A Co Potem, Slayers fanfiction, Oneshot


A co potem?

 

Prolog.

 

Pigułki, nóż, zastrzyk, sznurek, co by tu jeszcze… O! Może wanna i suszarka. Nie, źle to wygląda, bez klasy. Filia powoli przeszła się po swoim, ślicznym mieszkaniu. Znajdowało się na szczycie luksusowego wieżowca. Doskonale zaprojektowane, przez najlepszych projektantów, zawierało piękne drogie meble, najlepsze urządzenia, niewiele osób stać było na taki luksus. Ostatni raz przeszła się po pokojach żegnając ulubione przedmioty. W końcu usiadła w swoim ulubionym fotelu, tuż przy ogromnym oknie. Chyba wybiorę nóż, wedle starej zasady smoków, srebrny, żeby rana się nie goiła. Zerknęła na stół, laptop z filmem przygotowany, krótki liścik do koleżanki jest, pieniądze na nagrobek gotowe. Idealnie…, rozejrzała się po salonie, jeszcze parę dni temu gościła w nim prawie setka ludzi i świętowali awans Filii. Pewnie nie zrozumieją, czemu odebrała sobie życie, uśmiechnęła się delikatnie. Cóż nie każdy ma przeszło pięć tysięcy lat, nie każdy ma swoje powody. Ale ona i tak już się nażyła, spróbowała wszystkiego, była wszędzie, nie miała nikogo. Sięgnęła po nóż, i wygodnie usadowiła się w fotelu. Powoli z namaszczeniem przejechała po jednym nadgarstku, potem drugim, z początku szczypało, ale z czasem było coraz milej, ciepło spokojnie, świat zawirował, przymknęła powieki. Koniec wreszcie koniec.

-Filia spóźnimy się do pracy.- Młoda kobieta weszła do mieszkania z dwoma kubkami kawy. Gorący napój spadł na dywan z cichym plaśnięciem zalewając perski dywan.

-Fila! Boże kochany, Filia!!!.

 

 

 

I Już nie prolog.

 

-Panie Xellosie, ma pan gościa. Mówi, że to ważne.- Usłyszał w odbiorniku głos swojej sekretarki.

-Wpuść go.- Fioletowowłosy mężczyzna podniósł się zza biurka, poprawił garnitur i ściągnął kucyk. Jako właściciel tak potężnej korporacji musi się dobrze reprezentować.

Usłyszał ciche pukanie.

-Proszę.- W drzwiach stała młoda kobieta, cała ubrana na czarno.

-Pan Xellos?-

-To ja.- Mrugnął zabawnie do dziewczyny, ale ta tylko popatrzyła na niego z żalem.

-Nazywam się Aleksandra Moong. Mam dla pana przykrą wiadomość.- Wyjęła z torby laptopa.

-Mogę usiąść?-

-Ależ oczywiście!- Podsunął krzesło młodej kobiecie. Sam usiadł za biurkiem, cóż się mogło stać? Czyżby znowu zapomniał o podatkach.

-Zapewne słyszał pan o Filii ul Copt.-

-Tak znaliśmy się.- Założył ręce za głowę, pewnie chce go zaprosić czy coś.

-W to nie wątpię, chodzi o …o nią…-

-Pani Filia, zostawiła to.- Spojrzał na twarz dziewczyny, coś się stało, coś niedobrego, bardzo niedobrego.

-Coś z nią nie tak?- Gestem wskazała na laptopa, nacisnął play.

Na ekranie pojawiła się twarz Filii, uśmiechnęła się przyjaźnie.

-Witaj Xellosie. Skoro oglądasz ten film to już najprawdopodobniej nie żyję.- Poczuł paskudne ukłucie w żołądku.

-Chciałam cię tylko pożegnać i poprosić o jedną ostatnią rzecz. Ale chyba zacznę od pożegnania.

Wiem, że nie przepadaliśmy za sobą, jednak jesteś ostatnią osobą, jaka tu została. Chciałam ci podziękować za wszystko, co dla mnie zrobiłeś, i wiedz, że gdy umieram myślę o tobie nie jak o wrogu tylko jak o przyjacielu.- W tym momencie zrobiła krótką pauzę, uśmiechnęła się niepewnie.

-Chciałam cię tylko poprosić, żebyś był na moim pogrzebie. Akcje firmy przekazuje tobie i mojej wspólniczce, Oli. Dopilnuj jeszcze tylko, by moje pieniądze poszły na dofinansowanie dla szkół i sierocińców.

Czas kończyć, jeszcze raz cię żegnam, bo chyba się już nie spotkamy.- Tu zdobyła się na uśmiech.

-A i płać podatki.- Nagle cały komputer siadł a z kratek poleciała para.

Opadł ciężko w fotel i potargał sobie włosy, czemu to zrobiła? Niby nic go z nią nie łączyło, jednak z minuty na minutę czuł coraz to bardziej dotkliwe poczucie straty. Straty czegoś bardzo ważnego. Może to jakiś żart? Podniósł głowę i popatrzył z nadzieją na dziewczynę, podsunęła mu kopertę zaadresowaną tylko jego imieniem.

-Zostawiła jeszcze to.-

Wyjął karteczkę, pachniała słodko kwaśnymi perfumami, przeczytał krótki liścik.

Może się zdarzyć, że zechcą mnie ratować. Pomyślałam, że uprawnię cię do decyzji o moim życiu, bo chyba ci na nim ni zbyt zależy i się nie zawahasz. No to pa. Parę razy przeczytał liścik, krótki zwitek papieru, a piekł jak olbrzymi pręt rozgrzanego do czerwoności żelaza.

-Kiedy pogrzeb?- Spytał ochrypłym głosem.

-Najpierw musi pan podpisać zgodę na eutanazję.- Poczuł lekka ulgę, jeszcze da się coś zrobić.

 

Parę godzin później siedzieli już w jego służbowym samolocie i lecieli do Newcastle, dotychczasowego domu Filii.

-Przepraszam, ale czy mogę pana o coś spytać?-

-Proszę.-

-Jak blisko pan był z …z nią?-

Zamyślił się, przed oczami przelatywały mu tysiące obrazów. Powoli zdawał sobie sprawę ile ich łączyło…

-Blisko, całkiem blisko… a czasami daleko.-

Dziewczyna widząc minę Xella postanowiła odpuścić.

-Opowiedz mi o niej, jak żyła?-

-Cóż, kobieta sukcesu, piękna, odważna, mądra, wykształcona, zawsze uśmiechnięta, zawsze z klasą.-

-Ale żyła samotnie?-

-Jeżeli chodzi o mężczyzn, to była jak zamrożony kwiat, nie dostrzegała ile serc ją kocha.-

Uśmiechnął się do siebie, cała Filia, zbyt dumna i uparta by przyznać się do miłości.

-Tak to właśnie Filia...- Pamiętał ją jako radosną i pełną życia dziewczynę. Żałował tylko, że gdy on się pojawiał diametralnie się zmieniała, cóż zasłużył sobie. Miała powody, żeby go nienawidzić.

-Wspominała ci kiedyś o mnie?-

-Tylko raz, proszę mi wybaczyć, ale opisała pana jako paskudnego potwora, który uratował jej życie. Chyba najbardziej ją paliło to, że jest panu coś winna. Zdziwiłam się, że to pan otrzymał zgodę na decyzję.-

-Filia jest strasznie dumna, aż boję się myśleć, co powie, gdy się wybudzi.-

-Nie podpisze pan zgody?-

-Nie mógłbym, nie powinna tak pochopnie rezygnować z życia.- Aleksandra Mong posłała mu pełen ulgi uśmiech.

 

II. Wizyta

 

Samolot powoli podszedł do lądowania. Na miejscu czekały już specjalne samochody. Po niecałej półgodzinnej jeździe byli już w apartamencie Filii.

-Pomyślałam, że będzie się pan czuł tutaj lepiej niż w hotelu, reporterzy i to wszystko.

-Racja. Dziękuję.- Rzucił torbę na podłogę, z zazdrością przyznał, że mieszkanie Filii było o niebo ładniejsze od jego. Zadbane, czyste, urządzone, zrobione z gustem. Dostał klucze i pojechali do szpitala.

-Pan z rodziny?-

-Można tak powiedzieć.-

-Nie można, z rodziny lub nie.-Gruba pielęgniara przepytywała biednego Xellosa.

-Przyszły mąż.- W słowo wpadła im Olka, Xellos wytrzeszczył gały.

-Aa, trzeba było tak od razu.- Zaprowadziła ich na ostatnie piętro do ostatniego pokoju. Weszli po cichu, na niewielkiej salce znajdowało się jedynie jedno łóżko. Cały pokoik był zalany ciepłym światłem.. Ściany były pomalowane na delikatny, błękitny kolor, a w rogu stała maleńka kanapa.

-Żeby czuła się jak w domu.- Powiedziała Ola poprawiając kwiaty i rozkładając fotografie, które przyniosła z domu.

-Niech pan popatrzy, tu jesteście razem.- Na jednej z fotografii stali obok siebie wraz z Zelgadisem, Amelią, Liną i Gourym. Xellos przytulał na niej Filię. Uśmiechnął się, ten jeden wieczór, kiedy się upili.

-Jakiś bal przebierańców?-

Nie odpowiedział. Powoli podszedł do łóżka Filii, uderzyła go jej przeraźliwa bladość, z początku myślał, że umarła. Ręce miała zabandażowane a z ciała wystawały tysiące rurek i welfronów. Ogarnął jej włosy z czoła, teraz była taka spokojna, miał wrażenie, że się delikatnie uśmiecha. Wziął do ręki jej dłoń, w porównaniu z jego własną była taka drobna.

-Filia, czemu to zrobiłaś?-

-Co się z tobą stało?- Siedział przy jej łóżku jakiś czas, coraz boleśniej uświadamiał sobie, co się właśnie stało, i co się dzieje.

-Proszę pana?- Do pokoiku wszedł lekarz.

-Możemy chwilę porozmawiać?-

-Oczywiście.- Podniósł się powoli i wyszedł za lekarzem.

-Co z nią?-

-Nie będę ukrywał, szanse, że przeżyje są nikłe.- Xellos zacisnął pięści tak mocno, że poczuł jak paznokcie rozcinają mu skórę. Bał się odpowiedzi, ale zadał pytanie.

-Jakie?-

-Dajemy jej pięć punktów na pięćdziesiąt.- Zatkało go, to prawie jak wyrok śmierci.

-Najbliższe godziny o wszystkim zadecydują, teraz możemy tylko czekać.-

-Jak do tego doszło?-

-Znaleźliśmy ją, gdy już prawie się wykrwawiła, serce ledwo pracuje. Owszem przeprowadziliśmy transfuzję, ale jej organizm niechętnie akceptuje cudzą krew.

-Czy można coś dla niej zrobić?-

-Teraz już nic, mocno cierpi. Jest na silnych środkach przeciwbólowych.-

-Jest jeszcze jedno wyjście, wie pan, jakie?- Skinął głową, nie wiedział, co ma powiedzieć, już miał odejść, gdy lekarz jeszcze go zawołał.

-Proszę pana! Jeżeli ona nie chce żyć, to my nic na to nie poradzimy, ona po prostu odchodzi. Przykro mi.-

Wrócił do salki i usiadł przy łóżku Fili, pogładził ją po włosach.

-Nie rób tego, słyszysz.-

-Nie wolno ci.- Nagle Filia poruszyła się, zacisnęła ręce na kołdrze a oczy zaczęły szybko biegać pod powiekami.

-Filia?-

-Spokojnie, już idę złotko.- Do pokoju weszła pielęgniarka z dużą tacą.

Odłączyła jeden welfron i wstrzyknęła sporą dawkę białego płynu. Dziewczyna zaczęła kaszleć, z ust popłynęła jej cienka stróżka krwi.

-No już zaraz przejdzie. Klepała dziewczynę po ręce.-

-Zobacz, co dziś dla ciebie mam, pyszny obiadek z żelaza, jodu i syntetycznej hemoglobiny. Zwiesiła woreczek z przezroczystym płynem. Xellos ze zgrozą obserwował jak pielęgniarka zmienia jej opatrunki na rękach. Pozbierała puste opakowania po lekach i zabrała się do wyjścia.

-Niech pan do niej dużo mówi i dotyka, ona czuje i słyszy tylko nie może odpowiedzieć, biedactwo.- I wyszła.

Xellos powoli wytarł stróżkę krwi płynącą z ust Filii. Do pokoju weszła Ola.

-Jak z nią?- Pokręcił głową.

-Idź już do domu Olu, ja z nią zostanę.-

-Dobrze, powiadomię recepcję.-

 

Przesiedział przy niej całą noc, opowiadał jak się toczyło jego życie przez ostatnie parędziesiąt lat, przeczesywał jej długie włosy palcami. Czuł się trochę głupio gadając sam do siebie, ale zauważył, że Filia zaczyna spokojniej oddychać, gdy coś do niej mówi. Sam nie wiedział, czemu to robi, po prostu musiał, musiał być przy niej tak jak ona wtedy była przy nim.

-Panie Xellosie?- Olka szturchnęła go lekko, musiał zasnąć skulony na krześle, dyskretnie wypuścił dłoń Filii z ręki.

-Niech pan idzie coś zjeść, i się przejść, ja przy niej posiedzę.- Wstał i przeciągnął się powoli.

-Zaraz będę.- Wyszedł ze szpitala i przechadzał się po ogromnym miejskim parku. Popatrzył na śliczną secesyjną fontannę, ciekawe czy spełnia życzenia. Poprosiłby o…o dziwo stwierdził, że nie była to pomyślność w interesach ani bogactwo, tylko szczęście Filii. Nagle poczuł intensywny zapach kwiatów. Pod drzewem stara kobieta rozłożyła swój maleńki straganik.

-Dzień dobry.- Zagadnęła wesoło, gdy tylko ujrzała zbliżającego się mężczyznę.

-Dobry, przepraszam czy mogłaby pani zrobić mi jakiś ładny bukiet, cena nie gra żadnej roli.

-Owszem, zrobię, ale tylko pod jednym warunkiem, ty musisz wybrać trzy kwiaty.- Przyjrzał się uważnie roślinom.

-Wezmę te.- Wskazał na małe błękitnawe kuleczki.

- Bez i może jeszcze te kwiatki.- Kobieta szybko ułożyła cudowny pachnący bukiet.

-Powiedz mi chłopcze, czy ty, aby nie jesteś zakochany?-

-J ja?- Poczuł jak palą go policzki.

-Widzisz kwiaty mają swoją mowę, dla każdego uczucia inny kwiat. I zawsze wybierzesz te, które mówią prawdę.

-Aksamitka, oznacza potrzebę bliskości i zaufanie, akacja różowa, platoniczną miłość a bez, miłość i cierpienie.- Dopiero teraz uświadomił sobie, że wybierając kwiaty myślał o Filii.

-Proszę.- Kobieta wręczyła mu bukiet a on wcisnął jej do ręki cały banknot i odszedł nie czekając na resztę.

Kwiaty, jakie to głupie, jak głupio musi wyglądać z tymi kwiatami. On wcale nic nie czuje, normalne, że się o nią martwi, w końcu próbowała popełnić samobójstwo. On nie czuje, nie czuje, nie czuje. Nagle stanął jak wryty, skoro nic nie czuje to, czemu tak się tym przejął. Przeczesał dłonią włosy i wszedł do szpitala, gdy w końcu znalazł się w pokoiku zastał tam tylko zapłakaną Olę.

-Olka, co się stało? Gdzie Filia?-

-Zabrali ją…-

-Gdzie zabrali?-

-Na OIOM.-

-Cholera- zostawił kwiaty na łóżku i wybiegł z pokoiku. Siedział na tej cholernej ławeczce parę godzin, nikt nie zwracał na niego najmniejszej uwagi. W końcu pojawił się ten sam lekarz, co wcześniej i zaprosił Xellosa do kantorka dla lekarzy.

-Ma pan niezwykłe szczęście, jakaś kobieta miała bardzo podobne parametry krwi. Jej szanse wzrosły prawie ośmiokrotnie. Jeżeli przetrwa tą noc, to będzie żyła.- Xellos poczuł jak nogi się pod nim uginają, ciężko opadł na fotel. Co za ulga. Kątem oka dostrzegł jak wysoka białowłosa kobieta wychodzi z Sali. Śmieszne, strasznie podobna do Zellas.

Pod wieczór Filia znów była w swoim pokoju, jej skóra nabrała zdrowszego koloru, a ręce zrobiły się cieplejsze.

-Co za ulga.- Powiedziała Ola stawiając ogromny bukiet na stoliku. Xellos siedział na kanapie pogrążony w swoich myślach. Przyjrzał się fotografiom.

-Dlaczego ona to zrobiła?-

-Nie wiem, zwykła mawiać, że ma już dosyć, ale nigdy nie przyszło mi do głowy, że to coś tak poważnego.-

-Dosyć, dosyć, czego?-

-Nie mnie pytaj.-

 

Filia przez kolejne dwa dni dalej była pogrążona w śpiączce, ale jej stan znacznie się polepszył. W piątkowy wieczór Xellos i Olka jak zwykle przesiadywali u Filii. Xellos już przywykł do trzymania jej za rękę a Olka znosiła coraz to nowe rzeczy. Dziewczyna już wyszła, tym razem on miał jej pilnować. Jak zwykle siedział na krzesełku, gdy poczuł lekki ruch w swojej dłoni. Filia delikatnie zacisnęła rękę na jego palcu.

-Filia?- Pochylił się nad dziewczyną i odgarnął włosy z czoła. Zacisnęła mocno powieki a potem powoli otworzyła oczy.

-Gdzie ja jestem?- Wyszeptała.

-W szpitalu.- Delikatnie pogładził ją po policzku. Filia zmrużyła oczy, patrzyła na niego jakby starała się sobie coś przypomnieć.

-X Xellos?-

-Tak.- uśmiechnął się do niej.

-Co się stało?-

-Sza, nie mów tyle.- położył jej palec na ustach. Pochylił się nad nią tak, że prawie dotykali się nosami.

-Śpij.- Wyszeptał jej do ucha.

 

Następnego dnia Ola już o szóstej była w szpitalu.

-I jak się czuje?- Wypytywała cała rozpromieniona

-Nie wiem obudziła się tylko na pięć minut.-

Podszedł do śpiącej Filii i przyjrzał się jej uważnie.

-Cały czas śpi.- Do pokoju weszła pielęgniarka z kolejnym woreczkiem. Starała się podłączyć welfron nie budząc dziewczyny, jednak ta powoli otworzyła oczy.

-Xellos?- wyszeptała.

-Przepraszam, lepiej już pójdę.-

-Cześć.- Usiadł naprzeciw Filii, skinął na Olę.

-Nawet nie wiesz jak mnie przestraszyłaś.-

-Nie tylko jego, myślałam, że zwariuję.- Filia odchyliła głowę, wyraźnie unikała kontaktu wzrokowego.

-Jak się czujesz?-

-Dobrze, ale bolą mnie ręce.-

-Nic w tym dziwnego.- Powoli obejrzał obandażowane ręce. Nagle spoważniał i delikatnie złapał ją za podbródek. Popatrzyli sobie w oczy.

-Filia co to było? Dlaczego to zrobiłaś?-

-To ja pójdę do łazienki.- Ola szybko zwiała, gdy tylko załapała co się dzieje.

-Dlaczego mnie ratowaliście? Po co?-

- Filia przestań, słyszysz co ty wygadujesz.-

-Myślałam, że chociaż ty!- Chwycił ją za dłonie, to nie była ta Filia, którą znał, jego Filia nie miała takich pustych oczu, nie uciekała od życia.

-Jak mogłaś pomyśleć, że twoje życie nic mnie nie obchodzi.- Popatrzyła na niego a w oczach pojawiły się łzy.

-A kogo obchodzi? Xellos, ja mam dosyć, rozumiesz już nie wytrzymam. Nie ma niczego, co by mnie tu trzymało.- Mówiła na tyle głośno, na ile pozwalało jej wyschnięte gardło.

-Przestań, nie mów tak, mnie obchodzi a Olka prawie dostała załamania nerwowego. Jak możesz tak w ogóle myśleć? Ta dziewczyna przeleciała pół świata, żeby mnie znaleźć.

-Kogo obchodzi jedno marne życie?-

-Filia!- Chwycił ją za ramiona.

-Popatrz na mnie.-

-Mnie. Wiesz co ja czułem jak usłyszałem, że…że…ty nie żyjesz, zdajesz sobie z tego sprawę?

Powoli spuściła głowę, po policzkach popłynęły jej łzy.

-Ja, ja po prostu nie mam już siły żyć.- Nagle zrobił coś, co powinien zrobić bardzo, bardzo dawno temu. Przytulił ją, bardzo delikatnie żeby jej nie skrzywdzić, przejechał palcami wzdłuż złotych kosmyków.

-Nie rób tak więcej, proszę nigdy więcej.- Filia spojrzała ze zdumieniem na niego.

-Jest tyle powodów dla których powinnaś żyć…- Dziewczyna się lekko uspokoiła, poprawiła grzywkę.

-Gdzie jest Ola?-

-Zaraz po nią pójdę, poczekaj chwilę.-

Gdy weszli do pokoju, Filia już spała. Po dwóch tygodniach wpuścili ją ze szpitala, lekarze uznali, że chodź nie ma depresji, lepiej by było, gdyby ktoś cały czas z nią przebywał.

-Ale skoro ma narzeczonego, to co za problem.- Palnęła gruba pielęgniara tuż przed ich wyjściem ze szpitala. Xel i Olka zerknęli na siebie.

-Mam narzeczonego?- Spytała zdziwiona Filia. Wszyscy popatrzyli na Xellosa. Przełknął ślinę, drogo będzie go to kosztować.

-Co ty kochanie nie pamiętasz? Mieliśmy za miesiąc mieć ślub.-Objął ją w talii i wyszli pospiesznie ze szpitala. Wskoczyli do jednej z wypasionych bryk Xellosa.

-Dobra niech ktoś mi teraz wytłumaczy, co to ma znaczyć.- Spytała rozzłoszczona Filia ściągając z siebie rękę Xellosa. Spojrzała na nich z przerażeniem.

-Chyba nie chcesz powiedzieć, że ty, że my…-

-Nie skąd że znowu, to taki pomysł Olki żeby ominąć nieprzyjemne formalności.-

-Uf, a ja już myślałam.-

-A przeszkadzałoby ci to?- Zapytał Xellos bawiąc się jej kosmykami.

-Yyyy…...-

Rozstali się przed apartamentem Filii, Ola poszła do domu, a Xellos wprowadził Filię do jej własnego mieszkania. Nagle oboje stanęli jak wryci, na stole czekała ciepła kolacja przygotowana akurat dla dwojga.

-To ty?- Zapytało jedno drugiego

-Nie.-Oparli

-Ola!- Burknęli razem.

-No nic, Filia, musimy to zjeść.- Całą kolację przesiedzieli w milczeniu, Xellos cały czas przyglądał się dziewczynie. Po skończonym posiłku pozmywał naczynia a Filia poszła się kąpać. Odłożył naczynia i sam poszedł do łazienki.

Cicho zamknął drzwi, spodziewając się, że Filia zasnęła. Leżała skulona w fotelu, podszedł bliżej i wziął ją na ręce. Kiedy spała, wyglądała jak małe bezbronne dziecko. Zaniósł ją do sypialni i położył na łóżku, poprawił zsuwające się ramiączko piżamy i nakrył kołdrą. Odwrócił się w stronę wyjścia, gdy poczuł jak Filia chwyta go za nadgarstek.

-Jak mam ci się odwdzięczyć?-

-……………………………..???

-Wiesz doskonale, że masz teraz moje życie. Możesz zrobić ze mną wszystko.- Powoli odwrócił się i usiadł na łóżku.

-Ale ja niczego nie chcę.- Popatrzył na roznegliżowaną Filię, poczuł falę gorąca, przecież sama powiedziała…nie…nie może tego zrobić… nie teraz.

-Wiesz kobiety mają taką jedną zdolność.- Przyciągnęła go bliżej siebie. Prawie się stykali nosami.

-Nazywa się intuicja.- Lekko musnęła usta Xellosa…

 

 

Wergiliusz

1

1



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Co się dzieje gdy Xellosowi kończy się herbata, Slayers fanfiction, Oneshot
Domek z kart, Slayers fanfiction, Oneshot
Kiblowe perypetie, Slayers fanfiction, Oneshot
Szkarłat, Slayers fanfiction, Oneshot
Bajka bez tytułu, Slayers fanfiction, Oneshot
Przeznaczenie, Slayers fanfiction, Oneshot
Familiada, Slayers fanfiction, Oneshot
1+1+1=2, Slayers fanfiction, Oneshot
W domu Xella, Slayers fanfiction, Oneshot
Bajarz, Slayers fanfiction, Oneshot
Reakcja, Slayers fanfiction, Oneshot
Droga, Slayers fanfiction, Oneshot
Królowa Gołębi, Slayers fanfiction, Oneshot
Die, Slayers fanfiction, Oneshot
Wielki - Większy Dzień, Slayers fanfiction, Oneshot
Czekolada, Slayers fanfiction, Oneshot
Związki Zawodowe, Slayers fanfiction, Oneshot
Bambo 2, Slayers fanfiction, Oneshot
Doubt, Slayers fanfiction, Oneshot

więcej podobnych podstron