03 Zalacznik 2, Ochrona Środowiska pliki uczelniane, informatyka


Summa technologiae

I Dylematy

Mowa ma być o przyszłości. Ale czy rozprawiać o przyszłych różach nie jest zajęciem co

najmniej niestosownym dla zagubionego w łatwopalnych lasach współczesności? A badanie

kolców tych róż , doszukiwanie się kłopo­tów praprawnuka , gdy z ich dzisiejszym nadmiarem

nie umiemy się uporać , czy taka scholastyka nie zakrawa aby na śmieszność? Gdybyż mieć

chociaż takie usprawiedliwienie , że szuka się środków krzepiących optymizm albo że działa się

z umiłowania prawdy , widzialnej ostro w1aśnie w przyszłości , wolnej od burz , także

dosłownych , po opanowaniu klimatów. Uzasadnieniem tych słów nie jest jednak ani pasja

akademicka , ani optymizm niewzruszony , nakazujący wiarę , że cokolwiek się stanie , koniec

będzie pomyślny. Uzasad­nienie to jest zarazem prostsze ,­bardziej trzeźwe i chyba skromniejsze ,

bo biorąc się do pisania o jutrze , robię po prostu to , co umiem , mniejsza nawet o to , jak dobrze

umiem , skoro jest to moja umiejętność jedyna. A jeśli tak , to praca moja nie będzie ani mniej ,

ani bardziej zbędna od każdej innej pracy ,­bo każda na tym przecież się opiera , że świat istnieje i

że dalej będzie istniał.

Upewniwszy się tak , że zamiar wolny jest od nieprzyzwoitości , spytajmy o zasięg tematu i

metodę. Mowa będzie o rozmaitych aspektach cywilizacji , dających się pomyśleć , wywiedlnych

z przesłanek znanych dziś , jakkolwiek nikłe jest prawdopodobieństwo ich ziszczenia. fundament

naszych konstru­kcji hipotetycznych stanowić mają z kolei technologie , to jest warunkowane

stanem wiedzy i sprawności społecznej sposoby realizowania celów , przez zbiorowość

upatrzonych , jak również takich , których przystępując do dzieła , nikt nie miał na oku.

Mechanizm poszczególnych technologii , zarówno istniejących , jak i możliwych , nie interesuje

mnie i nie musiałbym się nim zajmować , gdyby kreacyjna działalność człowieka wolna była , na

podobieństwo boskiej , od wszelkich zanieczyszczeń mimowiednością - ^gdybyśmy , teraz czy

kiedykol­wiek , potrafili zrealizować nasz zamiar w stanie czystym , dorównując metodologicznej

precyzji Genezis ,­byśmy , mówiąc „ niech się stanie światło” , otrzymywali w postaci produktu

końcowego samą tylko jasność bez niepożądanych domieszek. Jednakże wspomniane wyżej

rozdwajanie się celów; a nawet zastępowanie upatrzonych innymi , jakże często nie chcianymi ,

jest zjawiskiem typowym. Malkontenci dopatrują się zbliżonych zakłóceń! w dziele boskim

nawet , zw1aszcza od uruchomienia prototypu istoty rozum­nej i oddania tego modelu , Homo

Sapiens , do produkcji masowej - ^ale tę część rozważań pozostawimy raczej teo-technologom.

Dość , że czyniąc cokolwiek , człowiek prawie nigdy nie wie , co w1aściwie czyni - ^w każdym

razie nie wie do końca. Aby sięgnąć od razu skrajności: zagłada Życia na Ziemi , tak dziś

możliwa , nie była celem dążeń żadnego z odkrywcуw energii atomowej.

Tak zatem technologie interesują mnie niejako z konieczności , gdyż określona cywilizacja

obejmuje zarówno to wszystko , czego zbiorowość pragnęła , jak i to , co nie było niczyim

zamiarem. Niekiedy , często nawet , technologię poczynał przypadek , gdy na przykład szukało się

kamienia filozoficznego , a wynajdywało porcelanę , ale udział zamierzenia , świadome­go celu , w

całokształcie zabiegów , sprawczych względem technologii , rośnie w miarę postępów wiedzy. co

prawda , stając się rzadszymi , niespodzianki osiągać mogą za to bliskie apokaliptycznym

rozmiary. Jak w1aśnie powie­działo się wyżej.

Mało jest technologii wyzutych z obosieczności , jak wskazuje przykład kos , przytwierdzanych

do kół hetyckich wozów bojowych , lub przysłowiowo na miecze przekuwanych lemieszów.

Każda technologia jest w zasadzie sztucznym przedłużeniem naturalnej , przyrodzonej

wszystkiemu , co żywe , tendencji do panowania nad otoczeniem , a przynajmniej do nieulegania

mu w walce o byt. Homeostaza - ^jak uczenie nazywa się dążność do stanu równowagi , czyli do

trwania na przekór zmianom - ^wykształciła oporne wobec sił ciążenia szkielety wapienne i

chitynowe , ruchliwość dające nogi , skrzydła i płetwy , ułatwiające pożeranie kły , rogi , szczęki ,

układy trawienne ,­broniące przed nimi pancerze i kształty maskujące , aż doszła w

uniezależnia­niu organizmów od otoczenia do regulacji stałej ciepłoty ciała. W taki sposób

powstały wysepki malejącej entropii w świecie jej powszechnego wzrostu. Do tego się ewolucja

biologiczna nie ogranicza , z organizmów bowiem , z typów , klas i gatunków roślinnych i

zwierzęcych buduje z kolei całości nadrzędne , nie wysepki już , lecz wyspy homeostazy ,

kształtując całą powierzchnię i atmosferę planety. Przyroda ożywiona ,­biosfera , jest zarazem

współpracą i pożeraniem się , sojuszem zrośniętym nierozdzielnie z walką , jak wskazują

wszystkie zbadane przez ekologów hierarchie: są to , wśród form zwierzęcych zw1aszcza ,

piramidy , u których szczytów królują wielkie drapieżcę , żywiące się zwierzętami niniejszymi , a

te znów innymi , i dopiero u samego spodu , u dna państwa życia , działa wszechobecny na lądach

i w oceanach , zielony transformator energii słonecznej w biochemiczną , który bilionem

niepozor­nych źdźbeł utrzymuje na sobie zmienne ,­bo przemijające formami , ale trwałe ,­bo nie

ginące jako całość , masywy życia.

Homeostatyczna , technologiami , jako swoistymi organami , posługująca się działalność

człowieka uczyniła go panem Ziemi , potężnym w1aściwie tylko w oczach apologety , którym jest

on sam. Wobec zaburzeń klimatycz­nych , trzęsień ziemi , rzadkiego , ale realnego

niebezpieczeństwa upadku wielkich meteorów człowiek jest w gruncie rzeczy tak samo

bezradny , jak w ostatnim glacjale. Owszem - ^wytworzył technikę niesienia pomocy

poszko­dowanym takimi czy innymi kataklizmami. Niektóre umie - ^chociaż niedok­ładnie - ^

przewidywać. Do homeostazy na skalę planety jest jeszcze daleko , a cóż dopiero mówić o

homeostazie w wymiarze gwiazdowym. W przeciwień­stwie do większości zwierząt , człowiek

nie tyle przystosowuje siebie do otoczenia , ile otoczenie przekształca według swych potrzeb.

Czy będzie to kiedykolwiek możliwe wobec gwiazd? czy powstać może , niechby w

najodle­glejszej przyszłości , technologia zdalnego sterowania przemianami

wewnątrzsłonecznymi , tak aby istoty , nie do wyobrażenia nikłe w stosunku do masy słonecznej ,

umiały dowolnie powodować jej miliardoletnim pożarem? Wyda­je mi się , że to jest możliwe , a

mówię to , nie aby wielbić i beze mnie dostatecznie sławiony geniusz ludzki , ale , przeciwnie ,­by

utworzyć szansę kontrastu. Jak dotąd , człowiek nie wyogromniał. Wyogromniały tylko jego

możliwości czynienia drugim dobra lub zła. Ten , kto będzie mógł zapalać i wygaszać gwiazdy ,

potrafi unicestwiać całe globy zamieszkałe , z astrotechnika stając się gwiazdobójcą ,

zbrodniarzem o randze nie byle jakiej ,­bo kosmicznej. Jeśli tamto , również i to jest , jakkolwiek

nieprawdopodobne , jakkolwiek nikłą obciążone szansą ziszczenia , możliwe.

Nieprawdopodobieństwo - ^dodam od razu niezbędne wyjaśnienie - ^nie wynika z mojej wiary w

konieczny triumf Ormuzda nad Arymanem. Nie ufam żadnym przyrzeczeniom , nie wierzę w

zapewnienia , podbudowane tak zwanym humanizmem. Jedynym sposobem na technologię jest

inna technologia. człowiek wie dzisiaj więcej o swych niebezpiecznych skłonnościach , niż

wiedział sto lat temu , a za następnych sto lat wiedza jego będzie jeszcze doskonalsza. Uczyni z

niej wówczas użytek.

Przyspieszenie tempa rozwoju naukowo--technicznego stało się już tak wyraźne , że nie trzeba

być specjalistą , aby je zauważyć. Myślą , że powodowana przez nie zmienność warunków

życiowych jest jednym z czynników , wpływających ujemnie na formowanie się

homeostatycznych układów obyczajowo-normatywnych współczesnego świata. Gdy całokształt

życia następnego pokolenia przestaje być powtórzeniem żywotów rodzicielskich , cóż za

wskazania i nauki może ofiarować młodym doświadczona starość? co prawda to zakłócanie

wzorców działalności i jej ideałów przez sam element nieustającej zmiany jest maskowane

innym procesem , daleko wyrazistszym i na pewno poważniejszym w skutkach bezpośrednich ,

mianowicie przyspieszonymi oscylacjami tego systemu samowzbudnego o sprzężeniu zwrotnym

dodatnim z bardzo słabą komponentą ujemną , jakim jest układ Wschód-Zachód , oscylujący na

przestrzeni ostatnich lat między seriami kryzysów i odprężeń światowych.

Wspomnianemu przyspieszeniu narastania wiedzy i powstawania nowych technologii

zawdzięczamy , rzecz jasna , szansę poważnego zajmowania się naszym tematem głównym. Tego

bowiem , że zmiany zachodzą szybko i gwałtownie , nie kwestionuje nikt. Każdy , kto opisałby

rok dwutysięczny jako najzupełniej podobny do naszych dni , okryłby się natychmiast

śmiesznością. Podobne rzutowanie (wyidealizowanego) stanu aktualnego w przyszłość nie było

dawniej zabiegiem nonsensownym dla współczesnych , jak świadczyć może przykład utopii

Bellamy'ego* , który lata dwutysięczne opisał z perspektyw drugiej połowy XIX wieku ,

świadomie bodaj lekceważąc wszelkie wynalazki możliwe , choć jego dniom nie znane. Jako

prawy humanista uważał , że zmiany powodowane technoewolucją nie są istotne ani dla

funkcjonowania społeczeństw , ani dla psychiki jednostkowej. Dzisiaj nie trzeba już czekać na

wnuków , aby było się komu śmiać z takich naiwności prorokowania , każdy może zabawić się

sam , odkładając na parę lat do szuflady to , co opisuje się teraz jako wierną podobiznę jutra.

Tak więc , lawinowe tempo przemian , stając się bodźcem podobnych jak nasze roztrząsań ,

równocześnie redukuje szansę wszelkich przepowiedni. Nie mam nawet na myśli bogu ducha

winnych popularyzatorów , gdy grzeszą ich mistrzowie , uczeni P. M. S. blackett* , znany fizyk

angielski , jeden ze współtwórców rachunku operacyjnego - ^prac wstępnych matematycznej

strategii , a więc niejako przepowiadacz zawodowy - ^w książce z roku 1948 przepowiedział

przyszły rozwój broni atomowych i wojenne ich konsekwencje do roku 1960 tak fałszywie , jak

tylko można sobie wyobrazić. Nawet ja znałem wydaną w roku 1946 książkę austriackiego

fizyka Thirringa , który pierwszy opisał publicznie teorię bomby wodorowej. blackettowi

wydawało się jednak , że broń nuklearna nie wyjdzie z zasięgu kilotonowego , ponieważ

megatony (gdy pisał , ów termin notabene jeszcze nie istniał) nie miałyby celów godnych rażenia.

Dzisiaj mówić się już zaczyna o „ begatonach” (bilion ton TNT , tj. w1aściwie miliard , gdyż

Amerykanie „ bilionem” nazywają nasz miliard , czyli tysiąc milionów). Nie lepiej powiodło się

prorokom astronautyki. Zachodziły też oczywiście i pomyłki odwrotne - ^około roku 1955

sądzono , że podpatrzona u gwiazd synteza wodoru w hel da energię przemysłową w najbliższej

przyszłości. Teraz umieszcza się stos wodorowy w latach 90 naszego stulecia , jeśli nie później.

Ale nie o rozruch tej czy innej technologii idzie - ^lecz o nieznane takiego rozruchu

konsekwencje.

Jak dotąd , dyskredytowaliśmy przepowiednie rozwoju , podcinając niejako gałąź , na której

pragniemy dokonać szeregu śmiałych ćwiczeń , a zw1aszcza - ^rzutu oka w przyszłość:

Ukazawszy , jak beznadziejne bywa takie przedsięwzięcie , należałoby na dobrą sprawę zająć się

czymś innym , nie zrezygnujemy jednak zbyt łatwo , owszem , uwidocznione ryzyko może być

przyprawą dalszych rozważań , poza tym zaś popełniwszy szereg gigantycznych omyłek ,

znajdziemy się w doskonałym towarzystwie. Z niezliczonej ilości powodów , czyniących

przepowiadanie zajęciem niewdzięcznym , wyliczę kilka , szczególnie niemiłych artyście.

Najpierw , przemiany decydujące o nagłym zwrocie istniejących technologii wyskakują nieraz ku

zadziwieniu wszystkich ze specjalistami na czele , jak Atena z Jowiszowej głowy. Wiek XX

został już kilka razy zaskoczony przez nowo objawiające się potęgi , jak choćby cybernetykę.

Takiego deus ex machina nie cierpi artysta , rozmiłowany w oszczędności środków i uważający

nie bez słuszności , że podobne chwyty są jednym z grzechów głównych przeciw sztuce

kompozycji. cóż mamy jednak począć , skoro Historia okazuje się tak mało wybredna?

Dalej , skłonni jesteśmy zawsze przedłużać perspektywy nowych technologii liniami prostymi w

przyszłość. Stąd , przezabawny dziś w naszych oczach , „ świat uniwersalnie balonowy” albo

„ wszechstronnie parowy” utopistów i rysowników dziewiętnastowiecznych , stąd też i

współczesne zaludnianie gwiazdowych przestworzy „ statkami” kosmicznymi , z dzielną „ załogą”

na pokładzie , „ wachtowymi” , „ sternikami” i tak dalej. Nie o to chodzi , że tak pisać nie należy ,

lecz o to , że takie pisanie jest w1aśnie literaturą fantastyczną , rodzajem XIX-wiecznej powieści

historyczne j „ na odwrót” ,­bo jak wtedy przypisywało. się faraonom motywy i psychikę

współczesnych monarchów , tak teraz prezentuje się „ korsarzy” i „ piratów” XXX wieku. Można i

tak się bawić , pamiętając , że to jest w1aśnie tylko zabawa. Historia jednak nie ma z takimi

symplifikacjami nic wspólnego. Nie ukazuje nam prostych dróg rozwoju , raczej wijące się

zygzaki ewolucji nieliniowej , a więc i z kanonami eleganckiego budownictwa trzeba się niestety

rozstać.

Po trzecie wreszcie , utwór literacki ma początek , środek i koniec. Jak dotąd , tasowanie wątków ,

nicowanie czasów i inne zabiegi , mające prozę unowocześnić , fundamentalnego tego podziału

jeszcze nie unicestwiły. W ogóle skłonni jesteśmy umieszczać każde zjawisko w ramach

schematu zamkniętego. Proszę sobie wyobrazić myśliciela lat trzydziestych , któremu

przedstawiamy następującą , wymyśloną sytuację: świat w roku 1960 podzielony jest na dwie

części antagonistyczne , z których każda posiada straszliwą broń , zdolną unicestwić drugą

połowę tego świata. Jaki będzie rezultat? Odpowiedziałby niechybnie: całkowita zagłada albo

całkowite rozbrojenie (ale nie omieszkałby pewno dodać , że koncept nasz jest lichy przez swą

melodramatyczność i niewiarygodność). Tymczasem , jak dotąd , nic z takiego proroctwa.

Przypominam , że od powstania „ równowagi strachu” upłynęło już ponad piętnaście lat* - ^

przeszło trzy razy więcej , aniżeli trwało wyprodukowanie pierwszych bomb atomowych. Świat

jest w pewnym sensie jak człowiek chory , który sądzi , że albo wnet wyzdrowieje , albo

niebawem umrze , i nawet do głowy mu nie przychodzi , że może , kwękając , z okresowymi

pogorszeniami i poprawami dożyć późnej starości. Porównanie ma jednak krótkie nogi… chyba ,

że wymyślimy lek , który wyleczy radykalnie tego człowieka z choroby , lecz obdarzy go całkiem

nowymi zmartwieniami , płynącymi stąd , że będzie miał wprawdzie sztuczne serce , ale

umieszczone na wózeczku , połączonym z nim giętką rurką. To oczywiście bzdura , ale chodzi o

cenę wyzdrowienia: za wyjście z opresji (za atomowe uniezależnienie się ludzkości od

ograniczonych zapasów ropy naftowej i węgla na przykład) zawsze trzeba płacić , przy czym

rozmiary i terminy tej płatności , jak również sposoby jej egzekwowania z reguły są

niespodzianką. Masowe stosowanie energii atomowej w celach pokojowych niesie z sobą

ogromny problem radioaktywnych popiołów , z którymi do dziś nie bardzo wiadomo , co robić.

Rozwój zaś broni nuklearnych może nas wprowadzić niebawem w sytuację , w której dzisiejsze

propozycje rozbrojenia , na równi z „ propozycjami zagłady” , okażą się anachronizmem. czy

będzie to zmiana na gorsze czy na lepsze , trudno orzec. Zagrożenie totalne może wzrosnąć (to

znaczy , dajmy na to , zasięg rażenia w głąb wzrośnie i wymagać będzie schronów pancerzonych

milowym betonem) , ale szansa jego urzeczywistnienia - ^zmaleć , albo na odwrót. Możliwe są i

inne kombinacje. W każdym razie układ globalny jest niezrównoważony , nie tylko w tym

znaczeniu , że może się przechylić ku wojnie ,­bo to nie jest żadne „ novum” , ale w tym przede

wszystkim , że jako całość ewoluuje. Na razie jest jak gdyby „ straszniej” niż w epoce kiloton ,

skoro są już megatony , lecz i to jest faza przejściowa , i wbrew pozorom , nie należy sądzić , że

wzrost mocy ładunków , szybkości ich przenoszenia i akcja „ rakiety przeciw rakietom” stanowią

jedyny możliwy gradient tej ewolucji. Wchodzimy na coraz to wyższe piętra technologii

militarnej , wskutek czego przestarzałe stają się nie tylko konwencjonalne pancerniki i

bombowce , nie tylko strategie i sztaby , ale sama istota światowego antagonizmu. W jakim

kierunku będzie ewoluowała , nie wiem. Przedstawię za to fragment powieści Stapledona ,

obejmującej „ akcją” dwa miliardy lat ludzkiej cywilizacji.

Marsjanie , rodzaj wirusów , zdolnych do łączenia się w na poły galaretkowate „ chmury

rozumne” --zaatakowali Ziemię. Ludzie walczyli z inwazją długo , nie wiedząc , że mają do

czynienia z inteligentną formą życia , a nie z kosmicznym kataklizmem. Alternatywa

„ zwycięstwo lub klęska” nie spełnia się. Po wiekach walk wirusy uległy zmianom tak

dogłębnym , że weszły w skład plazmy dziedzicznej człowieka , i tak wytworzyła się nowa

odmiana Homo Sapiens.

Myślę że jest to piękny model zjawiska historycznego o skali nam dotąd nie znanej'.

Prawdopodobieństwo samego zjawiska nie jest istotne , chodzi mi o jego strukturę. Historii obce

są trójczłonowe schematy zamknięte typu początek , środek i koniec”. Tylko w powieści przed

słowem „ koniec losy bohaterów nieruchomieją w figurze , napawającej autora estetycznym

zadowoleniem Tylko powieść musi mieć koniec , dobry czy zły , ale w każdym razie zamykający

rzecz kompozycyjnie. Otóż takich zamknięć definitywnych , takich „ ostatecznych końców”

historia ludzkości nie znała i mam nadzieję , nie zazna.

II. Dwie ewolucje

Wstęp

Wyniknięcie zamierzchłych technologii było procesem , który trudno nam zrozumieć. Ich

użytkowy charakter i teleologiczna struktura nie ulegają wątpliwości , a jednak nie miały

indywidualnych swych twórców , wynalazców. Dociekanie źródeł pratechnologii jest zajęciem

niebezpiecznym. Skuteczne technologie miewały za „ podstawę teoretyczną” mit , przesąd: wtedy

albo zastosowanie ich poprzedzał rytuał magiczny (lecznicze zioła miały np. zawdzięczać swą

w1asność formule , wypowiadanej przy ich zbieraniu bądź aplikowaniu) lub też same stawały się

rytuałem , w którym pierwiastek pragmatyczny splata się nierozerwalnie z mistycznym (rytuał

budowy łodzi , w którym receptę produkcyjną realizuje się liturgicznie). co się tyczy

uświadomienia celu końcowego , struktura zamierzenia podjętego przez zbiorowość może dziś

zbliżać się do realizacji zamierzenia jednostki; dawniej tak nie było i o zamiarach technicznych

społeczności zamierzchłych można mówić tylko przenośnie.

Przejście od paleolitu do neolitu , rewolucja neolityczna , dorównująca atomowej pod względem

rangi kulturotwórczej , nie zaszła w ten sposób , że jakiś Einstein epoki kamiennej „ wpadł na

pomysł” uprawy roli i „ przekonał” współczesnych do tej nowej techniki. był to proces

nadzwyczaj powolny , przekraczający długość życia wielu pokoleń , pełzające przechodzenie od

użytkowania , jako żywności , pewnych napotykanych roślin , poprzez coraz bardziej zamierające ,

osiedlaniu się ustępujące koczownictwo. Zmiany zachodzące w ciągu życia pojedynczych

pokoleń równały się praktycznie zeru. Inaczej mówiąc , każde pokolenie zastawało technologię z

pozoru niezmienną i „ naturalną” , jak wschody i zachody słońca. Ten typ wynikania praktyki

technologicznej nie zaginął całkowicie , ponieważ kulturotwórczy wpływ każdej wielkiej

technologii sięga znacznie dalej aniżeli granice życia pokoleń i dlatego zarówno pogrążone w

przyszłości konsekwencje tych wpływów natury ustrojowej , obyczajowej , etycznej , jak i sam

kierunek , w którym ludzkość popychają , nie tylko nie są przedmiotem niczyjego świadomego

zamierzenia , lecz skutecznie uświadomieniu obecności i określeniu istoty takiego typu wpływów

urągają. Straszliwym tym (co się stylu , a nie treści tyczy) zdaniem otwieramy ustęp , poświęcony

metateorii gradientów ewolucji technologicznej człowieka. „ Meta” - ^ponieważ na razie jeszcze

nie o samo wytyczenie jej kierunków , ani określenie istoty skutków powodowanych nam idzie ,

lecz o fenomen ogólniejszy ,­bardziej nadrzędny. Kto powoduje kim? Technologia nami , czy też

my - ^nią? czy to ona prowadzi nas , dokąd chce , choćby do zguby , czy też możemy zmusić ją do

ugięcia się przed naszym dążeniem? Ale co , jeśli nie myśl technologiczna określa owo dążenie?

Czy zawsze jest tak samo , czy też sam stosunek „ ludzkość - ^technologia” jest zmienny

historycznie? Jeśli tak , dokąd zmierza ta wielkość niewiadoma? Kto zdobędzie przewagę ,

przestrzeń strategiczną dla cywilizacyjnego manewru , ludzkość dowolnie wybierająca z arsenału

środków technologicznych do jej dyspozycji , czy też technologia , która automatyzacją zwieńczy

proces obezludniania swych obszarów? czy istnieją technologie do pomyślenia , lecz --teraz i

zawsze nierealizowałne? co by o takiej niemożliwości przesądzało --struktura świata , czy nasze

ograniczenia? czy istnieje inny możliwy , poza technologicznym , kierunek rozwoju cywilizacji?

Czy nasz jest w Kosmosie typowy , czy stanowi normę - ^czy aberrację?

Spróbujemy poszukać odpowiedzi na te pytania - ^chociaż poszukiwanie to nie zawsze da rezultat

jednoznaczny. Za punkt wyjścia posłuży nam poglądowa tabela klasyfikacji efektorów , to jest

układów zdolnych do działania , którą Pierre de Latil zamieszcza w swojej książce Sztuczne

myślenie*. Rozróżnia on trzy główne klasy efektorów. Do pierwszej , efektorów

zdeterminowanych , należą narzędzia proste (jak młotek) , złożone (maszyny do liczenia ,

maszyny klasyczne) i sprzężone (ale nie zwrotnie) z otoczeniem - ^np. automatyczny detektor

pożarów. Druga klasa , efektorów zorganizowanych , obejmuje układy o sprzężeniu zwrotnym:

automaty z wbudowanym determinizmem działania (regulatory samoczynne , np. maszyny

parowej) , automaty ze zmiennym celem działania (programowane z zewnątrz , np. mózgi

elektryczne) i automaty samoprogramujące się (układy zdobię do samoorganizacji). Do tych

ostatnich należą zwierzęta i człowiek. O jeszcze jeden stopień swobody bogatsze są układy ,

które zdolne są , dla osiągnięcia celu , same siebie zmieniać (de Latil nazywa to swobodą „ kto” , w

tym sensie , że podczas kiedy człowiekowi organizacja i materiał jego ciała „ jest dany” , układy

tego wyższego typu mogą - ^nie posiadając swobody już tylko w zakresie materiału ,­budulca - ^

przekształcać radykalnie w1asną organizację systemową: przykładem może być żyjący gatunek

w stanie ewolucji biologicznej). Hipotetyczny efektor latilowski jeszcze wyższego rzędu posiada

także swobodę w zakresie wyboru materiału , z którego „ sam siebie buduje”. De Latil proponuje

w postaci przykładu takiego efektora o swobodzie najwyższej --mechanizm samotworzenia

materii kosmicznej według teorii Hoyle'a. Łatwo dostrzec , że daleko mniej hipotetycznym i

łatwiej sprawdzalnym układem tego rodzaju jest ewolucja technologiczna. Wykazuje ona

wszystkie cechy układu o sprzężeniu zwrotnym , programowanego „ od wewnątrz” , tj.

samoorganizującego się , opatrzonego nadto zarówno swobodą w zakresie całkowitego

przekształcania się (jak żywy gatunek ewoluujący) , jak i swobodą wyboru materiału

budowlanego (gdyż technologii stoi do dyspozycji to wszystko , co zawiera Wszechświat).

Proponowaną przez de Latila systematykę układów o zwiększającej się ilości stopni swobody

działania uzwięźliłem , usuwając z niej pewne szczegóły podziału wysoce dyskusyjne. Zanim

przejdziemy do dalszych rozważań , nie od rzeczy byłoby może dodać , że systematyka ta nie jest ,

w przedstawionej formie , pełna. Można wyobrazić sobie układy obdarzone dodatkowym jeszcze

stopniem swobody: albowiem wybór spośród materiałów zawartych we Wszechświecie jest siłą

rzeczy ograniczony do „ katalogu części” , jakim Wszechświat dysponuje. Do pomyślenia jest

atoli taki układ , który ni( zadowalając się wyborem spośród tego , co jest dane , stwarza materiały

„ spoza katalogu” , we Wszechświecie nie istniejące. Teozof skłonny byłby może za taki „ układ

samoorganizujący się o maksymalnej swobodzie” uznać boga; hipoteza ta nie jest nam jednak

niezbędna , ponieważ wolno sądzić w oparciu nawet o skromną wiedzę dnia dzisiejszego , że

stwarzanie „ część pozakatalogowych” (np. pewnych podatomowych cząstek , których

Wszechświat „ normalnie” nie zawiera) jest możliwe. Dlaczego? Ponieważ Wszechświat nie

realizuje wszystkich możliwych struktur materialnych , i jak wiadomo , nie wytwarza np. w

gwiazdach , ani gdzie indziej , maszyn do pisania wszelako „ potencja” takich maszyn w nim tkwi

- ^i nie inaczej jest , wolno się domyślać , ze zjawiskami obejmującymi nierealizowałne przez

Wszechświa (przynajmniej w obecnej fazie jego istnienia) stany materii i energii w unoszących

je przestrzeni i czasie.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
03 Zalacznik 1, Ochrona Środowiska pliki uczelniane, informatyka
01 Zalacznik, Ochrona Środowiska pliki uczelniane, informatyka
03 Word 3, Ochrona Środowiska pliki uczelniane, informatyka
05 Excel 2, Ochrona Środowiska pliki uczelniane, informatyka
10 Excel 7, Ochrona Środowiska pliki uczelniane, informatyka
wykonane 3, Ochrona Środowiska pliki uczelniane, informatyka
04 Excel 1, Ochrona Środowiska pliki uczelniane, informatyka
09 List, Ochrona Środowiska pliki uczelniane, informatyka
02 Word 2, Ochrona Środowiska pliki uczelniane, informatyka
07 Excel 4, Ochrona Środowiska pliki uczelniane, informatyka
08 Excel 5, Ochrona Środowiska pliki uczelniane, informatyka
01 Word 1, Ochrona Środowiska pliki uczelniane, informatyka
wykonane 1, Ochrona Środowiska pliki uczelniane, informatyka
2 karta informacyjna przedsiewziecia, Ochrona Środowiska pliki uczelniane, Prawo w oś
CHEMIA FIZYCZNA- spektrografia sc, Ochrona Środowiska pliki uczelniane, Chemia
Natura 2000 a autostrada A1, Ochrona Środowiska pliki uczelniane, Natura 2000
113MOJA, Ochrona Środowiska pliki uczelniane, Fizyka
CHEMIA FIZYCZNA-Proces analityczny sc, Ochrona Środowiska pliki uczelniane, Chemia

więcej podobnych podstron