po co żyję, Ten, Ten, kto myśli o sobie: ja / 22 marzec 2008


Ten, kto myśli o sobie: ja / 22 marzec 2008
Wiesław Łukaszewski

0x01 graphic

Ten sam człowiek w tej samej sprawie może mieć różne zdania. Jak to możliwe? Ilu nas jest? Dlaczego każdego dnia po obudzeniu się nie dociekamy, kim jesteśmy?

W pewnym czeskim ośrodku szkoleniowym przepracowuje się problem utraty przez lekarzy wrażliwości na śmierć i cierpienie. Jest to dość częsty i znany objaw zawodowego wyczerpania. Jedno z ćwiczeń polega na symulowaniu własnej śmierci. Uczestnicy szkolenia odpowiadają na pytanie: „Kim jesteś?”. Odpowiedzi zapisują na kartkach i ustalają, która rola jest ważniejsza. Potem następuje „umieranie”. Umieranie z psychologicznego punktu widzenia to tracenie, rozstawanie się także z tym, kim się jest. Uczestnicy trzymają w dłoni karteczki opisujące, kim są (od najmniej ważnej do najważniejszej). Prowadzący „ogłasza umieranie”, a oni rozwierają palce i kartki spadają na podłogę. Po utracie kolejnych tożsamości znów pojawia się pytanie: „Kim jesteś?”. Rzadko się zdarza, aby odpowiedzi przed i odpowiedzi po „umieraniu” były takie same. Często różnią się treścią, a zawsze różnią się co do porządku ważności. Ludzie są ci sami, mają te same doświadczenia, a jednak coś się zmienia.

Minister rodzicem

Ministra oświaty spytano, czy szkoły powinny zatrudniać ochroniarzy. Odpowiedział, że jako minister jest zdecydowanie przeciw, ale jako rodzic gotów jest to poprzeć. Ten sam człowiek w tej samej sprawie ma różne zdania. Jak to możliwe? Ilu nas jest? Dlaczego każdego dnia po obudzeniu się nie dociekamy, kim jesteśmy? Dlaczego na to samo pytanie odpowiadamy na wiele sposobów? Czy co chwilę jesteśmy kimś innym?
Hazel Marcus zaproponowała koncepcję wielu możliwych „ja”. Niektóre z nich są bardziej realne (ja jako studentka), inne bardziej fantastyczne (ja jako rekordzistka świata w skoku w dal), jeszcze inne zupełne irracjonalne (ja jako anioł). Gdyby zająć się tylko realistycznymi możliwymi „ja”, i tak jest ich wiele. Potrafimy nie tylko powiedzieć, kim jesteśmy, ale też przypomnieć sobie, kim bywamy, i wyobrazić, kim moglibyśmy lub chcielibyśmy być. Choć każdy z nas pełni wiele ról, pozostaje w związku z różnymi grupami społecznymi, wykonuje rozmaite czynności, to nie jest tak, że charakteryzując siebie, przywołujemy to wszystko w świadomości. To niemożliwe (bo zasoby pamięci operacyjnej są za małe) i niepotrzebne. A czasem może być nieadekwatne. Humorystyczne efekty wywoływało dochodzenie prokuratora Starra w sprawie Bill Clinton - Monica Levinski. Starr zakładał, że prezydent USA nie może wyjść z roli prezydenta nawet w sytuacjach intymnych. Tymczasem jednym z przejawów społecznej kompetencji jest umiejętność godzenia własnej tożsamości z wymaganiami sytuacji i sięgania do tych aspektów tożsamości, które w danych okolicznościach są najlepiej dobrane.

Wynalazek „ja”

„Ja” jako przedmiot obserwacji jest stosunkowo późnym wynalazkiem człowieka. Igor Kon sugeruje wręcz, że przedmiotowe „ja” to produkt europejskiego chrześcijaństwa z jego praktykami rachunku sumienia i ukształtowało się na początku odrodzenia. Czasem wprost koncentrujemy się na sobie, na przykład wtedy, gdy poddajemy się samokontroli, monitorujemy własne zachowania, swój wygląd czy swoje myśli. Inną formą poznawania siebie jest porównywanie „ja” realnego (taki jestem) z „ja” idealnym (taki pragnę być). Wymaga to oczywiście bardzo silnej koncentracji na „ja”. Wiedzę o sobie czerpiemy też z informacji o nas pochodzących od innych ludzi albo z rezultatów zadań - które z nich udaje nam się wykonać lub nie. Można przypuszczać, że mając do dyspozycji tyle różnych źródeł informacji o sobie, dobrze znamy siebie. Co więcej, sądzimy, że siebie znamy lepiej niż innych ludzi. Przekonaniom tym towarzyszy znaczny stopień pewności. Tymczasem wyniki badań, także tych opublikowanych ostatnio przez Hannę Brycz, pokazują coś przeciwnego. Badani odpowiadali, czy występują u nich lub u innych ludzi pewne prawidłowości w zachowaniu, dobrze znane z psychologii społecznej. Takich prawidłowości rozpatrywano ponad sto. Okazało się, że ponad 80 proc. osób prawidłowo oceniało zachowania innych ludzi, ale w ocenie siebie także ponad 80 proc. popełniało błędy. Ciekawe, że badani - czy to oceniając siebie, czy innych - byli nadzwyczaj pewni trafności swoich sądów. Nie znaczy to oczywiście, że każdy z nas jest ignorantem we własnych sprawach i ekspertem w sprawach innych ludzi, ale opisanej tendencji zaprzeczyć nie można. Kolejna dość znana tendencja polega na poszukiwaniu przede wszystkim takich informacji i doświadczeń, które dobrze o nas świadczą. Może się zatem okazać, że wprawdzie mamy o sobie dobre mniemanie, ale zarazem niezbyt trafne.
Zajmijmy się dwoma typowymi sposobami charakteryzowania siebie. Pierwszy to charakteryzowanie się przez cechy. Stefan powiada: „Jestem spokojnym człowiekiem, ale tylko do pewnej granicy”. Mariola mówi: „Jestem leniwa, inteligentna i ładna”. Oczywiście potencjalnie zbiór takich przymiotników jest duży, ale w praktyce używamy ich stosunkowo niewiele - co najwyżej kilkadziesiąt. Znana i często stosowana przez psychologów lista przymiotnikowa ACL zawiera zaledwie 300 przymiotników, a wiele z nich to i tak synonimy. Autocharakterystyka za pomocą cech jest opisem uogólnionym swoich stanów czy zachowań.

Jestem białym człowiekiem


Drugi sposób charakteryzowania siebie odwołuje się do pełnionych ról, do przynależności, typowych aktywności itp. Jeśli Mariola mówi: „Jestem kobietą, Polką, studentką i działaczką klubu Gaja”, a Stefan określa siebie: „Protestant, sędzia piłkarski i wolontariusz Polskiej Akcji Humanitarnej” - to każde z nich definiuje siebie przez odwołanie się do ról (sędzia, studentka), kategorii społecznych (Polka, protestant), typowych aktywności (działaczka ekologiczna, wolontariusz PAH). Ważne jest jednak to, że w różnych okolicznościach pojawią się różne autocharakterystyki. Kiedy w obecności samych kobiet pytano kobiety, kim są, żadna z nich nie wspomniała o tym, że jest kobietą. Gdy jednak w grupie pojawili się mężczyźni, natychmiast zmieniała się autocharakterystyka. Jeśli w grupie Polaków zadamy pytanie: „Kim jesteś?”, nikt nie odpowie: „Jestem białym człowiekiem”. Gdyby ktoś tak zrobił, wywołałby zdziwienie.
Po co nam więc takie przekonania o sobie? Czy nie są one pasmem pomyłek? Okazuje się, że nawet błędne przekonania na swój temat mogą prowadzić do pozytywnych konsekwencji. Jeśli Stefan, z natury nieśmiały, sięgnie po horoskop i przeczyta, że na początku tygodnia będzie obiektem adoracji płci przeciwnej, to ta irracjonalna informacja może pomóc mu przezwyciężyć nieśmiałość i umówić się z Mariolą na randkę. Trafne czy nietrafne, przekonania o sobie są ważnym źródłem motywacji, szczególnie gdy są zróżnicowane. Rozbieżność wewnątrz przekonań na temat siebie generuje silną motywację ukierunkowującą zachowania na osiągnięcie takiego stanu, który jest dla nas korzystny. W ten sposób „ja” staje się źródłem celów.
Jedno z ważnych następstw wyodrębnienia siebie jako osoby to poczucie sprawstwa, wolności i odpowiedzialności. Poczucie sprawstwa jest swoistym oszacowaniem swojego wpływu na rzeczy, ludzi i zdarzenia. To przekonanie wyrasta z doświadczeń potwierdzających nam własną skuteczność, ale także z napotykanych przeszkód i ograniczeń. W praktyce jest to często intuicyjna ocena: co ja mogę? co ja potrafię? co zależy ode mnie? Oczywiście oceny te zarówno zależą od sytuacji, jak i mają trwały charakter.

Pan swojego losu

W zakresie trwałych przekonań istnieją duże różnice indywidualne. Z jednej strony mamy - jak to określił Richard de Charms - pionków, czyli ofiary losu, z drugiej sprawców, czyli panów swojego losu. Sądy o własnej skuteczności wpływają na podejmowanie różnych form aktywności albo na rezygnowanie z atrakcyjnych nawet celów („Bo i tak mi się nie uda”). Decydują one o wyborze zadań, o naszej pozycji w grupie (wyższą mają osoby przekonane o własnej skuteczności), o sposobie interpretacji osiągniętych wyników - przekonani o własnej skuteczności, przypiszemy je raczej czynnikom wewnętrznym (zdolności, wysiłek osobisty) niż zewnętrznym (zadania, inni ludzie, los). Im większa jest własna skuteczność, tym większą mamy swobodę wyboru. Ta zaś decyduje o podejmowanej odpowiedzialności. Przekonanie o wolności wyboru jest warunkiem koniecznym przyjęcia osobistej odpowiedzialności za spowodowanie jakichś negatywnych konsekwencji. Jeśli nie miałem wyboru, nie odpowiadam. To sprawia, że niekiedy wolimy postawić się w pozycji ofiary losu, aby tylko odpowiedzialności uniknąć. Inaczej dzieje się, gdy analizujemy cudzą odpowiedzialność - wtedy swoboda wyboru nie jest warunkiem koniecznym odpowiedzialności. W tym drugim wypadku o odpowiedzialności decyduje wielkość konsekwencji i stopień, w jakim sami jesteśmy ofiarami w tej sytuacji. Oczywiście swoboda wyboru i poczucie sprawstwa nie są jedynymi wyznacznikami odpowiedzialności. W grę wchodzą także czynniki sytuacyjne, rodzaj zachowania, rodzaj konsekwencji itp.
Inną konsekwencją wyodrębnienia „ja” jest wola, czyli zdolność do wytrwałego dążenia w kierunku obranego celu, wbrew przeszkodom czy pokusom. Zdolność ta w oczywisty sposób zależy od zasobów energetycznych i poznawczych, ale nie tylko. Wola jest szczególnie ważna wtedy, gdy zadania są trudne, wieloetapowe, gdy brakuje doraźnych gratyfikacji - słowem, gdy działamy w imię odległych nagród (a czasem nagród wręcz problematycznych). Roy Baumeister uważa, że nasze zasoby woli są ograniczone, wyczerpywalne, mają jedno źródło, że wprawdzie są odnawialne, ale potrzeba na to czasu (sprzyjają temu sen i pozytywne emocje). Opisał też fenomen tzw. wyczerpywania „ego”, polegający na utracie zdolności do efektywnego działania bezpośrednio po naruszającym zasoby energetyczne i poznawcze działaniu. Rolę skrystalizowanego „ja” w podtrzymywaniu wytrwałości dobrze widać w różnicy między aktywnością dzieci, których „ja” nie jest ukształtowane, i aktywnością ludzi dorosłych - szczególnie tych, którzy za pomocą ćwiczeń swoją wolę rozwijają. Zasoby energetyczne i poznawcze często są większe u dzieci, ale to dorośli zazwyczaj bywają bardziej wytrwali.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
po co żyję, W poszukiwaniu utraconej mocy, W poszukiwaniu utraconej mocy / 03 marzec 2008
po co żyję, A wszystko to ty, A wszystko to ty / 19 marzec 2008
po co żyję, Gdy odchodzą bliscy, Gdy odchodzą bliscy / 24 styczeń 2008
po co żyję, Na szczytach kariery, Na szczytach kariery / 07 luty 2008
po co żyję, Praca dzięki pracy, Praca dzięki pracy / 18 luty 2008
po co żyję, Gdy myśli złe dręczą, Gdy myśli złe dręczą / 21 kwiecień 2008
Po co ci ten dom Ślimaku
W co wierzy ten kto nie wierzy
po co żyję, Słomiany zapał, Słomiany zapał / 14 marzec 2008
po co żyję, Ciało w mózgu, Ciało w mózgu / 16 kwiecień 2008
po co żyję, Z żaby księżniczka, Z żaby księżniczka / 08 październik 2007
po co żyję, Żyję po raz drugi, Żyję po raz drugi / 21 marzec 2008
po co żyję, Portret kobiecy we wnętrzu, Portret kobiecy we wnętrzu / 08 marzec 2008
po co żyję, Starość nam otwiera drzwi, Starość nam otwiera drzwi / 19 październik 2007
po co żyję, Bliźniego szanuj jak siebie, Bliźniego szanuj jak siebie / 28 listopad 2007
po co żyję, Bliźniego szanuj jak siebie, Bliźniego szanuj jak siebie / 28 listopad 2007
po co żyję, Dobre postanowienia na nowy rok, Dobre postanowienia na nowy rok / 31 grudzień 2007
po co żyję, Lęk niezbędny do pełni życia, Lęk niezbędny do pełni życia / 20 marzec 2008

więcej podobnych podstron