Slayers Gold, Slayers gold 20


Rozdział 20: Poświęcenie! Ponieważ jesteś moją przyjaciółką!

 

Lina i Xellos przedzierali się przez chaszcze. Lina przed chwilą pozbyła się piątej bandy bandytów i bardzo zadowolona niosła na plecach worek z drogocennościami. Natomiast Xell wyglądał jakby powstrzymywał się od zasadzenia jej potężnego kopniaka. Nagle dziewczyna się zatrzymała.

-Przejdźmy do rzeczy, Xellos. Wiesz, że nie wyciągnęłam cię tu po to, żeby okradać bandytów-powiedziała, odwracając się do niego.

-Nie?- był szczerze zdziwiony.

-Jasne, a na co się przydajesz? Nawet nie  niesiesz łupów!

Kapłan poczuł jak wzbiera w nim złość. To po grzyba go za sobą ciągnie? Głupi, płaski rudzielec! Nie słuchał monologu, który wygłaszała, był zajęty swoimi myślami.

-Xell, słuchasz mnie?!-wrzasnęła waląc go swoim cennym workiem.

Pokręcił głową.

-Kretynie! Pytałam co zrobiłeś Filii, że rano była taka smutna?

-Smutna? Chyba wściekła-mruknął.

-Zamknij się, ja teraz mówię!

-Rany…

Chcąc, nie chcąc Mazoku powiedział jej co zaszło ostatniej nocy. Wściekła Lina zaczęła mu wygłaszać mowę o uczuciach kobiet i o tym jak wielkim jest głupkiem, ale o dziwo go to nie ruszyło. Słuchał jej tylko, bezmyślnie wpatrując się w falujące na wietrze gałęzie. Nagle przez szum liści przedarł się inny dźwięk. Złowieszcze, niskie warczenie. Ruda natychmiast przerwała swój wywód.

-Spadajmy stąd, Xell- szepnęła łapiąc towarzysza za ramię.

Xellos nie mógł się ruszyć. Stał jak sparaliżowany, zdjęty nieokreślonym strachem. Nie czuł palców Liny wbijających się w swoje ciało. Jego oczy zwężyły się w szparki, gdy zza drzew wyszedł wilkołak. W świetle słonecznego dnia wydawał się jeszcze bardziej ponury. Ponury i straszny. Szara sierść była nastroszona, kły błyszczały złowieszczo, puste oczy utkwione były w kapłanie. Czarodziejka puściła go i cisnęła w wilkołaka Fireballem. Nic to nie dało, jedynie osmaliła mu futro. Zaczęła wypowiadać interakcję Dragon Slave'a. Nie skończyła, bo poczuła, że ktoś założył blokadę na jej magię. Nic nie mogła zrobić. Złapała Xellosa za pelerynę i rzuciła się do ucieczki. Wtedy się obudził. Biegli, słysząc za sobą kroki bestii. Lina się potknęła o wystający korzeń. Jej towarzysz zatrzymał się gwałtownie parę metrów dalej, jednak wilkołak już stał nad nią. Uniósł łapę zakończoną pazurami sięgającymi do ziemi, by zadać śmiertelny cios. Dziewczyna zamknęła oczy, gotowa go przyjąć. Miała takie krótkie życie…Swoją drogą, szkoda. Już umarła? Nic nie poczuła…Otworzyła oczy, by ujrzeć nad sobą wykrzywioną bólem twarz Xellosa. Pazury przebiły go na wylot, wystając teraz o centymetr przed jej brzuchem. Jej wargi  bezgłośnie wypowiedział jego imię, z oczu pociekły łzy. Dlaczego?! Bestia wyciągnęła pazury z ciała i zadowolona zniknęła, ale jej to nie obchodziło. Usiadła trzymając kapłana przed sobą. Otworzył oczy, ledwo widocznie.

-Dlaczego!?-krzyknęła przez łzy.

-Bo jesteś moją przyjaciółką-szepnął, łapiąc ją za ręce.

Wykrzesał z siebie resztkę sił i przeniósł ich do domu Shukiego.

 

-Mam złe przeczucia-Karina złapała Zela za rękę, by go zatrzymać.

Skinął głową. Od dawna czuł, że coś jest nie tak, wstrząsał nim nieokreślony niepokój. W tym miejscu czaiło się coś „nie z tego świata”. Chciał stad iść jak najszybciej. Zawrócili. Nie zaszli daleko, od posiadłości Nieśmiertelnych dzieliło ich jakieś dziesięć minut drogi. Przez chwilę starali się opanować, ale emocje wzięły górę i pobiegli najszybciej jak to było możliwe.

 

Minotaur był coraz bliżej, mimo że starali się go zgubić wśród niezliczonych, zaplątanych uliczek labiryntu. Skończyło się to tym, że sami zgubili drogę. Teraz biegali to tu, to tam starając się przeżyć. Byli u kresu sił. Nic się nie dało zrobić. Shuki stanął.

-Uciekaj, Diano, ja to załatwię-szepnął.

Dziewczyna otworzyła szeroko oczy. Przez głowę przemknęły jej wydarzenia z przeszłości. Vervius też tak powiedział i zginął. Nie pozwoli by tak się stało znowu. Ale co może zrobić? Jej moc nie była zablokowana, ale znała tylko kilka nędznych zaklęć szamanistycznych i Flare Arrow. Cóż, musi wystarczyć. Stanęła przed towarzyszem, gotowa do walki. Bestia spojrzała na nią z politowaniem i zaatakowała rogami. Diana uskoczyła.

-Elmekia Lance!- zawołała. Zaklęcie odbiło się od rogu byka. No tak, już może pożegnać się z życiem.

-Zwariowałaś? Uciekaj!- wrzasnął Shuki.

-Nie ma mowy! -kolejna Elmekia Lance nic nie dała.

-Flare Arrow! -spróbowała z innej beczki. Również nic. Stworzenie znów zaatakowało, tym razem trafiając w ramię dziewczyny. Syknęła z bólu i spojrzała na przeciwnika. Wtedy zauważyła coś, co wcześniej umknęło jej uwadze. Gdy Minotaur atakował, zamykał oczy, jakby je chroniąc. Wymijając jeszcze kilka ciosów, czekała na odpowiednią chwilę i gdy byk zatrzymał się na chwilę, by zaczerpnąć oddech uderzyła go z całej siły Flare Arrow w oczy. Zadziałało. Potwór zatoczył się i upadł, zmieniając się z powrotem w kamień. Diana, dysząc patrzyła na niego. Uśmiechnęła się.

-Dobra robota- Shuki wstał. Ledwo trzymał się na nogach, ale blokada mocy zniknęła. Przyciągnął ja do siebie i teleportował do domu.

 

Gdy Karina i Zel wpadli do posiadłości, od razu wiedzieli, że coś się stało. Wkrótce przekonali się, co. W holu Raven klęczał przy nieprzytomnym Xellosie, usilnie starając się utrzymać go przy życiu. Obok nich Lina ryczała jak bóbr, wtulona w Gourry'ego. Chwilę później obok nich pojawili się wyczerpani Diana i Shuki.

-Co jest? -zawołał zielonowłosy.

Lina pokręciła głową. Gourry pogłaskał ją po głowie. Zdecydowanie nie była teraz w stanie mówić.

-Natknęli się na psiaka-powiedział za nią blondyn.

-Na wilkołaka, głąbie!- zawyła ruda.

-Karina, pomóż mi-stęknął brunet.

-Uhm-dziewczyna klęknęła koło niego. -Healing!

-Gdzie Filia?- zapytała Diana, opadając na dywan.

-Poszła gotować jakiś napar-tym razem szermierz nic nie pomylił.

Zelgadiss wpatrywał się oniemiały w ranę na brzuchu kapłana. Jakim cudem on po czymś takim jeszcze żył?! I co ważniejsze jak wygląda stworzenie, które może coś takiego zrobić? Spojrzał na Karinę, która miotała Healingami i Regeneration(są to zaklęcia starożytnej magii Władców Wszechświatów, więc nie zrobiły mu krzywdy!). Brązowe włosy wirowały wokół jej twarzy. Obok niej Raven nie mniej się starał. Po schodach zbiegła Filia, trzymając w rękach jakieś naczynko. Ledwo widziała przez łzy. Usiadła przy głowie Mazoku i wlała mu napar do ust. Raven na chwilę przestał miotać zaklęcia, ale widząc, że nic się nie zmienia, uniósł rękę.

-Odsuń się-powiedziała księżniczka.

Zrobił jak kazała. Nie było czasu na kłótnie. Zaczęła wypowiadać nieznane mu zaklęcie:

-Wody źródła tajemnego,

Wysłuchajcie głosu mego,

Jak na niebie świeci słońce,

Siłą i pociechą bądźcie,

Wasze moce nieskończone 

W moje ręce są złożone.

Healing Spring!

Z jej rak wystrzeliły strumienie wody, które oplotły ciało Xellosa, na chwilę zamykając go w wodnym kokonie. Później  zmieniły się w światło, które powoli spływało z fioletowowłosego, wsiąkając w dywan. Po ranie nie zostało ani śladu. Oddech Xella wyrównał się.

-Teraz wszystko zależy od niego. W ranie była trucizna, która uniemożliwiła zasklepienie jej przy pomocy zwykłych zaklęć. Nie udało mi się jej do końca usunąć. Nie otworzy już rany, ale może poczynić duże spustoszenie wśród ważnych organów. Jeśli uda mu się ja pokonać, nic mu nie będzie. Jeśli nie…umrze-Karina ledwo słyszalnie wyszeptała te słowa, po czym opadła w ramiona Zelgadissa.

-I tak dużo zrobiłaś-uśmiechnął się.

-Zanieś ją do pokoju-nakazał Raven.

Chimera skinęła głową. Po chwili już ich nie było. Tymczasem reszta ułożyła Xella w jego pokoju i chcąc, nie chcąc rozeszła się. Nie zauważyli wcześniej, ze już zapadł zmierzch. Kolacja została nietknięta. Filia została przy Mazoku, wszyscy poszli spać. Czekała ich bardzo długa noc.

 

C.D.N.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
24 gold & 20's
24 gold & 20's
Slayers Gold, Slayers gold 18
Slayers Gold, Slayers gold 21
Slayers Gold, Slayers gold 14
Slayers Gold, Slayers gold 4
Slayers Gold, Slayers gold 4
Slayers Gold, Slayers gold 5
Slayers Gold, Slayers gold 10
Slayers Gold, Slayers gold 19

więcej podobnych podstron