KONCEPCJA WYCHOWANIA WG TOMASA GORDONA, pedagogika


Scenariusz „Proces Thomas'a Gordona”

Obsada:

T. Gordon - Anna Krzak

Sędzia Agnes Keyg - Agnieszka Borowiec

Oskarżyciel , Elżbieta Zakrzewska - Manterys - Anna

Prokurator, Nicol Spencer - Justyna Owczarek

Świadek nr 1, C. Rogers - Wiesława Staszak

Świadek nr 2, Eve Brown - Ewa Opatowicz

Protokolantka - Sylwia Strojna

(Na środku pustej sceny stoi pani protokolantka. Podchodzi bliżej widowni i krótkim wstępem rozpoczyna przedstawienie).

Wstęp:

Wczoraj, późnym popołudniem Thomas G. został po prostu aresztowany. Ciii… Słyszycie? Winny! - krzyczą oblegający budynek sądu ludzie o poważnych twarzach bez uśmiechu…. Niewinny! - wołają zgodnie tłumy innych…widziałam, jak matki z dziećmi wznosiły do góry plakaty z napisem: „Nauczyłeś nas porozumienia - Gordonie jesteśmy Twoimi uczniami”! Panowie z kamerami zgarbieni od ciężaru biegają z jednej strony ulicy na drugą tak, by nakarmić głodne wilki pokarmem najnowszej sensacji…

O! Słysze kroki…już czas…proces zaraz zacznie się… (zmieszana, zakłopotana szuka miejsca by usiąść. Znajduje i siada).

(Na scenę wchodzą: oskarżycielka, prokurator. Świadkowie siedzą od samego początku z tyłu na widowni. Osoby, które weszły na sale rozpraw siadają na swoje miejsca).

Protokolantka:

Proszę wstać, Sąd idzie. (wstać muszą nawet widzowie).

(Wchodzi Sędzina i podchodzi do wyznaczonego jej miejsca.)

Sędzina:

Proszę usiąść. Jest dzień 23 maja 2001 roku, Sąd Najwyższy stanu Kalifornia rozpoczyna proces Thomasa Gordon'a oskarżonego o propagowanie metod wychowawczych sprzecznych z naturalnym sposobem życia tak większości rodziców, jak i ich dzieci, zmuszając wszystkich do przyjmowania sztucznych relacji wzajemnych kontaktów. Akt oskarżenia wnosi pani Elżbieta Zakrzewska - Manterys a w procesie reprezentowała ją będzie pani mecenas Nicole Spancer. (Przedstawiane postaci wstają i kłaniają się widzom i sędzinie).

Pani mecenas czy jest pani gotowa?

Pani prokurator:

Tak, wysoki Sądzie. (wstaje odpowiadając).

Sędzina:

Zatem proszę o wprowadzenie na sale rozpraw oskarżonego Thomasa Gordon'a. Proces uważam za rozpoczęty. (stuka o stół).

(Protokolantka prosi na sale czekającego za drzwiami T.G. Wchodzi i podchodzi do wyznaczonego mu miejsca. Stoi).

Sędzina:

Proszę nam się przedstawić.

Thomas G.

Nazywam się Thomas Gordon Wysoki Sądzie.

Sędzina:

Wykształcenie oskarżonego?

Thomas G.:

Ukończyłem Uniwersytet w Ohio State z wykształcenia jestem pedagogiem oraz psychoterapeutą.

Sędzina:

W czasie II wojny światowej był pan dowódcą oficerów w Wojskowym Korpusie Spadochroniarzy. Wykładał pan na Uniwersytecie w Chicago oraz doradzał utworzonemu w 1972 r. w tym mieście Narodowemu Komitetowi do Przeciwdziałania Maltretowaniu Dzieci. Od 1962 r. pracuje pan w Pasadenie w Kalifornii nad programem szkolenia dla rodziców w zakresie nabywania partnerskich umiejętności wychowania własnych dzieci. Zgadza się?

Thomas G.:

Zgadza się Wysoki Sądzie.

Sędzina:

Dziękuje oskarżonemu. Może usiąść. Oddaje głos pani mecenas.

Prokurator:

(wstaje, może wyjść z ławki, chodzić po scenie).

Dziękuje. Wysoki Sądzie, pomimo licznych publikacji oskarżonego trudno jest dziś odnaleźć odpowiedź na pytanie czy mamy w ich przypadku do czynienia z jakąś zwartą i określoną teorią wychowania czy może jest to jedynie pewnego rodzaju koncepcja, która zresztą jak sądzi moja klientka - jest nieskuteczną koncepcją. Ba! A może jest to po prostu tani poradnik burzący ład w hierarchii ról członków rodziny? Wysoki Sądzie, publikacje te są niczym innym więcej, jak karykaturą szlachetnej ideologii psychologii humanistycznej.

Drodzy Państwo, musimy zadać sobie jedno podstawowe pytanie - czy banalność i nieskuteczność publikacji, które oskarżony nazywa poradnikami, nie skrzywdzi tych młodych ludzi, za których wychowanie my - rodzice - bierzemy odpowiedzialność?! Dziękuje Wysoki Sądzie. (wraca na miejsce i siada).

Sędzina:

Dziękuje pani mecenas. Czy oskarżony chce zabrać głos?

Thomas G.:

Nie, dziękuje Wysoki Sądzie.

Sędzina:

W takim razie powołuje na świadka pana Rogersona.

(Rogers wstaje i podchodzi do miejsca przeznaczonego do przesłuchań świadków).

SEdzina:

Czy jest pan spokrewniony z oskarżonym?

Rogers:

Nie wysoki Sądzie. Jestem przyjacielem Thomasa Gordona. W California Instiute of Technology prowadziliśmy razem badania nad stosunkami interpersonalnymi.

Sędzina:

Rozumiem. Pani Mecenas, świadek należy do pani.

Prokurator:

Dziękuje wysoki Sądzie.

(Zwraca swoją uwagę w strone świadka zadając pytania).

Panie Rogers czy znane są panu publikacje pana Gordona?

Rogers:

Tak, bardzo dobrze są mi one znane. Czytałem je wielokrotnie.

Prokurator:

A zatem cele wychowania, które propaguje w nich oskarżony również są panu dobrze znane, tak?

Rogers:

Owszem. Pedagogia Thomasa Gordona określana jest przez nas mianem „wychowania bez zwycięzców i bez pokonanych”. Opiera się na teorii równoważnych stosunków interpersonalnych między ludźmi, w tym także między dorosłymi a dziećmi. Otóż, cele wychowania Gordon wyprowadza ze sposobu postrzegania dziecka jako po prostu człowieka ze wszystkimi ludzkimi cechami, uczuciami oraz uniwersalnymi wartościami, które dają możliwość bycia wolnym.

Prokurator:

Co rozumie pan przez określenie bycia wolnym w kontekście dziecka?

Rogers:

Gordon pragnął uświadomić rodzicom, że dziecko nie stanowi ich własności, tylko jest odrębną wobec nich indywidualnością. Ta odrębność sprawia, że ma ono prawo do prywatności, jest zdolne do samodzielnego diagnozowania i rozwiązywania swoich problemów. Naczelnym celem wychowania jest według Gordona szeroko rozumiany rozwój dziecka, który nie powinien być podporządkowany zewnętrznym ideałom czy wzorom, ale powinien wynikać z własnego potencjału osobowego dziecka.

Prokurator:

Proszę wytłumaczyć mi to jaśniej.

Thomas G,:

Wysoki Sądzie, proszę o udzielenie mi głosu.

Sędzina:

Udzielam głosu oskarżonemu.

Thomas G.:

Dziękuje. Drodzy przyjaciele, nie pielęgnujcie pragnienia, by dziecko rozwijało się w określonym kierunku, by wyrósł z niego określony typ człowieka, pragnijcie po prostu, żeby się rozwijało. Mam na myśli tu, by umożliwić dziecku stanie się tym, czym stać się może, choćby to było bardzo różne od rodziców, albo od przedstawionych mu przez rodziców wzorów. Uważam i mówię to z pelną odwagą, że jest to jego niezbywalne prawo. Dziękuje, Wysoki Sądzie.

Sędzina:

Dziękuje. Pani Mecenas, czy są jeszcze jakieś pytania do świadka?

Prokurator:

Tak, ostatnie Wysoki Sądzie. (zwraca się do świadka) Czy w poradnikach Thomasa Gordona dostrzegł pan jeszcze jakieś zaskakujące cele wychowania?

Rogers:

Jest jeszcze jeden istotny cel o którym chciałbym powiedzieć. Otóż, Thomas Gordon pisał, że należy umożliwić dziecku polubienie i zaakceptowanie siebie oraz zdobycia własnej wartości, ponieważ jedynie dzięki temu może ono rozwijać i realizować własne możliwości. Dziecko nie powinno także obawiać się swoich uczuć i doznań ale wyrażać je. Dziękuje.

Prokurator:

Dziękuje za wyczerpującą odpowiedź. Nie mam więcej pytań.

Sędzina:

Świadek jest wolny.

Elżbieta Zakrzewska:

Wysoki Sądzie czy mogę zabrać głos?

Sędzina:

Udzielam głosu oskarżycielowi. Bardzo proszę.

Elżbieta Zakrzewska:

Drodzy państwo, tego typu poradnictwo niesie ze sobą niezachwianą wiarę w to,że dzieci równie dobrze mogą wychowywać się same, samodzielnie podejmować decyzje, samodzielnie wybierać sobie drogę, którą będą podążać. Czy nie jest to pierwszy krok do domowej anarchii? Oskarżony sprzedaje zrozpaczonym i zdeterminowanym rodzicom porady, które w cudowny sposób partnerstwa i równowagi w relacjach rodzic-dziecko mają uzdrowić atmosfere w domu i wychować dzieci na pożądnych, prawych i mądrych ludzi. W jaki sposób? Pytam w jaki sposób? Bez autorytetów, bez wzorców, bez kierownictwa. Drodzy państwo, nie pozwólmy doprowadzić do chaosu, do domowej anarchii. Dziękuje, to wszystko.

Sędzina:

Dziękuje. Czy oskarżony ma coś do powiedzenia?

Thomas G.:

Tak Wysoki Sądzie. Drodzy przyjaciele, moje rozważania nie stanowią recepty na nasze dolegliwości, nie są utopijnym lekiem, po którym możemy spodziewać się cudu uzdrowienia naszych wychowawczych metod czy naszych wzajemnych relacji. Pragnę uświadomić jedynie, że każdy z nas w relacjach z dzieckiem musi traktować je podmiotowo, z pełnym poszanowaniem jego praw i potrzeb. Podstawowym czynnikiem decydującym o tym czy wychowanie i nauczanie młodego pokolenia będzie przynosić obu stronom satysfakcje i radość, czy też rozczarowanie, ból oraz zniechęcenie jest nawiązanie przez rodziców w kontaktach z dziećmi pewnego szczególnego stosunku oraz umiejętności dokładnego wsłuchania się w ich niewerbalne i werbalne komunikaty, by adekwatnie do nich zaoferować im to, czego w rzeczywistości potrzebują. Dziękuje wysoki Sądzie.

Prokurator:

Wysoki Sądzie proszę o powołanie kolejnego świadka.

Sędzina:

Powołuje na świadka Eve Brown.

(Ewa wstaje i podchodzi do miejsca wyznaczonego do przesłuchania świadków).

Prokurator:

Czy jest pani spokrewniona z oskarżonym?

Ewa Brown:

Nie. Jestem jednym z rodziców, którzy uczęszczali na zajęcia terapeutyczne do Ośrodka Kształcenia Gordonowskiego.

Prokurator:

Pani Brown, a zatem koncepcja pana Gordona jest pani znana?

Ewa Brown:

Owszem. Jestem zwolenniczką owej koncepcji wychowania bez porażek i bardzo cenie sobie osobe pana Gordona.

Prokurator:

Co przekonało świadka do zaakceptowania poglądów oskarżonego?

Eve Brown:

W publikacjach pana Gordona przekonujące jest przede wszystkim obalenie fałszywych mitów. Pan Gordon ukazuje, że nie jest prawdą to, że dziecko nie jest jeszcze pełnowartościowym człowiekiem, że jest złe z natury, tym samym nie jest również prawdą, że należy je dyscyplinować i stosować wobec niego surowe kary cielesne. Nie jest prawdą, że dziecko jest własnością rodziców, gdyż jest ono odrębną indywidualną istotą. Nieprawdą jest także, że dziecko chce aby dorosli wyznaczali mu granicę jego zachowań, gdyż faktycznie dziecko chce jedynie wiedzieć, jak daleko może się posunąć, by jego zachowania były zaakceptowane przez rodziców. A bunt, który każde dziecko przeżywa nie jest buntem skierowanym przeciwko rodzicom, tylko przeciwko destrukcyjnym metodom wychowawczym rodziców.

W kwestii rodziców natomiast pan Gordon uważał, że nie jest prawdą, że rodzice muszą być czymś więcej niż zwykłymi ludźmi, gdyż pełniąc swoją role rodzice są w dalszym ciągu prawdziwymi ludźmi z ludzkimi wadami. Wysoki Sądzie, rodzice powinni być autentyczni w relacjach ze swoimi dziećmi, ponieważ jedynie wtedy otrzymają od dzieci zaufanie. Nie jest również możliwe aby rodzice byli zawsze konsekwentni, gdyż sytuacje, które ich spotykają są różnorodne. Nie jest prawdą Wysoki Sądzie, że rodzice muszą stanowić zwarty front w wychowaniu swoich dzieci, być zgodni w swych uczuciach i postępowaniu, ponieważ prowadzi to do nieautentyczności jednego z rodziców, który być może ma odmienne zdanie. Nie jest prawdą, że dziecko powinno akceptować hierarchie wartości wyznaczoną przez rodziców, bo czy właśnie ona musi być jedynie słuszna? A władza ,którą rodzice posługują się w stosunku do dzieci budzi jedynie bunt i opór.

Prokurator:

Jednym słowem sugeruje pani, że publikacje oskarżonego mówią o tym, iż pojawiające się w domach konflikty są niczym innym jak stosowaniem przez rodziców fałszywych przekonań o swojej władzy i autorytecie wobec dzieci, tak?

Thomas G.:

Wysoki Sądzie, proszę pozwolić mi odpowiedzieć na zadane przez panią Mecenas pytanie.

Sędzina:

Pozwalam.

Thomas G.:

Otóż konflikt jest chwilą prawdy relacji między rodzicami a dzieckiem - próbą zdrowia, kryzysem, który może was osłabić lub umocnić, rozstrzygającym wydarzeniem, które może przynieść ze sobą trwałą nienawiść, narastającą wrogość, psychologiczne blizny. Konflikty mogą ludzi rozdzielać bądź pociągać do ściślejszej i zażyłej zgody. Sposób uporania się z konfliktami jest może najbardziej decydującym czynnikiem dla stosunków między rodzicami a dzieckiem.

Czynnikiem zatem decydującym o powodzeniu wychowania jest uzewnętrznienie konfliktów, traktowanie ich w sposób naturalny, jako coś pozytywnego. Coś, co powinniśmy umieć obsługiwać w sposób praktyczny i korzystny dla nas samych. Dlatego opracowałe w swoich publikacjach metody rozwiązywania konfliktów bez porażek rodziców i dzieci:

I faza, to rozpoznanie i zdefiniowanie konfliktu, II faza, to poszukiwanie możliwych rozwiązań konfliktu, III faza jest krytyczną oceną proponowanych projektów rozwiązań konfliktu, po czym następuje faza IV, czyli wybór najlepszego rozwiązania. Póżniej należy opracować sposoby wprowadzania w życie wybranego rozwiązania (faza V). A na końcu kontrolujemy czy przyjęte rozwiązanie sprawdziło się w życiu.

Wysoki Sądzie, jeśli jesteśmy zdolni do budowania konfliktów, to powinniśmy być zdolni do ich burzenia. Tylko potrzebna jest tu współpraca rodziców z dziećmi i odwrotnie. Dziękuje to wszystko.

Sędzina:

Dziękuje oskarżonemu. Pani Mecenas, czy są jeszcze jakieś pytania do świadka?

Prokurator:

Nie, Wysoki Sądzie.

Sędzina:

Zatem świadek jest wolny. Czy są jeszcze jacyś świadkowie Pani Mecenas?

Prokurator:

Nie, Wysoki Sądzie.

Sędzina:

Wobec tego prosimy o mowe końcową.

Prokurator:

Wysoki Sądzie, Szanowni Państwo! Byliśmy świadkami wzruszającego spektaklu zwolenników pedagogii siedzącego tu z nami na ławie oskarżonych Thomasa Gordona. Wszystkie wartości, wszystkie przesłania propagowane w publikacjach oskarżonego są niczym innym, jak nieskutecznym zbiorem metod wychowawczych. I może nie tyle co nieskutecznym ale szkodliwym i tak jak wspomniała dziś moja klientka - wnoszącym anarchistyczny chaos w nasze domy. To zwykła próba usprawiedliwienia bezradności rodziców w procesie wychowania swoich dzieci, to usprawiedliwienie nieznośnych kaprysów zbuntowanej młodzieży.

Szanowni Państwo, Wysoki Sądzie niech nas nie omamią pięknie sformułowane słowa. Zastanówmy się czy jesteśmy na tyle lekkomyślni aby poddać swoje dzieci pedagogice pozbawionej władzy i autorytetów? Dziękuje.

Sędzina:

Dziękuje Pani Mecenas. Udzielam głosu Thomasowi Gordonowi.

Thomas G.:

Wysoki Sądzie, nie mam nic na swoją obronę, ponieważ nie czuje się winny wobec stawianych mi zarzutów. Chciałbym jedynie powiedzieć, że patrze z przerażeniem na ludzi dorosłych, którzy zapomnieli, że kiedyś także byli dziećmi…. To wszystko. Dziękuje.

Sędzina:

Dziękuje oskarżonemu. Ogłaszam przerwę, po której odczytany zostanie wyrok.

Protokolantka:

Proszę wstać - Sąd idzie.

(Po wyjściu sędziny z sali rozpraw wychodzą za drzwi również pozostali aktorzy).

ZAKOŃCZENIE

(Ponownie jest pusto na scenie. Protokolantka zwraca się do widowni).

Czekacie Państwo na sprawiedliwy wyrok? A czymże jest w tej kontrowersyjnej sprawie sprawiedliwy wyrok? Zakazaniem publikowania poglądów Thomasa Gordona? Czy umożliwieniem mu rozwoju swojej pedagogii, by w przyszłości mogła stać się ona naukową teorią godną naśladowania?

Nie czekajcie na nich (pokazuje w strone wyjścia), oni już nie wrócą. Dlaczego? Ponieważ każdy z was indywidualnie nosi w sobie sprawiedliwość tego wyroku… finał tego procesu dla każdego z was ma własne zakończenie…to co mogliście tu zobaczyć, usłyszeć pozostawiono waszym rozważaniom…dowidzenia (wychodzi ze sceny).



Wyszukiwarka