Boże Narodzenie - rozważania, Dokumenty(1)


Pokora Boga

     Po przyjeździe do Meteorów rozbiliśmy namiot na parkingu położonym blisko jednego z potężnych ostańców. Miliony lat wyżłobiły w warstwach piaskowca wielkie szczeliny i pieczary. Słońce zachodziło, po niskiej półce skalnej wędrowało do pobliskiej pieczary stado owiec poganiane przez pastucha. I nagłe olśnienie: Betlejem! Stałam i patrzałam jak urzeczona.

     Jedną z atrakcji turystycznych Grecji są Meteory, potężne gniazdo skalne, gdzie spośród licznych ostańców z piaskowca niektóre mają ścięte szczyty i gdzie wysoko, naskalnych płasienkach, już w średniowieczu osiedli pustelnicy. Ludność miejscowa dostarczała im pożywienia i potrzebnych sprzętów w koszach, które mnisi wciągali sznurami na górę. I tak powstały podniebne cele, a także kaplice - prawdziwe dzieła sztuki.

     Po przyjeździe do Meteorów rozbiliśmy namiot na parkingu położonym blisko jednego z potężnych ostańców. Miliony lat wyżłobiły w warstwach piaskowca wielkie szczeliny i pieczary. Słońce zachodziło, po niskiej,półce skalnej wędrowało do pobliskiej pieczary stado owiec poganiane przez pastucha. I nagłe olśnienie: Betlejem! Stałam i patrzałam jak urzeczona.

     W Betlejem nie było drewnianej szopy. Drewno było zbyt cennym materiałem w Palestynie, by z niego budować pomieszczenia dla inwentarza. Budowano dla niego z gałęzi i cierni zagrody, jak je nazywają nasi górale: koszary, albo wykorzystywano właściwości terenu, jak tu. Jezus urodził się w grocie, podobnej do tej pieczary tutaj, w której jej wełniste mieszkanki przeżuwały pokarm lub kładły się do snu.

     Następnego dnia znalazłam wolną chwilę przed wyruszeniem do eremów, aby zobaczyć z bliska pieczarę. Owce były już od świtu na pastwisku, a droga, którą wychodziły, i nocne legowisko usłane były nawozem, który w promieniach już przypiekającego słońca wydzielał swoisty zapach. Pod ścianami walało się trochę nie zdeptanego siana. Słomy nie było. Tu jak i ongiś w Palestynie słoma jest cennym surowcem.

     Pomimo starań Józefa o miejsce w gospodzie, pomimo wysiłków Maryi, by przygotować dla Dziecka posłanie w ludzkich warunkach, Mesjasz przyszedł na świat w brudnym, śmierdzącym pomieszczeniu dla bydła i zamiast w kolebce Matka musiała Go położyć w korycie, z którego jadały zwierzęta.

     Bóg tak chciał! Tak to zrozumieli Maryja i Józef. Pan wszechświata wybrał takie warunki swego przyjścia na świat, aby nikt nie czul się upokorzony swą nędzą niezawinioną, odepchnięty od zbyt wysokich progów, nagi, głodny, bezdomny, bo w tym swoim ubóstwie ma towarzysza w Osobie małego, słabego Noworodka z Betlejem.

     Ewangeliści, a za nimi tradycja i liturgia wczesnego Kościoła skupili się na zjawiskach mówiących o tym, Kim jest Nowo Narodzony. Święci Łukasz i Mateusz mówią o anielskim zwiastowaniu pasterzom, o hołdzie mędrców ze Wschodu, o proroctwie Symeona. Chcieli w swojej ewangelicznej relacji zebrać te momenty, które odsłaniały mesjańską tajemnicę Jezusa. Przez długi czas w Kościele główne święto Narodzenia Pańskiego - Objawienie Pańskie - obchodzono 6 stycznia.

     A rzeczywistość Betlejem, a potem Nazaretu nie przebiegała w blaskach chwały należnej Synowi Bożemu. Jego Rodzice byli biedni. Józef na ofiarę w świątyni złożył dwa gołąbki - dar ubogich. Życie w Nazarecie było bardzo skromne. Doświadczano w nim ciężkiej pracy i bezrobocia, trosk dnia powszedniego i strachu o jutro, pogardy ze strony zamożnych i bezsilności wobec rzymskich władz okupacyjnych. Mały, a potem młody Jezus niczym się nie wyróżniał. Stąd zdumienie Jego rodaków i krewnych, gdy zaczął swą misję, uzdrawiając i nauczając z mocą.

     Przez blisko 30 lat Syn Boga Najwyższego dzielił życie szarego człowieka. Chciał, aby każdy czuł w Nim towarzysza na ciernistej drodze codzienności.

     Dzisiaj, podczas przygotowywania świąt Bożego Narodzenia, w zabieganiu o prezenty, wystrój domu i choinki oraz zasobność stołu, realizm groty betlejemskiej i zbudowanego z kamieni domku w Nazarecie nie zawsze dociera do naszej świadomości.

     W 1223 roku św. Franciszek, urzeczony ubóstwem i pokorą Króla Wszechświata, postanowił przypomnieć ludziom, jak Jego Narodzenie rzeczywiście wyglądało. Opisuje to towarzysz Franciszka bł. Tomasz z Celano. 24 grudnia w Greccio, po raz pierwszy w Kościele, została odprawiona pasterka w scenerii odtwarzającej wydarzenie w Betlejem.

     "Był na owym terenie - pisze Tomasz z Celano - mąż imieniem Jan, dobrej sławy, a jeszcze lepszego życia, którego święty Franciszek kochał szczególną miłością, ponieważ mimo że w swojej ziemi był on szlachcicem i człowiekiem bardzo poważanym, to jednak gardził szlachectwem cielesnym, natomiast szedł za szlachectwem ducha. Jego to właśnie, prawie na piętnaście dni przed narodzeniem Pańskim, święty Franciszek poprosił do siebie, jak to często zwykł czynić, i rzekł doń: »Jeśli chcesz, żebyśmy w Greccio obchodzili święta Pańskie, pośpiesz się i pilnie przygotuj wszystko, co ci powiem. Chcę bowiem dokonać pamiątki Dziecięcia, które narodziło się w Betlejem. Chcę naocznie pokazać Jego braki w niemowlęcych potrzebach, jak został położony w żłobie i jak złożony na sianie w towarzystwie wołu i osła«. Co usłyszawszy, ów dobry i wierny mąż szybko pobiegł przygotować we wspomnianym miejscu wszystko, co Święty powiedział.

     Nastał dzień radości i wesela. Z wielu miejscowości zwołano braci. Mężczyźni i kobiety z owej krainy, pełni rozradowania, według swej możności przygotowali świece i pochodnie dla oświetlenia nocy, co promienistą gwiazdą oświeciła niegdyś wszystkie dnie i lata. Wreszcie przybył św. Franciszek i znalazłszy wszystko przygotowane, ujrzał i ucieszył się. Mianowicie nagotowano żłóbek, przyniesiono siano, przyprowadzono wołu i osła. Uczczono prostotę, wysławiono ubóstwo, podkreślono pokorę - i tak Greccio stało się jakby nowym Betlejem. Noc stała się widna jak dzień, rozkoszna dla ludzi i zwierząt. Przybyły rzesze ludzi, ciesząc się w nowy sposób z nowej tajemnicy. Głosy rozchodziły się po lesie, a skały odpowiadały echem na radosne okrzyki. Bracia śpieszyli, oddając Panu należną chwalbę, a cała noc rozbrzmiewała okrzykami wesela. Święty Franciszek stał przed żłóbkiem, pełen westchnień, przejęty czcią i ogarnięty przedziwną radością. Ponad żłóbkiem kapłan odprawiał uroczystą Mszę św., doznając nowej pociechy".

     "Tamże Wszechmogący rozmnożył swoje dary - kontynuował swą relację Tomasz z Celano - a pewien cnotliwy mąż miał widzenie. Widział w żłóbku leżące dzieciątko, bez życia, ale kiedy Franciszek zbliżył się do niego, ono jakby ożyło i zbudziło się ze snu. To widzenie nie jest nieodpowiednie, gdyż w wielu sercach Dziecię Jezus zostało zapomniane. Dopiero Jego łaska, za pośrednictwem sługi Franciszka, sprawiła, że zostało w nich wskrzeszone i wrażone w kochającej pamięci. Wreszcie zakończył się uroczysty obchód i każdy z radością powrócił do siebie". Odtąd Msza św. o północy odprawiana przy żłóbku, mającym przypomnieć, w jakich warunkach przyszedł na świat Król Stworzenia, weszła w coroczny zwyczaj liturgiczny. Znany polski historyk sztuki prof. Wiktor Zin odnalazł w klasztorze Klarysek w Krakowie figurki ze żłóbka z XV wieku i pokazał je w programie telewizyjnym, określając je jako najstarsze zachowane w Polsce i świadczące, jak zapoczątkowany przez św. Franciszka zwyczaj "szopek" w kościele dotarł szybko do naszego kraju i zapanował w nim na dobre.

     Ale nie w Betlejem i Nazarecie skończyła się droga pokory Boga i Jego umiłowania człowieka, zwłaszcza doświadczonego przez los. Miała ona swoje ukoronowanie na krzyżu. Syn Boży chciał człowiekowi dać jeszcze samego siebie i w najpokorniejszej postaci, już nie tylko towarzysza, przyjaciela, zbawiciela - ale pokarmu.

     Świętej Faustynie Pan Jezus często ukazywał się jako małe Dziecko. Blisko 30 razy opisuje to Święta w swoim Dzienniczku. Było to zawsze w trakcie Mszy św. Podczas jednych świąt Bożego Narodzenia opisuje to tymi słowami: "W czasie ofiarowania ujrzałam Jezusa na ołtarzu, piękności nieporównanej. Dziecię to przez cały czas patrzyło się na wszystkich, wyciągając swoje rączęta. Kiedy nastąpiło podniesienie, Dziecię nie patrzyło się na kaplicę, ale w niebo, po podniesieniu znowu się patrzyło na nas, ale króciutko, bo jak zwykle zostało przez kapłana połamane i zjedzone. Na drugi dzień widziałam to samo i na trzeci dzień tak samo".

     Innym razem opisuje: "Często widzę Dzieciątko Jezus w czasie Mszy św. Jest niezmiernie piękne, na wiek, to tak wygląda, jakby Mu roczek dochodził. Kiedy raz w naszej kaplicy ujrzałam to samo Dzieciątko w czasie Mszy św., opanowało mnie szalone pragnienie i chęć nieprzeparta, żeby się zbliżyć do ołtarza i zabrać Dziecię Jezus. W tej samej chwili Dziecię Jezus stanęło przy mnie na rogu klęcznika i obiema rączętami trzymało się ramienia mojego - wdzięczne i radosne, wzrok pełen głębi i przenikliwości. Jednak kiedy kapłan złamał hostię, Jezus stanął na ołtarzu i został złamany i spożyty..." - i tak zwykle znikało, ale raz po Komunii św. Faustyna usłyszała te słowa: "Ja jestem w sercu twoim ten sam, któregoś miała na ręku".

     Raz, gdy Mszę św. odprawiał spowiednik Faustyny ojciec Andrasz, Święta doznała jeszcze głębszego przeżycia: "Po chwili ojciec złamał to śliczne Dziecię i wyszła prawdziwa krew żywa; ojciec pochylił się i wniknął w siebie tego żywego i prawdziwego Jezusa; czy Go zjadł, nie wiem, jak się to dzieje. Jezu, Jezu, nie mogę podążyć za Tobą, gdyż Ty mi się stajesz w jednym momencie niepojęty".

     Faustyna otrzymała tę wizję na świadectwo, że Jezus w swoim ciele i krwi daje się nam jako pożywienie w każdej Mszy św., gdy Go przyjmujemy. To nie jest symbol czy pamiątka, ale rzeczywistość - to pokorne uniżenie się Boga, aby całego siebie dać człowiekowi.

     Rozumiał to współcześnie twórca l'Arche Jean Vanier. Kiedy w macierzystym centrum wspólnoty w Trosly-Breuil postanowiono budynki gospodarcze zaadaptować na potrzeby wspólnoty, dawniejszą oborę przeznaczono na kaplicę wieczystej adoracji. Jean Vanier kazał zostawić żłób. I ta kaplica to gładkie, pobielone ściany, wnęka w murze na monstrancję z Najświętszym Sakramentem, a niżej wzdłuż całej ściany sczerniałe ze starości, wysłużone koryto.

Teresa Tyszkiewicz



0x01 graphic

nr 5-2006

Uwierzyć w Boga, który stał się człowiekiem

     Niewidzialny, nieogarniony ludzkim rozumem Bóg najpełniej objawił nam prawdę o sobie, stając się prawdziwym człowiekiem w łonie Maryi Dziewicy. Urodził się jako bezbronne niemowlę w skrajnym ubóstwie betlejemskiej stajni. Prawdziwy Bóg (Syn Boży, druga Osoba Trójcy Świętej) staje się prawdziwym człowiekiem, członkiem rodziny ludzkiej, naszym bratem, aby uczynić nas "uczestnikami Boskiej natury" (2 P 1, 4). Święty Tomasz z Akwinu pisze: "Jednorodzony Syn Boży, chcąc uczynić nas uczestnikami swego Bóstwa, przyjął naszą naturę, aby stawszy się człowiekiem, uczynić ludzi bogami".

     Prawda o Bożym Narodzeniu mówi nam, że to sam Bóg bierze na siebie grzechy wszystkich ludzi, że to sam Bóg doświadcza strasznego cierpienia spowodowanego przez nasze grzechy oraz dramatu prawdziwej ludzkiej śmierci. Wszystko to Chrystus czyni z bezinteresownej miłości do nas, aby przez swoją śmierć i Zmartwychwstanie definitywnie zgładzić wszystkie nasze grzechy, wyzwolić nas z niewoli szatana i dać nam życie wieczne. Taka jest prawda o tajemnicy Bożego Narodzenia. Bóg staje się człowiekiem, aby "zjednoczyć się jakoś z każdym człowiekiem" (Gaudium et spes, 22) i być razem z nami w każdej sytuacji naszego życia, a szczególnie w cierpieniu i śmierci. Prawda o Bożym Narodzeniu mówi nam również o nieskończonej godności i wartości każdego człowieka. To dzięki Chrystusowi wszyscy ludzie od momentu poczęcia aż do naturalnej śmierci - niezależnie od swego stopnia świadomości, wieku i stanu zdrowia - mają taką samą godność i takie samo prawo do życia, szacunku i miłości. Ta radosna prawda o Bogu i godności człowieka może stać się naszym udziałem tylko przez codzienny trud życia wiarą. Nie ma innej drogi do pełni szczęścia w niebie, jak tylko wiara w Chrystusa. Ewangelie nie pozostawiają złudzeń: "Kto wierzy w Syna, ma życie wieczne; kto zaś nie wierzy Synowi, nie ujrzy życia, lecz grozi mu gniew Boży" (J 3, 36); Kto wierzy w Niego, nie podlega potępieniu; a kto nie wierzy, już został potępiony, bo nie uwierzył w imię Jednorodzonego Syna Bożego" (J 3, 18).

     Po swojej męce, śmierci, Zmartwychwstaniu i Wniebowstąpieniu Jezus Chrystus zakończył widzialną obecność na ziemi i stał się obecny w nowy, boski, niewidzialny sposób w swoim Kościele. Pan Jezus nieustannie apeluje do naszych sumień, abyśmy uwierzyli w Niego i nawiązali z Nim osobisty kontakt przez codzienną, wytrwałą modlitwę oraz sakramenty pokuty i Eucharystii. Dla ludzi niewierzących, wątpiących, zagubionych Jezus Chrystus zostawił nadzwyczajne znaki wzywające do wiary i nawrócenia. Spośród nich trzeba wymienić płótno grobowe, w które zostało zawinięte Jego ciało po śmierci i na którym znajduje się trójwymiarowe odbicie całego ciała w fotograficznym negatywie, a także odkrywaną w ostatnich latach przez naukowców niezwykłą relikwię Zmartwychwstania - Chustę z Manoppello, na której widnieje odbicie twarzy zmartwychwstającego Chrystusa. Nadzwyczajnymi znakami wzywającymi do nawrócenia są również objawienia Matki Bożej w Lourdes, Fatimie i innych miejscach na kuli ziemskiej, a także życie świętych, mistyków, stygmatyków oraz różnego rodzaju cudowne uzdrowienia i nawrócenia, których Jezus nieustannie dokonuje poprzez wstawiennictwo Matki Bożej i świętych.

ks. Mieczysław Piotrowski TChr



0x01 graphic

nr 5-2007

0x01 graphic

"Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?" (Łk 1, 34)

     Zapowiedź proroka Izajasza: "Oto Panna pocznie i porodzi Syna i nazwie Go imieniem Emmanuel" (Iz 7, 14) jest fundamentem tego, co dokona się w życiu Maryi z chwilą Zwiastowania. Anioł Gabriel przybywający do Maryi ma niejako dwa zadania - z jednej strony oznajmić, że "pocznie i porodzi, któremu nada imię Jezus"(Łk 1, 31), a z drugiej uspokoić zmieszaną jego obecnością i usłyszaną wiadomością Dziewicę - "Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Pana" (Łk 1, 30). Scenie zwiastowania towarzyszy tylko jedno pytanie Maryi: "Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?" (Łk 1, 34), znajdujące swe wypełnienie w jakże radosnej akceptacji woli Bożej - "Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według słowa twego" (Łk 1, 38). W swoim artykule chciałbym się zatrzymać na chwilę nad owym pytaniem Maryi, które po udzieleniu wyjaśnienia Anioła owocuje akceptacją i poczęciem Syna Bożego.

     Sięgnijmy zatem do różnych metod interpretowania tego pytania - wśród nich znajdziemy interpretację tradycyjną wskazującą na jakąś przeszkodę uniemożliwiającą Maryi natychmiastowe wyrażenie zgody na słowa Anioła. Powodem takiej postawy może być albo sposób w jaki ma być połączone naturalne poczęcie Maryi przy jednoczesnym zachowaniu dziewictwa, albo pragnienie poznania przez Maryję informacji odnośnie Jej stanu. W myśl tej interpretacji chwila Zwiastowania jest dla Matki Bożej momentem wyboru dwóch przeciwstawnych sobie postaw - dziewictwa i macierzyństwa, dlatego stając w obronie dziewictwa stawia pytanie: "Jakże się to stanie, skoro męża nie znam?"(Łk 1, 34).

     Następną hipotezą jest czasowa niemożność spełnienia się zapowiedzi Anioła Gabriela, w myśl której pytanie Maryi jest tylko czasowym wyrazem Jej troski o zachowanie dziewictwa, co wynika z sytuacji, w której znajdowała się w czasie Zwiastowania - było to po zaręczynach ze św. Józefem, ale jeszcze przed wprowadzeniem do Jego domu. Okres ten trwał około 12 miesięcy - w tym czasie dziewczęta miały zakaz dokonywania aktów małżeńskich, dlatego wiadomość, którą obwieszcza Anioł Maryi jest dla Niej zaskoczeniem. Stąd wynika, że Maryja kierowała się wówczas racjami obiektywnymi, będącymi dla niej prawem Bożym, a nie osobistymi względami. W myśl tej interpretacji problem małżeństwa nie istnieje - zgadza się ze starotestamentalną mentalnością żydowską, a także jest zgodna z kontekstem poczęcia i aktualnego stanu Maryi, mającej połączyć się węzłem małżeńskim ze św. Józefem.

     Interpretacja mesjańska wskazuje na podobieństwa między opisem Zwiastowania, a opowiadaniem o misji udzielonej Gedeonowi (Sdz 6, 11 - 24) - Maryja znała i rozumiała proroctwo Izajasza (Iż 7, 14), dlatego wiedziała, że Mesjasz przyjdzie na świat w sposób dziewiczy. Ponieważ snuła mesjańskie refleksje i żywiła w swoim sercu nadzieje wspólne narodowi żydowskiemu, dlatego z powitania Anioła wysnuła, że to Ona ma być dziewicą o której mówi Izajasz - to wskazuje na mesjański charakter wypowiedź Matki Bożej. Według egzegetów takie twierdzenie jest przypuszczeniem opartym na podobieństwie opowiadań, stanowiących ten sam rodzaj literacki - wynika to stąd, że nie posiadamy danych o jakimś prywatnym objawieniu Maryi tajemnic mesjańskich w ścisłym znaczeniu.

     Interpretacja literacka natomiast bazuje na porównywaniu podobnych fragmentów Starego i Nowego Testamentu - obecność w nich wspólnych elementów takich, jak ukazanie się Anioła, niepokój osoby przyjmującej objawienie, oznajmienie treści poselstwa, odpowiedź na poselstwo i potwierdzenie owego poselstwa za pomocą znaku, wskazuje na zależność opisów od jakiegoś schematu literackiego i wymaga rozróżnienia treści historycznej od literackiej. Zatem z tej hipotezy wynika, że pytanie Maryi jest skierowane na centralną myśl tekstu Zwiastowania, którą stanowi prawda o dziewiczym narodzeniu, a owo pytanie ma być okazją do wyświetlenia tej prawdy, w związku z tym należy uznać za element pracy literackiej.

     Najbardziej prawdopodobną interpretacją pytania Maryi (Łk 1, 34), wydaje się być hipoteza mówiąca o czasowej niemożności spełnienia się zapowiedzi Anioła, ale jeśli przyjmie się w okresie zaręczyn troskę o dziewictwo, to w takiej interpretacji nie wyklucza się możliwości istnienia u Maryi wewnętrznego pragnienia trwania w dziewictwie. Zwiastowanie i Wcielenie są momentem, kiedy Maryja prawdziwie poznaje plany Boga wobec Niej - wtedy poddaje się im jako Służebnica Pańska. Wypełnieniem woli Bożej w życiu Maryi, a zarazem kulminacją zapowiedzi proroka Izajasza i Anioła Gabriela w momencie Zwiastowania jest poczęcie Jezusa Chrystusa. Zwiastowanie Maryi było najpiękniejszym wyrazem miłości Boga do człowieka, na który odpowiedziała najpiękniej jak potrafiła, bo "według słowa Jego" (Łk 1, 38).

     Tak więc zachęcam Was, drodzy czytelnicy, abyście Narodzenie się Chrystusa rozważyli w aspekcie wypełnienia się słów objawionych Maryi podczas Zwiastowania.

kl. Dawid Galanciak


Tekst pochodzi z pisma
Alumnów WSD w Toruniu "SŁUGA" nr 26

0x01 graphic

Sven Nordqvist

Nadchodzi Boże Narodzenie. Kot Findus nie może się doczekać ubierania choinki, przygotowywania świątecznych potraw, no i prezentów. Niestety, zanosi się na to, że święta będą smutne, nie będzie pierniczków i choinki, bo staruszek Pettson złamał nogę i nie może chodzić...

Mały, ale Bóg

     Kiedy św. Franciszek urządził pierwszą żywą szopkę i zaprosił okoliczny lud na niezwykłą pasterkę o północy, jeden z uczestników widział żywe Dzieciątko, które Franciszek obudził z głębokiego snu. "Nie ma żadnej przesady w tym widzeniu - pisze Tomasz z Celano - bo Dziecię Jezus w wielu sercach było zapomniane, lecz przez swego sługę Franciszka, dzięki pomocy łaski, zmartwychwstało i powierzone zostało troskliwej pamięci".

0x08 graphic
     Franciszkańską stajenkę i żłóbek można uznać za początek kultu Dzieciątka Jezus w Europie, a potem na całym świecie. Łaski płynące ze żłóbka ludzie chcieli otrzymywać nie tylko w okresie Świąt, ale przez cały rok. Szybko zaczęły pojawiać się figurki małego Jezusa, które stawiano w kapliczkach, na ołtarzach, a nawet w bogatszych domach. Szczególnie popularne stało się Dzieciątko w Hiszpanii, a to z pewnością także za przyczyną materiału, z jakiego wykonywano tam figurki. Używano wosku, przez co rzeźbiona postać stawała się "cieplejsza" niż z drewna czy brązu i jakby bardziej naturalna.

     Gorącą czcicielką Bożego Dzieciątka stała się wielka hiszpańska karmelitanka - święta Teresa z Avila, która - jak mówią przekazy - nie rozstawała się z figurką nawet podczas częstych podróży po Hiszpanii. Fundacje karmelitańskie w Europie rozprzestrzeniły kult. Woskowe figurki zamawiano w klasztorach hiszpańskich. Prawdopodobnie z Karmelu pod Kordobą pochodzi najsłynniejsza w Europie figura Dzieciątka - Praskie Jezulatko. Dostała je w posagu córka czeskiego szlachcica i hiszpańskiej dwórki Polixena Lobkovic. Wiele wydarzeń uznawanych za cudowne doprowadziło w końcu do tego, że w połowie wojny trzydziestoletniej (1628 r.) Polixena ofiarowała figurkę Jezulatka czeskim karmelitom dla kościoła Matki Boskiej Zwycięskiej (kościół był wotum za zwycięstwo nad protestantami pod Białą Górą w 1620 r.) z wyraźną intencją, aby "stało się własnością Pragi, narodu czeskiego i świata".

     Łaski i cuda za jego przyczyną spowodowały, że nazwano go Jezulatkiem Miłościwym albo Złotym. Pod wrażeniem jego sławy i czci okazywanej przez Prażan był nawet król szwedzki Karol Gustaw, który nie tylko że oszczędził kościół Matki Boskiej Zwycięskiej podczas oblężenia miasta, ale jeszcze ofiarował 300 dukatów na świece do ołtarza Jezulatka. Wkrótce potem jeden z czcicieli sprawił figurce złotą koronę i zawiesił na jego szyi miniaturę orderu Złotego Runa. Sama postać Dzieciątka mierzy zaledwie 47 cm, a jej twarz ma wygląd 3-4 letniego dziecka. Kult narodził się w okresie baroku, gdy nie szczędzono świętym obrazom i figurom pełnego przepychu otoczenia. Dla Jezulatka oznaczało to przede wszystkim bogato zdobione klejnotami stroje, w które przebierano go zależnie od okresu w liturgii i darów wdzięcznych czcicieli. Jedną z szat uszyła i wyhaftowała własnoręcznie cesarzowa Maria Teresa. Do dziś siostry karmelitanki od Dzieciątka Jezus, pracujące przy praskim kościele Matki Boskiej Zwycięskiej, przebierają figurkę w zabytkowe sukienki i płaszcze, a często też i w narodowe stroje, napływające od wiernych ze wszystkich stron świata. Kult Praskiego Dzieciątka znów jest żywy, choć był czas, zwłaszcza na przełomie XVIII i XIX wieku, że figurkę przenoszono z kościoła do kościoła i w Pradze mówiło się, że Jezulatko "żebrze na swoje utrzymanie".

     Nasza pieszczotka

     W drugiej połowie XIX wieku kult Jezulatka dotarły też do Polski. Proboszcz niewielkiej Jodłowej na Podkarpaciu Ignacy Zięba, zachwycony kapliczką z kopią cudownego Dzieciątka z Pragi, zamówił podobną dla swojej parafii, gdzie wkrótce została założona księga łask Dzieciątka Jezus. Parafianie zaczęli zamawiać podobne figurki dla swoich domów. W lipcu 1908 r. bp Karol Fischer koronował kościelną figurkę, a uradowany ks. Zięba notował: "Nie ma w parafii mojej domu, w którym by nie czczono tej najświętszej Dzieciny jako łaskawego ulubieńca i pieszczotkę naszą (...) a nikt stąd w drogę, a szczególnie do Ameryki się nie puści, żeby nie wziąć ze sobą takiej kapliczki i koronki". W wigilię Bożego Narodzenia 1971 r. bp Jerzy Ablewicz, ordynariusz diecezji tarnowskiej, zapoczątkował odpust ku czci Dzieciątka Jezus, przeniósł też figurę do głównego ołtarza. Jodłowa stała się jedynym sanktuarium Dzieciątka Jezus w Polsce. Do dzisiaj w parafii zachował się zwyczaj błogosławienia nowożeńców przez rodziców słowami: "Niech cudowne Dzieciątko Jodłowskie wam błogosławi i wami się opiekuje". Na 9 dni przed Bożym Narodzeniem w sanktuarium rozpoczyna się Nowenna do Dzieciątka Jezus. Trwający trzy dni odpust rozpoczyna się uroczystą Pasterkę z udziałem jednego z biskupów tarnowskich.

     W Polsce kult Dzieciństwa Jezusa propagują obecnie siostry karmelitanki Dzieciątka Jezus, których dom generalny mieści się w podwarszawskich Markach. Siostry mają specjalne nabożeństwa, zakładają Bractwa Dzieciątka Jezus. W warszawskim kościele Dzieciątka Jezus, każdego 25 dnia miesiąca odsłaniany jest obraz Dzieciątka Jezus. W Krakowie w kościele przy klasztorze sióstr bernardynek na Stradomiu słynąca łaskami figura Dzieciątka Jezus Koletańskiego stoi w jednym z bocznych ołtarzy.

     Dzieciątko Benedykta

0x08 graphic
     Największą rolę w krzewieniu kultu Dzieciątka Jezus odegrały klasztory karmelitańskie, zwłaszcza francuskie. W wielu wspólnotach czci się Dzieciątko w stroju królewskim, błogosławiące ludziom. Jedną z wielu praktyk kultowych jest intronizacja figurki w celi karmelitanki w dniu jej obłóczyn. Święty Franciszek Salezy zalecał rozważania o Dzieciątku Jezus jako metodę rekolekcji, a dziecięctwo Jezusa jako wzór życia zakonnego.

     Czcicielką Praskiego Jezulatka była słynna karmelitanka z Lisieux, św.Teresa od Dzieciątka Jezus: "Zastanawiałam się, jakie imię będę miała w Karmelu. (...) Nagle pomyślałam o Maleńkim Jezusie, którego tak kochałam, i powiedziałam sobie: O! Jakże byłabym szczęśliwa, gdyby mnie nazwano Teresą od Dzieciątka Jezus" - notowała w swoim żółtym zeszycie. Była wdzięczna za "mały cud" Bożego Narodzenia 1886 r., który uważała za cudowną wymianę pomiędzy Siłą Boga, który uczynił się Dzieciątkiem, a słabością małej Teresy, która stała się silna. W tym roku bowiem "Jezus, który stawał się Dzieciątkiem z miłości dla mnie, raczył wydobyć mnie z powijaków i niedoskonałości dzieciństwa" - zapisała w swoich "Dziejach duszy".

     Święci nigdy nie zatrzymywali się nad zewnętrzną powłoką figurek małego Jezusa, co jest z kolei tak fascynujące dla "pobożnego" ludu. Czasem ten kult przybiera karykaturalną formę, zwłaszcza w krajach Ameryki Środkowej i Południowej. Na przykład Kościół katolicki w Meksyku zwrócił się do wiernych z prośbą, aby w święto Ofiarowania Pańskiego 2 lutego nie przebierali figurek Jezusa w świątyniach w nieodpowiednie stroje. "Przebrałbyś dorosłego Jezusa w anioła? Albo w piłkarza?" - pytał o. José Jesús Aguilar z archidiecezji Meksyku i apelował: "Figura Chrystusa nie jest lalką".

     W Rzymie od wielu lat bardzo popularna, zwłaszcza wśród najmłodszych, jest drewniana figurka Bambino Gesu w kościele Santa Maria Aracoeli. Przed nią w okresie bożonarodzeniowym modlą się głośno dzieci, co Rzymianie nazywają często "głoszeń kazań". Bambino Gesu udziela hojnie łask chorym i umierającym. Specjalny samochód pędzący z figurką do umierającego traktowany jest przez Rzymian jako pojazd uprzywilejowany.

     W Austrii w kościele w miejscowości Christkindl koło Steier znajduje się mało znane Polakom sanktuarium, które dwa razy odwiedził przyszły papież Benedykt XVI. Maleńka woskowa figurka Dzieciątka Jezus została umieszczona w świerku. Gdy w okolica zasłynęła łaskami, wokół drzewa wzniesiono kościół. "Czy wie ksiądz, że sprawuje opiekę nad najstarszą choinką na świecie?" - tak miał przywitać proboszcza kard. Ratzinger, gdy po raz pierwszy przybył tu w latach 80. Drzewu z figurą Chrystusa kard. Ratzinger poświęcił jeden z rozdziałów swojej książki "Lob der Weihnacht" (Pochwała Bożego Narodzenia). - Dzieciątko stanowi dla Papieża owoc drzewa życia, a z tym wiąże się dla niego ściśle orędzie Jezusa: "Jeśli nie staniecie się jak dzieci, nie będziecie mogli wejść do Królestwa Niebieskiego" - wyjaśniał mediom proboszcz sanktuarium ks. Dinböck. Gdy po raz drugi kardynał Ratzinger przyjechał do Christkindl, towarzyszyli mu siostra i brat. "Siedzieliśmy w kuchni na plebani, piliśmy młode wino i z ożywieniem dyskutowaliśmy na ważne tematy" - wspominał ks. Dinböck.

Alicja Wysocka


Tekst pochodzi z Tygodnika
Warszawsko-Praskiego "Idziemy"
0x01 graphic

24-31 grudnia 2007

Słowo Boże które staje się ciałem

     Świętując każdego roku fakt narodzenia Jezusa Chrystusa, trzeba sobie na nowo uświadamiać, że to wydarzenie całkowicie przerasta swój historyczny wymiar, ponieważ porządkuje cały kosmos oraz nadaje sens życiu i śmierci każdego człowieka.

     Święty Paweł pisze, że w tajemnicy Wcielenia Syna Bożego wypełnia się Boże postanowienie, które Bóg przedtem powziął w Chrystusie "dla dokonania pełni czasów, aby wszystko na nowo zjednoczyć w Chrystusie jako Głowie: to, co w niebiosach, i to, co na ziemi" (Efl, 10). Prawdziwy Bóg dlatego staje się prawdziwym człowiekiem, ażeby wyzwolić ludzkość z niewoli grzechu i śmierci, przywrócić harmonię w całym kosmosie, naruszoną przez grzech. We Wcieleniu Syn Boży, współistotny Ojcu, Bóg z Boga, który jest "odblaskiem Jego chwały i odbiciem Jego istoty" (Hbr 1, 3), bierze na siebie grzechy wszystkich ludzi, aby przez swoją śmierć i zmartwychwstanie dokonać ostatecznego zwycięstwa nad szatanem, grzechem i śmiercią, dopełnić dzieła stworzenia - odkupienia ludzkości i całego wszechświata.

     "Słowo staje się ciałem" (J 1, 14), aby dać każdemu człowiekowi możliwość udziału w życiu i miłości Boga Trójjedynego. Dostęp do życia wiecznego otrzymujemy przez wiarę w Jezusa Chrystusa - że jest On prawdziwym Bogiem, który "dla nas i (J 6,47); "Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony" (Mk 16, 16); "Kto słucha słowa mego i wierzy w Tego, który Mnie posłał, ma życie wieczne i nie idzie na sąd, lecz ze śmierci przeszedł do życia" (J 5, 24). Aby uczestniczyć w życiu Boga, trzeba się powtórnie narodzić: ,jeśli się ktoś nie narodzi z wody i z Ducha, nie może wejść do królestwa Bożego" (J 3, 5). Od momentu tego nowego narodzenia życie wieczne jest już w nas obecne: "Kto wierzy w Syna, ma życie wieczne; kto zaś nie wierzy Synowi, nie ujrzy życia, lecz grozi mu gniew Boży" (J 3,36). Życie wieczne pochodzi więc od Boga. Jest ono dla nas dostępne w Jego Synu Jezusie Chrystusie, który jest i działa w swoim Kościele, a szczególnie w sakramentach pokuty i Eucharystii. Żywa wiara w Jezusa Chrystusa oznacza przyjęcie życia wiecznego: "To bowiemjestwoląOjca mego, aby każdy, kto widzi Syna i wierzy w Niego, miał życie wieczne. A Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym" (J 6, 40); "Bóg dał nam życie wieczne, a to życie jest w Jego Synu. Ten, kto ma Syna, ma życie, a kto nie ma Syna Bożego, nie ma też i życia.

     O tym napisałem do was, którzy wierzycie w imię Syna Bożego, abyście wiedzieli, że macie życie wieczne" (1 J 5, 11-13) - pisze św. Jan Apostoł.

     W tajemnicy Bożego Narodzenia odkrywamy również radosną prawdę, która mówi nam o tym, że stając się prawdziwym człowiekiem, Pan Bóg "zjednoczył się jakoś z każdym człowiekiem" (Gaudium et spes, 22). Dzięki tajemnicy Wcielenia każda istota ludzka ma nieskończoną godność dziecka Bożego i niezbywalne prawo do wolności sumienia oraz do życia, od momentu poczęcia aż do naturalnej śmierci. O godności i wartości człowieka decyduje jego człowieczeństwo, które jest święte, ponieważ zjednoczony jest z nim sam Jezus Chrystus. O godności człowieka nie decyduje jego status społeczny, iloraz inteligencji, stan zdrowia, zamożność czy kolor skóry. Tak samo cenny i kochany przez Boga jest człowiek dopiero co poczęty w łonie matki, jak i osoba dorosła, profesor uniwersytetu i człowiek umysłowo upośledzony, żebrak i milioner itd. O wartości człowieka decyduje fakt, że zjednoczony jest z nim Jezus, który pragnie przeprowadzić go przez wszystkie doświadczenia życiowe, przez cierpienie i śmierć do pełni szczęścia w niebie.

     Tajemnica Bożego Narodzenia ciągle staje się dla nas obecna. Jezus Chrystus - wcielony Bóg - nieustannie przychodzi do "swojej własności" i, niestety, nadal są tacy, którzy - tak jak w Betlejem - nie chcą Go przyjąć, nie chcą w Niego uwierzyć i podporządkować swoje życie wymaganiom Ewangelii (por. J 1, 11). Tylko w człowieku, który podejmuje trud życia wiarą na co dzień, trwa na codziennej modlitwie, podnosi się z każdego upadku w sakramencie pokuty i przyjmuje Jezusa w Eucharystii, "wypełnia się tajemnica Bożego Narodzenia, cud Słowa Bożego, które staje się ciałem" (św. Edyta Stein).

ks. Mieczysław Piotrowski TChr



0x01 graphic

nr 5-2008

Wcielenie - wkroczenie wieczności w czas
(Audiencja generalna z 10 grudnia 1997 r.)

     1. Zapraszając nas do uczczenia dwóch tysięcy lat chrześcijaństwa, Jubileusz kieruje naszą uwagę ku wydarzeniu, które zapoczątkowało erę chrześcijańską: ku narodzinom Jezusa. O tym szczególnym wydarzeniu Ewangelia Łukasza informuje nas prostymi i wzruszającymi słowami: Maryja «porodziła swego pierworodnego Syna, owinęła Go w pieluszki i położyła w żłobie, gdyż nie było dla nich miejsca w gospodzie» (2, 7).

     Narodziny Jezusa uobecniają tajemnicę Wcielenia, dokonanego już w łonie Dziewicy w chwili Zwiastowania. Rodzi się bowiem Dziecię, które Ona - jako uległe i odpowiedzialne narzędzie Bożych zamiarów - poczęła z Ducha Świętego. Poprzez przyjęte w łonie Maryi człowieczeństwo, odwieczny Syn Boży zaczyna żyć jako dziecko i wzrastać «w mądrości, w latach i w łasce u Boga i u ludzi» (Łk 2, 52). Objawia się jako prawdziwy człowiek.

     2. Prawdę tę podkreśla Jan w Prologu swej Ewangelii, kiedy mówi: ŤA Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nasť (1, 14). Mówiąc «stało się ciałem», ewangelista pragnie nawiązać nie tylko do śmiertelności ludzkiej natury, lecz do wszystkich jej aspektów. Wszystko, co ludzkie, oprócz grzechu, zostało przyjęte przez Syna Bożego. Wcielenie jest owocem ogromnej miłości, dzięki której Bóg zechciał podzielić w pełni naszą ludzką kondycję.

     Fakt, że Słowo Boże stało się człowiekiem, spowodował zasadniczą zmianę w samym pojmowaniu czasu. Możemy powiedzieć, że ludzki czas napełnił się wiecznością.

     Jest to przemiana, która obejmuje przeznaczenie całej ludzkości, jako że «Syn Boży przez wcielenie swoje zjednoczył się jakoś z każdym człowiekiem» (Gaudium et spes, 22). Przyszedł, aby ofiarować wszystkim uczestnictwo w swym boskim życiu. Dar tego życia pociąga za sobą podzielenie się swą wiecznością. Jezus potwierdził to zwłaszcza w odniesieniu do Eucharystii: «Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne» (J 6, 54). Owocem uczty eucharystycznej jest przyjęcie już teraz tego życia. Gdzie indziej Jezus ukazał tę samą perspektywę w symbolu wody żywej zdolnej ugasić pragnienie, wody żywej swego Ducha ofiarowanej jako źródło życia wiecznego (por. J 4, 14). W ten sposób życie łaski odsłania wymiar wieczności, który wywyższa ziemskie istnienie i kieruje je w sposób ciągły ku życiu niebieskiemu.

     3. Udział w życiu wiecznym Chrystusa oznacza również uczestnictwo w Jego synowskiej miłości do Ojca.

     W wieczności «Słowo było u Boga» (J 1, 1), czyli w doskonałej jedności z Ojcem. Kiedy stało się ciałem, ta więź zaczęła wyrażać się w całym ludziom zachowaniu Jezusa. Na ziemi Syn żył w stałym zjednoczeniu z Ojcem, w doskonałym posłuszeństwie wynikającym z miłości.

     Wkroczenie wieczności w czas jest wkroczeniem w ziemskie życie Jezusa odwiecznej miłości, która łączy Syna z Ojcem. Do tego nawiązuje List do Hebrajczyków, kiedy mówi o wewnętrznej postawie Chrystusa w chwili Jego przyjścia na świat: «Oto idę (...) abym spełniał wolę Twoją, Boże» (10, 7). Syn Boży dokonuje ogromnego Ťprzeskokuť z życia niebieskiego do otchłani ludzkiego życia, bo pragnie wypełnić plany Ojca z bezgranicznym oddaniem.

     Jesteśmy wezwani do przyjęcia takiej samej postawy, gdy idziemy drogą rozpoczętą przez Syna Bożego, który stał się człowiekiem, by dzielić z Nim drogę prowadzącą do Ojca. Wkraczająca w nas wieczność jest zwierzchnią mocą miłości, która pragnie kierować całym naszym życiem aż do jego ostatecznego przeznaczenia, ukrytego w tajemnicy Ojca. Sam Jezus połączył w sposób nierozdzielny dwa ruchy � zstępujący i wstępujący � określające Wcielenie: «Wyszedłem od Ojca i przyszedłem na świat; znowu opuszczam świat i idę do Ojca» (J 16, 28).

     Wieczność wkroczyła w ludzkie życie. Teraz życie ludzkie powołane jest, by wraz z Chrystusem pokonywać drogę od czasu ku wieczności.

     4. Jeśli w Chrystusie czas zostaje podniesiony na wyższy poziom i uzyskuje dostęp do wieczności, oznacza to, że zbliżające się millennium nie powinno być uważane po prostu za kolejny krok w czasie, lecz za etap drogi ludzkości ku ostatecznemu przeznaczeniu. Rok 2000 [a także każdy rok] nie jest tylko bramą następnego tysiąclecia; jest bramą wieczności, która w Chrystusie nadal otwiera się dla czasu, by nadać mu prawdziwy kierunek i autentyczny sens.

     Otwiera to przed naszym duchem i naszym sercem o wiele szerszą perspektywę w rozważaniu przyszłości. Często człowiek nie ceni sobie czasu. Jest rozczarowany jego nietrwałością i szybkim przemijaniem, które zdaje się odbierać sens wszystkim rzeczom. Jeśli jednak wieczność wkroczyła w czas, powinniśmy uznać wszystkie jego wartości. Jego nieuchronne przemijanie nie prowadzi do nicości, lecz jest drogą ku wieczności.

     Prawdziwym niebezpieczeństwem nie jest przemijanie czasu, lecz złe wykorzystywanie go, jakim jest odrzucanie życia wiecznego, ofiarowanego przez Chrystusa. Nieustannie trzeba rozbudzać w ludzkim sercu pragnienie życia i szczęścia wiecznego. Obchody Jubileuszu mają właśnie umocnić to pragnienie: mają pomóc wierzącym i ludziom naszych czasów w otwarciu serc na życie bez kresu.

Jan Paweł II


Tekst pochodzi z pisma
"Królowa Apostołów" grudzień 2008 r.

Boże Narodzenie - tryumf niewinności nad grzechem

     Mała góralska wioska pod Tatrami powoli zanurza się w spokoju, w miarę jak dobiega końca krótki zimowy dzień. Śnieg przykrywa wszystko od skalistych górskich zboczy po dachy domów i kościoła jak biały puszysty koc, który delikatnie mieni się różnymi tonami błękitu, kiedy ostatnia jasność dnia kłóci się z postępującym mrokiem. Dym wznosi się spokojnie i dostojnie z kominów domów, wszędzie da się odczuć przyjemny zapach świątecznych smakołyków. To tu, to tam ciszę przerywa szczekanie psa, cieszącego się na widok wracających domowników. Cała naturą przygotowuje się do odpoczynku.

     Od czasu do czasu z zaułka dobiegają zwrotki przedwcześnie śpiewanej kolędy. Bez wątpienia niektórzy wesołkowie zaczęli już świętować w gospodzie, chociaż w domach wieczerza dopiero się zacznie. Dwie kobiety zmierzają zdecydowanie w kierunku placu. W ich oczach widać wyraźną dezaprobatę dla mężczyzn siedzących w gospodzie. Ta bardziej elegancka nie kryje swojego zdenerwowania, przewidując być może rezultaty tego "świętowania".

     Atmosfera bożonarodzeniowa

     Z daleka, wolnym krokiem powraca do wioski zamyślony i zmęczony młody mężczyzna. Dźwiga ze sobą podróżny pakunek. Na jego młodej jeszcze twarzy zdążyły się już odcisnąć trudy życia. Jest bardzo skupiony, jakby chciał sobie coś przypomnieć. Zanim dotrze do rodzinnego domu, chce jeszcze wejść do kościoła... Nad wioską dominuje stojąca na placu przed kościołem drewniana dzwonnica, zwieńczona zaśnieżoną kopułą.

     Wchodząc po schodach do świątyni, ksiądz proboszcz mija ostatnich spóźnialskich do kratek konfesjonału. Rytmiczne bicie starego dzwonu wzywające na Anioł Pański zdaje się zapraszać, wszystkich którzy tego potrzebują, by przyszli po ukojenie w sakramencie pokuty. W kościele ksiądz cierpliwie przyjmuje jeszcze kolejkę czekających do spowiedzi. Przy organach chór kończy próbę ostatnich taktów kolędy, która będzie śpiewana podczas pasterki: "Wśród nocnej ciszy"... Jest wigilia Bożego Narodzenia!

     Drogi opustoszały, ale wnętrza domów zaczynają tętnić życiem. W kuchni kobiety, rozmawiając z ożywieniem, krzątają się w przygotowaniach wigilijnych dań, które zostaną podane podczas wieczerzy. Młodzi przyozdabiają żłóbek i choinkę, którą tata przyniósł rano z lasu. Dziadek zabawia wnuczki opowieściami o dawnych czasach. Spokój, ciepło, zaduma i dziecięca radość, to uczucia, które mieszają się w tym głęboko katolickim środowisku rodzinnym.

     Zbawiciel ludzkości

     W takiej atmosferze mogło powstać wiele polskich kolęd. Jeszcze dziś można znaleźć w Polsce żywe pozostałości tej tradycji, która przyczyniła się m.in. do tak wielkiej popularności kolęd. To samo można powiedzieć o opowieściach i legendach, o inspirujących i pięknych tradycjach ludowych. Dlaczego?

     Po prostu dlatego, że to są łaski Świąt Bożego Narodzenia. Dzieciątko Boże zmienia ubogi żłób w swój tron chwały, rozdzielając łaski dobroci, które łagodzą serca, koją żale, rozpraszają zły humor i uszlachetniają ludzkie dusze. To Tryumfy Króla Niebieskiego...

     Można powiedzieć, że Boże Narodzenie jest świętem niewinności, ponieważ narodził się w najwyższym stopniu Niewinny, Nasz Pan Jezus Chrystus. Słowo Boże Ciałem się stało w najczystszym łonie Maryi, a następnie poddało się śmierci na krzyżu, aby odkupić nas wszystkich z niegodziwości . Z grzechu, który w swojej podłości, nieczystości, brzydocie, złośliwości, tyranii jest przeciwieństwem niewinności.

     Wszyscy jesteśmy grzesznikami, ponieważ jako potomkowie Adama urodziliśmy się z grzechem pierworodnym. Ale Boże Narodzenie pokazuje bardzo wyraźnie różnicę, która istnieje pomiędzy grzesznikiem oczyszczonym przez wody chrztu, który zachował niewinność chrzcielną i przyznaje się do swoich grzechów, bije się w pierś z pokorą i szuka przebaczenia, a tym, który z pychą odrzuca Boga, demonstrując swój bunt. Niewinni i skruszeni, szukając schronienia u Dzieciątka Jezus, Najświętszej Maryi Panny i św. Józefa odnajdą pokój i szczęście, które są możliwe na tym padole łez. Zbuntowani będą żyć ciągle w mejoe zazdrości, wyrzutów sumienia, nienawiści i rozczarowania.

     Miasta, które są "kawałkiem Nieba"

     Siądź po mojej prawicy, aż uczynić nieprzyjaciół Twoich podnóżkiem stóp Twoich - mówi ojciec Wieczny do Słowa, które Ciałem się stało.

     Kim są ci wrogowie, przeciwko którym przybywa Nas/ Pan, aby triumfować? Szatan, świat i ciało oraz ci, którzy paktują z siłami ciemności.

     Jeśli więc chcemy odbudować Miasto Boże, gdzie króluje porządek, dobro, prawda i piękno, musimy dogłębnie zrozumieć tę nieprzejednaną opozycję pomiędzy odwagą dobra a grzechem. Podwładni i przełożeni - czy to duchowni, czy świeccy, szlachta czy plebejusze - wszyscy muszą przestrzegać Przykazań Bożych, prawdziwie czcić Matkę Bożą i walczyć przeciwko wrogom Chrystusa i Kościoła, który jest Mistycznym Ciałem Chrystusa. Jedynie społeczeństwo przesycone tym głęboko chrześcijańskim duchem będzie mogło zakładać chrześcijańskie rodziny, wioski, miasta, regiony i państwa tak wspaniałe, że będą przypominać "kawałki Nieba".

     Choć są jeszcze dzisiaj takie miejsca, które przypominają "kawałki Nieba", widzimy niestety, że często jest to już tylko powierzchowność i przyzwyczajenie. Nie ma w nich już głębokiej wiary katolickiej, która niegdyś była tak żywa, że przenikała wszystkie sfery codziennego życia...

     Jest zrozumiałe, że w cywilizacji prawdziwie chrześcijańskiej Ziemia mogłaby zbliżyć się do Niebios. Jeśli społeczeństwo żyje rzeczywiście z mocy Jezusa Chrystusa otrzymanej za pośrednictwem sakramentów świętych, w jego czynach z pewnością zabłyśnie silna wiara i duch katolicki, który ma przenikać wszystko. Bóg się rodzi, moc truchleje...

     Miasto w ciemności

     Czy tak wygląda dzisiejszy świat, zarówno na płaszczyźnie doczesnej, jak i duchowej? A dzisiaj czemu wśród ludzi, tyle łez, jęków, katuszy? Bo nie ma miejsca dla Ciebie w niejednej człowieczej duszy...

     Kto zajął miejsce należne Królowi Niebieskiemu? Kto króluje w naszym państwie, miastach i wsiach? Jaki duch przenika życie naszych społeczności, czy to jest duch katolicki? Nie, bo nie ma miejsca dla Ciebie w niejednej człowieczej duszy... Zamiast Królestwa Chrystusowego, z dnia na dzień powiększa się imperium zła. Przybywa barbarzyńskich zbrodni, zorganizowanej przestępczości i odnosi się wrażenie jakby zło triumfowało. Wystarczy wspomnieć niektóre tylko przykłady z ostatnich miesięcy i dni: katowanie niewinnych maleńkich dzieci przez rodziców, korupcja i coraz bardziej zdecydowane promowanie pornografii, zalew prostytucji i plany zalegalizowania związków homoseksualnych. Środki masowego przekazu stale temu wtórują, promując bezbożną i hedonistyczną rozrywkę opartą na "wyżyciu się". Coraz bardziej rozpowszechniana jest w mediach pornografia i towarzyszący jej homoseksualizm. U władz publicznych ciągły brak zainteresowania prawdziwym dobrem wspólnym i sprawiedliwym prawem... Brak porządku, bezpieczeństwa i troski o chwałę Boga i tworzenie warunków dla uświęcenia i zbawienia dusz...

     Zamiast tego, mamy pomysły ustawodawcze, które jawnie sprzeciwiają się Prawu Bożemu i niesprawiedliwy, korupcyjny, okradający uczciwych ludzi system podatkowy.

     Z drugiej strony przyspiesza się rozkład rodziny, aprobuje siew naszym społeczeństwie rozwody i rozpowszechnia model tzw. wolnej miłości. W czasach, kiedy triumfuje hedonizm, a ludzie egoistycznie poszukują przyjemności dla samej przyjemności, zabija się dzieci poprzez zabiegi aborcyjne.

     Wychowanie należy coraz częściej nie do rodziców, lecz do telewizji i ulicy. W czasach, kiedy rodzice mordują swoje własne dzieci, są także dzieci, które zabijają rodziców. Taka jest smutna sytuacja ludzi i rodzin, które - pozwalając porwać się pędowi społeczeństwa neopogańskiego - zginają kolana przed współczesnymi idolami: telewizją, modą, przed tymi, którzy dyktują reguły w kręgach towarzyskich.

     Ból i cierpienie Kościoła

     Mimo tego wszystkiego, co dotyka dzisiaj nie tylko świat ale nawet i Kościół, nadal pozostaje on Jedynym Prawdziwym i Świętym Kościołem Katolickim. I choć jest często zdradzany przez swoje własne dzieci, opluwany i wyszydzany, a grzechy wielu weń wszczepionych przez chrzest, stają się powodem zgorszenia i utraty wiary dla innych, nie możemy Go w tej potrzebie opuszczać, ani też kpić z grzechów.

     Napisane jest w Księdze Rodzaju, że Patriarcha Noe, upiwszy się pewnego dnia, obnażył się. Jeden z jego synów zobaczył go i bezwstydnie poszedł opowiedzieć to braciom. Dlatego jego potomstwo zostało przeklęte, W przeciwieństwie do potomstwa pozostałych synów, którzy zatroszczyli się, aby okryć obnażonego ojca, unikając patrzenia na niego i chroniąc przed zgorszeniem. Taki sam respekt synowski powinniśmy mieć względem Kościoła. Nie znaczy to, że mamy zamykać oczy na rzeczywistość lub popierać złych i zepsutych w Kościele. Skoro jednak wiemy, że Kościół przeżywa dziś tak wielkie cierpienie, a wielu gorszy swoimi grzechami innych, tym większa winna być nasza miłość do Świętej Matki Kościoła i pomoc dla Niej.

     Niebiański malarz

     Nasze rozważania mogą być podsumowane metaforą stosowaną przez prof. Plinio Correa de Oliveirę. Porównał on historię świata i Kościoła do wielkiego obrazu, gdzie niebiański malarz przedstawił cale piękno i porządek Stworzenia. Wyobraźmy sobie wioskę opisanią na początku tego artykułu, ale bez niedociągnięć, o stokroć doskonalszą i błyszczącą całym swoim splendorem: harmonią klas społecznych, rodzin, osób w różnym wieku i sytuacji materialnej, pozostałymi stworzeniami świata zwierząt, roślin i minerałów. Wszystko byłoby tam przedstawione zgodnie z planem Boga, tworząc obraz raju ziemskiego.

     Pod osłoną nocy, jak tylko niebiański malarz zasypia, tajemnicza ręka pewnej zlej istoty fałszuje całkowicie ten obraz: piękny i dobry. Kupiec przemieni! się w wulgarnego złodzieja; piękna i cnotliwa księżniczka jest teraz nikczemną kobietą; szlachetny i odważny rycerz przeistoczył się w odrażającego lowelasa; wielki dobry król przemienił się w niegodziwego, zbuntowanego rzezimieszka; niewinne dziecko wpadło w nałogi.

     Takie samo zafałszowanie można by zauważyć w krajobrazie: bajkowe pałace przekształcone w straszne rudery; piękne ptaki stały się potworami; nawet roślinność jest przerażająca i agresywna, jak na obrazie przedstawiającym piekło.

     Czy można sobie wyobrazić zdumienie i oburzenie niebiańskiego malarza na widok tego przerażającego zniekształcenia jego dzieła? Czy jest przesada w porównaniu pomiędzy dzisiejszym światem - zepsutym przez zło Rewolucji, która niszczy cywilizację katolicką- i zamysłami niebiańskiego malarza, samego Boga?

     Jakże wszystko to kontrastuje z pokojem, pięknem, harmonią i majestatem Świętej Rodziny w stajence betlejemskiej oraz samym źródłem piękna i dobra w osobie Bożej Dzieciny.

     Jak "naprawić" Boże Narodzenie?

     Ta metafora zniszczonego, zafałszowanego obrazu ukazuje bez wątpienia czyn szatański, mający na celu zniekształcenie Świętego Kościoła Katolickiego po to, żeby zniszczyć brutalnie cywilizację chrześcijańską. Co zrobić, jeśli zauważymy ślady tego koszmaru podczas tych Świąt Bożego Narodzenia? Co zrobić, jeśli nie czujemy już tak wyraźnego niegdyś klimatu bożonarodzeniowego, który odczuwało się wszędzie?

     Jeśli słaba łódeczka naszej duszy, tak samo jak łódź Kościoła, będzie miotana nawałnicami tego świata, pamiętajmy, że należy zachować ufność w Serca Jezusa i Maryi. Zwróćmy nasze spojrzenia na stajenkę. Tam Dzieciątko owinięte w płótna i ogrzewane oddechem zwierząt jest Księciem Pokoju, Mądrością Odwieczną i Synem Bożym! "Siądź po prawicy mojej, aż uczynię nieprzyjaciół Twoich podnóżkiem stóp Twoich" - powiedział mu Ojciec Wieczny, z którym On jest Jednym. To kruche Dzieciątko jest Bogiem Wszechmogącym, Królem nad wiekami, Stworzycielem Nieba i Ziemi! Jest niebiańskim malarzem i dlatego ma moc anulować w jednej chwili zniekształcenia, które wprowadził w Jego dziele Szatan!

     Ale co mogę ja, biedny śmiertelnik, "robak marny i nieszczęsny grzesznik"? Co możesz Ty, Drogi Przyjacielu? "Wszystko mogę w tym, który mnie umacnia" powinniśmy powiedzieć za św. Pawłem. Ale będziemy mogli jeszcze dużo więcej, jeśli zwrócimy się do Królowej, której Dzieciątko - Bóg oddało się w opiekę, zstępując na ziemię, by zamieszkać między ludźmi.

     Życie, uosobienie dobroci, nasza nadzieja - Maryja, może wszystko razem z Najwyższym. Matko Chrystusa, Matko nasza! Obrończyni nasza!

     Musimy tylko paść na kolana przed Stajenką, prosząc o wszystko, co chcemy, o wszystko, co Ona chce nam dać. Królowa serc może u swojego Syna wyprosić największe cuda. Jezus ma moc panowania nad wulkanami i błyskawicami, nad wiatrami i nad morzami. On może przekształcić nieobrobione kamienie w synów Abrahama, to znaczy w ludzi sprawiedliwych! A Królowa Maryja ma moc wyjednywania u swojego Syna Wszechmogącego!

     Dlatego, Przyjacielu, jeśli jest to możliwe, postaw Stajenkę w swoim ognisku domowym: módl się przed nią ze swoją rodziną; ubierz choinkę. Opowiedz swoim dzieciom tradycyjne opowiadania bożonarodzeniowe, mów z szacunkiem o wieczerzach bożonarodzeniowych; naucz dzieci pięknych, starych polskich kolęd; pokaż, że Boże Narodzenie jest czasem szczególnym, w którym nie wolno nam koncentrować się na sprawach doczesnych, że nie jest czasem na robienie zakupów i ślęczenie długimi godzinami przed telewizorem.

     W Wigilię Bożego Narodzenia przygotuj tradycyjną wieczerzę, oświetloną światłem świec, przygotuj jedno wolne nakrycie, i pomódlcie się razem. Przypomnijcie sobie wspólnie fragment Pisma Świętego o Bożym Narodzeniu i podzielcie się opłatkiem. Zaśpiewajcie kolędy!

     Są to środki, które pomogą odbudować atmosferę Bożego Narodzenia w naszych domach. Z nich ta atmosfera może być przenoszona do naszych sąsiadów, którzy mogą nas naśladować w dobrym. Jak wiadomo, sąsiedzi lubią naśladować, więc w ten sposób można pomóc odbudować Boże Narodzenie w naszym otoczeniu!

     Ufajmy, że w końcu z Bożą pomocą i pod panowaniem Małego Króla ta cudowna i dobroczynna atmosfera błogosławieństw i łask zapanuje zwycięsko w naszych wsiach, miastach, w kraju i na świecie.

     Podnieś rękę Boże Dziecię, błogosław Ojczyznę miłą... dom nasz i majętność całą i wszystkie wioski z miastami...

Oprac. Sławomir Skiba


Przymierze z Maryją
nr 13 listopad/grudzień 2003 r.

Łaska Bożego Narodzenia

     Pan zlewał na mnie obfite łaski, chociaż na nie nie zasługiwałam. Miałam wprawdzie żywe pragnienie cnoty, ale ileż niedoskonałości mieszało się do moich uczynków! Nadzwyczajna uczuciowość czyniła mnie nieznośną; wszelkie perswazje były daremne, nie mogłam się poprawić z tej brzydkiej wady. Jakże tu liczyć na przyjęcie do Karmelu? Chyba cudu na to potrzeba. Ten cud, tak upragniony, uczynił Pan Jezus w pamiętnym dniu 25-go grudnia 1885 roku.

     Tej to błogosławionej nocy Bożego Narodzenia Jezus, stając się dla mnie słabym i maleńkim, uczynił mnie silną i odważną; oblókł mnie w swoją zbroję, i odtąd biegłam ze zwycięstwa w zwycięstwo, rozpoczynając, że tak powiem, bieg olbrzyma. Źródło łez wyschło, rzadko i trudno już teraz było mi płakać. Powiem ci, Matko, w jakiej okoliczności otrzymałam tę łaskę.

     Wracając do Buissonets po pasterce, przewidywałam, że znajdę w kominku, jak za lat dziecinnych, trzewiczki, napełnione zabawkami; siostry uważały mnie bowiem zawsze jeszcze za małe dziecko. Ojciec nawet lubił słyszeć okrzyki mej radości, gdy coraz to nowe zabawki wyciągałam z zaczarowanych trzewików; jego wesołość powiększała mojąradość.

     Ale nadeszła godzina, w której Jezus chciał mnie uwolnić od słabości dziecinnych; pozwolił, że ojciec wbrew zwyczajowi zniecierpliwił się trochę i wymówił słowa, które mnie bardzo zabolały: "Dla tak dużej panienki jak Terenia to niespodzianka zanadto dziecinna, ufam, że mieć jąbędzie po raz ostatni".

     Celinka, znając moje mazgajstwo, szepnęła mi cicho: "Idź do swego pokoju i nie wracaj zaraz, płakałabyś zanadto, oglądając niespodzianki w obecności ojca". Ale Terenia nie była już dawną Terenią...

     Połykając łzy, zaszłam pośpiesznie do sali jadalnej, a powstrzymując bicie serca, wzięłam z kominka trzewiki, położyłam je jak zwykle przed ojcem i wyciągnęłam z nich wesoło wszystkie przedmioty.

     Ojciec śmiał się, na twarzy jego nie było ani znaku niezadowolenia; Celince zdawało się, że to sen! Na szczęście była to rzeczywistość; mała Terenia odzyskała na zawsze moc duszy, którą straciła, mając lat cztery i pół.

     Od tej błogosławionej nocy rozpoczyna się trzecia epoka mego życia, najpiękniejsza ze wszystkich, najobfitsza w łaski Boże. Pan Jezus w jednej chwili wykonał dzieło, któremu nie mogłam podołać przez lat kilka, zadowalając się dotąd jedynie swoją dobrą chęcią. Jak apostołowie mogłam powiedzieć: "Panie, przez całą noc pracując, niceśmy nie ułowili" (Łk 5,5). Miłosierniejszy jeszcze dla mnie niż dla uczniów swoich, Pan Jezus pochwycił sam sieci, zarzucił je i wyciągnął mnóstwo ryb; uczynił ze mnie rybitwę dusz... Miłość wstąpiła do mego serca wraz z pragnieniem zapomnienia o sobie na zawsze; odtąd byłam prawdziwie szczęśliwą.

Św. Teresa od Dzieciątka Jezus,
Dzieje duszy


Przymierze z Maryją
nr 13 listopad/grudzień 2003 r.

Boże Narodzenie

     Dzisiejsza uroczystość juz nie jeden raz zachęcała nas to zastanowienia się, czy Jezus narodził się także w moim sercu, czy miał tam przygotowane mieszkanie. I pewnie odpowiadaliśmy - tak. Nie zawsze dokładnie zastanawiając się, co to znaczy - przyjąć kogoś do swego serca. Co znaczy - chcieć i pozwolić komuś zamieszkać. Wreszcie: co znaczy - mieć w swoim sercu Boga.

     W swoim sercu możemy mieć wiele osób, tych najbardziej ukochanych, najdroższych. Nasze serce bowiem porównać można do obszernego domu, w którym jest wiele mieszkań. Niektóre są juz zajęte, wiele jest wolnych. Przeznaczone są dla naszych ukochanych, z którymi chcemy być blisko. To my decydujemy kto zamieszka w jednym z tych mieszkań.

     Nasze serce jest jednak domem wyjątkowym. Nie ma w nim miejsca dla osób, których sami nie zaprosimy. Jako gospodarze tego domu zobowiązujemy się również do zapewnienia odpowiednich warunków do mieszkania. Każdemu musimy zapewnić takie warunki, aby było mu dobrze, wygodnie. W tym wyjątkowym domu powinno być ciepło. Powinien on być ogrzewany ciepłem pochodzącym z naszej miłości do każdego z mieszkańców. Ciepłem, które jest okazywane, nie skrywane. Każde okazanie uczucia osobie, która w naszym sercu mieszka, jest dla niej ogrzaniem, słonecznym światłem, jest promieniem miłości.

     Dobrze byłoby, gdybyśmy naszym gościom często mówili, ze ich kochamy, ze są dla nas kimś wyjątkowym, ze - po prostu - cieszymy się, ze są. Mówili na glos, aby ten drugi usłyszał i mógł cieszyć się nasza miłością, naszymi dobrymi słowami.

     Nowonarodzony Jezus - tak jak każde dziecko - pragnie ciepła, naszego ciepła. Jeśli zdecydowaliśmy się zaprosić Go, powinniśmy dać Mu to co jest dla nas najcenniejsze. Z pewnością cenimy nasza przyjaźń. Chcielibyśmy mieć przyjaciół i sami chcielibyśmy być przyjacielem. Dlatego dajmy nasza przyjaźń Jezusowi a On obdarzy nas swoja - najcenniejsza, najwierniejsza. Starajmy się być dobrym, kochającym przyjacielem. Gdy oddamy Mu jedno z mieszkań w naszym sercu, On - Książe Pokoju - wniesie tam pokój i ciepło. Tak bardzo potrzebne w dzisiejszych czasach. Trzeba wiedzieć, ze im więcej uczucia ofiarujemy Jezusowi, tym więcej pokoju i radości otrzymamy od Niego.

     Warto się dziś zastanowić, czy naprawdę kochamy Jezusa. Te nasza miłość do niego możemy porównać z miłością, która odczuwamy do innych ludzi. Gdy kogoś kochasz, chcesz jak najczęściej przebywać w jego towarzystwie, myślisz o nim, dajesz mu to co masz w swoim życiu najcenniejszego. Czy tak jest z twoja miłością do Jezusa? Czy chcesz z nim być? To przebywanie z Nim to modlitwa i Msza sw. Czy chętnie się modlisz? Z jakim nastawieniem przychodzisz na Msze? Czy czujesz, ze idziesz na spotkanie z przyjacielem, czy raczej traktujesz to jako nieprzyjemny i nudny obowiązek. Czy Komunia sw. jest chwila radosna, czy zupełnie obojętna? To są pytania, które warto sobie zadać z racji dzisiejszej uroczystości, aby zweryfikować nasza miłość do Jezusa.

     Życzę, aby każdy z nas mógł na te pytania odpowiedzieć: TAK.

ks. Radoslaw Pawlowski, C.M.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Boże Narodzenie, Religijne, Rozważania
franciszkanskie boze narodzenie, Dokumenty Textowe, Religia
boze narodzenie -materialy z internetu, Dokumenty Textowe, Religia
boze narodzenie -swiateczne obyczaje, Dokumenty Textowe, Religia
Na Boże Narodzenie, Dokumenty(1)
Boże Narodzenie, Religijne, Rozważania
boze narodzenie na swiecie[ karty pracy
Boże Narodzenie według Pięciu Przemian przepisy kulinarne
wiersze świateczne, Boże Narodzenie
NIEUSTANNIE SIĘ RODZĘ, S E N T E N C J E, BOŻE NARODZENIE - myśli, wiersze, sentencje
Jasła(1), przedszkole, zima, Boże Narodzenie, scenariusze
Boże narodz
BOŻE NARODZENIE ROK C
Boze Narodzenie
Boże Narodzenie w Australii
Bóg się rodzi w naszym sercu., ⊰☼⊱ Święta ⊰☼⊱, ۞Boze Narodzenie ۞, ۞ Boze Narodzenie ۞, Jasełka
Wydarzenie, ►MODLITWY, Prezentacje pps, ► Adwent, Boże Narodzenie (prezentacje pps)
WIERSZYKI NA BOZE NARODZENIE

więcej podobnych podstron