Interpretacja, Teoria literatury od starożytności do czasów najnowszych


CZYM JEST INTERPRETACJA

Interpretacja. Jest to słowo, które pierwotnie odnosiło się do relacji pośredniczącej. Do funkcji pośrednika między mówiącymi różnymi językami, to znaczy do tłumacza, a stamtąd zostało przeniesione na czynność tłumaczenia trudno zrozumiałych tekstów w ogóle. Interpretacja w filozofii zajęła kluczową pozycję w momencie gdy świadomość filozoficzna rozpoznała pośredni świat języka i jego duże znaczenie. Kariera słowa INTERPRETACJA rozpoczęła się wraz z Nietzschem i stała się jakby wyzwaniem dla wszelkiego pozytywizmu. Czy istnieje to, co dane, które jest pewnym punktem wyjścia poznania zmierzającego ku temu, co ogólne, ku prawu, regule i znajdującego w tym swoje spełnienie? Interpretacja rodzi nigdy niezrealizowane zapośredniczenie między człowiekiem, a światem. Sprawia, że rozumiemy coś jako to coś. Nawet w dziedzinie nauk przyrodniczych nie da się uniknąć hermeneutycznej konsekwencji, zgodnie z którą tego, co dane, nie da się oddzielić od interpretacji.

Dopiero w świetle interpretacji coś staje się faktem, a obserwacja staje się zdolna coś wyrażać. Jednak interpretacja nie jest jakąś dodatkową procedurą poznania. Tworzy ona pierwotną strukturę bycia w świecie.

Pozostaje pytanie: czy interpretacja jest WNOSZENIEM sensu, a nie jego ODNAJDYWANIEM? Pytanie to postawił Nietzsche. I hermeneutyka zakłada, że tekst tylko w kontekście interpretacji oraz z jej punktu widzenia jest tym, co rzeczywiście dane, co ma być rozumiane. Nietzsche pojmuje interpretację nie jako odkrywanie sensu, który istnieje, ale jego ustanawianie w służbie woli mocy.

Interpretacja to nie jest tylko gromadzenie przypadkowych uwag, ale także systematyzacja. Jest niejako zorganizowaniem, klasyfikacją, porządkowaniem, syntezą opartą na określonym schemacie. Badacz porządkuje wyniki swych analiz, tak jak botanik klasyfikuje swe kwiaty, a numizmatyk monety. Inaczej mówiąc, po „wytłumaczeniu” utworu według wszystkich kategorii badawczych, na wszystkich poziomach analizy interpretator musi do swych analiz, podziałów i drobiazgowych rozbiorów powrócić do organizmu całego tekstu, jego harmonii, piękna, intencji estetycznej autora. Jednak ta porządkująca i podsumowująca działalność interpretującego nie jest końcową fazą prowadzonych przez niego badań. Bo do interpretacji należy również ocena znaczenia i wartości tekstu. Interpretacja nie odnosi się wyłącznie do literatury, lecz interpretowanie utworów literackich ma swoją specyfikę. Spory o interpretację stanowią jeden z najżywszych wątków współczesnej humanistyki i łączą się z ewolucją poglądów filozoficznych, antropologicznych i teoretycznoliterackich.

To, co określa się dość powszechnie mianem „sztuki interpretacji”, nie jest jakimś określonym kierunkiem badawczym, mającym jednorodne podstawy metodologiczne. Można raczej powiedzieć, że jest to zespół tendencji idących w poprzek wielu kierunków i metod. Istnieje wiele różnych technik interpretacyjnych, ale ich głównymi założeniami wydaje się być poszukiwanie w indywidualnym przekazie literackim jakieś celowości. Poszukuje się w takim przekazie znaczeń osobliwych i niepowtarzalnych. Ma to być nieredukowalne centrum dzieła, rozstrzygające o jego indywidualnej tożsamości wśród innych dzieł, czyniące z niego niepowtarzalny kosmos, rządzony własnymi prawami.

Dzieło w rzeczy samej nie przedstawia sobą układu, który możnaby raz na zawsze unieruchomić „jedynie słusznym” odczytaniem, docierającym do jego stwardniałego centrum.

Ogólna myśl włoskiego badacza problemów literackich, Umberto Eco mówi, iż nie jest prawdą, że w dziedzinie interpretacji wszystko jest dozwolone. Eco mówi o fakcie, że istnieje tendencja do przesadnych interpretacji tekstów. Nie sprzeciwia się idei otwartej interpretacji, w której aktywną rolę pełni interpretator, czyli czytelnik, ale nieraz czytelnik przyznaje sobie podczas interpretacji dzieła więcej praw niż ich w rzeczywistości posiada. Tekst traktuje się jako niewyczerpalne źródło rozmaitych zależności i wzajemnych odniesień. Jest przy tym wiadome, że odnalezienie takich odniesień jest wyłącznie kwestią pomysłowości czytelnika.

Zakłada się też, że język nie jest w stanie wyrazić ani prawdy ani jedynie słusznego znaczenia. Zawsze istnieje możliwość innej interpretacji. Autor sugerujący, że jego dzieło ma jedno znaczenie MYLI SIĘ.

Potrafimy interpretować dzieło na wiele różnych sposobów i nie mamy możliwości wskazania, która interpretacja jest najwłaściwsza. Ale potrafimy wskazać interpretację z całą pewnością nie prawdziwą ( nadinterpretację ).

Myślę że celne będzie w tym miejscu przywołanie słów U. Eco, który zwraca uwagę na intencję dzieła i rolę jaką wobec niego pełni czytelnik.

O intencji dzieła można zatem mówić tylko jako o rezultacie domysłu czytelnika. Inicjatywa czytelnika polega w gruncie rzeczy na postawieniu domysłu co do intencji tekstu. Tekst jest mechanizmem, który ma za zadanie wytworzyć swego modelowego czytelnika. [...] Czytelnik empiryczny jest tylko aktorem stawiającym domysły co do postulowanego przez tekst rodzaju czytelnika modelowego.[...] Tekst jest zatem czymś więcej niż parametrem wykorzystywanym do potwierdzenia interpretacji: tekst jest przedmiotem budowanym przez interpretację, która ma postać zamkniętego koła, ponieważ potwierdza się na podstawie tego, co sama zbuduje.

Interpretowanie tekstu polega zatem na tym, aby tworzyć hipotezy dotyczące znaczenia tekstu, a następnie w oparciu o nie próbować zrozumieć dzieło. Interpretacja tym różni się od nadinterpretacji, że niejako pasuje do dzieła. Pozwala zrozumieć jego całość i nie stoi w jawnej sprzeczności z żadnym fragmentem. Interpretacja musi zachować wewnętrzną spójność dzięki czemu harmonijnie współgra z dziełem. Nadinterpretacja tworzy połączenie, które jest wymuszone i wygląda nienaturalnie.

Według Eco intencja autora nie jest podstawą na której powinno budować się interpretację. W momencie końca pracy nad tekstem autor traci do niego wszelkie prawa. Eco daje jednak autorowi prawo do poddania każdej interpretacji krytyce, ale nie takiej z pozycji autorytetu, lecz czytelnika.

Przy interpretowaniu tekstu nie można zapomnieć o uszanowaniu zaplecza kulturowego i językowego tekstu.

Badaczem, który z U. Eco podjął ciekawą polemikę jest Richard Rorty. Jego zdaniem nie jest możliwe rozgraniczenie interpretacji od użycia tekstu, bo cokolwiek robimy z owym tekstem - używamy go. Jego zdaniem interpretacja jest tylko określeniem pewnego specyficznego sposobu używania tekstu. Rorty nie widzi powodu, aby jedne użycia uważać za lepsze i właściwsze niż inne. Krytykuje też podane przez Eco sposoby odróżniania interpretacji od nadinterpretacji, która jest tylko użyciem tekstu. Zdaniem Rorty'ego spójność tekstu bądź jego interpretacji nie może być takim kryterium, bo tekst jako taki nie może być spójny. Spójność tekstu jest czymś, co jest dopiero stworzone przez interpretację. Zatem interpretacja jest sensowna i spójna wtedy, gdy zdołamy przekonać innych, że tak właśnie jest. Przy odrobinie wysiłku i wyobraźni możemy uzasadnić nawet najbardziej wydumaną interpretację i co za tym idzie udowodnić jej sensowność i spójność.

Rorty krytykuje ideę językowego i semiotycznego badania tekstów. Pisze, że próba odnalezienia ukrytej struktury tekstu, odkrycia działających w nim mechanizmów, jest czymś bezsensownym. Przypomina to bezcelowe próby odkrycia ukrytej prawdy i zrozumienia „ O Co Napra ; wdę Biega”. Obcowanie z tekstami nie powinno polegać na poznawaniu o co w nich chodzi.

Lektura tekstów polega na tym, że czytamy je w świetle innych tekstów, ludzi, obsesji, pojedynczych informacji i czegoś tam jeszcze, po czym sprawdzamy o czym jest efekt. Efekt może być dziwaczny lub idiosynkratyczny [...] może być również fascynujący i przekonujący [...] Niekiedy jest tak bardzo fascynujący i przekonujący, że ma się złudzenie, iż teraz rozumie się, o co w danym tekście n a p r a w d ę; chodzi. Tymczasem o tym, co fascynuje i przekonuje, przesądzają potrzeby i cele osób, które dają się zafascynować i przekonać. Wydaje mi się zatem, że prościej byłoby anulować rozróżnienie między użytkami, jakie różni ludzie czynią z tekstu do różnych celów.

Z kolei inny badacz, Jonathan Culler staje w obronie nadinterpretacji. Twierdzi, że tekst nie powinien ograniczać interpretacji, czyli tego, jakie pytania zadajemy tekstowi. Stawianie pytań, które w żaden sposób nie wynikają z tekstu może być równie interesujące. Więcej, interpretacje są z reguły mniej interesujące i nie są w stanie pobudzić i zainspirować czytelnika. Nadinterpretacje zaś, te w negatywnym sensie tego słowa, zwykle są raczej niedointerpretacjami. Przedstawiają niezupełne i tendencyjne spojrzenie na tekst. Aby uniknąć negatywnych skojarzeń Culler proponuje mówić zamiast o interpretacji i nadinterpretacji o rozumieniu i nadrozumieniu. Rozumienie tekstu byłoby wtedy zadawaniem tekstowi tych pytań, które on niejako wymusza. Inaczej mówiąc byłoby to poszukiwanie intencji dzieła z punktu widzenia Modelowego Czytelnika. Natomiast nadrozumienie tekstu to pytanie o to, co tekst robi i w jaki sposób; jak odnosi się do tekstów i innych praktyk; co ukrywa lub tłumi; co prowokuje lub sugeruje. Ograniczenie interpretacji tekstu wyłącznie do poszukiwania intencji tekstu jest szkolnym pójściem na łatwiznę, w rodzaju grzecznego odgadywania „ co autor miał na myśli”. Teksty należy badać z możliwie wielu stron. Przydatne bywa nie tylko zastanawianie się „co tekst robi”, ale również „jak on to robi”. Dlatego też Culler ustosunkowuje się dość negatywnie do krytyki analitycznego podejścia do tekstów, którą zaprezentował Rorty. Jego zdaniem jest to ignorowanie możliwości poznania zasady funkcjonowania nie tylko konkretnego dzieła, ale i literatury w ogóle.

Culler podkreśla możliwości, jakie otwiera lektura utworu prowokująca tekst do odsłonięcia jego niemych założeń, „ślepych plamek”. Eco natomiast, próbuje wyznaczyć graniczny moment lektury, posługuje się terminem interpretacji paranoicznej, tj. naciąganej i złej. Czy interpretacja w ujęciu Cullera i Eco oznacza to samo? Z pewnością nie. Eco uważa, że propozycja Cullera potwierdza możliwości interpretacyjne tekstu, natomiast pozostawia wciąż otwarty problem wyznaczenia ich granic.

Problem ten uważa za rozwiązany Stanley Fish. Pojęcie nadinterpretacji rozmywa się bowiem w powszechnym paninterpretacjonizmie. Każda interpretacja jest dopuszczalna, o ile mieści się w strategii danej wspólnoty. Odczytanie tekstu staje się prawidłowe, jeżeli zdołam do niego przekonać innych czytających. Ale byłby w błędzie ten, kto sądzi, że jeśli ich nie przekonam, to znaczy, że dokonałam nadinterpretacji. Fish w tym momencie powie, ze nie opanowałam jeszcze w odpowiednim stopniu technik perswazji.

Eco próbował bronić tekstu, budując kategorię intentio operis. Fish natomiast odrzuca możliwość weryfikacji danej lektury poprzez konfrontowanie jej z samym tekstem. Tekstu bowiem nie ma - jest jedynie interpretacja, którą można zestawić z inną interpretacją. Jeżeli więc w ogóle w ujęciu Fisha można doszukiwać się istnienia nadinterpretacji to byłaby ona bliska takiemu odczytaniu, które w danym momencie historycznym jest nieakceptowane przez wspólnotę interpretacyjną lub nie miało szczęścia być dokonane przez odpowiednio uzdolnionego czytelnika. Jedno jest pewne - tekst nie tylko nie istnieje jako ewentualny probierz odczytania, on nie istnieje w ogóle ( bez interpretacji).

W swojej Replice, która zamyka zbiór, Eco podtrzymuje większość swoich twierdzeń. Nadal utrzymuje, że tekst zawiera coś, co pozwala nam rozpoznać jego nadinterpretację. Nawet jeśli, jak twierdzi Rorty, coś takiego nie jest zawarte w samym tekście, lecz w relacji tekst - czytelnik. Nie ma tu znaczenia czy mówimy o czymś co istnieje samoistnie w tekście, czy też mówimy o relacji. To istnieje. Eco broni także, znów przed atakami Rorty'ego, potrzeby poznania języka. Nie tylko pozwala to pisarzowi lepiej pisać, ale również pozwala w całkiem nowy sposób spojrzeć na pewne teksty i poczuć pewien specyficzny rodzaj satysfakcji. Eco krytykuje twierdzenie Rorty'ego, że nie ma lepszych i gorszych interpretacji. Jedne są zgrabniejsze od innych i jakby więcej wnoszą, co usprawiedliwia nazywanie ich lepszymi. Po drugie, gdyby wszystkie były prawdziwe, oznaczałoby to również, że wszystkie są fałszywe. To zaś prowadzi do stwierdzenia, że interpretacje jako takie nie podlegają ocenie i weryfikacji, bo nie ma powodu, aby słuchać opinii kogokolwiek innego i zmieniać własne zdanie. To zaś prowadzi do uznania bezcelowości wszelkich dyskusji.

Myślę, że rację ma Rorty twierdząc, że interpretacja jest tylko specyficznym użyciem tekstu. Jednak nie znaczy to wcale, że pojęcie interpretacji jest nam zbędne. Równie dobrze można twierdzić, że nie ma sensu mówić o bieganiu, bo jest to tylko specyficzna forma chodzenia. Zwłaszcza, że w obu przypadkach możliwe jest rozróżnienie. Eco słusznie twierdzi, ze potrafimy rozpoznać nadinterpretację. Natomiast jeśli chodzi o kryterium odróżnienia więcej racji zdaje się mieć Rorty. Stworzenie interpretacji to tylko kwestia odpowiedniego uzasadnienia swoich twierdzeń i udowodnienia, że nasza interpretacja pasuje do dzieła. Jednak trudno jest twierdzić, że interpretacja zależy wyłącznie od czytelnika. W pewnym sensie dzieło wyznacza ramy interpretacji, choć niekoniecznie w sposób, o którym mówi Eco.

Czytając dowolną książkę od samego początku tworzymy jej interpretację. Robimy to niejako spontanicznie, bez określonego planu. Interpretacja powstaje na styku książki i naszego światopoglądu, systemu wartości itp. W jakiś sposób jest ona efektem próby urobienia książki do naszych oczekiwań, niekoniecznie świadomych. Intencja dzieła o której mówi Eco, to po prostu taka interpretacja tekstu, jakiej chce w danej chwili czytelnik, jakiej potrzebuje do nawiązania osobistego kontaktu z książką. Tworzymy ją nieświadomie i niejako czytając - poznajemy to, co sami tworzymy. Właśnie dlatego nie ma większego znaczenia to, co chciał wyrazić autor. To co stworzył jest dla nas tylko kolorową mapą, na którą nakładamy własną siatkę, dopisujemy własne nazwy i dodajemy legendę. Jeżeli mamy minimum elastyczności, to potrafimy tak przekształcić siatkę przez którą postrzegamy, aż osiągniemy zadowalający nas efekt. Tak długo jak robimy to niemal nieświadomie i szczerze, tworzymy interpretację. Możemy jednaj również przyjąć siatkę z góry i do niej dopasować daną książkę. Przy odrobinie pomysłowości uda nam się książkę dopasować do takiej siatki, ale robimy to jakby z premedytacją. Nie czytamy książki, ale ją zniekształcamy. Świadomie nie dopasowujemy siatki do książki, ale książkę do siatki. Potrafimy to zrobić, ale wtedy jest to już inny sposób użycia tekstu. Możemy to robić w różnych celach. Dla rozrywki, aby dokuczyć innym czytelnikom itd. Ważne jest jednak, że robimy to świadomie.

Jak rozumieć kwestię postulowanego przez Cullera nadrozumienia? Moim zdaniem również to nie jest już interpretacją. Czym jest wobec tego? Najlepiej chyba pasuje określenie: rozważania zainspirowane przez dzieło. Książki potrafią nas zmieniać, tego nie da się ukryć. Siatka, która powstała podczas czytania książki, może mieć też inne zastosowania. Czasem zdarza się, że spojrzymy przez nią na świat, na ludzi, na pewne zagadnienia czy książki i widzimy to wszystko w inny sposób. Książki rozciągają nasze horyzonty intelektualne, uczą innego spojrzenia na świat, który jak nam się zdawało, dobrze znaliśmy. W tym tkwi potęga nadrozumienia książek.

Co dzieje się gdy nasza interpretacja spotyka się z innymi interpretacjami? Gdy wkraczamy w sferę intersubiektywności? Czy można niektóre interpretacje uważać za lepsze od innych? Większość, zgadza się co do tego, że nie istnieje jedynie słuszna interpretacja jakiegokolwiek dzieła. Ale można zgodzić się również z tym, że istnieją lepsze i gorsze interpretacje. Trudno wskazać kryterium, na podstawie którego dokonuje się takiej oceny, ale chyba każdy jej dokonuje. Czynimy to opierając się na własnym systemie wartości, ale na co zwraca uwagę Eco w przypadku większości tekstów istnieje coś w rodzaju zgody społecznej na pewien schemat interpretowania dzieła. Ci interpretatorzy których dzieło będzie mieściło się w granicach kulturowych mają szansę znaleźć pewne uznanie, a nawet stworzyć interpretację doskonalszą, która zastąpi poprzednią. Ci zaś, których interpretacje będą oderwane od tego wspólnego nurtu, muszą się liczyć z tym, że ich dzieło zostanie nazwane nadinterpretacją, bo nie przemówi do zbyt wielu ludzi.

Jednakże pewne interpretacje da się rozpoznać jako nieudane, ponieważ przypominają muła: niezdolne są do wytworzenia nowych interpretacji i nie można ich zestawić z tradycjami poprzednich interpretacji

Porównanie takich interpretacji do muła wydaje się bardzo trafne. Tak jak muł rodzi się z połączenia dwóch różnych zwierząt, tak interpretacje powstają z połączenia dwóch różnych czynników - dzieła z jednej strony i czytelnika\ interpretatora z drugiej. Wkład czytelnika jest tam na tyle duży, że interpretacja staje się zbyt osobista i niezrozumiała dla przeciętnego czytelnika. Dla twórcy takiej interpretacji może się ona wydawać interesująca i inspirująca. Podobne wrażenie może sprawiać na innych ludziach, ale i tak nie będzie w stanie wpasować się w klasyczny nurt interpretacji. Niejako będzie stanowiła ciało obce, które nie wyrasta ze wspólnego z innymi interpretacjami pnia, lecz pojawia się znikąd. Jeżeli założymy, że interpretacje z głównego nurtu są w jakiś sposób lepsze, mamy w miarę sensowne kryterium, dzięki któremu możemy rozpoznawać nadinterpretację. Należy jednak pamiętać, że jest to rozróżnienie wyłącznie opisowe, bo także nadinterpretacje mają swoje zalety - jak słusznie w swoich referatach podkreślają Rorty i Culler.

Mówiąc krótko, to czy interpretacja jest właściwa czy nie, zależy wyłącznie od punktu widzenia. Z pewnego punktu widzenia lepsze są interpretacje schematyczne, z innego całkowicie nowe. Zatem wyłącznie cel, w jakim tworzymy interpretację, determinuje to, czy jest ona interpretacją czy nie. Dla nas prywatnie interpretacją może być wszystko, co tylko zechcemy.

BIBLIOGRAFIA

1. Burzyńska Anna, Markowski Michał Paweł, Teorie literatury XX wieku, Kraków 2007.

2. Balcerzan Edward, interpretacja jako „próba całości”, W: Problemy teorii literatury, seria 3, Wrocław 1988.

3 Eco Umberto, Rorty Richard, Culler Jonathan, Brooke - Rose Christina, Interpretacja i nadinterpretacja, przeł. T. Bieroń, Kraków 1996.

4 Gadamer Hans - Georg, Tekst i interpretacja. W: Teorie literatury XX wieku. Antologia, pod red. A. Burzyńska, M. P. Markowski, Kraków 2007.

5 Hatzfeld Helmut, O problemie interpretacji literackiej ponownie, przeł. W. Krajka, W: Studia z teorii literatury. Archiwum przekładów „ Pamiętnika Literackiego” II, pod red. K. Bartoszyński, M. Głowiński, H. Markiewicz, Wrocław 1988.

6 Hirsh Eric, Interpretacja obiektywna, przeł. P. Graff, W: Studia z teorii literatury. Archiwum przekładów „ Pamiętnika Literackiego” II, pod red. K. Bartoszyński, M. Głowiński, H. Markiewicz, Wrocław 1988.

7 Mitosek Zofia, Teorie badań literackich. Przegląd historyczny, Warszawa 1983.

8 Przymuszała Beata, W obronie nadinterpretacji ( niekoniecznie prawniczej...). „Przestrzenie Teorii” 5, Poznań 2005.

9 Staiger Emil, Sztuka interpretacji, przeł. O. Dobijanka - Witczakowa, W: Z problemów teorii literatury. Kierunki w badaniach literackich, pod red. S. Tomol, Warszawa 1997.

U. Eco, Nadinterpretowanie tekstów, [ w: ] U. Eco i inni, Interpretacja i nadinterpretacja, s. 64.

R. Rorty, Kariera pragmatysty, [ w: ] U. Eco i inni, Interpretacja i nadinterpretacja, s.104.

Ibidem, s. 147.

4



Wyszukiwarka