dwa teatry, Lit. pol. po 1918 roku


Jerzy Szaniawski „Dwa teatry”

I AKT Do dyrektora przychodzi Laura, która przynosi mu śniadanie, kożuszek do kawy wkłada troszczy się o niego, wie, że wrócił późno. Opowiada o śnie (dyrektor ma swój kajecik na sny wszystkich): w białej willi, z dyrektorem na werandzie, z błękitnego nieba zaczyna padać deszcz, przynosi kwiaty dyrektorowi, a on zapatrzony w niebo jej nie zauważa - kolory ważne w jej snach, pytania, czy maluje w dzieciństwie - prawie psychoanaliza. 11 lipca śnił się jej kardynał - białą ręką głaskał czarnego kota o zielonych oczach. Laura odpowiada, że po tragicznej śmierci ojca-generała nie miała czasu myśleć o sztuce, bo znalazła się w ciężkim położeniu. Kiedyś za to miała pudełko z farbami i malowała. Dyrektor jest zadowolony z odpowiedzi, znaczy, że dobrze czyta ze snów, miał kolegę chyba Zygmunta Freuda, twórcę psychoanalizy. Dyrektor zapowiada, że niedługo będzie próba generalna, rozmawiają o tym, co na obiad. Poprzedniego dnia dyrektor wrócił późno, Laura nie spała, słyszała, martwi się o niego. Dyrektor myśli o pójściu na ślizgawkę z uczniakami, Laura jest zaniepokojona - mógłby się łatwiej od nich wywrócić.

Rozmowa o sztuce - Laura zauważa, że nie gra panna Lizelotta a ślicznie ostatnio wyglądała w „Zimie”, wracała ze ślizgawki. Dyrektor się wkurza i ochrzania Laurę - nie będzie z nią rozmawiać o teatrze. Ostrzega ją też przed intrygami - niech się w nie nie miesza i nie zawraca mu nimi głowy. Laura obiecuje nigdy nie mówić o osobach związanych z teatrem.

Przychodzi woźny, mówi o dwóch interesantach i o tym, że powinni sobie poczekać, a nie tak od razu przed oblicze dyrektora. I że w ogóle powinni na kartkach się zapisywać i w jakiej sprawie przyszli. Dyrektor oburzony - od kiedy Matkowski zaczyna nowe rządy wprowadzać? Ten odpowiada, że kolega z innego teatru zaczął ich lekceważyć - oskarżał, że „Małe Zwierciadło” gra jednoaktówki, śmiał się z nazwy. I że wierszem się nie mówi. Woźny bronił teatru, twierdził, że jest to teatr „realizmu i autentyzmu” - kawa pachnie, aktorzy mogą się zakaszlnąć, a nie czytać lekturki. Dyrektor widzi, że Woźny coś pił. Okazało się, że spotkał kolegę ze wsi - tam 8 rano to nie rano, nie polemizował i poszli się napić. Woźny (Matkowski) chce zaliczkę, aby ją dostać prosi o wyjaśnienie snu (dziecko, a oni z żoną starzy już), dyrektor tłumaczy mu, że pewnie tęskni za dzieckiem. Daje mu zaliczkę i prosi o zawołanie interesanta.

Autor sztuki przychodzi: rzecz o inżynierze, który wysadza miasto w powietrze, by stanęło nowe, a jego dziewczyna ginie pod gruzami - dyrektor boi się, że zbyt brutalne, jedzie mu to katastrofizmem, ale autor nie przyznaje się.; dyrektor gada, gada, a autor odpowiada zawsze jednym słowem. Dyrektor mówi, że ta sztuka za nim chodzi - widać, że jest fantastyczna, ale też przedstawiona w realny sposób, nieco zbyt brutalna, przecież nei będzie potem cucił kobiet na sali. Już się wygadał, prosi o zdanie autora, a ten: „żegna”. Dyrektor go zatrzymuje, przecież chciał grać! Jeszcze o tym porozmawiają, Autor wychodzi.

Dyrektor sprawdza, czy Montek da radę zbudować do tego scenografię (oczywiście, że tak, jak ostatnio zrobił pociąg, to wszyscy szaleli); teraz w teatrze wystawiana jest „Powódź”. Przychodzi młody Chłopiec (piękny jak dziewczyna) - zawsze zjawia się w deszczu, przynosi nową sztukę, poprzednia zawsze były odrzucane, ale on się nie zraża; teraz króciutka „Gałąź kwitnącej jabłoni” (Dyrektor każdego przyporządkowuje do szkoły, pierwszy: katastrofista, drugi - liryk). Zwierza, że matka była aktorką, wciąż śniła o teatrze - dyrektor natychmiast oferuje mu pożyczkę - ten odrzuca, mówiąc, że lubi ten gest. Opowiada, że kupił dziewczynce pierścionek, bo wpatrywała się w szybę jubilera, szedł z samotna kobietą za pogrzebem - podoba mu się ten gest, podejrzewa, że jego ojciec był wielkim panem, stąd ta wielkopańskość. Dyrektor: „utwory pańskie nie będą grana w żadnym teatrze świata”. Ale widzi w nim potencjał, powinien po prostu zostać poetą. Chłopiec nie przyjmuje pożyczki - może z głupoty, a może dla gestu.

Wchodzi Lizoletta, zatapiają z Chłopcem wzrok. W końcu chłopiec odchodzi. Rozmawiają o Chłopcu z deszczu - Lizoletta nie chce przejrzeć tego o gruzach, ale czyta „Gałąź” - mówi, że może ją grać np. taki obrazek w antrakcie. Jest to chwila, dlaczego nie może zagrać chwili? Dyrektor przyznaje, że każde jej wyjście robi wrażenie, byłby to dobry pomysł, ale drugiej strony nie może zmieniać oblicza teatru, nie chce by choć trochę jego teatr był rewirowy. Lizoletta przyznaje mu w tym rację.Dyrektor żali się, że krytykują jego teatr, że nie podoba się jego „Zwierciadło”. Lizoletta mówi, że na zawsze będzie grała tu, choć zdaje sobie sprawę z ograniczeń, które narzuca przybrana konwencja, wie, że widz czasem będzie musiał przekroczyć w interpretacji te granicę faktów. Nie lubi czegoś takiego ograniczonego „odtąd-dotąd”, a w teatrze nie można tego robić. Przyznaje, że chłopak na niej wywarł wrażenie, co smuci dyrektora - czuje on, że Lizelotta wyleci kiedyś poza jego teatr i poza niego, a on ją tak bardzo kocha.

II AKT Próba: za kurtyną odsłania się kurtyna teatru „Małe Zwierciadło” - na próbie generalnej słychać odgłosy naprawiania dachu. Sztuka w jednej odsłonie pt. „Matka” - pokój leśniczego, jednocześnie jadalnia i gabinet, duże okno, widoczny ośnieżony las, matka przy stole łuska groch, wchodzi Pani w futrze, wesoła, prosi o gościnę, bo pociąg nie może jechać przez śnieg i stanął w lesie. Gospodyni częstuje swojską szynką, rozmawiają o córce kobiety, która jest nauczycielką, będzie miała dziecko niedługo (Pani zachwyca się jedzeniem). Matka jest wdową, mieszka u zięcia od 4 lat, męża zabili kradnący drzewa. Pani mężatka, ale bezdzietna (Matka: „bo wy tam w miastach wolicie się łajdaczyć, niż mieć dzieci. U nas tego nie ma. Mąż, żona - to i dzieci”, ale Pani mówi, że po prostu nie ma dzieci, nie jest urażona), zauważa pianino Erarda, bardzo dobre, tylko raz takie widziała - to zięcia Tomasza Łaniewskiego, Pani zdziwiona, znała go, studiował prawo. Stara mówi, że ona też ją poznanej - jej fotografia była w szufladzie zięcia. Dzieci dzwonią, że będą zaraz, matka sugeruje, żeby Pani wyszła, córka przy niej to pliszka przy papudze. Stara czyta w myślach, jest nazywana wiedźmą. Wie, że zięć - Leśniczy tęskni do czegoś innego, o lesie mówi, że jest piękny i uspokaja, inaczej niż miejscowi. Ubiera to w ładną metaforę: zięć patrzy przez okno. Przez okno patrzy się wiele razy w ciągu dnia, ale nie tak jak on. On patrzy tak, jakby chciał czegoś więcej, czegoś innego, czegoś poza lasem na który patrzy. Radzi też kobiecie by i ona wyjechała i nie spotkała się z mężczyzną, bo sama ma męża i może nagle zacząć patrzeć przez okno co będzie bolesna. Kobieta przyznaje jej rację i wychodzi. Jedzie, córka widziała, że ktoś był, bo mignęły sanki. Matka tłumaczy o pociągu, zięć proponuje, że pojadą z żoną zobaczyć co się stało po obiedzie. Zięć widzi otwarte pianino - powtarza melodię graną przez Panią. Czuje zapach jej perfum, domyśla się kto był. Córka płacze, wie, że mężowi jest ciężko z nimi. Stają oboje w oknie i patrzą w dal. Matka tryumfuje.

„Powódź” - poddasze wiejskiego domu, drabina, słoma, dziecko w kołysce, klatki z kurami, korytko. Anna i Andrzej, woda wciąż przybiera, każe zapakować kobiecie dziecko do korytka i puścić na wodę, przyczepić latarkę, na pewno ktoś zobaczy - pomysł Andrzeja. Jest jeszcze ojciec, który nie jest zdziwiony powodzią. Widzą w dali łódkę, wołają - ze słomy podnosi się Ojciec, chce zabrać kurki, śpiewa dziecku, beztroski. Andrzej każe ratować się matce i dziecku, daje im dokumenty, weksel. Na łodzi jest jeszcze miejsce dla Andrzeja, bo potrafi wiosłować, ale łódź się kolebie już, bo przypływa z kompletem ludzi. Ojciec nie chce puścić łodzi, Andrzej bije go wiosłem po rękach - woda podchodzi już pod brodę starca.

IIIAKT Duża sala w suterenie - porozrzucane rekwizyty Teatru małego zwierciadła. Dyrektor siedzi w fotelu, przychodzi Laura, przenieśli się do nowego miejsca, jest mało ludzi do pomocy, nie ma elektryczności, jak gotować. Dyrektor nawet nie pyta, co się jej śniło - złoty kosz z purpurowymi różami, Murzyn z błękitnym fraku. Matkowski mówi, że ich aktorzy zajęli się pomaganiem żonom, po wyjściu kobiety oznajmia, że ta się kocha w Dyrektorze, wyrzuca mu, że wszyscy wiedzą, że mięknie na opowieści snów i wyłudzają od niego pieniądze w ten sposób. Z rozmowy o ludziach, który się bili, zginęli itp. Można uznać, że ten akt dzieli wojna. Niedługo wszyscy aktorzy się wysypią. Dyrektor zasypia, przychodzi Chłopiec z deszczu, który mówi, że wita Dyrektora u siebie, proponuje porozumienie w sprawie planu otwarcia teatru, tu już jest teatr od dawna - na wyższej płaszczyźnie grają kawałek „Krucjaty dziecięcej” Chłopca z deszczu: młodzi chłopcy w chełmach i mundurach, przychodził Chłopiec do dyrektora, bo dopiero w jego teatrze postaci ożywały, widzowie mieli do nich jakiś stosunek. Przychodzi Dyrektor Drugi: przedstawia się jako dyrektor Teatru Snów, który jest w tym miejscu właśnie, teatr zainteresuje Dyrektora, bo jest badaczem snów, proponuje mu obejrzenie spektaklu „Małego Zwierciadła”, były grane te same spektakle, ale ich dalsze ciągli, trochę inaczej. Pojawiają się Matka, która wyrzuca Pani, że pojawia się, przez nią jej córka płacze. Dyrektor zdziwiony, bo u niego to Matka, stojąca na straży szczęścia córki wygrała. Leśniczy i Andrzej siedzą obok siebie: pierwszy widzi ciągle swoją byłą, drugiego prześladuje głos ojca wołającego pomocy. Dyrektor znów zdziwiony. Drugi Dyrektor komplementuje jego teatr jako mądry, praktyczny, celowy, będzie jeszcze święcił tryumfy, ich jest wynurzony z dziwacznej perspektywy, mglisty, ale mają tę przewagę, że obnażają wszystkie uczucia. Słychać głos skrzypka, który podobno umarł, a tu gra. Dyrektor też dołączy do trupy, która jest u Drugiego Dyrektora. Jest tu i Lizoletta, wychodzi z kwiatem jabłoni: dyrektor zrozpaczony, przecież nie chciała zginąć pod gruzami, a zginęła, a teraz żyje. Dyrektor kona. Laura, Montek i Matkowski patrzą na niego przez otwarte drzwi.

Interpretacyjka wg. Krystyny Starczewskiej + Jerzy Szaniawski



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Z. Nałkowska - Granica - streszczenie, Lit. pol. po 1918 roku
Konwicki - Sennik współczesny - oprac i streszczenie, Lit. pol. po 1918 roku
20lecie, Lit. pol. po 1918 roku
Krytyka literacka, Lit. pol. po 1918 roku
Bobkowski Szkice piorkiem, Lit. pol. po 1918 roku
Szumy, Lit. pol. po 1918 roku
asnyk, Lit. pol. po 1918 roku
Mała apokalipsa, Lit. pol. po 1918 roku
Wariacje pocztowe, Lit. pol. po 1918 roku
Nowa Fala, Lit. pol. po 1918 roku
sól ziemi wittlin, Lit. pol. po 1918 roku
Operetka W. Gombrowicz c.d, Lit. pol. po 1918 roku
Witkiewicz Matka tresc, Lit. pol. po 1918 roku
Żywe Kamienie, Lit. pol. po 1918 roku
Poezje Zbigniewa Herberta, Lit. pol. po 1918 roku
Odbudowa państwa polskiego po 1918 roku, i inne
SYSTEMY PRAWA KARNEGO I PROCEDURY KARNEJ NA ZIEMIACH POLSKICH PO 1918 ROKU

więcej podobnych podstron