Jaselka z Franciszkiem, SCENARIUSZE PRZEDSZKOLNE, scenariusze, scenariusze


AKT I Prolog , Niebo, Franciszek z braćmi i dziećmi Zwiastowanie, Nawiedzenie Wędrówka

Prolog

(Na scenę przed zasłoniętą kotarą wychodzi Maciek z Baśką) mówią prolog na przemian. W tle muzyka)

Maciek:

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Drodzy nasi przyjaciele!

Wszystkim wobec kolędy, najprzód winszujemy,

Zanim wielką nowinę wam tu opowiemy.

Naszym będzie staraniem, by niedługo bawić.

Raczcie tylko łaskawie ucha nam nadstawić.

Kaśka:

Przed lat tysiące od grzechu Adama,

Wszystkim ludziom zamknięta była niebios brama,

Pod ciężarem przekleństwa jęczał naród cały,

Śmierć, grzech, moce piekielne nad nim panowały;

A co większa, że ludzie i wszystkie stworzenia

Nie byli w stanie zgładzić tego przewinienia.

Maciek:

Ale się Ojciec niebieski zlitował nad światem,

I zesłał Zbawiciela, by nam stał się bratem.

Otóż Ten się dziś dla nas z czystej Panny rodzi,

Pokój światu przynosi ciężar życia słodzi.

Kaśka:

Ten nas z Ojcem pojedna, Ten z piekła wybawi,

Ten nam niebo stworzy i wiecznie nas zbawi.

Maciek:

Wystawimy tu Państwu, w jakim przyszedł stanie,

Kogo wezwał na pierwsze siebie powitanie;

Co pasterze robili, zanim ich wezwano,

I jak się sposobili, gdy im iść kazano.

Kaśka:

Jakie dary przynieśli, jak Jezusa witali,

Jak żegnając stajenkę wesoło śpiewali.

Maciek:

Ujrzycie i trzech królów z dalekiej krainy

Śpieszących do żłóbka Niebieskiej dzieciny.

Gwiazda ich prowadziła, szczęśliwie przybyli,

Przed Jezusem kornie czołem uderzyli,

Złoto, kadzidło i mirę w ofierze złożyli,

Zgoła ujrzycie jakbyście tam byli.

Kaśka:

Maćku dość tego gadania!

Góral:

Dość, Kasiu. Choćmy witać Pana.

(Wchodzą za scenę. Zmiana muzyki. Światło się ściemnia )

Scena I

- niebo, Gabriel, Michał, małe aniołki

( Za zasłoniętej kurtyny słychać odgłosy zabawy a potem rozmowę)

Gabriel:

Dobrze koniec zabawy czas zacząć sprzątanie.

Mały 1:

Ale my musimy już iść na lekcje. Dziś mamy kurs pierwszej pomocy wędrowcom.

(na scenę przed kotarą z miotłą w ręku wychodzi Gabryel)

Gabriel:

No tak jak zwykle zabawa się kończy, to wy musicie szybko iść na zajęcia, a sprzątać muszę oczywiście sam. Jakbym mało miał swoich zajęć, a tu ludzie ciągle o coś proszą, za tym trzeba się wstawić, tego przypilnować......

(wychodzi Michał)

Michał:

A cóż to tak narzekasz Gabrielu.....

Gabriel:

To ty Michale, tak sobie tylko głośno myślę, zresztą sam widzisz, chwila zabawy maluchów i od razu całe niebo w piórach, one musiały już iść do Rafała na lekcje pierwszej pomocy wędrowcom a ja sam zostałem do sprzątania, a przecież mam tyle innych zajęć. Kolejne dusze przyszły do nieba, trzeba by je oprowadzić pokazać gdzie co jest. Ty jesteś ciągle zajęty pilnowaniem diabełków aby zbytnio nie narozrabiali, Rafał ma ciągle na głowie ludzi, bo co chwile ktoś na ziemi gdzieś się zagubi, ktoś prosi o pomoc. A na mojej głowie zostaje całe niebo. Maluchy które trzeba wszystkiego nauczyć i duszyczki które trafiły do nas. Oprócz tego różne sprawy które anioły stróże przynoszą w trybie pilnym.

Michał:

Przydałby nam się ktoś do pomocy

Gabriel:

Ale kto ?

Michał:

Słyszałem że Bóg wysyła na ziemię swojego Syna może on by poszukał kogoś do pomocy. Kogoś kto zająłby się przynajmniej duszyczkami.

Gabriel:

O to byłoby dobre, ale myślisz że człowiek nadawałby się do tej funkcji?

Michał: Jako człowiek będzie najlepiej znał duszyczki, a ty będziesz mógł zająć się naszymi maluchami.

Gabriel:

Ale co to mówisz. Syn Boży na ziemię. Po co? Dlaczego?

Michał:

Wiesz Gabrielu że odkąd Lucyfer sprzeciwił się Bogu i został wygnany z nieba ciągle kusi ludzi i odciąga ich od Boga. Człowiek który zgrzeszy traci możliwość dołączenia do naszej wspólnoty i zostaje skazany na wieczne potępienie. Sam nie da rady dokonać odkupienia za swoje czyny musi tego dokonać sam Bóg. Dlatego wysyła swojego Syna aby ten zwyciężył szatana i wyzwolił ludzi z jego niewoli.

Gabriel:

Czy potem ludzie nie będą popełniać zła i grzechów?

Michał:

Nie, ale każdy kto by zgrzeszył a później nawrócił się i żałował swego postępowania będzie miał otwartą drogę do szczęścia wiecznego.

Gabriel:

Nie mogę wprost w to uwierzyć!

Michał :

Słyszałem też że Bóg ma dla ciebie specjalne zadanie: Masz iść na ziemię do miasteczka Nazaret i do panny Maryi i zaprosić ją do współpracy w dziele odkupienia człowieka.

Gabriel:

Ach co ty mówisz Michale? Ja?! Nie, to nie może być prawda.

Michał:

Ciebie chyba nie trzeba przekonywać do tego, że Bóg wie co robi i jeśli coś zaplanował to na pewno tak będzie. Więc bierz się do roboty bo możesz nie zdążyć pozamiatać nieba .... ha .. ha

Scena II

Franciszek z braćmi i z dziećmi

(z lewej strony wychodzi Franciszek i bracia prawej strony siedzi dwójka małych dzieci )

Leon:

Franciszku, którą drogą powinniśmy pójść? Ściemnia się.

Franciszek:

Tą, którą zechce Bóg. Czuję w sercu, że winniśmy iść przed siebie.

Rufin:

Spójrzcie! Tam w oddali to chyba Greccio! Tak, dobrze poznaję! To musi być Greccio!

Franciszek:

Wiedzcie kochani bracia, tam spędzimy tę wigilijną noc.

Rufin:

Wspaniale! Ale jestem już trochę zmęczony, odpocznijmy chwilę.

Leon:

Trzeba też znaleźć jakieś schronienie.

Franciszek:

Nie martwcie się bracia. Pan Bóg zatroszczy się o nas.

(Franciszek i bracia dochodzą na środek sceny i się zatrzymują światło pada na dzieci)

I dziecko:

Hej! Tam ktoś siedzi!

II dziecko:

Jakieś cudaki. Nigdy takich nie widziałam.

I-d:

Ja też nie.

II- d:

To na pewno są żebracy. Patrz jak biednie wyglądają.

I-d:

A może to rozbójnicy. Mama mówiła mi, że wczoraj napadli na starego Mateusza za wzgórzem.

II- d:

E, coś ty! Nie mają nawet kija i nie złorzeczą, Albo to są trupaduzy, no takie grajki.

I- d:

Sama trąba jesteś. Grajki tak nie wyglądają. To muszą być te pokutniki z Asyżu. Jednego takiego widziałam w naszej wiosce. Tylko nie pamiętam jak się nazywał? Wszyscy słuchali go z otwartymi buziami. O tak...(Otwiera szeroko usta i wszystkim pokazuje) Tak ciekawe rzeczy prawił. To spytajmy kim są.

II - d :

Ty idź pierwsza, jesteś odważniejsza.

I - d :

Hej! Kim wy jesteście? Jeśli rozbójnikami to, to, to.... my się was nie boimy.

Franciszek:

O! Dzieci! Witajcie mali przyjaciele. Nie bójcie się nas, jesteśmy tylko ubogimi braćmi

I- d:

Na pewno?

Franciszek:

Ależ tak, w Imię Boże! Ja nazywam się Franciszek, a to Leon i Rufin. Podejdźcie tutaj bracia.

Rufin:

Franciszku, to mogą być jakieś łobuzy albo złodziejaszkowie - teraz pełno takich.

Franciszek:

Rufinie! To są tylko dzieci, dobrze im z oczu patrzy. Zbliżcie się przyjaciele. Sam Pan Jezus mówi w Ewangelii “Pozwólcie dziatkom przychodzić do mnie”. Zatem o ileż bardziej my powinniśmy przygarniać te sieroty. To prawdziwe skarby Boże.

Rufin:

Przepraszam bracie Franciszku, jestem już zmęczony

Franciszek:

Nic się nie stało. Ciesz się z nami bracie Rufinie.

II- d:

A dokąd idziecie?

Leon:

Do Greccio. Chcemy się zatrzymać na noc. dzisiaj jest wigilia Bożego Narodzenia!

Rufin:

Hej, Jest tu w pobliżu jakaś szopa?

II ch:

Tak, tu na górce jest taka stajenka.

Franciszek:

Stajenka? To najwspanialsze miejsce, jakie mogło się nam trafić. Toż to Pan Jezus narodził się w stajence! I nas zaprasza do siebie w ten cudowny wieczór. O wielki jesteś Panie!

Rufin:

Franciszku, opowiedz nam o tym wspaniałym wydarzeniu - o Bożym Narodzeniu. Gdy mówisz o nim, cały promieniejesz radością, jakimś niewymownym szczęściem. Podziel się tym z nami.

Leon:

O, tak, prosimy, pozwól nam uczestniczyć w tej wielkiej tajemnicy Boga.

Dzieci:

My też chcemy posłuchać!

Rufin:

A rozumiecie przynajmniej, o czym mówimy?

I - d:

No pewnie! Jesteśmy już duże.

Franciszek:

Aby słuchać opowieści o narodzeniu Pana Jezusa nie trzeba być dużym. Wystarczy mieć otwarte serduszko i kochać dobrego Pana Boga. Drogi bracie Rufinie, to my powinniśmy być niczym te dzieci - pełni prostoty i ufności, bo tylko wtedy będziemy mogli szczerze uczestniczyć w owej radości i godnie przyjąć Pana Jezusa.

Rufin:

To co mówisz jest wielką prawdą, kochany Franciszku.

Leon:

Nie chcę nic mówić, ale te maluchy coraz bardziej się wiercą.

Franciszek:

Rzeczywiście, a zatem pora zacząć Bożonarodzeniową opowieść. Usiądźcie wygodnie tu przy żłóbku. Wiedzcie, że przychodzi do nas osobiście sama Miłość z nieba - maleńki Pan Jezus. Towarzyszy Mu tyle, tyle aniołków… Całe bialutkie, ze skrzydełkami… Śpiewają i grają Panu Jezuskowi…

II - d :

My też umiemy śpiewać i grać.

I - d

A ja, kiedy biegnę z górki, to umiem też fruwać.

II - d :

A ja widziałem aniołków u nas w zagrodzie. Takie białe… tak fruwają… i mają skrzydełka… i mówią: gę, gę.

I - d :

To nie aniołki…

Leon:

Cicho… cichutko… słuchajcie.

Franciszek:

Wy też jesteście takimi aniołkami Bożego Dzieciątka, więc teraz uciszcie się, bo aniołki są grzeczne i posłuchajcie…

W Ewangelii Świętej jest napisane: Z narodzeniem Pana Jezusa było tak: “W czasie spisu ludności udał się Józef z Galilei z miasta Nazaret do Betlejem w Judei z poślubioną sobie Maryją, co była brzemienna, aby się dać zapisać…”

Scena III Zwiastowanie

Maryja Józef Anioł

(W domu Maryi i Józefa. Maryja wyszywa. W tle muzyka. Od drzwi rozpoczyna anioł.)

Anioł:

Bądź pozdrowiona Maryjo.

(Maryja zalękniona chowa się)

Maryja:

Kto tu jest? Kto do mnie mówi?

Anioł:

Bądź pozdrowiona Maryjo, pełna łaski, Pan z Tobą. Błogosławiona jesteś między niewiastami. Tobie mówię, znalazłaś łaskę u Boga.

(Maryja nadal nie widzi anioła, nie wie co się dzieje.)

Maryja:

Nie rozumiem, nikogo tu nie ma.

(Anioł podchodzi i siada na ławce obok Maryi)

Anioł:

Nie bój się Maryjo! Pan mnie tu przysłał. Spośród wszystkich niewiast, ciebie Bóg wybrał na matkę Mesjasza. Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus. Będzie on wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego, a Pan Bóg da mu tron jego praojca Dawida. Będzie on panował nad domem Jakuba na wieki, a jego panowaniu nie będzie końca.

Maryja:

Ale jakże się to stanie skoro nie znam męża?

Anioł:

Maryjo; Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię. Dlatego też, Święte, które się narodzi będzie nazwane Synem Bożym. A oto również krewna Twoja - Elżbieta, poczęła w swej starości i jest już w szóstym miesiącu ta, która uchodzi za niepłodną. Dla Boga - Maryjo - nie ma bowiem nic niemożliwego.

Maryja:

Oto ja służebnica Pana mojego. Niech mi się stanie wszystko, wszystko, tak jak mówisz.

(muzyka głośniej, anioł odchodzi, Maryja zapatrzona w odchodzącego anioła, światło skupione na Maryi. Wchodzi Józef )

Józef:

Witaj Maryjo.

Maryja: (nic nie odpowiada, tylko stoi zmieszana )

Józef: (zaniepokojony podchodzi bliżej)

Maryjo co się stało? Czemu jesteś taka smutna?

Maryja:

Józefie był u mnie anioł Pana, i powiedział mi że mam zostać matką Syna Bożego

Józef:(zdziwiony, zdenerwowany)

Co anioł? Masz zostać matką Syna Bożego? Oj nie nie uwierzę

Maryja:

Józefie, Anioł oznajmił mi też iż moja krewna Elżbieta spodziewa się dziecka. Ona która w oczach ludzkich uchodzi za niepłodną. Coś mi mówi że potrzebuje mej pomocy.

Józef:

Anioł znowu on… dobrze Maryjo idź tylko wróć jak najprędzej.

Żołnierz:

Uwaga uwaga! Cesarz pragnie wiedzieć ile mam poddanych w swym państwie dla tego każdy bez wyjątku ma udać się do swego rodzinnego miasta aby się dać zapisać!

Maryja:

Józefie słyszałeś? Czy to znaczy że mamy iść aż do Betlejem.

Józef:

Tak.

Maryja:

Będzie dobrze Józefie zaufaj Panu!

Józef

Zaufać. Dobrze Maryjo idź, tylko pamiętaj że musimy udać się do Betlejem wróć jak najprędzej.

Maryja.

Wrócę jak najprędzej (żegnają się , Maryja wychodzi)

Józef(podchodzi i kładzie się spać)

Eh , Anioł , spis ludności, nie mam siły.

Anioł:(nie budząc Józefa)

Józefie, Synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w niej poczęło. Porodzi Syna któremu nadasz imię Jezus.

(anioł wychodzi)

Józef:(zrywa się z snu, wychodzi przed kurtynę)

Wydawało się że ktoś tu był? (rozgląda się)

Nie jestem sam to był sen. Anioł (z niedowierzaniem)

Lepiej zaglądnę do mojego warsztatu.

Scena IV

Nawiedzenie

Elżbieta:( Czyta księgi święte.)

Rachel :( z podziwem)

Nie spojrzy nawet na nas Niech Rut mówi !

Rut ( podchodząc) :

Możemy Ci przeszkodzić Elżbieto ?

Elżbieta ( zamyślona podnosi głowę ) :

Oczywiście. Co się stało?

Rut :

Chciały byśmy posłuchać jak czytasz o Panu , jak tłumaczysz księgi święte jak pięknie umiesz to czytać .

Elżbieta : ( jakby wpatrzona w wizję ) :

Spełniły się czasy , spełniły proroctwa , słuchaj ludu wybrany oto księgi mówią : „ Oto Panna pocznie i porodzi Syna i nazwą imię Jego : Emanuel - Pan z wami ! Pan dał się słyszeć na krańcach ziemi . Mówcie Córki Syjońskie oto Zbawiciel Twój idzie ! „

Rut :

Więc już się spełniło . Mesjasz się narodził !

Rachel :

A któż szczęśliwą Matką Jego będzie .

Noemi :

Z królewskiego musi być rodu Dawidowego . Bo Królem On będzie . On hufce Izraela do zwycięstwa powiedzie , może …..

Rachel :

Może Ty Noemi będziesz Matką Jego ( szyderczo ) , bacz by się nie znalazła inna , lub bardziej szlachetna pochodzeniem może Cię ubiegnie , chwałę odbierze ?

Rut:

Elżbieto, ktoś tu idzie. Jest daleko .Nie potrafię rozpoznać kto to taki. To pewnie jakaś przybłęda, która będzie prosiła o schronienie.

Noemi:

Elżbieto kto to może być? Spodziewałaś się kogoś?

Elżbieta:

Nie ale mam przeczucie że to może być, …nie to nie możliwe aby to mogła być moja krewna z Nazaretu. !

(wchodzi Maryja)

(Rachel, Rut, Noemi schodzą ze sceny)

Maryja:

Witaj Elżbieto

Elżbieta:

Witaj Maryjo. A skąd że mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie? Oto skoro głos Twego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach. Poruszyło się z radości dzieciątko w moim łonie.

Maryja:

Wielbi dusza moja Pana i raduje się duch mój w Bogu zbawicielu moim. Bo wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny a Jego imię jest święte. Jego miłosierdzie z pokolenia na pokolenie nad tymi , którzy się Go boją. Okazał moc swego ramienia. Rozproszył przyszniących się zamysłami serc swoich. Strącił władców z tronów a wywyższył pokornych. Głodnych nasycił dobrami a bogatych z niczym odprawił. Ujął się za swoim sługą Izraelem pomny na swe miłosierdzie. Jak obiecał naszym ojcom. Abrahamowi i jego potomstwu na wieki.

Scena V

Wędrówka

- Józef z Maryją szukają schronienia

Józef:

Maryjo musimy poszukać schronienia. Zbliża się noc i powinnaś odpocząć po podróży, przecież jesteś brzemienna. Powiedz mi jak się czujesz?

Maryja:

Dobrze, Józefie drogi. Tylko mam uczucie, że wkrótce nastąpi rozwiązanie, lecz nie niepokój się tym. Jest jeszcze czas.

Józef:

Wierzę ci, kochana Maryjo. Jednak moim obowiązkiem jest zapewnić tobie i Dziecięciu godne schronienie. Myślę, że tu je znajdziemy

Maryja:

Józefie, denerwujesz się?

Józef:

Tak, Maryjo. Martwię się, bo nikt nie chce nas przyjąć. Noc się zbliża, a czas rozwiązania, jak sama mówisz, jest już bliski. Co tu począć? Co począć?

Maryja:

Pamiętasz, jak chciałeś mnie oddalić po zaślubinach? Byłam już wtedy brzemienna. Wtedy też się martwiłeś. Twoje szlachetne serce nie pozwoliło ci zlekceważyć tak ważnej sprawy. Tym bardziej, że słowo miłość musiałeś dobrze przemyśleć. bardziej zależało ci na mnie niż na sobie.

Józef:

Tak, pamiętam. Ale wtedy Pan posłał Swego anioła i ten we śnie wskazał mi co mam czynić. Powiedział, jaki jest zamysł Boży względem mnie i ciebie. Tylko, co teraz czynić? Czyż Boży Syn ma się narodzić na ulicy?

Maryja:

Drogi Józefie, nie martw się o to. Gdy Archanioł Gabriel przyszedł do mnie z Bożym poselstwem, powiedział mi: Maryjo oto Duch Święty zstępuje na ciebie i będziesz brzemienna. Łono twe przeczyste będzie świątynią Boga, nie lękaj się Maryjo, powiedz tylko jedno słowo. Powiedz: “AMEN”, a wtedy Słowo stanie się ciałem. Spytałam, czy Bogu wystarczy tylko moje Tak. On mi na to, że tyle wystarczy.

Józef:

Bez wątpienia Maryjo.

Maryja:

Stąd widzisz Józefie drogi, Bogu wystarczy moja ufność, więc myślę, że teraz na pewno zaradzi naszej potrzebie.

Józef:

To prawda Maryjo.

O Panie, wybacz mnie grzesznemu. Niech się dzieje wola Twoja.(Józef puka do drzwi gospody)

Gospodarz:

Czego tu chcecie? Jeżeli szukacie noclegu, to nie mam wolnych miejsc. Po prostu spis ludności.

(na scenie pojawiają się Kuba, Maciek, Hanka, Baśka i siadają z boku sceny)

Józef:

Panie, już idziemy stąd. Pokój z Tobą. Chodźmy Maryjo.

Maryja:

I nic? Nie przyjęli nas? Zaufaj Józefie Pan nas nie opuści

(Maryja śpiewa kolędę „Narodzenie”)

Maciek:

Człeku, poczekaj! Czy twoja małżonka nie będzie przypadkiem rodzić.

Józef:

Tak, panie. Ale nie mamy się gdzie podziać. Szukaliśmy już wszędzie.

Kuba:

Poczekajcie, może coś wam znajdziemy. To nie będzie gospoda , ale tuż obok, blisko, jest stajnia. Przynajmniej od wiatru ochroni. Nic więcej nie możemy wam zaproponować.

Józef:

Bóg nam was zesłał, dobrzy ludzie. Pójdziemy tam. Maryjo słyszałaś?

Maryja:

Tak, Józefie. Chodźmy…

Maciek:

Jacyś dziwni ci ludzie. Cieszą się, jakbym im co najmniej pałacowe komnaty oferował. Ech, co za wieczór.

Józef:

To musi być Boża sprawa, bo skądże ten człowiek wiedział, że czas rozwiązania jest bliski.

(wychodzą przez główne drzwi)

Kuba:

No dosyć tego leniuchowania. Maciek zaglądnij do łowiecek, pono jaki niedziwedź wiec bądź ostrożny grasuje. A wy dziewoje idźta zakupić cosik do zjedzenia.

AKT DRUGI - Pasterze, Pasterki Niedźwiedź, , Aniołki, Anioł

SCENA I

Pasterze

(Pasterze siedzą przy ognisku. żartują, śmieją się, na scenę wpada Maciek…)

Maciek:

Uciekojcie chłopy. Wartko!

Kuba:

Co sie dzieje?! Dejze pokój.

Maciek:

Uciekojta! Gwałtu rety..!

Kuba:

Siadoj! Uspokój sie i łopowiadoj spokojnie! Cóż sie stało?!

Maciek:

Posek se łowiecki…

Waluś:

Pewnieś społ.

Maciek:

E tam społ! Cichojze to powiem.

Wszyscy:

Godej, godej…

Maciek: (Mówi z wielkim przejęciem mocno gestykulując.)

Pase se łowiecki, a tu niedzwiedź jak nie wyskocy! Tako morde mioł! Piane toczył z pyska! ¸owiecke złapoł i kcioł do lasu wlyc…

Wszyscy: (Z zaciekawieniem)

I co? I co?

Stachu:

Pewnieś uciek?

Maciek:

Wzionek buka i przez łeb draniowi doł! Az sie bidok zaloł krwiom!

Waluś:

Pewnieś gozałecki popił, i ci sie zdawało, a to nie niedziweź był, jeno malutko wiewiórecka.

Wszyscy: (Śmieją się z Maćka bagatelizując jego opowieść.)

Maciek:

Hej! opowiadacie głupoty. Jak nie wierzycie to idźcie sie popaczyć!

Wszyscy:

Dobre! Dobre!

(Wszyscy się śmieją. Maciek chce ich bić.)

Kuba:

Spokój! Spokój! Ty se siednij, a nie skokoj! Tako pikno nocka, se zaśpiewomy, zatańcymy, coby nam było raśniej

(taniec - kaleczony zbójnicki)

Scena II

Pasterze, Pasterki

Waluś:

No a dyć od razu mi się cieplej zrobiło, tylko żem głodny tera jak wilk.

Kuba:

No my se tu gadu gadu, a dziewcyn jak nie było tak ni ma.

Maciek:

Moze gdzie pobłądziły?

Kuba:( śmiejąc się)

Albo wilka zobacyły

Waluś:(śmiejąc się)

Ni znas a dyć dziewuch?? Przecie jak by to wilka spotkało to by zara pouciekały.

Maciek:(zamyślony sam do siebie)

A moze i wilka spotkały

(zrozpaczony do wszystkich)

I co tera bedzie głodny jestem!

Waluś:

Kuba a dyć ty mas te jabka co w sodzie porwałeś?

Kuba:(zdziwiony)

Jakie jabłka w jakim sodzie??

Waluś:

No a dyć tam za potokiem co nas te psisko(naśladując warczenie groźnego psa straszy pasterzy)pognało.

Kuba:

A mam torbie a co?

Waluś:

A dyć Byśmy se je może łupiekli na łogniu dopóki dziewuchy z Betlejem nie powrócą.

Kuba: ( uradowany biegnie po jabłka )

Dobry pomysł(pasterze nabijają jabłka na patyk i smażą je na ognisku)

Bartosz:(przysłuchuje się uważnie)

Chłopy dziewuchy chyba lezą

Stachu:

Etam zdaje ci się nic nie słychać

(przysłuchuje się, z oddali słychać śmiechy pasterek)

Ej zecywiście coś tam pisczy

Wszyscy:

Idą, idą idą w końcu!

(na scenę wchodzą pasterki. Waluś, Kuba zaglądaj zniecierpliwieniem zaglądaj do koszyka)

Hanka:

Zaraz chłopy pokój co jes?

(odgania ich od koszyka)

Basia: (z ironia)

No od razu widoć ze to chłopy ani się nie pszywitają jeno żarło najwazniejsze!

Kuba:

No dziewuchy pseprasamy nie gniewojta się prosimy, ale my są strasznie głodni.

Waluś: (dumnie)

A dyć wita przecie ze mozecie na nas licyć

(troskliwie)

Macie pewną w nas łostoję

(podchodzi do Kasi i kładzie jej rękę na ramieniu)

My się łowas tak martwimy.

Kasia: ( zrzuca rękę Walusia i depcze go w stopę, coś w stylu „nie dla psa kiełbasa” i mówi z ironią i wyrzutem)

Martwicie! Tez zabawne chyba jeno tedy gdy głodować zacynacie fu - zarłoki!

Hanka:

No to widoć!

(z ironią do Walusia )

Jak by sie tak martwił łonas to by spytoł jak sie cuje co tam słychać jak w Betlejem…

Waluś: (wchodzi Hance w pół zdania)

Co a dyć tom słychac jak w Betlejem?

Pasterki: (reakcja ze śmiechem)

Ha ha

Kuba: (z zakłopotaniem)

No i bądź tu mądly cłowieku chce byc miły to ma

Hanka: (głaszcze Kubę po ramieniu i go uspokajając mówi)

No juz dobze, spokojnie juz wam wsycko łopowiemy

(wszyscy siadają wspólnie przy ognisku pasterze zajadają smakołyki a dziewczyny zdają relację z sytuacji w Betlejem)

Kaśka:

Wita chłopy że cesaz w swej łogronej dumie zaplagnął wiedziec ile ma ludzu w panstwie.

Pasterze: ( skoncentrowani na jedzeniu tylko coś tam pomrukują)

Hanka: ( z pełnym zaangażowaniem)

No! I wsyscy bez wyjątku, młodzi i stazy łudają się do swgo miosta z którego pochodzą…

Baśka: (wchodzi Hance w zdanie)

A w Betlejem wilka ilosć ludzi się nasła tak ze nigdzie nie mo mijsca w gospodzie.

Kaśka: ( widząc że pasterzy wcale nie interesuje ich opowieść z ironią i podniesionym głosem)

Nawet w tym tłoku tludno ło jedzenie aby je zdobyć!...

Pasterze: ( wchodzą z przerażonym głosem Kasi w zdanie)

Co? Co?

Kaśka: ( z załamaniem)

Co za chłopy, zostawcie tez co dla nas z tego koszycka.

Hanka:

A no właśnie my tez jestemy głodne!

Baśka:

No my przynajmniej udałyśmy się po jedzenie dla nas wszystkich a wy co dziś wielkiego zrobiliście?

Waluś: ( z dumą w głosie nie odrywając się od jedzenia)

A dyć Maciek przegnał niedźwiedzia co owieczki chciała nam porwać!

Pasterki: ( z wielkim zdziwieniem i niedowierzaniem)

Co takiego??

Stach: (z dumą wyośla pasterką)

No mówi wam dziewuchy że niedźwiedzia odpędził od naszego stada!

Pasterki:

Ale jak to?

Maciek: ( odrywa się od jedzenia i z dumą oraz mocno gestykulując mówi)

..

W ręku miałem tęgi kół,

Jak go ździelę tak przez pól…

Hanka:

Toś ty zuch!

Stachu:

Zabić niedźwiedzia tak od razu, Że nie zipnął ani razu O to z ciebie tęgi zuch.

Maciek:

Jakie straszne ślipia miał

Jeszcze charczał gdym tam stał.

Baśka:

Niechby skoczył...

Maciek:

Kij był długi,

A że tęgie sęki miał,

To bym zdzielił po raz drugi.

Bartosz:

Hej od razu taka sztuka,

Zawsze ci się nie powiedzie.

Maciek:

Jak mam w ręku kawał buka,

Niech ta idą i niedźwiedzie. Nie ma strachu.

Kaśka:

Jeno ty

nie bądź zawsze taki zuch

Maciek:

A cóż to niedźwiedź takie cuda?

{na scenę wpada z rykiem niedźwiedź i rozgania całe towarzystwo, ogólny „Hiczkok Szow” w końcu po wielu perypetiach niedźwiedź zostaje przegnany}

Bartosz:

Jesce cego?! Cóż u czarta...

Czyja też to dzisiaj warta?

Waluś:

Pono Maćka!

Pasterki: ( z ironią do Maćka)

Toś ty zuch!

Waluś: ( z ironią do Maćka)

…Wzionek buka i przez łeb draniowi doł! A dyć Az sie bidok zaloł krwiom…!

(Wszyscy się śmieją i poklepują Maćka)

Bartosz: (uspokajając)

Spokój Spokój już wystarczy

na nas czas.Jutro trzeba wstać o świcie. Trza wypocząć należycie.

Chodźmy spać. Brać się zaraz do pacierzy. Żwawo wszyscy!

Hanka:

Trza to trza

(modlitwa)

Baśka: (rozgląda się i mówi z zachwytem)

Patrzcie jeno, co za noc cudowna.

Takiej nocy wspaniałej nie pamiętam z dawna.

Taka spokojna, czysta podobna do świtu;

Tylko gwiazdki małe mrugają z błękitu...

A na duszy mej jakoś tak tęskno i rzewnie...

Bartosz:

Widać spokojne, czyste masz serce pewnie,

To ci Bóg daje pociechę na ziemi;

Bo szczęśliwy, kto zawrze przyjaźń ze świętymi!

Lecz my pastuszkowie, już nam spać wypada;

Wy Maćku i Walusiu idźże pilnuj dobrze stada,

By nie zrobiło jakiej komu szkody.

Niechże cię Pan Bóg ochroni od jakiej przygody

(Maciek i Waluś odchodzą na bok)

Scena III

Pasterz, Pasterki, Aniołki Anioł

(Maciek śpi. Waluś struga figurki)

Maciek:

Alem sobie przysnął. A patrzysz ty w ogóle na ognisko? Co tam znowu skrobiesz?

Waluś:

A troszku Maćku, bo mi się już cniło.

Maciek:

Trzeba drew podłożyć, bo nam ogień zgaśnie. A u bydląt byłeś?

Waluś:

A dyć ze byłem.

Maciek:

No to ja się jeszcze zdrzemnę. A zbudź ty mnie niedługo…

(obydwoje zasypiają)

Mały 1:

Aniołek - fiołek - róża - bez,

ledwie zasnęli - aniołek jest...

Zbudzić ich?

Mały 2:

Nie budź.

Jeszcze nie trzeba,

jeszcze nie dali nam

znaku z nieba.

Mały 1:

Zobacz, palili ogień na łące,

jabłuszka piekli... jeszcze gorące.

(Bierze jabłko na patyku)

Mały 2:

Nie rusz! O rety, ty to masz talent,

musiałeś sobie usmolić palec?

Wytrzyj to zaraz ...

Mały 1: (chce wytrzeć w skrzydła)

Mały 2:

Tylko nie w skrzydła!

Mały 1:

A co mam robić, jak nie mam mydła?

Mały 2:

No dobrze, masz tu chusteczkę.

(Podaje chustę, Mały 1 wyciera ręce)

Mały 1:

Zbudzić ich?

Mały 2:

Czekaj, jeszcze chwileczkę.

Jeszcze nam z nieba znaku nie dali,

jeszcze się wielka światłość nie pali.

Czekaj na gwiazdę i patrz się w górę...

(Patrzy w górę)

Mały 1:(Podskubuje mu przez ten czas piórka ze skrzydeł)

Mały 2:

I nie podskubuj anielskich piórek!

Mały 1:

Tylko troszeczkę...

garsteczkę małą...

(Sypie piórka na Pasterzy, ci mówią sennie:)

Waluś:

Maciek...

Maciek:

Co Waluś?

Waluś:

Jakoś tak biało...

Maciek:

Nakryj się, chłopie,

po same uszy

i śpij spokojnie.

Śnieg zaczął prószyć...

Mały 2: (trzymając za rękę Małego 1)

Tylko ci w głowie figle i psoty.

Anioł - a ciągle z nim są kłopoty.

(Pojawia się światło, Mały 1 wyrywa się)

A ty gdzie znowu?

Stój, ani kroku!

(Grzmot, bucha wielka jasność, Mały 1 wrzeszczy)

Mały 1:

Pali się! Pali! Światło z obłoków!

O, jaka łuna! O, jaka zorza!

(zrywa się ze snu Maciek )

Arch. Gabriel:

Witaj pastuszku miły. Witaj człeku cichy i pokorny! Nie bój się, oto zwiastuję ci radość wielką! Radość niepojętą. Wkrótce rozniesie się ona na cały świat. O niej dowiedzą się wszyscy ludzie na ziemi. Idźcie wszyscy razem pokłonić się nowonarodzonemu Dzieciątku - Synowi Bożemu. Idźcie błogosławieni Ojca Niebieskiego. Witajcie Jezusa, który przyszedł na ten świat dać ludziom miłość i pokój i Odkupienie. Serce Mu oddajcie. Jak praojcowie wasi z ziemi egipskiej, tak wy podążajcie do Pana. Idźcie, bo zapaliła się Światłość na ziemi.

(Maciek biega po scenie i budzą resztę ekipy)

Maciek:

Hej ludziska!

Kuba:

(zaspany)

A cego?

Maciek:

Wstawać!

Hanka:

Co złego?

Maciek:

Nie złego tylko te pseslicne Anioły...

Kuba:

przewraca się na drugi bok

Dajcie spokój !

Maciek:

Oj, wierz mi — w ogniu całe niebiosy!

Gwałtu! Gwałtu, pastuszkowie, Słyszcie! Słyszcie, co wam powiem: Ogień się błyska

Strachy! Strachy nad strachami! Jasność bije piorunami! O tam do kata! Już koniec świata — Źle z nami!

Baśka:

Psestań się dzeć po nocy!

Bartosz:

No cicho siedź zmecony jestem po ciężkim dniu!

Maciek:

Waluś wstawaj chłopie

Waluś:

(Wstając)

A dyć kędyz ta łuna, co tak o niej bredzis?

Maciek:

Laboga, cyś ślepy, cy jesce nie widzicie? Przetrzyj jeno ocy, pojźryj w prawą stronę, Nad samym Betlejem widać wielką łonę.

Waluś:

A dyć Oj, prawda — juz widzę, ale to nie żarty!

Maciek:

Wstańcie! Jak porznięci wsyscy tęgo spicie, Ja juz dawno wrzescę, a wy nie słysycie!

Kaśka:

A cegóz wrzescycie ?

Kuba:

Cóz się złego stało?

Stach:

Pewnie nasą trzodę niescęście potkało?

Batosz:

Abo wam się co śni, abo dusi zmora.

Baśka:

Co się stało:

(wszyscy wstają)

Bartosz:

No chłopy opowiadać! Cego na zrywacie w środku nocy!?

Maciek:(przejęty)

Pozodnie cuwamy a tu nagle jak nie wielka jasność z nieba nie udezy a z tą jasnością te slicne Anioły…

Kaśka:

Co Anioły!?

(wszyscy reagują śmiechem)

Bartosz:

Pewnieście sobie popili a potem przez sen w nocy wiewiurecke zobaczyli

Maciek:

Nie wiewiurecke tylko anioły i to trzy były…

Hanka:

Co trzy anioły były

(wszyscy się śmieją)

Maciek:(opisuje ich wygląd)

No tak trzy Anioły były. Jedne wiekszy i dwa małe. Miały takie piekne białe skzydła. Ooo tak leciał a jaki dzwiecny głos miał.

Kuba:(szyderczo)

A co może on do ciebie gadał co?

Maciek:

No pewnie ze gadał!

Hanka:

A co takiego powiedział?

Maciek:

Ze w Betlejem narodziła się Dziecina, która przyniesie miłości i pokój i ze Jej się pokłonić trzeba!

Kuba:

Co jaka dziecina?

Kaśka:(rozgląda się dokoła)

A to łuna co tak biła o gdzie ona?

Maciek: (pokazuje)

O tam była

Stachu:

Waluś tyś coś widział? mieliście cuwać razem?

Waluś:( z zakłopotaniem)

No a dyć razem tyle ze ja spałem.

Baśka:

No to piknie. Ten spał a ten anioły widział

Waluś:

A dyć łunę widziałem!

Kuba:

Łunę? Opowiadaj!

Waluś

A dyć jak mnie Maciek budził, Wstać mi się nie chciało, . Myślałem, ze przez sen ten nocny maruda Wrzescy i powiada jakieś nowe cuda. Wstawajcie no, bracia, a wsystko ujźrycie: Dziwy niesłychane, co im nie wierzycie. No i wtedy jak ocy psetarłem zobaczyłem wielką łunę co nad Betlejem była

Hanka:

Przynajmniej łunę zobaczył.

Stachu :

Ja im i tak nie wierzę! Cosik przed snem popili a potem na jawie zoabacyli.

Maciek:

Nie wizyta trudno! Sam do Betlejem pójdę i pokłon oddam maleńkiemu !

Arch. Gabriel:

Nie bójcie się! Zaprawdę, nie bójcie się! Zwiastuję wam najwspanialszą wieść. Dziś w mieście Dawida, w Betlejem narodził się wam Zbawiciel, czyli Mesjasz - Pan. A to będzie znakiem dla was: znajdziecie niemowlę owinięte w pieluszki i złożone w żłobie. Zostańcie z Bogiem!

Stach:(przestraszony)

Ale się zląkłem

Baśka:(zdziwiona)

Od światła wielkiego mało cłek nie ślepnie, Serce radość cuje, krew ze strachu krzepnie.

Kuba:

Brosz co tera z nami będzie?

Bartosz:

Pocekajcie, , jak cłek pomiarkuje: To światło jest z nieba, co się połyskuje; A to ślicne wojsko, cośmy je widzieli, Tak sobie miarkuję, ze to są anieli!

Hanka:

No to co w końcu z nami będzie?

Bartosz:

Jak to co przecie wszyscy dobrze słyszeli Trzeba być honorowym. Trzeba nam iść co prędzej do tego Betlejem. Jak nam anioł takie rzeczy zwiastował, nie licha to musi być sprawa. Psygotujta sie co prędzej, poprawić se portki, czapki w garść i podarki jakieś.

Kuba:

Podarki trzeba brać?

Stach:

A coś ty myślał, dziadu jeden? Czy z pustymi rekami godzi sie Bożej Dziecinie kłaniać? Bierzcie wszystko co macie. Pasterze my są ubodzy, ale Dzieciąteczku co najlepsze weźmiemy.

Kaśka:

A pewnie! Zobaczymy, czy sie Paniątku spodobają. Idziemy!

(Pasterze tradycyjnie rozbiegają się w poszukiwaniu darów)

Bartosz:

Ja Jezuskowi podaruję kożuszek - aby Mu ciepło było

Waluś:

A ja jabłuszka co na ogniu piekliśmy

Baśka:

Ja podaruję flaszeczkę mleka

Kuba:

A ja Małemu dam w darze bochenek chleba

Hanka:

A ja podaruję kobiałkę jajek całą

Stach:

Ja mąkę i masła osełkę

Kaśka:

Jezuskowi podaruję poduszeczkę

Maciek:

A ja serek podaruje

Bartosz:

To ty Maciek prowadź. Tyś tęga głowa. Ty sie najlepiej znos.

Hanka:

Widzita. Jakoś sie tak piknie na świecie zrobiło. Noc jus nie taka ciemna, jakieś zorze w oddali świecom na nieboskłonie I gwiazdki mrugają wesoło. I cicho tak…

Waluś:

Je tak, jak ten anioł powiadał. Calutki świat ujrzy te piękności. Idziemy tam, gdzie te zorze świecom. Tylko pamiętać chłopy, elegancko mi sie przed Dziecinom świętą sprawować.

Stach:

Kędy teraz?

Maciek:

A przed siebie.

Gdzie tam Kuba leziesz, po krzakach sie turbujesz.

Kuba:

Masz racje, gęste te krzaki.

Bartosz:

Poczekajcie.!

Wszyscy:

Co się stało??

Bartosz:

Widzicie o tam?

Pasterki:

Tam?

Pasterze:

Tam?

Bartosz:

No tam i tam? Widzicie ile ludzi się naszło? Coś mi się zdaje że i oni coś małemu Jezuskowi dadzą w darze.

Stach:

A no racja. Może i oni swe serca przed maleńkim otworzą. No to chodźmy.

(pasterze schodzą ze sceny ze śpiewem kolędy)

AKT III Herod Żołnierze Klitus Efroim Diabeł Śmierć Trzej Królowie

Scena I

Herod Klitus Efroim, Żołnierze

Herod:(Stojąc)

Otom jest pan nad światem I mocarz nad mocarze! Przed moim majestatem Wszystko pada na twarze. Miecza mego brzeszczotem Podbiłem cudze ziemie; Krwią, żelazem i złotem Uciskam ludzkie plemię; Królów brałem w niewolę, Obalałem ich trony, Kładłem sobie na czole Zdarte z ich głów korony; Tysiąc wsi, tysiąc grodów Obróciłem w pierzynę, Sto podbitych narodów Blednie, kiedy ja skinę,

Mój rozkaz światem włada I rządzę berłem krwawym -Zwyciężonemu biada, Bo siła jest przed prawem! Przed blaskiem mej korony, Miast czołem bić w pokorze, Zgnębion i uciśniony, Targa ten lud obrożę, Bunt w dumnym sercu niesie I powoływać śmie się Na jakieś prawa Boże, Na ludzkie jakieś prawa: Ja Boga się nie boję, Z Nim najłatwiejsza sprawa, I ludzi się nie wstydzę, Bo znam potęgę moje, A z klątw i syków szydzę, Na płacz, na jęki głuchy. Ciała wziąłem w niewolę, Ręce skułem w łańcuchy, Spętam serca i duchy, Spokój i ład wprowadzę W całym państwa obszarze... Ja, król - tak chcę! Tak każę!

(siada)

Efroim: (wchodząc kłania się królowi)

Niezwykłą nowinę przynoszę ci, Panie!

Herod:

Mów, co się tam dzieje!?

Efroim:

Z dalekich krain, aż gdzieś hen ze wschodu przybyli trzej monarchowie z bogatym dworem i proszą o spotkanie u króla. Widoczne sława twa, miłości królu szeroko rozchodzi się po świecie, z czego nie smucić, ale wielce cieszyć się i radować należy.

Herod: (uspokojony i dumny)

Nic w tym dziwnego, że moja roztropność i bogactwa w podziw ich mogły wprowadzić i tu przyciągnąć. Zresztą to znana rzecz na tronie naszym, boć i do mojego poprzednika Salomona przybyła dostojna królowa Saba, by oglądać najmądrzejszego, najbogatszego i najpiękniejszego króla.

Efroim i Klitus: (razem)

Sława ci i cześć, królu, żeś dorównał Salomonowi!

Herod: (przechadzając się w zadumie)

Ale czy te odwiedziny monarchów dalekiego wschodu nie zaszkodzą mi w Rzymie? Skoro cesarz rzymski dowie się, że sława moja nad jego wyrasta, gotów strącić mnie z tronu. (tupie nogą i unosi się z wściekłością) Nie!... Nie dam sobie nikomu berła wydrzeć, choćbym kraj cały musiał we krwi skąpać. Wszak silny jestem i potężny!

Efroim: (kłaniając się pokornie)

Aby się nie narazić w Rzymie, najlepiej będzie odprawić możnych monarchów bez posłuchania. Uważam, że tak będzie bezpieczniej.

Klitus:

A ja uważam, że taka obawa niegodna byłaby potężnego władcy - moja rada przyjąć monarchów jak najpoważniej i wysłuchać ich życzeń.

Herod:

Naturalnie. Niech wejdą! (podchodzi do tronu) Podać mi płaszcz królewski, berło i koronę! (Klitus ubiera króla, Efroim wychodzi)

Scena II

Herod, Klitus, , Efroim, Kasper, Melchior, Baltazar

(Efroim wprowadza trzech królów, którzy kłaniają się Herodowi, a następnie siadają na wskazanych miejscach)

Herod: (dumnie)

Witam was Władcy Wschodu i cieszę się, że raczyliście oglądać wspaniałość moją, której sława dotarła aż do waszych krain. Myślę, że w podziwie znajdziecie także przyjemność prawdziwą.

Kasper:

Z dalekich krain dążymy, bo aż z Indii, z Afryki i Arabii. Imiona nasze Kasper, Melchior i Baltazar. Mylisz się jednak potężny królu, że twoja sława nas do ciebie sprowadza. Wszak każdy z nas mnogim ludem włada, a bogactw i wspaniałości nad podziw wszelkich nam nie brak. Nie mamy ani czasu, ani potrzeby nie czujemy wędrować po dalekim świecie dla podziwu obcych piękności.

Herod: (zły)

Czego więc tu szukacie? Co was tu sprowadza?!

Melchior:

Gwiazda nas prowadzi, która niestety, w tej okolicy nagle nam znikła.

Herod: (uniesiony)

Co za gwiazda ? Chciejcie mi to wytłumaczyć, bo nic zrozumieć nie mogę.

Baltazar:

Wszak i tobie, królu żydowski znane winno być proroctwo Balaama o narodzeniu Mesjasza? Powiedziano: „Wyjdzie gwiazda z Jakuba, gdy się narodzi ten, który będzie rządził ludem izraelskim”.

Herod:

I cóż z tego chociażbym znał tę przepowiednie.

Kasper:

Oto przepowiednia ta spełniła się dziś. Ukazała się gwiazda przecudnej jasności, która obwieściła nam, że Mesjasz już się narodził. Za jej przewodnictwem nie zważając na trudy i niewygody lat podeszłych idziemy szukać nowonarodzonego Dzieciątka i doszliśmy aż tu do ciebie. Racz, królu nam w tym dopomóc, byśmy Mu pokłon i dary godne złożyć mogli.

Herod:

Jeszcze zrozumieć nie mogę dlaczego temu Dzieciątku pokłon i dary bogate składać macie, wy potężni monarchowie?

Melchior:

Wyczytaliśmy w księgach świętych, że Dziecina ta będzie królem świata całego, a panowanie jego trwać będzie na wieki. Czyż więc takiemu mocarzowi nie należy się złożyć należnego hołdu i darów?

Herod: (zaniepokojony)

Jeśli tak, to słusznie go szukacie, ale tu w moim kraju nie ma takiego dzieciątka, bo przecież bym o Nim musiał coś wiedzieć. Zresztą zapytam o to kapłanów żydowskich. Oni powinni coś o tym wiedzieć (zwraca się do Efroima) Zbadaj dokładnie Efroimie, gdzie się Mesjasz ma narodzić? (Efroim kłania się królowi i wychodzi)

Baltazar:

Może i ty królu Herodzie, przyłączysz się do naszego orszaku, by przywitać cudowne dziecko, które błogosławieństwo i pokój całemu światu przyniosło?

Herod:

Owszem, zrobię to z wielką przyjemnością. Przyznać mi jednak musicie, że nie uchodzi królowi szukać królewicza w swoim kraju, toteż bardzo was proszę, byście, wracając do mnie jeszcze raz wstąpili i oznajmili mi gdzie i komu mam się pokłonić.

Trzej królowie (razem):

Z przyjemnością to uczynimy.

Herod:

Zapewniam, że z niecierpliwością będę na was czekał.

Efroim: (wraca i kłaniając się Herodowi i królom mówi)

Miłościwy królu i władco. Uczeni żydowscy zapewnili mnie, że przyszedł już czas narodzenia Mesjasza, spełniają się proroctwa, a Dzieciątko powinno się w ubogim Betlejem narodzić.

Kasper: (Melchior i Baltazar wstają)

Żegnaj królu Herodzie. Spieszno nam do Betlejem.

Herod:

Przykro mi bardzo, że was dłużej na dworze moim widzieć nie mogę, ufam jednak, że wracając mi to wynagrodzicie?

(Trzej królowie żegnają się i wychodzą)

Scena III

Herod Szatan

Herod: (nagłe prostuje się na tronie i odwraca poza siebie, jakby słyszał jakiś szelest)

Kto tu? Słyszę - ktoś szepce W baldachimu oponie... Kto tu!? Sam się obronię!

(Za oparciem tronu ukazuje się głowa Szatana, )

Szatan (wychylając się ku siedzącemu Herodowi, szeptem)

Nie lękaj się mnie, panie Jam anioł twego tronu, Mym królestwem otchłanie... Zawsze przy tobie stoję, Znam wszystkie myśli twoje. Znam wszystkie twe zamiary.

Herod:

Ratuj moją koronę, Radź! W którą spojrzę stronę, Wszędzie klęski bez miary Przeciwko mnie zwrócone.

Szatan:(szeptem)

Krwi trzeba i ofiary!

Herod:

Ratuj! Ja ci ołtarze W całym państwie postawię, Czcić mym ludom cię każę. Na cześć twoją kadzidła wonne palą, Ale mnie weź pod skrzydła I bądź moją obroną.

Szatan:(półszeptem)

Wszystko może ten komu los szczęśliwy na głowę koronę włożył. Cnota mija bezpłodnie a celem jest powodzenie (gwałtownie)więc wszystko może ten co dla korny robi!(znów półszeptem) Grzech króla nie jest grzechem, Zbrodniami nie są zbrodnie. Przecież korony blask złocisty ze wszelkich zmaz je wybieli. (gwałtownie)Zatem kto potężny ten czysty!

Herod:

Nie działałem inaczej Przez całe panowanie, Czemuż dziś schnę w rozpaczy? Mój tron czemu się chwieje? Ratuj mnie, broń, szatanie! Sam nie wiem, co się dzieje I co to wszystko znaczy: Niebo łuną goreje W komety świetle srogim; Burzy się lud prostaczy, Wnet na mnie wręcz uderzy; Manią mnie baśniami

O Królu, co jest Bogiem, Zrodzon między bydlęty I otoczon barłogiem,

Po świecie baśń się szerzy. A ten cud niepojęty:, Te widzenia! Te mary...

Efroim: (wchodzi)

Miłościwy królu, Królowie Wschodu, twoi goście nie wrócą już do ciebie. Z Betlejem prosto podążyli ku swym królestwom.

Herod: (poruszony)

Tak być nie może! Więc i oni mnie oszukali?! Przywołaj mi natychmiast Klitusa! Zdrada! Wszędzie tylko zdrada!!! Ale… dam sobie radę! Użyję do tego wszystkich moich sił i środków.

Szatan:

Dziecię, co jest twym wrogiem, Wrogiem także jest moim, To nieprzyjaciel stary. My dwaj się nań uzbroim I złączym siły nasze: Ja strutymi opary Promienną gwiazdę zgaszę, Która Dziecięciu świeci. Ty czyń krwawe ofiary, Wymorduj wszystkie dzieci...(I znika)

Scena IV

Herod, Królowa, Klitus Żołnierze.

Klitus: (wchodzi kłaniając się)

Proszę o rozkazy

Herod:

Wy, tronu mego stróże, Żołnierze , Hetmani!... Wyrwijcie z pochew miecze I w pałacu czy w chacie Niech krew dzdzieci pociecze. Co nowo narodzone, Do nogi dziś wyginie, Śmierć, śmierć każdej dziecinie -Przysięgam na koronę! Mordować bez wyjątku, Nikomu nie przebaczę, Nawet własnemu dzieciątku... Czy słyszycie, siepacze? I dla mojego syna Wybiła już godzina,

Choć serce we mnie plącze...

(siada na tronie, chowa głowę w rękach)

Królowa:

Panie, u bram mojego pałacu Twoich żołdaków gromada Z mieczami jasnymi stoi I mnie, mnie matce, powiada, Że chcesz syna swego zgonu.!

Herod:

Pani, bronię mego tronu. Dziecię nowo narodzone. Nie wiem, syn mój czy poddany, Ma zostać panem nad pany, Poniżyć moją koronę. Niechaj żywym ogniem spłonę, Nim dopuszczę tej niesławy! Dałem rozkaz rzezi krwawej!...

Królowa:(pada na kolana przed tronem)

Wejrzyj na łzy moje słone, Żebrzę łaski twojej, panie! To twoje dziecko rodzone!

Herod:

Precz! Com kazał, to się stanie.

Królowa:(zrywa się wyciąga groźnie rękę)

Zgiń, dzieci niewinnych kacie! Przepadnij, krwawy tyranie!

Secana V

Herod Śmierć Szatan

Śmierć:(syczącym, piskliwym szeptem)

Dokąd? Dokąd, opętańcze? Nigdzie nie wyjdziesz! Do mnie, ja z tobą zatańczę,!

Herod:(zamierza się mieczem)

Kto bądź jesteś, z drogi! Z drogi! Przeraźliwa maro!

(miecz, trącony kosą Śmierci, wypada mu z dłoni, ręka obwisa bezwładnie)

Śmierć:

Ha, do tańca drżą ci nogi!

Herod:(słania się i pada na kolana przed Śmiercią)

Pani, żebrzę twej litości, Dam ci me szkarłaty, Okryj nimi nagie kości, Wstąp na majestaty.(odpina płaszcz królewski spięty pod szyją i ściele go do stóp Śmierci)

Pani, z rąk mych weź koronę, A ja przy twym tronie Zniżę czoło pochylone, W pokornym ukłonie.(zdjętą z głowy koronę drżącymi rękoma podaje Śmierci)

Śmierć:

Ja się nigdy nie wstydzę, Choć szkielet mój nagi, Z tronów i bereł szydzę I z królewskiej powagi. Korona u mnie tania, Tak jak czapka barania. Ja w śmiertelną koszulę Stroję chłopy i króle, W zimne moje uściski Biorę dziecko z kołyski, Ululam je, utulę. Ja i panny młode Od ołtarza wiodę W zimne grobu łoże, A ciebie oszczędzę, Morderco - potworze?!

Herod: (wijąc się na klęczkach)

Wejrzyj na mą nędzę!

Cóż z państwem się stanie?!

Miej pomiłowanie!

Majestat mocarza

U stóp twych się tarza

W pokorze i skrusze!

Śmierć:

Za twe grzechy za twe zbytki. Idź do piekła boś ty brzydki.

(śmiga kosą po szyi Heroda, który pada na ziemię z okropnym wrzaskiem. Śmierć znika. Z fałdów baldachimu wychyla się Szatan w całej postawie i biegnie ku zwłokom Heroda, miotanym drgawkami śmiertelnymi)

Szatan:

I o cóż tyle wrzasku? Hy! Hy! Ryba po piasku Nadaremnie się miota! Ale ja ją uspokoję.

(chwyta drgającego trupa)

Mnieś służył za żywota, Sam lazłeś w moją sieć, Hy! Hy! Biorę, co moje!

Scena VI

Wędrówka Trzech Króli

Trzej Królowie Anioły

(wychodzą prze boczne drzwi, kiedy dojdą na środek sceny rozpoczyna się dialog )

Kasper:

Bracia idziemy już tyle czasu, jestem już zmęczony.

Melchior:

Słusznie podróżujemy już od dłuższego czasu a końca naszej wędrówki nie widać.

Baltazar:

Tak a najgorsze jest to iż gwiazda która wskazywała nam drogę, (pokazuje na reflektor )znikła .

Kasper:

O Panie gdzie jesteś. Pragniemy oddać Ci pokłon a nie wiemy gdzie Cię szukać.

(błysk światła na scenie pojawiają się anioły)

Archanioł Gabryel:

Nie bójcie się zaprawdę nie bójcie się czcigodni mędrcy. Mesjasz którego szukacie, jest położony w grocie, gdyż nie znalazło się dla niego miejsca w gospodzie. Idźcie( zapala światło pokazuje na gwiazdę)za tą gwiazdą a znajdziecie Go. Dziecię to przyniesie całemu światu ,radość i miłość, idziecie i oddajcie mu pokłon(aniołowie znikają) .

Melchior:

Dzięki Ci o Panie. Słyszeliście bracia chodźmy.

(pozostali kiwają głowami i wychodzą głównymi drzwiami)

AKT IV SZOPKA Maryja, Józef, Aniołowie, Pasterze, Trzej Królowie Franciszek

SCENA I

MARYJA, JÓZEF, ANIOŁOWIE, PASTERZE.

( Maryja, Józef, aniołowie jak zawsze. Na scenę wchodzą pasterze i pasterki ze śpiewem kolędy)

Bartosz:

Zawitaj nam jutrzenko złocista, Najjaśniejsa Panienecko Maryjo! Otośmy najubożsi pastuszkowie; pozwól Panienecko Niebieska, ze hołd złozymy Bozemu Dzieciatku! (klęka i głową skłania się ku ziemi, ręce rozłożone jak do modlitwy). Witaj nam , najsłotsa Dziecino, serca i duse nase, pełne dzis wesela i scęścia najwieksego, bo oto Ty, Boze nas i Panie, nie w pałacach złocistych ale w ciasnej ubożuchnej urodziłeś się stajęce.

Pasterze: (wszyscy w głębokim ukłonie)

Zawitaj nam najsłodse Dzieciątecko, w hołdzie niesiemy Ci serca nasze a w ofierze dary.

Bartosz:

Ja małemu składam w darze kozuszek.

Waluś:

A ja jabłuszka co na ogniu piekliśmy.

Baska:

Ja podaruję flaszeczkę mleka.

Kuba:

A ja małemu dam w darze bochenek chleba

Hanka:

A ja podaruję kobiałkę jajek całą.

Stach:

Ja mąkę i masła osełkę.

Kaśka:

Ja podaruję poduseckę.

Maciek:

A ja serek podaruję.

Św Józef :

Ładnie postąpiliście , że tu przybyliście i dary przynieśliście za co wam dobry Jezus niebem zapłaci , tu jednak na zawsze zostać nie możecie . Raduje się z wami Boża Dziecina - patrzcie jak się do was uśmiecha. Pamiętajcie jednak że każdy mu służy i chwałę mu przynosi gdy spełnia swoje obowiązki tam gdzie go Bóg przeznaczy. Więc wracajcie drodzy moi do chat i zajęć waszych z błogosławieństwem Jezusa Maleńkego .

Bartosz: (zwraca uwagę na mędrców ze wschodu mocno gestykulując):

Patrzcie z dal jacyś nowi goście przyjechali to są chyba mędrcy jacy wildze berło i purpurę.

Scena IV

Trzej Królowie Maryja, Józef, Aniołowie, Pasterz.

Kacper : ( zwraca się ku żłóbkowi )

Za promieniem cudownej gwiazdy dążymy z krain naszych na dalekim Wschodzie by pokłon oddać nowo Narodzonemu Bogu - Dziecięciu ( podchodzi przed żłóbek i klęka za nim wszyscy ) . Witam Cię Boże i chyle pokornie koronę mą przed Tobą ( oddaje głęboki pokłon ),Hołd składając królewski we własnym i ludów moim imieniu jak o najmożniejszemu Panu i Władcy nad światem . Dowodem naszej oddania stanie się to złoto , największe bogactwo mego kraju

( składa złoto u stóp Maryi podnosi się i odchodzi na bok)

Melchior :

Ścielę się u stóp majestatu Twego Panie mój i Boże . Nie tylko Królem jesteś narodów ale i Kapłanem Najwyższym przyjdzie czas że ofiarę największą za nas złożysz Bogu . W hołdzie moim kadzidło składam jako Kapłanowi

Baltazar : ( klęka) :

Nie pojęty Boże tak nas ukochałeś że z miłości ku nam naturę ludzką na siebie przyjąć raczyłeś . Cierpienie i ból tej ziemi dzielisz z nami - przyjmij wiec tę mirrę wonną . Chwała Ci po wszystkie czasy Boże utajony .

Matka Najświętsza ( do wszystkich ) :

Dostojni Monarchowie i Wy moi mali Pastuszkowie ! Oto Maleńka ta i drżąca z zimna Dziecina ocenia waszą miłość , wiarę i oddanie się , patrzcie jak się do Was serdecznie uśmiecha niech ten Niebiański uśmiech Boga będzie Wam na zawsze największą nagrodą i błogosławieństwem .

Epilog

Franciszek:

Panie, uczyń z nas narzędzia Twego pokoju,

abyśmy siali miłość tam, gdzie panuje nienawiść;

wybaczenie, tam gdzie panuje krzywda;

jedność, tam gdzie panuje zwątpienie;

nadzieję, tam gdzie panuje rozpacz;

światło tam, gdzie panuje mrok;

radość, tam gdzie panuje smutek.

Spraw, abyśmy mogli nie tyle szukać zrozumienia, co rozumieć;

nie tyle szukać miłości, co kochać;

albowiem dając - otrzymujemy;

wybaczając - zyskujemy przebaczenie.

Maciek

: I tak oto, drodzy przyjaciele, przyszedł do nas Bóg w ludzkim ciele.

Przyszedł do nas z swą miłością, byśmy mogli żyć w radości.

Zstąpił z nieba w nędzy, biedzie…

Chciał nam przez to coś powiedzieć:

Kaśka:

Kochajmy się bracia mili.

Zgoda, jedność w każdej chwili.

Od pałaców w chatki kmieci,

Kochajmy się, niech głos leci.

W jednej Chrystusowej wierze,

Kochajmy się bracia szczerze.

Bo gdy naród Boga chwali,

Nikt mu szczęścia nie obali.

Maciek

Niech w to Narodzenie Boże

Nowe nam zabłysną zorze.

Byśmy wszyscy w szczęściu żyli.

W domu, w pracy, w każdej chwili.

(Śpiewamy kolędę)

Koniec

50



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Jaselka.6l, Scenariusz przedstawienia został opracowany przez M
jasełka 2009 teksty, PRZEDSZKOLE, scenariusze jasełek, JASEŁKA SCENARIUSZE
jasełka NOW, SCENARIUSZE PRZEDSTAWIEŃ, SZTUK - DUŻY WYBÓR, jasełka - bardzo dużo
jaselka -Czwarty król, PRZEDSZKOLE, scenariusze jasełek, JASEŁKA SCENARIUSZE
Jaselka wojskowe, SCENARIUSZE PRZEDSZKOLNE, scenariusze, scenariusze
jasełka po śląsku, przedszkole, zima, Boże Narodzenie, scenariusze
jasełka kl III, PRZEDSZKOLE, scenariusze jasełek, JASEŁKA SCENARIUSZE
jasełka od Janinki, PRZEDSZKOLE, scenariusze jasełek, JASEŁKA SCENARIUSZE
SCENARIUSZ SPOTKANIA Z RODZICAMI.jasełka, dokumenty, SCENARIUSZE RÓŻNE PRZEDSZKOLE
Jasełka - polecam!!!, Wychowanie przedszkolne-gotowe scenariusze wraz z kartami pracy
Jasełka kl III(1), PRZEDSZKOLE, scenariusze jasełek, JASEŁKA SCENARIUSZE

więcej podobnych podstron