tygodnik powszechny aborcja, Wszechnica Świętokrzyska, praca, seminarium


Ciemne liczby

Podziemie aborcyjne, podobnie jak sama aborcja, to w Polsce temat tabu. Ci, którzy się w nim znaleźli, nie mają interesu mówić o tym, jak łamie się prawo. Twórcom prawa od lat brakuje odwagi, by zmierzyć się z rzetelnie zebranymi danymi na temat stosowania ustawy z 1993 r.

Anna Mateja /2007-05-05

Ze szkicownika Leonarda da Vinci/KNA-Bild

Ze szkicownika Leonarda da Vinci/KNA-Bild

Brakuje im odwagi, a może zainteresowania problemami kobiet w niechcianej ciąży, bo do dziś, mimo że od uchwalenia antyaborcyjnego prawa minęło ponad czternaście lat, nie ma miarodajnych i naukowych badań na temat podziemia. Zebrane dane dotyczą tylko oficjalnie przeprowadzonych zabiegów przerwania ciąży oraz najgroźniejszego powikłania tego zabiegu - śmierci kobiety (w Polsce, na szczęście, dochodzi do takich konsekwencji przerwania ciąży bardzo rzadko). Nie wiemy jednak, kim są kobiety, które zdecydowały się przerwać ciążę, nie znamy ich wieku, wykształcenia, statusu ekonomicznego ani motywów takiej decyzji. Nie wiemy, ile jest pośród nich nastolatek. Nie wiadomo też, czy i jakie stosowały metody planowania rodziny, czy doświadczyły powikłań i urazów zdrowotnych oraz psychicznych po zabiegu. A także, jaki wpływ przeprowadzona aborcja wywarła na późniejszą decyzję o posiadaniu dzieci i następne ciąże.

Winę za zaniechanie badań ponoszą też kolejne ekipy rządowe, tak prawicowe, jak lewicowe. Słabym pocieszeniem są dane gromadzone przez niezależne stowarzyszenia, np. Federację na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny czy Polską Federację Ruchów Obrony Życia. Pierwsi szacują wielkość podziemia aborcyjnego na 80-200 tys. przerwanych ciąż rocznie, drudzy - na 7-14 tys. Brak precyzji nie dziwi - żadna z Federacji nie posiada przecież środków, które pozwoliłyby np. rozpisać ogólnopolską, anonimową ankietę, po czym powierzyć wyciągnięcie wniosków fachowcom. Ewentualne wspólne działania, przedsiębrane dla poznania problemu, są wykluczone: zdaniem obrońców życia, liczba 200 tys. to „drastycznie zawyżone szacunki feministek", zdaniem opcji przeciwnej - niechęć do przeprowadzenia badań i poznania danych wynika z przekonania, że ustawa nie jest prawem papierowym, bo przecież „rozwiązała problem".

Spytaj policjanta

A może jesteśmy wreszcie nieco bliżej poznania danych na temat podziemia aborcyjnego? Kilka tygodni temu przedstawiciele Ministerstwa Sprawiedliwości oraz Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji spotkali się, by, m.in., omówić sposoby przeciwdziałania łamaniu przepisów dotyczących aborcji. Obu resortom zależy na skuteczności i respektowaniu prawa przez obywateli. Pierwszym i najważniejszym sposobem walki z podziemiem aborcyjnym mają być działania policji, polegające na wykrywaniu takich zdarzeń i działaniach operacyjnych. Co więcej, to właśnie policja wkrótce przedstawi informacje na temat skali podziemia aborcyjnego w Polsce. Rzecz opisał „Nasz Dziennik" z 21-22 kwietnia.

W rozmowie z „Tygodnikiem" ani Ministerstwo Sprawiedliwości, ani Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji nie było w stanie przedstawić osoby, która sprawę monitoruje i potrafi ją skomentować oraz podać powody nawiązania współpracy między resortami (wychodząc poza ogólniki w rodzaju słusznego stwierdzenia, że „prawo trzeba respektować"). Rzecznik prasowy MSWiA zapewnia wręcz, że „łamanie przepisów dotyczących nielegalnych aborcji jest działaniem przestępczym łamiącym porządek prawny RP, zatem przeciwdziałanie takiemu procederowi jest bezpośrednio wpisane w obowiązki zarówno prokuratury, jak policji". O szczegółach, przede wszystkim metod operacyjnych i poznania skali podziemia aborcyjnego - cicho sza. O sposobach wykorzystania tej wiedzy - też.

Ustawa o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży, uchwalona 7 stycznia 1993 r., pozwala usunąć ciążę, gdy zagraża zdrowiu albo życiu matki, gdy jest wynikiem gwałtu albo kazirodztwa lub gdy istnieje prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego uszkodzenia płodu. W każdym innym przypadku aborcja jest nielegalna, a osoba, która pomaga kobiecie przerwać ciążę lub ją do tego nakłania, podlega karze pozbawienia wolności do lat trzech (taką właśnie karą zagrożona jest pewna matka, która po tym, jak córka oskarżyła ją o nakłanianie do aborcji, tłumaczyła w płockiej prokuraturze, że córka jest za młoda, nie ma skończonej szkoły ani źródła utrzymania, a ojciec dziecka nie zapowiada się na troskliwego opiekuna).

Ciemne liczby

... ciąg dalszy

Wątpliwości budzą metody operacyjne zbierania danych o podziemiu aborcyjnym - nawet jeśli przerwanie ciąży jest przestępstwem, czy w takie sytuacje powinna wchodzić policja? Okazuje się, że tak: policja ma obowiązek sprawdzać donosy na gabinety ginekologiczne, którego złożenie jest „obywatelskim obowiązkiem" (na stronie Polskiej Federacji Ruchów Obrony Życia znajduje się nawet formularz zgłoszenia popełnienia przestępstwa), jak też sprawdzać ogłoszenia znajdujące się w gazetach albo w internecie. Rocznie wszczyna się zresztą kilkanaście postępowań z tytułu naruszenia tzw. ustawy antyaborcyjnej. Zdaniem obrońców życia - zbyt mało.

Wanda Nowicka, przewodnicząca Federacji na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny: - Zgłoszono nam kiedyś przypadek policjantki, która oskarżyła o złamanie ustawy lekarza, który dokonał u niej aborcji... Nie dziwię się, że do zbierania danych o podziemiu zaangażowano policję. Parę miesięcy temu uczestniczyłam w obradach komisji ds. rodziny i kobiet, poświęcone skali podziemia aborcyjnego. Oczywiście, dostało się Federacji, która za podawanie takich danych „powinna być karana", ale też policji, którą obligowano do podejmowania ostrych działań przeciwko podziemiu, bo „prawo musi być prawem". Być może to jeden z powodów podjęcia współpracy przez te właśnie ministerstwa.

Paweł Wosicki, prezes Polskiej Federacji Ruchów Obrony Życia: - Nie jestem entuzjastą metod policyjnych. Jeśli jednak wszystkim zależy, by poradzić sobie z podziemiem aborcyjnym innymi metodami niż policyjne, zmieńmy język: ciąża nie jest dopustem Bożym, a ochrona życia - „restrykcyjnym prawem antyaborcyjnym". Wtedy trudniej o myślenie, że rozwiązaniem jest wejście policji do gabinetów ginekologicznych. Można inaczej: w Bydgoszczy ruch obrońców życia daje ogłoszenia do gazet sugerujące możliwość wykonania zabiegu. Pod telefonem zawsze jednak czeka ktoś, kto potrafi wskazać inne rozwiązania niż aborcja, ale przede wszystkim rozmawia, ma dla tej osoby czas. Przecież chodzi o pomoc, nie o nagonkę.

Bezzab

Oficjalnie jest coraz lepiej. Jak podaje Ministerstwo Zdrowia (dane zawarte są w corocznych sprawozdaniach Rady Ministrów z wykonania ustawy z 7 stycznia 1993 r.), w 2005 r., w zgodzie z obowiązującą ustawą, przeprowadzono 225 zabiegów przerwania ciąży (w 2004 - 193), z czego do 168 (w 2004 - 128) doprowadziły wskazania medyczne odnoszące się do płodu. W 54 przypadkach doszło do przerwania ciąży, ponieważ zagrażała ona zdrowiu lub życiu kobiety (w 2004 - 62). Tylko trzykrotnie dokonano zabiegu, bowiem miało miejsce uzasadnione podejrzenie, że ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego (podobnie jak w latach poprzednich).

Źródłem danych o wielkości podziemia aborcyjnego w Polsce są też badania sondażowe - jednak wnioski wyciągane na ich podstawie są wyłącznie uprawdopodobnione. I tak, w dniach 12-22 lutego 2007 r. Sopocka Pracowania Badań Społecznych przeprowadziła dla „Gazety Wyborczej" badanie, z którego wynikało, że 5 proc. kobiet przyznało, że usunęło ciążę. Odsetek kobiet, i to w tak małej próbie, jest jednak na tyle niewielki, że tylko ostrożne szacunki pozwalają się domyślać, jaka faktycznie jest „aborcyjna ciemna liczba". Mniej niż połowa badanych przerwała ciążę przed wejściem w życie ustawy z 1993 r., a większość albo po tej dacie (rzadziej), albo, po prostu, nie odpowiedziała na pytanie (częściej).

A co myślimy o aborcji? Z badań Centrum Badania Opinii Społecznej, przeprowadzonych na początku listopada 2006 r., wynika, że społeczeństwo jest podzielone: zarówno zwolennicy, jak przeciwnicy przekonania, że w pierwszych tygodniach ciąży kobieta powinna mieć prawo do decydowania o urodzeniu dziecka, liczą sobie po 44 proc. Przerywanie ciąży dopuszcza 76 proc. Polaków, ale tylko 7 proc. nie obwarowuje tego żadnymi ograniczeniami; przeciwnicy dopuszczalności aborcji bez żadnych wyjątków stanowili 18 proc. badanych. Polacy dopuszczają przerwanie ciąży przede wszystkim, gdy zagrożone jest życie matki (86 proc.), jej zdrowie (77 proc.), gdy ciąża jest wynikiem gwałtu bądź kazirodztwa (73 proc.). Ponad jedna trzecia badanych jest zdania, że kobieta powinna mieć prawo nie dopuścić do urodzenia dziecka upośledzonego.

Ciemne liczby

... ciąg dalszy

Kiedy jednak problem dotknie nas osobiście, wcale nie musimy być tak jednoznaczni. U prof. Jacka Zaremby, kierownika Zakładu Genetyki w Instytucie Psychiatrii i Neurologii w Warszawie, gdzie wykonuje się najwięcej badań prenatalnych w Polsce, na 4012 badań genetycznych przeprowadzonych w jego zakładzie w latach 1998-2003, poważne wady wykryto w 219 przypadkach, ale tylko 99 kobiet zdecydowało się ciążę usunąć (dane za: „Wysokie Obcasy" z 25 listopada 2006 r.).

Co ważne dla słabo poznanego problemu podziemia aborcyjnego, 27 proc. badanych uważało, że kobieta powinna mieć możliwość przerwania ciąży z powodu ciężkiej sytuacji materialnej, a 21 proc. - trudnej sytuacji osobistej. Zaledwie 16 proc. badanych akceptuje przerwanie ciąży tylko dlatego, że kobieta nie chce dziecka.

A jak jest nieoficjalnie?

Obraz współczesnego „podziemia" nie musi poruszać wyobraźni. Ogłoszenia „zabiegi" albo „bezzab" (bezzabiegowo) znajduje się w gazetach albo w internecie. Pomocą w skierowaniu do „ludzkich ginekologów" służy poczta pantoflowa. Gabinety mogą być sterylne i świetnie wyposażone, a ciąża usuwana pod znieczuleniem i przez profesjonalistę. Dramat zaczyna się, kiedy zabieg rodzi komplikacje i potrzeba specjalistycznej pomocy.

Wanda Nowicka: - Otrzymaliśmy kiedyś zgłoszenie o lekarce, która nie wezwała pomocy do prywatnego gabinetu, gdzie wykonywała nielegalną aborcję, ze szpitala znajdującego się po sąsiedzku, tylko zdecydowała się przewieźć pacjentkę do szpitala, w którym pracowała, licząc, że tam łatwiej będzie jej jakoś całą sprawę „wytłumaczyć" i uzyskać pomoc, bez ryzyka wezwania przez kogoś policji. Niczego ukryć nie zdołano, bo kobieta po prostu się wykrwawiła.

Z reguły jednak bywa „normalnie": ciąża zostaje usunięta, kobieta płaci za zabieg (nawet do 2 tys. złotych) i wraca do siebie.

Liczby wielkie i małe

Nieprawdą jest, że polskie ruchy obrony życia nie wierzą w istnienie podziemia aborcyjnego.

Paweł Wosicki: - Podziemie istnieje i to na skalę budzącą niepokój.

Dokładne dane nie są mu jednak do niczego potrzebne: - Co miałoby wynikać z tego, że aborcji jest dużo? Że trzeba zmienić ustawę? Nie mogę zgodzić się z taką konkluzją, bo bez względu na to, czy podziemie jest duże, czy małe, zależy nam na obronie każdego życia. Nie można też wnioskować, że skoro prawo jest nieprzestrzegane, należy je zmienić.

Wanda Nowicka: - Z mojego punktu widzenia, zwolennicy obecnego rozwiązania znajdują się w dziwnej sytuacji. Z jednej strony chcieliby przekonać, że ustawa jest dobra, bo działa - tu przedstawiają swoje wyliczenia, z których wynika, że zabiegów przerwania ciąży jest mało i na pewno mocno je ograniczono. Z drugiej strony, co i rusz starając się „coś zrobić z tym podziemiem", przyznają nie wprost, że podziemie jest i może wcale nie tak małe, skoro opłacało się rozpętać niedawny spór o zapis „ochrony życia od poczęcia do naturalnej śmierci" do Konstytucji. Jakby obecne prawo nie potrafiło zadziałać... Może kuszą ich te nasze „wielkie liczby", które niejako wytłumaczyłyby chęć przedsięwzięcia bardziej zdecydowanych działań.

„Wielkie liczby" Federacji Nowickiej są m.in. wynikiem badania trendów demograficznych, dostępności antykoncepcji, porównania z sytuacjami innych krajów. „Małe liczby" Federacji Wosickiego to wynik obliczeń opartych na założeniach jej ekspertów.

Ciemne liczby

... ciąg dalszy

Temperatura debaty, jaką wywołała ostatnia próba zmiany Konstytucji, pokazała, że kompromis dotyczący aborcji bardziej sobie wmawiano, niż faktycznie uznano za osiągnięcie warte dalszych działań. Tyle że podejmowanych już nie w parlamencie, ale na płaszczyźnie lokalnej: parafii, samorządu, organizacji społecznych. Jakby przyziemne pytania o konkretną pomoc (m.in. psychologiczną, finansową, zdrowotną dla kobiet, jak też w sprawie ewentualnej adopcji dziecka) - pierwszy sprawdzian autentyczności przekonań - nie zasługiwały na uwagę i nagłośnienie porównywalne z tymi, jakie towarzyszyły „dyskusjom o wartościach". Drogom zaś zwolenników „wolnego wyboru" i postawy pro life trudno się przeciąć nawet na płaszczyźnie wspólnego działania, o dyskusji wychodzącej poza „spór o aborcję" nie wspominając (dreptanie wokół wciąż tych samych wątków można było zastąpić choćby zwróceniem uwagi na fakt, że taka zmiana Konstytucji przygotowuje pole do dyskusji o zagrożeniach w sferze bioetyki, o co na tych łamach upominał się prawnik Włodzimierz Wróbel).

Z kolei temat podziemia aborcyjnego, jak tylko „sporem o życie" przestał zajmować się parlament, też znikł z przestrzeni publicznej. Zamiast odważnego postawienia pytań, przyjęto, że zbieraniem danych o podziemiu ma zająć się policja. Aborcja staje się więc przede wszystkim przestępstwem, a nie osobistym dramatem - górę bierze przekonanie, że nieuchronność sankcji powinna wyprzedzać konkretną pomoc. Szanse na spotkania przeciwnych sobie opcji stają się jeszcze mniejsze.

W ostatnich tygodniach na tematy zbliżone do poruszonego w artykule pisali też na łamach „TP": Józefa Hennelowa („Nam chodzi o życie", nr 13/07 i „Kto przegrał?", nr 16/07) oraz Włodzimierz Wróbel („Czy zmieniać Konstytucję?", nr 13/07).

Nam chodzi o życie

Dobra, jakim jest ochrona dziecka, nie da się realizować przy pomocy metod pokrętnych. Same zapisy prawne również nie wystarczą.

Józefa Hennelowa /2007-03-27

Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu wydał werdykt, który w Polsce wywołał prawdziwe trzęsienie ziemi. Jego echa rozchodzą się coraz szerzej i dotykają spraw coraz bardziej fundamentalnych, uruchamiając przy tym ogromną falę emocji, rzutują też na decyzje ustawodawcze, które mają zapaść w ciągu najbliższych tygodni. Chodzi mianowicie o zakres, rodzaj i rzeczywistą skuteczność gwarancji ochrony życia ludzkiego w fazie prenatalnej, w polskim porządku prawnym ujętą w ustawie „o ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży", uchwalonej w r. 1993, i w zapisie konstytucyjnym z r. 1997, przyjętym w referendum ogólnonarodowym.

Problem pojawił się ponownie na skutek inicjatywy poselskiej, gdy prawicowe kręgi - w tym marszałek Sejmu - wystosowały wniosek o doprecyzowanie zapisu konstytucyjnego (zob. tekst Włodzimierza Wróbla na str. 3). Od razu podniósł się spór, czy propozycje uzupełnień posłużą faktycznie zwiększeniu ochrony życia prenatalnego, czy przeciwnie: w konsekwencji wywołanych zmian właśnie bardziej je narażą. Kiedy jednak odezwał się głos strasburskiego Trybunału, sprawa na pozór dotycząca jednej skargi i jednego losu ludzkiego przeniosła się w sferę daleko pozaprawną, a równocześnie dotykającą imponderabiliów. I to mimo że Trybunał strasburski formalnie pozostawał w swym orzeczeniu poza tą sferą zagadnień.

Kilka lat temu Alicja Tysiąc, zagrożona ślepotą matka dwójki dzieci, ostrzegana przez lekarzy, iż trzecia ciąża pogorszy stan wzroku albo go wręcz zniszczy, nie uzyskała zgody na otrzymanie zaświadczenia uprawniającego ją do dokonania legalnego przerwania ciąży zgodnie z zapisem ustawy („narażenie życia lub zdrowia"). Po urodzeniu trzeciego dziecka widzi jeszcze gorzej (minus 27 dioptrii), ale skargi sądowe w Polsce pozostały bez echa, zwróciła się więc do Trybunału w Strasburgu. Ten zaś ocenił, że prawo obowiązujące w Polsce nie zostało zagwarantowane tak, by mogła rzeczywiście z niego skorzystać, więc przysługuje jej zadośćuczynienie.

Dokoła tego orzeczenia - mimo iż nie dotykało ono w żaden sposób słuszności lub niesłuszności ustawy - rozpętała się prawdziwa burza. Rozpoczął się atak na kobietę, że chciała ratować swoje zdrowie kosztem życia dziecka. Publicyści deklarujący się jako obrońcy życia sięgnęli po najbardziej emocjonalne środki, nie hamując ironii i szyderstwa. Jan Pospieszalski zapytuje w „Rzeczpospolitej", czy także skazy cery albo złe samopoczucie wystarczą matkom, by domagały się śmierci dziecka, a Tomasz Terlikowski odsądza Trybunał od czci i wiary jako instancję uznającą zabijanie dzieci za „zabieg leczniczy" (niestety, powiedzmy to wprost, taka jest z kolei argumentacja feministyczna, wprowadzająca - głosem Ewy Nowickiej - kategorię „aborcji terapeutycznej"...). Jeden po drugim dyskutujący zgłaszają jako argument własne potencjalne postawy (formułowane według wzoru „co bym zrobił" albo wprost dyktatu „co powinna była zrobić pani Tysiąc"), zaś strasburski sąd potraktowany został jako jeszcze jeden reprezentant „cywilizacji śmierci", przed którą nigdy dość się bronić. Padło więc również żądanie, by po pierwsze koniecznie złożyć odwołanie od orzeczenia, a po drugie w razie przegranej wypowiedzieć umowę europejską w zakresie obowiązywania konwencji praw człowieka.

Tymczasem sprawa, choć wygląda inaczej, niż chcą widzieć polemiści, rzeczywiście jest poważna i zasadnicza. Bowiem wprawdzie Trybunał strasburski nie zajął się bynajmniej meritum ochrony życia prenatalnego w Polsce, a tylko kwestią, czy ustawa, którą sami przyjęliśmy, jest przez nas traktowana jako obowiązująca. Ale tu właśnie problem staje wreszcie bez osłon. Mamy od kilkunastu lat prawo dopuszczające wyjątki od karalności aborcji. Przykład Alicji Tysiąc pokazał, jak w praktyce unika się decyzji umożliwiających skorzystanie z tych wyjątków. I jak bardzo dramatyczne jest zarówno skorzystanie, jak manipulacja, by stało się ono niemożliwe. Od niedawna znów trwają polemiki starające się wykazać niemoralność tych wyjątków (dotyczy to nie tylko zagrożenia zdrowia, jak u pani Tysiąc, lecz także ciąży kazirodczej i z gwałtu). Nikt jednak z polemizujących w ten sposób - co z punktu widzenia wiary, tylko w Bogu widzącej jedynego pana życia, jest całkowicie uzasadnione - zdaje się nie zauważać, że ostrze polemiki powinno być skierowane na stan prawny. Ci, którzy życie prenatalne chcą chronić bardziej niż dotychczas, tak naprawdę chcą zmiany obowiązującej w Polsce ustawy, a nie tego, by udawano, że jej nie ma przez uniemożliwianie skorzystania z niej, niewydawania w porę zaświadczeń lekarskich, presję na lekarzy lub prokuratorów, by minął termin dozwolonej aborcji itp. Dobra, jakim jest ochrona dziecka, nie da się realizować przy pomocy metod pokrętnych, bo w pewnym momencie obrońcy znajdą się w pułapce, sami wołając przede wszystkim o ochronę prawną dziecka poczętego i na nią kładąc nacisk największy.

Nam chodzi o życie

... ciąg dalszy

To jest zresztą od początku wolnej Polski, odkąd pierwszy raz stanęła ta sprawa w parlamencie, zagadnienie podstawowe: dla obrońców nauki Kościoła w kwestii ochrony życia znaczenie rozstrzygające ma zapis ustawowy. Stąd od początku odrzucane było pytanie, jaka jest gwarancja, że nakaz i zakazy znajdą dostateczne potwierdzenie w praktyce. Odrzucano argumentację, że praktyka nazbyt przecząca normom zapisanym może zacząć zagrażać wartościom, jakich prawo chce bronić. Dlatego przez kilkanaście lat obowiązywania obecnej ustawy tak niewiele mówi się o zjawisku podziemia aborcyjnego. Teraz z kolei powraca dyskusja nad zasadą wyjątku przypomnianą w „Evangelium vitae": że mniejsze zło wolno dopuścić w prawie tylko wówczas, gdy inaczej grozi, że nic nie zdoła być zmienione na lepsze. O. Jacek Salij przypomina, że ustawodawca-katolik musi reprezentować w tym względzie postawę jednoznaczną: być „za życiem" zawsze i bez wyjątku, a tylko wybierać rozwiązanie grożące mniejszą szkodą niż to, do którego dopuścić absolutnie nie wolno. Czy jednak nie pora - właśnie teraz, gdy wszystkie te pytania, kwestie i okoliczności stanęły na nowo tak ostro, powiedzieć sobie, że nie tylko samo prawo da nam nadzieję na prawdziwsze „opowiedzenie się za życiem"?

Co mam na myśli? Dwie sprawy. Jedna wynika z badań opinii publicznej i wskazuje na coraz większą świadomość człowieczeństwa życia w jego fazie prenatalnej. Nie potrzeba drastycznego operowania przez dyskutantów terminami „morderstwo", „dzieciobójca" - już same obrazy USG potrafią budzić postawy opiekuńczości i odpowiedzialności, bez których nie ma tak naprawdę rodzicielstwa, i których żadna groźba karalności sama nie wywoła. Drugim zagadnieniem jest konieczność spotkania się różnych filozofii antropologicznych w działaniu dla tego samego dobra. Nawet gdy ktoś dalej mówi „płód", a nie „dziecko", może być tak samo gotów do pomocy matce zagrożonej ślepotą czy noszącej w sobie dziecko upośledzone, jak ten, kto bez przerwy wymachuje szyldem „obrońcy życia". Takich ludzi nie spotkała na swojej drodze Alicja Tysiąc. Chodzi o to, by, jeśli prawo pozostanie w dotychczasowym niezadowalającym maksymalistów kształcie (to znaczy z wyjątkami od karalności), nie było ono jedyną ucieczką doświadczonych przez los matek i rodziców. By korzystano z niego jak najmniej. By zastępowała je żywa solidarność pomocy, a nie tylko „marsze dla życia".

Czy zmieniać Konstytucję?

Spór o ochronę życia

O zaostrzenie przepisów aborcyjnych zdążyli się już poróżnić politycy, stosowne komentarze wygłosiły autorytety dziennikarskie i intelektualne, odbyło się kilka demonstracji. Problem w tym, że w projektach, nad którymi od kilku miesięcy pracuje Sejm, nikt zaostrzenia nie zaproponował. To fenomen pokazujący, jakimi stereotypami myślowymi rządzi się polska debata publiczna i jak łatwo nawet wytrawni jej uczestnicy dają się uwieść politykom.

Włodzimierz Wróbel /2007-03-26

rys. A. Pieniek

rys. A. Pieniek

Jesienią 2006 r. złożono w Sejmie projekt zmiany art. 38 Konstytucji, podpisany przez posłów z różnych klubów parlamentarnych, który do dotychczasowego brzmienia tego przepisu, mówiącego o obowiązku Rzeczypospolitej ochrony życia człowieka, dodawał zwrot, że chodzi o życie człowieka „od chwili poczęcia". W trakcie prac specjalnie powołanej sejmowej Komisji Nadzwyczajnej zmodyfikowano pierwotny wniosek i zamiast zmian w art. 38, zaproponowano nową treść art. 30, deklarującego, że przyrodzona i nienaruszalna godność człowieka stanowi źródło jego wolności i praw. W tym właśnie przepisie miano doprecyzować, że godność przynależy człowiekowi od chwili poczęcia. Jako wniosek mniejszości ma być poddany pod głosowanie także pierwotny projekt, postulujący zmianę art. 38 Konstytucji o ochronie życia człowieka.

Ani jeden, ani drugi projekt zmian w Konstytucji nie dotyczy bezpośrednio problematyki aborcji. Skąd więc gwałtowna burza polityczna, która zdaje się czynić ze stosunku do wspomnianych zmian probierz postępowości i konserwatyzmu, opowiedzenia się za państwem wyznaniowym lub świeckim, poparcia dla obecnego układu rządzącego lub pozostawania w opozycji? Być może wynika ona z potrzeby polaryzacji stanowisk, niemniej pretekstem do niej stał się fantom wytworzony na potrzeby debaty publicznej, który niewiele ma wspólnego z charakterem proponowanych zmian.

Obowiązek oczywisty

Art. 30 Konstytucji miałby brzmieć: „Przyrodzona i niezbywalna godność człowieka, przynależna mu od chwili poczęcia, stanowi źródło wolności i praw człowieka i obywatela. Jest ona nienaruszalna, a jej poszanowanie i ochrona jest obowiązkiem władz publicznych". W porównaniu do obecnego brzmienia różni się wyłącznie zwrotem „przynależna mu od chwili poczęcia". W żadnym razie jednak nie można twierdzić, że dodanie tego zwrotu jest rewolucją w polskim porządku konstytucyjnym. Już bowiem w 1997 r. Trybunał Konstytucyjny stwierdził, że życie ludzkie w fazie prenatalnej podlega ochronie konstytucyjnej. Ustawodawca ma więc obowiązek wprowadzenia odpowiednich regulacji chroniących tę fazę życia człowieka. Obowiązek ten i dawniej traktowano jako coś oczywistego, jeżeli zważy się, że spowodowanie poronienia przez zastosowanie przemocy wobec kobiety ciężarnej uważano za poważne przestępstwo, godzące nie tylko w zdrowie samej kobiety. Także sankcje zawodowe, jakie mogą być nałożone na lekarza za błąd w prowadzeniu ciąży lub też w leczeniu kobiety ciężarnej, skutkujący uszkodzeniem lub śmiercią płodu, świadczą o tym, że rozwijające się życie ludzkie jest przez system prawny postrzegane jako samoistna wartość, której nie można utożsamiać z dobrami kobiety ciężarnej. Oceny społeczne też są w tym zakresie dość jednoznaczne - wystarczy wspomnieć, jaką tragedią jest dla rodziców dziecka jego utrata na skutek przedwczesnego poronienia. Zdecydowanie negatywnie oceniono by także lekarzy, którzy nie ratowaliby zagrożonego życia płodu (choćby wykonując zabieg cięcia cesarskiego).

Nic więc dziwnego, że wśród prawników przeważa pogląd, iż życie człowieka podlega ochronie konstytucyjnej już od chwili poczęcia, zaś podstawą tej ochrony jest art. 38 Konstytucji: „Rzeczpospolita Polska zapewnia każdemu człowiekowi prawną ochronę życia". Fakt, że życie człowieka, także w fazie prenatalnej, jest wartością konstytucyjną, nie wyklucza, że w sytuacjach kolizyjnych, np. zagrożenia dla życia matki, jego ochrona nie będzie miała charakteru bezwzględnego. Ze swojej istoty przepisy konstytucyjne mają charakter ogólny i nie rozstrzygają ani sposobu, w jaki władze publiczne powinny chronić określone wartości, ani też jak należy rozstrzygać sytuacje kolizyjne. Sprecyzowanie ochrony i jej ograniczeń powinno się znaleźć w ustawach zwykłych.

Czy zmieniać Konstytucję?

... ciąg dalszy

Jedną z nich jest kilka razy już zmieniana ustawa o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży z 1993 r. Przewiduje ona wyjątkowe sytuacje, w których ze względu na kolizję z dobrami kobiety ciężarnej, ochrona życia płodu jest ograniczona. Uregulowania te, określane jako przesłanki legalności zabiegu przerwania ciąży, mogą być krytykowane jako zbyt wąskie lub zbyt szerokie, niemniej ich istnienie w żadnym przypadku nie neguje faktu, że co do zasady życie dziecka poczętego, jako życie człowieka, pozostaje pod ochroną Konstytucji.

Zmiana, co nie zmienia

Stanowisko, że Konstytucja wystarczająco chroni życie człowieka w fazie prenatalnej i nie ma potrzeby jej zmieniać, nie jest jednak podzielane przez wszystkich. Zdaniem niektórych ekspertów możliwa jest interpretacja Konstytucji, w myśl której życie w fazie prenatalnej podlega ochronie konstytucyjnej, ale nie jako życie człowieka (tak właśnie uważali niektórzy sędziowie Trybunału Konstytucyjnego, którzy nie zgadzali się z wyrokiem z 1997 r.). Takie stanowisko uzasadnia poszerzenie zakresu wyjątków, w których ochronę życia przed narodzeniem ograniczają inne prawa i wolności, co w konsekwencji zakłada dopuszczalność znacznej liberalizacji przepisów aborcyjnych. Dowodem wątpliwości są projekty ustaw zgłaszane w ubiegłych latach (np. o świadomym macierzyństwie), opierające się na założeniu, że prenatalna faza życia ludzkiego ma inną wartość niż człowieka już urodzonego, co uzasadniało postulat wprowadzenia do prawa aborcji na życzenie kobiety.

Trzeba być świadomym, że obowiązujący standard ochrony życia w fazie prenatalnej - zakładający, że konstytucyjny termin „człowiek" obejmuje także dziecko poczęte - oparty jest na pewnym porozumieniu co do rozumienia przepisów Konstytucji, jednak porozumienie to jest kwestionowane. Tak samo brzmiące regulacje konstytucyjne są w innych krajach interpretowane inaczej, podobnie z konwencjami międzynarodowymi. Proponowana zmiana Konstytucji sprowadza się więc wyłącznie do rozstrzygnięcia wspomnianych wątpliwości - przesądza rozumienie pojęcia „człowieka" w Konstytucji, jako istoty ludzkiej w prenatalnej fazie życia, której przysługuje godność, prawo do ochrony życia, zdrowia czy np. danych osobowych (choćby kodu genetycznego). Nie jest to więc żadna zmiana, ma ona jedynie zapobiec próbom interpretacji, negującym konstytucyjną podmiotowość człowieka w fazie prenatalnej.

Nieporozumieniem jest więc traktowanie projektu zmiany treści art. 30 Konstytucji jako regulacji „zaostrzającej przepisy aborcyjne" czy wprowadzającej „bezwzględną ochronę życia w fazie prenatalnej". Takie twierdzenia są nadużyciem i świadczą albo o nieznajomości projektu, albo niezrozumieniu charakteru Konstytucji, która jedynie wskazuje horyzont aksjologiczny rozstrzygnięć. Przesądzenie w art. 30 wątpliwości co do zakresu znaczeniowego terminu „człowiek" nie łączy się z koniecznością zmiany ustawy o dopuszczalności zabiegów aborcyjnych. Utrudnia natomiast obniżenie obecnego standardu konstytucyjnej ochrony życia. Utrzymuje status quo przepisów aborcyjnych, zabezpieczając je przed próbą nadmiernej liberalizacji, jednak nie pociągając za sobą konieczności ich zaostrzania. Ewentualna konieczność wzmacniania ochrony życia - niekoniecznie przez środki karne, ale przede wszystkim przez politykę społeczną i edukacyjną - w takim samym stopniu wynika z obowiązujących regulacji konstytucyjnych, jak z ewentualnie zmienionego art. 30 Konstytucji. (Na marginesie tylko zaznaczę, że w ostatnich latach znacznie więcej dla ochrony życia w fazie prenatalnej uczyniła powszechna dostępność badań USG i możliwość oglądania dziecka niemal w technice trójwymiarowej, niż wszystkie wydane w tym czasie przepisy karne razem wzięte).

Fałszywa perspektywa

Zmiana art. 30 ma jednak tę zaletę, że przygotowuje pole do dyskusji o zagrożeniach w sferze bioetyki i spodziewanej ratyfikacji konwencji bioetycznej z Oviedo. Wprowadzenie w życie regulacji dotyczących manipulacji genetycznych, wykorzystywania komórek macierzystych czy innych działań na zarodku ludzkim muszą mieć podstawę konstytucyjną w przepisie jednoznacznie deklarującym godność człowieka od chwili poczęcia. Jest to tym istotniejsze, że w debacie europejskiej silna jest tendencja wprowadzenia innego standardu ochrony wczesnych etapów życia ludzkiego, co umożliwiłoby znaczną liberalizację działań badawczych, medycznych i czysto komercyjnych. Podstawa konstytucyjna dla ochrony godności człowieka od chwili poczęcia stwarzałaby w tej dyskusji szanse skuteczniejszego oparcia się owym naciskom. Natomiast brak jednoznacznego uregulowania tej kwestii grozi wprowadzeniem takich regulacji z zakresu bioetyki, które przez zmiany interpretacyjne mogłyby obniżyć standard ochrony życia ludzkiego.

Czy zmieniać Konstytucję?

... ciąg dalszy

Skupianie debaty publicznej dotyczącej zmiany art. 30 Konstytucji jedynie na kwestii aborcji jest perspektywą fałszywą, wygodną dla tych jej uczestników, którym zależy na radykalizacji postaw społecznych. Taki obraz udało się im już zresztą przekazać mediom i opinii publicznej. Tymczasem w żadnym wypadku nie można odczytywać tej zmiany jako kroku w kierunku zaostrzenia przepisów aborcyjnych. Czymś takim byłaby jedynie propozycja zmiany ustawy o planowaniu rodziny, sęk w tym, że tego nikt w trakcie prac nad zmianą Konstytucji nie zgłaszał. Na tym też polega paradoks obecnej dyskusji.

Polskę czeka ratyfikacja konwencji bioetycznej, więc dyskusja o konstytucyjnej ochronie prenatalnej fazy życia i przysługujących w tym okresie gwarancjach jest nie do uniknięcia. Będzie ona cynicznie wykorzystywana w bieżących rozgrywkach politycznych, jednak niewykluczone, że przyjdzie nam ją prowadzić w znacznie trudniejszych warunkach społecznych i międzynarodowych, i w bardziej zradykalizowanym parlamencie. Dlatego, mimo burzy medialnej, obecne warunki polityczne są najlepsze dla ugruntowania w Konstytucji dotychczasowego standardu ochrony konstytucyjnej godności człowieka w fazie prenatalnej, bez naruszania obowiązujących regulacji szczegółowych w zakresie aborcji. Warto też pamiętać, że z racji postępu technicznego niedługo to nie aborcja, ale przede wszystkim manipulacje na embrionach będą absorbować opinię publiczną, z czym prędzej czy później będzie się musiał zmierzyć ustawodawca.

Dr hab. WŁODZIMIERZ WRÓBEL jest pracownikiem naukowym Katedry Prawa Karnego Uniwersytetu Jagiellońskiego.

W numerze

Kto przegrał?

Odrzucenie przez Sejm poprawek do Konstytucji nie zagraża tak naprawdę żadnym wartościom. Obecne zapisy w ustawie zasadniczej są jednoznaczne: zapewniają i godność człowieczą od poczęcia, i od tegoż poczęcia ochronę.

Józefa Hennelowa /2007-04-16

Szkic Leonarda da Vinci

Szkic Leonarda da Vinci

„Jeśli polscy parlamentarzyści chcieli (a nawet chcą) rzeczywiście uczcić pamięć papieża - napisał dopiero co Tomasz P. Terlikowski w „Rzeczpospolitej" - to powinni tak zmienić polską Konstytucję, a kto wie, może także polskie prawo, by rzeczywiście odpowiadało ono nauczaniu Jana Pawła II. Najprościej (bo zmiany są już w Sejmie) zrobić to w związku z wprowadzeniem obrony życia do konstytucji". To było w czwartek ubiegłego tygodnia. Już nazajutrz okazało się, że jest to niewykonalne.

Wszystkie pięć projektów poprawek do kilku artykułów konstytucji, proponujących a to „ochronę życia od poczęcia do naturalnej śmierci", a to „przyrodzoną godność osoby ludzkiej od momentu poczęcia", przepadły w kolejnych głosowaniach, nie uzyskując większości potrzebnej przy wprowadzaniu jakiejkolwiek zmiany do ustawy zasadniczej. Nawet ostatnia, najmniej rewolucyjna poprawka, opatrzona w dodatku komentarzem premiera z trybuny sejmowej tuż przed głosowaniem (że jej wprowadzenie zdaniem wszystkich ekspertów nie będzie skutkowało obostrzeniami ustawy antyaborcyjnej) - przegrała. Co właściwie się stało i jak te pięć głosowań zaowocuje teraz w życiu politycznym i społecznym? Kto przegrał?

Szukając odpowiedzi, można zająć się najpierw partiami politycznymi, inicjatorkami zmian. Przyczyna przegranej to może upór każdej z nich przy swoim projekcie bez chęci ustąpienia, to optowanie za wszystkimi pięcioma wariantami, to wreszcie zamieszanie, w którym jedne argumenty przeczyły innym, a w łonie tego samego klubu nagle pojawiały się zasadnicze podziały. Dla dalszego życia politycznego będzie się liczyć zarówno przebieg kolejnych etapów podjętej gry i użytych metod, jak przewidywane i już się rysujące konsekwencje tak dotkliwej przegranej, a także te, których teraz przewidzieć nie sposób. Od „czarnego piątku" nie minęły jeszcze nawet dwie doby, a jest już czym się martwić.

Ale trzeba również poszukać tej odpowiedzi gdzie indziej. Czy przegrała również jakaś idea, jakiś świat wartości? Czy ma rację publicysta „Rzeczpospolitej", że obowiązkiem ustawodawców deklarujących wierność nauczaniu Jana Pawła II jest odzwierciedlenie całej jego nauki w stanowionym prawie? Odzwierciedlenie, dodajmy, przede wszystkim werbalne? Marszałek Sejmu, Marek Jurek, pierwszy inicjator konstytucyjnych zmian opowiadających się „za życiem", a dziś główny przegrany i być może człowiek dający początek wielu zmianom na scenie politycznej, tak właśnie widział i widzi swoją misję ustawodawczą i religijną równocześnie. Jego wizję programową podziela w dzisiejszej Polsce (i szerzej: w dzisiejszym świecie) wielu zaprzysięgłych zwolenników. Tutaj odpowiedź, kto przegrał, jest jeszcze ważniejsza, gdyby bowiem racja moralna była po stronie przegranych, należałoby nie tylko ogłosić żałobę, ale przede wszystkim rzucić ciężkie oskarżenie na tych posłów, którzy, nie głosując „za", zdradzili dobro, wartości, własną - deklarowaną przecież - wiarę.

Rozważmy więc obie te sprawy.

Politykom - sprawcom tak długotrwałego i tak fatalnie zakończonego zamieszania, należą się słowa bardzo gorzkiej krytyki. Zabrali się do tak wzniośle nazwanej „obrony życia" nie tylko z czystymi intencjami: chęć odzyskiwania popularności, wpływów, prestiżu w różnych kręgach elektoratu była widoczna aż nadto. A równocześnie - sami skłóceni byli ponad wszelką miarę, prezentujący coraz smutniejszy poziom debat, sporów, agresji wzajemnej albo szokujący tegoż wyborcę praktykami budzącymi zwyczajne zgorszenie. Świat polityki ma coraz niższe notowania - i oto nagle staje jako wzniosły obrońca wartości najwyższych. I chce, by uznało to społeczeństwo, cały czas przez ten świat polityki dzielone, antagonizowane albo obrażane.

Paradoksalnie powiedzieć by można, że właśnie z tej racji rezultat przegranych głosowań, czyli pozostawienie w spokoju ustawy zasadniczej, będzie dla społeczeństwa ulgą i satysfakcją. Trwałość filarów życia publicznego - a Konstytucja takim filarem jest na pewno, wszak przyjęta była w referendum, nie tylko w parlamencie - w ogromnej mierze decyduje o zdrowiu tego życia. Tym bardziej, że - o czym niżej - przegrana w tych głosowaniach nie zagroziła tak naprawdę żadnym wartościom. Złe jest tylko to, że zawirowań politycznych, jakie być może niebawem nastąpią, społeczeństwo ani nie powstrzyma, ani nie skoryguje, może się co najwyżej przejmować nimi mniej albo więcej, broniąc się rosnącą obojętnością, która sama jest bolączką przecie, a nie cechą pozytywną.

Inaczej wygląda drugi problem. Społeczeństwo może nie przejmować się pytaniem, czy odchodzący z partii władzy przejdą do opozycji, czy założą nowe ugrupowanie, ale nie może pozostać obojętne wobec kwestii tak fundamentalnej jak ochrona życia ludzkiego. Politycy usiłujący uzupełnić w tej mierze zapisy konstytucyjne twierdzili, że dopiero one staną się ochroną skuteczną. Retoryka ta wymaga raz jeszcze równie dobitnej repliki. Po pierwsze, zarówno eksperci, jak praktyka potwierdziły, że obecny zapis konstytucyjny jest w tej mierze jednoznaczny i wystarczający. Zapewnia i godność człowieczą od poczęcia, i od tegoż poczęcia ochronę. Na tej podstawie w r. 1997 Trybunał Konstytucyjny odrzucił liberalizację ustawy „o ochronie płodu ludzkiego", jaką usiłowała wprowadzić lewicowa większość parlamentarna.

Należy też powiedzieć uczciwie, co właśnie przez polityków zrobione nie zostało, że nowe projekty niosły ze sobą jako jedynie logiczną konsekwencję konieczność zmiany ustawy z roku 1993 - zmiany polegającej na wykreśleniu jakichkolwiek wyjątków od zakazu aborcji.

Dopowiedzmy i to jeszcze, że głębokim nieporozumieniem w dyskusjach medialnych, jakich z tej okazji odbyły się setki, było żonglowanie terminem „kompromis". Przewodniczący Federacji Ruchów Obrony Życia miał stuprocentową rację, formułując w tytule swojej wypowiedzi w „Naszym Dzienniku" zdanie „Nie ma mowy o kompromisie". Taka jest nauka Kościoła, taką wyznajemy i mamy zrobić wszystko, by była ona praktyką życia. Naszego własnego zawsze, naszych bliźnich w tej mierze, w jakiej nasza pomoc może się do tego przyczynić. Ustawa, nie wprowadzająca karalności w trzech dramatycznych sytuacjach kobiety spodziewającej się dziecka (zgwałconej, zagrożonej w życiu albo zdrowiu, wreszcie stającej wobec faktu ciężkiego upośledzenia dziecka), miała na celu tylko jedno: nie narzucać heroizmu, jakim niewątpliwie jest przyjęcie takiego macierzyństwa, groźbą sankcji karnej. Taki heroizm powinien być owocem naprawdę dobrowolnie podjętej decyzji, a solidarność społeczna jest w takim przypadku zawsze nie do przecenienia. I jest absolutnym nakazem sumień wierzących! A już tylko kwestią elementarnego poczucia przyzwoitości jest, by moraliści pisujący z zamiłowaniem teksty „za życiem", powstrzymali się od pouczeń adresowanych, np. do kobiet zgwałconych...

Tutaj dygresja. Chciałabym na chwilę powrócić do roku 1992, kiedy w Sejmie brałam udział w przygotowywaniu ustawy do dziś obowiązującej. W trakcie prac komisji nastąpiła tam wtedy charakterystyczna zmiana w tytule ustawy. Pierwotnie brzmiał on „O ochronie macierzyństwa i życia poczętego", ale w pewnym momencie z inicjatywy „obrońców życia" pierwszy człon zniknął. „Ochrona macierzyństwa" uznana została za podejrzaną czy tylko nie mającą znaczenia. Do dziś mam przekonanie, że skutki tej redukcji sięgają bardzo daleko i że gdybyśmy wtedy „macierzyństwo" ochronili, może i opieka nad kobietą w ciąży wyglądałaby w Polsce bez porównania lepiej (dodam, że prezydencka poprawka, teraz odrzucona jako „niekonstytucyjna", o ochronie kobiety w ciąży, była dla mnie przekonująca właśnie w tej mierze, że nie pozwalała odwrócić uwagi od prawdy, że bez matki gotowej na swoje macierzyństwo nigdy nie zdołamy naprawdę skutecznie ochronić poczętego człowieka. Po prostu nie zdołamy!).

Dlatego, aby móc nie zgodzić się z tymi, którzy przegrany werbalny zapis konstytucyjny traktują - może i najszczerzej pod słońcem - jako przegraną „ochrony życia", powinniśmy wymóc na rządzących jak najszybszy i najbardziej racjonalny program polityki rodzinnej. Ten właśnie, który matkom i ojcom da jedyną przekonującą argumentację, której potrzebują.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Aborcja, Wszechnica Świętokrzyska, praca, seminarium
Konsekwencje aborcji, Wszechnica Świętokrzyska, praca, seminarium
Cytat aborcja, Wszechnica Świętokrzyska, praca, seminarium
PRZERWANIE CIĄŻY DO 9 TYGODNIA, Wszechnica Świętokrzyska, praca, seminarium
Aborcja farmakologiczna, Wszechnica Świętokrzyska, praca, seminarium
PRZERWANIE CIĄŻY DO 9 TYGODNIA, Wszechnica Świętokrzyska, praca, seminarium
Skutki psychiczne, Wszechnica Świętokrzyska, praca, seminarium
Zarodkowy rozwój człowieka, Wszechnica Świętokrzyska, praca, seminarium
mit, Wszechnica Świętokrzyska, praca, seminarium
Żądamy prawa do swobodnego wykonywania, Wszechnica Świętokrzyska, praca, seminarium
akt małżeńskiśrodki wczesnoporonne środki wczesnoporonne, Wszechnica Świętokrzyska, praca, seminariu
ustawa, Wszechnica Świętokrzyska, praca, seminarium
PRACA agi, Wszechnica Świętokrzyska, praca, seminarium
Społeczeństwo, Wszechnica Świętokrzyska, praca, seminarium
1aborcj, Wszechnica Świętokrzyska, praca, seminarium
Powrót Strona Główna Rodziny Polskiej, Wszechnica Świętokrzyska, praca, seminarium
Rozród, Wszechnica Świętokrzyska, praca, seminarium
Chronić życie nie narodzonych, Wszechnica Świętokrzyska, praca, seminarium

więcej podobnych podstron