1505 - 1864, Historia Polski 1764-1864 4, IV


  1. POLSKA ODRADZAJĄCA SIĘ

  1. Literatura i źródła

Dokonany przez rozbiorców podział narodowego terytorium polskiego okazał się wkrótce nietrwały - do 1815 r. trzykrotnie przesuwano granice. To samo pokolenie, które przeżyło upadek powstania kościuszkowskiego i tragedię trzeciego rozbioru, współdziałało niebawem przy tworzeniu zalążka nowej państwowości - Księstwa Warszawskiego - i do­czekało się odrodzenia imienia polskiego w Królestwie Kongresowym. Jakkolwiek nie doszło ani do ponownego zjednoczenia całości ziem pol­skich, ani do otrzymania pełnej niezależności, na centralnych obszarach terytorium narodowego, od Warszawy po Kraków, władza znalazła się w rękach polskich, a mowa polska odzyskała swe prawa. Budziła się nadzieja, że przełamany został najgorszy kryzys państwowości polskiej i że wzmacniające się Królestwo posłuży za ośrodek restauracji dawnej Rzeczypospolitej. Na tle wzmagających się w całej Europie ruchów na­rodowych można więc patrzeć z Lelewelem na ten okres jako na „Polskę odradzającą się”. Dopiero przedwczesna konfrontacja sił z najpotężniejszym zaborcą w powstaniu listopadowym zniweczyła możliwość odrodze­nia dawnego państwa.

Polska odradzała się wszakże nie tylko dzięki akcjom powstańczym i spiskowym czy formowaniu kadłubowych organizmów państwowych. Głębsze znaczenie miały dokonywające się jednocześnie przemiany w eko­nomice kraju i strukturze społeczeństwa polskiego. W Królestwie po­łożone zostały podstawy pod rozwój nowoczesnego przemysłu, który z czasem miał decydować o potencjale ekonomicznym Polski. Mieszczań­stwo, a zwłaszcza rodzącą się burżuazja, uzyskały realną możliwość wszechstronnego awansu; zniesione również zostały ograniczenia prawne dotyczące chłopstwa. Powtarzające się fale ucisku narodowego ze strony zaborców prowadziły zarazem do prędszego dojrzewania świadomości na­rodowej wśród coraz szerszych mas ludności. W rezultacie dochodziło do kształtowania się nowoczesnego narodu w tempie szybszym, niżby to uzasadniał faktyczny rozwój społeczno-gospodarczy. Ważną rolę odgry­wały pod tym względem także wysiłki zmierzające do ogólnego podnie­sienia poziomu kultury narodowej. Uderzająco powolne zmiany następo­wały wszakże w zakresie stosunków agrarnych, co fatalnie zaważyło na procesie odradzania się Polski. Był to przede wszystkim wynik utrzy­mania przez szlachtę ziemiańską swej uprzywilejowanej pozycji na ziemiach polskich. Nie można odmawiać tej warstwie zdolności do poświę­cenia w walce o niezależność. Odczuwała ona zresztą dotkliwie likwi­dację państwa, w którym odgrywała rolę kierowniczą. Ale jednocześnie była zachowawcza w odniesieniu do spraw agrarnych: nie była skłonna ani do udoskonalania produkcji rolnej, ani do przekształcenia istnieją­cych stosunków. Zwłaszcza jeśli chodzi o zmianę czy ograniczenie obcią­żeń chłopskich, nastąpił regres w postawie większości szlachty w stosunku do sytuacji z końca XVIII w. Pewien wpływ na to miały rządy zaborcze Rosji i Austrii, niechętne wszelkim przemianom społecznym. Tylko na obszarach zachodnich, znajdujących się pod panowaniem pruskim, za­częły się zasadnicze przeobrażenia społeczne. Proces uwłaszczenia prze­biegał tutaj zresztą pod ustawiczną kontrolą państwa junkierskiego. Jak­kolwiek też poją wiały, się nadal głosy domagające się, na wzór powsta­nia kościuszkowskiego, połączenia sprawy wyzwolenia narodowego z wyzwoleniem chłopa z ucisku społecznego, miały one tylko charakter jed­nostkowych wystąpień. Nadając kierunek nurtującym całe społeczeństwo dążeniom niepodległościowym, szlachta unikała ostrego stawiania kwestii społecznych. W ten sposób traciła możliwość skutecznego oddziaływania w krytycznych momentach na całe społeczeństwo, a jednocześnie osła­biała proces kształtowania się świadomości narodowej wśród chłopów.

Ta rozbieżność między rewolucyjną postawą w sprawie niepodległości i konserwatywną w kwestii agrarnej opóźniała proces „odradzania się” Polski i stanowiła jedno z najważniejszych źródeł niepowodzeń. Nie bez znaczenia były wszakże trudności ze znalezieniem zewnętrznego popar­cia dla dążeń polskich, koniecznego ze względu na układ sił między Polakami a zaborcami. Napoleońska Francja nie miała dostatecznych środków, by na trwałe oddziaływać na stosunki w tej części Europy, a próba wykorzystania liberalizującego obozu w Rosji przyniosła tylko ograniczone rezultaty. Nawet związanie się z jednym z zaborców nie doprowadziło między nimi do głębszego podziału, a niepowodzenie po­wstania listopadowego przywróciło osłabioną jednolitość. Jednakże ewen­tualny wybór między niechętnymi sprawie polskiej rządami państw roz­biorowych a ich społecznościami, które w sojuszu z Polakami mogły szukać drogi do wyzwolenia się spod ucisku reakcyjnych władców, prze­rastał możliwości szlacheckich przywódców.

Wszystkie te dylematy powodują, że dzieje Polski tego okresu mogą być oceniane w różnorodny sposób. Odbiło się to bardzo silnie także na historiografii tego okresu, pełnej polemik i rozbieżności zarówno przy charakterystyce podstawowych tendencji, okresu, jak i poszczególnych faktów czy procesów. Stosunek do tych kwestii opierał się bowiem częś­ciej na poglądach społecznych i politycznych historyków niż na pogłę­bionej wiedzy. Już sam dobór badanych problemów czy omawianych faktów ujawniał nieraz zajęte z góry stanowisko. Badania nad XIX w. stawiają bowiem jeszcze ostrzej, niż w odniesieniu do poprzednich wie­ków, problem selekcji bogatego materiału. Metody kwantytatywne, które mogłyby zapewnić stosunkowo największy obiektywizm, nie są w stanie dać odpowiedzi na wszystkie pytania. W rezultacie historyk ma dość dużą możliwość doboru, o którym decyduje jego znajomość epoki i rzetelność badawcza, ale także jego założenia metodologiczne.

Już pierwsze próby syntetyzującego spojrzenia na dzieje porozbiorowe i przyczyny niepowodzenia powstania listopadowego odbijały różnice stanowisk autorów, zwykle zaangażowanych też bezpośrednio w walkę polityczną. Gdy zwolennik A. Czartoryskiego K. B. Hoffman przed­stawiając zarys dziejów Królestwa Kongresowego wysuwał na czoło spra­wę niedotrzymania zobowiązań konstytucyjnych przez cara, to J. Le1ewel w pracy Polska odradzająca się przedstawiał jednocześnie na­rastanie dążeń niepodległościowych i przemian społecznych. Ostro kry­tykował postawę arystokracji także M. Mochnacki w swym Po­wstaniu narodu polskiego, dziele nieukończonym, które kontynuował potem L. Mierosławski. Dopiero w drugiej połowie XIX w. silniej zaczęły występować głosy konserwatystów. Szczególne znaczenie miały Dzieje Księstwa Warszawskiego F. Skarbka, ze względu na zawartą w nich krytykę reform społecznych, które osłabiały pozycję szlachty, i wystąpienia przeciw orientacji profrancuskiej. Inni historycy kwestio­nowali sens i możliwości walki o niepodległość, wysuwając na czoło znaczenie pracy organicznej. Tendencjom tym dał wyraz w swym dziele o Lubeckim S. Smolka, podkreślając celowość jego działalności na polu gospodarczym oraz akceptując jako właściwą jego orientację procarską.

Gruntowne badania nad dziejami porozbiorowymi podjęła jednak do­piero w początkach XX w. szkoła Szymona Askenazego, po­szerzając znacznie bazę źródłową i unowocześniając metody badawcze. Askenazy jak i jego uczniowie przeciwstawiali się reprezentowanej poprzednio przez konserwatywnych ugodowców krytyce dążeń niepod­ległościowych. Za głównego ich reprezentanta uważali szlachtę, a nawet część arystokracji; lekceważyli natomiast rolę lewicy. Osiągnięcia badawcze szkoły Askenazego były bardzo poważne - położyła ona podwaliny pod nowoczesne badania nad dziejami legionów i innych ru­chów niepodległościowych oraz nad polityką polską doby Księstwa War­szawskiego i Królestwa.

Niezależnie od tych badań podejmowane były również studia nad dziejami ekonomicznymi Polski tego okresu i zwłaszcza nad sytuacją mieszczaństwa i chłopów. Zjawiały się także pierwsze próby bardziej obiektywnego, niż to robiła szkoła Askenazego, zbadania dziejów polskich ruchów radykalnych. Duża zasługa pod tym względem przy­padła W. Tokarzowi, który zajął się Ostatnimi latami Kollątaja. Kierunek ten podjęła również stosunkowo nieliczna grupa historyków marksistów, jak H. Grynwaser czy M. Meloch, którzy zajmo­wali się w okresie międzywojennym głównie problematyką agrarną i ru­chami chłopskimi. Większość historyków, jeżeli nawet nie podzielała po­glądów Askenazego, kontynuowała badania w wytkniętych przez niego ramach. Niewolna była od takiej postawy nawet najważniejsza szkoła historyczna okresu międzywojennego, zajmująca się dziejami porozbiorowymi, którą stworzył, w Warszawie Marceli Handelsman. Nie zmienia tego fakt, że sam Handelsman zajmował się w dużym stopniu problematyką społeczno-ideologiczną, przedstawiając wówczas Rozwój narodowości nowoczesnej (ostatnie wyd. Warszawa 1973), rozumiany zresztą głównie jako rozwój polskich ruchów postępowych.

Wszystkie te przemiany i różnice w poglądach dawniejszej historio­grafii nie pozostały bez wpływu na kształtowanie się także w Polsce Ludowej postaw historyków wobec pierwszego okresu dziejów porozbiorowych, mimo zasadniczej zmiany założeń i znacznego poszerzenia zainteresowań badawczych.

Najlepsze ujęcie syntetyczne dziejów porozbiorowych, uwzględniające zarazem wyniki badań po koniec lat sześćdziesiątych, stanowi Historia Polski 1795-1918 S. Kieniewicza (Warszawa 1975 wyd. 4). Zwar­tością i jednolitością góruje ona zdecydowanie nad opracowanym zbio­rowo t. II Historii Polski pod red. S. Kieniewicza i W. Kuli (Warszawa 1958-1959). Swego czasu była to jednak pierwsza próba wszechstronnego przedstawienia dziejów Polski. Najważniejsze dzieło syntetyczne okresu międzywojennego, Polska, jej dzieje i kultura (t. III, Warszawa 1932), jakkolwiek bardzo szczegółowe przy omawianiu historii politycznej, skromniej wypada w odniesieniu do historii kultury, a całko­wicie zawodzi przy dziejach gospodarki, społeczeństwa i ustroju. Z daw­niejszych syntez dziejów porozbiorowych nie jest pozbawiony nadal war­tości t. III Dziejów Polski w zarysie M. Bobrzyńskiego (Warszawa 1931), jakkolwiek ciążą na nim aprioryczne założenia autora. Wynikające z odmiennych przesłanek, ale również aprioryczne założenia odbiły się na pracy znakomitego znawcy wojskowości tej doby M. Kukieła, Dzieje Polski porozbiorowej 1795-1921 (Londyn 1962). Jako próba cało­ściowego przedstawienia formowania się narodu polskiego interesująca jest wspomniana już poprzednio książka T. Łepkowskiego, Polska - narodziny nowoczesnego narodu 1764-1870 (Warszawa 1967), odbiegająca przyjętymi zasadami systematyzacji materiału od innych ujęć. Niestety, jak dotąd, tylko po angielsku ukazała się książka P. S. Wandycza, przedstawiająca dzieje ziem wchodzących w skład dawnej Rze­czypospolitej - The Lands of Partitioned Poland 1795-1916 (Seattle-Londyn 1974). Wreszcie dla szerszego odbiorcy przeznaczona jest Hi­storia Polski 1795-1918 K. Groniowskiego i J. Skowronka (Warszawa 1971). Dobrym wprowadzeniem w problematykę okresu jest tom Konfrontacji historycznych pod redakcją S. Kieniewicza, Polska XIX wieku (Warszawa 1977).

Większość działów historii doczekała się także specjalnych opraco­wań syntetycznych, częściowo już poprzednio wspomnianych. Dla hi­storii gospodarczej i społecznej, obok nie uwzględniającego już nowszych badań t. II Historii gospodarczej Polski J. Rutkowskiego (Warszawa 19J53), najpełniejsze ujęcia zawiera W. Rusińskiego, Rozwój gospodarczy ziem polskich (wyd. 3, Warszawa 1973). Bardziej skrótowy charakter mają B. Zientary, A. Mączaka, I. Ihnatowicza i Z. Landaua, Dzieje gospodarcze Polski do 1939 r. (Warszawa 1965) czy L Kostrowickiejn Z. Landaua, J. Tomaszewskiego, Historia gospodarcza Polski XIX i XX w. (Warszawa 1966). Ponadto dla różnych dziedzin życia, gospodarczego ukazały się specjalne opracowania syntetyczne. W zakresie dziejów rolnictwa i przemian w położeniu chło­pów można więc wskazać na takie pozycje, jak Zarys historii gospodarstwa wiejskiego w Polsce pod red. J. Leskiewiczowej, t. II (War­szawa 1965), A. Świętochowskiego, Historia chłopów polskich w zarysie, t. II (Lwów 1928), S. Śreniowskiego, Uwłaszczenie chłopów w Polsce (Warszawa 1956). Rozwój przemysłu znalazł częściowe odbicie w dziele K. Bajera, Przemysł włókienniczy na ziemiach pol­skich od początku XIX w. do r. 1939 (Łódź 1958). Wreszcie dzieje handlu Królestwa przedstawił A. Jezierski, Handel zagraniczny Królestwa Polskiego 1815-1914 (Warszawa 1967).

W zakresie historii ustroju, obok dawniejszego dzieła S. Kutrzeby, Historia ustroju Polski w zarysie (t. II-IV, Lwów 1920), pojawił się za­rys A. Ajnenkiela, B. Leśnodorskiego i W. Rostockiego, Historia ustroju Polski 1764-1939 (wyd. 3, Warszawa 1974). Dla historii kultury podstawowe znaczenie mają nadal A. Brücknera, Dzieje kultury polskiej (t. IV, Kraków 1946). Jako uzupełnienie może służyć J. S. Bystronia, Kultura ludowa (Warszawa 1947) czy bar­dziej anegdotyczne S. Wasylewskiego, Życie polskie w XIX w. (Kraków 1962). Funkcjonowanie Kościoła na ziemiach polskich naświetla praca B. Kumora, Ustrój i organizacja Kościoła polskiego w okresie niewoli narodowej (1772-1918), (Lublin 1980). Natomiast dla poznania rozwoju ideologii wciąż zachowują znaczenie dawne syntetyzujące opracowania W. Feldmana, Dzieje polskiej myśli politycznej w okresie porozbiorowym (Kraków-Warszawa 1913-1920) oraz B. Limanow­skiego, Historia demokracji polskiej w epoce porozbiorowej (ostatnie wyd. Warszawa 1957), Zarys dziejów wojskowości polskiej do roku 1864 (t. II, Warszawa 1966), wydany zbiorowo, częściowo tylko zastępuje daw­niejsze opracowania K. Górskiego, T. Korzona czy M. Kukiela. Natomiast w zakresie historii sztuki najpełniejsze informacje zawiera Historia sztuki polskiej, t. III pod red. T. Dobrowolskiego (wyd. 2, Kraków 1965). Ogólną charakterystykę przemian w literaturze, odpowiadającą wynikom ostatnich badań, zawiera podręcznikowa Lite­ratura polska od średniowiecza do pozytywizmu, pod red. J. Z. Jakubowskiego (Warszawa 1974). Historia literatury nie dysponuje natomiast pełnym, nowoczesnym opracowaniem romantyzmu.

Odmienności i różnice w stosunku do ogólnego rozwoju narodowego odnotowuje historia poszczególnych regionów. Najważniejsze jej opraco­wania, obejmujące wiek XIX, obnoszą się do Śląska (Historia Śląska, t. II, cz. 1-2, pod red. W. Długoborskiego i S. Michalkiewicza, Wrocław 1966-1970) oraz Wielkopolski (Dzieje Wielkopolski pod red. W. Jakóbczyka, t. II, Poznań 1973). Z większych miast na uwagę zasługują dla tego okresu opracowania dziejów Warszawy, Gdańska, Poznania, Kalisza, Gniezna, Bytomia.

Badania nad rozwojem ekonomicznym i przemianami społecznymi w pierwszym okresie dziejów porozbiorowych zaczęły się rozwijać, jak już wspomniano, od początków XX w. Szczególne zainteresowania bu­dziła sprawa chłopów i zmian w ich położeniu prawnym. Do ważniej­szych opracowań należały Z. Kirkor-Kiedroniowej, Włościa­nie i ich sprawa w dobie konstytucyjnej Królestwa Polskiego (Kraków 1912) oraz wznowione w Polsce Ludowej studia H. Grynwasera, zwłaszcza Kwestia agrarna i ruch wlościan w Królestwie Polskim oraz Przywódcy i burzyciele wlościan (Pisma, t. I-III, Wrocław 1951). J. Marchlewski poddał natomiast krytyce uwłaszczenie pruskie w książce Stosunki społeczno-ekonomiczne na ziemiach polskich zaboru pruskiego (Lwów 1903). W ostatnim trzydziestoleciu badania z tego zakresu uległy znacznemu zwiększeniu, pogłębiona została także stawiana problematyka. Kilka prac zajęło się sprawą uwłaszczenia chłopów polskich pod pano­waniem pruskim. Ogólny przebieg procesu uwłaszczeniowego przedstawił M. Kniat, Dzieje uwłaszczenia wlościan w Wielkim Księstwie Poznańskim (t. I-II, Poznań 1939-1949) oraz W. Jakóbczyk, Uwłaszczenie chłopów w Wielkopolsce w XIX w. (Warszawa 1957). Dla oświetle­nia rozwoju sytuacji na Śląsku podstawowe znaczenie miały badania K. Orzechowskiego, przede wszystkim jego monografia Chłopskie posiadanie ziemi na Górnym Śląsku u schyłku epoki feudalnej (Opole 1959). Ruchy chłopskie poprzedzające ogłoszenie regulacji przed­stawił S. Michalkiewicz, Powstanie chłopskie na Górnym Śląsku w 1811 r. (Wrocław 1967). Ogólną charakterystykę przekształceń w rol­nictwie dał ostatnio L. Wiatrowski w pracy Przemiany gospodarki folwarcznej i chłopskiej na Śląsku w okresie reform agrarnych w XIX w. (Wrocław 1974). Sytuację Pomorza Zachodniego zanalizował A. Wielopolski, zajmując się zresztą całokształtem życia gospodarczego tej dzielnicy w pracy Gospodarka Pomorza zachodniego w latach 1800-1918 (Szczecin 1959). Na społeczne skutki uwłaszczenia zwrócił uwagę S. Borowski, pisząc o Kształtowaniu się rolniczego rynku pracy w okresie wielkich reform agrarnych 1807-1860 (Poznań 1963). Stosunek opinii przedstawiła A. Owsińska w monografii Sprawa chłopska w świetle publicystyki poznańskiej z lat 1823-1848 (Warsza­wa 1955).

Jeśli chodzi o pozostałe ziemie polskie, to w odniesieniu do Księstwa i Królestwa ukazało się kilka prac dotyczących zmian w produkcji rolnej. J. Leskiewiczowa ogłosiła Próbę analizy gospodarki dóbr magna­ckich w Polsce (Warszawa 1964), zaś D. Rzepniewska zbadała Gospodarkę folwarczną na Mazowszu 1795-1806 (Warszawa 1968). Wzrost hodowli w XIX w. stał się przedmiotem kilku prac. Syntetyzujący cha­rakter ma W. Pruskiego, Hodowla zwierząt gospodarskich w Kró­lestwie Polskim w latach 1815-1918 (t. I, Warszawa 1968). Stosunkowo najsłabiej były badane stosunki agrarne w Galicji; ale i z tego zakresu ukazała się publikacja R. Rozdolskiego, Stosunki poddańcze w daw­nej Galicji (t. I-II, Warszawa 1963), charakteryzująca przemiany w położeniu chłopów galicyjskich od czasu pierwszego rozbioru. Problem uwłaszczenia przedstawił w bardziej syntetyczny sposób K. Groniowski, Uwłaszczenie chłopów w Polsce. Geneza, realizacja, skutki (War­szawa 1976).

Poważnie rozwinęły się badania nad dziejami przemysłu i początkami klasy robotniczej na ziemiach polskich. Jeśli chodzi o Królestwo, to obok podstawowych studiów N. Gąsiorowskiej-Grabowskiej, Z dziejów przemysłu w Królestwie Polskim 1815-1918 (Warszawa 1965) na uwagę zasługują wyniki badań środowiska łódzkiego - zbiera je częściowo praca G. Missałowej, Studia nad powstaniem łódzkiego okręgu przemysłowego 1815-1870, t. I: Przemysł (Łódź 1964), t. II: Klasa robotnicza (Łódź 1966). Bardziej szczegółowe studia odnoszą się do dzie­jów rozwoju przemysłowego Warszawy. Szczególnie ważna jest praca A. Szczypiorskiego, Ćwierć wieku Warszawy (1806-1830) (War­szawa 1964) oraz T. Łepkowskiego, Przemysł warszawski u progu epoki kapitalistycznej (1815-1868) (Warszawa 1960). O genezie warszaw­skiego proletariatu pisał T. Łepkowski, Początki klasy robotniczej Warszawy (Warszawa 1956). Dla Poznańskiego podstawowe znaczenie ma praca C. Łuczaka, Przemysł wielkopolski w latach 1815-1870 (War­szawa 1959). Dla sytuacji w Galicji pouczająca jest monografia M. Ku1czykowskiego, Andrychowski ośrodek płócienniczy w XVIII i XIX wieku (Wrocław 1972). Bardziej ogólny charakter ma publikacja N. Gąsiorowskiej, Polska na przełomie życia gospodarczego 1764-1830 (Warszawa 1947), która wytyczyła początkowy kierunek badań, oraz wy­dane przez I. Pietrzak-Pawłowską Uprzemysłowienie ziem polskich w 19 i 20 wieku, studia i materiały (Wrocław 1970). Dość liczne publikacje odnoszą się do dziejów górnictwa i przemysłu śląskiego. Bar­dziej ogólny charakter mają dla Dolnego Śląska monografia S. Michałkiewicza, Górnictwo węglowe i położenie robotników w Zagłębiu Wałbrzysko-Noworudzkim w pierwszej połowie XIX w. (Wrocław 1967), natomiast dla Górnego Śląska praca Z. Kwaśnego, Hutnictwo żelaza na Górnym Śląsku w pierwszej połowie XIX w. (Wrocław 1968). Na związki między rozwojem przemysłu górnośląskiego i Królestwa zwrócił uwagę W. Długoborski w monografii Więź ekonomiczna między zagłębiami górnośląskim a dąbrowskim w epoce kapitalizmu (do 1877 ro­ku) (Katowice 1973).

Szeroko podjęte badania nad dziejami społeczeństwa polskiego, pro­wadzone pod kierunkiem W. Kuli i J. Leskiewiczowej, przy­niosły jak dotąd publikację kilku tomów wydawnictwa Społeczeństwo Królestwa Polskiego. Studia o uwarstwieniu i ruchliwości społecznej (t. I-IV, Warszawa 1965-1974; od 1970 r. zmiana tyt.: Społeczeństwo polskie XVIII i XIX wieku), nie licząc wymienionych poprzednio mono­grafii dotyczących zwłaszcza początków proletariatu. Oparte na nowo­czesnych metodach badawczych i gruntownych poszukiwaniach Źródłowych, studia te stanowią jedno z najpoważniejszych osiągnięć w odnie­sieniu do całego okresu formowania się kapitalizmu na ziemiach polskich. Uzyskany dzięki nim obraz społeczeństwa polskiego i dokonujących się w nim przemian pozwala na znacznie głębszą analizę roli różnych warstw społeczeństwa polskiego, niż było to możliwe, gdy opierano się na daw­niejszych, przeważnie hipotetycznych ustaleniach.

Badania nad dziejami ustroju, wojskowości czy wydarzeniami poli­tycznymi ze względu na szybko zmieniające się układy i warunki byto­wania narodu polskiego przyjdzie rozpatrywać zgodnie z zewnętrznymi cezurami chronologicznymi, które pozwalają wyróżnić okres bezpaństwowy, dobę Księstwa Warszawskiego i Królestwa Kongresowego. Podział zainteresowań badawczych pod tym względem nie był równomierny. Rozwój stosunków politycznych na ziemiach polskich po trzecim roz­biorze doczekał się najpełniejszego oświetlenia w zaborze pruskim dzięki monografiom J. Wąsickiego, Ziemie polskie pod zaborem pruskim. Prusy Południowe 1793-1806 (Wrocław 1957) oraz Prusy Nowowschodnie 1795-1806 (Poznań 1963). Dla Galicji, obok dawniejszej rozprawy W. Tokarza czy wspomnianej pracy R. Rozdolskiego, syntetyzujące ujęcie problemów ustrojowych dał S. Grodziski, Historia ustroju społeczno-politycznego Galicji 1772-1848 (Wrocław 1971). Natomiast sto­sunkami na Litwie zajął się L. Żytkowicz w monografii Rządy Repnina na Litwie w latach 1794-1797 (Wilno 1938); nieco światła na te sprawy rzuca także praca M. Żywirsklej, Ostatnie lata panowa­nia Augusta Poniatowskiego (Warszawa 1975). Ruchy spiskowe nie do­czekały się nowszych badań z wyjątkiem spisku Gorzkowskiego, o któ­rym pisał C. Wycech, Spisek Franciszka Gorzkowskiego na tle ru­chów społecznych w końcu XVIII w. (Warszawa 1960). Natomiast - mimo istnienia dość bogatej pod tym względem literatury - wiele nowych ustaleń odnosi się do dziejów legionów. Liczne prace z tego zakresu ogłosił J. Pachoński, po czym wyniki swe podsumował w dziele Legiony polskie. Prawda i legenda 1794-1807, t. I, III, (Warszawa 1969-1976). Dzięki przeprowadzonym gruntownym kwerendom w licznych archiwach zagranicznych zdołał on wprowadzić wiele uściśleń i nowych ustaleń w porównaniu ze swymi znakomitymi poprzednikami - S. Askenazym (Napoleon a Polska, t. I- II, Warszawa 1918-1919) czy A. Skałkowskim (O kokardą legionów, Lwów 1912 a zwłaszcza Polacy na San Domingo 1802-1809, Poznań 1921). Nowego opracowania doczekała się też legia naddunajska w rozprawie J. Zimińskiej, Generał Karol Kniaziewicz (Warszawa 1971). Najlepszą biografię twórcy polskiego hymnu narodowego opracował W. Zajewski, Józef Wybicki (Warsza­wa 1977), Znajomość orientacji prorosyjskiej w Polsce w początkach XIX w. pogłębiła natomiast rozprawa J. Skowronka, Antynapoleońskie koncepcje Czartoryskiego (Warszawa 1969), odnosząca się głównie do działalności A. Czartoryskiego jako kierownika polityki zagranicznej przy Aleksandrze I. Natomiast na tworzenie się legendy napoleońskiej w Polsce i jej rolę zarówno za życia cesarza, jak i w ciągu dalszych walk niepodległościowych wskazał A. Zahorski w dwu rozprawach: Z dziejów legendy napoleońskiej w Polsce (Warszawa 1971) i Spór o Na­poleona we Francji i w Polsce (Warszawa 1974). Zwłaszcza druga z tych książek, wskazująca na dyskusję, jaka toczyła się wokół działalności Na­poleona jest szczególnie pouczająca i wprowadza dobrze w atmosferę polemik publicystycznych i historycznych. W bardziej popularnej formie problematyka tego okresu znalazła odbicie w studiach „Europa i świat w epoce napoleońskiej” (Warszawa 1977) pod redakcją M. Senkowskiej-Gluck.

Księstwo Warszawskie spotykało się z dość rozbieżnymi ocenami w pol­skiej nauce historycznej w ostatnim trzydziestoleciu. Część historyków skłonna była początkowo przy ocenie tego państewka wysuwać na czoło jego uzależnienie od Francji, sprowadzając je do swego rodzaju „marchii wschodniej” cesarstwa. Takie stanowisko znalazło odbicie m. in. w zbio­rowej Historii Polski, t. II, a także w rozprawie E. Halicza, Geneza Księstwa Warszawskiego (Warszawa 1962). Wkrótce jednak większą wagę zaczęto przypisywać Księstwu jako zalążkowi państwa polskiego, wska­zując albo na związki Księstwa z dawnym ustrojem polskim, albo na przemiany, jakie w dobie Księstwa zaczęły się dokonywać w społeczeń­stwie polskim. Stanowisko takie najmocniej akcentuje popularnonauko­wa synteza dziejów Księstwa B. Grochulskiej, Księstwo Warszaw­skie (Warszawa 1966).

Badania nad rozwojem gospodarczo-społecznym Księstwa Warszaw­skiego nie posunęły się zresztą zbyt daleko od czasu prac H. Grossmana, Struktura społeczna i gospodarcza Księstwa Warszawskiego („Kwar­talnik Statystyczny”, Warszawa 1925) oraz C. Strzeszewskiego, Kryzys rolniczy na ziemiach Księstwa Warszawskiego i Królestwa Kon­gresowego 1807-1830 (Lublin 1934). Ale w zakresie handlu zewnętrznego wyniki, które przyniosła rozprawa B. Grochulskiej, Handel za­graniczny Księstwa Warszawskiego (Warszawa 1967), pozwalają podważyć dawniejsze tezy o pogłębiającym się upadku gospodarczym Księstwa i zachęcają do nowych poszukiwań. O rozwoju myśli ekonomicznej w tym okresie informuje szersza zresztą chronologicznie praca J. Górskiego, Polska myśl ekonomiczna a rozwój gospodarczy. Studia nad początkami teorii zacofania gospodarczego (Warszawa 1963).

Większe zainteresowania budziły sprawy ustrojowe. Ogólną ich cha­rakterystykę dał W. Sobociński w książce Historia ustroju i prawa Księstwa Warszawskiego (Toruń 1964). Ukazała się też specjalna rozpra­wa poświęcona konstytucji Księstwa (która zresztą już dawniej niejednokrotnie przyciągała uwagę historyków od czasów Lelewela) M. Ka1lasa, Konstytucja Księstwa Warszawskiego (Toruń 1970). Ważny dla rozwoju Księstwa problem szafowania przez Napoleona dobrami narodo­wymi zbadała M. Senkowska-Gluck, Donacje napoleońskie w Księ­stwie Warszawskim (Warszawa 1968).

Stosunkowo najlepiej znane są dzieje wojenne i polityka Księstwa, nimi to zajmowała się w dużej mierze szkoła Askenazego, który swym znanym dziełem Książa Józef Poniatowśki 1793-1813 (ostatnie wyd. Warszawa 1974) nadał nowy ton historycznym interpretacjom tego okresu, wyolbrzymiając przy tym postać ks. Józefa. Okresowi temu po­święcił także liczne prace M. Handelsman. Z wybitniejszych postaci, związanych z dziejami Księstwa, doczekał się biografii J. Wi11aume'a Fryderyk August jako książę warszawski (1807-1815) (Poznań 1939) oraz T. Mencla, Feliks Łubieński, minister sprawiedliwości Księstwa War­szawskiego (Warszawa 1952). Dziejom wojennym Księstwa poświęcili dawniej badania B. Pawłowski, który ogłosił Historię wojny polsko-austriackiej 1809 roku (Warszawa 1935), oraz M. Kukieł, autor grun­townej Wojny 1912 roku (Kraków 1937). W ostatnich latach ukazały się liczne publikacje J. Staszewskiego, m. in. Wojsko polskie na Po­morzu w r. 1807 (Gdańsk 1958), J. Wąsickiego, Powstanie 1806 r. w Wielkopolsce (Poznań 1958) oraz K. Krzosa, Z księciem Józefem w Galicji (Warszawa 1967). Szerszy okres obejmuje biografia J. Nadziei, Generał Józef Zajączek (Warszawa 1975). Bardzo liczne są także publi­kacje obce, dotyczące działań wojennych czy polityki tej doby, poru­szające sprawy polskie, zwłaszcza francuskie, niemieckie i rosyjskie.

Badania nad przemianami umysłowości polskiej tej doby są dopiero w początkach. Można wskazać na ważne studium B. Leśnodorskiego, U progu nowego stulecia. Księstwo Warszawskie (Historia i Współ­czesność) (Warszawa 1967) czy T. Łepkowskiego, propaganda napoleońska w Polsce (PH 1962). Myśl społeczną, zarówno tej doby, jak i lat późniejszych, przedstawił J. Szacki w książce Ojczyzna - Naród - Rewolucja. Problematyka narodowa w polskiej myśli szlachecko-rewolucyjnej (Warszawa 1962).

Okres Królestwa Polskiego poza ujęciami podręcznikowymi nie do­czekał się dotąd syntetyzującej charakterystyki; ostatnie badania tyczące tej doby koncentrowały się zresztą nad problematyką ekonomiczno-społeczną i była o nich wyżej mowa. Toteż - mimo rozbieżności interpreta­cyjnych - jako podstawa faktograficzna służą na ogół dawniejsze pra­ce, jak S. Askenazego, Łukasiński (t. I-II, Warszawa 1929), H. Więckowskiej, Opozycja liberalna w Królestwie Kongresowym 1815-1830 (Warszawa 1925) czy, obok wspomnianej pracy Smolki o Lubeckim, M. Ajzena, Polityka gospodarcza Lubeckiego (1821-1830) (Warszawa 1932). W ciągu ostatniego trzydziestolecia pełniejszego oświetlenia do­czekały się kontakty polskich i rosyjskich rewolucjonistów szlacheckich w książce L. Baumgartena, Dekabryści a Polska (Warszawa 1952) oraz organizacje spiskowe w rozprawie A. Kamińskiego, Polskie związki młodzieży w pierwszej połowie XIX w. (Warszawa 1963). Do te­matyki tej nawiązuje także monografia H. Dylągowej, Towarzystwo Patriotyczne i Sąd Sejmowy 1821-1829 (Warszawa 1970). Wczesny okres samodzielności Krakowa scharakteryzował S. Wachholtz, Rzeczpospolita Krakowska. Okres od 1815 do 1830 (Warszawa 1957).

Podobnie przedstawia się sytuacja w zakresie badań nad powstaniem listopadowym. Podstawowe znaczenie mają prace W. Tokarza, zarówno Armia Królestwa Polskiego (1815-1830) (Piotrków 1917), jak zwłaszcza znakomite Sprzysiężenie Wysockiego i Noc Listopadowa (Warszawa 1925) czy staranna Wojna polsko-rosyjska 1830 i 1831 (Warszawa 1930). Cenne są także prace dotyczące układu sił w obozie powstańczym M. Melocha, Sprawa włościańska w powstaniu listopadowym (wyd. 2, Warszawa 1953), A. Moraczewskiego, Samorząd Warszawy w do­bie powstania listopadowego (Warszawa 1934) czy E. Oppmana, War­szawskie Towarzystwo Patriotyczne 1830-1831 (Warszawa 1937). Z now­szych badań można wskazać na studia J. Dutkiewicza nad polityką zewnętrzną powstania; obok rozprawy Austria wobec powstania listopadowego (Warszawa 1933) ogłosił on także książkę Francja a Polska w 1831 r. (Łódź 1950). Problemy polityki wewnętrznej zbadał ponownie W. Zajewski; wyniki swych poszukiwań ogłosił w pracach Walki we­wnętrzne ugrupowań politycznych w powstaniu listopadowym (Gdańsk 1967) i Wolność druku w powstaniu listopadowym (Łódź 1963). Proble­mem władzy w powstaniu zajął się W. Rostocki, Władza wodzów na­czelnych w powstaniu listopadowym (Wrocław 1955) oraz Z. Gołba, Rozwój władz Królestwa Polskiego w okresie powstania listopadowego (Wrocław 1971). Jeśli chodzi o przebieg działań wojennych, to obok bezpośrednio poświęconych im studiów na uwagę zasługują biografie wy­bitniejszych wodzów powstania. Biografistyka ta rozwijała się już daw­niej; z pozycji ostatniego trzydziestolecia wyróżniają się S. Przewalskiego, Generał Maciej Rybiński (Wrocław 1949), E. Kozłowskiego, Generał Józef Bem (Warszawa 1958), C. Blocha, Generał Ignacy Prądzyński 1792-1850 (Warszawa 1974). Kilka podstawowych prac, dotyczących powstania listopadowego, zostało ogłoszonych przez dawniej­szych historyków niemieckich i rosyjskich. W nowatorski, choć zarazem popularnonaukowy sposób przedstawił rolę Warszawy w powstaniu T. Łepkowski, Warszawa w powstaniu listopadowym (wyd. 2, War­szawa 1965). Inne, dość liczne prace popularyzatorskie, odnoszące się zwłaszcza do powstania listopadowego, mają tylko wtórne znaczenie.

Badania nad dziejami kulturalnymi tego okresu koncentrowały się ostatnio głównie wokół problematyki rozwoju nauki, oświaty i literatury. Przejście od Oświecenia do Romantyzmu nie zostało dotychczas dosta­tecznie wyjaśnione. Istnieją wskutek tego różnice zdań między historykami, którzy skłonni są przesuwać późne Oświecenie aż po lata dwudzie­ste, a tymi, którzy są skłonni trzymać się tradycyjnej daty trzeciego roz­bioru. Ogólną popularnonaukową charakterystykę dokonywających się od czasu utworzenia Księstwa Warszawskiego przemian kulturalnych dał A. Zieliński w książce Początek wieku. Przemiany kultury narodo­wej w latach 1807-1831 (Łódź 1973). Jeśli chodzi o rozwój życia nauko­wego, najpełniejszy obraz dał K. Opałek w Historii nauki polskiej (t. II, Warszawa 1970) - sięgając po drugi dziesiątek XIX w. Dzieje najważniejszej instytucji naukowej tego okresu - Towarzystwa Przyjaciół Nauk - były przedmiotem badań J. Michalskiego, Z dziejów To­warzystwa Przyjaciół Nauk (Warszawa 1953). Wiele materiałów do dziejów nauki zabiera także przygotowana przez K. Mrozowską część Dziejów Uniwersytetu Jagiellońskiego (t. II, cz. l, Kraków 1965). Cie­kawe światło na rozwój nauk społecznych rzuca praca R. W. Wołoszyńskiego, Polsko-rosyjskie związki w naukach społecznych 1801-1830 (Warszawa 1974).

Dzieje oświaty w Polsce tego okresu przedstawione w opracowaniach syntetycznych, jak S. Wołoszyna, Dzieje wychowania i myśli peda­gogicznej w zarysie (Warszawa 1964), były także przedmiotem badań ana­litycznych. O szkolnictwie na ziemiach polskich po rozbiorach pod panowaniem pruskim pisała W. Bobkowska, Pruska polityka szkolna na ziemiach polskich 1793-1806 (Warszawa 1948), natomiast reforma szkol­nictwa w zaborze rosyjskim została omówiona w zbiorze studiów Na prze­łomie wieków pod red. K. Mrozowskiej (Wrocław 1973).

Szeroko o sprawach oświaty pisała także R. Dutkowa w pracy Uniwersytet Jagielloński w czasach Księstwa Warszawskiego (Warszawa 1965). Problemy upowszechnienia szkolnictwa podjęła E. Podhorska w książce Szkolnictwo elementarne Księstwa Warszawskiego i Królestwa Polskich informacji. Tylko ograniczoną pomocą mogą służyć pod tym względem przewodniki i informatory archiwalne: każde niemal samodzielne badania w tych zespołach powinny więc być poprzedzane studiami nad ustrojem. Dotyczy to nie tylko archiwów centralnych, ale i prowincjonalnych.

Podstawowe znaczenie dla dziejów porozbiorowych mają materiały centralnych władz Prus, Austrii i Rosji. Akta dawnego tajnego archiwum królestwa pruskiego znajdują się obecnie w Centralnym Archiwum Nie­mieckim w Merseburgu (NRD): szczególnie ważne wśród nich to zespoły Generalnego Dyrektorium oraz Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Akta władz austriackich podzielone są między kilka archiwów w Wiedniu - przede wszystkim są w Archiwum Domu, Dworu j Państwa oraz w Ar­chiwum Spraw Wewnętrznych. Materiały władz centralnych cesarstwa rosyjskiego, przede wszystkim Senatu Rządzącego, Rady Państwa, Kance­larii Cesarskiej oraz Ministerstwa Spraw Zagranicznych, znajdują się częściowo w Archiwum Centralnym i Archiwum Ministerstwa Spraw Zagranicznych w Moskwie, częściowo w Archiwum Leningradzkim.

O ile materiały centralne państw zaborczych zachowały się stosunkowo w komplecie, o tyle akta polskich organizmów państwowych, Księstwa Warszawskiego, Królestwa Polskiego i Rzeczypospolitej Krakowskiej, przetrwały tylko częściowo. Większość tych materiałów przechowuje Ar­chiwum Główne w Warszawie oraz Archiwum Wojewódzkie w Krakowie (jeśli chodzi o Rzeczpospolitą Krakowską). Część jednak materiałów do­tyczących Księstwa Warszawskiego pozostaje w Dreźnie, a akta odno­szące się do Królestwa - w Leningradzie. Akta władz powstańczych za­chowały się tylko w nieznacznej części.

Inne archiwa europejskie mają raczej drugorzędne znaczenie, jakkol­wiek w korespondencji dyplomatycznej, np. raportach konsulów, nie brak wzmianek b sprawach polskich. Wyjątek pod tym względem stanowią archiwa paryskie, w których ze względu na kontakty polsko-francuskie w dobie napoleońskiej znajdują się liczne materiały dotyczące Polski, a także watykańskie. W związku z emigracją polską ważne niekiedy ma­teriały można znaleźć również w archiwach prowincjonalnych, zwłaszcza we Francji, Włoszech, Belgii i Anglii.

W tych warunkach duże znaczenie dla badaczy mają materiały prze­chowywane w archiwach prowincjonalnych. Stosunkowo najlepiej i naj­obficiej zachowały się one na obszarach objętych rządami pruskimi - obok Poznania i Gdańska znajdują się one przede wszystkim we Wrocła­wiu i Szczecinie. Dla Królestwa pozostały akta tylko nielicznych komi­sji wojewódzkich (czy później gubernialnych) - warszawskiej, radom­skiej i lubelskiej, przechowywane w archiwach Warszawy, Lublina i Kielc. Ważne materiały do dziejów porozbiorowych zachowały się także w archiwach prowincjonalnych w ZSRR - w Wilnie, Kijowie i zwłasz­cza we Lwowie, gdzie przechowywane są akta Gubernium Galicyjskiego.

Z innych materiałów źródłowych dla badań gospodarczych istotne są akta miejscowych władz górniczych, akta miejskie, zbiory prywatne, wcielone jako tzw. akta podworskie do różnych archiwów prowincjonal­nych, a także akta przedsiębiorstw przemysłowych. Ważny, chociaż nie zawsze dostatecznie wykorzystywany, jest wreszcie materiał przechowy­wany w archiwach kościelnych, zwłaszcza diecezjalnych.

W znikomych rozmiarach dochowały się materiały źródłowe odnoszące się do działalności tajnych związków w kraju, a nawet organizacji na emigracji. Fragmenty ich można spotkać w zespołach policyjnych i władz śledczych czy w zbiorach prywatnych. Najbogatsze materiały odnoszą się do działalności obozu Hotelu Lambert - większość z nich przecho­wują zbiory Czartoryskich w Krakowie. Część źródeł dotyczących dzia­łalności i emigracji zachowała się w rękopisach Biblioteki Polskiej w Pa­ryżu. W zbiorach rękopisów różnych bibliotek w Polsce znajduje się ko­respondencja wybitnych działaczy, wodzów, polityków i pisarzy, jak J. H. Dąbrowskiego, A. J. Czartoryskiego, K. Lubeckiego, I. Prądzyńskiego, A. Mickiewicza i wielu innych. Ze względu na stan archiwów jesz­cze większe znaczenie niż dla poprzednich okresów ma korespondencja prywatna (np. Zamoyskich, Wodzickich, Sapiehów). Wreszcie istnieją zbio­ry dokumentów, np. Teki Kozłowskiego dla dziejów Galicji, Grabowskiego dla dziejów Krakowa, Barwińskiego dla powstania 1846 r.

Obok materiałów rękopiśmiennych stosunkowo pokaźna jest także liczba publikacji współczesnych. Obejmują one przede wszystkim różne wydawnictwa ustaw i zarządzeń władz, w rodzaju Preussische Gesetzsammlung, Galizische Provinzialgesetzsammlung, Swod zakonow Rossijskoj Impierii czy Dzienniki Praw Księstwa Warszawskiego, Dziennik Praw Królestwa Polskiego itp. Wydawane były także podobne dzienniki praw dla niższych urzędów administracyjnych. Drukowane bywały rów­nież diariusze, a z czasem stenogramy obrad sejmów i parlamentów. Pojawiły się także pierwsze publikacje danych statystycznych. Pewne znaczenie jako źródło mają też kalendarze, zawierające często przeglądy wydarzeń poprzedniego roku i informacje gospodarcze. Niektóre towarzy­stwa i instytucje zaczynają tam ogłaszać swe coroczne sprawozdania.

Szybki rozwój przeżywała prasa od czasów Księstwa Warszawskiego. Skrępowanie istniejącą cenzurą uniemożliwiało jej wprawdzie pełną in­formację tak o wydarzeniach krajowych, jak i zagranicznych, cieszyła się jednak wzrastającą poczytnością. Do ważniejszych czasopism należała „Gazeta Warszawska”, liberalizujący „Kurier Polski” (od 1829 r.) czy lo­kalne gazety W. Ks. Poznańskiego, Krakowa i Lwowa. W czasie powsta­nia listopadowego gazety nabrały nowego charakteru -- na ich łamach toczyły się główne dysputy ideologiczne. Pojawiały się także periodyki naukowe, literackie (jak „Pamiętnik Warszawski”), ekonomiczne („Izys Polska”).

Publikacja pism ulotnych przez długi czas nie osiągnęła rozmiarów, do jakich doszła w ostatnich latach Rzeczypospolitej. Istniejąca cenzura znacznie hamowała możliwości wydawnicze pod tym względem.

Wydawnictwa źródłowe, odnoszące się do czasów porozbiorowych, obej­mują natomiast bardzo niewielką cząstkę zachowanych źródeł. Publi­kacje te albo. odnoszą się do materiałów szczególnie ważnych, albo. do przykładowo wybranych, charakterystycznych dla większych zachowa­nych zespołów. Bardzo poważną część tego rodzaju wydawnictw stano­wią pamiętniki.

Niektóre z wydawnictw źródłowych wywołane były potrzebami sy­tuacji politycznej. Taka była geneza wydania w 1862 r. aktów międzyna­rodowych dotyczących Polski: Recueil des traités, actes et conventions concernant la Pologne d'Angeberga (L. Chodźki) czy w 1918 r. podob­nego zbioru przez K. Lutostańskiego.

Stosunkowo skromnie przedstawiają się wydawnictwa dotyczące pierw­szych lat porozbiorowych. Do ważniejszych publikacji należą: Listy Zna­komitych Polaków wyjaśniające historią Legionów Polskich (Kraków 1831); Amilkar Kosiński We Włoszech (Poznań 1877); W. Smoleńskiego, Emigracja polska 1795-1797 (PH 1910), a także wspomniane wydaw­nictwo A. Skałkowskiego, Archiwum Wybickiego (1948-1950). Spośród wydawnictw niemieckich wymienić można Materialien zur Geschichte polnischer Landesteilen unter preussischen Verwaltung (Leipzig 1861), z austriackich Zeissberga, Quellen zur Geschichte der Politik Oesterreichs (Wien 1885-1890), z rosyjskich niektóre tomy wspo­mnianego poprzednio. Sbornika Impieratorskogo Russkogo Istoriczeskogo Obszczestwa.

Obficiej przedstawiają się wydawnictwa związane z dziejami Księ­stwa Warszawskiego. Podstawowe znaczenie ma Correspondance de Na­poleon I, t. I-XXXIII (Paris 1858-1870) wraz z suplementami oraz Cor­respondance du marechal Davout, t. I-II, wyd. K. Mazade (Paris 1885). Wśród dawniejszych polskich publikacji do ważniejszych można zaliczyć: M. Rostworowskiego, Materiały do dziejów Komisji Rządzącej z r. 1807 (Kraków 1918); M. Handelsmana, Instrukcje i depesze rezy­dentów francuskich w Warszawie, 1807-1815 (t. I-II, Kraków 1914) oraz wydany przez niego Diariusz Sejmu 1S09 r. (Kraków 1913), A. Skałkowskiego, Korespondencja ks. J. Poniatowskiego z Francją (t. I-V, Poznań 1921-1929). Ostatnio ukazało się wydawnictwo Ustawodawstwo Księstwa Warszawskiego. Akty normatywne władzy najwyższej oprać, przez W. Rostockiego, W. Bartla i J. Kosima (t. I-IV, Warszawa 1964-1969) oraz B. Pawłowskiego Protokoły Rady Stanu Księstwa Warszawskiego (t. I-II, Toruń 1960-1962). Natomiast dla prze­biegu wydarzeń militarnych brak większych nowszych wydawnictw: z dawniejszych największą wartość mają A. Rembowskiego, Źródła do historii polskiego pułku lekkokonnego gwardii Napoleona I (Warszawa 1899), J. Staszewskiego, Źródła do dziejów Pomorza w cza­sach Księstwa Warszawskiego (Toruń 1933) oraz B. Pawłowskiego, Dziennik historyczny i korespondencja polowa generała Michała Sokolnickiego 1809 r. (Kraków 1932). Liczne materiały można znaleźć także w publikacjach francuskich, rosyjskich i austriackich poświęconych kam­paniom wojennym, zwłaszcza 1809 i 1812 r. Specjalne wydawnictwa od­noszą się także do rokowań podczas kongresu wiedeńskiego; obejmują one m. in. korespondencję Talleyranda, Metternicha, Nesselrodego.

Doba Królestwa Polskiego znalazła niezbyt równomierne oświetlenie w publikacjach źródłowych. Podstawowe znaczenie dla polityki Królest­wa ma Korespondencja Lubeckiego z ministrami sekretarzami stanu, wyd. przez S. Smolkę (t. I-IV, Kraków 1909). W. Tokarz ogłosił Pomniki prawa Rzeczypospolitej Krakowskiej (Kraków 1932); później bardziej po­pularne zestawienie materiałów do dziejów Krakowa opublikowała J. Bieniarzówna, Rzeczpospolita Krakowska 1815-1846 (Wrocław 1951). Przebieg uwłaszczenia w Poznańskiem charakteryzują źródła wy­dane przez J. Klebsa, Die Landeskulturgesetzgebung, dereń Ausführung und Erfolge im Grossherzogtum Posen (Berlin 1860). Postawą Ślązaków wobec nacisków germanizacyjnych zajmuje się publikacja Polacy-ewangelicy na Dolnym Śląsku w XIX w. Ich postawa narodowo-społeczna. Wybór z akt byłego Centralnego Archiwum Ewangelickiego Prowincji Śląskiej we Wrocławiu, oprac. T. Bratus, S. Golachowski, W. Roszkowska, B. Sanitowska (t. I-II, Poznań 1950-1951). Wśród wydawnictw odnoszących się do tajnych związków najobfitsze materiały zawiera Archiwum filomatów, wyd. J. Czubek, S. Szpotański (t. I-IX, Kraków 1913-1934); nową serię zaczął wydawać Z. Zgorzelski (Warszawa 1974). Zawarte tam informacje poszerza wydawnictwo aktów urzędowych w Archiwum do Dziejów Literatury i Oświaty w Pol­sce (t. IX, Kraków 1897). O kontaktach polskich z dekabrystami mówi radziecka publikacja Wosstanije diekabristow; pewne informacje zawar­te są też w korespondencji w. ks. Konstantego z Mikołajem I w Sbornikie Russkogo Impieratorskogo Istoriczeskogo Obszczestwat t. 131-132.

Okres powstania listopadowego oświetla parę podstawowych wydaw­nictw: Diariusz sejmu 1830 -1831 wyd. przez M. Rostworowskiego, t. I-VI (Kraków 1907-1912), B. Pawłowskiego, Źródła do wojny polsko-rosyjskiej 1831 r., (t. I-IV, Warszawa 1931-1935) oraz Wojna z polskimi miatieżnikami 1831 goda w pieriepiskie impieratora Nikolaja I Pawłowicza z grafom Dibiczom Zabalkanskim, „Russkaja Starina” (1884-1885).

Liczba pamiętników, odnoszących się do omawianego okresu, jest ogromna. Większość z nich wylicza Bibliografia pamiętników polskich E. Maliszewskiego. Na tym miejscu wypadnie się ograniczyć do wskazania szczególnie ważnych. Przy korzystaniu z nich trzeba mieć zawsze na uwadze subiektywny charakter zawartych w nich zestawień faktów i ich oświetlenia, a także czas powstania - wspomnienia są zwy­kle mniej pewne niż pisane doraźnie dzienniki. Wiele pamiętników służy usprawiedliwieniu postawy ich autora. Przy tym wszystkim stanowią one nieocenione źródła do badań nad umysłowością epoki. W XIX w. obok pamiętników ziemiaństwa i arystokracji pojawiają się liczniej pamiętniki mieszczaństwa czy związanej z miastami inteligencji (m. in. F. S. Dmochowskiego), a także pamiętniki chłopów - pierwszy tego rodzaju pamiętnik z okresu Królestwa Polskiego napisał K. Deczyński.

Spośród pamiętników wybitnych działaczy politycznych wyróżniają się A. J. Czartoryskiego, J. Wybickiego, F. Skarbka, J. Niemcewicza, J. Olrych-Szanieckiego, F. Łubieńskiego, J. Lelewela, ze spiskowców W. Łukasińskiego. Sporo pamiętników wyszło spod pióra wojskowych: J. H. Dąbrowskiego, J. Chłopickiego, J. Zajączka, D. Chłapowskiego, K. Kołaczkowskiego, A. Fredry, K. Różyckiego, H. Dembińskiego, W. Chrzanowskiego i wielu innych. Wyjątkowe znaczenie mają pamięt­niki I. Prądzyńskiego, t. I-IV (Kraków 1909), które zaważyły na ocenie działań militarnych w powstaniu listopadowym.

Jak wspomniano, bliski wspomnieniom charakter mają także niektóre współczesne próby historiograficzne, odnoszące się zwłaszcza do powsta­nia listopadowego.

Stosunkowo poważną rolę odgrywają także źródła niepisane, których wiele zachowało się z tej epoki. Chodzi tu przede Wszystkim o budownic­two zarówno miejskie, jak i wiejskie, wyposażenie mieszkań, sprzęt go­spodarczy, a także urządzenia fabryczne. Zachowane stroje, mundury, meble, ludowe wyroby artystyczne stanowią wprawdzie jedną z głów­nych podstaw historycznych badań etnograficznych, dobrze rozwiniętych dla tego okresu, chociaż rzadziej-spożytkowane bywają przez historyków, jakkolwiek zastępują nieraz nieistniejące źródła pisane. Duże znaczenie mają także źródła ikonograficzne- obok malarstwa szczególna rola przy­pada pod tym względem grafice, która starała się dostarczyć ilustracje do ważniejszych wydarzeń chwili (nie zawsze zgodne z rzeczywistością). Ku połowie wieku pojawiają się także pierwsze dagerotypy, co znacznie podnosi autentyzm portretów.

Pomocne w badaniach są również ujęcia kartograficzne. Nowe ujęcia opierają się na pomiarach triangulacyjnych, przeprowadzonych przez władze pruskie, austriackie i rosyjskie na przełomie XVIII i XIX w. Do­kładna mapa Królestwa Polskiego przygotowana została przez Kwatermistrzostwo Królestwa. Wydał ją w 1843 r. Richter.

  1. Pierwsze starania i walki o odbudowę państwowości

    1. Ucisk narodowy i społeczny pod zaborami

Klęska powstania, masowe aresztowania, deportacje, konfiskaty dóbr - nie powstrzymały wrzenia na ziemiach polskich. Potężny zryw z czasów Sejmu Wielkiego i powstania kościuszkowskiego przyczynił się do od­rodzenia moralnego społeczeństwa polskiego i ugruntował przekonanie o własnej wartości i prawie do posiadania niezależnego państwa. Choć więc po 1795 r. nie brakło takich, co z Trembeckim oddawali się pesy­mistycznym „żalom Sarmaty” nad utraconą ojczyzną, wielu widziało w trzecim rozbiorze - jak się okazało słusznie - zjawisko przejściowe i na gwałty i ucisk zaborców odpowiadało walką dostosowaną do zmie­nionych warunków. Już w 1796 r. kraj zaczęła pokrywać pierwsza siatka spisków, a za granicą podejmowano starania o odbudowę wojska polskie­go. Pierwszym i najważniejszym zadaniem było odzyskanie niepodległości i wkrótce stało się widoczne, że kapitulacja powstańców oznaczała tylko przerwę, a nie koniec walki.

Praktyka mocarstw rozbiorczych w stosunku do ludności polskiej po­tęgowała tylko te nastroje. Obok ucisku narodowego spadały na nią znaczne ciężary fiskalne i militarne. Monarchie absolutne, zaniepokojone przebiegiem wydarzeń we Francji, wstrzymały też lub znacznie osłabiły proces przekształceń zmierzających do kapitalizmu, przede wszystkim zaś nie podejmowały żadnych kroków, by poprawić położenie chłopów i miesz­czan. Od początku przecież zarysowywały się różnice w postępowaniu zaborców wobec Polaków.

Najwięcej ludności polskiej znalazło się w zaborze pruskim. Zwartą masą zamieszkiwali Polacy nie tylko tereny opanowane przez Prusy w do­bie rozbiorów, ale i obszary zdobyte wcześniej. Dominowali więc prawie na całym Górnym Śląsku, na Dolnym sięgali po Trzebnicę, Wrocław, Strzelin, występowali pod Zieloną Górą i Gorzowem, na Pomorzu Za­chodnim trzymali się mocno w Lęborskiem i Bytowskiem, polskie było wreszcie południe Prus Wschodnich (jak nazywano wtedy dawne Prusy Książęce). W rezultacie w państwie pruskim mieszkało niewiele mniej Polaków niż Niemców. Inna rzecz, że poczucie łączności między ludnością polską, która mieszkała na Śląsku, Ziemi Lubuskiej, Pomorzu Zachodnim i Prusach Wschodnich, a Polakami z terytoriów dawnej Rzeczypospolitej było wtedy stosunkowo słabe i dopiero pod panowaniem Hohenzollernów miały okrzepnąć więzy, które ułatwiły późniejsze stopienie się w nowo­czesny naród polski. Na wzmocnienie tej więzi silny wpływ wywarła po­lityka Berlina - wszędzie bowiem podobnie ograniczone zostały możli­wości rozwoju kulturalnego ludności polskiej, a interesy jej podporządkowane interesom niemieckim. Wszędzie też w podobny sposób nie liczono się z językiem miejscowej ludności, wprowadzając niemiecki do urzędów i w dużym zakresie do sądownictwa i szkolnictwa.

Nowy podział administracyjny miał zatrzeć dawne tradycje prowincjonalne: zamiast Prus Królewskich wprowadzono nazwę Prusy Zachod­nie, wydzielono jako odrębne obszary Warmię i Okręg .Nadnotecki, Wiel­kopolskę i większość Mazowsza połączono jako Prusy Południowe, a z ob­szarów nadgranicznych utworzono Prusy Nowowschodnie; wreszcie skra­wek Małopolski przemianowano na Nowy Śląsk. Już w nazwach tych kryła się tendencja do sprusaczenia Polaków, jakkolwiek władze berliń­skie zdawały sobie sprawę, że prędka germanizacja całości polskich obszarów była całkowicie nierealna i przynajmniej asymilację Prus Połud­niowych odkładały na dalsze terminy. Wprowadzone zostało także w 1797 r. na całe to terytorium prawo pruskie, co nie pociągnęło jednak za sobą poważniejszych zmian w sytuacji prawnej poszczególnych warstw społecznych. Ograniczeniu uległo tylko sądownictwo patrymonialne.

Ważnym narzędziem polityki germanizacyjnej stało się szkolnictwo. Szkolnictwo polskie zostało osłabione, w Warszawie i Poznaniu powstały gimnazja niemieckie, pozostałe szkoły średnie poddane zostały ścisłej kon­troli władz. Reforma szkolnictwa pruskiego, podjęta u progu XIX w., wprowadzająca (nie bez oddziaływania wzorów Komisji Edukacji Naro­dowej) jednolity system edukacyjny, ułatwiła dalszą ingerencję central­nych władz berlińskich w sprawy oświaty. Germanizacji służyły również szkoły kadetów w Kaliszu i Chełmnie, nastawione głównie na przygotowy­wanie szlachty do służby w wojsku pruskim. Nadal też władze berlińskie kontynuowały prowadzoną z wielkim nakładem od czasów Fryderyka II akcję osadzania kolonistów, zwłaszcza w przejętych przez państwo królewszczyznach. W samych Prusach Południowych i Nowowschodnich osia­dło w ten sposób ok. 10 tys. chłopów, pochodzących przeważnie z Wirtembergii. Wreszcie rozsadnikami niemczyzny mieli stać się urzędnicy, których około 8 tys. sprowadzono z Niemiec tylko na ziemie drugiego i trzeciego rozbioru.

Przedmiotem troski rządu pruskiego stało się także powiększenie zasobu ziemi znajdującej się w ręku niemieckim. W posiadaniu państwa znalazły się dawne królewszczyzny i znaczna część majątków kościelnych. Dobra te władze odsprzedawały na korzystnych warunkach nie tylko junkrom, ale i różnym spekulantom. Nabytych nie wolno było jednak od­sprzedawać w ręce polskie. W rezultacie tej polityki zmieniały się sto­sunki własnościowe między Polakami a Niemcami. Tak np. w Okręgu Nadnoteckim w 1772 r. w ręku polskim było 93% obszaru, natomiast w 1790 r. już tylko 75%. Straty polskie pod tym względem rosły również z powodu lekkomyślnie zaciąganych przez szlachtą .pożyczek, lokowanych na hipotekach majątków ziemskich. Uzyskane w ten sposób pieniądze szlachta przeznaczała zwykle na cele konsumpcyjne, nie zastanawiając się nad możliwościami spłaty.

Z tymi trudnościami, przed którymi stanęła ludność polska, wiązał się bezwzględny wyzysk fiskalny państwa pruskiego. Wpływy podatkowe by­ły w większości obracane na potrzeby centralne, zresztą instytucje sa­morządowe zostały na ogół zlikwidowane. Położenie gospodarcze w po­równaniu z okresem, gdy obszary te wchodziły w skład Rzeczypospolitej, uległo pogorszeniu. Dotkliwie odczuło zmianą sukiennictwo wielkopol­skie, które straciło łatwy dostęp do swych poprzednich rynków zbytu. Jednocześnie konkurencja przemysłu i rzemiosła z terenów Prus hamowała dalszy rozwój Wielkopolski czy Mazowsza. Upadek gospodarczy prze­żywały przede wszystkim miasta, gdy wieś wyciągała pewne korzyści z wzrostu cen na artykuły rolne i dużego na nie zapotrzebowania, zwią­zanego głównie z wypadkami wojennymi. Ludność Warszawy spadła o ⅓ - dawna stolica Polski miała stać się miastem pogranicznym, bez perspektyw rozwojowych. Powszechną niechęć budziły metody rządzenia biurokracji pruskiej, która na świeżo opanowanych ziemiach polskich mia­ła szersze uprawnienia niż na dawnych terenach państwa pruskiego. Panoszyła się brutalność, chciwość, sprzedajność. Samemu prezydentowi Mi­nisterstwa Śląskiego, które obejmowało i Prusy Południowe, Karolowi Hoymowi udowodniono olbrzymie malwersacje.

Cała ta polityka wywołała powszechne niezadowolenie wszystkich warstw ludności polskiej. Postępowanie biurokracji i junkierstwa prus­kiego na zagrabionych ziemiach, jak i zachowanie się rządu berlińskiego w dobie rozbiorów przyczyniły się w dużym stopniu do powstania głę­bokich, negatywnych postaw w społeczeństwie polskim w odniesieniu, do Prus. Nie występowały one poprzednio w takiej skali. Podobne stanowi­sko zajmowali Polacy także wobec Austrii, bo też ze strony obu tych państw groziło wtedy największe niebezpieczeństwo dla bytu narodowego Polski.

W jeszcze silniejszym stopniu niż pruska, polityka austriacka nasta­wiona była na eksploatację zdobytych ziem polskich. Wielonarodowoś­ciowa monarchia miała jeszcze mniejsze niż Prusy szansę zasymilowania czy choćby pełniejszego ekonomicznego związania Galicji i Nowej Galicji (jak nazwano nabytki, trzeciego rozbioru) z innymi swymi terytoriami. W planach Józefa II elementem wiążącym monarchię miał stać się wzrost dobrobytu całej niemal ludności. Podejmowane w tym celu reformy objęły również Galicję. Najważniejsze z nich odnosiły się do chłopów, którzy uzyskali nieusuwalność z gruntów (tzw. rustykalnych, których nie wolno było wcielać do folwarcznych, zwanych dominikalnymi), ograniczenie pańszczyzny do trzech dni w tygodniu, wyjęcie spod jurysdykcji patrymonialnej przez wprowadzenie specjalnych urzędników - sądowego (justycjariusza) i administracyjnego (mandatariusza); otrzymali też chłopi galicyjscy przysługujące od dawna chłopom czeskim i austriackim prawo apelacji do władz wyższych. Reformy te utrzymały się i objęły z czasem także Nową Galicję, natomiast rząd wiedeński musiał się wycofać z pod­jętej próby zamiany pańszczyzny na czynsze. W każdym razie przed chło­pem galicyjskim otwierały się lepsze perspektywy niż przed chłopami z innych ziem polskich; jednocześnie przecież polityka fiskalno-wojskowa niweczyła korzyści, które stąd mogły wyciągnąć władze austriackie. Podobnie bowiem jak w Prusach, podatki uległy także w zaborze aus­triackim znacznemu podwyższeniu i przeznaczono je również w większości (75%) na cele ogólnopaństwowe. Jak wysoki był wzrost obciążeń podatkowych, można się przekonać porównując dane z połowy lat siedemdzie­siątych i z końca ostatniego dziesiątka XVIII w. Dochody z Galicji wzro­sły wtedy z 1,6 mln florenów do 4,5 mln rocznie. Obok tych ciężarów, spadających głównie na chłopa, również wybieranie rekruta przybrało w Galicji szczególnie dotkliwe formy. Oblicza się, że w czasie wojen z re­wolucyjną i napoleońską Francją Austria wyciągnęła z ziem polskich do 100 tys. ludzi, którzy walczyli i ginęli w całkiem im obcej sprawie.

W stopniu o wiele wyższym niż w Prusach, od chwili rozpoczęcia wo­jen z rewolucyjną Francją absolutna monarchia habsburska pod rządami Franciszka II czyniła wszystko, co było w jej mocy, by zahamować roz­wój stosunków społecznych i gospodarczych. W ręku austriackiej biuro­kracji stępiony został postępowy charakter reform józefińskich. W fatal­nej sytuacji ekonomicznej znalazło się mieszczaństwo galicyjskie, pozba­wione swych naturalnych kontaktów handlowych z resztą ziem polskich. Małopolska stawała się najbardziej zacofaną gospodarczo dzielnicą Pol­ski.

Ucisk narodowościowy przybierał formy podobne do występujących w zaborze pruskim. Rzesze obcych urzędników wprowadzały język nie­miecki; polski czy raczej łacina były dozwolone tylko w korespondencji z niższymi władzami. Rząd narzucał również język niemiecki w sądow­nictwie, a zwłaszcza w szkole. Szkoły średnie, jak w całej monarchii, zo­stały zupełnie zgermanizowane; podobnie i uniwersytet lwowski, który zresztą w 1806 r. został zlikwidowany, a grono nauczające przeniesione do Krakowa w celu germanizacji tamtejszej Akademii i ośrodka nauko­wego. Władze próbowały także osadzania kolonistów niemieckich. Akcja ta jednak nie przybrała większych rozmiarów - nie zdołano ściągnąć do Galicji więcej jak 14,5 tys. osadników, gdy w tym czasie rząd pruski we wschodnich prowincjach swego państwa osadził razem ok. 300 tys. kolo­nistów. Stanowczo odrzucone zostały dążenia do uzyskania choćby ograni­czonej autonomii dla Galicji. Wprawdzie we Lwowie uformowano tzw. Sejm Stanowy, który zebrał się parę razy, jednak uprawnienia jego koń­czyły się na możliwości przedstawiania petycji. Specjalny komitet, który rozpatrywał w Wiedniu sprawę autonomii galicyjskiej, uznał w końcu, że pilniejszym zadaniem jest przekształcenie „Galiejan”. w Niemców.

Jeśli chodzi o zabór rosyjski, to po okresie surowych represji po­powstaniowych, które trwały do śmierci Katarzyny II (1796), nastąpiła liberalizacja stosunku do Polaków. Nowy car Paweł I zwolnił więźniów politycznych i zesłańców syberyjskich. Tadeuszowi Kościuszce zezwolił na opuszczenie Rosji. Paweł I starał się też pozyskać sobie szlachtę pol­ską, przywracając jej dawny samorząd stanowy z sejmikami i Statutem Litewskim. Wprowadzony jednak został nowy podział administracyjny z kapitanem-isprawnikiem na czele powiatu i horodniczym w mieście. Skonfiskowane uczestnikom powstania dobra, podobnie jak część królewszczyzn, dostały się w ręce faworytów carskich. Pogorszeniu uległo położenie chłopów - zarówno przez zaostrzenie poddaństwa osobistego, jak i narzucenie zwiększonych ciężarów podatkowych i pobór rekruta.

W specyficznym układzie narodowościowym tych obszarów oparcie się caratu na posiadaczach ziemskich tworzyło korzystną dla bogatszej szlach­ty sytuację. Natomiast drobna szlachta straciła większość swych rodo­wych uprawnień i jako element niepewny była przesiedlana masowo w głąb Rosji.

W zaborze rosyjskim Polacy mieli najlepsze możliwości rozwoju kul­turalnego. W ręce polskie, wpływowego przy carze Aleksandrze I Ada­ma Czartoryskiego czy Tadeusza Czackiego, dostało się kierownictwo oświatą. Nie bez wzorów Komisji Edukacji Narodowej przeprowadzona została ogólna reforma szkolnictwa w Rosji w 1803 r. Doskonale rozwi­nął się w tych warunkach Uniwersytet Wileński, a także słynne liceum w Krzemieńcu na Wołyniu. Polacy stanowili nadal najważniejszy element kulturotwórczy na dawnych ziemiach Rzeczypospolitej. Słabły jednak ich związki z ludnością ruską, zwłaszcza gdy władze rosyjskie zaczęły likwi­dację Kościoła unickiego.

    1. Pierwsze spiski

Reakcja społeczeństwa polskiego na rozbiory nie była jednolita. Ary­stokracja, zgodnie z kierunkiem wytkniętym przez targowiczan, chwy­tała się na ogół polityki ugodowej. Sytuacja jej była o tyle utrudniona, że zgodnie z konwencją z 1797 r. nie wolno było Polakom posiadać dóbr poza jednym zaborem i znajdujące się w pozostałych należało odsprzedać albo miały ulec konfiskacie. Znacznie skrupulatniej niż w Rzeczypospoli­tej egzekwowane były również długi magnackie. Tym w niemałym sto­pniu można tłumaczyć zabiegi magnatów o pozyskanie sobie obcych wład­ców. Nie przyniosły one większych rezultatów i właściwie magnateria była tą warstwą, której pozycja ekonomiczna została zachwiana najsilniej przez rozbiory. Żaden monarcha absolutny nie mógł zresztą tolerować istnienia „państw magnackich”. Nie zmienia tego fakt, że poszczególni władcy starali się pozyskać sobie wpływowe rodziny magnatów. Fryde­ryk Wilhelm II doprowadził do małżeństwa Antoniego Radziwiłła ze swą siostrą stryjeczną. Aleksander I obsypał faworami Adama Czartoryskiego. Podobne do magnatów stanowisko zajmował także wyższy kler, jakkol­wiek pozycja jego wobec zagarnięcia przez państwo pruskie i austriackie znacznej części dóbr kościelnych uległa osłabieniu. Nie przeszkodziło to biskupom w ogłaszaniu listów pasterskich wzywających do podporządko­wania się nowym władcom. Z zaborcami łączyła ich wszystkich bowiem obawa przed rewolucją, i przed utratą przywilejów stanowych.

Bardziej powściągliwe stanowisko zajmowała średnia szlachta. Sytua­cja ekonomiczna tej warstwy rysowała się pomyślnie w związku z ko­rzystną (z wyjątkiem Galicji) sytuacją rynkową i wysokimi cenami na produkty rolne. W razie rozprzestrzenienia się rewolucji groziła jej utrata uprzywilejowanej społecznie pozycji, którą utrzymała we wszystkich za­borach. Mimo to średnia szlachta nie pogodziła się z rozbiorami. Nie zadowolenie jej budziła ingerencja biurokracji, zwłaszcza pruskiej i aus­triackiej, w stosunki z poddanymi. Szlachta nie chciała też przystać na utratę swych praw politycznych. Wreszcie - jakkolwiek mnożyli się wśród niej dorobkiewicze, wykorzystujący, wszelką koniunkturę w celu rychłego wzbogacenia się - nie brakło wśród niej i ludzi, którzy przejęli się hasłami dawnego obozu patriotycznego i nie rezygnowali z myśli o niepodległości. Wiwaty i hołdy, składane nowym monarchom, typowe dla ducha kompromisu panującego wśród tej warstwy, nie zmieniają tego ogólnego obrazu. Ale średnia szlachta nie wychodziła na ogół poza stanowisko biernego oporu wobec zaborców, jakkolwiek - poza zaborem rosyjskim, gdzie polityka Pawła I i Aleksandra I spotkała się z Jej po­parciem, nie decydowała się na bliższą współpracę z rządami zaborczymi.

Wśród zmieniającej się sytuacji międzynarodowej niełatwo było my­śleć o długofalowej pracy nad rozwojem kulturalnym i gospodarczym kraju, zwanej z czasem organiczną. Założone w 1800 r. Towarzystwo Przyjaciół Nauk pierwsze postawiło program pracy dla kraju, a jego przewodniczący Stanisław Staszic rzucił słowa, które przyświecały dal­szym pokoleniom: „Paść może i naród wielki, zniszczeć nie może, tylko nikczemny”.

Były wszakże warstwy, których położenie uległo tak znacznemu po­gorszeniu, że nie były skłonne oczekiwać na zbyt odległe zmiany. Taka była przede wszystkim sytuacja drobnej szlachty i mieszczaństwa. Obie te warstwy spotkały się z niechętną postawą rządów zaborczych, które nie bez słuszności widziały w nich element niepewny, skłonny do wystą­pień patriotycznych i rewolucyjnych. Nic więc dziwnego, że właśnie spo­śród tych warstw znalazło się najwięcej ludzi, którzy gotowi byli kon­tynuować dzieło irredenty i odrzucali wszelkie kompromisy. Wywodzili się oni przede wszystkim, z kształtującej się wtedy inteligencji i dawnego korpusu oficerskiego, najczęściej ze zdeklasowanej szlachty. W mniejszym stopniu uczestniczyło w spiskach mieszczaństwo czy średnia szlachta, wy­jątkowo arystokracja, zwykle jednostki powiązane poprzednio z obozem patriotycznym.

Pierwsza organizacja spiskowa oparła się na zachowanej jeszcze z doby powstania kościuszkowskiego siatce galicyjskiej. Jej koncepcja politycz­na była niezbyt sprecyzowana. Przywódca, Walerian Dzieduszycki, my­ślał o odbudowie Polski kosztem Prus, przy poparciu zewnętrznym. Naj­pierw spodziewał się pozyskać cesarza, a gdy to zawiodło, liczył na kon­flikt prusko-austriacki i na interwencję Francji, a nawet Turcji. Osta­tecznie przez przebywających w Paryżu emigrantów związano się bliżej z Francją. W styczniu 1796 r. spiskowcy podpisali w Krakowie akt kon­federacji. Celem spisku było przygotowanie walki zbrojnej. Na razie mia­ło to polegać na zbieraniu funduszów i broni, organizacji wywiadu, a tak­że pozyskiwaniu najszerszych rzesz społeczeństwa, w tym także chłopów. Program społeczny spisku był jednak nieokreślony. Na czele stanęło tzw. Zgromadzenie Centralne z siedzibą we Lwowie, stąd nazwa Centralizacja Lwowska, stosowana wobec tego ruchu. Centralizacja nawiązała kontakty z pozostałymi zaborami, gdzie utworzono grupy spiskowe. Współdziałał z nią też utworzony w Mołdawii na terytorium tureckim, przez pułkow­nika Joachima Deniskę, legion składający się z ponad tysiąca żołnierzy i oficerów kościuszkowskich.

Zwycięstwa Bonapartego we Włoszech zdawały się zapowiadać rychłe załamanie się monarchii habsburskiej, toteż Centralizacja przygotowy­wała się do przyspieszenia powstania w Polsce. Rozwiał te nadzieje rozejm w Leoben. Mimo to w czerwcu 1797 r. Denisko w 200 koni przekroczył granicę turecko-austriacką i wdarł się na Bukowinę. Został jed­nak wkrótce rozbity pod Dobronowcami, a wystąpienie jego nie spotkało się z odzewem w kraju. Losy Centralizacji były już zresztą wtedy prze­sądzone: współpracujące ze sobą policje rosyjska i austriacka wykryły siatkę konspiracyjną w obu zaborach i wkrótce więzienia zapełniły się przywódcami oraz członkami tego pierwszego poważnego ruchu spisko­wego na ziemiach polskich.

Wśród członków Centralizacji występowały niekiedy tendencje bar­dziej radykalne, niż znajdowało to odbicie w jej założeniach programo­wych. Taki charakter miała organizacja spiskowa stworzona przez jakobina Franciszka Gorzkowskiego w dobrach Cisie na Podlasiu, dość luźno związana z warszawską grupą spiskową. Gorzkowski był szlach­cicem z pochodzenia, z wykształcenia geometrą. Uczestnik powstania koś­ciuszkowskiego, starał się teraz trafić ze swą propagandą do chłopów. Za­mierzał bowiem połączyć powstanie narodowe z rewolucją społeczną. Tłu­maczył więc chłopom, że jest ich dosyć, by w drodze powstania zrzucili z siebie jarzmo zarówno pańskie, jak i zaborcy. Powstańcy chłopscy po­łączyliby się w armię ludową, która doczekałaby się przyjścia Francuzów. Wtedy zorganizowano by państwo o ustroju republikańskim na wzór fran­cuski, znikłyby przywileje stanowe, a chłopi dostaliby żarnie na włas­ność.

Agitacji Gorzkowskiego nie dało się długo utrzymać w tajemnicy. Aresztowany z donosu miejscowego dziedzica w 1797 r. wraz z najbliż­szymi współpracownikami przez władze austriackie, przesiedział kilka lat w więzieniu, po czym zamieniono mu wyrok śmierci na zesłanie za granicę.

Obok tego spisku, który pierwszy łączył walkę przeciwko zaborcom z walką z własną szlachtą, ważną rolę odegrał także spisek młodzieży gdańskiej zorganizowany w imię haseł wolności i równości. Wprawdzie zamierzony wybuch rewolucyjny nie udał się, jednak doprowadził on po raz pierwszy do współdziałania Polaków (którzy także wzięli udział w organizowaniu wystąpienia) z Niemcami przeciwko ostoi feudalizmu - monarchii pruskiej. I w tym wypadku otwarta została droga do podob­nych akcji w następnym wieku.

Po wykryciu Centralizacji ośrodek ruchu konspiracyjnego przeniósł się do Warszawy, gdzie nie doszło do aresztowań. Tutaj pod wpływem lewi­cowych działaczy uformowało się Towarzystwo Republikanów Polskich w 1798 r. Celem Towarzystwa było przywrócenie państwa polskiego z rządem republikańskim. W założeniach nawiązywało do programu re­prezentowanego przez antyfeudalną konstytucję Dyrektoriatu, postulując przede wszystkim zniesienie wszelkich odrębności i przywilejów stano­wych. Żądając wolności osobistej dla chłopów Towarzystwo nie zajęło jednak jasnego stanowiska co do ich praw do ziemi. Towarzystwo Repub­likanów Polskich objęło swą działalnością głównie obszary zaboru prus­kiego, choć miało swych członków i w Galicji. Weszło również w porozu­mienie z działaczami lewicy na emigracji, uzyskując m. in. poparcie Tadeusza Kościuszki, który zachęcał do przyspieszenia, powstania. Jednakże główna działalność Towarzystwa skupiała, się wokół akcji propagandowej, wywiadowczej, a także polegała na ułatwianiu w przedostawaniu się do legionów. Sytuacja międzynarodowa ułożyła się zresztą niepomyślnie: po pokoju w Luneville w 1801 r. trzeba było odłożyć wszelką myśl o rychłym ruchu zbrojnym. Towarzystwo zawiesiło więc szerszą działalność, jakkol­wiek grupki republikanów utrzymały się do czasów Księstwa Warszaw­skiego.

Ostatecznie działalność ugrupowań spiskowych po trzecim rozbiorze nie przyniosła poważniejszych efektów. W świetle zachowanych źródeł nie wydaje się przy .tym, by miały one szerszy zasięg, jakkolwiek wszelkie tego typu stwierdzenia oparte na aktach śledczych i nielicznych wspo­mnieniach mogą być wątpliwe. Uderzająca jest także ogólnikowość pro­gramów, chociaż zarysowują się w nich postawy zarówno bardziej rady­kalne, jak i umiarkowane. Odbijało się w ten sposób i zróżnicowanie poglądów całego społeczeństwa, w którym obok wzorów z doby Sejmu Wielkiego pewną rolę odegrała radykalna inspiracja rewolucji francus­kiej czy lewicy z powstania kościuszkowskiego.

    1. Legiony Dąbrowskiego

Słabość organizacji spiskowych w kraju była nie tylko wynikiem ter­roru ze strony zaborców i niewiary znacznej części społeczeństwa w sku­teczność samodzielnej walki zbrojnej po załamaniu się powstania. Nie­małe znaczenie miał także stały odpływ najbardziej radykalnych i patrio­tycznych jednostek na emigrację, zrazu rozumiany jako protest przeciwko rozbiorom, potem organizowany w celu wzmocnienia powstających przy boku rewolucyjnej Francji oddziałów wojskowych.

Emigracja porozbiorowa początkowo była rozproszona: ważniejsze ośrodki powstały w Dreźnie, Hamburgu, Wenecji, w Turcji. Powoli jej centrum stawał się Paryż. Nie powiodło się przy tym utrzymać jedności organizacyjnej emigracji: podział z czasów powstania zachował się, powo­dując rozłam wewnętrzny emigracji na grupę „umiarkowanych” i „jakobinów” Patriotyzmu nie można odmawiać ani jednym, ani drugim; ina­czej jednak widzieli zarówno drogę do odzyskania niepodległości, jak i organizację przyszłego państwa.

Umiarkowani byli niechętni wciąganiu kraju w nowe powstanie i całą nadzieję na odzyskanie niepodległości wiązali z pomocą obcą. Uważali jednak za potrzebne wcześniejsze zorganizowanie armii i dlatego godzili się na odtworzenie polskich sił zbrojnych w kraju sojuszniczym. W sprawach społecznych umiarkowani nie wykraczali daleko poza program Konstytucji 3 maja, nie rezygnując przecież całkowicie z reform. Ugrupo­wanie to koncentrowało się wokół dawnego przedstawicielstwa władz powstańczych w. Paryżu, kierowanej przez Franciszka Barssa Agencji insurekcyjnej, stąd też nazywano je powszechnie Agencją. Najwybitniej­szym działaczem tej grupy był Józef Wybicki.

W konflikcie z Agencją znalazły się żywioły radykalne, pochodzące głównie z „klubistów” z czasów powstania, zwolenników więzionego przez Austriaków Kołłątaja. Ci „jakobini” manifestowali swe nastawienie pro-rewolucyjne, gotowi też byli do wywołania w kraju powstania połączo­nego z zasadniczymi przemianami społecznymi, które ukształtowałyby Polskę na wzór francuski. W celu pozyskania sobie poparcia władz fran­cuskich obóz ten powołał już w 1795 r. tzw. Deputację, która reprezento­wała go na zewnątrz. Do kilkunastoosobowej Deputacji należał m.in. Fran­ciszek Dmochowski. Związany z nią był także wybitny z czasem oficer armii francuskiej, poległy w Egipcie adiutant Napoleona, Józef Sułkowski. Potępiał on ostro szlachtę polską. Zbliżony do Deputacji Piotr Maleszewski wystąpił natomiast z postulatem pełnego uwłaszczenia chłopów bez odszkodowania dla szlachty, na wzór francuski.

Tymczasem żaden rząd rewolucyjny we Francji nie zamierzał angażo­wać się głębiej w sprawę polską. Zarówno termidorianie, którzy objęli władzę po upadku Robespierre'a, jak i później Dyrektoriat, nie zamierzali narażać zawartego z Prusami pokoju wysuwaniem zastrzeżeń co do rozbioru państwa polskiego. Natomiast nie znaczyło to, by nie można się było posłużyć Polakami w celach dywersyjnych wobec Austrii i Rosji czy jako środkiem nacisku na przyspieszenie pokoju. W tych warunkach pod­jęta w 1796 r. w Paryżu przez gen. Dąbrowskiego i Agencję próba stworzenia wojsk polskich we Francji napotkała trudności.

Gen. Jan Henryk Dąbrowski (1755-1818) należał do najwybitniejszych dowódców polskich. Po długoletniej służbie w wojsku saskim wstąpił w czasie Sejmu Wielkiego do armii polskiej, zasłużył się jako jeden z jej organizatorów, a w czasie powstania kościuszkowskiego wyróżnił się w walkach w obronie Warszawy i słynną wyprawą do Wielkopolski.. Po upadku powstania liczył początkowo na konflikt Prus z pozostałymi zaborcami, gdy jednak okazało się to nierealne, związał swe nadzieje z Francją. Dąbrowski był przede wszystkim żołnierzem i sprawa odtwo­rzenia armii była dlań najważniejsza. Dlatego przystał na propozycję Dyrektoriatu, by rokowania o utworzenie legionów polskich, głównie spośród wziętych do niewoli rekrutów galicyjskich, poprowadzić w Me­diolanie z wodzem zwycięskiej armii francuskiej, gen. Napoleonem Bo­naparte. Ze zdobytych na Austriakach terenów północnych Włoch Bona­parte utworzył właśnie zależną od Francji Republikę Lombardzką. Przy tym efemerycznym państwie miały więc powstać legiony polskie Dąbrowski nie oglądał się ani na niejasność sytuacji, ani na grę polityczną Dyrektoriatu i Bonapartego, którzy myśleli o wykorzystaniu atutu pol­skiego zarówno przeciwko Austriakom, jak i w wewnętrznych rozgryw­kach, i 9 stycznia 1797 r. podpisał konwencję o utworzeniu Legionów z Generalną Administracją Lombardii.

Legiony przejęły polską organizację wojskową. Na wzór dawnego woj­ska polskiego miał być także umundurowany ten „polski korpus posił­kowy”. Żołnierze uzyskiwali obywatelstwo lombardzkie, ale mieli za­strzeżone prawo swobodnego powrotu do Polski w razie potrzeby. Zgodnie z założeniem, żołnierzy zaciągano w przeważającym stopniu z pol­skich jeńców wojennych; stąd było wśród nich wielu chłopów galicyjskich. Napływało także niemało ochotników z emigracji i z kraju. Do lata 1797 r. pod sztandarami Legii było już ponad 6 tys. wojska. Widok ma­szerujących oddziałów skłonił Józefa Wybickiego do ułożenia pieśni Jeszcze Polska nie umarła, póki my żyjemy, która jako wyznanie wiary w odzyskanie niepodległości miała stać się hymnem narodowym.

Wojsko legionowe różniło się przy tym od dawnego wojska Rzeczy­pospolitej, nawiązując raczej do tradycji kościuszkowskich czy rewolu­cyjnych francuskich. Między żołnierzami a oficerami istniały prawdziwie demokratyczne stosunki. Dowództwo zabiegało o wychowanie żołnierza, zakładało dla niego szkoły. Na postawy Legionów wpłynęła też silnie ideologia rewolucyjna, wiara w braterstwo między miłującymi wolność ludami. Z włoskim napisem na naramiennikach „ludzie wolni są brać­mi, z francuskimi kokardami - legioniści brali udział w walkach, wierząc, że przyniosą wolność innym narodom i Polsce.

Najbliższa przyszłość przyniosła gorzkie rozczarowania. Rozejm w Leoben, w kwietniu 1797 r., powstrzymał marsz na Wiedeń czy do Galicji, jak to już projektował Dąbrowski. Oddziałów polskich, zorgani­zowanych na podstawie nowego układu, tym razem z Republiką Cisalpińską (jak przemianowano Lombardzką), dowództwo francuskie użyło do walki nie z zaborcami, ale z broniącym swej niezależności ludem włoskim. Legiony brały udział w okupacji ziem Wenecji aż do czasu pokoju w Campoformio, który stał się nowym układem rozbiorowym, kładącym kres istnieniu tej najstarszej wtedy Rzeczypospolitej i dzielącym posiadłości weneckie między Francję (reprezentowaną przez Republikę Cisalpińską) i Austrię. Wkrótce potem, w 1798 r., Francuzi posłużyli się Legionami, aby rozbić zmurszałe państwo papieskie i wypędzić Burbonów z Neapolu. Dowodzone przez gen. Kniaziewicza oddziały polskie odniosły w tej kam­panii liczne sukcesy, opanowując m. in. niespodziewanym wypadem silną twierdzę Gaetę.

Po tych sukcesach nastąpiły trudne walki z wojskami austriackimi i rosyjskimi dowodzonymi przez Suworowa, które zaatakowały północne Włochy. Wojska francuskie, wraz z dzielnie walczącymi przy ich boku Legionami, doznały krwawych klęsk - oddziały polskie poniosły ciężkie straty, szczególnie pod Magnano i Trebbią. Podczas kapitulacji Mantui dowódca francuski zgodził się na wydanie w ręce austriackie Polaków pochodzących z Galicji. W ostatniej fazie walk w Genui zebrały się już tylko szczątki wojsk polskich, około tysiąca ludzi. Dopiero zagrożona na­jazdem Francja zdecydowała się przejąć Legiony na własny żołd i zleciła Dąbrowskiemu odbudowę Legionów włoskich, a Kniaziewiczowi utwo­rzenie nowego Legionu Naddunajskiego. Wkrótce przy boku Francuzów walczyło znów ok. 9 tys. Polaków. Po zamachu stanu Napoleona w 1799 r., gdy zmieniły się losy wojny, wojska te wzięły udział w nowej kampanii. Legia Naddunajska walczyła na terenie Niemiec. Jej śmiałe natarcie za­decydowało w dużym stopniu o wyniku bitwy pod Hohenlinden w grud­niu 1800 r., która otwarła Francuzom drogę do Austrii. Legiony Dąbrow­skiego uczestniczyły w odzyskaniu północnych Włoch.

Przejście Legionów na żołd francuski nie było związane jednak z żad­nymi zobowiązaniami politycznymi. Zawierając pokój w Luneville w 1801 r. Napoleon nie krępował się wcale interesami polskimi, zosta­wiając Austrii wolną rękę w środkowej Europie i obiecując jej, jak również i Rosji, niepopieranie wrogów wewnętrznych. Legiony polskie miały pójść ponownie na służbę Republiki Cisalpińskiej. Wywołało to rozłam wśród legionistów. Wielu podało się wzorem Kniaziewicza do dymisji, inni myśleli o rozpaczliwych próbach przebicia się do Grecji. Niektórzy weszli w kontakty z tajnymi ugrupowaniami włoskimi, skierowanymi w imię założeń rewolucyjnych przeciwko Bonapartemu! W tej sytuacji Napoleon postanowił pozbyć się niewygodnego już pomocnika. Część Le­gionów wysłał więc w 1802 r. na wyspę San Domingo (Haiti), gdzie Fran­cuzi nie mogli się uporać z broniącymi swej wolności Murzynami. W trud­nych, tropikalnych warunkach legie polskie prędko niszczały. Zresztą żołnierz polski niechętnie walczył z Murzynami, uznając słuszność ich sprawy. Toteż gdy przyszło do kapitulacji w 1803 r., zwycięzcy Murzyni traktowali Polaków lepiej niż Francuzów. Część z nich została i z czasem zmieszała się z miejscową ludnością. Ostatecznie z 6 tys. ludzi wysłanych na San Domingo do kraju wróciło ok. 300. Olbrzymia większość wyginęła wskutek chorób i klimatu. Natomiast we Włoszech pozostało aż do utwo­rzenia Księstwa Warszawskiego około 4 tys. legionistów na służbie Re­publiki Włoskiej. Walczyli oni w latach 1805-1806 z Austriakami pod Wenecją, a później z Anglikami w Kalabrii. Dopiero po zwycięstwach Napoleona nad Prusami, w 1807 r., część tych wojsk wróciła do kraju.

Czyn legionowy nie przyniósł więc wyzwolenia Polski. Nie pozostał jednak jałowy: powołanie Legionów pod patronatem rewolucyjnej Francji ściślej złączyło sprawę polską z ogólnoeuropejskimi tendencjami wolnoś­ciowymi. Legiony świadczyły wobec całego świata, że Polacy nie zamie­rzają pogodzić się z gwałtem rozbiorów. Niemałe też było znaczenie Le­gionów jako szkoły dla późniejszej, zmodernizowanej armii polskiej - doświadczenie w nich zdobyło około tysiąca oficerów. Z drugiej wszakże strony losy Legionów wykazały, jak zwodnicze były rachuby, na obcą pomoc i jak łatwo przychodziło obcym rządom wykorzystywać zapał patriotyczny dla zadań kondotierskich. Toteż część zawiedzionych gotowa była rezygnować z kontynuowania walki.

W tak ciężkim momencie upadającą wiarę w odzyskanie niepodległoś­ci starał się ratować Tadeusz Kościuszko. Zwolniony z więzienia rosyj­skiego, udał się najpierw do Stanów Zjednoczonych, a stamtąd do Paryża, by zapewnić sobie wpływ na ruchy spiskowe w kraju i na Legiony. Kościuszce nie powiodło się ani zjednoczyć emigracji, ani zapewnić sobie posłuchu u władz francuskich, tym bardziej że zgodnie ze swymi repu­blikańskimi przekonaniami miał nieprzychylny stosunek do Napoleona. Od ówczesnej Francji nie można było oczekiwać pomocy w odzyskaniu niepodległości, trzeba było o nią walczyć samemu. Poglądy Kościuszki na tę sprawę zebrał jego sekretarz Józef Pawlikowski i w lecie 1800 r. wydał w Paryżu jako anonimową broszurę zatytułowaną Czy Polacy mogą się wybić na niepodległość? Odpowiedź była jasna - mogą, ale własnym wysiłkiem, nie przy pomocy obcych. Jeżeli pod hasłami wol­ności i równości wciągnie się do walki wszystkie warstwy, zwycięstwo będzie możliwe. Kwestionując wartość Legionów, autor broszury twier­dził, że gdy ruszy się całe chłopstwo uzbrojone w kosy, nie oprze mu się największa armia zaborcza. Należy też odwołać się do sąsiednich ludów, znajdujących się pod podobnym uciskiem: Węgrów, Czechów, Słowaków, zrewolucjonizować Śląsk i Ukrainę. „Polacy - głosił autor -, macie siły wielkie, użyjcie ich przeciw nieprzyjacielowi, a zwyciężycie”. Na razie wołanie to pozostało jednak w kraju przybitym niepowodzeniami - nie­dosłyszalne.

  1. Księstwo Warszawskie - zalążek odbudowanego państwa

    1. Między orientacją prorosyjską i profrancuską

Zawód, jaki spotkał patriotów, republikanów ze strony Francji, spo­wodował, że główny ciężar zabiegów o odbudowę państwa polskiego prze­niósł się znów do kraju. Tym razem kierunek nadały im magnateria i bo­gata szlachta, które nawróciły do koncepcji oparcia się na jednym z za­borców i zjednoczenia pod jego opieką ziem dawnej Rzeczypospolitej. Protektora sprawy polskiej upatrywano w młodym carze Aleksandrze I (1801-1825). Jego liberalne gesty zjednywały mu wielu polskich zwo­lenników, zwłaszcza wśród konserwatywnej szlachty zaboru rosyjskiego. Powołanie Aleksandra I na odnowiciela państwa polskiego odpowiadało jej o wiele bardziej, niż gdyby niezależność miały przynieść wojska Na­poleona, bo nie budziło obaw co do utrzymania podstaw ustroju feu­dalnego.

Duże nadzieje wywołało powierzenie w latach 1802 -1805 kierownic­twa rosyjską polityką zagraniczną Adamowi Jerzemu Czartoryskiemu, bliskiemu doradcy cara. Można się było bowiem spodziewać, że w walce o hegemonię w Europie Aleksander I zechce wykorzystać kartę polską. Ogłoszenie cesarstwa we Francji w 1804 r. przyspieszyło formowanie no­wej koalicji. Czartoryski początkowo przypuszczał, że uda mu się doprowadzić do porozumienia między Aleksandrem a Napoleonem, które usta­liłoby podział Europy na dwie strefy wpływów. Gdyby car zdobył sobie dominującą pozycję w środkowej i wschodniej Europie, miałby możliwość odbudowy Polski pod swym berłem. Konflikt angielsko-francuski uda­remnił te plany. Wtedy Czartoryski - jako warunek udziału Rosji w koa­licji - wysunął mało realne projekty przebudowy Europy; nie tylko Polska, związana unią dynastyczną z Rosją, miałaby zostać odbudowana w granicach przedrozbiorowych, ale i Włochy, Niemcy i Bałkany zo­stałyby zjednoczone na zasadach federacji. Na takie rozwiązanie nie tylko nie można było uzyskać zgody Anglii i Austrii, ale budziło ono także silne zastrzeżenia w Petersburgu, gdzie większość doradców cara prze­ciwna była odbudowie Polski. Aleksander traktował natomiast wszystkie projekty polskie jako środek nacisku na Austrię i Prusy.

Gdy związana nowym przymierzem z Anglią i Austrią Rosja przygoto­wywała się do wojny, Czartoryski usiłował jeszcze raz pozyskać cara dla swych planów. Wobec neutralnej postawy zajmowanej przez Berlin, ra­dził Aleksandrowi, by rozpoczął działania wojenne od uderzenia na Pru­sy, odebrania im ziem polskich i ogłoszenia się królem Polski. Wtedy można by wykorzystać siły polskie przeciwko Napoleonowi. Mimo za­strzeżeń ze strony sojuszników Aleksander aprobował te propozycje i zje­chał nawet w 1805 r. do siedziby Czartoryskich, do Puław, gdzie zgro­madziła się śmietanka arystokracji polskiej ze wszystkich zaborów. Jedno­cześnie car wystosował ultimatum do Prus z żądaniem przepuszczenia wojsk rosyjskich, grożąc w racie odmowy wojną. Wystarczyła demon­stracja siły. Fryderyk Wilhelm III ustąpił, czym zadowolił się Aleksander, który zapewne oczekiwał podobnego obrotu sprawy; car udał się zaraz do Berlina i odnowił stare przymierze. Zawiódł nie tylko plan „zamordo­wania” Prus, ale i cała orientacją rosyjska. Adam Czartoryski podał się do dymisji. Jednocześnie zbliżające się ku dawnym granicom polskim działania wojenne budziły nowe nadzieje.

W przeciwieństwie do arystokracji, pozostałe warstwy społeczeństwa nie zapatrywały się tak chętnie na ugodę z caratem. Panowało powszech­ne przekonanie, że napoleońska Francja wcześniej czy później popadnie w konflikt z państwami rozbiorczymi i że wtedy dojdzie nie tylko do odzyskania niepodległości, ale i do zasadniczych przemian społecznych. Nastroje te wzmocniły zwycięstwa wojsk francuskich nad koalicją austriacko-rosyjską. Wprawdzie po rozbiciu armii nieprzyjacielskiej pod Austerlitz w grudniu 1805 r. Napoleon nie podjął marszu w kierunku pobliskiej Galicji i zawarł pokój z Austrią, jednak rozpoczęta w następ­nym roku wojna z Prusami przyniosła od dawna oczekiwane rozstrzyg­nięcia. Po klęskach pruskich pod Jena i Auerstadt nastąpiło załamanie się monarchii Hohenzollernów. Po zajęciu Berlina Napoleon postanowił skorzystać ze sprawy polskiej, by zmusić Fryderyka Wilhelma do prędkiej kapitulacji albo zapewnić sobie podstawy do zwycięskiego prowadzenia wojny nad Wisłą. Wezwał więc do siebie Tadeusza Kościuszkę, ale stary republikanin postawił twarde warunki zaangażowania się po stronie cesarza: odbudowy Polski w granicach przedrozbiorowych, ukształtowania jej jako monarchii parlamentarnej i przeprowadzenia uwłaszczenia chło­pów. Na tak rewolucyjne posunięcia Napoleon nie potrafił się zdecydować, odwołał się więc do tych, których poparcia był pewien. Do Berlina przy­byli gen. Dąbrowski i Józef Wybicki, którzy z polecenia cesarza wydali 3 listopada 1806 r. odezwę do Polaków, wzywającą do powstania. Napo­leon znów nie udzielił w zamian żadnych wiążących obietnic co do odbu­dowy państwa polskiego: „Obaczę, jeżeli Polacy godni są być narodem” - oświadczył tylko z wysokości swego tronu. Powstanie polskie uważał za wygodną dywersję przeciwko Prusom i Rosji oraz za okazję do sformo­wania wojsk pomocniczych.

Polacy uznali wszakże słusznie, że rozkład państwa pruskiego stanowi wyjątkowo korzystną okazję do udokumentowania ich dążeń wolnościo­wych i stworzenia faktów dokonanych, które byłoby trudno zmienić. Chodziło o powołanie na miejsce uciekających Prusaków nowych władz polskich i stworzenie armii polskiej. Wkroczenie więc Francuzów do Wiel­kopolski doprowadziło w listopadzie 1806 r. do wybuchu powszechnego powstania w tej dzielnicy przeciwko Prusakom. Wzięła w nim udział zarówno szlachta i mieszczaństwo, jak i chłopi, którzy spodziewali się uzyskania wolności i zwolnienia od ciężarów na rzecz panów. Z rezerwą ustosunkowała się arystokracja, chociaż i ona nie zawsze potrafiła się oprzeć ogólnemu entuzjazmowi. Powstanie osiągnęło liczne sukcesy - najpoważniejsze w Kaliskiem. Przy jego poparciu wojska francuskie szybko dotarły nad Wisłę zajmując Warszawę.

Na zajętych ziemiach polskich Napoleon nie zamierzał jednak prze­prowadzić zasadniczych przemian ustrojowych. Wprowadzając polską administrację odwoływał się do szlachty i arystokracji, spodziewając się, że właśnie w ten sposób zapewni sobie mocne oparcie w Polsce. Dowódz­two nad formującym się wojskiem polskim powierzył nie zasłużonemu w jego organizacji gen. Dąbrowskiemu, ale ks. Józefowi Poniatowskiemu, a do utworzonej w Warszawie Komisji Rządzącej powołał magnatów, prawda że z dawnych działaczy Sejmu Wielkiego. Na jego życzenie w Poznaniu ogłoszono pospolite ruszenie, na które zjechało się do 6 tys. szlachty. Jego wartości bojowej jednak nie sprawdzano, tyle że posłużyło do sformowania pułków jazdy.

Główny wysiłek obrócony był bowiem na utworzenie wojska polskiego. W krótkim czasie stanęło go do 30 tys. w trzech legiach, których do­wództwo przypadło Dąbrowskiemu, Zajączkowi i samemu Poniatowskie­mu. Żołnierz został wyposażony w broń przeważnie ze zdobyczy pruskich. W umundurowaniu wracał dawny krój, barwy granatowej z amarantem, na wzór francuski zjawiły się kosztowne ozdoby - hafty i pióropusze. Wiele kłopotu sprawiało przekształcenie w żołnierza niedoświadczonego rekruta, wybieranego nadal systemem kantonalnym, po jednym na 10 dy­mów. Potrzeby wojny zmusiły organizatorów do wysłania tych oddziałów do walki bez dostatecznego wyszkolenia bojowego.

Już w początkach 1807 r., w trudnych warunkach zimowych, walczyły wojska polskie przeciwko Prusakom. Legia Dąbrowskiego oczyściła z nie­przyjaciela lewy brzeg Wisły po Tczew, po czym wzięła udział w oblężeniu Gdańska. Odznaczyła się tam szczególnie przy rozbiciu desantu rosyj­skiego w Nowym Porcie. Inne oddziały polskie uczestniczyły w walkach na Pomorzu Zachodnim, m. in. w blokadzie Kołobrzegu, zaś przerzucona na Śląsk Legia Włoska rozbiła Prusaków pod Szczawnem koło Wałbrzy­cha i wyróżniła się przy oblężeniu Kłodzka. Na Górnym Śląsku wojska polskie atakowały Gliwice i Mysłowice. Nie zabrakło Polaków także w de­cydującej bitwie pod Frydlandem, w której wyniku wojska rosyjskie wy­cofały się za Niemen i podjęto rokowania pokojowe.

    1. Utworzenie i organizacja Księstwa Warszawskiego

Wytworzona w Polsce sytuacja nie pozostała bez wpływu na negocjacje w Tylży. O ile poprzednio zarówno Napoleon, jak i Aleksander wahali się, czy nie pozostawić ziem polskich nadal w ręku króla pruskiego, teraz nie było dyskusji co do osłabienia Prus. Miało się to odbyć m. in. właśnie przez odłączenie od nich polskich terenów. Napoleon gotów jednak był odstąpić je Aleksandrowi, spodziewając się, że w ten sposób zwiąże go ze sobą, utrudniając porozumienie z Prusami i Austrią. Car odrzucił tę propozycję i ostatecznie doszło do kompromisu. W traktacie tylżyckim 7 lipca 1807 r. obaj władcy postanowili utworzyć z ziem drugiego i trze­ciego zaboru pruskiego Księstwo Warszawskie, które miało znaleźć się pod panowaniem króla saskiego Fryderyka Augusta. Było to nawiązanie do tradycji XVIII w., przede wszystkim do postanowień Konstytucji $ ma­ja, trudno powiedzieć, w jakim stopniu świadome. Traktat wyłączał z gra­nic Księstwa Gdańsk, który stawał się wolnym miastem - z załogą fran­cuską, z czasem polsko-francuską. Przy Prusach pozostawało nadal Pomo­rze i Śląsk, jakkolwiek polscy mężowie stanu, zwłaszcza Kołłątaj, nie­jednokrotnie podkreślali wtedy konieczność oddania tej dzielnicy w ręce Wettina, w celu ugruntowania związku Księstwa Warszawskiego z Sak­sonią. Z ziem trzeciego zaboru wyłączono wschodnią część Podlasia, która jako obwód białostocki przypadła Rosji.

Rozwiązanie z 1795 r. okazało się więc nietrwałe. Prusy, podobnie zresztą jak i Austria, nie były zdolne do utrzymania całości zagarniętych wówczas ziem polskich. Względy polityczne, zwłaszcza interes cesarskiej Francji starającej się o dobre stosunki z Rosją, sprawiły jednak, że z faktu tego nie zostały wyciągnięte logiczne konsekwencje. Ziemie pol­skie pokrojono na nowo i z części ich stworzono państewko przypo­minające podobne twory na obszarze Rzeszy. Stosownie do konwencji między zaborcami z 1797 r. nawet nazwa: Polska, nie została użyta.

Toteż utworzenie Księstwa Warszawskiego nie zaspokajało dążeń polskich, odsuwając sprawę restauracji państwa polskiego. Księstwo zna­lazło się przy tym pod przemożnym wpływem Napoleona, który do swych celów wykorzystywał jego potencjał militarny i gospodarczy. Pełniło ono rolę bastionu, który strzegł interesów cesarstwa francuskiego w północno-wschodniej Europie. Mimo protektoratu napoleońskiego Księstwo stało się wszakże zalążkiem odrodzonego państwa polskiego. Choć znane są opinie historyków, którzy rolę Księstwa usiłowali zepchnąć do funkcji narzędzia czy „przeszczepu” francuskiego, obecnie przeważa zdanie, że - jak mówi Władysław Sobociński - „Księstwo Warszawskie było faktycz­nie kontynuacją państwowo-prawną Polski na części dawnego terytorium, co wynikało z praktyki władz i sądów”, nawet jeżeli „unikano wyraźnych nawiązań do państwowości przedrozbiorowej”. Nie tylko organy władzy obsadzano Polakami, ale - jak zauważył Bogusław Leśnodorski - niemal „nie widać w Księstwie ani jednej idei i instytucji, ani jednego faktu, ani jednego osiągnięcia i ani jednej przywary i błędu, które nie byłyby wynikiem długiego procesu przemian w Polsce w wieku XVIII”.

Społeczeństwo polskie uzyskało bowiem warunki samodzielnego roz­woju całkowicie odmienne od sytuacji w państwach zaborczych. Stąd też przez najbliższe lata większość Polaków wiązała wytrwale swe na­dzieje na pełną odbudowę państwowości polskiej z Napoleonem, nie szczę­dząc żadnych ofiar. W przeciwieństwie do tych krajów, w których w wy­niku ekspansji napoleońskiej następowało ograniczenie niezależności i podporządkowanie Francji, Polacy dzięki zwycięstwom cesarskiej Fran­cji uzyskiwali te podstawowe warunki bytowania narodowego, których im odmawiali zaborcy. Szczególnie zaś ważne było odtworzenie własnego wojska, bo za Staszicem głęboko wierzono, że „tylko nikczemny, będąc uzbrojony, powraca znów w haniebną niewolę”. Stąd do Napoleona i do Francji napoleońskiej wytworzył się w społeczeństwie polskim odmienny niż w większości krajów europejskich stosunek, który zresztą wycisnął swe piętno na całym polskim ruchu wyzwoleńczym w XIX w. Utrwalił się mit Napoleona, który, jak to opisał Andrzej Zahorski, elektryzował całe pokolenia Polaków.

Sukcesy Francji napoleońskiej nie ograniczały się wyłącznie do kształ­towania nowych układów międzynarodowych; przyczyniały się one także do przemian społecznych. Burżuazyjne cesarstwo starało się rozbudować wokół siebie łańcuch państw, w których rozbita lub przynajmniej osła­biona zostałaby struktura feudalna. W stosunkach polskich przejawem tych dążeń było narzucenie przez Napoleona Księstwu Warszawskiemu 22 lipca 1807 r. w Dreźnie konstytucji, która tylko w ograniczonej mierze opierała się na dawnych tradycjach polskich, nawiązując właściwie do konstytucji francuskiej z 1800 r. czy podobnych aktów dyktowanych dla państw niemieckich lubwłoskich. Była to konstytucja kompromisu. Napoleon obawiał się, że w razie nadania Księstwu zbyt burżuazyjnych form państwowych straci poparcie szlachty, która gotowa wtedy zwrócić się do Rosji. Nie miał przy tym zamiaru liczyć się ani z postulatami członków Komisji Rządzącej, którzy pragnęli przywrócenia Konstytucji 3 maja, ani z pochodzącymi z dawnych jakobinów radykałami w rodzaju Zajączka czy Szaniawskiego, którzy domagali się pełnej likwidacji przy­wilejów stanowych.

W konstytucji Księstwa znalazły się więc jednakowe dla wszystkich, łącznie z chłopami, prawa obywatelskie: zapewnienie wolności osobistej i równości wobec prawa i sądu oraz wolność wyznania. Ale prawa polity­czne, jak piastowanie urzędów, wybór do władz i sądów konstytucja zatrzymywała dla grup uprzywilejowanych, wydzielonych za pomocą specjalnego cenzusu, uwzględniającego przede wszystkim warunki ma­terialne, w bardziej ograniczonej mierze i pochodzenie. Dzięki temu kon­stytucja umożliwiła utrzymanie władzy w ręku bogatej szlachty. Osła­biało to poważnie znaczenie wyzwolenia chłopów z poddaństwa osobistego.

Księstwo zostało zorganizowane w postaci konstytucyjnej monarchii. Władca skupiał w swym ręku pełnię władzy wykonawczej. Jego orga­nem doradczym stawała się powoływana przez niego Rada Stanu, która miała zastrzeżoną inicjatywę ustawodawczą. Rada Stanu miała także funkcje sądownicze. W tych warunkach dość ograniczona była rola sejmu, który miał być zwoływany co dwa lata na dwa tygodnie w celu przedy­skutowania i przyjęcia projektów Rady Stanu. Sejm składał się za wzo­rem dawnej Rzeczypospolitej z dwu izb: senatu, z biskupami i tytular­nymi wojewodami i kasztelanami, oraz izby poselskiej, do której wy­bierały swych przedstawicieli osobno szlachta, osobno pozostałe warstwy: ziemianie nieszlachta, bogatsze mieszczaństwo, inteligencja, oficerowie i zasłużeni żołnierze, a także chłopi-czynszownicy. Szlachta miała zastrze­żoną większość w izbie. Urzędy zorganizowano na wzór francuski, opie­rając się na systemie jednoosobowym, wbrew dotychczasowym tradycjom kolegialnym. Wprowadzony został również podział administracyjny kraju na departamenty z prefektami i powiaty z podprefektami na czele. W są­downictwie najpoważniejszą zmianą stało się wprowadzenie w 1808 r. kodeksu Napoleona, który jednak w praktyce przystosowany został do polskich, jeszcze feudalnych warunków.

Polityka zewnętrzna znalazła się wyłącznie w ręku Fryderyka Augu­sta, oddanego w pełni Napoleonowi. Natomiast większość uprawnień w sprawach wewnętrznych przekazał władca ministrom polskim, którzy tworzyli swego rodzaju Radę Ministrów. Praktycznie rządzili więc oni Księstwem, ale pod kontrolą rezydenta francuskiego, którym był najdłu­żej Jan Serra. Ważny głos mieli francuscy dowódcy wojskowi, zwłaszcza marszałek Davout.

    1. Zmiany w położeniu chłopa w Księstwie i pod panowaniem pruskim

Naczelnym problemem społecznym Księstwa pozostawała sprawa chłopska. Wprawdzie artykuł 4 Konstytucji głosił: „Znosi się niewolę. Wszyscy obywatele są równi przed obliczem prawa”, jednak nie rozwiązy­wało to sprawy najważniejszej - praw chłopów do gospodarowanej przez nich ziemi. Jeszcze przed nadaniem konstytucji działacze lewicy, szcze­gólnie Wawrzyniec Surowiecki w broszurze Uwagi względem poddanych w Polsce, domagali się zapewnienia nieusuwalności chłopa z ziemi i po­wolnego, poprzez oczynszowanie, nadawania mu jej na własność. Już poprzednio ograniczało możliwość usuwania chłopa z ziemi ustawodaw­stwo pruskie, nie mówiąc o austriackim. Ażeby trwale związać chłopa ze sprawą niepodległości, należało uczynić krok dalszy, tym bardziej że chłopi sami rozumieli zniesienie niewoli jako wolność od pańszczyzny.

Ziemiaństwo, które uzyskało dominującą pozycję w państwie, dało jeszcze raz przykład swej krótkowzroczności w tej sprawie. Trzeba przy­znać, że jego sytuacja ekonomiczna uległa w tym czasie raptownemu po­gorszeniu. Po okresie koniunktury powstały utrudnienia w handlu zbo­żem, spowodowane przede wszystkim blokadą Anglii, co pociągnęło za sobą niskie ceny na płody rolne przy jednoczesnej podwyżce na artykuły kolonialne i przemysłowe. Skończyły się też możliwości kredytowe. Ponadto znaczne połacie kraju zostały wyniszczone wskutek wojny, obie strony nie oszczędzały bowiem ziem polskich. Niełatwo było o najemnika do pracy ani o środki na jego zapłacenie. W tej sytuacji w Radzie Stanu przeważyły głosy przeciwko reformom: nawet projekt oczynszowania poddanych w dobrach państwowych, czyli jak wtedy mówiono - na­rodowych, został odrzucony. Wpływowy minister sprawiedliwości Feliks Łubieński doprowadził natomiast do podjęcia decyzji nie tylko nieuza­sadnionej, ale wprost krzywdzącej chłopstwo. Wydany 21 grudnia 1807 r. dekret precyzował zakres przyznanej poddanym wolności, określając wa­runki ewentualnego opuszczania wsi przez chłopa, a także zapowiadał opiekę państwa nad umowami między chłopstwem a ziemiaństwem. Jed­nakże dekret ustalał zarazem, że w razie odejścia chłopa ze wsi był on zobowiązany pozostawić panu w całości załogę (tj. inwentarz żywy i martwy) oraz „zasiewy”, uznane za własność dziedzica podobnie jak ziemia. Co ważniejsze, dekret tylko na rok gwarantował nieusuwalność chłopów - po tym terminie pozostawiał zupełną swobodę dziedzicom. W ten sposób pod groźbą całkowitej ruiny chłop musiał pozostać we wsi, a zarazem dziedzic miał całkowitą swobodę rugów - usuwania chłopa i przywłaszczania sobie jego ziemi oraz dorobku. Chłop formalnie został czasowym dzierżawcą. Słusznie więc mówiono, że konstytucja Księstwa „zdjęła chłopom kajdany wraz z butami”.

Dekret grudniowy spotkał się z żywą krytyką ze strony lewicy. Na wsi wywołał silne wzburzenie wśród chłopów. Ponieważ, jak wspomnia­no, rozumieli oni nieraz postanowienia konstytucji jako zwolnienie od wszelkich ciężarów, dochodziło na tym tle do zaburzeń z powodu nie-odrabiania pańszczyzny i niepłacenia czynszów. Liczniejsze wystąpienia objęły szczególnie dobra narodowe --: w celu stłumienia ich użyto bez­względnie wojska. Ponadto uwolnieni chłopi opuszczali gospodarstwo, szukając lepszych warunków, zwłaszcza mniejszych obciążeń pańszczyźnianych. Faktycznie prowadziło to do dalszej pauperyzacji wsi, zwięk­szania się liczby komorników, parobków i wyrobników, którzy utrzy­mywali się głównie z pracy najemnej. Obciążenia pańszczyźniane by­najmniej nie ulegały zmniejszeniu - przeciwnie, pod groźbą odebrania ziemi dziedzice podnosili rozmiary dotychczasowych świadczeń na rzecz dworu. Ażeby zapobiec masowemu przenoszeniu się chłopów, władze wprowadziły także przepisy administracyjne, ograniczające swobodę po­ruszania się. Przesiedlenie nie było możliwe bez odpowiedniego poświad­czenia ze strony wójta, którym zwykle bywał oficjalista dworski, jeśli nie sam dziedzic. Oznaczało to dalsze utrzymanie przez dwór części ogra­niczeń sądowo-administracyjnych chłopa.

Praktycznie z praw obywatelskich, a także politycznych mogli ko­rzystać tylko chłopi-czynszownicy, którzy stanowili niewielką część lud­ności chłopskiej. O wiele szybciej niż ta grupa rosła warstwa chłopów bezrolnych - odsetek ich wahał się od 30 do 60% całej ludności, przy czym najwięcej bezrolnych było w departamentach zachodnich.

W sprawie chłopskiej bardziej dalekowzroczne stanowisko zajął rząd pruski, który w tymże czasie podjął reformy dotyczące między innymi ludności polskiej Śląska i Pomorza. Pierwszy, wydany pod wpływem wstrząsu wojennego edykt z 1807 r. przyniósł jedynie uwolnienie od poddaństwa osobistego (i to rozłożone na okres trzyletni) - uzupełnione przyznaniem chłopom prawa do nabywania ziemi i zniesieniem najmów przymusowych oraz świadczeń związanych z poddaństwem osobistym, Nie wybiegał więc wiele poza to, co otrzymali w tymże czasie chłopi w Księstwie. Jednakże pod naciskiem ruchów chłopskich, które przy­brały największe nasilenie w czysto polskich wsiach górnośląskich w 1811 r., władze pruskie, zamierzające pozyskać chłopa przeciwko Na­poleonowi, poszły na dalsze ustępstwa. Już w 1808 r. chłopi z domen królewskich otrzymali własność ziemi, z obowiązkiem jednak wysokiego wykupu za pańszczyznę. W 1811 r. ukazał się natomiast edykt regula­cyjny, który rozpoczął właściwy proces uwłaszczenia w Prusach. Edykt wprowadzał zniesienie pańszczyzny dla bogatszych chłopów, ale z za­strzeżeniem wysokiego odszkodowania czy to w postaci części gruntów chłopskich, czy jednorazowej opłaty, czy też długoterminowej renty dla pana, który nadal pozostawał zwierzchnim właścicielem gruntu. Utrzymano także świadczenia w naturze. Na Górnym Śląsku zastrzeżono przy tym, że tzw. zagrodnicy pańszczyźniani muszą oddać większość swej ziemi panom. Zresztą po zwycięstwie nad Napoleonem postanowienia regulacyjne uległy w 1816 r. ograniczeniu przez wyłączenie tych wszyst­kich gospodarstw, z których odrabiano pańszczyznę pieszą. Niemniej po­wyższe reformy rozpoczęły kierowany przez państwo klasyczny odgórny proces uwłaszczania chłopów, który miał trwać w Prusach do połowy XIX w.

Pruska reforma regulacyjna, korzystna przede wszystkim dla ziemiaństwa, w pewnym zakresie i dla bogatszego chłopstwa, przyczyniała! się wszakże do proletaryzacji szerokich rzesz zagrodników, komorników i chałupników. W porównaniu jednak ze stosunkami panującymi w Księ­stwie Warszawskim czy na ziemiach polskich pod zaborem austriackim, gdzie od czasu reform józefińskich zapanowała zupełna stagnacja, re­forma pruska oznaczała najdalszy krok ku wprowadzeniu stosunków kapitalistycznych na wsi. W ten sposób rozbieżności w rozwiązaniu spra­wy chłopskiej prowadziły do narastającego zróżnicowania w sytuacji ekonomicznej i społecznej między terytoriami polskimi i rozbijały jedno­litość rozwoju narodowego. Jednocześnie do celów ogólnonarodowych nie można było wykorzystać najbardziej wyrobionych i świadomych spo­łecznie elementów wśród chłopstwa. Przykładem mogła być choćby walka chłopów górnośląskich, której owoce zbierał przede wszystkim chłop niemiecki w państwie pruskim.

    1. Przemiany gospodarcze Księstwa na tle sytuacji politycznej i społecznej

Sytuacja gospodarcza Księstwa Warszawskiego przez długi czas była oceniana w historiografii jako wyjątkowo trudna, co wiązano zresztą e ogólnymi problemami Europy napoleońskiej. Podjęte przez Barbarę Grochulską badania pozwoliły zakwestionować słuszność takiego stano­wiska. Nie negując ujemnego wpływu blokady Anglii na kształtowanie się cen na polskie produkty rolne, a w związku z tym na rolnictwo, Grochulska gotowa jest dostrzec pewne elementy ożywienia gospodarczego, zwłaszcza w dziedzinie produkcji przemysłowej. Ocenę komplikują przemiany terytorialne Księstwa, które początkowo obejmowało ok. 104 tys. km2 i 2,6 mln mieszkańców, a w 1809 r. zostało powiększone do 151 tys. km2 i 4,3 mln, przy czym w sposób istotny zwiększył się jego potencjał przemysłowy przez włączenie Staropolskiego Okręgu Górniczego w Kieleckiem. Niemniej, od początku można obserwować rozwój przemysłu tkackiego, koncentrującego się nadal w zachodniej Wielkopolsce, dobrze prosperowało zwłaszcza sukiennictwo, nastawione nie tylko na eksport do Rosji (utrudniony od 1809 r.), ale i na potrzeby zwiększanego wojska. Dokonywały się także zmiany organizacyjne w tym przemyśle, prowadzące do większej koncentracji produkcji. Poprawiło się również wpatrzenie w miejscowy surowiec, gdy posiadacze ziemscy, zniechęcani do inwestowania w rolnictwie wskutek niepomyślnego układu cen, większą troską zaczęli otaczać rozwój hodowli, zwłaszcza owiec.

Z innych działów przemysłu rozwinęły się niektóre działy przemysłu rolnego, szczególnie gorzelnictwo i browarnictwo, traktowane przez ziemiaństwo jako źródło zastępczych dochodów. Z związku z potrzebami mii ożywiła się produkcja górniczo-hutnicza. W Księstwie Warszawskim działało 48 wielkich pieców hutniczych i 120 tzw. świeżarek. Rozwój produkcji rzemieślniczo-przemysłowej związany był w pewnej mierze z ożywieniem rynku wewnętrznego, przede wszystkim jednak kształtowała go koniunktura wojenna. Na czoło wybijały się dostawy i armii, na których liweranci warszawscy, w dużej części żydowskiego chodzenia, zbijali całe fortuny. Skoncentrowany w ten sposób w ich ręku kapitał posłużył z czasem do rozwinięcia działalności lichwiarsko-bankierskiej.

W handlu zewnętrznym wskutek blokady zmniejszyło się znaczenie połączeń morskich, z czym wiązało się także przesunięcie punktu ciężkości z Gdańska do Warszawy. Wobec blokady Anglii, która doprowadziła do tego, że eksport zboża między 1805 a 1809 r. skurczył się z 54 tys. łasztów do 8 tys., musiała rosnąć rola handlu lądowego. I w tym zakresie zna dostrzec wyraźne ożywienie. Wprawdzie Księstwo znajdowało się pod presją pruskiego sąsiada, który odbierał ¾ wywozu, a dostarczał ½ przywozu, ale powoli dokonywała się emancypacja od tej tradycyjnej zależności. Ożywiły się znów stosunki handlowe z Saksonią, która dzięki unii personalnej była uprzywilejowana w taryfie celnej i ekspor­towała do Księstwa zwłaszcza produkty swego przemysłu bawełnianego, którego brakowało w Polsce. Zwiększeniu uległa także wymiana handlo­wa z Austrią, Rosją oraz z Francją, która traktowała Księstwo jako wy­godny rynek zbytu. Przywożono do Księstwa, podobnie jak dawniej do Rzeczypospolitej, wina, tkaniny, korzenie i owoce południowe, sól, a także wyroby metalowe. Eksport obejmował przede, wszystkim artykuły rolne, leśne i hodowlane oraz sukna. Początkowo bilans handlowy kształtował się bardzo niekorzystnie dla Księstwa, wkrótce jednak zaczął się wy­równywać.

Do wyjaśnienia pozostaje, w jakiej mierze na stosunki gospodarcze kraju wpływał niezmiernie rozbudowany fiskalizm. Znaczna część wy­bieranych przez władze pieniędzy pozostawała bowiem w Księstwie, pod­trzymując specyficzną koniunkturę wojenną. Dochodziło więc raczej do przepływu kapitału z jednych warstw do drugich. Podatki były wysokie i wyciągane rygorystycznie. Obejmowały one dawną „ofiarę” z czasów Sejmu Wielkiego, podniesioną teraz do 20% dochodu posiadaczy ziem­skich, podymne, dotykające głównie mieszczan, i szereg opłat pośrednich. W rezultacie obciążenie wynosiło 13 złp. rocznie na osobę, więcej niż w Austrii, co wobec wyniszczenia kraju i trudności rolnictwa stanowiło pokaźną kwotę. Mimo to skarb Księstwa tonął w długach, które w 1811 r. sięgały 91 mln złp., to jest blisko trzykrotnie więcej niż dawały roczne dochody.

Uzyskane stąd dochody przeznaczone były przede wszystkim na utrzy­manie armii. Istniały jednak również obciążenia na rzecz Francji. Wy­nikały one nie tylko z kontrybucji czy obowiązku utrzymywania wojsk francuskich, przebywających na terytorium Księstwa, ale także z ko­nieczności płacenia za narzucane uzbrojenie (najczęściej zdobyczne), za wierzytelności pruskie na hipotekach w Księstwie, uznane za zdobycz wojenną przez Napoleona, itp. Zobowiązania hipoteczne sięgały 43 mln franków. Gdy okazało się, że były one praktycznie nieściągalne wobec zubożenia ziemiaństwa, cesarz zawarł w 1808 r. w Bayonne we Francji układ z władzami Księstwa, w którym za zmniejszenie swych pretensji do 21 mln franków, płatnych przez rząd Księstwa, przekazywał mu ca­łość wierzytelności. W rezultacie przez 4 lata Księstwo musiało wypłacać się Napoleonowi, nie będąc w stanie wyciągnąć od dłużników tych tzw. bajońskich sum.

Specyficzną formą obciążenia gospodarki i dochodów Księstwa było rozdanie przez Napoleona znacznej części dóbr narodowych, wartości około 46 mln złp., marszałkom i generałom francuskim oraz dowódcom , polskich legii. Nie uznawali oni obowiązków podatkowych wobec Księ­stwa i uważali się za bezpośrednio zależnych od cesarza. Spowodowało to zmniejszenie dochodu z dóbr narodowych o ok. 20%.

Olbrzymie kwoty pociągała za sobą rozbudowa wojska. Początkowo Księstwo zobowiązane było do utrzymywania 30 tys., od 1809 r. liczba ta została podwojona, a w 1812 r. sięgała niemal 100 tys. Armia Księstwa opierała się na powszechnym poborze; w drodze losowania powo­ływano rekruta do 6-letniej służby, spośród wszystkich mężczyzn w wieku od 20 do 28 lat. Ponieważ zamożniejsi mogli się od tego obowiązku wy­kupić, najwięcej żołnierzy rekrutowało się spośród biedoty wiejskiej. W wojsku nie brakło też ochotników, nierzadko z innych dzielnic pol­skich. W kadrze oficerskiej ton nadawali dawni oficerowie legionowi i kościuszkowcy - w miarę rozbudowy armii zwiększała się wszakże liczba młodych oficerów spośród ziemiaństwa i arystokracji. Ale posta­wa tej starej kadry oficerskiej powodowała, że utrzymały się niektóre demokratyczne tradycje. Nie było kary chłosty, lżenia żołnierza ani prze­sadnego zwracania uwagi na umundurowanie czy parady wojskowe. Dyscyplina była dość luźna. Duży nacisk kładło natomiast dowództwo na wychowanie obywatelskie żołnierza. Ponieważ przez wojska Księstwa przesunęło się do 200 tys. ludzi, oddziaływanie armii na społeczeństwo było wyjątkowo duże. Tym większe też znaczenie miał odmienny niż w dawnej Rzeczypospolitej czy w państwach rozbiorczych charakter woj­ska. Na życzenie Napoleona i wobec konieczności finansowej, część za­ciąganego w Księstwie rekruta szła bezpośrednio na służbę cesarza. Do oddziałów, które znalazły się w bezpośredniej służbie francuskiej, na­leżała przede wszystkim Legia Nadwiślańska, przeformowana z dawnej Legii Włoskiej i oddana pod komendę gen. J. Chłopickiego. Liczebność jej doszła do 10 tys. Wojsko to początkowo znajdowało się przy boku Hieronima, króla Westfalii, w celu tłumienia ewentualnego niezadowole­nia Niemców, później zostało wysłane do Hiszpanii, gdzie wraz z Fran­cuzami walczyło w latach 1808-1811 przeciwko powstańcom i armii angielskiej. Słynną jednostką stał się również wcielony przez Napoleona w 1807 r. do jego gwardii pułk lekkokonny (szwoleżerów), który utrwalił sławę Polaków jako doskonałej jazdy. W kampanii hiszpańskiej jako Dywizja Księstwa Warszawskiego brały także udział 3 najlepsze pułki piechoty i pułk lansjerów. Wszystkie te wojska, zmuszone do walki w in­teresie cesarstwa, nie mającym wiele wspólnego ze sprawą polską, sta­nowiły swoistą daninę Księstwa dla Napoleona.

Trudno wszakże nie uznać, że cała armia stanowiła przedmiot szcze­gólnej pieczy i dumy Księstwa. Zdobyła sobie przy tym pozycję uprzy­wilejowaną w społeczeństwie, które widziało w niej najlepszego gwaranta przywrócenia dawnej państwowości.

Nie spotykana od dawna wysoka pozycja wojskowych nie była jedyną zmianą, jaka zarysowała się wtedy w układach społecznych w Księstwie. Zahamowany przez rozbiory proces tworzenia się polskiej warstwy urzędniczej przybrał znów na sile. Nowoczesne państwo nie mogło funk­cjonować bez sprawnej biurokracji, toteż na miejsce urzędników prus­kich i austriackich trzeba było wprowadzać rodzimych. Liczba ich się­gała do 9 tys., a w celu zapewnienia im odpowiedniego wyszkolenia powołano w 1808 r. Szkołę Prawa w Warszawie.

Zarówno w armii, jak i w aparacie urzędniczym obok szlachty po­ważniejszą niż w Rzeczypospolitej rolę odgrywało mieszczaństwo. Otworzyły się przed nim bowiem możliwości politycznego oddziaływania, któ­rych do tej pory było pozbawione. Chociaż w najwyższych władzach udział mieszczan był niewielki, to jeśli chodzi o niższe kadry urzędnicze, a także o korpus oficerski, liczba ich stale wzrastała. Z mieszczan skła­dała się także gwardia narodowa, która pełniła rolę policyjną w więk­szych miastach, a w razie potrzeby uczestniczyła również w walkach obronnych. Ten awans społeczny mieszczaństwa wiązał się w pewnej mierze ze wspomnianą poprzednio rzutkością handlową mieszczan, gromadzeniem się w miastach kapitału. Wobec trudności ekonomicznych wsi można więc mówić o pewnym, nieznacznym na razie awansie gospodarczym mieszczaństwa. Nie znalazł on jednak wówczas, jak wiadomo, odbicia w wykupywaniu z rąk szlachty dóbr ziemskich, jakkolwiek pra­wo takie uzyskali wtedy mieszczanie ostatecznie. Awans mieszczaństwa nie objął wszakże całej warstwy, ale jego część najzamożniejszą.

Wyjątkiem była ludność żydowska, stanowiąca 28% ludności miejskiej. W 1808 r. władze Księstwa zawiesiły prawa obywatelskie Żydów, na­rzucając na nich dodatkowe ciężary fiskalne. Starano się ich też zmusić do mieszkania w wydzielonych dzielnicach. Te kroki przyczyniały się do utrzymywania wyodrębnienia Żydów od społeczności polskiej i kom­plikowały proces powstawania burżuazji. Jedynie nieznaczna część Żydów, najzamożniejszych, nie była objęta tymi ograniczeniami. W tych warunkach trudno się dziwić, że tylko niewielu Żydów manifestowało swą łączność ze społeczeństwem polskim w czynach zbrojnych. Należał do nich m.in. płk Berek Joselewicz, który na czele szwadronu poległ pod Kockiem w 1809 r.

    1. Wojna z Austrią

Od początku swego istnienia Księstwo Warszawskie musiało dzielić losy wielkiego imperium napoleońskiego. Już w 1808 r. oddziały polskie, znajdujące się na służbie Napoleona, wzięły udział w walkach z powsta­niem hiszpańskim-spowodowanym zaborczą polityką cesarza. Legia Nadwiślańska od czerwca walczyła z wojskami J. Palafoxa, legendarnego przywódcy hiszpańskiego, zamykając je w końcu w Saragossie. Dwu­krotne oblężenie tego miasta przez oddziały francuskie i polskie skoń­czyło się krwawym szturmem oraz kapitulacją Hiszpanów. Na jesieni 1808 r. pułk lekkokonny gwardii uczestniczył w forsowaniu przez Na­poleona drogi do Madrytu. Wtedy właśnie doszło do szarży szwadronu Jana Kozietulskiego w wąwozie Somosierra. W ciągu 8 minut szwoleże­rowie zdobyli 4 baterie, broniące przejścia między górami, wywołali panikę w wojsku hiszpańskim i otworzyli drogę do stolicy. Na wiosnę 1809 r. dywizja Księstwa Warszawskiego przyczyniła się walnie do zwy­cięstwa pod Ciudad Real.

Walki w Hiszpanii rozciągnęły się jednak na następne lata. Wpraw­dzie przyniosły one dalsze sukcesy oddziałom polskim (jak choćby szarża jazdy polskiej w wąwozie San Estavan w 1810 r. czy rozbicie desantu angielskiego przez obrońców Fuengiroli), jednak mimo okazywanego mę­stwa i brawury część wojska burzyła się przeciwko wykorzystywaniu go w walce o ujarzmienie innych narodów, i to w walce prowadzonej z niesłychaną bezwzględnością i okrucieństwem. To niezadowolenie z po­stępowania Napoleona spotęgowało nastroje opozycyjne wśród republi­kańskiej lewicy w kraju. Nie zabrakło prób nawiązywania kontaktów z podobnymi organizacjami niemieckimi w celu wspólnego przeciwsta­wienia się cesarzowi. Większość jednak uważała wytrwanie przy boku Napoleona za twardą konieczność i jedyną drogę realizacji polskich dążeń niepodległościowych.

Stanowisko takie poparli swym autorytetem Staszic i Kołłątaj. Pierw­szy z nich w broszurze O statystyce Polski (1807) za najważniejsze uważał podniesienie gospodarki polskiej przez zerwanie z przeżytkami feudalizmu, drugi w anonimowo wydanych Uwagach nad teraźniejszym położeniem tej części ziemi polskich, którą od pokoju tylżyckiego zaczęto zwać Księ­stwem Warszawskim (1809) zastanawiał się nad możliwościami wskrze­szenia państwa polskiego, wiążąc je niedwuznacznie z Napoleonem.

Tymczasem nadeszła pierwsza próba ogniowa trwałości tych postaw. Korzystając z niepowodzeń Napoleona w Hiszpanii, Austria podjęła nową wojnę przeciwko cesarstwu francuskiemu. Wprawdzie do zasadniczego starcia miało dojść na terenie Bawarii, jednak rząd wiedeński skierował również 32-tysięczny korpus pod wodzą ks. Ferdynanda d'Este na Księ­stwo Warszawskie, spodziewając się łatwo je zająć, by odstąpić Prusom czy Rosji w zamian za pomoc przeciwko Francji. Napoleon nie przypusz­czał, by Księstwo stało się przedmiotem ataku, toteż wycofał z niego swe wojska, a także część wojska polskiego. W rezultacie pod bronią zo­stało ok. 16 tys. żołnierza. Dnia 14 kwietnia arcyksiążę d'Este wkroczył w granice Księstwa, kierując się na Warszawę. Mimo dwukrotnej prze­wagi liczebnej nieprzyjaciela, dowodzący wojskiem polskim ks. Poniatowski zdecydował się stawić opór.

Ks. Józef Poniatowski (1763-1813) miał za sobą już długą karierę wojskową. Służbę zaczynał w armii austriackiej, zbierając doświadczenia w wojnie austriacko-tureckiej. Powołany na organizatora armii polskiej w dobie Sejmu Wielkiego, wyróżnił się chlubnie w wojnie w obronie Konstytucji 3 maja. Walczył także w powstaniu kościuszkowskim. Jego zachowanie pod zaborem pruskim budziło sporo zastrzeżeń, jednak po wkroczeniu wojsk francuskich na ziemie polskie opowiedział się po stro­nie Napoleona, przyjął funkcję dyrektora wojny, a później ministra woj­ny w Księstwie i przyczynił się w dużej mierze do organizacji zarówno .administracji wojskowej, jak i samej armii polskiej. Poniatowski nie uzyskał jednak pełnego zaufania Francuzów - krępowano jego poczy­nania, uzależniano od dowództwa francuskiego, podsycano antagonizmy między ministrem a Zajączkiem i Dąbrowskim. Wychowankowi starej, austriackiej szkoły wojskowej brakło przy tym doświadczenia z nową strategią i taktyką, reprezentowaną przez armię napoleońską. Niemniej jego talent wojskowy i organizacyjny zdołał pokonać te wszystkie przeszkody. Poniatowski okazał się najwybitniejszym wodzem polskim doby napoleońskiej.

Pierwsze starcie z armią austriacką nastąpiło 19 kwietnia 1809 r. na przedpolach Warszawy pod Raszynem. Wojsko polskie dzielnie stawało na dobrze obranych pozycjach obronnych, odpierając powtarzające się natarcia nieprzyjaciela. Polacy wygrali też zacięty bój na grobli faenickiej - podczas kontrataku polskiego poległ poeta i organizator wojska, legionista płk Cyprian Godebski. Mimo przewagi austriackiej młoda armia polska wyszła z tej pierwszej bitwy niepokonana. Poniatowski zrezygno­wał jednak z dalszej obrony stolicy i wycofał swe wojsko za Wisłę, od­dając Warszawę w ręce Austriaków. Decyzja jego uwarunkowana była zarówno słabością sił, którymi dysponował, niedostatkami fortyfikacji Warszawy, jak również obawą, że niezbędne wciągnięcie do walki gwardii narodowej wzmocniłoby wpływ lewicy na władze Księstwa. Natomiast Austriacy zmuszeni zostali do zaangażowania znacznych sił dla, kontro­lowania niepewnej stolicy.

Tymczasem ks. Józef po odparciu prób przeprawienia się Austriaków za Wisłę, za radą generalicji podjął ofensywę w głąb Galicji. Nie na­potykając większego oporu ze strony zaskoczonego przeciwnika zajął Lublin, Zamość i Sandomierz. Wysunięte oddziały jazdy opanowały Lwów. Wkraczający żołnierz był witany owacyjnie przez ludność, która garnęła się do polskiego wojska i tworzyła własne oddziały partyzanckie. Jedno­cześnie pośpiesznie rozbudowywano siły polskie na tych obszarach, których nie powiodło się zająć Austriakom. Ks. Ferdynand próbował bo­wiem daremnie zdobyć Toruń i wtargnąć do Wielkopolski. W końcu wobec postępów wojsk polskich musiał opuścić Warszawę, by odebrać utracone tereny. Powiodło mu się to tylko częściowo (m. in. zdobył Sandomierz), ale w tym czasie do Galicji wkroczyły już posiłkujące tym razem Fran­cuzów wojska rosyjskie, które parły szybko do przodu, by nie dopuścić do zajęcia jej przez Polaków. Niemniej w końcowym okresie wojny ini­cjatywa przeszła znów w ręce ks. Józefa, który zaczął ponowne działania ofensywne. Przez Kieleckie dotarł szybkim marszem do bram Krakowa, zajętego przez wojsko polskie w chwili ogólnego zawieszenia broni. Tym­czasem bowiem Napoleon zdołał rozbić główną armię austriacką pod Wagram (w bitwie tej wyróżnił się znów polski pułk lekkokonnych gwardii) i zmusił Wiedeń do przyjęcia rozejmu.

W ten sposób własnymi siłami Księstwo odparło nieprzyjaciela. Pierw­sza to zarazem kampania od czasów Sobieskiego zakończona zwycięstwem wojska polskiego. Sukces wywalczyły przede wszystkim doskonale spi­sujące się oddziały piechoty i artyleria. Wysokie talenty dowódcze okazał ks. Józef, którego pozycja w Księstwie i u Napoleona mocno okrzepła. Bezpośrednim skutkiem osiągniętych sukcesów było przyłączenie do Księ­stwa ziem zabranych przez Austrię w trzecim rozbiorze oraz obwodu zamojskiego. Kopalnie soli w Wieliczce miały pozostać wspólną własnością Księstwa i Austrii. Zmiany te wprowadził pokój w Schonbrunnie, który Austria musiała podpisać w 1809 r. ze zwycięskim Napoleonem. Obejmował on także przekazanie Rosji obwodu tarnopolskiego.

    1. Wojna z Rosją

Polacy spodziewali się, że zwycięstwo nad Austriakami doprowadzi do odbudowy Polski. Napoleon jednak napotkał w tej sprawie zdecydo­wany opór Aleksandra I. Sam zresztą, aby umożliwić porozumienie z Ro­sją, gotów był przystać, by „królestwo polskie nigdy nie zostało odbudowane”. Takie sformułowanie znalazło się w przygotowywanej przez obie strony konwencji, którą Napoleon w końcu odrzucił. Przewidując zbliżającą się rozprawę z Francją car nie zaniedbał wszakże prób po­zyskania opinii polskiej. Poprzez Czartoryskiego proponował odbudowę Polski w granicach przedrozbiorowych pod swym berłem. Wprawdzie nie udało się mu pozyskać ks. Józefa, jednak rozbudził nadzieje wśród ary­stokracji, tym mocniejsze, że jednocześnie na Litwie rozpoczął prace nad przygotowaniem statutu autonomicznego. Do prac tych wciągnął Aleksander ks. Michała Ogińskiego i Ksawerego Druckiego-Lubeckiego. Osiągnął dzięki temu swe cele, doszło bowiem na terenie zaboru rosyj­skiego do rozdwojenia opinii polskiej, której część sympatyzowała z Aleksandrem.

Tymczasem Księstwo coraz wyraźniej przygotowywało się do wojny z Rosją, która w przekonaniu tfgółu miała zdecydować o odrodzeniu pań­stwa polskiego. Wykańczano prace fortyfikacyjne, budując m. in. z wiel­kim nakładem twierdzę w Modlinie, powiększono liczbę wojska, sięga­jącą w kampanii 100 tys. Napoleon, który długo zwlekał z zaangażowa­niem się w sprawę polską, tym razem zapowiadał odbudowę państwa polskiego, jakkolwiek nie precyzował jego granic. Niemniej umawiał się już z Austrią co do oddania Galicji za Ilirię (Dalmację). Rozpoczynając wojnę, sam jednak nie ogłosił utworzenia Królestwa Polskiego. Pozwolił tylko, by uczynił to sejm, na którym zawiązano generalną konfederację pod laską sędziwego Adama Czartoryskiego, generała ziem podolskich. Po proklamowaniu Królestwa Polskiego sejm wysłał do Napoleona do Wilna deputację z prośbą o pomoc w restauracji państwa polskiego i opie­kę nad nim. Napoleon znów odwołał się do powszechnego powstania na Litwie, na wzór wielkopolskiego. Trudno jednak było liczyć, by przy­brało ono większe rozmiary, gdy sympatie szalcheckie były podzielone, natomiast cesarz nie zamierzał odwoływać się do mieszczaństwa czy chłopstwa. Przeciwnie - czynił, co mógł, by podkreślić, że nie chce do­prowadzić do żadnych zasadniczych zmian społecznych na tych ziemiach. Nie zapobiegło to antyszlacheckim wystąpieniom chłopskim, a jednocze­sny przemarsz olbrzymiej armii znacznie ostudził zapały. Nie pomogło i utworzenie Rządu Tymczasowego w Wilnie z samych magnatów. W re­zultacie wysiłek militarny Litwy nie przekroczył 17 tys. ludzi.

Dla pokonania Rosji Napoleon ściągnął półmilionową armię z całej uzależnionej od siebie Europy. W tej masie tylko wojsko polskie wy­stępowało w imię wskrzeszenia swej ojczyzny i przekreślenia dzieła roz­biorów. Tak jednak, jak oddziały polskie rozpłynęły się w armii napoleońskiej, włączone do różnych korpusów francuskich, podobnie zacierał się cel i charakter tych dążeń polskich w całości działań. Tylko część wojska polskiego (ok. 32 tys.) została wydzielona jak V korpus pod ko­mendą Poniatowskiego. Zadaniem jego było początkowo wywołanie po­wstania na Ukrainie i osłona Księstwa przed zgrupowaną tam armią ro­syjską. W toku działań wojennych korpus Poniatowskiego został użyty do bezskutecznego pościgu za armią Bagrationa i wysunięty do przodu, natomiast jego miejsce zajął korpus austriacki ks. Schwarzenberga, który nie myślał o podejmowaniu działań ofensywnych i nie przeszkodził póź­niej Rosjanom w przejściu przez Polesie ija głębokie tyły wielkiej armii.

W toku kampanii wojska polskie wyróżniły się męstwem pod Smo­leńskiem, dzielnie walczyły pod Borodinem, pierwsze wkroczyły do Moskwy. W czasie odwrotu Polacy najlepiej oparli się ogarniającemu wielką armię rozprzężeniu i uczestniczyli w licznych bojach osłonowych. W czasie słynnej przeprawy przez Berezynę polscy i francuscy saperzy postawili w lodowatej wodzie dwa mosty, przez które uratowały się resztki armii. Wojska polskie poniosły olbrzymie straty; do kraju wróciło niespełna 24 tys. ludzi. V korpus zdołał jednak ocalić swe sztandary i artylerię. Niemniej wielki wysiłek Księstwa włożony w organizację wojska został stracony.

Uratowane z katastrofy siły polskie nie były wystarczające, by po­wstrzymać Rosjan, jakkolwiek także armia rosyjska była poważnie osła­biona trudnymi i bezwzględnymi walkami. Skoro ks. Schwarzenberg od­mówił osłaniania Księstwa i oddał w ręce rosyjskie Warszawę, ks. Józef wycofał się z resztkami wojska polskiego do Krakowa. Po raz ostatni przystąpił do reorganizacji armii, doprowadzając swój korpus do stanu ponad 16 tys. ludzi. Wtedy sformował także pułk konny krakusów, który z powodzeniem miał konkurować z kozakami. Podobna liczba wojska znajdowała się w ważniejszych twierdzach, Gdańsku, Modlinie i Zamościu, a kilka tysięcy na terenie Rzeszy. Armia polska stanowiła jeszcze siłę, której nie można było lekceważyć.

Aleksander I, który toczył rokowania o zmontowanie koalicji zdolnej do pełnego wykorzystania zwycięstwa rosyjskiego nad wielką armią, sta­rał się również o zneutralizowanie, jeśli nie pozyskanie wojska polskiego. Wydawało się to tym łatwiejsze, że rząd Księstwa już na wiadomość o klęsce Napoleona zwrócił się przez młodego Czartoryskiego z gotowo­ścią przejścia na stronę Aleksandra za cenę przyłączenia Litwy. Zwy­cięski car gotował się do postawienia sprawy polskiej. Poniatowski po­został jednak wierny orientacji napoleońskiej, nie wierząc, by zaborcy dopuścili do odbudowy Polski. Wyprowadził więc wojska polskie do Sak­sonii, gdzie Fryderyk August dotrzymał również wierności cesarzowi. Jazda polska znów wyróżniła się w czasie walk w kampanii na Łużycach, Śląsku i w Saksonii. Mianowany marszałkiem Francji Poniatowski wziął udział na czele swego korpusu w bitwie narodów pod Lipskiem i osłaniając odwrót Francuzów, parokrotnie ranny, utonął w Elsterze 18 października 1813 r. Resztki polskiej armii wycofały się z Napoleonem do Francji. Oddziały polskie walczyły mężnie w kampanii 1814 r. Do­piero po abdykacji Napoleona przejął je Aleksander i oddał pod ko­mendę swego brata w. ks. Konstantego, odsyłając do kraju.

W tym czasie Księstwo Warszawskie wraz z Gdańskiem znalazło się pod okupacją rosyjską. Kapitulowały również po rocznym oporze po­zostawione w twierdzach załogi. O losach tych terenów miał decydo­wać - bez udziału Polaków - kongres wiedeński. Związanie sprawy polskiej z Napoleonem skończyło się jeszcze jedną klęską narodową. Nie­mniej sprawa polska została zepchnięta z martwego punktu, w którym znalazła się po trzecim rozbiorze. Czyn zbrojny Polaków i podjęcie spra­wy polskiej przez Napoleona zmusiły mocarstwa, a przede wszystkim Aleksandra I, do rozpatrzenia kwestii odbudowy królestwa polskiego.

  1. Królestwo Polskie w unii z Cesarstwem Rosyjskim

    1. Utworzenie Królestwa Polskiego i nowy podział ziem polskich

Mimo klęski Napoleona i załamania się koncepcji odbudowy państwa polskiego z pomocą Francji, wielki wysiłek włożony w utrzymanie i roz­wój zalążka państwowości polskiej, jakim było Księstwo Warszawskie, a zwłaszcza w rozbudowę armii polskiej, nie poszedł na marne. Powrót do stanu z 1795 r. okazał się niemożliwy i sprawa polska stanęła jako jedno z najważniejszych zagadnień przed uczestnikami kongresu wiedeń­skiego, restaurującymi dawny porządek w przeoranej przez rewolucję francuską i wojny napoleońskie Europie.

Sprawę polską na kongresie podjęła dyplomacja carska. Odpowia­dało to życzeniom arystokracji polskiej, która wróciła na ogół do orien­tacji prorosyjskiej, widząc w opiece carskiej gwarancję zahamowania lub nawet cofnięcia przemian społecznych w Polsce. Aleksander uważał na­tomiast, że podporządkowanie terenów polskich wzmocni jego wpływy w środkowej Europie. Toteż od chwili zajęcia Księstwa Warszawskiego dawał wyraźnie do zrozumienia - choćby przez powołanie jako organu rządzącego w Księstwie Najwyższej Rady Tymczasowej, w skład której weszli także Polacy - że zamierza utrzymać swe zwierzchnictwo nad tymi obszarami na stałe. W tym też duchu odbywał rokowania z Fry­derykiem Wilhelmem pruskim w Kaliszu w 1813 r., proponując mu odszkodowanie za pretensje do ziem drugiego i trzeciego zaboru w po­staci Saksonii. Sprawa pozostała w zawieszeniu, Prusy i Austria prze­ciwstawiały się bowiem utrzymaniu w jakiejkolwiek postaci państwo­wości polskiej, a Aleksander musiał uwzględniać stanowisko swych so­juszników, przynajmniej do momentu pokonania Napoleona.

Po pokoju paryskim Aleksander manifestacyjnie podkreślał swą życzliwą postawę wobec Polaków i wystąpił z koncepcją odbudowy pań­stwa polskiego pod swym berłem. W takiej też formie sprawa polska znalazła się na forum kongresowym, gdzie jako doradca cara w sprawie polskiej występował Adam Czartoryski. Żądanie połączenia ziem Księ­stwa z Rosją spotkało się z zasadniczym oporem ze strony Anglii, Austrii i Francji. Zwłaszcza minister angielski Castlereagh starał się przeciw­działać temu projektowi, który jego zdaniem naruszyłby równowagę europejską. Poparł go w imieniu Austrii Metternich, a minister fran­cuski Talleyrand, dawny współpracownik Napoleona, teraz wypowiadał się za powrotem do stanu po trzecim rozbiorze, usiłując przy pomocy sprawy polskiej rozbić jedność sojuszników. Jedynie Prusy godziły się oficjalnie na przyjęcie planów rosyjskich, pozyskane obietnicą nabytków kosztem Saksonii.

Konflikt przybierał bardzo ostre formy, już jednak w początkach 1815 r. doszło do kompromisu, który utwierdziła wieść o powrocie Na­poleona z Elby. Większość terytorium Księstwa pozostawała jako Kró­lestwo Polskie pod panowaniem Aleksandra I, złączona unią personalną z Rosją. Prusy otrzymały tylko połowę terytorium Saksonii, natomiast z ziem polskich Gdańsk, Toruń oraz departamenty bydgoski i poznański, z których powstało Wielkie Księstwo Poznańskie. Austria uzyskała Wie­liczkę i Podgórze oraz od Rosji obwód tarnopolski. Wreszcie Kraków z najbliższą okolicą tworzył wolne miasto, nad którym kontrolę mieli roztaczać wszyscy trzej zaborcy. W ten sposób, wbrew głoszonym za­sadom legitymizmu, mocarstwa europejskie dokonały nowego rozbioru Polski. Usankcjonowany tym razem przez postanowienie międzynarodo­we, rozbiór ten, brutalnie gwałcący granice etniczne i związki gospo­darcze, miał przetrwać wiek, aż do I wojny światowej.

Pozytywną stroną postanowień kongresu wiedeńskiego była restaura­cja „imienia” polskiego. W dwadzieścia lat po trzecim rozbiorze wbrew solennym zapowiedziom pojawiła się znów na mapie Europy nazwa Kró­lestwa Polskiego, prawda, że w bardzo kadłubowej formie. Nawet rządy zaborcze musiały teraz uznać, że nie mogą Polakom odmawiać prawa do zachowania swej narodowości. Odpowiednie zobowiązania złożyły Austria i Prusy. W uchwałach kongresowych zastrzeżono powszechną amnestię dla Polaków, prawo posiadania i nabywania dóbr pod wszystkimi zaborami, swobodną żeglugę i wymianę handlową przy niskim cle w granicach z 1772 r. Postanowienia te wszakże, otwierające możliwość kształtowania się polskiego rynku wewnętrznego i rozwoju życia narodo­wego, albo nie zostały wcale wprowadzone w życie, albo obowiązywały tylko przez krótki czas.

    1. Konstytucja Królestwa i Rzeczypospolitej Krakowskiej oraz organizacja życia politycznego

narodowego pod zaborem pruskim i austriackim

Na mocy uchwał kongresu wiedeńskiego powstały dwa, zależne od sąsiadów państwa, utrzymujące polski charakter - Królestwo Kongre­sowe i Wolne Miasto Kraków. Pierwsze z nich obejmowało obszar ok. 128 tys. km2 z zaludnieniem dochodzącym do 3,3 mln mieszkańców. Rzeczpospolita Krakowska była drobnym państewkiem - miała 1164 km8 i 100 tys. ludności. Tylko na tym obszarze możliwy był względnie swo­bodny rozwój życia narodowego i kierownictwo sprawami wewnętrzny­mi należało do Polaków. W obu wypadkach uprawnienia te opierały się na ustawach konstytucyjnych.

Konstytucja Królestwa Polskiego została nadana przez Aleksandra I dnia 27 listopada 1815 r. Właściwym twórcą konstytucji był Adam Czartoryski, który zasady jej przedstawił już w czasie kongresu wiedeńskiego. Podstawą stała się zmodyfikowana zresztą konstytucja Księstwa Warszawskiego oraz Konstytucja 3 maja - w większym bowiem stopniu, niż to było w Księstwie, nowa konstytucja uwzględniała dawne tradycje polskie. Pozornie bardzo liberalna, faktycznie konstytucja Królestwa sil­niej niż konstytucja Księstwa zapewniała dominujące stanowiska szlachcie, która była uprzywilejowana zarówno w sejmie, jak i przy obsadza­niu wyższych stanowisk administracyjnych oraz sądowych. W jej ręku pozostał też pominięty przez konstytucję samorząd.

Królestwo Polskie miało być związane na stałe z Rosją unią perso­nalną. Każdorazowy car miał być jednocześnie królem polskim. Króle­stwo miało też prowadzić wspólną z Rosją politykę zagraniczną - wsku­tek tego/ nie rozwijało własnej służby dyplomatycznej. Zakres władzy monarchy był bardzo szeroki: kierował administracyjnym aparatem władzy wykonawczej, sprawował naczelne dowództwo sił zbrojnych, miał także inicjatywę prawodawczą i prawo weta wobec uchwał sejmu, który on sam zwoływał. Król mianował wyższych urzędników. Wreszcie przy­sługiwało mu prawo zmiany konstytucji. W razie nieobecności króla za­stępował go wyposażony w szerokie pełnomocnictwa namiestnik, co stało się właściwie regułą.

Organem pomocniczym w sprawowaniu tej władzy była Rada Stanu, a funkcję rządu pełniła wyłoniona z niej Rada Administracyjna składa­jąca się z ministrów. Stali oni na czele odpowiednich komisji - Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, Sprawiedliwości, Spraw We­wnętrznych i Policji, Wojny, Przychodów i Skarbu. W przeciwieństwie do stosunków w Księstwie Warszawskim, konstytucja nawiązywała za­równo w odniesieniu do władz centralnych, jak i niższych szczebli do zasady kolegialności, zgodnej z polskimi tradycjami. Przywrócony został dawny podział na województwa, z prezesem i komisjami wojewódzkimi jako organami władzy.

Uprawnienia dwuizbowego sejmu były skromne: mógł podejmować uchwały w sprawach przedstawionych przez króla, zatwierdzać budżet i kontrolować działalność rządu. Posiedzenia sejmu miały odbywać się raz na dwa lata przez 30 dni. Skład senatu i izby poselskiej był podobny jak w Księstwie. W izbie poselskiej na 77 posłów szlacheckich, powoływa­nych na sejmikach, 51 deputowanych miało być wybranych przez zgro­madzenie gminne, z których jednak w przeciwieństwie do sytuacji w Księstwie usunięto wojskowych i większość chłopów, z wyjątkiem czynszowników z dóbr narodowych.

Prawa obywatelskie, zwane też cywilnymi, obejmowały ogół ludności z wyłączeniem żydowskiej, podobnie jak było w Księstwie. Składały się na nie: wolność osobista co do przenoszenia się z miejsca na miejsce; nie­tykalność osoby i własności; wolność wyznania i wolność druku. Konsty­tucja zastrzegała również, że językiem urzędowym ma być język polski. Jedynie w korespondencji z królem dopuszczała francuski. Urzędy mieli obejmować tylko Polacy.

Konstytucja Królestwa należała do wyjątkowych w ówczesnej Euro­pie. Nawet we Francji prawo wyborcze miała mniejsza liczba ludności niż w Królestwie (gdzie przysługiwało ono ok. 100 tys. mieszkańców), mimo znacznej różnicy w wielkości obu krajów. Praktyczna realizacja postanowień konstytucji napotkała jednak znaczne trudności. Wiele z nich nie weszło w życie, inne zostały zawieszone. Aleksander I zostawiał bo­wiem sobie swobodę interpretacji nadanych uprawnień. Byłoby anomalią, gdyby ten sam władca, który w znacznie potężniejszej Rosji był monar­chą absolutnym, zechciał w kadłubowym Królestwie ograniczać swobodę swych poczynań. Te dwa sposoby rządzenia okazały się ze sobą nie do pogodzenia: Aleksander musiał wybierać między zachwianiem swej pozy­cji w Rosji a konfliktem ze społeczeństwem polskim. Nie można było mieć wątpliwości co do jego decyzji.

Konstytucja Rzeczypospolitej Krakowskiej oparła się również na wy­tycznych przygotowanych na kongresie wiedeńskim przez Adama Czartoryskiego, a rozwiniętych i nadanych w 1818 r. Ustrój był republikański, faktycznie władzę sprawowała arystokracja i burżuazja. Władzą wyko­nawczą kierował senat, składający się z prezesa i 12 senatorów: prak­tycznie byli oni wyznaczeni przez rezydentów Rosji, Austrii i Prus, dozo­rujących sytuację w Rzeczypospolitej. Jako ciało ustawodawcze i kontro­lujące konstytucja ustanawiała Zgromadzenie Reprezentantów zwane sejmem - część jego członków wybierały podobnie zorganizowane jak w Królestwie zgromadzenia gminne, część wyznaczały różne instytucje, m. in. uniwersytet, który odgrywał wtedy ważną rolę w życiu politycz­nym, koncentrując wokół siebie opozycję liberalną. Językiem urzędowym był język polski. Mimo stałej kontroli ze strony rezydentów Polacy mieli zapewniony swobodny rozwój życia narodowego. Kierujący senatem pre­zes Stanisław Wodzicki, przywódca fakcji arystokratycznej, tak bez­względnie przecież walczył z opozycją liberalną, że nie wahał się wzywać do ingerencji przeciwko niej rezydentów, co prowadziło do dalszego ogra­niczenia samodzielności Rzeczypospolitej Krakowskiej.

Inne terytoria Rzeczypospolitej nie doczekały się praw autonomicz­nych. Wbrew poprzednim obietnicom nie Uzyskały ich tereny wcielone wprost do cesarstwa rosyjskiego. Wprawdzie już poprzednio car oddał tamtejszą administrację i sądownictwo w dużym stopniu w ręce szlachty polskiej, umożliwił rozwój polskiego szkolnictwa i przystał na utworze­nie odrębnego korpusu wojska litewskiego, jednak do tego ograniczyły się ustępstwa. Na trwalsze zagwarantowanie tego stanu rzeczy ani tym bardziej na oczekiwane przez Polaków dołączenie części tych terenów (tzw. ziem zabranych) do Królestwa Aleksander I nie mógł przystać, ze względu na stanowczą opozycję wobec tych projektów w Rosji.

Znacznie gorzej było w pozbawionej wszelkiej autonomii Galicji. Zwo­ływanego od czasu do czasu sejmu nikt nie brał poważnie, a wszelkie próby rozbudzenia życia narodowego były szykanowane przez czujną po­licję kanclerza Metternicha. Podobnie upośledzony był żywioł polski pod panowaniem pruskim - na Śląsku, Pomorzu, w Warmii i na Mazurach. Ludność polska nie tylko miała praktycznie zamkniętą drogę do urzędów czy landtagów, ale narażona była na wzmożony nacisk germanizacyjny, który odbywał się za pośrednictwem szkoły, a także kościoła luterańskie-go czy katolickiego, znajdujących się pod silną presją rządu. Nieco ina­czej kształtowała się sytuacja w Wielkim Księstwie Poznańskim. Wpraw­dzie rząd berliński nie przyznał mu zapowiadanych w Wiedniu uprawnień autonomicznych, potraktował jako integralną część państwa pruskiego i urządził na wzór innych prowincji, jednakże licząc się z faktem, że szlachta poznańska była prawie w całości polska, władze utrzymały po­zory pewnych swobód narodowych. Tak więc pewną odrębnością Poznań­skiego było powołanie specjalnego namiestnika, którym został ks. Antoni Radziwiłł, żonaty zresztą z Hohenzollernówną. Władze nie przekazały mu jednak administracji, która pozostała w ręku niemieckiego prezesa pro­wincji. Początkowo nie wprowadzono' także ograniczeń w posługiwaniu się językiem polskim w szkołach i urzędach, jakkolwiek poufne instruk­cje nakazywały powolne zastępowanie go niemieckim. Podobnie jak dla innych prowincji, w 1824 r. Fryderyk Wilhelm III powołał i dla Poznań­skiego sejm prowincjonalny o charakterze stanowym, w którym obok ziemiaństwa reprezentowane były miasta i gminy wiejskie. Odpowied­nio przygotowana ordynacja wyborcza zapewniała w nim znaczny udział Niemcom, zwłaszcza spośród zamożnego mieszczaństwa i chłopstwa. Po­lacy siłą rzeczy przeważali wśród szlachty, ale wysuwane przez nich pe­tycje miały podobnie nikłe znaczenie jak w sejmie galicyjskim. Jakkol­wiek więc możliwości rozwoju społeczeństwa polskiego kształtowały się w Poznańskiem lepiej niż bezpośrednio po rozbiorach, daleko było do zapewnienia pełnej swobody życia narodowego.

W tej sytuacji Królestwo Kongresowe musiało stanowić właściwe cen­trum życia narodowego i ku niemu ciążyły poczynania patriotyczne ze wszystkich zaborów. Dlatego też zabiegi o uzdrowienie w nim stosunków społecznych i gospodarczych oraz o utrzymanie tego przynajmniej stopnia swobody, który zapowiadała konstytucja z 1815 r., stanowiły podstawowe problemy tej doby i od ich rozwiązania zależał w dużym stopniu dalszy rozwój narodowy Polski.

    1. Sprawa uwłaszczenia na tle sytuacji rolnictwa na ziemiach polskich

Klasowa polityka szlachty ziemiańskiej, niechętnej wszelkim ustęp­stwom na rzecz chłopów, odniosła swój smutny triumf w Królestwie Kongresowym. Trzymając twardo władzę w swym ręku szlachta odrzu­cała wszelkie projekty reform włościańskich; poważna jej część, zwłasz­cza ze wschodnich województw, uważała, że należałoby nawet cofnąć te ulgi w osobistym położeniu chłopów, które nastąpiły w Księstwie War­szawskim. Polityka ta, kontynuowana podczas powstania listopadowego, naraziła na niepowetowane straty interesy narodowe, utrudniając pozy­skanie poparcia chłopstwa. Jeżeli nawet przyjąć, że obawa przed refor­mami zatruwała stosunki w całej strzeżonej przez Święte Przymierze Eu­ropie, jeżeli do żadnych przemian nie doszło ani w Rosji, ani w pogrą­żonej w głębokim zacofaniu gospodarczym Galicji, to przynajmniej przy­kład ziem polskich pod zaborem pruskim nie powinien był pozostać bez echa. Przeprowadzona tam reforma regulacyjna dawała olbrzymie ko­rzyści materialne junkierstwu, rozładowując przy tym w pewnej mierze konflikty klasowe na wsi i zaspokajając dążenia bogatszego chłopstwa. Odpowiadało to przecież szlachcie poznańskiej, która w porozumieniu x rządem pruskim akceptowała projekty regulacji przy wysokiej indemnizacji dla siebie.

Na wzór edyktu regulacyjnego z 1811 r. ogłoszono r 1823 r. ustawę regulacyjną dla Poznańskiego, która miała nawet szer­szy zasięg niż w innych prowincjach Prus. Obejmowała nie tylko te go­spodarstwa, które odrabiały pańszczyznę sprzężajną, ale i te, którym potrzebny był sprzężaj dla własnej gospodarki. Przyjęto zasadę, że powinny one przekraczać wielkość 25 mórg. Odszkodowanie otrzymywał dziedzic, podobnie jak w całych Prusach, w ziemi (stosunkowo zresztą rzadko w Poznańskiem ze względu na małe rozmiary gospodarstw), w rencie naturalnej lub pieniężnej, w gotówce czy nawet w formie odrobku, który dopuszczono jeszcze na okres 24 lat. Regulacji dokonywano na podstawie umowy między obu stronami, W zawarciu jej pośredniczyli urzędnicy pruscy, którzy potrafili stąd wyciągnąć dla siebie znaczne zyski. W ten sposób z kolei Poznańskie objął proces wieloletniego uwłaszczenia.

Bardziej ograniczoną reformę przeprowadziły władze Rzeczypospolitej Krakowskiej. W 1816 r. zaczęły przenoszenie na czynsze chłopów w do­brach narodowych i kościelnych. Reforma ta odbywała się przy nacisku chłopów, którzy odmawiali pańszczyzny i protestowali przeciwko zbyt wysoko kalkulowanym czynszom. Postawa chłopów wpłynęła także na część właścicieli prywatnych, którzy również przystąpili do czynszowa­nia. Powolny proces likwidacji pańszczyzny trwał w Rzeczypospolitej Krakowskiej do 1844 r.

Mimo całej powolności procesu uwłaszczeniowego w zaborze pruskim, rozciągniętego aż na dziesięciolecia, mimo że prowadził do pozbawienia ziemi licznych rzesz najuboższej ludności wiejskiej, stanowił on jednak próbę rozwiązania sprawy chłopstwa, na jaką nie zdobyła się szlachta ani władze Królestwa. Nie pomogły silne naciski ze strony chłopstwa, które wystąpiły szczególnie mocno w latach 1814-1818, kiedy liczne wsie, zwłaszcza w dobrach narodowych, burzyły się przeciwko pańszczyźnie, wytaczały przy pomocy pokątnych doradców, ochrzczonych przez szlachtę mianem „burzycieli włościan”, skargi i procesy przeciwko nadużyciom dzierżawców czy stosowały bierny opór, odmawiając wypełniania swych powinności. Władze używały przeciwko chłopom wojska, aresztowały bu­rzycieli, odrzucały stanowczo żądania chłopskie. Nie pomogły nadsyłane ze Szwajcarii wezwania Kościuszki, by przeprowadzić uwłaszczenia, a przynajmniej znacznie zmniejszać pańszczyznę. W 1822 r. na Radzie Stanu Staszic bezskutecznie starał się o uznanie chłopów za wieczystych dzierżawców i wydanie zakazu rugowania ich z gospodarstw. Nawet w dobrach narodowych władze nie poprawiły sytuacji włościan. Powo­łana w 1820 r. komisja zaczęła wprawdzie zamieniać w nich pańszczyznę na czynsze i puszczać w dzierżawę folwarki bez pańszczyzny, nie znaj­dowała jednak chętnych i wkrótce jej działalność wstrzymano, a przy­stępując w 1828 r. z uwagi na potrzeby skarbu do sprzedaży dóbr naro­dowych rząd nie zadbał o zapewnienie praw chłopskich.

Z wyjątkiem zaboru pruskiego sytuacja rolnictwa na ziemiach pol­skich nie kształtowała się przy tym najlepiej, co wpływało także hamu­jąco zarówno na wszelkie reformy strukturalne, jak i udoskonalanie tech­niki produkcyjnej. W Królestwie przez długi czas nie mogło dojść do równowagi rynkowej. Nie poprawiały się możliwości eksportu, ograni­czanego zarówno wskutek działalności rządu pruskiego, który za pomocą wysokich ceł hamował wywóz polskiego zboża przez Gdańsk, jak i w re­zultacie podniesienia ceł wwozowych przez kraje importujące, szczegól­nie przez Anglię. Toteż zboże polskie nie odzyskało utraconego wskutek blokady rynku. Do 1825 r. występował spadek cen na pszenicę i żyto - obniżka sięgała ¼ do ⅓. Dopiero od połowy lat dwudziestych koniunktura uległa poprawie i ceny zaczęły wzrastać. Początkowo więc niechętnie in­westowano w rolnictwo. Poziom jego pozostawał w związku z tym niski, a wydajność słaba. Nadal dominowała trójpolówka - do rzadkości na­leżało wprowadzanie roślin pastewnych, wyki lub koniczyny. Niewielkie postępy osiągnęła też mechanizacja rolnictwa - z rzadka stosowano sprowadzane z zagranicy młocarnie czy żniwiarki.

Wzrost dochodowości usiłowało sobie zapewnić ziemiaństwo za pomo­cą środków stosowanych już w dobie Księstwa Warszawskiego. Rozwijało więc hodowlę owiec, udoskonalając rasę (hodowla owiec cienkowłosych), ale i zabierając na swe potrzeby pastwiska gromadzkie. Oblicza się, że w latach 1822-1844 pogłowie owiec wzrosło w Królestwie z 1,5 mln do 4 mln. Upowszechniła się także uprawa ziemniaków, wprowadzona na większą skalę już w czasach Księstwa. O ile poprzednio interesowali się tą uprawą głównie chłopi, o tyle teraz przejęły ją folwarki. Dzięki za­stosowaniu udoskonaleń technicznych w gorzelnictwie ziemniaki, jak i żyto, przerabiano na wódkę. Część jej trafiała na rynek miejski, więk­szość pozostawała na wsi, zapewniając ziemiaństwu dzięki posiadanemu monopolowi propinacyjnemu wysokie dochody. Produkcja ziemniaka wzrosła do końca lat dwudziestych trzykrotnie, bardziej ustabilizowane były także jego ceny. Wreszcie w województwach zachodnich zaczęła się rozwijać uprawa buraka cukrowego - w tym czasie powstały pierwsze w Królestwie cukrownie.

Wszelkie zabiegi o podniesienie dochodowości z folwarków okazywały się wszakże półśrodkami. Od czasów pruskich zadłużenie dóbr ziemskich nie uległo zmniejszeniu: w 1824 r. hipoteczne obciążenie majątków ziem­skich w Królestwie sięgało 60% ich wartości. Doszło do masowych licy­tacji. Powstrzymało ten proces dopiero założenie w 1825 r. Towarzystwa Kredytowego Ziemskiego, ułatwiającego szlachcie uzyskiwanie taniego kredytu.

Gorzej niż w Królestwie przedstawiała się sytuacja rolnictwa w Ga­licji, gdzie możliwości zbytu były bardzo ograniczone, a ceny kształto­wały się o 40% niżej niż w Wiedniu czy Pradze. Znaczna część folwarków przeszła więc na uprawę ziemniaków i związane z tym gorzelnictwo, które stanowiło jedno z głównych źródeł zysków wielkiej własności.

Najlepsze możliwości rozwoju miało rolnictwo na ziemiach polskich pod panowaniem pruskim. Proces regulacyjny zbiegał się z przemianami w technice produkcyjnej. Już w pierwszej ćwierci XIX w. na Śląsku i na Pomorzu nastąpiło pełne niemal przejście od trójpólówki do płodozmianu. Wolniej przebiegał ten proces w Poznańskiem, jakkolwiek i na tym te­renie, w dużej mierze dzięki działalności Dezyderego Chłapowskiego, któ­ry starał się na polski teren przeszczepić doświadczenia rolnictwa an­gielskiego, ziemiaństwo zaczęło stosować płodozmian. Przestawiając się na pracę najemną folwarki wykorzystywały także w większym stopniu mechanizację. Ale na razie te poczynania w Poznańskiem nie wykraczały poza fazy próbne. Dopiero w następnym okresie miał „nastąpić znaczny wzrost poziomu uprawy roli. Podobnie jak w Królestwie, także i na Po­morzu, Śląsku i w Poznańskiem wprowadzono uprawę buraka cukrowego i powstawały coraz liczniejsze cukrownie. Aby pomóc ziemiaństwu w uno­wocześnianiu gospodarki, już, w 1821 r. powstało w Poznańskiem Ziemstwo Kredytowe, pozostające w rękach polskich, ułatwiające uzyskiwa­nie długoterminowych pożyczek. Była to przy tym próba przeciwsta­wienia się polityce rządu pruskiego, którego pomoc kredytowa kierowała się przede wszystkim ku właścicielom Niemcom, zmierzając do zwiększe­nia liczebności ziemiaństwa niemieckiego w Księstwie.

W sumie trzeba wszakże stwierdzić, że ogólny postęp w gospodarce rolnej na ziemiach polskich był stosunkowo powolny: nawet reformy za­inicjowane na ziemiach polskich pod panowaniem pruskim otwierały do­piero na przyszłość lepsze perspektywy dla rolnictwa.

    1. Rozwój przemysłu

O wiele większe postępy niż w rolnictwie dokonały się w tym czasie w zakresie produkcji przemysłowej, zwłaszcza na Śląsku i w Królestwie. Jakkolwiek bowiem rolnictwo uczestniczyło w dochodzie narodowym np. Królestwa w 70%, najważniejsze przemiany gospodarcze objęły właśnie górnictwo i przemysł.

Rozwój przemysłu był uwarunkowany przede wszystkim zmianami w strukturze rolnictwa. Szczególnie istotne było przyznanie na większości ziem polskich, z wyjątkiem tych, które wchodziły bezpośrednio do Ce­sarstwa Rosyjskiego, wolności osobistej dla chłopów. Otworzył się w ten sposób zasób rąk do pracy w produkcji pozarolniczej. Ponadto czynszo­wanie chłopów zwiększało chłonność rynku wewnętrznego. Drugim waż­nym czynnikiem wpływającym na zwiększenie się produkcji przemysło­wej były udoskonalenia techniczne, które polegały czy to na wprowadza­niu nowych źródeł energii (maszyny parowe), na większym zastosowaniu maszyn, czy na dalszej koncentracji produkcji, w tym okresie w postaci manufaktur. Wreszcie istotne znaczenie miała polityka protekcyjna rzą­du, który albo starał się tworzyć warunki korzystne dla inwestycji prze­mysłowych, jak działo się to w Królestwie, albo też kierując się interesem obcego organizmu państwowego wpływał na taki kierunek rozwoju prze­mysłu, by jego ośrodki powstawały poza ziemiami polskimi, jak działo się w Austrii, ale także, np. w odniesieniu do Poznańskiego, i w Prusach.

Na przekształcenia w społeczeństwie polskim największy wpływ miał rozwój produkcji przemysłowej w Królestwie. Początkowo warunki tego rozwoju nie przedstawiały się korzystnie. Rynek wewnętrzny, osłabiony wskutek zniszczeń i kosztów wojennych, nie zapowiadał większego po­pytu, choćby ze względu na małą chłonność odbiorcy chłopskiego. W han­dlu zewnętrznym uwydatniła się znów zależność od Prus. Po zawarciu umowy handlowej między Prusami a Rosją w 1818 r., przy stosunkowo niskich cłach przemysł pruski mógł zalewać swymi wyrobami rynek Królestwa. Po objęciu urzędu ministra skarbu przez Ksawerego Druckiego-Lubeckiego sytuacja ta uległa jednak zmianie. Można się było bowiem przeciwstawić gospodarczej penetracji pruskiej, wiążąc się bliżej z wiel­kim rynkiem rosyjskim. W przekonaniu Lubeckiego i ówczesnego rządu Królestwa takie powiązanie ugruntowałoby dotychczasowe polityczne zbliżenie z Rosją. Z punktu widzenia arystokracji kryła się w tym jeszcze jedna dogodność: odsuwała się bowiem konieczność aktywizacji rynku wewnętrznego, co było niemożliwe bez głębszych przemian społecznych. Mimo oporów ze strony burżuazji rosyjskiej, niechętnej konkurencji Kró­lestwa, udało się pozyskać dla tych projektów cara. W 1822 r. przyznana została Królestwu autonomia celna, przy czym Lubecki zdołał nie do­puścić do odcięcia Królestwa od Rosji poprzez wysokie cła i doprowadził do korzystnej umowy, która dzięki utrzymaniu niskich ceł na granicy Królestwa z Cesarstwem udostępniała wyrobom polskim rynek rosyjski. Jednocześnie władze Królestwa wprowadziły nowe taryfy celne, wyraźnie protekcyjne, które miały zahamować przywóz towarów produkowanych w kraju. Doprowadziło to do wojny celnej z Prusami, które odpowiedziały wysokimi cłami na polskie produkty rolne. Skończyła ją korzystna dla Królestwa konwencja z 1825 r. Uzyskano w niej obniżkę ceł na zboże, ograniczono import sukien z Prus, natomiast obniżono cła na inne wy­roby przemysłowe stamtąd importowane.

Zapewnienie sobie w ten sposób rynku zbytu dla produkcji przemy­słowej zapewniało jej dochodowość. Poważne trudności wywoływała jed­nak konieczność zdobycia kapitału zakładowego. Wprawdzie, jak wspo­mniano, już w okresie Księstwa Warszawskiego na­stąpiła akumulacja kapitału zwłaszcza w ręku grupy liwerantów, jednak był on wykorzystywany przede wszystkim jako kapitał bankierski, a nie inwestowany w przemysł. Dopiero zdecydowana polityka protekcyjna państwa i jego zaangażowanie się w inwestycje przemysłowe mogły po­ciągnąć w tym kierunku i kapitał prywatny.

Tymczasem skarb Królestwa w pierwszych latach znajdował się na skraju bankructwa. Niedobory roczne przekraczały 30 mln złp. Lubecki przeprowadził gruntowną sanację skarbowości. Wprowadził drastyczne oszczędności, drakońskimi metodami ściągał należności, a zwłaszcza zaległości podatkowe. Doprowadził dzięki temu do uzyskania równowagi bud­żetowej, co z kolei umożliwiło zaciąganie pożyczek przeznaczonych na in­westycje przemysłowe. W rezultacie nastąpił znaczny wzrost dochodów państwa z 54 mln w r. 1821 do 74 mln w 1829 r. Ukoronowaniem tej dzia­łalności było założenie w 1828 r. Banku Polskiego, instytucji państwowej, której zadaniem było zapewnienie stałego kredytu na cele rozwoju prze­mysłu i handlu. W pewnym stopniu chodziło także o spłatę dawnych dłu­gów państwowych. Dysponując kapitałem zakładowym 30 mln złp. Bank Polski nie ograniczał się wszakże do działalności kredytowej, ale stał się także jednym z organizatorów stosunków handlowo-przemysłowych.

Protekcyjna wobec przemysłu polityka rządowa przejawiała się także w popieraniu imigracji specjalistów, którzy byli zdolni czy to do prowa­dzenia większych zakładów, czy do samodzielnego podejmowania pro­dukcji. Nie brakowało bowiem niewykwalifikowanych pracowników, któ­rych dostarczała wieś. Natomiast od 1816 r. ukazywały się zarządzenia, które zapewniały przybyszom korzystne warunki osiedlenia. Na Śląsk i do Wielkopolski wyjeżdżali agenci, by zachęcać do przesiedlania się do Kró­lestwa. Sprowadzano także rzemieślników z Saksonii, Czech i Austrii. Ogółem osiedliło się w tym czasie w Królestwie do 45 tys. imigrantów - w niemałym stopniu wszakże rolników. Władze usiłowały więc pozyskiwać wykwalifikowanych robotników innymi drogami. Przyczynić się do tego miało zniesienie już w 1816 r. przymusu cechowego. Kształcili się także rodzimi specjaliści w nowo zakładanych szkołach. Służyła temu celowi założona w Kielcach w 1816 r. przez Staszica Szkoła Górnicza, po­wstała też przygotowawcza szkoła politechniczna z wydziałem mechanicz­nym i inżynierii cywilnej oraz chemicznym.

Rozbudowywany w tych warunkach przemysł w niewielkim tylko sto­pniu odpowiadał tendencjom rewolucji przemysłowej, która zaczynała obejmować wtedy większość krajów Europy Zachodniej. Maszyny paro­we pojawiły się w Królestwie dopiero z początkiem lat dwudziestych, i to w niewielkiej liczbie. Równie wolny był postęp techniczny przy produkcji żelaza, gdzie długo używano do wytopu węgla drzewnego, a także w prze­myśle włókienniczym. Stosunkowo najszybciej wprowadzano udoskonale­nia w przemyśle bawełnianym, gdzie zmechanizowano przędzalnictwo. Obok zakładanych coraz częściej manufaktur scentralizowanych rozwi­jały się jednak nadal i rozproszone; także produkcja rzemieślnicza była dość silna.

Niemniej zwiększało się ogólne uprzemysłowienie kraju, wzrosła także liczba okręgów przemysłowych. Obok Staropolskiego Zagłębia w Kielec­kiem rozwinął się silny ośrodek produkcji górniczo-hutniczej wokół Dą­browy. Ugruntował swą pozycję, przede wszystkim w zakresie produkcji metalowej, ośrodek warszawski. Wreszcie wokół Łodzi powstał nowy okręg przemysłu włókienniczego.

Główne kierunki rozwojowe stanowiły przemysły: włókienniczy i cięż­ki. Przemysł ciężki stanowił przedmiot szczególnej troski władz. Królest­wa, do których należała większość kopalń i zakładów. W latach 1816-1824 opiekę nad nim sprawowała Główna Dyrekcja Górnicza, nad której po­czynaniami miał nadzór Stanisław Staszic. Wprowadzone wtedy formy organizacyjne nosiły wyraźne piętno feudalne, m. in. wskutek narzucenia pracy pańszczyźnianej w górnictwie i hutnictwie chłopom z przydzielo­nych Dyrekcji dóbr narodowych. Znacznie zwiększyła się działalność in­westycyjna w tym zakresie po 1824 r., gdy sprawami górnictwa i hutnic­twa zawiadywał Lubecki. Zakładano nowe kopalnie, między Suchedniowem a Starachowicami powstały wielkie piece, świeżarki, a także war­sztaty przetwórcze i walcownie; podobny zespół tworzył się pod Będzi­nem. Wzrastała także liczba zakładów prywatnych. Doskonale rozwinęła się produkcja poszukiwanego wtedy w Europie cynku. Wykorzystując koniunkturę wzrosła ona w hutach rządowych, głównie w Zagłębiu Dą­browskim, z 9 tys. kwintali do 70 tys. w latach 1821-1828. Wzrosło wy­dobycie miedzi, a także węgla. W Zagłębiu Dąbrowskim wydobycie węgla wzrosło w latach 1824-1836 z 600 tys. korców do 1,2 mln, a więc dwu­krotnie. Wydobyty węgiel był używany głównie w hutach cynkowych. Przemysł żelazny do przetapiania rud posługiwał się nadal drewnem, za­kłady przetwórcze zaś korzystały z energii wodnej.

Na nowych podstawach rozwijał się w Królestwie przemysł włókien­niczy. Koncentrował się on na stosunkowo słabo uprzemysłowionych po­przednio terenach województwa kaliskiego i zachodniej części mazowiec­kiego. Poważniejsze początki sukiennictwa sięgały na tym obszarze cza­sów Księstwa Warszawskiego, kiedy zaczęli osiedlać się tu pierwsi tka­cze i sukiennicy. Większego rozmachu nabrało to osadnictwo dopiero w do­bie Królestwa. Byli to przeważnie osadnicy z Poznańskiego i Śląska gdzie od paru stuleci wyrabiano sukno zbywane nie tylko w Polsce, ale także w Rosji. Nowy podział ziem polskich na kongresie wiedeńskim utrudnił, wskutek wprowadzenia barier celnych, dawne możliwości zbytu. Opano­wanie rynku pruskiego było natomiast wobec konkurencji sukiennictwa niemieckiego bardzo trudne. W tej sytuacji rozpoczęła się masowo migracja tych producentów do Królestwa. Tylko w latach 1825-1830 liczba warsztatów sukiennicznych wzrosła na tym obszarze z 3,5 tys. do 5 tys. Produkcja ich w tym czasie sięgała maksymalnie do 4,8 min m sukna. Była to w większości produkcja drobnotowarowa, wyraźnie jednak uza­leżniona od pośredniczących kupców. Powstały również duże manufaktu­ry scentralizowane w Kaliszu, Opatówku, Warszawie i Sieradzu. Ostatnia zatrudniała do tysiąca robotników.

Obok produkcji sukienniczej zaczęła się również rozwijać bawełniana. W latach 1825-1830 produkcja tkanin bawełnianych zwiększyła się pię­ciokrotnie, dochodząc do 2,2 mln m. Głównym jej ośrodkiem stała się Łódź, której ludność szybko wzrastała w latach dwudziestych. Wyroby bawełniane, przeznaczone przede wszystkim na rynek wewnętrzny, nie pokrywały zresztą w pełni zapotrzebowania. Stosunkowo najpowolniejsze postępy dało się obserwować w płóciennictwie.

Zgodnie z założeniami polityki rządu, wymownym sprawdzianem roz­woju przemysłu Królestwa stał się jego handel zagraniczny. Otaczany był on troskliwą opieką - tym też tłumaczyć można wielkie inwestycje ko­munikacyjne, które miały zapewnić lepsze połączenia z sąsiednimi państwami. Nastąpiła rozbudowa dróg bitych, których zbudowano nowych do 1830 r. ponad tysiąc km. Poprawie uległa też komunikacja wodna dzięki uspławnianiu rzek i budowie Kanału Augustowskiego, który miał otworzyć możliwości ominięcia tranzytu przez Prusy dla produktów pol­skich wysyłanych morzem na Zachód. Jakkolwiek w handlu zagranicznym stale utrzymywała się przewaga importu nad eksportem, to jednak w la­tach 1817-1830 eksport uległ potrojeniu. W 1817 r. do Królestwa impor­towano towary wartości 54 mln złp., a eksportowano za 14 min złp., natomiast w 1830 r. odpowiednie kwoty wynosiły 47,7 i 45 mln złp. Naj­ważniejszym odbiorcą było Cesarstwo Rosyjskie, do którego eksport po­większył się o 74%. Sukna polskie docierały aż do Chin. Wszystko to wskazywało, że Polska wychodziła z zacofania gospodarczego i niektóre jej wyroby zaczynały znów zdobywać uznanie na rynku światowym.

Z innych ziem polskich podobny rozwój przemysłu przeżywał Śląsk. Od początków XIX w. coraz szybciej rozbudowywał się górnośląski okręg przemysłowy, dystansując silny do niedawna jeszcze rejon wałbrzyski czy w ogóle dolnośląski. Przemysł górnośląski głównie opierał się na kapitale junkierskim: wielcy przedsiębiorcy górniczo-hutniczy byli zarazem wielkimi potentatami ziemskimi. Natomiast robotnicy i górnicy pochodzili w większości z miejscowej, na ogół polskiej, ludności, której pracowitość i zdolności odegrały twórczą rolę w rozwoju przemysłu na Górnym Ślą­sku. Na przykład, według badań Wacława Długoborskiego w kopalni rud ołowianych „Fryderyk” pod Tarnowskimi Górami, największym wtedy przedsiębiorstwie tego rodzaju, w 1811 r. ludność miejscowa stanowiła 55% załogi, przybysze z innych ziem polskich 17%, z Niemiec 22%, resztę stanowili robotnicy o nieustalonym pochodzeniu.

Na Śląsku rozwijał się przede wszystkim przemysł górniczo-hutniczy. Wzrastała liczba kopalń węgla i jego wydobycie (np. w latach 1824-1836 z 4,4 mln korcy do 6,7 mln). Stosunkowo wcześnie zaczęto na Śląsku sto­sować koks do wytopu nie tylko cynku, ale i żelaza. Już w latach 1802-1818 zbudowano np. wielkie piece hutnicze, posługujące się koksem, w Hucie Królewskiej (obecnie Chorzów). Podobny piec funkcjonował zresztą już od 1796 r. w hucie gliwickiej. Przyczyniało się to do znacz­nego wzrostu produkcji. Podobnie jak w Królestwie, szczególnie szybko rozwijała się produkcja cynku - od 1816 do 1825 r. wzrosła z l tys. t do 12 tys. t. Pod względem modernizacji żaden okręg przemysłowy na ziemiach polskich nie mógł się równać z górnośląskim.

Natomiast wyraźny zastój, jeśli nie upadek, przeżywało dolnośląskie włókiennictwo. Zacofana technika spowodowała zmniejszenie się popytu na śląskie płótna. Kurczyły się też możliwości zbytu sukna. Jedynie pro­dukcja bawełniana rozwijała się stosunkowo najlepiej, ale i w tej dziedzinie unowocześnienie następowało z opóźnieniem, choćby w porówna­niu ze stosunkami w Królestwie. Także na pozostałych polskich ziemiach, znajdujących się pod panowaniem pruskim, nie doszło w tych latach do rozwoju przemysłu. W Poznańskiem podupadła produkcja sukiennicza, a tkacze przenosili się do Królestwa. Nieco lepiej prosperował tradycyjny w tej dzielnicy przemysł rolny. Na Pomorzu w Gdańsku, Elblągu i Szcze­cinie trzymał się nadal manufakturowych form produkcji najsilniejszy przemysł stoczniowy.

Z wyjątkiem Śląska słabo i powoli rozbudowywały władze pruskie system komunikacyjny. Na Śląsku już w latach dwudziestych było do 1000 km dróg bitych, a w 1825 r. zakończona została budowa Kanału Kłodnickiego i uregulowana w górnym biegu Odra, co znacznie ułat­wiało transport węgla. O ile też stale wzrastała rola portu w Szczecinie, o tyle oderwany od swego naturalnego zaplecza Gdańsk przeżywał lata upadku. Kurczyły się jego obroty handlowe, malała liczba zawijających do portu okrętów.

Katastrofalny zastój w zakresie przemysłu panował w Galicji, gdzie ani nie dbała o mego szlachta, ani nie myślał protegować rząd, dla któ­rego tereny polskie były tylko zapleczem rolniczym i surowcowym. Ale i tutaj ogólne przemiany znajdowały odbicie. Wzrastało wydobycie soli w Wieliczce i Bochni, w dużej mierze związane z potrzebami Królestwa. Ruszył się nieco przemysł włókienniczy. W okręgu Bielska powstały ma­nufaktury sukiennicze, a sama produkcja w latach 1820-1830 uległa po­trojeniu. W okolicach Andrychowa i Krosna rozwijało się płóciennictwo.

Pomyślniej rysowała się natomiast sytuacja przemysłu w Rzeczypo­spolitej Krakowskiej. Zarówno władze miejscowe, jak prywatni przedsię­biorcy potrafili wykorzystać tamtejsze zasoby naturalne, rozbudowując kopalnie węgla, galmanu, zakładając huty cynku. Produkcja cynku się­gała w latach dwudziestych 1000 ton. Nie powiodła się jednak rozbudowa produkcji włókienniczej - zakładane manufaktury nie mogły konkuro­wać z zalewającymi Kraków produktami pruskimi. Kraków bowiem cie­szył się wyjątkową sytuacją w handlu z innymi ziemiami polskimi, tym bardziej że został uznany za miasto wolnohandlowe. Gdy rządy zabor­cze starały się przez rozbudowę wysokich barier celnych utrudniać wy­mianę między poszczególnymi zaborami, Kraków stał się pośrednikiem między nimi. Przysługiwało mu bowiem prawo przywozu bez ceł nie­zbędnych produktów, miał także znaczne zniżki celne w handlu z Prusami i Królestwem. Tylko Austria usiłowała odgrodzić się wyższymi cłami, ale nie zdołała opanować przemytu, który zresztą kwitł również na in­nych granicach. To pośrednictwo ekonomiczne między ziemiami polskimi stało się głównym źródłem dobrobytu Rzeczypospolitej i odrodzenia kupiectwa krakowskiego.

Doświadczenia krakowskie pokazywały, jak silna była wtedy potrzeba wymiany między poszczególnymi dzielnicami Polski i jak powoli kształ­tował się proces wcielania ich w organizmy gospodarcze państw zabor­czych.

    1. Zmiany w strukturze społecznej

Rozwój gospodarczy ziem polskich powodował daleko idące przeobra­żenia w strukturze społecznej. Była to kontynuacja procesu zapoczątko­wanego w dobie Oświecenia. Rozpadały się ramy dawnego, zhierarchizo­wanego społeczeństwa feudalnego zarówno na wsi, jak i w mieście.

Przede wszystkim zaostrzyła się dyferencjacja wśród chłopstwa. Szcze­gólnie na tych obszarach, gdzie w toku znajdował się proces uwłaszcza­nia czy czynszowania, ale również tam, gdzie powstały możliwości rugów chłopskich, silniej niż poprzednio wyodrębniała się warstwa chłopów bo­gatych i chłopstwo bezrolne, utrzymujące się z najmu. Ponieważ szlachta, jako całość, przestawała odgrywać rolę wyodrębnionego stanu uprzywile­jowanego, zaczynały się zacierać różnice między chłopami a szlachtą za­grodową, przynajmniej w sensie majątkowo-prawnym, bo obyczajowo miały utrzymywać się jeszcze długo. Szlachta bezrolna już od dawna prze­nikała do miast

Warstwa posiadaczy szlacheckich traciła również swój poprzedni cha­rakter. W wyniku rozbiorów, wojen i trudności ekonomicznych majątki przechodziły w nowe ręce, ludzi bardziej obrotnych, przedsiębiorczych i chyba bezwzględnych. Ale tylko niewielu mieszczan nabywało dobra ziemskie po zadłużonej i zrujnowanej szlachcie. Najczęściej chodziło o zmiany wśród samej szlachty, o awans administratorów i dzierżawców szlacheckich, przy jednoczesnej deklasacji starych posesorów. W ten spo­sób przybrał na sile rozpoczęty w XVIII w. proces formowania się nowej szlachty, która w specyficznych warunkach kształtowania się kapitalizmu traciła jednak swój stanowy charakter. Tworzyło się ziemiaństwo - kla­sa wyróżniająca się swą pozycją majątkową, a nie urodzeniem. Mniejszą mobilność wykazywała, jak się wydaje, arystokracja, ale i wśród niej nowe tytuły, przyznane przez władze zaborcze, ułatwiały powstawanie nowej hierarchii.

Najwyraźniejsze zmiany można było obserwować wśród mieszczaństwa. Na tle ogólnego wzrostu ludności, który np. w królestwie wynosił rocz­nie ok. 1,75% (w 1816 r. było 3,3 mln ludności, w 1829 r. już 4,1 mln), najprędzej wzrastały miasta. Zaludnienie ich podniosło się z 19 do 22% ogółu mieszkańców Królestwa. Przede wszystkim wzrosła znów ludność samej Warszawy - z 80 do 140 tys. Szybko rozwijały się nowo założone miasta w okręgu włókienniczym, jak Ozorków, Zduńska Wola, Tomaszów, Zgierz, Pabianice, a przede wszystkim Łódź. Poza granicami Królestwa podwoiła się niemal ludność Krakowa, rosła liczebność mieszczaństwa na Śląsku, szczególnie Górnym i we Wrocławiu. Na pozostałych terenach procesy urbanizacyjne przebiegały już wolniej.

Wiele z nowo powstałych czy rozwijających się miast ma charakter dużych skupisk przemysłowych. Stąd też nabiera nowych cech i ich skład społeczny. Tak więc z mas biedoty, najemników, służby, robotników ma­nufakturowych czy chałupników zaczynał się tworzyć proletariat. Na razie ta formująca się klasa była jeszcze słabo zintegrowana wewnętrz­nie, chociaż liczbę robotników w Królestwie ocenia się przed powstaniem listopadowym na ok. 50 tys. Ale znaczną część spośród nich stanowiła nie ludność miejska, lecz chłopi, zwykle bezrolni, którzy zwłaszcza byli uży­wani do pracy w górnictwie i hutnictwie. Część z nich została zorgani­zowana w tzw. Korpus Górniczy, większość nie miała żadnych uprawnień. Podobnie ciężkie było położenie robotników i w in­nych gałęziach przemysłu. Wyzysk ich był bezwzględny, tak że już w la­tach dwudziestych dochodziło do pierwszych żywiołowych wystąpień i strajków (jak wiadomo, najwcześniej w Łodzi i w Warszawie w 1824 r.).

Jednocześnie powstawała burżuazja. Wywodziła się ona częściowo z dawnego kupiectwa, ale w jeszcze większym stopniu z różnych speku­lantów, którzy dorobili się w okresie wojennym, jak np. Samuel Fraenkel, czy na dzierżawach rządowych, i swój kapitał inwestowali w przedsię­biorstwa przemysłowe (jeżeli nie bankierskie). Przybywali także kapi­taliści z zagranicy, najwięcej z Niemiec. Wyjątkowo wśród tej burżuazji można było spotkać i rodziny szlacheckie czy magnackie (np. Łubieńskich). Większość stanowili przy tym ludzie pochodzenia żydowskiego czy niemieckiego, co nadawało obcy charakter całej burżuazji i ograniczało jej rolę w społeczeństwie polskim. Jeszcze silniej zjawisko to wystąpiło na Górnym Śląsku, gdzie wyraźnie zarysowały się nie tylko klasowe, ale i narodowe odrębności i przeciwieństwa między wyłącznie niemal nie­miecką burżuazja i polskim w większości proletariatem. Tego rodzaju przeciwieństwa mniej ostro występowały w Królestwie, gdyż wśród pro­letariatu znaczną część stanowiła ludność żydowska, osiedlająca się w większych ośrodkach przemysłowych, oraz Niemcy, dość liczni między sprowadzanymi z zagranicy specjalistami.

Spośród pozostałych warstw miejskich drobni kupcy, rzemieślnicy w zmieniających się warunkach ekonomicznych tracili charakter dawne­go pospólstwa, stawali się natomiast kapitalistycznym drobnomieszczaństwem. Jako odrębna warstwa - spośród urzędników, nauczycieli, artystów, przedstawicieli wolnych zawodów, kleru i kadry oficerskiej - kształtowała się nadal inteligencja.

Pierwsze trzydziestolecie XIX w. nie przyniosło jeszcze wyraźnego skrystalizowania się tych wszystkich nowych struktur społecznych. Są to dopiero początki - stąd też trudno powiedzieć o wytworzeniu się typo­wych sytuacji i postaw społecznych. Na pełniejsze wyodrębnienie tego okresu nie pozwalają także dotychczasowe badania w tym zakresie, mimo poważnych osiągnięć historyków specjalizujących się w tej dziedzinie pod kierunkiem Witolda Kuli i Janiny Leskiewiczowej. Skomplikowany pro­ces tworzenia się nowego społeczeństwa odbywał się przy tym wśród peł­nych dynamizmu przemian demograficznych. Tworzył się wielki rezer­wuar rąk do pracy zarówno w przemyśle, jak i w kapitalistycznym, opar­tym na najmie, rolnictwie. Skutki tego procesu dadzą się zaobserwować dopiero w połowie XIX w. Pełniejsza charakterystyka przekształconego społeczeństwa znajdzie się więc w następnej części.

    1. Polityka władz Królestwa i legalna opozycja

Polityka Aleksandra I w Polsce była pełna niekonsekwencji. Wpły­wało na aią niezadowolenie w rosyjskim otoczeniu cara, które bądź to - jeśli chodzi o konserwatystów - miało mu za złe wprowadzenie rządów konstytucyjnych w tak bliskim sąsiedztwie, bądź - żywioły libe­ralne - uważało, że należało zacząć od nadania konstytucji właśnie w Ro­sji. Sam car, w miarę narastania ruchów rewolucyjnych w Europie, co­raz mniej był skłonny do pełnej realizacji przyznanych Królestwu upraw­nień. To nastawienie Petersburga znalazło także odbicie w organizacji władz w Królestwie.

Na namiestnika powołał car nie Adama Czartoryskiego, cieszącego się dużym autorytetem w społeczeństwie polskim i wskutek tego dość nie­zależnego, ale gen. Józefa Zajączka. Ten dawny jakobin i republikanin przeżył dość typową dla wielu swych towarzyszy ewolucję. Porzucił poprzednie ideały i stał się posłusznym wykonawcą woli carskiej. Dla ka­riery nie ośmielał się występować z własnym zdaniem: przy jego bierności wielkie wpływy uzyskał nieprzewidziany konstytucją „pełnomocnik ce­sarski” senator Mikołaj Nowosilcow. Był to człowiek niechętny samodziel­ności Polaków, zdecydowany przeciwnik wszelkiego liberalizmu, który zgodnie ze stanowiskiem reakcji petersburskiej przyczyniał się, jak mógł, do osłabienia Królestwa i podsycania nieufności cara do Polaków.

Właściwe kierownictwo sprawami polskimi skoncentrowało się wszak­że w ręku usuniętego z Petersburga ze względów dynastycznych (by ułat­wić objęcie tronu przez Mikołaja) brata carskiego w. ks. Konstantego (1779-1831). Psychopata, z kompleksem niższości i rozbudzanymi wcześnie ambicjami, był wysuwany do tronu polskiego już w 1793 r. Powołanie go na naczelnego wodza w Królestwie i na Litwie wydobywało go z cie­nia brata-cara, w którym żył dotychczas. Ceniąc swą nową pozycję nie starał się o pozyskanie przychylności Polaków. Jak przystało na autokratę, nie liczył się z konstytucją, narzucał rządowi swe zdanie, a ruchy niepodległościowe traktował jako skierowane przeciwko swej osobie. Bez­względnie kierując sprawami wojskowymi przyczynił się do zerwania z demokratycznymi tradycjami w armii polskiej i wpojenia jej bezdusz­nego drylu pruskiego. Z powodu swych gwałtownych wybuchów, wpro­wadzenia kar cielesnych był powszechnie znienawidzony przez żołnierzy i oficerów. Wielu co wybitniejszych oficerów, jeszcze z czasów legiono­wych, podało się do dymisji na znak protestu. Konstanty zresztą począt­kowo nie darzył sympatią Polaków - dopiero pod wpływem morganatycznego małżeństwa z Joanną Grudzińską i po objęciu tronu przez Mi­kołaja I zmienił nieco swój stosunek. Na swój sposób przywiązał się też do wytresowanej przez siebie armii i był dumny z jej postawy.

W tej sytuacji Rada Stanu i Rada Administracyjna, w której w co­raz silniejszym stopniu ton nadawali ludzie pełni serwilizmu wobec cara i wielkiego księcia, mogła odgrywać tylko rolę drugorzędną, nie zdoby­wając się na akty sprzeciwu nawet wobec jawnego naruszania konstytu­cji. Odszedł z niej stosunkowo szybko cieszący się autorytetem w społe­czeństwie minister wyznań i oświaty Stanisław Potocki, który zresztą popadł w zatarg z Kościołem i był oskarżany o liberalizm i libertynizm. Stanisław Staszic jako członek Rady Stanu skoncentrował natomiast całą swą działalność na podniesienia ekonomicznego potencjału Polski i po­prawie położenia chłopów, nie widząc możliwości rychłych zmian w po­łożeniu Polski. Podobne tendencje, w których zdaniem Tadeusza Łepkowskiego można dostrzegać swoisty nurt pracy organicznej w dobie konsty­tucyjnej Królestwa, reprezentował także wspomniany już ks. Ksawery Drucki-Lubecki, najwybitniejsza postać w rządzie. Był on zwolennikiem związku z Rosją, potrafił jednak bronić samodzielności Królestwa, prze­ciwstawiając się Konstantemu czy Nowosilcowowi.

Rząd Królestwa miał dość silne poparcie ze strony arystokracji, boga­tego ziemiaństwa i burżuazji, które widziały liczne korzyści w związku z Rosją carską. Nawet jednak wśród tych warstw zaczęły się przejawiać postawy opozycyjne. Wypływały one z dwu źródeł. Z jednej strony część arystokracji domagała się wypełnienia dawnych obietnic Aleksandra i przyłączenia do Królestwa pogranicznych guberni litewskich i ukraiń­skich. Stanowisko takie zajmował sam Adam Czartoryski, coraz bardziej zrażony do caratu, którego polityka jego zdaniem prowadziła do konfliktu z Polakami. Niespełnienie tych postulatów, mimo znacznej swobody po­zostawionej żywiołowi polskiemu na tym terenie, odsuwało tę część kon­serwatystów od współpracy z carem. Z drugiej strony działalność opozy­cyjną rozwijała liberalna szlachta z zaawansowanych gospodarczo za­chodnich województw Królestwa. Występowała ona pod hasłem obrony konstytucji, zwłaszcza swobód obywatelskich, ale ograniczała się do dy­skusji publicystycznej i walki parlamentarnej. Celem jej było stworze­nie korzystniejszych warunków dla reform gospodarczych i społecznych.

Do pierwszego starcia doszło na sejmie w 1820 r. Było to wynikiem: zmiany stanowiska Aleksandra I, który wbrew obietnicom wysuwanym na sejmie 1818 r. nie tylko odrzucił myśli o dalszych liberalnych refor­mach, ale w 1819 r. ograniczył swobody Królestwa, wprowadzając wbrew konstytucji cenzurę prewencyjną, ograniczającą wolność druku. Jedno­cześnie władze przystąpiły do rozbudowy tajnej policji; zaczęły się mno­żyć wypadki donosicielstwa, powtarzały się aresztowania na tle politycz­nym. Pod wrażeniem tych wydarzeń posłowie kaliscy, Bonawentura i Win­centy Niemojowscy, przeprowadzili śmiałą krytykę rządu i swymi wystą­pieniami doprowadzili do obalenia przez izbę poselską rządowych projek­tów kodeksu postępowania karnego oraz Statutu Organicznego senatu, który znosiłby odpowiedzialność ministrów przed sejmem. Z ostatniej sprawy Aleksander zrobił kwestię zaufania, toteż w odpowiedzi zabronił Niemojowskim pojawiać się w swej obecności i rozwiązał kaliską radę wojewódzką. Na następnym sejmie, który odbył się dopiero w 1825 r., car zawiesił jawność obrad, a Niemojowskich po prostu nie wpuszczono na posiedzenie. W tych warunkach opozycja nie mogła już odgrywać po­ważniejszej roli. Pozbawiona możliwości legalnego działania, schodziła do podziemia.

g. Tajne związki

W przeciwieństwie do ziemiaństwa i burżuazji oraz aparatu biurokra­tycznego - wśród drobnej szlachty, średniego mieszczaństwa i większości inteligencji dominowały nastroje niechętne związkowi z caratem. Zawie­dzione nadzieje na zjednoczenie ziem dawnej Rzeczypospolitej, niepew­ność położenia Królestwa, narażonego na arbitralne decyzje cara, nieza­dowolenie z uprzywilejowanej pozycji ziemiaństwa, wreszcie, kłopoty go­spodarcze i brak możliwości swobodnego wypowiadania się opinii publicz­nej tworzyły grunt podatny na powstawanie tajnych organizacji o nie­podległościowym i rewolucyjnym charakterze. Szczególnie aktywne pod tym względem były młodzież oraz niższy korpus oficerski. Była to zresztą sytuacja dość typowa w całej niemal ówczesnej Europie. Tajne związki mnożyły się w najbliższym sąsiedztwie ziem polskich, w Niemczech i w Austrii, nawet pojawiły się w Rosji. Były one odpowiedzią na dła­wienie siłą przez reakcyjne rządy Świętego Przymierza liberalnych i na­rodowych dążeń.

Najwcześniej tworzyły się tajne związki wśród młodzieży, zwłaszcza studenckiej. W największych jej skupiskach, w Warszawie, Wilnie, Lwo­wie i Krakowie, powstało, szczególnie w latach 1817-1823, kilkadziesiąt większych czy niniejszych organizacji, na ogół skupiających zresztą nie­zbyt liczne grupy członków. Rozeznanie co do ich działalności, a także wzajemnych powiązań nie jest możliwe, choćby ze względu na brak od­powiednich źródeł. W każdym razie kilka z nich odegrało bardziej do­niosłą rolę.

Do najwcześniejszych związków należała założona w Warszawie w 1817 r. organizacja Związek Przyjacielski albo Panta Koina. Członkowie jej, w liczbie ok. 20, przeważnie mieszczańskiego pochodzenia, spo­tykali się na zebraniach dyskusyjnych, na których kultywowano tradycje oświeceniowe i opierając się na poglądach Rousseau ostro krytykowano stosunki feudalne. W 1819 r. dwaj członkowie tego związku Kohler i Lu­dwik Mauersberger przenieśli się na Uniwersytet Berliński i założyli tam oddział Panta Koiny, który utrzymywał kontakt z Warszawą, a także innymi ośrodkami ruchu studenckiego w Europie. Mauersberger zdobył sobie także wpływy w kierowanej przez Karola Marcinkowskiego berliń­skiej korporacji studenckiej, zwanej Polonia. Organizacje te zostały wy­kryte w 1822 r. przez policję pruską, a ich członkowie więzieni przez kilka miesięcy.

Wyraźniejszy charakter niepodległościowy miał Związek Wolnych Po­laków (1819-1823); jego organizatorami byli wybitni z czasem działacze lewicy: Wiktor Heltman, Tadeusz Krępowiecki, Maurycy Mochnacki. Two­rzone przez nich kółka obejmowały głównie młodzież uniwersytecką i gimnazjalną w Królestwie, na Litwie i w Krakowie. Jako cel stawiali sobie przywrócenie niepodległości zjednoczonej Polsce. Przez pewien czas Heltman wydawał jawnie czasopismo - „Dekada Polska”. Sądząc po za­wartych tam artykułach związkowcy liczyli na powiązanie walki o nie­podległość z ogólnoeuropejską rewolucją ludów, kładli również nacisk na poprawę położenia chłopów. Związek został przypadkiem wykryty w 1823 r., a jego uczestników spotkały surowe represje. Pozostał wszakże pierwszą szkołą działania dla wspomnianych radykalnych działaczy.

Stosunkowo większy zasięg miały tajne związki wśród młodzieży wi­leńskiej. W 1816 r. powstało w Wilnie niewielkie Towarzystwo Filomatów z inicjatywy m. in. Józefa Jeżowskiego, Adama Mickiewicza i Tomasza Zana. Od udzielania pomocy w nauce filomaci rychło przerzucili się do zagadnień narodowych, wyobrażając sobie, że świat można przekształcić przez odpowiednie wychowanie, działalność gospodarczą i urabianie opinii publicznej. Celem tych przemian miała być niepodległość Polski i wy­zwolenie chłopów. Ażeby zapewnić sobie szersze wpływy na młodzież, filo­maci utworzyli stowarzyszenie Promienistych, a gdy władze zakazały jego działalności, tajny Związek Filaretów. Związek ten nie stosował ograni­czeń narodowych - stąd w jego szeregach znaleźli się i Rosjanie. Żywe zainteresowanie okazywano także dla kultury ludu litewskiego i białoruskiego. W 1822 r. kierownictwo całości tych prac objęli nowi organizatorzy, którzy zamienili nazwę filomatów na Związek Patriotyczny i jako najważniejszy cel wysunęli przygotowanie społeczeństwa do walki o niepodległość. W 1823 r. policja carska wpadła na trop tajnej organiza­cji. Do Wilna zjechał sam Nowosilcow w celu przeprowadzenia śledztwa. Aresztowani filomaci zdołali jednak ukryć istnienie Związku Patriotycz­nego. Po roku przesłuchań 20 osób skazanych zostało na więzienie lub zesłanie w głąb Rosji - do ostatnich należał Adam Mickiewicz. Spadły również represje na Uniwersytet, ustąpić musiało paru profesorów, a także kurator wileński Adam Czartoryski.

Obok tajnych związków studenckich powstawały także konspiracyjne organizacje wojskowe. Największe znaczenie miało wśród nich Wolno­mularstwo Narodowe, założone w 1819 r. przez Waleriana Łukasińskiego (1786-1868), majora 4 pułku piechoty. Wolnomularstwo Narodowe powstawało pod pokrywką masonerii, która była wtedy organizacją półjawną i kontynuowała swą dawną działalność filantropijno-oświeceniową, skupiając w Królestwie ponad 4 tys. członków w 32 lożach. Działal­ność jej popierał początkowo i Aleksander I, występujący jako brat ma­soński i protektor „Wielkiego Wschodu Polskiego” (jak nazywała się polska gałąź masonerii). Car zamierzał zapewne wykorzystywać maso­nerię jako dźwignię swych zamierzeń. W samej masonerii toczyła się wewnętrzna walka między przybierającymi na sile elementami konser­watywnymi a liberalnymi, na których czele stał wielki mistrz Stanisław Potocki, minister w Królestwie. Niepowodzenia polityczne Potockiego od­biły się także na losach masonerii, której działalność zawiesił car w 1822 r.

Walerian Łukasiński usiłował wykorzystać formy i częściowo ludzi związanych z masonerią, by stworzyć związek o celach narodowych. Jako zasadnicze zadanie stawiał zjednoczenie i uniezależnienie się ziem pol­skich. Łukasiński, podobnie jak większość członków Wolnomularstwa Na­rodowego, skłonny był pozostawić kierownictwo walką o niepodległość szlachcie i inteligencji. Wybuch walki uzależniał od sytuacji międzynaro­dowej. Bardziej radykalne poglądy reprezentował w jego otoczeniu adwo­kat Jakub Szreder, „burzyciel” chłopski, który postulował mocniejsze oparcie się na chłopach i ludzie miejskim i w związku z tym domagał się włączenia do programu uwłaszczenia. Wolnomularstwo Narodowe nie za­kładało szybkiego doprowadzenia do powstania; na razie starało się za­pewnić sobie wpływ na opinię publiczną i wykorzystywać te możliwości, które otwierała konstytucja Królestwa. Organizacyjnie Wolnomularstwo Narodowe objęło przede wszystkim Królestwo, ale powiązało się również z Poznańskiem, gdzie jednak przewagę zdobyło sobie ziemiaństwo, nie­chętne przemianom społecznym i związkowi z Rosją. Utworzony w Poznaniu Związek Kosynierów dążył do uniezależnienia się, występowały w nim ponadto tendencje filopruskie. Tymczasem sytuacja Wolnomularstwa Na­rodowego, które musiało ukrywać się zarówno przed masonerią, jak i przed tajną policją carską, skłoniła Łukasińskiego do zawieszenia jego działalności.

Łukasiński jednak nie rezygnował z dalszej akcji konspiracyjnej. W 1821 r. pod wpływem wydarzeń sejmowych, opierając się na Związku Kosynierów i swych najbliższych współpracownikach, Łukasiński stwo­rzył nową organizację - Narodowe Towarzystwo Patriotyczne. Tym ra­zem porzucono formy masońskie, zakładając niewielkie, paroosobowe komórki. Na czele stanął Komitet Centralny, obejmujący przedstawicieli wszystkich zaborów, Królestwa i Krakowa. Jakkolwiek przeważającą li­czebnie pozycję wyrobiło sobie w Towarzystwie ziemiaństwo, Łukasińskiemu udało się utrzymać kierownictwo w swym ręku. Ale nadal Towarzystwo nie myślało o szybkim podjęciu walki o niepodległość ani nie wysunęło programu reform społecznych.

Tymczasem rozbudowywany w Królestwie przez Nowosilcowa aparat tajnej policji wpadł na tropy konspiracji. W 1822 r. został aresztowany Walerian Łukasiński wraz z kilkoma współpracownikami. Na procesie Łukasiński przyznał się do zorganizowania Wolnoniularstwa Narodowego. Śledztwo nie ujawniło istnienia Towarzystwa Patriotycznego. Sąd wojen­ny skazał Łukasińskiego na 9 lat twierdzy. Publicznie pozbawiony stopnia oficerskiego, został przewieziony do Zamościa, a potem do twierdzy w Szlisselburgu, gdzie władze carskie więziły go do śmierci.

Aresztowanie Łukasińskiego wzmocniło w Towarzystwie Patriotycz­nym pozycję żywiołów umiarkowanych. Kierownictwo organizacji prze­jął płk Seweryn Krzyżanowski, któremu jednak zabrakło energii poprzed­nika. Towarzystwo, które w, okresie największego swego rozwoju nie liczyło zapewne więcej niż kilkuset członków, znacznie ograniczyło swą działalność. Nastawiało się bardziej na pracę organiczną niż przygotowy­wanie powstania. Nie wiadomo także dokładniej, czy próbowano nawią­zać jakieś współdziałanie z podobnymi tajnymi związkami w Niemczech czy zachodniej Europie, choć były kontakty z węglarstwem włoskim i francuskim.

Natomiast, w miarę wzrostu w Towarzystwie wpływów szlacheckich działaczy z Wołynia i Ukrainy, rosły możliwości kontaktów z rosyjskimi szlacheckimi rewolucjonistami. Właśnie na terenie Ukrainy doszło do pierwszych spotkań, a później współpracy z członkami Związku Południo­wego, później zaś Północnego. Wśród rewolucjonistów rosyjskich, którzy zmierzali do obalenia caratu i wprowadzenia przemian wewnętrznych w Rosji, istniały różnice poglądów co do przyszłości Polski. W bardziej radykalnym Związku. Południowym, dzięki stanowisku Pawła Pestela, górowała tendencja do przyznania Polsce niepodległości pod warunkiem dokonania w niej podobnych jak w przyszłej Rosji zmian ustrojowych i powiązania sojuszem z Rosją. Natomiast w Związku Północnym rysowały się dążenia do utrzymania istniejącego uzależnienia Polski od Rosji. W la­tach 1823-1825 doszło do parokrotnych spotkań między reprezentan­tami Towarzystwa Patriotycznego, Krzyżanowskim i księciem Antonim Jabłonowskim, a przedstawicielami Związku Południowego. Uzgodniono w ogólnych zarysach formy ewentualnej pomocy polskiej w wypadku rewolucji w Rosji: chodziło przede wszystkim o zatrzymanie wojsk w. ks. Konstantego. Wątpliwości budziła natomiast sprawa przyszłego ustroju Polski (Jabłonowski chciał oprzeć go na Konstytucji 3 maja), a także re­stauracji państwa polskiego w granicach przedrozbiorowych.

Klęska powstania dekabrystów po zgonie Aleksandra I odbiła się na losach Towarzystwa Patriotycznego. W czasie śledztwa wyszły na jaw kontakty rosyjskich i polskich rewolucjonistów. Aresztowano 128 człon­ków Towarzystwa, z których 8 oskarżonych o zdradę stanu nowy car Mikołaj I postawił za radą Lubeckiego przed sądem sejmowym. Wcho­dzili w jego skład członkowie senatu, a więc przedstawiciele arystokracji, którzy mieli okazję jeszcze raz poprzeć carat. Jednakże pod naciskiem patriotycznej opinii sąd sejmowy w 1828 r. odrzucił oskarżenie o zdradę stanu, skazując Krzyżanowskiego i jego towarzyszy na krótkie kary wię­zienia za należenie do tajnych organizacji. Wyrok wywołał oburzenie Mikołaja I, ale z uwagi na trudności Rosji w wojnie z Turcją car musiał go zatwierdzić. Krzyżanowskiego jednak, jako urodzonego na Ukrainie, postawił przed sądem rosyjskim. Skazany na zesłanie na Syberię, zmarł tam po 10 latach. Surowe kary spotkały także innych członków Towa­rzystwa z Ukrainy.

Działalność tajnych związków w dobie konstytucyjnej Królestwa była więc na ogół odległa od rewolucyjnych tendencji. Kierowane w dużym stopniu przez ludzi pochodzenia szlacheckiego, z poważnym udziałem szlachty ziemiańskiej obok inteligencji czy rzadziej mieszczaństwa, nie mając silniejszych powiązań ani z chłopami, ani z ludem miejskim, tajne związki nastawiały się na powolne przygotowywanie powstania, które miałoby wybuchnąć w korzystnych okolicznościach międzynarodowych. Celem jego byłoby zjednoczenie i niepodległość Polski. Program reform społecznych albo nie występował w nich wcale, albo był dość nieśmiało podnoszony przez nieliczne radykalne żywioły spośród inteligencji, miesz­czaństwa i drobnej szlachty, które tworzyły najofiarniejszą część spiskow­ców. Nie można przy tym zapominać, że uczestnictwo w tajnych związkach objęło tylko niewielką grupę społeczności. Ale też odsuwanie na plan dalszy przemian społecznych, niewyciąganie wniosków z powstania ko­ściuszkowskiego i tendencji społecznych pierwszych po rozbiorach spis­ków rzucało ujemne światło na kwalifikacje tej warstwy, której wpływ najmocniej ważył na postawie związków - szlachty ziemiańskiej, do kierowania akcją niepodległościową. Jednocześnie powstanie i mnożenie się tajnych związków było wyrazem ogarniającego Polaków fermentu i niezadowolenia z istniejącej sytuacji. Świadczyło, że decyzje kongresu wiedeńskiego co do losów narodu polskiego zostały uznane za twardą konieczność chwili, ale nie za trwałe rozwiązanie.

  1. Kultura doby klasycyzmu

    1. Między Oświeceniem a Romantyzmem

Rozbiory przydały wyjątkowego znaczenia dalszemu rozwojowi kultury polskiej. Po utracie własnego państwa, gdy sztucznie utworzone, ale twarde granice obcych państwowości rwały więzi gospodarcze narodo­wego terytorium polskiego, twórczość kulturalna stała się najważniejszym elementem nie tylko jednoczącym nadal społeczeństwo polskie, ale i uza­sadniającym jego prawo do zajmowania poczesnego miejsca wśród naro­dów europejskich. Jeżeli już przedtem wyciskały na niej swe piętno po­trzeby dydaktyczne epoki, to teraz jednym z głównych zadań stojących przed działalnością kulturalną było podtrzymywanie tradycji i dążeń narodowych. W tym tkwiło niewątpliwie ograniczenie twórczości kultu­ralnej całego zresztą XIX w. Tkwiła w tym także możliwość spotkania się z wyjątkowo mocnym oddźwiękiem ze strony innych narodów, zwłasz­cza wtedy, gdy wokół losów Polski rozgrywały się w pewnej mierze losy walki o wolność ludów.

Wielka, przynajmniej w zakresie literatury i sztuki, epoka przyjść miała dopiero po powstaniu listopadowym. Na razie dominowało jedno dążenie: podtrzymania zagrożonego bytu narodowego. Najlepszym spo­sobem wydawała się kontynuacja tych nurtów i wątków, które tak świet­nie zaczęły się rozwijać w oświeconej Rzeczypospolitej. Takie rozwiązanie przede wszystkim odpowiadało tym, dla których wzorcem pozostawała Konstytucja 3 maja - ziemiańskiej szlachcie i arystokracji. A przecież głównie na mecenacie tych warstw musiała w tym czasie opierać się działalność kulturalna. Ale i sami twórcy, którzy w wielu wypadkach ukształtowali w poprzednim okresie swe zainteresowania i sposób wypo­wiadania myśli, nie odczuwali potrzeby zmiany swych postaw. Nie bez wpływu były także wzory, które z Paryża dotarły z orłami cesarskiej armii do Polski, a i po upadku Napoleona nadchodziły z Petersburga. Takie było chyba zasadnicze podłoże dominacji klasycyzmu i sentymen­talizmu aż po lata dwudzieste XIX w. na ziemiach polskich.

Istnieje w nauce polskiej spór, jak dalece można ten okres wiązać nadal z Oświeceniem. Znaczna część historyków polskich gotowa jest zamykać epokę Oświecenia z datą trzeciego rozbioru. Zbierając argumenty za takim stanowiskiem Mieczysław Klimowicz wskazał na decydujące znaczenie „likwidacji instytucji politycznych i kulturalnych, od których zależała realizacja programu oświeceniowego”, a także na wstrząs wywo­łany utratą niepodległości, który spowodował załamanie się „wiary re­formatorów w siłę wszechmocnego Rozumu”. W rezultacie, jakkolwiek nadal podejmowano wypływające z Oświecenia inicjatywy kulturalne oraz utrzymywały się związane z tą epoką postawy twórcze,, Oświecenie nie reprezentowało już „ideologii obejmującej całość zagadnień życia naro­dowego”.

Stanowisko takie, zrozumiałe zwłaszcza u badacza dziejów literatury polskiej, podważane jest jednak przez specjalistów z innych dziedzin. Tak np. Kazimierz Opałek uważa, że właśnie na lata porozbiorowe przypadł „okres szczytowy pod względem dojrzałości i twórczych osiągnięć” na polu naukowym i nie widzi możliwości oddzielania go od całości Oświe­cenia polskiego.

Bez względu na to, czy będziemy epokę Oświecenia w Polsce prze­dłużali do lat dwudziestych XIX w., czy też kończyli ją z upadkiem państwowości, związki omawianego okresu z Oświeceniem uznać trzeba za bardzo silne. Wydaje się, że zarówno doświadczenia polskie, jak i szer­sze, po rewolucji we Francji, odebrały tak znamienną dla Oświecenia wiarę w rychły postęp, w możliwość szybkiego uszczęśliwienia jak naj­szerszych grup ludności. Nie rezygnując z dalszej pracy oświatowej ani nie wyrzekając się zabiegów o rozwój gospodarczy czy reformy społeczne, nie spodziewano się, by ich skutki były prędko odczuwalne. Na ziemiach polskich stanowisko takie zbiegało się z odsuwaniem perspektyw odrodzenia dawnej państwowości w odległą przyszłość. W tak przekształconej ideologii Oświecenia znajdowała uzasadnienie i praca organiczna, właśnie na niwie kulturalnej, ale znajdował także dla siebie pożywkę i konser­watyzm szlachecki (jeżeli nie sięgał do dawnych wzorów sarmatyzmu, co także się zdarzało) - przy przeciwstawianiu się wszelkim bardziej radykalnym zamysłom. Racjonalizm stawiano więc na straży istniejącego porządku społecznego, bo dokonane zmiany miały Wystarczyć na długo, przynajmniej na najbliższe pokolenie.

Ta skostniała ideologia nie była już zdolna głębiej poruszać nikogo. Odpowiadał jej też panujący styl w literaturze i sztuce. Klasycyzm na­śladując za przykładem Francuzów osiągnięcia sztuki starożytnej Grecji a zwłaszcza Rzymu, stawiał wprawdzie wzorce heroiczne, konieczne w do­bie nieustannych wojen, ale brakło mu oryginalności i autentyczności. Kanony osiemnastowiecznej sztuki wyraźnie się już przeżywały. Ale przy tym wszystkim klasycyzm czy niezbyt daleki od niego w tym czasie sentymentalizm okazywały nadspodziewaną trwałość. Nadal kształtowały one bowiem, po części jako relikty przeszłości, smak artystyczny po dwo­rach, które jak np. Puławy Czartoryskich odgrywały rolę głównych ośrodków kulturalnych, po dworkach, a także w wielu ośrodkach miej­skich, w tym w samej Warszawie.

Gdy minął potężny zryw Księstwa Warszawskiego, kiedy na fali na­rodowego uniesienia święcił ostatnie triumfy zaprogramowany przez Na­poleona klasycyzm - zapowiedź cezariańskiej organizacji świata, z go­ryczą porażki zmieszał się bunt przeciwko panującym poprzednio układom wartości i kanonom artystycznym. Objął on przede wszystkim młodzież, szczególnie wywodzącą się z tworzącej się wtedy inteligencji. Jej per­spektywy, w warunkach stagnacji politycznej i społecznej, nie przed­stawiały się korzystnie. Czuła się powołaną do kierowania życiem narodowym, tymczasem jej skromna pozycja majątkowa utrudniała możliwo­ści konkurowania z ziemiaństwem czy burżuazją. Sytuacja taka pchała co energiczniejsze jednostki do pracy konspiracyjnej; bardziej utalento­wani próbowali natomiast swych sił na niwie artystycznej i naukowej: spodziewali się bowiem, że uda im się stworzyć nowy system wartości, który - przyjęty przez społeczeństwo - zapewni im pozycję przynaj­mniej duchowych przewodników narodu. Ponieważ, w przeciwieństwie do wczesnego Oświecenia, przy tworzeniu tego nowego systemu większa rola przypadła pierwiastkom emocjonalnym niż racjonalnym, tym razem na czoło wysunęła się literatura, zwłaszcza poezja.

Takie było społeczne podłoże narodzin nowego kierunku w kulturze polskiej - romantyzmu. Miał on przecież także swe szersze, europejskie tło. Już w dobie Oświecenia zbliżone doń tendencje przejawiał sentymen­talizm, który także w Polsce zapuścił wcale głębokie korzenie. Dopiero jednak krytyka filozoficznych założeń Oświecenia, dokona­na przez Kanta, stała się punktem wyjściowym dla spekulacji Herdera i Schellinga, których poglądy posłużyły za oparcie romantykom. Jedno­cześnie buntownicza, coraz mniej licząca się z dawnymi kanonami twórczość Goethego i Schillera umożliwiła wykształcenie się nowych form i gustów artystycznych. Te wydarzenia naukowe i literackie na terenie Niemiec rychło spotkały się z oddźwiękiem na ziemiach polskich, pod­danych po rozbiorach wzmożonemu naciskowi kultury niemieckiej. Jest przecież uderzające, że najsilniej przejęło się nimi środowisko, które nie było nigdy poddane panowaniu pruskiemu - młodzież skupiona wokół Uniwersytetu Wileńskiego i Liceum Krzemienieckiego. Zwłaszcza rola pierwszej z tych uczelni w zapoznawaniu studentów z poglądami współczesnych filozofów i historiozofów niemieckich była szczególnie do­niosła; zbliżone postawy reprezentowali przy tym niektórzy profesorowie wileńscy, jak choćby młody Joachim Lelewel. W rezultacie właśnie śro­dowisko wileńskie stało się zaczynem romantyzmu polskiego. Wkrótce przecież, w ciągu lat dwudziestych, romantyzm zaczął także zdobywaj sobie wpływy wśród młodzieży innych ośrodków, szczególnie Warszawy.

Wczesny romantyzm polski nawiązywał do tego nurtu w romantyzmie europejskim (głównie niemieckim, ale także angielskim), który wzywał do buntu przeciwko uciskowi narodów, warstw społecznych i jednostek, do zerwania z autorytetami krępującymi ich swobodny rozwój. W utworach swych romantycy często odwoływali się do twórczości ludowej, znaj­dując w niej inspirację i źródła całej kultury narodowej. Sięgając -do średniowiecza spodziewali się zetknąć z tą „pieśnią gminną” w jej nie­skażonej, pierwotnej formie. Podobnie i historyk Joachim Lelewel usiłował odkrywać rodzime podstawy prawa polskiego. Po szoku wielokrot­nych rozbiorów romantycy przywracali wiarę w pradawne wartości na­rodu, których źródłem, ich zdaniem, był przede wszystkim lud. W ten sposób romantyzm formułował założenia ideologiczne wzmożonej walki o wolność narodu i wyzwolenie społeczne ludu.

Ostra polemika, jaka rozgorzała w latach dwudziestych między ro­mantykami a klasykami, nie powinna przesłaniać faktu, że istniało nie­mało cech i dążeń zbieżnych między romantyzmem a Oświeceniem, przy­najmniej jego niektórymi nurtami. Stąd też przy obecnym stanie badań nie jest łatwe wydzielenie elementów zbliżającego się romantyzmu ani tym bardziej wprowadzenie wyraźnych cezur. Przyjmując przejściowy charakter całego okresu, trudno przy tym nie przyznać, że dominujące piętno wyciska na nim jeszcze klasycyzm.

    1. Oświata i nauka

Ucisk narodowy, jaki rozpętał się szczególnie po trzecim rozbiorze, ograniczanie języka polskiego, próby wynaradawiania - przejawiły się bardzo mocno w dziedzinie oświaty. Pod zaborem pruskim i austriackim podważone zostało całe wielkie dzieło Komisji Edukacji Narodowej. Je­dynie w zaborze rosyjskim po objęciu rządów przez Aleksandra I otwo­rzyły się lepsze możliwości dla szkoły polskiej. Jak wspomniano, cała re­forma szkolnictwa w Rosji w 1803 r. oparła się na doświadczeniach Komisji Edukacji Narodowej, a w jej przeprowadzaniu brali udział dzia­łacze swego czasu związani z reformami oświaty w Polsce, jak Adam Czartoryski, Ignacy Potocki czy Hieronim Stroynowski. Ostatni oddał zwłaszcza wielkie usługi przy dalszych przekształceniach uczelni wileń­skiej, która w 1802 r. została zmieniona w uniwersytet. Wkrótce Wilno zamieniło się w promieniujący szeroko 'ośrodek naukowy. Staraniem Stroynowskiego sprowadzili się do Wilna wybitni uczeni z zagranicy, m. in. gdańszczanin filolog Gotfryd Ernest Groddeck i lekarze Jan i Józef Frankowie z Wiednia. Tutaj także skupili się co znakomitsi badacze polscy, usunięci ze zgermanizowanego Uniwersytetu Krakowskiego, przede wszy­stkim bracia Jędrzej i Jan Śniadeccy. Spośród wychowanków uniwersy­tetu zdolnościami zabłysnął Joachim Lelewel, który objął katedrę hi­storii w i 815 r.

Uniwersytet Wileński otrzymał prawa zwierzchnie nad szkołami śre­dnimi na terenie Litwy i Białorusi. Utrzymywał także kontakty z innymi uczelniami na ziemiach polskich, np. w Warszawie. W rezultacie w Wil­nie powstał silny polski ośrodek naukowy i kulturalny. Dopiero represje polityczne po 1823 r. podważyły jego pozycję.

Także w południowo-zachodnich guberniach ukraińskich szkolnictwo znalazło się pod zwierzchnictwem polskim. Zastępcą kuratora został Ta­deusz Czacki, który założył w 1804 r., przy pomocy Kołłątaja, świetne liceum w Krzemieńcu. W szkołach na tym terenie wykształcenie otrzymywały przede wszystkim dzieci szlachty lub bogatszego mieszczaństwa i inteligencji. Natomiast bardzo powoli organizowano szkolnictwo ludowe.

Utworzenie Księstwa Warszawskiego pozwoliło usunąć piętno niem­czyzny ze szkolnictwa centralnych ziem polskich. Powołana do prowadze­nia spraw szkolnych Izba Edukacyjna, kierowana przez Stanisława Po­tockiego, rychło doprowadziła do pełnego przywrócenia języka polskiego w szkołach średnich i do zorganizowania nowych szkół, w tym także dla młodzieży rzemieślniczej. Powstała dzięki temu dobrze rozbudowana sieć polskiego świeckiego szkolnictwa średniego. Po włączeniu Krako­wa zreorganizowano uniwersytet, obsadzając go ponownie uczonymi pol­skimi. W Rzeczypospolitej Krakowskiej uniwersytet uzyskał początkowo wyjątkowo uprzywilejowane stanowisko, oddziaływając silnie na ziemie wszystkich trzech zaborów. Skupiał również wokół siebie liberalną inteli­gencję, co doprowadziło w końcu do interwencji Metternicha i ogranicze­nia w 1820 r. praw uczelni. Dotyczyło to także możliwości przyjmowania studentów z innych ziem polskich.

W tym czasie szerzej zaczął natomiast oddziaływać Uniwersytet War­szawski, założony przez Aleksandra I w 1816 r. Poprzedziło go powstanie kilku innych wyższych uczelni w stolicy. W 1808 r. powstała Szkoła Pra­wa, nieco później Szkoła Lekarska. Stanowiły one podstawę dla przy­szłego uniwersytetu, który obejmował 5 wydziałów (obok medycznego i prawnego także teologię, filozofię oraz nauki i sztuki piękne). Obok Uniwersytetu Warszawskiego powstały również uczelnie techniczne, po­łączone w 1820 r. w Instytut Politechniczny. Przygotowaniu kadr technicznych służyła także założona przez Staszica w Kielcach w 1816 r. Szko­ła Górnicza.

Od momentu objęcia kierownictwa sprawami edukacji Stanisław Po­tocki szczególną troską otaczał szkolnictwo elementarne. Działalność jego była nastawiona na upowszechnienie i laicyzację szkół elementarnych, zależnych silnie od parafii. Szkolnictwo to opierało się na dobrowolnych składkach, uchwalanych przez mieszkańców. Mimo skromnych warunków finansowych liczba tych szkół w krótkim czasie wzrosła o ¼. W 1816 r. na obszarze Królestwa działało 720 szkół elementarnych, do których uczęszczało 23 100 uczniów. Zabiegi Stanisława Potockiego doprowadziły do zwiększenia się liczby szkół w 1821 r. do 1222, przy 37 600 uczniów. W walce z analfabetyzmem dokonany został w ten sposób poważniejszy krok niż w dobie Komisji Edukacji Narodowej. Organizowano również szkolnictwo zawodowe dla młodzieży pracującej. Osiągnięcia te nie były jeszcze wystarczające do podniesienia ogólnego poziomu społeczeństwa. Niemniej jednak laickie i liberalne tendencje Potockiego spowodowały ataki na jego politykę oświatową, szczególnie ze strony episkopatu. Do­prowadziło to do upadku ministra i powołania na jego miejsce Stanisława Grabowskiego.

Nastąpił częściowy odwrót od poprzednich założeń. Podporządkowując się życzeniom niechętnej kształceniu dzieci chłopskich szlachty nowy minister doprowadził do całkowitego upadku szkolnictwa elementarnego na wsi. Do 1827 r. liczba szkół wiejskich zmniejszyła się o blisko ⅔. Usiłując sztucznie zahamować rozwój świadomości społecznej chłopów i utrzymywać ich w ciemnocie,” by zabezpieczyć się w ten sposób przed utratą rąk do pracy na folwarkach, szlachta utrudniała pozyskanie ich dla sprawy niepodległościowej. Odmiennie natomiast układała się polity­ka oświatowa w miastach i miasteczkach, w których zgodnie z potrzebami rozwijającej się produkcji wzrastała liczba szkół - między 1820 a 1830 r. z 342 do 412. Jednocześnie jednak rozwijano staranny nadzór nad młodzieżą, a odpowiednio wysokie opłaty za naukę hamowały dostęp bied­niejszym.

Przed innymi problemami stanęło natomiast szkolnictwo na ziemiach polskich pod zaborem pruskim. Przeprowadzona w początkach XIX w. reforma szkolna nie tylko przyczyniła się do ogólnego podniesienia po­ziomu, ale także do znacznego upowszechnienia szkolnictwa. Nastąpiło nie tylko formalne (jak w dobie fryderycjańskiej), ale i faktyczne udo­stępnienie szkolnictwa elementarnego młodzieży zarówno w miastach, jak i na wsi. Jednakże, podobnie jak w poprzednim okresie, szkoła nadal uważana była za najlepsze narzędzie do ujednolicenia językowego mieszkańców monarchii i służyła procesom germanizacyjnym. Jedynie w Księ­stwie Poznańskim ten nacisk był słabszy i istniały nawet polskie szkoły średnie. Natomiast na Śląsku, na Pomorzu, a także w Warmii i na Ma­zurach tylko dzięki oporowi miejscowej ludności utrzymywał się język polski w szkołach. Pewną pomoc w przeciwstawianiu się polityce władz znajdowała ludność polska u niższego kleru, tak katolickiego, jak i protestanckiego, oraz u nauczycieli. Symboliczną postacią stał się nauczyciel ludowy z Lubszy w paw. lublinieckim, Józef Lompa. Ogłosił on po polsku wiele publikacji o bogatej tematyce - od porad gospodarskich do utwo­rów literackich. Niektóre z jego książek miały charakter podręczników; tak było np. z historią Śląska, w której kładł nacisk na polskość tej dziel­nicy. Działalność Lompy, jak i innych często dziś zapomnianych „budzi­cieli” polskości, przyczyniła się w niemałej mierze do ograniczenia skut­ków germanizatorskiej polityki szkolnej władz pruskich.

Najmniejsze postępy czyniło szkolnictwo pod zaborem austriackim. Nie rozwijały się szkoły elementarne ani średnie. We Lwowie ponownie uruchomiony został uniwersytet, z wykładami najpierw po łacinie, a od 1824 r. po niemiecku. Poziom jego był bardzo mierny.

Dysproporcje i zahamowania w dziedzinie szkolnictwa, przede wszyst­kim zaś niedostateczne jego upowszechnienie, odbijały się ujemnie nie tylko na ogólnym poziomie kulturalnym społeczeństwa polskiego, ale i na jego możliwościach przystosowania do zmieniających się warunków ekonomicznych. Jednakże i przed nauką polską tej doby stanęło niezmier­nie trudne w ówczesnej sytuacji zadanie nie tylko uzupełnienia wiedzy o własnej przeszłości, ale i dorównywania kroku żywo rozwijającej się nauce europejskiej. Nauka polska nie miała i poprzednio dostatecznie silnej podstawy finansowej - w dobie porozbiorowej trzeba się było oprzeć na mecenacie prywatnym, najczęściej magnackim. Nie było to zjawisko wyjątkowe w dziejach nauki, w Polsce jednak istniały stosun­kowo skromne pod tym względem tradycje. Dopiero kształtowały się for­my tego mecenatu. Kilka rodów magnackich, przede wszystkim nadal Czartoryscy w Puławach, ale także Stanisław Potocki, Józef Maksymilian Ossoliński i inni, gromadzili zbiory pamiątek, rękopisów, zabytków arty­stycznych, a także łożyli na badania naukowe. Opierając się na tego rodzaju prywatnych dotacjach rozwinęła się najważniejsza w tym okre­sie polska instytucja naukowa, Towarzystwo Przyjaciół Nauk, założone w Warszawie w 1800 r. Podobnie jak i inne tego rodzaju towarzystwa w Europie, skupiło ono zarówno bogatych i wpływowych dyletantów, jak i naprawdę wybitnych uczonych. Kierował nim przez długi czas Stanisław Staszic, fundator gmachu Towarzystwa na Krakowskim Przed­mieściu, a po jego śmierci Julian Ursyn Niemcewicz. Towarzystwo uzy­skało poparcie władz w Księstwie, a potem w Królestwie i rozwinęło się do liczby 200 członków.

Warszawskie Towarzystwo Naukowe starało się nie tylko zapewnić opiekę pracom zainicjowanym poprzednio w Rzeczypospolitej, ale i po­stawić przed polskim światem naukowym nowe zadania badawcze. Pró­bowano więc kontynuować Historią narodu polskiego Naruszewicza, do­prowadzając ją po czasy Władysława IV. Z inicjatywy Towarzystwa po­wstały też tak podstawowe w lingwistyce dzieła, jak Słownik języka polskiego, wydawany w latach 1806-1814 przez Bogumiła Lindego, czy pierwsze zbiorowe opracowanie zasad ortografii polskiej (1830). Obok badań nad dziejami narodu polskiego i językiem trzeci najważniejszy nurt stanowiły prace z zakresu nauk przyrodniczych i fizycznych, któ­rych celem było, zgodnie ze słowami Staszica, „dać poznać współrodakom we wszystkich stosunkach, we wszystkich płodach wewnętrznych i zewnętrznych Polaków rodowitą ziemię, tę najdroższą narodu własność”. Sam Staszic realizował to zadanie w dziele geologicznym O ziemiorodztwie Karpatów i innych gór i równin Polski (1815), oraz O statystyce Polski (1807).

Skromniejsza rola przypadła w tych warunkach Towarzystwu Nau­kowemu Krakowskiemu (początkowa nazwa: Towarzystwo Naukowe Krakowskie ściśle z Uniwersytetem Krakowskim złączone), opierającemu się na dawnych projektach Kołłątaja powołania Akademii współpracu­jącej badawczo z uniwersytetem.

Nie brakło również prac podejmowanych czy to przez samodzielnych badaczy, czy też na uniwersytetach. Na czoło wysunęły się prace histo­ryczne, odpowiadające potrzebie ugruntowania zachwianego rozbiorami poczucia wartości narodu. Nieodzowna też była polemika z wysuwanymi wtedy często w nauce, szczególnie niemieckiej, tezami o niedojrzałości Polaków czy w ogóle Słowian i ich zapóźnieniu cywilizacyjnym. Wpływ tych poglądów był jednak tak silny, że nawet Tadeusz Czacki w swym gruntownym dziele O litewskich i polskich prawach (1801-1820) nie ustrzegł się przed wysunięciem teorii o normandzko-skandynawskich źródłach prawa polskiego. Wywołał tym żywą dyskusję, ale dopiero Joa­chim Lelewel w pracy Początkowe prawodawstwo polskie cywilne i kry­minalne za czasów Jagiellońskich (1828) wskazał na rodzime źródła pra­wa w Polsce. Rozwój prawodawstwa polskiego przedstawił Jan Wincenty Bandtkie (Historia prawa polskiego), jego brat Jerzy Samuel Historię drukarstwa w Królestwie Polskim i W. X. Litewskim. Ukazały się także pierwsze próby syntetycznego przedstawienia dziejów piśmiennictwa polskiego: Feliksa Bentkowskiego Historia literatury polskiej (1814) oraz Józefa Maksymiliana Ossolińskiego Wiadomości historyczno-krytyczne do dziejów literatury polskiej (1816). Wawrzyniec Surowiecki, wbrew su­gestiom nauki niemieckiej, pierwszy wypowiedział się za tezą ustalającą autochtonizm Słowian na terenach od Bałtyku po Karpaty, jednocześnie wykazując fałszywość mitu o sarmackim pochodzeniu Polaków. Pod wpływem badań folklorystycznych i zainteresowań ludem zjawiła się też nowa koncepcja dziejów Polski, która za właściwą ich treść uważała dzieje mas ludowych. Głosił ją pierwszy Joachim Lelewel. Szczególną rolę odegrały jego Dzieje Polski potocznym sposobem opowiedziane, po­pularny podręcznik historii Polski dla najbliższych pokoleń. Nie bez od­działywania poglądów Herdera, a także pod wpływem dążeń do jedno­czenia Słowiańszczyzny pod berłem caratu, rozpoczęły się również ba­dania starające się w idealizujący nieraz sposób przedstawić dzieje daw­nych Słowian.

O ile prace historyczne przygotowywały przełom romantyczny w pol­skiej ideologii, o tyle swego rodzaju podsumowanie osiągnięć myśli Oświe­cenia stanowiły wielkie historiozoficzne i metodologiczne dzieła Stanisława Staszica Ród ludzki (1819-1820), Hugona Kołłątaja Porządek fizyczno-moralny (1811) oraz Jana Śniadeckiego Filozofia umysłu ludz­kiego (1821). U Staszica i Kołłątaja rozważania nad prawidłowościami rozwoju ludzkiego miały służyć za uzasadnienie ich poglądów na naj­doskonalszą organizację państwa i społeczeństwa polskiego. Śniadecki przeciwstawiał się wpływom filozofii kantowskiej w imię racjonalizmu i założeń szkoły szkockiej „zdrowego rozsądku”. Ale coraz silniej wy­stępowały głosy przeciwko racjonalistycznej filozofii czy dominującym jeszcze do początków XIX w. poglądom fizjokratycznym. Jako zdecy­dowany krytyk fizjokratyzmu występował zwłaszcza profesor Uniwer­sytetu Krakowskiego, Feliks Słotwiński. Za liberalizmem gospodarczym opowiadał się Fryderyk Skarbek.

W naukach ścisłych najwybitniejsze dzieła wyszły spod pióra Śniadeckich. Jan kontynuował swe dawniejsze prace matematyczne i astro­nomiczne. Z powodzeniem starał się przy tym wprowadzić polskie na­zewnictwo do tych dziedzin. Podwaliny pod rozwój nowoczesnej chemii i biologii w Polsce położył natomiast Jędrzej Śniadecki (1768-1838). Po studiach w Krakowie uzyskał doktorat z filozofii i medycyny w Pawii we Włoszech. Pogłębiał także swą wiedzę na doskonale wtedy posta­wionym uniwersytecie w Edynburgu. Po powrocie do kraju objął w 1797 r. katedrę chemii w Wilnie, gdzie włączył się także w nurt życia społecz­nego i kulturalnego. Przez pewien czas był prezesem Towarzystwa Szu­brawców, które stawiało sobie za cel walkę z zacofaniem i obskuran­tyzmem. W 1822 r. musiał przejść na emeryturę, po paru latach powrócił jednak do pracy dydaktycznej i po zamknięciu Uniwersytetu Wileńskiego w 1832 r. pracował w utworzonej wtedy Akademii Medyko-Chemicznej. Obok badań z zakresu chemii zajmował się także biologią i z tego za­kresu wydał w latach 1804-1811 znakomite dzieło Teoria jestestw organicznych. Sprowadzał w nim zjawiska życia do procesów wyłącznie ma­terialnych i korzystając z postępów wiedzy fizycznej i chemicznej starał się wytłumaczyć te procesy. Podstawowe znaczenie miała jego koncepcja krążenia materii w przyrodzie, która przyczyniła się do rozwoju nowoczesnej fizjologii.

Nie bez związku z przemianami gospodarczymi wzrastało zaintere­sowanie techniką. Szczególne zasługi położył pod tym względem Feliks Radwański, profesor mechaniki i hydrauliki w Krakowie, oraz Wacław Sierakowski, autor obszernego dzieła o architekturze.

Mimo trudnych warunków, w których znalazła się nauka polska po rozbiorach, dokonał się więc wyraźny postęp w jej organizacji, a osią­gnięcia jej były bardziej samodzielne niż w poprzednim okresie.

    1. Literatura i sztuka

Pierwsze lata po trzecim rozbiorze przyniosły prawie całkowity za­stój w polskim piśmiennictwie. Liczba druków polskich stanowiła w tym czasie 1/10 publikacji w stosunku do doby Sejmu Wielkiego. Pisarze polscy zamilkli albo wypowiadali swe uczucia rozpaczy i rozterki z powodu klęski narodowej. Najwybitniejsze dzieło literackie tego okresu ukazało się za granicą po francusku; był to Rękopis znaleziony w Saragossie pióra Jana Potockiego (który wkrótce potem odbył w poselstwie car­skim pierwszą polską naukową podróż do Chin) - utwór bliski wolteriańskiemu racjonalizmowi. Nastrojom apatii i zwątpienia przeciwsta­wiała się tylko twórczość legionowa, samorodna często, patriotyczna, z wyraźnymi akcentami społecznymi. Wyrósł na niej talent poetycki Cypriana Godebskiego.

Utworzenie Księstwa Warszawskiego zwielokrotniło wprawdzie twór­czość panegiryczną, nie wyszła ona jednak poza ramy utworów okolicz­nościowych. Jeżeli krzewiła się satyra, z powodu trudności z ostrą cen­zurą krążyła tylko z ust do ust. Także ograniczona była możliwość publi­kacji pism opozycjonistycznych. Wychodzące w Warszawie, Krakowie i Poznaniu czasopisma zachowywały panegiryczną postawę wobec Na­poleona i jego zwycięstw. Na krótko poprawiła się sytuacja po utworze­niu Królestwa Kongresowego. Zelżenie cenzury pozwoliło na ukazywa­nie się pism liberalnych, jak „Pamiętnik Warszawski” czy „Wiadomości Brukowe” (w Wilnie). Jakkolwiek wkrótce wróciły rygory cenzury, liczba czasopism wzrastała nadal (w samej Warszawie ogólnoinformacyjnych z 2 do 7 w dobie konstytucyjnej Królestwa)j zwiększała się także liczba czytelników.

Niewiele zajmując się współczesnością, starała się literatura przybli­żyć przeszłość jak najszerszym warstwom. Do nich skierowane były Śpiewy historyczne Juliana Ursyna Niemcewicza, rymowane i zaopatrzo­ne w nuty obrazki, idealizujące dawną przeszłość narodową. Stały się one lekturą patriotyczną na cały okres rozbiorowy. Izabela Czartoryska przygotowała natomiast zbiór opowiadań o dziejach Polski, Pielgrzym w Dobromilu, które miały być czytane chłopom. Pojawiały się też po­wieści historyczne, m. in. Niemcewicza. Obok niego próbował z powo­dzeniem pióra w tej dziedzinie F. Skarbek, człowiek wielostronnie uzdol­niony, zajmujący się i ekonomią liberalną, i dziejami Księstwa War­szawskiego. Ciekawe porównanie charakteru Polaków i Niemców za­wiera jego Podróż po Śląsku i Saksonii.

Główny nurt twórczości po lata dwudzieste zamykał się w wąskich ramach klasycystycznych kanonów stylistycznych. Rzadko pobrzmiewały natomiast w niej echa racjonalistyczne - najmocniej chyba w słynnej Stanisława Potockiego Podróży do Ciemnogrodu, krytykującej zacofanie polskiego klerykalizmu. Była to wszakże na ogół twórczość oderwana od głównych problemów ówczesnego życia, nieraz idealizująca stosunki na wsi i „Arkadię” życia ziemiańskiego. Nie uchronił się przed tymi ten­dencjami i autor najbardziej wtedy poczytnych sielanek - Kazimierz Brodziński. W oparciu o warszawskie salony artystyczne, które decydo­wały wówczas o „dobrym smaku”, klasycy starali się zapewnić sobie wyłączne prawo do decydowania o drogach rozwoju polskiej literatury i sztuki.

Przeciwko uprzywilejowanej pozycji klasyków wystąpiło grono mło­dych pisarzy, przede wszystkim z ośrodka wileńskiego, deklarując swe związki z romantyzmem europejskim. Najwybitniejszym przedstawicie­lem tej grupy stał się Adam Mickiewicz, który swe krytyczne stanowisko wobec „zdrowego rozsądku” klasyków wyraził w słynnej Odzie do mło­dości”. W Balladach i romansach (1822) nawiązał do kultury ludowej, przyznając jej większą wartość niż mądrości „uczonej”. Po zesłaniu w głąb Rosji i zetknięciu się z dekabrystami i Aleksandrem Puszkinem muza Mickiewicza nastawiła się na bardziej patriotyczne tony. Jego ówczesne utwory, Grażyna czy Konrad Wallenrod, poświęcone były w dużym stopniu możliwościom walki zbrojnej o niepodległość - choć autor ze względu na modę i cenzurę przenosił te aktualne problemy w zamierzchłe czasy walk litewsko-krzyżackich. Umiłowanie wolności i wiara w lud wraz z pewnymi akcentami antymagnackimi znajdowały swe odbicie także w dziełach innych poetów romantycznych tej doby, w Marii Anto­niego Malczewskiego czy zwłaszcza w Zamku kaniowskim Seweryna Goszczyńskiego.

Twórczość Mickiewicza i zbliżonych doń poetów stała się walnym argumentem w polemice między klasykami a romantykami, jaka roz­gorzała w Polsce. Za romantykami opowiedział się Brodziński. Przeciwko klasykom występował również „Pamiętnik Warszawski”. Zabierał głos także sam Mickiewicz. Gdy w 1830 r. Maurycy Mochnacki publikował swe rozważania O literaturze polskiej w wieku dziewiętnastym, pozycja romantyków była już bardzo silna, a sam Mochnacki przyznawał im wybitną rolę w umacnianiu polskiej świadomości narodowej i dążeń wyzwoleńczych.

W sztuce postępy romantyzmu były znacznie skromniejsze i domino­wał klasycyzm. Odnosi się to także do teatru, który odgrywał ważną rolę w podtrzymywaniu kultury polskiej. Po trzecim rozbiorze najpierw we Lwowie, a od 1799 r. znów w Warszawie utrzymał się teatr Bogusławskiego, ostając się mimo nacisków zaborców, i krzewił słowo polskie. Po 1815 r. obok tego warszawskiego Teatru Narodowego istniały stałe teatry w Krakowie, Lwowie i Wilnie. Dojeżdżały one często na pro­wincję. Na. repertuarze teatrów odbijały się z jednej strony kłopoty finansowe, z drugiej estetyka klasycystyczna. Trzeba było stosować się do dość konserwatywnych gustów publiczności. Dużym powodzeniem cie­szyły się więc osiemnastowieczne tragedie francuskie. Z polskich sztuk najcelniejsza była Barbara Radziwiłłówna Alojzego Felińskiego. Do tych gustów dopasowywano także ówczesną muzykę operową. Ale obok dzieł kompozytorów włoskich pojawiły się na scenie dzieła Mozarta, a nawet Webera. Wystawiano również niemało utworów kompozytorów polskich, Ślązaka Józefa Elsnera, Karola Kurpińskiego; libretta ich poświęcone były w dużym stopniu polskiej przeszłości. Szlachetnym zamiarom nie odpowiadał jednak poziom muzyczny - pod tym względem nie przed­stawiały wysokiej wartości.

W trudnych warunkach życia porozbiorowego opadły skrzydła dobrze zapowiadającej się w dobie Oświecenia plastyce. Jedynie dwaj uczniowie Norblina, Michał Płoński i Aleksander Orłowski (przebywający wtedy zresztą w Rosji), wyróżniali się realistycznym traktowaniem scen z życia ludu miejskiego i wiejskiego, nie pozbawionym akcentów satyrycznych. Utrzymująca się konwencja klasycystyczna ograniczała możliwości innych twórców, którzy starali się nie narażać „smakowi artystycznemu” swych mecenasów, najczęściej arystokracji i szlachty. Józef Brodowski w War­szawie, a Franciszek Smuglewicz w Wilnie, jeżeli nawet poza portretami zabierali się do malowania scen antycznych czy narodowych, nie zdoby­wali się na większą samodzielność i oryginalność. Podobnie kontynuowała tradycje klasycystyczne architektura w latach szlacheckiej pomyślności gospodarczej: na przełomie XVIII i XIX w. Stanisław Zawadzki i Jakub Kubicki wznieśli wiele nowych rezydencji szlacheckich w centralnej Polsce.

Gdy skończył się okres wojen, przystąpiono do odbudowy zniszczeń i lepszego przystosowywania zwłaszcza miast do nowych potrzeb życia gospodarczego. Stale trzymając się stylu klasycystycznego wznoszono więc nowe budynki użyteczności publicznej (jak pałac Staszica dla To­warzystwa Przyjaciół Nauk w Warszawie czy gmach Banku Polskiego lub Teatru Wielkiego) oraz przebudowywano stare. Obok dawnych archi­tektów zjawili się nowi, jak przybysze z Włoch Antonio Corazzi czy Hen­ryk Marconi. Gdy dla plebsu miejskiego stawiano dość prymitywne domy mieszkalne, burżuazja wznosiła sobie wspaniałe kamienice, jak np, na warszawskim Nowym Świecie. W miastach panował klasycyzm, ale w re­zydencjach wiejskich arystokracji i szlachty uwidoczniły się pierwsze wpływy romantyzmu, przejawiającego się w nawrocie do gotyku. Podobnie jak w literaturze, i w architekturze miał on nawiązywać do dawnej świetności narodowej.

Powiększające się miasta potrzebowały coraz nowej przestrzeni. Po­czątki XIX w. przyniosły więc powszechne burzenie starych murów obronnych. Zniszczyła je wtedy Warszawa i Kraków (gdzie Feliks Radwański ledwo uratował Barbakan i Bramę Floriańską). O kształcie miast zaczynały decydować założenia urbanistyczne. Władze miejskie polecały więc przebijanie nowych ulic, poszerzanie dawnych, by uwypuklić pewne budowle w mieście. Charakterystycznym przejawem takiej działalności było stworzenie placu Teatralnego w Warszawie. Dbano zresztą i o mniej­sze miasta, starając się je uporządkować i wyposażyć w niezbędne urzą­dzenia społeczne. Ta przebudowa miast w najbardziej widoczny sposób wystąpiła w Królestwie i w Rzeczypospolitej Krakowskiej. Słabsze były zmiany wprowadzone wtedy w miastach zaboru pruskiego, a prawie ich nie było w Galicji. Jako nowa forma urbanistyczna (choć nie zawsze konsekwentnie planowana) zjawiły się wtedy miasta przemysłowe - szczególnie w okręgu łódzkim i na Górnym Śląsku.

O ile więc w dziedzinie literatury romantycy usiłowali zmniejszyć różnice dzielące elitarną kulturę szlachecką od kultury mas ludowych i zapewnić tej ostatniej poczesne miejsce w ogólnym rozwoju polskiej kultury narodowej, o tyle w dziedzinie sztuki panujący klasycyzm pro­wadził do utrzymywania się tych odmienności. Mecenat arystokratyczno-szlachecki, podobnie jak polityka oświatowa czy w ogóle społeczna, hamował ujednolicanie się kultury - konieczne, jeśli miała się ona stać wspólną dla całego nowocześnie ukształtowanego narodu. Nie trzeba było długo czekać, by to podtrzymywanie dystansu między szlachtą a ludem przyniosło fatalne skutki dla walki o wyzwolenie narodowe.

  1. Powstanie listopadowe

    1. Wybuch powstania i walka o władzą

Pod koniec lat dwudziestych sytuacja polityczna w Królestwie wy­glądała na ustabilizowaną. Koronacja Mikołaja I na króla polskiego w 1829 r. jak również sejm z 1830 r. nie wskazywały na zaostrzanie się konfliktu z caratem. Liberalna opozycja bezskutecznie próbowała jeszcze raz poruszyć sprawę chłopską, co odrzuciła konserwatywna większość. Wyraźnie szukał polskiego poparcia dla swej pozycji w Królestwie w. ks. Konstanty. Gorzej rysowały się perspektywy gospodarcze: za­chwiała się koniunktura ostatnich lat. Wskutek nieurodzajów nastąpiła w 1830 r. zwyżka cen artykułów żywnościowych, pojawiły się przy tym trudności eksportowe. Wywołało to wrzenie wśród rzemieślników i ro­botników, zwłaszcza w Warszawie.

Tymczasem nadchodziły niespokojne wieści z Europy. Szerokim echem odbiło się odzyskanie niepodległości przez Grecję w 1829 r., budząc na­dzieję na wolność innych narodów. W lecie 1830 r. doszło do rewolucji lipcowej w Paryżu, która obaliła starszą linię Burbonów. Wkrótce po­tem wybuchło powstanie belgijskie przeciwko związkowi z Holandią, naruszając porządek ustalony kongresem wiedeńskim. Burzyły się Niem­cy. Zdawało się, że fala rewolucyjna ogarnia Europę, co pobudzało do czynu i Polaków.

Odżyły znów pretensje o niespełnione nadzieje na zjednoczenie wszyst­kich ziemi polskich pod berłem carskim. Wzrosły obawy, by naruszona ustawicznym łamaniem konstytucji autonomia Królestwa nie doznała no­wych ograniczeń, co miałoby zabezpieczyć Rosję przed oddziaływaniem nastrojów rewolucyjnych. W tych warunkach wzmogła się działalność konspiracyjna.

Po rozbiciu Towarzystwa Patriotycznego tajne związki niepodległo­ściowe zamarły. Odsuwało się od nich konserwatywne ziemiaństwo i burżuazja. Poczynania organizacyjne utrudniał ostry terror policyjny. Mimo to już w 1828 r. powstało nowe sprzysiężenie, prawda że na bardzo wą­skiej bazie społecznej. Doszło do niego w warszawskiej Szkole Podcho­rążych Piechoty. Na czele spisku stanął podporucznik Piotr Wysocki, któremu powiodło się pozyskać prócz wojskowych także garstkę inteli­gencji. Szkoła Podchorążych Piechoty została utworzona przez w. ks. Konstantego w 1815 r., przy czym główny nacisk w przygotowywaniu mło­dych oficerów był położony na naukę regulaminów i musztry. Gdy do tego dołączyły się trudności awansowe i przetrzymywanie latami w szko­le, budziło to wzrastające niezadowolenie podchorążych, których liczba pod koniec lat dwudziestych sięgała 300 osób. Niezadowolenie to kiero­wało się przede wszystkim przeciwko wielkiemu księciu i związanym z nim wyższym oficerom. Założona w tych warunkach organizacja spisko­wa przygotowywała się do prędkiego wystąpienia zbrojnego. Natomiast spiskowcy nie stworzyli wyraźnego programu społeczno-politycznego, o który mieliby walczyć, nie zapewnili sobie kontaktów z ludem, choćby warszawskim, nie pomyśleli także o wczesnej organizacji władz przy­szłego powstania. Spodziewali się bowiem, że wystarczy rzucić hasło po­wstania, by podchwycił je lud, a walką pokierowali dawni generałowie napoleońscy. Tylko nieliczni spiskowcy rozumieli konieczność połączenia walki niepodległościowej z reformami społecznymi. Członek sprzysiężenia Jan Żukowski ogłosił broszurę O pańszczyźnie, w której postulował całkowite zniesienie tego obciążenia chłopów i przeprowadzenie reformy uwłaszczeniowej na wzór pruski. Uważał on słusznie, że tylko wtedy chłopi poprą powstanie, gdy spróbuje ono rozwiązać problem agrarny. Poglądy Żukowskiego nie znalazły jednak odbicia w praktycznej dzia­łalności Sprzysiężenia, które w tej sprawie zachowało wstrzemięźliwość właściwą szlacheckim rewolucjonistom.

Działalność Sprzysiężenia ożywiła się w 1830 r. Podjęto próbę po­zyskania rzemieślników warszawskich, bez powodzenia starano się o po­parcie wśród wpływowych osobistości. Ale działalność Sprzysiężenia nie mogła ujść uwagi policji. Na jesieni 1830 r. Mikołaj I, powiadomiony o spisku, wydał polecenie aresztowania jego członków. Zbiegła się z tym decyzja carska interwencji na zachodzie przeciwko rewolucji belgijskiej i francuskiej. Mikołaj I zamierzał użyć tam wojsk polskich, wprowadza­jąc jednocześnie znaczne siły rosyjskie do Królestwa. Groziło to likwi­dacją jego autonomii. W takiej sytuacji zapadła decyzja wywołania po­wstania.

Wieczorem 29 listopada 1830 r. nieliczna grupa spiskowców doko­nała nieudanego zamachu na w. ks. Konstantego w jego siedzibie w Bel­wederze. Wielki książę zdołał się ukryć. Gdy nie udało się zgodnie z pla­nami wyprowadzić całego wojska polskiego z koszar, Piotr Wysocki na czele podchorążych przebił się przez opustoszałe ulice Warszawy na Stare Miasto, gdzie przy pomocy rzemieślników i wyrobników opanował Arse­nał. W ciągu nocy i następnego dnia uzbrojona ludność Warszawy i część oddziałów polskich, która opowiedziała się po stronie spiskowców, opanowały stolicę. Wojska w. ks. Konstantego wycofały się do Wierzbna.

Tak więc nadzieje spiskowców spełniły się tylko połowicznie. Po­parł ich lud Warszawy, zawiedli natomiast generałowie, którzy wypo­wiedzieli się przeciwko powstaniu, toteż trupy ich znaczyły drogę po­wstańców z Belwederu na Stare Miasto. Burżuazja nie opuszczała swych domów. Gdy sprzysiężeni nie powołali władzy powstańczej, kierownictwo wypadkami ujęła w swe ręce arystokracja. Z inicjatywy Lubeckiego Rada Administracyjna poszerzyła nieco swój skład przez powołanie Niemcewicza, Czartoryskiego i Chłopickiego. Tymczasem opadło wrzenie rewolucyjne. Gdy wielki książę odmówił udziału w tłumieniu powstania, Rada Administracyjna przystąpiła do rozbrojenia i obezwładnienia ludu przez powołanie podporządkowanej burżuazji Straży Bezpieczeństwa.

Twórcy powstania i żywioły radykalne powstrzymały te zakusy kontr­rewolucyjne. Z inicjatywy Mochnackiego zorganizowany został l grudnia Klub Patriotyczny. Poparły go inteligencja oraz lud miejski. Klubiści domagali się zerwania rokowań z Konstantym, rozszerzenia działań wo­jennych na całe Królestwo i powołania nowego rządu. Postulaty te po­parły masowe ^uliczne demonstracje. Pod wpływem tych wydarzeń kon­serwatyści poszli na nowe ustępstwa. Na krótko powołano do Rady Lelewela i Mochnackiego - bowiem 3 grudnia Rada została przekształ­cona w Rząd Tymczasowy, w którym pozostał Lelewel. Ale z rządu ustąpił również Lubecki. Jednocześnie rokowania z Konstantym doprowadziły do powrotu do stolicy tych wojsk polskich, które pozostały przy jego boku po Nocy Listopadowej. Sam Konstanty wycofał się do granicy. Rząd postanowił również powołać pod broń byłych wojskowych i przystąpić do organizowania powstania na prowincji.

Wszystkie te ustępstwa konserwatystów były tylko pozorne. Zdołali oni pozyskać upatrzonego poprzednio na wodza powstania gen. Józefa Chłopickiego (1771-1854). Stary żołnierz, który pierwsze doświadczenia bojowe zbierał w armii rosyjskiej jako ochotnik w wojnie z Turcją, wstą­pił potem do wojska polskiego i brał udział w wojnie z Rosją, w insu­rekcji kościuszkowskiej, w legionach, w końcu dowodził Legią Nadwi­ślańską. Od 1818 r. skłócony z Konstantym, podał się do dymisji. Nie­chętny carowi, nie wierzył jednak w zwycięstwo nad Rosją. Dnia 5 gru­dnia Chłopicki ogłosił się dyktatorem. Akt ten poprzedziło rozbicie Klubu Patriotycznego, którego działalność rząd zawiesił.

Celem dyktatury Chłopickiego było ostudzenie zapału rewolucyjnego i powstrzymanie grożącej wojny z Rosją. Przeciwna wojnie była przede wszystkim burżuazja, czerpiąca wielkie zyski z handlu z Cesarstwem, a teraz zagrożona przez rewolucyjne wrzenie. Niechętnie ustosunkowy­wało się do tej ewentualności także ziemiaństwo, szczególnie kiedy wieś stała się terenem wystąpień chłopów, którzy porzucali pańszczyznę, są­dząc, że powstańcy uwolnią ich od tego ciężaru. Chłopicki rozwiał te złudzenia i twardą polityką zniechęcił chłopstwo do powstania. Jedno­cześnie dyktator nawiązał rokowania z Petersburgiem co do warunków i sposobu likwidacji powstania. Z jego ramienia prowadził je przede wszystkim Lubecki. Spodziewano się, że uda się uzyskać obietnicę Mi­kołaja I co do przestrzegania konstytucji, rozszerzenia jej na inne ziemie wchodzące dawniej w skład Rzeczypospolitej, wreszcie, że car zobowiąże się nie wprowadzać wojsk rosyjskich do Królestwa. W połowie stycznia okazało się, że Mikołaj I nie chciał słyszeć o żadnych warunkach, żądał złożenia broni i zdania się na jego łaskę i niełaskę, widząc w wydarzeniach Nocy Listopadowej wygodny pretekst do 'zniesienia autonomii Kró­lestwa.

Niepowodzenie rokowań petersburskich przesądziło losy dyktatury Chłopickiego. Podawał się on już raz do dymisji, kiedy zebrany 13 gru­dnia sejm pod naciskiem opinii publicznej ogłosił powstanie narodowe. Przy pomocy wojska i gwardii narodowej udało mu się wtedy zmusić sejm do kompromisu i przyjęcia swej polityki. Narastające jednak po­woli niezadowolenie z poczynań Chłopickiego doprowadziło do powstania silnej opozycji. Wzmogły się bowiem wpływy dawnych kaliskich libera­łów, kierowanych przez Niemojowskich. Zarazem zwiększyli swą dzia­łalność agitacyjną klubiści - Maurycy Mochnacki, Tadeusz Krępowiecki, ks. Aleksander Pułaski i inni, którzy domagali się ogłoszenia pełnej nie­podległości. Radykalne stanowisko zajmowała wydawana przez nich ga­zeta „Nowa Polska”. Pod naciskiem tych grup opozycyjnych sejm od­rzucił proponowaną przez Chłopickiego mediację pruską. Wtedy generał podał się do dymisji.

Po ustąpieniu Chłopickiego ożywiła się działalność obozu radykalnego, tym razem zorganizowanego jako Towarzystwo Patriotyczne. Z jego ini­cjatywy doszło w Warszawie do wielkiej manifestacji ku czci straconych z wyroku Mikołaja I dekabrystów. Pod wrażeniem tej demonstracji sejm 25 stycznia 1831 r. podjął uchwałę o detronizacji Mikołaja I. Wojna z ca­ratem stała się nieuchronna. Nastąpiła również reorganizacja władz cen­tralnych, tak jednak przeprowadzona, by decydujący głos zapewnić nadal konserwatystom. Władza w państwie pozostała w ręku obradującego nie­ustannie sejmu. Podlegał mu Rząd Narodowy, składający się z prezesa, którym został Adam Czartoryski, i 5 ministrów (wśród których było dwu „kaliszan” i Joachim Lelewel jako reprezentant Towarzystwa Patrio­tycznego). Szerokie uprawnienia uzyskał wódz naczelny, całkowicie nie­zależny w sprawach wojskowych i prowadzenia wojny. Powołany na to stanowisko Michał Radziwiłł był jednak człowiekiem zupełnie nie­udolnym; właściwe kierownictwo spoczywało w ręku jego doradcy Chło­pickiego. Ten podział władz wypadł. fatalnie dla rozwoju politycznego i militarnego powstania. Trójwładza prowadziła do częstych konfliktów wewnętrznych. Wykorzystywała to konserwatywna generalicja i arysto­kracja, wciąż niechętna walce z caratem, bo w świetle doświadczeń 1812 r. nie wierząca w możliwość zwycięstwa.

    1. Wojna polsko-rosyjśka

Jakkolwiek stosunek sił armii polskiej i rosyjskiej kształtował się wyraźnie niekorzystnie dla strony polskiej, nie stała ona na straconej z góry pozycji. Pod względem wyszkolenia i wartości bojowej żołnierz Królestwa przewyższał żołnierza Cesarstwa. Wprawdzie w chwili wy­buchu powstania pod bronią było ok. 27 tys. żołnierzy, jednak wojsko to miało w pewnym stopniu charakter kadrowy i stosunkowo prędko można było go co najmniej podwoić. Służba wojskowa była w Króle­stwie 6-letnia, pociągano do niej zresztą tylko niewielką część podlega­jących poborowi. Żołnierz był starannie wyszkolony nie tylko w musztrach ale i w sprawności manewrowania i celności ognia. Był też przyzwycza­jony do znoszenia trudnych warunków bojowych. Obok piechoty i jazdy na dobrym poziomie stała także artyleria, jakkolwiek dysponowała ogra­niczoną liczbą dział (96 zdatnych do użycia w polu w czasie wybuchu powstania).

Słabszą stroną czynnej armii był korpus oficerski wyszkolony przez Konstantego. Składali się nań ludzie odważni, dobrze wymusztrowani, ale nie mający szerszej wiedzy wojskowej i zachowujący zbyt daleki dystans od żołnierzy. Wyżsi oficerowie nie mieli wielu okazji do wyuczenia się sztuki dowodzenia - zawodziło zwłaszcza współdziałanie różnych rodzajów broni. Znaczna część dawnych oficerów Księstwa Warszawskie­go znalazła się z różnych przyczyn poza służbą. Jakkolwiek nie wypa­czyły ich musztry na placu Saskim, nie pogłębili przez te lata swych umiejętności. Właśnie z tej grupy pochodzili najwybitniejsi oficerowie sztabowi, którzy wyróżnili się zdolnością i postawą w czasie walk. Lepszy, bo oparty na bardziej demokratycznych tradycjach, był ich stosunek do żołnierza, wśród którego większość (do 75%) stanowiła ludność chłopska.

Na wojsku polskim ciążył jednak nie tylko brak samodzielności do­wódców, ale także niedostateczne przygotowanie całej armii do samo­dzielnego działania: uzbrojenie i amunicję przeważnie czerpano z Rosji, nie rozbudowując własnego przemysłu zbrojeniowego. Zaniedbano także stare fortyfikacje, szczególnie Modlina i samej Warszawy. Dopiero w toku walki trzeba było te braki uzupełniać, sprowadzanie broni z zagranicy napotykało bowiem duże trudności z powodu niechętnej postawy władz pruskich, które konfiskowały większe transporty. Powstały więc ludwisarnie w Warszawie i w Kieleckiem, gdzie odlano kilkadziesiąt dział. Za­kłady produkujące karabiny, uruchomione w tychże ośrodkach, dostar­czały z czasem (w sierpniu 1831 r.) do około 180 sztuk dziennie. Stale jednak odczuwano brak broni palnej i znaczna część wojska była uzbrojona w kosy. Dopiero także do lata uporano się z zapewnieniem dosta­tecznej ilości amunicji - brakowało bowiem saletry do wyrabiania pro­chu. Natomiast lepiej przedstawiała się sprawa umundurowania, a także zaopatrzenia w żywność.

Okres, który minął od wybuchu powstania do rozpoczęcia działań wo­jennych, tylko w ograniczony sposób został wykorzystany przez Rząd Tymczasowy i Chłopickiego, działających zresztą w tym kierunku pod naciskiem opinii, w celu wzmocnienia armii i zaopatrzenia jej w broń i amunicję, póki sąsiedzi nie zamknęli granic. Niemniej podjęte w tym czasie kroki doprowadziły do zaciągnięcia około 44 tys. ludzi, wywo­dzących się w dużym stopniu z utworzonej w początkach powstania Stra­ży Bezpieczeństwa, a także z garnących się do armii ochotników, i to nie tylko z Królestwa, ale ze wszystkich zaborów. Nowi rekruci mieli częściowo zwiększyć liczebność dotychczasowych pułków przez tworzenie dodatkowych batalionów i szwadronów, częściowo zaś wchodzić w skład nowo formowanych pułków jazdy i piechoty. Powstały także nowe ba­terie artylerii. Opieszałość władz spowodowała, że nowy żołnierz nie został ani w pełni wyposażony w broń, ani też dostatecznie przeszko­lony.

W rezultacie przeciwko wkraczającej 5 lutego do Królestwa armii rosyjskiej pod dowództwem feldmarszałka Iwana Dybicza, liczącej 115 tys. ludzi i 336 dział, Królestwo mogło postawić zaledwie 57 tys. wojska pol­skiego (włączając w to załogi twierdz) ze 140 działami. Dopiero w kwietniu armia polska miała sięgnąć 87 tys. ludzi. W tych warunkach dowództwo polskie nie próbowało stawiać oporu na granicy. Armia polska wycofy­wała się pod naporem nieprzyjaciela na linię Wisły i Narwi. W toku odwrotu doszło jednak do pomyślnych dla polskiej strony starć pod Stocz­kiem, Dobrem i Wawrem. Podniosły one poważnie na duchu powstań­ców. Decydująca bitwa rozegrała się na przedpolach Pragi pod Gro-chowem 25 lutego. Wprawdzie Rosjanie opanowali przechodzącą paro­krotnie z rąk do rąk. Olszynkę Grochowską, kluczową pozycję polską, i zmusili Polaków do wycofania się za fortyfikacje Pragi, jednak wskutek ciężkich strat (9400 przy 7300 polskich) Dybicz musiał zrezygnować ze szturmu i wycofał się spod Warszawy. Bitwa grochowska nie przyniosła rozstrzygnięcia.

Tymczasem pod Grochowem ciężko ranny został Chłopicki. Ponieważ Radziwiłł wykazał swą całkowitą nieudolność, sejm powołał nowego na­czelnego wodza, człowieka związanego blisko z Czartoryskim, gen. Jana Skrzyneckiego (1787-1860). Wybór był nieszczęśliwy. Skrzynecki, mimo osobistej odwagi, miał mierne kwalifikacje dowódcze, a politycznie repre­zentował podobne tendencje ugody z caratem co Chłopicki. Za to praw­dziwym talentem strategicznym był jego szef sztabu gen. Ignacy Prądzyński. Gdy w końcu marca Dybicz przygotowywał. się do przejścia Wisły w celu zaatakowania Warszawy od zachodu, Prądzyński opracował plan uderzenia na pozostawione w rejonie Siedlec oddziały osłaniające magazyny rosyjskie. Armia polska, która tym razem wykorzystała przerwę w działaniach, aby uzupełnić straty i wzmocnić swe siły, za­skoczyła Rosjan i odniosła zwycięstwa pod Wawrem, Dembem Wielkim i Iganiami (10 kwietnia). Kunktator Skrzynecki, zaniepokojony o swe tyły, zaprzepaścił jednak możliwości pełnego wykorzystania sukcesu i przerwał ofensywę.

Sytuacja Rosjan w tym czasie była bardzo trudna. Wojsko zaczynały atakować choroby, zwłaszcza cholera. Utracona została większość zdo­byczy z początkowego okresu działań. Ponadto na głębokich tyłach do­szło do rozszerzenia się powstania. W końcu marca wybuchło powstanie na Żmudzi, które objęło znaczne obszary Litwy i Białorusi. Obok szlachty i inteligencji do powstania garnęli się tutaj także miejscowi chłopi, któ­rzy spodziewali się wywalczyć sobie wolność osobistą i uwłaszczenie. Wobec niechętnej tym dążeniom postawy szlachty powstanie straciło to szerokie poparcie, przetrwało jednak do czerwca, podtrzymane przez na­desłane z Królestwa posiłki pod wodzą Adama Giełguda i Dezyderego Chłapowskiego. Nie udało się jednak opanować Wilna, a w lipcu rozbite wojska polskie musiały przekroczyć granicę pruską i złożyć broń. Tylko stosunkowo niewielki oddział pod komendą gen. Henryka Dembińskiego zdołał się przedrzeć z powrotem spod Wilna do Warszawy. Ale na długi czas powstanie litewskie odciążyło skutecznie Królestwo, utrudniając ko­munikację wojskom carskim i odciągając część sił, która miała być użyta przeciwko Warszawie.

Mniejsze rozmiary przybrała akcja powstańcza na Wołyniu i Podolu. Objęła ona tam prawie wyłącznie szlachtę. Wysłany z pomocą korpus gen. Jóaefa Dwernickiego odniósł wprawdzie zwycięstwo pod Boremlem (19 kwietnia), wkrótce jednak, przyparty do granicy austriackiej przez przeważające siły rosyjskie, zmuszony został do jej przekroczenia i zło­żenia broni. Powstańcy utrzymali się na tym terenie jeszcze do maja.

Mimo tego rozszerzenia się powstania na tyłach wojsk rosyjskich, główne siły polskie pozostawały bierne. Skrzynecki obawiał się bowiem działań ofensywnych całą armię; nie chciał jej narażać, do chwili ocze­kiwanej interwencji dyplomatycznej mocarstw. Dopiero pod naciskiem wzrastającego niezadowolenia z jego kunktatorstwa przyjął w początkach maja nowy plan Ignacego Prądzyńskiego, który zakładał niespodziewane uderzenie na gwardie rosyjskie rozłożone w rejonie Łomży i oddalone od głównych sił Dybicza. Mimo że działania przebiegały zgodnie z założeniami planu i przeważające liczebnie wojska polskie znalazły się w styczności bojowej z pozbawionymi możliwości prędkiej pomocy gwar­diami carskimi, Skrzynecki w decydującym momencie bez określonych przyczyn nie zdobył się na wydanie rozkazu rozpoczęcia bitwy. Gwardie uzyskały czas do wycofania się, natomiast armia polska została z kolei zagrożona przez natarcie Dybicza. W czasie odwrotu doszło 26 maja do bitwy pod Ostrołęką. Nieudolnie i bezplanowo prowadzona, skończyła się ona klęską armii polskiej. Przed całkowitą katastrofą uratowały ją bo­haterskie szarże artylerii konnej Bema. Skrzynecki wycofał rozbitą armię do Warszawy, natomiast Dybicz miał otwartą drogę nad dolną Wisłę.

Bitwa pod Ostrołęką doprowadziła do załamania dowództwa polskie­go. Skrzynecki uznał, że „nie pozostaje nic więcej, jak układać się z nie­przyjacielem”. Wśród wojska szerzył się brak zaufania do dowódców. Sytuacja tymczasem nie była tak beznadziejna, jak widzieli to wyżsi wojskowi i konserwatyści. Armia polska liczyła jeszcze 52 tys. żołnierzy, tj. nie mniej niż mocno wyczerpany Dybicz, który wkrótce sam miał paść ofiarą cholery dziesiątkującej jego szeregi. Jakkolwiek też projekty wciągnięcia do powstania szerszych mas ludności zostały znów sparaliżowane przez konserwatystów, wkrótce armia polska odzyskała swą po­przednią liczebność. Nie było jednak rady na kunktatorstwo i chorobliwą ostrożność Skrzyneckiego. Przy całkowitej bierności polskiego dowódz­twa, w początkach lipca nowy wódz carski Iwan Paskiewicz przeprowadził swą armię przez północne Mazowsze i zbudowawszy przy pomocy pruskiej mosty przeprawił się przez Wisłę. Przez nie bronione tereny wojska ro­syjskie przelały się szybko. Skrzynecki, który nie zdobył się na próbę zahamowania postępów rosyjskich w Płockiem, skoncentrował wprawdzie swe wojska nad Bzurą, ale - jak stwierdził badacz dziejów tej wojny Wacław Tokarz - „paraliżował wykonanie uchwały rady wojennej od­nośnie walnej bitwy”. W rezultacie w połowie sierpnia wojska rosyjskie nie napotykając większego oporu stanęły pod Warszawą. Jedynie naj­bardziej radykalne kroki mogły teraz uratować stronę polską przed katastrofą.

    1. Sprawa chłopska w powstaniu

Kluczowe znaczenie dla powodzenia powstania, jak podkreśla zgodnie większość jego historyków, miała sprawa chłopska. Żaden jednak z obo­zów politycznych tej doby nie podjął tej kwestii tak konsekwentnie, jak na to zasługiwała.

Z naturalnych przyczyn niechętni byli jakimkolwiek zmianom na rzecz chłopów konserwatyści, z Adamem Czartoryskim jako prezesem rządu na czele. Stanowisko swe uzasadniali koniecznością wywołania w Europie wrażenia, że konflikt w Polsce ma jedynie charakter konsty­tucyjny i jak najdalszy jest od rewolucyjnych „jakobińskich” tendencji. Konserwatyści wiązali swe nadzieje z sukcesami w wojnie regularnej oraz z poparciem dyplomatycznym, jakiego miałyby Polsce udzielić inne pań­stwa, przede wszystkim Austria. O ile bowiem Prusy zajęły zdecydowa­nie prorosyjskie stanowisko i udzielały pomocy wojskom carskim, o tyle rząd wiedeński manifestował pozorną neutralność, a w niektórych mo­mentach nawet życzliwość dla Warszawy. Faktycznie jednak Austria nie udzieliła powstaniu żadnej pomocy; nie pomogły nawet propozycje po­wołania Habsburga na tron polski, wysuwane przez Czartoryskiego.

Także rządy Francji i Anglii, jakkolwiek z zadowoleniem obserwo­wały rozwój powstania, które ograniczało swobodę polityki carskiej, nie zamierzały angażować się w udzielanie Polsce pomocy. Podejmowane przez Czartoryskiego na tym terenie misje dyplomatyczne nie przyniosły więk­szych rezultatów, podobnie jak niepowodzeniem skończyła się próba po­zyskania przychylności papieża, Grzegorza XVI, który powstanie uznał za ruch nielegalny.

Niedaleko odbiegali od stanowiska konserwatystów liberalni „kaliszanie”, którzy wywierali szczególnie duży wpływ na sejm i podporządko­wali sobie administrację Królestwa. W sprawie chłopskiej program ich nie wykraczał poza oczynszowanie. Niechętni wojnie ludowej, również całą nadzieję pokładali w armii, choć ich wpływ na dowództwo był nie­wielki. W polityce zewnętrznej skłonni byli oprzeć się raczej na Francji, ale nie słyszeli stamtąd nic, poza wyrazami życzliwości i współczucia.

Towarzystwo Patriotyczne skupiało od 200 do 400 członków, przeważ­nie spośród inteligencji, choć byli wśród nich także kupcy i rzemieślnicy.

Mimo to zdobyło sobie silny wpływ na kształtowanie opinii publicznej, zwłaszcza w Warszawie. Tylko w sprawie odzyskania niepodległości Pol­ski w granicach przedrozbiorowych panowała w nim jedność. Co do spo­sobu realizacji tego celu istniały znaczne rozbieżności. Tak więc prawica w Towarzystwie Patriotycznym (a reprezentowali ją m. in. sam prezes Towarzystwa Lelewel oraz Mochnacki) zajmowała postawę zbliżoną do „kaliszan”. Kładła ona jednak większy nacisk na potrzebę pozyskania dla powstania drobnomieszczaństwa czy ludności żydowskiej przez zrówna­nie jej w prawach. Mniejsze też były tutaj złudzenia co do możliwości poparcie ze strony innych państw. Zwłaszcza Lelewel uważał za właś­ciwsze odwoływanie się do solidarności ludów, także do narodu rosyj­skiego.

Bardziej radykalne stanowisko zajmowała lewica Towarzystwa Pa­triotycznego - Tadeusz Krępowiecki, Jan Żukowski, Józef Kozłowski - która wszakże nie stanowiła grupy ani dostatecznie zwartej, ani silnej na tyle, by zapewnić sobie kierownictwo w Towarzystwie. Z tej strony padały rzadkie zresztą głosy za uwłaszczeniem - myślano raczej o wyna­gradzaniu ziemią chłopów-żołnierzy. Wojnie o niezależność lewica chciała nadać charakter wojny ludowej, z dużym udziałem partyzantów chłop­skich. Przyszłą Polskę widziała natomiast jako republikę, zapewniającą burżuazyjno-demokratyczne wolności. Poglądy swe propagowała lewica przez czasopisma „Nowa Polska” i „Gazeta Polska”, zwalczane przez wszystkie pozostałe obozy powstania. Właśnie one jednak miały zapłod­nić polską myśl społeczno-rewolucyjną po upadku powstania.

Na razie jednak nie odwoływano się do rewolucji jako właściwej drogi rozwiązania problemów społecznych, natomiast oczekiwano, że sejm zaj­mie się najważniejszą kwestią - agrarną. Oczekiwali na to przede wszyst­kim sami chłopi, którzy mogli się' spodziewać, że nieskrępowana wolą carską szlachta, żądając od nich ofiarności w walce o niepodległość, sama zechce się przyczynić do poprawy ich położenia. Tymczasem w sejmie przeważały żywioły konserwatywne, dalekie od gotowości do tego ro­dzaju poświęceń. Odbiło się to na debatach sejmowych. Wprawdzie w kry­tycznych chwilach zbliżania się wojsk Dybicza pod Warszawę w lutym 1831 r., gdy wielu posłów wolało opuścić stolicę, „kaliszanie” wystąpili z projektem oczynszowania chłopów w dobrach narodowych. Nawet i ten skromny wniosek nie został uchwalony. Nie podjął także sejm dyskusji nad propozycją Jana O. Szanieckiego, ziemianina z Kaliskiego, który po­stulował powolne uwłaszczenie za odszkodowaniem dziedziców. Gdy po­prawiła się sytuacja militarna, sprawę reformy rząd i sejm znów odłożył. Wywołało to głębokie niezadowolenie wśród mas chłopskich. Przejawiło się to szczególnie wyraźnie, kiedy po Ostrołęce władze zmuszały chłopów, obciążonych pańszczyzną i pilnymi robotami w polu, do służby w Straży Bezpieczeństwa. W odpowiedzi dochodziło do organizowania napadów na dwory, do zbrojnych wystąpień przeciwko administracji powstańczej. Wzrastała także liczba chłopskich dezerterów.

W miarę niepowodzeń wzmagała się wszakże propaganda lewicy za reformami agrarnymi. Z inicjatywy Szaniewskiego powstało Towarzystwo Przyjaciół Włościan. Powiodło się też ponowne wprowadzenie w czerwcu projektu reform od obrady sejmowe. W imię pozyskania poparcia chłopskiego Szaniecki wniósł projekt o pospolitym ruszeniu, który wiązał udział w nim chłopów z zapewnieniem posiadania użytkowanej przez nich ziemi. Większość sejmowa jednak zdecydowanie odrzuciła znów myśl reformy, godząc się tylko na samo pospolite ruszenie, który w tych wa­runkach stawało się jeszcze jednym obciążeniem wsi i musiało zawieść. Skończyło się na tym, że z każdych 10 dymów wieś miała dostarczać l pieszego, a z 50 - konnego. Ale chłopi nie chcieli iść do walki w inte­resie szlacheckim i pospolite ruszenie nie wzmocniło powstania.

Wbrew nieraz spotykanemu zdaniu, nie można mieć pewności, że na­wet pozyskanie chłopstwa dla powstania przez ogłoszenie uwłaszczenia zapewniłoby zwycięstwo. Nie ulega natomiast wątpliwości, że rezygnacja z podjęcia reformy agrarnej przez władze powstańcze zaważyła ujemnie na możliwościach pozyskania chłopów do dalszej walki o niepodległość i utrudniła proces formowania się nowoczesnego narodu polskiego, po­głębiając istniejące różnice i konflikty społeczne. Wstrzemięźliwość refor­matorska nie poprawiła też sytuacji powstania na arenie międzynarodo­wej.

Nie zdobyło sobie bowiem powstanie poważniejszego poparcia zew­nętrznego. Wprawdzie Polacy z zaboru pruskiego czy austriackiego zgła­szali się do wojska, służyli pomocą w dostarczaniu żywności, odzieży, pie­niędzy. Liczni ochotnicy przybywali też z Pomorza i ze Śląska. Zgłaszali się do powstania Węgrzy, Czesi (choć część panslawistów potępiała Pola­ków za wystąpienie przeciwko carowi); przybywali również Niemcy, zwła­szcza studenci, jakkolwiek osadnicy niemieccy w Królestwie zajęli po­stawę niechętną wobec powstania i nie cofali się nawet przed aktami dy­wersji. Do manifestacji propolskich dochodziło we Francji. Nawet w Ro­sji, mimo podsycanego przez carat szowinizmu, powstanie spotkało się z sympatiami tajnych kółek młodzieży studenckiej w Moskwie i Peters­burgu, budząc nadzieje na przemiany społeczne. Uzyskiwana z zagranicy pomoc była jednak zbyt nikła, by w trudnej sytuacji, do której doprowadzili powstanie konserwatyści szlacheccy i nieudolne dowództwo, można było mu zapewnić ostateczny sukces. Natomiast sympatie obu­dzone do walczących o niepodległość Polaków przyczyniły się do zapew­nienia im poczesnego miejsca w przyszłych ruchach wolnościowych.

    1. Upadek powstania

Niepowodzenia militarne i bezczynność Skrzyneckiego w okresie, gdy wojska rosyjskie od zachodu zbliżały się ku Warszawie, wzburzyły prze­ciwko niemu opinię publiczną. Pod jej naciskiem sejm pozbawił wreszcie Skrzyneckiego naczelnego dowództwa. Następcą jego mianowano gen. Dembińskiego. Ale i on zawiódł pokładane w nim nadzieje i nie próbując stoczenia rozstrzygającej bitwy na przedpolach stolicy, wycofał armię do Warszawy. Był on podobnym konserwatystą jak Skrzynecki i również nie wierzył w możliwość sukcesu powstania.

Tymczasem ludność Warszawy zaczynała się burzyć. Znosząc bez szemrania coraz gorsze warunki aprowizacyjne i drożyznę, mieszczaństwo i inteligencja niepokoiły się grożącą klęską militarną. Nastrojami tymi usiłowało pokierować Towarzystwo Patriotyczne, które dzięki swej dzia­łalności klubowej miało stosunkowo bliskie kontakty z ludem stolicy. Na wiadomość o decyzji Dembińskiego doszło 15 sierpnia do wielkich demon­stracji, w toku których żołnierze, plebs, rzemieślnicy domagali się prze­prowadzenia rewolucyjnych zmian w rządzie i ujęcia kierownictwa przez lewicę. Ale jej przywódcy nie zdobyli się na podchwycenie tych żądań. Lewica Towarzystwa była osłabiona śmiercią Kozłowskiego i Żukowskiego, brakło wśród niej jedności. Niełatwo było tym szlachecko-inteligenckim radykałom zdobyć się na rewolucyjne kroki i porwać się na sejm. Wprawdzie więc Towarzystwo Patriotyczne zorganizowało manife­stacyjny pochód ulicami Warszawy do siedziby rządu, potem jednak sto­jący na czele pochodu ks. Aleksander Pułaski i Jan Czyński zadowolili się ogólnikowymi obietnicami władz i wezwali uczestników do rozejścia się. Nie zdołali już opanować tłumu, który na własną rękę wszczął roz­ruchy, wdarł się do więzienia i wymordował znajdujących się tam oskar­żonych o zdradę generałów i szpiegów. Rząd tracił panowanie nad sto­licą. Ale i władze Towarzystwa Patriotycznego nie były zgodne, jak wy­korzystać powstałą sytuację, spierając się, czy utworzyć dyktaturę, czy dyrektoriat.

Decyzje zapadły poza Towarzystwem. Zaniepokojone zrywem rewo­lucyjnym obozy konserwatywny i liberalny poszukały ratunku w pra­wicowej dyktaturze. Rząd ustąpił, a ponieważ ani „kaliszanie”, ani zwią­zany z nimi Prądzyński nie mieli dość determinacji, by objąć władzę, sami doprowadzili do uchwały sejmu, na mocy której gen. Jan Krukowiecki powołany został na prezesa rządu i naczelnego wodza, uzyskując władzę dyktatorską. Za dyktaturą Krukowieckiego opowiedziała się część członków Towarzystwa Patriotycznego, w tym i Mochnacki. Ze względu na krytyczne stanowisko Krukowieckiego wobec Skrzyneckiego błędnie oceniali oni jego stosunek do powstania. Krukowiecki bowiem, podobnie jak większość generalicji, nie wierzył w sens dalszej walki i zamierzał wykorzystać swe uprawnienia przede wszystkim w celu rozprawienia się z opozycją i przyspieszenia zakończenia powstania. Toteż jednym z jego pierwszych zarządzeń było rozwiązanie Towarzystwa Patriotycznego; su­rowo również ukarał uczestników rozruchów z 15 sierpnia. Kilku przy­wódców zostało rozstrzelanych.

Krukowiecki ani myślał o wciąganiu ludności do przygotowywania obrony stolicy. Przychylił się natomiast chętnie do projektu rady wojen­nej, by podjąć działania ofensywne na prawym brzegu Wisły. Celem ich, według założeń Prądzyńskiego, który wysunął tę koncepcję, miało być rozbicie lub odrzucenie operującej na tym obszarze grupy gen. Rosena, a potem zaatakowanie sił rosyjskich na Lubelszczyźnie, co zmusiłoby Paskiewicza do podzielenia swych sił i odstąpienia od szturmu Warszawy. Krukowiecki wykorzystał ten projekt w celu pozbycia się z Warszawy niewygodnych mu osób, m. in. Czartoryskiego i Prądzyńskiego. Zarazem postawienie na czele wyprawy nieudolnego gen. H. Ramorino skutecznie zapewniło bezowocność całej akcji. Jedynym jej rezultatem było znaczne osłabienie załogi stolicy w krytycznym momencie, Ramorino bowiem nie tylko nie osiągnął sukcesów, ale i nie zdążył wrócić na czas do War­szawy. W początkach września przeciwko 77 tys. armii rosyjskiej, posia­dającej 390 dział, do obrony stolicy stanęło tylko około 35 tys. żołnierzy ze 192 działami. Krukowiecki gotów był kapitulować bez walki; pod wy­raźnym naciskiem sejmu przystąpił jednak do obrony. Strona polska nie­trafnie oceniła kierunek szturmu nieprzyjacielskiego. Zamiast, jak ocze­kiwano, od południa, 6 września Rosjanie uderzyli od zachodu, od Woli. Mimo bohaterskiej postawy obrońców, wysadzenia na rozkaz Ordona re­duty, w momencie gdy wdarła się do niej nieprzyjacielska piechota, śmier­ci walczącego do końca dowódcy odcinka, inwalidy gen. Józefa Sowińskiego, pierwsza linia fortyfikacji została zdobyta. Nie udało się także po­wstrzymać Rosjan w drugim dniu szturmu. Na próżno „kaliszanie” obalili teraz Krukowieckiego, gdy podjął rokowania z Paskiewiczem, i powołali na jego miejsce Bonawenturę Niemojowskiego. Nowe władze nie zdobyły się na prowadzenie walki w samym mieście i podjęły decyzję o oddaniu Warszawy. Wojsko polskie oraz członkowie rządu i sejm schronili się na prawym brzegu Wisły, przenosząc się do Płocka.

Jakkolwiek armia polska liczyła jeszcze ponad 60 tys. ludzi, upadek Warszawy spowodował podobne rozprzężenie jak w czasie powstania koś­ciuszkowskiego. Rozpoczęła się masowa dezercja z wojska. Nowy naczelny wódz, gen. Maciej Rybiński, myślał znów o kapitulacji i mimo oporu sejmu wszczął rokowania z Paskiewiczem. Nikt z dowódców nie zamierzał orga­nizować dalszej walki. Rozpadł się sejm: część posłów wróciła do domów, część wyjechała za granicę. W końcu, wobec żądań Paskiewicza bez­względnej kapitulacji, dowództwo powstańcze odmówiło tej formy uzna­nia przemocy, decydując się raczej na przekroczenie granicy i złożenie broni. Miało to stać się świadectwem gotowości narodu do podjęcia w lep­szej sytuacji dalszej walki. Znajdujące się na południu korpusy gen. Ra­morino przeszły już w końcu września granicę galicyjską. Większość wojsk polskich przekroczyła 5 października granicę pruską. Do 9 października bronił się jeszcze Modlin, a do 21 października Zamość.

Królestwo Polskie znalazło się w ręku Mikołaja I, który podjął bez­względną akcję represyjną. Rozpoczęła się surowa okupacja wojskowa, która ułatwiała likwidację odrębności politycznej. Państwowość polska miała utrzymać się niemal wyłącznie w nazwie.

Klęska, jaką zakończyło się powstanie listopadowe, była przede wszyst­kim klęską szlacheckiej koncepcji odbudowy Polski. Żadne bowiem z po­wstań polskich nie miało w tak silnym stopniu charakteru szlacheckiego. Na żadnym nie zaciążył tak bardzo konserwatyzm i krótkowzroczność, obawa przed ustępstwami społecznymi. W żadnym władza nie spoczęła tak wyłącznie w ręku prawicy. O powrocie więc do takiej koncepcji nie mogło być więcej, mowy.

Ale jakkolwiek w powstaniu listopadowym wyjątkowo dominującą rolę odegrała nie tylko ziemiańska szlachta, lecz nawet arystokracja, to prze­cież nie było ono wyłącznie powstaniem tych grup ludności. Bardzo poważną funkcję spełniła w powstaniu drobna szlachta, zarówno z Mazowsza i Podlasia, jak i z Litwy, gotowa do wszelkich poświęceń. Również mieszczaństwo - zwłaszcza lud stolicy, a także inteligencja - zaważyło parokrotnie na losach powstania, szczególnie podczas Nocy Listopadowej, ale i później jako zaplecze Towarzystwa Patriotycznego. Liczny był udział mieszczan w walce zbrojnej. Także chłopi - mimo niechęci do ziemiaństwa i popierającego go rządu powstańczego - byli tą warstwą, na którą spadał główny ciężar walki toczonej z najwyższym poświęceniem. Wresz­cie nie bez znaczenia był powszechny udział Polaków w powstaniu; jak­kolwiek objęło ono tylko obszary zaboru rosyjskiego, pobudziło do ofiar i działalności patriotycznej także ludność polską pod panowaniem pruskim i austriackim. W procesie kształtowania się nowoczesnego narodu polskie­go powstanie listopadowe odegrało zatem niemałą rolę, scalając rozerwaną zaborami społeczność. Tradycja powstańczej walki stała się później ważnym elementem więzi narodowej.

Bardzo poważne było wreszcie międzynarodowe znaczenie powstania listopadowego. Zapobiegało ono dążeniom do zdławienia ruchów rewolu­cyjnych we Francji i Belgii, osłabiając ówczesną ostoję feudalizmu eu­ropejskiego - Rosję. Zarazem polska walka o niepodległość stała się przy­kładem dla innych narodów europejskich uciskanych przez obcą przemoc, przede wszystkim dla ruchów demokratycznych i liberalnych. Odtąd spra­wa polska miała się odbijać potężnym echem we wszystkich dążeniach rewolucyjnych, a słowo Polak stało się; synonimem rewolucjonisty. Przez najbliższe półwiecze w walce o postęp społeczny i polityczny Polska odgrywać bowiem będzie rzadką w jej dziejach rolę wzoru i zachęty dla innych narodów.

3



Wyszukiwarka