20-ROZDZIAŁ XX, Grochola Katarzyna, Filozofia


ROZDZIAŁ XX

BÓG I ZNIEWALAJĄCA PRAWDA

Dla Boga wszystko jest możliwe - ta myśl jest
teraz w najgłębszym sensie moim hasłem. Uzyskało
ono dla mnie znaczenie, o którym nigdy nie myśla-
łem K

Kierkegaard

W dziełach Dunsa Szkota odnajdziemy następujące przypuszczenie, które na swój
sposób jest znacząco szczere: isti, qui negant aliąuod ens contingens, exponendi sunt
tormentis ąuousąue concedant, quod possibile est eos non torąueri
(„Tych, którzy za-
przeczają przypadkowości tego, co istnieje, powinno się- zmusić, aby doświadczali
tortur tak długo, aż przyznają, że możliwe jest, by nie byli torturowani".) 2. Myśl
ta sama w sobie nie jest oryginalna: była jednak bezpośrednim wyrażeniem tego,
o czym wszyscy myśleli i o czym wielu mówiło. Zadziwiające jest tylko to, że Duns
Szkot, któremu jemu współcześni - nie bez powodu - nadali przydomek doctor sub-
tilissimus, nie dostrzegał, że broniąc w ten sposób swojego stanowiska, skompro-
mitował cały system filozoficznych dowodów. Oczywiście miał on rację; jeśli czło-
wieka poddaje się torturom i mówi, że tortury będą kontynuowane aż do chwili
dopóki nie przyzna, że możliwe jest dla niego nie być torturowanym, prawie na
pewno wyzna to, czego się od niego żąda. Gdyby okazało się, że posiada hart i odwagę
Sokratesa lub Epikteta, wtedy prawdopodobnie nic byśmy nie osiągnęli, torturując
go; to samo byłoby prawdą, gdybyśmy mieli do czynienia z Regulusem lub Mucju-
szem Scewolą. Istnieją ludzie, od których nic nie można wymóc torturami. Cóż wtedy?
Czy argument doctor subtilissimus zachowa swoją siłę do udowodnienia?

Z drugiej strony, ludzie, którzy nie posiadają wystarczającego hartu poddani
torturom przyznaliby, że wszystko jest prawdą, jeśli w ten sposób tortury miałyby
się zakończyć. Gdyby ich poproszono o przyznanie, że byłoby dla nich możliwe

0x08 graphic
1 S. Kierkegaard, Dziennik (wybór), dz. cyt., s. 50, VIII A 650 (1848).

2 I. Duns Scotus, De Metaphysica, 4, w tenże: Opera omnia, Paris 1891-1895, t. X, 625a-626a.
(Tom I-XXIV.)


214 Lew Szestow, Kierkegaard i filozofia egzystencjalna

0x08 graphic
nie być torturowanymi - przyznaliby, że mogłoby to być dla nich możliwe nie być
torturowanymi; gdyby ich poproszono o przyznanie, że niemożliwe byłoby nie
torturowanie ich, także by to przyznali, jeśli tylko w ten sposób mogliby odzyskać
wolność. Apostoł Piotr wyparł się swojego mistrza trzy razy, chociaż nie była to
kwestia tortur; zbliżająca się groźba dotyczyła tylko bardziej lub mniej srogiego
wyroku. Dlatego przykład dany przez Dunsa Szkota jest dziwaczny i zmyślony.
Można by przypuszczać, że dopóki istnieje świat nikogo jeszcze nie poddano tortu-
rom po to, aby wydobył z siebie wyznanie aliąuod ens contingens. Wręcz odwrot-
nie, przeciwieństwo nieustannie ma miejsce przed naszymi oczami: życie torturuje
ludzi i kontynuuje torturowanie ich ze wszystkich stron, i od długiego czasu
wymusza na nich wyznanie, że to, co jest, nie tylko jest takie jakie jest, lecz nie
może być inne.

Jednak to nie jest nawet najważniejszy punkt. Jak mógłby doctor subtilissimus,
dla którego wola i intelekt były czysto duchowymi atrybutami człowieka, zakła-
dać, że tortura, która działa na zmysły, odegrałaby tak decydującą rolę tam, gdzie
jest to sprawa prawdy! Kiedy napotykamy ten rodzaj myślenia u Epikteta, z całym
spokojem pomijamy go, przypisując to temu, że nie posiadał on filozoficznej in-
tuicji. Lecz Duns Szkot nie jest Epiktetem: Duns Szkot jest jednym z najbardziej
przenikliwych i potężnych umysłów, nie tylko średniowiecza, ale także całej
myślącej ludzkości. I mówi on o torturze, o czysto fizycznych metodach przymu-
su, j
ako o ultima rado prawdy. Jest w tym zawarte coś, nad czym musimy się
zatrzymać, zwłaszcza w związku z tym, co Kierkegaard powiedział nam o okrop-
nościach ludzkiego istnienia. Stosowne byłoby także przypomnienie świadectwa
złożonego przez Nietzschego. Także Nietzsche mówił o „wielkim bólu", którego
„prawda" używa, by poniżyć człowieka, oraz o tym jak prawda niczym nóż wy-
rzyna sobie drogę wewnątrz nas 3. Teoria wiedzy nie może i nie wolno jej pozostać
głuchej na takie zeznanie. Czy tego chce, czy nie, będzie musiała przyznać, że czysto
duchowe metody perswazji, które oddaje do dyspozycji prawdzie, by realizować
jej suwerenne prawa, nie osiągają swojego celu. Ani „zasada" racji dostatecznej, ani
„zasada" sprzeczności, ani intuicja z całą swoją oczywistością nie może zagwaranto-
wać, że człowiek będzie posłuszny prawdzie; po ostatnich analizach, musiała zasto-
sować torturę i przymus. Bóg, jak mówi nam Kierkegaard, nigdy nie przymusza,
lecz wiedza wraz ze swoimi prawdami najwyraźniej nie przypomina Boga i nie ma

0x08 graphic
3 Zob. F. Nietzsche, Jutrzenka. Myśli o przesądach moralnych, przeł. S. Wyrzykowski, Warszawa
MCMVII, s. 339-340: „Obecnie żyjemy wszyscy w stosunkowo zbyt wielkim bezpieczeństwie, byśmy
mogli być dobrymi znawcami ludzi: jeden poznaje z zamiłowania, drugi z nudów, trzeci z przyzwy-
czajenia; nie rozlega się nakaz: «poznaj lub zgiń!». Dopóki prawdy nie wrzynają się nam nożem
w żywe ciało, dopóty mamy dla nich nieco lekceważenia gdzieś na dnie duszy: wydają się nam wciąż
ni to «uskrzydlonymi snami», czemś, co moglibyśmy mieć i nie mieć - zda się nam, jakoby zależało
w nich coś od naszego upodobania, jakoby ocknąć sięiz tych prawd naszych było w naszej mocy!".
Zob. także: L. Szestow, Dostojewski i Nietzsche, dz. cyt., s. 209-210.


Rozdział XX - Bóg i zniewalająca prawda 215

0x08 graphic
takiego zamiaru; ona przymusza, jest podtrzymywana tylko przez przymus, naj-
bardziej ordynarny i odrażający przymus ze wszystkich, oraz, jak jest oczywiste
z przykładu danego przez Dunsa Szkota, nie uważa nawet za konieczne ukrywanie
się za obłudnym
sine effusione sanguinis. Teoria wiedzy, oczyszczając drogę dla
filozofii spekulatywnej, zignorowała to, niechętnie dostrzegając tutaj cokolwiek
wartościowego, godnego jej uwagi. Nie tylko naiwny Epiktet, ale także najbardziej
przenikliwi myśliciele, jak Duns Szkot czy Nietzsche, gdy nieumyślnie natknęli się
na metody stosowane przez prawdę, kiedy człowiek niedobrowolnie zgadza się im
podporządkować, bynajmniej nie byli tym zbici z tropu, tak jakby takie rzeczy były
słuszne i właściwe. Sam Arystoteles z prawie anielskim spokojem mówi nam
o wielkich filozofach dvayKa^óusvoi utt ocuTfjc xfjc dA/n0e!ac („przymuszeni przez
samą prawdę") 4. Prawdą jest, że nie mówił on o torturach, prawidłowo rozumu-
jąc, że są to sprawy, które najlepiej pominąć milczeniem, oraz że w takich przy-
padkach elokwencja jest bardziej szkodliwa niż pomocna. Lecz mówił dużo

0x08 graphic
4 Zob. Arystoteles, Metafizyka, dz. cyr., ks. A (I), 3, 984 b.

5 Zob. tamże, ks. T (IV), 5, 1009 a.


216 Lew Szestow, Kierkegaard i filozofia egzystencjalna

0x08 graphic
dans l'entendement de Dieu independamment de sa volonte 6. I ponownie ta idea,
podobnie jak idea Dunsa Szkota dotycząca przekonywającej potęgi tortur, nie jest
nawet jego własną oryginalną ideą: tak myślało średniowiecze i tak myśleli Grecy.
W tej samej części jego Teodycei, Leibniz przytacza Platona, który utrzymuje - jak
sobie czytelnicy przypominają - że konieczność rządzi światem ramię w ramię wraz
z rozumem
7, lecz mógłby on zacytować scholastyków z równą słusznością, ponie-
waż ich ogólne poglądy na źródło zła, które cytuje, także to potwierdzają. Być może
dlatego mogłoby być dla nas z pożytkiem bliższe przyglądnięcie się jego spostrze-
żeniom: On demande d'ou vient le mai. Les anciens attribuaient la cause du mai a la
matiere, qu'ils croyaient incree et independante de Dieu... Mais nous qui derivons tout
etre de Dieu, oii trouvons-nous la source du mai} La reponse est qu'elle doit ętre cherchee
dans la naturę ideale de la creature autant que cette creature est renfermee dans les verites
ideelles qui sont dans l'entendement de Dieu independamment de sa volonte. Car ilfaut
considerer qu'ily a uneimperiection origineWe dans la creature avant le peche,
parce que la creature est limitee essentiellement, d'ou vient qu'elle ne saurait tout savoir
et qu'elle peut se tromper et faire des fautes*. Wydawało się Leibnizowi, że tylko
poganin, oddalony od objawionej prawdy, mógłby przyjąć za rzecz naturalną ist-
nienie materii, która jest niestworzona i niezależna od Boga. Lecz umieszczać ide-
alne prawdy na równi i ponad Bogiem, zakładać, że idealne prawdy nie są stwa-
rzane, lecz odwieczne oznacza, tak jak on to pojmował, „wysławianie" Boga, glo-
ryfikowanie Go, oddawanie Mu czci. Zgodnie z prawdą, on sam przyznaje, że wszel-
kie zło na świecie powstało, ponieważ niestworzone prawdy, niebiorące pod uwagę
woli Boga, wypracowały drogę do Jego umysłu - można by sądzić, że właśnie to
sprawiało mu kłopot. A wcale nie: jego cała Teodycea, tj. jego „obrona Boga", jest
oparta na poglądzie, że Bóg nie ma wystarczającej mocy na pokonanie prawd,
których On nie stworzył. Dlatego Teodycea nie jest tak bardzo obroną Boga, jak
obroną zła. Rozum, z ochotą pojmujący istnienie czegoś, co nie może być inne niż
jest, ma swoją drogę. „Doświadczenie" już dłużej nie irytuje, lecz zadowala; a rozum
uważa zadanie filozofii za wykonane. Chociaż zostało to osiągnięte za pomocą tortur,
to wciąż Bóg i człowiek zostali doprowadzeni do uległości. Świat musi pozostać
niedoskonały, ponieważ niemożliwe jest zniszczenie zła. Oczywiście, gdyby spra-

0x08 graphic
6 G. W. Leibniz, Teodycea, dz. cyt., cz. I, § 20: „(...) wieczna prawda jest właściwa Bogu nieza-
leżnie od jego woli".

7 Zob. Platon, Timaios, dz. cyt., t. II, 47 E-48 A.

8 „Na początek zapytamy: skąd pochodzi zło? (...) Starożytni widzieli przyczynę zła w materii,
którą uważali za niestworzoną i niezależną od Boga. Ale gdzie my znajdziemy źródło zła, skoro wszelki
byt wyprowadzamy od Boga? Odpowiedź brzmi, że musimy go poszukiwać w idealnej naturze
stworzeń, ponieważ owa natura zawiera się w niezależnych od woli Boga wiecznych prawdach Jego
rozumu (kursywa moja -J.P.). Trzeba bowiem zauważyć, że jeszcze przed grzechem występuje pier-
wotna niedoskonałość stworzenia, gdyż stworzenie jest z istoty swojej ograniczone. Dlatego nie może
ono wszystkiego wiedzieć, myli się i popełnia błędy". G. W. Leibniz, Teodycea, dz, cyt., cz. I, § 20.


Rozdział XX - Bóg i zniewalająca prawda 217

0x08 graphic
wy miałyby się inaczej, gdyby prawdy nie były odwiecznymi prawdami, lecz stwo-
rzonymi, a człowiek nie byłby stworzony, lecz wieczny, wtedy nie byłoby potrze-
by zła. Lub jeśli prawdy nie odniosłyby sukcesu w tym, aby przedostać się do umysłu
Boga, nie uzyskując Jego zgody, wtedy zło nie znalazłoby dla siebie miejsca we
wszechświecie. Lecz Leibniz, lub raczej filozofia spekulatywna, nie zwraca na to
uwagi. Jej głównym zainteresowaniem jest zachowanie prawdy - to, co stanie się
z człowiekiem lub Bogiem nie jest jej sprawą. Lub jeszcze gorzej: prawdziwa istota
filozofii spekulatywnej spoczywa w całkowitym odrzuceniu przez nią poglądu, że
moc prawdy jest w jakimkolwiek sensie ograniczona. To właśnie dlatego Leibniz
był stanowczo przekonany, że akt stworzenia już sam w sobie zakłada niedosko-
nałość oraz że człowiek przed upadkiem, tj. człowiek taki, jaki wyszedł z rąk
Stwórcy, był tak samo słaby i mało znaczący jak wszystkie idące w ślad za Ada-
mem pokolenia. Zło powstało nie na skutek upadku, jak mówi Biblia, nie z upad-
ku, lecz z faktu, że człowiek został stworzony przez Boga. I jeśli skosztujemy owocu
z zakazanego drzewa i w ten sposób pozwolimy możliwości niestworzonych prawd
wkroczyć do naszych umysłów, wtedy staniemy się podobni bogom, znając dobro
i zło, a stworzenie takie, jakie ono jest, będzie usprawiedliwione.

Ponownie widzimy, że biblijny wąż, na pozór zbędny dodatek do przypowie-
ści z Księgi Genesis, dowodzi, że jest duchowym przywódcą najlepszych reprezen-
tantów myślącej ludzkości. Leibniz, podążając za przykładem scholastycznych fi-
lozofów, dostrzegł w akcie stworzenia źródło zła, nawet nie zdając sobie z sprawy,
że w ten sposób uwieczniał zło. Jeszcze mniej podejrzewał, że potępiając akt stwo-
rzenia odrzucał Pismo Święte. Tak naprawdę Pismo Święte oświadcza coś wręcz
przeciwnego: że wszystko to, co stworzone było
valde bonum („wielkim dobrem").
A było valde bonum dokładnie dlatego, że zostało stworzone przez Boga. Stąd, jeśli
Leibniz naprawdę chciałby podporządkować się Pismu Świętemu, mógłby i powi-
nien zobaczyć, lub przynajmniej spróbować dostrzec, że prawdy niestworzone przez
Boga, są, właśnie z tego powodu, że nie zostały stworzone przez Boga, osłabione,
uszkodzone i pozbawione
valde bonum, które według słów Stworzyciela jest prze-
kazywane wszystkiemu, co zostało powołane przez Niego do istnienia. I istotnie,
pomimo ich całej idealności, odwieczne prawdy, są tak samo pozbawione duszy
i woli, tak samo puste i nierealne, jak niestworzona materia Greków. Pochodzą
z Nicości i wcześniej czy później do niej powrócą. Kiedy Leibniz był jeszcze młody,
zaledwie w wieku dojrzewania, przeczytał książkę Lutra na temat „niewolnej woli",
tak samo jak
Diatribae de libero arbitrio Erazma z Rotterdamu, przeciwko której
została napisana, i pomimo młodego wieku okazał się zdobyć doskonałe zrozumie-
nie argumentów dyskutujących ze sobą stron. Lecz nie wziął pod uwagę słów Lutra
homo non potest vivere, chociaż Luter nie mówił, lecz grzmiał. Grzmiał zwłaszcza
przeciwko prawdom, które przeniknęły, lub mówiąc dokładniej, które jak sądził
przeniknęły wolę Stworzyciela, nie pytając Go o zgodę; oraz przeciwko tym, którzy,


218 Lew Szestow, Kierkegaard i filozofia egzysti

0x08 graphic
podobnie jak Erazm, nie dostrzegają, że te odwieczne prawdy, które przeniknęły
do ich rozumienia, także zniewoliły i sparaliżowały ich wolę. Leibniz w młodości,
tak samo jak na starość, czuł, że słowa Lutra homo non potest vivere nie były „ar-
gumentem" i nie można by w żaden sposób przeciwstawić się im z „oczywistościa-
mi", na których wspierają się odwieczne prawdy i dzięki którym pretendują do tego,
by stać się niezależnymi nawet od Boga. A jeszcze mniej mógłby on przyznać, że
nasze przywiązanie się do prawd, które przeniknęły do umysłu Boga niezależnie
od Jego woli, jest w rzeczywistości rezultatem upadku człowieka, który przedsta-
wiono w
Piśmie Świętym; że przekleństwo grzechu spoczywa na oczywistościach;
oraz że filozofia racjonalna i spekulatywna jest tak samo pozbawiona łaski (tj. nie
uświęcona przez boskie valde bonum), jak owoc z drzewa wiedzy dobra i zła. Grzech
pierworodny, dla Leibniza i dla filozofii spekulatywnej, był mitem, a dokładniej
mówiąc fikcją, która nie powinna być kwestionowana, nie zważając na Księgę
rozpoznawaną przez wszystkich jako Świętą, lecz której nie można brać na poważ-
nie. Jednak bez względu na to jak głośno będzie grzmiał Luter, jak głośno będą
grzmieli prorocy i apostołowie, filozof będzie wiedział, że grzmot nie zniweczy
odwiecznych prawd rozumu. I nawet gdyby się okazało, że (jak przyznał sam
Leibniz) całe zło na świecie pochodzi od odwiecznych prawd, nie podważyłoby to
ani wiecznych prawd ani uwielbienia, które ku wiecznym prawdom żywi filozofia.
Prawda, ze względu na samą swoją istotę, nie pozwala na niezdecydowanie, nie
toleruje niezdecydowania w tych, którzy jej się przypatrują; posiada tortury przy-
gotowane dla wahających się. Groźnie żąda, aby została zaakceptowana taką jaka
jest, oraz z dumą i z pewnością siebie broni się przed wszelkimi pytaniami oraz
wszelką krytyką, powołując się na swoją niestworzoność oraz na niezależność od
jakiejkolwiek woli, nawet od woli wszechmocnego Boga. I tu najwyraźniej odnaj-
dujemy się w zaklętym kręgu, od którego człowiek nie potrafi się uwolnić żadnym
sposobem.nWszystkie „argumenty" znajdują się po stronie niestworzonej prawdy.
Niemożliwe jest z nią dyskutować; należy z nią walczyć, zrzucić z siebie jak złe
zaklęcie, jak nocny koszmar. Lecz „rozum" nigdy nie rozpocznie walki samodziel-
nie. Rozum „żarliwie walczy" o niestworzone prawdy, nawet nie podejrzewając,
że ich niestworzoność ukrywa śmierć i destrukcję, oraz że pomimo ich całej „ide-
alności" stanowią one takie samo niebezpieczeństwo dla wszystkiego, co żyje jak
„materią" starożytnych. Dla rozumu boskość lub biblijne fiat („niech tak się sta-
nie") jest największą pokusą, samo życie jest największą pokusą, właśnie z tego
istotnego powodu, że jest ono świadkiem fiat Stwórcy, które rozum tłumaczy na
swój własny język nienawistnym dla niego słowem „wolna wola". To właśnie dlatego
lugere et detestań są tak surowo wzbraniane człowiekowi przez rozum, a intelligere
tak stanowczo wymagane od niego. Intelligere oznacza akceptację i błogosławień-
stwo niestworzonych prawd, podziwianie ich i wychwalanie. A jednak wszystkie
klątwy człowiek ciska na te rzeczy, które są akceptowane i błogosławione przez


Rozdział XX - Bóg i zniewalająca prawda 219

0x08 graphic
rozum, przede wszystkim na prawdy, które wyobrażając sobie, że ich niestworzo-
ność daje im przewagę, przeniknęły nie do umysłu Boga, jak zapewnia nas Leibniz,
lecz do umysłu upadłego człowieka. I tylko klątwy są w stanie wydobyć je stam-
tąd, tylko nieprzejednana i nieustanna nienawiść do owocu z drzewa wiedzy może
oczyścić ludzką drogę do drzewa życia. Należy przeciwstawić rozum wraz z jego
zdumieniem przed niestworzonymi prawdami, Absurdowi i jego rozpaczy przed
zniszczeniem, które przyniosły na świat prawdy niezależne od woli Boga. Grzech
może pochodzić od nich - a ocalenia od grzechu nie odnajdziemy w wiedzy na temat
nieuchronności tego wszystkiego, co przemija, ani w cnocie, która świadoma nie-
uchronności, „dobrowolnie" poddaje się jej, lecz w wierze w Boga, dla którego
wszystko jest możliwe, który wszystko stworzył zgodnie ze swoją wolą oraz
w którego obecności wszystko to, co niestworzone jest tylko pustą i godną poli-
towania Nicością. Absurd, do którego nawołuje nas Kierkegaard także zawiera się
w tym, jest to początek filozofii egzystencjalnej, która w przeciwieństwie do filo-
zofii spekulatywnej jest filozofią biblijnego objawienia.

Cała kierkegaardowska dialektyczna nieustraszoność oraz jego otwarta „suro-
wość" była mu potrzebna po to, aby pokazał nam prawdziwą naturę filozofii
spekulatywnej. Filozofia spekulatywna powstała z ogromnego i niewytłumaczalne-
go lęku przed Nicością. Lęk przed Nicością zmusza człowieka do tego, by znajdo-
wał schronienie i opiekę w wiedzy, tj. w prawdach, które są niestworzone, niezależne
od nikogo, powszechne i niezbędne, i według nas zdolne do ocalenia nas przed
przypadkowością wolnej woli, z którą byt jest nierozerwalnie złączony. Gdy Kant
mówi, że rozum żarliwie walczy o powszechne i niezbędne prawdy, oraz gdy podaje
w wątpliwość twierdzenia metafizyków, wskazując na niezdolność metafizyki do
usatysfakcjonowania rozumu pod tym względem - właściwie ma rację: metafizyka
nie posiada powszechnych i niezbędnych prawd do swojej dyspozycji. Lecz Kant
nie pyta, co te powszechne i niezbędne prawdy przygotowały dla człowieka, oraz
dlaczego rozum tak żarliwie ich pragnie. Uważa się za dobrego chrześcijanina,
przeczytał Pismo Święte, wie, że prorok Habakuk ogłosił, a Apostoł Paweł powtó-
rzył za nim: justus exfi.de vivit („(...) sprawiedliwy z wiary żyć będzie"). Zna także
słowa Apostoła Pawła: „wszystko zaś, co nie wypływa z wiary, jest grzechem".
Wydawałoby się, że tylko krok dzieli nas od odgadnięcia, lub przynajmniej od
podejrzenia, że „żarliwa walka" rozumu jest tym concupiscentia invicibilis, które
zarówno prorok, jak i apostoł uważali, i nauczyli nas, by je za takie uważać, mia-
nowicie za najbardziej przerażającą konsekwencję upadku pierwszego człowieka.
Kant przechwalał się, że zawiesił wiedzę po to, aby otworzyć drogę do wiary, lecz
cóż to za wiara, jeśli człowiek walczy o powszechne i konieczne prawdy? Krytyka
czystego rozumu
dołożyła wszelkich starań, aby obronić wszystkie niezbędne praw-
dy, które w
Krytyce praktycznego rozumu zgodnie z planem stały się kategoryczny-
mi imperatywami dla „musisz". Filozofia krytyczna tylko po raz kolejny dowio-


220 Lew Szestow, Kierkegaard i filozofia egzystencjalna

0x08 graphic
dła, że rozum nie może znieść oraz że nie będzie tolerował żadnego krytycyzmu;
niemiecki idealizm, który z tego wyrósł powrócił do Spinozy i jego testamentu: ąuam
aram parabit sibi ąui majestatem rationis laedit? („(...) jaki ołtarz może budować sobie
ten, kto obraził majestat rozumu?") 9. Próby, które podjął Luter, aby zdobyć prze-
wagę nad Arystotelesem były bezowocne; historia ich nie uznała. Nawet pomiędzy
raczej wpływowymi filozofami protestanckimi i teologami nie odnajdziemy niko-
go, kto uznawałby żarliwą walkę kantowskiego rozumu za concupiscentia invinci-
bilis,
które doprowadziło pierwszego człowieka do upadku lub dostrzegał ją jako
bellua quo non occisa homo non potest vivere. Wręcz przeciwnie: człowiek tak bar-
dzo obawia się wolności głoszonej przez
Pismo Święte i boskie fiat, które nie jest
niczym ograniczone, że jest gotowy poddać się jakiejkolwiek zasadzie, oddać się
w niewolę jakiejkolwiek sile - wyłącznie po to, aby nie zostać pozbawionym trwałe-
go przewodnictwa. Bóg nie przymusza nikogo - ta myśl wydaje się nam nie do
zniesienia. A pomysł, że Bóg nie jest niczym ograniczony, absolutnie niczym, jest
uważana za czyste szaleństwo. Kiedy Kierkegaard dotarł do progu tego Najświęt-
szego z Najświętszych, gdzie przebywa Boska Wolność, wtedy jego zwyczajna
odwaga opuściła go i uciekł się on do niebezpośredniej komunikacji; jeżeli istnieje
jakikolwiek rodzaj władzy przewyższającej Boga, jakakolwiek zasada, materialna czy
też idealna - to nawet Bóg nie ucieknie od całej grozy bytu odkrytej nam przez
nasze doświadczenie. A nawet gorzej: Bóg zna tę grozę w porównaniu, z którą
wszelkie udręki, które spadły na rzesze śmiertelnych wydają się tylko dziecięcą
igraszką. W rzeczywistości, jeśli Bóg nie jest źródłem prawdy oraz możliwości i nie-
możliwości określonych przez nią, jeśli prawda stoi ponad Bogiem, tak jak stoi ona
ponad ludźmi, na równi obojętnie traktując zarówno Boga, jak i ludzi, to wtedy
Bóg jest tak samo bezbronny, jak śmiertelnicy. Jego miłość i miłosierdzie są bez-
bronne i bezsilne. Kiedy Bóg spogląda na prawdę, nawet On zamienia się w kamień:
nie może się poruszyć, nie może przemówić, nie może odpowiedzieć swojemu ukrzy-
żowanemu Synowi błagającemu Go o pomoc. Powtarzałem już te słowa za Kier-
kegaardem wiele razy, ponieważ wyrażają one w nadzwyczaj konkretnej i wyra-
zistej formie podstawowe pojęcie filozofii egzystencjalnej: dla Boga wszystko jest
możliwe. To właśnie oznaczały także jego gwałtowne ataki na kościół. Kościół
i chrześcijaństwo, żyjąc w zgodzie i harmonii z rozumem, obaliło Chrystusa, obaliło
Boga. Nie można „żyć" z rozumem. Justus exfi.de vivit: człowiek tylko z wiary żyć
będzie, zaś wszystko to, co nie wypływa z wiary, jest grzechem, jest śmiercią. To,
co przynosi ze sobą wiara, przynosi to bez naradzania się czy brania pod uwagę
rozumu. Wiara obala rozum. Wiara została ofiarowana człowiekowi nie po to, aby
wesprzeć żądania rozumu do osiągnięcia najwyższej władzy na świecie, lecz po to,
aby samego człowieka uczynić panem na świecie, który został dla niego ustanowio-

0x08 graphic
łob. przyp. 23 do rozdz. V.


Rozdział XX - Bóg i zniewalająca prawda 221

0x08 graphic
ny przez Stwórcę. Wiara wiedzie nas od tego, co rozum odrzuca jako Absurd, do
tego, co ten sam rozum rozpoznaje jako nieistniejące. Rozum uczy człowieka bycia
posłusznym; wiara daje mu władzę do rozkazywania. Filozofia spekulatywna ska-
zała nas na niewolę; celem filozofii egzystencjalnej jest przedarcie się poprzez to,
co oczywiste, wzniesione przez rozum, i dotarcie do wolności, w której to, co
niemożliwe staje się rzeczywistością. Tak jak to napisano: ou5ev &8uvaxr|asi 6(j.tv
(„(...) nic niemożliwego dla was nie będzie")10.


0x08 graphic
10

Zob. przyp. 30 do Zamiast przedmowy.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Bergson - Zmiech, Grochola Katarzyna, Filozofia

więcej podobnych podstron