Wypowied- lekarza, Documents, aa


Na mityngach Anonimowych Alkoholików bardzo często pojawiają się podczas opowiadania swego życiorysu wypowiedzi na temat lekarzy, którzy wprawdzie wykazują bardzo dużo dobrej woli wobec alkoholika i bardzo chcieliby mu pomóc, ale niestety posiadają zbyt nikłe informacje na temat choroby alkoholowej. Lukę tę zapełnia w pewnym sensie artykuł dr Werner Pfeffer, który ukazał się w periodyku lekarskim „Lekarz osiadły” (wyd. 6/77). Nosi on tytuł „Szanse i ochrona poprzez Grupy samopomocowe”

Dla medycyny, chroniczny alkoholizm od dawna już przestał być problemem. Potrafimy jako lekarze chorobę tę zdefiniować i leczyć. Dotyczy to zarówno skutków psychicznych jak i socjalnych oraz szkód wyrządzonych przez alkohol w organizmie. Niestety, przyczyny pozostają dla medycyny nadal tajemnicą. Dlatego też sukcesy leczenia bywają z reguły jedynie symptomatyczne i krótkotrwałe. Najskuteczniejszym gwarantem długoterminowej rehabilitacji są w tym przypadku różnego rodzaju Grupy samopomocowe.

Chroniczny alkoholizm jest problemem zarówno indywidualnym, jak i społecznym: indywidualnym, ponieważ poszczególny alkoholik po okazyjnym spożyciu alkoholu, nie potrafi na tej minimalnej ilości poprzestać; społecznym, gdyż otoczenie na setki sposobów animuje go do spożycia tegoż alkoholu. Chociaż więc na dzień dzisiejszy nie posiadamy żadnego biochemicznego dowodu, to miliony razy potwierdzonym faktem jest, że u alkoholika pierwszy wypity kieliszek, pierwsze zażyte lekarstwo zawierające alkohol, pierwszy cukierek zawierający alkohol, z omalże usankcjonowaną prawnie pewnością zainicjuje ciąg alkoholowy. Nie potrafi się już od tego alkoholu uwolnić, bez względu na to, czy będzie dalej jako tzw. „typ gamma” będzie dalej pił obsesyjnie nałogowo, czy jako tzw. „typ delta” przejdzie do „zwykłego picia z przyzwyczajenia”.

Fatalny i zgubny pierwszy kieliszek

Fizyczne i psychiczne skutki są w każdym bądź razie w obu tych przypadkach identyczne. Zgubny mechanizm „pierwszego kieliszka” funkcjonuje niestety nadal po kilkuletniej, a nawet kilkudziesięcioletniej abstynencji. Chociaż więc nie zostało to jeszcze naukowo udowodnione, to powinno wychodzić się z założenia, że u alkoholika, pierwsze trafiające do mózgu molekuły alkoholu przepalają istniejące w centralnym systemie zabezpieczenie - egzystującej wszak w stanie trzeźwym - samokontroli. Można by to porównać do przepalenia zbyt słabego bezpiecznika, poddanego wysokim natężeniom.

Jak już powiedziane, nie jest to udowodnione, ale znacznie ułatwia sposób postępowania z alkoholikiem. Przecież nie każemy człowiekowi choremu na żołądek czy wątrobę spożywać potraw, których jego organizm nie znosi, natomiast alkoholikowi mówimy bezmyślnie „...no, jeden kieliszek, to chyba nie zaszkodzi...”. Ale niestety, jest właśnie odwrotnie!

Przeciw temu absolutnemu nakazowi karencji działają także lekarze, którzy chroniczny alkoholizm postrzegają wyłącznie jako problem odtrucia oraz psychicznego odwyku. Nie zaprzeczają oni mianowicie albo przynajmniej nie czynią tego z odpowiednim naciskiem „okazyjnemu kieliszeczkowi”.

Fatalny pierwszy kieliszek bywa też oczywiście wypijany z powodów osobistych. Alkoholicy są - właśnie z powodu dopiero co przeżytej - ciężkiej, medyczno - psychicznej manifestacji swej choroby - samotni, socjalnie zdeklasowani i zdeprymowani. Odczuwają całą niedolę, która nawiedza. Utracili całe zaufanie do samych siebie i ledwo, ledwo tli się w nich nadzieja. Praca, oraz wszystko, co związane jest z powrotem w twarde objęcia społeczeństwa, wywołuje w nich uczucie niepewności. Z tych to najczęściej powodów - a nie wyłącznie „tylko z powodu słabej woli” - dochodzi najczęściej do sięgnięcia po pierwszy kieliszek. Czynione to jest oczywiście z mocnym postanowieniem, że „tylko ten jeden i nic więcej”. Niestety, przeważnie pozostaje to właśnie tylko postanowieniem. Kto tego jako osoba stojąca na zewnątrz kręgu, czy też jako lekarz tego nie pojmuje, nic a nic nie zna się na alkoholizmie, choćby był w stanie przytoczyć nieskończone ilości fizycznych jak i psychopatologicznych objawów choroby.

Jedynie partnerska opieka z prawdziwego zdarzenia prowadzona we właściwym otoczeniu jest. w stanie podtrzymać i utrwalać rezultat klinicznego odtruwania. Osoby normalnego otoczenia chronicznego alkoholika - wliczając w to także jego rodzinę - niestety, nie potrafią tego z reguły przeprowadzić. Jest to w końcu dla niealkoholika dosyć trudne, aby przyłączyć się do stosowania wobec siebie nieodzownej karencji i poprzez normalne stosunki partnerskie - co zresztą u alkoholików jest raczej niezmiernie rzadkim przypadkiem - poprowadził chorego właściwą drogą. Częstokroć to przecież napięcia i kryzysy w otoczeniu chorego są zewnętrzną przyczyną sięgnięcia przez chorego po pierwszy kieliszek - zawsze z tą złudną, że tym razem „naprawdę będzie to tylko ten jeden”. O tym, że prawie nigdy tak się nie dzieje, chory przekonuje się dopiero wtedy, kiedy już jest za późno.

Niealkoholika, który chciałby zrozumieć samopoczucie chorego, zapraszam do przeprowadzenia eksperymentu, aby na dłuższy okres czasu odmówił sobie każdego bez wyjątku rodzaju alkoholu - każdego piwa, szklanki wina, drinka powitalnego i pożegnalnego, każdego cukierka, czekoladki czy ciastka, w którym zawarty jest alkohol, każdego aperitifu - w domu, u krewnych czy znajomych, w restauracji lub na dyskotece, podczas przyjęć czy w grupach socjalnych, przy kartach, kręglach czy innych zabawach, w miejscu pracy, nie wspominając już nawet o karnawale czy innych zabawach tego typu. Nierozsądek otoczenia jest czasami wprost niemożliwy! Dochodzi nawet do sytuacji, że swoją wodę mineralną czy kawę trzeba wypić w innym miejscu. W eksperymentach krótkotrwałych, niealkoholicy chętnie i wesoło uczestniczą - ale dopiero, kiedy przez rok lub więcej konsekwentnie usiłujemy nie przyjmować najmniejszej kropli alkoholu - wtedy możemy sobie wyrobić niejakie zdanie dotyczące tych problemów.

Alkoholik żyjący w abstynencji nadal jest alkoholikiem

Możemy sobie wówczas uzmysłowić, jak trudno jest alkoholikowi. Posiada on przecież swoją chorobę - o czym cały świat zdaje się zapominać - także wtedy, gdy żyje w abstynencji, podobnie jak cukrzyk, który, dopóki utrzymuje właściwą dietę, czuje się dobrze i „zdrowo”, ale przy najmniejszym odejściu od właściwej diety, jego przemiana materii „wykoleja się”. Porównanie z cukrzykiem jest jednak niepełne, kiedy chodzi o tzw. „próg niebezpieczeństwa”: zjedzenie jednego kęsa spoza listy dietetyka nie rozreguluje jego przemiany materii, natomiast łyk alkoholu wypity przez alkoholika nieuchronnie wtrąca alkoholika na powrót w stadium choroby.

Kogóż więc może zdziwić fakt, że alkoholicy także w okresie swojej abstynencji, potrafią tylko pomiędzy podobnymi sobie: nawiązywać międzyludzkie stosunki i odnajdywać odprężenie, a podczas własnych intencji sięgnięcia po pierwszy kieliszek, znaleźć tak potrzebne wsparcie? Takie grupy samopomocowe znane są pod różnymi nazwami, przede wszystkim jako „Anonimowi Alkoholicy”, „Blaues Kreuz”, „Guttemper” itp.

We Wspólnocie wszystko pnie się znowu wzwyż

Alkoholik, który po medycznym odtruciu i po psychiatrycznej terapii trafi do takiej Grupy, do której dobrze pasuje i w której dobrze się czuje, ma wszelkie szanse na to, aby długo pozostawać „suchym” - nawet, jeżeli go od czasu do czasu „dopadnie”. Przynajmniej u Anonimowych Alkoholików znajduje przyjęcie bez słowa jakiejkolwiek nagany. Dzięki wzrastającej tam umiejętności samokrytycznego spojrzenia na swoje „zbłądzenie” czyni takie „wypady” coraz rzadszymi, aż do trwającej przez dziesiątki lat abstynencja, wzrostu w dziedzinie socjalnej oraz powrotu społecznego poważania.

U „Anonimowych Alkoholików” żadnej formy związkowej, nie płaci się żadnych składek członkowskich i nie wygłasza żadnych umoralniających kazań. Nawiązuje się przyjaźnie i wkrótce odnajduje jakiegoś „Nowego”, który dopiero co pokonał klinicznie objawowe fazy alkoholizmu, któremu się pomaga - takie postępowanie w znaczącym stopniu zdaje się umacniać własne postanowienie abstynencji.

Żaden - choćby i najbardziej naciągany argument - przytaczany przez przeciwników grup samopomocowych, nie wytrzymuje krytyki oraz rozważenia efektów. Żadna też - choćby i najlepiej pragnąca - grupa rehabilitacyjna, w której ton nadają nie-alkoholicy, może wykazać się takimi efektami, jak prawdziwa grupa samopomocowa. Występujące gdzie niegdzie pojedyncze przypadki, nie obalają tej reguły, lecz raczej ją potwierdzają.

Każdy alkoholik, który został odtruty powinien być kierowany na mityngi Anonimowych Alkoholików (lub inne tego rodzaju). Na ten krótki okres czasu, efekty klinicznego odwyku jeszcze wystarczą. Lekarz, który w stosunku do tych grup ma jakiekolwiek wątpliwości, powinien raczej z daleka trzymać się od opieki nad alkoholikami. Podczas mityngów Anonimowych Alkoholików niema oczywiście jakiegokolwiek nadzory lekarskiego czy - jak to bezwstydnie określają psycholodzy - „superwizji”. Wątpliwości, które posiada lekarz, mając na uwadze ilość nawrotów bez uczestnictwa w grupach samopomocowych w stosunku do nawrotów w ogóle, odczuwają także żyjący w abstynencji uczestnicy grup samopomocowych. A tak nawiasem mówiąc, to abstynencja w ogóle nie jest efektem terapii medycznej, natomiast opieka lekarska chronicznego alkoholika bez grup samopomocowych, jest niczym.

Kiedy związki powyższe dyskutowano niedawno podczas dorocznego spotkania w Kolonii Kolegium Dziennikarzy Medycznych, nic nie podziałało tak mocno, jak sprawozdanie pewnego Anonimowego Alkoholika, człowieka na odpowiedzialnym stanowisku i z wystarczającym bagażem doświadczeń życiowych, by móc przekazać te znaki drogowe, które kiedyś postawili dla niego inni towarzysze w cierpieniu. Działanie Anonimowych Alkoholików nie tylko sprowadza chorego na powrót do społeczeństwa, ale także w pewien sposób wpływa także na poprawę stosunków z całą rodziną, która przecież swego czasu - wskutek niegodnych zachowań - w mniejszym lub większym stopniu uległa rozkładowi. W tym miejscu, jakiekolwiek aroganckie lekceważenie, z jakim niejeden odnosi się do alkoholika - także tego, który żyje w abstynencji, należałoby traktować jako fizyczne zranienie. Tę prawdę powinni sobie dobrze zapamiętać wszyscy ci przemądrzalcy, którzy tak ochoczo i bez jakichkolwiek podstaw na ten temat się wymądrzają.

Problem motywacji

Oczywistym faktem jest, że nie każdy chroniczny alkoholik odnajduje drogę do grupy samopomocowej Faktem też jednak jest, iż kto takiej grupy szuka, ten ją znajduje. Na dzień dzisiejszy, są one prawie wszędzie. Jeden zarzut wprawdzie, który wielu potrzebujących utrzymuje z dala od takich grup, trzeba niestety przypisać społeczeństwu: odtruć medycznie można dzisiaj już każdego alkoholika, ale fazy terapii nie można skutecznie przeprowadzić bez odpowiedniej motywacji. W końcowych fazach kariery alkoholowej, intelektualne uszkodzenia centralnego układu nerwowego są już tak daleko posunięte, że w chorym nie można wzbudzić jakiejkolwiek motywacji. W takim układzie, terapia odwykowa jest bardzo trudna i udaje się jedynie przy ekstremalnie wysokim zaangażowaniu psychoterapeutycznym. Ale przecież wszyscy ci pacjenci byli już kiedyś, nieraz wielokrotnie odtruwani. Tylko niestety, odtruto ich i pozostawiono samym sobie. Wraz z wypiciem pierwszego kieliszka, zaklęty krąg zamykał się u nich od nowa - czasami po raz n- ty. Ale także w początkowym stadium kariery alkoholowej, wzbudzenie odpowiedniej motywacji jest niezwykle trudne, gdyż zakłamanie odrzuca rozpoczynające się objawy zachwianej osobowości, poszukuje winy u innych ludzi i wysuwa na usprawiedliwienie szczególne warunki życiowe. Jednak aż do całkowitego załamania się osobowości chorego, pojawia się przecież niejedna możliwość rozpoczęcia odwyku, która zostaje wykorzystana. To, czego najbardziej brakuje, to przeprowadzone z połączeniu z terapią nawiązanie kontaktu z grupą samopomocową i nakłonienie chorego po zakończonej terapii do dalszego uczestnictwa w takiej grupie. Końcowe efekty takiego postępowania sprawiają czasami niespodziankę nawet wtajemniczonym.

Wiadomym już dzisiaj jest, że większość fizycznych uszkodzeń powstałych wskutek nadużywania alkoholu, jest przy utrzymywaniu stałej abstynencji możliwa do zaleczenia. Dotyczy to także nieżytów wątroby i trzustki oraz wcale nie tak rzadko występujących schorzeń sercowych i neuropatii. Lekarstw jako takich, na schorzenia te nie ma - jedynym lekarstwem jest stała abstynencja. Zwolennicy błędnej teorii, iż przyczyną alkoholizmu jest wyłącznie słaba wola psychiczna powinni już przynajmniej z w/w powodów fizycznych starać się o doprowadzenie alkoholika do grupy i tam dopiero pozostawić go samemu sobie.

Nikt chyba tak nie potrzebuje zaufania ze strony profesjonalnych pomocników ludzkości, jak właśnie alkoholik. Aby pozostać w abstynencji, alkoholik nie potrzebuje lekarza, którego wiedza i tak nie zapewnia mu odpowiedniej pomocy. O wiele rzadziej, aniżeli stosuje się to w naszych „zpsychologowanych i zpedagogizowanych” czasach, potrzebuje on też psychoterapeuty. Wystarczą mu ludzie podobni do niego.

dr. Werner Pfeffer



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Prawie 30 lat trzeźwych, Documents, aa
Na stronie, Documents, aa
Wspólnota anonimowa, Documents, aa
ROZWIĄZANIE UMOWY O PRACĘ ZA WYPOWIEDZENIEM, Dokumenty(1), Documents
PROPOZYCJA SPOSOBU PROWADZENIA SPOTKANIA Z MŁODZIEŻĄ, Documents, IP Zielona gora, Wspólnota AA
sponsorowanie wg Clarence, Documents, pen od ryska, AA
Sprawozdanie Rzecznika Regionu dla Konferencji Zachodniopomorskiego Regionu AA, Documents, IP Ziel
18 Dodatki lekarze o AA
wielka 12 kroków, Documents, pen od ryska, AA
Tlumaczenie wyd specjalnego, Documents, pen od ryska, AA
LISTA12 KROK II WARSZTATY DLA LACZNIKOW Z GRUPAMI AA W Z, Documents, pen od ryska, AA
DANE GRUP W OBRĘBIE PĄTNOWA, Documents, Takie tam AA
CLARENCE, Documents, pen od ryska, AA
Kroki dla poczatkujacych wg Wielkiej Ksiegi, Documents, pen od ryska, AA
WYKAZ INSPEKTORATÓW I PODLEGŁYCH JEDNOSTEK, Documents, pen od ryska, AA
Karta kon ZACH AA poprawiona PJS -sugestie, Documents, IP Zielona gora, mat inf
w-t sponsorowanie, Documents, pen od ryska, AA
ŁĄCZNIK DO ZAKŁADÓW KARNYCH I ARESZTÓW ŚLEDCZYCH, Documents, pen od ryska, AA
Czy będąc niewierzącym mogę też skorzyst ać z Programu AA, Documents, ip

więcej podobnych podstron