Scenariusze, ,,Strachy na lachy'', Scenariusz przedstawienia teatralnego


Scenariusz przedstawienia teatralnego

,,Strachy na lachy''

Młodsze dzieci leżą na łóżku, próbują zasnąć, jest ciemno.
Starsze siedzą obok.
Nagle...wszyscy czegoś się przestraszyli.

Dziecko 1:
Boję się!

Dziecko 2:
Jak tu ciemno!

Dziecko 3:
Jak tu ciemno!

Dziecko 1:
Za firanką ktoś się chowa,
Czarne skrzydła ma jak sowa.
Popatrz, popatrz, tam wysoko
Świeci w mroku jego oko!

Dziecko 2:
Czy on tutaj nie przyleci?

Dziecko 3:
Czy on nie je małych dzieci?

Dzieci chowają się pod kocem.

Starsze dziecko 1:
Ja ciemności się nie boję.
Na potwory miny stroję.

Nie wie tata ani mama,
że jest w domu czarna jama...
Czarna, czarna, czarna dziura
Bardzo straszna i ponura.
Gdy w pokoju jestem sam
Lub gdy w nocy się obudzę,
To się boję spojrzeć tam.

Tam jest chyba mokro, ślisko,
Jakby przeszło ślimaczysko...
Musi żyć tam wstrętne zwierzę,
Co ma skołtunione pierze,
I do łóżka mi się wepchnie!
To jest gęba rozdziawiona,
Wilczym zębem obrębiona,
Coś w niej skrzeknie, chrypnie, wrzaśnie
I ta gęba się zatrzaśnie...
Ła!

Ojej tato, ojej mamo,
Uratujcie mnie przed jamą!
Nie zamykaj, mamo, drzwi,
Bo jest bardzo straszno mi.
A w dodatku w tamtej jamie
Coś tak jakby mruga na mnie,
Że mam przyjść...

Może tkwi tam mała bieda,
Która sobie rady nie da?
Którą trzeba poratować?
Może leżą skarby skrzacie?
Więc podczołgam się jak kot.
Ja - odważny, ja - zuchwalec
Wetknę w jamę jeden palec.

I wetknąłem aż po gardło,
Ale nic mnie nie pożarło.
Więc za palcem wlazłem cały.
Wlazłem cały!
No i już.
Jaki tu mięciutki kurz.
Chyba będę miał tu dom.
Chyba to jest pyszna nora,
Nie za duża, lecz dość spora.
Latareczkę małą mam.
Nie ma w domu żadnych jam!
(Joanna Papuzińska "Czarna jama")

Dzieci wychylają głowy spod koca.

Starsze dziecko 2:
Zgadzam się z tobą. Gorsze od ciemności
Jest na przykład to, kiedy mówię do mamy,
A ona mnie nie słucha:

Jedno z dzieci zaczyna udawać zapracowaną mamę.

Mama, przestań zamiatać śmiecie!
Chcę powiedzieć ci w sekrecie
Strasznie ważną rzecz:
Były sobie dobre wróż...
Jedna miała krótkie nóż...
Druga miała dwie papuż...
I wielgachny miecz!

Mama, proszę, tylko słuchaj!
Zaraz powiem ci do ucha
Strasznie ważną rzecz:
Była sobie wielka much...
Raz urwała się z łańcuch...
Zjadła tacie pół kożuch...
I uciekła precz!

Mama, już się nie złość na mnie!
Słowo daję, ja nie kłamię!
Będę bardzo grzecz...
Mama, ja cię bardzo kocham!
Nie żartuję ani trochę!
Przecież jak się kogoś kocha,
To jest ważna rzecz!
(Danuta Wawiłow "Strasznie ważna rzecz")

Starsze dziecko 3:
No tak ciągły brak czasu.
Ja też strasznie boję się pośpiechu.
Szczególnie rano!

Starsze dziecko 4 (wcześniej udawało mamę):
Szybko, zbudź się, szybko wstawaj!
Szybko, szybko, stygnie kawa!
Szybko, zęby myj i ręce!
Szybko, światło gaś w łazience!
Szybko, tata na nas czeka!
Szybko, tramwaj nam ucieka!
Szybko, szybko, nie ma czasu!

Starsze dziecko 3:
Na nic nigdy nie ma czasu...
A ja chciałbym przez kałuże
Iść godzinę albo dłużej,
Trzy godziny lizać lody,
gapić się na samochody
i na deszcz, co leci z góry,
i na żaby, i na chmury,
albo z błota lepić kule
i nie spieszyć się w ogóle...
chciałbym wszystko robić wolno,
ale mi nie wolno...
(Danuta Wawiłow "Szybko!")

Dzieci jakby mniej przestraszone. Nagle...
Jakiś dźwięk wywołuje paniczny strach.

Dziecko 1:
Boję się!

Dziecko 2:
Jak tu ciemno!

Dziecko 3:
Jak tu ciemno!

Dziecko 1:
Proszę! Posiedź ze mną.

Dziecko 2:
Tam za oknem wiatr się gniewa,
Krzyczy, gwiżdże, szarpie drzewa.
A jak ścicha, zaraz słychać,
Jak coś w rurze głośno wzdycha.

Dziecko 3:
Czy to coś co mieszka w rurze,
To jest małe? Albo duże?

Dziecko 1:
Może to jest mysz? Śpisz?
(Danuta Wawiłow "Jak tu ciemno")

Starsze dziecko 5 :
Co tam mysz! A kysz!
(Zwracając się do dziecka udającego mamę)
Usiądź przy mnie, mamusiu. Coś ci powiem do uszka...
Wiesz kto do mnie przychodzi, jak się kładę do łóżka?
Takie śliczne, puchate, kolorowe jak ptaki...
Za nic w świecie nie zgadniesz!
To przychodzą Rupaki!
Te Rupaki, mamusiu, to są takie zwierzaki -
Trochę jakby kociaki, trochę jakby dzieciaki,
Trochę jakby motyle, krokodyle czy raki...
Nie rozumiesz mamusiu?
No, po prostu Rupaki!

(Zwracając się do dzieci)
Są Rupaki dorosłe i Rupaki - dzieciaki,
Są Rupaki - dziewczyny i Rupaki - chłopaki,
Są Rupaki - mądrale i Rupaki - głuptaki,
Są brzydale i wcale, wcale ładne Rupaki!
Te Rupaki mieszkają w różnych dziurach i kątach,
I na przykład za szafą, gdzie się kurzu nie sprząta,
I w szufladzie tatusia i na półce z książkami,
I w wózeczku dla lalki też nocują czasami.
Strasznie boją się myszy i nie lubią jeść sera,
Zawsze tańczą kozaka, gdy na burzę się zbiera,
Śpią w kaloszach, a kąpiel zawsze biorą we frakach...
Nie chcesz wierzyć? Naprawdę!
Ja się znam na Rupakach!
Jeśli spotkasz któregoś w kuchni albo w łazience,
To go możesz pogłaskać albo wziąć go na ręce,
Tylko nie mów przypadkiem: Jejku, co za pokraka!
Bo ty nie wiesz, jak łatwo jest obrazić Rupaka!
Popatrz, popatrz, już przyszły. Jeden siedzi na oknie!
Oj, przepraszam mamusiu, że tak ziewam okropnie!
Jak mi bajkę opowie, to powtórzę ci rano...
Teraz już mnie pocałuj ...Zaraz zasnę ...Dobranoc!
(Danuta Wawiłow "Rupaki")

Dzieci, które w trakcie opowieści wyszły spod koca,
Zdają się być senne.

Starsze dziecko 1:
(Straszy wszystkie dzieci)
Aaaa...
Tam za miedzą wilki siedzą,
Jak wyjdziecie to was zjedzą!

Dzieci razem:
(schowane pod kocem, drżą)
Oj, strach!

Starsze dziecko 2:
Świecą wilki oczyskami,
Kłapią strasznie zębiskami.

Dzieci razem:
Oj, strach!

Starsze dziecko 3:
Wilki, wilki, czego chcecie?
Czemu sobie nie pójdziecie?

Dzieci razem:
Oj, strach!
(Danuta Wawiłow "Oj, strach!").

Dwoje młodszych dzieci wychodzi spod koca.

Dziecko 2(dziewczynka, z przekorną miną):
Jak mi ręce urosną,
Jak mi nogi urosną,
Jak już będę dorosła
I wysoka jak sosna,
To zostanę, zostanę zostanę ...

Starsze dzieci (razem):
...no kim!

Dziecko 2:
To na pewno zostanę lekarzem!
Przyjdę w białym fartuchu,
Mamie zajrzę do ucha,
Tatę klepnę po brzuchu,
Powiem: "Trzymaj się zuchu!"
I zapiszę, zapiszę, zapiszę...

Starsze dzieci (razem):
...no co!

Dziecko 2:
I zapiszę paskudne lekarstwo!
Co mi płacze i krzyki!
Będę robić zastrzyki!
Będę strasznie się trudzić!

Dziecko 1(chłopiec):
A ja zostanę, zostanę, zostanę...

Starsze dzieci (razem):
...no kim!

Dziecko 1:
Zostanę okrutnym piratem!
Nie posłucham się taty,
Będę strzelać z armaty!
Będę w workach pękatych
Przechowywać dukaty!
Będę straszną mieć brodę i pistolet...

Starsze dzieci (razem):
...i co!

Dziecko 1:
I piracką przepaskę na oku!
Co mi wiatry i burze!
Mogą trwać jak najdłużej!
A jak nimi się znużę,
To pojadę, pojadę, pojadę...

Starsze dzieci (razem):
...no, gdzie?

Dziecko 1:
To pojadę z powrotem do mamy!

Szybko chowa się pod koc.

Starsze dziecko 2:
Och, maluchy, och, marzenia.
Czas dorosnąć - mówi tata,
Czas do szkoły!

A ja nie lubię chodzić do szkoły,
Choć nic nie ma we mnie z lenia.
Ja nie lubię chodzić do szkoły,
Bo w tornistrze nie mieszczą się marzenia.
W szkole jest wielki porządek,
Nikt nie trzyma pod ławką marzeń,
Muszę zostawiać je w domu -
Pod stołem albo w jakiejś szparze.
A one przez ten czas rosną,
Odbywają samotne podróże
I kiedy wracam ze szkoły
Za dalekie są i za duże.
(Joanna Kulmowa "Marzenia")

Starsze dziecko 3:
Masz rację! Ja też boję się dorosnąć.

Jeśli już zacznę wszystko widzieć wyraźnie,
Blask od cienia odróżnię -
Odejdą baśnie, by nigdy nie powrócić.
Zwierzęta mówić przestaną,
Czary odlecą z przedmiotów,
Wieloryb się zmieni w butelkę tranu
A słońce - w kroplę potu.
(Józef Ratajczak "Pożegnanie baśni")

Ponownie jakiś dźwięk przestraszył dzieci.

Dziecko 1:
Jak tu ciemno!

Dziecko 2:
Jak tu ciemno!

Dziecko 3:
Kto posiedzi teraz ze mną?

(Starsze dzieci siadają przy młodszych)

Dziecko 1:
Wiem! Pod kołdrę głowę schowam!
Będę dziuplę miał jak sowa,
Będę norkę miał jak chomik,
Będę miał swój własny domek!
Będę domek miał malutki
I cieplutki i mięciutki...

Dzieci znajdują się pod kocem.

Dziecko 2: (z radością)
Jak tu ciemno!

Dziecko 3:
Jak tu fajnie!
(Danuta Wawiłow "Jak tu ciemno")

Wszystkie dzieci i starsze i młodsze wchodzą pod koc.
Zostaje tylko jedno starsze dziecko.

Starsze dziecko 1:
Pewnego dnia wyjdę z domu o świcie,
Tak cicho, że nawet się nie zbudzicie.
I pójdę, i będę wędrować po świecie,
I nigdy mnie nie znajdziecie.

Kolejno dołączają dzieci.

Starsze dziecko 2:
I nie wezmę ze sobą nikogo,
Tylko tego małego chłopaka,
Co wczoraj na schodach płakał
I bał się wrócić do domu, a dlaczego -
To tego nie chciał powiedzieć nikomu.

Starsze dziecko 3:
I jeszcze weźmiemy ze sobą
Tego czarnego kotka,
Co miauczy zmarznięty na progu,
I każdy odpycha go nogą,
I nie chce wpuścić do środka.
I to nie obchodzi nikogo,
Że on tak płacze na progu

Starsze dziecko 4:
I jeszcze weźmiemy ze sobą
Te dwa uschnięte drzewa,
Co stoją przed naszym domem,
Te dwa uschnięte drzewa,
Co nigdy nie były zielone,
I chciałyby uciec do lasu
Od kurzu i od hałasu;
I żeby ptak na nich usiadł,
I żeby im zaśpiewał.

Starsze dziecko 5:
I będziemy tak szli i szli,
Drogami, lasami, polami,
I każdy dzieciak i każdy pies
Będzie mógł iść razem z nami.

Spod koca wychodzą młodsze dzieci.
Wszyscy biorą się za ręce.

Dziecko 1:
I będziemy tak szli i szli
Przez wsie, przez miasta, przez góry,
Przez morza, przez gwiazdy, przez chmury,
Aż kiedyś, po latach wielu,
Staniemy wreszcie u celu.
I będzie tam ciepła ziemia
I dużo, dużo nieba,
I każdy będzie miał to,
Czego najbardziej mu trzeba.

Dziecko 2:
I na zielonej trawie różne zwierzęta
Będą się z nami bawić w berka i chowanego.
I nikt nikogo nie będzie się bać.

Dziecko 3:
I nikt z nikogo nie będzie się śmiać.

Starsze dziecko 1:
I każdy będzie rozumiał każdego.

Starsze dziecko 2:
I będzie wspaniale!

Starsze dziecko 3:
Tak! I niczego nie będzie nam brak!

Starsze dziecko 4:
I tęsknić nie będę wcale!

Starsze dziecko 5:
I tylko czasami, czasami pomyślę,
Że byłoby dobrze, gdybyście wy byli z nami...

1

4



Wyszukiwarka