Huf Sfinks - tajemnice historii, INKWIZYCJA, Polowanie na ludzi


Polowanie na ludzi
"Żyjemy w trudnych czasach, w których równie niebezpiecznie
jest mówić, jak milczeć ".
Hiszpański filozof Juan Luis Vives, w liście do Erazma z Rotter-
damu, początek XVI wieku.
Atak przeszłości
Mały chłopiec nagle blednie. Szeroko otwartymi oczami patrzy na
swych rodziców, a potem szybko wybiega z izby tortur, w której
dorośli za pomocą niezręcznych uwag bronią się przed tym, co dla
dziecka stało się nieznośne: przed uświadomieniem sobie niewypo-
wiedzianego cierpienia, które czterysta bądź pięćset lat temu do-
tknęło niewinnych ludzi.
W meklemburskiej wsi Penzlin stoi budynek urzędowy, w którym
więziono, przesłuchiwano i torturowano kobiety uważane za czarow-
nice. Dziś turyści schodzą po wąskich schodach do znajdujących się
w piwnicy izb tortur. W korytarzu widzimy małe, zamknięte kratą nisze,
kute w grubych murach. Tu, na niewielkiej powierzchni, przetrzymy-
wano kobiety czekające na przesłuchanie. W piwnicy eksponowano
narzędzia grozy: cęgi do wyrywania mięśni i szczypce, zębate obręcze
do ściskania kostek u nóg, krzesło z ostrymi kolcami, podgrzewane od

spodu, ławę do rozciągania, strappado - przyrządy do wieszania...
Przewodniczka, biegła znawczyni tego regionu, pokazuje poszcze-

gólne przedmioty i tłumaczy sposób ich działania. Dorośli uśmiechają
się z zakłopotaniem, dowcipkują i próbują uciec przed wrażeniem
koszmaru. Tylko mały chłopiec poddaje się emocjom, jakie wywołały
w nim przerażające relikty przeszłości, i reaguje jak zdrowy człowiek:
)nie wytrzymuje tego widoku.
Morderstwo dzieci w jaskini La Guardia
W roku 1490 handlarz wełną, Benito Garcia, nocował w Asturii.
Podróżował w interesach. Gospoda była przepełniona - wielu piel-
grzymów było w drodze do Santiago di Compostella. Garcia musiał
dzielić pokój z innymi mężczyznami. Kiedy spał, tamci szukali w jego
plecaku pieniędzy. Znaleźli hostię. Według innych przekazów, hostia
została odkryta, ponieważ świeciła jasnym światłem. Mężczyźni na-
tychmiast obezwładnili Benito Garcię i zaciągnęli go do sędziego.
Tego ochrzczonego Żyda oskarżono o to, że ukradł hostię, powrócił
do swej starej wiary i używał ciała Chrystusa do obrzydliwych rytu-
ałów. Proces Garcii został niemal w całości udokumentowany w ak-
tach Inkwizycji, więc możemy nie tylko zrekonstruować jego przebieg,
lecz również prześledzić ogólne praktyki tej instytucji.
W Hiszpanii od dawna mówiło się o bezczeszczeniu hostii i rytual-
nych mordach dokonywanych na małych dzieciach. Teraz wszyscy
uwierzyli w to, że złapano jednego z tych zbrodniarzy. Ponieważ
Garcia zapewniał o swej niewinności, poddano go chłoście, zatkano
mu usta chustką, jak kneblem, a do gardła wlewano przez lejek
wodę. Bojąc się uduszenia, Garcia załamuje się i "przyznaje" wreszcie
do tego, że powrócił do wiary żydowskiej, gdyż przed pięciu laty
został zmuszony przez Żyda Juana de Ocanę do zjedzenia w piątek
mięsa i powrotu do prawa mojżeszowego. Innymi uczestnikami tego
zajścia mieli być bracia Yuce i Mose oraz ich osiemdziesięcioletni
ojciec Ca Franco. Obwinieni przez Garcię - oprócz Mose, który
zmarł zanim przyszli kaci - zostają uwięzieni. Yuce i Ca Franco
zamknięto razem z Garcią w więzieniu w Segovii. Tam dwudziesto-
letni Yuce zapadł tak ciężko na zdrowiu, iż bliski był śmierci. Błagał
o kontakt z żydowskim lekarzem i rabinem. To była szansa dla pro-
wadzącego śledztwo: oświadczył więc, że spełni prośbę umierają-
cego. Faktycznie jednak lekarzowi towarzyszył dominikanin, który
udawał rabina. W malignie spowodowanej gorączką Yuce wyznał, że
zna okoliczności zabójstwa dziecka. Przed trzema laty kupował psze-
nicę u pewnego młynarza w La Guardia. Czterech braci z jego rodziny
zwierzyło mu się w tajemnicy, że uprowadzili chrześcijańskiego chłop-
ca i ukrzyżowali go w Wielki Piątek. Sędzia natychmiast rozpoznał
znaczenie tej wypowiedzi i poinformował o niej Inkwizycję. Wielki
Inkwizytor Tomes de Torquemada uznał ten wypadek za wydarzenie
o niezwykle istotnym znaczeniu: wreszcie mógł udowodnić, że krą-
żące pogłoski są prawdziwe i ponowić żądanie wypędzenia Żydów
z Hiszpanii.
Yuce wyzdrowiał i natychmiast odwołał swe zeznania. Wobec tego
"odstawiono" go na ponad trzy miesiące do więzienia, bez żadnej
informacji na temat postępów śledztwa w jego procesie; pozbawiono
go również kontaktu z ludźmi. Gdy wreszcie wpadł w obłęd i ponow-
nie spokorniał, wznowiono przesłuchania. Oskarżano go o to, że
sam brał udział w ukrzyżowaniu dziecka. Yuce zażądał obrońcy, który

przyznał, że zarzuty są zbyt mgliste, by mogły uzasadnić oskarżenie.
poza tym, Yuce był Żydem - więc nie mógł być heretykiem pod-
, legającym sądom Inkwizycji. Oskarżony pozostawał jednak w wię-

zieniu. Po wielu tygodniach odkrył, że cela Benito Garcii znajduje się
dokładnie pod jego celą. Prowadzili ze sobą rozmowy dzięki rysie
w suficie. Pod drzwiami siedzieli jednak strażnicy i spisywali każde

słowo. Ochrzczony Żyd Benito pytał swego żydowskiego współwięź-
nia, czy nie ma przy sobie noża lub igły. Chciał usunąć ślady ob-
rzezania. Yuce jest przerażony: Benito umrze, gdy odważy się zrobić
.coś takiego. Ten jednak odpowiedział, że woli to niż płonąć żywcem
na stosie. Według oskarżycieli, ów dialog był równoznaczny z przy-
znaniem się do winy. Rozmowa dwóch więźniów na temat hostii
oraz wymiana uwag o tym, co o niej słyszeli, stanowi dla sędziów
nowy dowód ich współodpowiedzialności, a nawet współdziałania.
Podobnie, gdy dotyczyła serca chrześcijańskiego dziecka. Przesłu-
chania zostały wznowione, ciągle jednak następowały w nich długie
.przerwy. W końcu całkowicie "zmiękczony" Yuce zdecydował, że
powie wszystko co wie, pod warunkiem, że nic nie stanie się ani
jemu, ani jego staremu ojcu. Yuce zeznawał to, co chcieli usłyszeć

sędziowie. Według jego wypowiedzi, rodzi-
na młynarzy uprowadziła dziecko, torturo-
wała je, na głowę nałożyła mu koronę cier-
niową i ukrzyżowała. On i jego ojciec tylko
przyglądali się bezczynnie temu, co się
działo. Widzieli, że z piersi dziecka wycięto
serce; zaniesiono je do pewnego czarow-
nika z Zamora, by wyprodukował z niego
truciznę, którą nasączano hostie mające
służyć do zabicia jak największej ilości
chrześcijan, a także Wielkiego Inkwizytora.
Tu się zamknęło błędne koło: chociaż
oskarżeni zaprzeczyli swym zeznaniom,
stwierdzono, że mord rytualny miał rzeczy-
wiście miejsce. Wszystkich skazano na
śmierć. Zostali straceni 16 listopada 1491
roku w Avili. Trzech ochrzczonych Żydów,
tak zwanych conversos, wyraziło skruchę
i stwierdziło, że znów są członkami Kościoła
- w dowód łaski zostali uduszeni przed podpaleniem stosu. Po-
stanowiono jednak, że Żydzi - Yuce i jego stary ojciec - powinni
umierać powoli: przywiązanym do stosu, wyrywano rozgrzanymi do
czerwoności obcęgami ręce i nogi. A potem przez długi czas utrzy-
mywano niewielki ogień, by się długo piekli i odchodzili z tego świata
w najgorszych męczarniach.
Wielki Inkwizytor osiągnął swój cel: udowodniono, że został popeł-
niony mord rytualny. Teraz należało jeszcze tylko nagłośnić "wnioski"
wyciągnięte z procesu. Tym samym, inaczej niż w innych przypad-
kach, proces przed trybunałem stał się procesem pokazowym. Żydzi
zostali w nim przedstawieni jako zakała społeczeństwa i poważne
zagrożenie, dlatego też powinno się ich albo wyplenić, albo wypędzić.
W 1492 roku wydano odpowiednie dekrety królewskie. Ta czystka
mogła być początkiem Holocaustu.
Ówcześni historycy wymyślają legendę: czteroletni chłopczyk, który
został uprowadzony przez wrogów chrześcijaństwa, znosił cierpienia
tortur jak święty i krzyknął dopiero wówczas, gdy liczba wymierzonych
mu ciosów pejczem przekroczyła ilość razów, jakie otrzymał Chrystus
przed swym ukrzyżowaniem. Nałożono mu też koronę cierniową na
głowę, a gdy nożem wycinano z jego piersi serce, spokojnym głosem
wyjaśnił zbrodniarzom, którzy nie potrafili poradzić sobie z tym za-
daniem, jak mają to uczynić. Po swej śmierci mały męczennik został
zabrany od razu do nieba i dlatego nigdy nie odnaleziono jego ciała.

Brat Tomas
Torquemada, wieś koło Valladolid. Tu w 1420 roku urodził się
człowiek, którego nazwisko do tej pory jest symbolem hiszpańskiej
Inkwizycji: Tomas de Torquemada.
W rozżarzonym słońcu południa ulice sprawiają wrażenie, jakby
zanikło wszelkie życie. Wokół ruin kościoła zaległa cmentarna cisza.
Starsza kobieta, z włosami ufarbowanymi na czerwono, krząta się
pomiędzy grobami. "Czy słyszała pani o Wielkim Inkwizytorze nazwis-
kiem Torquemada?" - "Oczywiście". - "Czy urodził się w tej miejsco-
wości?" - "Tak". - "W którym domu?" - "Tego już dziś nikt nie wie.
Ale tam jest dom, w którym mieszkał Don Jose Zorillay Moral". - "Kto
to jest Zorilla y Moral?" - "Też słynny człowiek z naszej wsi. To poeta".
- "Czy Tomas de Torquemada był zły, czy dobry?" - "Był dobry. To był
święty".
Kim był naprawdę Torquemada? Co o nim wiemy? Skąd wzięła się
jego "Inkwizycja"? Czy był gorliwym fanatykiem? Pobożnym zbrodnia-
rzem? Lodowato zimnym oprawcą zza biurka? Potworem? Więźniem
własnej ideologii? A może dobroczyńcą Kościoła i państwa, który
oszczędził królestwu hiszpańskiemu w XVI wieku wojen religijnych,
jakie spustoszyły Europę?
Wielki Inkwizytor Tomas de Torquemada, symbol hiszpańskiej In-
kwizycji, przedstawia się skromnie: "Tomas de Torquemada, mnich
zakonu braci modlitewnych, przełożony klasztoru Świętego Krzyża
w Segovii, spowiednik króla i królowej, naszych władców, i Wielki
Inkwizytor we wszystkich posiadłościach królewskich i ich dobrach,
powołany i obdarzony pełnomocnictwami przez świętą stolicę apos-
tolską przeciwko heretyckim zniszczeniom". Tytuł ten niemal nie
pozwala podejrzewać tragedii spowodowanych przez instytucję Tor-
quemady, która była jedną z bardziej zagadkowych organizacji w his-
torii Średniowiecza'.
Brat Tomas pochodził z rodziny, której król Alfons XI nadał tytuł
szlachecki. Jego wuj, kardynał Juan de Torquemada, był zwolen-
nikiem teorii o nieomylności papieża. Dziadek, Alvar Fernandez de
Torquemada, miał - jak twierdzi wielu historyków - poślubić
Żydówkę. Spora ilość badaczy widziała w tym fakcie powód fanaty-
cznej nienawiści do Żydów, z jaką Inkwizytor walczył przeciwko
"zanieczyszczeniu" chrześcijaństwa. Tomas już we wczesnym dzie-
ciństwie wykazywał niezwykłe uzdolnienia do nauki, tak że jego
droga życiowa w naturalny sposób prowadziła do stanu duchow-
nego. Był pilny i dokładny, surowy i skromny, dbał o dogmaty
wiary, nie zależało mu ani na pieniądzach, ani na powodzeniu
osobistym. Funkcjonował jako idealne wyobrażenie wstrzemięź-
liwego mnicha, pozbawionego emocjonalnego stosunku do ludz-
kich słabości. Pod przenikliwą inteligencją ukrywał niezdolność do
współodczuwania. Wobec siebie był równie twardy. Pościł, nie jadł
mięsa, znosił głód oraz zimno, a mnisi habit nosił na gołym ciele.
Nie chciał zostać arcybiskupem Sevilli. Dochodów uzyskanych
w procesach inkwizycyjnych i majątków tych, którzy zostali wypę-
dzeni ze swych posiadłości, nie wykorzystywał dla siebie, lecz
przeznaczał je na sfinansowanie fundacji klasztoru w avila. Był
realistą, choć wierzył w przesądy: towarzyszył mu zawsze orszak
stanowiący jego straż przyboczną, złożony z 250 uzbrojonych ludzi
i 50 rycerzy, a równocześnie nie rozstawał się z rogiem jednorożca,
talizmanem, który chronić go miał od śmierci przez otrucie. Pomi-
mo że był całkowicie oddany Kościołowi, zajmował się także struk-
turami politycznymi i organizacyjnymi państwa.
Jako spowiednik królowej i króla znał problemy korony i do strategii
Politycznej wprowadzał własne ideały teokratyczne. Nieprzekupny
i niezdolny do kompromisów, sprawował swój urząd, nie wahając
się stawiać nawet biskupów przed sądem Inkwizycji. Papież Innocenty
VIII uparł się jednak, by w tym wypadku stosować rzymskie usta-
wodawstwo prawne. W związku z tym Torquemada wysłał do Rzymu
zapieczętowane akta dwóch biskupów pochodzenia żydowskiego,
którzy zostali oskarżeni o herezję. Dwadzieścia osiem punktów "in-
strukcji" dla inkwizytorów, za pomocą których Torquemada regulował
sposób prowadzenia procesów, jest świadectwem jego bezwzględnej
gorliwości: Inkwizycja została obwołana tajnym sądem i podniesiona
do rangi pierwszej i ostatniej instancji. Inkwizytorów nie obowiązywał
świecki porządek prawny. Mogli przetrzymywać oskarżonych w wię-
zieniu przez czas nieograniczony, nie mieli obowiązku przedstawiania
im zarzutów, wolno im było także stosować tortury, aby zmusić
heretyków do przyznania się do winy i wymienienia wspólników.
Mogli nie tylko przekazywać oskarżonych władzy świeckiej, aby wy-
konała wyrok przez spalenie na stosie, ale mieli również prawo eks-
komuniki. Mimo że w świetle najnowszych badań odrzucono teorię,
iż władzę Torquemady utożsamiano z władzą samej Inkwizycji, jego
nazwisko stało się synonimem zaciekłego okrucieństwa.
Instytucja Inkwizycji zakorzeniona jest głęboko w średniowiecz-
nym wyobrażeniu świata, które oscyluje pomiędzy wiarą i strachem
przed demonami, oczekiwaniem zbawienia i lękiem przed piekłem,
tęsknotą za rajem a ziemskim dążeniem do osiągnięcia władzy.
Prześladowania ludzi, którzy myślą inaczej niż ogół, zaczynają się
już w IV wieku, kiedy chrześcijaństwo stało się religią państwową.
Wpływ chrześcijaństwa zaznaczył się najsilniej w dziedzinie usta-
wodawstwa państwowego. Mnożą się prawa inspirowane przez mo-
ralność chrześcijańską. W praktyce oznaczało to, że odstępstwa
od zasad głoszonych przez Kościół karane były na równi z wykro-
czeniami przeciw obowiązującemu prawu. W Średniowieczu - ina-
czej niż w czasach współczesnych - rozdzielenie Kościoła od pań-
stwa było nie do pomyślenia; wróg Kościoła był równocześnie
wrogiem państwa.
Rozbudowane dogmaty sformułowane przez Kościół oraz jedno-
znacznie określone ustawodawstwo państwowe, pozwalają w okresie
Średniowiecza łatwiej niż poprzednio zdefiniować przekonania nie-
zgodne z obowiązującą normą. Organizacja instytucji państwa i Koś-
cioła staje się coraz bardziej perfekcyjna, dzięki czemu mogą one
szybciej i skuteczniej reagować na zagrożenia zarówno zewnętrzne,
jak i wewnętrzne. Kiedy w XII i XIII wieku na południu Francji, w bo-
gatej Prowansji, ojczyźnie trubadurów, kolebce poezji dworskiej,
gwałtowny rozwój herezji (katarów2 i waldensów3) przyniósł zała-
manie się dotychczasowych form działalności Kościoła - w walkę
zaangażowały się wszystkie ówczesne autorytety kościelne: papieże,
sobory, uniwersytety. W 1179 roku Sobór Laterański III nawołuje do
wyprawy przeciwko heretykom. Kto sięgnie po broń, otrzyma dwa
lata odpustu; kto zaś w walce poniesie śmierć, dostąpi wiecznego
zbawienia.
Początkowo heretyków i reformatorów próbowano ewangelizować.
Jednak kiedy katarowie w 1167 roku powołali na soborze w Tuluzie
własnych biskupów i stworzyli swoją organizację kościelną, sięgnięto
po bardziej drastyczne środki. W walce z katarami rozwinęła się
ostatecznie Inkwizycja, a krucjaty, które wysyłał przeciw nim papież
Innocenty III, zrujnowały doszczętnie świetną kulturę prowansalską.
Jest to dopiero początek zakrojonej na wielką skalę akcji prowadzonej
w imię wiary. Jakby nagle przerwana została jakaś tama, średnio-
wieczny Kościół wpada w błędne koło prześladowań heretyków,
polowań na czarownice, tortur i stosów. Charakterystyczna jest agre-
sywna metaforyka ówczesnego języka: "szkodniki i robactwo muszą
zostać wytępione, chwasty wyniszczone". Wszelkie metody zastra-
szania i terroru w stosunku do innowierców są na porządku dziennym
w życiu Kościoła.
Duch czasów
Jednym z ludzi, których papież wysłał na południe Francji do walki
z heretykami, był Domingo de Guzman, czyli kanonizowany w 1234
roku święty Dominik. Zakon Braci Kaznodziejów (Ordo Fratrum Prae-
dicatorum), zwany popularnie dominikańskim, powstał na terenach,
na których w początku XIII w. doszło do najostrzejszej konfrontacji
Kościoła katolickiego z rozsadzającymi go ruchami heretyckimi, a mia-
nowicie w południowo-wschodniej Francji. Pierwotnie jego celem
było przeciwstawianie się ruchowi albigensów. Choć jako zakon żeb-
rzący dominikanie przestrzegali ubóstwa indywidualnego, stali się
wkrótce jednym z najbogatszych zakonów. Brali wybitny udział w pro-
cesach, prześladowaniach i egzekucjach Inkwizycji.
W ufundowanym przez Tomasa de Torquemadę kościele pod we-
zwaniem św. Tomasza w Avili nad głównym ołtarzem wisi obraz
pędzla Pedro Berruquete, przedstawiający sceny z życia świętego
Tomasza z Akwinu, patrona klasztoru. Podobnie jak święty Dominik,
był on jednym z Ojców Kościoła i zarazem "twórców" Inkwizycji
- św. Dominik zaangażowany był w praktyczne zwalczanie inno-
wierców, święty Tomasz działał raczej jako teoretyk. Argumentował,
że herezja jest ciężkim grzechem, cięższym niż fałszowanie pieniędzy
- jeśli więc fałszerze karani są śmiercią, o ileż bardziej na śmierć
zasługuje heretyk.
Kiedy zastanawiamy się nad prześladowaniami innowierców i sta-
ramy się zrozumieć to, czego w gruncie rzeczy zrozumieć nie sposób,
powinniśmy uświadomić sobie, że Średniowiecze rysuje się jako
świat kontrastów, często trudnych do pojęcia dla współczesnego
człowieka. Dominowała koncepcja kościoła jako społeczności chrześ-
cijańskiej; określała ona także charakter stosunków kościelno-poli-
tycznych. Każda herezja była jednocześnie wykroczeniem natury
politycznej. Zadaniem państwa i Kościoła było niszczenie wszystkich
jego wrogów4. Zwalczanie heretyków postrzegane jest jako walka
z zagrożeniem chrześcijańskiej wspólnoty. Dlatego też wielu z tych,
którzy prześladowali innowierców, i wielu inkwizytorów miało tak
samo czyste sumienie, jak ludzie, którzy w naszym stuleciu popełniali
zbrodnie ludobójstwa i terroru. Powstanie Inkwizycji za pontyfikatu
papieża Grzegorza IX (1231/32) jest więc konsekwencją panującego
wyobrażenia świata. Organizacja ta, obok Kościoła i państwa, skutecz-
nie potrafiła dbać o swoje interesy. De facto najważniejszymi sędziami
nie byli już biskupi czy miejscowe sądy, lecz inkwizytorzy ustanowieni
przez papieża dla poszczególnych krajów i diecezji - ich oskarżeń
obawiali się nawet królowie, cesarzowie i papieże. Kiedy arcybiskup
Toledo, Bartolome de Carranza naraził się Inkwizycji z powodu pew-
nej publikacji, legat papieski zameldował w 1565 roku w Rzymie:
"Ze strachu przed Inkwizycją nikt nie odważy się przemawiać na
korzyść Carranzy. Żaden Hiszpan nie podejmie ryzyka zwolnienia
arcybiskupa, nawet wówczas, gdy uważać go będzie za całkowicie
niewinnego. Taki postępek oznaczałby opór przeciwko Inkwizycji. Ta
ostatnia ze względu na swój niepodważalny autorytet nigdy nie przy-
zna się do tego, że niesprawiedliwie uwięziła Carranzę. Tutejsi naj-
gorliwsi obrońcy sprawiedliwości uważają, że lepiej jest skazać na
śmierć niewinnego człowieka, niż dopuścić do tego, by powstała
plama na honorze Świętej Inkwizycji".
Strach przed demonami, jaki zdominował myślenie ludzi Średnio-
wiecza, objawiał się nawet w encyklice jednego z papieży - znaj-
dziemy tam opis diabelskiego sabatu, który później zakorzenił się
w wierzeniach ludowych jako sabat czarownic. W bulli papieża
Grzegorza IX o herezji czytamy: "Kiedy przyjmowany jest (do sekty
heretyckiej) nowicjusz (...), pojawia się przed nim rodzaj żaby, którą
niektórzy nazywają nawet ropuchą. Wielu składa haniebny pocałunek
na jej tyłku i wciąga język oraz ślinę tego zwierzęcia do swych ust.
Zwierzę pojawia się w dość dużej postaci, czasem ma wielkość gęsi
lub kaczki, a czasem jest tak duże jak piec. Kiedy nowicjusz idzie
dalej, pojawia się przed nim człowiek niezwykle blady, z czarnymi
oczami, i tak wynędzniały i wychudły, że zda się całe ciało zniknęło
i tylko skóra wisi na kościach. Nowicjusz całuje także jego i czuje,
że jest on zimny jak lód. Po tym pocałunku z jego serca znika bez
śladu wszelkie wspomnienie wiary katolickiej. Następnie zasiadają
do uczty. Gdy po niej znów się podnoszą, wkracza tyłem (...) czarny
kot wielkości psa, z podwiniętym ogonem. Tego kota całuje w tyłek
najpierw nowicjusz, potem mistrz, a potem po kolei wszyscy inni,
...). Następnie zostają wygaszone światła i przystępuje się do
obrzydliwej orgii, bez względu na pokrewieństwo jej uczestników.
Jeśli okaże się, że jest więcej mężczyzn niż kobiet, to mężczyźni
zaspokajają swe haniebne żądze z mężczyznami. Również kobiety
zamieniają pomiędzy sobą naturalny stosunek płciowy w nienatural-
ny. Gdy dokona się ta niegodziwość, zostają znów zapalone światła
(...), z ciemności wychodzi mężczyzna z torsem błyszczącym i świe-
cącym bardziej niż słońce, poniżej bioder jest on zaś szorstki jak
kocur".
Ta irracjonalna wiara w demony otrzymała wkrótce systematyczne
i organizacyjne ramy. Innocenty IV w ogłoszonej 15 maja 1252 roku
bulli "ad exstirpanda " uznał tępienie heretyków za obowiązek pań-
stwa; od osób panujących żądano, by traktowali innowierców i cza-
rowników równie surowo, oraz by ich oficjalnie potępiono. Każdy,
kto zdemaskował heretyka, miał prawo przejąć jego majątek. Wy-
starczyło, by inkwizytor okazał panującemu swoją nominację; nie
obowiązywał go świecki porządek prawny, miał też prawo do wy-
dawania wszelkich rozporządzeń, które doprowadzą do schwytania
niewiernego. Pewne wyobrażenie o postępowaniu inkwizytora może
dać nam fragment wystąpienia, jakie wygłaszał on po dotarciu na
miejsce: "Powołując się na autorytet apostolski, który poprzez swój
urząd ustanowił mnie odpowiedzialnym za ten obszar, siłą świętego
posłuszeństwa, które jesteście mi winni, zapowiadam po raz pierw-
szy, drugi i trzeci sądom i laikom, bez względu na to, z jakiej są
warstwy społecznej, żądanie, by w ciągu sześciu dni wskazali mi
wszystkich ludzi, o których wiedzą lub o których słyszeli, że hołdują
wierze heretyckiej lub są o to podejrzani i których sposób życia różni
się od powszechnego. Częściowo ze słyszenia, częściowo z własnego
doświadczenia wiem, że istnieją 'zapowietrzone' osoby, które zostały
zatrute jadem starego węża, które nastawione są wrogo do Kościoła
i wiary, i które jak lisy czają się z podwiniętym ogonem w winnicy
Pana i obrażają swym niegodnym językiem Boga bogów. Wnętrzności
przewracają się we mnie, gdy myślę o tym, że trucizna ta zaraziła
już serca tak wielu".
Od Adama i Ewy
Kiedy prześladowania innowierców osiągają po raz pierwszy swój
punkt kulminacyjny, podstawowe struktury Inkwizycji są w pełni roz-
winięte. Została już sformułowana zasada, z jaką spotykamy się
później: "Lepiej, by zmarło stu niewinnych, niż gdyby jeden winny
uniknął kary". Denuncjacja jest jednym z filarów porządku proceso-
wego: oczekuje się, że o herezje oskarżać będzie sąsiad sąsiada,
dziecko rodziców, żona męża, a mąż żonę. "Skrupulatne badania",
jak określano tortury, były uznanym i legalnym środkiem, który sto-
sowano, by potwierdzić słuszność podejrzeń lub wydobyć oskarżenia,
zeznania i przyznanie się do winy. Skazanym za herezję można było
zostać nawet po śmierci. Wówczas zwłoki wyciągano z grobu i pa-
lono, a rodzina oskarżonego pozbawiona zostawała majątku na rzecz
Inkwizycji.
Nie należy jednak sądzić, że Inkwizycja była wynalazkiem hiszpań-
skim. Hiszpanie dość długo wzbraniali się przed jej wprowadzeniem.
A gdy rozpoczęła już swą działalność w Aragonii, musiał minąć niemal
cały wiek, zanim zaczęła odgrywać rolę również w Kastylii. Powodem,
dla którego hiszpańska Inkwizycja przyjęła tak okrutne formy dzia-
łania, było prawdopodobnie odzyskanie Półwyspu Iberyjskiego - re-
conquista, której patronowała fatalna idea, by zjednoczone teraz
królestwo Hiszpanii stało się fundamentalistycznym państwem chrze-
ścijańskim, bez Maurów i Żydów.
Metody, jakie stosowano podczas tej czystki, przysporzyły Hisz-
panii wielu wrogów. W czasach Oświecenia stworzono "czarną
legendę", która jednak w szczegółach rozmijała się z rzeczywistoś-
cią. Jej śladem podążyli Juan Antonio Llorente w swej "Krytycznej
historii hiszpańskiej Inkwizycji" ( 1812), Fryderyk Schiller w "Don
Carlosie" ( 1787), Fiodor Dostojewski w "Wielkim Inkwizytorze"
( 1880), Wiktor Hugo w "Torquemadzie" ( 1882) i Giuseppe Verdi
w operze "Don Carlos" ( 1867). Podobnie cykl grafik "Szaleństwa"
Francisco Goi nawiązuje do atmosfery strachu i terroru w życiu
publicznym.
Istniały również próby, w których -. powołując się na "ducha
czasów" - starano się ten ponury rozdział w historii Hiszpanii zła-
godzić (nie było 100 000 ofiar, lecz znacznie mniej) lub usprawied-
liwić ("Inkwizycja nie stosowała tortur"). Nie można potępiać hisz-
pańskiej Inkwizycji. stosując dzisiejszą miarę. Ważniejsze, aby
zrozumieć jej przyczyny działania. Równocześnie
nie powinniśmy jednak zapominać o tym, że prze-
Śladowanie innowierców nie było wynalazkiem
chrześcijaństwa czy Kościoła rzymskokatolickiego;
Niemal od zarania dziejów we wszystkich społecz-
nościach "odmieńcy" byli traktowani w sposób bar-
dziej lub mniej okrutny. Istniała więc Inkwizycja
przed Inkwizycją. Nasze postępowanie nie różni się
od ówczesnego aż tak bardzo i dlatego patrząc
w odległe odbicie lustrzane Inkwizycji, dostrzec
w nim będziemy mogli również własną twarz.
Inkwizytorzy i ich pomocnicy podróżowali z miej-
sca na miejsce, by odnależć tych heretyków, którzy
nie zostali jeszcze rozpoznani lub których bronili
księża czy miejscowe urzędy. Kiedy przybywali, oko-
liczną ludność informowano przez herolda, że ma
się zebrać w kościele, by wziąć udział w modlitwie.
Kto się nie pojawiał, stawał się podejrzanym. Podczas kazania działal-
ność Inkwizycji porównywano niemal z postępowaniem samego
Boga, który w przypadku Adama i Ewy odegrał rolę inkwizytora
- osądził ich bez wysłuchania świadków i bez obrońców, wypędzili
ubrał w haniebne stroje zrobione z sierści zwierzęcej. By wesprzeć
autorytet Inkwizycji, cytowano także fragmenty Pisma Świętego, jak
na przykład: "Paś baranki moje" z Ewangelii św. Jana (21,15). Pod
koniec kazania wzywano wiernych, by w następnych dniach zgłosili
wszystko, co wiedzą na temat heretyków mieszkających w danej
miejscowości. Kto wskaże winnego po nazwisku, otrzyma odpusz-
czenie grzechów. Mówić należy o tych, którzy "wypowiedzieli he-
retyckie, podejrzane, błędne, aroganckie, niedopuszczalne, nieprzy-
zwoite lub obelżywe słowa na temat Boga, naszego Pana i na temat
świętej wiary katolickiej". Uwaga inkwizytorów skoncentrowana była
jednak przede wszystkim na tych, którzy "przynależą do wiary moj-
żeszowej lub sekty Mahometa czy Lutra; tych, którzy wypowiadali
się na ich rzecz, a także tych, którzy posiadają lub czytają książki
autorów heretyckich lub innych, znajdujących się na indeksie Świętego
Officjum". Każdy heretyk, który zgłosił się i wyparł swej wiary podczas
trwającego od 15 do 30 dni okresu łaski, mógł liczyć na wyrozumia-
łość, zwłaszcza wówczas, gdy podał informacje na temat znanych
mu innowierców.
Takie postępowanie prowadziło szybko do głębokiej demoralizacji
społeczeństwa. Każdy każdego mógł oskarżyć i tym samym pozbyć
się swego wroga lub wierzyciela. Poza tym, wszyscy uczestnicy,
również osądzani, zobowiązani byli do całkowitego milczenia. Nikt
nie miał prawa komentować przebiegu procesu; tym samym mógł
zostać zmuszony przez pomocników inkwizytora do płacenia haraczu
lub świadczenia wszelkich innych usług. Gdy na podstawie denuncjacji
rozpoczynał się proces, nie było już niemal odwołania. Czas trwania
aresztu zależał całkowicie od woli sędziego. Sam oskarżony nie musiał
nawet znać szczegółów oskarżenia. Podręcznik dla inkwizytorów
z roku 1234 proponował następujący zestaw pytań i odpowiedzi:
"Czy kobieta zachodzi w ciążę za sprawą Boga, czy człowieka? Gdy
odpowiedź brzmiała: 'poprzez człowieka', odpowiadasz: 'A więc
jesteś heretykiem, bo to Bóg stworzył ludzi'. Jeżeli odpowiedź
brzmieć będzie: 'Bóg jest sprawcą poczęcia', możesz powiedzieć:
'Jeśli myślisz, że Bóg współżyje z kobietą... jesteś heretykiem"'.
Inkwizytor i królowa

Gdy katolickiej parze królewskiej, Izabelli i Ferdynandowi udało się
zakończyć reconquistę i uwolnić kraj od trwającego osiemset lat pa-
nowania Maurów, prześladowania innowierców i odszczepieńców
w łonie Kościoła osiągnęły punkt kulminacyjny. Po podbiciu Grenady
w roku 1492, Izabelli zależało przede wszystkim na jedności i czys-
tości królestwa. Cel, do którego zmierzała, to limpieza, czystość krwi
i obrzędów religijnych.
Słowa krytyki przeciwko radykalnym wysiedleniom i prześladowa-
niom padały z ust takich mężów, jak: kardynał Pedro Gonzalez de
Mendoza5, biskup Hernando Talavera6 czy później Ignacy Loyola,
teolog moralny Alejo Venegas czy dominikanin Domingo de Valtanas.
Należeli oni jednak do niewielkiej, odważnej mniejszości, która swymi
przekonaniami narażała się na niebezpieczeństwo - każdy przeciw-
nik mógł być z łatwością postawiony przed trybunałem, wystarczył
jeden donos. Większość narodu popierała politykę limpiezy, zwłasz-
cza że przesiedlenia i aresztowania łączyły się z konfiskatą majątku;
Kościół, państwo i pojedyncze osoby dzieliły między siebie często
pokaźny "łup", ponieważ Żydzi hiszpańscy byli w większości ludźmi
zamożnymi. Tak więc motywy ich prześladowań są mieszaniną ideo-
logii religijnej i rasistowskiej połączonej ze zwykłą chciwością.
Tomas de Torquemada nie kierował się jednak pobudkami finan-
sowymi. Wyłącznie z powodów religijnych i rasistowskich zabraniał
dostępu do urzędów publicznych dzieciom i wnukom ludzi oskar-
żonych przez Inkwizycję, a także Żydom. Ci ostatni nie mieli również
prawa wykonywania takich zawodów, jak: prawnik, lekarz, urzędnik
podatkowy czy mierniczy.
Izabella miała 23 lata, gdy wstąpiła na tron - i narzuciła sobie
ciężkie brzemię szybkiego rozwiązania kwestii Żydów, Maurów i he-
retyków. Powodem jej działania była trwająca wojna z Portugalią,
niechęć szlachty wobec jej polityki wewnętrznej, podbój Ameryki
oraz ciągły przymus zdobywania pieniędzy na te przedsięwzięcia.
Izabella urodziła się 22 kwietnia 1451 roku w Madrigal de las Altas
Torres w prowincji avila. Wprawdzie była córką króla Jana I Kastylij-
skiego, nie przewidziano jej jednak na następczynię tronu. Kiedy
umarł jej ojciec - królewna miała dopiero trzy lata - pomiędzy nią
a tronem stali jej dwaj starsi bracia: Henryk i Alfons oraz brat przyro-
dni, zrodzony z nieprawego łoża, lecz uznany przez króla za syna.
Henryk IV był słabym władcą, zabawką w rękach kastylijskich grandów,
którzy go w końcu zdetronizowali, Alfons zaś zmarł w nie wyjaś-
nionych okolicznościach. Podobno został otruty; przeciwnicy Izabelli
właśnie ją podejrzewali o to morderstwo.
Izabella to osoba energiczna. Jej zdecydowanie było prawdopo-
dobnie reakcją na słabość poprzedników, którzy doprowadzili do
utraty autorytetu korony, ustępując krok po kroku przed żądaniami
kastylijskich możnowładców. Po wstąpieniu na tron odzyskała ona
dla władzy centralnej takie domeny życia publicznego, jak prawo-
dawstwo, zbieranie podatków i prowadzenie wojen.
Poprzez małżeństwo z Ferdynandem Aragońskim zjednoczyła z tym
państewkiem Kastylię i silną ręką przywróciła znów porządek pub-
liczny. Było to naprawdę konieczne; przed stu laty wszechwładni
magnaci kastylijscy zamienili się niejako w watahy szlachetnie uro-
dzonych rabusiów. Przestali płacić podatki królowi, który z powodu
braku pieniędzy utracił nad nimi kontrolę. Chłopi wydani zostali na
pastwę samowoli swych panów. Rekrutowani byli na wszelkie wy-
prawy zbrojne i wojny, a płody rolne często padały ofiarą grabieży.
Zamarł w kraju handel, wszystkie drogi stały się nieprzejezdne. Zdrada
,
i wyzysk zajęły miejsce honoru i wierności. Henryk IV Bezwolny
musiał nawet oddać panom regionu prawo do bicia monet, tak iż
wkrótce powstało ponad 150 mennic, które zarzucały Kastylię bez-
wartościową monetą.
Po zdobyciu tronu Izabella szybko zaprowadziła w Kastylii należyty
porządek. Miasta, stan szlachecki, Kościół - te trzy siły przeciągnęła
na swoją stronę. Najbardziej krnąbrnych magnatów ujarzmiła siłą,
niektórych surowo ukarała, innych skłoniła do współpracy.
stworzony został aparat państwowy. Z prochu, z nędzy wyrośli obroń-
cy jedynowładztwa. Wczorajsi duchowni, wiodący nędzny żywot,
stali się podskarbimi, zarządcami majątków,

Zawdzięczali oni królowej wszystko i nie szczędzili dla niej
swego życia. Królowa zaangażowała w to dzieło całą swą inteligencję
i pobożność, surowość oraz spryt. Nie bała się podejmowania decyzji
i ponoszenia ich konsekwencji.
Nie została jeszcze jednoznacznie wyjaśniona kwestia, czy Izabella
w swej polityce limpiezy kierowana była przez Torquemadę. Wiele
przemawiałoby za taką teorią: to on był spowiednikiem królowej,
jeszcze zanim wstąpiła na tron. Podobno jako przeor konwentu
dominikanów w Segovii wymusił od niej przysięgę, że jako królowa
poświęci się wytępieniu innowierców i nie spocznie, dopóki wszyscy
jej poddani nie staną się posłusznymi członkami Kościoła. Wyobrazić
sobie można też sytuację odwrotną; tak silna osobowość jak Izabella
mogła posłużyć się Wielkim Inkwizytorem do realizacji swoich celów.
I za tą teorią wiele przemawia. W przeciwieństwie do innych państw,
Hiszpania oparła się wpływom Kościoła rzymskiego. Prawo kanonicz-
ne nigdy nie było tu respektowane, broniono się nawet przed wpro-
wadzeniem Inkwizycji, dopóki jej istnienie nie leżało w interesie
władzy świeckiej. Amerykański historyk Henry Charles Lea pisał w swej
Historii hiszpańskiej Inkwizycji": "Nie było tu żadnego szacunku dla
papiestwa - świadczą o tym ballady o Cydzie' - a zakaz wywozu
z kraju pieniędzy dla papieża był surowszy niż w Anglii; podobnie
jak w Anglii, w całej Hiszpanii odrzucano żądania Kurii, która chciała
samodzielnie obsadzać urzędy kościelne". Ta tradycja i specyficzne
położenie Hiszpanii prowadzą do całkowicie wyjątkowej postaci In-
kwizycji - ścisłego połączenia tronu i ołtarza~ oraz kombinacji prze-
Śladowań Maurów, Żydów i heretyków - związanej z odzyskaniem
półwyspu Iberyjskiego. Aragonii.
Izabella stała się w XV wieku symbolem wielkości królestwa. Jednak
jeszcze i dziś trudno zrozumieć okrucieństwa, jakie miały miejsce za
czasów jej panowania. W opublikowanej w 1954 roku biografii królo-
wej znany hiszpański historyk Cesar Silio Cortes pisze: "Masakry
Żydów były dziełem wściekłości ludu, dziełem narodu, który musiał
przyglądać się temu jak w jego kraju zagnieżdża się przebiegła i praco-
wita rasa. Choć w przerażający sposób wykorzystywana, a w pojedyn-
czych przypadkach nawet mordowana, zginała się pod naporem burz,
by się później wznieść do góry jak najgorszy chwast i przejmować
wszelkie bogactwa, czerpać kapitał z lichwy i zagarniać wszystko dla
siebie".
Uświęcone płomienie stosów

Torquemada dążył do tego, by uchronić trybunał przed powszechną
korupcją. Lecz mimo że tak się starał o reputację Inkwizycji, sam
też z bezlitosną surowością realizował politykę czystki. Kiedy na
przykład któryś z wyroków sądu inkwizycyjnego wydawał mu się zbyt
niedbały, zwracał akta z żądaniem, by nadal szukano elementów
herezji. Ponowne śledztwo oznaczało kolejne tortury, co właściwie
według praw Inkwizycji było zabronione. Podczas jednego z procesów
w Medina, Torquemada nie spoczął, dopóki wszyscy oskarżeni nie
zostali spaleni na stosie. Z podobną zaciętością postępował wtedy,
gdy sądził, że w trakcie jakiegoś procesu uzyska dalsze ślady - jak
na przykład podczas śledztwa w La Guardia. Wbrew panującym
obyczajom, procesy prowadzone przez Inkwizycję oraz jej wyroki
podawane były do wiadomości publicznej - tym samym wszyscy
mieli zostać uczuleni na problem tzw. conversos. Nawiasem mówiąc,
hostia, która podobno została zatruta, przechowywana jest do dziś
w kościele św. Tomasza w avili.
Pomimo wszelkich starań o to, by dzięki powołaniu świadków
i ekspertów postępowanie sądowe było prowadzone zgodnie z pro-
cedurą, deptano prawa człowieka w imię Boga i Kościoła. W Toledo
torturowano pewną kobietę, ponieważ nie jadała wieprzowiny,
a w sobotę wkładała czystą bieliznę. Tym samym stała się podejrzana
o kultywowanie wiary żydowskiej. Inną kobietę oskarżono o to, że
jako dziecko trzymała się żydowskich postów, nie spożywała boczku
i podarowała pieniądze żydowskiemu żebrakowi. Była torturowana,
trzymana przez siedem lat w więzieniu, a w końcu spalono ją na
stosie. Sześć lat później to samo spotkało także jej męża, ponieważ
żałobę po stracie żony uznano za "recydywę".

Ci, którzy chcą usprawiedliwić Inkwizycję, wskazują na fakt, że
w owych czasach kościelny porządek procesowy oraz praktyka
wykonywania kar były o wiele bardziej humanitarne niż świecki
wymiar sprawiedliwości". Informacja ta jest o tyle interesująca, że
dowodzi powszechnego w średniowiecznej Europie braku poszano-
wania praw ludzkich.To, że ktoś postępował w sposób bardziej
humanitarny niż inny, przestaje nas jednak interesować, gdyż na-
szym zamiarem jest wyłącznie opis ówczesnych wydarzeń. I równie
nieistotne jest to, czy poddano torturom, pozbawiono praw obywa-
telskich i spalono na stosie 10 000 czy tylko 6 000 ludzi. Tym
bardziej niedorzeczne wydają się podejmowane w ramach fałszywe-
go apoteozowania tego ponurego rozdziału historii Hiszpanii i Koś-
cioła opinie, jakie pojawiły się w piśmie "Analecta ecclesiastica" ze
stycznia 1895 r., gdzie pisano: "O wy, uświęcone płomienie sto-
sów! Dzięki wam, po wytępieniu pewnych na wskroś zepsutych
ludzi, tysiące dusz zostało uratowanych od błędu i wiecznego
potępienia. O! Dostojne i szacowne wspomnienie Tomasa de Tor-
quemady".
Autodafe "akt wiary"
Specjalnością hiszpańskiej Inkwizycji było autodafe, po hiszpańsku:
auto de fe. Ten akt wiary był odświętną ceremonią, którą celebrowano
z okazji narodzin księcia, ślubu w rodzinie królewskiej czy też święta
kościelnego. Ogłoszenie wyroków Inkwizycji i wymierzanie kar było
punktem kulminacyjnym trwającej często cały dzień uroczystości. Na
taką okazję "oszczędzało się" możliwie jak największą ilość skazań-
ców. Żądne wrażeń pospólstwo przybywało z całej okolicy i często
okazywało swój gniew, gdy zdarzyło się, że skazano na śmierć zbyt
mało osób.
Przygotowania rozpoczynały się od budowania trybun: dla króla,
szlachty, gości honorowych, mnichów oraz oczywiście dla ofiar; na
najwyższym miejscu stawała trybuna dla Inkwizytora. Uroczysty cha-
rakter widowisku nadawały procesje. Pierwsi szli handlarze węglem,
którzy dostarczyli materiał do palenia stosów. Za nimi kroczyli do-
minikanie, przed którymi niesiono biały krzyż. Następnie szedł naj-
częściej jakiś szlachcic ze sztandarem z herbem Świętej Inkwizycji.
Za nim niesiono czarny krzyż z zieloną wstęgą - symbol Inkwizycji.
Dalej podążali grandowie i ludzie zasłużeni, którzy jako familiares
reprezentowali członków Inkwizycji; później strażnicy w czarno-bia-
łych szatach i mężczyźni z naturalnej wielkości kukłami - symbolami
skazanych, którym udało się umknąć, którzy zmarli podczas tortur,
albo tych, którzy osądzeni zostali już po swej śmierci. Kukły i wize-
runki osób skazanych zaocznie przeznaczone były do spalenia in
effigie, to znaczy do symbolicznego zniszczenia "w obrazie". Wresz-
cie pojawiały się ofiary, z których część nie wiedziała jeszcze, na
jaką karę została skazana: mężczyźni i kobiety ze sznurami wokół
szyi, z pochodniami w dłoniach, w wysokich papierowych czapkach,
na których opisano i odmalowano ich czyny. Inne ofiary miały na
sobie sanbenito, żółty kitel bez rękawów, na którym wymalowano
czerwony krzyż św. Andrzeja; to oskarżeni, którzy żałowali za swe
grzechy, i których później, o ile zostali skazani na stos, w drodze
łaski duszono przed spaleniem. Po ceremonii ich sanbenitos wieszano
w kościele, jako widoczny znak hańby całej rodziny.
Po procesji rozpoczynała się uroczysta msza z modlitwami, śpie-
,vem i muzyką. Mniej więcej koło południa odczytywano wyroki, co
~nogło trwać aż do wieczora. Następnie znów odprawiano mszę,
~ skazanych na śmierć przekazywano władzy świeckiej, która wyko-
nywała egzekucję. Skazańcy sadzani byli na grzbiecie osła lub na
wozie tyłem do kierunku jazdy i wiezieni na miejsce straceń.
Inscenizacja ta rozumiana była w głównej mierze jako służba Bogu,
Jej skutkiem miał być przede wszystkim ratunek dusz przed wiecznym
potępieniem oraz utwierdzanie wiary. Wprowadzenie w obręb życia
społecznego prześladowań heretyków może nam się dziś wydawać
arogancją i hipokryzją, lecz należy do historii chrześcijaństwa i euro-
pejskiego Średniowiecza. Przypomnijmy, że normalny proceder in-
kwizycyjny zakładał ścisłe współdziałanie władzy kościelnej i pań-
stwowej.
Wszędzie tam, gdzie paleni byli ludzie, płonęły także i książki.
Zanim wynaleziono druk, palenie książek było sposobem na całkowite
zniszczenie danego dzieła. Teraz akt ten ma wymiar raczej sym-
boliczny, ponieważ zawsze można ocalić część wydania lub manu-
skrypt. Mimo to - polityka zawsze pełna była symboli - cenzura
i palenie książek odgrywają ważną rolę w ciemiężeniu ludzi. Hisz-
pańska Inkwizycja wprowadziła regularną cenzurę w 1526 roku. In-
teresujące jest, jakie książki znalazły się na indeksie: są to utwory,
w których chwali się Żydów lub Maurów, tłumaczenia Biblii, książki
na temat magii, dzieła humanistów i wszelkie inne, nie dość uniżone
wobec religii. I tak wśród książek zakazanych znajdują się dzieła Las
Casasa, Rabelais'go, Ockhama, Savonaroli, Dantego, Abelarda, Mo-
rusa, Grotiusa, Bacona i Keplera. Za czytanie, przechowywanie lub
rozpowszechnianie tych dzieł groziła kara śmierci.

Od heretyków do czarowników i czarownic
W XIV wieku, początkowo tylko na południu Francji, uwaga
kościelnych sądów inkwizycyjnych obejmowała coraz więcej dzie-
dzin życia. Karane były nie tylko odstępstwa od dogmatów wiary
i zwyczajów kościelnych, lecz także wszelkie praktyki, które zo-
stały zakwalifikowane jako czary. Już papież Aleksander IV ogłosił
w 1258 roku, że zajmowanie się magią jest równoznaczne z here-
zją, dlatego też Inkwizycja interesowała się nie tylko innowiercami
w znaczeniu teologicznym, lecz również czarownikami: wierzono,
że zawarli oni pakt z diabłem i przynależą do tajnej, zbrodniczej
armii o nazwie "synagoga szatana", która zagraża ludzkości i spo-
tyka się na orgiastycznych sabatach czarownic. Dlatego też pyta-
nie o udział w tego typu sabatach odgrywało tak wielką rolę:
ciągle ponawiano je podczas skrupulatnych przesłuchań, infor-
mując oskarżonego, że Wielki Inkwizytor żąda wymienienia rów-
nież nazwisk innych uczestników, by mógł później wystąpić także
przeciwko nim.
Hiszpańska Inkwizycja tropiła w XV i XVI wieku przede wszystkim
heretyków. W Europie Środkowej ścigano zaś prostych pasterzy,
którzy mieli rzekomo sprowadzić pomór na owce swych panów, lub
kobiety - wróżki i akuszerki, które za pomocą czarów powodowały
wszelkie nieszczęścia, grad, deszcz oraz zajmowały się mordowaniem
dzieci. Oskarżonym niemal zawsze zarzucano, że brali udział w osła-
wionych sabatach, czyli magicznych rytuałach nocnych, podczas
których mszę recytował nagi pasterz, a szatan pojawiał się pod
postacią olbrzymiego kozła, by nauczać mężczyzn i kobiety, którzy
go czcili i składali pocałunek na tylnej części jego ciała, a następnie
oddawali mu się. Uczył ich, jak wywołać chorobę u zwierząt i ludzi
lub pozbawiać ich życia, albo jak przy pomocy ziół, trucizn, laleczek

z wosku albo kawałków ciał nieboszczyków uprawiać czarną magię.
Dlatego też w latach 1320-1350 prześladowano w Carcassonne
400, a w Tuluzie 600 osób oskarżonych o czary, z czego ponad 600
skazano na śmierć przez spalenie.
Demonologia chrześcijańska ciągle na nowo opisywała wszech-
obecność diabła. Twierdzono, że ten, którego od czasów św. Augus-
tyna nazywa się "małpą Boga", był zdolny do wszystkiego. Naśla-
dował Stwórcę, będąc równocześnie Jego przeciwieństwem; dlatego
też ten wielki magik, cudotwórca i czarownik mógł leczyć i niszczyć,
przybierać ludzką postać, poruszać się bez ograniczeń, pojawiać się
i natychmiast znikać. Kto zaprzedał mu swą duszę, miał w tym
wszystkim udział; mógł zdobyć piękno, władzę i bogactwo, szkodzić
lub być użytecznym. Postępował jak czarownik i był czarownikiem.
A więc, tak jak heretyk, wywracał porządek boski do góry nogami.
Taka nauka na temat diabła i demonów przekazywana była ludziom
podczas niemal każdego kazania. Tym samym ponure zabobony
ludowe - poprzez uświęcenie ich niejako przez teologię - zostawały
utwierdzone. Nic więc dziwnego, że fantazja zarówno uczonych, jak
i prostego ludu pełna była lęku przed demonami i strachu przed
piekłem, a strach zamieniał się w masowy obłęd, który ciążył przez
ponad trzy stulecia nad chrześcijańską Europą.
Biblia tych, którzy polują na ludzi
W 1489 roku ukazała się książka, która dzięki technice druku
bardzo szybko rozeszła się i osiągając liczbę 29 wydań, stała się
"bestsellerem". Sądy świeckie i kościelne używały jej niemal przez
trzysta lat jako podręcznika przydatnego podczas polowań na
czarownice. Zazwyczaj w kolejnych wydaniach towarzyszyła jej bulla
papieża Innocentego VIII oraz sfałszowane świadectwo, w którym
wydział teologiczny uniwersytetu w Kolonii zatwierdza i poleca tę
publikację jako dzieło ważne w walce o czystość wiary katolickiej.
Książka nosi tytuł "Malleus Maleficarum" - "Młot na czarownice".
Jej autorami są dwaj dominikanie, Johannes Institoris i Jakob Spren-
ger. Według nich, każdy środek, nawet fałszerstwo, jest dobry, by
usunąć zagrożenie, jakim są czarownice. Początkowo Johannes
Institoris nie traktował tych spraw tak poważnie. Ale w 1482 roku
zarzucono mu sprzeniewierzenie pieniędzy otrzymanych za odpusty
i papież Sykstus IV wydał nakaz aresztowania go. Udało mu się
jednak tego uniknąć. Można przypuszczać, że pewną rolę odegrały
tu jego "znajomości alzackie" - przeor klasztoru dominikanów
w Schlettstadt miał dobre układy z pochodzącym również z Alzacji
Johannem Burckardem, który pełnił funkcję mistrza ceremonii
w Watykanie za pontyfikatu wielu papieży; gościł on Institorisa
i Sprengera w swoim rzymskim domu, ilekroć ci zatrzymali się
w tym mieście.
Bez względu na to, jakie motywy powodowały autorami "Młota
na czarownice", książka była przerażającym kompendium wiedzy na
temat polowań na czarownice i okrutnych prześladowań niewinnych
ludzi, prowadzonych w imię Boga i Kościoła. Podręcznikiem, który
uczył, jak śledzić, prześladować i niszczyć oskarżonych o czary męż-
czyzn, kobiety i dzieci. Sądy świeckie zostały również obarczone tym
obowiązkiem, z uzasadnieniem, że czary są crimen mixtum - zbrod-
nią mieszaną - w przeciwieństwie do herezji, która była przestęp-
stwem czysto duchowym, a więc jego tropienie to sprawa wyłącznie
Kościoła. "Młot na czarownice" nie tracił swego znaczenia politycz-
nego i prawnego, mimo iż koncentrował się przede wszystkim na
czarach, których konsekwencją było zło (maleficium), a więc krzywda
wyrządzana zwierzętom i ludziom, co jako czyn zbrodniczy, leżało
w gestii państwa. Znamienne jest, że podręcznik ten, wymieniając
wszelkie występki, w szczególny sposób koncentruje się na niszczeniu
męskiej seksualności. Podczas procesu zadawane są ciągle na nowo
szczegółowe pytania o używanie czarów w celu zahamowania męskiej
potencji. Znamiona seksizmu nosi także sposób rozpoznawania cza-
rownic na podstawie znaków szczególnych oraz golenie im wszyst-
kich włosów przed rozpoczęciem tortur.
Autorzy "Młota na czarownice" opętani byli wizją uwolnienia ludz-
kości od czarownic. Wszelkie środki były według nich dozwolone;
denuncjacja traktowana była jako dowód winy, prawo głosu mieli
wyłącznie oskarżyciele; obrońcy czy nawet prawnicy zostawali wy-
kluczeni ze sprawy, tortury były środkiem dochodzenia do prawdy
i instrumentem, dzięki któremu można było wymusić nazwiska współ-
winnych.
Praktyki stosowane w tego typu procesach są po części zgodne
z tymi, które obowiązywały w sądach świeckich - obrońcy kościel-
nego wymiaru sprawiedliwości mogą nawet udowodnić, że w wielu
wypadkach była ona znacznie bardziej "humanitarna" niż jurysdykcja
świecka. Jednak splot strachu przed czarami z kościelną nauką o de-
monach prowadzi bez wątpienia do wyjątkowej formy duchowego
okrucieństwa. Pod koniec Średniowiecza wiara w złe duchy, diabły,
czarownice i czarowników została rozniecona przez kler do tego
stopnia, że stała się integralną częścią życia. Obłęd ten wzmocniony
był dodatkowo powszechną "kulturą wypierania" (Grabner-Haider),
w której wrogość wobec życia i dewaluacja seksualności prowadzą
do agresji i destrukcji.
Większość argumentów i zaleceń zawartych w "Młocie na cza-
rownice" nie była odkrywcza. Autorzy, w gruncie rzeczy, zebrali
tylko to, co można było przeczytać gdzie indziej. Dzieło to można
nazwać oryginalnym wyłącznie w jednej kwestii: według jego auto-
rów, zło jest płci żeńskiej. Już sam tytuł maleficarum - "złoczyń-
czynie" wskazywał na to, że autorzy uważali, iż wszelkie zło po-
chodzi od kobiety. Niektórzy Ojcowie Kościoła marzyli nawet
o świecie, w którym nie byłoby kobiet. Tak, jak w opowieści o raju
mężczyzna zgrzeszył wyłącznie przez kobietę, tak i demony wkra-
czają w nasz świat tylko poprzez nią. Kobieta bliższa jest diabłu
niż mężczyzna. Poprzez akt pnłciowy zło, jak zaraza, przenoszone
jest na mężczyznę - podobne chorobie wenerycznej, zatacza
coraz szersze kręgi za sprawą "obłędu miłosnego" lub "płomienia
miłości".
Jezuita przeciw polowaniu na czarownice
"Wprost nie do wiary, jakie wśród ludu niemieckiego, a zwłaszcza
~wstyd o tym mówić) wśród katolików, panują zabobony, jaka jest
nieżyczliwość, jakie padają oszczerstwa, zniewagi, potajemne plotki
i tym podobne. Władza zwierzchnia toleruje takie zachowanie, a kaz-
nodzieje nie piętnują go. To oni przede wszystkim sieją w świecie
podejrzenia o czary. Wszelkie boskie kary, którymi zagroził nam
Bóg w Piśmie Świętym, pochodzą (podobno) od czarownic. A więc
Bóg i natura nie mają już nic do powiedzenia, bo wszystko dzieje
się za sprawą czarownic". Tak, z sarkazmem i ironią, pisze niemiecki
szlachcic, Fryderyk Spee von Langenfeld, jezuita i teolog. Jego his-
toryczną zasługą było zebranie w przenikliwej i odważnej rozprawie
"Cautio criminalis" dowodów absurdu, szerzącego się w tamtych
czasach w Europie obłędnego strachu przed czarownicami. Ulrodzo-
ny 25 lutego 1591 roku w Kaiserwerth, jako dwunastoletni chłopiec
wstępuje do gimnazjum jezuickiego w Kolonii. Mając lat 19 przyjęty
zostaje do zakonu jezuitów. Decyzję wstąpienia do zakonu moty-
wuje w liście skierowanym do generała jezuitów w Rzymie chęcią
wyruszenia do zamorskich krajów jako misjonarz. Dalsza nauka pro-
wadzi go do Triestu; jako student filozofii przenosi się do Wiirzbur-
ga, jako nauczyciel gramatyki jedzie do Spiry, w Worm pracuje jako
nauczyciel poezji, a jako student teologii i nauczyciel retoryki działa
w gimnazjum w Moguncji. W roku 1622 otrzymuje święcenia kap-
łańskie i w końcu obejmuje stanowisko profesora teologii moralnej
kolegium jezuitów w Kolonii i Hildesheimie. W 1629 r. zostaje na-
padnięty przez nieznajomego i ciężko raniony. Okres rekonwales-
cencji spędza w klasztorze Korvey, niedaleko Falkenhagen. Tu napi-
sał zbiór pieśni religijnych pt. "Słowik - buntownik", które zostały
opublikowane dopiero w 14 lat po jego śmierci. Znalazła w nich
wyraz żarliwość uczuć twórcy, jego szczera pasja. Dzięki tym pieś-
niom wszedł Spee do literatury niemieckiej jako dużej miary poeta
liryczny.
Gdy wrócił do Paderbornu, napisał "Cautio criminalis", swoją "Księ-
gę sumienia o procesach przeciw czarownicom". Podstawą tego
dzieła, a zarazem powodem jego powstania, były prawdopodobnie
doświadczenia Fryderyka Spee, który jako spowiednik ofiar procesów
w imieniu swego zakonu towarzyszył im w drodze na stos w Wiirz-
burgu. Pierwsze wydanie ukazało się w roku 1 ~31. Okoliczności
wydrukowania tego dzieła nie są do końca jasne. Autor książki ukrywał
się pod pseudonimem. Wydawca pierwszego wydania, które pojawiło
się w Rinteln nad Wezerą, pisał w posłowiu do czytelników: "Po-
nieważ autor tej pracy nie dał się skłonić do wydania jej drukiem,
uważałem, że wolno mi dla ogólnego pożytku popełnić zbożną kra-
dzież. Popełniłem ją więc i wysłałem czym prędzej pracę do drukarni
w Weser. jeżeli postąpiłem źle, odpowiedzialność spada na mnie.
Autor niech mi łaskawie wybaczy..." Wydawca miał rację, wierząc
we wstrząsające argumenty i błyskotliwe opisy. A mimo to, musiało
minąć jeszcze 150 lat, nim wygasły ostatnie stosy w Niemczech.
W końcu Fryderyk Spee przyznał się do autorstwa tego dzieła.
Znalazł obrońców wśród biskupów; chronił go przede wszystkim
Filip von Schonborn, arcybiskup Kolonii. Książka nie została objęta
zakazem i nie żądano od autora, by odwołał te czy inne sformuło-
wania.
Kiedy Spee przebywał jako nauczyciel teologii moralnej w Trewirze,
wpadł w okrutny wir wojny trzydziestoletniej. Długo toczyły się tam
boje uliczne między armią francuską i wojskiem cesarskim. Podczas
upałów panujących w roku 1635 wybuchła dżuma. Fryderyk Spee
zaraził się, pielęgnując z samozaparciem jeńców francuskich i zmarł
7 sierpnia 1635 roku w wieku 44 lat. Jego grób mieści się w krypcie
dawnego kościoła jezuitów.
Patrząc z perspektywy historycznej, Spee jest najzagorzalszym
przeciwnikiem polowania na czarownice. Usiłował przemówić do
sumienia prześladowców będących u steru władzy, ukazać im
absurdalność i grzeszność ich postępowania. Nie atakował wiary
w istnienie czarownic. Tej właśnie kwestii zamierzał być może po-
święcić następną książkę. "Cautio criminalis" była do końca XVII w.
najwybitniejszym dziełem polemicznym wymierzonym przeciw pladze
czarownic - i to zarówno w krajach katolickich, jak i protestanckich.
Zanim jednak jego idee zaczęły naprawdę oddziaływać, w Europie
stosy Inkwizycji rozprzestrzeniały się jak jeden wielki płomień. Sto
pięćdziesiąt lat dzieliło Torquemadę i "Młot na czarownice" od "Cau-
tio criminalis". Liczba ofiar polowania na czarownice w środkowej
Europie przekroczyła nawet ilość ofiar Inkwizycji hiszpańskiej. Ludzie
ulegli obłędnej sugestii płonących stosów.
Najwięcej czarownic i czarowników zginęło w Niemczech. W oj-
czyźnie reformacji Kościół czuł się zagrożony, zwłaszcza że żywe
były tu jeszcze ślady pierwotnych wierzeń celtycko-germańskich.
Walka z czarami była równocześnie zmaganiem się z reliktami wierzeń
pogańskich: magią, rytami kultowymi i obecnymi jeszcze w wierze
ludowej praktykami leczniczymi. Inkwizycja stała się cudowną i sku-
teczną bronią, która miała chronić istnienie Kościoła rzymskokatolic-
kiego. Zwolennicy reformacji również byli przekonani o tym, że nie
powinni rezygnować z prześladowania czarownic. Wszystkie wspól-
noty chrześcijańskie ogarnął lęk przed pierwotnymi bóstwami, sza-
manami, wróżbitami, uzdrowicielami i jasnowidzami. Dlatego też
demonizuje się ich obrzędy i bóstwa. Bogowie i duchy starej religii
zmieniali się w czarowników i czarownice. Szamanka, która wspinała
się na drzewa lub podczas ekstatycznego tańca "wychodziła" ze
swego ciała, by "unieść się w przestworza", stawała się czarownicą,
która leci na miotle na sabat. Szaman, znający lecznicze i trujące
działanie roślin, zamieniał się w czarownika, który może uleczyć lub
sprowadzić chorobę, a nawet zmienić pogodę. Akuszerka trak-
towana była jak czarownica, która związała się z diabłem, więc pragnie
zabijać noworodki, by później złożyć je szatanowi w ofierze - wobec
wysokiej śmiertelności niemowląt zabobon ten był ciągle żywy. Zwy-
czaje mające na celu zapewnienie płodności i związane z nimi ob-
rzędy seksualne, zamieniają się w nocne orgie, w trakcie których
demony i czarownice oddają się nierządowi.
W piwnicy starego zamku w Penzlin, gdzie przetrzymywano
czarownice, znajduje się jeszcze pochodząca z XVI wieku recepta
na maść, dzięki której można się wznieść w powietrze i latać:
"Trzeba wziąć mandragorę, dziką wiśnię, lulek, psiankę słodkogórz
i bieluń dziędzierzawę, może być też blekot, cykuta wodna, niebie-
ski tojad i mak; połączyć to z tłuszczem kocim, psim, wilczym,
oślim i dziecięcym oraz krwią nietoperza i doprowadzić do konsys-
tencji maści".
Poza tym, cały świat chrześcijański wierzył, że wraz z czarownikami,
czarownicami i heretykami zniszczyć można również wszystkie złe
demony nowych czasów. Amok skierowany przeciwko nowoczesności
wyrażał się między innymi w walce z na-
uką. Spalenie filozofa Giordano Bruno, pro-
ces przeciwko fizykowi Galileo Galilei i naci-
ski na astronoma jana Keplera, to tylko
niektóre wymowne przykłady walki o za-
chowanie średniowiecznego porządku.
Codzienna praktyka
Podręczniki dla łowców czarownic do-
kładnie opisywały sposoby codziennych
polowań na ludzi w imię Boga - uczyły,
w jaki sposób można zdemaskować cza-
rownicę, jakie są formy przesłuchań, ro-
dzaje kar, tortur i śmierci. Sumienie opra-
wcy pozostawało czyste bez względu na
to, jak postąpił. Sędziowie skazujący cza-
rownice na śmierć czynili to w zasadzie
według własnego widzimisię. Łowcy cza-
rownic przynależeli w Niemczech do "to-
warzystwa katów". Na podstawie koloru oczu lub włosów, znaków
szczególnych na twarzy lub ciele, decydowali o tym, kto jest, a kto
nie jest czarownicą. Wyrok można zawsze uzasadnić zeznaniami
wymuszonymi na torturach.
W Niemczech polowanie na czarownice odbywało się w wielu
regionach i miastach. Niektóre domy przeznaczone zostały specjalnie
na więzienia dla czarownic. W Bambergu na przykład zbudowano
"Malefizhaus" dla "ukarania i nawrócenia (...) złych ludzi", którzy
oskarżeni zostali o "przeklęte czary". Jak wynika z pewnego rysunku,
dom ten na zewnątrz wyglądał bardzo przyzwoicie. Wewnątrz został
wyposażony w 27 cel więziennych i izbę tortur. Napis w języku
łacińskim i niemieckim określa jeden z powodów polowania na cza-
rownice: "Dom ten ma służyć za przykład, przerażając przechodniów.
Pytają, dlaczego Pan uczynił to temu krajowi i temu domowi? Wów-
czas odpowiadamy: Dlatego, że opuścili swego Pana i Boga i przyjęli
inne bóstwa. Dlatego Pan dopuścił do tego zła".
Oskarżeni osadzeni w więzieniu sami musieli troszczyć się o po-
żywienie dla siebie. Na ten cel przeznaczano między innymi ich
skonfiskowane dobra. Nawet koszta procesu, tortur i egzekucji po-
trącano z majątku ofiar i ich krewnych.
Miasto Bamberg stało się centrum polowania na czarownice.
W tamtejszym archiwum miejskim znajdują się również oryginalne
akta z procesu, jaki toczył się przeciwko kanclerzowi kapituły kated-
ralnej, doktorowi Georgowi Haanowi i jego rodzinie. Kopie tych akt

znajdują się w dość niezwykłym miejscu - w archiwum założonym
przez dowódcę SS, Heinricha Himmlera. Nie wyjaśniono, co SS i jego
"oddział do spraw czarownic" zamierzał uczynić z tym archiwum.
czy szukano materiałów, które mogłyby obciążyć Kościół i tym samym
pozwoliłyby na uzasadnienie stosowania przemocy, gwałtu i przy-
musu?
Metody jurysdykcji biskupiej w Bambergu były jakby rzeczywiście
stworzone do tego, by stosować je w systemach totalitarnych. Za-
częło się od chciwości dwóch urzędników, którzy pragnęli zająć
urząd kanclerza kapituły katedralnej. Georg Haan objął to rentowne
stanowisko w roku 1611, dzięki przychylności księcia metropolity
Johanna Filipa von Gebsattel. Od tej pory usiłował nadać postępo-
waniu procesowemu formy bardziej zgodne z przepisami prawa
i przyhamować w ten sposób prześladowania. Nie podobało się to
prawnikowi Ernestowi Vasoldowi, mającemu uprawnienia komisarza
do spraw czarownic. Gdyby udało mu się pozbyć Haana, sam zostałby
kanclerzem i mógłby działać na własną rękę. Ochotę na ten urząd
miał także syn poprzedniego kanclerza, Johann Georg Harsee. Obaj
panowie wykorzystali szansę, oskarżając żonę Haana, Katarzynę,
o czary (jej matka zginęła spalona na stosie już przedtem). Oskarżono
równocześnie jej córkę, Katarzynę Rohm. W tej sytuacji kanclerz
Haan wyrusza natychmiast do Speyer, by tam w sądzie apelacyjnym
uzyskać immunitet dla swej żony i córki. Kiedy wraca do Bambergu,
obie już nie żyją. Wkrótce i on zostaje oskarżony o czary. Tak, jak
to miało miejsce podczas procesu przeciwko jego rodzinie, i teraz
występują fałszywi świadkowie, którzy zeznają, że brał on udział
w sabatach czarownic. Twierdzono ponadto, że podczas swej "ucie-
czki" do Speyer chciał otrzymać mandat obciążający księcia me-
tropolitę i jego ludzi, by móc tym samym wystąpić przeciwko nim.
Zarzuty, jakie mu stawiano, były dość standardowe - miał między
innymi pogrzebać w ziemi hostię i tańczyć na niej. To, co się działo
potem, jest dla dzisiejszego czytelnika akt całkowicie niezrozumiałe;
w trakcie tortur podczas przesłuchań kanclerz "przyznał się" do
wszystkich stawianych mu zarzutów, a opowieści o współżyciu z dia-
błem, o czarnej magii, sabatach czarownic i bluźnierstwach przeciwko
hostii podał ze szczegółami. Później odwołał swe zeznania, by w koń-
cu przyznać się do winy. Zapadł wyrok skazujący go na śmierć. 14
czerwca 1628 roku o godzinie 4.30 rano, w obecności 80 osób,
Georgowi Haanowi ścięto głowę. Następnego dnia spalono jego
ciało. Kilka miesięcy później w podobnych okolicznościach skazano
na śmierć również jego syna oraz młodszą siostrę.
Proces przeciwko rodzinie Haanów świadczy o tym, że można
było wykorzystywać szaleństwo polowania na czarownice, aby usunąć
z drogi nie lubiane postaci i konkurentów. Jest też dowodem na to,
że również wysoko postawione osoby i ich rodziny nie mogły czuć
się bezpiecznie. W końcu proces bamberski jest świadectwem tego,
jak głęboko zakorzeniony w świadomości człowieka XVII wieku był
ten obłęd.
Prócz aktu oskarżenia z dnia 22 stycznia 1628 roku przeciwko
Katarzynie Haan, Katarzynie Rohm i pięciu innym osobom, istniał
jeszcze bardzo pouczający "dokument łaski", który obrazował okru-
cieństwo, jakie dziś uznalibyśmy za dowód cynizmu organów spra-
wiedliwości: "Pomimo iż osoby postawione obecnie przed sądem
ze względu na ich ciężkie zbrodnie zasługują na śmierć przez spalenie
po odczytaniu wyroku, szanowany przez wszystkich przewielebny
nasz książę i pan Bambergu, z przyczyn osobliwie nas poruszających,
postanowił jednak okazać im tę
książęcą łaskę, iż pierwej zostaną
oni pozbawieni życia przy pomo-
cy miecza, a dopiero później za
pomocą ognia spaleni będą na
proch i popiół. Obok tamtych je-
dnak, Anna Eberl - z powodu ilo-
ści popełnionych przez nią zbrod-
niczych czynów - ma zostać
najpierw potraktowana rozgrzany-
mi obcęgami, następnie obcięta
jej będzie wraz z głową prawa rę-
ka, którą grzeszyła w przerażający
i niechrześcijański sposób, a do-
piero później jej ciało, razem z in-
nymi, zostanie pochłonięte przez
płomienie". Czarownice zawsze
kończą swój żywot na stosie. We-
dług sędziów i ideologów walki
z czarami, tylko ogień zapewniał
całkowite zniszczenie zła, a poza
tym, podczas palenia żywcem
można było uprzedzić demony
czyhające na dusze oskarżonych,
tak więc cała ta procedura służyła
ratowaniu dusz ludzkich, także i tych osób, które zostały skazane
na śmierć.
Aby zrozumieć niedorzeczność zwyczajowej praktyki przesłuchań,
powinniśmy zapoznać się z pytaniami, jakie zostały przedstawione
w takich "podręcznikach", jak na przykład "Zbiór praw ziemskich
z hrabstwa Baden, z 2 stycznia 1588 roku": Czy ona (czarownica)
nie pozbawiła waszych krów mleka? Czy nie stworzyła gąsienic, mgły
lub czegoś podobnego? U kogo się takich rzeczy nauczyła? Od kiedy
i jak długo zajmuje się takimi sprawami i jakich środków do tego
używa? Jak wyglądają jej związki ze złym? Czy wypierała się Boga
i jakimi słowami? Kto był przy tym obecny, jakie ceremonie towa-
rzyszyły temu wyparciu, w jakim miejscu i o jakiej porze doszło do
tego, czy złożony został jakiś podpis, czy nie? Czy diabeł dotrzymał
swych pisemnych zobowiązań? Czy zostały one spisane krwią, jeśli
tak, to czyją?... Kiedy złe się jej objawiło? Czy chciało zawrzeć z nią
związek małżeński, czy tylko odbyć stosunek płciowy? Czy utraciła
swe dziewictwo już wcześniej, czy właśnie za jego sprawą? Jak wy-
glądał jego męski członek...? Jakie było jego nasienie? Czy odczuwała
pożądanie...? Czy dzięki swym zaklęciom wyrządziła komuś krzywdę
i komu? Ilu mężczyzn i ile kobiet poniosło przez nią śmierć? Ile dzie-
ci? Ile kobiet ciężarnych? Ile bydła? Czy potrafi także latać w powiet-
rzu i na czym lata? W jaki sposób tego dokonuje? jak często lata?
Dokąd się wtedy udaje?... Jak dawno temu świętowała zaślubiny ze
swym kochankiem? Co było tam do jedzenia?
jakie potrawy mięsne podawano, skąd pochodziło mięso? Kto je
przyniósł? Czy było kwaśne, czy słodkie?... Ile małych dzieci pożarła
przy tym? Komu zostały one zabrane, czy też może wykopano je
na cmentarzu? W jaki sposób zostały one przyrządzone, czy były
smażone, czy pieczone? Do czego zostały zużyte ich główki, rączki,
nóżki? Czy z tych dzieci sporządzano także smalec i do czego był
on używany? Ile kobiet znajdujących się w połogu pomogła zabić?
Czy pomagała wygrzebywać na cmentarzu zmarłe położnice? Czy
wygrzebywała także pochowane dzieci urodzone przedwcześnie?
Czy byli to chłopcy, czy dziewczynki? Co z nimi robiła? Jeśli leciała
w powietrzu, to na czym? W jaki sposób sporządzała maść, jaki miała
ona kolor? Jak często używała ludzkiego smaku i jak często mordowała
w związku z tym? Co robiła z wygotowanym lub wykopanym ciałem
ludzkim? Ile razy zmieniała pogodę, powodowała grad i mgłę, kto jej
w tym pomagał?... Kto był przy tym? Czy przywłaszczała sobie po-
święconą hostię? Czy sprawiała, że mężczyźni nie byli w stanie spełniać
swych obowiązków małżeńskich? Jakimi środkami?... Czy pojawiała
się w kościele podczas rozdawania komunii świętej i czy ją przyjmo-
wała?" Czyż może nas dziwić, że ludzie poddawani takim przesłu-
chaniom, a w dodatku okrutnym torturom, w końcu "przyznają się"
do wszystkiego, co oprawcy chcą od nich usłyszeć, a nawet sami
zaczynają wierzyć w to, że są heretykami, czarownikami lub czarow-
nicami? Praktyka więzienna, sposób prowadzenia przesłuchań oraz
tortury, które poprzedzają stos, są godne potępienia nie tylko z po-
wodu poniżenia, bólu i męczarni ofiar, lecz także z powodu zimnej,
a równocześnie doktrynerskiej systematyczności, z jaką postępują
oprawcy.
Codzienny strach
Nie można wymazać z pamięci lub pominąć milczeniem trzystu
lat europejskiej historii. My, potomni, zapomnieliśmy o wielu faktach,
które wiązały się z procesami o czary, gdyż chcemy wierzyć, że to
nie ludzie tacy jak my dopuszczali się wszystkich tych nikczemności
nie licujących z godnością człowieka lub choćby tylko godzili się na
nie, i bronimy się przed myślą, że w rzeczywistości ludzie ci nie
różnili się od nas tak bardzo. Dopiero publiczne przypominanie uru-
chamia siły, które konieczne są do tego, by zlikwidować przyczyny
i zapobiegać powtórzeniu się tych obsesji w innej formie. Historyczna
jawność i nieuświadamiany obłęd, towarzyszący polowaniu na cza-
rownice, przypominają szaleństwo rasowe XX wieku. Istnieje oczywiś-
cie wiele przyczyn prześladowań heretyków i czarownic, jak na przy-
kład powszechne zabobony i wszechobecny strach przed demonami;
ich powrót jest dziś trudny do wyobrażenia. Jednak tendencja do
traktowania mniejszości narodowych jak kozła ofiarnego, czy też
gotowość do ich bezlitosnego prześladowania, są dziś tak samo
powszechne, jak skłonność do denuncjacji i przemocy. Wskutek
nieumiejętności respektowania cudzej odmienności powstaje bez-
krytyczne przywiązanie do "poczucia narodowego", które każe dys-
tansować się wobec tego, co obce. Przeświadczenie państw, partii,
Kościołów i sekt, jednostek i grup, że mają wyłączność na prawdę,
wydaje się także i dziś fatalnym spadkiem po Inkwizycji. Poza tym,
wraz z ostatnim stosem nie zniknął wcale strach mężczyzn przed
wiedzą i siłą kobiet. Nieufność wobec kobiet, które znają się na
medycynie naturalnej, jest nadal aktualna. W "Młocie na czarownice"
znalazło się stwierdzenie, że religii chrześcijańskiej nikt nie szkodzi
bardziej niż akuszerka. W rzeczywistości przeświadczenie to było
wyrazem strachu przed wyobrażonym niebezpieczeństwem: akuszerki
posiadały "tajemną" wiedzę na temat seksualności, sposobów kon-
troli narodzin i możliwości samostanowienia kobiet w tych sprawach.
Gdy w XIX wieku zaczęto stosować eter i chloroform, by ulżyć cier-
pieniom rodzących, spotkało się to z krytyką ze strony Kościoła,
który twierdził, że sposoby te, jako niezgodne z wolą Boga, są grzesz-
ne. Konsekwencją takiego stanowiska było wydanie pod koniec XIX
wieku przez senat Stanów Zjednoczonych - na wniosek American
Medical Association - rozporządzenia, na mocy którego akuszerki
pomagające rodzącym kobietom zastąpiono mężczyznami.
Męczarnie pamięci
Penzlin, 1977 rok. Zwiedzający salę tortur nadal przyglądają się
z przejęciem i przerażeniem narzędziom, które służyły do przyspa-
rzania niewypowiedzianych cierpień innym. Rodzice ośmiolatka za-
uważyli, że chłopiec zniknął. Matka pędzi po schodach na górę,
w poszukiwaniu syna. Czy podczas rozmowy z nim zda sobie sprawę
z tego, że jej dziecko, które uprzytomniło sobie właśnie tę grozę,
zareagowało właściwie? Czy siła, która może w przyszłości zapobiec
jakimkolwiek powtórzeniom tego typu wydarzeń i sposobów myś-
lenia, rodzi się jedynie ze wspomnień?
Czy w jakiś inny sposób chrześcijańska Europa może nauczyć się
obchodzić ze swą winą, która stała się częścią jej historii, z której
wywodzi się nienawiść do Żydów, prześladowanie heretyków, in-
kwizycja i masowe mordy? Mówi się, że historię piszą zwycięzcy.
Osąd tego, co zostało zapisane, należy jednak do ofiar.
Przypisy
' Inkwizycja, Święte Officium, instytucja Kościoła katolickiego powołana
ok. 1215 r. przez papiestwo do wykrywania i karania ruchów heretyckich
i antykościelnych, początkowo głównie albigensów. W 1232 r. sądy Inkwizycji
podporządkowane zostały władzy papieża, który sprawowanie ich powierzył
zakonom, głównie dominikanom i franciszkanom. Wyroki wykonywała
uzależniona od Kościoła władza świecka. Inkwizycja objęła nieomal wszystkie
kraje europejskie. W 1252 r. wprowadzono oficjalnie stosowanie tortur dla
wymuszenia zeznań. Do wytoczenia procesu wystarczyła denuncjacja,
a oskarżony nie znał nazwiska oskarżycieli ani świadków. W 1859 r. zlik-
widowana przez Piusa IX.
Nie we wszystkich krajach średniowiecznej Europy przyjmowało się po-
stępowanie inkwizycyjne. Znane wystąpienia polskie na forum międzynaro-
dowym w początkach XV w. (np. Paweł Włodkowic na Soborze w Konstancji)
w obronie tolerancji i praw ludzkich również w odniesieniu do niewiernych
mają w kontekście ówczesnej sytuacji swoją wymowę i otwierają piękną kartę
w dziejach polskiej tolerancji.
2 Katarowie - ogólna nazwa popularnych dualistycznych średniowie-
cznych grup religijnych w Europie Zachodniej, gdzie kwitły w okresie upa-
dku obyczajów hierarchii Kościoła katolickiego w XI-XIII w., znane pod
różnymi nazwami, jako albigensi, bogomilcy itd. Ruch ten wywodził się
z gnostycyzmu i manicheizmu; odrzucał nie tylko zewnętrzne symbole
katolicyzmu, jak sakramenty, hierarchię, cześć krzyża, świętych, obrazów
i relikwii, ale także chrześcijański stosunek Boga do człowieka: Bóg rzą-
dzący światem ducha był w konflikcie z Szatanem, panującym nad ma-
terią.
3 Waldensi - grupa religijna, powstała w południowej Francji około 1170
r. pod wpływem kazań Pierre'a Valdo, kupca z Lyonu, który rozdał swe
mienie ubogim i został misjonarzem. Podstawą ich doktryny była wyłącznie
Biblia; praktykowali ubóstwo i czystość, odrzucali autorytet papieża, kryty-
kowali duchowieństwo i żądali reformy Kościoła. Byli ekskomunikowani
w 1184 r. i 1215 r. i prześladowani przez Inkwizycję wraz z albigensami.
Znaleźli zwolenników w różnych krajach, również w Polsce, zwłaszcza na
Śląsku. Istnieją do dziś jako samodzielny Kościół związany z kalwinami.
4 Poczynając od czasów cesarza rzymskiego Teodozjusza I (zm. 395), który
uczynił chrześcijaństwo religią państwową, herezja była obrazem majestatu
cesarskiego (crimen laese maiestatis). Stąd "Kodeks Teodozjusza", podobnie
zresztą jak późniejszy "Kodeks Justyniana", kierują pod adresem heretyków
groźbę kary śmierci. Już wtedy ustawodawstwo państwowe nakładało na
lokalne władze cywilne obowiązek wyszukiwania (inquisitio) heretyków.
5 Pedro Gonzales de Mendoza, arcybiskup Toledo i kardynał, człowiek,
którego nazwano "trzecim królem Hiszpanii". Był on synem "Kastylijskiego
Boccaccia", poety, nowelisty i autora ostrych, politycznych pamfletów- Ińigo
Gonzalesa de Mendozy, markiza Santillany. Ojciec dał mu wspaniałe wy-
kształcenie, a arystokratyczne pochodzenie zapewniało młodemu markizowi
błyskotliwą karierę. Jako głowa kastylijskiego Kościoła popierał we wszystkim
królową. Ponad kapelusz kardynalski przedkładał on bojowy hełm, ochoczo
uczestniczył w bitwach i potyczkach i nawet na stare lata gotów był ruszyć
z bronią w ręku, by walczyć z Maurami z Granady. Chętnie naruszał ślub
czystości i posiadał wiele nieślubnych dzieci. Mając jednak niepospolity umysł
wyczucie, dawał królowej świetne rady; nie mogła się bez niego obejść, gdy
ważyły się sprawy państwowe.
Hernando de Talavera był typowym przedstawicielem owej części du-
chowieństwa, która uznała za korzystne popierać we wszystkim królową
Izabellę. Jego przodkowie byli wyznania mojżeszowego, później jednak przyjęli
chrześcijaństwo. Sam de Talavera studiował teologię w Salamance, za młodu
wstąpił do zakonu hieronimitów i został przeorem w osadzie Prado w pobliżu
~alladolidu. Kiedy Izabella przygotowywała się do objęcia tronu, przebywała
często w tym klasztorze i de Talavera został wówczas jej spowiednikiem.
działał on na rzecz wykorzenienia herezji i absolutnego jedynowierstwa, nie
był jednak fanatykiem. Później, po upadku Granady, otrzymał godność arcy-
biskupa diecezji granadańskiej i ściągnął na siebie gniew Świętej Inkwizycji
z powodu tolerancji. Uchodził za wielki autorytet w dziedzinie teologii i prawa,
i w odróżnieniu od wielu prałatów, wiódł życie przykładne i nienawidził
chciwców i zdzierców.

Cyd -właściwie Rodrigo Diaz de Vivar, zwany El Campeador (waleczny),
żył ok. 1043- 1099. Rycerz kastylijski, najsłynniejszy chrześcijański bohater
reconquisty. Postać Cyda szybko obrosła legendą, stała się wzorem cnót
rycerskich, symbolem męstwa i lojalności, tematem kronik hiszpańskich i arab-
skich, kanwą anonimowego eposu .. Pieśń o Cydzie" (ok. 1140 r.) oraz licznych
ballad ludowych.
s Świętopietrze - denar św. Piotra, w Średniowieczu opłata na rzecz
papiestwa, uiszczana przez kraje uznające jego zwierzchnictwo lenne.
9 Już w pierwszych latach działalności Świętej Inkwizycji na stosy posłano
tysiące wrogów Boga, a do katalońskiej lub aragońskiej szkatuły trafiały olb-
rzymie sumy pieniędzy: cały majątek ofiar Świętego Trybunału przypadał
bowiem parze królewskiej. Ściślej mówiąc - prawie cały, pewna część wy-
płacana była donosicielom.
'o Quemadero - stos upomnienia przed Ogniem Wiecznym.
" Tortury stosowane w Średniowieczu wobec heretyków były pozostałością
prawa germańskiego, a karę śmierci na heretyków ustanowił po raz pierwszy
cesarz Fryderyk II (1224-1238).
" Jest to fakt poniekąd paradoksalny, że miejscem wydania ,.Cautio cri-
minalis" było miasto Rinteln. Rada miejska tego protestanckiego miasta i miej-
scowy uniwersytet były opanowane przez zagorzałych prześladowców cza-
rownic.
'3 W Polsce dzieło Speego wzbudziło niezwykle żywe zainteresowanie.
W oryginalnym tekście łacińskim wydano je w 1647 r. w Poznaniu. Tłuma-
czenie polskie wydano później, w 1714 r. w Gdańsku.
'4 O położnictwie średniowiecznym wiemy mało. W Niemczech można
udowodnić istnienie położnych jako instytucji od XIII w. Wiadomo, że położne
od 1560 r. należały do kolegium chirurgów w Paryżu.



Wyszukiwarka