Kamikaze Kaito Slayers, KKS 5


Meitsa Mei the Vampire

Kamikaze Kaito Slayers #05

"Wszystko ma swoją cenę."

W ciepły lipcowy dzień grupa młodych ludzi zaczęła masowo wychodzić z gmachu budynku szkoły. Wszyscy chodzili na różne dodatkowe kursy organizowane we wakacje w celu podszkolenia się na dany temat, który miał im zapewnić łatwiejsze znalezienie pracy bądź w utrzymaniu się w niej.

-Zauważyłam Filio, że jesteś teraz weselsza gdy wracasz do domu. - stwierdziła jedna z jej znajomych, z którymi uczęszczała na zajęcia.

-Na prawdę tak sądzisz? - Smoczyca odwróciła się w jej stronę pocieszona tym faktem. Niestety nie usłyszała odpowiedzi ponieważ wpadła na biegnącą dziewczynkę. Obie przewróciły się na ziemię -

Przepraszam! Nic ci nie zrobiłam?! - pomogła małej wstać.

-Nie, nic... - rozpłakała się.

-Czemu płaczesz?

-Mój tata...

-Co z twoim tatą...? - zatroskała się.

-Jest ciężko chory i bardzo cierpi... - powiedziała przez łzy - I nie

wiem co mam zrobić żeby poczuł się lepiej... - pociągnęła noskiem. Ryuzoku pogłaskała ją po głowie.

-Najlepiej zrobisz jeśli będziesz blisko niego i będziesz się nim

opiekować. I powiedz mu, że bardzo go kochasz. To powinno mu choć

trochę pomóc. - uśmiechnęła się do niej. Ta z kolei podniosła na nią zdumione oczy. Po chwili odwzajemniła uśmiech i uwiesiła się Filii na szyi.

-Bardzo pani dziękuję!

-Cieszę się. - wstała - Do widzenia! - pomachała jej i ruszyła w stronę domu. Gdyby posiadała taką moc jak kiedyś mogłaby pomóc temu człowiekowi, lecz czas dał się we znaki...

Weszła do klatki schodowej i jak zawsze sprawdziła skrzynkę pocztową. Ucieszyła się gdy zobaczyła małą karteczkę.

-Pomimo, że nie dostałam żadnego listu od Valgaava, faktycznie jestem

weselsza, a nawet trochę szczęśliwsza. Jednak... przeszkadza mi, że

to dzięki karteczkom Xellosa... Co mi znowu napisał? - odwinęła papier - "Zrób mi kolację". - w tym momencie, niewiadomo skąd, exgenerał podbiegł do niej od tyłu i przytulił ją do siebie - Co to

ma znaczyć?! Jaką kolację?! - zwróciła się do niego.

-Przecież wiesz, że mieszkam sam... Zgłodniałem ^_^.

-W takim razie obejrzyj się. Ona lepiej gotuje ode mnie. - za nimi stała rozzłoszczona Agnieszka, która pobiegła za Mazoku kiedy go zobaczyła.

-Xellos!! - wydarła się. Temu natomiast wyskoczyła kropelka potu na skroni - Już mi się rozdzielać! - stanęła między nimi - Zrobię ci

wspaniałą kolację ^_^! Wpadnij o której chcesz! - wzięła go pod rękę. Filia tylko prychnęła i poszła schodami na górę.

-Ty też przyjdziesz Filio, prawda? - usłyszała głos Xellosa.

-Dlaczego?! - zaprotestowała. No tak... Nie chodziło mu tylko o kolację. Baka. Jednak z chęcią przyszłaby do Agi, ale potem znowu będzie musiała wrócić do pustego mieszkania... Posmutniała.

-Jeśli Filia nie przyjdzie, to ja również. - stwierdził ametystooki. Zaskoczyły ją te słowa.

-Co?! - graficzka była rozczarowana i posłała Ryuzoku gniewne spojrzenie. To nie wróżyło nic dobrego...

-Przyjdę!! Na pewno przyjdę!! - czyżby wyczytał w jej myślach, że chciała przyjść i specjalnie... Niemożliwe! Taki Mazoku jak on myśli tylko o sobie!

Wszyscy troje weszli do swych mieszkań. Chwilę potem Filia wyszła z zamiarem wyniesienia kartonu pełnego rupieci do piwnicy. Po upływie piętnastu minut następnie wyszedł Xellos i zapukał do drzwi Agnieszki. Natychmiast mu je roztworzyła.

-Sorki Aga, ale nie będę mógł przyjść do ciebie. Mam pilną sprawę do

załatwienia. - powiedział przepraszającym tonem.

-Aha... - posmutniała - Nic nie szkodzi. Jak nie dziś, to kiedy

indziej ^_^.

-Cieszę się, że mnie zrozumiałaś ^_^. To do jutra. - zszedł po schodach. Akurat kiedy miał wychodzić z klatki zatknął się na Filię, która zamykała drzwi od piwnicy.

-A ty gdzie idziesz? Nie będziesz na kolacji? - zdziwiła się.

-Nie, mam coś do załatwienia. Hmm... Czyżby aż tak zależało ci na

moim towarzystwie...? - uśmiechnął się.

-Cha! Chciałbyś! - odwróciła się na pięcie i poszła na górę.

Agnieszka nie narzekała jednak na brak towarzystwa. Niespodziewanie odwiedził ją Kain twierdząc, że on również chciałby poszukać czegoś w necie na temat tajemniczego mordercy i tym samym zaoferował jej swą pomoc.

-I jak idą poszukiwania? - krótkowłosa nachyliła się nad blondynem. Ten pokręcił głową.

-Nic... Tylko mało ważne komentarze. Gdyby morderca zacząłby w tej

chwili działać moglibyśmy go namierzyć za pomocą kamer

zainstalowanych w mieście.

-Czyli jesteśmy w punkcie wyjścia. - westchnęła - Chcesz herbaty?

-Tak, poproszę. - gdy dziewczyna poszła do kuchni Kain wyciągnął ze swojego plecaka kopertę i zdematerializował się. Pojawił się w mieszkaniu Filii. Sądząc po odgłosach dobiegających z łazienki, brała kąpiel. Rozejrzał się uważnie po pokoju i położył kopertę na stole. Zniknął. Gdy Agnieszka wróciła z herbatą Mazoku już siedział przed monitorem.

-Proszę. - postawiła filiżankę.

-Dzięki. - uśmiechnął się do niej.

Gdy Filia wyszła z łazienki ujrzała na stole kopertę. Zdziwiła się wielce gdyż wcześniej jej nie było. Wzięła ją do ręki i otworzyła. Był tam list zaadresowany do niej. Zaczęła czytać na głos.

-"Na pewno intryguje cię sprawa seryjnego mordercy i bijesz się z

myślami czy ON nim jest. Jeśli chcesz poznać prawdę udaj się dziś o

północy na Plac Niepodległości. Bacznie przyglądaj się nowemu

budynkowi mieszkalnemu i staraj się żeby nikt cię nie zauważył. Tam

wszystko się wyjaśni. Podpisano: Kain." - była przerażona tym co przeczytała. Jakim cudem dowiedział się, że ona... I dlaczego...? Spojrzała jeszcze raz na kartkę. Teraz zauważyła, że był jeszcze postscriptum - "Zapewne zadajesz sobie pytanie dlaczego mieszam się w

twoje sprawy. Z góry uprzedzam, że nie mam zamiaru cię niepokoić jak

to miało miejsce zeszłej soboty. Tym razem chcę ci pomóc i nie mam

złych zamiarów. Na dowód tego oświadczam oficjalne zawieszenie

broni. Gdybyś była w niebezpieczeństwie wystarczy, że o mnie

pomyślisz". - guzik jej pomogły takie wytłumaczenia jednak teraz rozważała czy udać się we wskazane miejsce. A jeśli coś jej się stanie?! Dlaczego miałaby ufać Kainowi? A co zrobi jeśli się okaże, że to na prawdę ON...? Dosyć, nie chce o tym myśleć! Jednak sumienie nie dawało spokoju... Pójdzie. W końcu dzięki Łzie LON będzie w stanie się obronić. Spojrzała na zegar stojący na parapecie. Za siedemnaście minut dwudziesta druga. Nie zostało zbyt wiele czasu.

* * *

Niebo tej nocy było wyjątkowo zachmurzone i tylko czasami pojawiały się przebłyski srebrnego księżyca w pełni. Powolnymi krokami zbliżała się północ. Filia była już na Placu Niepodległości i nerwowo wypatrywała czegoś co mogłoby wyglądać podejrzanie, tajemniczo bądź znajomo. Tymczasem w nowym budynku w jednym z mieszkań mała dziewczynka, pomimo późnej pory, troskliwie opiekowała się schorowanym ojcem.

-Tatusiu... - wzięła jego rozpaloną dłoń i przyłożyła do swego policzka. Spojrzał zmęczonym wzrokiem na córeczkę lecz nic nie odpowiedział z powodu wyczerpania. W pomieszczeniu panowała lekka duchota więc mała otworzyła drzwi balkonowe na oścież. Powiał przyjemny wietrzyk. Wróciła do łóżka. Nagle wiatr znacznie przybrał na sile. Nie była w stanie utrzymać równowagi i runęła na ziemię. Uniosła głowę i ze strachem w oczach ujrzała obcego mężczyznę przy jej ojcu.

-Kim jesteś i czego chcesz od mojego taty?! - spojrzała na niego z wrogością. Nieznajomy odwrócił głowę w jej stronę i uśmiechnął się do niej po czym znowu odczuła na sobie silny podmuch powietrza, który tym razem odrzucił ją gdzieś dalej. Przybysz nachylił się nad mężczyzną i wówczas słabe światło nocnej lampki oświetliło jego twarz. Człowiek miał wrażenie, że widzi przez sobą samego diabła gdyż nigdy nie widział takich ametystowych oczu pragnących żądzy mordu.

-Widzę, że cierpisz przyjacielu... - jego ironiczny uśmieszek nabrał jeszcze większego wyrazu - Mógłbyś jeszcze bardziej? - powiedział złośliwie i wtedy światło księżyca oświetliło jego sylwetkę ukazując fioletową barwę jego półdługich włosów. Choremu tylko kręciło się w głowie od gorączki i nadmiaru wrażeń. Dłoń w błękitnej rękawiczce zbliżała się do jego szyi. Jeszcze chwila i zasmakuje jego bólu...

-ZOSTAW MOJEGO TATĘ W SPOKOJU!!! - ni stąd, ni zowąd pojawiła dziewczynka, która jeszcze niedawno tu była i krzyknęła tak doniośle, że jej głos było słychać w pobliskiej okolicy.

Filia momentalnie zesztywniała i nerwowo zaczęła patrzeć skąd mógł dochodzić ten przeraźliwy krzyk. Wkrótce z niepokojem ujrzała w nowym bloku na czwartym piętrze otwarte drzwi od balkonu, z którego wnętrza wyczuwała mroczną energię. Bez chwili namysłu pobiegła niczym błyskawica choć bardziej prawdopodobne było jej szybkie przemieszczanie się z miejsca na miejsce tym bardziej, że wkrótce znalazła się na ów balkonie.

* * *

Agnieszka ziewnęła głośno co wskazywało na to iż musiała być już wyraźnie zmęczona. Wzięła pobliski kubek z przestudzoną kawą, która była już trzecią z kolei i wypiła całą jego zawartość. Następnie położyła dłoń na myszce komputerowej i leniwie zaczęła jeździć kursorem po monitorze sprawdzając monitoring w mieście. Pomyśleć, że czekało ją jeszcze tyle godzin ślęczenia przy komputerze. Nawet cieszyła się, że ma Kaina do pomocy. Dzięki temu zmieniali się co godzinę. Zerknęła ponownie na ekran. Coś zwróciło jej uwagę.

-Kain, zobacz! Kamery coś uchwyciły! - graficzka gwałtownie wstała z krzesła. W ułamku sekundy przybiegł Mazoku jedząc kanapkę z szynką.

-Mach chosz?! - powiedział z pełną buzią.

-To jest bieżący film. - wskazała na monitor. Blondyn z zaciekawieniem zaczął się przyglądać. Najpierw usłyszał jakiś hałas, a potem zobaczył niewielki punkt, który szybko się przemieszczał. Pokiwał znacząco głową.

-Na co czekać?! - zirytowała się - Idziemy! - pośpiesznie wyłączyła cały sprzęt i pociągnęła chłopaka do wyjścia.

* * *

Filia stanęła w rogu balkonu. Jej serce waliło jak oszalałe. Bała się zajrzeć do środka obawiając się najgorszego. Lecz najdziwniejsze w tym wszystkim było to, że nie chciała tam zobaczyć tego znienawidzonego przez nią Mazoku. W końcu zebrała w sobie całą odwagę i weszła do środka.

Życie pisze najczarniejsze scenariusze, to była jej pierwsza myśl gdy ujrzała znanego jej Demona, który jedną ręką ściskał gardło jakiegoś mężczyzny, a drugą mierzył lagą w małą płaczącą dziewczynkę. Nikt z obecnych jej nie zauważył.

-Xellos! - Ryuzoku krzyknęła drżącym głosem. Ten odwrócił się w jej stronę patrząc na nią zdziwionymi oczami - Więc to prawda... - spuściła głowę nie odrywając od niego wzroku.

-Yare yare... - westchnął - Znasz mnie, muszę zabijać żeby przeżyć. - powiedział beznamiętnie - I wolałbym abyś tego nie widziała, złotko.

- uśmiechnął się mając już zmrużone oczy. Zrobił parę ruchów lagą i Smoczyca zemdlała.

Odzyskała przytomność i zauważyła, że była w innym pokoju, a obok niej leżało dziecko, które widziała poprzednio. Podeszła bliżej i z ulgą stwierdziła, że żyło. Po chwili i ono cię ocknęło, ale momentalnie zaczęło płakać. Przytuliła je do siebie. Była bezradna, nic nie mogła zrobić. Dziewczynka spojrzała na nią.

-To panią dzisiaj spotkałam, prawda...? - spytała przez łzy. Filia przyjrzała się jej i faktycznie to była ta sama dziewczynka, której pomogła. Żal jeszcze bardziej ścisnął jej serce. Nie mogła sobie tego darować. Gdzieś niedaleko lada moment umrze ojciec tej małej, a ona po prostu sobie siedzi i nawet nie spróbuje pomóc. Łzy spłynęły jej po policzku. Do licha! Mieć moc i z niej nie skorzystać to trzeba być już tchórzem! Ścisnęła wisiorek, który miała na szyi. Łza LON.

-Nie płacz... Uratuję twojego tatę. - powiedziała do dziewczynki. Ta spojrzała na nią z nadzieją - Obiecuję. Proszę, zaufaj mi. - te słowa były dla Ryuzoku bardzo ważne. Mała pokiwała głową.

Mężczyzna próbował się uwolnić od żelaznego uścisku, który ciążył mu na szyi jednak nie miał zbyt wiele siły. Z każdą minutą coraz bardziej brakowało mu powietrza. Nie mógł oddychać co sprawiało mu ogromny ból. Dla Mazoku była to w zupełności wystarczająca dawka pożywienia jak na jeden dzień.

-Laserowy Atak! - Xellos poczuł energię, która trafiła go w plecy. Wprawdzie nie nic mu nie się nie stało, ale wolał widzieć kto go zaatakował, tym bardziej, że tylko jedna osoba, a raczej Smoczyca mogła to zrobić. Odwrócił się i jego przypuszczenia potwierdziły się.

-Filia, przecież wiesz, że nie masz ze mną szans... - powiedział spokojnie.

-Nie obchodzi mnie to! - dyszała. Ten atak kosztował ją wiele wysiłku.

-W takim razie musisz ustąpić. - skierował na swą lagę i uderzyła w nią silna fala powietrza. Przez moment udało jej się utrzymać równowagę jednak robiąc krok w tył potknęła się o stolik i poleciała w stronę otwartego balkonu.

-Aaaaaa!!! - przeleciała przez barierę lecz w porę zdążyła się czegoś chwycić. Teraz zwisała trzymając się jedną ręką gzymsu.

-Filia! - Xellos wybiegł na balkon. Nie tak to miało wyglądać. Był zły na siebie. Spojrzał w dół, Ryuzoku wisiała bezwładnie - Filia,

podaj mi drugą rękę i podciągnij się! - wyciągnął do niej dłoń.

-Nie mogę, jest zwichnięta w nadgarstku. - z kolei ręka, którą się trzymała zaczęła drętwieć.

-Cholera. - rozejrzał się po okolicy. Jeśli się teleportuje kamery mogą to nagrać, a wtedy będzie niewesoło. Chwileczkę, jednak było wyjście. Wyciągnął palec wskazujący i przeciął nim poziomo powietrze. We wszystkich pobliskich kamerach nastąpiły malutkie ledwo słyszalne wybuchy. Teraz mógł działać. Przemieścił tuż obok Filii i wziął ją na ręce. Wkrótce stali na balkonie.

-Dzięki... - powiedziała cicho. Milczał. - Xellos.

-Hm? - spojrzał na nią.

-Mógłbyś coś dla mnie zrobić...? - jej twarz miała smutny wyraz, pomimo tego była wciąż spięta.

-Chcesz prosić mnie o przysługę? - zdziwił się.

-Proszę, wówczas ja spełnię twoją! - ożywiła się.

-Dobrze, co chcesz żebym zrobił? - patrzył na nią z zainteresowaniem.

-Daruj życie temu człowiekowi. Obiecałam jego córce, że go uratuję...

- zaczęła płakać - Wiesz co to znaczy kiedy dasz dziecku obietnicę?!

Kiedy ci zaufa?! - rozpłakała się na dobre - I nie obchodzi mnie co

się ze mną stanie!

-Ech, te twoje ideały... - westchnął - Ale zgoda. W końcu też mi coś

obiecałaś. - weszli do pokoju. Filia stanęła nad ledwo żyjącym mężczyzną. Wyciągnęła ręce i zaczęła przekazywać leczniczą energię wzmocnioną magicznym wisiorkiem. Zwichnięty nadgarstek dawał o sobie znać lecz nic nie mogła na to poradzić. Wkońcu ból stał się nie do wytrzymania i zaczęła krzyczeć. Nie przestawała jednak. Obiecała przecież... Nareszcie skończyła. Człowiekowi nic już nie groziło, a choroba została wyleczona. Zakręciło jej się w głowie i prawie by się przewróciła gdyby nie Xellos, który w porę ją złapał. Znikneli. W tym momencie do pokoju weszła dziewczynka, która ze strachem zaczęła się rozglądać. Ostrożnie podeszła do łóżka.

-Tato...? - zawołała niepewnie. Ten otworzył oczy i usiadł na miękkim posłaniu. Mała od razu wskoczyła mu na kolana - Tatusiu! - zaczęła wesoło piszczeć.

-Renatko... - przytulił dziecko do siebie. W tej chwili dziękował Bogu za anioła, który uratował mu życie przed diabłem.

* * *

-Sprawdziłem okolicę. Nic tu nie ma. - powiedział zdyszany Kain do towarzyszki.

-Niech to wszystko jasny gwint trzaśnie! - Agnieszka zdenerwowała się.

-Chodź, wracajmy. Kiedy indziej go złapiemy. - uśmiechnął się przyjaźnie po czym objął ją ramieniem. Zaczęli iść w stronę domu dziewczyny.

* * *

-Zatem jaka jest twoja prośba? - Filia zwróciła się do Xellosa. Oboje stali się na dachu budynku, w którym rozgrywała się cała akcja.

-Jesteś tego pewna? - uśmiechnął się tajemniczo. Westchnęła.

-Tak. Mów wreszcie. - twardo stała przy swoim. Zrobił krok do przodu

- Co ty... - nie dokończyła. Xellos teleportował się tuż przy niej i pocałował ją. Przez moment opierała się, ale w końcu poddała się emocjom i odwzajemniła pocałunek. W tej chwili chmury się rozeszły i ukazał się srebrny księżyc w pełni, który stał się dla nich tłem. Odsunął od jej ust swe wargi.

-Chcę abyś przyłączyła się do mnie...

Koniec części 5



Wyszukiwarka