5462


GŁÓD ALKOHOLOWY

Aleksandra Derwich - Nowak (materiał autorski)

Aby zrozumieć źródła oraz zasadę działania głodu alkoholowego należy dobrze zrozumieć rolę uczuć w życiu człowieka. Otóż wszyscy jesteśmy wyposażeni w automatyczną zdolność przeżywania. Można to porównać do oddychania - robimy to automatycznie. Tak samo jest z uczuciami. Po prostu pojawiają się jako nasza osobista reakcja na wszystko, co się dzieje, z czym mamy kontakt Ludzie często popełniają błąd myśląc, że uczucia są tylko reakcją na sytuacje zewnętrzne. Uczucia wypływają jednak nie tylko z wydarzeń, których jesteśmy uczestnikami. Uczucia wypływają także z naszego stanu fizycznego (jaki masz nastrój, kiedy boli Cię głowa, a jaki, kiedy zjadłeś właśnie dobre lody?) oraz z naszego myślenia (jaki masz nastrój, kiedy wspominasz ostatnie wakacje, a jaki, kiedy myślisz o tym, że jutro czeka Cię nieprzyjemna rozmowa z szefem ?). Warto o tym pamiętać, ponieważ oznacza to, że tak, jak przez całe życie oddychamy, tak samo przez całe życie czujemy. Nie ma takich chwil (poza pewnymi stanami, kiedy jesteśmy nieprzytomni lub śpimy), w których nic byśmy nie czuli. Zawsze coś przeżywamy, tylko słabo umiemy to rozpoznawać. Wtedy używamy zazwyczaj stów, że „nic nie czujemy", że jesteśmy obojętni". Przeżywamy uczucia nawet podczas marzeń sennych - lęk, złość, radość...

Skoro uczucia towarzyszą nam przez całe życie, oznacza to, że są dla nas ważne. Tak, jak oddychanie, o którym, na co dzień nikt nie pamięta. To właśnie uczucia nadają naszemu życiu smak i kolor i to uczucia są (obok myślenia) podstawowym elementem naszego osobistego radaru, który pozwala nam kierować swoim życiem. Każdy człowiek dąży do tego, aby czuć się dobrze. Próbujemy tak się zachowywać i poszukujemy takich sytuacji, które przyniosą nam uczucia przyjemne. Jesteśmy świadomi, że nie da się uniknąć przykrych stanów, ale robimy wiele, żeby było ich jak najmniej i żeby nie były silne. Są różne sposoby zapewniania sobie miłych przeżyć. Do naturalnych sposobów należą np. uprawianie sportu, wycieczki, kupienie sobie dobrej płyty i posłuchanie ulubionej muzyki, zjedzenie czegoś dobrego, pokonanie jakiejś trudności, porozmawianie z kimś, kogo lubię, przytulenie się do bliskiej osoby, itd. Te same sposoby pozwalają nam na uporanie się z doznanymi przykrościami - kiedy pojeżdżę na rowerze, spadnie trochę moja złość, kiedy porozmawiam z kimś zaufanym, zmniejszy się mój smutek, itd.

Są jednak także sztuczne sposoby poprawiania sobie nastroju. Należą do nich picie alkoholu, branie leków zmieniających nastrój lub narkotyków. Dlaczego nazywam to sztucznymi sposobami? Ponieważ tak naprawdę nie zmieniamy w swojej sytuacji nic, co pomogłoby nam się uporać z przykrym stanem. To tylko wprowadzony do organizmu środek chemicznie działa na mózg i „znieczula" nas na stan przykry. Stąd subiektywne poczucie ulgi. Można to porównać do sytuacji z bolącym zębem. Naturalnym sposobem poradzenia sobie z bólem fizycznym a także pewnie z przygnębieniem, smutkiem lub złością i rozdrażnieniem jest jak najszybsze zgłoszenie się do stomatologa i poddanie się leczeniu. Niestety - podjęcie takich działań wymaga naszej energii i cierpliwości a także umiejętności przetrwania bólu i cierpienia. Efekt ulgi, poprawy samopoczucia nie będzie natychmiastowy, ale za to będzie trwały - wyleczony ząb nie będzie więcej dokuczał. Można jednak zastosować inną metodę - brać leki przeciwbólowe i oczekiwać, aż ból sam przejdzie. Ten sposób daje szybkie poczucie ulgi. Nie musimy się wtedy męczyć z bólem i cierpieniem, nie musimy podejmować żadnych działań, możemy zapomnieć o problemie. Jeżeli boi się zacznie wracać - najwyżej weźmiemy ponownie tabletkę... Pułapka polega na tym, że ząb nadal jest zepsuty, ponieważ nie leczymy go - psuje się jeszcze bardziej, a w dodatku sami pozbawiamy siebie bólu, który jest jedynym sygnałem, że z naszym zdrowiem jest źle. Sami wywołujemy, więc sytuację, w której nie widzimy prawdy, że ząb jest chory i że ta sytuacja wymaga naszego działania.

Zagrożenie, które kryje się za sztucznym poprawianiem sobie nastroju polega więc na tym, że stwarzamy sobie złudzenie, że „nie ma problemu". Sztuczny sposób jest łatwy, prosty, mało kosztowny i w krótkim czasie uwalnia nas od przykrych stanów.

Powróćmy do picia alkoholu. Nie ma w tym nic złego, dopóki stanowi to tylko dodatkowy sposób poprawiania sobie nastroju. Wiele osób używa tak alkoholu - okazyjnie, czasami i traktując picie wyłącznie jako pomysł na chwilowe oderwanie się od kłopotów. Podobnie jest z lekami - jeżeli boli mnie ząb, nie ma nic złego w tym, że wezmę lek przeciwbólowy. Pod warunkiem jednak, że zrobię to jedynie dla chwilowego złagodzenia bólu i zgłoszę się do dentysty, a nie po to, żeby zapominać o kłopocie i udawać, że go nie ma. Niestety, sztuczna droga poprawiania sobie nastroju jest bardzo atrakcyjna i wiele osób - niezauważalnie dla siebie - coraz częściej korzysta z używania środków chemicznych, a coraz rzadziej próbuje uporać się ze swoim nastrojem w sposób naturalny. W ten sposób człowiek trafia w pułapkę uzależnienia... Ale co z głodem alkoholowym?

Zauważmy, że „przestawienie się" na sztuczną drogę radzenia sobie z samopoczuciem wywołuje różne zmiany w naszych uczuciach:

1. Stajemy się coraz mniej odporni na cierpienie. Uczymy się, bowiem, że „nie trzeba cierpieć" - przecież pod ręką jest zawsze „złoty środek”, czyli alkohol. Stajemy się niecierpliwi, a nasz umysł nie widzi już innego rozwiązania niż picie.

2. Picie powoduje, że doznajemy szybkich i czasem gwałtownych zmian nastroju - od euforii poprzez wściekłość do depresji czy też lęku, itp., Ale dzieje się tak tylko poprzez chemiczne działanie alkoholu na mózg a nie poprzez uczestniczenie człowieka w rzeczywistych sytuacjach. Kiedy pijemy alkohol nasz mózg jest, więc oszukiwany i uczy się funkcjonować w ciągłej, sztucznie napędzanej huśtawce uczuć? Kiedy przestajemy pić nasze uczucia nie potrafią „wyhamować? Są tak rozregulowane, że „huśtają" się nadal.

3. Najgorsze jest to, że przyzwyczajamy się do tych zmian nastroju a stabilizacja emocjonalna staje się dla nas nieprzyjemna. Można powiedzieć, że nastrój normalny, dla osoby pijącej oznacza nudę, monotonię i nienormalność.

4. Przykry nastrój, którego kiedyś chcieliśmy za wszelką cenę uniknąć lub się pozbyć, nabiera nowego znaczenia. Nadal chcemy go zlikwidować (i to jak najszybciej i jak najłatwiej), ale jednocześnie staje się on dla osoby pijącej ważnym sygnałem - sygnałem do picia i ulgi Wiele pijących osób zna takie zjawisko, jak np. „szukanie samemu kłopotów". Po co szuka się samemu kłopotów? Po to, aby poczuć się gorzej i móc się napić!!!

W taki sposób wykształca się głód alkoholowy. Czyli prosta, ale niezwykle silna zależność:


Stan napięcia (jakiekolwiek napięcie to oznacza - przykre czy przyjemne) -------- prowokuje picie, które ma dostarczyć:------------- ulgi, rozładowania.


Doszliśmy do jednej z głównych różnic między osobą uzależniona a zdrową. Przyjrzyjmy się jej uważnie:

OSOBA ZDROWA

OSOBA UZALEŻNIONA

Daje sobie czas na przeżywanie różnych uczuć, nie dąży do natychmiastowej ich zmiany. Próbuje na nie wpływać tak, aby czuć się dobrze, ale robi to używając naturalnych sposobów poprawiania sobie nastroju. Picie stosowane jest tylko czasami, jako dodatkowa możliwość dostarczenia sobie przyjemności,

Jest niecierpliwa. Nie potrafi przeżywać swoich uczuć i swojego napięcia. Nastawiona jest na natychmiastowe poprawianie sobie nastroju. Picie jest na to głównym sposobem. Metody naturalne są nieatrakcyjne i nie są brane pod uwagę. Wystąpienie napięcia psychicznego bardzo szybko prowokuje chęć napicia się.

Stan spokoju i stabilizacji („normalność") odbierany jest jako coś pozytywnego. Daje poczucie bezpieczeństwa. Człowiek zdrowy będzie czasami szukał sytuacji, w których poczuje „mocniejsze bicie serca", ale chętnie powróci do swojego stanu spokoju.

Stan stabilizacji odbierany jest jako przykra nuda. Nuda natomiast wywołuje różne przykre uczucia: irytację, rozdrażnienie, przygnębienie, itd. Powstałe w ten sposób, przykre napięcie błyskawicznie budzi „odruch" napicia się.

Rzadko występują tzw. „huśtawki nastrojów". Są wtedy reakcją na jakieś zdarzenia życiowe i nie utrzymują się zbyt długo. Osoba zdrowa potrafi przeczekać huśtawki. Potrafi też wyhamować je poprzez różne działania - np. rozmowę z kimś bliskim, aktywność fizyczną, zastosowanie relaksacji, itd.

Huśtawki nastrojów są charakterystyczne dla rozregulowanego piciem życia uczuciowego. Pojawiają się stosunkowo często i bez wyraźnej przyczyny zewnętrznej (Nic takiego się nie dzieje, a

ja co chwilę czuję się inaczej...). Ponieważ przeżywanie takich zmiennych nastrojów jest męczące, osoba uzależniona nie ma cierpliwości czekać, aż kłopot sam ustąpi -

Budzi się chęć szybkiej ulgi i uspokojenia. Sposobem jest picie.

Przykre uczucia są niepożądane i mają tylko jedno znaczenie - negatywne. Osoba zdrowa nie szuka i nie prowokuje sytuacji napięcia tylko ich unika.

Przykre uczucia są dwuznaczne. Kiedy już

wystąpią mają znaczenie negatywne i budzą chęć picia w celu osiągnięcia ulgi. Ale jeżeli nie występują, osoba uzależniona będzie ich poszukiwać lub wręcz prowokować sytuacje napięcia, aby picie znalazło swoje uzasadnienie. W tym sensie uczucia przykre są dla osoby uzależnionej pożądane.

Ważne jest, aby przy powyższym zestawieniu dodać, że osoby uzależnione właściwie nie są świadome tego, w jaki sposób zmieniło się ich życie uczuciowe. Ludzie ci nie wiedzą, że choroba alkoholowa tak zmieniła ich uczuciowość, żeby bezwzględnie zapanować nad ich zachowaniem. Nie rozumieją, że wtedy, kiedy podejmują trud abstynencji, alkoholizm nie wypuszcza ich ze szponów tylko szykuje kolejną porażkę... Są za każdym razem zdziwieni, jak mogło się nie udać... Dlaczego się nie udało...? Odpowiedź jest prosta - bez leczenia odwykowego pozwalającego zrozumieć, co się stało, nie ma możliwości skutecznego radzenia sobie z chorobą..

Jeżeli nie zna się budowy i zasad działania urządzenia, to nie można liczyć na to, że można sobie poradzić z jego obsługą, a już na pewno nie można tego urządzenia naprawić...,

O ile jasny jest związek: napięcie przykre - picie- ulga, o tyle wiele osób ma wątpliwości jak to jest ze stanami przyjemnymi. Czy uczucia- przyjemne mogą prowokować głód alkoholowy? Mogą. Zauważmy, że wtedy, kiedy przeżywamy coś miłego - np. radość, satysfakcja, miłość, itp. - towarzyszy temu również pewne napięcie, doznanie wewnętrznego poruszenia, dlatego uczucia przyjemne także domagają się ujawnienia, rozładowania, podzielenia się nimi. Picie ma wtedy pomagać w ich okazywaniu. Tak, więc przeżywanie przyjemnego napięcia może też prowokować chęć picia.


I. OKRES PICIA.

Obejmuje on czas od wypicia przez alkoholika pierwszej dawki alkoholu (cokolwiek by to nie był za alkohol i w jakiejkolwiek ilości) do wypicia ostatniej dawki. W okresie picia dominującym objawem uzależnienia jest utrata kontroli picia. To ona jest odpowiedzialna za to, że alkoholik nie potrafi zaprzestać picia - pije za dużo lub za długo, albo i za dużo i za długo - pije tzw. ciągiem alkoholowym. Tu należy się wyjaśnienie, co to znaczy „ciąg alkoholowy". W potocznej opinii jest to, bowiem picie po kilka dni z jednoczesnym upijaniem się i „urwanymi filmami". Niestety - przez ciąg alkoholowy rozumiemy także picie kilku i kilkunastogodzinne, rauszowanie bez mocnego upijania się i bez utraty świadomości zdarzeń. Nie jest, bowiem ważna ilość wypijanego alkoholu lub okres jego picia, ale sposób tegoż picia. Sposób, który cechuje trudność w zakończeniu picia i / lub ograniczeniu ilości wypijanego alkoholu. Kiedyś jednak picie musi się zakończyć chociażby, dlatego, że nie da się tego wytrzymać fizycznie. Do przerwania picia skłaniają też narastające problemy i strach przed tym, co jeszcze może się zdarzyć...

II. OBJAWY ABSTYNENCYJNE (tzw. kac)

Po przerwaniu picia osoba uzależniona doznaje objawów abstynencyjnych. Jest to efekt zatrucia organizmu alkoholem. Oznacza to przeżywanie bardzo przykrych stanów, zarówno fizycznych, jak i psychicznych: bóle różnego rodzaju (głowa, mięśnie, żołądek, wątroba...), suszenie w ustach, niesmak w ustach, brak apetytu, osłabienie, mdłości i wymioty, pocenie się, drżenia rąk, nóg i całego ciała, przesuszenie skóry rąk lub na całym ciele, bezsenność lub płytki i przerywany sen nie przynoszący wypoczynku, poczucie zimna i gorąca na zmianę, zwidy i omamy słuchowe, lęk, niepokój, kłopoty z koncentracją uwagi, pamięcią, itd. Sposobem złagodzenia kaca jest tzw. klin, czyli wprowadzenie ponownie do organizmu jakiejś ilości alkoholu, który ma za zadanie uwolnić od cierpienia. Ulga nie płynie jednak z tego, że alkohol naprawdę „leczy" - jest ona wynikiem znieczulającego działania alkoholu. Wypicie klina zamyka „małe kółko alkoholowe" - znowu uruchamia się utrata kontroli picia i ciąg, który mógł się zakończyć, trwa dalej do kolejnego kaca... W opisywanym tutaj okresie dominującym objawem uzależnienia są oczywiście objawy abstynencyjne połączone z klinowaniem i nie należy ich mylić z głodem alkoholowym.

III. ABSTYNENCJA.

Jeżeli alkoholik przetrwa kaca bez klina, to po jakimś czasie przykre dolegliwości ustępują. Poprawie ulega stan fizyczny i psychiczny. Trudniej pozbyć się skutków emocjonalnych picia - poczucia winy, wstydu, upokorzenia... Ale po pewnym czasie i to łagodnieje...

Okres abstynencji jest jednak dla alkoholika niezwykle zdradliwy. To właśnie ten czas pozwala budować osobie uzależnionej fałszywe przekonanie o tym, że kłopoty z piciem już minęły (!!!), że nic z tego się nie dzieje... Niestety - w czasie abstynencji nadal działa choroba alkoholowa, tylko można powiedzieć, że jej działanie „schodzi do podziemia". Co to jednak oznacza?

Oznacza to, że nie widać wyraźnych i jednoznacznych przejawów działania choroby alkoholowej, które obecne są podczas opisywanych wcześniej okresów - picia i kaca. Ponieważ alkoholik nie pije, jest rzeczą jasną, że nie upija się, nie urywa mu się film i zachowuje się trochę ostrożniej, niż w okresach opilstwa lub kaca... Dla samego alkoholika stanowi to dowód, że wszystko jest w porządku. Argument ten jest przytaczany także przed bliskimi - „jak chcę, to nie piję”, „nie muszę pić, mogę przestać, kiedy tylko chcę"... Dodatkowo, wielu alkoholików podczas takiej przerwy w piciu zabiera się za tzw. „nadrabianie strat". Polega to często na intensywnej pracy, zarabianiu na rodzinę, udowadnianiu swojej wartości i tego, że jest się bardzo potrzebnym w domu, unikaniu konfliktów i uleganiu innym domownikom. Temat picia jest wtedy często tematem tabu - „nie piję i nie ma, o czym gadać". Wszyscy chcą wierzyć, że problem zakończył się. Nie ma picia - nie ma sprawy. Tylko, że rzeczywistość jest jednak inna...

Choroba szykuje się do ponownego ataku. Można powiedzieć, że uprawia terror, który ma przynieść konkretny efekt - kolejne picie.

Jak rozpoznać jednak ten terror? To jest właśnie pytanie o głód alkoholowy. Porównanie do terroru jest dobre, ponieważ obrazuje nie tylko sposób działania alkoholizmu w okresach abstynencji, ale także wskazuje na sposoby radzenia sobie z chorobą w tym czasie. Podstawową ważną rzeczą jest przyjęcie przez alkoholika do wiadomości faktu, że nawet wtedy, gdy nie pije - jest poważnie chory. Nadal jest alkoholikiem. To, co stwarza duże zagrożenie powrotem do picia, to myślenie o sobie, że „już jest w porządku", że „kłopot minął", że „przecież nic takiego mi nie dolega". Wróćmy do naszego porównania alkoholizmu do organizacji terrorystycznej - z nimi jest podobnie - są one w podziemiu i często rezygnują na jakiś czas ze swojej jawnej aktywności, aby zrodziło się złudzenie, że atak już nie nastąpi... Ale terroryści zawsze zaatakują tylko nie wiadomo, kiedy i w jaki sposób. To jest najgorsze - można powiedzieć, że alkoholik właściwie nie zna dnia ani godziny... A bojówka terrorystyczna nosi nazwę - „głód alkoholowy". Wiadomo, że dość trudno jest czasem uwierzyć, że grozi nam jakieś niebezpieczeństwo, kiedy w naszym poczuciu „nic specjalnego się nie dzieje". Nie chcemy widzieć zagrożenia, łudzimy się pozornym spokojem. Ludzie robią tak w wielu sprawach. Ale alkoholik, który nie chce pić, nie może tak robić w przypadku swojej choroby. Jeżeli nie nauczy się rozpoznawać swojego głodu alkoholowego, zapobiegać mu i radzić sobie z nim tak, aby nie skończył się piciem - zawsze przegra.

Podsumuję teraz w punktach najważniejsze informacje, które do tej pory ustaliliśmy:

  1. Abstynencja bez leczenia jest dla alkoholika bardzo zdradliwym okresem.

  2. Osoba uzależniona, która przestała pić, nadal jest chora na alkoholizm, chociaż znikają wtedy objawy choroby alkoholowej charakterystyczne dla okresów picia lub kaca.

  3. W okresach abstynencji choroba nadal istnieje, a jej objawem w tym czasie są głody alkoholowe.

  4. W okresach abstynencji alkoholik zatrzymuje gwałtowny postęp swojej choroby, ale nie jest w stanie wykluczyć całkowicie jej działania (alkoholizm jest niewyleczalny).

  5. Bez leczenia odwykowego alkoholik nie potrafi rozpoznawać działania swojej choroby w czasie abstynencji i dlatego jest bezradny wobec jej ataków.

  6. Uświadomienie sobie działania alkoholizmu w okresach niepicia jest podstawowym warunkiem utrzymywania abstynencji.


Kolejną ważną rzeczą, którą każdy zdrowiejący alkoholik musi wiedzieć, jest to, że głody alkoholowe (ataki choroby) będą się pojawiamy niezależnie od tego, czy ktoś chce, czy nie. To nie zależy od woli człowieka. Terroryści nie pytają, bowiem o pozwolenie, atakują znienacka, w najmniej spodziewanych momentach i okolicznościach. Innymi stawy - alkoholik może mieć mocne postanowienie o niepiciu, może z całego serca nie chcieć pić, a atak i tak może nastąpić.

Dziecinnym złudzeniem jest myślenie, że jak nie piję i postanowiłem nie pić, to „nie będzie mi się chciało pić".

Aby radzić sobie z atakami terrorystów trzeba jak najlepiej rozpoznać ich sposoby działania i zawsze być czujnym. Tylko wtedy można uniknąć ewentualnych strat.

Aby wyjaśnić sobie, o co chodzi musimy lepiej zrozumieć, co to jest głód alkoholowy. Tu powtórzymy tylko, że głód alkoholowy jest objawem choroby alkoholowej w okresach abstynencji.

Alkoholik jest człowiekiem, który bardzo łatwo i szybko reaguje na widok alkoholu, rzeczy lub sytuacji kojarzonych z piciem (butelki, imprezy, bary, znajomi z kręgu osób pijących, itd.).

Alkoholik jest też człowiekiem, który łatwo i szybko reaguje chęcią picia na przeżywane przez siebie różne stany emocjonalne - przez, wiele bowiem lat pił zarówno na złość, jak i na smutek, radość, nudę czy też wstyd... Picie alkoholu jest, więc mocno utrwaloną reakcją na wiele różnych zdarzeń i sytuacji, których nie da się uniknąć w naszym życiu. Trudno jest uporać się z taką wyuczoną i trwałą reakcją.

Wracając do naszego porównania z terrorystami, sytuacja osoby uzależnionej, która postanowiła o abstynencji wygląda tak: ktoś (alkoholik), kto przez wiele lat współdziałał (pił) z organizacją terrorystyczną (choroba alkoholowa) postanowił nie robić już tego (abstynencja). Ale terroryści nie tolerują, tak łatwo zerwania więzów (alkoholizm działa także w okresach abstynencji), będą, więc próbowali doprowadzić do ponownej współpracy atakując takiego człowieka i stwarzając mu takie okoliczności, żeby do tejże współpracy powrócił sam (głody alkoholowe mające zakończyć się piciem).

W następnej części spróbuję opisać, jak dochodzi do powstawania czegoś takiego, jak „głód alkoholowy”. Jak rozpoznawać, że jest się w niebezpieczeństwie? Jak przetrwać głód bez zapicia? Spróbuję też odpowiedzieć na różne wątpliwości, które ma wiele osób uzależnionych - np. czy wszyscy alkoholicy miewają głody alkoholowe albo - czy wraz z wydłużaniem się czasu abstynencji głody są coraz rzadsze i słabsze?

Część druga

Jednym z objawów osiowych uzależnienia jest, tzw. głód alkoholowy. Osoby uzależnione nie wiedzą nawet, że przeżywają taki głód. Dopiero podjęcie leczenia pozwala na zdobycie wiedzy o tym zjawisku, rozpoznanie go u siebie i naukę radzenia sobie z nim. Alkoholicy myślą, że „piją, bo chcą" lub „piją, bo lubią". Tymczasem prawda jest taka, że wielokrotnie nie chcą pić. Stąd wszywki, branie Anticolu lub leków uspokajających, „zacinanie się" na jakiś czas w sobie...

Skoro „piję, bo chcę" albo „piję, bo lubię", to, po co wszywki i inne sposoby, aby nie pić? Lubisz - to pij. Co ci nie pasuje? Chyba, że z tym „lubieniem" to nie do końca prawda...

Rzeczywiście, prawda jest taka, że alkoholik bez leczenia odwykowego pije, bo musi. Nie umie żyć bez picia. Dlatego każda z wymuszonych wszywką albo obietnicą abstynencji kończy się powrotem do picia. Powrót ten jest niejednokrotnie zaskoczeniem dla samego alkoholika, który miał święte przekonanie o tym, że „teraz już na pewno się nie napiję..." Jak powszechnie wiadomo alkoholicy zapijają wszywki i tabletki nawet pomimo zagrożenia zdrowia i czasem życia. Jaka siła pcha alkoholika do działania sprzecznego ze zwykłym zdrowym rozsądkiem?

Tę podstępną, o ogromnej mocy siłę nazywamy głodem alkoholowym lub - po prostu poczuciem przymusu picia. W języku potocznym można mówić o „chęci napicia".

Skąd bierze się ten przymus? Otóż wytwarza się on przez miesiące i lata picia. Alkoholik uczy się, że na jego różne stany napięcia - przykre, ale i przyjemne - natychmiastowym sposobem jest picie. „Jeden głębszy" ma szybko ulżyć w złości, smutku, strachu lub - dodatkowo „podkręcić" w radości i zadowoleniu. Atrakcyjność picia polega właśnie na szybkim działaniu alkoholu. Nieważne staje się to, że picie nic nie zmienia w rzeczywistej sytuacji. Że przyczyny przykrych uczuć pozostają i przykre uczucia wrócą spotęgowane o moralnego kaca po piciu. Że radość, która miała urosnąć, też zniknie pod moralnym kacem. Alkoholik nie myśli dalej niż kolejny drink lub piwo. Widzi tylko tę łatwą i szybką ulgę po napiciu się. Nie pamięta, że to picie nie skończy się na jednym. Nie chcą pamiętać też, że końcówka będzie zła, chociaż wielokrotnie już tak było w jego życiu. Napięcie emocjonalne jest tak duże, że ważne staje się szybkie pozbycie się go. Wytwarza się swoisty „odruch alkoholowy".

Jak wygląda to w życiu? Załóżmy, że Robert jest alkoholikiem. Pije z przerwami. Właśnie od kilku dni jest w abstynencji. Od jakiegoś czasu jest rozdrażniony, wszystko mu przeszkadza. Bez powodu jego nastrój zmienia się od wesołkowatości do przygnębienia. Robert nie pije więc nie łączy tego stanu z używaniem alkoholu. Szuka jego przyczyn na zewnątrz, w sytuacji. Ponieważ jednak nie znajduje ich, jest coraz bardziej zdenerwowany i napięty. Uważa jednak, że jak nie ma przyczyn - nie powinno być napięcia. Robert zaczyna udawać przed sobą i innymi, że „nic takiego z nim się nie dzieje". Mówi sam do siebie, że „to przejściowe", „wydaje mi się", „to przez pogodę", „mam nerwicę" i tym podobne teksty... Ich cel jest jeden - zaprzeczyć swojemu napięciu, nie czuć go, oszukać siebie i innych. Ale ten stan nie znika sam - Przeciwnie - pogłębia się coraz bardziej. Na tym etapie Robert nie ma jednak szansy, aby zareagować, ponieważ udaje, że nic się z nim nie dzieje.

Robert ma już teraz nie tylko kłopoty z napięciem emocjonalnym. Zaczynają się trudności z codziennym funkcjonowaniem. Jest mu trudno skoncentrować się na swoich zajęciach, zaczyna wiele spraw naraz i ich nie kończy, odkłada różne rzeczy na później, nie potrafi poskładać myśli, które całymi siadami galopują przez jego umysł...

Pogarsza się też jego samopoczucie fizyczne - ma kłopoty ze snem, pojawiają się sny alkoholowe, ma „wilczy" apetyt albo nic nie może przełknąć, odczuwa suchość i niesmak w ustach. Czasami ma poczucie osłabienia, łatwo się poci, staje się niezgrabny w ruchach, okresowo drżą mu ręce... W zimie można próbować zwalać to na zaczynającą się grypę, ale to niestety nie jest grypa... Jego narastające złe samopoczucie fizyczne i psychiczne odbija się na kontaktach z innymi ludźmi. Robert zachowuje się opryskliwie, złośliwie, wulgarnie, jest podejrzliwy, przeczulony. Winę za swój stan zwala na innych ludzi. W końcu dochodzi do wniosku, że najlepiej nie gadać z nikim, bo i tak nikt go nie rozumie. Z zachowań gwałtownych, przesadnych, agresywnych przechodzi do izolacji od ludzi. Pojawia się coraz częściej pragnienie ulgi. „Niech to się wreszcie skończy". Wkradają się pierwsze myśli o piciu i „zbawiennym", szybkim działaniu alkoholu. Coraz natrętniej przypominają się Robertowi obrazy z imprez i balang, na których tak dobrze się czuł... Kiedy napięcie trwa już wystarczająco długo i jest wystarczająco silne Robert zaczyna pragnąć ulgi? Chce uwolnić się od męczącego stanu. Sposób, który zna jest jeden - picie. „Przecież wystarczy jeden drink i poczuję się lepiej". Gwałtownie narasta wtedy zapotrzebowanie na alkohol.

Cały organizm - psychika, ciało, umysł dopomina się ulgi, dopomina się dawki alkoholu, która stłumi napięcie, da rozładowanie i odprężenie. Jakiekolwiek inne sposoby poradzenia sobie z tym stanem wydają się być mało skuteczne i mato atrakcyjne. Decyzja o abstynencji przestaje być ważna i traci swoją moc. I tak, Robert, który nie chce pić sięga po alkohol. Oznacza to powrót do alkoholowego błędnego koła - picie - kac - przerwa abstynencyjna - picie - kac - przerwa... W którymś momencie koło to przerywa śmierć alkoholika... Chyba, że... Chyba, że alkoholik podejmie leczenie odwykowe, które pozwoli mu, między innymi, na rozpoznanie i naukę radzenia sobie ze swoim głodem alkoholowym.

Zbierzmy informacje na temat głodu:

1. Głód alkoholowy to złożony stan organizmu. Składają się na niego:

• stan emocjonalnego napięcia, które narasta.

pragnienie doznania natychmiastowej ulgi w tym napięciu,

• silna, odczuwana jako konieczność lub przymus, potrzeba napicia się alkoholu.

2. Głód alkoholowy pojawia się u alkoholika niezależnie od jego intencji. Innymi słowy - alkoholik może bardzo nie chcieć pić, a głód i tak może się pojawić.

3. Głód pojawia się zarówno u tych alkoholików, którzy próbują abstynencji bez leczenia, jak i u tych, którzy uczestniczą w terapii odwykowej. Głód pojawia się po prostu u każdego alkoholika. Ale tylko osoby leczące się mają szansę na to, aby zrozumieć to, co się z nimi dzieje i nauczyć się radzić sobie z głodem bez picia. Reszta jest skazana na nieświadomość i na picie.

4. Głód alkoholowy ma swój czas trwania. Może to być bardzo gwałtowny i krótki proces albo powolny i dłuższy. Obie formy są niebezpieczne i zdążają do tego samego - picia. Trzeba wiedzieć i pamiętać, że - niezależnie od formy głodu - on po prostu przeminie!! Ważne, aby się nie napić i zadziałać tak, aby skrócić jego trwanie. A to jest możliwe, tego można się nauczyć.

5. Alkoholik może zachowywać się na dwa sposoby:

• zgodnie z zaleceniami dla osób zdrowiejących, co zmniejsza ryzyko wystąpienia głodu alkoholowego lub,

• łamiąc zalecenia i wielokrotnie potęgując ryzyko wystąpienia głodu.

ó. Głód alkoholowy nie pojawia się nagle i nagle nie znika. To, co go aktywizuje to:

przemęczenie,

złe odżywianie,

osłabienie organizmu i choroby,

• powrót do trybu życia z okresu picia, chociaż się nie pije - chaos, brak planowania,

• tkwienie w poczuciu nudy i monotonii,

• sytuacje stresowe,

• kontakt z wyzwalaczami zewnętrznymi - przebywanie przy osobach pijących, widok butelek, oglądanie reklam z alkoholem, trzymanie w domu wszelkich atrybutów związanych z piciem - kufli, kieliszków, itd.

nieregularne przychodzenie na zajęcia terapeutyczne,

wspominanie imprez alkoholowych, itp.

7. U każdego alkoholika głód alkoholowy może przejawiać się w nieco różny sposób. Efekt końcowy jest jednak taki sam - picie. Zdrowiejący alkoholicy stają się swoistymi „ekspertami od głodu” i to oni są tymi osobami, które najlepiej mogą sobie nawzajem pomóc w tej trudnej i niebezpiecznej sytuacji.

8. Trzeba pamiętać, że w stanie głodu alkoholowego myślenie osoby uzależnionej, staje się nieracjonalne. Mówiąc prostym językiem alkoholik jakby zapominał, że nie powinien pić, że picie poważnie mu zaszkodzi. Pojawiają się nawet myśli zaprzeczające problemowi alkoholowemu. Dlatego niezbędna jest pomoc innych, którzy widzą alkoholika we właściwym świetle i nie dadzą się zwieść pojawiającym się wtedy złudnym tłumaczeniom i wyjaśnieniom.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
5462
5462
5462
5462
L 5462 Dress with front closure
M 5462 Dress with front closure
5462
5462

więcej podobnych podstron