TYPY NARRACJI, filmoznawstwo, Semestr 1, Poetyka z Analizą Dzieła Literackiego


TYPY NARRACJI

1. Określ typ narracji i opisz sytuację narracyjną, jakie występują w poniższych przykładach:

Antoni Czechow, Zły chłopiec, przeł. J. Wyszomirski, [w :] tenże, Święta noc i inne opowiadania, Warszawa 1987.

Iwan Iwanowicz Łapkin, młodzieniec miłej powierzchowności, i Anna Siemionowa Zamblicka, panienka z zadartym noskiem, zeszli ze stromego brzegu i usiedli na ławeczce, która stała tuż nad wodą, w gąszczu młodej wierzbiny. Cudny zakątek! Człowiek siada - jest odgrodzony od świata: widzą go tylko ryby i pajączki-skoczki migające jak błyskawica po wodzie. Młodzi ludzie uzbrojeni byli w wędki, podrywki, puszki z robakami i tym podobne przybory do rybołówstwa. Usiedli wygodnie i natychmiast zabrali się do łowienia ryb.

- Jakże się cieszę, że nareszcie jesteśmy sami - zaczął Łapkin rozglądając się dokoła. - Anno Siemionowno, muszę pani wiele powiedzieć, bardzo wiele… Kiedy ujrzałem panią po raz pierwszy… Proszę uważać, bierze… Zrozumiałem, po co żyję, co jest moim ideałem, któremu winienem poświęcić całe swoje życie, uczciwe i pracowite… To pewnie jakaś większa bierze… Ujrzawszy panią po raz pierwszy, pokochałem namiętnie!... Proszę nie szarpać… niech połknie… Powiedz mi, pani, jedyna moja, zaklinam na wszystkie świętości, czy mogę liczyć - o, nie na wzajemność, tego nie jestem godzien, o tym nawet pomyśleć nie śmiem, ale czy mogę liczyć na… Niech pani ciągnie!

Anna Siemionowna uniosła wędzisko: w powietrzu zabłysła srebrzystozielona rybka.

- O Boże, okoń! Ojej, prędzej! Urwał się…

Okoń urwał się z haczyka, zaplątał po trawce w stronę swojego żywiołu i - plusnął do wody!.

W pogoni za rybką Łapkin jakoś niechcący chwycił rączkę Anny, niechcący przycisnął ją do ust… Anna Siemionowna chciała ją wyszarpnąć, ale już było za późno: wargi ich mimo woli stopiły się w pocałunku. Wszystko to stało się jakoś nieumyślnie… Po pierwszym pocałunku nastąpił drugi, potem przysięgi i zapewnienia. Szczęśliwe chwile! Zresztą - w życiu doczesnym nie masz szczęścia doskonałego. Szczęście zazwyczaj nosi truciznę samo w sobie lub bywa zatrute czymś z zewnątrz. Tak też było i w tym wypadku. Kiedy się młodzi całowali, znienacka rozległ się śmiech. Spojrzeli na rzekę i zdrętwieli: w wodzie po pas stał goły chłopiec. Był to gimnazjalista Kola, braciszek Anny. Stał tak, patrzył na zakochaną parę i uśmiechał się zjadliwie. […]

[1883]

Emily Brontë, Wichrowe wzgórza, tłum. J. Sujkowska, Warszawa 1984.

Dzwony w Gimmerton wciąż jeszcze biły. W dolinie szumiał kojący strumień. Zastępował on szum drzew wokół domu, teraz jeszcze nagich. […] W Wichrowych Wzgórzach woda też szumiała - w ciche dni następujące zawsze po odwilży i po okresach długich deszczów. Katarzyna nasłuchując myślała o Wichrowych Wzgórzach, jeśli w ogóle jeszcze myślała czy nasłuchiwała, bo miała ten daleki, nieobecny wyraz oczu, o którym wspominałam, wskazujący na to, że żadne wrażenia z zewnątrz nie dochodziły do jej świadomości.

Wsunęłam łagodnie list w opuszczoną na kolana dłoń.

- Mam tutaj list dla pani. Proszę przeczytać go natychmiast, bo ma być odpowiedź. Czy mam złamać pieczęć?

- Tak- odpowiedziała nie przestając patrzeć w dal.

Otworzyłam - list był bardzo krótki. - Proszę, niech pani czyta!

Cofnęła rękę, list upadł. Położyłam jej z powrotem na kolanach i czekałam, żeby spojrzała, lecz siedziała bez ruchu tak długo, że znów zapytałam:

- Czy mam przeczytać, proszę pani? To od pana Heathcliffa. […]

Dała mi znak, żeby go wprowadzić, lecz nim zdążyłam dojść do drzwi, znalazł się w pokoju, po paru krokach był przy niej i pochwycił ją w objęcia. […]

- O, Katy! O, moje życie! Jak ja to zniosę! - były pierwsze jego słowa, wypowiedziane tonem nie ukrywanej rozpaczy. A potem zaczął wpatrywać się w nią tak poważnie i przejmująco, jakby płakał bez łez. Lecz oczy te płonęły tylko rozpaczą, a nie rozpływały się we łzach.

- I co teraz? - zapytała Katarzyna odchylając się w tył i odpowiadając chmurnym spojrzeniem na jego wzrok. Usposobienie jej cechowały nieoczekiwane zmiany nastroju. - Ty, Heathcliffie, i Edgar, złamaliście moje serce! I obaj przychodzicie do mnie rozpaczać, tak jakbyście to wy zasługiwali na litość. Nie będę nad wami płakała! Tego by jeszcze brakowało. Zabiłeś mnie i pewnie jesteś z tego nawet zadowolony. Jakiż ty silny jesteś! Ile lat zamierzasz żyć po mojej śmierci?

Heathcliff klęczał przed nią na jednym kolanie, aby móc ją objąć. Chciał się podnieść, lecz chwyciła go za włosy i przytrzymała.

- Chciałabym cię tak trzymać aż do naszej wspólnej śmierci - ciągnęła z goryczą Katarzyna. - Nie dbałabym o to, jak cierpisz. Nie dbałabym wcale o twoje cierpienie. Dlaczego nie miałbyś cierpieć, gdy ja już spocznę w ziemi?[…]

Paweł Huelle, Weiser Dawidek, 1987.

Skoro więc trafiła się okazja, skoro traf przysłał na cmentarz mężczyznę w szpitalnym szlafroku, zakrzyczeliśmy Piotra i nie pobiegliśmy na Srebrzysko, żeby zadenuncjować uciekiniera, tylko staliśmy wokół niego, przyglądając się ciekawie jego pomarszczonej twarzy i przydeptanym kapciom. A jeśli był to szaleniec, to na pewno nie z gatunku tych, o których grzmiał ambony proboszcz Dudak. Nie mówił do nas nic i Szymek jako najodważniejszy nałożył mu na głowę zardzewiały hełm. Wtedy mężczyzna ruchem ręki pokazał, że chce zobaczyć nasz zdezelowany automat, a kiedy już trzymał w rękach schmeiser, stanął na krypcie i wnosząc do góry lufę, zaczął do nas przemawiać pięknym, donośnym głosem:

- Bracia! Słowo Pańskie zamieszkało w uchu moim, słuchajcie przeto słów, jakie wam daję na świadectwo! Oto Pan obnaży ziemię i przemieni obliczę jej, a rozproszy obywateli jej. Wielce obnażona będzie ziemia i bardzo złupiona, albowiem Pan mówił to słowo. Płakać będzie i upadnie ziemia, zwątleje i obali się okrąg ziemski, zemdleją wszystkie narody ziemskie. Przeto że ta ziemia splugawiona jest przez obywateli, albowiem przestąpili prawa, odmienili ustawy, naruszyli przymierze wieczne!

Nie bardzo rozumieliśmy, o co chodzi w tych słowach, były jednak tak porywające i wzniosłe, że słuchaliśmy mężczyzny piżamie z zapartym tchem, zapominając zupełnie, że to wariat, który uciekł od czubków ze Srebrzyska. A on podnosił ręce do góry, potrząsając przy tym naszym automatem, unosił się na palcach, jakby chciał stanąć jeszcze wyżej, i poły jego brudnego szlafroka przypominały wielkie żółte skrzydła, na których mógłby ulecieć ponad Bukową Górkę albo jeszcze dalej, gdyby tylko zechciał. […]

Inga Iwasiów, Bambino, Warszawa 2008.

Nowe słowo i przedmiot: opalacz. Siedzą tam w wolne dni, Anna czyta podręczniki. Ula, oczywiście, romanse. Klasykę. Klasykę romansu.

- Co tam?

- Znów jadą dyliżansem, moja droga. A u ciebie?

- Nic, wydobycie węgla.

- Aha, dobrze. Ale węgiel się w gastronomii nam nie przyda.

To tylko latem. Masło kakaowe z paczek. Żeby opalenizna była bardziej brązowa. Podobno niektórzy opalają się na ropę, na naftę. Kto wie na co. Opalenizna w modzie, zdrowo. Inne pory roku to mały pokój. Własny, nie szkodzi, że mały. Urządzony teraz. Własne rzeczy. Nowoczesne, niewielkie fotele. Abażur z żyłki. Siedzą pod nim i znów piją kawę. Piją herbatę. Jedzą ciastka. Rurki z kremem. Mówi raczej Ula. Anna chętnie słucha. Potem, kiedy zostaje sama (czasem przyjaciółkę odprowadza, drzew jest w tej części miasta tak dużo, wciąż się przechodzi obok ruin i po parku), dość szybko gasi światło. Kiedy już nie musi wkuwać. Marzy. Wie, że trzeba się postarać. Założyć rodzinę. O tym marzy. O dziecku, mężu, rodzinie. Jedno dziecko, dwoje najwyżej. Parka. Ula by tego nie zrozumiała. Nie, dziecko to za duże zobowiązanie. Mąż, po co ci jeden, jak możesz mieć tylu? Nie wie po co. Prawdę mówiąc, nie ma żadnego. Nie chce się umawiać. Nie chodzi na tańce. Nie chce ryzykować. Czeka.

Andrzej Satsiuk, Taksim, Wołowiec 2009.

Czasami wychodzę po zmierzchu i przyglądam się zakupom. Znajduję jakiś pretekst i wchodzę do sklepów. Możliwe, że po prostu brakuje mi ludzkiej obecności. Nie towarzystwa, ale samej obecności. Kupuję papier toaletowy albo płyn do spryskiwaczy i po prostu patrzę, jak przekładają opakowania zamarzniętej norweskiej ryby, przestawiają słoiki z meksykańskim sosem, grzebią w greckich owocach morza i teksańskich stekach. Tak jest napisane. Co tydzień inna kuchnia. Gdzieś to muszą potem wywalać, bo ludzie jednak idą końcu do stoiska z kiełbasą, boczkiem i porcjowanym baleronem. Więc muszą gdzieś wywalać tę norweską rybę. A może po prostu zmieniają opakowania i etykiety. Z norweskiej ryby robi się szwedzką, z teksańskiego sosu tajski i tak przez następne tygodnie, aż zacznie śmierdzieć. Tutaj patrzę na ludzi. Lubię na nich patrzeć. Jestem jak te starsze kobiety, które przychodzą, żeby z kimś pobyć. Kupują trochę tego, trochę tamtego, prawie nic, ale długo przechadzają się między półkami. To ważne. Zwłaszcza w zimie. Jest ciepło, jasno i można wybierać, można podejmować decyzje. Młode panny z kas muszą odnosić się do nich z szacunkiem. Już niedługo w mieście pozostaną sami starcy, a ja będę jednym z nich. […]

2. W jaki sposób Agnieszka Osiecka opowiada o swojej biografii? Odpowiedz, sugerując się początkowym fragmentem jej książki zatytułowanej Rozmowy w tańcu:

ONA: Data urodzenia?

JA: 1936

ONA: Urodziłaś się przed wojną…

JA: Była o tym piosenka. Trochę o mnie, trochę o kolegach: Urodziłam się przed wojną, pod jesień, nie pamiętam jak wyglądał ten wrzesień […]

ONA: Urodziłaś się przed wojną… Pamiętasz coś?

JA: Spiżarnię mojej babki. Zapach cynamonu, ciemność. Mały tunel. Tajemniczość.

3. Zapoznaj się z kilkoma faktami z biografii Edy Ostrowskiej. Przeczytaj fragment Oto stoję przed tobą w deszczu ciała (1983). Wskaż elementy biograficzne. Jak możemy nazwać główną bohaterkę tej prozy?

Eda Ostrowska urodziła się w niedzielę w południe 9 sierpnia 1959 roku w Sławatyczach. Ukończyła I Liceum Ogólnokształcące im. Tadeusza Kościuszki we Włodawie (1978). […] Debiutowała w "Kamenie” wierszem Przechylę ciebie (1977), ale dopiero publikacja cyklu utworów w "Twórczości" pod kierownictwem Jarosława Iwaszkiewicza (1979) stanowiła przełom. W latach 1978-1983 studiuje bibliotekoznawstwo i informację naukową na UMCS. Rok 1979 staje się przełomowym, zagubiona, samotna odnajduje zrozumienie i akceptację w szpitalu psychiatrycznym. […] W okresie młodzieńczym przeżywa fascynację ruchem beatników, hippizmem, przemierza Polskę autostopem ze zlotu na koncert, ze szczególnym umiłowaniem Wrocławia i Przemyśla. Przechodzi przez doświadczenia graniczne: próby samobójcze, uzależnienie od narkotyków, zapaść, śpiączkę. Wyobcowana, nadwrażliwa i bezkompromisowa w odsłanianiu prawdy o sobie i prywatnej walce o sens, bluźni Bogu i ludziom. Idzie ścieżką nieuczęszczaną, niebezpieczną, zadaje pytania ostateczne. Rozmawia ze śmiercią o życiu, dotyka tajemnicy, prorokuje, ocala, co ludzkie. Pierwszą książką Ludzie symbole i chore kwiaty zyskuje famę awangardowej poetki wstępującego pokolenia.

[źródło: Leksykon Lublin, http://teatrnn.pl/leksykon/node/3259/eda_ostrowska, data dostępu: 10.10.2012].

20.08.79r.

11.50 - Jestem na terenie Abramowic. Boże, jak tu zwyczajnie, cholernie zwyczajnie. Siedzę na ławce, zielono, słońce, idzie jakiś mężczyzna w szlafroku, za plecami kroki, chrzęst żwiru, piszę, bokiem leci helikopter, piszę, i kontroluję siebie aż do bólu, zdaję sobię sprawę, że nie, nie jestem wariatką, ale wiem: gdy wyjdę za bramę, poczuję ciepły asfalt pod nogami, zrozumiem, że i do tego świata nie należę. […]

Skłonna jestem w książkach upatrywać przyczyny chorej ambicji pisarskiej, to pragnienie dorównania, roszczenie praw do geniuszu, zgubna wiara w siebie, a zarazem rozpacz, bo wszystko, co piszę, jest tak elitarne, zaledwie dla mnie zrozumiałe, wszystko to marne, marne, marne!, wciąż z kimś się równam, lecz ręce odstają wręcz głupio, brzydko, niezdarnie… o czym ja piszę?, o chorobie, rozpadzie ciał i absurdalności tej niestosownej sytuacji; potrafię pisać tylko o sobie, żadnych kreacji, fabuły, czerpania z życia, nigdzie dialogów, cisza w eterze, ciemne krzyki na fali, gdzie samodyscyplina, gdzie praca?... geniusz, och, wielkie omamienie, ustąp egzemo, pozwól żyć.

4. Paul de Man twierdzi, że autobiografizm to figura odczytywania lub rozumienia, którą odnaleźć można we wszystkich tekstach:

Rozróżnienie między fikcją i autobiografią nie sprowadza się do opozycji albo-albo, w której nie sposób rozstrzygnąć, czy coś jest jednym, czy drugim.

Jak rozumiesz tę opinię? Spróbuj uzasadnić tę opinię opierając się na przykładach z ćwiczeń 2 i 3.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Stylizacja, filmoznawstwo, Semestr 1, Poetyka z Analizą Dzieła Literackiego
WIERSZ WOLNY, filmoznawstwo, Semestr 1, Poetyka z Analizą Dzieła Literackiego
metafora, filmoznawstwo, Semestr 1, Poetyka z Analizą Dzieła Literackiego
sylabotonizm, filmoznawstwo, Semestr 1, Poetyka z Analizą Dzieła Literackiego
odpowiedzi na ćwiczenia z 10.10, filmoznawstwo, Semestr 1, Poetyka z Analizą Dzieła Literackiego
sylabizm, filmoznawstwo, Semestr 1, Poetyka z Analizą Dzieła Literackiego
6. labuda, filmoznawstwo, Semestr 1, Poetyka z Analizą Dzieła Literackiego
Skladniowe środki styl, filmoznawstwo, Semestr 1, Poetyka z Analizą Dzieła Literackiego
poezja a wiersz, filmoznawstwo, Semestr 1, Poetyka z Analizą Dzieła Literackiego
teorie interpretacji, filmoznawstwo, Semestr 1, Poetyka z Analizą Dzieła Literackiego
intertekstualność, filmoznawstwo, Semestr 1, Poetyka z Analizą Dzieła Literackiego
postać literacka, filmoznawstwo, Semestr 1, Poetyka z Analizą Dzieła Literackiego
analiza, filmoznawstwo, Semestr 1, Poetyka z Analizą Dzieła Literackiego
style funkcjonalne, filmoznawstwo, Semestr 1, Poetyka z Analizą Dzieła Literackiego
tonizm, filmoznawstwo, Semestr 1, Poetyka z Analizą Dzieła Literackiego
leksykalne środki styl, filmoznawstwo, Semestr 1, Poetyka z Analizą Dzieła Literackiego

więcej podobnych podstron