o ferdydurke gombrowicza, LUDWIK FRYDE: O „ERDYDURKE” GOMBROWICZA


LUDWIK FRYDE: O „ERDYDURKE” GOMBROWICZA

Na pierwszy rzut oka „Ferdydurke” wydaje się charakterystyczną dla literatury XIX i XX wieku prowokacją moralną, jeszcze jednym zdemaskowaniem obłudy form kulturalnych, ukazaniem biologii jako ostatecznej prawdy o człowieku. Książka ta- jak pisze Gombrowicz- „ jest wyrazem nienawiści, lęku, wstydu człowieka wobec bezformia i anarchii. Nie jest, ściśle biorąc, pamfletem, polemiką, krytyką, ale po prostu jękiem jednostki, która broni się przed rozprzężeniem, gwałtownie domaga się hierarchii i formy, a zarazem widz, że każda forma uszczupla ją i ogranicza- która broni się przed niedoskonałością innych w pełnym poczuciu własnej niedoskonałości”. Bohater „Ferdydurke”, z którym autor w pełni się solidaryzuje, walczy z koszmarem; jest to człowiek porażony potwornym snem, który usiłuje się przebudzić. Typowe są takie jego refleksje: „…pojąłem, że wszystko stracone, że całą parą dążymy do tego, czego się najwięcej obawiałem, do zupełnej pokraczności, do groteski… rzeczywistość przekroczyła ostatecznie swe granice, nieistotność skulminowałą się w koszmar”. Koszmarna jest szkoła gombrowiczowska; koszmarny jest dom mieszczański i dwór ziemiański; i równie koszmarny jest biologizm, demonizm ciała i płci. Bohater „Ferdydurke” prowadzi zaciętą walkę z upiorami; analizuje je i rozładowuje przez analizę; to znowu wyolbrzymia i doprowadza do karykatury; inscenizuje dramatyczne sytuacje, w których fałszywi bogowie spadają ze szczudeł; jest to burzyciel mitów. Pragnie za wszelką cenę dostać się na grunt rzeczywistości, nie- naturalnej, przyrodniczej, lecz ludzkiej, humanistycznej.

Józef Maśliński zestawia Gombrowicza z Kadenem. Zdaje się jednak, że stosunek polega tu nie na powinowactwie, ile na przeciwieństwie. Kaden jest czcicielem realności. Potęguje gesty, dynamizuje sytuacje, upaja się zmysłowym urokiem faktów, upraszcza i mitologizuje postaci. Dla Kadena spotęgowana realność jest bóstwem; dla Gombrowicza- diabłem, który przybiera różne stroje dla opętania bezradnego człowieka. Te same chwyty artystyczne służą do wręcz przeciwnych celów; bójki, starcia fizyczne, które autor Czarnych skrzydeł maluje z upojeniem, wkła­dając w nie patos „elanu" życiowego, w Ferdydurke mają charakter epizodów humorystycznych (wyjątek: zakończenie powieści; ale tu właśnie postawa i styl Gombrowicza się załamują o czym jeszcze będzie mowa). Albo — refreny, pełne dynamiki i symboliczne refreny Bandrowskiego! W Ferdydurke czytamy trafną uwagę, iż „przez powtarzanie tworzy się wszelka mitologia", i rzeczywiście Gombrowicz przez refreny tworzy mitologię..., -mitolo­gię komiczną, demaskującą schematy pseudokultury. Podobnie w „stawianiu" postaci podobieństwo przechodzi natychmiast w prze­ciwieństwo: można przez upraszczanie uwydatniać nadnaturalne pro­porcje, demonizm i patos duchowy, a można też w taki sposób... kreślić karykatury, ośmieszać demony jako bezradne lalki, powtarzające bez­dusznie swój „tik". To jest metoda Gombrowicza i dzięki niej Ferdy­durke nie bucha witalistycznym żarem, wymija pokusy ekspresjonistycznego patosu i najspokojniej zmierza ku — farsie, tak hanieb­nie zniesławionej i postponowanej farsie!

Zasadnicza rozbieżność między starszym a młodszym pisarzem wy­nika z rozbieżności ich rodowodu kulturalno-społecznego. Kaden — programowy antyhumanista, wychowany przez wojnę, uwielbia bał­wochwalczo materię, zmysłową cielesność, jak Tuwim, jak każdy zdeklasowany kulturalnie inteligent. Takimi samy­mi bałwochwalcami materii są jego uczniowie, Choromański, Straszewicz, i w ogóle poszukiwacze „nowego dreszczu", „patosu", „siły". Gombrowicz jest inny; Gombrowicz nie udaje silnego człowieka, zmysłowca, triumfatora. Jego bohater widzi jasno swą inteligencką słabość, ale właśnie ze słabości jawnie i uczciwie wyznanej rodzi się rze­czywista siła. W pisarstwie Gombrowicza dochodzi do głosu prawdziwa inteligencja, na dwadzieścia lat wyświecona 7. kultury jako szkodliwy, „niewspółczesny" przesąd. Cóż ma ona dzisiaj przed sobą - nieliczna, rozbita, z trudem dopracowująca się do tradycji kulturalnej, zatraconej w chaosie powojennym? Zawsze to samo: wątpić, przewracać fetysze i szukać, wytrwale szukać swojej prawdziwej rzeczywistości. Gombrowicz odnajduje tę rzeczywistość; odnajduje ją - w sztuce.

Bo ten trzeźwy naturalista i moralista mocą dziwnego i niedocieczonego procesu staje się nagle, nie wiedzieć skąd i jak — poetą. Nad wyznaniami, racjonalistyczną analizą, satyrą społeczną unosi się w „Ferdydurke” żart, beztroski dowcip, uskrzydlająca fantazja, i nie zacierając tamtych spraw tłumaczy je na swój język.

Powieść Gombrowicza niezależnie od wartości estetycznych błyszczy prawdziwą mądrością życiową. Jej problemem zasadniczym jest problem kultury. Tajemnica kultury tkwi w formie: „Ach, stworzyć formę własna”- woła z przejęciem bohater Gombrowicza. Subiektywne „ja” dusi się w swym ciasnym domku i spontanicznie dąży do obiektywizacji. Ale to nie taka prosta sprawa. Żyjąc w środowisku społecznym ulegamy ciśnieniu zbiorowości, która chce ukształtować nas na swój obraz i podobieństwo. Temu celowi służy przede wszystkim wychowanie szkolne. Szkoła to pierwsza kondygnacja piekła, przez które przechodzi bohater „Ferdydurke”. Fantastyczny jej obraz u Gombrowicza przynosi sporo rysów świeżych; tak np. autor podkreśla trafnie, że pozą jest w równej mierze idealizm, jak cynizm młodzieży, jedno i drugie wynika z namiętnego udawania dorosłych. Oryginalnym wkładem Gombrowicza jest punkt widzenia jaki wnosi: spojrzenie na świat dorosłych od strony braków w wychowaniu, od strony infantylizmu i niedojrzałości psychicznej.

Poznawszy piekło szkolne, bohater „Ferdydurke” wstępuje na dalsze kondygnacje; wchodzi w środowisko mieszczańskie, a potem ziemiańskie. Pierwsze jest postępowe, drugie tradycjonalistyczne, oba jednak są zarówno zakłamane. Wielkomiejska nowoczesność polega na ideałach tzw. życia ułatwionego, a więc na snobistycznych wmówieniach; tradycja ziemiańska, subtelny „pański” obyczaj, pielęgnowany jako odróżnienie od gminu, stanowi formę-pozór, która daje „państwu” fikcyjną już tylko przewagę nad chłopstwem. Bohater nie chce się przystosować do schematów towarzyskich tych środowisk, sprytną intrygą doprowadza pierwsze do rozbicia, do samo rozkładu sztucznej formy; w drugim dochodzi do tego dzięki skomplikowanemu zbiegowi okoliczności. W obu przypadkach ład społeczno-obyczajowy załamuje się i załamują się ludzie pozbawieni formy-pancerza. Bohater „Ferdydurke” rozwiawszy trzy koszmary, uciekłszy ze szkoły, skompromitowawszy dom mieszczański i doprowadziwszy do groteskowej rewolucji społecznej we dworze, nie oswobadza się nie wyzwala od kultury, ze schematu obyczajowo-społecznego, od „gęby” nie można uciec.

Niedoskonałość „Ferdydurke” uwidacznia się w zakończeniu. Bohater uciekłszy z dworu wpada… w ramiona swej kuzynki. I teraz autor zgęszcza barwy, gwałtownie podbija ton i pokazuje nowy koszmar: biologię, żywioł erotyki porywający w swe tryby jednostkę. Ale postępując konsekwentnie trzeba było i ten koszmar rozwiać, pokazać, że to jest jeszcze jeden schemat- że jak najbardziej pieczołowicie chroniąc swoje ego, wpadamy mimo to nieuchronnie w konwenans społeczny(małżeństwo, narzeczeństwo). „Tragiczne” zakończenie „Ferdydurke” jest niekonsekwencją; należało również końcowy epizod przedstawić humorystycznie- bo w gruncie rzeczy jest to scena farsowa, niemniej zabawna i płocha od poprzednich.

Gombrowicz nie poprzestaje na artystycznym rozwiązywaniu problemów; na ich tle prowadzi swobodną, wesoła grę fantazji. Jego deformacje wynikają z potrzeb treści, ale stają się z kolei materiałem czysto artystycznej zabawy, mistyfikującej czytelnika. Drewniany Pimko z postaci satyrycznej, ośmieszonej lalki staje się po trosze postacią fantastyczną, zabawną marionetką. Gombrowicz nie zdołał w całości ukształtować swej powieści w tym charakterze, ale znać w niej świadome dążenie w określonym kierunku. „Ferdydurke” ma dwa zakończenia; jedno poważne, niemal tragiczne(„Ścigajcie mnie jeśli chcecie. Uciekam z gębą w rękach”), i drugie radosne, triumfalne, gdy świadomy celów i środków artysta, poeta, obwieszcza sowizdrzalsko swą wolność od kompleksów, które go nękały w życiu i w pisaniu książki(„koniec i bomba, a kto czytał ten trąba”).

Istnieje w „Ferdydurke” rozdział zatytułowany „Przedmowa do Filidora dzieckiem podszytego”, w którym autor rozwodzi się nad postawą pisarza wobec społeczeństwa i wobec twórczości. Gombrowicz atakuje artystów, którzy tworzą dzieła na wieczność poza swoim czasem i poza środowiskiem. Łatwo zauważyć, iż powraca tu kompleks inteligencki, klerkowski, wywołany przez opaczne wychowanie szkolne i w ogóle książkowe. Artysta powinien zdawać sobie sprawę ze swego miejsca w świecie realnym i godzić w twórczości obowiązek wobec aktualności ze służbą ideałowi artystycznemu.

„Ferdydurke” ma charakter niezupełnie jednolity. Zaczyna się jako rozgrywka osobista i nurt osobisty przewija się w niej do ostatniej stronicy. Ale równocześnie narasta nad tą rozgrywką „rzecz”, forma, kształtujące się dzieło sztuki, i to nie byle jakie dzieło. Książka o dojrzewaniu jest zarazem książką dojrzewania, dojrzewania artysty do swobody i świadomości twórczej.

„Forma” istnieje w „Ferdydurke” w stanie nie wykończonym, czasem embrionalnym. Książka ta jest to powiastka filozoficzno-moralna w guście pisarzy francuskich XVIII wieku, przede wszystkim-Woltera. Można ją nawet w szczegółach zestawić z Wolterowskim opowiadaniem „Prostaczek” w obu napotykamy tezę-podobną! I „Prostaczek” i „Ferdydurke” to satyry na zakłamanie form kulturalnych. Konstrukcja ich polega na tym, że-w irracjonalny sposób-pojawia się w świecie fałszu postać z innego świata i w konfrontacji fałsz ulega zdemaskowaniu. U Woltera takim „odczynnikiem” jest Huron, idealny człowiek natury, który jakimś cudem dostaje się do Francji; u Gombrowicza mamy w tej roli w cudowny sposób zdziecinniałego trzydziestolatka. Punkt wyjścia, jak widać, abstrakcyjny i fikcyjny; ale dalszy tok akcji już najzupełniej logiczny, życiowy. W sumie tworzy to przedziwną mieszaninę fikcji z realizmem.

STYL: nie ma w „Ferdydurke” niż z metaforycznej pseudopoetyczności ani z „somatyzmu” stylistycznego szkoły Kadena. Toteż świat powieściowy Gombrowicza pozbawiony jest sugestywnej, plastycznej wyrazistości (znamionującej typ powieści romantycznej); różne bójki i awantury opowiedziane są w „Ferdydurke”, podobnie jak w „Kandydzie”, sucho, skrótowo, z akcentem humorystycznym. Styl sprawia, że nie przejmujemy się strasznymi wydarzeniami przedstawionymi w tych powieściach: ani licznymi śmieciami w „Kandydzie”, ani tragicznymi losami cioci Hurleckiej w „Ferdydurke”.

Bohater „Ferdydurke” jest dość blady, nie dlatego, że powstał z abstrakcji, ale z tego względu, że autor nie oderwał się od niego, nie zarysował fantastycznie wesołego figlarza i sowizdrzała. Posiada za to „Ferdydurke” żywą fabułę i dlatego czyta się ją z przejęciem. Bohater posiada dużo inicjatywy, działa, przeprowadza podstępne intrygi, ucieka itp. Jest więc w „Ferdydurke” element powieści awanturniczej, powieści przygód, niestety nie wyzyskany przez autora jak by należało. W każdym razie Gombrowicz dowiódł, że fabuła narracji stanowi czynnik zaciekawiający także wówczas, gdy bohater nie jest dla czytelnika sympatyczny czy niesympatyczny, lecz stanowi widomie fikcyjną konstrukcję formalną. Wystarczy do wywołania ciekawości sam mechanizm fabularny, zwłaszcza kiedy stanowi środek do rozwinięcia i skonkretyzowania tezy moralistycznej.

Realizm Gombrowicza ma charakter swoisty, znowu przypominający „Prostaczka”. Autor „deformuje” rzeczywistość, to zn.- nie czerpie bez wyboru rysów z natury dla wywołania iluzji, ale wciąga do opowiadania to, co mieści się w ustalonym przez niego jako założenie artystyczne i filozoficzne schemacie. Schemat ten wyznaczają pojęcia kierunkowe „formy” i „infantylizmu”.

Gombrowicz wyolbrzymia wszelkie tendencje psychiczne, „realizując” je w konkretnych sytuacjach, tak w scenach szkolnych jak w pomyśle zasadniczym; genezę „Ferdydurke” można ująć w ten sposób, że autor spotęgował osobiste, prześwitujące niekiedy nastroje infantylne do rozmiarów pełnej realizacji w świecie obiektywnym. Dzięki tej metodzie kompleksy i treści psychiczne obiektywizują się, objawiają w postaci groteskowej karykatury. Chodzi autorowi o rozładowanie niebezpiecznych urazów psychiki, o uprzedmiotowienie ich, uproszczenie, intelektualizację.

Artystycznie nie odnosi jednak Gombrowicz pełnego sukcesu. Nie udało mu się przeprowadzić deformacji tak, aby ponad sucho wzmiankowanymi faktami i szczegółami realnymi powstała konsekwentnie rozbudowana sfera rzeczywistości artystycznej. Niektóre postaci(ciocia Hurlecka), niektóre sceny w szkole i we dworze mają rzeczywiście charakter irrealnej, a konkretnej w szczegółach groteski, ale na większych przestrzeniach nie umiał autor charakteru tego utrzymać. „Ferdydurke” jest nazbyt obciążone realiami zbyt mało w nim-na potrzeby formy- lekkości, swobody, słowem ferdydurkizmu.

Parze warstw: realna-nadrealna, w innym przekroju odpowiada para: symbolika-absurd. Gombrowicz używa systematycznie chwytu pars pro toto; poszczególne epizody i scenki mają za zadanie ilustrować tezę ogólną. Autor jednak nieco zbyt serio traktuje swą misję filozofa i moralisty i ze szkodą dla utworu obciąża go nadmiarem komentarzy, retoryki, w ogóle gadulstwa. Gombrowicz mówi dużo i prędko nawet tam gdzie bardziej celowe byłoby niedopowiedzenie lub przemilczenie.



Wyszukiwarka