Królewskie sny, Dokumenty(1)


Królewskie sny

W pewnym bardzo, bardzo rozległym królestwie był ogromny zamek, a w tym ogromnym zamku mieszkali król, królowa i ich syn - królewicz. Od najmłodszych lat królewski syn miał wszystko to, czego tylko zapragnął, nie brakowało mu nawet ptasiego mleczka. A jednak królewicz wcale nie był szczęśliwy, od wielu bowiem lat nic mu się w nocy nie przyśniło. Zapytacie, jak to możliwe? A jednak! Podczas, gdy inni przeżywali we śnie cudowne i koszmarne chwile, syn króla i królowej zasypiając pogrążał się w mrocznej otchłani, aby rankiem obudzić się, bez wspomnienia jakiegokolwiek sennego marzenia. Królowa wzywała największych medyków, aby poradzili coś na przypadłość młodego królewicza, ale chociaż stosowali oni najrozmaitsze leki i przeprowadzali najbardziej dziwaczne kuracje - nic z tego. Królewicz nadal budził się, nie zaznając rozkoszy sennych przygód. Król kazał więc sprowadzić z odległych krain najzdolniejszych magów i czarodziejów. Ci z kolei przyrządzali eliksiry, machali czarodziejskimi różdżkami, rzucali zaklęcia, ale wszystko na nic.

Pewnego wieczora do bram zamku zapukała dziwna kobieta. Ubrana była w długi płaszcz z ogromnym kapturem, który zasłaniał całą jej twarz. Jej przygarbiona sylwetka wskazywała, że to staruszka, ale o dziwo odezwała się do strażników bardzo dźwięcznym głosem:

- Zaprowadźcie mnie przed oblicze króla, albowiem mogę pomóc królewskiemu synowi.

Król zniechęcony wszelkimi dotychczasowymi próbami medyków i magów nie chciał najpierw słyszeć o tajemniczej nieznajomej, ale królowa postanowiła jeszcze raz spróbować.

- Przyprowadźcie tę kobietę przed nasze oblicze! - rozkazała straży.

Kiedy szczelnie opatulona płaszczem i ukryta pod burym kapturem nieznajoma weszła do sali tronowej, czekała tam na nią cała królewska rodzina. Kobieta ukłoniła się nisko i nie podnosząc głowy powiedziała:

- Najjaśniej nam panujący królu i królowo oraz ty, szlachetny królewiczu, przybywam z dalekiej krainy, w której usłyszałam co nieco o waszych kłopotach. Mam sposób na to, aby królewicz już od dzisiejszej nocy doświadczył daru sennych marzeń, ale nie wiem, czy zgodzicie się na cenę, jaką przyjdzie ponieść waszemu synowi za to lekarstwo…

Król uśmiechnął się szczerze rozbawiony.

- Chyba nie wiesz, co mówisz, kobieto, gotów jestem zapłacić krocie za uzdrowienie mego syna. Moje skarbce pełne są złota, srebra i drogocennych kamieni! Mów, czego pragniesz za swój lek i módl się, aby był skuteczny…

Nieznajoma pokręciła głową:

- Nie o złoto i srebro tu idzie, królu, ani o drogocenne kamienie… Cena jest znacznie większa. Z chwilą, kiedy twemu synowi przyśni się pierwszy sen, przestanie być królewiczem, a stanie się zwykłym, prostym człowiekiem.

Królewicz spąsowiał na twarzy i poderwał się z miejsca.

- Jak śmiesz!? - krzyknął wzburzony - Nie jesteś tu mile widziana, kobieto, wynoś się natychmiast z zamku mego ojca!

I straż zamkowa przegoniła tajemniczą nieznajomą, która na odchodne pokiwała tylko głową, jeszcze szczelniej opatuliła się kapturem i zniknęła w mrokach lasu otaczającego zamek.

Nastały kolejne noce, w czasie których królewiczowi nie przyśnił się żadne, choćby najkrótszy sen. Syn królewski stawał się coraz bardziej markotny i unikał wszelkiego towarzystwa. Wreszcie stanął przed obliczem króla i poprosił:

- Ojcze, rozkaż poddanym, aby odszukali tajemniczą nieznajomą! Zgadzam się na jej warunek, mogę już nawet przestać być królewiczem, ale nie zniosę dłużej nocy pozbawionych snów! Jeśli ona mi nie pomoże, to chyba oszaleję…

Natychmiast rozpoczęto w królestwie poszukiwania kobiety, która odwiedziła królewski zamek. Nie było to łatwe, minęły dwa tygodnie zanim do zamku przyprowadzono kobietę tak samo jak przedtem otuloną płaszczem i ubraną w wielki, bury kaptur.

- Zgadzam się! - powiedział cicho królewicz - Mogę nie być królewiczem, ale proszę, nie zniosę już więcej mrocznych, bezsennych nocy! Pomóż mi, kimkolwiek jesteś!

Tajemnicza nieznajoma nic nie powiedziała, tylko wyjęła spod płaszcza srebrny woreczek i podała go królewiczowi.

- To magiczny proszek, który powinieneś wsypać wieczorem do puchara z sokiem, który wypijasz zawsze przed udaniem się na spoczynek. Wystarczy mała szczypta…Ale zanim to uczynisz, przemyśl proszę, królewiczu jeszcze raz swoją decyzję. Po wypiciu magicznego proszku odwrotu już nie będzie…

Wieczorem królewicz długo spacerował po swojej komnacie z woreczkiem zaczarowanego proszku w dłoni. Tak bardzo chciał, żeby wreszcie coś mu się przyśniło, ale jednocześnie bał się, co go czeka po zażyciu tego specyfiku. Jak będzie mógł żyć, nie będąc królewiczem? Czy magiczny proszek jest skuteczny i działa bezpiecznie? Na wszelki wypadek król i królowa zatrzymali na noc tajemniczą kobietę, aby mieć pewność, że lekarstwo, które od niej otrzymali rzeczywiście zadziała skuteczni i nie spowoduje niepożądanych objawów.

Kiedy zbliżała się północ królewicz machnął ręką:

- Raz kozie śmierć! - westchnął i wsypał do pucharu z sokiem czubatą łyżeczkę proszku, po czym duszkiem wypił całą zawartość. Okazała się nadzwyczaj smakowita, a po jej wypiciu książę miał wrażenie, jakby w jego wnętrznościach rozpłynęła się niesamowita słodycz i rozkosz. W tym doskonałym nastroju udał się na spoczynek.

Kiedy tylko zamknął oczy, po raz pierwszy doznał niesamowitego uczucia - wreszcie śniło mu się, że pędzi na swym rumaku przez gęsty las, w pogoni za srebrnorogim jeleniem. Gałęzie drzew smagały go po policzkach, czuł w uszach szum wiatru. Już, już zbliżał się do swej zdobyczy i… obudził się.

Blask słońca poraził go w oczy i dosyć długo trwało, zanim rozejrzał się po pomieszczeniu, w którym się znajdował. Nie było w nim śladu królewskiego łoża z baldachimem, ani toaletki z pachnącymi perfumami. Królewicz leżał na twardym posłaniu, okryty skórą z niedźwiedzia, a obok stała odwrócona do góry dnem drewniana skrzynia, służąca zapewne za stół. Przez małe, brudne okienka wpadały setki rozedrganych promieni słonecznych, które jak rozbrykane zajączki panoszyły się po całej izbie. Królewicz zerwał się na równe nogi i popatrzył na swoje odzienie: lichą, płócienna koszulę, związaną pod szyją cienkim sznurkiem. Nie ma delikatnych koszul królewskich, jedwabnych strojów i haftowanych kapci! Dopiero teraz królewicz przypomniał sobie, jaką cenę poniósł za swój pierwszy prawdziwy sen. Zniknął królewski pałac i całe bogactwo - królewicz był teraz pustelnikiem, mieszkał w chatce gdzieś w sercu gęstej puszczy. Jednak wcale nie tęsknił za swym dotychczasowym życiem. Odkrył, że przyroda kryje w sobie więcej bogactw niż niejeden królewski skarbiec. Łowił pstrągi w strumyku, zbierał jagody i borówki, a wieczorami siadał przed swą chatką i słuchał szumu drzew. Ale najważniejsze było to, że co noc przeżywał we śnie niesamowite przygody. Czasami śniło mu się, że nadal jest królewiczem, innym razem latał w przestworzach niczym ptak, jeszcze w innym śnie wędrował po świecie i zwiedzał różne dziwaczne krainy.

Pewnej nocy miał bardzo dziwny sen - siedział nad brzegiem strumyka, a wtedy z wody wyskoczył olbrzymi pstrąg, który trzymał w pyszczku śnieżnobiałą perłę. Ten sam sen powtórzył się kolejnej nocy i jeszcze następnej. Królewicz zaczął się zastanawiać co takiego może oznaczać. Wybrał się nad strumyk i jeszcze tego samego dnia złowił olbrzymiego pstrąga. Kiedy potem w swojej chatce patroszył rybę i przygotowywał ja do smażenia na kolację, w jej wnętrznościach znalazł śnieżnobiałą perłę - zupełnie taką samą, jaką widział w swych snach. Perła była tak śliczna, że jej blask aż raził w oczy. Królewicz oczyścił znalezisko i schował pod poduszką, żeby nie zgubić tak cennej rzeczy.

Następnej nocy królewicz miał zupełnie inny sen. Śniło mu się, że wędruje wzdłuż strumyka w góry i u jego źródełka znajduje wysoką wieżę. I znowu ten sam sen śnił mu się przez kilka kolejnych nocy. Wreszcie królewicz postanowił sprawdzić prawdziwość swojej sennej wróżby. Wyciągnął śnieżnobiałą perłę spod poduszki, schował ją za pazuchę i ruszył w góry wzdłuż strumienia. Wędrował prze cały dzień, a kiedy wieczór zapadał dotarł do wieży, zupełnie takiej samej, jaką widział we śnie. Była wysoka i stroma i wydawało się, że nie ma ani wrót ani okien. Królewicz obszedł wieżę dookoła i wtedy dostrzegł u jej stóp wielką bestię z ogromnymi kłami. Siedziała wpatrzona swymi żółtymi, ogromnymi ślepiami w królewicza, a jej rozdziawiona szeroko paszcza mogła niejednemu śmiałkowi napędzić strachu. Królewicz jednak zamiast wziąć nogi za pas wyjął zza pazuchy śnieżnobiałą perłę i rzucił ją wprost w paszczę bestii. Nagle zagrzmiało, błysnęło tak, że młodzieniec musiał ręką osłonić oczy, żeby nie oślepnąć. Kiedy zrobiło się cicho i królewicz mógł już swobodnie rozejrzeć się dookoła okazało się, ze znajduje się w swojej dawnej komnacie królewskiej, gdzie łzami radości witają go rodzice: król i królowa, a tuz przed nim stoi tajemnicza nieznajoma, ale już nie chowa twarzy w kapturze. Jej śnieżnobiałe, gładkie lico przypomina trochę perłę, którą królewicz rzucił bestii wprost w paszczę. Była tak śliczna, ze królewicz wpatrywał się w nią, jak urzeczony.

- Witaj królewiczu - uśmiechnęła się piękna nieznajoma - Dzięki tobie prysł zły czar i mogę wrócić do domu. Jestem księżniczką Krainy Blasku. Zły czarownik rzucił na mnie klątwę, kiedy odrzuciłam jego oświadczyny. Całe dnie musiałam spędzać w wieży, a tylko wieczorami i w nocy mogłam wędrować po świecie szukając pomocy i wyzwolenia. Wybawić mnie mogła jedynie ta śnieżnobiała perła, którą rzuciłeś bestii na pożarcie. Dzięki temu ty też mogłeś wrócić do swego dawnego życia. Zgodziłeś się bowiem stracić wiele, aby zyskać jeszcze więcej…

Księżniczka chciała natychmiast wracać do domu, do swego królestwa, ale król i królowa nawet słyszeć o tym nie chcieli. Szczęśliwi z powodu odzyskania swego jedynego syna wyprawili wspaniałą ucztę na cześć księżniczki. Trwała ona trzy dni i trzy noce, a kiedy wstał świt czwartego dnia królewicz oświadczył się księżniczce i jego oświadczyny zostały przyjęte. Niedługo wyprawiono huczne weselisko. Całe królestwo świętowało przez dwa tygodnie. A potem królewicz kazał odszukać chatkę w puszczy, w której spędził wiele cudownych chwil jako pustelnik i tam zbudowano piękny letni pałacyk. Tam młoda para udawała się w każdej wolnej chwili, by napawać oczy i cieszyć się pięknem przyrody, której bogactwo więcej znaczy niż niejeden królewski skarb.

LAURA

1



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Piesek królewny Malwinki, Dokumenty(1)
Bajka o leniwej królewnie, Dokumenty(1)
Zboczone sny Śpiącego Królewicza
Bajka o królewnie Julitce i smoku Hilarym, Dokumenty(1)
Mała Smutna Królewna, ZHP - przydatne dokumenty, Piosenki dla zuchów
DOKUMENTACJA OBROTU MAGAZYNOWEGO prawidł
Proces pielęgnowania Dokumentacja procesu
dokumentacja 2
Wykład 3 Dokumentacja projektowa i STWiOR
20 Rysunkowa dokumentacja techniczna
Klasycyzm epoki Poniatowskiego Zamek Królewski i Łazienki
dokumentacja medyczna i prawny obowiązek jej prowadzenia
W 5 dokumentacja ZSJ
Dokumentacja pracy na kąpielisku
Dokumenty aplikacyjne CV list
Dokumentacja pracy fizjoterapeuty
Dokumentacja medyczna bloku operacyjnego
W 5 Dokumentacja operacji gospodarczych ZAZ

więcej podobnych podstron