Mithiana - Studia podyplomowe, Zwykłe marudzenie, czyli można nie czytać:


Zwykłe marudzenie, czyli można nie czytać:
Od jakiegoś czasu chodziły po mnie - z przyczyn nieznanych - Figle-Bez-Fabuły. Takie anglosaskie P-W-P, tylko po naszemu. Ponieważ zebrać się w sobie nie mogłam, rzuciłam stringi, bo nic tak nie działa na Wena, jak termin nad głową. A to, co widać poniżej to właśnie pokłosie pojedynku.
Bardzo przepraszam wszystkich, którzy poczuli się urażeni bądź zawiedzeni brakiem dosłownych opisów, ale jak już tłumaczyłam, nawet moja bezwstydność ma granice i „członek” najnormalniej w świecie przez klawiaturę mi nie przechodzi... Przykro mi.
Kiedyś mi mówili, jak się nazywa fanfiction do fanfiction, ale jak zwykle zapomniałam. W każdym razie, poniższe nawiązuje dialogiem do rozdziału III opowiadania Mayi "Draco Malfoy - Zdumiewająco Skoczny... Szczur?" w tłumaczeniu Nocnej Mary.

Nieodmiennie dziękuję:
Nocnej Marze - za łaskawe przyzwolenie na wykorzystanie fragmentów dwóch traumatycznych lekcji wychowania seksualnego
Susie, Labruji i Semele - za trzymanie w pionie i znoszenie potępieńczych jęków;
Arienkowi - za C-M-N 0x01 graphic


Dziękuję również Akzseindze za skrzyżowanie różdżek, było mi bardzo miło powalczyć na (wyuzdane) słowa!

Mithiana - Studia podyplomowe




Znalazł ją dopiero w pokoju nauczycielskim.
- Aż tak źle było? - spytał, stając za fotelem, w którym siedziała wpatrzona w ogień. Westchnęła.
- Przestań. Nie chcę o tym myśleć. Zrobili ze mnie kompletną idiotkę. Jakąś cholerną Miss Cnotkę.
Prychnął drwiąco. Spojrzała na niego z wyrzutem.
- Śmiej się, śmiej. "Pani profesor, a to będzie na egzaminie? A będą ćwiczenia praktyczne?"
- Niech zgadnę, Granger? - Przysiadł na oparciu fotela i powoli zaczął wyciągać szpilki z ciasnego koczka.
- A niby kto? Oczywiście, że ona! I do tego robiła notatki!
Parsknął śmiechem.
- O? Nie doceniałem bestii... - Rozpuścił ostatnie kosmyki i pochylając się pocałował ją w czubek głowy. - A nie prosiła, żeby powtórzyć?
- Dlaczego nie? Oczywiście, że prosiła! I wtedy cała reszta straciła ostatnie hamulce...
- Doprawdy? - Dłonią odsunął skręcone pasma i dmuchnął jej w kark. Zwinęła się konwulsyjnie.
- Nie dmuchaj...!
- Dlaczego nie? - Dmuchnął ponownie. Pacnęła go w udo. - I co z tymi hamulcami?
- No nic, zaczęło się. "Magiczny balonik? To jakieś zaklęcie nadmuchujące?"...
- Coś ty im opowiadała?
- Podstawy antykoncepcji, żeby to Avada strzeliła...
Tymczasem Snape zaczął masować jej kark. Gładził ją delikatnie, czując jak stopniowo napięcie ustępuje i mięśnie rozluźniają się pod wpływem jego dotyku. Przesunęła się, ułatwiając mu zdanie. Pochylił głowę i wtulił twarz w rozpuszczone włosy Minerwy. Pachniały bergamotką. Wargami błądził tuż pod linią włosów.
- A na koniec ta idiotka, Patil... Dawno nikt mnie tak nie upokorzył! Czy ty mnie słuchasz?
- Oczywiście. Mam nawet twoje ucho, żeby cię lepiej słyszeć... - Delikatnie przygryzł miękki płatek.
Zachichotała.
- Co ty robisz?
- Odreagowuję stres. I homoseksualną propozycję od ucznia...
- Co...?!
- Blaise Zabini zapytał, co robię po lekcjach.
- I co odpowiedziałeś?
- Że pieprzę wicedyrektorkę. Sama rozumiesz, nie mogę złamać słowa... - Zsunął się na podłogę i ukląkł przed nią, sięgając do guzików jej szaty. Nie pozostała mu dłużna.
- Naprawdę uważasz, że to odpowiednie miejsce? - spytała, rozpinając sztywny kołnierzyk koszuli. Przyciągnął ją do siebie i pocałował, językiem rozchylając wąskie wargi.
- Dlaczego nie? - wyszeptał.
- A jak nam ktoś wejdzie?
- To z hukiem upadnie twój mit Żelaznej Dziewicy.
- To przynajmniej zamknij drzwi.
- Nie dramatyzuj. Zaklęcie zamykające jest takie beznadziejnie schematyczne... Wiesz, że masz pieprzyk za uchem? Mmmm... Poza tym, kto ma tu wejść? Jak znam życie, Flitwick rysuje tym swoim Kruczątkom diagramy... A Pomona pewnie uznała, że wersja z kapustą jest dużo ciekawsza...
Roześmiała się i pocałowała go w jabłko Adama.
- I to im powiemy? Że właśnie przygotowujemy lekcje?
- Owszem... Szlifujemy podłoże metodologiczne.
Roześmiała się.
- O ty niegrzeczny…. Ugryzę cię. Może w ucho? Masz ładne uszy...
- Dawno nikt ich nie lizał.
- Lubisz to?
- A niby dlaczego zadaję się z kotem? Auu!
- Miauuu...
Szmaragdowa szata wylądowała na czarnej, za nią poszły kolejne części szkolnej garderoby. Rozpinanie drobniutkich guziczków jego koszuli zajęło jej chwilę, tymczasem on przedostał się przez warstwy halek i koszulek docierając do prostego, białego stanika. Wprawnie zsunął ramiączka i rozpiął haftki. Szmatka opadła, odsłaniając krągłe piersi. Pochylił się i zaczął je całować.
- No powiedz, czy ja wyglądam na dziewicę?
- Z tej strony na pewno nie... - wymruczał, wodząc językiem wokół lewego sutka. - Ale poczekaj, sprawdzę jeszcze z tej... Nie. Z tej też nie.
- To dlaczego wszyscy uważają, że owszem?
- Cóż... Może to dlatego, że nie wiedzą, że to poważne, surowe i lodowate co jest tu… - Odgarnął jej włosy z czoła - … to nie czubek góry lodowej, tylko szczyt wulkanu i nie ma wiele wspólnego z tym ciepełkiem tu… Ani tym żarem, który tylko cierpliwy odkrywca odnajdzie u podnóża góry… - Wsunął dłoń między jej uda i delikatnie je rozsunął.
- Och, dziękuję ci bardzo - westchnęła z rozbawieniem, moszcząc się wygodniej. - Wedle tego opisu wyglądam jak Kilimandżaro…
- Za dużo myślisz. Zamknij oczy.
- Co robisz?
- Dowiesz się, jeśli zamkniesz oczy.
Posłuchała go i poddała się pieszczotom zręcznych palców i czułych warg aplikowanym dokładnie tak, jak chciała, by je aplikowano.
- O Merlinie… Proszę, taaaak…
- Tak?
- Och… Oooch!
Gdy już się uspokoiła, spojrzała na niego spod półprzymkniętych powiek.
- Jesteś pewien, że to nadal jest trening metodologiczny?
- To? - wymruczał, opierając się brodą o jej udo. - O, nie. Powiedziałbym, że właśnie rozpoczynamy studia podyplomowe...
Roześmiała się i zsunęła się z fotela tak, że klęczała obok niego, na podłodze.
- Czekaj, zmarzniesz...
- Jeśli zmarznę, to będzie to wyłącznie twoja wina… Nie sądzisz, że to niesprawiedliwe? Ja jestem naga, a ty... I gdzie tu równouprawnienie?
- Poszło się…
- Język, panie Snape! Trzeba pana ukarać…
Nieunikniony pocałunek zakończył te przekomarzanki. Podczas gdy jedną ręką wciąż pieściła mu szyję, druga powędrowała w dół, mocując się z guzikami czarnych spodni.
- Czy ty wszystko musisz mieć na guziki?
- Ależ oczywiście - mruknął, czując dłoń wślizgującą się pod bawełnianą materię. - Dzięki temu tylko uparte dziewczynki…
Nie dokończył. Zacisnął zęby, kiedy objęła go i przesunęła delikatnymi palcami po nabrzmiałym ciele. Drobne paznokcie zaczęły kreślić fantazyjne arabeski na napiętej, gładkiej skórze.
- Przestań!
- Naprawdę?
- Nie, nie...
- A to podobno kobiety są zmienne... No to jak było u ciebie?
- Na początku nawet było nieźle... Och, Merlinie, zrób to jeszcze raz... No a potem okazało się, że... Mocniej trochę... Okazało się, że Bulstrode ma obsesję na tle Pottera... Oooch...
- No to akurat specjalnie dziwne nie jest, połowa dziewcząt ma... A jak zrobię tak?
- Diablica...
Przesunęła się niżej i na moment pociemniało mu w oczach. Czy to wrażenie, czy rzeczywiście język Minerwy jest szorstki, jak tarka, jak język kota?
- I co z tą Bulstrode?
- A co mnie to...? Och, oooch... No i ona... na jego miejscu zacząłbym się bać... Taaak... Natomiast reszta... Zabini robi się niebezpieczny, trzeba będzie go odizolować chyba... Jeszcze raz, proszę... No i Nott. Chciał ropuchę. Dobrze, że nie jeża...
Parsknęła śmiechem.
- O Merlinie...! - jęknął. - Uwielbiam to...
- Już?
- Nie... Nie! Przestań, przestań...! - Spojrzała na niego zdziwiona, a on przyciągnął ją do siebie i pocałował delikatnie.
- Chcę być w tobie. Nie w twoich ustach, ale w tobie... Szybko.
- Masz?
- Tak, w szacie... Masz!
Wprawnymi palcami założyła mu całkowicie mugolski wynalazek i - nie odrywając oczu od jego twarzy - dosiadła go tak, jak dosiadała miotłę, jednym, zdecydowanym ruchem. Na chwilę zaparło im dech.
- Zawsze mnie to zadziwia. Tyle razy...
- I za każdym razem jest inaczej, prawda? - uśmiechnęła się lekko. - To chyba jest magia, wiesz?
- Skoro tak mówisz... - Delikatnie przytrzymał jej biodra. - Powtórzmy pierwszą lekcję. Pamiętasz, jak to było? „Smagnąć i poderwać”?
- Smagnąć mówisz...
- I poderwać.
- Może tak?
- Ooooch... Co to było?
- Stara szkocka sztuczka. Podoba ci się?
- Mówiłem tyle razy, uwielbiam stare szkockie sztuczki...
A potem nic już nie mówili, koncentrując się tylko na sobie nawzajem, unosząc się i opadając, w rytmie tak dobrze znanym obojgu. Kiedy zauważyła, że on wstrzymuje oddech, przerzuciła ciężar ciała na jego pierś i wbijając mu paznokcie w ramiona obróciła ich, wciągając go na siebie. Przejął inicjatywę, a ona oplotła go nogami, wymuszając coraz szybsze tempo. Poddał się z entuzjazmem. Po chwili zaczął krzyczeć, a ona tłumiła jego okrzyki pocałunkami, lecz w końcu musiała poczuć to samo, bo jęknęła i zagryzła wargi, odrzucając głowę w tył. Przez moment poruszali się jeszcze, stopniowo wytracając impet, aż wreszcie opadł na nią wtulając twarz w jej piersi. Wydawało się, że świat przestał dla nich istnieć.
Kiedy już powrócili do rzeczywistości, leżeli jeszcze przez chwilę przytuleni, odpoczywając jak po wyczerpującym biegu. Minerwa oprzytomniała pierwsza, pocałowała go w czoło i delikatnie zepchnęła z siebie.
- Musimy wstawać, wiesz?
Skrzywił się jak rozkapryszony chłopczyk.
- Właśnie dlatego nie lubię miejsc publicznych. Ledwie się coś zacznie, już trzeba kończyć.
Zachichotała i podała mu szatę.
- Nie marudź - podjęła patrząc na niego figlarnie. - Chodź, bo uwierzę, że masz ochotę na dalsze badania…
- Z tobą? - upewnił się, wstając z podłogi. - Z tobą mogę nawet napisać doktorat…
Ubrali się pośpiesznie. Kilkoma machnięciami różdżki usunęli wszelkie ślady swej ponadprogramowej działalności i skierowali się ku wyjściu. W drzwiach pocałowali się jeszcze raz, jakby chcieli pożegnać się, zanim na powrót włożą maski surowych pedagogów Hogwartu.
- I mówisz, że powiedzieli ci, że źle naciągasz? - wyszeptała, przerywając pocałunek.
- Mhm... - odmruknął. - Ale wiesz, mogą mieć rację.
- Taaak?
- No sama pomyśl. Zawsze ty to robisz...


KONIEC



Wyszukiwarka