220
RozdziałX
Kochać i umierać
221
drogą cierpienia. Zachodni rozłam, który w bardzo urozmaiconych formach wyniósł miłość na piedestał poprzez oddzielenie jej od zmysłowych przyjemności (w celu utworzenia religijnego mistycyzmu w opozycji do libertyńskich i perwersyjnych rozkoszy), nie rozprzestrzenił się na Japonię: miłość nie była tam ani idealizowana, ani sakralizowana, znajdowała się bliżej cielesności, prostsza i prawdziwsza. Kochanek Damy Kamelio-wej, tak pompatyczny w swoim współczuciu, przyprawiłby o uśmiech damy z Yoshiwary:
Wyznaję po prostu zasadę, że przed kobietą, której wychowanie nie zaszczepiło poczucia dobra, Bóg, aby ją ku dobru skierować, odsłania dwie ścieżki: cierpienia i miłości. Są to ścieżki trudne: te, które na nie wstępują, ranią sobie stopy, rozdzierają ręce, ale równocześnie pozostawiają w ich ciernistych krzewach strojne szaty rozpusty i dochodzą do celu w owym stanie nagości, której nie należy się wstydzić w obliczu Pana6.
Społeczeństwo okresu Edo nie było aż tak pełne hipokryzji: wybrało, w obrębie równowagi swoich instytucji, nadanie prostytucji pewnego statusu, włączenie jej do pewnej domeny. Nie postrzegało tej przydatnej profesji w brudnej aurze zepsucia. Prostytutki nie wzbudzały ani pogardy, ani obrzydzenia. Darzone były współczuciem za to, że życie zmusiło je do sprzedawania się lub do bycia sprzedawanymi. Wiedziano, że wraz z po-wodziami, głodem i innymi kataklizmami, przybywali handlarze ludźmi, naganiacze (zegen), krążący po wioskach niczym sępy i skupujący od głodujących rodzin ich dziewczynki. Najwrażliwsi dobrze oceniali okrucieństwo tego zawodu. Żywot kobiet lekkich obyczajów określano buddyjskim terminem kugai - świat boleści. Ich widok nikogo nie oburzał. W dni świąteczne całe rodziny często przychodziły spacerować po ulicach Yoshiwary, ku wielkiej radości dzieci, które zachwycały się widokiem tych pięknych pań ubranych w stroje z jedwabiu, chodzących pod dużymi parasolami, w otoczeniu swoich małych służek. Gdy nadchodziła
6 Na początku Damy Kameliowej kochanek tytułowej bohaterki, Armand Duval, wypowiada się o ścieżkach odkupienia otwartych przed zbłąkaną kobietą (w rzeczywistości refleksjom tym oddaje się narrator powieści, któremu Armand Duval opowiedział historię tytułowej Damy Kameliowej, Marguerite Gautier. Por.: Alexandre Dumas, Dama Kame-liowa, tłum. Stanisław Brucz, Świat Książki, Warszawa 1996, s. 22-23). Dama kamelio-wa {Tsubakihime) jest jedną z najpopularniejszych postaci „zaimportowanych" do Japonii przez zachodnią fikcję literacką. Model tej bohaterki został szybko przejęty przez japońską wrażliwość na ofiarną rezygnację kobiety.
miłość wraz ze swoim orszakiem udręk, słodyczy i tragedii, przyjmowana była jako dług wobec losu, jako zarazem szansa i niebezpieczeństwo. Nie przybierała ona postaci kosztownego odkupienia od nieba za przedawnione grzechy.
Jak kochają kurtyzany
Te dziewczyny, tak dobrze wykształcone, tak zdyscyplinowane, czasem wręcz tak uczone, że nazywano je później (z reguły przez eufemizm) gejszami, tzn. artystkami, były jednak bardzo młode. Nigdy nie były tak nonszalanckie, jak wymagała tego ich profesja. Wskutek ciągłego udawania miłości wpadały czasem we własne sidła. Domy uciech były uczęszczane przez wspaniałych młodych mężczyzn, ekspertów w dziedzinie dandyzmu {tsu), spragnionych miłości jak postać Yonosuke z powieści Saikaku. Ich czar i szyk (iki, sui) czyniły istne spustoszenia. To wtedy kurtyzany uświadamiały sobie okrucieństwo swojego stanu, oceniały swoją niewolę i myślały z niej uciec, wszelkimi sposobami i za wszelką cenę. Czynności jeszcze niedawno najprostsze i najzwyczajniejsze stawały się nienawistne. Marzyły wtedy o odmawianiu usług wszystkim klientom, prócz ukochanego. Pewna wolność wyboru, w każdym razie kokieteryjne opóźnienia, a czasem nawet odmowy z kaprysu, były zawsze dozwolone najsławniejszym, które unosiły się na wyżynach tego półświatka, jak np. tayu — „wielkie pierwsze role" lub tenjin — „niebiańskie anioły". Ale upodobanie sobie jednego klienta oraz bycie zamyśloną i powściągliwą wobec wszystkich innych było niedopuszczalne, oznaczało ruinę dla domu uciech. Do tego jaki zły przykład! Miłość zaś jest zaraźliwa i epidemiczna w każdym pensjonacie - czy to klasztor, czy szkoła, czy cokolwiek innego. W interesie dobrego właściciela leżało więc zrywanie tego rodzaju związków. Tym lepiej, jeśli zakochiwali się klienci, ale dziewczyny — w żadnym razie, zabraniała tego etyka zawodowa.
W Życiu miłosnym pewnego mężczyzny Saikaku opowiada o karach, jakie właściciel Gonzaemon nakłada na najcenniejszą ze swoich pensjonariuszek, piękną Mikasę, za zakochanie się w Yonosuke. Nie żeby Gonzaemon był szczególnie okrutny, raczej nieco zbyt surowy, w związku z tym jednak bardzo poważnie podchodził do swojej roli. Musiał czuwać nad dobrem swojego przedsięwzięcia, musiał potwierdzić swój autorytet pana domu -zupełnie jak ojciec, którego „ulubiona" córka unikałaby z powodu miło-