Nałkowska Z. - Granica (opracowanie BN I 20), filologia polska, HLP, III rok (po 1918)


Zofia Nałkowska Granica BN I 20

I

Zofia Nałkowska - ur. 1884 w Warszawie. Córka geografa, publicysty, pedagoga i krytyka - Wacława N. (dziejom rodziców ZN poświęciła niedokończone Życie wznowione; część historii rodziny stanowią losy bohaterów Domu kobiet i Niecierpliwych; w innych utworach wątki autobiograficzne sporadyczne). Odebrała świetne przygotowanie z wiedzy ogólnej (jak na dziewczątko owych czasów), otoczona uczonymi, artystami, publicystami skupionymi wokół Nałkowskich. Napisała kilka artykułów geograficznych dla Wielkiej Encyklopedii Ilustrowanej, tłumaczyła Gerlache'a Piętnaście miesięcy na Oceanie Antarktycznym i Karajewa Wskazówki dla samouków; pomagała ojcu w pracach naukowych. Uczęszczała na prywatną pensję pani Hoene (w 1901 kończy z wyróżnieniem). Nie podjęła studiów (w Kongresówce brak uniwersytetu dla dzieweczek; rodziców nie stać na wieloletnie studia zagraniczne)->zmuszona do samokształcenia. Interesowała się problemami filozoficznymi i społecznymi; czego wyrazem były dyskusje w ramach tajnego Uniwersytetu Latającego. Silnie zaangażowana we współczesność: aktualność problematyki utworów i zainteresowanie działalnością społeczną, aktywnością społ.-kulturową, z czasem - polityczną. Już na pocz. wieku - za równouprawnieniem kobiet: przemówienie na I Zjeździe Kobiet (1907) kończy śmiałym: „Chcemy całego życia” - wywołała sprzeciw nawet wśród rzeczników emancypacji (np.Orzeszkowa). W niepodległej już Polsce z innymi pisarzami (prz.wsz.Żeromskim) zabiegała (skutecznie) o utworzenie Związku Zawodowego Literatów Polskich (od 1920 - członek zarządu). W l. '20 mieszkając z mężem na kresach opiekowała się więźniami pracując w towarzystwie „Patronat”. Aktywny członek PEN-Clubu (udział w międzynar. Zjazdach we Włoszech, Francji, Anglii, Danii i in.); po wojnie - wiceprzewodnicząca. W XXleciu międzywojennym i w Polsce Ludowej w Towarzystwie Przyjaźni Polsko-Francuskiej. Już w l.'20ych związana z intelektualną lewicą, na pocz. lat '30 była przeciw faszyzacji życia (wykorzystywała swój autorytet dla ochrony poddanych represji działaczy społecznych, podpisywała zbiorowe protesty przeciw więzieniu i torturowaniu zwolenników demokracji); do 1933 w Polskiej Akademii Literatury. Opiekuje się młodymi pisarzami (m.in.Schulz, T. Breza, J. Andrzejewski, potem S.Otwinowski, A. Rudnicki) W latach okupacji pracowała w sklepie tytoniowym; organizowała w Warszawie konspiracyjne życie literackie (wieczory dyskusyjne) Powst. warszawskie i schyłek okupacji spędziła w Adamowiznie pod Grodziskiem. W styczniu 1945 w Krakowie uczestniczyła w pracach Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce, kontynuując prace w zorganizowanym przez siebie Oddziale Komisji w Łodzi (mieszkała tam od lutego). Krótko była w pierwszym redakcyjnym zespole „Kuźnicy . W Polsce Ludowej: poseł do Krajowej Rady Narodowej, następnie do Sejmu Ustawodawczego oraz Sejmu Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej (Komisja Kultury i Sztuki); także w Komisji Upowszechniania Książki w resorcie oświaty; Komitecie Obrońców Pokoju (do końca życia), Lidze Walki z Rasizmem, Związku Literatów Polskich. Liczne nagrody i najwyższe odznaczenia państwowe. Zmarła w Warszawie (mieszkała w Domu Literatów przy Krakowskim Przedmieściu) 1954. Pochowana w Alei Zasłużonych na Powązkach.

„Świat książek”

W młodości studiowała dzieła hist., filozoficzne, socjologiczne, historycznoliterackie, szczeg. lit.piękną. W prowadzonych od 14. r.ż. Dziennikach notowała uwagi(recenzje) - już w 1914 publikowane. Chętnie czytała lit. współczesną: pol. i franc., ros.; także ang., niem., skandynawską; w oryginale po franc. i ros.; później też -ang. i niem. Czytała hmm... wszystko: najpierw książki pełne geografii, potem historię filozofii, literaturę, zwracając uwagę na „wspólnotę” nie na różnice i „narodowościowe” charaktery utworów. Zbyt prości wydawali jej się Racine, Bossuet, nawet Mickiewicz (na stos, na stos z nią!) i Byron. Dużą wagę przywiązywała do literatury współczesnej (czytała ...wszystko). Jednocześnie czytała mistrzów aforystyki i dyscypliny narracyjnej (nie bez konsekwencji w jej pisarstwie): m.in.Nicolasa Chamforta, Jean de La Bruyere'a, Henri Stendhala i Gustawa Flauberta. W dwudziestoleciu Międzywojennym pociągały ją różne ówczesne sposoby pisania i style. Śledziła twórczość Schulza i Zbigniewa Uniłowskiego, Gombrowicza, Witkacego, Adolfa Rudnickiego i Poli Gojawiczyńskiej, Peipera, Stefana Otwinowskiego, Tadeusza Brezy i Marii Kuncewiczowej, Iwaszkiewicza, pisarzy kręgu „Przedmieścia” [prozaicy działający w l. 1933-7 wW-wie i Lwowie; głosili zwrot ku problematyce społecznej, reportażowi, powieści dokumentalnej..m.in. Gustaw Morcinek].

Modernistyczne doświadczenia.

Debiut lit. przypadł na okres największych osiągnięć literackich Mł.Polski, dojrzałość artystyczną osiągnęła w XX-leciu międzywojennym, w Polsce Ludowej pomnożyła dorobek o najwyższej miary dzieła. I okres: często rozbieżne prądy, dążenia, maniery stylistyczne i indywidualne doświadczenia życiowe.

Ówczesna twórczość (w ogóle) była pod wpływem dwóch modeli sztuki:

1) wzorzec o XIXwiecznej genezie europejskiej - zrodził się z kryzysu wartości; skłaniał ku pesymizmowi (Schopenhauer, Nietzsche). Odchodzono od realizmu ku symbolice impresjonistycznej nastrojowości; w dziełach znużenie, schyłkowość, bunt przeciw skostniałym normom moralnym i zaistniałej obyczajowości. Sztuka powinna zrezygnować ze służebnej wobec narodu i społeczeństwa roli (Przybyszewski Confiteor) , podkreślenie roli artysty, zainteresowanie dla tematyki erotycznej (Przerwa-Tetmajer), dla fenomenu płci, „ciemnych” tajników psychiki ludzkiej (Przybyszewski). Estetyzm, kult zdobnictwa; w stylu pisarskim - secesyjna, rozległa fraza.

2) wzorzec o rodzimej genezie (wpływ tego, że Polska to kraj przez ponad 100 lat bez państwowości własnej). Zasadniczo realizm (Reymont, Żeromski, Wyspiański, Orkan, Strug); problematyka aktualna: obywatelska, społeczna. Na pocz. XX w., szczeg. po rewolucji 1905-7 zainteresowanie „nagą duszą”, estetyzowanie, nastrojowość zaczyna razić: nagminnie powielana staje się regułą i nudzi.

ZN zaczyna pisać, gdy dochodzą do głosu tendencje rozrachunkowe z modernizmem: Leopold Staff w Snach o potędze (1901) głosi program poezji o dużym ładunku optymizmu i aktywności; Andrzej Strug, Tadeusz Miciński, Żeromski wprowadzają rewolucję jako najważniejszy temat utworu; Wacław Berent w Próchnie (1903) toczy spór z modernistycznym ujmowaniem bohemy artystycznej. U ZN pierwszego okresu twórczości panuje napięcie między akceptowaniem estetycznych i ideowych założeń modernizmu a próbą ich przezwyciężania.

W kręgu problematyki kobiecej.

Debiutowała

- jako poetka: 14 l., „Przegląd Tygodniowy”, wiersz Pamiętam. Do 1907 kilkanaście odznaczających się przejrzystością, konkretnością opisu i metaforyki, dyscypliną języka i racjonalistycznym widzeniem świata wierszy w: ”Prawdzie”, „Głosie” „Ateneum”, „Krytyce”, „Chimerze”.

- jako prozaik w 1904 na łamach „Prawdy” Lodowymi polami, późniejsza I część Kobiet (1906)- kontynuuje powszechne w Mł.Polsce zainteresowania duszą kobiety, jej tajnikami, buntem i tęsknotą do wolności i piękna (ZN piętnuje skostnienie norm moralnych i obyczajowych, obłudę mieszczańską). Wówczas mnóstwo było piszących kobiet i w ogóle piszących o erotyce (Przybyszewski). ZN nawiązywała do podobnych doświadczeń literackich ale bez większych analogii. Jej bohaterki łakną pełni życia, dostępnej - ich zdaniem - przez miłość.

W 1907 druga powieść pisana w czasie rewolucji 1905 Książe; ogólnie: niewspółmierność marzeń i życia - bohaterowie chcą czynu (rewolucyjnego) i czynu się boją; samobójstwo Janki przed spotkaniem z lubym jej sercu jako ocalenie marzenia życia.

Rówieśnice (wyd. 1909) -antynomie między marzeniem i życiem + przesłanki socjalne; wizja urbanistycznej rzeczywistości metaforą człowieka pocz. XX w.

Narcyza (1910) - tu: hasła epoki: wyzywający indywidualizm, szczerość, niezgoda na świat pozorów. W tej powieści zaznacza się proces wygasania estetyzmu, młodopolskich manier; wkracza styl zintelektualizowany; prostota, umiar, gospodarna selekcja.

Węże i róże - ostatnia powieść sprzed I wojny. Rozbieżne tendencje stylistyczne w utworze: relikty minionej epoki + zapowiedzi nowej. Motyw przewodni - tragedia dzieweczki staczającej się w nieuleczalną chorobę psychiczną. Utwór problemowo pojemny, społeczno-obyczajowy z pewnymi elementami psychologizmu.

Hrabia Emil (1920) - dwoiste stanowisko ZN wobec Legionów ( ukoronowanie tęsknot za ojczyzną ale przerażenie faktem jej odradzania w sąsiedztwie międzynarodowej rzezi.). Akcentach filozoficznych.

ZN w „Wiadomościach Literackich” pisała, że jej wczesna twórczość była egocentryczna [choć przecież zauważała drugiego człowieka], po wojnie natomiast zdała sobie sprawę, czym są l u d z i e, ich cierpienia.

Krytyka „odzyskanego śmietnika”

Po odzyskaniu niepodległości pojawiają się optymistyczne: Wiatr od morza (1922) i Międzymorze (1924) Żeromskeigo, „witalistyczni” skamandryci, Kaden-Bndrowski i Generał Barcz. Odmiennie ZN: w RomansieTeresy Hennert (1924), później w AndrzejStrug Pokolenie Marka Świdy ('25), Żeromski w Przedwiośniu. Romans Teresy Hennert ma 2 aspekty: 1) ocena polit.-społeczna status quo; 2) pełna niepokoju zapowiedź na przyszłość. Powieśc o miłości i o rzeczywistości + nowe i modernistyczne doświadczenia ZN. Powieść ta rozpoczyna cykl utworów, które krytyka międzywojnia zaliczyła do realizmu psychologicznego, nazywanego tez nowym realizmem lub neorealizmem.

ZN łączyła różne poetyki powieściowe - technika powieści wciąż się zmieniała, a jednak cały jej dorobek lit. charakteryzuje spójność i jednolitość Po Romansie Teresy... pisze Dom nad łąkami, potem „powieść internacjonalną” Choucas, romans prowincjonalny Niedobra miłość; w Granicy też jedne partie są jakby ze szkoły Prousta, inne mają rzeczowy charakter grupy „Przedmieście”. Niecierpliwymi wraca do tematów samotności i wyobcowania podejmowanych już w Rówieśnicach, Narcyzie, Hrabim Emilu.

Dom nad łąkami - osobista książka; cześciowo oparta na Dziennikch, w dużej mierze na obserwacji przyrody i p r a w d z i w y c h ludzi na ziemi wołyńskiej.

Choucas ('27) nie zyskała w oczach krytyki, bo powstała, gdy wciąż uznaniem cieszyły się legionowo-patriotyczne teksty; utwór ZN przystawał natomiast do „literatury pacyfistycznej”. ZN zaatakowała system kolonialny państw zachodnioeuropejskich, zbrodnie wojen, różne odmiany nacjonalizmu; odrzucała teorie, że wojny są ślepymi zrządzeniami losu.

W l'20 zaczęła Niedobrą miłość (powst. koniec '27 - sierpień'28). Tu: atmosfera prowincji 2 poł. l'20; pogranicze polsko-białoruskie; prócz romansu analiza stosunków między klasami społecznymi po przewrocie majowym; ocena elity rządzącej, która po '26 zaczęła wprowadzać terror. Skutki tego, czego obawiano się w Romansie Teresy...(swoisty c.d.).

Na przełomie l' 20 i '30 - udana próba wejścia na scenę jako twórca dramatyczny: Dom kobiet (1930), Dzień jego powrotu (1931). Agnieszka Słuczańska ('36), przeróbka Niedobrej miłości - porażka (prawie nic z problematyki pierwowzoru).

W 1931 - zbiór nowel-szkiców Ściany świata, częściowo drukowanych już w '26 w „Głosie Prawdy”, „Kobiecie Współczesnej” i in. .

W 1932 zaczęła pisać opus magnum - Granicę.

1939 (pocz. pisania '36) Niecierpliwi (pierwowzór tytułu-zbyt pesymistyczny do druku : Czarna godzina)- połączenie realistyczno-obyczajowej powieści rodowej, powieści psychologicznej i filozoficznej. Powieść uznana w okresie powojennym (wcześniej doceniał ją tylko Schulz).

Medaliony - 8 opowiadań wydanych już w '46 - obiektywna relacja o przejawach kataklizmu, nie pytanie o przyczyny.

Węzły życia - ostatnia; zaczęta w '39; opublikowana w '48, korzystała wiele z zapisków Dzienników. Jako powieść polityczna -> o powstaniu i funkcjonowaniu sanacyjnego systemu, oskarżenie politycznych sprawców klęski wrześniowej. Na marginesie ukazana walka świadomych położenia ojczyzny robotników, chłopstwa, postępowej inteligencji.

Twórczość krytycznoliteracka.

Nie była profesjonalnym krytykiem, ale chętnie wypowiadała się na interesujące ją tematy (struktura dzieła, teoria procesu historycznoliterackiego, krytyki literackiej, recepcji utworu przez czytelnika, problemy tradycji i nowatorstwa)- wypowiedzi zebrane w Widzenie bliskie i dalekie (1957). Traktowała słowo (synonim literatury) jako formę czynu człowieka, aktywności. Zwł. na przeł. '40 i '50 występował przeciw przenoszeniu do prozy wzorca XIXw. powieści i moralizatorskim komentarzom. Wszystko co opisane ma być dane do rozstrzygnięcia odbiorcy. Prostota wypowiedzi i zwięzłość miała zapewnić biograficzny lub autobiograficzny tryb narracji, który wg ZN najbardziej przekonuje czytelnika. W okresie międzywojennym i szczeg. w Polsce Ludowej polemizowała z tzw. krytyką normatywną, żądając dla pisarza swobody wyboru tematu. Krytykowała krzewienie w Polsce cudzoziemskich powieści brukowych i romansów kryminalnych. Po roku 1945 przeciwniczka „literatury popularnej”. Ceniła nowatorstwo i eksperyment (Proust, Joyce, Schulz, Gombrowicz). Zadanie pisarza wg ZN: pobudzanie wyobraźni, uczuć, wywoływanie refleksji.

Podróże i reportaże.

Wiele podróżowała ale li i jedynie po Europie. Jej reportaże to reportaże-wrażenia z podróży odbytych w celach wypoczynkowych lub w celu wygłoszenia odczytu o Polsce i lit. polskiej., związanych ze sprawami Związku Lietratów Polskich i PEN-Clubu : cykl Moje drogi ( w tomie: Widzenie bliskie i dalekie), a w nim m.in.wspomnienie z Nicei (lato z matką '28), Jugosławia i Grecja 1931-2, Estonia, Anglia '37 (Kongres PenClubu)

II , czyli o Granicy

Granicę ZN pisała od 1932 do 1935 - strasznie się nad nią męczyła (pisze o tym w Dziennikach), oprócz tego chorowała w '32, w końcu '33 i na początku '34 nurtowały ją sprawa aresztowań chłopów z Kobrynia, protestujących przeciw uciskowi i prześladowania mniejszości (33) i powstanie zorganizowane przez robotników w Wiedniu (34). Gotowa G. szła jak świeże bułeczki. Męki twórcze ZN wynikały też z faktu, że w l' 1932-39 (bujny rozwój prozy w Polsce) wykrystalizowały się 2 podstawowe modele powieściowe: 1) zgodny z XIXw. tradycją realistyczną (m.in. Mann) ; 2) „awangardowy”, zmierzał do eksperymentu, deformacji, grotesce, kreacjonizmowi autonomiczności świata przedstawionego (stąd np. eliminacja komentarza autorskiego) i konstruktywizmowi, psychoanalizie (AdolfRudnicki, Michał Choromański, Schulz, Gombrowicz, Ważyk, Stefan Otwinowski, Tadeusz Breza, Andrzejewski -> rozwijali doświadczenia Gide'a, Prousta, Jamesa Conrda, Joyce'a).

Rozwój głównego nurtu prozy polskiej przebiegał +/- miedzy 1) i 2) (między realizmem a eksperymentem) . Granica łączyła te dwie skrajności będąc realizmem i awangardą, dokumentem i eksperymentem.

Dlaczego Granica?

Dla krytyki G. : raz - romans, znów powieść psychologiczna, obyczajowa, społeczna, po '45 polityczna i filozoficzna. W pewnym sensie jest każdą z nich.

Pojęcie granicy jako bariery społeczno-obyczajowej odnosi się do istniejących przedzialów klasowych, odgradzających świat pracy od świata konsumpcji, proletariat od elity: Bogutową od Tczewskich, bezrobotnych od właściciela huty, robotników folwarcznych od Waleriana Ziembiewicza, tych „spod podłogi” od Kolichowskiej, manifestantów od dygnitarzy. Także przegrody obyczajowe skazują z góry miłość Justyny do Zenona na porażkę.

W płaszczyźnie psychologiczno-moralnej pojęcie odnosi się do problemu tożsamości bohatera, którą pod znakiem zapytania stawia przekroczenie określonych norm. Czy Ziembiewicz to radykalizujący młodzian czy pośredni sprawca masakry robotników? - z pktu widzenia moralności bardziej dugie. W świecie przemian politycznych, społecznych, obyczajowych Trwają przesunięcia „granicy” między dobrem i złem. Podstawowym kryterium moralnym tych przemian wydaje się „drugi człowiek”.

Sensu stricto filozoficzne tłumaczenie zawarte w autorskim komentarzu i swoistym sporze światopoglądowym między księdzem Czerlonem a młodym naukowcem Wąbrowskim: z jednej strony racje metafizyczne, z drugiej materialistyczne, racjonalne; zdaniem jednego przed człowiekiem ciemność i niewiadoma, drugiego - horyzonty człowieka poszerzają się [„Uwierz mi, że granice ludzkiego rozumienia są ruchome...”].

Główny problem utworu.

ZN stawia pytania dotyczące istoty człowieka jako jednostki i jako części społeczeństwa, snując refleksje nad powstawaniem i funkcjonowaniem norm moralnych.

Problematyka filozoficzna łączy wątek fabularny (dzieje bohatera) z komentarzem autorskim.

ZN interesuje problem niewspółmierności między mniemaniem człowieka o sobie, a oceną jego osoby dokonana przez innych. Wystarczy, że braknie jednostki, aby pozostał po człowieku nagi schemat, prawda społeczna. To wniosek dokonany poprzez rekonstrukcje całego życia bohatera powieści, przekonanego, że stanowi wyjątek, wsłuchującego się tylko we własne racje, bez sprawdzania się w opinii społecznej, wystarczają mu dobre intencje, nie obiektywna wymowa jego czynów. Przykład - jak się z romansu z Justyną tłumaczy Elżbiecie: „to nie jest tak jak zawsze, że to nie jest takie pospolite, że tam ona, a tutaj ty.Tak często bywa, ja wiem, ale to tylko pozór jest taki...”, ale nie umie wskazać różnicy. W gruncie rzeczy staje się jak Walerian; Elżbieta pełni rolę jak Żancia (musi przebaczyć). Podobna postawa Zenona w działalności publicznej: wbrew ostrzeżeniom Eli przystaje na współpracę z rządzącym reżimem, odkładając wątpliwości na później. Ma szlachetne intencje, ale obiektywne skutki sprawowania przez niego władzy to mord manifestujących. Ta konfrontacja, intencji i czynów zmusza go do powiedzenia: „Jest się takim, jak myślą ludzie, nie jak myślimy o sobie my, jest się takim, jak miejsce, w którym się jest”. -> mądrość życiowa trudna, bezustannie sprawdzana i formułowana z oporem.

Powieść psychologiczna.

W Granicy Zenek ukazany jest w gąszczu wewnętrznych motywacji, samousprawiedliwień, obwarowań myślowych i uczuciowych, nie ma tu jednak drążenia psychiki jednostki w nieskończoność (Proust W poszukiwaniu straconego czasu). ZN lubiła wieloaspektowe ujęcia bohaterów, w splocie problemów politycznych, społecznych, psychologicznych i często filozoficznych. Tragiczny finał życia Zenka dokumentuje tezę, jak mało pozostaje z człowieka, gdy znika z pola widzenia jego psychika i racje; gdy liczą się jego czyny, nie chęci. Zbiorowość, w której żył będzie go oceniać. W Granicy zbiorowość to kilka warstw, klas i klanów; z ułamków zdarzeń, scen, aluzji powstaje mozaika-obraz obiektywnego świata. Granica to literacka konstrukcja losu człowieka, ale i realistyczny obraz polskiej rzeczywistości lat międzywojennych, a wiec także powieść o społeczeństwie.

Powieść społeczno-obyczajowa.

Jako pow.społ. - obycz. G. kontynuuje nowymi środkami stylistyczno-narracyjnymi to, co reprezentowali Żeromski i Dąbrowska: zrozumienie dla krzywdy społecznej, pasja oskarżycielska i wrażliwość na przemiany społ. i obyczajowe wsi. ZN nie chodziło o wielką panoramę społ-obycz. (Noce i dnie). Ukazując przedstawicieli warstw nie powoływała się na jakiekolwiek powody danego stanu rzeczy. Wszyscy oni nie są tłem, ale ich losy zintegrowane są z losami bohaterów.

Ziemiaństwo. W latach powstania Granicy sfery ziemiańsko-arystokratyczne stanowiły poważną siłę polityczną. Hrabiostwo Tczewscy pokazani są dwuaspektowo. Tczewska ugania się za mężczyznami, jest obłudna. Lubią dobrze zjeść z mężem. Takie tam ludzkie słabostki, ale dobrotliwe postacie stają się groźne jako podpora systemu sanacyjnego: uzależniają od siebie „bezpartyjny” dziennik, decydują o karierze Czechlińskiego i Zenka, wreszcie przywłaszczają sobie pracę mrowia robotników folwarcznych i rolnych.

„Wysadzeni z siodła”(...ziemianie) Ziembiewiczowie są reliktami staroszlachećczyzny dla ZN: brutalnie traktujący chłopów, bezładnie gospodarujący pseudopatrioci, konserwatyści, pielęgnujacy pozory zamożności - brak wartości.

Drobnomieszczaństwo. Cecylia Kolichowska, także cukierik Marian Chązowicz i właściciel sklepu galanteryjnego Toruciński. Na przykladzie Kolichowskiej - cechy całej klasy: zatłoczony meblami salon uzewnętrznia żądzę gromadzenia i posiadania; jednakowy stosunek do operetki i bojowej piosenki robotników to niezrozumienie sensu świata, prócz tego małostkowość, prostactwo, zawężenie horyzontów myślowych itp.

Kapitał. Miejscowy kapitalista - właściciel huty - Hettner. Pojawia się głównie w momencie zagrożenia inetresów.

Proletariat. Reprezentanci: Gołąbscy, Borboccy, Chąśbowie, Bogutowa - ofiary systemu i jednocześnie wytwórcy wielkich dóbr materialnych. Siła zdolna do walki.

Parca to nie tylko źródło środków do życia, lecz też warunek konieczny siły moralnej człowieka. Wg Franka Borbockiego to bezrobocie poniża człowieka, demoralizuje go.

ZN pokazuje krzywdę robotników folwarcznych - bici po twarzy przez Waleriana Z., Bogutowej - upada na zdrowiu więc coraz gorsza praca, ; sytuacja tych „spod podłogi”. Jednocześnie jest to potencjał - Marian Chąśba orientuje się w sytuacji społ-poilt; manifestacja bezrobotnych przed magistratem.

Justyna i jej zamach na Zenka staje się wyrazem nie tylko zemsty za osobiste krzywdy ale też czynem dokonanym w imieniu nieszczęśliwców z suteren i ofiar maniefstacji. Justyna jedna ogarnie myślą wszystkie sprawy innych: los nienarodzonego dziecka, krzywdę matki, życie Gołąbskich, śmierć bezrobotnych.

Świat G. zawiera fakty odzwierciedlające stan wrzenia rewolucyjnego w kraju, nawiązuje do znanych autorce wydarzeń (starcia proletariatu z policją w czasach rządów Witosa, strajki w '28, '31, '32). Demaskując główne podpory sanacyjnych rządów Polsce: ziemiaństwo, drobnomieszczaństwo, także kapitał, społ.-obyczajowa powieść stawała się jednocześnie utworem w pełni politycznym.

Powieść polityczna.

ZN dokonała analizy procesów o charakterze politycznym, które zachodziły w Polsce od poł. l.' 20ych do początku '30-ych. Z tego punktu widzenia stanowi dopełnienie Przedwiośnia - choć P. nie dorównuje G. pod względem siły emocjonalnego oskarżenia to przerasta ją siłą analizy intelektualnej przedstawianych procesów. U ZN nawet błahe watki posiadają duży - czasem ukryty - sens polityczny. Ukazany został sposób budowania i funkcjonowania systemu sanacyjnego w wymiarze prowincjonalnego miasteczka. ZN pokazuje też te siły, które nie godzą się z rzeczywistością polityczną kraju (Chąśba, Franek Borbocki, anonimowe rzesze robotników i więźniowie - autorzy grypsów, które dostaje Elżbieta). Kariera Zenka pokazuje jak odbywało się `kokietowanie' przyszłych zwolenników sanacji: Zagrożony brakiem środków materialnych na kontynuowanie nauki w paryskiej Szkole Nauk Politycznych, syn rządcy Boleborzy podejmuje jako publicysta współpracę z „Niwą” i za ceną pewnych niedopowiedzeń w artykułach będących zaprzeczeniem jego poglądów, otrzymuje honorarium-stypendium i może uzyskać dyplom, by wreszcie zostać redaktorem „Niwy”. Dalsze ustępstwa na rzecz bogatych sfer i narzeczeństwo z pasierbicą ministra Niewieskiego czynią go prezydentem prowincjonalnego miasteczka.

Mity

Przedstawiając proces politycznego zaprzedania się ZN ukazała dynamikę procesów intelektualno-moralnych, jakie temu towarzyszyły: system manipulacji myślowych i samousprawiedliwień, chroniących Zenona przed wyrzutami sumienia. To składa się na swoistą mitologię bohatera, na ciąg preparowanych kolejno mitów. Kiedy Elżbieta pokazuje mężowi nielegalną „bibułę”, z której wynika, iż więźniowie polityczni są torturowani, Zenon nie chce przyjąć tych wiadomości. Mitem jest też jego przeświadczenie, że „Niwa” jest pismem bezpartyjnym. Mit to koncepcja Zenka rozwiązania problemów społecznych formami filantropijnymi: budową domów dla robotników, pijalnią mleka.

Mitologii Zenka ZN przeciwstawia rzeczywistość i prawa historii. Ukazuje rozpad systemu samousprawiedliwień Zenona pod ciężarem praw społecznych: „Niwa” okazuje się narzędziem politycznym, dla budowy tanich domów nie ma sprzymierzeńców i kredytów, konfliktów klasowych, zaostrzonych zamknięciem fabryki Hoffnera nie sposób rozwiązać. Cena mitomanii Zenona przedstawiona w końcowych partiach G. To cena odpowiedzialności moralno-politycznej za los zabitych bezrobotnych, której nikt nie chce wziąć na siebie.

Mnóstwo `drobnostek' rozsypanych po utworze: Mały Walerian będzie się wychowywał wśród starych kobiet jak Biecka u ciotki, Elka przebacza Zenkowi miłostki, jak Żańcia męzowi; szaleństwo Justyny wydaje się bardziej „naturalne” w świetle rozmowy Zenka i Eli pod portretem pierwszej żony rejenta Kolichowskeigo, która umarła bo nie mogła mieć dzieci, przedtem wariując: „ „Czy można od tego zwariować?” - przeraził się Zenon. „Widocznie, że tak” - odpowiedziała Elżbieta z urazą, że mógłby o tym wątpić”. Swoistym przygotowaniem rozmowy ks Czerlona o cierpieniach ryby, której sam nigdy nie jada, jest scena zwiedzania przez Elkę i Zenka wielkiego akwarium na Południu, połączona z rozmową małżonków na temat bólu istnienia.

III

Kompozycja

Zakończenie fabuły na początku utworu. Podobnie potraktowany czas, w części retrospektywnej traktowany na przemian: raz jak w powieści realistyczno-opisowej, drugi - jak w powieści psychologicznej. Nie jest łatwa orientacja w chronologii wydarzeń. Liczne inwersje wymagają czujności. Wyznaczniki czasowe ustawione są na kierunku wątku głównego (dzieje Zenka). Z rekonstrukcji struktury czasowej wynika, że po „cudzie nad Wisłą”, wymienianym w powieści nastąpiły dla Zenka „lata paryskie”, po których przybył do rodziców na kilka tygodni wakacji. Miał już więc za sobą: kilka lat w szkole Nauk Politycznych, przyjaźń z Karolem Wąbrowskim i romans z Adelą, która właśnie zmarła 30 lipca. Potem następuje rok zakończenia studiów; potem powrót do kraju, kilkumiesięczna praca w „Niwie”, małżeństwo, podróż poślubna, syn. Można przypuszczać, ze początek kariery Zenka zbiega się z „ofensywą” sanacji. Wątek główny jest oparty o określone wyznaczniki czasu, ale watki poboczne skonstruowane są w oparciu o czas subiektywny - już nie lata odgrywają rolę miernika czasu, lecz zdarzenia, fakty, ludzie mający określony wpływ na bohaterów. U Kolichowskiej czas stanął na jej starości, a przeszłość to 2etapy: pierwszy i drugi mąż. Dla Ziembiewiczów (seniorów) istnieje czas świetności gdy byli właścicielami Witkowa i czas w Boleborzy. Dla Justyny wyznacznikami czasu są kolejno po sobie następujące zgony jej bliskich (ogrodnik, dzieci Gołąbskiej, matka, stara Borbocka, Jadwisia, Jasia Gołąbska, ranny pod ratuszem, kochającego ją niegdyś Franek Borbockiego).

Obok czasu ważna jest przestrzeń, zarówno jako usytuowanie bohaterów w określonym miejscu [„jest się takim, jak miejsce...” ] , jak w ujęciu metaforycznym („geografia” społeczno-klasowa, polityczna, kastowo-towarzyska). Akcentuje to tytuł: „granica”- kojarzy się ze stosunkami przestrzennymi, oznacza kres jakiegoś procesu, a przede wszystkim linie oddzielająca określone płaszczyzny topograficzne i układy społeczne.

W strukturze przestrzennej widoczne są 2 wykluczające się tendencje: 1) wyraża się w dążeniu do poszerzania ilości miejsc zdarzeń; 2) dośrodkowa, przejawia się w bezustannych powrotach do kamienicy Kolichowskiej, która wiąże losy wszystkich bohaterów. Przekrój tej kamienicy to swoista mikrostruktura społeczeństwa. Opisy przestrzeni zamkniętych (mieszkań) pełnią funkcje zastępczej charakterystyki osób, ich przynależności socjalnej, poziomu intelektualnego.

G. jest powieścią o szczególnej roli schematu w życiu człowieka - to przewodnia myśl, mająca wyraz w kompozycji: życie erotyczne Zenka stanowi powtórzenie modelu bycia jego ojca, matka Zenka będzie w stosunku do wnuka pełnić rolę podobną do Kolichowskeij względem Elżbiety, zimny stosunek Niewieskiej do córki, którą skazuje na pobyt u ciotki kontrastuje z miłością Bogutowej do nieślubnej Justyny, Władziowej do Zbysiunia, Jasi Gołąbskiej do kolejno umierających dzieci. Z kolei objawy tej miłości intensyfikują dramat Justyny, wyrzuty sumienia. Nieprzypadkowo też pod koniec G. Bogutówna jest sublokatorką rodziny Niestrzępów mieszkających na peryferiach miasta. Tu Justyna poznaje Podebraka, który podejrzewając przyjaciela o romans z żoną zabił oboje. To działą na wyobraźnię Justyny. Sam Podebrak posłuży władzom miasta do wycofania się z kompromitującej ich sprawy (wersja o strzałach z tłumu, którym winny kryminalista Podebrak).

Bohaterowie.

ZN przedstawia wielorakie motywy ludzkiego działania. Ukazując psychikę bohaterów nigdy nie posunęła się ku skrajnej mikroanalizie psychologicznej, nie interesowała się też naturalistyczna psychopatologią (jak Witkacy). Charakteryzując wygląd zewnętrzny postaci także stosowała skrót.

Najpełniejszy portret wewnętrzny otrzymał Zenon Ziembiewicz, ze względu na chęć konfrontacji prawdy indywidualnej, psychologicznej z prawdą społeczną. Inteligentny, rzeczowy daje się ponieść niekontrolowanym emocjom, by chwilę później przejść do najbardziej krytycznej autoanalizy (po hotelowym epizodzie z Justyną).

Justyna występuje przede wszystkim jako ofiara żądz Zenka i rzecznik ludzkiej krzywdy, narzędzie zemsty. Ma jednak drugą stronę: jest nieodpowiedzialna, kapryśna, często prostacka i wulgarna, o prymitywnych odruchach i uproszczonych wyobrażeniach o świecie - taka jaką ja uczyniły społeczne warunki jej klasy społecznej. Nawet eej stany schizofreniczne ZN motywuje ciężkimi przejściami o źródłach społecznych. Mechanizm powstawania kompleksów Justyny i próba ich wyładowania w marzeniach sennych, potem w desperackim czynie, oparte są na teorii Freuda. Wieloznaczność portretu bohaterki ZN przedstawia kreśląc także jej wygląd fizyczny w rozmaitym oświetleniu : w czasie boleborzańskiej sielanki dla Zenka jest doskonałą, a już w oczach Elżbiety jest prosta i ordynarna.

Portret Elżbiety jest bardziej jednolity, co wypływa z jej funkcji w utworze. Jest tu porte-parole Nałkowskiej ze względu na poglądy społeczno-polityczne i filozoficzne; jest też „głosem sumienia” dla Zenona. Jednolitość nie oznacza jednak statyczności: poważna, rozsądna, życzliwa dla ludzi, we wspomnieniu Zenka jawi się jako irytująca swoją panieńską niesfornością. Wyrozumiała dla ludzi, czuła na cierpienia zwierząt, jednocześnie nie jest wyrozumiała dla chorej ciotki. Wbrew zewnętrznej równowadze, uwikłana jest w sytuacje dramatyczne, stale stawiana przed koniecznością wyboru: między szczęściem osobistym a krzywdą innej, racjami ciotki a racjami tych „spod podłogi”, argumentami męża - prezydenta miasta a losem aresztowanych bezrobotnych, których grypsy otrzymuje. Elżbieta jest też osobą zdolną do autoanalizy; potrafi spojrzeć na siebie nie tylko jak na wyjątek, lecz też jak na schemat; rozumie że podlega tym samym prawom co inni.

Narrator i narracja.

Narrator jest osobą fikcyjną, nie należącą do świata przedstawionego, pozostająca do niego na przemian w stosunku neutralnym, kiedy indziej umiarkowanie krytycznym, bardzo rzadko przechodzącym w ton delikatnej ironii. Cechuje go intelektualna dociekliwość, wnikliwość, znaczny obiektywizm. Prezentowane osoby, zdarzenia stara się przede wszystkim zrozumieć, poddać refleksji, by na końcu w sposób ostrożny ocenić, zakwalifikować moralnie, uwzględniając jak najwięcej racji własnych i racji bohaterów powieści. Przez tę technikę narracji manifestuje się przeświadczenie, że świat jest zjawiskiem prostym, człowiek istotą skomplikowaną, a wiedza o nim nie rodzi się z jednorazowego aktu poznawczego.. Narrator nie rości sobie pretensji do wszechwiedzy i nieomylności, nie narzuca swojego autorytetu; tylko porządkuje i sumuje różne racje, nie wyrokuje, lecz komentuje, niekiedy tylko nieśmiało koryguje.Za jego pośrednictwem spełnia się zasadnicze zadanie utworu: konfrontacja prawd i racji indywidualnych, psychologicznych, ze społecznymi, obiektywnymi.

Konsekwencją takiej postawy narratora jest bezustannie zmienianie, niemal przeplatanie form podawczych. Mowa zależna to tu relacja o świecie przedstawionym (opowiadania o zdarzeniach, opis przedmiotów, sytuacji, charakterystyka zewnętrzna) i komentarz autorski, który nie jest dydaktyzmem (dopełnienie i rozwiniecie myśli któregoś z bohaterów lub narrator wyjaśnia jakiś problem lub ocenia bohaterów bez wcześniejszego uwzględnienia ich punktu widzenia albo przechodzi od interpretacji jakiegoś zdarzenia związanego ze światem przedstawionym aby następnie prezentować formuły o charakterze ogólnym, uniwersalnym; zawiera zdania oceniające moralną postaw bohaterów, wyjaśnia istotę przedstawianych zdarzeń i ich sens społeczny, psychologiczny, filozoficzny).

Mowa niezależna stosowana jest najrzadziej jako niezawisły dialog bohaterów, a także jako pojedyncza wypowiedź postaci literackiej w połączeniu z mową pozornie zależną.

O języku i stylu.

Powieść cechuje dążność do formuł ogólnych, definicji, nieustannego interpretowania, stąd zdania wieloczłonowe pełne słownictwa o charakterze abstrakcyjnym - to w mowie zależnej. W dialogach i mowie pozornie zależnej przynależność socjalno-towarzyską, wykształcenie, poziom intelektualny, wrażliwość ZN akcentuje przez zastosowanie umiarkowanej i oszczędnej stylizacji gwarowo-środowiskowej (najsilniej występuje u Justysi).Kształt wypowiedzi Waleriana Ziembiewicza wskazuje na jego przynależność do warstwy społecznej, która lubi operować frazesem i ogólnikami. Ukazuje jego niski, parafiański poziom intelektualny, skłonność do zacietrzewienia, zapalczywość. Przesadne stosowanie zdrobnień ujawnia naiwność bohatera. Cechą języka Ziembiewiczowej jest np. nieporadna francuszczyzna. Językiem bohaterów ZN akcentowała też rodzaj temperamentu oraz zmieniający się stan emocjonalny (Kolichowska zdrowa rozkazuje i wykrzykuje; chora - tryb oznajmujący, przypuszczający).

IV

W oczach krytyki.

G. utrwaliła autorytet i pisarską sławę ZN.

Początkowo niektórzy recenzenci nie widzieli nic poza wąsko pojętą moralistyką natury obyczajowej, część ceniło doskonałość kompozycyjną, odkrywczość spostrzeżeń psychologicznych. Tylko część krytyki dostrzegła i doceniała w powieści sferę problemów społecznych oraz precyzyjny rysunek rzeczywistości. Prawicowo nastawieni recenzenci ostro zaatakowali powieść z uwagi na niepotrzebne „podsycania klasowe”. W sumie w okresie międzywojennym G. Nie doczekała się szerokiego odczytania jako całość ideowo-artystyczna. W Polsce Ludowej od początku G. Uznano za wybitne dzieło prozy międzywojennej, uwagę przeniesiono z zagadnień psychologicznych, artystycznych na sferę analiz socjologicznych i politycznych. Szukała realistycznego wizerunku epoki międzywojennej. Po 1954 (po śmierci ZN) G. Doczekała się kilku głosów krytycznych: uznano ją za nową odmianę powieści o typowych cechach XX-wiecznych, doceniono kunszt, wagę poruszanych problemów.

Przekłady: j.czeski(najwcześniej), słowacki, serbsko-chorwacki, słoweński, estoński, litewski, rosyjski, niemiecki, na franc. tylko fragmentami.

W uniwersalnym wymiarze losy Zenona, Elżbiety, Justyny urastają do rangi wielkiej metafory o istocie natury ludzkiej, walce ze złem świata, szukaniu szczęścia, o trudnej miłości, tragicznych pomyłkach, przemijaniu, starości i śmierci.

STRESZCZENIE - przedstawiam wydarzenia tak jak narrator, w takiej kolejności, jak w książce.

1.„Krótka i piękna kariera Zenona Ziembiewicza, zakończona tak groteskowo i tragicznie, dała się teraz ... rozważać całkiem na nowo” [początek książki]. Z zewnątrz: pospolity skandal. O przebywającej w więzieniu Justynie Bogotównie mówiono, że podczas ostatniej bytności w biurze ZZ zachowywała się jak histeryczka. Potem przyznała się do winy, powtarzając, że jest „przysłana od zmarłych”.

Justyna nie miała ojca, po śmierci matki, przyjechała na służbę do miasta. Zainteresowała się nią wtedy pani Ziembiewiczowa, dzięki czemu znalazła pracę w sklepie Torucińskiego. Po kilku miesiącach odeszła do cukierni, jednak i z niej wkrótce zrezygnowała. Zenon, główny bohater, był synem dzierżawcy majątku w Boleborzy, należącego do państwa Tczewskich. Walerian Ziembiewicz, ojciec Zenona, był dumny ze swego szlachectwa. Jego głównym zajęciem było polowanie, nie okazał się być jednak dobrym zarządcą: siedział tylko w gabinecie naprawiając drobiazgi. Z grzechów lubieżności spowiadał się żonie każdorazowo prosząc o wybaczenie. We własnym mniemaniu Walerian był kochającym i szanującym ziemię, pracę i żonę. Dostępów do „panów” faktycznie nie miał, krótkie i rzadkie polowania były jednak tygodniami tematami jego opowiadań. Wojna nie ruszyła Ziembiewiczów (rekwirowany inwentarz nie był kłopotem Ziembiewicza, tak jak umierający na czerwonkę chłopi i zmieniający się przy stole). Zenon kształcił się w mieście, a do domu przyjeżdżał na wakacje i ferie. Nowe otoczenie pozwoliło mu inaczej spojrzeć na rodzinne strony, zaczął się wstydzić rodziców (nędznej francuszczyzny matki, archaicznych poglądów ojca np. na kwestię chłopską, jego braku wiedzy i nieróbstwa). Z. znał już wówczas kamienicę p. Kolichowskiej i mieszkającą tam jej krewną „małą, niechętną, złą...złośliwą i niegrzeczną”, choć nie lubiąca gdy sobie już szedł- Elżbietę Biecką.

2.Cecylia Kolichowska pierwszy raz wyszła za mąż z miłości za Konstantego Wąbrowskiego - socjalistę, który musiał wyjechać z kraju, zostawiając żonę i 8letniego syna. O jego samobójstwie dowiedziała się z gazet. Kolejny raz wyszła z rozsądku za starszego o 15 lat rejenta Kolichowskiego - zazdrośnika podłego. Po jego śmierci odziedziczyła kamienicę i problemy. Połowę piwnic zamieniła na mieszkania. Zamieszkali tam Gołąbscy, którzy podawali się za urzędników (on był kancelistą z przestrzelonym pod Radzyminem płucem, niezdolnym do przyzwoitej pracy, ona - szyła do sklepów, wkrótce urodziła pierwsze dziecko). Drudzy z piwnic to: Posztrascy - nie płącili bo pani P. była dawniej koleżanką Kolichowskej, a jej mąż był alkoholikiem. Pełne bibelotów (2 str.opisu) mieszkanie Kolichowskiej było na 2.piętrze. Często przychodził tu młody (8 kl. gimn.) Zenon, pomagający Eli. Uczyli się wśród gratów -był tam np. portret 1ej żony rejenta, która zwariowała i umarła młodo bo nie mogła mieć dzieci (scena: „Czy można od tego zwariować?” -Zenek. Ela: „Widocznie, że tak” - z urazą, że może wątpić). ZZ. skrycie się w E. kochał, ale ona kochała się w „kuzynie” nauczycielki francuskiego - rotmistrzu Awaczewiczu.

3.Cecylia nie była towarzyska, pozwalała sobie tylko czasem na wizyty starszych dam. Najczęściej wpadała Łucja Posztraska mająca umiejętności wykwalifikowanej plotkary. Większe grono zbierało się gdy Kolichowska chorowała i w dniu imienin: towarzystwo stroiło się jak mogło, ale i tak wyglądało...staro i brzydko - „kongres czarownic” wg Klichowskij (KC). Ela na imieninach ciotki układa kwiaty - prezenty, podaje tort, myśli nad starością i słucha. Raz panie weszły na temat służących. Doszły do wniosku, iż są takimi samymi ludźmi jak one. E. wiedziała że kłamią. Jedna z pań (wdowa po mecenasie) dowodziła, iż służące bywają całkowicie bezmyślne, za przykład podając starą Bogutową, która kiedyś u niej pracowała i przyszła nieświadoma śmierci mecenasa domagając się wizyty. Gdy świeżej wówczas wdowie przyznała się że jest w ciąży, mecenasowa zwolniła ją. Kobieta uznała, iż mimo nieślubnego dziecka i wielkiej głupoty była to służąca pracowita, której w życiu się poszczęściło, gdyż na służbę przyjęła ją hrabina Tczewska i ponoć mała Justysia - córa tejże służącej bawi się z hrabiankami. Zagorzała dyskusja o tym jak to t a k i m kobietom się szczęści, mają samochody, hrabiów i urodę. E. przysłuchując się tym rozmowom doszła do wniosku, iż nigdy nie wyjdzie za maż. Jedynym pocieszeniem wtedy (nie kochała ją ciotka CK, matka nie przysyłała listu od 3 m-cy i ogólnie ból egzystencjalny 15latki) była myśl o n i m [Awaczewicz - w domyśle].

4.Wiosna. Ogród Kolichowskiej przysparzał jej nowych problemów. Nikt prócz niej (teoretycznie) nie miał tam wstępu, ale rabaty z kwiatami oraz rosnące owoce często były zrywane i niszczone nawet przez lokatorów kamienicy. Nie mógł temu zaradzić pilnujący Ignacy i pies Fitek, specjalnie w tym celu trzymany w ogrodzie, karmiony raz dziennie, charakteryzujący się n i e s z c z e k a n i e m na ogrodowego złodzieja. Widok na ogród był tylko z pokojów CK, Elka patrzyłą na ponure podwórze i Fitka (2stronty opisu Fitka, który też biedak nieświadomy miał swoją granicę - łąńcuch, który nie pozwalał mu się bawić z pieskiem Lulu). Elżbieta myślała też o biednych mieszkańcach okolicznych kamienic, których widziała i słyszała, a którzy zdawali się jej być inną, niższą rasą ludzi. Obserwowała też Gołąbską siedzącą w kącie podwórza z rocznym , chorowitym Stefankiem, 16letniego Mariana Chąśbę, który ukradkiem czytał książkę (pracował w hucie i wieczorami uczył się do matury). Wszystko to widziane z okna było jak inny świat.

Jednego czerwcowego dnia Ela, jak zazwyczaj, udała się (cała w skowronkach - oh ah Awaczewicz) na lekcje francuskiego. Przyszła kilka minut za wcześnie. Drzwi otworzył o n. Byli chwilę sami i wojskowy nieoczekiwanie pocałował ją i wyszedł z pokoju. Przez całą lekcję była potem rozkojarzona i zdenerwowana. Po jej zakończeniu Awaczewicz chciał ją odprowadzić do domu, ale nauczycielka - panna Julia - ostro się sprzeciwia. Ela słyszała zza drzwi sprzeczkę pary i zrozumiała, że coś ich łączy. Wybiegłą i napatoczyła się na ZZ, co jej nie przeszkadzało (nie musiała jeść podwieczorku tylko z ciotką), ale po podwieczorku `spławiłą go'. Odszedł obrażony, ale E. była pewna, że wróci następnego dnia. Gdy została sama widok za oknem (Gołąbska - chora na nerki i znów w ciąży), zdjęcie matki i jej brak znów były rzeczywiste. Fitek zaczął wyć, E. prosiła ciotkę, żeby pozwoliła jej z nim pospacerować (uważała że pies zwariuje uwiązany ciągle), ale popierana przez służącą CK zabroniła. E. milczała „jakże miała powiedzieć, ze sama nie może wytrzymać w tym domu, że chce uciec, że chce się zabić. Naprzód Fitka, żeby się nie męczył, potem siebie”. Poszła do siebie i płakała - mysląc li i jedynie o losie psa.

5. Justyna Bogutówna (JB) dziś w oczekiwaniu na termin rozprawy sądowej przebywająca w więzieniu, weszła do biografii Zenona Z. „naturalnie”. Zenon poznał Justynę, gdy dziewczyna miała 19 lat. Haftowała w ogrodzie. Z był zdziwiony że to możliwe że jest córką takiej grubej, nadąsanej baby jak ich kucharka Bogutowa, której po zwolnieniu od mecenasów pomógł ogrodnik Borbocki (ojciec Jasi Gołąbskiej), dzięki czemu została kucharką u Tczewskich, gdzie wcale nie było jak sobie w salonie u Kolichowskej wyobrażano, bo oblicza pańskiego nie zobaczyła nigdy, a pensja nie była wyższa. Młoda Justynka faktycznie wpadła w oko Róży, hrabiance i kilka lat bawiły się razem, ale po jakimś dłuższym wyjeździe Róży skończyło się. Gdy zaczęła chorować, Bogutowa zmieniałą pracę na mniej wymagające, aż przeszła do Ziembiewiczów do Boleborzy, gdzie „zrozumiała stopień swojego upadku”. Pierwsze spotkanie z J. nie miało dla ZZ znaczenia (odkąd wiedział co znaczą wyczekujące pod oknem ojca dzieweczki „nie lubił folkloru”, a w czasach studiów myślał o polityce i temacie pracy.) Później, po latach, przypomniał sobie, ze właściwie unikał JB. ..Początkowo, rzecz jasna.

6. Zenon studiował w Paryżu, pozostał mu rok nauki, do domu przyjeżdżał tylko na wakacje i siedział wtedy nad swoimi papierami. Jego „nijaki” artykuł o bogactwach kopalnianych w Polsce podobał się Czechlińskeimu ale po byciu świadkiem pijatyk na spotkaniach twierdził, że zależy mu tylko na życiu uczciwie. Przeczytał do końca list od przyjaciela, Karola Wąbrowskiego (syn CK z 1go malżeństwa, 2 lata przebywający w szwajcarskim senatorium, chory na gruźlice), który po długim rozpisywaniu się o życiu XXwieku, poinformował krótko o śmierci Adeli, której Zenon, jak sam twierdził, nie powinien był zostawiać wiedząc, że ona umrze, zanim Z.wróci. Starsza od Z. Adela była zakochana w nim i nie potrzebowała (nie miała) jego wzajemności. była jednak chora na gruźlicę, a jej stan był poważny. Zenon nie odwzajemniał jej uczucie, o czym dziewczyna wiedziała, był jednak dla niej dobry i troskliwy, choć wiedział ze ona wolałaby żeby był kochającym tyranem. Pomyślał, ze A. nie dostała już ostatniego listu od niego. Gdy siedział z listem przy oknie weszła Justyna i otworzyła je, powiedziała coś o pogodzie i wyszła. Jej obecność była mu „przykra” - jakby ot tak zajmowała miejsce Adeli. Ale J. wróciła i zajęła się nakładaniem konfitur do słoika i, nie krepując się obecności studenta, zaczęła mu opowiadać: że mama chora, o Borbockich i Jasi Gołąbskiej, której drugie dziecko zmarło, i której mąż recydywista wdał się w złe towarzystwo i o Franku (bracie Jasi), który utrzymuje całą rodzinę. Z. nie tyle słuchał , co z przyjemnością patrzył na J.. Następnego dnia zaczęły się sierpniowe upały, a Z. napataczał się na J. wszędzie. Przybiegała do niego tylko po to żeby mu coś opowiedzieć i wszystko było tak samo ważne: że mała córeczka Jasi już rozumie każde słowo, że źrebaki już biegają, że na kolacje będzie to i to, co w Boleborzy było o tyle ważne że Walerian Z. się zestarzał i łakomstwo stało się jego namiętnością, a Żańcia Z. łagodna i wyrozumiała z radością sprawiała mężowi przyjemność. Z.-a bolał fakt, że Walerian jest jego ojcem, więc częścią, stąd walka z uroda i młodością J. dla Z. miały podłoże we wspomnieniach dziewczyn, które Żancia trzymała we dworze, choć były kochankami męża. A teraz Żańcia wychwalała Justynę (ulubienicę swą), jakby nie widziała, na co się zanosi. J. była dla Z. „fizycznie doskonała”, pragnął ją mieć, ale kiedy chciał ją wziąć w ramiona ona zaczynała mówić, że Z. jest inny niż reszta (np. Franek Borbocki). Z. nic nie obiecywał J., ale gdy pytała go o wyjazd na ostatni rok studiów powiedział, że wróci. J. jednak zachowywała się jakby on już ją kochał, garnęła się do niego i suma sumarum została jego kochanką.

7.Przed wyjazdem na studia Zenon poprosił rodziców o materialne wsparcie, jednak oni nie mogli mu pomóc. A ponieważ dla Z. wyjazd na ostatni rok był konieczny Żańcia poradziła zwrócić się z prośbą do Czechlińskiego, pełnomocnika Tczewskich, dobrze sytuowanego. Z. wyjechał zatem do miasta, gdzie miał się spotkać z niemiłym mu Czechlińskim, bo powstawał „bezpartyjny dziennik” i Z. zobowiązywał się do niego zza granicy przysyłać artykuły. Napisał nawet wstępny artykuł, i gdy Cz. go czytał Z.-wi sprzedanie duszy wydało się „rzeczą znikomej wagi”; właściwie z rozmowy z Cz. rozumiał tylko, że pewni ludzie są „nasi”, a po kilku głębszych Z. nawet poczuł się „swoim” i wyjaśnienia dalsze zostawił na potem. Za oknem zobaczył kobietę, która przykuła jego uwagę.. pomyślał, o Elżbiecie Bieckiej i jak się okazało, gdy kobieta podeszła bliżej - to była ona. Słyszał, że wyjechała, zapomniał o niej; teraz była zmieniona, ale niosła ze sobą wszystko co kiedyś dla niego stanowiła. Wiedział, że przed odjazdem musi ją zobaczyć. Nazajutrz otrzymał od Cz. zaliczkę, co pozwoliło mu na powrót do Paryża. Wybrał się do Kolichowskiej, o Elżbiecie myśląc jak o oschłym przeciwieństwie Justyny, o której z kolei już nie myślał jak o słabości a raczej jak o prawie natury (jak chodzenie po trawie). Zresztą poza Boleborzą nie było do pomyślenia zagadnienie Justyny. U Kolichowskiej patrzył z niesmakiem na rupiecie, które dawniej go w zachwycały. Został przez Elżbietę życzliwie, bardzo konwencjonalnie przywitany (złe wrażenie na nim zrobiła ta uprzejmość). Była niespokojna, on miał przewagę. Zaczęli rozmawiać, Z. był zły za „uprzejmość” E. i jej odpowiedzi, z których nic nie wynikało. Gdy zeszło na Karola Wąbrowskeigo, poprosiła Z., by wpłynął na niego, żeby odwiedził chorą matkę. E. pracowała w starostwie, ale ze względu na chorobe CK musiała zrezygnować, bo nie można odciąć się od dzieciństwa. Z. wyznał jej, iż można się odciąć od swej przeszłości i rodzinnych korzeni, stając się kimś innym i unikając ich błędów. E. uznała jednak, iż nie jest to możliwe, o czym świadczy jej życie: w zastępstwie CK zarządzała teraz kamienicą. Mówiła mu o ludziach „spod” podłogi, o warunkach w jakich żyją (Z. skojarzył nazwisko Gołąbskich) i o braku niezależności, bo podpisując ich dokumenty przykłada rękę do ich życia. Był to koniec rozmowy, ale umówili się na następny dzień, jak dawniej. Z. wkrótce zobaczył, jak do kamienicy Kolichowskiej zmierzał Awaczewski. Był przekonany, iż odwiedza Elżbietę.

8. Kolichowska była coraz bardziej chora, z trudem poruszała się już nawet po własnym domu. Narzekała czasem w myślach na Elżbietę, na jej przekorność, gdy nie chciała wyrzucać lokatorów, na to, że jej matka (teraz żona bogatego dygnitarza) nie interesuje się córką. CK zdawała sobie sprawę, że razi ją w E. młodość. Coraz częściej myślała o śmierci, czasem o synu, którego niegdyś wywiozła do sanatorium bojąc się o jego życie i który nie mógł jej darować 2go małżeństwa. Do E. jest okropnie przywiązana, bo niezwykle cierpliwie i troskliwie zajmuje się nią. CK bardzo przeżyła podróż E. do Szwajcarii, na spotkanie z matką, która mogła doprowadzić do porozumienia obu pań i zabrałaby E. Gdy Ela wyjechała, Kolichowską zajmowała się Posztraska - wiecznie wesoła, choć żyjąca w nędzy, i broniąca swojego męża (pije, bije i w ogóle; ale każda wada jak cnota - „charakter niezależny” - w ustach żony), jako `innego' od mężczyzn, na których narzekały z CK. Po powrocie Eli Kolichowska „musiała się mocno trzymać , by nie okazać swojej radości”. Wiedziała, że E. odniosła porażkę (matka E. znów kogoś miała).Teraz irytował ją Awaczewicz, który był „prawie domownikiem”; i od dwóch lat się rozwodził (wciąż). Zauważyła jednak - niezadowolona, iż wizyty Zenona stają się częstsze. Dla niego stały się one koniecznością. Opowiedział E. o Adeli (wyodrębniając gł. przyjaźń i swoje współczucie); dowiedział się też, iż E. kiedyś kochała się w A. Z. chciał wówczas wyjść, a na pytanie E, czy to zazdrość, odpowiedział, że owszem, bo on dotąd kochał się tylko w niej. Zatrzymała go gestem i tak się zaczęło. Tego samego dnia opowiedział jej o Justynie, tak jak to wyglądało - z jego perspektywy (lekarstwo na nudę i „kompleks boleborzański”). Obiecali sobie mówić prawdę, przed wyjazdem nie zobowiązywali się do niczego, ale mieli pewność. Rok później odbył się ślub, ale przedtem była jeszcze pamiętna rozmowa między J.a E.

9. Tego roku na wiosnę Bogutowa zachorowała tak, że lekarz stwierdził, iż należy odwieźć ją do szpitala. Dostały więc (Bogutowa i Justyna) połowę pensji od Żańci (resztę miała przysłać do miasta Justynie) i pojechały bryczką, potem pociągiem. Stara kobieta całą drogę była półprzytomna. Do szpitala rzeczy nie mogły wnieść, zresztą trzeba było czekać. Justyna zostawiła rzeczy u znajomej, do szpitala wpuszczono ją bo płakała okrutnie. Na korytarzu siostra zakonna „okrzyczała” J. że późno matkę przywiozła, że na wsi to zawze do ostatniej chwili czekają. Mimo operacji, nie udało się Bogutowej uratować. J. wpadła w histerię, wpadła do `sali operacyjnej' i nie odstępowała matki aż do kostnicy. Zasnęła na ławce i dopiero zakonnica ze szpitala dała jej wskazówki co robić, gdzie co załatwić. Poszła do Jasi Gołąbskeij, gdzie zostawiła rzeczy, opowiedziała co i jak, poprosiła o pomoc. Zauważyła, że córka Jadzi nie widzi. Razem z Jasią wybrały miejsce na cmentarzu. Na grobach dzieci Jasia opowiedziała o tym jak jej chorowity Stefanek zmarł w męczarniach w domu (w szpitalu go odeslali żeby spokojnie skonał) na zapalenie mózgu; także o problemach (mąż uciekł, ludzie w kolejkach w magistracie z głodu mdleją, ona już tam nie chodzi, bo widać że ma gruźlicę i nikt jej nie zatrudni). Justyna kupiła trochę jedzenia (Gołąbska, jej córka i matka normalnie na cały dzień jadły jeden obiad do komitetu na trzy)., najadły się wszystkie w `mieszkaniu'. Spały we 4 na jednym łóżku; Franek, którego miejsce zabrała - na ziemi, co zauważyła po przebudzeniu. Zasnęła dopiero nad ranem, śniąc o Zenonie. Następnego dnia odbył się pogrzeb kobiety, a uczestniczyły w nim tylko cztery osoby, nie było nawet księdza.

10. Po powrocie do Polski Zenon zatrzymał się w mieście. Zadzwonił do E. : „Nic się nie zmieniło” - usłyszał i miał przyjść na obiad. W miejscowej gazecie odnalazł swój nie do końca szczery artykuł. Wychodząc z cukierni spotkał Justynę, która ucieszyła się na jego widok. Opowiedziała mu o śmierci matki i zaczęła płakać. Nie chcąc robić sceny Z. zabrał ją do hotelu, gdzie mieszkał. pocieszał ją jak umiał. Opowiedziała raz jeszcze co i jak, że zakonnica załatwiła jej pracę, a Ziembiewiczowa jeszcze pieniędzy jej nie przysłała wszystkich pieniędzy. Umówili się , że przyjdzie do niego w pon. po zaległą pensję matki. Z. nie zdecydował się opowiedzieć dziewczynie o swoim związku z Elżbietą, zwłaszcza jak się do niego bidula ufnie przytuliła, a on „nie mógł jej odepchnąć, i już nie chciał”. Po wyjściu J.zaczął się zastanawiać, czy to była „nagroda cnoty” za miesiące w Paryżu, czy przeniesienie tęsknoty za E. spotęgowane telefonem. Doszedł do przekonania, iż nie mógł nad tą sytuacją zapanować, bo była dużo silniejsza od niego. Podobne przygody zdarzały mu się również w Paryżu, a mimo to nadal kochał Elżbietę. Nie gnębiło to jego sumienia, ponieważ miał do takich romansów odpowiedni dystans. Teraz było inaczej. Złorzecząc sobie udał się na spotkanie z Czechlińskim - od 2 m-cy starostą. Cz. zaproponował Zenonowi objęcie stanowiska redaktora w „Niwie”. Z postanowił natomiast spotkać się z Elą. Z początku był rozczarowany jej widokiem, „chłodem” z jakim ku niemu idzie (w ogrodzie), szybko jednak zaczął się cieszyć. Postanowili być razem, całowali się i tyle - ona nie chciała nic więcej.Przytulonemu do jej kolan Z. przypomniało się, że tu pod podłogą spała Justyna w dniu śmierci matki i że śniła o nim.

11. W pon. do Z. przybyła Justyna. Z. postanowił, że jej wszystko wyjaśni, ale przyszła za wcześnie i on nawet nie był ubrany, nie miał też wszystkich pieniędzy, a kiedy ona znów zaczęła opowiadać słodko i naiwnie przyglądał się jej, widząc ją coraz to inaczej : jak cudza służącą, natrętną kochankę. I tak patrzył, patrzył, aż dał się ponieść emocjom i nie zapanował nad swoimi popędami - nic prawie nie mając w sobie do przezwyciężenia tym razem. W redakcji praca nie była jak w marzeniach - tłum ludzi w kolejce do redaktora, liche biuro. Teraz zaś przyszła wzdychająca co rusz hrabina Tczewska, która poprosiła Zenona o wydrukowanie zaproszenia na cykl wykładów o istocie doświadczenia religijnego w Kole Pań. Towarzyszył jej ksiądz Czerlon, który przedłożył Z. g o t o w y skrypt maszynowy.

12. Kilka dni później do redakcji przybył hrabia Tczewski, prosząc, by na łamach czasopisma w obronę wzięto jedną z młodych aktorek, skrytykowaną w innym czasopiśmie. Z. kierując gazetą starał się popierać interesy swego protektora, Czechlińskiego, który zabronił ruszać Tczewskiego, więc Z. nie drukował krytycznego listu do redakcji, za to pisał o Kole Pań założonym przez hrabinę. Irytowały go podane żartobliwie opowiadanka o mieście które pisał protegowany Eli. - Marian Chąśba. Z. nie mógł robić, co chciał, odliczał tylko dni aż dług wobec Cz. będzie spłacony. Popołudnia spędzał u E. (z pająkami z salonu - ½ strony opisu pająków) lub z E.( zakupy, spacerki).

Wyglądało wszystko schematycznie: dziewczyna wiejska i panienka z miasta, narzeczona i kochanka, miłość idealna i zmysłowa - ale Z. odrzucał ten prozaizm. Usprawiedliwiał się, iż spotkania z J. są koniecznością, bowiem nie mógł jej odepchnąć po tragedii, jaka ją spotkała, no i jest jej dłużny pieniądze. Jak ją miał odepchnąć, samą na świecie? Kolejne spotkania były wynikiem pierwszego. Z Elżbietą była miłość, zbliżenia mogły poczekać, zresztą same jej słowa były dla Z „jak pieszczota”. Nie chciał spojrzeć na siebie oczami innych ludzi. Mocne postanowienie Z o zerwaniu, poprzedziła Justyna oznajmując, iż spodziewa się jego dziecka, czego nie brał pod uwagę w ogóle. J. była spokojna i nierozumiejąca, ale Z. delikatnie dawał jej do zrozumienia i zaczął tłumaczyć obcej już, irytującej, głupiej J. spokojnie i mało konkretnie, że do niej należy decyzja czy to dziecko będzie żyć, choć myśl o dziecku z tą teraz już obojętną dziewczyną była dla niego potworną. W końcu J. stwierdziła, że już idzie. Z. dał je pieniądze (pensja z Boleborzy), powiedział że jakby czegoś potrzebowała to ma o nim pamiętać, a ona tylko bidula: „ To już Ty sobie głowy nie zawracaj, com ci powiedziała, to już ja sama”.

13. Kolichowska już nie podnosiła się nawet z łóżka. Wszystko koło niej robiła E. Na żale CK że musi się nią brzydzić, odpowiadała ze wzruszeniem że dawniej kiedy ona chorowala ciotka się nią zajmowała - myślała jednak raczej o swojej matce, której nie było przy niej. E. Przypomniała sobie ostatnią wizytę u matki, jej piękność, kolejnego faceta. CK pytała, czemu Z. nie przychodzi (5 dni tylko i ma usprawiedliwienia)i czy się pobiorą (owszem, ale nieprędko). Sprawy swej kamienicy starała się jednak CK kontrolować, wywierając wpływ na E.. Jedną ze spraw, które poróżniły kobiety, był spór o dozorcę Ignacego, który nie był już w stanie pracować, a którego Kolichowska starała się wyrzucić wraz z żoną z ich mieszkania. Spory te bardziej przybliżały Elżbietę do Zenona. Każdego spotkania z nim oczekiwała z niecierpliwością. Zenon tymczasem uświadomił sobie, iż zadziwiająco łatwo przychodzi mu manipulowanie swymi uczuciami i zachowaniami, przechodzenie „po całej skali”, rozszerzanie granicy swojej moralności nie poczytywał jako hipokryzję. Do jego redakcji często przychodzili różni ludzie, którzy prosili go o usługi i pomoc. Poznał też hrabinę Olgierdową Tczewską, pierwszą kokietkę powiatu, u której (nie w formie kochanka, tylko redaktora gazety, piszącego o jej wsi) spędził 3 ostatnie dni.

14. Wieczorem Z. spotkał się z E. powiedział o wyjeździe z Czechlińskim do Tczewskich. A kiedy zostali sami w miłej ciszy ogrodu ni z gruchy, ni z pietruchy wyznał jej, że „to z J. nie jest skończone” i opowiedział całą historię. Kiedy powiedział o ciąży Justyny, E. chciała pójść do domu, ale ją przytrzymał - „To czego chciał to był boleborzański schemat. Musiała mu przebaczyć” - jak matka Z. ojcu. E. myślała o zdradach o których słyszała od dzieciństwa, którymi się brzydziła. Obwiniała siebie i przebaczyła mu i nie chciała by odszedł - kochali się na kanapce w salonie pani K. E. jeszcze zapytała jak się nazywa Justyna. Odpowiedź otrzymała.

15. Justyna tymczasem kilka dni wcześniej odeszła ze służby od pewnej chorej kobiety, której mąż dbał, by żonie niczego nie brakowało, ale jednocześnie miał kochankę i często u niej przebywał (o czym kobieta powiedziała J.). Dwaj synowie kobiety również nieczęsto bywali w domu, a chora ciągle narzekała na usługi Justyny, która z kolei myślała o Z -teraz obcym i o tym, że jednak okazało się że była głupia jak inne, choć wydawało się jej że jest inaczej, bo inny od wszystkich był Z. Justyna więc przeprowadziła się do Jasi, mieszkającej u Kolichowskiej. Tego samego dnia do kamienicy wróciła Władziowa, czekając na p. Wylamową. Władziowa była drobną, niezamężną kobietą, z 7letnim synkiem. Z rozmowy jaką prowadziła z sąsiadką wynika że oddała dziecię do Opieki a teraz odebrała znów. Chłopczyk - Zbynio był pasywny, a matka obcałowywała go. Jego ojca poznała przypadkowo - murarz spędzał z nią noce póki remonyował dom; potem zniknął - układ czysty. To, że miała nieślubne dziecko, przeszkadzało jej w utrzymaniu pracy przez dłuższy okres,mówiła że ma dziecko ale w Opiece, potem je chyłkiem sprowadzała licząc że się państwu spodoba (nie podobał się widocznie). Bez dziecka wytrzymywała 2 miesiące, potem robiła sceny w Opiece i u państwa, kiedy ją wyrzucano. Sam Zbysio wyglądał na 5 lat, milczał ironicznie znając życie - czyli - czyste domy opieki, potem duszne kuchnie z matką, ponurą suterynę u Wylamów, szpital (po trepanacji czaszki musiał co jakiś czas zmieniać opatrunki na ropieniu) i znów opieka. W szpitalu lubiano go; on sam zresztą był inteligentny, tylko nie dawał po sobie poznać. Tego dnia również otrzymała wymówienie i przyjechała do kamienicy, by zatrzymać się u matki chrzestnej swego syna - Wylamowej. Początkowo kobieta nie chciała wpuścić ich do mieszkania, po chwili (dzika awantura już była na rzeczy) pozwoliła im wejść. Władziowa poszła się zameldować do E. opowiadając, ze jakby jej syna nie oddali to by sobie drugiego zrobiła. E. obojętnym tonem poprosiła też żeby przysłać do niej J. - w celu zameldowania. Dla E. J. była prosta i ordynarna. Chciała jednak dowiedzieć się, czy Justyna kocha Zenona. Zapytała więc, oferując również Bogutównie pomoc, ta jednak ją odrzuciła. Justyna była zdziwiona, że ktoś wie o jej romansie, a jeszcze bardziej zdziwiło ją, iż Elżbieta wie o jej ciąży. E.w końcu chcąc dobrze, powiedziała, że nie wyjdzie za Z., żeby się J. nie martwiła i zakończyłą:”To dziecko musi żyć”. Justyna zareagowałą krótkim krzykiem, po którym zwykłym głosem powiedziała, że nic nie potrzebuje.

16. Zenon miał spotkanie z Czechlińskim, który przybył do niego z młodym Tczewskim. Gdy Z. wrócił do siebie czekała nań J. Zachowywali się obco - nie spytał jej o adres, nie zaproponował żeby usiadła, zapytał jak się czuje i czy coś postanowiła - on jej pomoże. Powiedziała, że jeszcze nie teraz, że chciałaby pracować w sklepie, ale to też jeszcze nie teraz i że nie przychodziłaby gdyby nie rozmowa z E.; powtórzyła mu ją, jak również jej obietnicę, iż ta nie weźmie z nim ślubu. Z. się zdenerwował, szybko odprawił Justynę, zaoferował jej także pomoc, w podtekście - gdyby chciała usunąć ciążę. Szybko zadzwonił do E.. Okazało się jednak, iż wyjechała ona właśnie na spotkanie ze swą matką do Warszawy. Z. położył się i myślał nad propozycją kariery złożoną przez Czechlińskeigo - `wystarczy się zgodzić'. Myślał o E - że mści się na nim udając wspaniałomyślność. Był wściekły bo „zniżyła się do ordynarnej zazdrości”, gdy wszyscy t o robią i uświadomił sobie, że broni się schematem, przed odpowiedzialnością. Po jakimś czasie Edward Chąśba przyniósł list, w którym E. wyjaśniała, iż byłoby lepiej, gdyby się już nie spotykali, bowiem to Justyna ma do niego prawo, a ona nie chce jej go zabrać.

17. W czasie podróży E. przypomniał się sen - sielankowa wizja: ona, matka i ojciec przy stole. Nie było to nigdy możliwe, gdyż jej matka rozstała się z ojcem, gdy E. nie miała roku. Ojciec już nie żył. Marzenie dziecka. Teraz matka sama zaproponowała spotkanie, a E. uważała, że może będzie potrafiła ją zrozumieć. E. dojechała do Warszawy rano i zatrzymała się u Świętowskiej, kuzynki Kolichowskiego. Myślała, rzecz jasna, o Z., o tym co mówił o J., która dla niej była po prostu pospolita, kłamliwa, głupia prostaczka. Matka przyjęła E. w najbardziej ekskluzywnym warszawskim hotelu. Rozmawiała z nią jednak bardzo oficjalnie, zaś po chwili do pań dołączyła Tczewska oraz młody mężczyzna. Kolejne spotkanie Eli z matką odbyło się wieczorem w teatrze, potem zaś udały się do restauracji. Matka, która o zaręczynach dowiedziała się od Tczewskiej, poradziła Eli, by dokładnie zastanowiła się nad zerwaniem zaręczyn, bo z każdym innym mężczyzną sytuacja prawdopodobnie się powtórzy, a zerwać łatwo, wytrzymać i przetrzymać w sobie - nie.

18. Przez dwa miesiące Ela pozostała w stolicy i doszła do przekonania, iż życie bez Z. jest jednak możliwe. Podświadomie jednak wciąż oczekiwała na jakiś znak od niego i miała serce ściśnięte. W końcu uświadomiła sobie, iż jego tak długie milczenie jest potwierdzeniem decyzji o zerwaniu. Cały czas w Warszawie E. spędzała z panią Świętowską oraz matką i jej adoratorami. Wśród nich znajdował się także ów młody człowiek - Sobosławski. E. myślała o matce, o tym, że nie odbyła się jednak między nimi szczera rozmowa. Gdy była już niemal zdecydowana przystać na życie matki, wyjechać z nią, zapomnieć, spotkała Z. na ulicy, co wywołało u niej falę radości nie do powstrzymania. On również wydawał się być szczęśliwym i obiecał jej, że już nic nie stanie na przeszkodzie w ich małżeństwie. Nie pytała jeszcze dlaczego. Cali szczęśliwi wyjaśniali sobie milczenie na kawce, w parku, w hoteliku. Ponieważ matka E. chciała poznać Z., E zabrała go na spotkanie z nią, mając obawy. Z. jednak czuł się na tym spotkaniu bardzo swobodnie - na kolacji, raucie, w teatrze też, okazało się bowiem, iż mają wspólnych znajomych, nawet Sobosławskiego Z. znał z Paryża; przyjemna konwersacja rozwinęła się również pomiędzy Z. a ministrem Niewieskim. Aż E. Zaczęła mieć watpliwości, że traci Z. na rzecz innej sprawy, że Z. Jest bliższy tym ludziom niż jej, że mieli wspólne tematy. Następnego wieczoru w teatrze w czasie przedstawienia wsuwa jej na palec pierścionek.

19. Justyna już przed ślubem Z i E została ekspedientką w sklepie Torucińskiego, co zawdzięczała Eli, którą Z poprosił („Samaś w to weszła, kiedy wezwałaś ją wtedy do siebie. Teraz, widzisz, ty już musisz mi pomagać mi w tym, pomagać mi to nieść...”), by poleciła Justynę panu Torucińskiemu. E. nie była zadowolona, miała jednak nadzieję, iż gest ten zakończy jej kontakty z Justyną, która sama stała się bardziej kapryśna. Zenon był jednak pewny, że na tym jego znajomość z byłą kochanką się nie skończy, bowiem coraz częściej zwracała się do niego z błahymi nawet prośbami. Uznał jednak, iż jest to coś normalnego w takiej sytuacji. Gdy o ślubie dowiedziała się Kolichowska, zaczęła obdarzać Zenona większą sympatią (dzięki niemu E. zostanie w mieście), zaś E. otrzymała od niej wiele prezentów (np. meble i obraz 1.żony Kolichowskiego). Krótko przed ślubem Z. zawiózł E. do Boleborzy. Rodzice zrobili na niej pozytywne wrażenie, ona również się im spodobała - pani Ż. chwaliła jej urodę (ale Z. przypomniał sobie, że tak samo niegdyś chwaliła J.), z kolei dla E. Żańcia była taka jaka powinna być matka. Żańcia obiecała E. mnóstwo haftowanych rzeczy (co się Z. z J. haftującą skojarzyło). Z i E postanowili skorzystać z zaproszenia p.Niewieskiej (prezent ślubny) i udali się na Południe, jakoże - jak się okazało - Z. miał też wkrótce objąć stanowisk prezydenta miasta. Nad morzem spędzili miesiąc. E. dowiedziała się tam również, iż jest w ciąży. Szczęście że aż razi po oczach.

20. Justyna zamieszkała na przedmieściach, u państw Niestrzępów. Z pracy w sklepie była bardzo zadowolona, ponieważ zawsze o takim zatrudnieniu marzyła. Jej pracodawca był również zadowolony, bo obsługiwała klientów szybko i grzecznie. Wkrótce zmarła matka Jasi, u której Justyna się kiedyś zatrzymała. Niedługo potem Franek zawiadomił J. że zmarła również mała córeczka Jasi. J. poszła do Jasi po drodze rozmawiając o Gołąbskim, ale Franek nie pozwolił na niego źle mówić, bo Gołabski się starał, szukał pracy, tylko tak się jakoś złożyło... Jasia rozpaczała nad zmarłą małą, jej życiem, na co J. powiedziała, że niektórym Bog tak przeznaczy, że wcale ani jednego dnia nie oglądają. 4 m-ce potem na gruźlicę umarła sama Jasia. Justyna, która teraz w sklepie zajmowała się też podliczaniem kasy i dostała podwyżkę od tego czasu przestała wychodzić z domu, wychodziła tylko do pracy. Czasem tylko Niestrzępów, u których wynajmowała, odwiedzał Andrzej Podebrak. J. pod koniec września nie poszła do pracy, sklepowowej która do niej przyszła zapytać czy nie chora powiedziała że jest zmęczona - leżała w łóżku, było jej zimno. Nagle wybuchnęła płaczem.

21. Jesienią wrócił Karol Wąbrowski, który mimo leczenia nadal miał problemy z poruszaniem się. CK powitała go wzruszona ale starała się tego nie okazać - jej „dziecko” nosiło ortopedyczny gorset i nie miało już włosów. Myślała o jego ojcu, który za granicą miał inną, która pojechała stąd za nim. Stała się oszukaną żoną. Pytała syna o ojca, czy wie, gdzie umarł, czy ona jeszcze żyje. Karol powiedział jej, że żyje jego siostra. Więcej nie chciała wiedzieć. Podczas obiadu spotkał się z E., która opowiadała o swym 4miesięcznym Walerianie. Dla CK syn nie mógł zastąpić E., która mieszkała u męża za miastem, tak jak E. nie mogła nigdy zastąpić Karola. Kilka dni potem CK wraz z synem udała się z wizytą do Ziembiewiczów. Spotkała tam matkę Z., która po śmierci męża postanowiła przenieść się do miasta. Odpoczywano w parku, gdy E. idąc do Walusia, który był z opiekunką, zobaczyła jak zza ogrodzenia Marynka - opiekunka przywieziona z Boleborzy przez Żańcię rozmawia z młoda dziewczyną. Dziewczę uciekło, a opiekunkę E. pouczyła, by nigdy nie oddalała się tak bardzo i nie pokazywała dziecka obcym. Żańcia zamarłego męża przedstawiała w bardzo(zbyt) pozytywnym świetle. Sam Z. żałował, że nie porozmawiał szczerze z ojcem i teraz, kiedy tamten jest „bezbronny” ma o nim takie zdanie jakie wytworzył mając kilkanaście lat. Mówiono również o księdzu Czerlonie, który wygłaszał mowę na pogrzebie Waleriana. Znał go Karol - jak się okazało ksiądz studiował kiedyś na Sorbonie, plotkowano o jego romansie z hrabiną Tczewską. E. zaś myślała o J. - Marynka przyznała się, że ją zna i że czasem J. patrzyła na dziecko i prosiła, żeby państwu nic nie mówić. E. nie oddaliła Marynki tylko dzięki wstawiennictwu Żańci. Nie chciała mówić Z., ale kilka tyg. później on zaczął, prosząc Elę o pomoc w umieszczeniu Justyny w cukierni Chązowicza. E. wahała się, powiedziała o wystawaniu J. pod furtką, ale w końcu przystała na prośbę, zapewniana przez Z, że J. nie rozpowiada co i jak i tydzień potem J. miała pracę.

22. Na imieninach u Kolichowskiej znowu zebrało się grono jej starych przyjaciółek - przerzedzone. Na przyjęciu byli też Ziembiewiczowie, matka Zenona i Karol. Ela, tak jak dawniej, usługiwała damom, te jednak traktowały ją bardzo wytwornie. Panie rozmawiały o Bogutowej (skojarzyły nazwisko, gdy E. dziękowala za przyjęcie jej na posadę jednej z pań), żartowały z ciąży starej kucharki, a E myślała o J, że jej dziecka nie ma, ale ona jest wszędzie. Potem rozmawiała z Karolem, który stwierdził, że kalectwo jest lepsze od starości; prosił ją żeby powiedziała CK że jego choroba to nic, że on nie zazdrości szczęścia innym. Po powrocie do domu E. zastała w nim Mariana Chaśbę. przybył prosić o wstawiennictwo za Franka Borbockiego, który przebywał właśnie w więzieniu, ale ze względu na złe zachowanie nie zwalniają go. E. pamiętała, iż jego matka często biła jego i jego braci, on jednak zawsze znosił kary w milczeniu. Zdał maturę mając 20 lat. Później pracował w hucie, z której został wyrzucony, potem zatrudnienie znalazł w „Niwie”, z której też został zwolniony za zjadliwe, szydercze teksty. Chąśba wspomniał też, że Franek znał kiedyś dobrze J.. Obiecała że postara się pomóc w zwolnieniu Franka. Wyszedł przed powrotem Z., który myślami był już na polowaniu w Chązebnej.

23. Matka Zenona była zadowolona z życia swojego i syna. Mile wspominała męża. Od rana śpiewała. Była szczęśliwa, iż związek syna jest dobrany, była również zachwycona E-tą. Była zadowolona, że Zenon stawał się coraz bardzie podobny do ojca, m.in. czerpiąc wielka przyjemność z polowań. Z Karolem widywal się rzadko, ale sprawę J. mu zrelacjonował. Do Karola zaś pewnego dnia przybył w odwiedziny ks. Czerlon. Była to sensacja, gdyż CK nigdy nie przyjmowała w kamienicy kapłanów - uważała że to tylko nieroby i darmozjady. Powitała go więc chłodno. Ksiądz zaś opowiedział Karolowi swoje dzieje. Z początku pracował jako tramwajarz w Grenoble, potem w Liege, w elektrowni (były kobeity, a jakże). Choć praca była bardzo ciężka, Czerlon nie narzekał, cieszył się nawet uznaniem pracodawcy. Żył w nędzy, musiał odejść, przez dziewczynę, którą wykorzystywali ludzie u których mieszkała i on. Karol pamiętał imprezę na którą kiedyś zabrał go Czerlon i to , jak wtedy pomyślał, że Czerlon szuka poniżenia samego siebie. Ksiądz stwierdził :”Nie czyny mówią, czym jesteśmy. Nie można człowieka sądzić z czynów. Ważny jest niepokój towarzyszący uczynkom naszym. I cierpienie. I strach...”W końcu postanowił zostać księdzem. Karol zawsze był pod dużym wpływem przyjaciela, jego siły duchowej i fizycznej. Karol chciał, by Czerlon był silny, uwierzył we własne siły i nie chciał ich umniejszyć, co czynił wciąż. Zaczęli dyskutować nad sensem cierpienia, celem ludzkiego życia, bólu. Ks. Czerlon opowiedział jak będąc dzieckiem obserwował rybę na kuchennym stole, jej konanie, walkę, ból. Od tamtej pory nie jadł ryb. Ich rozmowę przerwał szofer Tczewskiej, który przyjechał po księdza.

24. Miesiąc potem odbyło się u Ziembiewiczów przyjęcie,które wychwalała nie tylko „Niwa” ale też dwie nieprzychylne ostatnio Z-wi gazety. Gdy 3 m-ce później zaszły tragiczne wydarzenia całe miasto wspominało ten raut i niepokój Z-a z powodu zamknięcia w tym dniu fabryki Hettnera i nowych aresztowaniach wśród robotników. Z., który troszcząc się o rozwój miasta, zaczął m.in. budowę domów dla robotników i stworzył pijalnie mleka, ośrodek wypoczynkowy z boiskami i kortami tenisowymi, miał problemy: rząd cofnął bowiem gwarancje finansowe i Z. musiał przerwać budowę domów robotniczych, a ludzie stracili pracę i protestowali. Ela też kiedyś powiedziała, że Z jest inny z nią, inny między ludźmi. E wiedziała jak za wszelką cenę starał się ukryć wewnętrzny niepokój. Jego samego w E. irytowało przejmowanie się faktami zwykłych, banalnych krzywd, żebraków, kobiet, których wysłuchiwała; kiedy indziej znów żartował, że jest przyjaciółką rewolucjonistów, wypominając jej Chąśbę.

W dniu rautu Z. udał się do J, która znowu porzuciła pracę i zasypywała go listami. Starał się dowiedzieć, czy czegoś jej nie brakuje. Ona jednak zachowywała się sztywno i obojętnie. Nie potrzebowała więcej pieniędzy (przysłał jej i jeszcze ma), mówiła że do pracy nie wróci (bez konkretnego powodu), narzekała na odwiedzającego Niestrzębów gościa, że to zbrodniarz, co żonę zabił - siostrzenicę Niestrzępów, a oni z nim się zadają, rozmawiają o siostrzenicy. Powiedziała, że często płacze bez powodu. Tego wieczoru Z zaczął z E rozmawiać o J. Oboje doszli do wniosku (nieprzyjemna rozmowa), iż powinien ją zbadać lekarz. Ten stwierdził, iż fizycznie nic jej nie dolega, wskazane byłoby jednak, by przebywała z osobami jej bliskimi, nie zaś ciągle sama. Ziembiewiczowie jednak nie mogli nic na to poradzić.

25. Wiosną CK na stałe położyła się do łóżka. E. starała się ją odwiedzać codziennie, Karol, zajęty pisaniem „francuskich książeczek”, wezwany z przyjemnością dotrzymywał jej towarzystwa. Opowiedział matce o swojej przyrodniej siostrze, że była tancerką, rozchorowała się, straciła pracę, wyszła za mąż za emigranta, który w końcu trafił do więzienia. Wyjaśnił też matce, że ją bardzo kochał, że pamięta jej pieszczoty, gdy był dzieckiem. Wyznał, że nigdy nie lubił Kolichowskiego, że bał się baletnicy na jego lasce i że nienawidził go tylko z troski o matkę (miał rację: CK w po śmierci męża w kasie znalazła kwity z nazwiskiem innej kobiety). Karol powiedział matce, że tryumfem było, mieć ją za matkę i mnóstwo milutkich rzeczy. Pewnego dnia zadzwonił do Elżbiety i informując, że Kolichowskiej gorzej. Razem czuwali do jej śmierci - choć byłą nieprzytomna. Brak przyjętych sakramentów na klepsydrze tłumaczono nagłym zasłabnięciem pani. Wieczorem po pogrzebie E. wyznała Karolowi, że bardzo kochała ciotkę, wstydziła się jednak to okazać i walczyła z tym uczuciem. Karol jednak był spokojny, on zdążył powiedzieć matce, co chciał.

26.W nocy Justynę miała koszmary: droga do Jasi, ciemność, a zamiast łóżka deski, na których leżała stara Bogutowa tak jak ją pochowała; potem śniła że płynie morzem kamiennym nibystatkiem; wreszcie widziała dziecko żywe, ale jakby z kamienia - twarde, potem znów z opadającą główką, smutne jak Jadwisia, wreszcie będące Jadwisią. Zbudziła się z płaczem, myślała o dziecku: miało tylko ją, a ona poszła do akuszerki. Leżała do popołudnia, dopiero Niestrzępowa zmusiła ją do ruszenia z łóżka, dała jej trochę zupy. J. krzątała się, ale przysiadała myśląc o dziecku, o domu akuszerki, gdzie było biednie ale bardzo czysto. Wieczorami do pokoju chorych przychodziła matka akuszerki, chroniąc się przed pijanym zięciem. Po zabiegu J. dostała bólów, a kiedy rano minęły, poczuła, że dziecka nie ma. 2 tygodnie jeszcze leżała u akuszerki, chora, gorączkując, przychodził do niej lekarz. Na jesień mogła jednak zacząć pracę u Torucińskiego. Gdy wspominała, odwiedził ją „troskliwy” Zenon, nie chciała z nim rozmawiać, nie chciała jego pomocy, towarzystwa innych, mówiła, że ciągle się jej śni dziecko, a Z. nie byłby taki miły wiedząc, co ona myśli. Wieczór Niestrzępowa zaprosiła ją na kolację. Był tam Pobierak, oglądali zdjęcie żony, którą, jak opowiedziala J.-e Niestrzępowa, zabił: wrócił do domu zastał tam innego i zabił jego i ją a do siebie już nie trafił. Wg N. było to nieporozumienie - drugi facet tylko czekał na Podebraka. Następnego dnia był u J lekarz, ona jednak nie chciała nawet wstać z łóżka. Z. był wieczór, namawiał ją na wyjazd, ona nie chciała (marazm, apatia, depresja), powiedziała mu, że często myśli, żeby jemu lub Eli zrobić coś złego. Była jak „we śnie”. Wracając od J. myślał, że pierwszy raz mu groziła. Sama Niestrzępowa powiedziała mu iż Justyna ostatnio bardzo się zmieniła, często znika na kilka godzin, wraca z pończochami, sprawunkami, gdy jednak przychodzi Z. - jest zawsze w domu. Kiedyś zapytał ją czy go kocha, zaprzeczyła. Teraz wracając musiał do biura jechać objazdem ze względu na tłum ludzi pod magistratem. Zenon dostał się jednak do magistratu bocznym wejściem, właściwie uciekając przed tłumem. Czechliński czekał już na górze.

27. Tego samego dnia policja zaczęła strzelać do robotników, nastąpiła fala aresztowań: aresztowany Chąśba, zaś ciężko ranny Franek wkrótce potem zmarł. Niwa napisała, iż pierwszy strzał padł z tłumu, jednak na mieście mówiono, że policja zaczęła strzelać z rozkazu Z., bo wkrótce po jego przyjeździe, choć faktycznie już wcześniej sprawa była postanowiona. Później woźny słyszał jak Z. kłócił się z Czechlińskim, że wszystko chcą zrzucić na niego. Wkrótce zdzwonił doktor informując Z, że robił w nocy Justynie płukanie żołądka (jodyna), ale już dobrze i do J. ma przyjść pielęgniarka. Gdy do niej pojechał, dziewczyna żaliła się na lekarzy, którzy męczyli ja w nocy, mówiła że odprawiła pielęgniarkę, oskarżała go, iż to on jest winien jej stanu, gdyż dał jej pieniądze na zabieg i mówił jej, ze to była jej decyzja, że gdyby urodziła on by pomagał, J. zaprzeczyła, mówiła, że już i tak było późno na aborcję i dlatego chorowała i zwariowała. Z chciał się żenić więc chciał ją z drogi usunąć. Płakała, że niepotrzebnie E. Ją wtedy wezwała, że Z. Powinien jej powiedzieć, że miał się żenić. Powiedziała też, że dziwi się, że się jej nie boi, że przychodzi. bo ona śni koszmary, słyszy głosy umarłych : „weź go zabij”., że myśli o jego śmierć jako jedynym swoim ratunku. Z. udał się do pielęgniarki i zobowiązał ją, żeby poszła do J. W domu zastał Elżbietę, czytającą liczne ulotki o t a m t y m (torturowanie więźniów, zabijanie ich), które przychodziły do ich domu. Poirytował się i uniósł, że E. jest naiwna, nadal jest sentymentalną panienką, opowiedział jej, że ostatnio dowiedział się, że zmasakrowane zwłoki kiedyś odnalezione za hutą to ciało Gołąbskiego, załatwiającego tam jakieś interesy. Uniósł się, ze tłum zawsze niewinny, że winni są oni, że miał się dać zatłuć dla idei?, że teraz agituj, a gdy dojdą do władzy będzie tak samo. E: „Zenonie ty ni widzisz tego...wszystko, czego nie chciałeś, jest teraz po tej samej stronie co ty (...) musi coś przecież istnieć. Jakaś granica, za którą nie wolno przejść, za którą przestaje się być sobą.” Z. ironicznie stwierdził, że E. też się świetnie udało jak się pokierowała dobrem drugiego czlowieka (rozmowa z J.) i poszedł na spacer. Po powrocie spotkał Żańcię, podtrzymywała go na duchu, mówiła, że jest dobry, tylko nie wszystkim można dogodzić, ale Z. powiedział , że po jego śmierci mówiłaby tak, a wszystko to nieprawdą: „jest się takim, jak myślą ludzie, nie jak myślimy o sobie my., jest się takim jak miejsce, w którym się jest”.W sypialni rozmawiał z E. Zwierzył się jej, iż Justyna chciała popełnić samobójstwo i zarzucił , że w dużej mierze Elżbieta jest winna przez wezwanie J. Kiedyś na rozmowę i chęć bycia w porządku, wyrzeczenia się Z. Byli egoistami, myśląc tylko o sobie: zachowali wszystko, ale to co jest między nimi wyrosło z krzywdy J.

Zakończenie. Nikt nie rozumiał jak do gabinetu mogła wejść nieznajoma dziewczyna. Sekretarka opowiadała, ze dziewczyna wyglądała na spokojną i Z. Sam kazał ją prosić do gabinetu. Po chwili rozległ się krzyk; znaleziono Z. nieprzytomnego za biurkiem; woźny natomiast zatrzymał Justynę, która usiłowała wyskoczyć przez okno; czekając na policję była spokojna. Z. wieziono do szpitala - żrący płyn wypalił mu oczy, powieki, dostał się do gardła. Justyny w mieście prawie nikt nie znał. Niestrzępowa, u której mieszkała, utrzymywała że to wariatka, o wizytach Z. u Justyny nikt nie wspominał. Wyszło natomiast, że częstym gościem Niestrzępów był Podebrak i Franciszek Borbocki zaraz po wyjściu z więzienia dowiadywał się o Justynę, choć ta zaprzeczała jakoby miała się z nim spotkać. Pielęgniarka tłumaczyła, że wyszła po zakupy, gdy J.spała i wtedy J. wymknęła się. Powiedziała też, że zaangażował ją sam Z. Okazało się, że Z. wzroku nie odzyska, na życzenie wypisano go ze szpitala. Tydzień później strzelił sobie w usta z pistoletu. Elżbieta wyjechała za granicę. Synem Ziembiewiczów zaopiekowała się matka Zenona, która zamieszkała u Karola Wąbrowskiego w mieszkaniu Kolichowskiej.

1



Wyszukiwarka