Terroryzm w erze nowych mediów, Bezpieczeństwo i zarządzanie kryzysowe, Bezpieczeństwo powszechne i narodowe


Terroryzm w erze nowych mediów

W drugiej połowie XX wieku największym sprzymierzeńcem ugrupowań terrorystycznych na całym świecie stały się media, a w szczególności telewizja. Od bezpośredniej ilości ofiar konkretnego zamachu ważniejszy stał się psychologiczny efekt, jaki można nim wywołać u widzów na całym świecie. Czy wraz z rychłym końcem mediów tradycyjnych, internet stanie się największym przyjacielem terrorystów?

Nie jest zadaniem łatwym wskazanie na jedyną słuszną definicję terroryzmu. W samych Stanach Zjednoczonych innej definicji używa FBI, a innej Departament Obrony. ONZ nie posiada własnej definicji tego zjawiska, a administracja Busha na potrzeby wizerunkowe wymyśliła sobie „War on Terror” sugerując, że terror znaczy to samo co terroryzm. Wprowadziło to w błąd większość światowych mediów, a wraz z nimi opinię publiczną.


0x01 graphic


0x01 graphic
Najbardziej satysfakcjonującą definicję terroryzmu podał Bruce Hoffman, szef sekcji zajmującej się terroryzmem w RAND Corporation stwierdzając, że terroryzm to działanie: „nieuchronnie polityczne w zakresie celów i motywów; akt przemocy lub co równie ważne zagrożenie aktem przemocy; przemyślane, aby osiągnąć szeroko pojęte reperkusje psychologiczne wykraczające poza bezpośrednie ofiary czy cele ataku; dokonane przez organizację z identyfikowalnym łańcuchem dowodzenia lub konspiracyjną strukturę komórkową (której członkowie nie noszą mundurów lub insygniów umożliwiających ich identyfikację); dokonane przez grupę sub-narodową lub podmiot niepaństwowy.

Terroryzm w erze mediów tradycyjnych

Zdaniem Briana Jenkinsa, pełniącego funkcję starszego doradcy szefa RAND Corporation „Terroryzm to teatr. Ataki terrorystyczne są często starannie wyliczone i zaplanowane tak, by przyciągnąć uwagę międzynarodowych mediów elektronicznych i prasy.”

Aby zilustrować tę wypowiedź warto przytoczyć przykład uprowadzenia samolotu linii TWA przez libańskich ter rory stów w 1985 roku. Członkowie ugrupowania Hezbollah, którzy uprowadzili samolot lecący z Rzymu do Kairu domagali się uwolnienia 776 szyitów z więzień w Izraelu. Po serii międzylądowań i zwolnień zakładników, samolot ostatecznie wylądował w Bejrucie, gdzie 39 zakładników amerykańskiego pochodzenia ukryto w trzech różnych częściach miasta. “Podczas kryzysu trwającego siedemnaście dni, kiedy Amerykanie byli przetrzymywani w Bejrucie, trzy główne sieci telewizyjne USA (ABC - American Broadcasting Corporation, NBC - the National Broadcasting Corporation i CBS - the Columbia Broadcasting System) nadały niemal 500 odcinków informacyjnych, czyli średnio 28,8 dziennie. Przeciętnie trzy czwarte głównych wydań wieczornych wiadomości (czternaście z dwudziestu jeden minut) skupiało się codziennie na temacie zakładników. Inne programy telewizji przerywano co najmniej osiemdziesiąt razy w ciągu tych siedemnastu dni specjalnymi relacjami czy biuletynami informacyjnymi.” - pisze Bruce Hoffman w swojej wydanej w 1998 roku książce „Oblicza Terroryzmu”.

To oczywiście nie jedyny przykład na ogromne znaczenie mediów w działalności ugrupowań ter rory stycznych. Masakra sportowców izraelskich na olimpiadzie w Monachium w 1972 roku była oglądana przez 500 mln telewidzów. Ugruntowało to teorię obaloną dopiero przez zamachy z 11 września 2001, że ter rory stom nie zależy na dużej ilości ofiar, lecz na dużej ilości widzów. Inne przykłady to pierwsze trzy tygodnie kryzysu po zajęciu ambasady USA w Teheranie przez fundamentalistów islamskich w 1979 roku, w trakcie których oglądalność jednej z głównych stacji telewizyjnych (NBC) w Stanach Zjednoczonych wzrosła o 18%. W 1980 roku włoskie Czerwone Brygady negocjowały darowanie życia porwanemu sędziemu Giovanniemu D'Urso za pośrednictwem gazet, radia i telewizji i odniosły znaczące zwycięstwo propagandowe. W 1984 roku rząd hiszpański zakazał mediom transmisji dotyczących ataków terrorystycznych.

„Podczas okupacji w 1975 roku kwatery głównej OPEC w Wiedniu i porwania ministrów krajów produkujących ropę Carlos “Szakal” uprzejmie zaczekał na przybycie ekip telewizyjnych i dopiero wtedy uciekł z budynku wraz z zakładnikami. Cztery lata później ponury tłum przed ambasadą amerykańską w Teheranie, gdzie przetrzymywano 52 zakładników, ożywił się nagle, kiedy zjawiła się ekipa Canadian Broadcasting Company, włączyła światła i zaczęła kręcić. Jak wspomina Schmid: Kiedy tylko włączyły się kamery, demonstranci zaczęli wołać “Śmierć Carterowi”, unosili pięści, wyglądali groźnie i palili amerykańskie flagi. Po dwóch minutach kamerzyści dali znak, że koniec “ujęcia”. Tę samą scenę powtórzono dla ekipy francuskojęzycznej telewizji kanadyjskiej, tłum wykrzykiwał “mort á Carter”. - czytamy w „Obliczach Terroryzmu”. Powyższe przykłady wyraźnie pokazują pewną obrzydliwą prawdę, że media w istocie są największym sprzymierzeńcem ter rory stów. Media, a jak widać powyżej, w szczególności telewizje nie mogą żyć bez takich i podobnych sensacji.

“Każą nam pchać więcej bajeru na antenę, robić policyjne widowiska, nie po to, żeby współzawodniczyć z wiadomościami innego programu, tylko z programami rozrywkowymi, także z tymi, które udają programy informacyjne, pełne trupów, jatek i sensacji.” - narzekał Dan Rather, prezenter wiadomości wieczornych CBS w 1993 roku.

Terroryzm wobec końca mediów tradycyjnych


0x01 graphic


0x01 graphic
Jednakże era telewizji w działaniach terrorystów powoli, acz nieuchronnie dobiega końca. Dzieje się tak za sprawą co najmniej dwóch czynników. Po pierwsze: koszta. Ograniczenia w budżecie na programy informacyjne wprowadzano stopniowo od końca lat 80-tych. Zaowocowało to sytuacją, w której korespondenci zagraniczni sieci telewizyjnych coraz częściej muszą usprawiedliwiać swój pobyt w centrum światowych wydarzeń. Choćterroryzm wydaje się być interesującym tematem, miejsce i skala zamachu jest nieprzewidywalna, przez co utrzymywanie korespondentów w miejscach zapalnych nie jest uzasadnione ekonomicznie.

„Według jednego z weteranów tego zawodu dzienny koszt utrzymania ekipy wiadomości telewizyjnych za granicą, zaczyna się mniej więcej od 3 tys. dolarów. Koszty przelotów i nadbagażu bez trudu osiągają sumę 12 tys. dolarów, do tego dochodzi jeszcze opłata za połączenia satelitarne i czas transmisji.” - pisze Hoffman. Cięcia budżetowe w programach informacyjnych najlepiej oddaje porównanie Iana Fleminga, szefa działu zagranicznego Sunday Times w latach 50-tych XX wieku z Jamesem Adamsem, szefem działu zagranicznego tej samej gazety w latach 80-tych XX wieku. Otóż Ian Fleming miał do swojej dyspozycji 150 korespondentów na całym świecie, podczas gdy James Adams zaledwie trzech!

Nie tak odległym czasowo i rodzimym przykładem może być wysłanie jednego ze znanych dziennikarzy TVN24 na szczyt Rady Europejskiej do Brukseli w grudniu 2004 roku i odmowa opłacenia kosztów noclegu w wysokości 130 euro, co w branży odbiło się dość szerokim echem. Ta sama stacja telewizyjna współpracuje z “korespondentami” na całym świecie płacąc im równowartość 30 USD za jeden reportaż z miejsca, w którym się aktualnie znajdują, oczywiście jedynie w przypadku, gdy temat jest interesujący a materiał wyemitowany.

Po drugie w latach 90-tych na naszych oczach rozpoczęła się trzecia wielka rewolucja informacyjna, a to za sprawą uruchomienia internetu do zastosowań komercyjnych i jego stopniowe upowszechnianie się na całym świecie. W ciągu niespełna 15 lat internet ewoluował od słabo działającej ciekawostki dla garstki zapaleńców do medium skupiającego w sobie wszystkie pozostałe media. Każdy liczący się portal internetowy udostępnia na swoich stronach bardzo obszerne przeglądy prasy krajowej i światowej umożliwiając tym samym swoim użytkownikom dostęp do wszystkich liczących się tytułów na świecie w jednym miejscu za cenę jedynie połączenia z internetem, która jest niższa z roku na rok. Czyż nie stawia to pod znakiem zapytania przyszłości prasy drukowanej?

Wśród suchych faktów przekazywanych na łamach portali internetowych za pośrednictwem depesz agencyjnych, można znaleźć tekstowe reportaże okraszane dźwiękowym komentarzem dziennikarza radiowego. Przykładów nie trzeba szukać za oceanem, gdzie internet powstał i upowszechnił się w największym stopniu. Wirtualna Polska, drugi, największy co do wielkości portal internetowy w Polsce (po Onet.pl) zamieszcza takie reportaże i w tym celu współpracuje z Radiem Zet. Ten sam portal zaskoczył swoich użytkowników na wiosnę 2005 roku wprowadzając jako pierwszy w Polsce usługę wiadomości wideo a to za sprawą nawiązania współpracy z serwisem informacyjnym Wydarzenia nadawanym przez telewizję Polsat. Usługi wideo oferowane przez największe portale internetowe nie są nowością w Stanach Zjednoczonych i niektórych państwach Europy Zachodniej. Dla przykładu CNN już kilka lat temu wprowadził możliwość oglądania nadawanych przez siebie informacji w internecie.

Natomiast nowością lat 2004/2005 w tym zakresie jest udostępnienie usługi wiadomości wideo posiadaczom telefonów komórkowych i innych kieszonkowych urządzeń umożliwiających dostęp do internetu. Ostatnim empirycznym dowodem na wypieranie “tradycyjnych” mediów przez internet niech będzie fakt, że najbardziej znana szkoła dziennikarstwa na świecie - Graduate School of Journalism na Columbia University w Nowym Jorku już kilka lat temu utworzyła specjalizację New Media, skupiającą się głównie na przygotowaniu do zawodu nowych dziennikarzy internetowych. I choć w ciągu ostatnich dwóch lat zainteresowanie tą specjalizacją wśród studentów nie przekraczało 5%, można sądzić, że z biegiem lat procent ten będzie nieustannie rósł.

Także Warszawa nie pozostaje w tyle. W 2006 roku Wyższa Szkoła Handlu i Prawa im. Łazarskiego planuje uruchomić pierwsze w Polsce studium podyplomowe z zakresu dziennikarstwa internetowego i zarządzania nowymi mediami. 19 listopada bieżącego roku rusza tam natomiast szkolenie zawodowe z zakresu dziennikarstwa internetowego finansowane przez Unię Europejską.

Ugrupowania terrorystyczne wydają się zdawać sobie sprawę z końca mediów tradycyjnych. Zauważalny wzrost zainteresowania internetem jako medium do szerzenia nieocenzurowanej propagandy przez ter rory stów nastąpił mniej więcej z początkiem drugiej wojny w Iraku na wiosnę 2003 roku. Prawdziwą furorę zrobił iracki watażka - Abu Musaba Al-Zarqawi, który po obaleniu reżimu Saddama Husajna założył własną bojówkę. Jej celem jak się wydaje - jest przegnanie wojsk koalicyjnych z Iraku. Metodą działania grupy Al-Zarqawiego jest porywanie zakładników, a następnie nagrywanie serii filmów z ich udziałem, począwszy od próśb do rządów państw koalicyjnych o wycofanie wojsk, a na obcinaniu im głów kończąc. Tak spreparowane filmy wysyłane są do stacji telewizyjnych poczynając od lokalnych takich jak Al-Jazeera czy Al-Arabiya a na światowych takich jak CNN czy BBC kończąc.

Wszystkie te stacje telewizyjne jakby na zamówienie ter rory stów emitują te filmy siejąc przygnębienie i nierzadko paniczny strach wśród widzów wywołując jednocześnie bardzo silny psychologiczny efekt. Robią więc dokładnie to, czego ter rory ści oczekują. Jedynym mankamentem działalności telewizji z punktu widzenia ter rory stów może być cenzura. Najbardziej brutalne filmy, a więc w domyśle najbardziej skuteczne nie są emitowane w całości. Emisja jest przerywana dosłownie na sekundę przed początkiem obcinania głowy lub rozstrzelania.


0x01 graphic


0x01 graphic
I tutaj z pomocą terrorystom przyszedł internet. Filmy poza faktem wysłania ich do telewizji umieszczane są także przez ter rory stów w internecie, skąd bez cenzury mogą być pobrane właściwie przez każdego człowieka na świecie. Tak szerokiego zasięgu oddziaływania propagandowego ter rory ści nie mieli nigdy przedtem. Jest to zjawisko unikalne na skalę globalną i co najważniejsze - wydaje się, że nie może być powstrzymane. Jeszcze kilkanaście miesięcy temu po informacji, że w Iraku stracono kolejnego zakładnika, znalezienie filmu z egzekucji było bardzo trudne. Umieszczone one były z reguły na trudno dostępnych serwerach, skąd często szybko były zdejmowane przez ich administratorów. Umieszczanie tak brutalnych obrazów jest uważane za łamanie regulaminu przez większość dostawców usług internetowych. Dzisiaj sytuacja jest inna. Istnieją serwisy wyspecjalizowane w ukazywaniu przemocy. Trzymane są one najprawdopodobniej na serwerach prywatnych lub firmowych przez ich właścicieli. W sytuacji, gdy ktoś prowadzi taki serwis internetowy i trzyma go na swoim prywatnym serwerze, u siebie w domu, właściwie nie istnieje możliwość zabronienia mu publikowania żadnych treści nie zabronionych przez prawo. Publikowanie egzekucji zakładników do takich treści w większości państw nie należy.

Przykładem takiego serwisu może być OGRISH.COM od lat specjalizujący się w publikacji treści, które każdego zdrowego psychicznie obywatela może przyprawić o mdłości. W kilka miesięcy po upowszechnieniu się egzekucji zakładników w Iraku, na OGRISH.COM pojawiła się specjalna sekcja poświęcona właśnie tym zabiegom nazwana Beheading/Hostage Execution Videos. Pierwszym filmem w tym archiwum, związanym z tematem jest egzekucja Daniela Pearla, dziennikarza o podwójnym obywatelstwie amerykańsko-izraelskim.

W maju 2004 miała miejsce pierwsza nagłośniona medialnie egzekucja w Iraku. Była ona przeprowadzona na amerykańskim biznesmenie nazwiskiem Nick Berg. W pierwszej części filmu Berg się przedstawia, po czym jeden ze stojących za nim pięciu zamaskowanych mężczyzn odczytuje przygotowany wcześniej komunikat. W czwartej minucie filmu, jeden z mężczyzn atakuje zakładnika nożem, a pozostali rzucają się na niego, celem przytrzymania go. Przez pewien czas daje się usłyszeć krzyki, podczas gdy ter rory ści przystępują do obcinania głowy ofierze. Minutę później ter rory ści pokazują odciętą głowę do kamery a następnie układają ją obok ciała Nicka Berga.

Kolejną głośną egzekucją była sprawa Paula Johnsona, amerykańskiego inżyniera mieszkającego w Arabii Saudyjskiej. Johnson został uprowadzony przez grupę twierdzącą, iż jest częścią Al-Kaidy. Grupa kierowana przez Abdela Aziza al-Muqrina umieściła wideo przedstawiające Johnsona na islamskiej stronie internetowej 15 czerwca 2004 roku. W trakcie filmu Johnson ma na oczach opaskę uniemożliwiającą mu widzenie. Tuż obok niego znajdowało się kilku zamaskowanych mężczyzn wyposażonych w karabiny AK-47. Johnson został ścięty po wygłoszeniu kilku zdań.

Przeprowadzona w 2002 roku wideo-egzekucja Daniela Pearla wyglądała na bardzo brutalny, ale odosobniony przypadek. Wspomniane wyżej egzekucje w Iraku i w Arabii Saudyjskiej w 2004 roku wyraźnie pokazały, że na naszych oczach rodzi się nowy trend w działaniach ter rory stów. Internetowe widowisko trwało dalej. Wśród ofiar ter rory stycznego show znaleźli się też obywatele państw innych niż USA czy Izrael. Chwilę po egzekucji Johnsona, głowę ścięto Kim Sun Ilowi, obywatelowi Korei Południowej. Wśród ofiar znaleźli się także, Egipcjanie, Bułgarzy, Turcy, a także współpracujący z wojskami koalicji Irakijczycy. Pod noże ter rory stów idą wszyscy: żołnierze, pracownicy rządowi, agenci wywiadu, a także biznesmeni i pracownicy sektorów technicznych. Bardzo niewielu porwanym udaje się przeżyć. O tym jak silne psychologiczne reperkusje na społeczeństwie wywiera porwanie obywatela danego kraju wystarczy przypomnieć jak Polska wstrzymała oddech w trakcie kryzysu związanego z uprowadzeniem w Bagdadzie Teresy Borcz. 28 października 2004 obywatelka Polski posiadająca także iracki paszport została porwana przez nieznane ugrupowanie w okolicach swojego domu w Bagdadzie. Choć sytuacja zakończyła się uwolnieniem zakładniczki, przez Polskę przetoczyła się burzliwa dyskusja na temat wycofania wojsk z kraju nad Tygrysem i Eufratem.

Internet jako narzędzie propagandowe w rękach terrorystów


0x01 graphic


0x01 graphic
Nie istnieją jeszcze żadne książki, badania naukowe, raporty i referaty dotyczące roli internetu jako narzędzia propagandowego w działalności organizacji ter rory stycznych. Nie istnieją, lub jeszcze nie zostały upublicznione. We wszelkiego rodzaju artykułach publicystycznych, hasłach w encyklopediach internetowych z informacjami o zakładnikach straconych w Iraku o internecie wspomina się jakby przy okazji. Jednozdaniowa adnotacja głosiła, że film został zamieszczony w internecie. Przyczyny takiego stanu rzeczy mogą być dwie. Po pierwsze być może skala zjawiska nie jest jeszcze na tyle powszechna, by się nią zajmować z punktu widzenia opracowywania monografii naukowych. Z tych kilkudziesięciu, a być może kilkuset egzekucji opublikowanych w internecie, tylko kilka zyskało prawdziwie światowy rozgłos. Po drugie internet nadal w wielu środowiskach nie jest traktowany poważnie. Może to powodować błędne przeświadczenie, że problem jest marginalny. Internet to potęga, która się dopiero rodzi i nie pokazała jeszcze swoich wszystkich możliwości. Wraz z rosnącymi kosztami pracy korespondentów za granicą, marginalizacją roli telewizji jako samodzielnego medium, a także rozwojem globalnej sieci internet, będzie ona miała wciąż rosnące znaczenie. Także jako narzędzie propagandowe w rękach terrorystów.

Wolne media a terroryzm

Od dawna wiadomym jest, że wolność słowa to jedna z najważniejszych zasad, które są podstawą współczesnej demokracji. To właśnie wolność słowa i wolność wypowiedzi zapewniają możliwość sprawowania obywatelskiej kontroli nad władzą i jej poczynaniami, umożliwiają świadomy udział w wyborach do władz państwa, umożliwiają też realizowanie działań związanych z wyrażaniem sprzeciwu przeciwko poczynaniom władzy, czy też działań opozycyjnych.
W świecie, w którym liczba ludności zbliża się do 6 miliardów mieszkańców, w którym liczba wydarzeń gęstnieje z godziny na godzinę, a konflikty i kryzysy są na porządku dziennym, niemożliwe jest śledzenie przez „przeciętnego obywatela” wszystkich wydarzeń na bieżąco - i osobiście. Wszystko niemal, co wiemy o otaczającym nas świecie wiemy dzięki pośrednictwu mediów.
Nie bez powodu nazywane są one czwartą władzą, nie bez powodu respektem darzą ją zarówno przedstawiciele kultury, sztuki, biznesu i polityki. Informacja jest tym czynnikiem, który definiuje i determinuje cywilizację XXI w. Ten, kto włada informacją i kanałami jej przekazywania, ma potężny wpływ na oblicze współczesnego świata.
Leszek Kołakowski w swoim eseju Wieś utracona  pisze o przemianach zachodzących w świadomości ludzi i całych społeczeństw, a związanych z postępowaniem procesów globalizacji. Wskazuje, że procesy te w nieodwracalny sposób zmieniają sposób w jaki przyjmujemy i przetwarzamy informacje, uświadamia, że nasze reakcje na natłok informacji i sprzeczne, narzucane z zewnątrz algorytmy odbioru rzeczywistości zmieniają się wraz z zachodzącymi na skalę globalną zmianami cywilizacyjno - kulturowymi.
Współczesny przekaz informacji i sposób jego realizowania przez media ma swoje wyraźne i nieodłączne cechy. Obieg informacji ma charakter globalny. Przekaz większości informacji odbywa się niemal w czasie rzeczywistym, a gdy korespondenci zjawią się na miejscu zdarzenia widz uczestniczy poniekąd w ich przebiegu. Największe telewizje świata wysyłają swoich korespondentów do wszystkich prawie miejsc zapalnych na świecie. Nawet, jeśli jakiegoś konfliktu nie relacjonują wszystkie stacje, to robi to przynajmniej kilka z nich. Jeśli zabraknie na miejscu zawodowego reportera, jeśli przyjedzie za późno w stosunku do wybuchu sytuacji kryzysowej, to zawsze znajdzie się nakręcony przez amatora, a przez to niezwykle sugestywny materiał, który i tak zostanie pokazany przez już całkowicie zawodowe stacje telewizyjne. I nie będzie miało znaczenia, w jakim języku wypowiadać się będą uczestnicy manifestacji, wojownicy, bojownicy czy ekologowie - albo terroryści. Na pewno przynajmniej jeden z nich będzie pamiętał o zabraniu transparentu napisanego po angielsku. Na wypadek, gdyby przyjechała telewizja, oczywiście.
W przekazywaniu informacji najważniejsze jest dotarcie do odbiorcy w odpowiednim momencie i odpowiednich okolicznościach. Podstawowym celem przekazu jest bowiem dotarcie do widza z treścią przekazu i skłonienie go do poświęcenia tej treści odpowiedniej dozy uwagi. Jeśli to możliwe, również zdobycie jego przychylności. Z tego powodu forma i treść przekazu muszą spełniać kilka wymogów. Muszą być przede wszystkim na tyle uderzające, aby przebić się przez szum informacyjny, który na co dzień otacza odbiorcę.
Terroryzm jest metodą realizowania celów politycznych, której zasadniczą cechą jest użycie lub groźba użycia przemocy. Jeden z badaczy terroryzmu określił go kiedyś mianem teatru - skierowanego nie do ofiar zamachów, ale do tych, którzy o tych zamachach słyszą i zaczynają się ich bać dla siebie i dla swoich rodzin. Bez obserwatorów, a zatem i bez tych, którzy relacjonują obserwatorom wydarzenia z całego świata terroryzm by nie istniał. Warunkiem sine qua non istnienia terroryzmu jest STRACH, a warunkiem sine quo non wzbudzenia strachu jest zakomunikowanie ludziom, że mają się czego bać. Terroryzm opiera się właśnie na teatralnym podejściu do zachodzących wydarzeń. Bezpośrednie relacje z „miejsc zdarzeń”, zdjęcia ofiar ataków terrorystycznych i służąca zwiększeniu oglądalności histeria wywoływana przez dziennikarzy jest najlepszym sprzymierzeńcem terroryzmu.
Dlatego właśnie wolne media mają również potężną władzę w obszarze terroryzmu. I jego zwalczania, co być może należy podkreślić szczególnie.
Przywódcy ugrupowań terrorystycznych, którzy porywają się na realizowanie tak drastycznych akcji jak ta przeprowadzona w sali teatralnej na Dubrowce lub w szkole w Biesłaniu uznają, że najważniejszy dla reprezentowanej przez nich sprawy jest informowanie o niej i realizowanych w jej imię celów. Nie jest istotne, w jakim kontekście społeczeństwo będzie omawiać ich sprawę - istotne jest, że zaistnieje ona na forum publicznym, że przestanie być „wewnętrzną sprawą” jakiegokolwiek podmiotu. Niemal każda z osób oglądających transmisję z miejsca wydarzeń potrafi się zidentyfikować z ofiarami ataku przeprowadzonego w miejscu publicznym - szczególnie tak publicznym, jak szkoła czy teatr.
Nieodłączną cechą każdej niemal audycji popularnej, każdego programu telewizyjnego jest przemoc. Fizyczna lub psychiczna przemoc jest elementem używanym powszechnie, aby skupić uwagę widza. W związku z tym każde działanie, które ma na celu skupienie uwagi na jakiejś sprawie lub nierozwiązanej (a czasem nierozwiązywalnej) kwestii, a które musi dotrzeć do odbiorcy przekazu poprzez obraz i wiadomość dziennikarską musi wygrać z intensywnością przekazu wszystkich codziennych informacji - zarówno fikcyjnych, jak i stanowiących część programów informacyjnych.. Dziennikarski przekaz dotyczący takiego działania musi komunikować - niezależnie od intencji samego dziennikarza - zmusić widza do przyznania, że działania realizującego daną akcję podmiotu są bardziej realne od tych, które oglądają w programach telewizyjnych każdego innego dnia.
Najprostszym rozwiązaniem takiego dylematu jest rozlew realnej krwi. Jeśli stworzy się zagrożenie dla ludzkiego życia, jeśli dodatkowo zrobi się to w takich okolicznościach, które mogą dotyczyć każdej z osób zasiadających przed telewizorem, to na pewno zwiększy się oglądalność programu.
Trzeba zarazem podkreślić, że nagłaśnianie ataków terrorystycznych przez media ma pewien szczególny aspekt. W większości wypadków to, co jest na bieżąco komunikowane widzom przez media zyskuje stopniowo społeczną akceptację i tolerancję. Zasada ta nie obowiązuje w odniesieniu do terroryzmu. Relacje dotyczące ataków terrorystycznych zwiększają oglądalność, ale żadna akcja medialna nie jest w stanie zdobyć istotnego poparcia społecznego dla sprawy, w imię której przeprowadzane są ataki terrorystyczne.
Jest to szczególnie widoczne dzisiaj - w trzy lata po ataku na World Trade Center. Kiedy okazało się, że ataki terrorystyczne mogą dotknąć każdego z nas terroryzm przestał być jedynie zagadnieniem ze stron gazet i krótkich wzmianek w programach informacyjnych. Można powiedzieć, że dziś wzbudza emocjonalny oddźwięk u każdego z widzów - i zdecydowanie nie jest to oddźwięk pozytywny. Trzeba zresztą pamiętać, że idea realizowania celów politycznych za pomocą ataków terrorystycznych i relacjonowania ich przez media ma więcej niż jeden aspekt. Można zastanawiać się, czy piętnowana przez Amnesty International “kultura bezkarności” w Rosji nie będzie piętnowana mniej dotkliwie po ataku na Dubrowce i w Biesłaniu.  Trzeba brać pod uwagę fakt, iż każda akcja terrorystyczna przeprowadzona dziś, to narażanie się na odwet nie tylko ze strony zaatakowanego państwa. To również działanie wbrew celom “koalicji antyterrorystycznej”, a jak chwiejna by ona nie była, żadne z tworzących ją państw jawnie przeciwko jej celom nie wystąpi.
Media przekazujące wiadomości o atakach terrorystycznych podejmują decyzję dotyczącą czegoś więcej niż tylko polityki informacyjnej stacji telewizyjnej. Z jednej strony nie relacjonują ataków terrorystycznych, aby pomóc w działaniu na rzecz jakiejkolwiek “sprawy”. Z drugiej strony wydaje się, że bez relacji światowych mediów, szczególnie sieci telewizyjnych o zasięgu globalnym, skutki ataków terrorystycznych, na przykład ich wpływ na powstawanie kultury strachu we współczesnych społeczeństwach, nie byłby tak dotkliwy.
Trzeba uważnie obserwować rozwój kultury przekazywania informacji. Mało prawdopodobne wydaje się odnalezienie w najbliższym czasie punktu równowagi pomiędzy wolnością słowa i myśli a powstrzymaniem się od mimowolnego wspierania celów realizowanych przez organizacje terrorystyczne, a co więcej popularyzowania samej metody, jaką jest terroryzm. Przekazywanie informacji przez wolne media to jedna z podstaw współczesnego społeczeństwa obywatelskiego. Wydaje się, że zapewnienie wielości i różnorodności źródeł, które stanowią o naszej wiedzy na temat współczesnego świata jest jak dotąd jedyną metodą radzenia sobie z wewnętrznymi sprzecznościami, które cechują tę właściwość współczesnych społeczeństw demokratycznych. Parafrazując Winstona Churchilla “Wolne media to najgorszy sposób informowania społeczeństwa, ale wszystkie inne są jeszcze gorsze.”

Terroryzm i media

Terroryzm to szkodliwa planowana motywowana politycznie przemoc przeciwko celom niemilitarnym prowadzona przez ponadnarodowe grupy lub skrytych najemników, mająca zwykle na celu wpływ na opinię publiczną. Fascynujące jest porównanie potrzeb terrorystów z potrzebami dziennikarzy relacjonującymi dramatyczne wydarzenia. Ta swoista "wspólnota" interesów pozwala zrozumieć słabość mediów do przemocy. Ale to od samej organizacji, zespołu zarządzania kryzysem, rzecznika prasowego zależy czy w tym teatrze przemocy będzie reżyserem czy przysłowiowym halabardnikiem.

Czym jest terroryzm? Co to znaczy kogoś terroryzować? Jak rozpoznać terrorystę?

Terroryzm to szkodliwa planowana motywowana politycznie przemoc przeciwko celom niemilitarnym prowadzona przez ponadnarodowe grupy lub skrytych najemników, mająca zwykle na celu wpływ na opinię publiczną.

Wpływ na opinię publiczną... teraz już jasne dlaczego terroryzm i media tak dobrze razem się czują... jak bliźniaki nie mogą żyć bez siebie i czerpią z siebie nawzajem.

Podstawowe pytania w sytuacji zamachu terrorystycznego brzmią: Kto ustala reguły gry? Kto pisze scenariusz? Kto go realizuje?

Więcej pytań?

Pytanie 1: Dlaczego media relacjonują takie sytuacje? Dlaczego ich po prostu nie zignorują? Czy to by zmniejszyło determinację terrorystów i zniechęciło do kolejnych ataków?

Media są na miejscu tragedii, bo to ciekawi ludzi, zagrożone jest ludzkie życie i ujawnia się konflikt. Często sprawa ma wydźwięk międzynarodowy.

Pytanie 2: Dlaczego telewizja pokazuje ciała ofiar?

Nie mam pojęcia dlaczego pokazywane są zbliżenia martwych ciał. Gdyby to zależało ode mnie, zakazałbym tego.

Pytanie 3: Dlaczego media chcą rozmawiać z krewnymi ofiar, poszkodowanymi lub osobami będącymi w niebezpieczeństwie?

Ludzki dramat to najciekawszy temat dla mediów. A co dopiero dramat wywołany kataklizmem! Przykłady ludzkiego heroizmu, cierpienia i gotowości do poświęcenia i niesienia pomocy zawsze trafiają na pierwsze strony gazet. Czy czytelnicy kochają za to media? Nie sądzę. Czy chcą czytać o tym? Oczywiście, że chcą.

Pytanie 4: Media często chcą poznać szczegóły naszych negocjacji i planów zarządzania kryzysem. Czy należy je ujawniać wierząc, ż media sprawniej będą informować o przebiegu wydarzeń?

Trudno generalizować, ale krótka odpowiedź brzmi: NIE. Wszystko zależy jednak od indywidualnych relacji z mediami i historii ich zachowania w podobnych sytuacjach w przeszłości.

Można lubić media lub nie, ale kiedy mówimy o ich zachowaniu w relacjach o zamachach terrorystycznych liczą się trzy rzeczy:

Czego potrzebują terroryści?

Terroryści mają siedem podstawowych potrzeb:

  1. Spektakularne wydarzenie, żeby przyciągnąć uwagę opinii publicznej.

  2. środowisko, które ułatwia komunikację.

  3. Moment, który służy głównemu/strategicznemu celowi.

  4. Współpracownicy, którzy są gotowi zrealizować groźby lub zgodzić się na ich realizację.

  5. Żądania wystarczające do osiągnięcia celu z zachowaniem pewnej elastyczności w ustępstwach.

  6. Dostęp do mediów, bo tylko za ich pośrednictwem mogą dotrzeć do opinii publicznej.

  7. Ewakuacja, ale nie zawsze. Fanatyczny terrorysta zawsze jest gotowy poświęcić wszystko, żeby osiągnąć swój cel.

6 mitów o mediach i kryzysach

Media są znakomicie przygotowane do relacjonowania kryzysów. Błąd. To że dziennikarze błyskawicznie zjawiają się na miejscu tragedii, zamachu lub wypadku jeszcze wcale nie znaczy, że wiedzą co się dzieje.

Mit 1: Media mają reporterów z doświadczeniem w relacjonowaniu kryzysów.

Niestety, media czasem są zaskoczone kryzysami. Nie ma takiej stacji radiowej/telewizyjnej, której stać na utrzymanie takich reporterów. W efekcie każdy kryzys jest relacjonowany przez reportera, który nie zna tematu, problemu i okoliczności.

Każdy reporter potrafi jednak:

Mit 2: Media będą miały czas, żeby zastanowić się jakie kłopoty masz w związku z atakiem terrorystów.

Bynajmniej. Media działają pod tak wyniszczającą presją konkurencji, że dadzą wiarę każdej informacji/plotce, która do nich dotrze. Tylko, żeby być pierwszym. Tam gdzie brakuje faktów reporterzy natychmiast zaczynają spekulować.

Mit 3: Jeśli wyjaśnisz wszystko reporterowi, on na pewno to zrozumie.

Niestety. Im więcej wyjaśniasz, tym mniejsza chęć zrozumienia, szczególnie w telewizji. Media chcą prostych recept i rozwiązań. Szczegóły, korekty, sprostowania, przeprosiny? Później... później, jeśli kiedykolwiek.

Mit 4: Media powinny mieć prawo dostępu do miejsca kryzysu.

W czasie kryzysu, szczególnie podczas wydarzeń wywołanym atakiem terrorystycznym dostęp mediów powinien być ściśle kontrolowany z trzech powodów:

Sytuacja kryzysowa należy do nielicznych okazji kiedy rzeczywiście możesz mieć wpływ na pracę mediów. Ale ponieważ takie sytuacje są gęste od nieprzewidzianych wydarzeń pojawiających się bez najmniejszej logiki reporterzy muszą polegać na przekazywanych przez Ciebie faktach, informacjach, danych. Także od Ciebie zależy kolejność podawanych wiadomości. Dlatego nie bądź zdziwiony. Po prostu, dziennikarze są skazani na Ciebie.

Inne zjawisko to powtarzanie tego, co powiedział "najważniejszy". Kiedy na miejscu zdarzeń pojawia się doświadczony reporter ze znanym nazwiskiem, możesz mieć pewność, że inni będą mu zaglądać w notatki i słuchać jego komentarzy.

Błąd takiego dziennikarza bywa zwykle powielany przez innych reporterów i może wywołać nowy kryzys we wszystkich mediach, od lokalnej gazety do ogólnopolskiego dziennika.

Mimo starań dokładnego informowania i skupiania się na tym co istotne i wyjątkowe, raz popełniony błąd jest bardzo trudny do sprostowania ze względu na "stadną" naturę reporterów.

Błędy popełniane przez organizacje w kryzysie

Organizacje zarządzające kryzysem popełniają pięć błędów:

Jak sobie radzić z problemami w komunikacji?

Zdecydowanej większości problemów w kryzysowej komunikacji z mediami można uniknąć dzięki przestrzeganiu trzech zasad:

Przygotowując się do kontaktu z mediami miej na uwadze, że dziennikarze poszukują:

Zawsze, kiedy sytuacja kryzysowa dotycząca Twojej organizacji zawiera jeden z tych elementów są duże szanse, że zainteresują się tym media. Pozostaje to tylko wykorzystać i opracować jasne pozytywne i konstruktywne komunikaty.

Jak myśli typowy reporter?

Typowy reporter, z którym zetkniesz się w sytuacji kryzysu myśli ogólnymi pojęciami, bo nie jest specjalistą. Poza tym, jego zadaniem jest przygotowanie relacji zgodnie z wymaganiami medium, dla którego pracuje, niekoniecznie w oparciu o fakty, sytuację i potrzeby tak jak Ty to postrzegasz.

Reporterzy dowiadują się o wypadku z monitoringu mediów. Czasem jest to przeciek z firmy. Najczęściej pierwsza wzmianka o porwaniu lub zamachu terrorystycznym pochodzi z radia.

0x01 graphic
0x01 graphic
0x01 graphic
<a href="http://ad2.pl.mediainter.net/please/redirect/736/2/1/36/" target="_blank"><img src="http://ad2.pl.mediainter.net/please/showit/736/2/1/36/?typkodu=img" border='0' alt='' /></a>


Od tej chwili możesz spodziewać się, że dziennikarze będą starali się zdobyć więcej informacji wszelkimi metodami. Telefon na biurku już dzwoni, słychać kroki na schodach i pukanie do drzwi. Co więcej, każda osoba w firmie może być poproszona o informacje.

W tym samym czasie redaktorzy przeszukują redakcyjne archiwa. Czy to pierwszy taki wypadek? Kto jest rzecznikiem prasowym? Jak długo trwał ostatni kryzys? Kto o tym pisał? Gdzie jest teraz?

W tej chwili reporterzy już są przed bramą. Kamery i mikrofony włączone. Jeśli utrudniasz im kontakt z Tobą, będą próbowali wejść przez dziurę w płocie lub przeskoczyć przez szlaban.

Kiedy sytuacja jest poważna - a tak jest oceniany każde zagrożenie terrorystyczne - redakcje wysyłają więcej reporterów. A to znaczy nie jeden dziennikarz, ale dwóch lub trzech. Stacje telewizyjne wysyłają więcej ekip filmowych. Musisz znaleźć czas dla wszystkich.

Czego potrzebują media relacjonując ataki terrorystyczne?

1. Media potrzebują dostępu do:

2. Media potrzebują miejsca do pracy dla:

3. Media potrzebują środków do weryfikacji informacji, aby:

Informacje są przekazywane na bieżąco. Bez kontekstu. Czasem niezgodnie z prawdą. To cena konkurencji. Twoim zadaniem (i w Twoim interesie) jest być tam, podawać dokładne informacje, służyć pomocą i tym samym zmniejszać niepewność i ograniczać liczbę fałszywych informacji.

W sytuacjach wyjątkowo poważnych zamachów reporterzy będą wymieniać informacje, uwagi i spostrzeżenia. Uwagę wszystkich może zwrócić agresywny i żądny rozgłosu lokalny reporter, który zlekceważy oficjalne depesze PAP-u (bez względu na to czy mówią prawdę czy nie).

Media pokornieją kiedy dostają wszystkie dostępne informacje. Kiedy jednak uznają, że wiedzą za mało (w kryzysie dzieje się tak często) zaczynają szukać dodatkowych źródeł informacji. Jeśli nie masz nic ciekawego do powiedzenia, dziennikarze znajdą na przykład, "eksperta", który chętnie skomentuje przebieg wydarzeń. Jeśli są naprawdę agresywni znajdą dwóch ekspertów, którzy mają odmienne punkty widzenia. Kiedy spotkasz się z nimi ponownie będziesz musiał komentować ich opinie. Czy znasz uniwersyteckich "ekspertów", którzy chętnie wypowiadają się o Twojej firmie/branży?

W ostateczności media zaproponują Ci współpracę, w której zobowiążą się do zachowania przekazanych informacji w tajemnicy. Zwykle odradzam taką współpracę, bo więcej z niej strat niż korzyści. Jeśli jednak darzysz dziennikarza absolutnym zaufaniem i widzisz w tym korzyść dla siebie, możesz zaryzykować.

Podsumowanie

Fascynujące jest porównanie potrzeb terrorystów z potrzebami dziennikarzy relacjonującymi dramatyczne wydarzenia. Ta swoista "wspólnota" interesów pozwala zrozumieć słabość mediów do przemocy. Ale to od samej organizacji, zespołu zarządzania kryzysem, rzecznika prasowego zależy czy w tym teatrze przemocy będzie reżyserem czy przysłowiowym halabardnikiem.

1



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Terroryzm a media, Bezpieczeństwo i zarządzanie kryzysowe, Bezpieczeństwo powszechne i narodowe
Terroryzm, Bezpieczeństwo i zarządzanie kryzysowe, Bezpieczeństwo powszechne i narodowe
Traktat Północnoatlantycki, Bezpieczeństwo narodowe, Zarządzanie kryzysowe
rozp RCB, II semestr bezpieczeństwo narodowe - przedmioty, zarządzanie kryzysowe
ORGANIZACJA PRACY ZESPO(1), bezpieczeństwo, Zarządzanie kryzysowe, Zarządzanie kryzysowe(2), zarządz
Zagadnienia z OC, Bezpieczeństwo i zarządzanie kryzysowe, Obrona cywilna i terytorialna
Zarządzanie kryzysowe, Bezpieczeństwo wewnętrzne- uniw Szczecin, Semestr III, Podstawy prawne i orga
Degradacja życia biologicznego wód2, Bezpieczeństwo i zarządzanie kryzysowe, Klęski żywiołowe
Wojna w Afganistanie, Bezpieczeństwo i zarządzanie kryzysowe, Zarządzanie kryzysowe
Ustawa o zarządzaniu kryzysowym 2013, Bezpieczeństwo narodowe, Zarządzanie kryzysowe
Zarzšdzanie kryzysowe, Bezpieczeństwo wewnętrze 2 rok, bezpieczeństwo 2 rok materiały
sytuacja kryzysowa - strona glowna, WSZiP (UTH) Heleny Chodkowskiej BEZPIECZEŃSTWO WEWNĘTRZNE, IV se
Oznakowanie substancji niebezpiecznych w transporcie, Bezpieczeństwo i zarządzanie kryzysowe, Obrona
Administracja Niezespolona, Bezpieczeństwo narodowe, Zarządzanie kryzysowe
Oznakowanie substancji niebezpiecznych, Bezpieczeństwo i zarządzanie kryzysowe, Obrona cywilna i ter
WYKAZ JEDNOSTEK SAMORZĄDU TERYTORIALNEGO - podział grup, Bezpieczeństwo narodowe, Zarządzanie k
218 225 Bezpieczeństwo narodowe i zarządzanie kryzysowe w Polsce w XXIw
Zarządzanie kryzysowe i OT, Bezpieczeństwo Narodowe
Lekarz Koordynator Ratownictwa Medycznego, Bezpieczeństwo narodowe, Zarządzanie kryzysowe

więcej podobnych podstron