HLN CZ-II R-5, Kozicki Stanisław


Wydawca „MYŚL POLSKA „; 8, Alma Terrace, London, W. 8

Z zasiłkiem Instytutu im. Romana Dmowskiego w St. Zjednoczonych

Do druku przygotowali: Antoni Dargas, Józef Płoski i Hanka Świeżawska

Printed by Gryf Printers (H. C.) Ltd. — 171 Battersea Church Road, London, S. W. 11.

STANISŁAW KOZICKI

HISTORIA LIGI NARODOWEJ

(OKRES 1887 — 1907)

MYŚL POLSKA, LONDYN 1964

CZĘŚĆ II

POLITYKA LIGI NARODOWEJ (1893—1904)

ROZDZIAŁ PIĄTY

POCZĄTKI PRACY POLITYCZNEJ W ZABORZE PRUSKIM

Liga Polska nie zdołała mimo starań pozyskać członków w zaborze pruskim. Gdy w roku 1893 przekształcono ją na Ligę Narodową, nie pozyskano także oparcia w Wielkopolsce, na Pomorzu i na Śląsku. Emigracji z zaboru rosyjskiego, takiej, jaka była do Galicji, zwłaszcza po roku 1891, być nie mogło. Toteż pierwsi członkowie Ligi w Poznaniu zjawiają się dopiero w os­tatnim roku XIX stulecia.

Zjawisko to łatwo wytłumaczyć, znając stosunki polityczne i strukturę społeczną w zaborze pruskim.

Zabór ten żył pod uciskiem polityki eksterminacyjnej zorga­nizowanej ostatecznie przez Bismarcka. Cała uwaga społeczeń­stwa polskiego musiała być zwrócona na walkę obronną z sil­nym, mądrym i dobrze zorganizowanym przeciwnikiem. Nie było wprost możności zajmowania się tym, co się działo w dwóch innych zaborach. W możność radykalnej zmiany położenia na­rodu polskiego nie wierzono, boć nigdzie tak jak w zaborze pruskim nie odczuwano i nie rozumiano następstw klęski Fran­cji pod Sedanem i powstania cesarstwa niemieckiego, w którym pierwszą rolę grały Prusy. Upowszechniło się przeświadczenie o trwałości układu stosunków i do tego starano się przystosować. Struktura społeczna tego odłamu narodu polskiego, który się znalazł pod panowaniem pruskim, była jednostronna, wynikają­ca z przewagi charakteru rolniczego Wielkopolski i Pomorza, gdzie nie było przemysłu. Na Śląsku Górnym było rozwinięte kopalnictwo i przemysł, lecz w prowincji tej nie było polskiej większej własności ani mieszczaństwa, garść tylko polskiej in­teligencji, a dzięki temu stał Górny Śląsk poza ruchem politycz­nym polskim do pierwszych lat wieku XX. W Wielkopolsce i na Pomorzu na pierwszym planie stały dwie warstwy — ziemiaństwo i chłopi. Szlachta zaboru pruskiego gospodarowała dobrze i była przejęta duchem społecznym. Po upadku powsta­nia zwróciła się do „pracy organizacyjnej” i zrobiła na tym polu bardzo wiele. Wystarczy się zapoznać z tym, co w Kółkach Rolniczych zrobił popularny patron (od roku 1873) Maksymilian Jackowski,[1] by ocenić skutki pracy organizacyjnej na wsi, pracy zasklepiającej się w dziedzinie społecznej i gospodar­czej, lecz opartej na wierze, że tą drogą wytwarza się warunki zyskania takich sił przez naród polski, które pozwolą kiedyś w przyszłości zrealizować jego nieśmiertelne aspiracje.

Chłopi polscy dostali ziemię na własność w zaborze pruskim wcześniej niż w innych zaborach, bo już w roku 1823, nauczyli się gospodarować od Niemców, pracowali w dobrych warunkach prawnych, gospodarczych i administracyjnych, toteż mieli się dobrze, posiadali oświatę ogólną. Współpracowali z ziemiaństwem na gruncie społecznym i gospodarczym, nie wyrobiła się przeto w nich daleko idąca odrębność klasowa, nie rozwinęły się ambicje i aspiracje polityczne.

Dokonało się natomiast w zaborze pruskim przeobrażenie, które nie miało miejsca w Galicji, a w małym tylko stopniu w Królestwie — powstała warstwa średnia, mieszczaństwo pol­skie. Zrobili mu miejsce Żydzi, emigrujący z ziem polskich do Niemiec, gdzie było życie wygodniejsze i lepsze warunki. Miej­sce żydów w miastach i miasteczkach Wielkopolski i Pomorza zajęli przede wszystkim Polacy. Rozrodziło się dawne miesz­czaństwo, napłynęły nowe elementy ze wsi. W ten sposób po­wstało w zaborze pruskim większe i dobrze zorganizowane kupiectwo polskie, wzmocnił się, ugruntował stan rzemieślniczy. Wśród tej społeczności, posiadającej dość wysoki poziom oświaty, kulturalnej, społecznie zdyscyplinowanej, mającej wy­robione w walce z najeźdźcą i z rządem poczucie solidarności narodowej, ster polityczny trzymała w rękach szlachta. Ona stała najwyżej pod względem wyrobienia politycznego i spo­łecznego, miała dawne tradycje państwowe, wykształcenie i środ­ki materialne. Obok niej zjawili się potem przedstawiciele du­chowieństwa. Byli różnego pochodzenia, społecznie i węzłami pokrewieństwa byli związani z różnymi warstwami, lecz politycz­nie poddali się kierownictwu szlachty.

Inteligencja miejska, skupiona przede wszystkim w Poznaniu, pochodząca z dworów szlacheckich, też przeważnie przystosowy­wała się do poziomu i dążeń tych, co pochodzili z ziemiaństwa i szli na terenie społecznym i politycznym razem z ziemiaństwem. Możności polityczne były bardzo ograniczone. Zamykały się one w zakresie wyborów do parlamentu i do sejmu pruskiego i do obrony praw społeczeństwa polskiego na terenie tych dwóch ciał prawodawczych. Posłowie polscy w liczbie kilkunastu to­nęli w wielkiej liczbie posłów niemieckich; jedyną ich bronią było przekonywanie w mowach parlamentarnych i sejmowych, a wiemy jak broń to słaba w tych warunkach. Toteż cała dzia­łalność wyborcza i parlamentarna miała więcej znaczenia jako sposób wyrobienia politycznego szerokich sfer gospodarczych, niż jako droga do zdobyczy politycznych.

Polityka kół polskich w Berlinie była na ogół ostrożna, roz­ważna i umiarkowana. Po ustąpieniu Bismarcka (1890), gdy przyszedł do władzy kanclerz Caprivi, polityka ta stała się wyraźnie ugodową, idąc za przykładem polityki szlachty galicyj­skiej. Możliwości wojny z Rosją skłoniły Wilhelma II do pewne­go złagodzenia polityki antypolskiej. Kierownicy polityki pol­skiej, w pierwszym rzędzie członek Izby Panów Józef Kościelski, sądzili, że powstają warunki, w których prócz pójścia na rękę w pewnych sprawach rządowi niemieckiemu można będzie uzyskać na innych terenach zdobycze narodowe. Zdobycze te były bardzo skromne, a „era Capriviego” rychło się skończyła, gdy przyszedł do władzy ks. Hohenlohe (wrzesień 1894). Prawie równocześnie zostało powołane do życia Towarzystwo Popiera­nia Niemczyzny, zwane hakatystycznym.

Mimo nawrotu polityki pruskiej do dawnych, na krótko tylko złagodzonych metod, polityka kół polskich w Berlinie nie uległa zasadniczej zmianie. Powolnością i uległością starano się osła­bić wyniki dążeń antypolskich i stępić ostrze akcji germanizacyjnej. Przystosowanie się polityki kół polskich do wzmagającego się zaostrzenia walki rządu pruskiego z polskością nie szło w tempie dość szybkim. Na tym tle zaczęła się reakcja w kraju przeciw polityce ugodowej, którą prasa opozycyjna nazy­wała „dworską”. Reakcja ta skupiła się w dwóch ośrodkach — w „ruchu ludowym” i w grupie młodej inteligencji, która się zgromadziła koło założonego w kwietniu 1894 tygodnika Prze­gląd Poznański.

Ruch ludowy miał już dłuższą historię w chwili ustąpienia kanclerza Capriviego i bankructwa polityki ugodowej. Opierał się on na tworzącej się i wzmacniającej warstwie średniej, do której należały sfery kupieckie i rzemieślnicze, zamożniejsi włoś­cianie i młoda inteligencja. Ruchowi temu brakło wszakże przywódców politycznych i odpowiedniej organizacji. Jego właściwym wyrazem było pismo — Orędownik pod redakcją. Romana Szymańskiego.[2]

Pierwszy numer Orędownika ukazał się 1 kwietnia 1871 roku. Pismo zostało założone na podstawie porozumienia mię­dzy patronem Kółek Rolniczych Maksymilianem Jackowskim i Szymańskim, zadaniem jego miało być urabianie opinii szero­kich warstw w dziedzinie spraw społecznych i narodowych. Lecz poglądy Jackowskiego i grona ziemian, które zjednał dla finan­sowego popierania pisma, były inne niż poglądy redaktora. Ziemiaństwo chciało się opiekować mieszczaństwem i ludem. Szymański dążył do zrobienia z warstw nowych samodzielnej siły społecznej i politycznej. Rychło też doszło do nieporozumień, które doprowadziły do tego, że już we wrześniu roku 1871 Jackowski się z Orędownika wycofał. Poprowadził go dalej Roman Szymański i był redaktorem aż do swojej śmierci. Stał się na tym stanowisku inicjatorem i kierownikiem „ruchu lu­dowego”. Jemu zawdzięcza stan średni w zaborze pruskim wiele w zakresie myślenia o sprawach narodowych i w zakresie orga­nizacji swego życia społecznego.

Był Szymański z temperamentu i usposobienia raczej publicystą niż działaczem politycznym. Ta jego właściwość odbiła się na historii ruchu ludowego w zaborze pruskim. Nie miał on należytej organizacji i nie wyrobił własnych działaczy poli­tycznych. Publicystą był natomiast pierwszorzędnym. Typem umysłowym był bardzo bliski naczelnych publicystów młodego ruchu wszechpolskiego. Toteż Popławski, na przykład, bardzo wysoko go cenił, w swoich artykułach w Przeglądzie Wszechpolskim często go cytował. Wychowany w wa­runkach różniących się od tych, jakie były w zaborze rosyjskim, miał Szymański inne poglądy, niż politycy z Królestwa na dzia­łalność nielegalną — był legalistą, zdecydowanym przeciwni­kiem wszelkiej konspiracji. Mając umysł ścisły i panując nad sercem, patrząc na powstanie i wzrost cesarstwa niemieckiego nie wybiegał w tym, co pisał, poza jego granice, całą swoją uwagę skupił na zagadnieniach życia Polaków pod panowaniem niemieckim i na walce w obronie praw i bytu narodowego.

Najdosadniejszą charakterystykę Szymańskiego znaleźliśmy w Przeglądzie Poznańskim, pióra Władysława Rabskie­go: „Umysł Szymańskiego — pisze Sulla [Rabski] w felie­tonie „Na Wyłomie” — pozbawiony jest niemal zupełnie pier­wiastka fantazji, świat piękna nie upaja mu duszy swym cza­rem — to, żołnierz, polityk, przykuty do ziemi, strategik, trzeź­wy i logiczny, pochłonięty planami bitew i musztrą legionów, dusza, lubiąca gwar wojny, zuchwałe napady, huk strzałów i szczęk oręża. Trzeźwość tego wodza ruchu ludowego jest tak radykalna, że graniczy niekiedy z pewną oschłością i zamienia się niemal w odrazę do idealniejszych porywów ducha ludzkie­go, wylatujących poza granicę cyfr i zimnej logiki.

„Ruchliwość, bystrość, szybkość orientacji, znajomość ludzi i stosunków, zdolność argumentacyjna, umiejętność wyzyskania, słabych stron przeciwnika — wszystko to złączyło się w całość stanowiącą niepospolitą siłę publicystyczną. Styl redaktora Orędownika nie odznacza się ani wytworną elegancją, ani kolorytem subtelnym; posiada jednak rytmikę, jasność i spoistość. Na trybunie agitacyjnej nie zdradza entuzjazmu i fana­tyzmu. Mówi jędrnie i przekonywująco, lecz nie zauważyłem nigdy, aby retoryka jego porywała i zapalała tłumy. On uczy, nie unosi... Widziałem go niejednokrotnie przed zbitym tłu­mem różnobarwnych żywiołów, słyszałem gromy protestu, biją­ce w trybunę jego, lecz mówca stał nieugięty i zimny, jak ostrze­lany żołnierz o stalowych nerwach”.

Takim rzeczywiście był Szymański. Na zewnątrz nie okazywał ani porywczości, ani entuzjazmu, ani silnych uczuć. Lecz ileż porywczości, entuzjazmu i zapału musiało być nagromadzone w duszy człowieka, który przez lat tyle, niezmordowanie, bez żad­nego kompromisu, w trudnych warunkach, wbrew wszelkim przeciwieństwom, dzień w dzień na łamach swego dziennika głosił swą wiarę społeczną i polityczną; który całe swe życie poświęcił pracy dla dwóch celów — obrony praw i bytu narodu swego przeciw Niemcom i zdobycia dla warstw ludowych wpły­wu na bieg życia narodowego i na rozwój społeczny. Toteż nazwisko Szymańskiego będzie przez historyków przeobrażenia społecznego w Polsce na rubieży wieku XIX i XX postawione obok tych, którzy to przeobrażenie zapowiedzieli, w jego doko­naniu się brali udział i wreszcie z niego wyciągnęli wszystkie konsekwencje polityczne.

Młoda inteligencja wielkopolska, wchodząca w życie publiczne w ostatnim dziesiątku lat zeszłego wieku, nie wytworzyła sa­moistnego ruchu politycznego. Część jej zasiliła obóz konserwatywny, część natomiast znalazła wyraz swych tendencji i upo­dobań umysłowych w tygodniku Przegląd Poznański. Pismo to nie było dziełem zwartej grupy ideowej, skupili się koło niego ludzie myślący narodowo, usposobieni demokratycznie, hołdujący ideałom „postępowym”.

Do grona tego należeli, między innymi: Bernard Chrzanow­ski, dr Tomasz Drobnik, dr Bolesław Krysiewicz, Władysław Rabski, dr Szuman, Władysław Seyda — wszyscy oni zazna­czyli się później w życiu politycznym i społecznym Polski.

Założyli tygodnik wzorując się na podobnych tygodnikach warszawskich, które w zaborze rosyjskim były istotnie kuźni­cami nie tylko nowych poglądów lecz i nowych prądów (Prze­gląd Tygodniowy, Prawda, Głos). Redaktorem został Władysław Rabski, młody wówczas publicysta i autor sztuk teatralnych, mający raczej zamiłowania literackie niż temperament polityczny. Obok W. Rabskiego i dr Szumana współpracownikami Przeglądu Poznańskiego byli pi­sarze warszawscy i krakowscy z różnych obozów ideowych. Obok Ludwika Krzywickiego, Izy Moszczeńskiej, dr Zofii Daszyńskiej, Leona Wasilewskiego i Wilhelma Feldmana pisali w Przeglądzie Poznańskim Władysław Jabłonowski i Zygmunt Wasilewski, korespondentem krakowskim był Kazi­mierz Bartoszewicz.

Politycznie jest grupa Przeglądu Poznańskiego najbliżej ruchu ludowego. Współpracowników Przeglądu razi jednak pewna „ciasnota” tego ruchu, ograniczająca swe pole widzenia tylko do zaboru pruskiego, brak zainteresowań dla spraw wykraczających poza politykę, zaściankowość i prowincjonalizm. Roman Szymański natomiast rozumie znaczenie przy­pływu młodej inteligencji i pragnąłby ją zbliżyć z ruchem lu­dowym, któremu brak sił intelektualnych. Jest charakterystycz­ne, że gdy chwiały się podstawy finansowe Przeglądu, Szymański pisał w Orędowniku (Nr. 137, r. 1895): „Utrzy­manie takiego pisma jest moim zdaniem konieczną potrzebą u nas... Przegląd Poznański ma zasługę, że przez po­wstanie swoje skoncentrował około siebie część naszej inteli­gencji, która dotąd pracując w rozsypce, wpływu, jaki jej się należy nie mogła na bieg nawy narodowej wywierać. Redakcji Przeglądu zaś należy się ta zasługa, że w krótkim czasie umiała dobranymi artykułami nadać kierunek polityczny tejże inteligencji”.

Redaktorzy Przeglądu ze swej strony dążyli do współ­działania z ruchem ludowym. Władysław Rabski wystąpił nawet w jednym ze swych tygodniowych felietonów, noszących tytuł „Na Wyłomie” (31.V.1896), z projektem założenia organizacji p.n. Liga Demokratyczna, która by w następstwie zjednoczyła się z organizacją ruchu ludowego. Ukazało się zaledwie kilka listów nadesłanych w tej sprawie do redakcji, widocznie projekt nie znalazł szerszego oddźwięku. Z końcem roku 1896 wydaw­nictwo Przeglądu Poznańskiego zawieszono,[3] a jego redaktor Władysław Rabski przeniósł się na stałe do War­szawy. Żegnając się z czytelnikami stwierdził, że działalność Przeglądu stała się jedną z głównych przyczyn, że „mury zbudowane przez miejscowe 'Dzienniki' i 'Kuriery' między in­teligencją demokratyczną a ruchem ludowym skurczyły się i coraz większymi świecą wyłomami... gdyby nawet działalność Przeglądu Poznańskiego nie mogła się wykazać żad­nym innym rezultatem, prócz tego jednego, to już ofiary nasze nie były bezpłodne i warto było żyć, warto było działać”.

Zamknięcie placówki publicystycznej „Młodej Polski”, jak na­zywano grono skupione koło Przeglądu Poznańskiego, nie wpłynęło na rozwój stosunków politycznych w zaborze pruskim. Ruch ludowy szedł dalej swoją drogą, a jego kie­rownicy postanowili wystąpić przeciw panującemu obozowi na terenie wyborczym. Posłowie zaczęli się wycofywać ze stano­wiska ugodowego, deklarację odczytaną w imieniu Koła na po­siedzeniu parlamentu przez posła Komierowskiego (luty 1897) można uważać za zerwanie z dotychczasową polityką. Wniesie­nie w grudniu tegoż roku przez rząd projektu asygnowania 100.000 marek na cele kolonizacji było jaskrawym dowodem, że polityka pruska idzie dawną drogą. Były to warunki skła­niające do energicznego wystąpienia przeciw „partii dworskiej”.

Przy wyborach obowiązywało wyborców polskich głosowanie solidarne na kandydatów wskazanych przez Centralny Komitet Wyborczy. Obóz konserwatywny, dobrze zorganizowany i trzy­mający Centralny Komitet w swym ręku, nie dopuszczał kandy­datów reprezentujących ruch ludowy. Postanowiono więc złamać obowiązek solidarności, powołując się na to, że jest to jedyna droga prowadząca do dania sferom ludowym wpływu na politykę w ciałach prawodawczych. Postawiono w Poznaniu przeciw wskazanemu przez Centralny Komitet Wyborczy posłowi Mottemu kandydaturę szewca, Franciszka Andrzejewskiego. Nie został on wybrany (czerwiec 1898), lecz otrzymał znaczną ilość głosów — 7.999, podczas gdy kandydat Centralnego Komitetu dostał 8.734 głosów. Zważywszy, że Andrzejewski nie mógł się dać poznać na terenie pracy politycznej i że wystąpił przeciw uznanej przez społeczeństwo władzy wyborczej, trzeba stwier­dzić, że był to triumf dla ruchu ludowego i świadectwo jego siły. „Agitacja ruchu ludowego — pisał Szymański w Orędo­wniku — podczas ostatnich wyborów do parlamentu za kan­dydaturą p. Fr. Andrzejewskiego wstrząsnęła Poznaniem i obu powiatami, jak burza wydobyła wiele kwestii na wierzch, o któ­rych nikomu się nie chciało myśleć, poszarpała wiele utartych poglądów, w które wielu święcie wierzyło, zmuszała nawet leni­wych i uśpionych na duchu do myślenia. Zaczęły się tworzyć inne, nowe poglądy i sytuację ogólną rozjaśniać”. (Przegląd Wszechpolski, R. 1898, str. 313).

To kazało politykom konserwatywnym zastanowić się nad po­łożeniem i przy wyborach do sejmu pruskiego zmienili taktykę, dopuszczając reprezentantów ruchu ludowego do komitetów wyborczych.

Na skutek tego stanęła w Poznaniu kandydatura Bernarda Chrzanowskiego, młodego wówczas adwokata, należącego do gro­na inteligencji, która się skupiła koło Przeglądu Poznańskiego. B. Chrzanowski w głosowaniu ściślejszym (listopad 1898) przepadł — zabrakło mu jednego głosu. Ruch lu­dowy nie zdobył swego reprezentanta w Kole Polskim, lecz zyskał do pewnego stopnia równouprawnienie polityczne wpro­wadziwszy swych reprezentantów do komitetów wyborczych. Trzeba też stwierdzić, że przy okazji akcji wyborczej doszło do zbliżenia między młodą inteligencją a ruchem ludowym, co kilka lat przedtem na próżno inicjował Przegląd Poznański. Zajęliśmy się nieco obszerniej ewolucją stosunków politycz­nych w zaborze pruskim w ostatnim dziesięcioleciu wieku XIX, aczkolwiek nie było wówczas organizacji Ligi Narodowej w tym zaborze, bo pierwsi członkowie zostali przyjęci w roku 1899. Zrobiliśmy to dlatego, że przeobrażenia społeczne i polityczne, których wyrazem były zarówno postępy ruchu ludowego, jak krótki okres istnienia Przeglądu Poznańskiego, były analogiczne do tego, co się odbyło w dwóch innych zaborach, gdzie — zwłaszcza w Królestwie — oddziałała na nie Liga Narodowa. Dochodził do głosu w Wielkopolsce, na Pomorzu i na Górnym śląsku stan średni — mieszczaństwo i włościanie, a przez to nie tylko się pogłębiało życie narodowe, lecz i rozsze­rzało się na te dzielnice, gdzie nie było już szlachty, gdzie tylko lud reprezentował polskość, a więc na Górny Śląsk i na Mazury. Doprowadzenie tej ewolucji do ostatecznych konsekwencji, wpro­wadzenie na pole walki o prawa i interesy polskie szerokich sfer ludowych i objęcie tą walką tych ziem, które — zdawało się — już są utracone, stało się dziełem nowego pokolenia, przy­gotowującego się dopiero do wejścia na arenę życia publicznego, gdy toczyły się zapasy między ruchem ludowym a obozem szlachecko-konserwatywnym.

To pokolenie dojrzało już pod bezpośrednim wpływem Prze­glądu Wszechpolskiegoliteratury demokratyczno-narodowej. Przegląd Wszechpolski od chwili jego po­jawienia się (1895) czytano w zaborze pruskim, zwłaszcza czy­tało go pokolenie młode — już na ławie szkolnej. W gimna­zjach zaboru pruskiego istniały tajne kółka gimnazjalne, złączo­ne w jeden Związek, w którym uczono się historii i literatury polskiej, pominiętych przez szkołę i interesowano się położeniem współczesnym narodu polskiego.

Gdy w roku 1898 wznowiono Związek Młodzieży Polskiej i założono jego grupy w miastach uniwersyteckich niemieckich, zaczęli wchodzić do tych grup studenci pochodzący z zaboru pruskiego. Oni wzięli w swe ręce ster w konspiracji, do której należała młodzież gimnazjalna i w t.zw. „Czerwonej Róży”,[4] będącej organem kierowniczym kółek gimnazjalnych. Organi­zacja ta szerzyła ideologię „wszechpolską” i za swe organy uważała Przegląd Wszechpolski i Polaka. Na literaturze demokratyczno-narodowej wychowało się całe poko­lenie inteligencji zaboru pruskiego, pokolenie, które weszło w życie publiczne na początku wieku XX i dokonało gruntownego przeobrażenia w życiu społecznym i politycznym tej dzielnicy. Jako najstarszych kolegów z „Czerwonej Róży” wymienia Ma­rian Seyda: Władysława Bolewskiego (później lekarza w Kroto­szynie) i Stefana Rowińskiego (później księgarza w Ostrowie).[5]

Młodzież przygotowana w „Czerwonej Róży” szła na uniwersytety niemieckie i do seminariów w Pelplinie, Wrocławiu, Gnieź­nie i Poznaniu i tam wchodziła do grup zetowych. Osobliwością zaboru pruskiego był udział w Zecie wychowanków seminariów, stąd wielka ilość zwolenników kierunku demokratyczno-narodowego wśród duchowieństwa tego zaboru. Toteż w roku 1899 ilość „braci” i „kolegów” zetowych z Poznańskiego, Górnego Śląska i Prus zachodnich stale się zwiększała. Dwie najsilniej­sze grupy powstały w Berlinie i we Wrocławiu, w tym ostatnim mieście studiowali przeważnie Górnoślązacy. Była też silna gru­pa w Gryfii.

W Berlinie zaczął swe studia Marian Seyda. Początkowo, wraz z Edmundem Łukanowskim (później adwokatem w Kato­wicach) i innymi zajmował się pracą oświatową wśród robot­ników, niezależnie od Towarzystwa Naukowego Studentów Po­laków w Berlinie, w którym skupiała się większość młodzieży studiującej w stolicy Niemiec. Ta działalność ściągnęła na Mariana Seydę uwagę członków Zetu Królewiaków, studiują­cych na politechnice w Charlottenburgu (Tadeusz Sułowski, Stefan Natanson, Stefan Dziewulski, Leon Rudowski itd.), zo­stał „kolegą”, a potem „bratem” zetowym. To było początkiem objęcia przez grupę berlińską większej ilości studentów pocho­dzących z zaboru pruskiego.

Wzmogło to działalność polityczno-wychowawczą młodzieży wśród kolonii polskiej w Berlinie i poprowadziło do ujawnienia się nowego prądu po raz pierwszy na łamach prasy polskiej — w Dzienniku Berlińskim wydawanym przez Ludwika Wróbla (potem księgarza w Wolsztynie i ojca dr Tadeusza Wróbla, działacza Stronnictwa Narodowego w Poznaniu). Ma­rian Seyda został kierownikiem politycznym Dziennika Berlińskiego i pisał w nim artykuły polityczne. Niepod­ległość jako cel ostateczny wszelkiej polityki polskiej, wszechpolskość, uderzenie w lojalizm urzędowej reprezentacji polskiej w Berlinie i w legalizm „ruchu ludowego” — oto tezy powta­rzające się w ówczesnych artykułach Seydy. Pisane przez dwu­dziestoletniego młodzieńca nie mogły się oczywiście odznaczać pełną dojrzałością polityczną, lecz zwróciły uwagę nowością stanowiska politycznego i temperamentu publicystycznego. Zapo­wiadały pojawienie się nowego kierunku politycznego w życiu zaboru pruskiego i były początkiem gruntownego przeobraże­nia w życiu politycznym tego zaboru. Nowy prąd oceniła oczy­wiście krytycznie prasa konserwatywna. Zrobił to także z innego stanowiska Orędownik, gdzie nawet zjawiło się takie zdanie: „Tak pisać może tylko wariat, albo zakapturzony agent pruski”. Czujny i zajmujący się sprawami zaboru J. L. Popławski zwrócił w Przeglądzie Wszechpolskim[6] uwa­gę na ożywienie się Dziennika Berlińskiego, stwier­dził, że pismo to „nie poprzestając na roli skromnej organu kolonii polskiej w Berlinie i w ogóle kolonii polskich w Niem­czech, próbuje poruszać zagadnienia, dotyczące całego zaboru pruskiego lub nawet całego narodu polskiego, zazwyczaj w prasie poznańskiej pomijane”. Żałował, że doszło do starcia między Dziennikiem i Orędownikiem ze względu na wiele punktów stycznych w działalności tych pism i doradzał wzajem­ne porozumienie się, doradzał dyskusję, byle trzymaną w ta­kich ramach, ażeby „roztrząsanie nie zamieniło się w natrząsa­nie się wzajemne nad sobą”. Tłumaczył młodym, że Szymański „jest jednym z wybitniejszych publicystów polskich nie tylko ze względu na wytrwałość, ale przede wszystkim ze względu na samodzielność sądu o sprawach publicznych”; starszym zaś „przeciwnikom” powiadał, że powinni uwzględnić temperament, krańcowość i inne „właściwości młodzieży”.

Na łamach Dziennika Berlińskiego szerzono też myśl uniezależnienia polskiej akcji politycznej na Górnym Ślą­sku od katolickiego stronnictwa Centrum. Wydano — przy pomocy młodego wówczas studenta Wojciecha Korfantego — szereg specjalnych numerów śląskich.

Na jesieni roku 1900 Marian Seyda przeniósł się z Berlina do Wrocławia, lecz nie zaniechał współpracownictwa w Dzien­niku Berlińskim, którego redakcję objął „brat” zetowy, Gustaw Simon. Po Simonie w kwietniu roku 1901 został re­daktorem Dziennika dr Celestyn Rydlewski.[7] We Wro­cławiu zastał Seyda liczną grupę zetową złożoną przede wszyst­kim z Górnoślązaków (Wojciech Korfanty, J. J. Kowalczyk, Kon­stanty Wolny — późniejszy marszałek sejmu śląskiego, kleryk Pośpiech itd.). Tutaj utworzyło się ognisko oddziaływania na lud górnośląski. Z artykułów drukowanych w Dzienniku Berlińskim w roku 1901 powstały trzy broszury przezna­czone dla ludu śląskiego. Jedną pt. Jeden naród jedna myśl napisał Marian Seyda,[8] dwie zaś inne — Precz z Centrum i Baczność, chleb drożeje — Wojciech Korfanty. Tak została zapoczątkowana akcja obozu demokratyczno-narodowego przeciw­ko organizowaniu się politycznemu ludu polskiego pod skrzydła­mi Centrum niemieckiego i przeciwko popierającemu takie sta­nowisko Katolikowi, którego redaktorem i wydawcą był Adam Napieralski.

Podczas gdy w Berlinie i Wrocławiu przygotowywała się mło­dzież do szerszej działalności politycznej, na gruncie krajowym przyjęto w roku 1899 pierwszych członków Ligi Narodowej. Przyjechał do Poznania mieszkający wówczas w Krakowie Win­centy Lutosławski, upoważniony do tego przez władze Ligi i przyjął do Ligi cztery osoby: Bernarda Chrzanowskiego, dr Fe­licjana Niegolewskiego, jego żonę Stanisławę Niegolewską i pannę Helenę Rzepecką.

Bernarda Chrzanowskiego upoważnił Lutosławski do przyj­mowania nowych członków.[9] Później zostali przyjęci: dr Bo­lesław Krysiewicz, dr Celestyn Rydlewski (na początku 1900 r.), Marian Seyda (pierwsza połowa 1900 r.), Władysław Bolewski, Wojciech Korfanty (w roku 1901).[10]

W Krakowie w marcu roku 1899 przez Z. Balickiego zostali przyjęci do Ligi: J. J. Kowalczyk i dr Emanuel Twórz (później lekarz w Kościanie.[11]

To nawiązanie stosunków organizacyjnych w zaborze pruskim miał na myśli autor artykułu „Ruch narodowy w zaborze pru­skim” w Przeglądzie Wszechpolskim (R. 1901, str. 74), gdy pisał: „Związek wszechpolskiego Stronnictwa Demokratyczno-Narodowego w zaborze pruskim już istnieje i po­siada niewątpliwie warunki dalszego szybkiego rozwoju. Dziś jest to przeważnie szkoła polityczna, w której kształtowali się dopiero przyszli działacze praktyczni, ale i w starszym pokoleniu program demokratyczno-narodowy ma już pewną liczbę mniej lub więcej zdeklarowanych zwolenników...”.

Pierwszy zjazd członków Ligi Narodowej zaboru pruskiego odbył się w kwietniu 1901 roku.[12] Byli na nim także Górno­ślązacy — Korfanty i Kowalczyk. Zajmowano się na nim sprawą akcji publicystycznej w Poznaniu, bo Dziennik Berliń­ski nie wystarczał. Tym bardziej, że cała prasa poznańska od­nosiła się do ruchu demokratyczno-narodowego bardzo krytycz­nie. Kampanię przeciw temu ruchowi prowadziły nie tylko pisma konserwatywne (Dziennik Poznański) oraz organ du­chowieństwa (Kurier Poznański), zamknięty później w roku 1905, lecz także organy „ruchu ludowego” (Orędo­wnik, Postęp itp.). Postanowiono dalej założyć szerszą, a podwładną Lidze organizację pod nazwą „Obrony Narodowej”. Wreszcie zajmowano się stosunkami politycznymi na Górnym Śląsku, gdzie zaczęła się już była walka z Katolikiem pod hasłem uniezależnienia polityki polskiej od Centrum niemiec­kiego. Postanowiono walkę tę prowadzić dalej, lecz złagodzić jej formę.

Szerszej i właściwej pracy politycznej Liga wówczas podjąć jeszcze nie mogła. Jeśli przy wyborach uzupełniających do par­lamentu niemieckiego w roku 1901 został wybrany w Poznaniu Bernard Chrzanowski, to zawdzięczał to swej popularności oso­bistej i poparciu „ruchu ludowego”. Marian Seyda, który za­mieszkał w Poznaniu i dr Celestyn Rydlewski zaczęli pracować w środowisku robotniczym i rzemieślniczym, przygotowując grunt do założenia Związku Zawodowego Polskiego.

Zjawienie się nowych ludzi i nowego ruchu, wykraczającego otwarcie poza granice zaboru pruskiego i głoszącego hasła jed­ności Polaków we wszystkich zaborach oraz wspólności ich programu politycznego, obudziło czujność policji pruskiej. W roku 1901 odbyły się dwa procesy o tajne związki w Toruniu przeciw uczniom gimnazjalnym, a w Poznaniu przeciw aka­demikom (proces Wł. Bolewskiego i towarzyszy). Procesy te od­bywały się równocześnie z procesem w Gnieźnie rodziców, któ­rzy protestowali przeciw znęcaniu się nauczycieli nad ich dziećmi.

W Toruniu toczył się proces przeciwko młodzieży gimnazjal­nej, która przekroczyła prawo przez zorganizowanie kółka dla nauki języka, historii i literatury polskiej.

W Poznaniu wreszcie chodziło o rzecz w pojęciu prokuratora pruskiego najgroźniejszą — oskarżono piętnastu członków, by­łych i obecnych stowarzyszeń młodzieży polskiej w Niemczech, które utworzyły „nielegalny związek”. Istniał rzeczywiście Zwią­zek podobny na wzór Zjednoczenia stowarzyszeń młodzieży pol­skiej za granicą w ogóle. Związek ten odbył kilka zjazdów, ce­lem jego było skupienie młodzieży polskiej studiującej na uni­wersytetach niemieckich. Prokurator jednak rozszerzył sprawę dowodząc, że Związek ten podobnie jak i Zjednoczenie był orga­nem Ligi Narodowej, że był w stosunkach ze Skarbem Narodo­wym itd. Policja pruska aresztowała była w początku roku 1900 wydawcę Gazety Ostrowskiej, Leitgebera, i w związ­ku z tym dokonała rewizji u ucznia gimnazjum ostrowskiego, Stefana Rowińskiego i u studenta medycyny w Gryfii, Włady­sława Bolewskiego.[13] Za tymi rewizjami poszły dalsze w liczbie około czterdziestu. Na tej podstawie wytoczono proces 15 młodym ludziom, z których niektórzy ukończyli już nauki, a inni byli jeszcze na uniwersytetach. Ponieważ dwaj z nich, Marcin Pie­truszka (z Królestwa) i Władysław Bolewski, opuścili Niemcy przed zakończeniem śledztwa, więc akt oskarżenia dotyczył 13 następujących osób: referendarz Franciszek Karaś w Lesznie, dr praw Jan Kowalczyk we Wrocławiu, dr medycyny Celestyn Rydlewski w Berlinie, aptekarz Leon Sumiński w Poznaniu, technik Edmund Milwicz w Coethen, technik Bolesław Steinmetz w Coethen, technik Maurycy Dziewulski w Coethen, stu­dent filozofii Konstanty Janicki we Freiburgu, kandydat me­dycyny Ignacy Trepiński w Berlinie, dr medycyny Feliks Biały w Lipsku, kandydat medycyny Bronisław Szulczewski w Lipsku, technik Stanisław Raczkowski w Karlsruhe, inżynier Stefan Natanson w Charlottenburgu. Wśród oskarżonych było 6 pod­danych rosyjskich, którzy przed sądem się nie stawili: Wł. Bo­lewski, C. Rydlewski i J. Kowalczyk należeli już wówczas da Ligi, a większość wśród pozostałych byli „zetowcami”. Nie mylił się więc prokurator — choć nie miał na to dowodów — gdy oskarżał wymienione osoby o działalność w duchu demokratyczno-narodowym. Procesy toruński i poznański były rzeczywiście na­stępstwem zjawienia się na gruncie zaboru pruskiego „wszech­polskiej” działalności politycznej. Słusznie mógł pisać Prze­gląd Wszechpolski:[14] „...proces poznański uważamy za wygraną nie tylko dla polskości w ogóle, ale i dla kierunku naszego w szczególności. Trzeba odczuć jego wpływ na opinię, trzeba czytać te wyrazy uznania, nadchodzące z różnych stron dla zasądzonych, ażeby ocenić rozmiary tego zwycięstwa”.

Społeczeństwo zaboru pruskiego dowiadywało się o istnieniu nowego prądu politycznego, coraz więcej młodzieży, kończąc stu­dia, osiadało w Poznaniu i mniejszych miastach i podejmowało przede wszystkim pracę w instytucjach społecznych i kultural­nych. W ten sposób powstała cała sieć działaczy w duchu demokratyczno-narodowym. Krystalizował się też program i plan tej działalności. Mamy tego świadectwo w dwóch artykułach za­mieszczonych w Przeglądzie Wszechpolskim, w li­stopadzie i grudniu 1901 roku i noszących tytuł „Nasze zadania narodowe w zaborze pruskim”. Pochodziły one ze środowiska młodych działaczy.[15] Po obszernym przedstawieniu stosunków społecznych i politycznych wskazywał autor trzy zadania dla akcji narodowej w zaborze pruskim: 1) organizacja ludu i warstwy mieszczańskiej w celu ujęcia przez te warstwy kierow­nictwa opinii i polityki narodowej, 2) ścisłe zespolenie wszyst­kich ziem polskich zaboru pruskiego, 3) wytworzenie polskiego życia umysłowego, przystosowanego do zmian w budowie spo­łeczeństwa i układzie sił narodowych.

Plan ten rozwijał i uzasadniał Marian Seyda w Gońcu Wielkopolskim, gdzie zaczął zamieszczać artykuły na początku roku 1902 (podpisywał M.P., M.S., — Mars i dr. M. S.[16] Wydawcą Gońca Wielkopolskiego był wówczas Bernard Milski, który do Demokracji Narodowej nie należał, lecz chciał ożywić pismo zyskując młodych współpra­cowników.

Nowemu pojmowaniu zagadnień politycznych i metody poli­tycznej dał też wyraz poseł Bernard Chrzanowski w przemówie­niu wygłoszonym w lutym roku 1902 w parlamencie niemieckim. „Obecnie — pisał Goniec Wielkopolski[17] — gdy w Berlinie głos zabierać poczynają nowi ludzie... uderza nas bezprogramowość naszych posłów starej daty i bezcelowość ich pracy. Toć poseł Chrzanowski bynajmniej w ostrzejszej, niż p. Głębocki, nie przemawiał formie, przeciwnie, może nawet mniej od niego dobrał ciętych i sarkastycznych słów; a jednak każdy, ktokolwiek posiada nieco chociażby tylko wyrobiony zmysł polityczny, jeżeli nie zrozumiał, to przynajmniej odczuł olbrzymią różnicę w wystąpieniu dwóch wymienionych posłów. Mowa p. Głębockiego pod względem zasadniczym nie zawierała nic nowego; stanowisko stare, stwierdzenie, że władze dopusz­czają się 'uchybień wobec prawa', wołanie o wymiar sprawiedliwości. Jakaż inna myśl przewodnia przebija ze słów p. Chrza­nowskiego? Jaka energia przezeń przemawia! Od pierwszej chwili staje na stanowisku ogólnonarodowym, wszechpolskim. Nie czeka aż mu rzucą rękawicę, lecz sam ją rzuca: Nie wystę­puje jako obrońca tych, którzy z ostatnich już cofają się szań­ców i giną, lecz jako przedstawiciel żyjącego i rozwijającego się społeczeństwa...”. A Popławski w Przeglądzie Wszech­polskim[18] stwierdził, że „takie fakty, jak mowa p. Chrza­nowskiego, mają doniosłe znaczenie, bo stwierdzają, że wyrabia się jednak u nas w Polsce, w różnych dzielnicach jeden kierunek myśli politycznej”.

Rok 1903 był rokiem przełomowym w życiu politycznym za­boru pruskiego. Odbyły się w roku tym wybory do parlamentu niemieckiego i do sejmu pruskiego, a przy tej okazji zjawiło się przeobrażenie w sposobie myślenia społeczeństwa i w ukła­dzie sił politycznych.

Prowadził ku temu przede wszystkim naturalny rozwój sto­sunków. Polityka rządu niemieckiego szła coraz wyraźniej w kie­runku bezwzględnej walki z żywiołem polskim. Przemówienia cesarskie (np. mowa malborska Wilhelma II) a także dekla­racje ministrów nie pozostawiały co do tego żadnej wątpliwości. Wobec tego polityka prowadzona przez kierowników i posłów stronnictwa konserwatywnego, polityka ugodowa i lękająca się użycia za punkt wyjścia interesów narodu polskiego jako całości, zamiast opierania się na przyrzeczeniach traktatowych (r. 1815) i istniejącym prawie, stawała się bezprzedmiotowa.

Z drugiej strony podnoszenie się poziomu uświadomienia na­rodowego i oświaty w szerokich sferach ludności wiejskiej i wśród mieszczaństwa robiły z tych warstw coraz poważniejszy czynnik życia społecznego i politycznego. Zaczęły się one coraz natarczywiej domagać wpływu na bieg spraw politycznych. Już wybór Bernarda Chrzanowskiego przy wyborach uzupełniają­cych w roku 1901 był przełamaniem monopolu politycznego kon­serwatywnej szlachty. Wybory w roku 1903 przyniosły dalszy rozwój w tym kierunku. W Poznańskim zostali posłami przed­stawiciele tzw. „szlachty postępowej” — Witold Skarżyński, Alfred Chłapowski i Maciej Mielżyński, postawieni przez Cen­tralny Komitet Wyborczy. Mieli oni bardziej nowoczesne poglą­dy na politykę narodową, odnosili się na ogół życzliwie do po­stulatów „ruchu ludowego”. W Prusach Zachodnich przy wyborach ściślejszych zdobył mandat Wiktor Kulerski, wydawca i redaktor ludowej Gazety Grudziądzkiej, pisma naj­bardziej rozpowszechnionego w całym zaborze pruskim. Rady­kalny przełom nastąpił na Górnym Śląsku, gdzie przeciw Cen­trum i wbrew Katolikowi zdobył mandat Wojciech Korfanty.

W wyborach sejmowych przeszli na posłów wspomniany powy­żej Witold Skarżyński i członek Ligi, dr Felicjan Niegolewski. Podczas gdy przy wyborach parlamentarnych stronnictwo lu­dowe i Demokracja Narodowa szły osobno, przy wyborach sej­mowych obydwa te kierunki wspólnymi siłami przeprowadziły swoje kandydatury „pod hasłem bezwzględnej narodowej samodzielności”.[19]

Skromne wyniki wyborcze z punktu widzenia dążeń obozu de­mokratycznego i mała ilość „nowych ludzi”, jacy weszli do ciał prawodawczych niemieckich, tłumaczy się przede wszystkim bra­kiem organizacji nowego prądu.[20] Nie posiadał takiej organiza­cji „ruch ludowy”, odczuwał brak młodej inteligencji poświęca­jącej się polityce, stanowiska kierownicze zajmowała prasa i redaktorzy. Pisma obozu konserwatywnego posiadały środki fi­nansowe od ziemiaństwa i związanych z nim pochodzeniem lub stosunkami jednostek wśród zamożnego mieszczaństwa. Prasa ludowa była skazana na własne środki i dlatego na ogół (za wyjątkiem Orędownika) była usposobiona bardzo oportunistycznie.

Na pierwszy plan wysunęło się tedy danie organizacji politycznej społeczeństwu, wytworzenie nowej warstwy kierowniczej oraz wprowadzenie do działal­ności politycznej obejmującej sprawy i interesy całej Pol­ski ideologii narodowej. To stało się dziełem i głów­ną zasługą młodego pokolenia, które wyrosło pod wpływem Przeglądu Wszechpolskiego i zostało zorganizowa­ne najprzód w Związku Młodzieży Polskiej, a potem w Lidze Narodowej i Obronie Narodowej.

Przykład organizacji politycznej dali młodzi w postaci założo­nego w roku 1900 Polskiego Towarzystwa Demokratycznego w Berlinie.[21] Potem, w czasie wojny rosyjsko-japońskiej (w ciągu lat 1904—1905) dali społeczeństwu polskiemu w całym zaborze pruskim organizację w postaci Stronnictwa Demokratyczno-Narodowego, którego kierownictwo było w rękach Ligi Narodowej. Pod koniec roku 1903 liczba członków Ligi Narodowej[22] wyno­siła blisko 20. Oprócz tu już wymienionych (Władysław Bolewski, Bernard Chrzanowski, dr Bolesław Krysiewicz, Wojciech Korfanty, Jan Kowalczyk, dr Felicjan Niegolewski, Stanisława Niegolewska, Stefan Rowiński, dr Celestyn Rydlewski, Helena Rzepecka, Marian Seyda i dr Emanuel Twórz), przybyli — dr Feliks Biały, Franciszek Karaś, Zygmunt Seyda, Zofia Sokolnicka, Idzi Świtała, dr Ksawery Zakrzewski i ks. Włodarczyk.

----------------------------------

[1] Witold Jakóbczyk, Patron Jackowski, Poznań 1938.

[2] Roman Szymański urodził się 5 sierpnia 1840 roku. Szkołę średnią (gimnazjum św. Marii Magdaleny) ukończył w roku 1862. Wstąpił do seminarium duchownego, lecz gdy wybuchło powstanie poszedł do szeregów. Brał udział w bitwach pod Nową Wsią i Brdowem. W roku 1863 wstąpił na uniwersytet we Wrocławiu, gdzie oddawał się studiom historycznym. W roku 1866 przeniósł się na uniwersytet berliński, gdzie studiował ekonomię. Doktorat zrobił w Lipsku na podstawie rozprawy historycznej pt. Die Wahlen der Grossfiirsten von Litauen und das Wohlgesatz seit 1386 bis in die Mitte des XV Jahrhunderte. Osiadłszy w Poznaniu, objął redakcję tygodnika ilustrowanego Sobótki. Później pracował w Dzienniku Poznańskim i Gazecie Poznańskiej. Ogłosił drukiem kilka prac większych: Zasady towarzystw pożyczkowych (pseudo­nim Wacław Górecki), O siłach moralnych ustroju społecz­nego z powodu Towarzystwa, ku wspieraniu moralnych intere­sów ludności polskiej pod panowaniem pruskim (1870), Uwagi nad kwestią wyborów w Prusach Zachodnich, W Księstwie Poznańskim z powodu wyborów listopadowych do sejmu pruskiego (1871).

W roku 1871 założył Orędownika i przez lat 36 prowadził to pismo, jako organ „ruchu ludowego”. W roku 1906 wraz z kie­rownikami stronnictwa demokratyczno-narodowego wszedł do spół­ki, która prowadziła dalej Orędownika i założyła Kurier Poznański.

Zmarł 18 sierpnia 1908 roku.

(Nekrolog w Kurierze Poznańskim, nr. 189 z 19. VIII. 1908).

[3] W Przeglądzie Wszechpolskim (r. 1896, str. 516) czytamy ta­kie informacje o Przeglądzie Poznańskim: „Kierownik tego pisma p. W. Rabski, jedyny w naszej dzielnicy człowiek, obdarzony nie tylko prawdziwym talentem literackim, ale i temperamentem dzien­nikarskim, nie może być w żadnym razie odpowiedzialnym za prawdopodobny upadek Przeglądu. Od chwili założenia pisma re­daktor musiał walczyć nie tylko z brakami środków materialnych i z rozmaitymi przykrościami, ale i z opozycją, jaką napotkał w gronie założycieli i akcjonariuszy Przeglądu Poznańskiego. Sym­patia dla ruchu ludowego była jedyną bodaj podstawą, na którą się mniej więcej wszyscy godzili, poza tym grupa ludzi zakładają­cych Przegląd składała się z klerykałów i liberałów, zwolenników polityki ugodowej i zaciętych jej przeciwników, zachowawców spo­łecznych i socjalistów itd. Przeciwieństwa zasadnicze w poglądach i przekonaniach dotyczyły nie tylko polityki, lecz występowały nawet w sprawach naukowych i literackich. O ułożeniu jednolitego programu i konsekwentnym przeprowadzeniu go w piśmie nie było mowy. Postępowy, demokratyczny i antyugodowy charakter nadał Przeglądowi właściwie jego redaktor. Od roku skład akcjonariuszów zaczął się zmieniać, radykalne skrzydło, dla którego Przegląd był jeszcze za mało stanowczym, odsunęło się zupełnie, natomiast przybyli nowi członkowie, których ze względu na stan finansowy pisma, nie można było, że tak powiem sortować. Punkt ciężkości przesunął się na prawo. P. Rabski przez czas jakiś próbował wal­czyć, ale widząc, że dłużej tak iść nie może, postanowił usunąć się od 1 stycznia roku przyszłego”.

[4] Nazwa pochodzi stąd, że przy okazji jakiegoś zjazdu uczestni­cy poznawali się przez to, że mieli w butonierce czerwoną różę.

[5] Teczka M. Seydy.

[6] Przegląd Wszechpolski, r. 1900, str. 425.

[7] Teczka C. Rydlewskiego.

[8] Przedrukowana w roku 1904 w Wydawnictwie groszowym imienia Tadeusza Kościuszki (nakład K. Wojnara) w Krakowie. Rok X. Seria II. Książeczka 44.

[9] Teczka B. Chrzanowskiego.

[10] Teczka W. Korfantego.

[11] Teczka J. Kowalczyka.

[12] Teczka M. Seydy.

[13] Proces przeciw młodzieży studiującej w Niemczech. Przegląd Wszechpolski, r. 1901, str. 429.

[14] R. 1901, ToruńPoznańGniezno, str. 647.

[15] Pisał prawdopodobnie Marian Seyda.

[16] Cykl artykułów napisanych z powodu książki Scriptora Nasza Młodzież ukazał się w osobnej odbitce pt. Nasza, młodzież w świetle krytyki, Poznań 1903, nakładem Gońca Wielkopolskiego.

[17] Cytujemy według Przeglądu Wszechpolskiego, r. 1902, str. 205.

[18] R. 1902, str. 206.

[19] Program stronnictwa demokratyczno-narodowego pod pano­waniem pruskim, poprzedzony rzutem oka na rozwój ruchu narodo­wego pod panowaniem pruskim^ str. 16.

[20] Patrz artykuł Polityka demokratyczno-narodowa w zaborze pruskim, Przegląd Wszechpolski, r. 1902, nr. 10, str. 720.

[21] Program Polskiego Towarzystwa Demokratycznego, Poznań, czcionkami Nowej Drukarni Polskiej t.z.o.o. Pisał ten program Marian Seyda.

[22] Teczka Mariana Seydy.

Strona 10 z 11



Wyszukiwarka