Szukający...), powołanie, zycie zakonne,wspólnoty


Syndrom starego kawalera

Dlaczego tylu mężczyzn nadal zastanawia się, "co będą robić, gdy dorosną?"

Lęk przed realizacją życiowego powołania

     Można go nazwać syndromem, czyli zespołem objawów. Dotyka on dziś wielu mężczyzn, wśród nich katolików, którzy jakby w nieskończoność pragną pozostawać w stanie kawalerskim, co przejawia się swoistą bezsilnością wobec najpoważniejszych decyzji życiowych, l tak, wspominają oni np. o wstąpieniu do seminarium duchownego, lecz do niego nie wstępują, myślą o małżeństwie, ale nigdy na serio się nie angażują, l nawet jeśli jakaś znajomość przyjmie tzw. poważny obrót, szybko się z niej wycofują i zrywają. Mężczyźni ci wiedzą co prawda często, jak robić karierę zawodową, jednak gdy chodzi o ich życie osobiste - panuje w nim nuda i monotnia; z roku na rok nic się właściwie nie zmienia. Ten stan rzeczy wywiera głęboko negatywny wpływ na wyznawaną przez nich wiarę.

     Podczas przyjęcia, na które byłem niedawno zaproszony, dobiegły mnie nagle słowa pewnej atrakcyjnej młodej kobiety, która z żalem w głosie wyznała: Co się dzieje z dzisiejszymi mężczyznami? Co jest z nimi nie tak? Nigdy nie umawiają się z dziewczyną na więcej niż trzy randki, a nawet kiedy się już umówią, brakuje im odwagi, aby ją przytulić i pocałować!

     Oczywiście jestem pewien, że ta młoda kobieta nie miała na myśli wszystkich mężczyzn. Istnieje bowiem wielu, którzy dobrze rozumieją różnicę pomiędzy życiem w czystości i tzw. jansenizmem*. Istnieje wielu mężczyzn, którzy umawiają się z kobietą widząc w tym cel, potem żenią się, zakładając rodzinę. Jednak nietrudno w obecnych czasach zauważyć, jak pokaźna liczba młodych, wierzących mężczyzn "cierpi" na lęk przed realizacją swojego życiowego powołania. Tego samego nie można raczej zauważyć wśród młodych, niezamężnych kobiet. Prawie wszystkie są przekonane, a nawet wiedzą, że chcą wyjść za mąż i mieć szczęśliwą rodzinę, tylko dotąd nie spotkały właściwego kandydata.

W czym tkwi problem?

     Można obecnie odnieść wrażenie, że wielu praktykujących katolików płci męskiej nie jest przekonanych do związania się z kimś. A jednak logika wskazuje na to, że powinno być odwrotnie! Bo czyż nie istnieje w katolicyzmie coś, co zachęca nas do wykazywania się odwagą? Czy pełne zrozumienie nauki Kościoła raczej nie ośmiela do założenia rodziny?

Trzymając Pana Boga "w poczekalni"

     Prawdą jest, że przed katolikami płci męskiej istnieją trzy możliwe powołania. Są nimi: kapłaństwo, małżeństwo lub życie samotne. Życie w stanie kawalerskim nie jest jakąś gorszą drogą, powołaniem "wybrakowanym". Powinno ono być jednak zawsze wyborem pozytywnym, opartym na przekonaniu, że Pan Bóg powołał konkretną osobę do pełnienia specjalnej misji, którą małżeństwo uniemożliwia. Jak powiedział kiedyś pewien znajomy ksiądz: Kawalerstwo jako takie nie jest powołaniem. Zawarta jest w tym wielka mądrość! l jakoś trudno wyobrazić sobie, że dobrowolne kawalerstwo samo w sobie może być drogą do świętości. Szczególnie dotyczy to mężczyzn, którym mamusia gotuje i których opiera... Wychodzą rano do pracy, wracają do domu, zjadają obiad, ze spokojem czytają gazetę, oglądają telewizję, potem idą spać. Mężczyźni, którzy uporali się z różnymi pokusami cielesnymi, prawdopodobnie uznają taki dzień jako bardzo udany. Ale czy jest to recepta na świętość? Nie słyszą oni nigdy nocnego płaczu swojego dziecka, w ich samochodzie dzieci nigdy nie wymiotują, nigdy też nie mają oni do zapłacenia rachunków od ortodonty, ani żadnych kłopotliwych wizyt teściów. Jakże, kiedykolwiek, taki mężczyzna dostanie się do nieba...?

     Podczas jednego z katolickich zgromadzeń, w którym brałem udział kilka miesięcy temu, pewien siwowłosy starszy pan, ojciec sześciorga dorosłych już dzieci, powiedział do zebranych tam młodych (w wieku około trzydziestki) ludzi: A kiedy zamierzacie się ożenić? Znajdźcie miłą dziewczynę i ustatkujcie się. Czas to zrobić! Niektórzy spuścili wtedy wzrok; wszyscy wyglądali na mocno zmieszanych.

     Jedno pokolenie wcześniej ich ojcowie nie wahali się. Poświęcili czas na to, by znaleźć dobrą, wierzącą dziewczynę i zdobyć jej serce. Często żenili się, nie mając pieniędzy ani samochodu, a jedynie małe mieszkanie z zimną wodą. Taki był ich pierwszy dom, bez żadnego ubezpieczenia na życie. Większość nie miała studiów ani stopni naukowych. Większość z nich była poniżej 25 roku życia. Nie kazali Panu Bogu czekać. Pokonywanie razem życiowych trudności i wspólna, głęboka wiara, jakby dodatkowo ubogacała i cementowała ich małżeństwo. A potem, będąc już w starszym wieku, ileż wspaniałych opowieści mogli przekazać młodym! Dzisiejsi młodzi, w wieku 30-tu lat są owocem tych związków. Mają szczęście, że ich rodzice zdobyli się kiedyś na odwagę! Bo gdyby tak nie było, ci młodzi przecież nigdy by się nie urodzili. Tymczasem współczesna generacja jakoś nie bardzo ma ochotę podjąć się podobnego zadania i przejąć pałeczkę...

za: "Diogenes", The Catholic World Report,
październik 1996.

tłum. Alicja Babkiewicz



     * Jansenizm - ruch religijno - społeczny wrogo nastawiony do ciała, płci i seksualności, opierający się na pesymistycznej wizji natury ludzkiej, podkreślający skażenie człowieka przez grzech pierworodny oraz konieczność surowej ascezy.

Jestem wolna

     Mam 31 lat. Ciągle jeszcze szukam swojego powołania. Dopiero niedawno odkryłam, że nie muszę żyć według schematu, że jestem wolna w swoich wyborach.

     Każdy człowiek ma swoją wartość, bez względu na stan, w którym żyje. Często zdarza mi się odczuwać presję otoczenia, rodziny, znajomych. Bardzo trudna jest odpowiedź na pytanie: dlaczego nie wychodzisz za mąż, nie masz chłopaka? (Swoją drogą ciekawe, że nikt nie pyta: dlaczego nie idziesz do klasztoru?). Istotne było dla mnie przyjęcie tego, że po prostu nie znam swojej drogi - w sensie małżeństwo czy celibat, i że nie jest to nic złego, nie popełniłam żadnego błędu i nie muszę na siłę szukać.

     O wiele ważniejsze jest przyjęcie swojej codzienności jako powołania i zadania, bo szukając nie wiadomo jakiego spełnienia, mogę przegapić te szansę, jakie mam dzisiaj. W każdym razie zdarzył mi się taki właśnie błąd -rozeznałam powołanie do celibatu (a przynajmniej byłam o tym mocno przekonana) i spodziewając się radykalnych zmian w życiu przestałam zajmować się codziennością. Wydawało mi się, że skoro za rok i tak nie będę pracować tu, gdzie pracuję, mieszkać tu, gdzie teraz mieszkam, to nie ma sensu się w cokolwiek angażować. Tymczasem z moich wielkich planów nic nie wyszło i do smutku niespełnionego powołania, doszedł żal za zmarnowany czas.

     Jest dla mnie tajemnicą, dlaczego nie mogłam zrealizować swoich planów i długo trwało, zanim się z tym pogodziłam. W tej chwili staram się odnajdywać swoje powołanie w tym, co robię. Pomagają mi różne osoby np.: Matka Teresa, która mówiła o naszej misji tam, gdzie żyjemy, wśród najbliższych, św. Tereska z jej wielkimi pragnieniami i małą drogą... Ważne jest, aby robić z miłością to, co mam do zrobienia dziś, dla tych ludzi, z którymi się teraz spotykam - dobre wypełnianie mojej pracy, słuchanie swoich najbliższych. Dzięki modlitwie odnajduję pokój w byciu po prostu sobą - tu i teraz.

     Niedawno usłyszałam o błogosławionej Joannie Beretta-Molla, włoskiej lekarce, która oddała życie za swoją córkę. Wiedziała, że sama nie przeżyje i zdecydowała się urodzić. W jej historii bardzo mnie poruszyło to, że rozeznała swoje powołanie do małżeństwa późno, dopiero po 30-tce, wcześniej myślała o byciu misjonarką.

     Nieważne więc, kiedy poznam odpowiedź na pytanie o moje osobiste powołanie. Ważne, bym nie musiała nigdy żałować straconego czasu.

Magda

Szukając swojego miejsca

     Moje spotkanie z Oazą nastąpiło, gdy miałam "- naście" lat. Był to szczery zachwyt rekolekcjami ewangelizacyjnymi, wspólnotą, moderatorem jezuitą i wspaniałą propozycją drogi dla chrześcijanina. Od samego początku miałam świadomość, że jak będę szła do Pana Jezusa w grupie, to się nie zgubię. Będąc we wspólnocie brałam od Ruchu "pełnymi garściami" formację podstawową, diakonijną. Jak tylko pozwalały mi możliwości czasowe, to na każdą propozycję rekolekcji czy spotkania w Ruchu Światło-Życie zawsze odpowiadałam: "TAK, chcę uczestniczyć". Posługiwałam na wszystkie możliwe sposoby i cieszyłam się moim miejscem w Kościele i w Ruchu. Tak minęły całe lata. Przyszedł jednak czas, kiedy wiekowo przestawałam pasować do grup młodzieżowych. Sama widziałam, że uczestnicy na oazie zaczynają mówić mi "pani". To był sygnał, iż nie jestem już ich rówieśnikiem i nie powinnam być ich animatorem, bo jest to łamanie jednej z podstawowych zasad Założyciela Ruchu, że "młodzi wychowują młodych". W tym czasie zaczęłam zadawać sobie pytania, co dalej z moim miejscem w Ruchu... Pamiętam jak jeden z moich Moderatorów, powiedział mi: jak przestaniesz rozumieć tych, do których idziesz, tzn. że czas odejść. Ale ja czułam, że doskonale ich rozumiem. Często i na różne sposoby zadawałam sobie to pytanie: czy rozumiem problemy ludzi, do których idę i nadal posługiwałam, tam gdzie byłam potrzebna. Posługiwałam pośród animatorów, w Diakonii Słowa, Diakonii Jedności. W tym czasie przez liczne kontakty nawiązałam współpracę z Centrum Ruchu, z konkretnymi ludźmi, którzy znowu stawali przede mną jako świadkowie tej drogi. Drogi w charyzmacie Światło-Życie, która jest dobra i sprawdzona, która na pewno prowadzi do Pana Boga.

     W okresie mojej posługi w Ruchu towarzyszyły mi przeróżne doświadczenia i problemy, aż przyszedł czas, kiedy zmieniający się moderatorzy mieli inną koncepcję Ruchu niż ta, która została ukształtowana w moim sercu. Wtedy zaczęło dochodzić do kolejnych i ważnych wyborów w moim życiu. Nie były one jednak drastyczne, gdyż właśnie w Ruchu nauczono mnie, że: "masz słuchać swojego proboszcza czy moderatora", a jak się nie podoba, to "modlić się, aby ci go biskup zmienił". Powiem szczerze: ciągle mam dużo intencji i pewnie nigdy mi ich nie zabraknie. Również w Ruchu nauczono mnie życia Słowem Bożym - przykładania księgi życia i księgi Słowa Bożego, w świetle którego widać rozeznanie, widać co robić dalej, co Pan Bóg mi pokazuje, dokąd posyła. Tu mnie nauczono, że nie każdy widzi to samo, że jeśli Pan Bóg w moje serce składa taką czy inną troskę, to stawia to przede mną jako zadanie. Takie patrzenie zawsze wskazywało mi, gdzie mogę być potrzebna nie wchodząc nikomu w drogę. Teraz to już mogę świętować jubileusze posługi w Ruchu i ciągle mam wiele pracy. Posługuję w Diecezjalnej Diakonii Komunikowania Społecznego. Już siódmy rok zajmuję się redagowaniem informatora oazowego rozsyłanego drogą elektroniczną (do wszystkich chętnych, którzy zgłaszają się przez diecezjalną stronę in-ternetową) oraz zamieszczaniem newsów na stronie internetowej naszej diecezji. Współpracuję z Centralną Diakonią Formacji Animatorów i staram się być na bieżąco z tym co dzieje się w Ruchu, aby czytelnicy informatora naszej diecezji mieli aktualne newsy.

     Jako złotą myśl mojej posługi mocno przyjęłam zdanie wypowiedziane na rekolekcjach przez ks. Władysława Nowaka. Wskazując na otwarte Pismo święte mówił: "siostro moderatorko, to nie ja, to Pan Jezus Ci mówi co masz czynić!" I tak już pozostało.

Danka


Tekst pochodzi z pisma
Ruchu Światło-Życie "Wieczernik" nr 150

Tak wiele dróg...

     Nie wierzę w nic, nie pragnę niczego... pędzę przed siebie. Idę tam, gdzie zawieje wiatr... jestem wolnym człowiekiem!!! Żyję według swoich praw, według swoich przykazań, żyję z dnia na dzień. Nie oglądam się za siebie... Czy właśnie nie tak wygląda wizja świata niejednego z ludzi XXI wieku?

     Smutna to rzeczywistość. Bez celu, bez ducha, bez wiary w to, że w życiu nie chodzi tylko o ciągłą pogoń za pieniądzem, za władzą. Gdzie podziały się "prawdy prawdziwe..."? Gdzie można znaleźć ludzi, którzy pragną swoim życiem świadczyć o rzeczach ważnych, pełnych wiary w to, że to, co robią ma wielką moc, ma siłę?!

     Te rozważania zaprzątnęły moją głowę kilka dni temu, gdy stałam na przystanku autobusowym. Spoglądałam na ludzi spieszących się do pracy, na dzieci idące do szkoły, na osoby starsze o oczach pełnych trosk - dokąd zmierza ten świat? W pewnym momencie stanęła obok mnie siostra zakonna. Pomyślałam - czy ona jest szczęśliwa? Czy nie żałuje takiej drogi? Przecież współczesny świat kusi swymi propozycjami "spędzenia tak ciekawie wolnego czasu". Jak wygląda codzienność życia zakonnego, odgrodzonego od pokus, nienawiści, zdrady i fałszywej miłości? Myślę, że chyba każdy z nas zastanawiał się nad tymi pytaniami. Odnoszę wrażenie, że życie zakonne jest pewnym Edenem oddzielonym od zła tego świata. Choć zapewne żyć za murami zakonu nie jest łatwo. Dlaczego ci ludzie wybrali taką drogę? Ciekawe czy żałują tego wyboru?

     Każdy z nas ma wytyczony jakiś cel. Każdy z nas chce swoim postępowaniem czynić coś ważnego dla innych. W życiu każdego z nas nadchodzi taki moment, gdy zadajemy sobie pytanie: jaką drogą chcę iść? W myślach krążą słowa piosenki: "W życiu dróg wiele jest, którą wybrać, jak iść, nie wiemy...?! A Ty map nie rozdajesz, Ty map nie rozdajesz - nie wiem dokąd iść?!"

0x08 graphic
     Miejsce każdego z nas zależy wyłącznie od naszego powołania. Ale cóż znaczy być powołanym - mieć powołanie? Powołanie to odpowiedź - tak, pójdę tam, gdzie Ty chcesz, bym poszedł, tak - uczynię wszystko, by pod koniec życia stwierdzić, że to, co robiłem, było dobre, dało radość innym ludziom, było próbą zbawienia świata.

     Kiedyś myślałam o życiu zakonnym... Oddać całą siebie służbie Bogu i ludziom. Jednak poczułam, że nie jest to droga dla mnie, że Bóg wyznaczył mi inny cel wędrówki. Zastanawiam się mimo to, co by było, gdybym jednak usłyszała taki głos... Czy sprawdziłabym się w tej służbie, która, moim zdaniem, należy do najcięższych z możliwych. Życie konsekrowane jest wielkim wyzwaniem. To wiele wyrzeczeń, pokory, wiary i miłości. Siostry zakonne czy kapłani nie tylko głoszą miłość Boga, ale przede wszystkim swoim życiem dają świadectwo tej miłości. Ich życie to nieustanna próba ratowania świata. Chęć niesienia pomocy innym. Żarliwa modlitwa i skupienie. Radość i pokój płynące prosto z serca. Skąd ten wybór? Rodzi się on w samym środku duszy, w głębi serca.

     "Powołania nie znajduje się po prostu, po zastanowieniu i przeanalizowaniu różnych dróg - ono jest odpowiedzią otrzymaną w modlitwie" - powiedziała Edyta Stein. Powołanie zakonne czy kapłańskie to kręta ścieżka, na której znajduje się wiele pułapek. Niesienie Słowa wybawiającego świat, nieustanna walka, bój z przeciwnościami losu. Czy jest możliwe wybrać taką drogę tylko poprzez zimne, logiczne zestawienie wszelkich za i przeciw?

     I jeszcze jedna kwestia - czy mówiąc o powołaniu, mówimy tylko o powołaniu zakonnym i kapłańskim? Oczywiście - nie! Powołanym jest każdy z nas. Mówi się o nauczycielu z powołania, lekarzu, piosenkarzu, jak i poecie. Bycie rodzicem, siostrą, bratem, dziadkiem czy babcią to także powołanie. Najważniejsze jest to, by w swoim powołaniu odnaleźć siebie w pełni, dostrzec głos Boga, bo to On wzbudza w nas powołanie - nie wybieramy go sami! I nie jest to wezwanie do samych tylko wielkich rzeczy. On powołuje nas każdego ranka na nowo. Co dzień...

Elżbieta Stasiak - studentka


Źródło: Kwartalnik Kotwica (nr 31 - I kw. - 2007)
- Cisi Pracownicy Krzyża
www.kotwica.cisi.pl | www.cisi.pl

Cierpliwe czekanie

     Nad tym, jak przeżyć życie, zacząłem się świadomie zastanawiać po nawiązaniu osobistej relacji z Jezusem. Było to po ukończeniu drugiego roku studiów na Akademii Ekonomicznej w Krakowie. Pragnąc spędzić wakacje z Panem Bogiem wybrałem się na Pielgrzymkę Warszawską razem ze studencką grupą Odnowy "Jerozolima" z Poznania. To podczas tej pielgrzymki po raz pierwszy doświadczyłem osobistego spotkania z Bogiem i otworzyłem się na dar Ducha Świętego. Po powrocie do Krakowa postanowiłem poszukać duszpasterstwa akademickiego, w którym mógłbym się dalej rozwijać. I tak trafiłem do grupy modlitewnej Odnowy w Duchu Świętym.

     Po skończeniu studiów pozostałem w Krakowie. Chciałem lepiej poznać Boga, zacząłem zaocznie studiować teologię. Podjąłem pierwszą lepszą pracę, która mi się trafiła - w pewnej firmie państwowej. Zdecydowałem się na nią, bo musiałem z czegoś żyć, ale w moim sercu narastało pragnienie wspólnoty życia lub pracy. Gdy więc w którymś momencie pojawiła się możliwość pracy z ludźmi, którzy podobnie jak i ja doświadczyli Odnowy, było dla mnie oczywiste, że powinienem zmienić miejsce zatrudnienia. Uczyniłem tak. W kilka lat później ponownie zmieniłem pracę - po to, by pracować w środowisku jeszcze bardziej związanym z Odnową. Od tej pory w sposób szczególny staram się traktować moją pracę zawodową jako konkretne zadanie dane mi przez Boga.

     Wydaje mi się, że pewne znaki wskazują na to, iż moim powołaniem jest raczej pozostanie w świecie. Jednym z tych znaków jest moja moja praca zawodowa, innym to, że miałem środki na to, by kupić sobie mieszkanie. Nigdy zresztą nie odczuwałem zaproszenia do tego, by żyć w kapłaństwie.

     Dlaczego natomiast nie zdecydowałem się jeszcze na małżeństwo? Ponieważ uważam, że aby wejść na tę drogę, trzeba spotkać osobę, którą się z wzajemnością pokocha, a ja nikogo takiego dotąd nie spotkałem.

     Ten stan nieokreślenia bywa męczący. Mam już ponad trzydzieści lat i czasami odczuwam niepokój związany z upływem czasu. Staram się jednak oddawać go Panu Bogu ufając, że On wie, co jest dla mnie najlepsze.

     Bywają w moim życiu momenty, w których odczuwam potrzebę bliskiej osoby. W takich chwilach staram się zapraszać Pana Boga do swego życia, gdyż boję się, by moja samotność nie stała się pustką. Pytam się też, jak powinienem tę samotność wykorzystać i próbuję zobaczyć w niej Boży zamysł. Często odkrywam, że Bóg dopuszczając stan smutku chce mi coś pokazać lub coś we mnie przemienić. Trudne chwile okazują się więc bardzo cenne.

     Odkrywam w sobie myśli mogące być znakiem jeszcze innego powołania - do jakiegoś rodzaju wspólnoty. Na razie jednak rzeczywistość życia każe czekać także i tym pragnieniom.

     Nie wiedząc jeszcze jaka będzie moja droga w przyszłości, staram się po prostu na co dzień żyć z Panem Bogiem. Modlę się, biorę udział w rekolekcjach i próbuję konfrontować duchowe doświadczenia ze swoim życiem. Patrzę jak Bóg prowadzi mnie poprzez konkretne wydarzenia i rozmawiam o nich z moim kierownikiem duchowym. W rozeznawaniu na co dzień pomaga mi praktyka wyniesiona z "Ćwiczeń duchownych" św. Ignacego.

     Czasem myślę, że być może w rozeznaniu mojej drogi życia nie wykorzystałem jeszcze wszystkich środków... Staram się jednak iść Bożą drogą. Wiem, że pewnych rzeczy "nie przeskoczę". Wiem także, że Bóg ma "swój czas". Ufam, że On mnie prowadzi i kiedyś ukaże mi bardziej konkretną drogę.

Marek

Uczę się ufać

     Bardzo pragnę wyjść w przyszłości za mąż i zostać matką... Chociaż nie znam na razie nikogo, o kim mogłabym pomyśleć jako o moim przyszłym mężu, modlę się, by Bóg już teraz przygotował mnie do tej roli.

     Kiedyś był to dla mnie poważny problem. Długo odczuwałam niepokój i rozterki, a gdy widziałam moich znajomych spacerujących ze swoimi sympatiami, wiele razy rodziła się we mnie gorycz. Zawsze marzyłam (i nadal marzę o tym), by być z kimś, by wspólnie się modlić i w czystości budować związek na Skale - na Jezusie, a potem razem móc iść przez życie. Wiadomo, że świat oferuje inne wzorce. Szatan nieraz podszeptywał mi więc, że marnuję najlepsze lata mojego życia i że nic nie wyjdzie z moich ideałów.

     Modlę się w tej sprawie. Znam jednak parę osób, które prosiły Boga o takie czy inne powołanie, a w ich życiu stało się zupełnie inaczej. Na przykład znam księdza, który kiedyś chciał mieć "w każdym kątku po dzieciątku" a teraz ma o wiele więcej - "duchowych dzieci" i jest naprawdę szczęśliwy, mimo że kiedyś bardzo bał się kapłaństwa. Jego historia mocno utkwiła mi w pamięci. Od czasu, gdy ją usłyszałam, wydawało mi się, że Bóg w odpowiedzi na modlitwę o moją przyszłość mówi: "Jeszcze nie wiesz, że mam dla ciebie coś o wiele lepszego".

     Kiedyś prosząc Boga o światło w tej sprawie przeczytałam fragment z księgi Tobiasza: W każdej chwili uwielbiaj Pana Boga i proś Go, aby drogi Twoje były proste i aby doszły do skutku wszystkie Twoje zamiary i pragnienia... (Tb 4,19). Te słowa stały się dla mnie przełomowe.

     Ostatnio, gdy jechałam autobusem, słyszałam pewną rozmowę. Żonaty już chłopak rozmawiał z dziewczyną, swoją znajomą. Byli wierzący, mówili o swojej wspólnocie, o Jezusie. W pewnym momencie ich rozmowa zeszła na temat małżeństwa i miłości. Chłopak radził dziewczynie, by szukała znajomości wśród chrześcijan żyjących prawdziwie wiarą. Mówił, że takich ludzi wbrew pozorom jest dużo. "Tylko z wiernymi naśladowcami Chrystusa - twierdził - można naprawdę żyć w Jego imię". Ten człowiek mówił bardzo pięknie, a ja odebrałam jego słowa tak, jakby to Jezus tłumaczył mi wszystko osobiście. Ufam Mu więc, że któregoś dnia spotkam tę "drugą połówkę" i że On sam nas pobłogosławi. Was także proszę o modlitwę, bym dobrze przyjęła to, co przygotował dla mnie Bóg...

Agnieszka


Modlitwa przed krzyżem
w kościele św. Damiana

Boże najwyższy i chwalebny,
przyjdź z oświeć ciemności mego serca.
Udziel mi prostej wiary,
trwałej nadziei i doskonałej miłości.
Daj mi poczucie boskości
obaz poznanie Ciebie samego,
abym mógł spełnić
Twoją świętą wołę,
która nie pozwoli mi się zagubić.

św. Francizek z Asyżu


0x01 graphic

Carlo Maria Martini

Rekolekcje, które pomogą Ci poznać siebie, swój charakter i powołanie. Skierowane są głównie do młodzieży, ale cenne będą dla wszystkich tych, którzy nie boją się odpowiedzi na pytania: kim jestem i kim Ty jesteś, Panie? nawet jeśli odpowiedź wymagać będzie zmiany sposobu myślenia i postępowania...



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Powołanie rodzi się w sercu, powołanie, zycie zakonne,wspólnoty
Jestem wolna, powołanie, zycie zakonne,wspólnoty
Odrzucone powołanie, powołanie, zycie zakonne,wspólnoty
Małżeństwo, powołanie, zycie zakonne,wspólnoty
Wierność powołaniu, powołanie, zycie zakonne,wspólnoty
Oddać siebie w, powołanie, zycie zakonne,wspólnoty
Rozpoczynając życie zakonne, powołanie, zycie zakonne,wspólnoty
Co, powołanie, zycie zakonne,wspólnoty, Świadectwa
Charyzmat i posługa sióstr elżbietanek, powołanie, zycie zakonne,wspólnoty
Świadectwa o powołaniu, powołanie, zycie zakonne,wspólnoty
Nie żałuję, powołanie, zycie zakonne,wspólnoty
Bóg ma dla Ciebie niezwykły plan, powołanie, zycie zakonne,wspólnoty
Powołanie, powołanie, zycie zakonne,wspólnoty
Świadectwa Sióstr o swoim powołaniu, powołanie, zycie zakonne,wspólnoty
Jak odkryć, powołanie, zycie zakonne,wspólnoty
Świadectwo powołania kl, powołanie, zycie zakonne,wspólnoty
znaki wezwania, powołanie, zycie zakonne,wspólnoty
Ni w pięć ni w dziewięć, powołanie, zycie zakonne,wspólnoty

więcej podobnych podstron