Kot na Rozdrożu, Kot Na Rozdrożu 09, Ohayo-o


„Kot na rozdrożu” cz. IX by Miko-chan

 

Nie mam pomysłu na żaden konkretny wstęp. Miłej lektury.

 

Lina wraz z przyjaciółmi spędziła jeszcze dwa dni w mieście Omara nim zdecydowali się ruszyć w dalszą drogę. Wszyscy czuli spore zmęczenie, dlatego z przyjemnością korzystali z odpoczynku jaki im się nadarzył. Oczywiście słowo wszyscy nie obejmuje Xellosa, który niedługo po rozmowie z rudą czarodziejką zniknął jak niepyszny i najwyraźniej nie miał zamiaru więcej się pojawiać. Mając tyle wolnego czasu Lina mogła w spokoju opowiedzieć Filii o ich przygodach w zamku maga trzeciej kategorii, a także o wyprawie po magiczne kryształowe kule. Smoczyca, jak i Valgarv z przyjemnością słuchali tych historii, co pewien czas wybuchając śmiechem lub dla odmiany przeklinając tego cholernego kapłana, który stał za tym wszystkim.

Jednak wieczorem drugiego dnia Filia zdecydowała, że najwyższy czas wracać do domu. I choć trudno było jej rozstać się z przyjaciółmi, to najbardziej marzyła o położeniu się w swoim własnym łóżku. Lina obiecała, że jak tylko będzie w okolicy, to z pewnością do nich zawita i zastrzegła sobie, by smoczyca przygotowała odpowiednią ilość jedzenia.

Po krótkich, acz treściwy pożegnaniach Filia położyła ręce na ramionach Valgarva i razem znikli, by chwilę później pojawić się w niewielkim saloniku jej domu. Smoczyca poczuła jakąś ulgę, kiedy zobaczyła, że tutaj nic nie uległo zmianie, wszystko było tak, jak pozostawiła to przed wyjściem. Nawet kubek nie dopitej herbaty stał tam, gdzie go postawiła. Była to przyjemna, choć w pewnym sensie niepokojąca świadomość, bo czy rzeczywiście nic się nie zmieniło? Filia znała odpowiedź na to pytanie, choć nigdy nie wypowiedziałaby jej głośno. Chcąc pozbyć się uporczywych myśli, zabrała się za porządki, a potem życzyła dobrej nocy swojemu podopiecznemu, który był już bardzo senny.

Patrząc za odchodzącym na górę Valgarvem, mogłaby przysiąc, że przez te kilka dni znowu znacznie urósł, a z pewnością wydoroślał. Jego rysy straciły dziecięcy charakter, a on sam wyglądał na co najmniej dwanaście lat. Filia z trudem mogła uwierzyć, że nie skończył nawet trzech, a co gorsze ten szybki wzrost, sugerował, iż już niedługo w ogóle nie będzie potrzebował jej opieki. Ile to mogło jeszcze trwać? W tym tempie rok, może półtora i Starożytny Smok zupełnie wydorośleje, a wtedy zapewne będzie chciał odejść. Filia nie potrafiła wyobrazić sobie, by ten pełen energii chłopiec zdołał usiedzieć w jednym miejscu, do tego handlując starociami. To z pewnością nie było jego powołaniem. A przecież ona nie ma prawa go zatrzymywać, w końcu jest tylko jego opiekunką, ale nawet gdyby była rodzoną matką, to i tak nie mogła by tego zrobić. Wniosek był tylko jeden. Prędzej czy później zostanie skazana na samotność.

Nagle przypomniały jej się słowa Klary, która sama założyła na krótko rodzinę.

„Może ja również powinnam poszukać stałego towarzysza życia. - Pomyślała Filia. - Nie jestem już kapłanką, więc nie muszę żyć w samotności, a teraz kiedy ta cała historia z Valgarvem dobiegła końca, to Xellos nie będzie się już tu kręcić. Nie ma takiej potrzeby.”

- Dobry wieczór, Filio. - Jak na złość w tej samej chwili usłyszała głos tajemniczego kapłana.

- Co ty tutaj robisz? Jest późno. - Odparła spokojnie starając się ukryć zaskoczenie.

- Wybacz, ale chciałem porozmawiać z tobą na osobności, a przy tej gromadce, było to raczej niemożliwe. Szczególnie przy Linie. - Mazoku usiadł na kanapie i z rozbawieniem przyglądał się smoczycy.

- Nie powinno cię dziwić, że Lina jest wściekła, dałeś jej ku temu powody.

- I nie dziwię się. To byłoby do niej niepodobne, gdyby nie wyładowała na mnie swojej złości. Ale przejdzie jej za jakiś czas, to normalne.

Filia równie dobrze jak Xellos wiedziała, że Lina nie potrafi długo chować urazy, stąd słowa kapłana doskonale oddawały rzeczywistość. Smoczyca cicho westchnęła i usiadła na jedynym z krzeseł.

- O czym więc chciałeś ze mną porozmawiać, na osobności? - Spytała pośpiesznie nie chcąc tracić inicjatywy. Szczególny nacisk położyła na ostatnie słowo.

- O Valgarvie. - Stwierdził bez wstępu Mazoku, ale widząc niepokój malujący się na twarzy Filii, szybko dodał. - Nie obawiaj się, przecież powiedziałem wcześniej, że moja pani zaniechała wszelkich działań wobec was. Chcę tylko wyjaśnić pewną niedokończoną kwestię.

- Co masz konkretnie na myśli? - Smoczyca nieświadomie zacisnęła palce na fałdach swojej spódnicy.

- Chodzi o to, że Valgarv przekazał całą swoją moc do Lustra Daru, a co za tym idzie pozbył się potęgi zarówno smoka, jak i Mazoku. Oznacza to ni mniej, ni więcej, że w tej chwili jest zwykłym człowiekiem, ze wszystkimi tego konsekwencjami.

- Zwykłym człowiekiem? - Niemal wyszeptała Filia.

- Dokładnie, prędzej czy później zacznie się starzeć i umrze, na długo wcześniej niż gdyby był smokiem. Stracił swoją długowieczność.

Xellos umilkł i nad wyraz poważnie zaczął wpatrywać się w smoczycę. Ta jednak zdawała się tego nie widzieć, gdyż jej wzrok błądził gdzieś po podłodze.

- Zapewne wciąż masz odłamek z Lustra, który tak brutalnie usunęłaś z mojego ciała.

Filia podniosła na niego wzrok, a po chwili pokiwała przytakująco głową.

- W takim razie, nic nie stoi na przeszkodzie byś zwróciła mu jego moc. Wystarczy, że będzie chciał ją odzyskać i dotknie tego fragmentu.

- Tak po prostu?

- W końcu to jego potęga jest tam uwięziona, więc jemu najłatwiej z niej skorzystać.

Zapadła chwili dłuższego milczenia, tak, że słychać było cykady grające swój koncert za oknem.

- Dlaczego mi to mówisz? - Pierwsza odezwała się smoczyca. - Nie wierzę, że robisz to z dobroci serca. Jaki masz w tym cel?

- Droga, Filio, widzę, że znowu zaczynasz posądzać minie o złe intencje. - Odparł uśmiechając się ironicznie. - Przecież doskonale wiesz, że to tajemnica.

Mówiąc to przyłożył palec wskazujący do ust i otworzył jedno oko.

- Mam alergię na to stwierdzenie.

- Przesadzasz, już bardzo dawno nie padło ono z moich ust. - Dodał jeszcze szerzej się uśmiechając.

Kolejna chwila ciszy zakłócana jedyne przez świerszcze.

- I to wszystko co chciałeś mi powiedzieć? - Spytała w końcu niepewnie Filia.

Xellos zrobił minę, jakby starał sobie przypomnieć czy niczego nie przeoczył, ale był to jedynie teatr, gdyż Filia doskonale wiedział, że on zawsze o wszystkim pamięta.

- Wydaje mi się, że tak.

- W takim razie, idź już. - Stwierdziła dość szorstko smoczyca, choć wypowiedzenie tych słów przyszło jej z pewnym trudem. - W ostatnim czasie poważnie nadużyłeś mojej gościnności, ale sądzę, że teraz nic już cię tu nie trzyma. Chcę postawić sprawę jasno, dla dobra mojego i Valgarva, wolę byś nie pojawiał się więcej w moim domu. Mam nadzieję, że to rozumiesz.

- Rozumiem. I rzeczywiście nie mam tutaj już żadnego interesu.

Po tych słowach Demon wstał i wziął swoją laskę, która do tej pory stała oparta o bok kanapy, co wyraźnie sugerowało, że zamierza odejść.

- Xellos. - Zatrzymała go Filia. - Chcę byś wiedział, iż nie mam do ciebie żalu za ostatnie wydarzenia. Choć pewnie dla mnie ma to większe znaczenie niż dla ciebie. Wiem, że nie możesz samodzielnie decydować o swoim losie, gdyż kieruje tobą Zellas i jeśli już kogoś miałabym winić, to raczej ją.

Słysząc te słowa kapłan spojrzał bacznie na smoczycę, po czym ponownie się uśmiechnął, choć było w tym coś demonicznego.

- Zapominasz drogi smoku, że ja i Zellas-sama myślimy tymi samymi torami. Jak dotąd nie zdarzyło się, byśmy mieli odmienne zdanie na jakiś temat, a co za tym idzie to co ona uważa za właściwe, ja również za takie uważam.

- Czyli mam rozumieć, że nawet gdyby jej nie było, ty postąpiłbyś dokładnie tak samo?

- W końcu jestem Mazoku, czyż nie? - Dodał i nie czekając na odpowiedź zniknął.

- Tak, jesteś Mazoku. - Powiedziała w próżnię Filia. - A mnie nigdy nie wolno o tym zapomnieć.

 

Zellas leżała na kanapie z nogami na dużej stercie poduszek. Jej normalnie śniada twarz, teraz przybrała odcień szarości, a usta były niemal sine. Choć miała zamknięte oczy, to wiadomo było, że nie śpi, lecz jedynie zbiera myśli i zastanawia się nad różnymi rozwiązaniami. Na podłodze obok kanapy stała popielniczka z niedopalonym papierosem.

Beastmaster nie zwykła kierować się emocjami, bez względu na to, czy byłaby to radość, czy gniew. Jej w sumie analityczny umysł pracował teraz na najwyższych obrotach, rozważając ostatnie zajścia. Całkowita klapa podjętego przedsięwzięcia, nie była w końcu taka całkowita, gdyż Xellos zdołał wykończyć kapłana i generała Dynasta, a do tego udało się go odratować, choć Zellas przypłaciła to znacznym osłabieniem. Jednak Lord Mazoku liczyła na znacznie więcej. Teraz jednak będzie musiała porzucić na jakiś czas swoje dalekosiężne plany, gdyż sytuacja przybrała nieciekawy obraz.

Właśnie chciała przywołać Xellosa, gdy ten pojawił się w komnacie.

- Załatwiłeś wszystko?

- Tak pani, myślę, że perspektywa samotności, jest dla Filii wystarczająco przekonująca, by chciała uchronić małego smoka przed widmem człowieczeństwa. - Odparł kapłan.

- Dobrze. Ten dzieciak jest do ciebie przywiązany, więc w przyszłości taki sojusznik może okazać się przydatny. - Skomentowała Zellas nie otwierając nawet oczu.

- Pragmatyczna, jak zawsze.

Beastmaster spojrzała przelotnie na swojego sługę i uśmiechnęła się cierpko.

- Nie podlizuj się.

- Trochę muszę, w końcu to z mojego powodu tutaj leżysz, pani.

- Tak, tak, tak, moja hojność nie zna granic. - Skwitowała z ironią. - A teraz do rzeczy mam ważniejsze sprawy na głowie.

- Dynast. - Bardziej stwierdził niż spytał Xellos.

- Nie mam jeszcze żadnych pewnych informacji, ale ten drań coś kombinuję, jestem tego pewna.

- To oczywiste, my w takiej sytuacji zrobilibyśmy dokładnie to samo.

- Właśnie. Wybadają tą sprawę.

- Już się za to biorę.

Mazoku skinął nieznacznie głową i zniknął.

 

W czasie gdy Xellos odbywał daleką podróż na północ, w domu Filii właśnie wstawał nowy dzień. Mimo dość wczesnej godziny, smoczyca już kręciła się po kuchni i przygotowując śniadanie. W sumie nie musiała się śpieszyć, gdyż do pobudki Valgarva zostało jeszcze sporo czasu, ale wolała zająć czymś ręce i umysł. Nie spała tej nocy najlepiej, zresztą jak zawsze po odwiedzinach tajemniczego kapłana. Wiadomość o tym, że jej podopieczny jest w tej chwili zwykłym śmiertelnikiem, początkowo wydawała się absurdalna, ale z czasem wszystko przemyślała i doszła do wniosku, iż może to być prawdą. Teraz pozostał jej jedynie wybór drogi, jaką podąży. Wiedziała, że nie powinna Valgarva do niczego zmuszać, w końcu to było jego życie, ale jednocześnie czuła, iż sprawa ta musi zostać jak najszybciej rozstrzygnięta. Dlatego też zaraz po tym jak młody smok wstał i zjadł śniadanie, zabrała go do salonu i wytłumaczyła dokładnie cały problem. Starożytny Smok słuchał uważnie, znacznie uważniej niż każdy zwykła dwunastolatek, a na jego twarzy można było odczytać całą gamę uczuć. W końcu jednak spuścił głowę i stwierdził cicho.

- Ja nie chcę tej mocy. Boję się jej.

Filia spojrzała na niego zaskoczona.

- Nie rozumiem.

- Nawet nie wiesz ciociu, jakie straszne rzeczy słyszałem w głowie, gdy ta moc się obudziła. Wciąż nachodziły mnie jakieś przerażające obrazy pełne bólu, cierpienia i śmierci. - Młody smok zawahał się. - A także nienawiści. Nienawiści przede wszystkim do ciebie ciociu i twoich braci, ale również do wszystkich wokoło. Jakiś głos wewnątrz mnie wciąż powtarzał słowa mówiące o zemście, chciał, bym zaczął zabijać, mordować tych, na których teraz najbardziej mi zależy. Ty ciociu, wujek Xellos, nawet ciocia Lina i reszta. Ten głos pragnął ich śmierci.

Valgarv wciąż miał wzrok utkwiony w podłodze, jakby wstydził się wypowiadanych słów, które zresztą z trudem przechodziły mu przez gardło.

- Nie pamiętam wszystkich wydarzeń z przeszłości. - Kontynuował po dłuższej chwili milczenia. - I szczerze mówiąc nie chcę pamiętać. Cokolwiek tam się wydarzyło, dla mnie jest już tylko historią. Może dawny Valgarv pragnął zemsty, ale ja jej nie pragnę, jestem zupełnie kimś innym niż on i mam nadzieję, że tak zostanie. Ta moc jest zła, ciociu, i boję się, że nie zdołałbym nad nią zapanować. Wolę żyć krótko i spokojnie jako człowiek, niż walczyć z samym sobą przez całą wieczność.

Filia z ogromnym zdziwieniem słuchała wypowiedzi Starożytnego Smoka. Gdyby miała jeszcze jakiekolwiek wątpliwości, że jej podopieczny bardzo ostatnio wydoroślał, to właśnie te słowa na pewno by je rozwiały. Raptem tydzień temu Valgarv zachowywał się jak każde normalne dziecko, a teraz mówił, jak całkiem dorosły człowiek, w pełni świadomy swojego losu. Cokolwiek wydarzyło się na Wolf Pack Island z pewnością bardzo wpłynęło na młodego smoka.

- Decyzja należy wyłącznie do ciebie, Valgarvie. - Stwierdziła w końcu była kapłanka. - Chcę tylko byś wiedział, że dawny Valgarv, przynajmniej ten którego znałam, wcale nie był zły. Po prostu rozpacz wypełniła jego serce i ten straszny ból spowodował, że zaczął on pałać nienawiścią do całego świata. Trzeba mu współczuć, a nie potępiać. Pamiętaj o tym, gdybyś kiedyś zmienił zdanie.

Mówiąc to podała mu niewielki skórzany woreczek z długim rzemieniem.

- Tutaj jest fragment Lustra Daru. Chcę byś go nosił zawsze przy sobie. Świat jest groźny, a złe siły nie śpią, dlatego w razie niebezpieczeństwa będziesz miał możliwość się bronić. Mimo wszystko ta moc może ci kiedyś uratować życie. Aby ją odzyskać wystarczy…

- Wiem co trzeba zrobić. - Wszedł jej w słowo Valgarv, a widząc jej zaskoczenie dodał. - Wczoraj wieczorem słyszałem twoją rozmowę z wujkiem.

- Ach, tak. Nie ładnie jest podsłuchiwać. - Upomniała go Filia uśmiechając się lekko.

- Nie mogłem zasnąć. - Młody smok chciał odwzajemnić uśmiech, ale nagle znów spochmurniał. - Wujek Xellos nie wróci, prawda? - Było to bardziej stwierdzenie faktu niż pytanie.

Smoczyca westchnęła ciężko. Co miała mu odpowiedzieć, że w ogóle nie powinien ufać Xellosowi, że dla nich obojga będzie lepiej jeśli ten Mazoku zniknie z ich życia? Przez ostatnie miesiące Valgarv bardzo się do niego przywiązał, ale Filii wcale się to nie podobało.

- Na pewno będzie nas odwiedzał, choć nie tak często jak dawniej. - Odparła w końcu, choć w rzeczywistości miała nadzieję, że jej słowa nie okażą się prawdą.

 

W czasie gdy życie Filii i jej przyjaciół wracało powoli do normy, pewna młoda kobieta wkraczała w granicę sporego miasta. Leżało ono wiele dni drogi od domu Filii, choć smoczyca również, kiedyś do niego zawitała. Teraz jednak po jego wąskich, ale brukowanych uliczkach kroczyła ta młoda kobieta, ubrana w podróżny strój, z torbą przewieszoną przez ramię i długimi, charakterystycznymi blond włosami związanymi w warkocz. Ona także nie pierwszy raz zawitała w te strony, dlatego bez problemu odnalazła cel swojej podróży. Była to spora, gustownie urządzona restauracja z dużym ogródkiem na świeżym powietrzu. Kobieta zasiadła przy jednym ze stolików, wzięła kartę dań i cierpliwie czekała. W końcu podeszła do niej kelnerka i ze sztucznym uśmiechem spytała.

- Co podać dla pani?

Kobieta wyjrzała zza menu i znacznie szczerzej odwzajemniła uśmiech.

- Poproszę kawę i naleśniki. A także chwilę rozmowy.

Kelnerka dopiero teraz bardziej przytomnie spojrzała na gościa i z nie ukrywanym zdziwieniem zapytała.

- To ty? Nie widziałam ciebie tu od lat? Co cię do mnie sprowadza?

- Moja przyjaciółka ma poważne kłopoty, a ja potrzebuję twojej pomocy.

- Poczekaj chwilę, przyniosę twoje naleśniki i wszystko mi opowiesz.

Kelnerka szybkim krokiem znikła w mroku wnętrza restauracji.

 

Mijały dni, pogoda stała się dziwnie jesienna i prawie bez przerwy siąpił drobny deszczyk, a wiatr szarpał koronami drzew. Filia stała przy oknie z kubkiem gorącej czekolady (?) w zimnych dłoniach i patrzyła na moknący krajobraz. Przez ostatnie dwa tygodnie nie dostała wiadomości o swoich przyjaciołach, ale ponieważ nie nachodziły ją żadne złe przeczucia, brała tą ciszę, za dobrą monetę. Najwyraźniej byli zbyt zajęci pożeraniem złoczyńców i niszczeniem posiłków, aby pomyśleć o zawiadomieniu jej, że nic więcej się nie wydarzyło. Ona sama zresztą też nie cierpiała na nadmiar wolnego czasu, gdyż większość dnia przesiadywała w swoim sklepie, a wieczorami zajmowała się Valgarvem, który dość powoli wracał do pełniej kondycji psychicznej. Nawet po upływie tylu dni, widziała czasami jak w chwilach, gdy myślał, że nikt go nie obserwuje, jego twarz nabierała dziwnie poważnego wyglądu. Wtedy też jego oczy błądziły gdzieś bez celu, a myśli odpływały w sobie tylko znanym kierunku. A z pewnością były to nieprzyjemne myśli, które powodowały, że młody smok stawał się jakby przygaszony i niepewny. Bolesne wspomnienia poprzedniego życia nie dawały mu spokoju nawet teraz, choć on sam udawał, że nic się nie dzieje. Niestety Filia nie potrafiła w żaden sposób mu pomóc, mogła jedynie wspierać go i otaczać opieką.

Ciszę jaka w tej chwili panowała w domu zagłuszał jedynie szum wiatru i szelest przerzucanych kartek w książce, którą właśnie czytał Valgarv siedząc przy stole. W pewniej chwili smoczyca poczuła, że ta cisza ją przytłacza i powoduje jakąś wewnętrzną pustkę. Niby wszystko było jak zwykle, tak jak każdego wieczoru, ale dzisiejsze milczenie zdawało się być głębsze niż zazwyczaj. To nieprzyjemne uczucie nie było jednak podszyte niepokojem, ale raczej tęsknotą.

„Ależ ja jestem głupia - myślała Filia wciąż patrząc na kołyszące się drzewa. - Ze wszystkich znanych mi osób muszę tęsknić właśnie za nim. Za jego natrętnym i wnerwiającym gadaniem, które jednak lepiej niż cokolwiek innego potrafiło rozproszyć tą przeklętą ciszę. Ale muszę pamiętać, kim on jest, nie wolno mi o tym zapomnieć, ani na chwilę, bo wtedy ktoś może ucierpieć. Przecież z samej swej natury jest dwulicowy i obłudny, a komuś takiemu zwyczajnie nie można ufać, bez względu na to, jakie sprawiałby wrażenie. To wszystko tylko gra pozorów, teatr odstawiany dla jednego konkretnego celu, by wykorzystać mnie lub Valgarva do swoich planów. Jednak właśnie przez to, iż jest doskonałym aktorem, tak łatwo zapomnieć do jakiej rasy należy i jakimi priorytetami się kieruje. A pomyśleć, że na pewien czas uwierzyłam, jakoby nie miał wobec nas złych intencji. Żałuję, iż musiałam się pomylić. Cholera! Jak bardzo żałuję.”

 

 

Koniec części dziewiątej.

 

c.d.n.

 

Nie miałam pomysłu na wstęp i na zakończenie nie mam również. W sumie ta część była dość nijaka, ale musiała powstać, gdyż tego wymagała moja nader zawiła fabuła (^_^'''''''). Pozdrawiam.

 

Miko-chan

<Miko-chan1@wp.pl>

lub

<Miko_chan1@op.pl>

 

06.09.2006

5

5



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Kot na Rozdrożu, Kot Na Rozdrożu 02, Ohayo-o
Kot na Rozdrożu, Kot Na Rozdrożu 08, Ohayo-o
Kot na Rozdrożu, Kot Na Rozdrożu 10, Ohayo-o
Kot na Rozdrożu, Kot Na Rozdrożu 04, Ohayo-o
Kot na Rozdrożu, Kot Na Rozdrożu 01, Ohayo-o
La bieg na` m 02 09 13 (2)
plan na maj 09 r dla 3, 4 latków
wejsciowki na onko 09 2010
Tematy na egzamin2010 09 15, Pytania na egzamin, Pytania na egzamin
Tematy na egzamin2012 09 04, Pytania na egzamin, Pytania na egzamin
SCEN NA KWIECIEŃ 09 R ?ły miesiąc
A Prawo energetyczne do BIP wersja na 25 09 2012 id 49516
La bieg na` m 02 09 13
Horoskop z kart Anielskich na październik 09
Plan na marzec 09 r
plan na czerwiec 09 dla 3,4 latków
Oookooo spis?ooków na dzień 09 10 10
MP 82 725 STAWKI OPŁAT ZA USUNIĘCIE DRZEW I KRZEWÓW ORAZ KAR ZA ZNISZCZENIE ZIELENI NA ROK 09

więcej podobnych podstron