Listy do J-Dobraczynskiego 5, Warszawski Józef ks TJ


Listy o. Józefa Warszawskiego do Jana Dobraczyńskiego (5)

Jeszczem Panu nie odpisał na jedną przesyłkę a tu poczta przynosi mi drugą. Jakżeż mi nie zapłonąć wstydem. Spieszę tedy - z nagonką sumienia, by odpisać i potwierdzić odbiór i by nade wszystko podziękować pięknie jak przystało.

0x08 graphic
19. [20 XI 1986]

Drogi Panie Janie.

Jeszczem Panu nie odpisał na jedną przesyłkę a tu poczta przynosi mi drugą. Jakżeż mi nie zapłonąć wstydem. Spieszę tedy - z nagonką sumienia, by odpisać i potwierdzić odbiór i by nade wszystko podziękować pięknie jak przystało.

Cóż, nie będę przecież pisał recenzji polecającej Pańskie prace. Ale takie sobie uwagi uboczne, których żaden recenzent nie napisze.

Był właśnie u mnie młody teolog jezuicki, który pracuje przy Radio Vaticana, gdy poczta przyniosła mi pierwszą przesyłkę. Pokazałem mu oczywiście tomisko [1]: 600 prawie stron i 40 000 nakładu! Wziął do ręki. Podziwiał. Bo ci młodzi to niekoniecznie wiele wiedzą o literaturze polskiej. W pewnej chwili pokazuje mi z dumą: O, jest dedykacja dla Ojca. Pogłaskałem się koło serduszku i pozwoliłem mu dalej wertować tom. A on po drugiej chwili: Nie, to nie dla Ojca, to dla jakiegoś Ojca Pawła. - Jakżeż nie miałem się uśmiechnąć. Oto różnica pokoleń. - Przeczytałem oczywista. Bolesne. Ale i problematyczne. Każące myśleć. Problemy - i ich rozwiązania. Najbardziej mnie ubódł Steiner [2]. Znałem warszawskiego Steinera. Wplątanego w aferę Widerschalla. Odwiedziłem go rannego. Przyszli w czwórkę i odczytali mu wyrok. I wykonali w obecności żony. A tu naraz inny Steiner. Umie Pan trzymać w napięciu aż do ostatniego momentu. Problematyka niebywała. Ta książka każe myśleć.

Bo Pańskie "Popioły" przygnębiały do niemożliwości. Więc gratuluję, jeśli to nie brzmi oklepanie. Podziwiam twórczość. Dziękuję Bogu że Panu dał talent i że go Pan wyzyskuje dla Jego sprawy.

Za Górskiego [3] również dziękuję. Świetnie napisane studium. Ale rzecz sama w sobie tragiczna. Boleśnie tragiczna. Górski kończy: Kim był Mickiewicz? Ofiarą błędu. A kim Towiański? Ja nie wiem. Nie mam czasu ani sposobności zająć się Towiańskim. Ale aż boli czytać dzieje Mickiewicza pod batutą Towiańskiego.

Edycję Korespondencji Sarbiewskiego aż pogłaskałem. 650 egzemplarzy. Niewielu będzie czytało. Ale dobrze, że się ukazało. I dobrze, że są w Polsce ludzie, którzy się chlubą naszej łaciny i naszego stanowiska międzynarodowego zajmują.

Trochę mnie ubodło, że autor pisze o rozprawie Sparrowa na tematy Silviludiów a nie zna mojej odpowiedzi ogłoszonej w rzymskich „Ricerche Slavistiche” w 1962 r.

Ale świat się od tego nie zawali. Za to nękają mnie wciąż Pańskie "Popioły". Dobrze, że ocalała jedna Częstochowa. Ale jakby z niej miała wyróść "Nowa Polska” nie bardzo widzę. Choć wiem że u Bogu niema rzeczy niemożliwych.

Ot i skrybnąłem liścik. Proszę wybaczyć, że tak pêle mêle. Ale przy 80-ce przekroczonej, to właśnie tak. Czytam właściwie wszystko co w tej chwili czynię. A tak mi żal prac, które marzyłem że wydam.

Szczęść Boże na dalszą pracę. W „Słowie" wyczytuję raz po raz wzmianki o Pańskiej działalności - i cieszę się. Zawsze oddany w Panu - Ojciec Paweł

[1] Jan Dobraczyński, „Jak drzewa z tajgi... Opowiadania”. Warszawa 1986 „Czytelnik”. Tom zawiera opowiadania: „Ewa”, „Strzały za horyzontem”, „Miłosierdzie”, „Jeep, Judyta i klocki”, „Największa miłość”,” Dłonie na murze”, „Jak drzewa z tajgi”.

[2] Esesman Steiner występuje w powieści psychologicznej „Judyta i klocki”, zamieszczonej w tomie „Jak drzewa z tajgi...” (Wyd. I w 1963 w serii Biblioteka Ziem Zachodnich)

[3] Konrad Górski, „Mickiewicz - Towiański”. Warszawa 1986 PWN

20. [7 I 1987]

Drogi Panie Jubilacie.

Serdecznie dziękuję za ostatni list. Jakoś dotychczas nie natrafiłem na najmniejszy nawet ślad o książce Styrona [1]. A czytam przecież dużo. Prawdopodobnie tzw. polska prasa emigracyjna wstydliwie zamilcza ową książkę. Chciałbym się mylić. Jest coś niezrozumiałego w owym oczernianiu Polski. I to przez tych, którym się pomagało z narażaniem życia. Ja bym to nazwał "drogi Chrystusowe" naszego Narodu. Bo podobnie postępowali i postępują z Chrystusem. Ale: Nie śpiewajmy sobie pieśni o Polsce jako mesjaszu narodów.

Tak się złożyło żem niemal równocześnie odgrzebał w swojej korespondencji list Pana z 1976 roku - z materiałami o korespondencji z p. Ainstajnem (Einstein), kiedy mi poczta przyniosła nr.14 Płomieni. Ależ to była lektura. Po stawili Panu pomnik. I już nikt go nie usunie z dziejów nie tylko naszej literatury ale, co istotniejsze, z naszych współczesnych walk i dokonań. W tym "pomniku" dopiero Pana ukazano - (i Pan się ukazał) - jako coś całościowego, jako postać z jednaj bryły, jako pisarz nie romantyczny, ale jako bojownik, który idzie z otwartą przyłbicą, który wskazuje narodowi istotnych wrogów, który wypowiada walkę, i który właściwie ani razu nie traci z oczu istotnego celu naszego bytowania i wojowania na ziemi, tj. Boga w realizującym się Kościele i Ojczyznę ziemską jako właściwą cząstkę ludzkości.

Cóż mogę uczynić jak nie podziękować Panu Bogu, że nam dał takiego pisarza. - Wywiad Marszałka aż mnie zelektryzował. Oto ukazany wzór do naśladowania. Będzie mógł Pan z nim zastukać - (z pokorą oczywiście!) - do drzwi niebieskich i wręczyć go choćby, najsurowszemu św. Piotrowi. (Przepraszam za takie porównanie, ale przecież już niedługo przyjdzie nam obydwom przekroczyć progi doczesności i stanąć u bram wieczności).

Ot, kilka refleksji wywołanych ostatnim listem Pana i "przesyłkami". Niech ucieszą. Wspominam pierwsze nasze spotkania. Cenzurę "Najeźdźców" poleconą mi przez O. Eltera. (NB: Rozczytałem się na nowo w "Rozwalonym Domu". Nie przypuszczałem, że po tylu latach wciąż od nowa przejmą mnie opisy tamtych dni. Dziękuję Panu). Obrał Pan najtrudniejszą drogę "pracy w Kraju". Kto wie, czy nie była słuszniejsza. Gdy patrzę na odcinek prac dokonanych przez współczesną emigrację, nie wiem jak go ocenić. Na pewno by Pan nie był w jej obrębie dokonał swoich nieśmiertelnych prac. Nie będziemy się .sprzeczać o słuszność naszych dróg. Niedługo nam Pan Bóg powie swój osąd i przyjmiemy go kornie chyląc czoła do samych podnóży Jego stóp. I tam sobie potem porozmawiamy "na wieki wieków". Widzi Pan, jak się "roztkliwiłem". Znać, że już czuję bliskość końca. Proszę pozdrowić najbliższych. Córkę z rodziną. Hagmajera! I Miecza! Niech was Bóg prowadzi

Zawsze oddany w Panu

Ojciec Paweł

[1] William Styron, „Wybór Zofii”. W języku polskim powieść ukazała się w 1991 roku nakładem Niezależnej Oficyny Wydawniczej „Nowa”.

21. [27 I 1987]

Drogi Panie Janie.

Jeszczem nie podziękował za przesyłkę "Najeźdźców" [1] a tu druga z „Pamiętnikami'' [2] Felińskiego. Stokrotne Bóg zapłać za pamięć o mnie przy takim nawale pracy, jakiej Pan się oddaje. Ileż to wspomniał wzbudził tom - tomisko! - „Najeźdźców"! Postać O. Eltera. Montującego zespół wydawniczy pod nazwą „Ara". Co by mogło oznaczać zarówno "Ara Patriae" jak też "Ara Coeli". Pamiętam, jak mi podał do przeczytania pierwszą redakcję "Najeźdźców". Ileż to uczuć skłóconych budziło się wtedy w duszy. Człowiek był mimo 40-ki prawie lat niedojrzały politycznie. Wszystko mierzył aktualnymi przeżyciami. Dopiero się uczył. Dobrze, że Pan tym czasom nadał tło odmienne od zwykłego "Strzelaj" i "Zabijaj". Chociaż boleśnie czytać te karty jako karty ludzkiej historii. - Książka Felińskiego jest aż bolesna. "Gorzki chleb polskości" - powiedział kiedyś Sienkiewicz. I tak było. I tak jest. Tak szedł nasz Kościół. Tak szedł nasz Naród. Wie Pan to lepiej ode mnie. Na pewno lepiej stokrotnie ode mnie wyraża i podaje duszy polskiej. Dobrze że nam Pan Bóg dał takiego pisarza. - Cóż Panu więcej napisać. Jeszczem nie skończył czytanie "Pamiętników" a tu mi poczta przynosi numer "Słowa" z 16.I. b.r. "Połączyć działania dla wspólnego dobra" [3]. - Że Pan tę prawdę umiał ująć w słowa. W wywody przekonujące. Czytałem i nie chciałem wierzyć. Czytałem i cieszyłem się prawie jak dziecko, które znalazło skarb. Ten wywiad powinien być zamieszczony w podręcznikach szkolnych. Przynajmniej istotne jego fragmenty. Odłożyłem go sobie. By poczytać znowu przy okazji. Taki głęboki i aktualny. - A potem - nieraz tak się właśnie składa - przynosi mi poczta numer gwiazdkowy "Zorzy". I zaczynam czytać: "Czytelnicy mnie nie zawiedli" [4]. I owe bólu pełne słowa: "Nie było mego nazwiska w żadnym zestawieniu autorów wojennych... w żadnym podręczniku literatury współczesnej... Ponieważ nie potrafią mojej twórczości odebrać charakteru katolickiego, wybrali drogę milczenia o mnie... Jestem dziś całkowicie przemilczany przez krytyków katolickich..." . Aż łzy się człowiekowi zakręciły czytając podobne wynurzenia. Ano. Jak to ujął autor "Naśladowania Chrystusa": "Królewska droga krzyża świętego" - A jak jeszcze dobitnie wyraził Chrystus Pan: "Wyłączą was z Synagogi” - (Jan), "Podniosą na was ręce i będą was prześladować..." (Łukasz); "Będziecie w nienawiści u wszystkich z powodu mego imienia..." (Mateusz).

Lecz przypomniało mi się i drugie przyrzeczenie Chrystusa: "Oto nagroda wasza wielka jest w niebiesiech. Tak bowiem prorokom czynili ojcowie ich" (Łukasz).

Więc nawet w świętym Rzymie słowa Pana i wypowiedzi obudziły głęboką zadumę a zarazem odskok ku wiekuistym progom, które, przynajmniej dla mnie, już bardzo bliskie. Szczęść Boże na dalszą pracę i poczynania Pana. Oddany w Chrystusie

ks. J. Warszawski

[1] Jan Dobraczyński, „Najeźdźcy”. Wyd. 12. Katowice 1986 „Śląsk”

[2] Zygmunt Szczęsny Feliński, „Pamiętniki”. Oprac., przygotował do druku i opatrzył przedm. Eligiusz Kozłowski. Warszawa 1986 „Pax”.

[3] Jan Dobraczyński, „Połączyć działania dla wspólnego dobra”. Z przewodniczącym Rady Krajowej PRON rozm. Stanisław Wlazło. „Słowo Powszechne” 16-18 I 1987 nr 11 s. 3, 11.

[4] Jan Dobraczyński, „Czytelnicy nie zawiedli”. Rozm. Magdalena Foland. „Zorza” 1986 nr 51-52 s. 10-11, fot.

22. [9 IV 1987]

Drogi Panie Janie.

Aż mi wstyd tak późno odpisywać. Ale nie dało po prostu rady. Kwękałem i kwękałem. I nie mogłem się wykwękać. Mój wiek i tegoroczna pogoda zrobiły jednak swoje. Ładne widoki na przyszłość! Nie mniej przeto odpisuję i z całego serca dziękuję za wszystkie trzy przesyłki książkowe. Nie potrzebuję podkreślać, ile mi sprawiły radości.

Pierwsza paczka - z Sarbiewskim - taż to była radość niebywałą. Wydanie szkolne! Sarbiewski w szkołach! [1] Tego nie było nawet za naszych czasów gimnazjalnych. Głaskałem a głaskałem broszureczkę. Nawet niezły nakład! A potem owo: "Kto jest kim..." Przerzuciwszy całość zabrałem się oczywiście do czytania Pańskiego wywiadu. Nie chciałem oczom wierzyć, że można tak otwarcie i tak po katolicku występować, jak Pan w tej "Apologia pro vita sua". Świetna. Po raz pierwszy poznałem Pana w pełni. I dziękuję Panu Bogu, że nam dał takich ludzi. Z kolei zabrałem się do Urbana. I też nie chciałem oczom wierzyć, by któż mógł się tak pienić i wściekać na samo imię Boga. Satanista? Nie - „Rzecznik rządu"! Dwa tyły! W jednej księdze. Na dalszym planie znalazł się Komender i Barcikowski. Nie zdążyłem nawet dokładnie doczytać do końca. A tu nasz asystent słowiański, O. Koprowski, jak zoczył książkę, nie puścił z rąk. Musiałem mu pożyczyć. Było z nim kilku młodych jezuitów. Zoczyły "buch" - i kolejka po wypożyczenie. I tak trwa aż po dziś dzień. - Książka odautorska: "Przyszedłem rozłączyć.." [2] - nadeszła na dzień moich Imienin. .Ucieszyłem się nakładem i wydaniem. Nie mówiąc oczywiście o treści. Nie potrzebuję powtarzać, iż "zazdroszczę" Panu świętą zazdrością takiego powodzenia. Oby Bóg błogosławił dalszym edycjom i poczynaniom pisarskim. - Książka o "Słowie Powszechnym" [3] to pomnik. Wystawili go sobie. I nikt im już nie zburzy. Dobrze że wyszła. Bo tyle już wspominano o napisaniu historii PAX-u - a tu stale cisza. Nareszcie rzecz, która ruszyła z posad. - I tak w tej mojej samotni co chwila wdzierały się dzięki Panu wielkie jaśnie, które i łączyły na nowo z Ojczyzną i jej sprawami a zarazem dźwigały serce wykazując, że nie poszedł na marne trud męczeńskiego pokolenia.

O sobie nic. Pierwszy kwartał praktycznie przekreślony dla twórczości. Za to czytałem dużo. Ponad problemem Ojczyzny jest problem Kościoła. A ten dopiero jest trudny. Aż mi się nie chce więcej myśleć nad przepaścią, która się otwiera dla połaci zachodniej naszej Matki-Kościoła. Biedny Papież. Niezrozumiały niekiedy episkopat. A kochany kler i wierni czynią niekiedy wrażenie jak gdyby już nie wiedzieli w co wierzyć i czy w ogóle wierzyć. Nic, tylko modlić się. - I tak Pana najserdeczniej pozdrawiam.

Zawsze oddany w Panu - ks. J. Warszawski SI

1 Sarbiewski Maciej Kazimierz, „Poezje wybrane”. Wybór i wstęp Jakub Zdzisław Lichański. Warszawa 1987 Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza

[2] Jan Dobraczyński, „Przyszedłem rozłączyć”. Wyd. 5. Warszawa 1987 „Pax”

Powieść o św. Elżbiecie (1207-1231), żonie Ludwika, księcia Turyngii.

[3] „40 lat ze „Słowem”. Praca zbiorowa pod red. Józefa Wójcika. Warszawa 1987 „Pax”. Tu umieszczono tekst Jana Dobraczyńskiego „Początki”.

23. [14 XII 1987]

Drogi Panie Janie.

Dzisiaj, tj. 14.XII. nadeszła przesyłka Pana. Spodziewałem się nowej książki. I tylko się dziwiłem, że tak szybko po książce o św. Antonim [1] ukazuje się nowe pańskie dzieło. Aż tu otwieram, wydobywam nasamprzód gazety. Nic nie rozumiejąc, co by miały znaczyć. Aż z ich zawiniątka wypada liścik i fotografia. Patrzę się na fotografię. Rozpoznaję od razu Pana. Cieszę się, że nareszcie w pełni uśmiechnięta twarz. (Mało to Pan ma kłopotów!). I poczynam czytać. Nie chciałem oczom wierzyć. Wpatrywałem się w owego "Ojca Marka". I czytam raz jeszcze pytanie Pana: "Jak reaguje Ojciec na to, że ktoś "gra" Ojca"?! Naprawdę. Zrobił mi Pan przyjemność, jak rzadko którą. Wolałbym ją wystąpić i grać na owej scenie. Nie wiem jakby to wypadło. I czyby Przełożeni zakonni pozwolili!!!

Ale gratuluję Panu. Cieszę się, jak Pan na owej fotografii. Słowa "sukces", "należało się" itp. wcale tu nie na miejscu. Przeczytałem obie recenzje. Teresa Krzemień ujęła głęboko istotną wartość książki Pana i jej adaptacji scenicznej. Abstrahowanie od sensu Powstania a uwydatnienie strony moralnej i bohaterstwa.

Więc tylko raz jeszcze: Gratulacje! Pan Bóg na różny sposób wynagradza człowiekowi i umacnia go w trwaniu na podjętej drodze.

Czytam "Słowo Powszechne" i inne pisma PAX-u. I nie mogę się nadziwić, jak Pan potrafi dokonać tylu przemówień, w tak rozlicznych miejscach, a równocześnie tak rzeczowych. Już nie mówiąc o artykułach i w ogóle o pańskiej pracy pisarskiej. Zawsze się zastanawiam, czy bym ja tylu obowiązkom podołał. Napaści i przykrości to zwykła nagroda ziemska udzielana sługom Bożym. A że poniektórzy usiłują jak mogą wykopać Pana nawet z Kościoła - to nie nowizna w dziejach Kościoła. Św. Tomasza z Akwinu położono na indeks! Co za małe mózgi! Trzeba trwać na posterunku. Jak długo Bóg pozwala. A potem: Do widzenia Ojczyzno i Ziemio. Już nas tam czekają. Tymczasem jednak trwa bojowanie o ojczystą sprawę. I trzeba, żeby ten bój był wywalczon do końca. Cóż mogę więcej napisać?

U mnie posucha. Ale i to ofiaruję Bogu za Polskę. Jako małą pociechę komunikuję jedynie, że przesłano mi duplikaty zarówno książki o św. Antonim, jak i "Przyszedłem rozłączyć" - Posłałem do biblioteki parafialnej w Hamburgu. Proszono mnie o jakieś książki. Więc jeśli Panu kiedyś drogi się skrzyżują i poprowadzą do Hamburga, to proszę tamże odszukać siebie.

Niech Opatrzność Boża prowadzi. Byle trzymać z Bogiem. To wszystko można przetrzymać. Nawet najgorsze. Dużo serdeczności.

Ojciec Paweł

1 Jan Dobraczyński, „Ptaki śpiewają, ryby słuchają”. Warszawa 1987 „Pax”. Powieść o św. Antonim Padewskim.

23. [15 IV 1988]

Drogi Panie Janie.

Przed tygodniem przyniosła mi poczta egz. Pańskiej książki: „Wyczerpać morze” [1]. Cóż odpisać?! Podziękować? Ma się rozumieć samo przez się, jak mawialiśmy dawniej. Pogratulować?! Już pisałem z okazji innych wydań Pańskiej beletrystyki. Że 40 000?! Aż mi oczy zbielały! Ja gdy mi się uda wydać książkę w tysiącu czy w dwu tysiącach egzemplarzy, czuję się jak gdyby posadzony na rumaka, kroczącym triumfalnie... Alem się zabrał ponownie do czytania owych dziejów Piotra II-go. Tragiczne. A jakże współcześnie realne. Aż się nie chce myśleć! Ojciec św. raz po raz przypomina o "śmierci atomowej ludzkości" wzgl. o "samobójstwie ludzkości". Brrr. A ludziska nic. Żyją z dnia na dzień. Niekiedy im się nawet nie dziwię. Zwłaszcza uwzględniając warunki krajowe. Raz nastąpi owo "wyczerpanie morza". Ufam że nie za naszych dni. Bo wierzę w przepowiednię Matki Boskiej Fatimskiej, która po wielkiej karze zapowiedziała nowy rozkwit Kościoła. Ale jęczeć będzie ludzkość, jak nigdy.

Zapowiada Pan "Magdalenę" [2]. Rozczytuję się stale w „Słowie” i w „Kierunkach" czy w „Zorzy” - i podziwiam aktywność społeczną Pana. A tu książka za książka. Nic tylko Panu Bogu podziękować, że nam dał p. Jana Dobraczyńskiego. A u mnie posucha. Mija niedługo półrocze a ja maleńki artykulik na temat ostatniej encykliki Jana Pawła II. Pocieszam się że może z wiosną. A może z latem. Bom jeszcze nie zrezygnował. Ale jeżeli tak straszliwie zapowiedziana i realizowana wojna nadejdzie w międzyczasie, to wszystko nam zmiecie z naszych nagromadzonych „bogactw pisarskich”. Straszny los będzie Niemiec. Niektórzy z nich to czują. Kiedyś jeden z księży - nie wiem, czy Panu już o tym pisałem - gdym mu wychwalał powojenne odrodzenie Niemiec, odpowiedział patrząc na Wschód: Czy Ojciec tego nie widzi?! Tam stoją oni! A tu my! Nato! I starczy jedna noc - i jesteśmy terenem wojny. Czy Ojciec tego nie widzi? I jął mi w odpowiednich barwach malować ową wojenkę. Chyba już wtenczas nie będziemy śpiewać: Wojenko, wojenko cóżeś ty za Pani... Ale pocieszam się, że Polska będzie podczas niej jedynie terenem przerzutowym.

I tak się rozpisałem. U nas wciąż wieją zimne wiatry. W słońcu jako tako ciepło. A w cieniu zimno. Ciekawym po będzie z owoców. Bo kwiaty się kurczą aż hej! W ogóle ten rok nie miał zimy - a zimno jest. Paradoks. Żeby nie było większych problemów na ziemi. W Rzymie co drugie dziecko nie jest chrzczone!! Z tych co się rodzą! Co to będzie za lat 20?!

Biedny ten Pan Bóg ze swoją ludzkością.

Pozdrawiam pięknie. Oddany ks. J. Warszawski

[1] Jan Dobraczyński, „Wyczerpać morze”. Wyd. 1 [właściwie 5]. Warszawa 1987 Krajowa Agencja Wydawnicza

Autor kreśli w powieści wizję nuklearnej zagłady Europy w roku 2000 i odradzanie się życia społecznego i religijnego na ocalałym skrawku kontynentu afrykańskiego, do którego nie dotarło promieniowanie.

[2] Jan Dobraczyński, „Magdalena”. Warszawa 1988 „Pax”. Kolejna powieść biblijna, której bohaterką jest Maria Magdalena identyfikowana z siostrą Marty i Łazarza.

Nr 46 (18.11.2007)



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Listy do J-Dobraczynskiego 1, Warszawski Józef ks TJ
Listy do J-Dobraczynskiego 4, Warszawski Józef ks TJ
Listy do J-Dobraczynskiego 3, Warszawski Józef ks TJ
Listy do J-Dobraczynskiego 6, Warszawski Józef ks TJ
Listy do J-Dobraczynskiego 2, Warszawski Józef ks TJ
ROCZNICA ROCZNIC, Warszawski Józef ks TJ
WSTEP Pilsudski-a-religia, Warszawski Józef ks TJ
Antykosciol(1), Warszawski Józef ks TJ
Korespondencja pomiędzy BZ, Warszawski Józef ks TJ
Akcja antypapieska w Polsce, Warszawski Józef ks TJ
W czasie kampanii wrześniowej 1939 r, Warszawski Józef ks TJ
Uniwersalizm, Warszawski Józef ks TJ
Polskie listy miłosne , od XV do XIX w ,Warszawa 1922
Wypracowanie Cierpienie i zło , które jednych odrzucało od Boga innych przynaglało do wpadnięcia w
WPROWADZENIE DO APOLOGII JUSTYNA MĘCZENNIKA KS JÓZEF NAUMOWICZ
słowacki listy do matki, UAM, things
listy do swiata id 270586 Nieznany
Komentarz praktyczny do Nowego Testamentu LISTY DO TESALONICZAN

więcej podobnych podstron