do ta艅ca. Gracie musia艂a mocno zacisn膮膰 z臋by, 偶eby nie odpowiedzie膰 niegrzecznie na jego zaproszenie.

W艂a艣ciwie to ju偶 wychodz臋 鈥 powiedzia艂a sucho, rzucaj膮c porozumiewawcze spojrzenie swoim przyjaci贸艂kom.

Najpierw zata艅czymy 鈥 powiedzia艂 twardym g艂osem Morgan.

Czy to rozkaz? 鈥 spyta艂a zimno, odwracaj膮c si臋 ku niemu i staraj膮c si臋 m贸wi膰 jak najciszej. 鈥 Nie wiem, czy zauwa偶y艂e艣, ale nie jeste艣my teraz w biurze 鈥 wysycza艂a cicho. Wsta艂a i patrzy艂a na niego z jawn膮 niech臋ci膮. Niecierpliwym gestem odgarn臋艂a w艂osy z twarzy.

Czu艂a, 偶e jej cia艂o jest zimne jak l贸d, a ka偶dy ruch wymaga niezmiernego wysi艂ku woli. Pragn臋艂a wybuchn膮膰 p艂aczem i uderzy膰 go, jak najmocniej! Bawi艂 si臋 ni膮 jak porcelanow膮 figurk膮, a teraz czu艂a si臋, jakby upu艣ci艂 j膮 na ziemi臋 i rozbi艂 na miliony malutkich kawa艂eczk贸w.

Nie jeste艣my w biurze 鈥 ci膮gn臋艂a tym samym, lodowatym tonem 鈥 a co robi臋 poza godzinami pracy to nie twoja sprawa. Nie chc臋 z tob膮 ta艅czy膰, nie chc臋 z tob膮 rozmawia膰 i w og贸le nie chc臋 ci臋 nawet widzie膰.

K膮cikiem oka widzia艂a, 偶e przyjaci贸艂ki rozmawiaj膮 przyciszonym, pe艂nym wahania g艂osem, rzucaj膮c jej od czasu do czasu pe艂ne niepokoju spojrzenie.

Morgan zmarszczy艂 brwi i zacisn膮艂 mocno usta.

Sko艅czy艂a艣? 鈥 spyta艂. Chwyci艂 j膮 za nadgarstek i poci膮gn膮艂 za sob膮 w stron臋 parkietu.

Pu艣膰! 鈥 Gracie szarpn臋艂a si臋, ale jego d艂o艅 tylko zacisn臋艂a si臋 mocniej. 鈥 Nie mam ci ju偶 nic do powiedzenia! 鈥 Nie chcia艂a robi膰 sceny, ale czu艂a, jak w艣ciek艂o艣膰 gotuje si臋 w niej, gotowa wybuchn膮膰 w ka偶dej chwili.

Morgan obj膮艂 j膮 ramieniem, lecz Gracie wci膮偶 sta艂a sztywno.

S艂uchaj, Gracie 鈥 warkn膮艂, pochylaj膮c si臋 do jej ucha. 鈥 Jestem tu z klientami. Przypadkiem spotka艂em Alex i zaci膮gn臋艂a mnie na parkiet. Co, do diab艂a, mia艂em zrobi膰?

Nic mnie to nie obchodzi 鈥 wyszepta艂a Gracie.

Nie chc臋 wi臋cej o tym s艂ysze膰. 鈥 Stara艂a si臋 zapomnie膰 o ostrym, przeszywaj膮cym j膮 b贸lu, skoncentrowa膰 si臋 na czym艣, co uciszy艂oby g艂uche bicie jej serca. Czu艂a si臋 jak w koszmarnym 艣nie.

Zabieram ci臋 st膮d 鈥 powiedzia艂 kr贸tko Morgan.

To nie jest miejsce na powa偶ne rozmowy.

Tak, ju偶 wychodz臋, ale nie z tob膮.

Jeszcze zobaczymy. 鈥 Nie daj膮c jej czasu na protest zaci膮gn膮艂 j膮 do du偶ego, okr膮g艂ego sto艂u, przy kt贸rym siedzia艂o czterech m臋偶czyzn, w tym jeden z dyrektor贸w Drak臋 Industries.

Jak przez sen s艂ysza艂a, jak przedstawia j膮 jako swoj膮 sekretark臋 i m贸wi, 偶e nagle poczu艂a si臋 藕le i 偶e czuje si臋 w obowi膮zku odwie藕膰 j膮 do domu. Wszyscy wymamrotali s艂owa wsp贸艂czucia.

Co do jednego niew膮tpliwie mia艂 racj臋. Z pewno艣ci膮 nie czu艂a si臋 dobrze. Kr臋ci艂o jej si臋 w g艂owie, by艂o jej duszno, a muzyka, przedtem 艂agodna i cicha, teraz hucza艂a jej w g艂owie.

A co z Alex? 鈥 powiedzia艂a sarkastycznie. 鈥 Czy nie b臋dzie troch臋 zawiedziona, 偶e Tarzan nie zako艅czy wieczoru w jej 艂贸偶ku?

We藕 torebk臋 鈥 powiedzia艂 Morgan przez zaci艣ni臋te z臋by, ignoruj膮c jej uwag臋. Jego palce wci膮偶 wbija艂y si臋 w jej rami臋. 鈥 I nie zapomnij u艣miechn膮膰 si臋, kiedy b臋dziesz si臋 偶egna膰 z kole偶ankami.

Gracie sta膰 by艂o zaledwie na s艂aby grymas, a zapytana, co si臋 sta艂o, odpowiedzia艂a niepewnym g艂osem, 偶e boli j膮 g艂owa.

Nie obchodzi艂o j膮, jakie podejrzenia wzbudzi jej zachowanie. Nie obchodzi艂o jej, czy w poniedzia艂ek ca艂e biuro, a nawet ca艂e miasto b臋dzie hucze膰 od plotek na jej temat. Pragn臋艂a tylko jednego: uciec st膮d jak najszybciej.

Na dworze powietrze by艂o zimne. Ch艂odny wiatr 艂agodnie odgarnia艂 w艂osy z jej czo艂a.

Teraz 鈥 powiedzia艂 Morgan z przera偶aj膮cym spokojem 鈥 mo偶emy porozmawia膰. M贸j samoch贸d jest zaparkowany po drugiej stronie ulicy. 鈥 Jego d艂o艅 nie rozlu藕ni艂a u艣cisku a偶 do chwili, gdy wsadzi艂 j膮 do 艣rodka i zamkn膮艂 drzwi.

Dok膮d jedziemy? 鈥 spyta艂a bezmy艣lnie Gracie i natychmiast u艣wiadomi艂a sobie, 偶e przecie偶 jad膮 w stron臋 jej domu.

Morgan nie odpowiedzia艂. Nie odezwa艂 si臋 ani s艂owem przez ca艂膮 drog臋. Kiedy samoch贸d zatrzyma艂 si臋 przed domem, wy艂膮czy艂 silnik i odwr贸ci艂 si臋 w jej stron臋.

No wi臋c, widzia艂a艣 mnie z Alex 鈥 powiedzia艂 鈥 i ze swoj膮 niezwyk艂膮 logik膮 wyci膮gn臋艂a艣 z tego wnioski.

Nie o to chodzi. Wiem, 偶e z ni膮 sko艅czy艂e艣.

Wiem to z pierwszej r臋ki, doko艅czy艂a gorzko w duchu. Najbardziej bola艂o j膮 to, 偶e Alex potwierdzi艂a wszystkie jej najczarniejsze przypuszczenia.

Wi臋c o co chodzi?

Patrzy艂 na ni膮 ze zdziwionym, niepewnym wyrazem twarzy. Najwyra藕niej nie zauwa偶y艂, 偶e rozmawia艂a z Alex. Gracie nie zamierza艂a jednak o艣wieci膰 go co do tre艣ci ich rozmowy.

Po prostu kiepsko si臋 poczu艂am. Mo偶e wypi艂am odrobin臋 za du偶o. Chc臋 i艣膰 spa膰. Sama. Bez twojego towarzystwa. 鈥 Odwr贸ci艂a si臋 w stron臋 drzwi, przygotowuj膮c si臋, 偶eby odej艣膰 i nie okaza膰, co naprawd臋 czuje.

Nie tak szybko, Gracie.

W jego g艂osie zabrzmia艂a gro藕ba, ale Gracie wcale si臋 tym nie przej臋艂a. Zrani艂 j膮 tak bardzo, 偶e nic wi臋cej j膮 nie obchodzi艂o. Oczywi艣cie, pomy艣la艂a z gorycz膮, czeka艂am i zwleka艂am, a偶 los sam zrobi艂 pierwszy krok. Nie mog臋 wini膰 nikogo poza sob膮. To jednak ani troch臋 nie z艂agodzi艂o jej b贸lu.

Je艣li masz mi jeszcze co艣 do powiedzenia, lepiej si臋 po艣piesz. Chcia艂abym ju偶 zosta膰 sama 鈥 powiedzia艂a ze zniecierpliwieniem. Wiedzia艂a, 偶e to nie spodoba si臋 Morganowi. Zmru偶y艂 oczy i przez chwil臋 wydawa艂o si臋, 偶e zaraz j膮 udusi.

Co ty sobie wyobra偶asz? 鈥 spyta艂 ostro. 鈥 Czy my艣lisz, 偶e skoro sypiasz ze mn膮, masz prawo zachowywa膰 si臋 jak zaborcza kochanka?

Nigdy tego nie robi艂am!

To oskar偶enie zabola艂o najbardziej. Zawsze stara艂a si臋 pozostawia膰 mu pe艂n膮 swobod臋. Przyj臋艂a jego warunki, poniewa偶 go kocha艂a.

On nigdy si臋 z tob膮 nie zwi膮偶e, wr贸ci艂y echem s艂owa Alex. To prawda. Czy偶 sam w艂a艣nie tego nie powiedzia艂?

A teraz?

Dla ciebie nikt nic nie znaczy, prawda? 鈥 Gracie za艣mia艂a si臋 z wysi艂kiem. Chcia艂a raz wreszcie us艂ysze膰 to z jego ust. 鈥 Zawsze panujesz nad sytuacj膮, bierzesz to, co zechcesz, a reszta ci臋 fig臋 obchodzi!

Co ty wygadujesz?! 鈥 G艂os Morgana brzmia艂 coraz bardziej gniewnie. 鈥 Zachowujesz si臋, jakby艣 by艂a moj膮 偶on膮! Przykro mi ci臋 rozczarowa膰, ale nie jeste艣 moj膮 偶on膮 i nie masz do mnie 偶adnych, absolutnie 偶adnych praw!

Zdaj臋 sobie z tego spraw臋 鈥 odci臋艂a si臋 Gracie. Ponios艂y j膮 fale bolesnej w艣ciek艂o艣ci i teraz pragn臋艂a go zrani膰 za wszelk膮 cen臋. 鈥 Czy ktokolwiek mia艂 do ciebie jakie艣 prawa? I czy ktokolwiek b臋dzie takie prawa mia艂?

Nie.

Popatrzyli na siebie w p贸艂mroku panuj膮cym w samochodzie. Spojrzenie szarych oczu by艂o ci臋偶kie jak o艂贸w.

Oddanie i po艣wi臋cenie nie nale偶膮 do rzeczy, kt贸re mam do zaoferowania 鈥 powiedzia艂 szorstko. 鈥 Widzia艂em, jak mi艂o艣膰 zniszczy艂a mojego ojca. O, tak, przez pewien czas wszystko wygl膮da艂o wspaniale. Ale potem moja matka zacz臋艂a si臋 nudzi膰. Znudzi艂 j膮 ojciec i jego praca. Widzia艂em, co mo偶e zrobi膰 z cz艂owiekiem mi艂o艣膰. Kiedy matka go opu艣ci艂a, by艂 wypalonym strz臋pem cz艂owieka. To by艂a dla mnie nauczka. Wi臋c o to chodzi, pomy艣la艂a Gracie. Poczu艂a, jak wszystko w 艣rodku skr臋ca jej si臋 z rozpaczy i 偶alu. Wyra藕nie okre艣li艂 swoje stanowisko: jest dla niego niczym wi臋cej jak tylko obiektem fizycznej rozkoszy.

Rozumiem 鈥 wyszepta艂a. Nie mia艂a nic wi臋cej do powiedzenia. Nie by艂o s艂贸w, kt贸rymi mog艂aby wyrazi膰 swe uczucia. A wi臋c Alex mia艂a racj臋. I nie tylko Alex. Ona sama mia艂a racj臋, od samego pocz膮tku. 呕y艂a z艂udzeniami, maj膮c bezsensown膮 nadziej臋, 偶e on j膮 kiedy艣 pokocha. Na szcz臋艣cie nie jest jeszcze za p贸藕no, by si臋 wycofa膰.

Przyjmowa艂a艣 mnie takim, jaki jestem 鈥 powiedzia艂 ponuro, zaciskaj膮c d艂onie na kierownicy. 鈥 Nigdy nie obiecywa艂em czego艣, czego nie mog臋 spe艂ni膰.

Nie 鈥 odpar艂a cicho Gracie, czuj膮c, 偶e 艂zy cisn膮 jej si臋 do oczu.

Mo偶e my艣la艂a艣, 偶e jeste艣 lepsza ni偶 inne? No, powiedz! 鈥 Morgan rzuci艂 jej dzikie spojrzenie. Czy naprawd臋 oczekiwa艂 odpowiedzi na to pytanie? 鈥 Nigdy ci臋 do niczego nie zmusza艂em. Mog艂a艣 wybra膰 i sama podj臋艂a艣 decyzj臋.

Teraz te偶 mog臋 podj膮膰 decyzj臋 i wr贸ci膰 do Londynu 鈥 powiedzia艂a ch艂odno. 鈥 Od tej chwili rezygnuj臋 z pracy. Poszukaj innej sekretarki i nowej towarzyszki do 艂贸偶ka.

Te s艂owa zosta艂y wypowiedziane szybko i bez namys艂u. Morgan przyj膮艂 je w milczeniu.

Je艣li chcesz, oczywi艣cie, mo偶esz si臋 zwolni膰. Ale nigdzie nie znajdziesz lepszej pracy 鈥 powiedzia艂.

Nie b膮d藕 tego taki pewny! 鈥 Nie przyzna艂aby tego g艂o艣no, ale wiedzia艂a, 偶e Morgan ma racj臋.

To twoje gadanie o oddaniu i uczciwo艣ci 鈥 powiedzia艂 gard艂owym g艂osem. 鈥 Wszystkie kobiety s膮 takie same. By艂em g艂upcem, my艣la艂em, 偶e jeste艣 inna. Zdawa艂o mi si臋, 偶e umiemy si臋 porozumie膰.

Przykro mi ci臋 rozczarowa膰, pomy艣la艂a zgry藕liwie Gracie.

Do widzenia, Morganie 鈥 otworzy艂a drzwi i wysiad艂a z samochodu, z trudem 艂api膮c oddech w zimnym powietrzu nocy.

Zacz臋艂a i艣膰 powoli w stron臋 budynku. Zaciska艂a mocno z臋by, 偶eby si臋 nie rozp艂aka膰. Us艂ysza艂a, 偶e Morgan otwiera drzwi samochodu i przy艣pieszy艂a kroku.

Mam ci臋 gdzie艣, Gracie! 鈥 zawo艂a艂. 鈥 Nic mnie to nie obchodzi, mo偶esz sobie i艣膰! Nie potrzebuj臋 ci臋!

Us艂ysza艂a trza艣niecie drzwiami, odg艂os uruchamianego silnika i pisk opon na zakr臋cie. Samoch贸d znikn膮艂 za rogiem.

Wesz艂a do mieszkania. Czu艂a w sobie zimn膮 pustk臋. Nie zapala艂a nawet 艣wiat艂a. Potykaj膮c si臋 w ciemno艣ciach, dotar艂a do sypialni, usiad艂a na 艂贸偶ku i rozp艂aka艂a si臋. P艂acz by艂 luksusem, kt贸rego odmawia艂a sobie tak d艂ugo. Najpierw ciche 艂zy, potem g艂臋boki, rozdzieraj膮cy szloch. Poczu艂a si臋 zm臋czona i bezw艂adna.

Przecie偶 wiedzia艂am, 偶e tak b臋dzie, pomy艣la艂a 偶a艂o艣nie. Od pocz膮tku wiedzia艂am, jakim cz艂owiekiem jest Morgan. Doskonale wiedzia艂am, 偶e bezsensem by艂oby si臋 w nim zakocha膰. A kiedy mia艂am jeszcze okazj臋 uciec, postanowi艂am zamiast tego zosta膰 jego kochank膮. Sama przyznaj, pomy艣la艂a, myj膮c z臋by i przygl膮daj膮c si臋 swoim zapuchni臋tym oczom w lustrze, zachowa艂a艣 si臋 jak niem膮dra nastolatka, kt贸ra nie potrafi zapanowa膰 nad swoimi uczuciami.

Wiedzia艂a, 偶e jedyne, co mo偶e teraz zrobi膰, to zrealizowa膰 podj臋t膮 spontanicznie decyzj臋 i wr贸ci膰 do Londynu. W poniedzia艂ek zadzwoni do biura i powie, 偶e jest chora, a potem poleci najbli偶szym samolotem do Anglii.

My艣l, 偶e nigdy wi臋cej nie zobaczy Morgana, nie ujrzy leniwego b艂ysku, kt贸ry pojawia艂 si臋 w jego oczach, kiedy byli razem, nigdy nie us艂yszy jego g艂臋bokiego g艂osu, by艂a nie do zniesienia.

Spa艂a niespokojnie. M臋czy艂y j膮 koszmary i kiedy wsta艂a rano, czu艂a si臋, jakby wcale nie zmru偶y艂a oka.

Spakowa艂a swoje rzeczy, wrzucaj膮c je na chybi艂 trafi艂 do walizek. Pakowanie nie zaj臋艂o jej wiele czasu. Na szcz臋艣cie, chocia偶 kupi艂a sporo nowych ubra艅, wszystko jako艣 si臋 zmie艣ci艂o.

Z ci臋偶kim sercem poinformowa艂a o swoich planach Jenny.

Ale ty nie mo偶esz teraz wyjecha膰, Gracie! 鈥 zaj臋cza艂a przez telefon siostra. 鈥 Chc臋, 偶eby艣 tu by艂a, kiedy urodzi si臋 ma艂a!

Gracie posmutnia艂a. Oczekiwa艂a na to wydarzenie r贸wnie niecierpliwie, jak Jenny i przykro by艂o jej, 偶e nie b臋dzie mog艂a dzieli膰 z ni膮 pierwszych chwil 偶ycia dziecka.

Przyjad臋 鈥 powiedzia艂a s艂abym g艂osem. 鈥 Londyn nie jest na ko艅cu 艣wiata!

Odk艂adaj膮c s艂uchawk臋 zrozumia艂a, 偶e klamka zapad艂a. Teraz nie mo偶e ju偶 si臋 wycofa膰.

呕eby oszcz臋dzi膰 sobie i siostrze dodatkowych przykro艣ci, powiedzia艂a Jenny tylko to, co zdawa艂o jej si臋 niezb臋dne. Zawsze b臋dzie mog艂a jej wszystko wyt艂umaczy膰, kiedy b贸l troch臋 os艂abnie.

Reszta dnia ci膮gn臋艂a si臋 niezno艣nie. Wszystko zdawa艂o si臋 nierealne. Gracie nic z tego nie rozumia艂a: po偶egna艂a si臋 przecie偶 z jedynym m臋偶czyzn膮, kt贸rego w 偶yciu kocha艂a, a nie czu艂a nic, pr贸cz dziwnego odr臋twienia.

Nast臋pnego dnia rano zadzwoni艂a do firmy. Telefon odebra艂a sekretarka i powiedzia艂a, 偶e Morgan jest na zebraniu.

Czy mog艂aby艣 mu przekaza膰, 偶e dzisiaj mnie nie b臋dzie? Mam k艂opoty z 偶o艂膮dkiem.

Dobrze 鈥 us艂ysza艂a w odpowiedzi. 鈥 Powt贸rz臋 mu to.

Pojecha艂a na lotnisko taks贸wk膮. Uda艂o jej si臋 dosta膰 na samolot wcze艣niejszy, ni偶 si臋 spodziewa艂a. Najwyra藕niej kto艣 zrezygnowa艂 z podr贸偶y w ostatniej chwili. Gracie kupi艂a bilet, chocia偶 ta linia lotnicza nie nale偶a艂a do tanich. Wsiadaj膮c do samolotu w dwie godziny p贸藕niej by艂a wci膮偶 spi臋ta i czu艂a si臋 jak 艣cigany uciekinier.

Ca艂kiem bezpodstawnie, pomy艣la艂a. Czy mo偶e spodziewa si臋, 偶e Morgan wpadnie teraz na lotnisko z bukietem kwiat贸w i przysi臋gnie jej wieczn膮 mi艂o艣膰? To przecie偶 bzdury z powie艣ci dla nastolatek!

Odpr臋偶y艂a si臋 dopiero, kiedy samolot wystartowa艂. Powiedzia艂a sobie, 偶e czas leczy wszystko. Smutek minie i pewnego dnia pobyt w Nowym Jorku b臋dzie dla niej niczym wi臋cej, jak tylko mi艂ym wspomnieniem. 呕ycie idzie naprz贸d, a ona nie jest pierwsz膮 na 艣wiecie osob膮 ze z艂amanym sercem. Od tego si臋 nie umiera.

Nim jeszcze samolot nabra艂 wysoko艣ci, Gracie poczu艂a, 偶e ogarnia j膮 sen. Obudzi艂 j膮 dopiero g艂os pilota, kt贸ry informowa艂, 偶e w艂a艣nie podchodz膮 do l膮dowania na lotnisku Heathrow.



ROZDZIA艁 DZIESI膭TY


Londyn wcale si臋 nie zmieni艂. Nawet niebo mia艂o wci膮偶 ten sam, ciemnoszary kolor, typowy dla angielskiej pogody. Gracie po偶egna艂a to szare niebo wsiadaj膮c do samolotu do Nowego Jorku, a teraz zn贸w do niego wr贸ci艂a. Mog艂aby prawie uwierzy膰, 偶e ostatnie miesi膮ce by艂y tylko snem, gdyby nie ostry b贸l w sercu, kt贸rego nie da艂o si臋 zignorowa膰.

Londyn pozosta艂 taki sam, ale Gracie czu艂a si臋 o wiele lat starsza. Wyjecha艂a st膮d jako opanowana, nieco nawet ch艂odna m艂oda kobieta. Wszystko w jej 偶yciu by艂o starannie uporz膮dkowane. Teraz, w zam臋cie uczu膰 i my艣li, niczym nie przypomina艂a tamtej osoby.

Na szcz臋艣cie przed wyjazdem z Nowego Jorku zadzwoni艂a do agencji wynajmu mieszka艅 i poinformowa艂a, 偶e wraca i w zwi膮zku z tym lokatorzy musz膮 natychmiast opu艣ci膰 mieszkanie. Nie zasta艂a w domu 偶adnych obcych os贸b.

Rzuci艂a walizki na pod艂og臋 i podesz艂a do okna, zastanawiaj膮c si臋, co ma teraz zrobi膰.

Czu艂a w 艣rodku ci臋偶k膮, martw膮 pustk臋. Wiedzia艂a, 偶e powinna zacz膮膰 planowa膰 swoj膮 najbli偶sz膮 przysz艂o艣膰, a przede wszystkim pomy艣le膰 o poszukaniu pracy, ale my艣li uparcie ucieka艂y od rozs膮dnych temat贸w.

Dlaczego rozs膮dek zawodzi mnie w艂a艣nie wtedy, kiedy najbardziej go potrzebuj臋, pomy艣la艂a, opadaj膮c ci臋偶ko na sof臋.

Podda艂a si臋 wspomnieniom. Pr贸bowa艂a sobie wyobrazi膰, jak Morgan zareagowa艂 na jej wyjazd. Pewnie by艂 nieco zaskoczony, ale by膰 mo偶e poczu艂 te偶 ulg臋. W ko艅cu wyra藕nie da艂a mu do zrozumienia, 偶e oczekuje z jego strony wzajemno艣ci i zaanga偶owania, a przecie偶 w艂a艣nie tego zawsze stara艂 si臋 unika膰.

Wyje偶d偶aj膮c oszcz臋dzi艂a im przynajmniej goryczy rozstania i nieprzyjemnych scen.

Bezskutecznie pr贸bowa艂a walczy膰 z ogarniaj膮c膮 j膮 senno艣ci膮, 艣wiadoma, 偶e teraz nie ma czasu na spanie, skoro trzeba rozpakowa膰 walizki i uporz膮dkowa膰 mieszkanie. Nie tylko mieszkanie, ca艂e 偶ycie!

Nast臋pnego dnia rano obudzi艂a si臋 w 艂贸偶ku. Niejasno pami臋ta艂a, 偶e jako艣 dotar艂a do sypialni i natychmiast usn臋艂a. Nawet nie mia艂a si艂y si臋 rozebra膰.

Pami臋ta艂a te偶 pomys艂, kt贸ry przyszed艂 jej do g艂owy tu偶 przed za艣ni臋ciem. Si臋gn臋艂a po telefon i wykr臋ci艂a numer firmy Collins and Collins, w kt贸rej przedtem pracowa艂a. W ko艅cu pan Collins powiedzia艂 jej przy rozstaniu, 偶eby si臋 z nim skontaktowa艂a, je艣li b臋dzie szuka膰 pracy. Teraz nadszed艂 czas sprawdzi膰, czy m贸wi艂 serio.

Wszystko wraca do dawnego stanu, pomy艣la艂a, s艂ysz膮c w s艂uchawce znajomy g艂os swojego by艂ego szefa.

Moja mi艂a! 鈥 wykrzykn膮艂, a Gracie zdziwi艂a si臋, 偶e natychmiast rozpozna艂 jej g艂os. 鈥 Nie wiedzia艂em, 偶e jeste艣 w Anglii! Przyjecha艂a艣 na wakacje?

Nie 鈥 odpowiedzia艂a Gracie, maj膮c nadziej臋, 偶e pan Collins sam si臋 domy艣li, czemu do niego dzwoni.

Wr贸ci艂am na sta艂e.

Zm臋czona tempem 偶ycia w Nowym Jorku?

roze艣mia艂 si臋.

Co艣 w tym rodzaju 鈥 powiedzia艂a, staraj膮c si臋 nada膰 g艂osowi pogodne brzmienie. Nagle stan臋艂a jej przed oczami ciemna, przystojna twarz Morgana. Doda艂a po艣piesznie: 鈥 Chcia艂am zapyta膰, czy nie potrzebuje pan sekretarki. Pomy艣la艂am, 偶e zadzwoni臋 do pana, zanim zaczn臋 szuka膰 pracy przez agencje.

No, wi臋c...

Je艣li nie, to nic nie szkodzi 鈥 doda艂a szybko. Nagle po偶a艂owa艂a, 偶e w og贸le o to pyta艂a. Mo偶e by艂oby mi艂o wr贸ci膰 do dawnej pracy, do znajomych twarzy, ale chyba by艂by to zbyt du偶y krok wstecz. Nie da si臋 zawr贸ci膰 biegu rzeki.

My艣l臋, 偶e co艣 si臋 dla ciebie znajdzie 鈥 powiedzia艂 z namys艂em pan Collins. 鈥 Przyj臋li艣my dw贸ch nowych prawnik贸w i pracy znacznie przyby艂o. Mojej sekretarce przyda si臋 pomoc.

Je艣li jest pan pewien... 鈥 powiedzia艂a Gracie.

Kiedy chcesz zacz膮膰?

Mo偶e dzisiaj? 鈥 zaproponowa艂a, rzucaj膮c okiem na zegarek. By艂o dopiero pi臋tna艣cie po dziewi膮tej. Dobrze zrobi艂oby jej wyj艣cie z domu. B臋dzie si臋 przynajmniej mia艂a czym zaj膮膰.

Nie jeste艣 zbyt zm臋czona? 鈥 W g艂osie pana Collinsa zabrzmia艂o zdziwienie.

Nie, wcale nie. Je艣li to mo偶liwe, wola艂abym zacz膮膰 jak najszybciej 鈥 powiedzia艂a. 鈥 Nie mam wiele do roboty w mieszkaniu, a wieczorem zd膮偶臋 si臋 rozpakowa膰 i zrobi膰 zakupy 鈥 doda艂a po chwili, 偶eby zatuszowa膰 sw贸j po艣piech.

Tak wi臋c rozwi膮za艂a przynajmniej jedn膮 spraw臋. Ma co艣 do roboty. Reszty dokona czas.

W firmie niewiele si臋 zmieni艂o. Gracie musia艂a sobie wci膮偶 na nowo przypomina膰, 偶e nie by艂o jej tu przez kilka miesi臋cy. Nawet je艣li ten okres wydawa艂 jej si臋 znacznie d艂u偶szy. Powr贸t do znajomego otoczenia oderwa艂 j膮 przynajmniej na chwil臋 od w艂asnych zmartwie艅.

Koledzy wypytywali j膮 o Nowy Jork. Gracie odpowiada艂a na ich pytania, starannie jednak unikaj膮c osobistych szczeg贸艂贸w. Ko艂o po艂udnia ich ciekawo艣膰 si臋 wyczerpa艂a, a o sz贸stej wieczorem Gracie czu艂a si臋, jakby nigdy st膮d nie wyje偶d偶a艂a.

Chocia偶 w firmie zatrudniono dodatkowo dw贸ch prawnik贸w, pracy wci膮偶 by艂o niewiele i przed wyj艣ciem z biura Gracie powiedzia艂a panu Collinsowi, 偶e prawdopodobnie zostanie tu tylko jaki艣 czas. Pokiwa艂 g艂ow膮 i 艣miej膮c si臋 spyta艂, czy Nowy Jork rozpu艣ci艂 j膮, daj膮c jej prac臋 na poziomie, z kt贸rym oni nie maj膮 szans konkurowa膰.

Co艣 w tym rodzaju 鈥 powiedzia艂a Gracie z u艣miechem. Pomy艣la艂a o Morganie, kt贸ry przebiega艂 przez biuro, rzucaj膮c pomys艂y tak szybko, 偶e ledwie zd膮偶a艂a je spami臋ta膰. Poczu艂a, 偶e jej u艣miech s艂abnie.

To bardzo mi艂o z pana strony, 偶e mnie pan przyj膮艂, chocia偶 nikogo pan nie potrzebuje 鈥 powiedzia艂a.

Och, kto艣 taki jak ty zawsze si臋 tu przyda 鈥 odpar艂 pan Collins. Zdj膮艂 okulary i zacz膮艂 metodycznie czy艣ci膰 szk艂a. 鈥 Nie wiem, czemu wr贸ci艂a艣 tak szybko, ale z twojego g艂osu wyczyta艂em, 偶e chcesz natychmiast zacz膮膰 prac臋 z innych przyczyn ni偶 brak pieni臋dzy. Ch臋tnie ci臋 tu widz臋 i mo偶esz zosta膰, dop贸ki nie poczujesz si臋 na si艂ach, 偶eby odej艣膰. Niezale偶nie czy potrwa to tydzie艅, miesi膮c czy rok.

Obrzuci艂 j膮 dobrotliwym spojrzeniem i Gracie poczu艂a, 偶e za chwil臋 si臋 rozp艂acze. Ju偶 po raz drugi tego dnia pan Collins j膮 zaskoczy艂. Zawsze go lubi艂a, ale nigdy nie rozmawiali o sprawach osobistych. Z ca艂膮 pewno艣ci膮 nie wyobra偶a艂a sobie, 偶e mo偶e okaza膰 si臋 tak delikatny i wyrozumia艂y.

Czy zawsze pope艂nia艂a b艂膮d w ocenie ludzi? Jedyn膮 osob膮, kt贸rej charakter umia艂a bezb艂臋dnie oceni膰, by艂a ona sama. Od samego pocz膮tku przyzna艂a, 偶e kocha Morgana, ale jedyne, co jej z tego przysz艂o, to w膮tpliwa satysfakcja, a potem same cierpienia.

Nim wysz艂a z biura, by艂o ju偶 ciemno. Z przyzwyczajenia zatrzyma艂a taks贸wk臋 i wygodnie wr贸ci艂a do domu. Bez hojnego szefa, kt贸ry p艂aci艂by za takie wydatki, b臋dzie musia艂a si臋 tego szybko oduczy膰. Ale dzi艣 nie by艂a w nastroju, 偶eby t艂oczy膰 si臋 w metrze. Szanse na znalezienie pracy, w kt贸rej p艂acono by jej tyle, co w Nowym Jorku, by艂y jednak prawie 偶adne. B臋dzie musia艂a zn贸w nauczy膰 si臋 zaciska膰 pasa, oszcz臋dza膰 i unika膰 zb臋dnych wydatk贸w.

Nagle wyobrazi艂a sobie wszystkie te samotne wieczory, kt贸re na ni膮 czekaj膮 i kt贸re b臋d膮 ci膮gn膮膰 si臋 w niesko艅czono艣膰.

Skrzywi艂a si臋 i zamkn臋艂a oczy. Powiedzia艂a sobie, 偶e w 偶yciu wszystko ma pocz膮tek, 艣rodek i koniec. Ale dlaczego, pomy艣la艂a 偶a艂o艣nie, pocz膮tek i 艣rodek jest taki kr贸tki, a koniec taki strasznie d艂ugi? Ca艂e 偶ycie?

Kiedy taks贸wka zatrzyma艂a si臋 przed jej domem, zap艂aci艂a taks贸wkarzowi i wesz艂a po schodach, szukaj膮c w torbie klucza.

Nacisn臋艂a klamk臋, zanim w艂o偶y艂a klucz do zamka. Drzwi si臋 otworzy艂y. Znieruchomia艂a z przera偶enia. By艂a pewna, 偶e wychodz膮c zamkn臋艂a drzwi na klucz. Na pewno.

W艂amywacze! Powinna natychmiast wezwa膰 policj臋. Wyjrza艂a przez okno, ale taks贸wka ju偶 odjecha艂a. D艂o艅 dr偶a艂a jej, kiedy ostro偶nie otwiera艂a drzwi, gotowa w ka偶dej chwili rzuci膰 si臋 do ucieczki.

Wesz艂a ostro偶nie do 艣rodka, si臋gn臋艂a do kontaktu. Us艂ysza艂a szelest za plecami. Odwr贸ci艂a si臋 i z przera偶eniem zauwa偶y艂a, 偶e kto艣 siedzi na sofie. Nacisn臋艂a wy艂膮cznik i os艂upia艂a.

Pe艂na zaskoczenia i niedowierzania wpatrywa艂a si臋 w siedz膮cego na sofie Morgana. Wci膮偶 艣ciska艂a kurczowo w r臋ku torebk臋. Zdawa艂o jej si臋, 偶e serce w niej zamar艂o.

Jeste艣 zaskoczona, 偶e mnie tu widzisz? 鈥 spyta艂.

Jego szare oczy wpatrywa艂y si臋 w ni膮 z uwag膮. Wygl膮da艂o na to, 偶e ca艂kowicie panuje nad sytuacj膮.

W艂ama艂 si臋, nastraszy艂 j膮 okropnie, a teraz siedzi sobie spokojnie, jak gdyby nic si臋 nie sta艂o.

Co ty tu robisz? I jak si臋 tu dosta艂e艣?

Nie wszystko naraz 鈥 powiedzia艂. 鈥 A na twoje pytania odpowiem dopiero, kiedy usi膮dziesz. Wygl膮dasz, jakby艣 zobaczy艂a ducha.

A jak mam niby wygl膮da膰? 鈥 Gracie podnios艂a g艂os. 鈥 Nie s膮dzisz chyba, 偶e spodziewa艂am si臋 ciebie tu zasta膰!

Co gorsza, dr偶a艂a z rado艣ci. Chcia艂a nacieszy膰 oczy jego widokiem. Wiedzia艂a przecie偶 dobrze, 偶e nawet je艣li przyjecha艂 a偶 do Londynu, 偶eby j膮 nam贸wi膰 na kontynuacj臋 ich zwi膮zku, nie pozostanie jej nic innego, jak tylko odm贸wi膰.

Dlaczego uciek艂a艣? 鈥 spyta艂 ostro.

Jak na razie nie odpowiedzia艂e艣 na 偶adne z moich pyta艅 鈥 upiera艂a si臋 Gracie. Zdj臋艂a p艂aszcz i pomy艣la艂a, 偶e to idiotyczne czu膰 skr臋powanie pod zach艂annym spojrzeniem jego oczu. W ko艅cu niesko艅czon膮 ilo艣膰 razy le偶eli razem nago, czule przytuleni. Mimo to odwr贸ci艂a wzrok od jego twarzy i usiad艂a na fotelu, podwijaj膮c pod siebie nogi.

Nie mog臋 odpowiedzie膰 na twoje pytania, kiedy siedzisz tak daleko ode mnie. Czuj臋 si臋 jak na przes艂uchaniu.

Gracie doskonale go rozumia艂a. Sama czu艂a si臋 dziwnie. Czy stanie si臋 co艣 z艂ego, je艣li usi膮dzie obok niego? S膮 doro艣li i nie musz膮 zachowywa膰 si臋 jak dzieci. W ko艅cu nie zamierza chyba jej zgwa艂ci膰!

Niepewnie podesz艂a do sofy, a jego oczy pociemnia艂y. Ogarn臋艂a j膮 fala pragnienia, wype艂ni艂a wszystkie kom贸rki jej cia艂a.

Usiad艂a obok niego oczekuj膮c, 偶e j膮 obejmie. Poczu艂a si臋 odrobin臋 zawiedziona, kiedy nadal trzyma艂 r臋ce za艂o偶one na piersi.

Czy tak nie jest lepiej? 鈥 spyta艂 cichym g艂osem.

Powiesz mi wreszcie, czemu tu przyjecha艂e艣?

Gracie wpatrywa艂a si臋 w swoje smuk艂e palce.

Jeste艣 naprawd臋 upartym stworzeniem! Powinienem by艂 to zrozumie膰, gdy po raz pierwszy ci臋 zobaczy艂em. Mo偶e to by mnie ostrzeg艂o. 鈥 Pochyli艂 si臋, spojrza艂 jej w twarz i pog艂aska艂 jej rami臋. Gracie zadr偶a艂a. By艂 to ca艂kiem niewinny gest, ale sprawi艂, 偶e zacz臋艂a oddycha膰 szybciej.

Nie chcia艂em jecha膰 za tob膮 do Anglii 鈥 powiedzia艂 cicho, jakby sam do siebie. 鈥 Wiedzia艂em, 偶e je艣li to zrobi臋, b臋dzie to przypiecz臋towaniem faktu, 偶e moje solidne, kawalerskie 偶ycie w艂a艣nie si臋 sko艅czy艂o.

Gracie poczu艂a, jak serce w niej podskakuje i z trudem powstrzyma艂a si臋, by nie zarzuci膰 mu r膮k na szyj臋. W ko艅cu to mog艂a by膰 tylko cz臋艣膰 chytrego planu, mo偶e chcia艂 w ten spos贸b przekona膰 j膮, 偶eby pozosta艂a jego kochank膮. Wiedzia艂a, 偶e je艣li ust膮pi cho膰 na krok, zn贸w znajdzie si臋 w trudnej sytuacji. W ko艅cu mia艂a dosy膰 dowod贸w na to, co ten m臋偶czyzna potrafi z ni膮 zrobi膰.

Nie postawi艂am ci ultimatum 鈥 powiedzia艂a zgodnie z prawd膮.

Wyjecha艂a艣, uciek艂a艣. Nie s膮dzisz, 偶e to znacznie gorsze, ni偶 jakiekolwiek ultimatum?

Nie chcia艂am stawia膰 ci臋 w trudnej sytuacji.

Gracie starannie dobiera艂a s艂owa. Spojrza艂a na niego spod g臋stych rz臋s, staraj膮c si臋 odczyta膰 wyraz jego twarzy. 鈥 Sam mi powiedzia艂e艣, 偶e nie interesuj膮 ci臋 zwi膮zki oparte na czym艣 wi臋cej, ni偶 tylko na czystej przyjemno艣ci. Wiem, 偶e to prawda. Znienawidzi艂abym siebie, gdybym spr贸bowa艂a zmusi膰 ci臋 do wyrzeczenia si臋 wolno艣ci.

Och, Gracie westchn膮艂 Morgan, gdy ich oczy si臋 spotka艂y. Potem opu艣ci艂 g艂ow臋 i jego usta dotkn臋艂y jej ust w gor膮czkowym poca艂unku.

Gracie odwzajemni艂a jego pieszczot臋. Porzuci艂a wszelkie my艣li o stawianiu oporu. Jej cia艂o zrobi艂o si臋 ci臋偶kie i rozpalone po偶膮daniem.

Wsta艂 i podni贸s艂 j膮, a ona opar艂a g艂ow臋 na jego piersi. Nie protestowa艂a, gdy zani贸s艂 j膮 do sypialni i kopniakiem zamkn膮艂 za sob膮 drzwi.

Po chwili jej oczy przyzwyczai艂y si臋 do panuj膮cej tu ciemno艣ci. Morgan sta艂 obok 艂贸偶ka, powoli rozpinaj膮c koszul臋.

Mo偶esz zdj膮膰 ze mnie reszt臋 鈥 wymrucza艂 wsuwaj膮c si臋 pod ko艂dr臋. Uwielbia艂, kiedy go rozbiera艂a. Gracie kr臋ci艂o si臋 w g艂owie z rozkoszy. Wiedzia艂a, 偶e Morgan czuje to samo. Zdawa艂o si臋, jakby od lat nie dotyka艂a jego cia艂a!

Rozpi臋艂a mu spodnie, a kiedy jej palce wsun臋艂y si臋 pod bielizn臋, Morgan zaj臋cza艂 ochryple. Jego cia艂o dr偶a艂o pod jej pieszczot膮. Gwa艂townymi ruchami zdar艂 z niej ubranie i przyci膮gn膮艂 do siebie tak mocno, 偶e mia艂a wra偶enie, 偶e si臋 z nim stapia.

Szala艂em z rozpaczy 鈥 wyszepta艂 jej do ucha.

Kiedy zrozumia艂em, 偶e mnie rzuci艂a艣, czu艂em tysi膮c r贸偶nych rzeczy: gniew, b贸l, zaskoczenie, upokorzenie. Przekona艂em si臋, jak wielk膮 w艂adz臋 masz nade mn膮. Niczego nie pragn膮艂em bardziej, ni偶 odnale藕膰 ci臋, dotkn膮膰, zn贸w poczu膰 twoje pi臋kne cia艂o obok siebie.

Odgarn膮艂 jej ciemne w艂osy i delikatnie gryz艂 koniuszek ucha, a potem jego gor膮ce, po偶膮dliwe usta pow臋drowa艂y w d贸艂, ca艂uj膮c szyj臋.

Gracie wygi臋艂a si臋. Oddycha艂a szybko. Jej cia艂o dr偶a艂o 偶膮dz膮 spe艂nienia, a jednocze艣nie pragn臋艂a jak najbardziej przed艂u偶y膰 t臋 wspania艂膮 chwil臋. Silne, m臋skie d艂onie obj臋艂y jej piersi i zacz臋艂y je leciutko pie艣ci膰.

Gracie, najdro偶sza 鈥 wymrucza艂 dr偶膮cym g艂osem.

Jeste艣 jak narkotyk. Im d艂u偶ej jeste艣my razem, tym bardziej pragn臋 z tob膮 by膰, a im cz臋艣ciej si臋 z tob膮 kocham, tym bardziej pragn臋 to robi膰. Czy to ma jakikolwiek sens?

Gracie powoli pokiwa艂a g艂ow膮. To brzmia艂o ca艂kiem sensownie, sama w艂a艣nie tak o nim my艣la艂a.

Rozsun膮艂 d艂oni膮 jej uda. Gracie zamkn臋艂a oczy. Morgan wszed艂 w jej cia艂o rytmicznymi, pe艂nymi zapami臋tania ruchami. Kochali si臋 tak nami臋tnie, jak gdyby nie byli razem od lat, cho膰 ich rozstanie trwa艂o przecie偶 ledwie kilka dni.

Och, Gracie 鈥 wyj臋cza艂 鈥 jak mog艂a艣 mnie opu艣ci膰? Odsun膮艂 si臋 na bok i g艂adzi艂 jej twarz delikatnie, ostro偶nie, jakby by艂a zrobiona z kruchej porcelany.

Czy to dlatego, 偶e zobaczy艂a艣 mnie wtedy z Alex? Przysi臋gam ci, 偶e to by艂 tylko zbieg okoliczno艣ci. Rozsta艂em si臋 z ni膮 dawno temu i nie mia艂em najmniejszego zamiaru od艣wie偶a膰 tej znajomo艣ci. Musisz mi uwierzy膰.

To, 偶e zobaczy艂am ci臋 z Alex, pomog艂o mi podj膮膰 decyzj臋, kt贸ra i tak by艂a nieunikniona 鈥 powiedzia艂a niezr臋cznie. Wierzy艂a w to, co powiedzia艂 jej Morgan. Nerwowo dotkn臋艂a palcem jego piersi, a Morgan delikatnie schwyta艂 jej d艂o艅 z臋bami.

To znaczy?

Wpatrywa艂 si臋 w ni膮 uporczywie. Czy偶 to nie jest oczywiste? Czu艂a, 偶e jej my艣li s膮 dla niego jak otwarta ksi膮偶ka, w kt贸rej mo偶e czyta膰 bez trudu. Pewnie woli jednak, 偶eby sama mu powiedzia艂a, o co jej chodzi. To w艂a艣nie jest ten moment, kt贸rego nadej艣cia tak si臋 ba艂a. Ale w艂a艣ciwie czego ma si臋 obawia膰? Kocha go. Czemu mia艂aby to ukrywa膰?

To znaczy... 鈥 zacz臋艂a niepewnie 鈥 wiem, jakiego zwi膮zku pragniesz, ale ja chc臋 czego艣 innego. Zosta艂am twoj膮 kochank膮, bo tego bardzo chcia艂am. My艣la艂am, 偶e mog臋 ci臋 kocha膰, niczego w zamian nie 偶膮daj膮c, ale myli艂am si臋. Wi臋c zachowa艂am si臋 jak tch贸rz i uciek艂am.

Morgan wci膮gn膮艂 g艂臋boko powietrze.

Kochasz mnie 鈥 powiedzia艂. 鈥 Ty mnie kochasz. Gracie obj臋艂a go za szyj臋.

Czu艂em twoj膮 mi艂o艣膰, ale nie zdawa艂em sobie sprawy, jak bardzo jej potrzebuj臋, a偶 do dnia, kiedy obudzi艂em si臋, a ciebie ju偶 nie by艂o w moim 偶yciu. Czy wiesz, 偶e pragn膮艂em by膰 z tob膮 od chwili, kiedy ujrza艂em ci臋 po raz pierwszy? Wesz艂a艣 do mojego biura z tym ch艂odnym wyrazem twarzy, gotowa walczy膰 o siostr臋, a mnie wystarczy艂o jedno spojrzenie i ju偶 musia艂em walczy膰 z ch臋ci膮, by wzi膮膰 ci臋 natychmiast w ramiona.

Gracie u艣miechn臋艂a si臋 i przytuli艂a do niego. Chocia偶 nie pad艂o ani jedno s艂owo dotycz膮ce przysz艂o艣ci, cieszy艂a si臋 ka偶d膮 chwil膮, ka偶dym ciep艂ym zwierzeniem.

Dlaczego nigdy mi o tym nie powiedzia艂e艣? 鈥 spyta艂a cicho, odwzajemniaj膮c jego delikatne poca艂unki.

Bo... no, bo... sam nie wiem.

Nagle zaczerwieni艂 si臋. Ten silny, pot臋偶ny m臋偶czyzna by艂 teraz bezbronny i bezradny, jak ma艂y ch艂opczyk. Pomy艣la艂a, 偶e gdyby m贸g艂 si臋 teraz przejrze膰 w lustrze, zaczerwieni艂by si臋 jeszcze bardziej.

Nie wiesz? 鈥 spyta艂a go z 偶artobliwym niedowierzaniem. 鈥 A ja my艣la艂am, 偶e ty wiesz wszystko.

Morgan roze艣mia艂 si臋.

Zawsze wyci膮ga艂e艣 ze mnie wszystkie wyznania, ale tym razem chc臋, 偶eby艣 powiedzia艂 mi, co ty to tym wszystkim s膮dzisz.

My艣l臋, 偶e by艂em g艂upcem. 鈥 Jego palce g艂adzi艂y delikatnie jej kr膮g艂e piersi. 鈥 Stara艂em si臋 wm贸wi膰 sobie, 偶e to, co czuj臋, to tylko zauroczenie, zwyk艂a sympatia. Wiesz, potrafi臋 pokierowa膰 zwi膮zkiem opartym wy艂膮cznie na seksie, ale je艣li chodzi o cokolwiek innego... brakuje mi do艣wiadczenia. Wi臋c kiedy si臋 pojawi艂a艣 i zacz臋艂a艣 systematycznie przewraca膰 m贸j 艣wiat do g贸ry nogami, poczu艂em si臋 niepewnie. Bardzo dawno powiedzia艂em sobie, 偶e nigdy nie przytrafi mi si臋 to, co zdarzy艂o si臋 mojemu ojcu.

Przypomnia艂a sobie, co powiedzia艂 kiedy艣 o swoich rodzicach i dopiero teraz zrozumia艂a, dlaczego Morgan, tak samo jak i ona ba艂 si臋 anga偶owa膰 w jakiekolwiek zwi膮zki, i tak samo jak ona przywdzia艂 mask臋 ozi臋b艂o艣ci i wyrachowania. Oboje my艣leli, 偶e mi艂o艣ci膮 mo偶na pokierowa膰, jak karier膮 zawodow膮, jak hobby. I oboje bardzo si臋 mylili.

Czy my艣lisz, 偶e mnie by艂o 艂atwo przyzna膰, 偶e zakocha艂am si臋 w tobie po uszy? 鈥 spyta艂a. 鈥 Mo偶esz mi wierzy膰 na s艂owo, 偶e m贸j ma艂y, bezpieczny 艣wiatek rozpad艂 si臋 przez ciebie z niewiarygodn膮 szybko艣ci膮.

Ca艂e szcz臋艣cie 鈥 za偶artowa艂 Morgan.

Od samego pocz膮tku wiedzia艂am, 偶e nie mo偶na si臋 po tobie spodziewa膰 niczego dobrego. Alex postara艂a si臋 zreszt膮 udzieli膰 mi ostrze偶enia, kiedy spotka艂y艣my si臋 u ciebie na tym twoim przyj臋ciu.

To 偶mija! 鈥 Morgan popatrzy艂 na Gracie ponuro. 鈥 Podejrzewa艂em j膮 o co艣 takiego. Zacz臋艂a robi膰 na tw贸j temat uszczypliwe uwagi i wtedy si臋 w艣ciek艂em. Zaci膮gn膮艂em j膮 w spokojne miejsce, nad basen, i powiedzia艂em, co o tym s膮dz臋.

Gracie przypomnia艂a sobie, jak ujrza艂a ich w p贸艂mroku panuj膮cym nad basenem.

A jakby tego by艂o ma艂o, kiedy wr贸ci艂em do domu, zobaczy艂em, jak otwarcie flirtujesz z tym dzieciakiem.

Z jakim dzieciakiem?

Z Anthonym Palmerem. Nigdy przedtem nie mia艂em morderczych my艣li, ale wtedy bez wahania wtr膮ci艂bym go do lochu.

Gracie roze艣mia艂a si臋 g艂o艣no i zacz臋艂a wyja艣nia膰 istot臋 swoich kontakt贸w z Tonym, ale Morgan zamkn膮艂 jej usta nami臋tnym poca艂unkiem. Poczu艂a, 偶e wszystko w niej si臋 rozp艂ywa, wplot艂a palce w jego ciemne w艂osy, a on schyli艂 g艂ow臋 i zacz膮艂 pie艣ci膰 j臋zykiem jej twarde piersi.

Po chwili podni贸s艂 g艂ow臋 i popatrzy艂 jej powa偶nie w oczy.

Przyjecha艂em, 偶eby ci臋 ze sob膮 nabra膰, Gracie 鈥 powiedzia艂 cicho.

Gracie westchn臋艂a. Mocno zacisn臋艂a powieki. Chcia艂a st艂umi膰 w sobie przemo偶ne pragnienie, by zgodzi膰 si臋, zapomnie膰 o przyczynach, dla kt贸rych opu艣ci艂a Nowy Jork. Kocha go i rozpaczliwie go potrzebuje, ale musi pami臋ta膰, 偶e istnieje jeszcze co艣 wi臋cej: przysz艂o艣膰, jej w艂asne 偶ycie. Je艣li pewnego dnia Morgan si臋 ni膮 znudzi, zn贸w powr贸ci ten okrutny b贸l, kt贸ry czuje nawet teraz, le偶膮c w jego ramionach.

Kocham ci臋 鈥 zacz臋艂a pe艂nym wahania g艂osem.

Ale nie chcesz by膰 tylko moj膮 kochank膮 鈥 doko艅czy艂, u艣miechaj膮c si臋. 鈥 Czy prosi艂em ci臋, 偶eby艣 pozosta艂a moj膮 kochank膮? 鈥 U艣miech zmieni艂 si臋 w grymas smutku. 鈥 Wiem, 偶e je艣li chodzi o kobiety, nie by艂em przyk艂adem stabilno艣ci, ale ty wszystko odmieni艂a艣. Nigdy przedtem nie by艂em zakochany, ale teraz jestem i nie mog臋 sobie wyobrazi膰 nic pi臋kniejszego i bardziej godnego po偶膮dania, jak sp臋dzenie z tob膮 reszty 偶ycia.

Czy ty mi si臋 o艣wiadczasz? 鈥 spyta艂a z niedowierzaniem.

Tylko pod warunkiem, 偶e przyjmiesz moje o艣wiadczyny.

Przyjmuj臋.

Nie trzeba ci臋 d艂ugo przekonywa膰 鈥 za偶artowa艂.

Czy to znaczy, 偶e b臋dziesz zawsze pos艂uszn膮 i oddan膮 偶on膮?

Po moim trupie!

Spojrzeli na siebie i wy buchn臋li 艣miechem. Serce chyba zaraz p臋knie mi ze szcz臋艣cia, pomy艣la艂a Gracie.

Przed oczyma stan膮艂 jej korow贸d wszystkich tych pi臋knych kobiet, kt贸re zapewne przewin臋艂y si臋 przez 偶ycie Morgana i powiedzia艂a:

I jeszcze co艣. 呕adnych kobiet w stylu Alex, a je艣li zdarzy ci si臋 przypadkiem j膮 spotka膰, lepiej uciekaj co si艂 w nogach.

Dobrze. My艣l臋, 偶e to wystarczaj膮cy dow贸d, jak s艂abym i uleg艂ym m臋偶czyzn膮 sta艂em si臋 przy tobie. W艂a艣ciwie nawet sprawia mi przyjemno艣膰, 偶e jeste艣 o mnie zazdrosna!

Gracie nie odpowiada艂a. U艣miechn臋艂a si臋 i przesun臋艂a d艂oni膮 po jego szczup艂ym ciele.

Jenny b臋dzie zaskoczona! 鈥 powiedzia艂a.

Nie s膮dz臋.

Jak to?

Jak my艣lisz, kto da艂 mi klucze do twojego mieszkania? Powiedzia艂em jej, 偶e nast臋pnym razem, gdy si臋 spotkacie, b臋dziesz moj膮 偶on膮.

By艂e艣 ca艂kowicie pewny powodzenia tej misji, prawda? 鈥 za偶artowa艂a, ca艂uj膮c go.

Tak. 鈥 Palce Morgana wplot艂y si臋 w jej w艂osy i przyci膮gn臋艂y j膮 bli偶ej. Delikatnie rozchyli艂a wargi w oczekiwaniu poca艂unku.

Pomy艣l tylko, kochanie, b臋dziemy mogli kocha膰 si臋 o ka偶dej porze, ka偶dego dnia, do ko艅ca 偶ycia 鈥 powiedzia艂 Morgan, gdy oderwa艂 si臋 wreszcie od jej ust.

Jego cia艂o dr偶a艂o po偶膮daniem. Przysun臋艂a si臋 bli偶ej i mocno przytuli艂a do piersi jego ciemn膮 g艂ow臋.

Nie mog臋 si臋 tego doczeka膰 鈥 wymrucza艂a.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Williams Cathy Zauroczeni sob膮
Williams Cathy Zauroczeni soba
Zauroczeni sob膮 Williams Cathy
Williams Cathy Zauroczeni soba 2
Zarz膮dzanie sob膮 w czasie
Cathy Williams W艂oskie wakacje
p34 067
mat bud 067 (Kopiowanie) (Kopiowanie)
Williams Accumulation, gie艂da(3)
067 (2)
P16 067
P21 067
LegallyConvertingTheUziToFullAutomatic WilliamBishop
05 2005 066 067
P L Williams Watykan zdemaskowany
B膮d藕 sob膮!, S E N T E N C J E, E- MAILE OD PANA BOGA
Nie jestem doskona艂y 鈥 jestem sob膮, pedagogika