Podróż zwana życiem, Podróż zwana życiem 16


Drobna, blondwłosa niewiasta siedziała skulona w fotelu. Oplotła ramionami głowę, skryła twarz w kolanach i łkała cicho.

"Zabiłam go... zabiłam..."

Nastawił wodę, wydobył z głębin szafki herbatę, wsypał trochę do filiżanki. Po chwili poczuł, że jego siostra próbuje nawiązać kontakt.

"O co chodzi, maleńka?"

"Boję się o mamę. Znowu jest bardzo smutna. Nie słucha mnie."

"Po tamtej walce nie może dojść do siebie. Wciąż się oskarża. Nie dociera do niej, że ja żyję..."

Zapadło milczenie. Valteria czuł, że maleńka Agape próbuje rozgrzać jego duszę. Jej bliskość zawsze dodawałamu sił.

-Dzięki - szepnął, siegając po czajnik.

Klęknął przed smoczycą i położył jej dłonie na ramionach. Nie zareagowała.

-Moma, spójrz na mnie - powiedział cicho.

Uniosła lekko głowę. W jej oczach młodzieniec dostrzegł lęk.

-Dlaczego mnie straszysz? Przecież wiesz, że nie zrobiłam tego specjalnie. Nie chciałam cię zabić!

-Mamo, ja żyję. Nic mi nie zrobiłaś... Spójrz, przyniosłem ci herbatę. Taką, jak lubisz.

Z pewną obawą wzięła z jego rąk filiżankę. Aromatyczny napar pomógł jej odzyskać spokój. Gdy już się trochę rozluźniła, Val pomógł jej wstać.

-Chodź, mamo. Położysz się, musisz odpocząć.

W milczeniu poddała się prowadzeniu jego dziecięcych dłoni, które w tej chwili stały się bardzo dorosłe.

Gdy Filia zasnęła, Valteria usiadł w kuchni, odpoczywając. Minęły już prawie trzy miesiące od pojedynku z Mrokiem, a smoczyca wciąż nie mogła się otrząsnąć. Co gorsza, te ataki rozpaczy zdarzały się coraz częściej. W takich chwilach wielką pomocą była mu Agape. Cieszył się, że Filia nie zdecydowała się na zabieg.

Pukanie do drzwi postawiło na nogi cały pogrążony we śnie dom. Val podbiegł do wejścia pierwszy i zamarł na widok przybysza. Chwilę później po schodach zeszła zaspana Filia. Ona również doznała szoku. Pozbierała się jednak szybko.

-Val, zabierz go do gościnnego.

Gdy chłopak spełnił jej polecenie, wzięła kilka czystych szmatek, miskę z ciepłą wodą i zwróciła się do Ceiphida.

"Panie, wiem, że zawiodłam. Teraz chcę to naprawić. Powstrzymaj mnie przed zemstą."

Z bólem w sercu obmyła i zabandażowała rany Xellosa. Chwilowo była zbyt zajęta tą czynnością, by zastanowić się, w jaki sposób mazoku może krwawić i zemdleć z bólu.

Obolały, ale przytomny Xellos próbował przypomnieć sobie wydarzenia ostatnich godzin. Dostał od BeastMaster misję. Podobną do wielu innych, które wykonywał wcześniej. Jeden z pomniejszych mazoku doszedł do wniosku, że sam będzie sobie panem. Trzeba było go uciszyć. I przestrzec innych potencjalnych "buntowników". Ale wszystko poszło nie tak. Wygrał, lecz został tak ranny, że nie miał siły się teleportować. Musiał opuścić astral w miejscu, w którym się znajdował. Czyli pod domem Filii.

Nim jeszcze bardziej zagłębił się w problem swoich ran, odpłynął w objęcia Morfeusza. Kolejna niespodzianka - śpiący mazoku!

Chłopak mocniej ścisnął rękojeść noża. Chciał pomścić krzywdę swej przybranej matki, ale musiał zrobić to teraz, w tej chwili. Dopóki jej oprawca spał.

Stanął nad śpiącym. "Nie bądź tchórzem" szepnął do siebie. "Udowodnij, że ci zależy." Gdy był już gotów zadać cios, Xellos otworzył oczy. Jedno spojrzenie w ametystowe tęczówki odebrało mu większość zdecydowania.

-Zabiję cię - szepnął, próbując odzyskać pewność.

-Zrób to - głos nie należał do Xellosa, dobiegał gdzieś zza pleców chłopca.

-Zrób to - powtórzyła Filia, zbliżając się z bandażami i maścią.- Zabij go, a okażesz się taki, jak on... Bo tylko bezduszne mazoku jest zdolne znęcać się nad bezbronnymi.

-Ale mamo... obiecałem, że będę cię bronił!

-Nie w ten sposób, Valteria. Tamtą sprawę rozwiążemy, kiedy namagomi wróci do formy... Naprawdę chcesz zaatakować bezbronnego?

Val potrząsnął głową i wyszedł do ogrodu, kładąc przedtem nóż na stoliku przy łóżku.

-Uważaj, bo ja ci nie wybaczę - wycedził wprost do ucha mazoku.

-Jak się czujesz?

-Lepiej. Filia-san, dlaczego się mną zajmujesz?

-Pamiętaj, że jestem kapłanką. Przysięgałam chronić życie.

-Nawet moje?

-Każde. Nie ruszaj się teraz. Muszę zmienić ci opatrunek.

Przez chwilę patrzył, jak jej dłonie delikatnie rozwiązują bandaż i zmywają starą warstwę maści.

-Filia-san...

-Tak?

-O jakiej krzywdzie mówił Val? Co takiego ci zrobiłem?

-Nie udawaj, że nie pamiętasz. Nie uwierzę. Nigdy już ci nie uwierzę.

-...może to zabrzmi dziwnie, ale... straciłem pamięć - widząc jej spojrzenie, dodał szybko.- Oczywiście nie całą, ale jakieś dwa miesiące... po prostu wyparowały...

-Podpowiem: przyszedłeś pożyczyć książkę. Kazałam ci poczekać na ganku, ale ty oczywiście nie posłuchałeś i...

-Książkę? Pamiętam. Poszłaś do biblioteczki, a mnie wezwała Zellas. A potem... potem...

W jego umyśle pojawiły się obrazy z przeszłości: promienie letniego słońca pieszczące twarz Filii, łzy spływające obficie po jej policzkach. I wreszcie ją samą, leżącą nagą i bezbronną u jego stóp.

-Filia... co ja ci zrobiłem?!

-Spytaj swojej pani. Może ona odświeży ci pamięć, bo ja nie mam zamiaru do tego wracać.

Niebotycznie wysoka komnata z jednym jedynym oknem. Tu czas płynie inaczej, przez szyby nieodmiennie wpadają promienie zachodzącego słońca.

Popijała szkarłatne niczym krew wino. Czuła obecność swojego ulubionego, wręcz ukochanego sługi.

-Juuoh, chcę wiedzieć.

Nie było go tam. Nawiązał z nią tylko mentalny kontakt. Powtarzał swoje pytanie od kilku chwil. Chciała rozegrać to inaczej, ale była już tak blisko sukcesu, że mogła pójść na małe ustępstwo.

-Ale co ja mam z tym wspólnego?

-Byłem u ciebie tamtego dnia. Z pewnością wiesz, moja Pani, co się wtedy wydarzyło.

-A nawet jeśli?

-Pani, to dla mnie ważne.

Westchnęła i pokazała mu obrazy tamtych godzin. Zaraz potem zerwała kontakt.

Nieznośne milczenie. Ciężkie niczym kamień nagrobny. Ale w końcu musiał coś powiedzieć.

-Filia-san... mam nadzieję, że... nie byłem wtedy... bardzo brutalny... że nie skrzywdziłem cię aż tak bardzo...

-Wtedy?... Nie, tamtym razem byłeś dość delikatny... złamałeś mnie tylko psychicznie... zdeptałeś moją duszę.

Skojarzył tamte wydarzenia z niezwykłą emanacją, którą wyczuł pzry walce z Mrokiem.

-Czy to dziecko, które nosisz... jest moje?

-Twoje? Nie, panie Xellosie Metallium, nie jesteś ojcem. Myślisz, że byłeś jedynym mężczyzną, z którym spałam? Błąd! Byłeś pierwszym, ale nie ostatnim! To nie twoje dziecko!!

Ze złości zawiązała bandaż mocniej niż było trzeba. Xellos syknął z bólu. Poluzowała opatrunek

Dopiero po chwili dotarły do niego słowa, które smoczyca wypowiedziała przed kilkoma minutami.

-Co znaczy "tamtym razem"?!

Brak odpowiedzi.

-Filia, powiedz mi, co miałaś na myśli!

Uporczywe milczenie.

-Proszę, powiedz.

I ten wielki ból w jej spojrzeniu. Nie miał wyjścia. Teleportował się do siedziby Zellas. Musiał poznać całą prawdę. A tylko BeastMaster mogła przywrócić mu pamięć. Czuł to.

Nieznany był to dotąd widok: jeden z najpotężniejszych mazoku, zabadażowany i posiniaczony, klęczał u stóp swojej pani. Opanowanie i zdolność zachowania spokoju zawdzięczał jedynie długiemu treningowi.

-Pani, nie wiem, skąd pochodzi moja amnezja. Ale wiem, że tylko ty możesz przywrócić mi pamięć.

-Po co? Źle ci tak, jak jest teraz?

-Pani, muszę wiedzieć, co uczyniłem Filii.

-Czyżby ta smoczyca znaczyła dla ciebie tak wiele? Po co ci ona, zasługujesz na kogoś lepszego.

Pochyliła się nad Xellosem i rozchyliła lekko dekolt, ukazując pełne piersi. Odwrócił się.

-Pani, zwróć mi pamięć. Wyjaw, czym jeszcze skrzywdziłem Filię.

-Zapomnij o niej. Masz mnie. Po co ci ta głupia, bezwartościowa smoczyca?!

Z sykiem bólu pojawił się za plecami swej mistrzyni, ściskając jej szyję w śmiertelnym chwycie.

-Nie masz prawa tak o niej mówić, Juuoh! Zwróć mi pamięć.

-Bo inaczej co? Zabijesz mnie?

Mógł to zrobić. Może niezupełnie zabić, ale zranić tak poważnie, że na długie stulecia zostałaby wyłączona z rozgrywek lordów. Obdarowała go zbyt dużą mocą. Oczywiście, gdyby zaatakował, przypłaciłby to życiem. Ale wiedział, że nie miała dość energii, by stworzyć nowego kapłana i generała. Miał moc, więc postawił wszystko na jedną kartę.

-Wiesz, że mogę to zrobić, pani.

Wzmocnił chwyt. Stęknęła cicho.

-Co ma ta smoczyca, czego ja nie mogę ci dać?

-Moja cierpliwość się kończy, Juuoh!

-Niech będzie przeklęta godzina, w której cię stworzyłam.

Wyszeptała kilka słów w dziwnym, szeleszczącym języku. Wspomnienia zaczęły powracać. Dzień po dniu, godzina po godzinie. Te, na których zależało mu najbardziej, były ostatnie.

-Nie... nie mogłem... NIE!

-Nie masz u niej szans. Wciąż chcesz tam wracać? Zostań ze mną... zabiorę cię do raju... dam ci to, czego nie znajdziesz u żadnej innej...

-Nie przeciągaj struny, Juuoh - syknął jej do ucha, wzmocnił uścisk na kilka sekund, po czym odrzuciła do siebie jak szmacianą lalkę. Chwilę później o posadzkę zastukotały jego szybkie kroki i trzasnęły drzwi.

-Jeszcze będziesz mój, BeastPriest.

Kilka dni później Xellos zbliżał się do domu Filii od strony ogrodu. Musiał z nią porozmawiać. Nagle jego uwagę przyciągnął przedziwny owoc wiszący pośród ukwieconych gałęzi sakury...



Wyszukiwarka