Wiedza tajemna czyli poznanie wyższych światów, Rudolf Steiner


WIEDZA

TAJEMNA

CZYLI

POZNANIE WYŻSZYCH ŚWIATÓW

RUDOLF STEINER

K.

tv

WYDAWNICTWO MITEL

GDYNIA 1992

Copyright © 1992 by Wydawnictwo MITEL, Gdynia

Redakcja

Włodzimierz Uniszewskti*

Slajd na okładce: ©

Opracowanie graficzne

Danusi Leszczyński

Wydanie l

ISBN 83-85413-61-8

PRINTED IN FRANCE

Wydawnictwo MITEL

ul. Łużycka 9 J-

81-537 Gdynia

4 J-

Ci

Charakter wiedzy tajemnej

!

^ Książkę tę zatytułowano „Wiedza tajemna". Taki tytuł

może wzbudzać u współczesnego czytelnika mieszane uczu-

cia. Dla wielu może okazać się odstręczający, prowokujący

do drwin, a może nawet budzący pogardę. Mogą oni dojść

do wniosku, że mają do czynienia jedynie z wytworami czy-

jejś wyobraźni, że za taką „wiedzą" kryje się w istocie hoł-

dowanie zabobonom, które powinien potępić każdy, kto

poznał, czym jest „prawdziwe naukowe" i „rzetelne dążenie

do wiedzy". Inni natomiast pojmą te słowa tak, jak gdyby

oznaczały coś, czego nie da się osiągnąć w żaden inny spo-

sób i ku czemu skłania się ich dusza. Pomiędzy tymi prze-

ciwstawnymi stanowiskami istnieje wiele stopni pośrednich.

Dla licznych ludzi określenie „wiedza tajemna" ma magicz-

ne znaczenie, albowiem odpowiada ono ich pragnieniu zdo-

bycia wiedzy nieosiągalnej w normalny sposób, wiedzy doty-

czącej zjawisk tajemniczych i niejasnych. Nie zadowalają się

oni tym, co można poznać jasno i pewnie. Są przekonani, że

oprócz tego, co poznajemy na co dzień, musi istnieć jeszcze

coś, co wymyka się tradycyjnie pojmowanemu poznaniu.

Uznają, że najważniejsze jest to, czego nie możemy poznać

-5-

w ramach nauk przyrodniczych. Warto, by każdy, kto dysku-

tuje o wiedzy tajemnej, uświadomił sobie, że stanowisko ta-

kie jest nieporozumieniem. Ludzie ci nie dążą do wiedzy,

lecz do czegoś wręcz przeciwnego. Wywody swoje autor

adresuje do czytelników, którzy nie ulegają uprzedzeniom

i nie tracą bezstronności sądu. Nie będzie tu mowy o wiedzy

„tajnej" i dostępnej jedynie dla wybrańców dzięki szczegól-

nej łaskawości losu. Dla trafnego zrozumienia znaczenia

słowa „tajemna" należy sobie uświadomić, co miał na myśli

Goethe, mówiąc o "oczywistych tajemnicach" dotyczących

zjawisk występujących w realnym świecie. Wspominał

o nadzmysłowym sposobie poznawania, który pozwala nam

uchwycić w zjawiskach to, co poznaniu zmysłowemu jawi się

jako zagadkowe i tajemnicze.

Kto za wiedzę uważa to, co się ujawnia zmysłom i bę-

dącemu na ich usługach rozumowi, dla tego „wiedza tajem-

na" będzie tylko pustym wyrażeniem. Musi on jednak przy-

znać, jeśli zechce dokładniej przemyśleć swoje stanowisko,

to odrzuca „wiedzę tajemną" nie z powodu przekonujących

argumentów, ale wyłącznie za sprawą swoich czysto osobis-

tych uprzedzeń. Aby to zrozumieć, wystarczy się zastano-

wić, w jaki sposób powstaje wiedza i jakie jest jej znaczenie

dla ludzi. Powstawanie wiedzy możemy prześledzić nie ba-

dając jej przedmiotów, lecz przyglądając się czynnościom

duszy, która do wiedzy dąży. Należy zatem obserwować, jak

zachowuje się ludzka dusza podczas poznawania. Na tej

podstawie można mówić o poznaniu niezmysłowej treści

świata jako o wiedzy. Treść tę można badać podobnie jak

zjawiska świata zmysłowego. Wiedza tajemna mówi o rze-

czach niezmysłowych w ten sam sposób, w jaki wiedza przy-

rodnicza mówi o zjawiskach postrzeganych zmysłami. Wie-

dza tajemna korzysta z tej samej metody, jaka obowiązuje

-6-

w naukach przyrodniczych, tyle że przedmiot jej dociekań

wykracza poza ramy świata zmysłowego, może ona zatem

zostać uznana za wiedzę z prawdziwego zdarzenia.

Wiedza nie może polegać jedynie na gromadzeniu wia-

domości o przyrodzie, gdyż dotyczą one tylko tego, co znaj-

duje się poza ludzką duszą, tego, co nią nie jest. Natomiast

duchowość polega na tym, iż dusza określa siebie poprzez

swój czynny stosunek do przyrody. Właściwym celem naszej

duchowej aktywności jest samopoznanie, nie zaś jedynie

zdobywanie wiedzy o samej przyrodzie. Można powiedzieć,

że dusza dokonuje refleksji nad własnym rozwojem w pro-

cesie poznawania przyrody. Badacz sfery tajemnej nie tylko

nie lekceważy zdobyczy nauk przyrodniczych, lecz przywią-

zuje do nich może jeszcze większą wagę, niż to czyni nauko-

wiec, gdyż dobrze wie, że bez stworzenia ścisłych pojęć na

wzór tych, jakimi posługują się nauki przyrodnicze, nie da

się ugruntować żadnej wiedzy. Sądzi on, że to, co wypraco-

wali przyrodoznawcy, można zastosować w innych dziedzi-

nach wiedzy.

Pojawia się przy tym pewna wątpliwość. W przypadku

badania zjawisk przyrodniczych przedmioty badania w da-

leko większym stopniu wpływają na nas niż zjawiska świata

niezmysłowego. W przypadku poznawania tego, co niezmy-

słowe, dusza jest stroną aktywną, nie zaś pasywną, samo-

rzutnie tworzy pojęcia, nie zaś tworzy je na podstawie zmy-

słowych doznań. Ponieważ większość ludzi uważa, że two-

rzenie pojęć może być tylko wynikiem oddziaływania przed-

miotów zewnętrznych na zmysły, skłonni są oni na tej pod-

stawie twierdzić, iż jeśli zabraknie tej zmysłowej podstawy,

dusza zacznie błądzić. Sądzą tak jedynie na podstawie man-

kamentów dotychczasowej metody badań przyrodniczych,

-7-

które muszą siłą rzeczy mieć wpływ na wyniki poznania

świata nadzmysłowego. Nie przesądza to jednak o samej

możliwości naukowego poznania tego świata, lecz raczej

świadczy o niedostatecznym wyrobieniu tych, którzy się te-

go zadania podejmują.

Człowiek, który chce mówić o wiedzy tajemnej, musi

mieć się na baczności, musi wystrzegać się złudzeń, jakie

powstają, gdy orzekaniu o świecie nadzmysłowym nie towa-

rzyszy naukowa metoda. Nie przyniosłoby to jednak wię-

kszego pożytku, gdybyśmy już na samym początku wykładu

o wiedzy tajemnej rozwodzili się na temat rozmaitych mo-

żliwych błędów, dyskredytujących w oczach osób uprzedzo-

nych wszelkie badania w tej dziedzinie. Osoby te na podsta-

wie rzeczywiście dość licznych pomyłek wnioskują, iż bada-

nia takie są całkowicie bezwartościowe. Spór z takimi prze-

ciwnikami byłby na razie mało owocny. Człowiek pragnący

posiąść wiedzę tajemną może tylko podawać do wiadomo-

ści to, co uważa, że wolno mu powiedzieć. Natomiast ocenić

jego twierdzenia mogą ci, którzy potrafią pojąć jego słowa,

ujawniające tajemnice powstania świata. Oczywiście będzie

on musiał wskazać, jak się ma to, co twierdzi, do innych

zdobyczy wiedzy, jakie są możliwe sądy przeciwstawne i w

jakiej mierze jego obserwacje znajdują potwierdzenie

w rzeczywistości zmysłowej.

Słyszy się często zarzuty, że prace z dziedziny wiedzy

tajemnej zawierają nie udowodnione twierdzenia, że przed-

stawiają tylko to lub owo, opatrując wszystko komentarzem

„tak głosi wiedza tajemna." Jeżeli czytelnik spodziewa się,

że znajdzie w tej pracy coś w tym rodzaju, wówczas źle zro-

zumie wyłożoną w niej treść. Autorowi chodzi o to, by dusza

rozwijała wiedzę, którą zdobyła podczas poznawania przy-

-8-

rody i by czyniła to w sposób zgodny z jej istotą, przy czym

zwraca on uwagę, że musi ona natrafić na zjawiska nadzmy-

słowe. Jednocześnie zakłada on, że każdy czytelnik musiał

się z nimi zetknąć. Różnica w stosunku do wykładu z dzie-

dziny jakiejś nauki przyrodniczej zaznaczy się dopiero

w chwili wkroczenia w dziedzinę wiedzy duchowej. W na-

ukach przyrodniczych fakty znajdują się w obrębie świata

zmysłowego; opisujący je badacz traktuje czynności duszy

jako coś, co można pominąć podczas opisu związku i prze-

biegu zjawisk. Kto jednak opisuje świat nadzmysłowy, musi

te czynności duszy umieścić na pierwszym planie, albowiem

zjawiska świata duchowego można sobie uświadomić jedy-

nie poprzez ich zrozumienie. Zjawiska te występują właśnie

dzięki aktywności duszy, ona je niejako stwarza. Podczas

opisywania treści wiedzy duchowej autor zakłada, że czytel-

nik poszukuje zjawisk duchowych razem z nim. Opis

ten autor ujmuje w formę opowiadania o odkrytych zjawi-

skach, a jest ono oparte na metodzie przyrodniczej i uwz-

ględnia naukowy punkt widzenia. Dlatego też autor będzie

musiał wspomnieć o środkach, za pomocą których do-

chodzi się do badania rzeczy niezmysłowych. Kto się zagłębi

w jakimś opisie z dziedziny wiedzy tajemnej, ten się wkrótce

przekona, że dzięki temu zdobył pojęcia i idee, których

dawniej nie posiadał. Wyrobi on sobie również nowy pogląd

na istotę dowodzenia. W naukach przyrodniczych dowo-

dzenie następuje zawszepostfactwn, po doświadczeniu, na-

tomiast w przypadku poznania duchowego dowodzenie jest

zastąpione przez poszukiwanie. Ten, kto dotrze do ducho-

wej prawdy, nie będzie potrzebował żadnego dowodu. Sa-

ma wędrówka będzie najlepszym dowodem. W wyniku nie-

zrozumienia tego fenomenu powstaje wiele kontrowersji.

-9-

Wszelka wiedza tajemna musi brać początek z dwóch

tez, które może uznać każdy człowiek. Dla wielu ludzi jed-

nak już one stanowią twierdzenia wielce problematyczne,

o których prawdziwość można się zażarcie spierać lub na-

wet „dowieść" ich fałszywości.

Oto owe tezy: poza światem widzialnym istnieje niewi-

dzialny, niedostępny dla zmysłów i myślenia opierającego

się na płynących z nich danych. Człowiek może, rozwiną-

wszy w sobie zdolności, które w nim drzemią, odkryć ten

utajony świat.

Niektórzy powiadają, że taki utajony świat nie istnieje,

że realny jest jedynie świat postrzegany za pomocą zmy-

słów. Uważają, że chociaż dzisiaj daleko jeszcze człowieko-

wi do tego, by mógł rozwiązać wszystkie zagadki bytu, to

nadejdzie w końcu czas, kiedy doświadczenie zmysłowe

i ufundowana na nim wiedza pozwolą udzielić odpowiedzi

na wszystkie pytania.

Inni z kolei twierdzą, że nie można wprawdzie zaprze-

czać istnieniu świata nadzmysłowego, lecz utrzymują, że lu-

dzkie władze poznawcze nie są w stanie go przeniknąć.

Wadze te mają, ich zdaniem, swoje granice, których nie da

się przekroczyć. Można szukać w tym świecie zaspokojenia

potrzeby wiary, ale prawdziwa nauka zajmująca się faktami

nie ma czego tam szukać.

Trzecią grupę stanowią ci, którzy próby naukowego

zbadania tej sfery uważają za zuchwalstwo. Twierdzą oni, że

w odniesieniu do jej przedmiotów nie sposób posiąść żad-

nej wiedzy, lecz należy poprzestać na wierze. Są zdania, że

jest to świat otwarty wyłącznie dla przeżyć religijnych i nie

powinien być badany za pomocą metod naukowych.

-10-

Znany jest również pogląd, że dla wszystkich ludzi

wspólne jest jedynie poznanie świata zmysłowego, nato-

miast w przypadku zjawisk nadzmysłowych nie może być

mowy o żadnej zgodności, gdyż wszystko zależy tam od pry-

watnego sądu jednostki.

Inni utrzymują jeszcze co innego. Łatwo pojąć, że pod-

czas badania świata przyrody odsłaniają się przed ludzkim

umysłem zagadnienia, na które odpowiedzi nie daje się

znaleźć w ramach tego świata. Nie zależy to od stopnia roz-

woju nauk przyrodniczych. Zjawiska zmysłowe wyraźnie

wskazują na świat utajony. Kto tego nie widzi, wcale n i e

chce widzieć pewnych problemów i zagadek i dlatego są-

dzi, że wszystko da się wyjaśnić za pomocą badań przyrod-

niczych. Człowiek taki uważa, że wszystkie pytania, które

postawi, znajdą wyjaśnienie w przyszłości dzięki odkryciu

nowych faktów. Z tym można się zgodzić bez dyskusji, lecz

czemu miałby czekać na odpowiedzi ktoś, kto wcale nie

pyta? Kto dąży do wiedzy tajemnej, nie twierdzi nic innego

jak właśnie to, że dla niego takie zagadnienia są całkowicie

zrozumiałe i mają swoją rzeczywistą podstawę w ludzkiej

duszy. Wiedzy nie można przecież wtłoczyć w jakieś ramy

przez to, że zabroni się człowiekowi pytać.

Jeśli idzie o przekonanie, że ludzkie poznanie ma swo-

je granice, których nie da się przekroczyć i które nie pozwa-

lają nam dostać się do świata nadzmysłowego, to należy

powiedzieć: nie może być żadnej wątpliwości, że za pomocą

poznania zmysłowego rzeczywiście nie da się tam przenik-

nąć. Kto uważa ten rodzaj poznania za jedyny możliwy,

może dojść tylko do tego poglądu, że człowiek nie jest

w stanie poznać istniejącej być może wyższej rzeczywistości.

Wolno nam jednak powiedzieć, że jeśli jest możliwe rozwi-

-11-

nięcie poznania innego rodzaju, to może nas ono do niej

wprowadzić. Nieuznawanie możliwości takiego poznania

czyni wszelkie rozważania o świecie nadzmysłowym jałowy-

mi.

Rozum pozbawiony przesądów musi uznać zasadę, że

mówić można jedynie o rzeczach, które się zna, nie należy

zaś wydawać sądów o czymś nieznanym. Przyzna on komuś

prawo mówienia o rzeczach, które ten ktoś sam doświad-

czył, zawsze natomiast odmówi prawa do orzekania, że coś

jest niemożliwe tylko dlatego, że wypowiadający ten sąd nic

o tym nie wie albo wiedzieć nie chce. Nikomu nie można

nakazać zajmowania się zjawiskami nadzmysłowymi, ale ni-

komu również nie uda się znaleźć mocnej podstawy do wy-

dawania sądów nie tylko o tym, co można wiedzieć, ale tak-

że o tym, czego człowiek wiedzieć nie może.

Kto uważa, że poglądy na świat nadzmysłowy zależą od

indywidualnych zapatrywań i uczuć, ten zaprzecza istnieniu

wspólnoty wszystkich istot ludzkich. Wprawdzie każdy musi

o własnych siłach uzyskać dostęp do tych rzeczy, to jednak

jest faktem, że wszyscy poszukujący, o ile posuną się dosta-

tecznie daleko, dochodzą do takich samych poglądów. Róż-

nice między nimi istnieją dopóty, dopóki chcą się oni zbliżyć

do najwyższych prawd nie na drodze naukowej, lecz stosu-

jąc własne metody. Trzeba tu oczywiście znowu przypo-

mnieć, że tylko ten może stwierdzić prawdziwość drogi do

wiedzy tajemnej, kto zechce poznać jej właściwości.

Drogę do wiedzy tajemnej może znaleźć każdy czło-

wiek we właściwym dla niego czasie, jeżeli uzna istnienie

rzeczy utajonych na podstawie obserwacji świata widzialne-

go lub choćby tylko w nie uwierzy, i jeżeli dojdzie do wnio-

sku, że świat utajony może się przed nim odsłonić. Przed

-12-

człowiekiem, który w taki sposób zmierza do wiedzy taje-

mnej, otwiera się nie tylko możliwość znalezienia odpowie-

dzi na pewne kwestie poznawcze, lecz może on także prze-

zwyciężyć to wszystko, co osłabia życie. W pewnym sensie

odwrócenie się od zjawisk nadzmysłowych albo zaprzecza-

nie ich istnieniu powoduje osłabienie duszy lub nawet jej

śmierć. W pewnych warunkach człowiek popada w rozpacz,

gdy traci nadzieję, że odsłonią się przed nim rzeczy utajone.

Śmierć i rozpacz zjawiają się, kiedy tylko zaczyna słabnąć

wewnętrzna moc człowieka. Wówczas siła witalna musi mu

być dana z zewnątrz, o ile w ogóle jest on w stanie ją przy-

jąć. To, co człowiek może brać ze świata zmysłowego, wy-

czerpuje się. Nie jest to twierdzenie pochodzące z osobiste-

go doświadczenia jednostki, lecz wynika ono z bezstronne-

go rozważenia całości życia ludzkiego. Przed tym wy-

czerpaniem chroni nas to, co utajone, spoczywające u pod-

staw bytu.

Sprawy te w żadnej mierze nie dotyczą tylko jednostki

i jej losu. Właśnie dzięki zgłębianiu prawdziwej wiedzy taje-

mnej człowiek zyskuje pewność, że los jednostki wiąże się

ściśle z zagładą lub ocaleniem świata. Dzięki temu zaczyna

rozumieć, że jeżeli nie rozwija właściwie swoich sił, wyrzą-

dza szkodę całemu światu i wszystkim innym istotom ludz-

kim.

Jednakże człowiek może ulegać złudzeniom, wierzyć,

że utajony świat nie istnieje i że w tym, co podpada pod

zmysły i rozum, zawiera się wszystko, co istnieje. Takie złu-

dzenie może powstać jedynie za sprawą płytkiego myślenia,

natomiast nasze głębokie pragnienia zawsze będą nas kie-

rowały ku światu nadzmysłowemu. Gdy nie możemy go

osiągnąć, popadamy w zwątpienie, niepewność, a nawet

-13-

rozpacz. Poznanie świata utajonego doprowadzi do poko-

nania wszelkich negatywnych uczuć, osłabiających ludzkie

siły witalne.

Poznanie duchowe wzmacnia nas, nie zaś tylko zaspo-

kaja naszą potrzebę poznawania. Źródło, z którego bierze

się owo poznanie, nigdy nie wysycha. Ktokolwiek choć raz

dotarł do niego, nie odejdzie bez pokrzepienia, gdy trafi

tam powtórnie.

Są ludzie, którzy nie chcą nic wiedzieć o podobnym

poznaniu, ponieważ obawiają się zubożenia tego, co uważa-

ją za jedyną rzeczywistość. Sądzą, że człowiek okazuje sła-

bość, jeśli odwraca się od rzeczywistości i szuka schronienia

w świecie nadzmysłowym, który dla nich jest tożsamy z ma-

rzeniem i ułudą. Należy uznać częściową słuszność takich

zarzutów, albowiem wynikają one ze zdrowego sądu, który

tylko dlatego nie osiąga całej prawdy, ponieważ nie przeni-

ka do głębi rzeczywistości. Gdyby dążenie do wiedzy taje-

mnej odwodziło człowieka od świata, wówczas takie zarzuty

byłyby z pewnością dostatecznie silne, by zniszczyć ten kie-

runek duchowy.

Człowiek dążący do zdobycia wiedzy tajemnej napoty-

ka także inne przeszkody. Czytelnik znajdzie w tej pracy

opisy przeżyć duszy i idąc ich śladem może zbliżyć się do

świata nadzmysłowego, ale w praktyce musi rzeczywiście

chcieć tam dotrzeć, musi z góry przyjąć taki postulat. Na

początku musi zapoznać się z opisami przeżyć, których jesz-

cze sam nie doświadczył. Autor tej książki przedstawia

w niej to, co wie o istocie człowieka, jego narodzinach

i śmierci oraz niezależnym od ciała bycie duszy, następnie

zaś przedstawia rozwój ludzkości. Mogłoby się wydawać, że

chce on wyłożyć pewne wiadomości tak, jak wykłada się

-14-

dogmaty, dla których uznania potrzebna jest wiara w auto-

rytet. Tak jednak nie jest. Autor stara się przekazać to, co

żyje w jego duszy. Dąży do tego, by czytelnicy sami odkryli

w sobie podobne stany, wczuli się w nie. Poznanie nadzmy-

słowe polega na odczuwaniu, nie zaś rozumowej analizie

faktów. Czytając opisy stanów ducha, przygotowujemy się

do ich przeżycia, wyrabiamy w sobie nową wrażliwość. Czę-

sto czytelnik z początku nie zauważy, co autor ma na myśli.

Ludzie wyobrażają sobie poznanie świata duchowego na

podobieństwo poznania przyrody i dlatego sądzą, że wszy-

stkie jego opisy są zbyt abstrakcyjne, wydumane. Jednakże

prawdziwe poznanie nadzmysłowe polega na przeżywaniu

treści świata utajonego; mamy sobie tylko uświadomić, że

właśnie przeżyliśmy niepostrzeżenie to, co wcześniej pozna-

liśmy w postaci zwykłego opisu. Prawdziwa natura owego

przeżycia odsłoni się zupełnie po zapoznaniu się z tym, co

opisałem w części mojej pracy jako „drogę" poznania nad-

zmysłowego. Można by sądzić, że należałoby właśnie na

początku przedstawić tę drogę, ale jest to błędne mniema-

nie. Kto chce tylko wniknąć w świat nadzmysłowy, nie kie-

rując uwagi na jego zjawiska, ten nigdy go nie pozna, gdyż

pozostanie on dla niego chaotyczny i ciemny. Uczmy się po

prostu wczuwać w ten świat i poznawać pewne jego ele-

menty, a wówczas zdamy sobie sprawę, że kiedyś dojdziemy

do przeżycia tego, o czym przeczytaliśmy. Wniknąwszy

w opisy wiedzy tajemnej, przekonamy się, że może być tylko

ta jedna pewna droga poznania nadzmysłowego. Przekona-

my się również, że pogląd, jakoby wiadomości o rzeczach

nadzmysłowych mogły z początku działać jak dogmaty, nie

jest uzasadniony, gdyż wszystkie one mają potwierdzenie

w rzeczywistych przeżyciach.

-15-

Dzięki zapoznaniu się z wiadomościami zawartymi

w pierwszej części tej pracy, zaczniemy najpierw wspólnie

poznawać świat nadzmysłowy, później zaś dzięki ćwicze-

niom dojdziemy do samodzielnego poznania tego świata.

Żaden prawdziwy uczony nie dostrzeże sprzeczności

między wiedzą zbudowaną na obserwacjach poczynionych

w świecie zmysłowym, a sposobem badania świata nadzmy-

słowego. Bada on przyrodę za pomocą rozmaitych przyrzą-

dów i podobnie jest w przypadku poznania świata nadzmy-

słowego, tyle że „przyrządem" jest tu sam człowiek i musi

on zostać odpowiednio przygotowany do pracy badawczej.

Istota człowieczeństwa

Zmysłom i opartemu na nich rozumowi dostępna jest

tylko część tego, co wiedza tajemna ujmuje jako istotę ludz-

ką, mianowicie samo ciało. Aby rozwinąć pojęcie ciała, na-

leży najpierw zwrócić uwagę na zjawisko najważniejsze dla

wszelkiego badania życia - na śmierć oraz na tak zwaną

przyrodę nieożywioną, która jest źródłem śmierci.

W obrębie świata zmysłowego ciało człowieka należy

do przyrody nieożywionej, natomiast to, co człowieka od-

różnia na przykład od minerału, nie jest cielesne. Śmierć

powoduje oddzielenie od ludzkiej istoty tego, co należy do

świata martwej materii.

Należy zatem ściśle rozróżniać w człowieku to, co jaw-

ne, od tego, co w nim utajone. To, co utajone, musi za życia

człowieka nieustannie walczyć z materią, z której jest utwo-

rzone ludzkie ciało. Wiedza o rzeczach nadzmysłowych ma

za zadanie odnaleźć to, co tę walkę prowadzi, a co pozosta-

je niewidoczne dla zwykłej obserwacji i staje się dostępne

tylko dzięki badaniu nadzmysłwemu. O tym, jak człowiek

dochodzi do tego, by to, co utajone, objawiło mu się tak, jak

-17-

oczom ukazują się zjawiska zmysłowe, będzie mowa w na-

stępnych rozdziałach. Teraz opiszemy, co odkrywa obser-

wacja nadzmysłowa.

Powiedzieliśmy już wyżej, że wiadomości dotyczące

drogi wiodącej do osiągnięcia nadzmysłowego oglądania

rzeczy dopiero wtedy nabierają dla człowieka wartości, jeśli

wcześniej zapoznał się on z tym, co mówi się o rzeczach

odsłoniętych w badaniu świata nadzmysłowego, albowiem

pojmować można w tej dziedzinie także i to, czego się

jeszcze nie zaobserwowało. Od pojmowania można

następnie przejść do oglądania.

To coś, co opiera się pośmiertnemu rozkładowi, jakie-

mu podlega ciało, daje się bezpośrednio spostrzec tylko za

pomocą nadzmysłowego widzenia, ale jego działania są wi-

doczne już na poziomie poznania zmysłowego. Waśnie

dzięki nim ciało ludzkie jest wewnętrznie powiązane i po-

siada życiową siłę. Gdy następuje śmierć, aktywność ta na-

tychmiast ustaje i ciało staje się częścią świata przyrody nie-

ożywionej. Samodzielny człon ludzkiej istoty jest tym, co za

życia organizuje materię, z jakiej jest zbudowane ludzkie

ciało i nie dopuszcza do jej rozkładu. Nazwijmy ten samo-

dzielny człon ciałem eterycznym lub też ciałem życiotwór-

czym. Aby uniknąć nieporozumień, należy w związku z tymi

dwiema nazwami uwzględnić dwie rzeczy. Słowo „eter" zo-

stało tu użyte w innym znaczeniu, niż we współczesnej fizy-

ce, gdzie eter jest nośnikiem światła. Tutaj słowo to obejmu-

je treść podaną powyżej. Będziemy go używali dla oznacze-

nia tego, co jest dostępne dla wyższego widzenia i czego

działania ujmują zmysły. Nie wolno również opacznie rozu-

mieć słowa „ciało". Ciało eteryczne nie jest cielesne w poto-

-18-

cznym rozumieniu, choćby nawet wyobrażano je sobie jako

najbardziej subtelne.

Kiedy dochodzi się w opisie zjawisk nadzmysłowych do

owego ciała eterycznego, można spotkać się ze sprzeciwami

z punktu widzenia wielu współczesnych teorii naukowych.

W wyniku rozwoju ludzkiego umysłu i wiedzy twierdzenie

w naszych czasach o istnieniu takiego członu istoty ludzkiej

musi uchodzić za nienaukowe. Teorie materialistyczne do-

strzegają w żywym ciele jedynie skupienie tych samych sub-

stancji i sił, co w ciele nieożywionym, z tą tylko różnicą, że

struktura żywego ciała ma być bardziej złożona od struktury

ciała martwego. Dyskusja z przedstawicielami nauki z pun-

ktu widzenia poznania nadzmysłowego, do niczego nie do-

prowadzi. Wypada nam raczej stwierdzić, że materialistycz-

ne ujmowanie świata jest zjawiskiem nieuchronnym, towa-

rzyszącym wielkiemu postępowi w naukach przyrodniczych.

Postęp ten polega na doskonaleniu metod obserwacji. Czło-

wiek doprowadza za każdym razem pewne swoje uzdolnie-

nia do doskonałości, kosztem innych zdolności. Ścisła ob-

serwacja zjawisk przyrodniczych musiała zepchnąć na dal-

szy plan te zdolności ludzkie, które zwracają nas ku światu

utajonemu. Z drugiej jednak strony rozwijanie tych zdolno-

ści jest w naszej epoce konieczne. Świat nadzmysłowy nie

zostanie uznany dzięki temu, że będziemy krytykowali

twierdzenia wynikające logicznie z zaprzeczenia jego istnie-

nia, lecz dzięki temu, że ten świat przedstawimy we właści-

wym świetle.

Wspomnieliśmy tu o tym jedynie dla uniknięcia zarzutu

nieznajomości stanowiska nauk przyrodniczych, skoro mó-

wimy o ciele eterycznym, które przecież jest przez pewnych

ludzi uznawane za coś zupełnie fantastycznego.

-19-

Ciało eteryczne stanowi zatem drugi człon istoty ludz-

kiej. Poznanie nadzmysłowe przypisuje mu wyższy stopień

rzeczywistości aniżeli ciału fizycznemu. Opis, w jaki sposób

owo poznanie ujmuje to ciało, zostanie przedstawiony do-

piero w dalszych częściach tej pracy, kiedy się wyjaśni, jak

należy rozumieć podobne opisy. Na razie dość będzie po-

wiedzieć, że ciało eteryczne wszędzie przenika ciało fizycz-

ne i organizuje jego strukturę. Wszystkie narządy ciała fizy-

cznego zachowują swoją formę dzięki aktywności ciała ete-

rycznego. Podłożem serca fizycznego jest „serce eteryczne",

mózgu fizycznego - „mózg eteryczny" itp. Ciało eteryczne

jest ukształtowane podobnie jak fizyczne, tyle że jest od

niego bardziej złożone; wszystko w nim łączy się ze sobą,

podczas gdy w ciele fizycznym mamy do czynienia z za-

mkniętymi w sobie, osobnymi częściami. Wszystko, co żyje,

posiada ciało eteryczne.

W ten sposób poznanie nadzmysłowe zaczyna badać

wyższy człon ludzkiej istoty. W celu wytworzenia pojęcia

o tym członie zwraca się ono ku zjawisku snu, podobnie jak

przedtem zajmowało się fenomenem śmierci. Twórcza dzia-

łalność człowieka w świecie zmysłowym jest możliwa tylko

dzięki temu, że człowiek odnawia swoje siły podczas snu.

We śnie ustają działanie i myślenie, a wszystkie uczucia giną

w nieświadomości. To, co wyrywa nas ze stanu uśpienia, sta-

nowi dla poznania nadzmysłowego trzeci człon istoty ludz-

kiej. Można go nazwać ciałem astralnym. Podobnie jak cia-

ło fizyczne nie może może utrzymać spójności swojej stru-

ktury za pomocą znajdujących się w nim chemicznych sub-

stancji i sił, lecz musi je w tym celu przenikać ciało eterycz-

ne. Tak samo siły ciała eterycznego nie są same zdolne do

podtrzymania w sobie świadomości. Ciało eteryczne pozo-

-20-

stawione samemu sobie byłoby stale uśpione. Dlatego ciało

astralne musi przenikać ciało eteryczne. Dla zmysłów dzia-

łanie ciała astralnego zanika, kiedy człowiek pogrąża się we

śnie, natomiast dla obserwcji nadzmysłowej istnieje ono da-

lej i tylko pozostaje oddzielone od ciała eterycznego. Ob-

serwacja zmysłowa ma do czynienia nie z samym ciałem

astralnym, lecz z jego przejawami w świecie widzialnym, te

zaś we śnie nie istnieją.

Człowiek posiada ciało fizyczne podobnie jak minera-

ły, ciało eteryczne jak rośliny i ciało astralne jak zwierzęta.

Czwartego członu, wchodzącego w skład jego istoty, czło-

wiek nie dzieli już z niczym. Człon ten decyduje o jego wy-

jątkowości w świecie. Poznanie nadzmysłowe tworzy wyob-

rażenie o tym elemencie ludzkiej istoty, wskazując na to, że

pomiędzy poszczególnymi przeżyciami na jawie występuje

istotna różnica. Człowiek ma na jawie do czynienia z jednej

strony z przeżyciami, które muszą zjawiać się i przemijać,

a z drugiej strony z takimi, których to nie dotyczy. Widać tę

różnicę szczególnie jaskrawo, kiedy porównuje się przeży-

cia ludzkie ze zwierzęcymi. Zwierzę odczuwa bardzo rów-

nomiernie wpływy świata zewnętrznego i zachowuje się

w zależności od swoich stanów fizjologicznych. Życie ludz-

kie nie ogranicza się do takich przeżyć, lecz sięga dalej.

Człowiek może posiadać pragnienia, do których powstania

nie wystarczają przyczyny występujące w obrębie jego ciała

ani poza nim. Źródła wszystkiego, co się zjawia w tej dzie-

dzinie, musimy szukać gdzie indziej. Można znaleźć to

źródło, według wiedzy nadzmysłowej, w jaźni człowieka.

Zatem jaźń można uznać za czwarty człon istoty ludzkiej.

Gdyby pozostawić ciało astralne samemu siobie, wówczas

powstawałyby w nim oczywiście uczucia przyjemności i bó-

lu, głodu i pragnienia, ale nie dochodziłoby do odczucia, że

-21-

w tym wszystkim jest coś trwałego, coś, co jest podmio-

tem tych odczuć, co je przeżywa. Z chwilą spostrzeżenia

tego, co trwałe wśród zmiennych przeżyć, zaczyna się

kształtować u człowieka poczucie jaźni. Ciało astralne za-

wsze zapominałoby przeszłe zdarzenia, gdyby jaźń ich nie

przechowywała dla teraźniejszości. Czym dla ciała fizyczne-

go jest śmierć, dla ciała zaś eterycznego sen, tym jest dla

ciała astralnego zapomnienie. Można również rzec, że

istotę ciała eterycznego stanowi życie, astralnego -

świadomość, natomiast jaźni -pamięć.

Dla jaźni wspominanie i zapominanie mają zupełnie

podobne znaczenie, jak dla ciała astralnego stany czuwania

i snu. Tak samo jak sen unicestwia troski i kłopoty dnia, tak

zapomnienie wymazuje z pamięci część przeszłości. I podo-

bnie jak sen jest niezbędny dla wzmocnienia wyczerpanych

sił żywotnych, tak człowiek musi usunąć z pamięci niektóre

epizody swojej przeszłości, jeżeli ma doznać nowych prze-

żyć swobodnie i bez uprzedzeń. Waśnie dzięki zapomnie-

niu człowiek wzmacnia w sobie zdolność postrzegania no-

wych rzeczy. Pomyślmy na przykład o nauce pisania. Dziec-

ko zapomina wszystkie szczegóły, jakie przeżyło, ucząc się

pisać. Pozostaje mu umiejętność pisania. Jak miałby czło-

wiek pisać, gdyby za każdym razem, kiedy bierze pióro do

ręki, przypominał sobie wszystko, czego doświadczył, kiedy

uczył się sztuki pisania?

Otóż wspomnienia występują w różnych postaciach.

Najprostszą formą wspomnienia jest wyobrażenie. Spo-

strzegamy jakiś przedmiot, a potem odwróciwszy się od nie-

go, możemy go sobie wyobrazić. Człowiek wytwarza wyob-

rażenie podczas postrzegania przedmiotu. Wtedy to po-

wstaje pewne zjawisko między ludzkim ciałem astralnym

-22-

i jaźnią. Ciało astralne doprowadza do uświadomienia sa-

mego spostrzeżenia przedmiotu, lecz świadomość ta trwała-

by jedynie dopóty, dopóki przedmiot byłby obecny, gdyby

nie nastąpiło przyswojenie wiedzy o nim przez jaźń. Tu,

w tym punkcie poznanie nadzmysłowe odróżnia cielesność

od duszy. Mówi się o ciele astralnym, dopóki ma się na

względzie powstawanie wiedzy o prezentującym się przed-

miocie. To jednak, co nadaje wiedzy trwałość, określa się

jako duszę. Widać od razu, jak ściśle jest związane ciało

astralne człowieka z tą częścią duszy, która pozwala utrwa-

lać wiedzę. Oba te elementy są złączone poniekąd w jeden

człon istoty ludzkiej i dlatego można określić to połączenie

mianem ciała astralnego. Można również, jeśli się chce do-

kładnie określić rzecz, mówić o ciele astralnym człowieka

jako o ciele duszy,o duszy zaś, pod warunkiem, że jest

z ciałem tym połączona, jako o duszy czuciowej.

Jaźń wznosi się na wyższy szczebel, kiedy zwraca się ku

temu, co przyswoiła sobie z wiedzy o przedmiotach. Dzięki

tej czynności jaźń coraz bardziej uwalnia się spod wpływu

przedmiotów postrzeganych, by zajmować się tym, co sobie

przyswoiła. Część duszy, która wykonuje to zadanie, można

nazwać duszą pojmującą albo umysłową. Właściwo-

ścią duszy czującej jak i pojmującej jest to, że zajmują się

one tym, co otrzymują za pośrednictwem wrażeń od post-

rzeganych zmysłowo przedmiotów i co z tego zachowują we

wspomnieniach. Dusza zajmuje się w tym przypadku bada-

niem wyłącznie tego, co jest wobec niej zewnętrzne. Może

ona jednak wykroczyć poza to wszystko, nie jest bowiem

jedynie czuciowa i pojmująca. Poznanie nadzmysłowe może

najprościej dać wyobrażenie o tym wykroczeniu, wskazując

na jeden prosty fakt, którego znaczenie trzeba jednak

wszechstronnie ocenić. W całej skarbnicy mowy istnieje jed-

-23-

na jedyna nazwa różniąca się istotnie od wszystkich innych.

Jest to „ja". Wszelką inną nazwę może nadać rzeczy czy

żywej istocie każdy człowiek. „Ja" jako nazwa ma dla czło-

wieka sens tylko wtedy, gdy on sam tak siebie nazywa. Je-

stem „ja" tylko dla siebie, a dla wszystkich innych jestem

„ty" i każdy z nich jest z kolei dla mnie „ty". Fakt ten jest

wyrazem ważnej i głębokiej prawdy. Właściwa istota „ja"

pozostaje niezależna od wszystkich rzeczy zewnętrznych

i dlatego właśnie nikt nie może tak nazwać kogoś innego.

Dlatego też religie, które świadomie nie zerwały więzi

z wiedzą nadzmysłową, uważają „ja" za niewyrażalne imię

Boga. Nic z zewnątrz nie ma dostępu do tej części duszy,

o której mowa. Tu mieści się „utajona świątynia" duszy.

Może do niej przeniknąć jedynie istota mająca naturę po-

dobną do duszy. „To Bóg mówi, który mieszka w człowieku,

gdy dusza poznaje siebie jako ja." Podczas gdy dusza czują-

ca i pojmująca żyją w świecie zewnętrznym, trzeci człon du-

szy, kiedy dochodzi ona do postrzegania swojej własnej isto-

ty, zanurza się w sferze boskiej.

Łatwo tu o nieporozumienie, że jaźń i Bóg tworzą jed-

ność. Niczego takiego tu nie twierdzimy. Jaźń nie jest Bo-

giem, lecz ma naturę istoty boskiej. Czyż twierdzi się, że

kropla zaczerpnięta z morza jest morzem, kiedy mówi się,

iż kropla zawiera tę samą substancję co morze? Można

powiedzieć, że tak jak kropla ma się do morza, tak jaźń ma

się do Boga. Człowiek może znaleźć w sobie coś boskiego,

albowiem jego najgłębsza istota pochodzi od Boga. W ten

sposób człowiek poznaje trzeci człon swojej duszy, zdobywa

wiedzę o sobie samym, podobnie jak dzięki ciału astralne-

mu zdobywa wiedzę o świecie zewnętrznym. Dlatego też

wiedza tajemna może nazwać ten trzeci człon duszy du-

szą świadomą. Wedle tej wiedzy dusza ludzka składa

-24-

się zatem z trzech części: duszy czującej, pojmującej i świa-

domej, podobnie jak ciało składa się z ciała fizycznego, ete-

rycznego i astralnego.

Prawdziwa natura jaźni odsłania się dopiero w duszy

świadomej. Podczas gdy w odczuciach i rozumowaniu dusza

zatraca się w czymś innym od niej, to jako dusza świadoma

ujmuje własną istotę. Dlatego też dusza świadoma nie może

postrzec jaźni inaczej jak za pomocą pewnej czynności we-

wnętrznej. Przedstawienia przedmiotów zewnętrznych

kształtują się odpowiednio do tego, jak się te przedmioty

zjawiają i znikają z pola postrzegania. Przedstawienia te ży-

ją dalej w świadomości. Jeżeli jednak jaźń chce spostrzec

siebie, musi dopiero wydobyć swoją istotę z siebie. Postrze-

ganie jaźni polega na uświadomieniu swojego „ja". Dzięki

tej czynności postrzeganie jaźni w duszy świadomej ma dla

człowieka zupełnie inne znaczenie aniżeli obserwacja tego

wszystkiego, co przenika do duszy przez trzy człony cielesne

i dwa duchowe. Siła ujawniająca jaźń w duszy świadomej

jest tą samą siłą, która przejawia się w całym świecie. W cie-

le i niższych członach duszy nie ujawnia się ona bezpośred-

nio, lecz ukazuje się stopniowo w swoich działaniach. W du-

szy świadomej rzeczywistość utajona odsłania się w pełni.

Człowiek musi z początku uchwycić tę tajemną duchowość,

musi poznać ją w sobie, a potem będzie mógł ją znaleźć

także w jej przejawach.

To, co zawiera dusza świadoma, wiedza tajemna zwie

duchem. Zatem dusza świadoma wiąże się z duchem,

który stanowi rzeczywistość utajoną we wszystkich rzeczach

jawnych. Jeżeli więc człowiek chce uchwycić ducha w każ-

dym jego przejawie, musi czynić to w ten sam sposób, w jaki

ujmuje jaźń w duszy świadomej. Musi on działanie, które

-25-

doprowadziło go do postrzegania jaźni, skierować w stronę

świata widzialnego. W taki sposób człowiek rozwija się, dą-

żąc do poznania wyższych stopni swojej istoty. W gruncie

rzeczy całe życie kulturalne, wszystkie dążenia duchowe lu-

dzi polegają na pracy mającej na celu rozciągnięcie pano-

wania jaźni na całą duszę. Dzięki tej pracy istota ludzka się

rozwija, rozwijając swoje duchowe człony. Są one ukryte za

rzeczami widzialnymi. Człowiek nie tylko może stać się pa-

nem swojej duszy, lecz może sięgnąć dalej. Może przenieść

swoją pracę na ciało astralne. Dzięki temu jaźń opanuje

ciało astralne, łącząc się z jego utajoną istotą. To ciało

astralne, opanowane i przemienione przez jaźń, można na-

zwać Duchem-Jaźnią. (Jest to to samo, co na Wschodzie

określa się mianem „Manas".)

Jak człowiek opanowuje swoje ciało astralne, tak samo

czyni z ciałem eterycznym. Praca nad ciałem eterycznym

jest bardziej intensywna aniżeli nad astralnym, gdyż trud-

niej w nim dotrzeć do rzeczy utajonych. Można wyrobić so-

bie pojęcie o różnicy między tymi ciałami, zwracając uwagę

na pewne zmiany mogące zachodzić w człowieku w trakcie

jego rozwoju. Zastanówmy się najpierw nad tym, jak rozwi-

jają się pewne właściwości ludzkiej duszy, jeżeli pracuje nad

nią jaźń, jak mogą się zmieniać jej pragnienia i uczucia.

Wystarczy tylko wrócić myślą do czasów dzieciństwa.

W czym wówczas znajdował człowiek radość, a co powodo-

wało jego cierpienie? Czego się nauczył ponad to, co po-

znał w dzieciństwie? Pokaże to, jak jaźń osiągnęła panowa-

nie nad ciałem astralnym, albowiem ono właśnie jest dzie-

dziną uczuć. Trzeba to sobie przypomnieć, by pojąć, jak

mało z biegiem czasu zmieniają się inne właściwości czło-

wieka, na przykład jego temperament, głębsze cechy jego

charakteru itp. Człowiek gwałtowny w dzieciństwie, będzie

-26-

porywczy także w wieku dorosłym. Jest to rzecz tak uderza-

jąca, że nie brak myślicieli, którzy całkowicie negują możli-

wość zmiany zasadniczych cech charakteru człowieka.

Przyjmują oni, że charakter stanowi coś trwałego przez całe

ludzkie życie i tylko ujawnia się na różne sposoby. Podobny

sąd można usprawiedliwić chyba tylko brakiem dostatecz-

nej obserwacji. Kto posiada umiejętność obserwowania

tych rzeczy, rozumie, że pod wpływem jaźni zmienia się

także charakter i temperament człowieka. Przemiana ta

jest jednak powolna w porównaniu ze zmianami uczuć.

Można użyć porównania, że wzajemny stosunek obu tych

przemian podobny jest do zależności między ruchem wska-

zówki zegara godzinowej minutowej. Otóż siły powodujące

zmiany charakteru albo temperamentu należą do utajonej

dziedziny ciała eterycznego. Są one tego samego rodzaju,

co siły działające w państwie życia, a więc czynne przy wzro-

ście, odżywianiu, rozmnażaniu. Dalsze wywody w niniejszej

pracy rzucą odpowiednie światło na te sprawy. Zatem nie

wtedy, kiedy człowiek oddaje się radości lub smutkowi,

uciesze lub cierpieniu, pracuje jaźń nad ciałem astralnym,

lecz kiedy zmienia się charakter tych własności duszy. Tak

samo praca jaźni obejmuje ciało eteryczne, jeżeli jaźń wpły-

wa na zmianę temperamentu, charakteru itp. Najsilniejszy-

mi impulsami skłaniającymi do takiej przemiany są impulsy

religijne. Jeżeli jaźń pozwala stale działać na siebie pobud-

kom wypływającym z religii, wytwarzają one w niej moc,

która przenika aż do ciała eterycznego i zmienia je tak sa-

mo, jak drobniejsze pobudki życiowe powodują zmiany

w ciele astralnym. Pobudki życiowe, wpływające na człowie-

ka za pośrednictwem nauki, rozmyślania itp., mogą działać

na różne sposoby, podczas gdy religijne nadają myśleniu,

uczuciom i woli pewną jednolitość. Człowiek myśli i czuje

-27-

dziś to, jutro zaś tamto. Do tego wiodą go najrozmaitsze

pobudki. Kto jednak dzięki swojej religijności ma świado-

mość istnienia czegoś, co opiera się wszelkiej zmianie, ten

zachowa uczuciową stabilność. W podobny sposób działa

na człowieka prawdziwa sztuka. Kiedy przez formę zewnę-

trzną, barwę lub dźwięk dzieła sztuki dociera on do jego

duchowego podłoża, wówczas impulsy, które otrzymuje

jaźń, działają głęboko, faktycznie aż do ciała eterycznego.

Istnieje jeszcze wiele innych czynników wpływających na

ludzkie życie, które nie są tak wyraźne jak wpryw sztuki, ale

i one świadczą o tym, że w człowieku kryje się wyższy człon

jego istoty, który jaźń uszlachetnia coraz bardziej. Ten drugi

człon ducha można nazwać Duchem Życia. (Jest to to sa-

mo, co na Wschodzie nazywają „Buddhi".)

Rozwój intelektualny człowieka, jego oczyszczenie

i uszlachetnienie uczuć i woli doprowadzają do przemiany

jego ciała astralnego w Ducha-Jaźń, jego zaś przeżycia reli-

gijne i niektóre inne doświadczenia wywierają wpływ na cia-

ło eteryczne i czynią z niego Ducha Życia. W zwykłym cyklu

życia odbywa się to mniej lub więcej nieświadomie, nato-

miast tak zwane wtajemniczenie człowieka polega na

tym, że poznanie nadzmysłowe wskazuje mu środki, za któ-

rych pomocą może zupełnie świadomie kształtować Ducha-

Jaźń i Ducha Żyda. O tych środkach będzie mowa w dal-

szych rozdziałach niniejszej pracy. Na razie chodziło nam

o wykazanie, że w człowieku oprócz duszy i ciała działa

również duch. Później okaże się również, że duch ten należy

do tego, co jest w człowieku wieczne, w przeciwieństwie do

przemijającego ciała.

Praca nad ciałem astralnym i eterycznym nie wyczer-

puje jeszcze zakresu działalności jaźni. Rozciąga się ona

-28-

także na ciało fizyczne. Dowód wpływu jaźni na ciało fizycz-

ne staje się widoczny, kiedy na skutek pewnych przeżyć na

twarzy człowieka pojawia się na przykład rumieniec albo

bladość. W takim przypadku jaźń jest bezpośrednim spraw-

cą zjawiska zachodzącego w ciele fizycznym. Nie należy te-

go rozumieć w ten sposób, że działanie to ma charakter

materialny. To, co ujawnia się w ciele fizycznym jako mate-

rialne, stanowi jedynie jego stronę widzialną. Natomiast za

tym, co widzialne, działają utajone siły ludzkiej istoty, a te

są natury duchowej. Nie będzie tu zatem mowy o pracy nad

czymś materialnym, lecz o pracy duchowej nad utajonymi

siłami, które to ciało tworzą i doprowadzają do rozkładu.

Na co dzień tę pracę jaźni nad ciałem fizycznym może

sobie człowiek uświadamiać jedynie bardzo niewyraźnie.

Jasne uświadomienie następuje dopiero wtedy, gdy pod

wpływem poznania nadzmysłowego człowiek zaczyna kie-

rować tą pracą. Wówczas to okazuje się, że istnieje w czło-

wieku jeszcze jeden duchowy człon. Nazwać go można Du-

chem-Człowiekiem w przeciwieństwie do człowieka fizycz-

nego. (Wschodni mędrcy nazywają Ducha-Człowieka „At-

ma".)

W przypadku Ducha-Człowieka łatwo popełnić błąd

skutkiem tego, że widzimy zwykle w ciele fizycznym najniż-

szy ludzki człon, a więc trudno nam sobie wyobrazić, że

praca nad nim powinna przypaść w udziale najwyższemu

duchowemu członowi człowieka. Ale właśnie dlatego, że

w ciele fizycznym duch jest najbardziej utajony, najwyższy

rodzaj ludzkiej pracy staje się niezbędny do połączenia

jaźni z tym, co jest jej utajoną istotą.

Tak przedstawia się człowiek z punktu widzenia wiedzy

tajemnej - jako istota złożona z wielu członów. Cielesną

-29-

naturę mają: ciało fizyczne, eteryczne i astralne. Naturę du-

chową posiadają: dusza czująca, pojmująca i świadoma.

Człony duchowe są następujące: Duch-Jaźń, Duch Życia

i Duch-Człowiek. Z powyższych wywodów wynika, że dusza

czująca i ciało astralne są ze sobą ściśle złączone i w pew-

nym sensie stanowią całość. Podobną jedność tworzy dusza

świadoma z Duchem-Jaźnią. W duszy ludzkiej świeci duch

i jego światło przenika inne człony ludzkiej natury. Z uwagi

na to można również dokonać innego podziału i ująć ciało

astralne i duszę czującą jako jeden człon, podobnie jak du-

szę świadomą i Ducha-Jaźń. Dalej można duszę pojmującą

nazwać po prostu jaźnią, ponieważ ma ona swój udział

w naturze jaźni i w zasadzie jest jaźnią, tyle że nieświadomą

swojej duchowości. W taki sposób otrzymamy siedem

składników człowieka: ciało fizyczne, ciało eteryczne, ciało

astralne, jaźń, Ducha-Jaźń, Ducha Życia i Ducha-Człowie-

ka.

Dla człowieka przyzwyczajonego do ujęcia materiali-

stycznego podział ten nie będzie mglisty, jeżeli zechce się

trzymać ściśle treści powyższych wywodów. Z punktu wi-

dzenia wiedzy tajemnej należy mówić o tych siedmiu czło-

nach człowieka podobnie, jak mówi się o siedmiu barwach

albo o siedmiu tonach skali (jeśli uznać oktawę za powtó-

rzenie tonu zasadniczego). Podobnie jak światło ukazuje się

w siedmiu barwach, ton zaś w siedmiu stopniach, jedno-

lita natura ludzka przejawia się w siedmiu opisanych czło-

nach. I jak liczba siedem w przypadku dźwięków i barw nie

ma nic wspólnego z „zabobonem", tak samo rzecz się ma

z naturą człowieka.

-30-

J?

Sen a śmierć

Nie sposób poznać istotę świadomości, nie badając sta-

nu, w jakim człowiek znajduje się podczas snu, jak również

nie sposób zbliżyć się do rozwikłania zagadki życia bez roz-

ważenia zagadnienia śmierci. Człowiek podobnie jak nie

jest w stanie nieustannie czuwać, nie potrafi też sprostać

życiu bez tego, co może mu dać świat nadzmysłowy. Życie

trwa we śnie, a siły działające podczas czuwania regenerują

się w czasie snu. Tak samo rzecz się ma z obserwacją świata

widzialnego. Świat jest rozleglejszy niż pole tej obserwacji

i to, co człowiek z niego poznaje, musi być uzupełnione

przez wiedzę o rzeczywistości utajonej. Ten, kto by nie mógł

stale odnawiać swoich wyczerpanych sił za pomocą snu, nie

byłby w stanie żyć. Tak samo zanikłaby jego wiedza o świe-

cie, gdyby jej nie wzmacniało poznanie rzeczy utajonych.

Podobnie ma się rzecz ze śmiercią. Żywe istoty umierają,

żeby mogło powstać nowe życie. Wiedza tajemna pozwala

w pełni zrozumieć piękne zdanie Goethego: „Przyroda wy-

nalazła śmierć, ażeby wzbogacić życie." Niemożliwe jest

rzeczywiste poznanie świata widzialnego bez wejrzenia

w rzeczy nadzmysłowe, tak samo jak nie mogłoby być życia

-31-

w zwykłym rozumieniu bez śmierci. Wszelkie poznanie rze-

czy widzialnych musi ciągle korzystać z wiedzy o świecie

niewidzialnym, by mogło się rozwijać. Widać więc, że wie-

dza o rzeczach nadzmysłowych umożliwia naukę o świecie

zewnętrznym. Wiedza ta nigdy nie jest szkodliwa, jeśli wy-

stępuje w swojej prawdziwej postaci, lecz przeciwnie - jej

działanie jest wręcz dobroczynne.

Kiedy człowiek zapada w sen, zmienia się związek mię-

dzy jego członami. W czasie snu dochodzi do separacji ciała

fizycznego i eterycznego od ciała astralnego i jaźni. Dzięki

temu, że podczas snu ciało fizyczne pozostaje złączone

z eterycznym, trwają funkcje życiowe. Gdyby ciało fizyczne

zostało samo, musiałoby ulec rozkładowi. We śnie zanikają

wyobrażenia i uczucia, a więc funkcje spełniane w ramach

ciała astralnego. Oczywiście nikt obiektywnie sądzący nie

powie, że ciało to ginie podczas snu. Ono trwa, ale w innym

stanie. Ciało to, aby mogło właściwie funkcjonować, musi

mieć kontakt z ciałem fizycznym i eterycznym. Ma to miej-

sce na jawie, natomiast w czasie snu ciało astralne żyje

własnym życiem. Poznanie nadzmysłowe musi więc zbadać

tę specyficzną formę istnienia ciała astralnego.

Chociaż ciało astralne niczego nie doświadcza podczas

snu, nie pozostaje bezczynne. Przeciwnie, właśnie podczas

snu prowadzi żywą działalność, do której musi powracać po

okresie współdziałania z ciałem fizycznym i eterycznym.

Można je przyrównać do wahadła zegara, które wychyli-

wszy się w lewo, zaczyna wędrować w prawo i nie może za-

trzymać się pośrodku, lecz musi się odchylić w prawo pod

wpływem siły nagromadzonej podczas ruchu w przeciwną

stronę. Ciało astralne wraz z jaźnią, po działaniu przez pe-

wien czas w ciele eterycznym i fizycznym, musi zaktywizo-

-32-

wać się w świecie duchowym. Potocznie się uważa, że wyni-

kiem separacji członów istoty ludzkiej podczas snu jest stan

nieświadomości, a więc przeciwieństwo świadomości pod-

czas czuwania. We śnie ciało astralne i jaźń przygotowują

się do przetworzenia na jawie w ciele fizycznym i eterycz-

nym tego, co powstało w tych członach w wyniku ich nie-

świadomej aktywności. Aktywność ta stanowi przeciwień-

stwo tego, co odbywa się w człowieku w stanie świadomości.

Oba te przeciwstawne stany muszą następować po sobie

kolejno, rytmicznie. Ciało fizyczne może żyć tylko dzięki

ciału eterycznemu, ale musi to być takie ciało eteryczne,

które czerpie moc z ciała astralnego. W ciele astralnym

znajdują się wzorce, wedle których ciało eteryczne kształtu-

je ciało fizyczne. Na jawie ciało astralne nie przekazuje tych

wzorców ciału fizycznemu, albowiem dusza zastępuje je

własnymi przedstawieniemi. Kiedy człowiek kieruje zmysły

na otoczenie, tworzy z postrzeżeń własne wyobrażenia od-

zwierciedlające świat. Tak więc podczas czuwania wzorce

dla ciała eterycznego nie działają z całą swoją siłą.

Ciało fizyczne potrzebuje świata zewnętrznego, by mia-

ło skąd czerpać środki do życia. Coś podobnego ma rów-

nież miejsce w przypadku ciała astralnego. Wyobraźmy so-

bie ciało fizyczne odizolowane od świata. Musiałoby ono

ulec w takich warunkach zagładzie. Ciało to jest częścią ca-

łego fizycznego wszechświata, stanowi z nim organiczną

jedność. Odcięty od dłoni palec umiera i podobny los spot-

kałby ciało człowieka, gdyby oddzielić je od całości przyro-

dy, gdyby pozbawić je tego, co znajduje w świecie natural-

nym.

Ciało fizyczne jest zatem wrośnięte w świat fizyczny, do

którego należy, i to samo dotyczy ciała astralnego. W stanie

-33-

czuwania jest ono poza swoim światem. W chwili przebu-

dzenia wchłaniają je ciało eteryczne i fizyczne. Mają one

organy, dzięki którym ciało astralne może postrzegać świat

zewnętrzny, ale musi ono opuścić swój świat, by tych post-

rzeżeń doświadczyć. Podobnie jak ciało fizyczne czerpie

z otoczenia potrzebne mu do życia środki, tak ciało astralne

otrzymuje w czasie snu obrazy świata. Ciało to wraca we

śnie do swojej ojczyzny i po przebudzeniu dostarcza czło-

wiekowi nowych sił, niezbędnych dla jego ziemskiego byto-

wania. Zewnętrznie wyraża się to w orzeźwieniu, jakie daje

nam zdrowy sen. W dalszym toku wykładu na temat wiedzy

tajemnej okaże się, że ta ojczyzna ciała astralnego jest bar-

dziej rozległa niż dziedzina, do której należy ciało fizyczne.

Ciało astralne należy do świata, który zawiera także inne

niż Ziemia ciała niebieskie. W dalszych rozważaniach wy-

jaśnimy, w jaki sposób uśpiony człowiek przenika do tego

świata.

Z materialistycznego punktu widzenia można by za-

pewne powiedzieć, że badanie snu jest naukowe tylko wte-

dy, kiedy ogranicza się do jego wymiaru biologicznego.

Choć uczeni nie są jeszcze zgodni co do fizjologicznego

podłoża snu, jest pewne, że jest on uwarunkowany właśnie

fizjologicznie. Wiedza nadzmysłowa nie stoi w sprzeczności

z tym twierdzeniem. Jest oczywiste, że aby zbudować dom,

trzeba po prostu kłaść cegły, a gdy dom już stoi, można go

opisać za pomocą matematycznych formuł. Jednakże żeby

dom mógł w ogóle powstać, niezbędna jest koncepcja bu-

downiczego. Nie odnajdziemy jej, badając jedynie prawa

fizyczne. Podobnie jak myśl architekta warunkuje powsta-

nie domu w jego fizycznej postaci, tak poznanie nadzmysło-

we warunkuje nauki przyrodnicze.

-34-

Marzenie jest stanem pośrednim między snem a czu-

waniem. Gdy rozważamy nasze przeżycia we śnie, przedsta-

wiają się nam one jako kalejdoskop obrazów, którym jed-

nak rządzą pewne prawa. Senne marzenia nie podlegają

prawom obowiązującym w świadomości w stanie czuwania

ani też regułom rozumowania, ale zamiast tego mają włas-

ne zasady. Przypomnijmy sobie niektóre chrakterystyczne

sny, a znajdziemy potwierdzenie tego spostrzeżenia. Ktoś

na przykład śni, że odpędza psa, który się na niego rzuca.

Człowiek ten budzi się i spostrzega, że bezwiednie chciał

odsunąć od siebie kołdrę, bo mu przeszkadzała. Co uczyni-

ło marzenie ze zjawiska postrzegalnego zmysłowo? To, co

zmysły uchwyciłyby na jawie, pozostaje dla przeżycia senne-

go zupełnie nieuświadomione. Uśpiony umysł spostrzega

jednak coś istotnego, mianowicie fakt, że śpiący pragnie coś

od siebie odepchnąć, i na tej podstawie tworzy senną fanta-

zję. Sny stanowią echa życia na jawie, lecz ich powstawa-

niem nie rządzą żadne reguły. Każdy z nas odnosi wrażenie,

że za sprawą tej samej przyczyny fizycznej mogłyby powstać

inne marzenia senne. Czynność odpychania czegoś wyrazi-

łaby się w nich symbolicznie. Sen stwarza symbole. Można

śnić o ogniu, buchających płomieniach, a obudziwszy się

skonstatować, że jesteśmy zbyt grubo przykryci i zanadto

rozgrzani. Sen zmienia w obrazy to, co na jawie mogłoby

stać się treścią zmysłowego postrzeżenia.

Kiedy zmysły przestają funkcjonować, zastępuje je wol-

na twórczość. Jest to ta sama twórczość, która występuje

także w głębokim śnie bez marzeń. Aby powstał sen bez

marzeń, ciało astralne musi się całkowicie oddzielić od fizy-

cznego i eterycznego. Natomiast w przypadku snu, któremu

towarzyszą marzenia, ciało astralne oddziela się od ciała

-35-

fizycznego, tak że nie ma już kontaktu z organami zmysło-

wymi, ale utrzymuje pewien kontakt z ciałem eterycznym.

Gdy ten kontakt ustaje, nadchodzi sen bez obrazów. Fanta-

styczność i często nonsensowność marzeń sennych bierze

się stąd, że ciało astralne z powodu izolacji od organów

postrzegania zmysłowego nie ma możności powiązania ob-

razów z odpowiednimi przedmiotami i zjawiskami świata

zmysłowego. Weźmy na przykład marzenie, w którym jaźń

do pewnego stopnia się rozszczepia. Oto komuś się śni, że

jest uczniem, który nie potrafi odpowiedzieć nauczycielowi

na pytanie, a po chwili nauczyciel sam udziela odpowiedzi.

Ponieważ śpiący nie może posługiwać się organami zmy-

słów, nie jest w stanie odnieść obu momentów marzenia do

jednej osoby - siebie samego. Zatem żeby człowiek był

w stanie poznać siebie jako trwałą jaźń, musi na początku

posługiwać się zmysłami. Dopiero później, kiedy zdobędzie

zdolność uświadamiania sobie swojej jaźni bez ich pomocy,

dostrzeże tę trwałą jaźń również poza ciałem fizycznym.

Odsłonięcie tej prawdziwej podstawy tożsamości człowieka

ma się dokonać za sprawą świadomości nadzmysłowej.

Śmierć następuje również w wyniku zmiany w powiąza-

niu członów ludzkiej istoty. Gdy ciało astralne z chwilą

przejścia w sen uwalnia się od połączenia z ciałem fizycz-

nym i eterycznym, te ostatnie pozostają nadal ze sobą złą-

czone. W przypadku śmierci następuje zerwanie łączności

ciał fizycznego i eterycznego. Ciało fizyczne, pozostawione

własnym siłom, musi ulec rozkładowi. Ciało eteryczne znaj-

duje się po śmierci w sytuacji, z jaką nigdy dotąd się nie

spotkało, jeśli pominąć pewne wyjątkowe stany, o których

będzie jeszcze mowa. Otóż to ciało eteryczne jest wciąż

połączone z ciałem astralnym. Ciała te trzymają się przez

jakiś czas razem dzięki pewnej sile. Gdyby siły tej nie było,

-36-

ciało eteryczne nie mogłoby uwolnić się od ciała fizycznego.

Są one ze sobą mocno złączone, czego dowodem jest sen,

podczas którego ciało astralne nie może ich rozdzielić.

Wspomniana siła zaczyna działać po śmierci - odrywa ona

ciało eteryczne od fizycznego w ten sposób, że to pierwsze

zostaje złączone z ciałem astralnym. Obserwacja nadzmy-

słowa pokazuje, że połączenie to przebiega rozmaicie

u różnych ludzi. Stan taki trwa kilka dni. Następnie ciało

astralne uwalnia się także od ciała eterycznego i udaje się

bez niego w dalszą wędrówkę.

Ludzie patrzący na wszystko przez pryzmat zdrowego

rozsądku mogą zawsze powiedzieć, że za pomocą takich

twierdzeń da się przekonać tych, którzy posiadają wgląd

w rzeczywistość nadzmysłową, ale wszyscy pozostali nie ma-

ją możliwości ich sprawdzenia. Jednakże kwestia ta przed-

stawia się zupełnie inaczej. To, co poznanie nadzmysłowe

uchwyciło w dziedzinie niedostępnej dla poznania zmysło-

wego, każdy człowiek może pojąć rozumem, gdy zostanie to

już przed nim odsłonięte. Myślenie, uczucia i wola są nie-

zrozumiałe, jeśli ich jawnego działania nie uznamy za wyraz

działania utajonego, przebiegającego w sferze pozafizycz-

nej. Przedmioty otaczające nas widzimy dopiero przy świet-

le i tak samo to, co dzieje się w ludzkiej duszy, staje się

zrozumiałe dopiero w świetle wiedzy nadzmysłowej.

Dopóki człowiek tkwi w ciele fizycznym, świat zewnę-

trzny jawi mu się poprzez pryzmat wrażeń. Natomiast po

śmierci zaczyna on postrzegać to, co przeżywa ciało astral-

ne, gdy przestaje komunikować się ze światem za pomocą

zmysłów. Na początku nie przeżywa ono niczego nowego,

gdyż przeszkadza mu w tym złączenie z ciałem eterycznym.

Posiada za to wspomnienie przeszłego życia. Jest to pier-

-37-

wsze przeżycie człowieka po śmierci. Postrzega on całe

swoje życie jako ciąg obrazów. Dopóki ciało eteryczne po-

zostaje w człowieku, dopóty istnieje pamięć. Zanika ona

jednak w miarę tego, jak ciało eteryczne traci formę, którą

miało będąc w łączności z ciałem fizycznym. Ciało astralne

porzuca po pewnym czasie ciało eteryczne właśnie dlatego,

że traci ono tę formę. Za życia człowieka rzadko dochodzi

do oddzielenia się ciała eterycznego od fizycznego, a jeśli

już, to tylko na krótki czas. Na przykład podczas szoku

psychicznego może dojść do wyodrębnienia się ciała etery-

cznego. Zdarza się to, kiedy człowiekowi zagraża śmierć, na

przykład gdy tonie. To, co ludzie opowiadają na temat swo-

ich przeżyć w takich sytuacjach, jest bliskie prawdy i może

to potwierdzić poznanie nadzmysłowe. Twierdzą oni, że

w takich chwilach ujrzeli całe swoje życie. Zjawisko takie

może zajść tylko wtedy, kiedy ciało eteryczne rzeczywiście

odrywa się od fizycznego, a jednocześnie zostaje złączone

z astralnym. Jeżeli z powodu przestrachu nie dochodzi do

tego połączenia, wówczas zjawisko to nie występuje, gdyż

w takich warunkach ginie świadomość, podobnie jak we ś-

nie bez marzeń.

Po odłączeniu się od ciała eterycznego ciało astralne

wędruje dalej samo. Łatwo zrozumieć, że w ciele astralnym

zachowuje się to wszystko, co sobie ono przyswoiło podczas

pobytu w ciele fizycznym. Jaźń ukształtowała tam do pew-

nego stopnia Ducha-Jaźń, Ducha Życia i Ducha-Człowieka.

Jeśli człony te się rozwinęły, podtrzymuje je w bycie jaźń,

nie zaś organy ciała fizycznego. Jaźń zachowuje swoją treść

bez pomocy jakichkolwiek zewnętrznych organów. Nasuwa

się tu pytanie, czemu nie dostrzegamy we śnie tych rozwi-

niętych członów jaźni. Otóż dzieje się tak dlatego, że jaźń za

życia człowieka jest przykuta do ciała fizycznego. Chociaż

-38-

we śnie przebywa razem z ciałem astralnym poza tym cia-

łem, tym niemniej pozostaje z nim ściśle złączona, albo-

wiem ciało astralne zwrócone jest w swojej działalności ku

ciału fizycznemu. W taki sposób jaźń i jej postrzeżenia kie-

rują się ku światu zewnętrznemu i nie mogą poznawać tre-

ści świata duchowego w ich czystej postaci. Dopiero dzięki

śmierci treści te stają się dostępne dla jaźni, po jej uwolnie-

niu się od ciała fizycznego i eterycznego. Przed duszą może

się otworzyć inny świat, kiedy oddali się ona od świata fizy-

cznego, który pochłaniał ją za życia. Jednak nawet wtedy

człowiek pozostaje w pewnym związku z tym światem.

Dzieje się tak za sprawą pewnych pragnień, które człowiek

wytwarza dzięki temu, że uświadomił sobie swoją jaźń jako

czwarty człon swojej istoty. Pragnienia i żądze powstające

w trzech niższych ciałach mogą działać tylko w obrębie

świata zewnętrznego; ustają one z chwilą, gdy ciała te odłą-

czają się od jaźni. Uczucie głodu pochodzi od ciała fizyczne-

go i zanika, gdy tylko ciało to zerwie swoją łączność z jaźnią.

Gdyby jaźń żywiła tylko pragnienia powstające w niej sa-

mej, wówczas po śmierci mogłaby czerpać zadowolenie

z zaspokajania ich w świecie duchowym. Jednakże w czasie

życia poznaje ona także inne pragnienia, możliwe do zaspo-

kojenia tylko za pomocą organów zewnętrznych. Nie tylko

trzy niższe ciała dążą do zaspokojenia swoich potrzeb

w świecie fizycznym, lecz także sama jaźń znajduje tam

przyjemności, które nie istnieją w świecie duchowym. Za

życia jaźń miewa pragnienia dwojakiego rodzaju: te pocho-

dzące od ciał i mogące znaleźć zaspokojenie w świecie zmy-

słowym oraz te, które mają źródło w naturze jaźni. Dopóki

jaźń pozostaje w ciele, realizuje te pragnienia za pomocą

organów cielesnych, albowiem w tym, co organy te ujawnia-

ją, działa utajona treść duchowa. We wszystkim, co zmysły

-39-

postrzegają, kryje się ta treść. Istnieje ona również po

śmierci, jakkolwiek w innej postaci. Wszystko, czego jaźń

pragnie od świata duchowego, gdy przebywa w świecie zmy-

słowym, otrzymuje także wtedy, gdy nie ma już kontaktu ze

zmysłami. Gdyby do tych dwóch rodzajów pragnień nie do-

chodził jeszcze trzeci, śmierć oznaczałaby tylko przejście od

pragnień mogących znaleźć zaspokojenie za pomocą zmy-

słów do takich, które zadowalają się treścią świata ducho-

wego. Ten trzeci typ pragnień stanowią życzenia wytwarza-

ne przez jaźń w świecie zmysłowym, w których znajduje ona

upodobanie, chociaż nie objawia się w nich żadna treść du-

chowa. Zadowolenie, jakie czuje podczas jedzenia głodny

człowiek, powstaje za sprawą ducha, albowiem przez spoży-

wanie pokarmów osiąga się to, bez czego strona duchowa

pod pewnym względem nie mogłaby się rozwijać. W taki

sposób powstają pragnienia, które nigdy by się nie urzeczy-

wistniły w świecie zmysłowym, gdyby jaźń się z nim nie zwią-

zała. Jaźń musi doznawać zmysłowych przyjemności, dopó-

ki żyje w ciele, mimo że ma naturę duchową. W rzeczach

zmysłowych przejawia się duch, i jaźń napawa'się duchem,

gdy w świecie zmysłowym oddaje się temu wszystkiemu, co

duch przenika swoim światłem. Natomiast takie pragnienia,

które w świecie zmysłowym nie mają nic wspólnego z du-

chem, nie znajdą zaspokojenia w świecie duchowym.

Śmierć wyklucza możliwość zaspokojenia takich pragnień.

Rozkosz spożywania smacznej potrawy można poczuć tylko

dzięki narządom fizycznym używanym podczas jedzenia -

językowi, podniebieniu itp. Wyobraźmy sobie kogoś, kogo

męczy pragnienie na pustyni. Podobne cierpienia czekają

jaźń, jeśli po śmierci zachowa pragnienia mogące znaleźć

zaspokojenie tylko w świecie zewnętrznym. Zadaniem jaźni

jest uwolnić się od tej więzi ze światem zmysłowym, oczyścić

-40-

się z wytworzonych w nim pragnień, które w świecie ducho-

wym nie mają racji bytu. Duch musi zniszczyć te pragnienia

natury zmysłowej, które są sprzeczne z jego istotą. Czyż

myśl o tym nie wydaje się przerażająca? Tak sądzić można

dopóty, dopóki nie uświadomimy sobie, że wszystkie te pra-

gnienia z wyższego punktu widzenia nie są dla nas dobro-

czynne, lecz przeciwnie, szkodliwe. Wiążą one jaźń ze sferą

zmysłów daleko mocniej, niż to jest potrzebne, by wydobyć

z tego świata wszystko to, co może przynieść jaźni pożytek.

Świat zmysłowy jest obrazem ukrytego za nim świata du-

chowego. Jaźń nigdy nie mogłaby się rozkoszować duchem

w tej formie, jaka ujawnia się za pośrednictwem zmysłów,

gdyby nie chciała używać tych właśnie zmysłów do przeży-

wania ducha w rzeczach widzialnych. Zaspokajanie pra-

gnień, w których nie wyraża się duch, zuboża jaźń i stwarza

w niej pustkę.

Pierwsze przeżycia pośmiertne różnią się zupełnie od

ziemskich jeszcze pod innym względem. Człowiek oczysz-

czający się przeżywa raz jeszcze to wszystko, czego do-

świadczył w życiu, ale doświadcza tego w odwrotnym po-

rządku, poczynając od zdarzeń bezpośrednio poprzedzają-

cych śmierć aż do okresu dzieciństwa. Człowiek, który kie-

dyś wyrządził komuś jakąś krzywdę, przeżyje jeszcze raz

całe to zdarzenie. Tym razem jednak nie doświadczy zado-

wolenia, jakie czuł w chwili spełniania złego uczynku, lecz

odczuje cudzy ból, do którego powstania wówczas się przy-

czynił. Z poprzednich rozważań wynika, że człowiek może

po śmierci cierpieć jedynie z powodu pragnień związanych

ze światem fizycznym. Im mocniej za życia jaźń zabiega

o ich zaspokojenie, tym większe cierpienie czuje człowiek

po śmierci. Dopiero gdy człowiek dotrze w tej pośmiertnej

wędrówce do momentu swoich narodzin i oczyści się z wszy-

ci-

stkich doczesnych pragnień, wówczas nic nie stanie już na

przeszkodzie, by mógł się całkowicie pogrążyć w świecie du-

chowym. Człowiek wznosi się wówczas na nowy szczebel

istnienia. Umierając pozostawił ciało fizyczne, niedługo po-

tem odrzucił ciało eteryczne, teraz zaś rozpada się ta część

ciała astralnego, która może żyć jedynie w świadomości

zewnętrznego świata fizycznego. Moment odrzucenia ciała

astralnego można określić przyjmując, że czas oczyszczenia

równa się mniej więcej trzeciej części ludzkiego życia.

Jaźń po oczyszczeniu się przechodzi w zupełnie nowy

stan świadomości. Podczas gdy przed śmiercią koncentro-

wała się na spostrzeżeniach zewnętrznych, teraz wyłania się

jak gdyby z jej wnętrza świat, który ona sobie uświadamia.

W świecie tym jaźń żyje od narodzin do śmierci, tylko że

wtedy postrzega go za pośrednictwem form zmysłowych. Po

śmierci i oczyszczeniu świat duchowy odsłania się przed nią

w całej pełni. Jaźń zaczyna czuć teraz pragnienia możliwe

do zaspokojenia w świecie duchowym. Ale i teraz człowiek

rozróżnia to, co należy do jego jaźni od otoczenia, czyli

świata duchowego, tyle że to, co przeżywa ze swego otocze-

nia, ukazuje mu się tak, jak jego jaźń podczas życia w ciele

fizycznym. Wszędzie jaźń spotyka istoty podobne do .niej,

albowiem tylko jaźń może zbliżyć się do jaźni. Po śmierci,

człowieka otacza świat złożony z istot duchowych. Człowiek

wnosi tam coś nowego, mianowicie dawne przeżycia jaźni.

Występują one bezpośrednio po śmierci, kiedy ciało etery-

czne pozostaje jeszcze złączone z jaźnią, jako wspomnienia.

Potem ciało eteryczne wprawdzie ginie, ale z tego obrazu

wspomnień pozostaje coś stanowiącego trwałą własność

jaźni. Zachowuje się esencja wszystkich przeżyć i doświad-

czeń doznanych od chwili narodzin aż do śmierci, jej naj-

głębsza treść. Jest to jak gdyby duchowy plon życia. Z tym

-42-

owocem życia jaźń wkracza do sfery złożonej z istot, które

objawiają się jej tak, jak tylko jaźń sobie samej może się

objawić, aż do najgłębszego wnętrza. Jak ziarno, które mo-

że rozwinąć się tylko w ziemi, tak w świecie duchowym roz-

wija się to, co jaźń przyniosła ze świata zmysłowego. Choć

treść ta posiada naturę czysto duchową, jest ona pod pew-

nymi względami podobna do treści świata zmysłów. Na

przykład postrzegamy barwy, gdy na oko działa jakiś przed-

miot, i podobnie w świecie duchowym występują przeżycia,

gdy na jaźń działa inna istota duchowa. Można powiedzieć,

że doznania w świecie nadzmysłowym mają naturę najbar-

dziej zbliżoną do przeżyć towarzyszących odbieraniu

dźwięków w świecie fizycznym. Im więcej człowiek zagłębia

się w świecie ducha, tym bardziej dostrzega jego bujne ży-

cie, które da się porównać z harmonią dźwięków w świecie

zmysłowym. Czuje on jego przejawy nie jako coś płynącego

z zewnątrz, ale jako moc wypływającą z jego jaźni na zew-

nątrz. Postrzega je tak, jak w życiu zmysłowym odbierał

własne słowa lub śpiew. Jednocześnie wie, że wyrażają się

w nich także inne istoty. Jeszcze wyższego objawienia do-

stępuje człowiek w krainie duchów, kiedy „dźwięk" staje się

„słowem duchowym". Wówczas przez jaźń nie tylko prze-

pływa życie innych istot, ale istoty te odsłaniają przed jaźnią

swoje wnętrza. Gdy „słowo duchowe" przenika jaźń, dwie

istoty żyją razem bez tej przegrody, jaka zawsze towarzyszy

współżyciu ludzi w świecie zmysłów.

Przed świadomością nadzmysłową otwierają się trzy

dziedziny świata duchowego, dające się porównać z trzema

częściami świata fizycznego. Pierwsza z nich to jak gdyby

stały ląd, druga to morza i rzeki, trzecia zaś - powietrze.

Wszystko to, co w świecie zmysłowym ma postać fizyczną

i daje się postrzec zmysłami, można odnaleźć w pierwszej

-43-

sferze krainy duchów. Można tam na przykład ujrzeć siłę,

która nadaje formę kryształowi, tylko że to, co się tam obja-

wia, jest jak gdyby przeciwieństwem rzeczy zmysłowej.

Przestrzeń, którą normalnie wypełnia masa mineralna, uka-

zuje się spojrzeniu duchowemu jako pewnego rodzaju próż-

nia, a wokół niej widać siłę, kształtującą formę kamienia.

Barwa kamienia ukazuje się w świecie duchowym w postaci

barwy dopełniającej, a więc czerwony kamień przedstawia

się tam jako zielony, zielony zaś jako czerwony itp. Opisane

wyżej twory stanowią „ląd" świata duchowego. Wszystko to,

co w świecie fizycznym jest żywe, stanowi w sferze duchowej

obszar mórz i rzek. To, co żywe, postrzegamy normalnie

jako rośliny, zwierzęta i ludzi, natomiast dla oka duchowego

życie jawi się jako coś przepływającego przez świat ducha

podobnie jak rzeki i morza. Może trafniejsze będzie porów-

nanie tego z obiegiem krwi w organizmie, bo morza i rzeki

nie są rozmieszczone na Ziemi regularnie, natomiast

w krainie ducha strumień życia cechuje pewien porządek,

podobnie jak krążenie krwi. Trzecią dziedzinę krainy du-

chów stanowi jej „powietrze". To, co w dziedzinie zmysłów

występuje pod postacią uczuć, przenika wszystko w dziedzi-

nie duchowej, tak jak powietrze przenika cały ziemski świat.

W świecie duchowym możliwe są jeszcze inne spostrze-

żenia, a więc i te, które da się porównać z ciepłem i świat-

łem. Tym, co w świecie duchowym przenika wszystko na

podobieństwo ciepła, są myśli, tyle że myśli te musimy sobie

wyobrazić jako żywe, samodzielne istoty. Co człowiek zna

za życia jako swoje myśli, jest jak gdyby cieniem żyjących

w krainie duchowej istot. Gdy wyobrazimy sobie myśl czło-

wieka jako czynną, działającą istotę, będziemy mieli słabe

pojęcie o tym, co wypełnia czwartą dziedzinę krainy du-

chów. Wszystko, co postrzegamy za życia jako myśl, jest

-44-

tylko przejawem nadzmysłowego świata myśli. Te myśli,

które wzbogacają ludzkie życie w świecie fizycznym, mają

swoje źródło w tej dziedzinie krainy duchów. Są to nie tylko

idee wielkich wynalzców, ludzi genialnych, lecz także różne

pomysły, jakie każdemu mogą przyjść do głowy. Człowiek

nie zawdzięcza ich samym rzeczom zewnętrznym, lecz właś-

nie dzięki nim owe rzeczy przetwarza. Uczucia i namiętno-

ści, jakie wytwarza świat zewnętrzny, należą do trzeciej sfe-

ry świata duchowego. Wszystko zaś to, co decyduje o tym,

że człowiek staje się twórcą i przekształca otaczający go

świat, objawia się w swojej prawdziwej postaci w sferze

czwartej. Natomiast zawartość piątego regionu świata du-

cha można porównać ze światłem. Jest to mądrość,

ujawniająca się w swojej istocie. Do tej dziedziny należą

jestestwa, które przepajają mądrością swoje otoczenie, po-

dobnie jak słońce emanuje światło. Wszystko, co przemknie

ta mądrość, ukazuje się poznaniu duchowemu w prawdzi-

wej postaci, tak samo jak przedmiot fizyczny ujawnia swoją

barwę, gdy padnie nań światło. W krainie duchów są jeszcze

wyższe sfery; opiszemy je później.

W tym świecie pogrąża się jaźń po śmierci wraz z do-

robkiem, jaki zdobyła w życiu zmysłowym. Dorobek ten jest

związany z tą częścią ciała astralnego, która nie odpadła

pod koniec okresu oczyszczenia. Odpada wszak tylko ta

część, która zachowuje skłonności do życia fizycznego. Po-

grążenie się jaźni w świecie duchowym można porównać

z włożeniem ziarna do żyznej ziemi. Jak ziarno czerpie siły

ze swojego otoczenia, by rozwinąć się w nową roślinę, tak

rozwija się jaźń w świecie duchowym. Ciało fizyczne czło-

wieka wytworzyły siły świata fizycznego, ciało eteryczne zaś

zbudowały siły świata życia, a ciało astralne ukształtowało

się w świecie astralnym. Kiedy jaźń dostaje się do krainy

-45-

duchów, ukazują się jej właśnie owe siły niedostępne dla

postrzegania zmysłowego. Zamiast oglądać przejawy tych

sił, jaźń doświadcza ich bezośrednio.

Dzięki współdziałaniu sił występujących w świecie du-

chowym i tego, co człowiek przyniósł ze sobą z ziemskiego

życia jako jego owoc, istota ludzka kształtuje się od nowa,

przede wszystkim jako istota duchowa. Po odrzuceniu ciała

fizycznego i eterycznego, a także po wyeliminowaniu tych

części ciała astralnego, które ciążą ku światu fizycznemu,

wszystko, czego doświadcza jaźń w świecie duchowym, nie

tylko ją uzdrawia, ale również od nowa kształtuje. Po pew*

nym czasie powstaje wokół jaźni nowe ciało astralne, które

może znowu działać w ciele eterycznym i fizycznym. Człor

wiek może narodzić się na nowo. Do czasu ukształtowania

się nowego ciała astralnego człowiek jest świadkiem swojej

odbudowy. Ponieważ siły świata duchowego objawiają mu

się wewnętrznie, jak jaźń w akcie samoświadomości, może

on je obserwować, dopóki jego uwaga nie zwróci się ku

zewnętrznemu światu postrzeżeń. Po ukształtowaniu się

ciała astralnego zaczyna ono pragnąć nowego ciała eteryczr

nego, jak również ciała fizycznego. Człowiek odwraca się

przez to od świata, który objawia mu się wewnętrznie, co

powoduje, że popada przejściowo w stan nieświadomości.

Jego świadomość może się obudzić dopiero w świecie fizy-

cznym, gdy powstaną organy niezbędne dla postrzegania

zmysłowego. Od chwili zaniku świadomości powstałej w wyr

niku postrzeżeń wewnętrznych, nowe ciało eteryczne zaczy-

na się organizować przy ciele astralnym i wtedy może czło-

wiek ponownie połączyć się z ciałem fizycznym. Przyłącze-

nie obu tych nowych członów jaźń może sobie uświadomić,

jeśli wytworzyła ona już owe tajemne siły przemieniające

ciało eteryczne i fizyczne w to, co nazwaliśmy Duchem Ży-

-46-

cia i Duchem-Człowiekiem. Dopóki człowiek do tego nie

dojdzie, muszą nad jego odbudową czuwać istoty bardziej

od niego rozwinięte. Kierują one wtedy jego ciało astralne

do przyszłych rodziców, aby ci mogli je obdarzyć ciałem

fizycznym i eterycznym. Przed przyłączeniem ciała eterycz-

nego ma miejsce coś niezwykle ważnego dla człowieka za-

czynającego nowe życie fizyczne. Wytworzył on przecież

w swoim poprzednim życiu siły szkodliwe, które ukazały mu

się podczas pośmiertnej wędrówki w przeszłość. U wrót no-

wego życia człowiek przeżywa coś podobnego, tyle że tym

razem widzi on wszystkie przeciwności, które będzie musiał

pokonać, jeśli ma się dalej rozwijać. To, co zobaczy, stanie

się punktem wyjścia dla sił, które musi uruchomić w nowym

życiu. Obraz zadanego komuś bólu stanie się dla jaźni

bodźcem do naprawienia tej krzywdy w nowym życiu. W ta-

ki sposób życie przeszłe ma wpływ na nowe. Czyny popeł-

nione w tym nowym życiu są w pewnej mierze skutkami po-

przedniego. Ten związek istnień nazwano na Wschodzie

Karmą.

Budowa nowego ciała nie jest jedyną czynnością, jaką

powinien wykonać człowiek między śmiercią a ponownymi

narodzinami. W tym czasie żyje on poza światem fizycznym,

który szybko się rozwija. W krótkich stosunkowo okresach

nasza planeta zmienia swoje oblicze. Kiedy człowiek przy-

chodzi ponownie na świat, to, co zastaje, różni się zasadni-

czo od rzeczywistości, w jakiej człowiek ów żył w poprze-

dnim wcieleniu. Zmiany te mają swoje źródło w tym samym

świecie, w którym istota ludzka przebywa po śmierci. Także

ona sama musi współuczestniczyć w tym przekształcaniu

świata. Jeśli nie ma jasnej świadomości związku rzeczywi-

stości duchowej z fizyczną, wykonuje swoje zadanie pod

kierunkiem istot wyższych. Można więc powiedzieć, że lu-

-47-

dzie po śmierci pracują w świecie duchowym nad przeobra-

żeniem świata zmysłowego tak, żeby przystosować go do

tego, co się w nich rozwinęło. W ten sposób ludzie pozosta-

ją złączeni ze światem fizycznym od śmierci do swoich po-

wtórnych narodzin. Świadomość nadzmysłowa widzi we

wszelkim istnieniu fizycznym przejaw utajonej rzeczywisto*

ści duchowej. Człowiek po śmierci nie jest zajęty tylko sobą

czy też przygotowaniami do nowej ziemskiej egzystencji;

lecz pracuje duchowo nad światem zewnętrznym, podobnie

jak za życia pracuje fizycznie.

Również to, co dzieje się w świecie fizycznym, wpływa

na świat duchowy. Co ludzie wytworzą za życia, pozostaje

trwałe także w sferze duchowej. Przyjaciele są sobie bliscy

także w krainie duchów, a po śmierci trwają w daleko sil-

niejszej wspólnocie niż przedtem. Więź ta jest kontynuowa-

na w nowym życiu.

To, co się dzieje z człowiekiem od chwili narodzin dd

zgonu, a następnie do nowych narodzin, powtarza się. Czło-

wiek ciągle na nowo powraca na ziemię, skoro tylko owoc

zdobyty w życiu fizycznym dojrzeje w świecie duchowym^

Nie jest to jednak powtarzalność nieskończona, gdyż czło-

wiek przeszedł niegdyś z innych forma istnienia w te, którć

tu opisujemy, a w przyszłości przejdzie w jeszcze inne. Obe-

rwator zmysłowy może widzieć działania utajonej części

świata tylko wtedy, jeśli przejawiają się one materialnie.

Musi on postawić sobie pytanie, czy człowiek przychodzący

na świat przynosi coś ze sobą ze świata wyższego. Jeżeli ktoś

znajdzie pustą muszlę ślimaka, to zgodzi się z poglądem, że

zbudowało ją zwierzę. Podobnie też obserwując człowieka

i znalazłszy w nim coś, co nie może pochodzić z tego

-48-

życia, należy przyjąć, że to coś ma swoje źródło w świecie,

o Którym informuje nas wiedza tajemna.

Dostrzegamy na co dzień wielkie różnice miedzy

ludźmi, między ich zdolnościami i życiowym położeniem.

Przy interpretacji tych różnic zarysowują się dwa poglądy.

Jedni opierają się wyłącznie na zmysłach i rozsądku i nie

widzą niczego szczególnego w tym, że ktoś się rodzi mając

zapewnione dobre warunki, ktoś inny zaś w nędzy. Różnice

te uważają za sprawę przypadku. Natomiast jeśli idzie o uz-

dolnienia, przypisują je zjawisku dziedziczności. Nie poszu-

kują oni przyczyn tych różnic w zjawiskach duchowych, któ-

re towarzyszyły człowiekowi przed jego narodzinami. Nato-

miast zwolennik przeciwnego poglądu powie, że przecież

nic w świecie fizycznym nie dzieje się bez przyczyny. Kwiat

alpejski nie wyrośnie na nizinie, gdyż ma coś w swojej natu-

rze, co wiąże go z okolicami Alp. Również w człowieku mu-

si być coś, co sprawia, że rodzi się on w takim a nie innym

środowisku. Nie da się tego wyjaśnić tylko za pomocą przy-

czyn działających w świecie fizycznym. Nie wystarczy także

powoływanie się na zjawisko dziedziczenia. Oczywiście,

można łatwo stwierdzić, jak pewne zdolności dziedziczyli

członkowie tego samego rodu. Przez dwa i pół stulecia Ba-

chowie dziedziczyli uzdolnienia muzyczne, a z rodu Ber-

nouillich wyszło ośmiu matematyków. Można też zwrócić

uwagę na to, jak dzięki badaniu szeregu przodków danej

osoby okazało się, że posiadali oni już w ten czy inny sposób

ujawnione przez nią uzdolnienia. Fakty te muszą być brane

w rachubę, ale dla człowieka wnikliwie myślącego nie będą

one miały tego samego znaczenia, jak dla kogoś, kto chce

się opierać wyłącznie na zjawiskach świata zmysłowego. Ten

głębiej myślący człowiek zauważy też, że same odziedziczo-

ne zdolności nie wystarczą, by powstała osobowość, podob-

-49-

nie jak metalowe części mechanizmu zegara nie wystarczą

do skonstruowania całego zegara. W osobowości każdego

człowieka znajdują się elementy zupełnie nowe, których nie

miało żadne z jego rodziców. Oczywiście człowiek posiada

cechy swoich przodków, albowiem duch i dusza, wstępując

w istnienie fizyczne, zapożyczają od nich swoją cielesną for-

mę dzięki dziedziczności. W ten sposób jednak ustalamy

tylko to, że w człowieku odciskają się cechy środowiska, do

jakiego się dostał. Są to w istocie cechy zupełnie drugorzęd-

ne; osobowość w swojej istocie nie jest dziedziczona, lecz

indywidualnie rozwijana. Rozwój ten nie jest warunkowany

zwykłą przyczynowością.

Wszelkie marzenia i fantazje o rzeczach nadzmysło-

wych powodują tylko zamieszanie, bowiem zupełnie się nie

nadają do przekonania oponentów. Mają oni słuszność

twierdząc, że powoływanie się na przyczyny duchowe w ża-

den sposób nie pomaga zrozumieć faktów. Można im jed-

nak pokazać, jak w życiu materialnym ujawniają się skutki

utajonych przyczyn duchowych. Można powiedzieć: czło-

wiek doznaje po śmierci oczyszczenia, podczas którego

przypomina sobie wszystkie niegodne czyny, jakie popełnił

w życiu. Dzięki temu powstaje w nim dążenie do naprawie-

nia następstw tych czynów. Dążenie to realizuje w nowym

życiu. Wziąwszy pod uwagę to dążenie, wyjaśnimy, dlaczego

człowiek przychodzi na świat w określonym środowisku.

Można również przyjąć z punktu widzenia wiedzy tajemnej,

że owoce minionego życia zachowują się w zarodku ducho-

wym człowieka i świat duchowy jest dziedziną, w której

owoce te dojrzewają. Po przekształceniu na zdolności

i skłonności ujawniają się one w nowym życiu i tak formują

osobowość, że jest ona rezultatem tego, co zostało osiągnię-

te w życiu poprzednim. Kto zacznie obserwować rzeczywi-

-50-

stość wychodząc z takiego założenia, spostrzeże, że wszy-

stkie fakty zmysłowe można poznać w ich pełnym znacze-

niu i prawdzie.

Sumienny poszukiwacz prawdy, nie posiadający przy

tym wglądu w świat nadzmysłowy, może podnieść tutaj waż-

ki zarzut. Może on mianowicie powiedzieć, że niedopusz-

czalne jest uznawanie pewnych twierdzeń tylko na tej pod-

stawie, że można za ich pomocą wyjaśnić coś, co inaczej

pozostanie całkiem niezrozumiałe. Oczywiście, nie należy

przyjmować czegoś jedynie dlatego, że można dzięki temu

wyjaśnić jakiś fakt, lecz w przypadku faktów duchowych

rzecz ma się inaczej. Gdy się je uzna, wtedy nie tylko życie

staje się w pełni zrozumiałe, ale przeżywa się skutkiem tego

jeszcze coś zupełnie innego. Wyobraźmy sobie, że pewne

zdarzenie wywołuje w kimś nieprzyjemne uczucia. Czło-

wiek ten może wobec niego zająć dwa stanowiska. Może się

poddać tym uczuciom i pogrążyć w cierpieniu albo też po-

wiedzieć sobie, że mają one swoje źródło w przeszłym życiu

i jego zadaniem jest je przezwyciężyć. Człowiek, który uwa-

ża, że poradzi sobie w danych okolicznościach dzięki sile,

jaką zdobył w poprzednim życiu, wytwarza w sobie rzeczy-

wistą moc, z której pomocą może zająć inne stanowisko niż

wówczas, gdy jej nie posiada. Dzięki temu widzi koniecz-

ność zdarzeń, które w innych warunkach uznałby za przy-

padkowe. Jeśli ktoś powtarza takie duchowe doświadcze-

nia, to stają się one w rezultacie środkiem wywołującym

dopływ wewnętrznej mocy i wykazują swoją prawdziwość

przez swoją skuteczność. Działają one uzdrawiająco na du-

cha, duszę i ciało. Taki czysto wewnętrzny dowód na istnie-

nie przyczynowości duchowej można zdobyć tylko w życiu

wewnętrznym i jest on osiągalny dla każdego. To, co stano-

wi o osobowości człowieka i jego najgłębszej istocie, można

-51-

poznać jedynie w przeżyciach wewnętrznych. Każdy musi

sam doznać tych przeżyć, podobnie jak każdy musi sam

doświadczyć mocy dowodowej twierdzenia matematyczne-

go, ale droga, na której można te przeżycia zdobyć, jest taka

sama dla wszystkich, podobnie jak powszechnie obowiązuje

metoda dowodzenia matematycznego.

Nie da się zaprzeczyć, że przytoczony tu dowód, pomi-

jając naturalnie badania nadzmysłowe, jako jedyny wytrzy-

muje krytykę. Wszelkie inne rozważania mogą być oczywi-

ście bardzo ważkie, ale wszystkie będą miały słabe punkty,

które przeciwnik może zaatakować. Ktoś, kto wyrobił sobie

dostatecznie trzeźwy pogląd na rzeczywistość, dojdzie do

wniosku, że istota duchowa dąży do istnienia w cielesnej

postaci. Porówna on zwierzę z człowiekiem i skonstatuje, że

u zwierzęcia już w momencie narodzin pojawiają się właści-

wości i uzdolnienia jako coś określonego w sobie i wyraźnie

nabytego dzięki dziedziczności. U człowieka natomiast

dzięki wychowaniu łączy się z jego życiem wewnętrznym

coś, co nie ma związku z dziedzicznością. Pedagodzy wie-

dzą, że wszelkie zewnętrzne wpływy muszą się zetknąć

z wewnętrznymi siłami człowieka, a jeśli do tego nie doj-

dzie, wszelka nauka i wychowanie pójdą na marne. Bez-

stronny wychowawca widzi nawet zupełnie wyraźną granicę

między skłonnościami odziedziczonymi i tymi wewnętrznym

siłami człowieka, które przebijają przez skłonności i pocho-

dzą z poprzednich istnień. Są to najskrytsze strony życia,

mające dla ludzi rozumiejących te sprawy większą moc

przekonywania niż dane zmysłowe. Twierdzenie, że można

także tresować zwierzęta, które nabywają jak gdyby przez

wychowanie pewnych właściwości i zdolności, nie będzie

groźnym zarzutem dla kogoś, kto widzi istotę zagadnienia.

Wyniki tresury nie stapiają się z charakterem zwierzęcia tak

-52-

jak widzimy to u człowieka. Nawet podkreśla się to, że zdol-

ności przyswojone przez zwierzęta domowe w wyniku kon-

taktów z człowiekiem są dziedziczone i od razu stają się

cechami gatunkowymi, nie zaś indywidualnymi. Darwin opi-

suje, jak psy aportują, mimo że nie były tego wcześniej

uczone. Któż mógłby wskazać na coś podobnego u człowie-

ka?

Są myśliciele, którzy na podstawie swoich obserwacji

zarzucili pogląd, jakoby człowiek był tylko zlepkiem odzie-

dziczonych cech. Głoszą oni tezę, że jestestwo duchowe,

osobowość, poprzedza istnienie cielesne i je kształtuje. Jed-

nakże wielu z nich nie jest w stanie pojąć, że istnieje wielo-

krotne życie i że w przerwach między poszczególnymi wcie-

leniami owoce przeszłych żyć są siłami współkształtującymi.

Uznają oni istnienie istot duchowych w formie cielesnej, ale

uważają, że istnienie to nie jest kontynuacją istnień poprze-

dnich, lecz jest każdorazowo stwarzane przez Boga. Tak

pojmowanemu duchowi ludzkiemu musiałoby być zupełnie

obce to, z czym spotyka się w życiu ziemskim. Nie dzieje się

tak jednak, gdyż miał on już wcześniej łączność z zewnętrz-

nym światem i nie żyje na nim po raz pierwszy.

Badania sfery duchowej wykazują, że niegdyś, zanim

rozpoczął się cykl życia ziemskiego, duchy ludzkie przybie-

rające formy cielesne żyły w warunkach zupełnie innych niż

obecne. W następnych rozdziałach cofniemy się do tej pra-

dawnej epoki ducha ludzkiego.

Jeżeli uda się nam wyjaśnić, w jaki sposób istota ludzka

przybrała swoją współczesną postać w związku z rozwojem

całej naszej planety, wówczas możliwe stanie się dokład-

niejsze pokazanie, jak ludzki duch przybiera postać mate-

-53-

rialną i jak powstaje duchowa przyczynowość, czyli los czło-

wieka.

Rozwój świata a człowiek

"Z poprzednich rozważań wynika, że istota ludzka skła-

da się z czterech członów: ciała fizycznego, eterycznego,

astralnego i jaźni. Jaźń pracuje w pozostałych członach i je

przekształca. Dzięki tej pracy powstają: dusza czująca, du-

sza pojmująca i dusza świadoma. Na wyższym poziomie lu-

dzkiego bytu tworzą się: Duch-Jaźń, Duch Życia i Duch-*'

Człowiek. Te człony natury ludzkiej znajdują się w najroz-

maitszych stosunkach z całym wszechświatem i ich rozwój

odbywa się w związku z rozwojem wszechświata. Rozważa-

jąc ten rozwój, zdobywamy wgląd w największe tajemnice

ludzkiej istoty.

Życie człowieka jest oczywiście zależne od fizycznego

środowiska. Jest naukowo potwierdzone, że niegdyś czło-

wiek nie istniał na Ziemi w swej obecnej postaci. Ludzkość

rozwijała swoją kulturę od form najprostszych aż do jej

aktualnej postaci. Widać zatem, że istnieje związek między

rozwojem człowieka i rozwojem planety, którą zamieszku-

je.

-55-

Wiedza tajemna bada istotę człowieka, przemierzając

wstecz drogę jego rozwoju. Potwierdza ona, że duchowe

jestestwo człowieka wielokrotnie może przybierać postać

cielesną. Poznanie duchowe dochodzi wreszcie do pradaw-

nej epoki, kiedy jestestwo to po raz pierwszy wstąpiło w for-

mę cielesną. Po raz pierwszy jaźń złączyła się z istotą złożo-

ną już z trzech ciał i od tamtej pory bierze udział w ich roz-

woju. Wcześniej rozwijafy się one samodzielnie, zatem wie-

dza duchowa musi jeszcze dalej wniknąć w przeszłość, jeśli

ma dać odpowiedź na pytanie, w jaki sposób ciała te doszły

do takiego stopnia rozwoju, że mogły przyjąć jaźń, oraz jak

powstała sama jaźń i zdobyła zdolność działania w obrębie

tych ciał.

Odpowiedź na te pytania będzie możliwa tylko wtedy,

kiedy zbada się proces powstawania Ziemi. Należy sięgnąć

do początków tej planety. Badanie opierające się wyłącznie

na faktach zmysłowych nie jest w stanie doprowadzić do

wniosków, które wyjaśniłyby fenomen powstania Ziemi. Ist-

nieje pogląd, że Ziemia powstała z pramgławicy. Nie za-

mierzamy rozważać podobnych teorii, gdyż badanie ducho-

we ma na celu odkrycie przyczynowości duchowej, nie zaś

analizę zjawisk fizycznych. Widząc człowieka podnoszącego

rękę, możemy opisać to zjawisko dwojako: analizując jego

czysto fizyczną stronę albo badając to, co dzieje się w duszy

ludzkiej i co stało się dla niej bodźcem do podniesienia ręki.

W taki sposób wyszkolony badacz za zjawiskami material-

nymi dostrzega duchowe. Wszystkie zmiany w świecie fizy-

cznym są dla niego przejawami działania sił ducha. Ducho-

we poznanie życia może dojść do punktu, w którym to, co

materialne, zaczyna dopiero istnieć. W tym punkcie rzeczy

materialne powstają z duchowych. Pierwotnie istnieją tylko

-56-

rzeczy duchowe. Postrzega się je za pomocą duchowego

oglądu i widzi, że jak gdyby się koncentrują, osiągając czę-

ściowo stan materialny. Jest to zjawisko podobne do zama-

rzania wody w naczyniu. Rzeczy czysto duchowe jak gdyby

zagęszczają się, by wytworzyć materialne przedmioty. W ta-

ki sposób powstała Ziemia. Wszystko, co materialne, po-

wstało w wyniku kondensacji tego, co duchowe. Nie należy

sobie jednak wyobrażać, że kiedyś wszystko, co duchowe,

przybierze postać materialną. Trzeba w rzeczach material-

nych widzieć zawsze tylko przekształcone elementy rzeczy

pierwotnie duchowych. Rzeczy duchowe również w postaci

materialnej zachowują siłę twórczą. Jest zrozumiałe, że

ktoś, kto bada rzeczywistość jedynie za pomocą zmysłów,

nie potrafi nic powiedzieć o tych rzeczach. Wyobraźmy so-

bie człowieka, którego zmysły są tylko tak ukształtowane,

że może postrzegać lód, ale nie potrafi rozpoznać w wodzie

tej samej materii co w lodzie, tyle że pozostającej w innym

stanie. Podobnie zjawiska duchowe pozostają zakryte dla

człowieka, który ufa jedynie temu, co postrzega zmysłami.

Na podstawie badania zjawisk fizycznych może on dojść co

najwyżej do momentu, kiedy byty duchowe przeistoczyły się

w materialne, ale tych rzeczy duchowych badacz ów już nie

dostrzega.

Dopiero w ostatnich rozdziałach tej pracy może być

mowa o sposobach, dzięki którym człowiek może zbadać

początki istnienia Ziemi. Tutaj możemy tylko napomknąć,

że badacz zjawisk duchowych ma wgląd w fakty nawet z za-

mierzchłej przeszłości. Materia, z którą jest związana istota

duchowa, ginie po śmierci, ale nie giną siły duchowe, które

działały w ciele. Pozostawiają one ślady w duchowej sub-

stancji świata. Przed tymi, którzy potrafią się wznieść ponad

świat widzialny, rozpościera się gigantyczna panorama,

-57-

przedstawiająca wszystkie minione wydarzenia. W sferze

duchowej nic nie ginie na zawsze.

Zjawiska nadzmysłowe można badać jedynie za pomo-

cą nadzmysłowych postrzeżeń, lecz gdy wiedza tajemna już

je zbada, może je pojąć za pomcą zwykłego myślenia, jeśli

tylko będzie ono wolne od uprzedzeń. Oczywiście do wyni-

ków badań nadzmysłowych także mogą się wkraść błędy

logiczne. Mamy tu na myśli logikę, jaką się przyjmuje pod-

czas badania świata fizycznego. Może się nawet zdarzyć, że

ktoś badając dziedzinę nadzmysłową, popełni logiczny błąd

i zostanie poprawiony przez kogoś, kto wprawdzie nie po-

trafi postrzegać nadzmysłowo, ale potrafi trzeźwo myśleć.

Wszelkie przeżycia w świecie nadzmysłowym będą tylko

błądzeniem po omacku, jeśli nie zostanie zachowana dyscy-

plina rozumowania. Należy koniecznie wziąć pod uwagę to,

że kto tylko czysto myślowo zajmuje się tym, co daje pozna-

nie nadzmysłowe, znajduje się w zupełnie innej sytuacji, niż

kiedy słucha relacji o zjawisku fizycznym, którego sam nie

może zaobserwować. Dzieje się tak, bowiem czyste myśle-

nie samo jest już czynnością nadzmysłową. Myślenie o rze-

czach zmysłowych nie jest ze swojej istoty zdolne do ogar-

nięcia zjawisk nadzmysłowych. Wystarczy jednak skierować

myśli ku zjawiskom duchowym, by myślenie automatycznie

przeniknęło do sfery nadzmysłowej. Jest to doskonały spo-

sób na to, by samodzielnie osiągnąć zdolność postrzegania

zjawisk nadzmysłowych. Takie wejście w świat duchowy jest

związane z największą jasnością poznawania,

Wszystko, co człowieka otacza, może się stać dla niego

jasne i zrozumiałe, jeżeli spojrzy on na zjawiska zewnętrzne

przez pryzmat wiedzy tajemnej.

* * *

-58-

Zmierzając ku początkom istnienia Ziemi, dochodzimy

dzięki poznaniu nadzmysłowemu do odsłonięcia stanu du-

chowego naszej planety. Sięgając jednak w przeszłość jesz-

cze głębiej, konstatujemy, że duchowa substancja Ziemi już

wcześniej miała pewną formę fizyczną. Dopiero po powtór-

nym zmaterializowaniu się przekształciła się ona w naszą

planetę. Ziemia jest więc powtórnym wcieleniem jakiejś

wcześniej istniejącej planety. Wiedza tajemna może zapu-

ścić się w przeszłość jeszcze bardziej i odkryć, że zanim po-

wstała Ziemia, materia duchowa trzykrotnie formowała się

w inne planety. W przerwach między kolejnymi wcieleniami

materia ta powracała do swojego pierwotnego stanu.

Człowiek pojawił się na Ziemi w znanym nam kształcie

dopiero po czwartej materializacji substancji duchowej. Jak

wiadomo, człowiek składa się z czterech członów. Nie miał-

by takiego kształtu, gdyby nie wcześniejsza praca ducha.

Otóż podczas istnienia wcześniejszych form planetarnych

rozwinęły się istoty, które ostatecznie posiadały trzy z czte-

rech elementów składających się na istotę ludzką: ciało fizy-

czne, eteryczne i astralne. Istoty te, które pod pewnym

względem można nazwać przodkami ludzi, nie miały jesz-

cze jaźni, ale rozwinęły te trzy człony to tego stopnia, że

były one gotowe na przyjęcie jaźni. Gdy powstała Ziemia, te

przedludzkie istoty rozwinęły się poprzez wchłonięcie jaźni.

Dzieje Ziemi dzielą się więc na dwie epoki. W pierwszej

z nich Ziemia była wcieleniem poprzedniej planety. Okres

ten skończył się wówczas, kiedy przodkowie człowieka

osiągnęli ten sam poziom rozwoju, jaki mieli w poprzednim

wcieleniu. W drugiej epoce istoty te stały się doskonalsze

dzięki przyjęciu jaźni.

-59-

Badając nadzmysłowo wszystkie wcielenia planetarne

można pierwsze z nich nazwać Saturnem, drugie Słońcem,

trzecie Księżycem, czwarte zaś Ziemią. Należy przy tym

pamiętać, żeby określeń tych na razie nie kojarzyć z nazwa-

mi ciał niebieskich wchodzących w skład naszego systemu

planetarnego. Jaki związek zachodzi między tymi dawnymi

światami a ciałami niebieskimi, okaże się później. Wyjaśni-

my wtedy także, czemu wybraliśmy te nazwy.

Teraz możemy tylko naszkicować relacje między czte-

rema wspomnianymi wcieleniami planetarnymi. Zjawiska

na Saturnie, Słońcu i Księżycu były tak samo różnorakie jak

na Ziemi, dlatego opisując je można zaznaczyć tylko nie-

które ich cechy, mianowicie te, które mogą pomóc w wyjaś-

nieniu, jak zjawiska ziemskie wytworzyły się z wcześniej-

szych. Trzeba tu mieć także na uwadze, że im dalej zapusz-

czamy się w przeszłość Ziemi, tym bardziej jest ona od-

mienna od teraźniejszości. Przeszłość tę można jednak

przedstawiać tylko za pomocą pojęć ukutych współcześnie.

Kiedy na przykład mówi się o cieple, świetle itp. w tamtych

czasach, należy pamiętać, że wyrażenia te nie oznaczają

tego samego, co dziś przez nie rozumiemy. Mimo to można

je stosować, albowiem badacz rzeczywistości nadzmysłowej

dostrzega w zamierzchrych epokach coś, z czego właśnie

powstało światło czy ciepło. Szczególne trudności z dobo-

rem pojęć mogą wystąpić podczas opisu wcieleń poprze-

dzających stadium Księżyca, w którym występowało wiele

podobieństw do stadium obecnego. Natomiast w przypad-

ku rozwoju Saturna i Słońca, rzeczywistość, z jaką ma do

czynienia badacz, jest zupełnie odmienna od tej, w której

na co dzień żyje. Ponieważ jednak nie może być mowy

o zrozumieniu istoty człowieka bez cofnięcia się do epoki

-60-

Saturna, musimy uwzględnić także to stadium. Czytelnik

musi pamiętać, że wielokrotnie będzie miał do czynienia

jedynie z przybliżonym przedstawieniem pewnych zjawisk,

nie zaś ich dokładnym opisem.

Oczywiście, można sądzić, że nigdy nie było innych sta-

diów poza obecnym, ziemskim, i że nigdy nie było innych

istot, niż człowiek w jego obecnej postaci. Można jednak

nadzmysłowo postrzegać wewnątrz człowieka wszystkie je-

go dawne formy.

* * *

Ciało fizyczne człowieka jest najstarszym z jego czło-

nów. Doszło ono do doskonałości w swoim rodzaju. Bada-

nie nadzmysłowe wykazuje, że ten człon istniał już podczas

rozwoju Saturna. Ciało fizyczne miało wówczas zupełnie

inny kształt niż obecnie. W tej chwili może ono istnieć tylko

dzięki temu, że utrzymuje łączność z ciałem eterycznym,

astralnym i jaźnią. Związek tych ciał nie istniał jeszcze w fa-

zie Saturna. Ciało fizyczne dopiero dojrzewało do wchło-

nięcia ciała eterycznego. Żeby do tego doszło, musiało na-

stąpić wcielenie się Saturna w Słońce. W tym nowym sta-

dium ciało fizyczne rozwinęło się najpierw do postaci, jaką

miało na Saturnie, i dopiero wówczas ciało eteryczne mogło

je przeniknąć. Dzięku temu ciało fizyczne przeobraziło się

i podniosło na drugi stopień rozwoju. Podobnie w stadium

Księżyca praczłowiek przyswoił sobie ciało astralne, wsku-

tek czego ciało fizyczne zmieniło się po raz trzeci, a więc

znowu udoskonaliło. Zostało wtedy przekształcone także

ciało eteryczne. Na Ziemi przodek człowieka otrzymał jaźń.

W taki sposób ciało fizyczne doszło do czwartego szczebla

rozwoju, ciało eteryczne do trzeciego, astralne do drugiego,

-61-

jaźń zaś znajduje się dopiero na pierwszym szczeblu swoje-

go istnienia.

Nietrudno sobie przedstawić te różne stopnie doskona-

łości członów człowieka. Porównajmy na przykład ciało fizy-

czne i astralne. Oczywiście ciało astralne zajmuje wyższy

szczebel w hierachii niż ciało fizyczne, i kiedy w przyszłości

się udoskonali, będzie miało dla człowieka daleko większe

znaczenie niż obecne ciało fizyczne. Jednakże w swoim ro-

dzaju ciało fizyczne doszło do wysokiego stopnia rozwoju.

Pomyślmy, jak mądrze jest zbudowane serce, mózg, jaka

panuje tam harmonia, po czym porównajmy z tym ciałem

ciało astralne, siedlisko naszych uczuć. Jakie namiętności

nim targają, ile w nim pragnień sprzecznych z wyższymi ce-

lami człowieka. Ciało astralne dopiero zmierza ku pełnej

harmonii. Jaźń, to właściwe jądro ludzkiej istoty, znajduje

się obecnie dopiero na początku swojego rozwoju. Jej ce-

lem jest takie przekształcenie pozostałych członów człowie-

ka, by stały się jej całkowicie podporządkowane; a jak dale-

ko posunęła się już na tej drodze?

Ktoś może powiedzieć, że ciało fizyczne ulega przecież

chorobom mimo swojej rzekomej doskonałości. Otóż na

gruncie wiedzy tajemnej można wykazać, że większość cho-

rób jest skutkiem przenoszenia się dysfunkcji ciała astralne-

go na eteryczne i dalej - na fizyczne. Prawdziwe przyczyny

wielu procesów chorobowych wymykają się myśleniu na-

ukowemu, ograniczającemu się jedynie do faktów zmysło-

wych. W większości przypadków uszkodzenia ciała astral-

nego pociągają za sobą objawy chorobowe w ciele fizycz-

nym nie w tym samym życiu, lecz dopiero w następnym. Jest

oczywiste, że nadmierne używanie, folgowanie namiętno-

ściom działa szkodliwie na ciało fizyczne, żądze zaś i na-

-62-

miętności mają swoją siedzibę nie w ciele fizycznym, lecz

w astralnym. Ciało to jest jeszcze tak niedoskonałe, że mo-

że zniszczyć doskonałość ciała fizycznego.

* * *

Aby wyrobić sobie bliski prawdy pogląd na stosunki

panujące w stadium Saturna, należy wziąć pod uwagę, że

nie istniała wówczas żadna z rzeczy i istot obecnie występu-

jących na Ziemi, nie było świata mineralnego, roślinnego

ani zwierzęcego. Z rzeczy ziemskich istniał tylko człowiek,

a ściślej mówiąc jego ciało fizyczne. W środkowymn okresie

stadium Saturna istniało jedynie „ciepło". Nic wtedy jeszcze

nie bytowało w postaci gazowej, płynnej czy stałej. Te stany

skupienia materii wystąpiły dopiero w późniejszych wciele-

niach.

Trudno jest sobie wyobrazić świat utworzony wyłącznie

z ciepła. Człowiek przyzwyczaił się uważać ciepło nie za coś

samego w sobie, lecz tylko za pewien stan ciał fizycznych.

Dla badacza sfery tajemnej ciepło jest specyficzną formą

bytu, taką samą jak ciała stałe czy gazy. Jest to substancja

subtelniejsza od gazu, który stanowi w istocie zagęszczone

ciepło. Można więc mówić o ciałach cieplnych tak samo, jak

o innych. We wspomnianej fazie stadium Saturna całą prze-

strzeń wypełniało wyłącznie ciepło.

Na Saturnie nie istniały wówczas warunki umożliwiają-

ce istnienie form cielesnych, jakie na co dzień widzimy. Isto-

ty, które odkrywa poznanie nadzmysłowe, znajdowały się

wówczas na zupełnie innym stopniu rozwoju niż przedmio-

ty, jakie postrzegamy obecnie za pomocą zmysłów. Istoty te

nie posiadały takiego ciała fizycznego, jakie ma współczes-

(człowiek. W ogóle należy się wystrzegać myślenia o obe-

-63-

cnej cielesności człowieka, gdy mówimy o ciele fizycznym.

Trzeba raczej starannie odróżniać ciało fizyczne od mine-

ralnego. Obecne ciało fizyczne człowieka zawiera materię

mineralną; takie ciało fizyczno-mineralne nie mogło istnieć

na Saturnie. W tamtej epoce ciało fizyczne było subtelnym,

eterycznym ciałem cieplnym. Cały Saturn składał się z po-

dobnych ciał. Były to zalążki obecnego fizyczno-mineralne-

go ciała ludzkiego, które uformowało się z nich wskutek

późniejszego dołączenia się materii gazowej, płynnej i sta-

łej. Istniały wtedy również inne istoty, których najniższym

członem było ciało eteryczne. Nie miały one ciała fizyczne-

go, posiadały natomiast jeszcze jeden wyższy, nadludzki

człon. Najwyższym członem człowieka jest Duch-Człowiek,

one zaś miały coś jeszcze wyższego. Wokół Saturna rozpo-

ścierała się sfera przypominająca dzisiejszą ziemską atmo-

sferę, tyle że była ona natury duchowej. Składała się ona

głównie ze wspomnianych istot, ale nie tylko. Między ciała-

mi cieplnymi Saturna i opisanymi istotami nie ustawało

wzajemne oddziaływanie. Człony tych istot zanurzały się

w fizycznych ciałach cieplnych. Na samym Saturnie nie było

niczego żywego, ale odzwierciedlał on życie, które otrzymy-

wał z zewnątrz. Cały Saturn przypominał zwierciadło życia

niebieskiego. Istoty, których życie Saturn odzwierciedlał,

można nazwać Duchami Mądrości. (Chrześcijańska wiedza

duchowa nazywa je Kyriotetes, czyli Panowania.) Ich dzia-

łalność na Saturnie nie zaczęła się dopiero w opisywanej

epoce jego rozwoju. Zanim te duchy zdołały sobie uświado-

mić odbicie swojego życia w cieplnych ciałach Saturna, mu-

siały najpierw wytworzyć w tych ciałach zdolność odzwier-

ciedlania. Dlatego zaczęły pracować zaraz na początku ist-

nienia Saturna, kiedy cielesność stanowiła jedynie nie upo-

rządkowaną substancję. Nie było tam jeszcze nawet ciał

-64-

cieplnych. Chcąc jakoś określić ten stan, należy przyrównać

go do ludzkiej woli. Wszystko było tam wolą. W początko-

wej fazie rozwoju Saturna nadludzkie istoty zwane Ducha-

mi Woli (chrześcijańska wiedza ezoteryczna określa jej mia-

nem Tronów) wydzieliły z siebie wolę, a Duchy Mądrości

zaczęły przekształcać ją w życie. Gdy w rezultacie współ-

działania woli i życia Saturn osiągnął pewien stopień rozwo-

ju, zaczęły działać jeszcze inne istoty, mianowicie Duchy

Ruchu (Dynamis albo Moce). Nie posiadały one ciała fizy-

cznego ani eterycznego, a ich najniżyszm członem było cia-

ło astralne. Gdy cieplne ciała Saturna posiadły zdolność

odbijania życia, mogły do nich przeniknąć własności zawar-

te w ciałach astralnych Duchów Ruchu. Po pewnym czasie

do akcji włączyły się inne istoty - Duchy Formy. Ich najniż-

szym członem było także ciało astralne, lecz bardziej rozwi-

nięte niż ciało astralne Duchów Ruchu. Duchy Ruchu upo-

dobniły całego Saturna do istoty obdarzonej duszą, nato-

miast Duchy Formy podzieliły udzielone mu życie między

poszczególne jestestwa. W rezultacie na Saturnie pojawiły

się istoty obdarzone duszą. Wtedy włączyły się Duchy Oso-

bowości, które wszczepiły w żyjące na Saturnie istoty zaląż-

ki osobowości.

W następnej fazie rozwoju Saturna pojawiły się zjawi-

ska innego rodzaju. Gdy do tej pory wszystko, co działo się

na tej planecie, było odbiciem innej, duchowej rzeczywisto-

ści, teraz pojawiło się na niej pewnego rodzaju życie wewnę-

trzne. Ciała cieplne zaczęły migotać i emitować światło.

Dzięki temu mogły zacząć działać Duchy Ognia (Archanio-

łowie). Istoty te posiadały wprawdzie ciało astralne, ale nie

umiały obudzić w nim żadnego uczucia, dopóki nie zaczęły

działać na ciała cieplne. Działanie to dało im możliwość

poznania własnego istnienia. Dzięki niemu w ciałach ciepl-

-65-

nych powstały zalążki obecnych organów zmysłowych czło-

wieka. Jednocześnie z Duchami Ognia na scenę wstąpiły

jeszcze inne istoty. Były tak rozwinięte, że mogły się posłu-

giwać tymi zaczątkami organów zmysłowych do oglądania

zjawisk zachodzących na Saturnie. Były to Duchy Miłości

(Serafiny). Serafiny oglądały zjawiska na Saturnie ze świa-

domością, którą przekazywały Duchom Ognia w formie ob-

razów.

Po tych wydarzeniach nastąpił nowy okres w istnieniu

Saturna, a do gry świateł doszło coś innego. Poznanie nad-

zmysłowe odkrywa coś, co może się czytelnikowi wydać nie-

dorzeczne, mianowicie to, że we wnętrzu Saturna doszło jak

gdyby do falowania odczuć smakowych. Słodycz, gorycz,

kwaśność itp. dały się odczuć w różnych miejscach na Satur-

nie, natomiast w otoczeniu Saturna były one postrzegane

jako tony, swoista muzyka. Wówczas także inne istoty zna-

lazły możliwość rozpoczęcia działalności na Saturnie. Byli

to Synowie Zmierzchu, inaczej zwani Synami Życia (czyli

Aniołowie). Między nimi i siłami smakowymi wytworzyło się

współdziałanie, dzięki czemu ciała eteryczne aniołów roz-

poczęły czynność, którą można by nazwać pewnego rodzaju

przemianą materii. Wniosły one życie do wnętrza Saturna,

skutkiem czego pojawiły się tam procesy odżywiania i wy-

dzielania. Nie wywołały one tych procesów bezpośrednio,

ale powstały one pośrednio z ich czynności. Pojawienie się

życia wewnętrznego umożliwiło zejście na Saturna jeszcze

innych istot, którym można nadać miano Duchów Harmo-

nii (Cherubinów). Udzieliły one Synom Życia świadomości

bardziej mrocznej i przytłumionej niż świadomość współ-

czesnego człowieka podczas marzeń sennych. Była to taka

świadomość, jaką człowiek posiada w czasie snu bez ma-

rzeń, a więc bardzo niskiego stopnia. Podobną świadomość

-66-

posiadają także rośliny. Jakkolwiek nie pozwala ona na

postrzeganie świata zewnętrznego w sensie ludzkim, tym

niemniej porządkuje zjawiska życia i harmonizuje je z zew-

nętrznymi zdarzeniami świata. Na tym stopniu rozwoju Sa-

turna Synowie Życia nie mogli postrzegać tych procesów,

lecz czyniły to Duchy Harmonii i one byty ich właściwymi

regulatorami.

Wszystkie te procesy życiowe zachodziły w opisanych

praludziach istotach, lecz życie tych istot było pozorne. Fa-

ktycznie żyły one życiem Synów Życia, którzy posługiwali

się nimi, aby się za ich pośrednictwem wyrażać. W opisywa-

nym okresie istnienia Saturna istoty te zmieniały swoje

kształty. Dopiero później stały się one bardziej określone

i trwałe. Nastąpiło to dzięki temu, że zaczęły je przenikać

Duchy Woli. W rezultacie pojawiła się w nich świadomość

w swojej najprostszej postaci. Była ona jeszcze prymityw-

niejsza niż podczas snu bez marzeń. Obecnie taką świado-

mość mają minerały. Doprowadza ona istotę wewnętrzną

do harmonii ze światem fizycznym. Na Saturnie harmonię

tę ustalały Duchy Woli, człowiek zaś odzwierciedlał w mi-

kroskali życie całej planety. W taki sposób ukształtował się

pierwszy zawiązek tego, co także w dzisiejszym człowieku

jest dopiero we wczesnej fazie rozwoju, a mianowicie za-

wiązek Ducha-Człowieka.

Zwróciwszy uwagę na opisane fakty, można zauważyć,

że poczynając od środkowego okresu rozwoju Saturna, sto-

pnie tego rozwoju i jego wyniki były podobne do obecnych

doznań zmysłowych. Można powiedzieć, że rozwój Saturna

ujawniał się zrazu jako ciepło, potem doszła do tego gra

świateł, smaków i tonów, aż wreszcie pojawiło się coś, co

przypominało działającą machinalnie ludzką jaźń. Wypada

-67-

postawić pytanie, jak wyglądał Saturn przed okresem ciepl-

nym. Stan ten poprzedziły zjawiska, które można postrzec

tylko nadzmysłowo. Pojawiły się wówczas: czysto duchowe

ciepło, czysto duchowe światło oraz duchowość doskonała

sama w sobie, samoświadoma. Czyste ciepło towarzyszyło

ukazaniu się Duchów Ruchu, czyste światło duchowe wiąza-

ło się z aktywnością Duchów Mądrości, czysta zaś ducho-

wość z pierwszym wydzieleniem substancji przez Duchy

Woli.

Wraz z pojawieniem się ciepła na Saturnie, rozwój

człowieka wykroczył poza obręb czystej duchowości i po raz

pierwszy przejawił się zewnętrznie. Wypada tu zauważyć,

choć jest to współcześnie trudne do zrozumienia, że wraz ze

stanem cieplnym Saturna ujawniło się po raz pierwszy to,

co nazywamy czasem. Poprzednie stany nie działy się w cza-

sie. Należały one do dziedziny, którą wiedza duchowa może

nazwać trwaniem. To, co przedczasowe, można wyrazić je-

dynie za pomocą wyrażeń odwołujących się do naszego ro-

zumienia czasu. Należy więc mieć na względzie, że choć

pierwszy, drugi i trzeci stan Saturna nie następowały po so-

bie w obecnym znaczeniu słowa „następstwo", to przecież

trzeba je z konieczności opisywać kolejno. Pomimo swojej

równoczesności, zależały one od siebie tak, że można te

zależności ująć w stosunkach czasowych.

Z badań rozwoju Saturna wynika, że ukształtował się

na nim do pewnego stopnia zalążek człowieka. Osiągnął on

niską, stłumioną świadomość, o której była tu mowa. Roz-

wój jej nie zaczął się jednak dopiero w ostanim stadium

Saturna. Duchy Woli działały przez cały czas, ale postrzega-

nie nadzmysłowe widzi najlepiej wyniki ich pracy w ostat-

nim okresie. W ogóle nie sposób wyznaczyć ścisłej granicy

-68-

między działaniem poszczególnych rodzajów istot. Twier-

dzenie, że najpierw działały Duchy Woli, następnie Duchy

Mądrości itd., nie oznacza wcale, że tylko wtedy one działa-

ły. Były one aktywne przez cały okres rozwoju Saturna, tyle

że ich działalność można najlepiej zaobserwować we wspo-

mnianych okresach.

W ten sposób cały rozwój Saturna przedstawia się jako

opracowanie przez Duchy Mądrości, Ruchu, Formy tego,

co wydzieliły z siebie Duchy Woli. Te istoty duchowe same

się przy tym rozwijały. Na przykład Duchy Mądrości wznio-

sły się na wyższy stopień, widząc swoje życie odzwierciedlo-

ne w Saturnie. W następstwie swojej pracy istoty te przeży-

wały coś podobnego do ludzkiego snu. Po okresach pracy

na Saturnie następowały okresy, kiedy żyły one w innych

światach. Dlatego można dostrzec w rozwoju Saturna

wznoszenie się i opadanie. Wznoszenie się trwało aż do po-

wstania stanu cieplnego, po czym nastąpił spadek. Kiedy

dzięki Duchom Woli ukształtowały się praludzkie istoty,

istoty duchowe zaczęły się stopniowo wycofywać z Saturna.

Nastąpiła przerwa w jego rozwoju. Zarodek ludzki prze-

szedł w stan gotowości do odrodzenia się w nowym świecie.

Dzięki pracy włożonej w rozwój Saturna udoskonaliły się

także istoty duchowe, dzięki czemu mogły one później dzia-

łać inaczej.

* * *

W drugim okresie rozwoju człowieka, stadium Słońca,

istota ludzka wzniosła się na poziom wyższy niż ten, jaki

osiągnęła w epoce Saturna. Świadomość, jaką człowiek

wówczas posiadał, można przyrównać do snu bez marzeń.

Dla poznania nadzmysłowego nie ma takiego zjawiska jak

-69-

zupełny brak świadomości, rozróżnia ono tylko różne sto-

pnie świadomości. Wszystko na świecie jest świadome.

W stadium Słońca jestestwo ludzkie wzniosło się na wyższy

poziom rozwoju dzięki otrzymaniu ciała eterycznego.

Po okresie „snu kosmicznego" to, co było wcześniej

Saturnem, wyłoniło się jako nowy świat, jako Słońce. Zaro-

dek człowieka pojawił się na Słońcu zrazu w takiej postaci,

jaka wytworzyła się na Saturnie. Musiał on następnie prze-

istoczyć się w taki sposób, by przystosować się do warunków

panujących na Słońcu. Kiedy to nastąpiło, wówczas wspo-

mniane już Duchy Mądrości zaczęły przepajać ludzkie ciało

fizyczne ciałem eterycznym. Wyższy stopień rozwoju osiąg-

nięty przez człowieka na Słońcu charakteryzował się tym,

że ciało fizyczne wzniosło się na drugi stopień doskonałości

jako obdarzone ciałem eterycznym. Ciało eteryczne nato-

miast osiągnęło w epoce Słońca swój pierwszy stopień do-

skonałości. Nie mogłoby się to dokonać bez udziału istot

duchowych.

Kiedy Duchy Mądrości obdarzyły człowieka ciałem

eterycznym, zaczęło świecić Słońce. Jednocześnie rozpo-

częło się prawdziwe życie człowieka, gdyż na Saturnie żył

on w istocie pozornie. Formowanie się ciała eterycznego

trwało przez pewien czas, po czym w ludzkim zarodku zasz-

ła ważna zmiana. Podzielił się on mianowicie na dwie czę-

ści. Gdy przedtem ciało fizyczne pozostawało w ścisłym

związku z ciałem eterycznym, to teraz ciało fizyczne zaczęło

się usamodzielniać. Powstała więc dwuczłonowa istota ludz-

ka. Do tego podziału doszło podczas przerwy w aktywności

Słońca, lecz przerwa ta trwała o wiele krócej niż ta, która

nastąpiła po zakończeniu stadium Saturna. Po tej przerwie

Duchy Mądrości pracowały przez jakiś czas dalej nad ludz-

-70-

ką istotą złożoną już z dwóch członów. Wówczas też zaczęła

się działalność Duchów Ruchu. Przenikały one swoim cia-

łem astralnym eteryczne ciało człowieka, dzięki czemu

osiągnęło ono zdolność wykonywania pewnych ruchów

w ciele fizycznym. Ruchy te można porównać z krążeniem

soków w roślinie.

Saturn składał się jedynie z substancji cieplnej. Podczas

rozwoju Słońca substancja ta zagęściła się do stanu, jaki

odpowiadał obecnej gęstości gazu. Było to coś, co można

nazwać „powietrzem". Jego zaczątki pojawiły się po przy-

stąpieniu do pracy Duchów Ruchu. Wewnątrz substancji

cieplnej powstały delikatne twory wprawiane w ruch przez

siły ciała eterycznego. Twory te stanowiły ludzkie ciało fizy-

czne we wczesnej fazie rozwoju. Ta istota ludzka była two-

rem cieplnym, której człony miały formę powietrzną i były

w regularnym ruchu.

Po pewnym czasie ponownie nastąpiła przerwa, po

której Duchy Ruchu działały aż do chwili, kiedy do pracy

włączyły się Duchy Formy. Ich działalność polegała na na-

dawaniu formom gazowym stałych kształtów. Wcześniej

twory gazowe nieustannie się poruszały i co chwilę zmienia-

ły kształty. Po pewnym czasie znowu nastąpił okres stagna-

cji, a potem Duchy Formy wznowiły swoją pracę. Wówczas

jednak Słońce wstąpiło na kolejny stopień swojego rozwoju.

Rozwój Słońca doszedł do półmetka. Wtedy Duchy

Osobowości, które osiągnęły na Saturnie stopień człowie-

czeństwa, wzniosły się wyżej i zdobyły świadomość, jakiej

jeszcze nie posiada współczesny człowiek. Osiągnie on ją,

kiedy skończy się stadium Ziemi i zacznie nowy okres pla-

netarny. Wtedy człowiek będzie nie tylko postrzegał to, co

udostępniają mu zmysły, lecz odsłoni się przed nim ducho-

-71-

wy wymiar świata. Będzie w nim widział wszelkie przejawy

aktywności ducha, podobnie jak teraz widzi barwy czy słyszy

dźwięki. Takie widzenie współczesny człowiek może osiąg-

nąć jedynie za pomocą ćwiczeń, jakie zaleca wiedza ducho-

wa. Będzie o tym mowa w dalszych rozdziałach niniejszej

pracy. Otóż takie widzenie osiągnęły Duchy Osobowości

w okresie słonecznym i właśnie dzięki temu stały się zdolne

do działania na ludzkie ciało eteryczne podczas ewolucji

Słońca, podobnie jak na Saturnie działały na ciało fizyczne.

Oglądały one nadzmysłowo to wszystko, co działo się na

Słońcu. Wspólnie z nimi w ciele eterycznym działały Duchy

Miłości, czyli Serafiny. Dzięki temu ciało to osiągnęło nie

tylko zdolność przekształcania znajdujących się w nim two-

rów gazowych, lecz takiego ich rozwijania, że pojawiły się

pierwsze oznaki rozmnażania się istot ludzkich. Z ukształ-

towanych tworów gazowych zaczęły się wydzielać inne, któ-

re przybierały formy podobne do matczynych.

Aby scharakteryzować następny okres w rozwoju Słoń-

ca, należy wskazać na fakt mający doniosłe znaczenie. Otóż

w ciągu jednej epoki nie wszystkie istoty osiągały pełnię

swojego rozwoju. Na przykład podczas ewolucji Saturna nie

wszystkie Duchy Osobowości osiągnęły rzeczywiście stopień

człowieczeństwa. Również nie wszystkie ciała ludzkie

ukształtowane na Saturnie osiągnęły taki stopień dojrzało-

ści, który by pozwolił im połączyć się z samodzielnym cia-

łem eterycznym. Wskutek tego pojawiły się na Słońcu two-

ry, które nie odpowiadały panującym na nim warunkom.

Musiały one nadrobić to, co straciły na Saturnie. Kiedy Du-

chy Mądrości zaczęły przepajać ciało fizyczne eterycznym,

powstały perturbacje, gdyż były w nim twory należące wła-

ściwie do Saturna. Były to twory cieplne niezdolne do zagę-

szczenia się do stanu gazowego, nie mogły więc połączyć się

72-

z ciałem eterycznym. To, co przetrwało z substancji cieplnej

Saturna, podzieliło się na Słońcu na dwie części. Jedną wes-

sały ludzkie ciała i stanowiła ona niższą naturę istoty ludz-

kiej. Jak dawniej saturnowe ciało ludzkie umożliwiło Du-

chom Osobowości wzniesienie się do stopnia człowieczeń-

stwa, tak w stadium Słońca saturnowa część człowieka od-

dała tę samą przysługę Duchom Ognia. Wzniosły się one do

człowieczeństwa przez działanie na tę saturnowa część

człowieka, podobnie jak to robiły na Saturnie Duchy Oso-

bowości. Działo się to w środkowej fazie rozwoju Słońca.

Pochodzący z Saturna człon człowieka dojrzał wtedy do ta-

kiego stopnia, że przy jego pomocy Duchy Ognia (Archa-

niołowie) mogły się uczłowieczyć. Druga część cieplnej sub-

stancji Saturna oddzieliła się i osiągnęła niezależne istnie-

nie wśród istot ludzkich na Słońcu. Z niej powstało drugie

obok ludzkiego państwo. W państwie tym ukształtowało się

na Słońcu zupełnie samodzielne ciało fizyczne jako ciało

cieplne. Skutkiem tego doskonale rozwinięte Duchy Oso-

bowości nie mogły podjąć pracy nad żadnym samodzielnym

ciałem eterycznym. Były też jednak takie Duchy Osobowo-

ści, które na Saturnie nie osiągnęły człowieczeństwa. Po-

między nimi i drugim państwem słonecznym wystąpiło przy-

ciąganie. Duchy te musiały się zająć tym zapóźnionym

w rozwoju państwem, podobnie jak postąpili wcześniej ich

bardziej rozwinięci towarzysze w stosunku do istot ludzkich

na Saturnie. Dzięki nim powstało tam ciało fizyczne. Jed-

nakże na Słońcu słabiej rozwinięte Duchy Osobowości nie

mogły wykonać podobnego zadania. Oddzieliły się więc od

ciała Słońca i stworzyły poza nim samodzielny świat. Tam

owe duchy zaczęły działać na istoty z drugiego państwa

Słońca. W ten sposób z jednego Saturna powstały dwa two-

ry kosmiczne. Słońcu zaczęło towarzyszyć drugie ciało nie-

II -73-

bieskie, w pewnym sensie drugie wcielenie Saturna. W tym

drugim państwie żyły istoty nie posiadające osobowości.

Odzwierciedlały one jedynie osobowość Duchów Osobowo-

ści.

Wszystko, co tu opisano i co się działo w połowie okre-

su słonecznego, trwało tylko przez pewien czas. Potem zno-

wu nastąpił okres bezczynności, po którym procesy rozwo-

jowe trawały dopóty, dopóki ludzkie ciało eteryczne nie

stało się tak rozwinięte, że mogli zacząć je kształtować Sy-

nowie Życia (Aniołowie) wraz z Duchami Harmonii (Che-

rubinami). Potem znowu nastąpił „kosmiczny sen", a po

pewnym czasie istota ludzka dojrzała do tego, żeby zacząć

wykorzystywać własne siły. Były to te same siły, którymi

obdarzyły człowieka Trony pod koniec okresu Saturna.

W tym też okresie ukształtował się w człowieku zaczątek

Ducha Życia. Potem znowu nastąpiła przerwa, a po niej

ponownie uaktywniły się Duchy Mądrości. Dzięki nim istota

ludzka posiadła zdolność odczuwania sympatii i antypatii

do otaczającego ją świata. Nie były to jeszcze w pełni rozwi-

nięte uczucia, lecz ich zwiastuny.

Po pewnym czasie nadszedł moment, kiedy wyższe

istoty zaangażowane w ewolucję słoneczną musiały udać się

do innych sfer, by tam przetworzyć to, co zdobyły dla siebie,

działając na człowieka. Nastąpiła wielka przerwa, taka sa-

ma jak między stadiami Saturna i Słońca. Wszystko to, co

się ukształtowało na Słońcu, przeszło w stan przypominają-

cy stan nasienia rośliny. Po tej przerwie wszystko to, co żyło

na Słońcu, rozpoczęło nowy etap istnienia. Łatwo zrozu-

mieć znaczenie takiej przerwy, takiego „snu kosmicznego",

kiedy skierujemy wzrok duchowy na którąkolwiek ze wspo-

mnianych wyższych istot, na przykład na Duchy Mądrości.

-74-

Na Saturnie nie były one jeszcze tak rozwinięte, by mogły

wydobyć z siebie ciało eteryczne. Dopiero dzięki swoim

przeżyciom podczas ewolucji Saturna stały się do tego zdol-

ne. Podczas przerwy przyswoiły sobie wszystko, co zdobyły

na Saturnie, na Słońcu zaś doszły do tego, że mogły dać

z siebie życie i obdarzyć istotę ludzką ciałem eterycznym.

1 Po przerwie ze „snu kosmicznego" ponownie wyłoniło

sT<J to, co składało się wcześniej na Słońce. W tym nowym

tworze planetarnym, który należy zwać Księżycem (nie

można go jednak utożsamiać z satelitą Ziemi), znajdowały

się dwa ciała. Po pierwsze, to, które oddzieliło się od Słońca

jako „nowy Saturn", po drugie zaś to, co tworzyło pewnego

rodzaju duchową otoczkę planety. Otoczka ta wessała pod-

czas przerwy wszystkie ciała eteryczne wytworzone na Słoń-

cu. Zatem na początku nowego stadium planetarnego ciała

fizyczne istniały samodzielnie. Zawierały wprawdzie wszy-

stko, co powstało w nich na Saturnie i Słońcu, ale były po-

zbawione ciał eterycznych, albowiem rozwinęły się one

w czasie przerwy, a do tych zmian ciała fizyczne nie zdążyły

się przystosować. Aby do tego doszło, na początku istnienia

Księżyca musiały się powtórzyć procesy, które wystąpiły już

na Saturnie. W wyniku tych procesów istoty ludzkie pojawi-

ły się w takim kształcie, jaki przybrały na Słońcu. Nastąpiła

potem krótka przerwa, i po niej znowu zaczęło się przeni-

kanie ciała eterycznego do fizycznego, które już dojrzało do

jego przyjęcia. Przenikanie to odbywało się w trzech róż-

nych okresach. W drugim z nich jestestwo ludzkie do tego

stopnia przystosowało się do nowych warunków na Księży-

cu, że Duchy Ruchu mogły osiągniętą przez siebie zdolność

Jl

-75-

•^

k l

wykorzystać praktycznie. Działanie ich polegało na tym, że

wyodrębniły z siebie ciało astralne, którym obdarzyły czło-

wieka. Przygotowały się one do tego podczas rozwoju Słoń-

ca, a w przerwie między stadium Słońca i Księżyca przemie-

niły to, co przygotowały, we wspomnianą zdolność. Wyod-

rębnianie to trwało jakiś czas, po czym znowu przyszła kolej

na krótką przerwę. Później, w dalszym ciągu ciało astralne

wyodrębniało się aż do chwili, kiedy zaczęła się praca Du-

chów Formy. Dzięki wchłonięciu ciała astralnego, istota lu-

dzka posiadła pierwsze przymioty duchowe. Do zjawisk,

które w niej zachodziły dzięki ciału eterycznemu, dołączyły

uczucia przyjemności i przykrości. Wtedy nastąpiła prze-

miana: istota ludzka ujawniła pierwsze pragnienia i żądze.

Zaczęła dążyć do powtórzenia tego, co było przyjemne

i unikania tego, co okazało się przykre. Pragnieniom tym

brakowało jednak wewnętrznej samodzielności. Kierowały

nimi Duchy Formy, wskutek czego miały one charakter in-

stynktowy.

Na Saturnie fizyczne ciało człowieka było ciałem ciepl-

nym, a na Słońcu zagęściło się do stanu gazowego. Ponie-

waż na Księżycu dołączyło do niego ciało astralne, ciało

fizyczne zagęściło się do stanu płynnego. Stan ten można

nazwać „wodnym", nie mając jednak na myśli wody, lecz

w ogóle ciecz. Ludzkie ciało fizyczne przybierało powoli

formę złożoną z trzech tworów. Najgęstsze było „ciało wod-

ne", przez nie przepływały prądy powietrzne, wszystko to

zaś przenikały fale cieplne.

W stadium Słońca również nie wszystkie istoty osiągnę-

ły dojrzałość. W rezultacie na Księżycu pojawiły się byty

stojące jeszcze na stopniu rozwoju właściwym dla Saturna.

Dlatego obok państwa człowieka istniały tam dwa inne.

-76-

Jedno składało się z istot zapóźnionych w rozwoju na Satur-

nie, posiadających jedynie ciało fizyczne, które również na

Księżycu nie mogło jeszcze przyjąć samodzielnego ciała

eterycznego. Drugie państwo zamieszkiwały istoty nie do

końca rozwinięte na Słońcu, które wskutek tego nie dojrza-

ły do przyjęcia samodzielnego ciała astralnego. Tworzyły

one państwo pośrednie między dwoma wcześniej wymienio-

nymi. W wyniku tego podziału świat księżycowy uległ roz-

padowi i z jednego ciała kosmicznego powstały dwa. W jed-

nym z nich zamieszkały istoty wyższe, na drugim zaś osiadły

istoty ludzkie, mieszkańcy dwóch niższych państw oraz

pewne istoty wyższe, które nie zamieszkały na drugiej pla-

necie. Były to przede wszystkim Duchy Formy, które

wzmocniły siłę ludzkich pragnień, co znalazło swój wyraz

w dalszym zagęszczeniu ciała fizycznego.

W wyniku powstania dwóch ciał kosmicznych Księżyc

(zamieszkany przez ludzi) pozostawał ze Słońcem (tak na-

zwiemy ciało zamieszkane przez istoty wyższe) w takim sto-

sunku, jaki niegdyś zachodził między Saturnem i resztą

wszechświata. Saturna zbudowały ze swoich ciał Duchy Wo-

li. Z jego substancji promieniowało w świat wszystko to, co

przeżywały otaczające go opisane istoty duchowe. W wyni-

ku tego promieniowania powoli zaczęło się budzić życie.

Wszelki rozwój polegał na tym, że najpierw wyodrębniała

się z otoczenia samodzielna istota, potem otoczenie ją

kształtowało, aż wreszcie istota ta była w stanie rozwijać się

dalej sama. W taki sposób ze Słońca wyodrębniło się ciało

Księżyca i z początku odzwierciedlało życie słoneczne. Na

tym się jednak nie skończyło; nastąpiło coś, co miało decy-

dujące znaczenie dla całego dalszego rozwoju. Pewne isto-

ty, przygotowane do życia na Księżycu, zawładnęły dostę-

pnym dla nich elementem woli (dziedzictwem po Tronach)

k|

l - 77 -

i rozwinęły dzięki niemu własne życie, kształtując je nieza-

leżnie od Słońca. W rezultacie ciało Księżyca zawierało

w sobie dwa rodzaje życia: jedno ściśle połączone z życiem

Słońca, drugie zaś od niego niezależne. Rozbrat ten znalazł

wyraz we wszystkich następnych zjawiskach stadium Księ-

życa.

Cała masa Księżyca składała się wówczas z na wpół

ożywionej substancji, poruszającej się w różnym tempie.

Nie była to jeszcze masa mineralna, po jakiej dzisiaj stąpa-

my. Można by w tym przypadku mówić tylko o państwie

roślinno-mineralnym. Trzeba sobie przy tym wyobrazić całe

ciało Księżyca jako złożone z substancji roślinno-mineral-

nej. Tak jak dziś piętrzą się masy skalne, tak kiedyś układały

się twardsze masy Księżyca. Podobnie jak obecnie państwo

roślinne zbudowane jest na gruncie mineralnym, tak na

gruncie księżycowym znajdowało się inne państwo, złożone

z pewnego rodzaju roślino-zwierząt. Państwo to rozpoście-

rało się na swojej podstawie niczym gęste, lepkie morze.

Ówczesny człowiek był właściwie bardzo podobny do zwie-

rzęcia. Miał on w swojej naturze składniki obu innych

państw, lecz na jego ciało eteryczne i astralne wpływały siły

istot wyższych, zamieszkujących nowe Słońce. Dzięki temu

wpływowi człowiek się uszlachetniał. Kiedy Duchy Formy

nadały mu kształt, dzięki któremu przystosował się do życia

na Księżycu, duchy słoneczne uczyniły z niego istotę wzno-

szącą się ponad to życie. Posiadał on siłę uszlachetniania

własnej natury za pomocą zdolności, którymi obdarzyły go

te duchy.

Przodka współczesnego człowieka uszlachetniły istoty

słoneczne oraz księżycowe. Pierwsze kształtowały elementy

ciepła i powietrza w człowieku, drugie zaś element wody.

-78-

Skutkiem tego druga część była samodzielniejsza od pier-

wszej. W pierwszej mogły powstawać stany świadomości

odpowiadające świadomości istot słonecznych, w drugiej

natomiast istniała pewnego rodzaju świadomość kosmiczna,

właściwa stanowi Saturna, tyle że na wyższym stopniu. Te

dwie części rozpoczęły w naturze ludzkiej pewnego rodzaju

walkę, wpływ zaś istot słonecznych doprowadził w tej walce

do wyrównania sił, ponieważ części obdarzonej świadomo-

ścią kosmiczną nadały one kruchą i wrażliwą formę. Tę

część organizmu należało zatem od czasu do czasu odrzu-

cać. Podczas procesu odrzucania, i jakiś czas po nim, przo-

dek człowieka był zależny jedynie od wpływu Słońca. Nastę-

pnie samodzielna część księżycowa odnawiała się, a po

pewnym czasie wszystko znowu się powtarzało.

Państwa na Księżycu cechowała duża różorodność wy-

stępujących w nich form. Minerało-rośliny, roślino-zwierzę-

ta i zwierzęta-ludzie różniły się od siebie. Występowały tam

twory wykazujące właściwości charakterystyczne dla po-

czątkowego okresu istnienia Saturna, inne dla jego okresu

środkowego, a jeszcze inne dla końcowego.

Tak samo jak opóźniały się w rozwoju twory związane

z ciałami kosmicznymi, opóźniały się również pewne istoty

wpływające na ten rozwój. Na skutek doprowadzenia pro-

cesu ewolucji do stadium Księżyca powstały już różne ro-

dzaje takich istot. Były więc Duchy Osobowości, które na-

wet na Słońcu nie osiągnęły stopnia człowieczeństwa, oraz

takie, które na ten stopień się wspięły. Również pewna licz-

ba Duchów Ognia, które miały na Słońcu osiągnąć człowie-

czeństwo, została w tyle. Podobnie jak podczas ewolucji

Słońca pewne zapóźnione Duchy Osobowości oddzieliły się

od Słońca i znowu wytworzyły Saturna, tak wymienione wy-

li - 79 -

żej istoty przeniosły się w stadium Księżyca na osobne ciała

niebieskie. Dotąd była mowa o rozpadnięciu się pierwotne-

go Księżyca na nowy Księżyc i Słońce, ale w istocie z pier-

wszego Księżyca powstało więcej ciał niebieskich. Po pew-

nym czasie wyłonił się cały system tych ciał, a wśród nich

najbardziej rozwinięte było nowe Słońce.

Po przystąpieniu do pracy Duchów Formy, rozwój na

Księżycu przebiegał przez jakiś czas w opisany już sposób.

Potem znowu nastąpiła przerwa. W czasie przerwy gęstsze

części ciał księżycowych pozostawały w spoczynku, subtel-

niejsze zaś, a mianowicie ciała astralne istot ludzkich, odłą-

czyły się od nich. Znalazły się one w takim stanie, w którym

siły wyższych istot słonecznych mogły na nie działać ze

szczególną mocą. Po przerwie ciała te znowu przenikały te

człony istoty ludzkiej, które były zbudowane z gęstszych

substancji. Wzmocnione ciała astralne mogły przyspieszyć

rozwój tych członów do stanu wrażliwości na wpływy Du-

chów Osobowości i Duchów Ognia.

Duchy Osobowości wzniosły się tymczasem na szcze-

bel, na którym osiągnęły „świadomość inspiracji". Mogły

one nie tylko postrzegać w postaci obrazów stany wewnę-

trzne innych jestestw, ale także widzieć bezpośrednio wnę-

trza tych istot. Duchy Ognia osiągnęły taki poziom rozwoju,

jaki miały na Słońcu Duchy Osobowości. Oba te rodzaje

duchów mogły dzięki temu współdziałać. Duchy Osobowo-

ści działały na ciało astralne, Duchy Ognia zaś na eteryczne.

Skutkiem tego ciało astralne nabrało charakteru osobowo-

ści. Nie tylko już przeżywało przyjemność i przykrość, ale

także wiązało te uczucia z sobą. Nie doszło ono do pełnej

samoświadomości, lecz czuło się chronione przez inne istoty

ze swojego otoczenia. Duchy Ognia działały na ciało etery-

-80-

czne. Pod ich wpływem ruch sił w tym ciele stawał się coraz

bardziej jego wewnętrzną czynnością życiową. To, co tam

powstawało, znajdowało swój wyraz fizyczny w krążeniu so-

ków i zjawiskach wzrostu. Substancje gazowe zagęściły się

do płynnych i można już mówić o pewnym rodzaju odżywia-

nia się w tym znaczeniu, że coś przyjętego z zewnątrz mogło

zostać przyswojone. Można sobie wyobrazić ten proces, je-

śli pomyślimy o czymś pośrednim między odżywianiem

a oddychaniem. Jestestwo ludzkie zdobywało środki odżyw-

cze w państwie roślino-zwierząt. Te roślino-zwierzęta unosi-

ły się w żywiole będącym rodzajem gęstej pary, w której

poruszały się najrozmaitsze substancje. Roślino-zwierzęta

wyglądały jak zagęszczone formy tego żywiołu, fizycznie

często tylko nieznacznie różniąc się od swojego otoczenia.

Istniał tam obok procesu odżywiania także proces oddycha<-

nią, ale nie taki jak na Ziemi. Było to raczej zasysanie i wy-

puszczanie ciepła. Ponieważ istota ludzka miała już wów-

czas ciało astralne, procesom tym towarzyszyły pewne uczu-

cia. Gdy istota ludzka zaczerpnęła z zewnątrz substancje

dla niej pożyteczne, wówczas odczuwała pewnego rodzaju

przyjemność, kiedy zaś dostawały się do jej wnętrza sub-

stancje szkodliwe lub kiedy zbliżała się do nich, czuła przy-

krość. Podobnie jak proces oddychania był podobny do od-

żywiania, tak proces wyobrażania miał cechy wspólne z roz-

mnażaniem. Rzeczy i istoty otaczające człowieka księżyco-

wego nie działały bezpośrednio na jego zmysły. Wyobraźnia

pracowała w ten sposób, że obrazy zjawiały się w przytłu-

mionej, mrocznej świadomości dzięki obecności tych rzeczy

i istot. Obrazy te wierniej odzwierciedlały otoczenie, aniżeli

obecne postrzeżenia zmysłowe, które ukazują jedynie zew-

nętrzną stronę rzeczy w postaci barw, dźwięków, zapachów

itp. Aby wyrobić sobie lepsze pojęcie o świadomości ludzi

-81-

księżycowych, należy ich sobie wyobrazić pogrążonych

w opisanym środowisku przesyconym parą. W tym parnym

świecie zachodziły najrozmaitsze zjawiska. Substancje się

łączyły i dzieliły, jedne części zagęszczały się, podczas gdy

inne rzedły. Istoty ludzkie nie widziały tego ani nie słyszały,

tylko poznawały to w formie obrazów w świadomości. Ob-

razy te można porównać z obecnymi marzeniami sennymi.

Na przykład w pobliżu uśpionego człowieka spada na pod-

łogę jakiś przedmiot, a człowiek ów nie spostrzega tego,

lecz śni mu się wystrzał. Obrazy w świadomości księżycowej

nie były tak dowolne, jak marzenia podczas snu. Były one

wprawdzie symbolami, a nie odbiciami, lecz odpowiadały

zjawiskom zewnętrznym. Człowiek księżycowy mógł w ten

sposób kierować się w swoim działaniu tymi obrazami - tak

samo, jak dziś kierujemy się postrzeżeniami. Do tej świado-

mości obrazowej docierały nie tylko zewnętrzne zjawiska

fizyczne, lecz także działania istot duchowych. Tak więc

w zjawiskach państwa roślino-zwierzęcego widział człowiek

działalność Duchów Osobowości, w państwie mineralno-ro-

ślinnym - Duchów Ognia, w sferze zaś eteryczno-duchowej

- Synów Życia. Chociaż te przedstawienia świadomości

księżycowej były symbolami rzeczy zewnętrznych, działały

na istoty ludzkie silniej, niż działają na nas wyobrażenia

utworzone na podstawie postrzeżeń. Były one prawdziwymi

siłami kształtującymi i człowiek stawał się taki, jakim go te

siły uformowały. Był on poniekąd odzwierciedleniem zja-

wisk zachodzących w jego świadomości.

Im dalej rozwój posuwał się w tym kierunku, tym głęb-

sze zmiany zachodziły w istocie ludzkiej. Moc, mająca

źródło w obrazach świadomości, po pewnym czasie nie była

już w stanie rozciągnąć się na całą ludzką cielesność. Pewna

część człowieka stała się jak gdyby za gęsta, zbyt podległa

-82-

innym siłom, by istota ludzka mogła postępować według

obrazów swojej świadomości. Nastąpiła zatem przerwa,

podczas której duchy słoneczne zbierały siły do działania na

istoty księżycowe w zupełnie nowych warunkach. Po tej

przerwie jestestwo ludzkie wyraźnie się rozpadło na dwie

części różnej natury. Jedna uwolniła się spod wpływu świa-

domości obrazowej, przybrała kształt bardziej określony

i podporządkowała się siłom, które wprawdzie pochodziły

od ciała Księżyca, ale uaktywniły się w nim dopiero pod

wpływem duchów słonecznych. Ta część człowieka żyła co-

raz bardziej życiem, które pobudzało Słońce. Druga część

była wewnętrznie ruchliwa i plastyczna. Ukształtowała się

jako nosiciel ludzkiej przytłumionej świadomości. Obie czę-

ści były jednak ściśle ze sobą złączone.

Dla dopełnienia obrazu tych zjawisk trzeba dodać, że

w tym okresie Synowie Życia osiągnęli stopień człowieczeń-

stwa. Człowiek i na Księżycu nie mógł jeszcze postrzegać

zewnętrznych przedmiotów za pomocą zmysłów, których

zaczątki powstały na Saturnie. Zmysły te stały się w stadium

Księżyca narządami Synów Życia. Choć należały do ludz-

kiego ciała fizycznego, łączyły się z Synami Życia, którzy nie

tylko z nich korzystali, ale także je udoskonalali. Ludzie

czuli wówczas ścisłą jedność z Synami Życia, chociaż ich nie

oglądali. Stosunek do Synów Życia był taki, że poszczególne

ludzkie grupy czuły, iż znajdują się pod wpływem jednego

z nich. Każda grupa miała za jego pośrednictwem swoistą

„jaźń zbiorową". Członkowie tych grup różnili się między

sobą tym, że mieli ciała eteryczne o innym kształcie. Ponie-

waż zaś ciała fizyczne kształtowały się pod wpływem etery-

cznych, zaczęły powstawać ludzkie rasy. Każdy z Synów Ży-

cia widział siebie niejako wielokrotnie odzwierciedlonego

w pojedynczych jestestwach ludzkich. Widzieli oni w lu-

-83-

dziach swoją podmiotowość, jak gdyby przeglądali się

w nich. Jak już wiadomo, ludzkie zmysły nie postrzegały

jeszcze przedmiotów, lecz odbijały istotę Synów Życia. To,

co dzięki temu odzwierciedlaniu postrzegali Synowie Życia,

dawało im świadomość własnej podmiotowości. W tym

okresie pojawiły się zaczątki ludzkiego sysytemu nerwowe-

go.

Widać z powyższych opisów, jak trzy kategorie du-

chów: Duchy Osobowości, Ognia i Synowie Życia działały

na człowieka księżycowego. O środkowej fazie stadium

Księżyca można powiedzieć, że Duchy Osobowości za-

szczepiły ludzkiemu ciału astralnemu samodzielność, osobi-

sty charakter. Duchy Ognia zaś pracowały nad ciałem etery-

cznym. Im to należy zawdzięczać, że człowiek po każdym

nowym wcieleniu czuje się tą samą jednostką. Duchy te

obdarzyły ciało eteryczne zdolnością zapamiętywania. Sy-

nowie Życia działali z kolei na ciało fizyczne w taki sposób,

że mogło się one stać wyrazem usamodzielnionego ciała

astralnego. Umożliwiły one zatem ciału fizycznemu od-

zwierciedlenie ciała astralnego.

W taki sposób istota ludzka dojrzała do tego, by powoli

wytworzyć w sobie zarodek Ducha-Jaźni, podobnie jak

w drugiej połowie ewolucji Saturna powstał zalążek Ducha-

Człowieka, na Słońcu zaś - Ducha Życia. Skutkiem tego

zmieniły się wszystkie stosunki na Księżycu. Dzięki nastę-

pującym po sobie przemianom i wcieleniom istoty ludzkie

stawały się coraz subtelniejsze i szlachetniejsze, zyskały one

jednak także na sile. Utrwalała się świadomość obrazowa.

Uzyskała ona również wpływ na kształtowanie ciała fizycz-

nego i eterycznego, czym wcześniej zajmowały się wyłącznie

istoty słoneczne. To, co powstało na Księżycu w wyniku

-84-

współdziałania człowieka ze związanymi z nim duchami,

stawało się coraz bardziej podobne do tego, co przedtem

powstało dzięki Słońcu i zamieszkującym je wyższym isto-

tom. Dzięki temu istoty te mogły więcej energii przeznaczyć

na własny rozwój. Również dzięki temu Księżyc dojrzał do

tego, by ponownie połączyć się ze Słońcem. Słońce i Księ-

życ stały się znowu jednym ciałem kosmicznym. Fizyczne

ciało człowieka przeszło całkowicie w stan eteryczny. Nie

należy jednak sądzić, że nie można w takim wypadku mówić

dalej o ciele fizycznym. Rzeczy fizyczne mogą istnieć rów-

nież w ten sposób, że dają wyraz formom eterycznym albo

astralnym. Należy więc odróżniać sposób przejawiania się

od istoty. To, co fizyczne, może przybierać postać eteryczną

bądź astralną, ale jednocześnie zachowywać swoją istotę.

Ciało fizyczne człowieka stało się na Księżycu eteryczne

pod względem formy. W takiej postaci zaznało ono odpo-

czynku i po jakimś czasie powróciło do formy fizycznej, ale

już bardziej rozwiniętej. Gdyby istoty ludzkie żyjące na

Księżycu zachowały swoje wcześniejsze ciała fizyczne, Księ-

życ nigdy nie mógłby się połączyć ze Słońcem. Człowiek,

rozdwojony w wyniku rozdziału Słońca i Księżyca, stał się

znów tworem jednolitym. To, co było w nim fizyczne, prze-

obraziło się w bardziej duchowe, a to, co duchowe, ściślej

się połączyło z tym, co fizyczne. Na taką jednolitą istotę

ludzką duchy słoneczne mogły oddziaływać zupełnie ina-

czej niż wcześniej, gdyż znalazła się ona całkowicie w sferze

ich wpływów. Dlatego właśnie mogły przystąpić do dzieła

Duchy Mądrości. Dzięki ich działaniu człowiek uzyskał

w pewnym sensie samodzielną duszę. Do tego dołączył się

również wpływ Duchów Ruchu, które działały głównie na

ciało astralne. Rozwinięte ciało astralne kształtowało z ko-

lei ciało eteryczne, które stało się zaczątkiem tego, co w po-

-85-

przednim rozdziale określiliśmy jako duszę pojmującą; na-

tomiast samo ciało astralne stało się zarodkiem duszy czują-

cej. Oba te zalążki duchowe stanowiły wyraz Ducha Jaźni.

Unikniemy tu błędu, jeśli nie będziemy uważali Ducha

Jaźni za coś odrębnego w tym okresie od duszy pojmującej

i czującej. Obie były tylko jego wyrazem, on zaś decydował

o ich wyższej jedności i harmonii.

Udział Duchów Mądrości w ewolucji człowieka, w owej

epoce miał szczególne znaczenie. Nie ograniczyły się one

wyłącznie do działania na istoty ludzkie, lecz pracowały tak-

że w innych państwach powstałych na Księżycu. Po ponow-

nym połączeniu się Słońca z Księżycem te niższe państwa

również zostały objęte działaniami istot duchowych. Wszy-

stko, co w nich było fizyczne, uległo eteryzacji. Zatem na

Słońcu oprócz człowieka występowały minerało-rośliny

i roślino-zwierzęta, lecz zachowały one swoją naturę. Natu-

ra ta nie była dopasowana do ich nowego otoczenia. Ponie-

waż jednak uległy eteryzacji, także i na nie rozciągnęło się

działanie Duchów Mądrości. Wszystko, co z Księżyca prze-

szło na Słońce, przenikały swoimi siłami Duchy Mądrości.

Dlatego też temu, co w owym czasie powstało z połączenia

Słońca i Księżyca, można nadać miano „kosmosu mądro-

ści". Kiedy po przerwie w ewolucji wyłoniła się Ziemia jako

następca tego „kosmosu mądrości", pojawiły się na niej

wszystkie istoty na nowo powołane do życia, jak gdyby kieł-

kujące ze swoich zarodków księżycowych i przepełnione

mądrością. Gdy człowiek przygląda się otaczającym go rze-

czom, wszędzie w przyrodzie odkrywa mądrość. Można ją

podziwiać w każdym listku, w każdej kości zwierzęcej czy

ludzkiej, w przedziwnej budowie mózgu lub serca. Człowiek

-86-

mógłby nie wiadomo jak bardzo trudzić się nad zrozumie-

niem rzeczy za pomocą pojęć i nie wydobyłby z nich żadnej

mądrości, gdyby ona w nich nie tkwiła.

Szczytowy punkt stadium Księżyca został osiągnięty

wtedy, kiedy ciało astralne człowieka rozwinęło się tak bar-

dzo, że jego ciało fizyczne umożliwiło dojście Synom Życia

do stopnia człowieczeństwa. Człowiek osiągnął wszystko, co

mógł w tej fazie swojego rozwoju. Dopiero w stadium Zie-

mi miał nastąpić rozwój duszy pojmującej i duszy świado-

mej, jak również narodziny jaźni i wolnej samoświadomości.

W epoce księżycowej ludzie byli jeszcze w istocie narzę-

dziami Synów Życia.

Kiedy nastąpił kres ewolucji Księżyca, wszystkie istoty

i siły biorące w niej udział przybrały bardziej duchową for-

mę istnienia. Istnienie to znajdowało się już na zupełnie

innym szczeblu rozwojowym aniżeli podczas okresu księży-

cowego. Pod koniec przerwy dzielącej stadium Księżyca od

stadium Ziemi pojawiły się istoty działające podczas ewolu-

cji Saturna, Słońca i Księżyca, lecz już obdarzone nowymi

zdolnościami. Górując nad człowiekiem, osiągnęły dzięki

wcześniejszej pracy zdolność rozwijania człowieka, tak aby

w epoce ziemskiej mógł wytworzyć w sobie świadomość wy-

ższą o jeden stopień od obrazowej. Człowiek jednak musiał

się przygotować do tego, co miał otrzymać. W ciągu rozwo-

ju Saturna, Słońca i Księżyca ukształtował on w sobie nastę-

pujące człony: ciało fizyczne, eteryczne i astralne. Jednakże

człony te były przystosowane tylko do świadomości obrazo-

wej, nie posiadały organów, za których pomocą mogłyby

postrzegać świat zewnętrznych przedmiotów. Rozwinięcie

tych członów człowieka odbyło się na trzech wstępnych

szczeblach. Po tym wstępnym przygotowaniu wszystkie isto-

-87-

ty i siły ponownie się uduchowiły i wstąpiły do wyższego

świata. Ziemia była wówczas ciałem kosmicznym o naturze

całkowicie duchowej. W świecie tym znajdowały się zarodki

wszystkiego, co później zaistniało na Ziemi w postaci fizycz-

nej. Powstało tam zrazu coś, co można uznać za zagęszcze-

nie substancji. Skutkiem tego po pewnym czasie wewnątrz

owego duchowego tworu ukazała się forma ognista podob-

na do tej, jaka niegdyś powstała na Saturnie w jego najgęst-

szym stanie. Na formę tę oddziaływały rozmaite istoty bio-

rące udział w ewolucji. Ognista kula Ziemi nie stanowiła

jednolitej całości, lecz jak gdyby organizm z duszą. Istoty,

którym przeznaczone było stać się w przyszłości ludźmi,

przebywały wówczas w sferze nie zagęszczonej, przezna-

czonej dla wyższych istot duchowych. Na tym szczeblu swo-

jego istnienia człowiek składał się z duszy czującej, ciała

astralnego, eterycznego i uformowanego z ognia ciała fizy-

cznego. Posiadał on w tym czasie przeważnie świadomość

obrazową, w której objawiały mu się istoty duchowe. Im

bardziej gęstniała substancja Ziemi, tym wyraźniej widać

było w człowieku wspomniane uczłonowanie. W pewnym

momencie rozwoju Ziemia osiągnęła już taką gęstość, że

tylko jedna jej część pozostała ognista, natomiast część dru-

ga przybrała postać, którą można by nazwać „gazem" lub

„powietrzem". Człowiek zmieniał się w dalszym ciągu. Miał

on nie tylko kontakt z ciepłem Ziemi, ale do jego ciała ogni-

stego dołączyła się substancja powietrzna. I podobnie jak

ciepło obudziło w nim życie, tak owiewające go powietrze

wywołało w nim wrażenie, które można nazwać dźwiękiem

duchowym. Jednocześnie od ciała astralnego oddzieliła się

część, która stała się zaczątkiem późniejszej duszy pojmują-

cej. Ziemię przenikały wówczas istoty stojące wyżej niż

człowiek. Szczególnie ważne były Duchy Osobowości. Znaj-

dowafy się tam również istoty, które wyżej nazwaliśmy Ar-

chaniołami. To właśnie ich działania wywoływały dźwięki,

które słyszeli ludzie. To, co postrzegał wówczas człowiek,

nie dawało się sprowadzić do zbioru fizycznych przedmio-

tów. Istoty ludzkie żyły raczej wśród cieplnych fal

i dźwięków. Za tymi zjawiskami ludzie dostrzegali pracę

Duchów Osobowości i Archaniołów.

Z upływem czasu Ziemia coraz bardziej gęstniała. Po-

jawiła się na niej substancja wodna, tak więc składała się

ona odtąd z trzech członów: ognistego, powietrznego i wod-

nego. Zanim to nastąpiło, zaszło jeszcze jedno ważne zjawi-

sko. Od Ziemi ognisto-powietrznej oddzieliło się samo-

dzielne ciało kosmiczne, które później stało się dzisiejszym

Słońcem. Tego oddzielenia się Słońca potrzebowały wyższe

istoty dla swojego rozwoju, gdyż na Ziemi zagęszczona do

stanu płynnego materia uniemożliwiała ich dalszą bytność.

Na Słońcu założyły swoją nową siedzibę. Natomiast czło-

wiek potrzebował dla swojego rozwoju środowiska zbudo-

wanego z jeszcze gęstszej substancji.

Wskutek pojawienia się na Ziemi substancji wodnej

nastąpiła w człowieku kolejna przemiana. Teraz nie tylko

przenikał go ogień, nie tylko owiewało powietrze, lecz do

jego ciała fizycznego zaczęła przenikać substancja wodna.

Jednocześnie zmieniła się jego część eteryczna, która wy-

subtelniała. Do zalążków duszy czującej i pojmującej dołą-

czył zalążek duszy świadomej. Istoty duchowe, które prze-

niosły się na Słońce, musiały zmienić sposób oddziaływania

na ludzi. Człowiek związany z Ziemią nie mógłby podlegać

ich wpływom, gdyby jego dusza była stale zwrócona ku te-

mu, skąd pochodziło jego ciało fizyczne. Dlatego w pew-

h okresach istoty duchowe doprowadzały do oddzielenia

-89-

duszy ludzkiej od ciała fizycznego i sprowadzały ją na Słoń-

ce, by po jakimś czasie znowu mogła się połączyć z ciałem

fizycznym. W tych okresach na Ziemi pozostawały jedynie

ludzkie powłoki cielesne. Dzięki współdziałaniu istot słone-

cznych i ziemskich Ziemia została wprawiona w ruch wzglę-

dem Słońca, co spowodowało pojawienie się dnia i nocy.

Nie należy jednak sądzić, że w tamtych czasach ruch Ziemi

wokół Słońca był podobny do obecnego. Panowały jeszcze

zupełnie inne warunki. Warto przy tym zaznaczyć, że wszel-

kie ruchy ciał niebieskich wynikają z wzajemnych relacji

istot je zamieszkujących. Na tym przykładzie widać, w jaki

sposób stany duchowe mogą znaleźć wyraz w formie fizycz-

nej.

Proces koncentracji substancji Ziemi posuwał się dalej.

Do elementu wodnego doszedł stały, który można nazwać

ziemnym. Równocześnie element ten wszedł w skład ludz-

kiego ciała. Przedtem dusza tworzyła sobie ciało z elemen-

tów: ognistego, powietrznego i wodnego, ale elementu sta-

łego nie potrafiła już tak łatwo formować. W porównaniu

z dzisiejszym ciałem ludzkim ciało ówczesnego człowieka

było subtelniejsze, bowiem elementy ziemne wchodziły

w jego skład tylko w swojej najdelikatniejszej postaci. Ciała

ludzkie były jak cienie. Ponieważ znajdowały się na całej

Ziemi, podlegały rozmaitym wpływom. Jeżeli dawniej ciała

były całkowicie ukształtowane przez dusze i wskutek tego

jednakowe, to teraz pojawiły się między nimi różnice. W ta-

ki sposób powstały podwaliny pod wyodrębnienie się ras.

Z chwilą usamodzielnienia się człowieka cielesnego

rozluźnił się do pewnego stopnia związek człowieka ze

światem duchowym. Gdy dusza opuszczała ciało, by udać

się na Słońce, ciało żyło dalej. Gdyby rozwój postępował

dalej w tym kierunku, cała Ziemia musiałaby stwardnieć

-90-

pod wpływem swojego elementu stałego. Dusze, wracające

po pewnym czasie na Ziemię, mogłyby nie znaleźć odpo-

wiedniego materiału cielesnego, z którym mogłyby się połą-

czyć.

Wówczas nastąpiło wydarzenie, który nadało całej

ewolucji inny kierunek. Wszystko, co mogło spowodować

trwałe stwardnienie ziemskiej substancji, zostało wydzielo-

ne. Wtedy właśnie powstał dzisiejszy Księżyc. To, co przed-

tem przyczyniało się bezpośrednio do utrwalania form na

Ziemi, działało teraz słabiej z Księżyca. Na skutek oddzie-

lenia się Księżyca ciało ludzkie stało się na krótki czas bar-

dziej elastyczne, ale im dłużej się rozwijało, tym bardziej

brały w nim górę siły powodujące twardnienie. Dusza w co-

raz mniejszym stopniu wpływała na kształt ciała. Gdy wzno-

siła się do sfery czysto duchowej, ciało ulegało rozkładowi.

Można prześledzić, jak siły, które człowiek przyswoił

sobie podczas ewolucji Saturna, Słońca i Księżyca, brały

udział w jego rozwoju w okresie kształtowania się Ziemi,

Najpierw ciało astralne, zawierające w sobie rozpuszczone

ciało eteryczne i fizyczne, zapaliło się od ognia Ziemi. Po-

tem ciało to podzieliło się na subtelniejszą część astralną -

duszę czującą i mniej subtelną - eteryczną, która weszła

w kontakt z żywiołem ziemnym. Gdy w części astralnej

kształtowały się dusza pojmująca oraz dusza świadoma,

w ciele eterycznym gromadziły się mniej subtelne elementy,

wrażliwe na dźwięk i światło. Gdy ciało eteryczne zgęstniało

jeszcze bardziej, tak że z ciała świetlnego stało się ognistym,

nastąpił okres rozwoju, w którym części stałego żywiołu

Ziemi połączyły się z człowiekiem. Ponieważ ciało eterycz-

ne zagęściło się do postaci ognia, mogło z pomocą sił ciała

fizycznego połączyć się z substancjami fizycznej ziemi, roz-

91-

rzedzonymi do stanu ognia. Nie umiało ono jednak samo

wprowadzić do ciała także substancji powietrznych, gdyż

ciało w tym czasie stężało. Wtedy wspomogły je istoty za-

mieszkujące Słońce, które tchnęły w ciało powietrze. Zanim

człowiek stężał, prądami powietrza kierowało jego ciało

eteryczne. Później ciało fizyczne zaczęło otrzymywać życie

z zewnątrz, wskutek czego stało się niezależne od duchowej

części człowieka.

Człowiek czuł się na tym szczeblu rozwoju istotą samo-

dzielną. Czuł, że wewnętrzny ogień jego ciała eterycznego

łączy się z wewnętrznym ogniem Ziemi. Mógł przenikające

go ciepło czuć jako swoją „jaźń". W tym krążeniu ciepła

tkwił zalążek obiegu krwi. Według obrazów swojego ciała

astralnego człowiek kształtował w sobie części powietrzne.

Między innymi wtedy ukształtował się organizm, który stał

się podłożem późniejszego systemu nerwowego. Przez cie-

pło i powietrze człowiek kontaktował się ze światem zewnę-

trznym. Czuł on, że posiada jaźń, miał duszę pojmującą

jako część swojego ciała astralnego, za pomocą którego

przeżywał w obrazach to, co działo się na zewnątrz. Czuł się

potomkiem swoich przodków dzięki życiu płynącemu przez

pokolenia. Oddychał i odczuwał to jako działanie wyższych

istot, Duchów Formy. Najmniej jasną dla niego rzeczą było

jego pochodzenie jako jednostki. Przeczuwał jedynie, że był

poddany działaniu Duchów Formy. Nie postrzegał wpraw-

dzie istot duchowych bezpośrednio, ale przeżywał w swojej

duszy dźwięki, barwy itp., i wiedział, że w tym świecie wyob-

rażeń znajdują się dzieła owych duchów. Odróżniał on już

swoje wewnętrzne ciepło od prądów cieplnych Ziemi,

w których przejawiały się Duchy Osobowości. O tym, co

znajduje się poza prądami zewnętrznego ciepła, miał słabe

pojęcie. Odczuwał w nich właśnie wpływy Duchów Formy.

-92-

Za pomocą wrażeń świetlnych człowiek nie potrafił jeszcze

odróżniać rzeczy wewnętrznych od zewnętrznych. Obrazy

świetlne nie budziły w jego duszy zawsze tych samych uczuć.

Był czas, kiedy człowiek odczuwał je jako zewnętrzne. Dzia-

ło się to wówczas, kiedy przeszedł właśnie od swojego ist-

nienia bezcielesnego do wcieleń na Ziemi. Te obrazy świetl-

ne dawały wyraz czynom Duchów Ognia (Archaniołów).

Człowiek czuł się złączony z ich siłami, i tak było w istocie.

Mógł on dzięki temu, co od nich otrzymywał, działać na

otaczające go powietrze, które pod jego wpływem zaczyna-

ło świecić. Niegdyś sify przyrody i człowieka nie były tak od

siebie oddzielone, jak ma to miejsce dzisiaj. To, co się działo

na Ziemi, jeszcze w dużym stopniu wywoływał człowiek.

Gdyby ktoś mógł wówczas obserwować spoza Ziemi zjawi-

ska zachodzące w przyrodzie, spostrzegłby w nich także

efekty ludzkich działań.

Jeszcze inaczej kształtowały się ludzkie wrażenia

dźwiękowe. Od początku swojego istnienia człowiek post-

rzegał dźwięki jako zewnętrzne. Za ich pośrednictwem ob-

jawiali się Synowie Życia. Jeśli człowiek czuł się wewnętrz-

nie zespolony z tymi siłami, mógł przez ich naśladowanie

wywołać potężne skutki w ziemskim żywiole wodnym. Pod

jego wpływem wody falowary i przewalały się nad ziemią.

Wrażenia smakowe człowiek posiadał jedynie w pierwszej

ćwierci swojego ziemskiego życia. Dusza brała je za wspo-

mnienia przeżyć w stanie bezcielesnym. Dopóki ich czło-

wiek doświadczał, trwało tężenie jego ciała na skutek

wchłaniania zewnętrznych substancji. W drugiej ćwierci ży-

cia człowiek rozrastał się, jednak jego kształt był już okre-

ślony. Człowiek mógł wówczas postrzegać inne istoty tylko

wskutek działania na niego ich ciepła, światła i dźwięków.

Nie był jeszcze w stanie wyobrazić sobie żywiołu stałego

-93-

i tylko w pierwszej ćwierci swojego życia odbierał od żywio-

łu płynnego wspomniane wrażenia smakowe.

Odbiciem tego stanu duszy była postać cielesna czło-

wieka. Część ludzkiego ciała, która zawierała zaczątek

późniejszej głowy, była najlepiej rozwinięta. Inne organy

wyglądały jak przydatki, niewyraźne i słabo rozwinięte. Lu-

dzie różnili się między sobą fizycznie. Różnice te zależały

od miejsca ich pobytu na Ziemi. Ci, którzy na początku

istnienia Ziemi byli najlepiej rozwinięci, mogli teraz najle-

piej wykształcić zaczątek głowy. Byli to ludzie najbardziej

harmonijni. Inni znajdowali się w większej zależności od

warunków zewnętrznych aniżeli ci pierwsi. Tamci za po-

średnictwem ciepła wyraźnie czuli Duchy Formy, a w życiu

ziemskim zachowywali jasne wspomnienie, że mają coś

wspólnego z tymi duchami, i że byli z nimi połączeni w sta-

nie bezcielesnym. Drugi rodzaj ludzi miał tylko mgliste

wspomnienie stanu bezcielesnego, zaś swoją więź ze świa-

tem duchowym odczuwał głównie dzięki działalności Du-

chów Ognia. Trzeci rodzaj ludzki jeszcze głębiej tkwił w ist-

nieniu ziemskim. Byli to ci, którzy mogli zetknąć się z ży-

wiołem ognia dopiero wówczas, kiedy Ziemia oddzieliła się

od Słońca i wchłonęła żywioł wodny. Ich poczucie wspólno-

ty ze światem duchowym było bardzo słabe, szczególnie

w zaraniu życia ziemskiego. Dopiero kiedy uwydatniły się

wpływy Archaniołów, a zwłaszcza Aniołów, odczuli ten

związek. Mieli oni szczególnie mocno rozwinięte narządy

przydatkowe i przejawiali dużą aktywność w początkowym

okresie istnienia Ziemi.

Kiedy Ziemia wytworzyła w sobie element powietrza,

żyły wciąż istoty astralne jeszcze bardziej zapóźnione w roz-

woju niż najniższe dusze ludzkie. Były to dusze wcielające

-94-

się w formy, które człowiek musiał porzucić jeszcze przed

oddzieleniem się Słońca. Istoty te to przodkowie zwierząt.

W toku ewolucji rozwinęły one szczególnie te organy, które

u człowieka miały charakter przydatków. Istoty te posiadały

jedną wspólną duszę. Dlatego mówi się o gatunkowej duszy

zwierząt albo o duszy zbiorowej. Również w tym okresie

pojawiły się pierwsze rośliny.

Człowiek stał się na Ziemi zindywidualizowaną istotą

duchową. Jego ciało astralne, które otrzymał na Księżycu

od Duchów Ruchu, podzieliło się na Ziemi na duszę czują-

cą, pojmującą i świadomą. Kiedy dusza świadoma doszła do

tego, że umiała w życiu ziemskim zbudować sobie odpo-

wiednie ciało, Duchy Formy obdarzyły ją iskrą swojego og-

nia. Wtedy obudziła się w niej jaźń. Od chwili, kiedy to

nastąpiło, zmienił się stosunek człowieka do świata ducho-

wego. Wcześniej człowiek nie posiadał w nim żadnej samo-

dzielności, czuł się tam nie jak wolna jednostka, ale część

organizmu złożonego z istot stojących wyżej od niego. Teraz

poczuł się do pewnego stopnia jednostką, choć czuł też, że

pozostaje stale złączony z tym światem.

Zjawiska opisane wyżej stanowiły zewnętrzny wyraz

ewolucji Ziemi, natomiast poznanie duchowe ujawnia także

inne fakty. Otóż istoty duchowe, które oderwały Księżyc od

Ziemi i z nim związały swoje istnienie, wpływały z niego na

kształt istot ludzkich. Szczególnie mocno oddziaływały na

zdobytą przez człowieka jaźń i umożliwiały przepływ sił

między jaźnią i ciałem eterycznym, astralnym oraz fizycz-

nym. Dzięki temu człowiek posiadł zdolność poznawczego

odzwierciedlania świata. Jego świadomość zharmonizowała

się ze wszechświatem, stała się jego odbiciem. Gdyby nic

później nie nastąpiło, człowiek pozostałby istotą posiadają-

il - 95 -

ca świadomość, która byłaby jak gdyby odbiciem konieczne-

go porządku przyrody, nie zaś wolnym myśleniem. Zaczęły

jednak działać istoty, które sprawiły, iż człowiek osiągnął

samodzielną, wolną świadomość. Wskutek specyficznego

rozwoju tych istot podczas ewolucji Ziemi, stały się one

przeciwnikami innych istot, które działając z Księżyca, pra-

gnęły uczynić z ludzkiej świadomości zwierciadło odbijające

przyrodę. Trudno wyrazić potocznym językiem, jak odbywa-

ło się w tych pradawnych czasach oddziaływanie owych istot

na człowieka. Nie należy sobie tego wyobrażać ani na wzór

obecnych działań przyrody, ani też na podobieństwo wpły-

wu wywieranego przez jednego człowieka na innego, gdy

dzięki mowie pewne rzeczy stają się zrozumiałe. Działanie,

o którym mowa, było natury duchowej i jego skutki przeja-

wiały się w sferze ducha.

x

Świadomość ludzka przestała być jedynie zwierciadłem

wszechświata, ponieważ w ciele astralnym człowieka po-

wstała zdolność regulowania i opanowywania wyobrażeń.

Główna rola przypadła tutaj ciału astralnemu, dlatego też

jaźń popadała stale w zależność od niego. W rezultacie

człowiek był wciąż podatny na wpływy niższego elementu

swojej natury. Istoty, które doprowadziły do tej zmiany cha-

rakteru ludzkiej świadomości, można nazwać duchami lucy-

ferycznymi, działającymi na przekór tym istotom, które sta-

rały się uczynić z ludzkiej świadomości zwierciadło świata,

nie pozostawiając miejsca na wolną wolę. Duchy lucyferycz-

ne pomogły człowiekowi zdobyć swobodę działania, lecz

razem z nią pojawiła się możliwość błędu i zła.

Ponieważ człowiek podlegał działaniu świata zewnętrz-

nego i ponieważ żył kierując się żądzami i namiętnościami,

których nie regulował zgodnie z wyższymi duchowymi wpły-

-96-

wami, zaczął ulegać chorobom. Osobliwy skutek wpływu

istot lucyferycznych polegał na tym, że człowiek nie mógł

już traktować swojej ziemskiej egzystencji jako dalszego

ciągu istnienia wolnego od ciała. Odbierał on wrażenia, któ-

re mógł przeżywać za pomocą ciała astralnego i które łączy-

ły się z siłami niszczącymi ciało fizyczne. Człowiek odczu-

wał to jako zamieranie swojego życia ziemskiego, jako

śmierć. W ten sposób odsłania się przed nami ważna cecha

natury ludzkiej, mianowicie związek ciała astralnego z cho-

robami i śmiercią.

Fizycznym wyrazem wszystkich zmian następujących

w świecie duchowym było powolne kształtowanie się relacji

między Słońcem, Księżycem i Ziemią. Pojawił się, jak już

wspomniano, podział na dzień i noc. W dzień były aktywne

w ciele fizycznym jaźń i ciało astralne, w nocy zaś następo-

wała przerwa i pierwsze dwa wspomniane człony człowieka

opuszczały ciało fizyczne oraz eteryczne. Przenikały one

wówczas do sfery wpływów Synów Życia, Duchów Ognia,

Duchów Osobowości i Duchów Formy. Tam pozostawały

pod działaniem Duchów Formy, a ponadto Duchów Ruchu,

Mądrości i Tronów. W ten sposób skutki szkodliwych wpły-

wów, jakim człowiek ulegał w dzień za sprawą błędów ciała

astralnego, mogły być zneutralizowane.

Ludzie rozmnażali się na Ziemi, a w ich ciała nie mogły

się już wcielać dusze inne niż ludzkie. Siły ziemsko-księży-

cowe działały w taki sposób, że pod ich wpływem ciała ludz-

kie kształtowały się całkowicie zgodnie z potrzebami dusz,

które się w nie wcielały. Dusze, które kiedyś wywędrowały

na inne planety, wracały na Ziemię, dlatego też na każde

ludzkie ciało przypadała jedna dusza. Pielgrzymka dusz na

Ziemię spowodowała przyrost ludności na całej planecie.

-97-

Dusze wcielały się po śmierci w nowe ciało, skoro tylko

znalazły jakieś dla siebie odpowiednie. Na Ziemi żyli więc

ludzie z duszami przybyłymi z innych planet, wcielonymi po

raz pierwszy, oraz ci, których dusze przeżyły już wiele wcie-

leń. Z biegiem czasu liczba tych drugich znacznie przewy-

ższyła liczbę pierwszych. Dusze przybyłe na Ziemię z in-

nych planet przynosiły ze sobą treść zdobytą w wyższym

świecie duchowym. Los tych dusz wyznaczały fakty ze świa-

tów pozaziemskich, natomiast dusze ponownie wcielające

się na Ziemi posiadały przeznaczenie wynikające z ich po-

stępowania w poprzednich wcieleniach na Ziemi. Procesem

rozmnażania się ludzi kierowały istoty duchowe. Kiedy du-

sza miała zejść na Ziemię, w człowieku odzywały się impul-

sy rozrodcze.

Świat duchowy wywierał przemożny wpływ na rozwój

zdolności ciała eterycznego. Przede wszystkim przyczynił

się do rozwoju pamięci. Samodzielne myślenie logiczne

znajdowało się dopiero w powijakach, natomiast zdolność

wspominania była dobrze rozwinięta. Człowiek potrafił po-

sługiwać się siłami życiowymi i rozrodczymi zwierząt i ro-

ślin. Ludzie umieli wydobyć z roślin to, co pobudzało je do

wzrostu i wykorzystać to podobnie, jak dziś wykorzystują

energię przyrody nieożywionej, na przykład tę, która tkwi

w węglu kamiennym. Życie duszy ludzkiej zmieniało się

w najróżniejszy sposób pod działaniem sił lucyferycznych.

Zanim pojawiły się te wpływy, dusza działała zgodnie z za-

miarami wyższych istot duchowych, według z góry powzię-

tego planu. Dzięki temu człowiek mógł przewidzieć, co wy-

darzy się w przyszłości. Zdolność tę człowiek stracił, kiedy

postrzeżenia rzeczy zewnętrznych przesłoniły świat istot du-

chowych i osłabiły wpływ sił słonecznych. Przyszłość stała

się niepewna, na skutek czego pojawił się strach. Jedno-

-98-

cześnie jednak dzięki wpływom lucyferycznym człowiek

uwolnił się spod władzy sił, którym dawniej biernie podle-

gał. Strach i podobne uczucia towarzyszyły odtąd człowie-

kowi w jego wędrówce ku wolności.

Strach narodził się za sprawą mocy, które działały

w świecie ziemskim obok wpływów lucyferycznych. Istotom,

które posiadały te moce, można nadać miano arymanicz-

nych. Można je również nazwać za Goethem mefistofelicz-

nymi.

Z początku wpływom lucyferycznym ulegali tylko lu-

dzie najbardziej rozwinięci, ale wkrótce poddali się im

wszyscy pozostali. U ludzi stojących na niższych szczeblach

rozwoju ciało eteryczne było zbyt słabo chronione, by się

mogło oprzeć wpływowi istot lucyferycznych. Ludzie ci po-

sunęli swoją samowolę do tego stopnia, że wywołali potęż-

ną katastrofę, niszczycielską pożogę, która spowodowała

zagładę większości istot ludzkich. Tylko znikoma liczba

tych, którzy nie popadli w nadużycia, schroniła się w bez-

piecznym miejscu. Tym miejscem stał się ląd ukryty obecnie

pod powierzchnią Atlantyku. Ląd ów znajdował się między

obecną Europą, Afryką i Ameryką i znany jest jako Atlan-

tyda.

W epoce atlantydzkiej wpływy lucyferyczne zamiast

być przeszkodą w rozwoju ludzkości, stały się motorem jej

postępu. Dzięki nim ludzie zdołali w stopniu daleko wię-

kszym niż kiedykolwiek przedtem rozwinąć poznanie rze-

czy ziemskich. Unikali popędów i żądz ciała astralnego,

skierowanych wyłącznie ku rzeczom zmysłowym, toteż sta-

l^wali się coraz bardziej wolni od złudzeń. Cała władza post-

•pegania koncentrowała się u nich w ciele eterycznym, któ-

^•e było oddzielone od fizycznego. Zdolność postrzegania

-99-

wygasała w ciele fizycznym, a samo to ciało jak gdyby za-

mierało. Za pośrednictwem ciała eterycznego ludzie ci kon-

taktowali się z państwem Duchów Formy i mogli się od nich

dowiedzieć, jak kieruje nimi istota, która spowodowała od-

łączenie się Słońca od Ziemi. Dzięki tej wiedzy ludzie ci

mogli później zrozumieć Chrystusa. Byli oni przewodnika-

mi ludzkości, mogącymi odsłaniać przed nią wszelkie taje-

mnice. Gromadzili wokół siebie uczniów, którym wskazy-

wali drogę do osiągnięcia wtajemniczenia. Ludzie ci rozwi-

jali swoją ezoteryczną wiedzę i praktykowali obrzędy

w osobnym przybytku, który należy nazwać wyrocznią Chry-

stusa albo Słońca. To, co się tu mówi w związku z Chrystu-

sem, będzie tylko wtedy właściwie zrozumiane, jeśli się zwa-

ży, że poznanie nadzmysłowe musi widzieć w przyjściu

Chrystusa zdarzenie, o którym mówili dużo wcześniej lu-

dzie znający ducha kierującego rozwojem Ziemi. Waśnie

oni przewidywali nadejście Chrystusa.

Ludzie mniej rozwinięci duchowo powołali do życia in-

ne wyrocznie. Ich wtajemniczeni mieli kontakt tylko z tymi

wyższymi istotami, które widzieli w swoich ciałach eterycz-

nych pod postacią wyższych jaźni. Prawdziwą naukę o wie-

lokrotnym wcielaniu się można było poznać jedynie w szko-

łach prowadzonych przez wtajemniczonych. Oglądali oni

dusze w stanie bezcielesnym, wędrujące od jednego żywota

do następnego i tylko oni mogli przekazać tę prawdę swoim

uczniom.

Fizyczna budowa człowieka w zamierzchłej przeszłości

bardzo się różniła od obecnej. Stanowiła ona w dużym sto-

pniu wyraz cech duszy. Człowiek składał się wówczas z deli-

katniejszej materii niż teraz. To, co dziś jest w człowieku

skostniałe, wtedy było jeszcze miękkie i giętkie. Jednostki

-100-

Ibardziej uduchowione posiadały delikatniejszą budowę cia-

ła i były zwinniejsze, te zaś, które stały na niższym szczeblu

duchowego rozwoju, posiadały mniej foremne kształty i by-

ły powolniejsze. Masa ciała człowieka była odwrotnie pro-

porcjonalna do stopnia jego duchowego rozwoju. Człowiek

w swojej obecnej postaci fizycznej ukształtował się w wyni-

ku redukcji, koncentracji i stwardnienia człowieka atlan-

tydzkiego. Podczas gdy przed epoką atlantydzką człowiek

był zewnętrznie wiernym odbiciem swojego duchowego

wnętrza, to w wyniku rozwoju na Atlantydzie jego fizyczna

postać została ustalona i w dużej mierze uniezależniła się

od właściwości duszy.

Mniej więcej w połowie epoki atlantydzkiej zaczęła za-

grażać ludzkości zagłada. Wiedza wtajemniczonych musiała

być starannie strzeżona przed ludźmi, którzy nie oczyścili

swoich ciał astralnych. Gdyby ludzie ci zdobyli sekretne wia-

domości, poznali moce, za pomocą których wyższe istoty

kierowały siłami przyrody, wkrótce użyliby ich do zaspoko-

jenia swoich wynaturzonych potrzeb i namiętności. Niebez-

pieczeństwo było tym większe, że ludzie ci dostali się pod

wpływ niższych istot duchowych, które nie mogły się pra-

widłowo rozwijać na Ziemi, a więc działały przeciwko ewo-

lucji całej planety. Ludzie posiadali wtedy jeszcze zdolność

używania sił wzrostu i rozmnażania natury zwierzęcej i lu-

dzkiej. Na te pokusy ze strony niższych istot duchowych byli

wystawieni nie tylko zwykli ludzie, lecz także część wtaje-

mniczonych. Doszło do tego, że zaczęli oni kierować wspo-

mniane siły nadzmysłowe przeciwko ewolucji ludzkości.

Spowodowali oni wielkie zepsucie ludzi. Zło szerzyło się

coraz bardziej. Ponieważ zaś siły wzrostu i rozmnażania

odseparowane od macierzystego podłoża i samowolnie uży-

lajdowały się w tajemniczym związku z pewnymi siłami

-101-

działającymi w powietrzu i wodzie, dlatego takie czyny ludz-

kie pobudziły niszczycielskie moce przyrody. Doprowadziło

to do stopniowego zniszczenia Atlantydy w kataklizmach

powietrznych i wodnych. Ci jej mieszkańcy, którzy nie zgi-

nęli, musieli ją opuścić. W wyniku tych kataklizmów poważ-

nie zmieniło się oblicze Ziemi. Uformowała się Europa,

Azja, Afryka oraz Ameryka. Na te lądy wyruszyli uchodźcy

z Atlantydy. Różne ludy stojące na rozmaitych szczeblach

rozwoju założyły tam swoje siedziby. Wśród nich znajdowali

się wtajemniczeni, strażnicy tajemnic wyroczni. Założyli oni

w różnych krainach świątynie służące nie tylko dobrym, ale

i złym celom.

Ludzkość po zniszczeniu Atlantydy odrodziła się z tych

jej mieszkańców, których postać cielesna stężała do tego

stopnia, że nie poddawała się już przeciwnym naturze siłom

duszy. Był pewien okres w historii Atlantydy, kiedy na Zie-

mi zapanowały takie warunki, że ludzkie ciało musiało stę-

żeć. Przedstawiciele tych ras ludzkich, których ciała stężały

przed tym okresem, mogli się wprawdzie rozmnażać, ale

dusze wcielające się w ich ciała czuły się tak ściśnięte, ogra-

niczone, że owe rasy musiały wyginąć.

W połowie okresu atlantydzkiego pojawiły się wśród

ludzi istoty, pod których wpływem człowiek wczuwał się

w świat, zmysłowy bez pośrednictwa ducha. Dochodziło do

tego, że zamiast prawdziwej postaci tego świata człowiek

widział wszelkiego rodzaju iluzje. Człowiek nie tylko podle-

gał wpływowi lucyferycznemu, ale również ulegał wyżej

wspomnianym istotom, których przywódca może być na-

zwany Arymanem. (Mefistofeles i Aryman to jedna i ta sa-

ma istota.) Wskutek tych wpływów człowiek dostawał się po

śmierci we władanie istot, które również wtedy pozwalały

-102-

mu żyć jako istocie zwróconej ku rzeczom zmysłowym. Co-

raz rzadziej oglądał on zjawiska świata duchowego i musiał

się czuć do pewnego stopnia pozbawiony łączności z tym

światem.

Istniała jedna szczególnie ważna świątynia, która wśród

ogólnego upadku zachowała się w stanie najczystszym. Była

to wyrocznia Chrystusa. Po pewnym czasie przewodnik wta-

jemniczenia Chrystusowego pozostał sam z garstką towa-

rzyszy, przed którymi mógł odsłaniać tajemnice świata tylko

w bardzo ograniczonym zakresie. U ludzi tych skłonności

naturalne wiązały się tylko z ciałem eterycznym, które nie

miało u nich kontaktu z ciałem fizycznym. Byli to ludzie

najbardziej sprzyjający postępowi. Coraz słabiej występo-

wały u nich przeżycia we śnie i świat duchowy zamykał się

przed nimi coraz bardziej. Ludzie ci poszli najdalej pod

względem zespalania ciała eterycznego z fizycznym. Oba te

ciała coraz bardziej się do siebie zbliżały tak pod względem

formy, jak i rozmiaru. Na skutek tego słabła dawniej abso-

lutna władza pamięci i jednocześnie rodziło się myślenie.

Część ciała eterycznego złączona z ciałem fizycznym prze-

mieniła mózg fizyczny we właściwy organ myślenia i właści-

wie dopiero od tej chwili człowiek zaczął odczuwać swoje

„ja" w ciele fizycznym. Wtedy też obudziła się samoświado-

mość. Na początku nastąpiło to tylko u ludzi związanych

z wyrocznią Chrystusa. Pozostałe grupy ludzkie rozproszo-

ne po Europie, Azji i Afryce zachowały w różnym stopniu

resztki dawnych stanów świadomości. Ludzie zebrani wokół

wyroczni Chrystusa mieli najbardziej rozwinięty rozum, lecz

posiadali najmniejsze doświadczenie w dziedzinie poznania

nadzmysłowego. Wywędrowali oni na wschód, do kraju

w głębi Azji. Ich duchowy przywódca pragnął uchronić swo-

uczniów przed kontaktem z ludźmi stojącymi na niż-

-103-

szych szczeblach rozwoju i wychować ich oraz ich potom-

ków w duchu objawionych mu tajemnic. Z rzeszy swoich

wychowanków wybrał siedmiu najlepszych. Tych siedmiu

wtajemniczonych zostało nauczycielami i przewodnikami

ludów osiadłych na południu Azji, czyli w Indiach.

Indie zamieszkiwał niegdyś lud szczególnie żywo pa-

miętający ducha mieszkańców Atlantydy, którzy doświad-

czali dzięki niemu zjawisk świata duchowego. Wielu przed-

stawicieli tego ludu przejawiało ogromny pociąg serca

i umysłu do poznawania zjawisk tego świata. Uczniowie wy-

roczni Chrystusa przekazywali im swoją mądrość i ustana-

wiali przykazania. Niejednemu z tych starożytnych Hindu-

sów wystarczało jedynie krótkie przygotowanie, by ożywić

w sobie zdolność obserwowania świata nadzmysłowego. Tę-

sknota za tym światem była uczuciem dominującym w du-

szach Hindusów. Świat ów uważali za praojczyznę człowie-

ka. Świat zmysłowy był dla nich jedynie iluzją. Świat ułudy

nie interesował Hindusów, chyba że jako odbicie tamtego

prawdziwego. Używamy tu pojęcia „Hindusi" w innym niż

dzisiejsze znaczeniu. Nie istnieją dokumenty pochodzące

z czasów, o jakich tu mowa. Rozróżniać należy pierwszy

okres poatlantydzki, kiedy panowała właśnie charakteryzo-

wana kultura hinduska, i okres późniejszy, w którym pano-

wała kultura praperska. Jeszcze później nastąpił rozwój

kultury egipsko-chaldejskiej. To, co się zwykło pisać o staro-

żytnych Indiach, dotyczy wyłącznie tej trzeciej epoki.

W wyniku długoletnich wędrówek po zagładzie Atlan-

tydy, w zachodniej Azji osiadły ludy, których potomków hi-

storia zna pod nazwą Persów i pokrewnych im szczepów. Ci

przodkowie późniejszych Persów stworzyli drugą po hindu-

skiej wielką kulturę. Ludy tego drugiego okresu miały nowe

-104-

zadania. Ich tęsknoty nie kierowały się wyłącznie ku światu

nadzmysłowemu, lecz także ku fizycznej ziemi, którą uko-

chali. Cenili oni to, co człowiek może dzięki niej zdobyć i co

potrafi uzyskać dzięki wydobywaniu jej skarbów. Zagrażało

im coś zupełnie innego niż Hindusom, a mianowicie całko-

wita utrata przez duszę związku ze światem duchowym.

Lud ten posiadał jeszcze moc opanowywania pewnych sił

przyrody, które później wymknęły się spod ludzkiej kontro-

li. Strażnicy wyroczni wydawali rozkazy siłom wewnętrz-

nym, związanym z ogniem i innymi żywiołami. Można ich

nazwać magami. To, co zachowywali z dziedzictwa wiedzy

nadzmysłowej, było oczywiście nikłe w porównaniu z tym,

do czego był zdolny człowiek w przeszłości. Pielęgnowanie

tego dziedzictwa przybierało różne formy, począwszy od

szlachetnej sztuki, mającej na względzie dobro ludzkości,

a skończywszy na praktykach zasługujących na potępienie.

Ludzi tych w szczególny sposób opanowała istota lucyfery-

czna. Powodowała ona, że człowiek oddalał się od drogi,

jaką poprowadziłyby go wyższe istoty. Przedstawiciele tego

ludu, obdarzeni jeszcze resztkami dawnego widzenia nad-

zmysłowego, czuli silny pociąg do niższych istot świata du-

chowego. Należało im koniecznie dostarczyć duchowego

bodźca, który by przeciwdziałał tym cechom ich charakteru.

Otrzymali go z tego samego źródła, skąd czerpało siły hin-

duskie życie duchowe - od strażnika tajemnic wyroczni sło-

necznej.

Założyciela duchowej kultury praperskiej można na-

zwać tym samym imieniem, które zachowało się w histori:

Zaratustra albo Zoroaster. Podkreślmy tylko, że postać tu

wspomniana żyła dużo wcześniej, niż przyjmuje się w na-

ukach historycznych. Nie podajemuy jednak wyników ba-

dań tradycyjnych nauk, lecz przedstawiamy fakty odkryte

-105-

w wyniku badań duchowych. Celem Zaratustry było wska-

zanie swojemu ludowi prawdy, że świat zmysłowo-fizyczny

nie jest tylko czymś bezdusznym, co ukazuje się jako zdomi-

nowane przez istotę lucyferyczną. Istocie tej ludzie zawdzię-

czali osobistą samodzielność i poczucie wolności, lecz miała

ona działać w harmonii z przeciwstawiającą się temu inną

istotą duchową. Trzeba było podtrzymać w ludzie praper-

skim świadomość istnienia tej innej istoty duchowej. Skłon-

ności tego ludu do całkowitego związania się ze światem

zmysłowym groziły mu zespoleniem z istotą lucyferyczną.

Zaratustra otrzymał od strażnika wyroczni Słońca wtaje-

mniczenie umożliwiające mu objawienie wysokich istot sło-

necznych. W osobliwych stanach swojej świadomości, osiąg-

niętych dzięki ćwiczeniom, mógł on oglądać Przewodnika

istot słonecznych. Wiedział on, że istota ta kieruje rozwo-

jem ludzkości i że dopiero w pewnym określonym czasie

będzie mogła zstąpić na Ziemię. By do tego doszło, trzeba

było przygotować ciało astralne człowieka na jej przyjęcie.

W tym celu musiał pojawić się człowiek, który by przywrócił

ciało astralne do takiego stanu, jaki osiągnęłoby ono, gdyby

w połowie epoki Atlantydy nie zaczął działać Lucyfer. Gdy-

by Lucyfer nie wtrącił się do ewolucji, człowiek co prawda

wcześniej by osiągnął ten szczebel rozwoju, ale bez osobi-

stej samodzielności i wolności. Zaratustra widział, że

w przyszłości będzie możliwe nadejście człowieka obdarzo-

nego takim ciałem astralnym. Wiedział również, że nie da

się jeszcze znaleźć na Ziemi duchowych sił słonecznych,

lecz można je oglądać wzrokiem nadzmysłowym w obrębie

duchowej części Słońca. Mógł on te siły postrzegać, gdy

zwracał swój wzrok duchowy na Słońce. Zwiastował swoje-

mu ludowi istotę tych sił, które na początku można było

znaleźć tylko w świecie duchowym, a które następnie miały

-106-

rozpocząć działalność na Ziemi. Było to zwiastowanie wiel-

kiego Ducha Słońca albo Światła (Ahura-Mazdy lub inaczej

Ormuzda). On to objawił się Zaratustrze i jego zwolenni-

kom jako duch, który przygotowuje przyszłość ludzkości.

Zaratustra wskazywał także naArymana jako na moc dzia-

łającą zgubnie na ludzką duszę, gdy mu się jednostronnie

odda. Oprócz nauki o Bogu Światła, Zaratustra głosił na-

ukę o istotach duchowych jemu towarzyszących. Wykładał

swojemu ludowi, że w duszy ludzkiej, o ile zwraca się ku

działaniom i dążeniom w świecie zmysłowym, toczy się wal-

ka między mocą Boga Światła i jego przeciwnikiem, i jak się

powinien zachować człowiek, by ten przeciwnik nie zepch-

nął go w przepaść, lecz by wpływy jego za pomocą siły Du-

cha Światła zamienić na dobro.

W trzecim okresie kultury poatlantydzkiej dominowały

ludy, które napłynęły do Azji Mniejszej i Afryki Pomocnej.

Byli to z jednej strony Chaldejczycy, Babilończycy i Asyryj-

czycy, z drugiej zaś Egipcjanie. Posiadały one w daleko wię-

kszym stopniu niż inne ludy skłonności duchowe, będące

podstawą władzy myślenia i zdolności pojmowania. Celem

ówczesnej ludzkości było rozwinięcie tych zdolności duszy,

które można zdobyć dzięki siłom myślenia i serca nie pobu-

dzanym bezpośrednio przez świat duchowy, lecz powstają-

cym skutkiem tego, że człowiek ogląda świat zmysłowy,

wczuwa się w niego i opracowuje swoje przeżycia. Podbój

tego świata należy uważać za misję ówczesnych ludzi. Pod-

bój ten następował stopień po stopniu. Wprawdzie już

w starożytnych Indiach ludzie zwracali się ku światu zewnę-

trznemu, lecz widzieli w nim jeszcze tylko iluzję i koncen-

trowali się bardziej na świecie duchowym. Natomiast ludy

praperskie ujawniły dążenie do opanowania świata zmysło-

wego. Chciały to osiągnąć w przeważającej mierze za po-

-107-

mocą tych sił duszy, które pozostały człowiekowi jako dzie-

dzictwo czasów, kiedy mógł on bezpośrednio oglądać świat

nadzmysłowy. Z kolei ludy żyjące w trzeciej wielkiej epoce

w historii ludzkości w dużej mierze utraciły zdolność post-

rzegania nadzmysłowego. Musiały dociekać objawień rze-

czy duchowych w otaczającym świecie i rozwijać się dzięki

dokonywaniu odkryć i wynalazków. Dzięki temu, że w świe-

cie zmysłowym odkrywano prawa znajdującego się poza

nim świata duchowego, powstały ludzkie umiejętności; dzię-

ki zaś poznaniu i okiełznaniu sił przyrody narodziła się te-

chnika, rzemiosło oraz niezbędne narzędzia i środki. Dla

człowieka epoki chaldejsko-babilońskiej świat zmysłowy nie

był już tylko złudzeniem, lecz objawieniem ukrytych w nim

twórczych sił, których prawa starał się poznać. Egipcjanin

patrzył na otaczający go świat jak na przedmiot swojej pra-

cy. Chciał tak go przekształcić, by zaczął wyrażać ludzką

moc. Choć Egipcjanie mogli oglądać świat nadzmysłowy

w ograniczonym zakresie, to jednak rozpoznawali w świecie

zmysłowym prawa wyższej rzeczywistości. Nie można ich

było uczyć o możliwości przeniknięcia do sfery duchowej za

życia, natomiast można było im pokazać, jak człowiek bę-

dzie żyć po śmierci w postaci bezcielesnej, w świecie du-

chów. Uczono, że jeśli człowiek używa na ziemi swoich sił

według woli istot duchowych, wówczas zyskuje możliwość

połączenia się z nimi po śmierci. Ci, którzy szczególnie

mocno starali się za życia, mieli połączyć się z wysoką istotą

słoneczną - Ozyrysem. W Chaldei i Babilonie ten prąd kul-

turalny uwydatnił bardziej niż w Egipcie pociąg do rzeczy

zmysłowych. Dociekano tam praw świata fizycznego i oglą-

dano w odbiciach zmysłowych duchowe prawzory rzeczy.

Pod wieloma jednak względami ludzie tam mieszkający po-

zostawali pod wpływem zmysłów. Tylko przewodnicy du-

-108-

chowi osiągnęli właściwe, głębokie poznanie praw świata

nadzmysłowego i jego współdziałania ze zmysłowym. Moc-

niej niż gdzie indziej uwidocznił się tam rozdźwięk między

wiedzą wtajemniczonych a wiarą ludu.

Zupełnie inne warunki panowały w krajach Europy Po-

łudniowej i Azji Zachodniej, gdzie rozkwitła czwarta epoka

kultury poatlantydzkiej, którą można nazwać grecko-łaciń-

ską. Do krajów tam położonych napłynęli z rozmaitych

stron potomkowie ludzi zamieszkujących starożytny świat.

W pewnych miejscach nie tylko kultywowano tradycje sta-

rożytnych wtajemniczonych, lecz wychowywali się tam ich

godni następcy, przyjmujący na naukę tych, którzy potrafili

wznieść się na wyższe stopnie duchowego widzenia. Ludy te

posiadały skłonność do wytwarzania rzeczy, w których

przedmioty duchowe wyrażały się w doskonałych formach.

Wystarczy spojrzeć na grecką świątynię, by poznać, jak

w takim cudownym dziele sztuki człowiek opanował mate-

rię do tego stopnia, że wyrażało ono ducha. W kształtach

świątyni można rozpoznać to, co poznaje inaczej jasnowidz.

Tak samo rzecz się ma z całą grecką sztuką. Mądrość wtaje-

mniczonych przejmowali w jakiś sposób poeci, artyści i my-

śliciele. Podczas starożytnych misteriów przygotowywano

uczniów do osiągania tych stanów świadomości, które umo-

żliwiają widzenie świata duchowego.

* * *

Życie człowieka w okresie poatlantydzkim miało także

wpływ na stan bezcielesny po śmierci. Im bardziej człowiek

zwracał się ku światu fizycznemu, tym bardziej rosła możli-

wość, że nad jego duszą zapanuje za życia Aryman i zacho-

wa władzę nad nią także po śmierci. Dla ludów starożytnych

- 109 -

x

Indii niebezpieczeństwo to było jeszcze najmniejsze, ponie-

waż traktowały one świat zmysłowy jak ułudę. W ten sposób

unikały po śmierci władzy Arymana. Bardziej zagrożeni byli

dawni Persowie, którzy poświęcali wiele uwagi rzeczom

zmysłowym. Zaplątaliby się oni mocno w sieci Arymana,

gdyby Zaratustra nie pouczał ich jasno, że poza rzeczami

widzialnymi bytuje świat duchów. Podczas życia na ziemi

moc Arymana doprowadzała ludzi do uznania bytów zmy-

słowych za jedyne, dlatego w świecie duchowym moc ta po-

wodowała całkowite osamotnienie poddanego jej człowie-

ka, zamknięcie się w sobie. Ludzie tacy byli w następnych

wcieleniach egoistami.

W Egipcie wtajemniczeni dążyli do tego, by ludzie

przygotowali się za życia do obcowania z Duchem Światło-

ści. Ponieważ jednak rzeczy zmysłowe przesłaniały ludziom

prawie zupełnie świat nadzmysłowy, wzrok duszy po śmierci

również pozostawał zamącony. To przesłonięcie sfer ducho-

wych po śmierci osiągnęło apogeum w duszach, które prze-

chodziły w stan bezcielesny w okresie kultury grecko-łaciń-

skiej. Dlatego Grecy uważali życie po śmierci tylko za cień

istnienia. Jeszcze bardziej uwydatniła się ta tendencja

wśród ludów azjatyckich, które również zwracały uwagę tyl-

ko na zmysłowe obrazy zamiast na duchowe prawzory. Wi-

dać więc, jak misja ludzi poatlantydzkich, mająca na celu

podbicie świata fizycznego, doprowadziła do oddalenia się

od świata duchowego. Związek człowieka ze światem du-

chowym pielęgnowano za pomocą misteriów. Ich uczestnicy

mogli doznawać objawień świata duchowego. Odsłaniało

się przed nimi to, co zakrywali Aryman i Lucyfer. Ich dusze

były do tego stopnia rozwinięte, że mogli mówić o istotach

kryjącyh się za przyrodą. Treść jednego rodzaju misteriów

stanowiło to wszystko, co działało od czasów Saturna, Słoń-

-110-

ca i starożytnego Księżyca, i co utworzyło ludzkie ciało fizy-

czne, eteryczne i astralne, jak również państwa: mineralne,

zwierzęce i roślinne. Były to te tajemnice, których strzegł

Aryman. W misteriach drugiego rodzaju ujawniano to, co

wiodło do rozwoju duszy czującej, pojmującej i świadomej.

Dzięki tym misteriom powstała przepowiednia, że w przy-

szłości pojawi się człowiek z takim ciałem astralnym, że po-

mimo działań Lucyfera zdoła ujrzeć Ducha Słońca. Ciało

fizyczne tej istoty będzie takie, że odsłoni się przed nią to

wszystko ze świata duchowego, co Aryman zakrywa aż do

śmierci fizycznej. Śmierć nic nie zmieni w tej istocie ludz-

kiej, to znaczy nie zdobędzie nad nią żadnej władzy. Będzie

ona nosicielem Ducha Światłości. Przepowiadając nadejście

takiego człowieka, wtajemniczeni misteriów prorokowali

pojawienie się Chrystusa.

Takiego proroka wydał lud izraelski, który dzięki natu-

ralnemu dziedzictwu posiadał cechy ludów małoazjatyc-

kich, dzięki zaś wychowaniu przesiąknął naukami Egipcjan.

Prorokiem tym był Mojżesz. Dusza jego doznała tak głębo-

kiego wtajemniczenia, że w pewnych osobliwych stanach

objawiała się jej istota, która niegdyś kształtowała ludzką

świadomość, działając z Księżyca. W błyskawicach i gro-

mach widział Mojżesz nie tylko zjawiska fizyczne, lecz i ob-

jawienia wspomnianego ducha. Jednocześnie dostrzegał on,

że to, co nadludzkie, stanie się ludzkie.

Misteria musiały w tamtym okresie przybrać inną for-

mę. Przedtem miały one na celu doprowadzenie duszy czło-

wieka do takiego stanu, by mógł bezpośrednio oglądać kró-

lestwo Ducha Słońca. Teraz ich celem stało się uczynienie

człowieka zdolnym do poznania Chrystusa.

li* -111-

W chwili, kiedy ciało astralne Chrystusa posiadało to

wszystko, co człowiekowi przeszkadzały osiągnąć wpływy

lucyferyczne, zaczęła się jego działalność jako nauczyciela

ludzkości. Ludzkość zyskała możność poznania mądrości,

która miała jej pomóc w zrealizowaniu fizycznego celu Zie-

mi. Kiedy zaś dokonywała się ofiara na Golgocie, ludzkość

posiadła zdolność przekształcania wpływów Arymana w do-

bro. Odtąd człowiek nie musiał się bać samotności w świe-

cie duchowym. Kiedy Chrystus umarł na krzyżu, ukazał się

on w świecie, gdzie przebywają dusze po zgonie, i zakreślił

granice mocy Arymana. Aż do tego epokowego wydarzenia

rozwój ludzkości wiązał się ze wzrostem znaczenia świata

zmysłów i upadkiem świata duchowego. Począwszy od

przyjścia Chrystusa, ludzie zdolni wznieść się do jego taje-

mnicy mogą przenosić do świata duchowego to, co zdobyli

w świecie zmysłowym.

To, co przeniknęło ludzkość wraz z nadejściem Chry-

stusa, działało w niej dalej jak ziarno. Do obecnych czasów

jedynie znikoma część tej mądrości znalazła swój wyraz

w rzeczywistości fizycznej. Jesteśm dopiero w początkowej

fazie rozwoju chrześcijaństwa. W czasach, które minęły od

przyjścia Chrystusa, odsłaniało się z jego istoty tylko tyle, ile

ludziey potrafili przyjąć, ile mogła objąć ich wyobraźnia.

Ludzkość powstała jako jedność, lecz w toku rozwoju nastą-

piło jej zróżnicowanie i rozproszenie. W wyobrażeniu Chry-

stusa zawarła się po raz pierwszy idea będąca zaprzecze-

niem podziałów, ponieważ Chrystus odsłonił prawdę, że

wszyscy ludzie pochodzą od jednej istoty. Kiedy zrozumia-

no, że Chrystus jest ideą człowieka stojącego ponad podzia-

łami, chrześcijaństwo stało się nauką głoszącą powszechne

-112-

braterstwo ludzi. Dostrzeżono, że mimo wszelkich odręb-

ności, jaźń każdego człowieka ma jedno i to samo źródło.

W czwartym, piątym i szóstym wieku po Chrystusie

przygotowywał się w Europie okres kulturalny, który rozpo-

czął się wraz z piętnastym stuleciem i który jest wciąż żywy.

Następował on powoli po okresie grecko-łacińskim. Ludy,

które miały w nim odegrać najważniejszą rolę, pochodziły

od tych mieszkańców Atlantydy, których najmniej dotknęło

to wszystko, co się działo w czterech poprzednich okresach.

Żyli wtedy liczni ludzie, którzy zachowali w dużej mierze

zdolność jasnowidzenia, choć było ono przytłumione, na

pograniczu jawy i snu. Ludzie ci znali rzeczywistość ducho-

wą z własnych przeżyć i mogli opowiadać innym o tym, co

czują. W taki sposób powstały opowieści o duchach i zwią-

zanych z nimi zdarzeniach. Misteria były powszechne, tyle

że w ich trakcie dochodziło do objawienia tego świata du-

chowego, który zasłaniał Aryman. Odsłaniały się w nich

moce duchowe działające i ukryte za siłami przyrody. Re-

sztki tego, co wtajemniczeni mogli wyjawić ludziom, zacho-

wały się w mitologiach ludów Europy. Istoty nadludzkie by-

ły znane także w Europie, gdzie uważano, że toczą bez-

ustanną wojnę z towarzyszami Lucyfera. Opowiadano

wprawdzie o świetlistym bóstwie, lecz nie wiedziano, czy

zwycięży ono Lucyfera. Przeczuwano jednak nadejście

Chrystusa. Przepowiadano, że jego królestwo zniesie pano-

wanie owego świetlistego boga. W duszach ludzkich po-

wstał w owej epoce podział trwający do dziś i widoczny

w wielu dziedzinach życia. Dusza nie zachowała z dawnych

czasów tak mocnego pędu do duchowości, aby była w stanie

utrzymać związek między światem duchowym i zmysłowym,

za to człowiek coraz bardziej kierował uwagę na świat zmy-

słowy. Dlatego ludzki rozum został uformowany pod kątem

k*

l -113-

poznania i opanowania tego świata. Jedna część ludzkiej

istoty zwróciła się ku rzeczywistości zmysłowej, druga zaś -

duchowej. Rozumem człowiek zaangażował się w pierwszą

z nich, natomiast uczuciem i sercem w drugą. Mistyka

chrześcijańska czerpała siły z uczucia. Nie było jednak żad-

nego mostu między rozumem a uczuciami. To, co dziś wy-

stępuje jako sprzeczność między nauką i wiedzą duchową,

jest tylko następstwem tego rozdwojenia. Zdobycze na polu

kultury materialnej zawdzięczamy właśnie jemu. Tylko na

skutek jednostronego skierowania aktywności człowieka ku

życiu fizycznemu, ludzkie zdolności mogły się rozwinąć do

tego stopnia.

Zaczyna już jednak świtać jutrzenka szóstego okresu

kultury poatlantydzkiej. Powoli powstaje nić łącząca dwie

rozdzielone dziedziny ludzkiej duszy. Szósta epoka kulturo-

wa zaprowadzi całkowitą harmonię między nimi. W ten

sposób rozważania w niniejszej książce doprowadzono do

punktu, gdzie mogą one przejść od przeszłości do przyszło-

ści. Lepiej jednak zbadać wcześniej drogę do poznania wy-

ższego świata. Gdy to uczynimy, wówczas spróbujemy spoj-

rzeć w przyszłość.

-114-

Poznanie wyższych światów

Człowiek doznaje trzech stanów duszy: jawy, snu oraz

sennego marzenia. Trzecim stanem zajmiemy się wkrótce,

teraz jednak zbadamy dwa pierwsze, występujące na prze-

mian. Na jawie dusza oddaje się wrażeniom zmysłowym

i wywołanym przez nie wyobrażeniom. We śnie wrażenia

nie napływają, lecz dusza traci wtedy również świadomość.

Załóżmy, że dusza mogłaby we śnie dojść do świadomości

pomimo braku wrażeń. Nawet gdyby nie pamiętała przeżyć

dziennych, to czy pogrążyłaby się wówczas w nicości? Czy

mogłaby zostać zupełnie pozbawiona doznań? Można

znaleźć odpowiedź na to pytanie tylko pod warunkiem, że

wytworzymy w sobie taki lub podobny stan. Dusza znajdo-

wałaby się wtedy we śnie, a jednak nie spałaby, lecz ogląda-

ła jakiś rzeczywisty świat. Taki stan świadomości da się wy-

tworzyć za pomocą wiedzy duchowej. Wszystko, co ta wie-

dza podaje o światach nadzmysłowych, zbadano w takim

stanie świadomości. Będziemy zatem mówić o środkach

niezbędnych do wytworzenia tego stanu.

-115-

Tylko pod jednym względem stan ten jest podobny do

snu, mianowicie przerwany zostaje strumień zewnętrznych

wrażeń zmysłowych, jak również zanikają wszelkie pobu-

dzane przez nie myśli. Jednakże, podczas gdy w zwykłym

śnie dusza niczego nie przeżywa, to w tym przypadku ma

ona taką możliwość. Przejście duszy do takiego wyższego

stanu świadomości można nazwać wtajemniczeniem albo

inicjacją.

W wyniku tej przemiany duszy powstaje możliwość po-

znawania za pomocą duchowych narządów postrzegania.

Narządy te znajdują się w duszy w zarodku i muszą być roz-

winięte. Może się zdarzyć, że rozwiną się one w czyjejś du-

szy bez szczególnego przygotowania. Takie wypadki mimo-

wolnego wtajemniczenia zdarzają się. Nie powinny jednak

wytwarzać złudnej wiary, że należy oczekiwać takiej prze-

miany nic nie robiąc. Trzeba dążyć do niej, regularnie się

szkoląc. Ci, którzy nie czują szczególnego pociągu do pracy

nad własnym rozwojem mogą twierdzić, że życiem ludzkim

kierują moce duchowe i nie należy im przeszkadzać, lecz

spokojnie czekać do chwili, kiedy odsłonią one przed czło-

wiekiem inny świat. Zmienią jednak zdanie, jeśli uświado-

mią sobie, że ich obowiązkem wobec owych wyższych sił

jest starać się samodzielnie rozwinąć w sobie wszystkie

zdolności, które zostały im zaszczepione.

Można też zgłosić zastrzeżenia z innego punktu widze-

nia. Są osoby, które uważają, że ujawnianie pewnych prawd

o świecie duchowym jest niedopuszczalne. Sądzą, że tylko

ten może wiedzieć, jak wkracza się do wyższego świata, kto

sam tę drogę przebył. Pogląd ten trzeba uznać w zasadzie

za przestarzały. Prawdą jest, że udzielanie wskazówek skut-

kuje tylko do pewnego stopnia, jednakże wskazówki te mo-

-116-

gą doprowadzić kogoś, kto się do nich zastosuje, do samo-

dzielnego odnalezienia dalszej drogi.

Omawiana droga wtajemniczenia daje człowiekowi

pragnącemu rozwinąć się duchowo środki umożliwiające

przeobrażenie duszy. Żaden prawdziwy nauczyciel nie czyni

ucznia ślepym narzędziem w swoich rękach, ale poucza go

o regułach postępowania, do których uczeń się stosuje. Nie

zapomina on przy tym wyjaśnić, dlaczego tak należy postę-

pować. Przyjęcie i stosowanie tych wskazań nie wymaga

wcale ślepej wiary. W tej dziedzinie wiara ludzka powinna

być zupełnie wyłączona. Można sobie wyrobić trafne poję-

cie o sposobie działania tych prawideł, zanim zacznie się je

stosować, natomiast doznawać działania tego można dopie-

ro podczas szkolenia. Prawdziwa wiedza duchowa daje obe-

cnie takie wskazówki, które nie są sprzeczne z rozsądkiem.

Kto ma wolę poddania się takiemu wyszkoleniu i kto nie

ulegnie żadnym przesądom, które popchnęłyby go do ślepej

wiary, pozbędzie się wszelkich wątpliwości.

Nawet dla osoby już dojrzałej wewnętrznie stosowanie

się do tych wskazań nie jest zbyteczne, lecz przeciwnie,

szczególnie ważne. Rzadko się zdarza, by ktoś przed samo-

dzielnym wtajemniczeniem nie błąkał się po krętych ścież-

kach. Wyszkolenie duchowe pomaga uniknąć tych bezdroży

i prowadzi prosto naprzód. Samodzielne wtajemniczenie

ma swoją przyczynę w tym, że dusza doszła już do odpo-

wiedniej dojrzałości w poprzednich wcieleniach. Dusza ta-

ka ma poczucie tej dojrzałości i to ją odstręcza od wskazań

wiedzy duchowej. Zdolności takiej duszy mogą pozostawać

utajone aż do pewnego wieku i ujawnić się dopiero po jego

osiągnięciu. Dzięki pracy według wskazań wiedzy duchowej

można ujawnić je szybciej. Jeśli człowiek zrezygnuje z tego

II: -117-

wysiłku, może się zdarzyć, że jego zdolności pozostaną

ukryte i wyjdą na jaw dopiero w jednym z następnych wcie-

leń.

Ważną jest rzeczą, by nie dopuścić do pewnych niepo-

rozumień w tym względzie. Jedno nieporozumienie może

powstać stąd, że się uważa, jakoby ćwiczenia duchowe mia-

ły za zadanie uczynić z człowieka zupełnie inną istotę. Otóż

w tej dziedzinie wiedzy nie chodzi o podanie ludziom ogól-

nych zasad życia, tylko mówi się im o pewnych ćwiczeniach

duszy, które dają im możliwość obserwowania rzeczy nad-

zmysłowych. Ćwiczenia te nie wywierają żadnego bezpo-

średniego wpływu na tę sferę ludzkiej pracy, która pozosta-

je poza obrębem świata nadzmysłowego. Obserwacja nad-

zmysłowa jest tak oddzielona od zwykłych zajęć życiowych,

jak stan czuwania od snu. Jedno nie może w żaden sposób

kolidować z drugim. Istnieje jednak pewien pośredni zwią-

zek między tymi czynnościami. Otóż wgląd w świat nadzmy-

słowy jest niemożliwy albo wręcz szkodliwy bez pewnej ety-

czności w postępowaniu. Dlatego niejedno ze wskazań pro-

wadzących do nadzmysłowego widzenia jest jednocześnie

środkiem uszlachetniania życia. Z drugiej strony dzięki po-

znawaniu świata duchowego poznaje się zasady moralne,

które mają znaczenie również w świecie zmysłowym. Pewne

nakazy moralne poznaje się dopiero w tym świecie. Poza

tym ćwiczenia duszy prowadzące do poznania rzeczy nad-

zmysłowych nie wywołują żadnych zmian w ciele fizycznym.

Podczas ich przeprowadzania, w duszy nie dzieje się nic

innego jak wtedy, kiedy dusza wyobraża coś sobie lub

o czymś sądzi. Celem tych ćwiczeń nie jest jakieś radykalne

przekształcenie człowieka, lecz wskazanie czynności umo-

żliwiających duszy osiągnięcie stanów, w których odsłoni się

przed nią świat nadzmysłowy.

-118-

f '

* * * * •

Do świadomości nadzmysłowej można się wznieść tyl-

ko ze zwykłego stanu czuwania. W tym stanie żyje dusza,

zanim otrzyma dzięki ćwiczeniom środki umożliwiające jej

wzniesienie się do sfery duchowej. W procesie tym chodzi

o to, żeby dusza poddawała się pewnym wyobrażeniom,

które pobudzą jej ukryte zdolności. Różnią się one od zwy-

kłych wyobrażeń, mających za zadanie odtwarzanie rzeczy

zewnętrznych. Są tak ukształtowane, że nie odzwierciedlają

rzeczy zewnętrznych, lecz działają pobudzająco na duszę.

Najlepiej czynią to wyobrażenia zmysłowo-obrazowe albo

inaczej symboliczne. Można jednak używać także innych

wyobrażeń, albowiem nie chodzi wcale o to, co zawierają te

wyobrażenia, lecz jedynie o sprawienie, by dusza oczyściła

się z innych wyobrażeń. W przypadku pracy duchowej naj-

ważniejsza jest koncentracja całej energii duszy na jednym

wyobrażeniu. Musi ono stać się centralnym punktem świa-

domości. Wyobrażenia symboliczne są lepsze od tych, które

odtwarzają zewnętrzną rzeczywistość, ponieważ są samo-

dzielnie wytwarzane przez duszę. Nie jest istotne, co sobie

wyobrażamy, lecz to, żeby wyobrażenia uwalniały duszę od

kontaktu z rzeczami fizycznymi.

Dla zrozumienia, na czym polega takie pogrążanie się

w jednym wyobrażeniu, warto się przyjrzeć czynności wspo-

minania. Kierując wzrok np. na drzewo, a następnie odwra-

cając się od niego, można ożywić w pamięci jego wspomnie-

nie. Trzeba więc pomyśleć, że to wspomnienie zachowuje

się w duszy i że dusza się na nim skupia, starając się przy

tym usunąć ze świadomości wszelkie inne wyobrażenia. Je-

śli postąpi się tak samo w stosunku do wyobrażenia wytwo-

l

-119-

rzonego z wolnej woli, osiągnie się stopniowo pożądany re-

zultat.

Taki obraz symboliczny posiada siłę ożywiającą, jeśli

skupimy na nim całą uwagę. Symbol należy powoli i skrupu-

latnie ukształtować. Jeżeli ktoś go sobie tylko wyobrazi, nie

wysilając się nad jego konstrukcją, wówczas symbol taki

będzie o wiele mniej skuteczny. Podczas oglądania symbolu

nie należy jednak powracać do wszystkich myśli przygoto-

wawczych. Można natomiast pozwolić współdziałać uczu-

ciu, które powstało w okresie kształtowania symbolu. Dzię-

ki temu, oglądaniu symbolu będzie towarzyszyć pewne

uczucie, które uczyni to oglądanie skuteczniejszym. Im cier-

pliwiej odnawiamy w sobie ten symbol, tym ważniejszy staje

się on dla duszy.

Symbol nie jest ani rzeczą zewnętrzną, ani istotą stwo-

rzoną przez przyrodę, ale właśnie dlatego posiada siłę po-

budzającą pewne czysto duchowe zdolności. Symbolami

mogą się stać najrozmaitsze obrazy. Mogą to być również

pewne zdania, formuły lub nawet pojedyncze wyrazy. Wszy-

stkie one mają na celu oderwanie duszy od zmysłowego

postrzegania i pobudzenie jej do takiego działania, w które-

go wyniku wrażenia tracą znaczenie, natomiast rzeczą istot-

ną staje się rozwój zdolności duszy. Można też koncentro-

wać się wyłącznie na pewnych uczuciach i to okazuje się

szczególnie skuteczne. Weźmy na przykład uczucie radości.

W normalnych warunkach przeżywamy radość, kiedy mamy

do tego zewnętrzną podnietę. Kiedy dusza postrzega, jak

człowiek spełnia jakiś dobry uczynek, czuje radość, gdyż to

się jej podoba. Może ona również uświadomić sobie, że

uczynek ten, płynący z dobroci serca, nie ma na celu egoi-

stycznej korzyści, lecz dobro bliźniego. Taki czyn można

-120-

nazwać moralnie dobrym. Dusza, rozważając to, może na

przykładzie takiego uczynku wytworzyć ideę dobroci serca

i może doznawać radości na myśl o tej idei moralnej. Jest to

radość powstała nie pod wpływem jakiegoś zdarzenia

w świecie zewnętrznym, ale wskutek zetknięcia się z ideą

jako taką. Uczucie to może okazać się skuteczne przy pró-

bie rozwinięcia zdolności duszy. Ponieważ ludzie bardzo się

różnią między sobą, różne mogą być środki służące ich du-

chowemu rozwojowi. Podczas medytacji należy unikać

wszelkiej przesady. Potrzebne jest do tego wyczucie, które-

go nabiera się z czasem. W ogóle ćwiczenia medytacyjne

wymagają dłuższej praktyki, zanim pojawią się ich pierwsze

rezultaty. Potrzebna jest cierpliwość i wytrwałość. Kto nie

umie się na nie zdobyć, temu nie uda się wiele osiągnąć.

Medytacja jest środkiem prowadzącym do poznania wy-

ższych światów i nie każda treść wyobrażeń może być przy-

datna, lecz tylko skonstruowana w opisany sposób.

Droga, jaką tu wskazano, prowadzi do poznania, które

można nazwać imaginacyjnym. Jest ono pierwszym sto-

pniem poznania. Poznanie oparte na doświadczeniu zmy-

słowym można nazwać poznaniem przedmiotowym. Nad

nim znajdują się wyższe rodzaje poznania, z których najniż-

sze jest właśnie poznanie imaginacyjne. W języku wiedzy

duchowej pod tym pojęciem rozumie się takie poznanie, do

którego dusza dochodzi dzięki nadzmysłowemu stanowi

świadomości. Postrzega ona w tym stanie fakty i istoty du-

chowe, do których zmysły nie mają żadnego dostępu. Ob-

serwowany przez nią świat można nazwać imaginacyjnym.

„Imaginacyjny" znaczy „rzeczywisty", tyle że w innym niż

potoczne znaczeniu. Nie jest tu ważna treść wyobrażeń, ale

zdolność duszy, która się rozwija dzięki takiemu przeżywa-

niu.

II -121 -

sienią, że może się wznieść ponad nie i postrzegać siebie

jako istotę żyjącą obok tamtej, którą był wcześniej. Jest to

pierwsze czysto duchowe przeżycie: uchwycenie istoty jaźni.

Gdyby ktoś przekroczył granice świata zmysłów bez medy-

tacji, pogrążyłby się w nieświadomości. Jest oczywiste, że ta

duchowa istota istniała jeszcze przed medytacją, tyle że nie

posiadała narządów odpowiednich do obserwacji świata du-

chowego. Dopiero siła, powstała dzięki medytacji, uformo-

wała te organy.

Na początku istota ta ogranicza się do postrzegania

siebie w otoczeniu obrazów występujących jako skutek opi-

sanych ćwiczeń. Dusza musi wiedzieć, że są one odbiciem

jej istoty, wzmocnionej dzięki ćwiczeniom. Musi też wytwo-

rzyć w sobie taką wolę, by móc w każdej chwili usunąć te

obrazy ze świadomości. Gdyby tego nie potrafiła, znalazła-

by się w dziedzinie przeżyć duchowych w podobnym poło-

żeniu, jak dusza, która spojrzawszy w świecie fizycznym na

jakiś przedmiot, nie mogłaby już oderwać od niego wzroku.

Jest jednak jeden rodzaj przeżyć wewnętrznych, których nie

da się wyeliminować na tym stopniu przygotowania duszy.

Adept wiedzy tajemnej poznaje w nich to, co jest jego naj-

głębszą istotą, zachowywaną podczas kolejnych wcieleń.

Dochodzi on w tym momencie do uświadomienia sobie tych

wcieleń. Dopiero po osiągnięciu zdolności usuwania obra-

zów, dusza wkracza do rzeczywistego świata duchowego.

Miejsce usuniętych obrazów zajmuje coś innego, za pomocą

czego dusza poznaje rzeczywistość duchową.

Z początku dusza ucznia czuje się słaba i zagubiona

w obliczu tego, co postrzega w świecie ducha. Uczeń musi

używać całej swojej energii, by zachować w pamięci symbo-

le i wyobrażenia, jakie skonstruował wcześniej. Musi umieć

-123-

także osiągać taki stan duszy, w którym nie tylko nie działał

ją na nią żadne bodźce ze świata zewnętrznego, ale także

znikają ze świadomości wszystkie wcześniej wytworzone wy-

obrażenia. Dopiero wtedy może wystąpić w świadomości to,

co powstało dzięki medytacji. Chodzi teraz o to, żeby star-

czyło wewnętrznych sił duszy do rzeczywiście duchowego

oglądania tego, co powstało. To, co się na początku rozwi-

nęło jako organizm duchowy i co należy uchwycić w akcie

samospostrzeżenia, jest jeszcze delikatne i niestałe. Na do-

miar złego świat zewnętrzny i jego wpływ na pamięć powo-

dują rozmaite zakłócenia. Można jednak temu zaradzić. Co

jest z początku dla duszy ponad siły w stanie jawy z powodu

przeszkód ze strony świata fizycznego, może ona osiągnąć

we śnie. Kto praktykuje medytację, po pewnym czasie zacz-

nie coś postrzegać podczas snu. Poczuje, że we śnie nie jest

zupełnie nieświadomy, lecz że czasami jego dusza jest jed-

nak czynna. Podczas snu dusza zostaje odseparowana od

wpływów świata zewnętrznego, od których nie potrafi się

uwolnić na jawie, i może nawiązać łączność ze światem du-

chowym. Człowiek może sobie uświadomić ten fakt albo

jeszcze we śnie, albo po przebudzeniu. Pierwsze przeżycie

wymaga większej energii wewnętrznej i dlatego początkują-

cy uczniowie częściej doświadczają drugiego. Z czasem

wspomnienia ze świata duchowego stają się coraz

wyraźniejsze. Uczeń osiąga wówczas to, co można nazwać

ciągłością świadomości (trwaniem świadomości we śnie).

Nie należy jednak sądzić, że człowiek jest zawsze świadomy

podczas snu. Należy raczej powiedzieć, że podczas snu zda-

rzają się momenty, kiedy człowiek może świadomie oglądać

świat duchowy. Nie zapominajmy jednak, że stan tu opisany

należy uważać za przejściowy. W tym stanie dusza nie ma|

pewności siebie i nie może polegać na tym, co przeżywa, i

-124-

Jednakże dzięki tym przeżyciom nabiera coraz więcej siły,

co pozwala jej wyeliminować wpływy świata zewnętrznego

także na jawie i posiąść zdolność obserwacji duchowej.

Dwa przeżycia duszy podczas szkolenia, mają szczegól-

ne znaczenie. Pierwsze polega na tym, że człowiek, pozby-

wszy się wszelkich wrażeń płynących ze świata fizycznego,

dostrzega w swoim wnętrzu świadomą siebie istotę przeby-

wającą w świecie, o którym nic nie wiedział, dopóki kiero-

wał się tylko zwykłym rozumem. Człowiek ów widzi, że isto-

ta ta posiada zupełnie nowe właściwości, wcześniej obce

duszy. Z kolei drugie przeżycie polega na tym, że można

swoje dotychczasowe „ja" odczuwać jako coś odrębnego,

znajdującego się obok prawdziwej istoty człowieka. Czło-

wiek czuje chwilami, że znajduje się na zewnątrz tego, co

nazywał własną istotą, swoim „ja". Ma wrażenie, że zacho-

wując pełną świadomość, żyje podwójnym życiem. Jedna

jego jaźń to ta, którą znał, nad nią zaś unosi się druga, nowo

odkryta. Ta druga jaźń może posiąść zdolność postrzegania

w świecie duchowym. Jeżeli to się stanie, człowiek zacznie

postrzegać rzeczywistość duchową, podobnie jak postrzega

świat fizyczny. To stanowi trzecie doniosłe przeżycie. Żeby

dać sobie radę na tym szczeblu wtajemniczenia, trzeba mieć

na uwadze fakt, że w wyniku wzmocnienia sił duszy wystę-

pują również silniej miłość własna oraz egotyzm. Byłoby

nieporozumieniem sądzić, że ma się tu do czynienia ze zwy-

kłą miłością własną. Na tym szczeblu rozwoju rośnie ona do

takiego stopnia, że przybiera postać siły przyrody we wnę-

trzu duszy i trzeba dużego wysiłku woli, aby ją zwalczyć.

Egotyzmu tego nie wytwarza szkolenie duchowe; tkwi on

zawsze w duszy i w owych przeżyciach duchowych zostaje

tylko uświadomiony. Rozwijanie woli musi iść koniecznie

w parze ze szkoleniem duchowym. Trzeba umieć poskromić

-125-

egotyzm w świecie duchowym. Należy podkreślić, że sly

moralnej, niezbędnej do przezwyciężenia egoizmu, nie da

się wykrzesać bez wzniesienia się w życiu codziennym na

odpowiedni szczebel moralny. Postęp w wiedzy duchowej

jest nie do pomyślenia bez towarzyszącego mu postępu mo-

ralnego. Bez siry moralnej niemożliwe jest przezwyciężenie

egoizmu. Wszelkie zatem twierdzenia, jakoby prawdziwe

wychowanie duchowe nie było jednocześnie wychowaniem

moralnym, nie odpowiadają prawdzie. Tylko ktoś, kto nie

przeżył duchowej przemiany, może powątpiewać, czy post-

rzeżenia duchowe odzwierciedlają jakąś rzeczywistość, czy

też są tylko czystymi urojeniami. Kto po odpowiednim szko-

leniu osiągnie właściwy stopień wtajemniczenia, potrafi od-

różnić własne wyobrażenia od przedstawień rzeczywistości

duchowej tak samo, jak na co dzień człowiek może odróż-

nić swoje wyobrażenie rozgrzanego kawałka żelaza od wra-

żenia powstającego w momencie dotknięcia takiego kawał-

ka.

Jest niezwykle ważne, by uczeń osiągnął określony

układ duszy, zanim narodzi się w nim świadomość nowej

jaźni. Człowiek jest dzięki jaźni panem swoich uczuć, wyob-

rażeń, pragnień i namiętności. To właśnie jaźń stosuje pra-

wa myślenia i porządkuje treść duszy. Zasady etyczne stają

się przewodnikami tych sił duszy, natomiast przez sąd mo-

ralny jaźń staje się przewodniczką duszy w tej dziedzinie.

Kiedy więc człowiek wydziela ze swojej zwykłej jaźni jaźń

wyższą, pierwsza staje się pod pewnym względem samo-

dzielna. Traci ona taką część swojej mocy, jaką zabiera jaźń

wyższa. Jeżeli nie zostanie zawczasu wzmocniona, człowiek

może popaść w urojenia i pobłądzić. Kto posiada mocną

wolę uczynienia wszystkiego, co zapewni zwykłej jaźni pew-

ność w postępowaniu, może się nie obawiać wyzwolenia

-126-

drugiej jaźni do poznania nadzmysłowego za pomocą ćwi-

czeń duchowych. Musi on jednak dobrze sobie uprzyto-

mnić, jak łatwo można ulec złudzeniu, że jest się już wystar-

czająco dojrzałym. Opisane szkolenie duchowe umożliwia

takie ukształtowanie myślenia, które wyklucza możliwość

pomyłki. Bez odpowiedniego wyćwiczenia myśli, wewnętrz-

ne przeżycia mogą spowodować w duszy stan niepewności.

Dzięki tej sprawności myślenia człowiek potrafi lepiej ob-

serwować zjawiska w swojej duszy. Bez tego światła myśli

byłby zagubiony wśród przeżyć.

Człowiek poszukujący drogi wiodącej do wyższych

światów powinien przede wszystkim osiągnąć panowanie

nad myśleniem, wolą i uczuciami. Z jednej strony dusza po-

winna zdobyć dzięki temu siłę, pewność i równowagę do

tego stopnia, by zachować te cechy po wyodrębnieniu się

wyższej jaźni, z drugiej zaś strony owa wyższa jaźń otrzymu-

je na drogę moc i wewnętrzne oparcie.

Człowiekowi wstępującemu na drogę duchową po-

trzebna jest przede wszystkim rzeczowość w myśleniu.

W świecie fizycznym do rzeczowości skłania jaźń samo ży-

cie, bo gdyby dusza pozwoliła swobodnie bujać swoim my-

ślom, szybko zostałaby przywołana do porządku przez rze-

czywistość. Dusza nie może ignorować faktów. Odwracając

uwagę od świata fizycznego, człowiek nie podlega już tej

przymusowej kontroli. Jeżeli nie potrafi korygować swojego

myślenia, może zejść na manowce. Dlatego należy tak ćwi-

czyć swoje myślenie, żeby samo umiało wytyczyć sobie kie-

runek i cel. Kto się zdobędzie na to, żeby przez szereg mie-

sięcy, codziennnie, choćby przez pięć minut skoncentrować

całą uwagę na jednym przedmiocie, ten wiele osiągnie

w tym kierunku. Powinny to być zwykłe przedmioty, takie

-127

jak na przykład ołówek, gdyż jeśli skupiamy się na czymś, co

jest nam dobrze znane, możemy być pewni, że myślimy

rzeczowo. Na tym etapie nie jest ważne, o czym myślimy,

lecz liczy się to, by myśleć konkretnie. Przyswoiwszy sobie

rzeczowość w kontakcie z przedmiotami świata zmysłowe-

go, myślenie dąży do rzeczowości również wtedy, gdy nie

jest związane z tym światem.

Dusza powinna panować także nad wolą. W świecie

zmysłowym zewnętrzne warunki narzucają człowiekowi te

czy inne potrzeby, wola zaś jest pobudzana w celu zaspoko-

jenia tych potrzeb. Celem wychowania duchowego jest do-

prowadzenie do tego, by człowiek w pełni panował nad

swoim działaniem. Kto do tego dojdzie, ten nie będzie po-

żądał rzeczy nieistotnych. Słabość i chwiejność woli biorą

się z pożądania rzeczy, których nie potrafimy osiągnąć. Do-

brze jest ćwiczyć wolę, nakazując sobie wykonanie o okre-

ślonej porze dnia jakiejś czynności. Należy powtarzać tę

czynność przez wiele miesięcy. W ten sposób uwolnimy się

od szkodliwych zachcianek, nad których możliwością urze-

czywistnienia wcale się nie zastanawiamy.

Pod względem uczuciowym dusza powinna, idąc drogą

wtajemniczenia, osiągnąć pewien spokój i równowagę. Do

tego konieczna jest umiejętność powściągania emocji. Z te-

go powodu może powstać pogląd, że człowiek musi stać się

obojętny w stosunku do świata. Nie o to jednak chodzi. Ra-

dosne zdarzenie powinno radować duszę, smutne zaś smu-

cić, tyle że dusza musi z umiarem dawać tym uczuciom wy-

raz. Trzeba dążyć do pełnego przeżywania radości czy bólu,

ale nie wolno dopuszczać do tego, by objawiały się one

W sposób nie kontrolowany. Tylko dzięki takim ćwiczeniom

$dept osiąga niezbędny spokój umysłu. Komuś może się

-128-

wydawać, że potrafi zachować spokój i wobec tego nie musi

ćwiczyć, ale właśnie jemu ćwiczenia takie są najbardziej

potrzebne. Można łatwo zachowywać na co dzień spokój,

a po wzniesieniu się do wyższego świata mogą się ujawnić

rozmaite zaburzenia psychiczne.

Celem następnej fazy kształcenia myśli i uczuć będzie

zdobycie właściwości, którą można nazwać pozytywnością.

Istnieje piękna opowieść o tym, jak Chrystus przechodził

kiedyś w towarzystwie kilku osób obok zwłok psa. Wszyscy

oprócz niego odwrócili oczy od tego wstrętnego widoku, on

natomiast podziwiał głośno piękne zęby zwierzęcia. Można

dążyć do osiągnięcia takiego nastawienia do świata. Błędy,

zło, brzydota nie powinny przesłaniać duszy prawdy, dobra

i piękna. Nie należy jednak mylić tej pozytywności z przy-

mykaniem oczu na podłość, fałsz i zło. Trzeba dojść do tego,

by zło nie przesłaniało nam dobra, fałsz zaś prawdy.

Myślenie złączone z wolą osiąga pewną dojrzałość, je-

żeli staramy się nie dopuścić do tego, żeby jakieś przeżycia

lub wiadomości pozbawiły nas wrażliwości na nowe dozna-

nia. Adept wiedzy tajemnej powinien dążyć zawsze do tego,

by przy każdej sposobności poznawać coś nowego. Oczywi-

ście nie należy przy tym ignorować zdobytych już doświad-

czeń. Przede wszystkim jednak uczeń musi wierzyć, że nowe

przeżycia mogą być zupełnie odmienne od poprzednich.

Wymieniliśmy zatem pięć cech, które uczeń powinien

w sobie wyrobić za pomocą odpowiedniego szkolenia: pa-

nowanie nad tokiem myślenia, panowanie nad impulsami

woli, panowanie nad emocjami, pozytywność w sądach

o świecie i pojmowanie życia bez przesądów. Po wzbogace-

niu duszy o te przymioty należy jeszcze je zharmonizować.

-129-

świat duchowy niedokładnie i nieprawdziwie. Narządy post-

rzegania nadzmysłowego rozwiną się w nim nieprawidłowo.

Podobnie jak chorym czy wadliwie zbudowanym okiem nie

można dobrze widzieć świata zmysłowego, tak nie sposób

spostrzegać czegokolwiek narządami duchowymi, które nie

powstały na podłożu zdrowej zdolności sądzenia. Kto za-

czyna swoją drogę ze stanowiska moralnie wątpliwego, ten

wznosi się do świata duchowego w ten sposób, że jego wi-

dzenie nadzmysłowe jest jak gdyby zaciemnione, zamglone.

Przypomina on człowieka oglądającego świat zmysłowy

w stanie zamroczenia.

* * *

Aby osiągnąć dobre rezultaty na poziomie poznania

imaginatywnego, należy przyzwyczaić duszę do myślenia

„odzmysłowionego". Myśl powstała z obserwacji zjawisk

świata fizycznego nie jest wolna od elementu zmysłowego.

Człowiek jednak może tworzyć nie tylko takie myśli. Myśle-

nie nie staje się puste, jeśli przestaje czerpać materiał z ob-

serwacji zmysłowej. Do takiego „odzmysłowionego" myśle-

nia można dojść, kiedy treścią myśli uczyni się zjawiska

świata duchowego. Zjawisk tych nie da się obserwować za

pomocą zmysłów. Człowiek może je jednak pojmować, jeśli

tylko jest cierpliwy i wytrwały. Bez wyszkolenia nie sposób

badać świata duchowego, nie sposób samemu ten świat ob-

serwować, lecz można zrozumieć wszystko, co mówią o nim

znawcy tej dziedziny. Jeżeli ktoś powie, że nie może przyjąć

na wiarę tego, co mówią ci badacze, wówczas będzie to

twierdzenie zupełnie bezpodstawne. Za pomocą czystego

myślenia można przekonać się o prawdziwości podanych

twierdzeń. Dzięki nieustannemu przyswajaniu sobie wyni-

-131-

ków poznania duchowego, człowiek przyzwyczaja się do

myślenia, które nie czerpie treści z obserwacji zmysłowej.

Uczy się on poznawać, jak we wnętrzu duszy powstaje zwią-

zek myśli, jak myśl szuka myśli również wtedy, gdy te połą-

czenia nie powstają pod wpływem obserwacji zmysłowej. «j

* * *

Medytacja ma na celu wykształcenie w ciele astralnym

organów wyższego postrzegania. Z początku tworzą się one

z substancji tego ciała. Przed tymi nowymi organami otwie-

ra się świat, w którym człowiek uczy się poznawać siebie

jako nową jaźń. Różnią się one od zmysłowych tym, że są

aktywne, nie zaś pasywne. Podczas postrzegania, nieustan-

nie działają. Dlatego powstaje uczucie, że poznanie ducho-

we polega jak gdyby na zespoleniu się obserwatora z obser-

wowanymi faktami. Organy te są nadzmysłowe i istnieją

dzięki aktywności duszy. Nie można zmysłowo spostrzec ich

czynności. Kto zjawiska nadzmysłowe chce sobie przedsta-

wić na podobieństwo zmysłowych, ten nie pojmuje istoty

rzeczy.

Każda właściwie przeprowadzona medytacja wpływa

na jakiś organ postrzegania nadzmysłowego. By organy te

odpowiednio się rozwinęły, uczeń powinien wykazać się

cierpliwością i wytrwałością. Często musi upłynąć dużo cza-

su, zanim adept nauczy się używać tych organów do obser-

wacji wyższego świata. Kto się niecierpliwi, ten dowodzi

tylko tego, że jeszcze nie dojrzał do oglądania świata ducho-

wego. Bliższy zrozumienia świata nadzmysłowego, jest ten,

dla kogo ćwiczenia duchowe mogą być celem samym w so-

bie. Rozwijają one ciało astralne, na które działają wyższe

istoty. Kto ma do nich właściwy stosunek, ten może polubić

-132-

je dla nich samycyh. Wie również, że dzięki nim zbliża się

do świata duchowego i z cierpliwością czeka na ich wyniki.

Już samo zadowolenie czerpane z ćwiczeń daje uczniowi

pewność, że robi coś dobrego. Lepiej pozwolić rozwinąć się

duszy do końca, niż dążyć za wszelką cenę do zdobycia

pierwszych postrzeżeń świata nadzmysłowego, gdyż może

okazać się, że z braku odpowiedniego wyszkolenia dusza

nigdy nie będzie mogła uzyskać pełnego oglądu tego świata.

* *

Organy duchowe powstają w ten sposób, że świado-

mość nadzmysłowa ucznia widzi je jak gdyby w pobliżu or-

ganów cielesnych. Znajdują się one między innymi, między

brwiami, w okolicy krtani, serca i jamy brzusznej.

Z chwilą gdy uda nam się rozwinąć jakiś organ ducho-

wy, wiemy także, że możemy go używać i że dzięki niemu

wstępujemy do świata duchowego. Wrażenia odbierane

z tego świata jeszcze w dużej mierze przypominają wraże-

nia zmysłowe. Poznający imaginacyjnie może mówić o no-

wym świecie, określając swoje wrażenia jako uczucia ciepła

lub zimna, postrzeżenia dźwięków lub słów, światła lub

barw, albowiem tak je przeżywa. Uświadamia sobie jednak,

że te postrzeżenia mają w świecie imaginacyjnym inne zna-

czenie niż w zmysłowym. Poznaje on, że za nimi stoją przy-

czyny nie materialne, lecz duchowe. Istnieje w świecie fizy-

cznym coś, co w imaginacyjnym wygląda zupełnie inaczej.

W pierwszym świecie obserwujemy nieustanne powstawa-

nie i ginięcie rzeczy, następstwo narodzin i śmierci, w dru-

gim natomiast widzimy stałą przemianę jednego w drugie.

W świecie fizycznym obserwujemy na przykład więdnącą

roślinę, w świecie imaginacyjnym zaś w tym samym czasie

-133-

powstaje inna rzecz, w którą się powoli przemienia ta więd-

nąca roślina. Narodziny i śmierć to zjawiska, które w świe-

cie imaginacyjnym mają zupełnie inny wymiar niż w rzeczy-

wistości zmysłowej. Doświadczenie zmysłowe ujmuje tylko

przemiany zachodzące w ciele fizycznym. Inne człony czło-

wieka podlegają zmianom, które można zaobserwować tyl-

ko za pomocą poznania imaginacyjnego. Kto poznanie ta-

kie osiąga, może zobaczyć, jak od ciała fizycznego oddziela

się coś, co po zgonie żyje dalej, tyle że w inny sposób.

Rozwój jednak nie zatrzymuje się na poziomie pozna-

nia imaginacyjnego. Człowiek, który by chciał na nim pozo-

stać, postrzegałby wprawdzie istoty ulegające tam przemia-

nie, ale nie umiałby się zorientować w tym nowym dla niego

świecie. Jest to bardzo niespokojna dziedzina. Panuje w niej

stale ruch i zmienność. Człowiek osiąga spokój duchowy

dopiero wtedy, kiedy wzniesie się ponad poznanie imagina-

cyjne i osiągnie tak zwane „poznanie przez inspirację". Nie

jest konieczne, by dążący do poznania świata nadzmysłowe-

go przyswajał sobie najpierw poznanie imaginacyjne, a do-

piero potem dochodził do inspiracji. Może on tak ułożyć

swoje ćwiczenia, że będą go one prowadziły jednocześnie

do imaginacji i inspiracji. Wtedy po odpowiednim czasie

wstąpi do wyższego świata, w którym będzie nie tylko post-

rzegał zjawiska, ale również je pojmował. Rozwój poznania

odbywa się zasadniczo w ten sposób, że z początku uczeń

widzi niektóre zjawiska ze świata imaginacyjnego, a po

pewnym czasie doznaje uczucia, że zaczyna się w nich

orientować. Świat inspiracyjny jest jednak zupełnie inny od

imaginacyjnego. Jeśli w imaginacyjnym postrzegamy prze-

miany zjawisk, to w inspiracyjnym uczymy się poznawać we-

wnętrzne własności istot, które ulegają przemianom.

W imaginacji poznaje się przejawy działania dusz tych istot

-134-

natomiast za pomocą inspiracji przenika się do ich wnętrza.

Przede wszystkim widzi się wielość istot duchowych i relacje

między nimi. Relacje te są wyznaczone przez wewnętrzne

cechy owych istot, nie zaś wpływy świata zewnętrznego. Da

się to porównać z relacją między głoskami i literami w sło-

wie. Na przykład słowo „człowiek" powstaje z połączenia

głosek cz, ł, o, w, i, e, k. Nie postrzega się ich osobno, lecz

w ramach pewnej całości. Dlatego obserwację w świecie in-

spiracyjnym da się porównać do czytania. Istoty należące do

tego świata działają na patrzącego jak litery i zgłoski wystę-

pujące w słowie, stosunki zaś między nimi odsłaniają się

przed nim na podobieństwo pisma. Dlatego wiedza ducho-

wa określa poznanie inspiracyjne jako „czytanie utajonego

pisma".

Jak się odczytuje to pismo, powinny wyjaśnić poprzed-

nie rozdziały tej pracy. Przedstawione tam wiadomości nie

zostały wydobyte za pomocą poznania imaginacyjnego, lecz

poznane przez inspirację dzięki odczytaniu utajonego pis-

ma. W tym „odczytaniu" postrzeżenia imaginacyjne stano-

wią jak gdyby litery albo zgłoski. „Odczytywanie" jest nie-

zbędne nie tylko po to, by wyjaśnić wspomniane rzeczy. Już

samego biegu życia ludzkiego nie da się zrozumieć za po-

mocą jedynie poznania imaginacyjnego. Można wprawdzie

ujrzeć, jak po śmierci człowieka człony duchowe odłączają

się od ciała fizycznego, lecz nie zrozumiałoby się związku

między tym, co się dzieje po zgonie i tuż przed nim, gdyby

nie umiano zorientować się w postrzeżeniach imaginacyj-

nych.

Kiedy uczeń przejdzie od imaginacji do inspiracji,

wkrótce uświadomi sobie, jaki popełniłby błąd, gdyby zre-

zygnował z poznania wielkich zjawisk kosmicznych i ograni-

-135-

czył się jedynie do kwestii najbardziej obchodzących

wieka. Nie sposób poznać tych rzeczy osobno. Nawet naj-

drobniejszy fakt może być dobrze zrozumiany dopiero

wówczas, gdy się w nim rozpozna odbicie wielkich proce-

sów kosmicznych. Wszystko, co zachodzi w człowieku, sta-

nowi odbicie wielkich wydarzeń kosmicznych związanych

z jego istnieniem. Jeżeli chce się zrozumieć to, co oberwuje

świadomość nadzmysłowa między narodzinami i śmiercią

i od śmierci do nowych narodzin, trzeba posiąść zdolność

odczytywania postrzeżeń imaginacyjnych za pomocą wyob-

rażeń powstałych podczas badania wielkich procesów świa-

towych. Badanie to dostarcza klucz do zrozumienia ludzkie-

go życia. Dlatego z punktu widzenia wiedzy duchowej ob-

serwacja Saturna, Słońca i Księżyca jest jednocześnie ob-

serwacją człowieka.

Przez inspirację dochodzi się do poznania relacji mię-

dzy istotami wyższego świata. Na jeszcze wyższym stopniu

poznania staje się możliwe przeniknięcie do wnętrza tych

istot. Stopień ten można nazwać „intuicyjnym". Pojęcie in-

tuicji oznacza tutaj poznanie najwyższe, nie ma zaś nic

wspólnego z potocznie rozumianą intuicją. Gdy poznajemy

istotę cielesną, wydajemy o niej sądy na podstawie wrażeń

zmysłowych, jeśli natomiast poznajemy istotę duchową za

pomocą intuicji, wówczas łączymy się z jej wnętrzem. Do

takiego poznania uczeń wznosi się stopniowo. Imaginacja

prowadzi go do tego, że postrzeżeń nie odczuwa już jako

odzwierciedleń zewnętrznych cech przedmiotów, lecz widzi,

jak ujawniają się przez nie pierwiastki duchowe. W poprze-

dnich rozdziałach tej książki wzmiankowano o wyższych

istotach duchowych. Wiedzę o nich zdobywa się w poznaniu

intuicyjnym. To, co po śmierci człowieka oddziela się od

ciała fizycznego, przechodzi następnie przez rozmaite sta-

-136-

dia. Pierwsze stadium, zaraz po zgonie, można poznać ima-

ginacyjnie, ale stadia między zgonem a nowymi narodzina-

mi daje się ogarnąć tylko za pomocą poznania inspiracyj-

nego. Dalej jednak inspiracja nie wystarcza. Pewien okres

między śmiercią i nowymi narodzinami jest dostępny tylko

dla intuicji. Kto by chciał poznawać człowieka tylko za po-

mocą środków dostępnych dzięki imaginacji i inspiracji, te-

go uwadze umknęłyby zjawiska dotyczące najgłębszej istoty

człowieka.

Poznanie inspiracyjne i intuicyjne możemy osiągnąć

tylko dzięki ćwiczeniom duchowym. Są one podobne do

wcześniej opisywanych ćwiczeń wiodących do poznania

imaginacyjnego, ale w mniejszym stopniu niż tamte nawią-

zują do postrzeżeń zaczerpniętych ze świata zmysłowego.

Polegają one raczej na wczuwaniu się w czynności duszy

wytwarzającej symbole niż koncetrowaniu się na samych

symbolach. Na przykład wyobrażamy sobie cały cykl rozwo-

jowy rośliny. Powoli dzięki takim medytacjom dochodzimy

do zrozumienia zjawiska powstawania i ginięcia, samo zaś

wyobrażenie rośliny zostaje usunięte. Należy skoncentro-

wać się wyłącznie na czynności duszy, dzięki której powsta-

ło zrozumienie powstawania i przemijania. Z początku

uczeń nie wie, jak należy przystąpić do takich ćwiczeń. Wy-

nika to stąd, że człowiek, przyzwyczajony do postrzegania

swojego życia wewnętrznego na tle wrażeń płynących z zew-

nątrz, popada w niepewność, kiedy ma się skoncentrować

wyłącznie na czynnościach duszy. Musi on sobie szczególnie

jasno uświadomić, że może przystąpić do tych ćwiczeń tylko

wtedy, jeśli nie zapomni o działaniach wiodących do zdoby-

cia pewności, wzmocnienia władzy sądzenia, życia uczucio-

wego i charakteru. Kto przywyknie do częstego zagłębiania

się w swoim wnętrzu zacznie wprowadzać w nie ład, ten

-137-

zyska wiele. Wykształci w sobie coś, co można nazwać boga- T!

tym życiem wewnętrznym. Przede wszystkim chodzi jednak

o umiar i równowagę w duszy. Gdy człowiek oddaje się

pewnemu działaniu duszy, łatwo popada w jednostronność.

Może więc, zasmakowawszy w autorefleksji, zacząć zamy-

kać się na wrażenia płynące z zewnątrz, to zaś doprowadzi

do wyjałowienia jego życia wewnętrznego. Najdalej zajdzie

ten, kto zachowa pełną wrażliwość na świat zewnętrzny.

Uczeń powinien posiadać nastawienie, które jest nie-

zwykle istotne podczas całego rozwoju jego duszy. Polega

ono na tym, żeby nie kierował się samą tylko ciekawością,

nie dążył jedynie do uzyskania odpowiedzi na pytania doty-

czące świata duchowego. Powinien on raczej interesować

się tym, jak rozwijać w sobie tę lub ową zdolność. Dzięki

takiemu nastawieniu adepci wiedzy duchowej będą praco-

wać nad sobą nie dążąc na skróty do uzyskania odpowiedzi

na pochopnie postawione pytania. Będą czekali, aż odpo-

wiedzi same się odsłonią.

Można tu omówić jeszcze wiele innych przymiotów du-

szy, jakie powinien rozwijać i pielęgnować uczeń dążący do f

uzyskania inspiracji. Należy przy tym podkreślić, że chodzi j

przede wszystkim o umiar i równowagę. j

Ćwiczenia, mające na celu uzyskanie intuicji, wymagają

od ucznia, by nie tylko umiał wymazywać z pamięci obrazy, l

na których się skupiał przed osiągnięciem imaginacji, lecz

także by przestał się koncentrować na czynnościach duszy.

Dusza musi zostać całkowcie oczyszczona z wcześniejszych

przeżyć. Gdyby po tym oczyszczeniu świadomość ucznia po- ,

została pusta, znaczyłoby to, że nie dojrzał on jeszcze doy

ćwiczeń wyrabiających intuicję i że powinien dalej powta«|

rzać ćwiczenia imaginacyjne i inspiracyjne. Nadejdzie jecMJ

i

-138- *

nak czas, kiedy świadomość nie zostanie pusta po oczysz-

czeniu duszy. Znajdzie się w niej pewna treść, w której bę-

dzie się można pogrążyć tak samo, jak wcześniej w przeży-

ciach związanych z wrażeniami zewnętrznymi bądź wewnę-

trznymi. Treść ta jest czymś rzeczywiście nowym w porów-

naniu ze wszystkimi poprzednimi doznaniami. Jest ona

postrzegana dzięki intuicji. W postrzeżeniu intuicyjnym nie

ma miejsca dla elementów zmysłowych. Świat duchowy

otwiera się za jego pośrednictwem w formie, która nie ma

nic wspólnego z formą świata fizycznego.

Poznanie imaginacyjne osiągamy dzięki organom ciała

astralnego. W okolicy serca powstaje w ciele astralnym no-

wy ośrodek świadomości. Z niego biegną w stronę poszcze-

gólnych części ludzkiego ciała prądy życiowe. Najsilniejsze

z tych prądów kierują się poza ciało człowieka. Im człowiek

jest bardziej rozwinięty, tym większy jest krąg utworzony

przez otaczające go promienie. Prądy te przenikają do

świata duchowego i gdy to nastąpi, człowiek zaczyna pozna-

wać inspiracyjnie. W przypadku poznania zmysłowego zmy-

sły dostarczają nam postrzeżeń, my zaś tworzymy na ich

podstawie wyobrażenia i pojęcia. Inaczej w inspiracji. Tam

poznanie zdobywamy w jednym akcie. To, co w poznaniu

zmysłowym osiąga się dopiero w pojęciu, w inspiracji zawie-

ra się w samym postrzeżeniu.

Jeżeli wykonujemy ćwiczenia mające na celu zdobycie

intuicji, to działają one nie tylko na ciało eteryczne, lecz

również na siły nadzmysłowe ciała fizycznego. Nie należy

jednak sądzić, że działania te można zmysłowo zaobserwo-

wać. Można je odsłonić jedynie dzięki spostrzeżeniom nad-

zmysłowym. Postrzeżenia intuicyjne są delikatne i wymaga-

ją dużej wrażliwości, ciało zaś ludzkie jest w porównaniu

-139-

z nimi jeszcze zbyt masywne, stanowi więc poważną prze-

szkodę w przeprowadzaniu ćwiczeń intuicyjnych. Jeżeli jed-

nak będą one powtarzane z energią i wytrwałością, to wre-

szcie przezwyciężą opór ciała fizycznego. Uczeń pozna to

po tym, że zacznie kierować pewnymi reakcjami ciała fizy-

cznego, tak by zharmonizować je z działaniami duszy.

* * *

Gdy uczeń robi postępy na drodze wiodącej do pozna-

nia wyższych światów, w pewnym momencie spostrzega, że

siły jego osobowości są zorganizowane inaczej niż w świecie

zmysłowym. W tym świecie jaźń powoduje współdziałanie

sił duszy, mianowicie myślenia, czucia i woli. Te trzy siły

duchowe pozostają ze sobą w ścisłych związkach. Ład w du-

szy zostałby zagrożony, gdyby jedna z tych sił chciała pójść

inną drogą niż pozostałe. Dusza byłaby chora, gdyby na

przykład uważając, że coś jest słuszne, pragnęła czegoś in-

nego, o czego słuszności nie byłaby przekonana. Można

jednak spostrzec, że na drodze do wyższego poznania my-

ślenie, uczucie i wola rozchodzą się i każde z nich nabiera

pewnej samodzielności. Dochodzi do takich sytuacji, kiedy

do przejścia od myśli do uczucia lub woli potrzebna jest

samodzielna pobudka. Myślenie, odczuwanie i wola nie po-

zostają zatem podczas obserwacji nadzmysłowej trzema si-

łami promieniującymi ze wspólnego ośrodka jaźni, lecz sta-

ją się jak gdyby trzema samodzielnymi osobowościami.

Trzeba więc wzmocnić jaźń, bowiem ma ona nie tylko trzy-

mać w ryzach te siły, ale także kierować trzema istotami. Ta

troistość powinna występować jedynie podczas obserwaacji

nadzmysłowej. Widać teraz jasno, jak ważne jest wcześniej-

sze ćwiczenie woli i uczuć. Jeśli dusza okaże się zbyt słaba,

-140-

to straci wewnętrzną spójność i rozpadnie się na trzy części

w świecie nadzmysłowym.

W dalszym przebiegu rozwoju proces ten postępuje

naprzód. Cały świat wygląda wtedy niczym myślowa budow-

la. Przed wkroczeniem do świata duchowego człowiek znał

myślenie, odczuwanie i wolę jedynie jako wewnętrzne dys-

pozycje duszy. Z chwilą przeniknięcia do tego świata zaczy-

na on widzieć rzeczy wyrażające treść czysto duchową. Isto-

ty duchowe przedstawiają mu się jako byty wobec niego

zewnętrzne. Teraz uczeń może zauważyć doniosłą różnicę

między otwierającym się przed nim światem duchowym

a zmysłowym. Przedmioty świata zmysłowego pozostają ta-

kie, jakie są, bez względu na to, co o nich myśli człowiek,

natomiast inaczej rzecz się ma z przedmiotami świata du-

chowego, które zmieniają się w zależności od tego, co czło-

wiek o nich myśli lub do nich czuje. Tym sposobem wyciska

on na nich piętno zależne od jego charakteru. Stają się one

zwierciadłami jego natury. Człowiek, choć ma przed sobą

realnie bytującą rzecz, widzi nie ją, lecz to, co w niej wytwo-

rzył. Wszystkie, nawet dotąd ukryte właściwości człowieka,

mogą oddziaływać na przedmioty duchowe. By móc się da-

lej rozwijać, człowiek musi posiąść umiejętność odróżniania

siebie od zewnętrznego świata duchowego. Musi nauczyć

się powstrzymywać od działań zmieniających otaczający go

świat. Chodzi więc o to, by najpierw zdobyć prawdziwe,

wnikliwe poznanie samego siebie, a osiągnąwszy to, można

już bez obaw obserwować świat duchowy. Jeżeli w okresie

przygotowawczym uczeń nie zwraca uwagi na odpowiednie

ukształtowanie władzy sądzenia, może się zdarzyć, że stanie

on w obliczu świata duchowego, zanim wyrobi w sobie nie-

zbędne zdolności. Wówczas spotkanie z jego sobowtórem

może stać się dla niego udręczeniem i doprowadzić go do

-141-

nieprawości. Gdyby zaś dostał się on do świata nadzmysło-

wego, uniknąwszy tego spotkania, również nie byłby w sta-

nie poznawać go w jego prawdziwej postaci, albowiem nie

potrafiłby odróżnić rzeczywistości od iluzji. Takie odróżnie-

nie możliwe jest tylko wtedy, kiedy umiemy postrzegać pro-

jekcję naszej osobowości jako obraz sam w sobie i dzięki

temu wszystko, co płynie z naszego wnętrza, odróżnia się od

otoczenia. Gdyby człowiek nie posiadał tej umiejętności,

ulegałby nieustannie złudzeniom. Nigdy nie potrafiłby od-

różnić tego, co wnosi do świata duchowego od tego, co do

tego świata rzeczywiście należy. Nieodzowne środki zarad-

cze polegają na starannej pracy nad sobą, by nie stać się

fantastą ulegającym przywidzeniom i sugestiom. Złudzenia,

o które chodzi, mają dwa źródła. Częściowo biorą się stąd,

że człowiek dokonuje projekcji swoich przeżyć na rzeczywi-

stość. W zwykłym życiu fizycznym złudzenia takie nie stano-

wią większego zagrożenia, gdyż rzeczywistość zmysłowa za-

wsze narzuci się postrzegającemu we własnej postaci, choć-

by ten nie wiadomo jak bardzo starał się ją ukształtować na

obraz swoich pragnień i marzeń. Skoro tylko jednak czło-

wiek wkracza do świata imaginacyjnego, jego pragnienia

nabywają mocy kreowania rzeczywistości i dlatego tak ła-

two o pomyłki.

Gdy uczeń zdobędzie już umiejętność odróżniania

w świecie duchowym siebie od otoczenia, wtedy pozna, jak

ważne jest zrozumienie ewolucji świata, by można było po-

jąć istotę człowieka i sens jego życia. Tylko wtedy zrozumie-

my, czym jest ciało fizyczne, jeśli poznamy, jak się ono|j

kształtowało w ciągu rozwoju Saturna, Słońca, Księżyca!

i Ziemi. Ciało eteryczne poznajemy, śledząc jego powstali

wanie w stadium Słońca, Księżyca, Ziemi, i tak dalej. Szko*^

lenie duchowe umożliwia poznanie relacji między tym, c®l

-142-

się składa na człowieka, i światem. W istocie rzeczy każdy

człon człowieka znajduje się w związku z całym światem.

W tej książce można było o tym tylko wzmiankować, należy

jednak sobie uświadomić, że na przykład zalążek ludzkiego

ciała fizycznego pojawił się w epoce Saturna, a jego organy,

takie jak serce, płuca i mózg, ukształtowały się później. To

samo dotyczy ciała eterycznego, duszy czuciowej itp. Czło-

wiek kształtował się razem z otaczającym go światem i każ-

dy jego element odpowiada jakiemuś zjawisku, jakiejś isto-

cie należącej do zewnętrznego świata. Uczeń powoli docho-

dzi do poznania swoich powiązań ze światem. Poznanie to

można określić jako poznanie analogii między mikrokos-

mosem, czyli człowiekiem, i makrokosmosem, czyli świa-

tem. Gdy uczeń osiągnął już to poznanie, może doznać cze-

goś nowego. Zaczyna czuć się jak gdyby zrośnięty ze świa-

tem, choć czuje jednocześnie w pełni swoją samoistność

Jest to uczucie rozpływania się w świecie, jednoczenia się

z nim, lecz bez utraty świadomości własnej odrębności.

Można teraz wymienić wszystkie stopnie wyższego pozna-

nia:

1. Studia nad wiedzą duchową, z zastosowaniem władzy

sądzenia zdobytej w świecie zmysłowym.

2. Przejście do poznania imaginacyjnego.

3. Odczytywanie tajemnego pisma (inspiracja).

4. Wczuwanie się w duchowe otoczenie (intuicja).

5. Poznanie związku między mikrokosmosem i makro-

kosmosem.

6. Zjednoczenie się z makrokosmosem.

7. Przeżywanie całości poprzednich doświadczeń.

Skoro uczeń doznał przeżycia intuicji, poznaje nie tylko

świat duchowy, ale także istoty, które uczestniczyły w two-

-143-

rżeniu świata, do którego należy człowiek. W ten sposób

człowiek uczy się poznawać siebie jako istotę duchową. Na

końcu tej drogi staje przed obliczem Chrystusa. Jeśli przez

intuicję pozna Chrystusa w świecie duchowym, zrozumie

wówczas również, co rozegrało się na Ziemi w czwartej

epoce poatlantydzkiej, w czasach grecko-łacińskich. Dowie

się, jak Chrystus przyczynił się do rozwoju Ziemi i jak dalej

na nią wpływa. Dzięki temu uczeń pozna sens rozwoju Zie-

mi.

Opisaną tu drogą poznania światów nadzmysłowych

może iść każdy człowiek, bez względu na jego sytuację ży-

ciową. Gdy się mówi o takiej drodze, należy zauważyć, że

cel poznania i prawda są takie same we wszystkich epo-

kach, lecz ludzie w różnych okresach zamierzali je osiągnąć,

startując z różnych punktów wyjścia. Obecnie człowiek nie

może już rozpoczynać tej wędrówki tak, jak na przykład to

czynił ktoś dążący do wtajemniczenia w starożytnym Egi-

pcie. Dlatego też ćwiczenia, jakie wykonywali egipscy ucz-

niowie, nie dadzą się zastosować współcześnie. Od tamtych

czasów ludzkie dusze wielokrotnie się wcielały, a ich wę-

drówka miała swój sens. Zdolności i właściwości dusz zmie- j

niają się w miarę tych wcieleń. Widać jasno, że od dwunaJ

stego, trzynastego stulecia po Chrystusie zmieniły się całkoJ

wicie warunki życia. Poglądy, uczucia i zdolności ludzkośca

są inne niż dawniej. Opisana tu droga do wyższego pozna-l

nią nadaje się dla dusz wcielających się współcześnie. Za-l

wsze musi panować doskonała zgodność między życiem!

i sposobami wtajemniczenia. < < i

-144-

Stan obecny i perspektywy rozwoju

świata i ludzkości

Według wiedzy duchowej nie sposób przewidzieć kie-

runku rozwoju człowieka i świata bez znajomości jego po-

przednich faz. W książce tej była mowa o rozwoju Saturna,

Słońca, Księżyca i Ziemi. Na losy człowieka na Ziemi nadal

wpływa to, co wydarzyło się na Księżycu, Słońcu i Saturnie.

Istoty i rzeczy, które brały udział w rozwoju Księżyca,

kształtowały się dalej. Z nich powstało wszystko to, co znaj-

duje się obecnie na Ziemi. Niektóre z tych rzeczy ujawniają

się dopiero na pewnym stopniu świadomości nadzmysłowej.

Po osiągnięciu tego stopnia okazuje się, że Ziemia jest połą-

czona ze światem nadzmysłowym. Świat ten zawiera rzeczy

i istoty pochodzące z Księżyca, które nie przybrały widzial-

nych form. Świadomość nadzmysłowa może dzięki nim za-

głębić się w przeszłości i jednocześnie ujrzeć zapowiedź te-

go, co się dopiero ma wydarzyć. Przyszłą postać Ziemi moż-

na nazwać stanem Jowisza. Każdy, kto obserwuje ten stan

Jowisza za pomocą nadzmysłowego oglądu, widzi, że

w przyszłości muszą zajść pewne zjawiska, bowiem

-145-

w nadzmysłowej części Ziemi, części pochodzącej od Księ-

życa, znajdują się istoty i rzeczy, które przybiorą określone

formy, skoro tylko zmieni się postać naszej planety.

W przypadku wiedzy o rzeczach przyszłych, badacz po-

znający nadzmysłowo staje wobec innych trudności niż pod-

czas poznawania przeszłości. Człowiek nie potrafi na razie

zająć wobec przyszłych zdarzeń stanowiska wolnego od

uprzedzeń, jakie zajmuje zwykle w stosunku do przeszłości.

To, co dopiero ma się stać, pobudza ludzkie uczucia i wolęr|

natomiast wydarzenia minione człowiek traktuje zupełnie

inaczej. Kto uważnie obserwuje codzienne życie, ten wie, ik

jest prawdy w tym spostrzeżeniu. Jest ono równie prawdzi*

we w odniesieniu do postrzegania świata nadzmysłowego.

Podobnie jak wielki rozwój świata może być przedsta-j

wiony w kolejności stadiów, począwszy od stadium Saturna,

tak samo można wyodrębnić krótsze okresy, na przykład

ery ewolucji Ziemi. Od straszliwego kataklizmu, który zni-

szczył Atlantydę, następowały po sobie ery scharakteryzo-

wane już wcześniej jako hinduska, praperska, egipsko-chal-

dejska i grecko-łacińska. Obecnie ludzkość żyje w piątej

erze, która kształtowała się powoli w dwunastym, trzyna-?j

stym i czternastym stuleciu po Chrystusie, ale jej zwiastuny!

występowały już w czwartym i piątym wieku. Poprzedni!

okres, grecko-łaciński, rozpoczął się około ósmego wieku']

przed naszą erą. W ostatnich latach jego trzeciej części na*|

stąpiło przyjście Chrystusa. Wszystkie zdolności ludzkie ule?]

gły zmianie podczas przejścia z okresu egipsko-chaldejskie||

go do grecko-łacińskiego. W pierwszym z tych okresów nie

istniało logiczne myślenie. To, co współcześnie człowiek po*

znaje za pośrednictwem rozumu i zmysłów, niegdyś stano- <

wiło przedmiot jego wiedzy wewnętrznej, pod pewnymi |

-146-

względami nadzmysłowej. Gdy postrzegano rzeczy, aktowi

postrzeżenia towarzyszyło powstanie w duszy obrazu tych

rzeczy. Z głębi duszy płynęło również pewne poznanie nie-

zmysłowych przedmiotów i istot. Stanowiło ono pozostałość

starożytnej świadomości nadzmysłowej, jaką niegdyś posia-

dały wszystkie istoty ludzkie. W okresie grecko-łacińskim

pojawiało się coraz więcej jednostek pozbawionych tego

rodzaju zdolności. Ludzie oddalali się od bezpośredniego

postrzegania świata duchowego i stawali coraz bardziej

zdani na rozum i doznania zmysłowe. Taki stan rzeczy trwał

przez całą czwartą epokę po zagładzie Atlantydy. Tylko ci,

którzy zachowali część starożytnej duchowości, mogli jesz-

cze bezpośrednio oglądać świat nadzmysłowy. Jednakże ten

sposób poznania nie był już przydatny w nowej epoce, albo-

wiem na mocy praw rozwoju, stare właściwości duszy tracą

na znaczeniu, kiedy wykształcają się w niej nowe zdolności.

Żyli jednak i tacy ludzie, którzy zaczęli rozwijać w sobie siły

umożliwiające im ponowne wstąpienie do świata duchowe-

go. W tym też okresie zaczęto stosować obowiązujące do

dzisiaj metody ćwiczenia duszy. Ludzie, którzy w taki spo-

sób starali się osiągnąć poznanie nadzmysłowe, mogli po-

znać wyższe dziedziny istnienia za pomocą imaginacji, in-

spiracji i intuicji, inni zaś, pozostający wierni wyłącznie ro-

zumowi i doświadczeniu zmysłowemu, mogli poznać treść

starożytnych objawień jedynie z opowieści.

Również o nadejściu Chrystusa ludzie mogli się dowie-

dzieć tylko z takich opowieści, jeśli nie potrafili się wznieść

do rzeczywistości nadzmysłowej. Bez wątpienia byli też i ta-

cy wtajemniczeni, którzy posiadali jeszcze naturalne zdol-

ności postrzegania świata nadzmysłowego i dzięki ich rozwi-

janiu dochodzili do tego postrzegania bez pomocy rozumu

i doświadczenia. Oni stworzyli pomost między starym wtaje-

-147-

,

mniczeniem a nowym. Istotą czwartej epoki było to, że

wskutek pozbawienia duszy bezpośrednich kontaktów ze

światem duchowym człowiek wzmocnił swój rozum zorien-

towany na dane zmysłowe. Niedosyt treści duchowych sta-

rano się załagodzić za pomocą wielkich podań z zamierz-

chłej przeszłości o pojawieniu się Chrystusa. Podania te

przekazywały wiedzę o wyższych światach. Zawsze jednak J

żyli ludzie, którzy zdobywali wyższe zdolności poznawcze.

Dzięki bezpośredniemu oglądowi mogli kontemplować ta-

jemnicę wcielenia Chrystusa. To, co zobaczyli, przekazywali

innym. Pierwsza ofensywa chrześcijaństwa przypadła na

okres, kiedy większość ludzi nie posiadała zdolności nad-

zmysłowego poznawania. Fakt ten tłumaczy siłę oddziały-

wania wspomnianych podań. Musiały one budzić najwyższą

wiarę w istnienie świata duchowego w ludziach, którzy nie

potrafili do tego świata przeniknąć. Ci, którzy je im przeka-

zywali, byli następcami starożytnych wtajemniczonych.

Mieli oni za zadanie poznać to, co było istotne w starożyt-

nych misteriach, i do tego mieli dodać przesłanie o nade-*

jściu Chrystusa.

W taki sposób powstała wiedza tych nowych wtajemni-

czonych, ogarniająca wszystko, co było przedmiotem staro-

żytnej inicjacji, jak również tajemnicę Chrystusa. Wiedza ta

nie była zbytnio rozpowszechniona, gdyż w owym okresie!

wzmacniał się przede wszystkim ludzki rozum. Następnie;

nastała nowa, piąta epoka. Jej cechą charakterystyczną był i

rozwój rozumu, który wciąż trwa. Na początku tego okresu,

dawna, tradycyjna wiedza coraz bardziej traciła na znacze-

niu. Jednakże wiedza tajemna przenikała do ludzkich urny*

słów, tyle że rozum nie chciał przyjąć jej do wiadomości.

-148-

W następnych okresach piątej epoki w historii ludzko-

ści, wiedza o świecie nadzmysłowym będzie przenikała do

ludzkiej świadomości, a z nastaniem kolejnej epoki, ludz-

kość w pełni świadomie posiądzie to, co niegdyś mętnie

oglądała. Tego, co dusza w dawnych czasach wiedziała

o wyższych sferach, nie przesłaniały jej jeszcze rozum i zmy-

słowe wrażenia. Treści duchowe zjawiały się w niej jak na-

tchnienie. W przyszłości będzie ona czuła nie tylko na-

tchnienie, ale również będzie te treści pojmowała.

W piątej epoce powtarza się w pewien sposób to, co

wystąpiło już w okresie egipsko-chaldejskim. Wówczas du-

sza postrzegała jeszcze pewne fakty ze świata nadzmysło-

wego, lecz zdolność takiego postrzegania była już w zaniku.

W piątej epoce zjawiska nadzmysłowe, które w trzecim

okresie były przyćmione, znowu staną się widzialne, ale

człowiek będzie je już pojmować. Dlatego przybiorą one

zupełnie inną postać niż dawniej. W czasach starożytnych

wrażenia płynące z dziedziny nadzmysłowej odczuwano ja-

ko siły odpychające człowieka od zewnętrznego świata du-

chowego, w którym już nie żył. W przyszłości natomiast

człowiek będzie wiedział, że pochodzą one ze świata, w któ-

rym rzeczywiście przebywa i w którym coraz mocniej zapu-

szcza korzenie. Nie należy więc sądzić, że powtórzenie

okresu egipsko-chaldejskiego może się odbyć po prostu za

sprawą przyjęcia do duszy tego, co już niegdyś istniało i za-

chowało się z tych czasów. Właściwie pojęty impuls Chry-

stusowy działa w ten sposób, że dusza ludzka, która go przy-

jęła, poznaje go i zachowuje się wobec niego tak, jak wobec

tego, co niegdyś doświadczyła.

Ziemia zmienia się w związku z przemianami, jakim

podlega ludzkość. Po upływie siódmej epoki, Ziemia prze-

-149-

istoczy się w sposób analogiczny do przemiany, która spo-

wodowała zagładę Atlantydy. Po tej zmianie nastąpi znowu

siedem epok. Dusze ludzkie, które wówczas będą się wcie-

lały, doznają na wyższym stopniu uczucia zjednoczenia ze

światem duchowym, jakie przeżywali niegdyś mieszkańcy

Atlantydy. Okaże się jednak, że tylko ci ludzie są przystoso-

wani do nowych warunków na Ziemi, którzy zostali obda-

rzeni duszami ukształtowanymi dzięki wpływom okresu

grecko-łacińskiego i następnych: piątego, szóstego i siód-

mego. Nadejdzie czas, kiedy rozwój Ziemi i ludzkości posu-

nie się tak daleko, że siły i jestestwa, które niegdyś musiały

się odłączyć od Ziemi, by umożliwić istotom ziemskim roz-

wój, będą w stanie na powrót się z nią zjednoczyć. Wtedy

także Księżyc połączy się z naszym globem. Stanie się to

dzięki temu , że już wystarczająca liczba ludzkich dusz po-

siądzie wewnętrzną moc, aby uczynić siły księżycowe przy-

datnymi dla dalszej ewolucji. Wydarzy to się w czasach, kie-

dy obok tych rozwiniętych dusz będą żyły także dusze, które

uległy złu. Będą się one przeciwstwiać dążącej ku dobru

części ludzkości.

Ludzie kroczący drogą dobra posiądą umiejętność roz-

wijania sił księżycowych, a dzięki temu również przekształ-

cania owych złych ludzi w ten sposób, że będą mogli oni żyd

razem dalej jako obywatele odrębnego państwa na Ziemi.

Dzięki tej pracy ludzi dobrych złączona z Księżycem Zie- J

mia zjednoczy się ze Słońcem oraz innymi ciałami niebie-

skimi. Po pewnym czasie nastanie na Ziemi epoka Jowisza.

W stadium tym nie będzie już istniało państwo mineralnej

gdyż jego siły przeistoczą się w siły roślinne. Państwo roślin-

ne, całkowicie odmienne od obecnego, pojawi się w sta-

dium Jowisza jako najniższe. Nad nim znajdzie się państwo

zwierząt, potem państwo potomków ludzi złych, nad nimi

-150-

zaś będą górować potomkowie ludzi dobrych. Praca obywa-

teli tego ostatniego państwa ludzkiego będzie polegać

w znacznej mierze na takim uszlachetnieniu dusz upadłych,

aby mogły one powrócić na łono państwa prawdziwie ludz-

kiego. W stadium Wenus zniknie z kolei państwo roślinne.

Na samym dole hierarchii znajdzie się tam państwo zwie-

rzęce, nad nim zaś powstaną trzy państwa ludzkie.

Widać więc, jak powoli wyłania się najwyższy cel ludz-

kiego rozwoju: uduchowienie osiągnięte własną pracą. To,

co człowiek wypracuje w duszy, przekształci się w końcu

w jego zewnętrzny świat duchowy. Stanie się on samodziel-

nym członkiem świata duchowego. Nastąpi to dzięki temu,

że jego jaźń ukształtują Duchy Formy. W przyszłości ta jaźń

zharmonizuje się z istotami wszystkich planet za sprawą si-

ły, która dołączy do mądrości w wyniku ewolucji Ziemi. Ta

siła to m i ł o ś ć. Ze wszystkiego, co może z siebie dać jaźń,

ma powstać właśnie miłość. Jak obecnie w świecie zmysło-

wym przejawia się mądrość, tak w przyszłości miłość objawi

się we wszystkich zjawiskach jako nowa siła przyrody. Ile

powstanie siły miłości, tyle dokona się czynów twórczych.

Dzięki ewolucji opartej na miłości dojdzie w końcu do udu-

chowienia Ziemi.

-151-

SPIS RZECZY

Charakter wiedzy tajemnej..............................5

Istota człowieczeństwa...................................... 17

Sen a śmierć.....................................................31

Rozwój świata a człowiek..................................55

Poznanie wyższych światów............................ 115

Stan obecny i perspektywy

rozwoju świata i ludzkości..............................145

J *

HF^^^^r



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Steiner Rudolf Jak osiągnąć poznanie wyższych światów
Steiner Rudolf Jak osiagnac poznanie wyzszych swiatow
Warunki poznania wyższych światów
Jak Osiągnąć Poznanie Wyższych Światów
Zarys teorii poznania w światopoglądzie Goethego, Rudolf Steiner
Rudolf Steiner Zarys teorii poznania w światopoglądzie Goethego
Rudolf Steiner Zarys teorii poznania
Rudolf Steiner Księga Wiedzy Tajemnej
06 Joga wiedza tajemna
Widzenie poprzez kryształy, Magia, WIEDZA TAJEMNA
Wiedza tajemna w praktyce M F Long
Steiner Rudolf - Prawda i Nauka, Dr Rudolf Steiner
Steiner Rudolf - Prawda i Nauka, Dr Rudolf Steiner
Biurowe tajemnice czyli jak nie dać się kryzysowi
Prześladowania pogan w Rzymie, EZOTERO, WIEDZA TAJEMNA
Roz 7 - Pedagogika Rudolfa Steinera, Pedagogika Rudolfa Steinera
Religia ponowoczesności czyli poznanie naukowe esej
Asztawakra Gita czyli Poznanie?solutu

więcej podobnych podstron