XX-lecie 6, Bogumił i Barbara w powieści Noce i dnie Marii Dąbrowskiej - dwie przeciwstawne postawy życiowe


Bogumił i Barbara w powieści Noce i dnie Marii Dąbrowskiej - dwie przeciwstawne po­stawy życiowe

Napisane w latach 1931-34 dzieło życia Marii Dąbrowskiej Noce i dnie jest utwo­rem wybitnym i złożonym. Jest w nim bowiem szerokie tło historyczne, dzieje kilku pokoleń szlacheckich rodzin, a także problematyka społeczna i obyczajowa. Jednak na plan pierwszy (szczególnie w pierwszym i drugim tomie) wysuwają się zagadnie­nia psychologiczne z kręgu filozofii człowieka. Główną sprawą jest tu - po mistrzow­sku przeprowadzone - przeciwstawienie dwóch postaw: jednej - otwartej na ze­wnątrz, afirmującej życie, aktywnej i drugiej - zamkniętej w sobie, nieufnej, biernej i refleksyjnej. Bogumił i Barbara, bo o nich tu mowa, uzupełniają się tworząc udaną, kochającą i szanującą się rodzinę. Obydwie te osobowości omawia Maria Dąbrow­ska z ogromnym znawstwem duszy ludzkiej, z wyrozumiałością, wnikliwie analizu­jąc każdy postępek i słowo. Wyczuwa się jednak, że większą sympatią darzy Bogu­miła, że ta postawa bardziej jej odpowiada, że wreszcie ten wzorzec najbliższy jest ideału i to zarówno w płaszczyźnie społecznej jak i metafizycznej.

Gdy rozpoczyna się akcja utworu (1884 r.) Bogumił ma już za sobą tragiczne doświadczenia powstania 1863 r. Był wtedy prawie dzieckiem, ale otarł się bardzo blisko o śmierć, głęboko przeżył klęskę i długo nie mógł się po niej podnieść. Te wszystkie przeżycia ma już za sobą, okrzepł, wie czego chce i co ma w życiu war­tość. Niechętnie wspomina powstanie, nie czuje się bohaterem, którego chciałaby widzieć w nim Barbara. Bogumił uważa, że liczy się dzień dzisiejszy, że do prze­szłości nie warto wracać. Rodzina Niechciców po powstaniu zbiedniała, straciła majątek, Bogumił nie ma własnej ziemi, jest dzierżawcą, uprawiającym cudzą wła­sność. Nie ma to jednak dla niego znaczenia. Nie stroi wielkopańskich fochów, nie obnosi się ze swoją krzywdą. Czy to w Krepie, czy w Serbinowie pracuje jak na swoim. Liczy się dla niego ziemia, którą kocha, cieszy się z osiąganych plonów, uważa je za swój sukces. Czerpie z pracy satysfakcję, uważają za sens życia, dzięki niej jego egzystencja nabiera intensywności. Bogumił pracując nie myśli o korzy­ściach materialnych, a o tym, że dając ziemi swój trud, zespala się z istnieniem. Zadziwia ta Bogumiła zgoda na życie takie, jakie jest. On niczego więcej nie pra­gnie, byle tylko mógł pracować na roli, mieć koło siebie bliskich i ich kochać. Nigdy nie narzeka ani na los, który pozbawił go pozycji właściciela ziemskiego, ani na to, że jest zmęczony.

Pokochał Barbarę, uczynił ją swą żoną i matką swych dzieci, akceptuje ją całkowi­cie z jej niezadowoleniem, kaprysami, całą skomplikowaną, a tak odmienną naturą. Dla Bogumiła to normalne, że każdy jest inny i trzeba go takim przyjąć. Jemu wystar­czy, że ją kocha, a kocha tak naturalnie i w sposób oczywisty, jak oddycha. Nie czuje potrzeby mówienia o miłości, podsycania jej, wystarczy mu, że Basia z nim jest. Cierpi, gdy Barbara podkreśla, że go nie kocha, że nie odpowiada on jej marzeniom i wyobrażeniom, ale i z tym umie się pogodzić, byleby była z nim.

Jakżeż inaczej kochała, przeżywała miłość Barbara! Barbara Ostrzeńska też pocho­dziła z rodziny szlacheckiej, która utraciła pozycję i majątek. Matka jej ciężko praco­wała, by wychować czworo dzieci, ale otrzymały one staranne wykształcenie. Barbara spędziła młodość wśród rodzeństwa, ich kolegów, a więc w gronie rówieśników. Była egzaltowana, pełna marzeń i ideałów, które kłóciły się z rzeczywistością. Gdy poznała Bogumiła, miała już za sobą pierwsze rozczarowania. Gorąco kochany przez Barba­rę Józef Toliboski, ożenił się z niekochaną, ale posażną panną. Barbara nie jest już pierwszej młodości, nie ma posagu, myśli więc o pracy zawodowej, gdy zjawia się Bogumił. Nie kocha go, ale decyduje się na małżeństwo, chcąc zapewnić sobie stabil­ną przyszłość. Bardzo charakterystyczny jest stosunek Barbary do Bogumiła. Widzi w nim wiele wad, stale coś w nim gani, wciąż porównuje go z Toliboskim z marzeń. Jest wiecznie niezadowolona, nie podoba jej się ani Krępa, ani Serbinów. Stale myśli o zmianach, ale nigdy nie umie swych zamierzeń zrealizować. Zmienna, kapryśna, wiecznie zrzędząca mogła być dość uciążliwą towarzyszką życia, gdyby nie cierpli­wość i wyrozumiałość Bogumiła, który swym spokojem umiał uciszyć każdą burzę. Zajęta wciąż swymi refleksjami, marzeniami, zwrócona do wewnątrz Barbara nie do­cenia faktycznych zalet Bogumiła. Chce w nim widzieć bohatera-powstańca, a nie dostrzega miłego, ciepłego, dobrego człowieka. Bardzo się dziwi, gdy zauważa, jak Bogumił jest przez wszystkich lubiany. Ma go za schłopiałego gospodarza, więc dzi­wi się, gdy jej mąż umie się w każdym towarzystwie zachować, nigdy nie jest skrępo­wany, zawsze naturalny i swobodny, łatwo nawiązuje kontakt, gdy natomiast ona spięta i zdenerwowana, zamknięta w sobie, odpycha od siebie ludzi. Nie rozumie własnego męża i swoich uczuć, a wmawiając sobie, że go nie kocha, rani go boleśnie. Uważam, że wmawia sobie ten brak uczuć, że tak naprawdę bardzo go kocha. Świadczy o tym wiele lat wspólnego życia, wychowanie dzieci, głębokie przywiązanie i szacunek, któ­rym się darzą. Może na początku nie było fascynacji i namiętności, ale oboje nie byli już tacy młodzi, a potem połączyło ich najgłębsze uczucie, jakie może łączyć dwoje ludzi. Dowodem są cierpienia Barbary, gdy dowiedziała się, że Bogumił ją zdradził i pustka, jaką czuje po jego śmierci. W stosunku Barbary do Bogumiła uzewnętrznia się cała jej kapryśna, zmienna osobowość. Ona sama nie zdaje sobie sprawy co czuje, nie umie zakwalifikować i nazwać swoich stanów duchowych. Głęboką różnicę mię­dzy nimi widać po śmierci ich pierwszego synka, Piotrusia. Bogumił cierpi, ale nie eksponuje swych uczuć, stara się natomiast pomóc Barbarze, szuka u niej oparcia i stara się być oparciem dla niej. Zapamiętał się w pracy, schudł, sczerniał, ale żyje dalej, bo rozumie, że tak trzeba. Barbara utonęła w swym bólu, pragnęła umrzeć, zamknęła się w sobie, żyła jak w letargu, a co najgorsze, odepchnęła Bogumiła i jego pomoc. Cierpienie zamiast zbliżyć oddaliło ich od siebie. Bunt Barbary, skierowany przeciwko niesprawiedliwości losu, uderzył i w męża.

Wspaniały, wielkoduszny jest Bogumił w stosunkach z innymi ludźmi. On rozu­mie każdego, intuicyjnie wyczuwa, gdy ktoś cierpi lub potrzebuje pomocy. Barbara nie może się nadziwić, jak cudownie porozumieli się Bogumił i jej siostra Teresa. Bogumił stał się powiernikiem Teresy, więcej o niej wiedział niż siostra, a jak przy tym umiał być dyskretny i delikatny. Barbarze czasem wydawało się, że jest on nie­czuły i niewrażliwy. Tymczasem Bogumił wiele wiedział i rozumiał, choć o tym nie mówił. Podziw na przykład budzi troskliwość, jaką Bogumił otoczył chorą, umierającą matkę Barbary. Przesiadywał w jej pokoiku godzinami, rozmawiał, tak że w końcu pani Ostrzeńska tylko jego przywoływała. Wydaje się, że Bogumił, rozu­miejąc życie, rozumiał i śmierć. Swym spokojem, łagodnością oswajał staruszkę z jej nadejściem, uczył ją jak pogodzić się z nieuchronnością tego zdarzenia i przy­jąć je jako fakt naturalny. Umarła cicho i pogodnie - to wielki dar, a zawdzięczała go Bogumiłowi, nie córce.

Bogumił kochał wszystkich ludzi, szanował Żyda, z którym handlował, dla chło­pów był sąsiadem, a nie panem. Pracował tak samo ciężko jak oni, pomagał, gdy byli w potrzebie, choć jako pracodawca był wymagający, Czyżby nie miał wad? Według mnie, jest zbytnim minimalistą, jeśli się niewiele chce i potrzebuje, to nie­wiele się osiąga. Trochę niezgody na rzeczywistość i wyższe wymagania przydałyby mu się. Potrzebna mu była Barbara, która dbała o dom, poziom życia i wykształce­nie dzieci. Zajęty pracą w polu Bogumił zrzucił wszystkie problemy, związane z gospodarstwem domowym, służbą i dziećmi na Barbarę. Moim zdaniem zbyt mało interesował się dziećmi, ich wychowaniem i wykształceniem. Barbara pracowała ciężko w ogrodzie, domu, kierowała służbą i wychowywała dzieci. Choć nie była przyzwyczajona do takiej pracy, uczyła się szybko i spełniała ciążące na niej obo­wiązki. Nie umiała poradzić sobie z krnąbrnym Tomaszkiem, a Bogumił niewiele jej pomógł. Marzyła o uczestniczeniu w kulturze czy choćby o rozmowie na poziomie, ale Bogumił nie miał na nic czasu, zmęczony zasypiał wieczorem, nie mając siły na książkę czy rozmowę. Faktycznie Barbara też nie umiała zrealizować swych pra­gnień, narzekała, a nie zorganizowała sobie życia towarzyskiego czy kulturalnego. Nie są więc ideałami, są zwykłymi ludźmi. Dąbrowska tak ich przedstawiła, że zna­my ich jak najbliższych sąsiadów. Są nam bliscy, są realni, prawdziwi. Czasem draż­nią, a czasem ich się podziwia. Szacunek budzi Bogumił, choć czasem wydaje się nudny i prostacki. To znowu zadziwia mądrością życiową i głębią uczuć. Denerwuje nas natomiast Barbara, ale chwilami mamy ochotę bronić ją przed Bogumiłem i autorką. Portrety tych bohaterów są najwspanialszymi ludzkimi wizerunkami w naszej literaturze.



Wyszukiwarka