Aronson - Rozdział 2, E. Aronson - Psychologia społeczna


ROZDZIAŁ 2

Metodologia: proces przeprowadzania badań

Nauka to zakaz dawania wiary wyrastającej z nadziei.

— C.P. Snów

Kocham gry. Myślę, że byłbym bardzo szczęśliwy, gdybym został szachistą lub zajmował się jakimś innym rodzajem gry. Ale wyrastałem w okresie Wielkiego Kryzysu. Nie wydawało się możliwe, by ktoś mógł utrzymać się z grania w szachy, a przecież nauka jest również grą. Nauką rządzą proste podstawowe zasady, a twoją ideą jest utrzymanie w szachu świata

empirycznego. To jest bardzo trudne, ale też bardzo fascynujące.

— Leon Festinger, 1977

Jednym z najbardziej niepokojących i ważkich problemów w naszym społeczeństwie jest przemoc. Nagłówki w gazetach codziennie donoszą o morderstwach, napadach i gwałtach, a wiadomości w lokalnych środkach masowego przekazu nie są czasami niczym więcej niż wyrecytowaniem dziennego rachunku ofiar. Z oczywistych względów rzeczą ogromnie ważną jest zrozumienie, dlaczego przemoc się zdarza, i znalezienie sposobów redukcji tego typu zachowań. Psychologowie społeczni badali agresję i przemoc z różnych perspektyw. W kilku

miejscach niniejszej pracy będziemy omawiać wyniki ich analiz (patrz szczególnie rozdz. 12).

W tym zaś rozdziale pokażemy, jak psychologowie społeczni przeprowadzają badania, a za przykład posłużą nam badania nad przemocą. Skoro podejmują taki temat jak przemoc, to jakich narzędzi używają do wyjaśnienia przyczyn tego zjawiska?

Rozważmy relację pomiędzy pornografią i przemocą seksualną wobec kobiet. Czy czytanie pornografii zwiększa prawdopodobieństwo, że mężczyzna napadnie na kobietę? Czy jest to może prawda jedynie w odniesieniu do pewnych rodzajów pornografii, takich jak materiał otwarcie portretujący albo opowiadający o aktach przemocy? W 1985 r. prokurator generalny Stanów Zjednoczonych Edwin Meese III powołał specjalną komisję po to, by znaleźć odpowiedź na powyższe pytania. Owa grupa ekspertów, która stała się znana jako Komisja Meesa, ogłosiła, że pornografia jest przyczyną gwałtów i innych przestępstw popełnianych

z użyciem przemocy.

Natychmiast podniosły się głosy protestu utrzymujące, że wnioski te oparte zostały bardziej na przesłankach politycznych i moralnych niż na solidnych naukowych dowodach (Vance, 1986). I rzeczywiście, wnioski Komisji Meesa różniły się od tezy postawionej przez Prezydencką Komisję ds. Obscenów i Pornografii w roku 1970, stwierdzających, iż

pornografia nie ma istotnego wpływu na przemoc seksualną („Time", 21 July, 1986). Kto

miał rację? W jaki sposób możemy wyjść poza retorykę, by znaleźć odpowiedź na pytanie, czy publikowanie pornografii daje negatywne efekty czy też nie? Jakiego rodzaju metodologii

badań możemy użyć?

Odłóżmy to pytanie na razie, a podejmijmy inną, pokrewną kwestię, dotyczącą przemocy.

Obok badania przyczyn ludzkiej agresji ważne jest również poznanie tego, jak świadkowie oraz widzowie reagują na przemoc i w jakich warunkach udzielają oni pomocy drugiemu człowiekowi. Pomimo że ludzie, z obawy o własne bezpieczeństwo, mogą nie interweniować wprost, przypuszczamy, iż większość z nich będzie szukała innego sposobu udzielenia pomocy i na przykład zatelefonuje na policję. Sądzimy tak, ponieważ ludzie byli bardzo wstrząśnięci incydentem, który wydarzył się we wczesnych latach sześćdziesiątych w Oueens, dzielnicy Nowego Jorku. Kobieta o nazwisku Kitty Genovese została zaatakowana i brutalnie zamordowana na ulicy obok kompleksu budynków mieszkalnych, gdy szła do swojego samochodu. Atak trwał czterdzieści pięć minut. Nie mniej niż trzydziestu ośmiu mieszkańców okolicznych domów przyznało się później, iż podbiegli do swoich okien, słysząc wołanie o pomoc. Jednak ani jeden z widzów w żaden sposób nie spróbował pomóc

zaatakowanej kobiecie — żaden nawet nie zatelefonował na policję. Nie jest więc zaskakujące, że zabójca Kitty Genovese doczekał się niemałego rozgłosu. Reporterzy, komentatorzy i wszelkiego rodzaju uczeni wygłaszali własne teorie traktujące o obojętności

świadków wydarzenia.

Najbardziej popularnym wyjaśnieniem było, że jest coś dehumanizującego w życiu metropolii, coś, co nieuchronnie prowadzi do apatii i obojętności wobec ludzkiego cierpienia oraz braku troski o drugiego człowieka. Odpowiedzialność spadła na cały Nowy Jork i jego mieszkańców; panowało ogólne przekonanie, że podobna tragedia nie wydarzyłaby się w małym mieście, gdzie ludzie bardziej troszczą się o siebie nawzajem (Rosenthal, 1964). Czy

przyczyną bierności widzów jest to, że żyją w wielkim środowisku miejskim? A może

istnieje jakieś inne wyjaśnienie? Jeśli tak, to w jaki sposób możemy je odnaleźć?

W rozdziale l wspominaliśmy, że jeżeli chce się odpowiadać na tego typu pytania, to poleganie na osobistych przekonaniach, nadziejach czy też mądrości ludowej nie wystarcza. Chociaż pisarze i krytycy życia społecznego często dostarczają wartościowych obserwacji związanych z bogactwem ludzkich zachowań, to i tak obserwacje te muszą być w końcu

przełożone na hipotezy, które można naukowo weryfikować.

Jest to konieczne z dwóch powodów. Po pierwsze, każdy z nas jest więźniem własnego doświadczenia. Możemy dysponować pewną liczbą wyjaśnień zachowania społecznego, które obserwujemy, ale ukryte teorie osobowości odzwierciedlają nasze własne doświadczenia życiowe, nasze osobowości i nasze cele i często nie dają się przełożyć na doświadczenia innego człowieka. Na przykład osoba, która stworzyła dopracowaną teorię społeczną dowodzącą, że pornografia jest nieszkodliwa, mogła to zrobić z osobistych powodów i dla osobistych celów. Po drugie, nasze osobiste teorie dotyczące tych zjawisk oparte są nie na dokładnie kontrolowanych obserwacjach naukowych, ale na obserwacjach nieformalnych. Badania wykazały, że częściej odnotowujemy i zapamiętujemy te zachowania innych, które potwierdzają nasze zdanie na ich temat, i że dążymy do takiej interpretacji poznanych faktów, by pasowały one do naszych aktualnych wrażeń (Darley, Akert, 1991; Snyder, Uranowitz, 1978).

Możesz myśleć, że mądrość ludowa jest bardziej godnym zaufania źródłem teorii społecznych i wyjaśnień niż doświadczenie osobiste. Jest ona oparta na gromadzonych przez lata obserwacjach wielu ludzi w danej kulturze i nie jest w związku z tym tak bardzo wrażliwa na wyżej wspomniane problemy. Tym niemniej prawdy głoszone przez mądrość ludową są często w sposób zabawny sprzeczne. Które zdanie lepiej opisuje długotrwałe romantyczne przywiązanie: „Nieobecność powoduje, że serce nabrzmiewa czułością" czy „Co z oczu, to i z myśli"? Czy prawdą jest, że ludzie są z gruntu samolubni i przedkładają swój własny interes ponad wszystko, czy też, że są z gruntu altruistyczni, zdolni do poświęcania się i nastawieni na czynienie dobra? Pewnie myślisz: „Cóż, jest i tak, i tak; oba twierdzenia są prawdziwe. To zależy". I tu dochodzimy do sedna. Tylko poprzez uważne identyfikowanie i analizowanie ściśle określonych warunków, które sprawiają, iż jedno z tych sprzecznych twierdzeń jest prawdziwe, możemy uznać, że mądrość ludową jest użyteczna albo że pozwala na przewidywanie.

RYCINA 2.1. Test z psychologii społecznej. Odpowiedz na powyższe pytania

z których każde oparte jest na badaniach psychologii społecznej. Mimo że

poprawne odpowiedzi mogą się po zapoznaniu z ich treścią wydać oczywiste wiele

z nich trudno wcześniej odgadnąć

Test z psychologii społecznej

[....]

Czasami wyniki eksperymentów psychologów społecznych przyjmowane są jako oczywistości znane każdemu, kto podjął choćby nawet przypadkową próbę refleksji na ten temat. W pewnym sensie jest tak, że wiele z odkryć psychologii społecznej to rzeczy znane, a niektóre z nich mogą być przewidywane w przekazach mądrości ludowej czy w dziełach

pisarzy i filozofów. Z drugiej jednak strony odkrycia te często wydają się oczywiste tylko dlatego, że to właśnie rzut oka wstecz sprawia, iż większość przykładów zachowania się ludzi robi wrażenie sensownych i łatwych do przewidzenia (Fischhoff, 1975). I tak na przykład, jeżeli wiemy, że często przysłowia przeczą sobie nawzajem, to przeciwstawne wyniki eksperymentu mogą nam się wydawać tak samo dobre jak oczywiste.

Jeżeli chcesz się przekonać, co mamy na myśli mówiąc, że nie wszystkie oczywiste odkrycia są łatwe do przewidzenia, wykonaj test przedstawiony na rycinie 2.1. Odpowiedź na każde pytanie, pochodzi z badań psychologów społecznych, które omawiać będziemy w dalszej części książki. Jak wykazuje nasza praktyka dydaktyczna, niewielu studentów daje prawidłowe odpowiedzi na wszystkie pytania.

Psychologia społeczna jest nauką empiryczną i dysponuje rozwiniętą grupą metod, które pomagają odpowiedzieć na pytania dotyczące zachowań społecznych, jak na przykład na pytania o przemoc, od których rozpoczęliśmy ten rozdział. Mowa tu o trzech typach metod: metodzie obserwacyjnej, metodzie korelacyjnej i metodzie eksperymentalnej. Każda z tych metod może być wykorzystana do analizowania specyficznych problemów badawczych; każda z nich to narzędzie, które posiada zarówno słabe, jak i mocne strony. Twórcze przeprowadzenie badań w psychologii społecznej wymaga trafnego wyboru metody, maksymalizowania jej siły i minimalizowania słabości.

W niniejszym rozdziale będziemy szczegółowo omawiać te metody. My, twórcy niniejszej pracy, to nie wyłącznie autorzy książek, ale przede wszystkim — badacze społeczni, którzy mają w swoim dorobku sporo przeprowadzonych badań eksperymentalnych w dziedzinie psychologii społecznej. Wspomagani własnym doświadczeniem będziemy więc starali się pomóc ci poznać tak radości, które niesie prowadzenie badań, jak i nieuchronne, związane z nimi trudności. Radość bierze się z podążania, na sposób detektywa, który stopniowo demaskuje sprawcę tajemniczego morderstwa, tropem przyczyn interesujących i ważnych zachowań społecznych. Wszyscy cieszymy się z tego, że mamy narzędzia umożliwiające uzyskanie rozstrzygających odpowiedzi na pytania, które w ciągu wieków były podejmowane przez filozofów. Równocześnie jednak jako doświadczeni badacze nauczyliśmy się tonować dreszcz emocji towarzyszący odkryciu dużą dozą pokory, ponieważ na tworzenie i przeprowadzanie badań w psychologii społecznej nałożone są ogromne praktyczne i etyczne ograniczenia.

Punktem wyjścia do badań jest pomysł lub hipoteza, która ma być sprawdzona. Dlatego na początek spróbujemy odpowiedzieć na pytanie, skąd pochodzą te hipotezy.

Najbardziej niezrozumiałą kwestią dotyczącą świata jest to, że on jest zrozumiały.

— Albert Einstein

Formułowanie hipotez i teorii

Inspiracje płynące z wcześniejszych teorii i badań

Hipotezy pochodzą z różnych źródeł. Wiele z nich jest inspirowanych przez wcześniejsze teorie i badania psychologiczne. I tak na przykład, Leon Festinger nie był usatysfakcjonowany możliwościami teorii behawioralnych w wyjaśnianiu zmiany postaw. Stworzył więc nową koncepcję — teorię dysonansu — w ramach której możliwe jest przewidywanie, kiedy i jak ludzie zmieniają swoje postawy. Jak się okaże w następnych rozdziałach, inni badacze uznali za niewystarczające proponowane przez Festingera wyjaśnienia otrzymanych wyników i przeprowadzali kolejne badania po to, by przetestować inne możliwe interpretacje. Psychologowie społeczni, podobnie jak przedstawiciele innych dyscyplin naukowych, są zaangażowani w ciągły proces wysubtelniania: nowa teoria; weryfikacja specyficznych hipotez wyprowadzonych z tej teorii; poprawianie teorii na podstawie uzyskanych wyników i sformułowanie nowych hipotez.

Hipotezy oparte na osobistych obserwacjach

Teoria nie jest jedynym źródłem nowych hipotez w psychologii społecznej. Badacze często obserwują zjawiska życia codziennego, które określają jako osobliwe i interesujące. Owe obserwacje mogą pochodzić z ich osobistego doświadczenia, z literatury lub też z aktualnych wydarzeń. Jeżeli badacze są psychologami społecznymi, tworzą teorię wyjaśniającą, dla czego takie zjawisko się pojawiło, i opracowują plan badań, aby sprawdzić hipotezę. I tak na przykład, jeden z nas zetknął się z ciekawym wydarzeniem politycznym, które skłoniło go do sformułowania hipotezy na temat pewnych wyznaczników atrakcyjności interpersonalnej. We wczesnych latach sześćdziesiątych Elliot Aronson zdumiał się bardzo, gdy w trakcie czytania magazynu „Time" natrafił na opublikowane tam wyniki badania opinii publicznej, z których wynikało, iż popularność prezydenta Johna F. Kennedy'ego ogromnie wzrosła w przeciągu tygodnia. Najbardziej zaskakujące było to, iż był to tydzień następujący po fatalnej próbie sponsorowania przez USA inwazji emigrantów kubańskich w Zatoce Świń, znanej jako „fiasko w Zatoce Świń". Wtedy właśnie popularność prezydenta, który przyjął odpowiedzialność za tę decyzję, uważaną w tamtych czasach za jeden z najbardziej żenujących błędów narodu amerykańskiego — osiągnęła wyżyny. Jak coś takiego mogło się wydarzyć?

Charakterystyki osobowości i uzdolnień Johna F. Kennedy'ego z 1961 r. ukazywały go jako osobę niezwykle atrakcyjną. Aronson uzasadniał, że przeciętnym ludziom Kennedy mógł wydawać się zbyt piękny, zbyt utalentowany i zbyt perfekcyjny, by mogli się z nim identyfikować. Jeżeli tak było, to może pewne oznaki omylności — takie jak na przykład

błędna decyzja w sprawię inwazji w Zatoce Świń — sprawiły, iż stał się on bardziej ludzki i prawdziwy i dlatego bardziej lubiany. Aby sprawdzić swoje przypuszczenia, Aronson przeprowadził eksperyment, który wykazał, że w istocie atrakcyjne osoby zyskują większą sympatię wtedy, gdy popełnią błąd (Aronson, Willerman, Floyd, 1966). Badania te przedstawimy w rozdziale 10 omawiającym zagadnienia atrakcyjności interpersonalnej.

Jako kolejny przykład rozważmy opisane wcześniej morderstwo popełnione na Kitty Genovese. Jak już wspominaliśmy, większość ludzi tłumaczyła brak interwencji ze strony sąsiadów apatią, obojętnością i gruboskórnością spowodowaną życiem w wielkim mieście. Ale dwóch psychologów społecznych wykładających na uniwersytetach w Nowym Jorku

miało inny pomysł. Pewnego dnia Bibb Łatane i John Darley rozmawiali o powszechnych opiniach na temat świadków morderstwa popełnionego na Genovese. Łatane opisał to tak:

Niektóre hipotezy badawcze biorą się z obserwacji zdarzeń dnia codziennego. Kiedy Elliot Aronson spostrzegł, iż popularność Johna F. Kennedy'ego wzrosła, gdy wziął on na siebie odpowiedzialność za fiasko inwazji w Zatoce Świń, sformułował hipotezę, że bardzo atrakcyjni ludzie są bardziej lubiani po popełnieniu błędu. Hipoteza ta została potwierdzona w eksperymencie psychologicznym (Aronson, Willerman, Floyd, 1966).

Następnego wieczoru po przyjęciu John Darley [...] wrócił ze mną do mojego mieszkania przy Dwunastej Ulicy na drinka. Obu nam doskwierało to samo. Nasi znajomi, gdy tylko dowiadywali się, że jesteśmy psychologami społecznymi, zaczynali wykazywać niepohamowaną skłonność do zamęczania nas pytaniami o to, dlaczego mieszkańcy Nowego Jorku są tacy apatyczni. (Łatane, 1987, s. 78)

Łatane i Darley pomyśleli, że zamiast wyjaśniać kwestię „co złego tkwi w mieszkańcach Nowego Jorku", ważniejsze i bardziej interesujące byłoby zanalizowanie sytuacji społecznej, w której znaleźli się sąsiedzi Genovese:

Kierując się intuicją, uznaliśmy, iż być może to, co sprawiło, że przypadek Genovese był tak fascynujący, doprowadziło do tego, że w ogóle się wydarzył — mianowicie nie jeden człowiek i nie dwóch, ale trzydziestu ośmiu ludzi przyglądało się i nic nie zrobiło. (Tamże)

Badacze podejrzewali rzecz paradoksalną: im więcej jest świadków sytuacji krytycznej, tym mniejsze prawdopodobieństwo, że któryś z nich będzie interweniować. Sąsiedzi Genovese mogli zakładać, że już ktoś inny zatelefonował na policję. Zjawisko to Łatane i Darley opisują jako rozproszenie odpowiedzialności. Być może widzowie byliby bardziej skłonni udzielić pomocy, gdyby każdy z nich sądził, że jest jedynym świadkiem morderstwa.

Jeżeli już badacz dysponuje hipotezą wyprowadzoną z teorii albo z wcześniejszych badań czy z obserwacji życia codziennego, to na jakiej podstawie może sądzić, że jest ona prawdziwa? Dlaczego Łatane i Darley twierdzili, że w istocie liczba naocznych świadków wpływa na prawdopodobieństwo udzielenia pomocy ofierze? W nauce jałowe spekulacje nie dają wiarogodnych odpowiedzi; badacz musi zbierać dane, aby potwierdzić swoje hipotezy. Przypatrzmy się, w jaki sposób metoda obserwacyjna, korelacyjna i eksperymentalna służą sprawdzaniu hipotez badawczych, na przykład hipotezy Łatanego i Darleya. Metody te zostały zestawione w tabeli 2.1.

TABELA 2.1. Podsumowanie metod badawczych

Metody badawcze

Metoda Pytanie na które odpowiada

1. Obserwacyjna Opis: Jaka jest natura zjawiska?

2. Korelacyjna Przewidywanie: Czy na podstawie znanego X można

przewidzieć Y

3.Eksperymentalna Przyczynowość: Czy zmienna X jest przyczyną zmiennej Y

Metoda obserwacyjna: opisywanie zachowania społecznego

metoda obserwacyjna: technika, w której badacz obserwuje ludzi i systematycznie rejestruje pomiary ich zachowania

Ty widzisz, ale nie obserwujesz.

— Sir Arthur Conan Doyle Przygody Sherlocka Holmesa 1892

Metoda obserwacyjna, jak wskazuje jej nazwa, polega na przyglądaniu się ludziom i spostrzeganiu tego, co robią. Jest oczywiste samo przez się, że metoda obserwacyjna nie należy wyłącznie do kompetencji badaczy społecznych. Z dużym powodzeniem praktykowana jest przez pisarzy, reżyserów i dziennikarzy, zainteresowanych jakimś szczególnym problemem społecznym albo też sposobem działania danej instytucji. I tak na

przykład Frederick Wiseman oraz Susan Sheehan spędzili dużo czasu w szpitalach psychiatrycznych nie jako pacjenci, ale jako obserwatorzy. Wiseman zawarł wyniesione stamtąd obserwacje w filmie dokumentalnym (1967), a Sheehan — w książce (1982). Obie te prace wywarły duże wrażenie na odbiorcach, i to dzięki nim wielu ludzi zmieniło poglądy na

temat roli szpitali psychiatrycznych w naszym społeczeństwie.

Czasem w obserwacji korzysta się z umieszczonej w strategicznym punkcie kamery telewizyjnej rejestrującej zachowania ludzi w specyficznych sytuacjach. Na przykład we wczesnych latach ery telewizji Allen Funt pokazywał program zwany „Candid Camera" (Ukryta kamera), w którym ludzie byli stawiani w obliczu niezwykłych sytuacji — np. głosu wydobywającego się z wnętrza skrzynki pocztowej — a ukryta kamera po prostu podpatrywała ich reakcje na te zdarzenia. Obserwacje te są bardzo interesujące, ale mają niestety ograniczoną użyteczność naukową, a to głównie z tego powodu, że nie były przeprowadzane w sposób kontrolowany. I tak prawie zawsze na każdą interesującą, zarejestrowaną przez Funta reakcję na mówiącą skrzynkę pocztową przypadły tuziny osób, które podejrzewając jakiś dowcip, po prostu wzruszały ramionami i odchodziły. Ponieważ takie zachowania nie były atrakcyjne dla telewizji. Funt je odrzucił. Nie ma w takim postępowaniu niczego nagannego, dopóki z tych materiałów nie wyprowadza się wniosków

na temat tego, co ludzie zwykle robią w takiej sytuacji. Przykłady wyjątkowych zachowań są oczywiście interesujące, nie pozwalają nam one jednak na formułowanie ostatecznych odpowiedzi na pytania o zachowania człowieka.

Obserwacja systematyczna

W obserwacji systematycznej obserwatorzy są wyszkolonymi badaczami społecznymi, którzy szukając odpowiedzi na pytania dotyczące określonego zjawiska społecznego, obserwują i kodują je według zbioru wcześniej przygotowanych kryteriów.

Metoda ta wykazuje pewną zmienność w zależności od stopnia, w jakim obserwator aktywnie uczestniczy w obserwowanej sytuacji. W przypadku krańcowym obserwator ani nie uczestniczy, ani w żaden sposób nie wpływa na zachowanie; stara się natomiast nie być dostrzeganym i tak dalece, jak to tylko jest możliwe, wtopić się w scenerię obserwowanej sytuacji. Na przykład badacz zainteresowany zachowaniem społecznym dzieci może stać poza ogrodzeniem placu zabaw i obserwować je podczas zabawy. Zwraca wtedy uwagę na takie konkretne zachowania dzieci, jak agresja, współpraca, przywództwo czy asertywność. Owe zachowania społeczne muszą zostać ściśle zdefiniowane, zanim rozpocznie się obserwacja. Współpraca może być więc określona jako dzielenie się dziecka zabawką z innym dzieckiem i jako interakcja z innymi dziećmi dla osiągnięcia celu. Następnie obserwator notuje, kiedy takie zachowanie się pojawi, i stawia znaczek przy odpowiednim typie zaobserwowanej współpracy. Jeżeli badacz jest zainteresowany obserwacją różnic w zachowaniu społecznym wynikających z wieku i płci, dodatkowo odnotowuje te dane.

obserwacja systematyczna: forma metody obserwacyjnej, w której obserwatorem jest wyszkolony badacz społeczny, który przystępuje do odpowiedzi na pytania odnoszące się do określonego zjawiska społecznego, obserwując i kodując je zgodnie z wcześniej przygotowanym zbiorem kryteriów

Obserwacja uczestnicząca

obserwacja uczestnicząca: forma obserwacji systematycznej, w której obserwator wchodzi w interakcję z obserwowanymi ludźmi, ale stara się w żaden sposób nie wpływać na sytuację

Niektóre sytuacje z racji swojej natury wymagają obserwacji uczestniczącej. W takich przypadkach obserwator wchodzi w interakcję z osobami, które obserwuje; stara się jednak, by jego obecność w żaden sposób nie wpływała na sytuację. Na przykład kilka lat temu grupa ludzi z Midwest podawała konkretną datę nadejścia gwałtownego kataklizmu, który spowoduje koniec świata. Ogłaszali też, że oni sami zostaną w porę z tegoż kataklizmu uratowani przez statek kosmiczny, który wyląduje w ogrodzie ich przywódcy. Leon Festinger i jego koledzy, którzy jednak nie uwierzyli w bliskość kataklizmu, pomyśleli, że interesujące byłoby obserwowanie tej grupy z bliska i zarejestrowanie reakcji jej członków w momencie, gdy ich wierzenia i proroctwa się nie spełnią (Festinger, Riecken, Schachter, 1956). Tu jednak — inaczej niż w sytuacji, gdy po prostu obserwuje się dzieci podczas zabawy — badacze nie mogli stanąć poza ogrodzeniem i dyskretnie obserwować zachowania członków grupy. Aby móc monitorować godzina po godzinie rozmowy jej członków, psychologowie społeczni postanowili przyłączyć się do niej i udawać, że wierzą w bliski koniec świata.

Analiza archiwalna

analiza archiwalna: forma obserwacji systematycznej, w której badacz obserwuje zachowanie społeczne przez badanie nagromadzonych w danej kulturze dokumentów albo archiwaliów (np. pamiętników, powieści, czasopism czy dzienników)

Trzecią formą metody obserwacyjnej jest analiza archiwalna. Można wiele się dowiedzieć o zachowaniu społecznym poprzez badanie nagromadzonych w danej kulturze dokumentów lub archiwaliów. Do nich należą na przykład pamiętniki, powieści, listy samobójców, popularne kawałki muzyczne, programy telewizyjne, artykuły w czasopismach i gazetach codziennych, a także reklamy. Mówią one wiele o tym, jak dana społeczność widzi samą siebie. Jeżeli owe zapisane i zobrazowane ślady kultury są utrwalone i dostępne dla badacza, może on je kodować na specyficznych interesujących go zmiennych. Bardzo podobnie jak we wcześniej

przedstawionych przykładach badacz tworzy specyficzne i dobrze zdefiniowane kategorie, które później odnosi do źródeł archiwalnych. Mierzy się potem zgodność sędziów kompetentnych, a więc poziom zgodności pomiędzy dwiema osobami lub większą liczbą osób, które niezależnie kategoryzują materiał. Analiza treści reklam w czasopismach nie powinna odzwierciedlać subiektywnej opinii jednostki, ale winna być obiektywną, naukową klasyfikacją tego, co rzeczywiście znajduje się w dokumencie źródłowym. Każdy, kto analizuje ten materiał, winien dochodzić do tych samych wniosków.

zgodność sędziów kompetentnych: stopień zgodności pomiędzy dwiema osobami albo większą liczbą osób, które niezależnie obserwują i kodują grupę danych; poprzez pokazanie, że dwóch lub więcej ekspertów niezależnie obserwujących i kodujących dochodzi do tych samych obserwacji, badacze upewniają się, że obserwacje te nie są subiektywnymi, zniekształconymi wrażeniami jednostki

Analiza archiwalna jest dobrą formą badań obserwacyjnych, ponieważ pozwala nam analizować zmiany w zachowaniu społecznym nie tylko w różnych kulturach, ale i w czasie. Na przykład Archer, Iritani, Kimes i Barrios (1983) oraz Akert, Chen i Panter (1991) kodowali treść portretów artystycznych, fotografii reklamowych i fotografii aktualności, które pojawiły się w druku lub w telewizji, badając sposób, w jaki ukazują one kobiety i mężczyzn. Interesowało ich w szczególności to, ile spośród tych wizerunków oddaje twarze portretowanych osób. Wyniki analiz pokazały, że przez pięć stuleci — w różnych kulturach i w różnych rodzajach mediów — mężczyźni byli pokazywani z bliska (głowa i twarz), kobiety

zaś przedstawiano w pewnym oddaleniu (cała postać). Autorzy tych analiz zinterpretowali wnioski ze swoich badań jako wskaźnik subtelnej formy stereotypizacji roli seksualnej. Mężczyźni przedstawiani są tak, by uwydatnić ich osiągnięcia intelektualne, portrety kobiet natomiast uwypuklają ich ogólny wygląd fizyczny.

Analizując kolejny przykład, powróćmy do kwestii relacji pomiędzy pornografią i przemocą. Jednym z najtrudniejszych problemów, które pojawiają się na samym wstępie, jest określenie terminu pornografia. Większość z nas od czasu do czasu styka się z materiałem o charakterze

wyraźnie erotycznym, jak na przykład zdjęcia z rozkładówek „Playboya" czy innych, podobnych pism. Czy to jest pornografia? A jak zaklasyfikować nagość w filmach albo reklamy bielizny w gazetach, które ukazują zazwyczaj skąpo odziane modelki? Od dziesięcioleci cały naród trudzi się, by zdefiniować to zjawisko. Jest tak, jak powiedział sędzia Sądu Najwyższego Potter Steward: „Kiedy na to patrzę, wiem, że jest to pornografia", nie jest jednak łatwo opisać wprost jej istotę. Co tak naprawdę prezentuje amerykańska literatura i fotografia „przeznaczona tylko dla dorosłych"?

Analiza archiwalna jest znakomitym narzędziem do poszukiwania odpowiedzi na powyższe pytanie, ponieważ pozwala badaczom opisywać zawartość dokumentów obecnych w danej kulturze. Mówiąc o dokumentach, mamy tu na myśli fotografie i utwory beletrystyczne, które reprezentują dostępną na rynku pornografię.

Don Smith (1976) był jednym z pierwszych badaczy zajmujących się treścią pornografii. Analizował przede wszystkim broszurki z opowiadaniami przeznaczone tylko dla dorosłych. Ponieważ chciał zajmować się pornografią, która jest typowa i powszechnie dostępna, badania przeprowadzał z dala od pornograficznych centrów kraju, czyli miast w Nebrasce i w Tennessee. Z tego samego powodu zajął się książkami sprzedawanymi na stoiskach z nowościami wydawniczymi i w zwykłych księgarniach, a nie tymi, które można było kupić w specjalnych księgarniach tylko dla dorosłych. Wybierał i analizował każdą piątą książkę z półki w jednej księgarni w każdym z ośmiu miast w pięciu stanach. Jego analizy obejmowały wiele zmiennych. Notował między innymi, jak często w tych książkach pojawiał się seks, jaki to był rodzaj seksu, jaka akcja w niej się toczyła lub jaki podjęto w niej temat.

Smith (1976) stwierdził, że typowy bohater tych książek był młody, samotny, biały, atrakcyjny fizycznie i heteroseksualny. Wyniki jego analiz zdecydowanie wskazują, że „świat pornografii jest światem mężczyzn". W porównaniu z opisami kobiet autorzy książek przywiązywali niewielką wagę do charakterystyk wyglądu fizycznego mężczyzn. Z kolei ciała kobiet opisywali w najdrobniejszych szczegółach. Najbardziej niepokojącym efektem tych badań było stwierdzenie, że prawie jedna trzecia wszystkich znalezionych w opisywanych książkach epizodów seksualnych zawierała użycie przez mężczyzn siły (siły fizycznej, psychicznej lub szantażu) po to, by zmusić kobietę do udziału w akcie seksualnym. A zatem agresja wobec kobiet była głównym tematem tych pornograficznych opowiadań.

Druga analiza archiwalna, tym razem odnosząca się do fotografii, również dostarczyła dowodów na seksualną przemoc wobec kobiet. Park Dietz i Barbara Evans klasyfikowali zdjęcia z okładek czasopism z księgarń przeznaczonych tylko dla dorosłych w okręgu Czterdziestej Drugiej Ulicy w Nowym Jorku. Wybrawszy losowo cztery księgarnie, analizowali wszystkie te pisma, których okładka przedstawiała co najmniej jedną kobietę. Kategorie stworzone przez autorów badań uwzględniały między innymi specyficzne akty seksualne, ubiór i wygląd fizyczny kobiet. Dwoje ludzi uprawiających seks to najbardziej powszechny typ fotografii z okładek (37,3%). Jednak drugim z kolei, najbardziej rozpowszechnionym typem okładek okazały się fotografie przedstawiające zniewolenie i zdominowanie (17,2%), gdzie kobiety związane były linami, kajdanami, łańcuchami, częściami garderoby lub kawałkami innego materiału. Oto jak Dietz i Evans (1982) opisali tę kategorię:

Zakneblowane, zalepione taśmą usta, zawiązane oczy i kaptury na głowach pojawiały się najczęściej. Przedstawiane narzędzia tortur to zwykle agrafki, kleszcze i zaciski przytwierdzane do piersi i do genitaliów, a sposoby to przypalanie albo kapanie gorącą parafiną na skórę i skrajnie niewygodne pozycje, np. powieszenie za nadgarstki albo za kostki. Rzadziej na zdjęciach pojawiał się mężczyzna, który groził kobiecie pistoletem lub nożem, gwałcił ją, rozcinał ciało do krwi albo dusił. Stopień przemocy na zdjęciach wahał się od surowego spojrzenia do jawnego morderstwa. Niektóre fotografie wzbudzały niepewność co do tego, czy przedstawiona na nich kobieta żyje.

Badania obserwacyjne w formie analizy archiwalnej mogą nam sporo powiedzieć na temat uznawanych wartości i przekonań społecznych. Fakt rozpowszechnienia w pornografii wątku przemocy seksualnej wobec kobiet wskazuje na to, iż takie przede wszystkim obrazy i opowiadania przyciągają uwagę wielu czytelników (Dietz, Evans, 1982; Lowry, Love, Kirby,

1981). Te niepokojące wyniki prowadzą wprost do alarmujących pytań:

Czy pornografia ma związek z gwałtami wobec kobiet, które zdarzają się w naszym społeczeństwie? Czy czytanie albo oglądanie pornografii popycha niektórych mężczyzn do czynów seksualnych z użyciem przemocy? Aby odpowiedzieć na te pytania, trzeba wykorzystać inne metody niż analiza archiwalna. W dalszej części tego rozdziału będziemy mogli zaobserwować, jak można zastosować metodę korelacyjną i metodę eksperymentalną do analizowania zjawiska seksualnej przemocy wobec kobiet.

Ograniczenia metody obserwacyjnej

Metoda obserwacyjna jest metodą odpowiednią wtedy, gdy celem badania jest opis zachowania społecznego. Ma ona jednak wady. Po pierwsze, niektóre rodzaje zachowań są trudne do obserwacji, ponieważ albo zdarzają się bardzo rzadko, albo pojawiają się jedynie wtedy, gdy człowiek pozostaje w samotności. Gdyby na przykład Łatane i Darley wybrali taką metodę, badając gotowość ludzi do niesienia pomocy ofierze, moglibyśmy wciąż jeszcze czekać na wyniki. Aby stwierdzić, jak ludzie reagują, gdy w ich obecności wydarzy się przestępstwo z użyciem przemocy, badacze musieliby przemierzać ulice całego miasta, cierpliwie wyczekiwać na rogach ulic, a kiedy wreszcie napad się wydarzy, uważnie śledzić reakcje kilku lub wszystkich jego naocznych świadków. Mogliby, rzecz jasna, czekać bardzo długo, zanim w ich obecności zdarzyłby się napad, a i wtedy, w obliczu realnej krytycznej sytuacji, mogliby mieć trudności z gromadzeniem danych.

Zamiast tego Łatane i Darley mogli odwołać się do analizy archiwalnej, która jest wersją metody obserwacyjnej: mogliby na przykład analizować traktujące o przestępstwach artykuły w gazetach, notować liczbę świadków oraz to, jak często szli oni z pomocą ofierze. Jednak wtedy badacze szybko natknęliby się na inne problemy. Czy każdy dziennikarz wspomina o liczbie naocznych świadków opisywanego przestępstwa? Czy jeżeli liczbę tę podaję, to jest ona prawdziwa? Czy wszystkie formy pomocy zostały odnotowane w artykule prasowym? Wiadomo, że są to niepełne i nie uporządkowane dane. Jak to zwykle bywa w przypadku analizy archiwalnej, badacz jest na łasce twórców oryginalnego materiału; dziennikarzom przyświecają inne cele, kiedy piszą swoje artykuły, i mogą nie uwzględniać wszystkich tych informacji, których potem potrzebują badacze.

Kolejną wadą metody obserwacyjnej jest to, że jest ona ograniczona do konkretnej grupy ludzi w konkretnej sytuacji, na przykład głoszącej zagładę świata grupy z Midwest albo grupy dzieci z placu zabaw. Może to stanowić problem wtedy, gdy celem badacza jest generalizacja wniosków z obserwacji jednej grupy ludzi w określonych warunkach i odnoszenie ich do innych populacji i sytuacji. Wreszcie badacze społeczni chcą zwykle zrobić coś więcej niż tylko opisać zachowanie. Celem nauk społecznych jest zrozumienie relacji pomiędzy zmiennymi oraz możliwość przewidywania uwarunkowań różnych rodzajów zachowań społecznych. Chcą wiedzieć na przykład, jaki jest związek pomiędzy nasileniem agresji u człowieka a liczbą aktów przemocy oglądanych w telewizji. Jak reagują dzieci na rozwód swoich rodziców? Kto jest bardziej narażony na używanie narkotyków? Aby odpowiedzieć na tego typu pytania, badacze często odwołują się do innego podejścia — metody korelacyjnej.

Metoda korelacyjna: przewidywanie zachowania społecznego

metoda korelacyjna: metoda, w której mierzy się systematycznie dwie zmienne lub ich większą liczbę i oszacowuje się relację pomiędzy nimi (tj. w jakim stopniu można przewidzieć wartości jednej z nich na podstawie drugiej)

Metoda korelacyjna polega na systematycznym pomiarze dwóch zmiennych lub ich większej liczby i sprawdzaniu, czy są one ze sobą związane. Innymi słowy, metoda ta daje odpowiedź na następujące pytanie: z jaką dokładnością możemy przewidzieć pozycję danej osoby na jednej zmiennej, jeżeli znamy jej pozycję na innej zmiennej? Procedura ta nazywana

jest szacowaniem stopnia korelacji pomiędzy dwiema zmiennymi. Podczas gdy celem metody obserwacyjnej jest opisanie zachowania, celem metody korelacyjnej jest oszacowanie relacji pomiędzy zmiennymi. Do korelacji odwołujemy się zwykle wtedy, gdy chcemy sprawdzać hipotezy wyjaśniające, kiedy i dlaczego pojawia się interesujące nas zachowanie.

W badaniach korelacyjnych w rozmaity sposób można mierzyć zachowanie człowieka i jego postawy. Tak jak w metodzie obserwacyjnej badacze czasami wprost obserwują zachowanie ludzi. Wykorzystując metodę korelacyjną, badacz może na przykład analizować relację pomiędzy agresywnymi zachowaniami dzieci a ilością przemocy oglądanej w telewizji. Badacz może również obserwować dzieci na placu zabaw, ale tutaj jego celem jest oszacowanie zależności czy też korelacji pomiędzy agresywnością dziecka i innymi, również zmierzonymi czynnikami, jak na przykład zwyczaj oglądania telewizji.

Pomiary

Metoda korelacyjna oprócz danych pochodzących z obserwacji często wykorzystuje także pomiary. Jest wiele interesujących dla badaczy zachowań społecznych, których obserwacja jest bardzo trudna albo wręcz niemożliwa. Nie można na przykład zaobserwować, ile książek pornograficznych czytają ludzie, ile wiedzą na temat AIDS, czy też ilu posiadają przyjaciół.

Jeżeli interesujących badaczy zmiennych nie da się łatwo obserwować, odwołują się oni do pomiarów i pytają po prostu ludzi o ich przekonania, postawy i zachowania. Następnie sprawdzają, czy istnieje związek pomiędzy analizowanymi zmiennymi. Mogą na przykład sprawdzać, czy ludzie, którzy dużo wiedzą na temat sposobów przenoszenia AIDS, bardziej od innych preferują bezpieczny seks.

korelacja dodatnia: taka relacja pomiędzy dwiema zmiennymi, w której wzrostowi wartości jednej zmiennej towarzyszy wzrost wartości drugiej zmiennej

korelacja ujemna: taka relacja pomiędzy dwiema zmiennymi, w której wzrostowi wartości jednej zmiennej towarzyszy zmniejszanie się wartości drugiej zmiennej

Badacze analizują tego typu relacje poprzez wyliczanie korelacji pomiędzy różnymi zmiennymi. Korelacja dodatnia oznacza, że wzrostowi wartości jednej zmiennej towarzyszy wzrost wartości drugiej zmiennej. Wzrost i waga są skorelowane dodatnio; im wyższy jest człowiek, tym więcej waży. Korelacja ujemna to taka relacja pomiędzy dwiema zmiennymi, w której wzrostowi wartości jednej zmiennej towarzyszy zmniejszanie się wartości drugiej zmiennej. Gdyby wzrost i waga były skorelowane ujemnie, wyglądalibyśmy dość osobliwie — ludzie niewielkiego wzrostu przypominaliby pingwiny, ludzie wysocy zaś, na przykład za-

wodnicy ligi NBA, byliby jak „skóra i kość". Może być również i tak, że pomiędzy dwiema zmiennymi zupełnie nie ma korelacji i w takim przypadku badacz nie może przewidywać jednej zmiennej na podstawie drugiej.

Korelacje wyrażone są przez liczby z przedziału od -l do +1. Korelacja równa l oznacza, że dwie zmienne są całkowicie i wprost proporcjonalnie skorelowane. Jeżeli więc badacz zna pozycję danej osoby na jednej zmiennej, może dokładnie przewidzieć jej pozycję na drugiej zmiennej. Oczywiście, w życiu codziennym takie całkowite korelacje zdarzają się rzadko. W pewnych badaniach wykazano, że w próbie mężczyzn w wieku od osiemnastu do dwudziestu czterech lat korelacja pomiędzy wzrostem i wagą wynosi 0.47 (Freedman, Pisani, Purves, Adhikari, 1991). Znaczy to, że przeciętnie ludzie o wyższym wzroście ważyli więcej niż ludzie niscy, ale zdarzały się odstępstwa od tej zasady. Korelacja równa -l oznacza, że dwie zmienne są całkowicie i odwrotnie proporcjonalnie skorelowane. I wreszcie korelacja równa 0 oznacza, że dwie zmienne nie są ze sobą skorelowane.

Posługiwanie się pomiarami ma wiele zalet, a jedną z nich jest możliwość wyodrębniania i badania grup reprezentatywnych dla populacji. Odpowiedzi na pytania badaczy są użyteczne jedynie wtedy, gdy są odbiciem sądów całej populacji, a nie jedynie osób tworzących próbę. Badacze posługujący się pomiarami bardzo starają się, by włączane do próby osoby były dla tejże populacji reprezentatywne. Owa reprezentatywność dotyczy zwykle pewnej liczby zmiennych, ważnych z punktu widzenia przeprowadzanych badań (np. wiek, wykształcenie, religia, płeć, wysokość dochodów). Jednocześnie badacze starają się zapewnić reprezentatywność próby poprzez odwołanie się do losowego doboru ludzi z populacji jako

całości. Znaczy to tyle, że każdy człowiek wchodzący w skład populacji ma taką samą szansę na pojawienie się w próbie. Jeżeli próba dobrana jest losowo, możemy założyć, że odpowiedzi tworzących ją osób harmonizują z opiniami całej populacji.

dobór losowy: sposób zapewniania reprezentatywności dla danej populacji wybranej do próby grupy osób gwarantujący, że każda jednostka wchodząca w skład populacji ma taką samą szansę na pojawienie się w próbie

Tworzenie próby nie zawsze kończy się pomyślnie. Pod koniec 1936 r. tygodnik o nazwie „Literary Digest" przeprowadził szeroko zakrojone badania. Pytano ludzi o to, na kogo zamierzają oddać głos w zbliżających się wyborach prezydenckich. Redakcja gazety wzięła nazwiska i adresy osób tworzących próbę z książek telefonicznych i spisów kart rejestracyjnych samochodów. Wyniki sondażu przeprowadzonego na dwóch milionach ludzi wykazały, iż kandydat republikanów. Alf Landon, zwycięży przeważającą większością głosów. Wiesz oczywiście, że nigdy nie było prezydenta o nazwisku Landon. Franklin Delano Roosevelt zwyciężył we wszystkich stanach Ameryki, z wyjątkiem dwóch. Jaki błąd popełnił

„Literary Digest" w swoim sondażu? W czasie Wielkiego Kryzysu wielu ludzi nie mogło sobie pozwolić na posiadanie telefonu czy też samochodu. Ci, których było na to stać, a więc z definicji ludzie dobrze sytuowani, to najczęściej republikanie w przeważającej większości faworyzujący Alfa Landona. Jednak większość wyborców to ludzie biedni popierający z kolei

kandydata demokratów, Roosevelta. Korzystając z listy, która nie zawierała nazwisk mniej zamożnych członków populacji, „Literary Digest" stworzył niereprezentatywną próbę. „Literary Digest" nigdy nie odzyskał zaufania po tej klęsce metodologicznej i przestał się ukazywać krótko po opublikowaniu sondażu).

Współczesne badania i sondaże polityczne nie są wolne od problemów związanych z tworzeniem próby. Podczas wyścigu do fotela prezydenckiego w 1984 r. wszystkie badania opinii publicznej przeprowadzane przez sztab wyborczy Reagana wykazywały, że Reagan ma sporą przewagę nad Walterem Mondalem z wyjątkiem tych sondaży, które były wykonywane w piątkowe noce. Po początkowej panice członkowie sztabu wyborczego Reagana doszli do wniosku, że ponieważ generalnie demokraci są mniej zamożni od republikanów, istnieje większe prawdopodobieństwo, że w piątkowe noce, kiedy zatelefonuje do nich ankieter, będą

obecni w swoich domach („Newsweek", September 28,1992). Mimo takich sporych pomyłek, albo też być może dzięki nim, metody pomiaru z biegiem lat zostały znacznie udoskonalone i dziś pozwalają adekwatnie określać korelacje pomiędzy dużą liczbą interesujących psychologa społecznego zmiennych.

Innym problemem, który niesie ze sobą konieczność posługiwania się pomiarami, jest kwestia adekwatności odpowiedzi. Na proste pytanie, np. co ludzie myślą o danej sprawie lub co zwykle robią, jest stosunkowo łatwo odpowiedzieć. Jednak już pytanie osób badanych o to, jak zachowaliby się w jakiejś hipotetycznej sytuacji lub o to, dlaczego zachowali się w przeszłości tak, jak się zachowali, jest zaproszeniem do nieadekwatności (Schuman, Kalton, 1985). Często ludzie po prostu nie znają odpowiedzi na pytanie, choć wydaje im się inaczej. Richard Nisbett i Timothy Wilson (1977) w kilku badaniach zademonstrowali to zjawisko. W ich badaniach ludzie często zachowywali się zgodnie z zasadą „mówię więcej niż wiem" i nieadekwatnie wyjaśniali, dlaczego zareagowali tak, jak zareagowali. Relacje osób badanych dotyczące przyczyn własnych reakcji odnosiły się bardziej do ich teorii i przekonań o tym, co powinno tymi reakcjami kierować, niż do tego, co rzeczywiście na nie wpływało. (Szerzej opiszemy te badania w rozdziale 6). Na koniec trzeba jeszcze dodać, że badacze wykorzystujący pomiary muszą bardzo uważać, by nie wpływać na odpowiedzi osób badanych przez sposób sformułowania pytania (Hippler, Schwarz, Sudman, 1987).

Korelacja nie jest tożsama z przyczynowością

Metoda korelacyjna mówi nam tylko, że dwie zmienne są ze sobą powiązane. Jest to jej główna wada, ponieważ celem psychologa społecznego jest identyfikacja procesów psychicznych, które wyjaśniają, dlaczego ludzie są tak podatni na wpływy społeczne. Aby uzyskać taką informację, musimy mieć możliwość wnioskowania o przyczynach. Dążymy do tego, by powiedzieć, że A powoduje B, a nie jedynie, że A jest związane albo skorelowane z B.

Jeżeli badacz stwierdzi, że istnieje korelacja pomiędzy dwiema zmiennymi, to ma do czynienia z trzema możliwymi relacjami przyczynowymi pomiędzy tymi zmiennymi. Badacze zauważyli na przykład, że istnieje korelacja pomiędzy ilością przemocy oglądaną w telewizji przez dziecko i jego agresywnością (Eron, 1982). Jednym wyjaśnieniem owej korelacji jest twierdzenie, że przemoc oglądana w telewizji powoduje wzrost agresywności dziecka. Jest jednak równie prawdopodobna relacja odwrotna, a więc, że dzieci bardziej agresywne częściej oglądają telewizję. I wreszcie może być i tak, że pomiędzy tymi dwiema zmiennymi nie ma relacji przyczynowej. Zarówno ilość czasu spędzoną przed telewizorem, jak i zachowania agresywne może powodować trzecia zmienna, na przykład rodzice zaniedbujący swoje obowiązki wobec dziecka. (W rozdziale 12 przedstawimy wyniki eksperymentu, które przemawiają za jedną z trzech powyższych relacji przyczynowych). Jeżeli wykorzystujemy metodę korelacyjną, to nie wolno wyprowadzać wniosku, że jedna zmienna jest przyczyną drugiej. Korelacja nie implikuje przyczynowości.

Niestety nieuwzględnianie tej zasady jest jednym z najbardziej powszechnych błędów metodologicznych w naukach społecznych. Rozważmy jako przykład relację stałego mieszkańca Los Angeles, uzyskaną po trzęsieniu ziemi, które nawiedziło południową Kalifornię:

Prawdopodobnie wielu ludzi myśli, że w taki czy inny sposób spowodowali trzęsienie ziemi, ale stoję tu po to, by wam powiedzieć, że ja jestem jedynym, który to rzeczywiście zrobił. Dziś rano o siódmej czterdzieści dwie nacisnąłem przycisk, który otwiera drzwi od mojego garażu i wówczas całe niebo rozpadło się na kawałki. Pierwszą moją myślą było: „Ja to

załatwiłem". („New Yorker", October 19, 1987)

Te słowa będące oczywiście wyłącznie przechwałką pokazują jednak, jak łatwo wpaść w pułapkę schematu myślenia, że jeżeli dwie zmienne są skorelowane, to jedną musi być przyczyną drugiej. Inne przykłady tego samego błędu wcale nie są tak komiczne ani aż tak nielogiczne. Weźmy za przykład wnioski wyprowadzone z badań nad metodami kontroli urodzeń i chorobami przenoszonymi drogą płciową (STDs) u kobiet (Rosenberg, Davidson, Chen, Judson, Dougląs, 1992). Badacze analizowali lekarskie kartoteki kobiet, które zgłosiły się do kliniki, i notowali rodzaje stosowanych przez nie metod kontroli urodzeń oraz to, czy były one chore na STDs. Ku dużemu zaskoczeniu okazało się, że kobiety preferujące wykorzystanie prezerwatyw zapadały częściej na choroby przenoszone drogą płciową niż kobiety, które używały wkładek domacicznych lub gąbek antykoncepcyjnych. Ów wynik wraz z wnioskiem, że używanie wkładek domacicznych oraz gąbek antykoncepcyjnych niesie mniejsze ryzyko zachorowania na STDs został rozpowszechniony przez popularną prasę. Niektórzy reporterzy namawiali kobiety, których partnerzy używali prezerwatyw, na zmianę środka antykoncepcyjnego.

Czy widzisz, na czym polega problem? Z faktu, że incydent chorobowy był skorelowany z typem środka antykoncepcyjnego używanego przez kobiety, można wyprowadzić pewną liczbę interpretacji przyczynowych. Być może kobiety używające gąbek lub wkładek domacicznych uprawiają seks z mniejszą liczbą partnerów. (W rzeczywistości, w miesiącach poprzedzających badanie osoby używające prezerwatyw częściej utrzymywały stosunki seksualne z większą liczbą partnerów). Może być też i tak, że w przypadku partnerów kobiet preferujących używanie prezerwatyw występuje większe prawdopodobieństwo zachorowania na choroby przenoszone drogą płciową niż w przypadku partnerów kobiet używających wkładek domacicznych i gąbek antykoncepcyjnych. Nie ma po prostu sposobu na to, by dowiedzieć się, jak jest naprawdę. I dlatego właśnie z badań korelacyjnych nie można wyprowadzić wniosku, że jeden z tych trzech typów środków kontroli urodzeń chroni przed chorobami przenoszonymi drogą płciową.

Rozpatrując kolejny przykład trudności z wnioskowaniem na temat przyczynowości w badaniach korelacyjnych, wróćmy do pytania, czy pornografia jest przyczyną agresywnych czynów seksualnych wobec kobiet, na przykład gwałtów. Aby odpowiedzieć na to pytanie, Larry Baron i Murray Straus (1984) sprawdzali w kilku stanach, czy istnieje związek pomiędzy liczbą sprzedawanych pism pornograficznych i liczbą odnotowanych w tych stanach gwałtów. Do pomiaru liczby sprzedawanych pism pornograficznych badacze wybrali osiem czasopism o wyraźnie erotycznym charakterze (jak np. „Playboy", „Hustler", „Chic"). Liczbę czasopism sprzedanych w każdym stanie w 1979 r. porównali z liczbą odnotowanych

przez FBI w „Uniform Crime Reports" gwałtów w tych stanach. (Ponieważ jest to przestępstwo nie zawsze zgłaszane policji, opublikowane dane są bez wątpienia zaniżone w stosunku do rzeczywistej liczby popełnionych gwałtów).

Powyższe badania wykazały silną dodatnią korelację pomiędzy liczbą sprzedanych publikacji pornograficznych i liczbą popełnionych gwałtów. (Teoria prawdopodobieństwa wskazuje na to, że istnieje jedynie jedna szansa na tysiąc, że wielkość tej korelacji jest dziełem przypadku). Ponadto badacze wykazali również, że liczba sprzedanych pism pornograficznych nie koreluje wysoko z częstością nieseksualnych aktów przemocy. Dlatego

Baron i Straus wyeliminowali interpretację, że pornografia prowadzi do popełniania przestępstw nacechowanych przemocą, a nie tylko do agresywnych przestępstw na podłożu seksualnym.

Mimo że wyniki wskazywały na taki związek, badacze ci nie udowodnili, że pornografia jest przyczyną gwałtów. Czy przychodzą ci do głowy jakieś inne wyjaśnienia tej korelacji? Baron i Straus (1984) sami przyznawali, że wyniki ich badań nie dowodzą przyczynowości. Ich zdaniem, mogły one być odbiciem różnic pomiędzy funkcjonującymi w różnych stanach kulturowymi modelami supermężczyzny, które popychają mężczyzn i do kupowania gazet pornograficznych, i do popełniania gwałtów.

Łatane i Darley mogli też odwołać się do metody korelacyjnej, aby określić, czy liczba widzów wpływa na prawdopodobieństwo udzielenia pomocy. Mogli oni wypytywać ofiary oraz świadków przestępstw i korelować później ogólną liczbę obecnych przy popełnianiu przestępstwa z liczbą widzów, którzy udzielili pomocy ofierze. Załóżmy, że badacze stwierdziliby ujemną korelację pomiędzy tymi zmiennymi. Znaczyłoby to, że im więcej widzów, tym jest mniej prawdopodobne, że któryś z nich przyjdzie z pomocą ofierze. Czy jest to jednak dowód na to, że udzielenie pomocy uzależnione jest od tego, ile osób obserwuje zdarzenie? Niestety nie. Kilka innych, nie znanych zmiennych może warunkować i liczbę widzów, i częstość udzielanej pomocy. Taką trzecią zmienną może być na przykład stopień powagi sytuacji. Sytuacja krytyczna i przerażająca — w porównaniu do mniej poważnego wypadku — może sprawić, że pojawi się więcej widzów, a ludzie będą mniej chętni do niesienia pomocy. Inne przykłady trudności z wnioskowaniem na temat przyczynowości w badaniach korelacyjnych przedstawione zostały na rycinie 2.2.

Jedynym sposobem określenia związków przyczynowych jest metoda eksperymentalna. W metodzie tej badacz systematycznie kontroluje i aranżuje zdarzenia tak, że jedna grupa osób doświadcza ich w pewien określony sposób (np. są świadkami krytycznej sytuacji w towarzystwie innych osób), inna zaś w inny sposób (np. są jedynymi świadkami tej samej sytuacji krytycznej). Metoda eksperymentalna jest stosowana w większości badań w psychologii społecznej, ponieważ pozwala na formułowanie wniosków o przyczynach. Metoda obserwacyjna jest użyteczna wtedy, gdy chodzi o opis zachowania. Metoda korelacyjna z kolei jest bardzo użyteczna, gdy chcemy poznać, które aspekty życia społecznego są ze sobą związane lub współwystępują. Jednak tylko metoda eksperymentalna pozwala formułować wnioski w kategoriach przyczyny i skutku. Z tego powodu właśnie metoda ta jest klejnotem w koronie wszystkich procedur badawczych psychologii społecznej.

Metoda eksperymentalna: odpowiadanie na pytanie o przyczynę

metoda eksperymentalna: metoda badania relacji przyczynowo-skutkowych; badacz losowo przydziela uczestników eksperymentu do różnych sytuacji i upewnia się, że sytuacje te są identyczne pod wszystkimi względami z wyjątkiem jednego, zdefiniowanego przez zmienną niezależną (badacz oczekuje, że tenże jedyny warunek będzie miał przyczynowy wpływ na reakcje ludzi)

Metoda eksperymentalna obejmuje zwykle bezpośrednią interwencję ze strony badacza. Zmienna (np. liczba widzów), od której oczekuje się, że jest przyczyną zachowania interesującego badacza (np. udzielenie pomocy), jest kontrolowana przez eksperymentatora w ten sposób, że jedni uczestnicy badań są poddani działaniu jednej formy tej zmiennej (np. są jedynymi świadkami sytuacji krytycznej), na innych zaś oddziałuje inna jej forma (np. są świadkami sytuacji krytycznej wraz z małą grupą albo wraz z dużą grupą innych ludzi). Poprzez ostrożne wymienianie tylko jednego aspektu sytuacji (np. wielkości grupy) badacze mogą się przekonać, czy ten właśnie aspekt jest przyczyną interesującego ich zachowania.

Czy to jest jasne? Teraz jeszcze nie. Zastanów się, w jaki sposób moglibyśmy zaaranżować eksperyment, by sprawdzić hipotezę Łatanego i Darleya o efekcie wielkości grupy. Chwila refleksji pozwoli spostrzec, że pojawiają się tu pewne praktyczne i etyczne problemy. Jakiego rodzaju sytuacji krytycznej powinniśmy użyć? Najlepiej byłoby (z perspektywy nauki), gdyby sytuacja ta była możliwie jak najbardziej podobna do przypadku Genovese. A zatem, powinniśmy zaaranżować morderstwo, które mogliby widzieć przechodnie. Należałoby stworzyć dwie sytuacje eksperymentalne. W jednej świadkami zaaranżowanego morderstwa byłoby niewielu widzów, w drugiej zaś morderstwo to obserwowałaby duża liczba osób.

Teoria jest rzeczą dobrą, ale dobry eksperyment będzie trwał wiecznie.

— Peter LeonfdoWh Kapitsa

RYCINA 2.2. Korelacja nie jest tożsama z przyczynowością. Dość trudno

uznać, że korelacja nie pozwala nam na wyprowadzanie wniosków przyczynowych.

Trudno o tym pamiętać zwłaszcza wtedy, gdy to korelacja sugeruje szczególnie

nieodpartą przyczynę. Łatwo zapomnieć, że istnieją alternatywne wyjaśnienia dla

uzyskanej korelacji; inna zmienna może być przyczyną pojawienia się obu

obserwowanych zmiennych. W przypadku każdego z wyżej przytoczonych

przykładów zastanów się, dlaczego pojawiła się korelacja. Nawet wówczas, gdy

wydaje ci się oczywiste, która zmienna jest przyczyną drugiej, pomyśl, czy istnieje

alternatywne wyjaśnienie?

Korelacja nie jest tożsama z przyczynowością

[....]

Taki scenariusz budzi wiele zastrzeżeń natury etycznej. To, co jest najlepsze z perspektywy potrzeb nauki, wcale nie musi być najlepsze w aspekcie etycznym. Jest oczywiste, że żaden naukowiec, nawet w dobrych intencjach, nie popełniłby morderstwa. Moglibyśmy zamiast tego wynająć kilku aktorów, którzy „zagraliby" morderstwo na ulicy miasta. Byłoby to trochę lepsze z punktu widzenia etyki, ale ciągle jeszcze problematyczne. Nie można bowiem niczego nie podejrzewających ludzi narażać na takie przerażające doświadczenia. Rozwiązaniem mógłby być kompromis pomiędzy „zagraniem" i takim aranżowaniem zdarzenia, by było mniej wstrząsające dla obserwatorów. Ale jak stworzyć realistyczną sytuację, wystarczająco niepokojącą, aby była podobna do przypadku Genovese, a równocześnie nie budziła przerażenia? Jak, na dodatek, moglibyśmy zagwarantować, że wszyscy świadkowie znajdują się w sytuacjach różniących się tylko wartością tej zmiennej, której efekt chcemy mierzyć — w tym przypadku liczbą widzów?

Zobaczmy, jak Łatane i Darley (1968) poradzili sobie z tymi problemami. Załóżmy, że jesteś uczestnikiem ich eksperymentu. Przyszedłeś w umówionym czasie i oczekujesz w długim korytarzu z drzwiami prowadzącymi do małych kabin. Eksperymentator wita się z tobą i prowadzi do jednej z nich, wspominając po drodze, że w badaniach będzie brało udział także pięciu innych, znajdujących się już w pozostałych kabinach, studentów. Eksperymentator prosi, byś nałożył na uszy słuchawki z przyłączonym do nich mikrofonem, po czym odchodzi. Za chwilę słyszysz przez słuchawki eksperymentatora, który mówi, że interesują go różne typy problemów osobistych, jakie trapią obecnie studentów, i że chce je poddać analizie. Wyjaśnia też, że każdy uczestnik eksperymentu pozostanie anonimowy, by w ten sposób mieć pewność, że badani będą opowiadać o swoich problemach otwarcie. Każdy z nich pozostanie więc w oddzielnym pokoju i będzie porozumiewał się z resztą tylko przez interkom. Eksperymentator dodaje, że aby czuli się swobodnie i byli bardziej otwarci i uczciwi, on sam

nie będzie się przysłuchiwał dyskusji. Na koniec prosi badanych, by prezentowali swoje problemy kolejno, każdy przez dwie minuty. Potem każda osoba będzie mogła skomentować to, co mówili pozostali. Wyjaśnia wreszcie, że dla pewności, iż taki porządek dyskusji zostanie zachowany, w tym samym momencie tylko jedna osoba będzie miała włączony mikrofon.

Potem rozpoczyna się dyskusja w grupie. Słyszysz, jak pierwszy uczestnik eksperymentu mówi, że ma kłopoty z przystosowaniem się do studiów. Z pewnym zakłopotaniem wyznaje, że miewa czasami, szczególnie w warunkach stresu, ataki padaczki.

Mijają jego dwie minuty, a ty słuchasz, jak pozostali czterej uczestnicy eksperymentu opowiadają o swoich problemach. Potem nadchodzi twoja kolej. Kiedy kończysz, znowu zaczyna mówić osoba, która rozpoczęła dyskusję. Ku twojemu zdziwieniu, po kilku uzupełniających komentarzach, u osoby tej zaczyna się atak padaczki:

Ja-och-uch-ja, myślę, że j-ja potrzebuję-och-jeżeli-jeżeli mógłby-och-och-ktoś

och-och-och-och-och-och-och-trochę-och-trochę mi pomóc tutaj, bo-och-ja-

och-ja-och-och-m-m-mam pra-prawdziwy problem-och-teraz i ja-och-gdy-

by ktoś mógl mi pomóc wyjść, byloby-to byłoby-och-och, p-p-pewnie

byioby-pewnie byłoby dobrze... bo-och-jest-och-och-przyczyna ja-och-ja-

uch-ja mam je-jeden z-och-ata... och-och-myślę, że nadchodzi i-i-i mogę

naprawdę-och-potrzebować pomocy, więc gdyby ktoś mógl-och-mi trochę

po-pomóc-uch-och-och-och-och, m-mógłby ktoś-och-och-pomóc-och-uch-

uch-uch (odgłos dławienia się) ...ja umieram-och-och-ja... ja umieram-och-ra-

tunku-och-och-atak-och (dławienie się, potem cisza). (Darley, Łatane, 1968,

s. 379)

Zastanów się przez chwilę. Co zrobiłbyś w tej sytuacji? Gdybyś był taki jak większość uczestników tego eksperymentu, zostałbyś w swojej kabinie i słuchał odgłosów ataku padaczki kolegi, nic nie robiąc. Czy to cię zaskakuje? Pewna liczba uczestników badań Łatanego i Darleya opuściła swoje kabiny, aby poszukać ofiary albo eksperymentatora, jeszcze zanim atak padaczki się zakończył. Tylko 31% osób starało się w ten sposób pomóc. Natomiast 69% studentów pozostało w kabinach i nie zrobiło nic — zupełnie tak, jak sąsiedzi Kitty Genovese, którzy w żaden sposób nie zaofiarowali jej swojej pomocy.

Czy ten wynik dowodzi, że to właśnie liczba świadków ataku była przyczyną nieudzielenia pomocy? Skąd wiemy, że nie stało się tak z jakiegoś innego powodu? I tu dochodzimy do najważniejszej zalety metody eksperymentalnej. Wiemy to, ponieważ Łatane i Darley uwzględnili w swoim eksperymencie jeszcze dwie inne sytuacje. Procedura eksperymentalna była w nich identyczna z opisaną powyżej oprócz jednej, rozstrzygającej kwestii. Mianowicie wielkość grupy dyskusyjnej była mniejsza. Znaczy to tyle, że mniej osób było świadkami ataku padaczki. W jednej sytuacji poinformowano uczestników eksperymentu, że poza nimi w dyskusji uczestniczyć będą jeszcze trzy inne osoby (ofiara oraz dwóch innych studentów), w drugiej zaś mówiono badanym, że tylko jeden inny student będzie prowadził dyskusję (mianowicie ofiara). W drugiej sytuacji eksperymentalnej każdy uczestnik badań był przekonany, że tylko on jeden słyszał prośby ofiary ataku padaczki.

Zmienne niezależne i zależne

zmienna niezależna: zmienna, którą badacz zmienia albo różnicuje, aby stwierdzić, czy ma ona wpływ na jakąś inną zmienną; badacz oczekuje, że ta właśnie zmienna będzie powodowała zmiany jakiejś innej zmiennej

zmienna zależna: zmienna, którą badacz mierzy po to, by stwierdzić, czy na nią wpływa zmienna niezależna; badacz stawia hipotezę, że zmienna zależna zależy od poziomu zmiennej niezależnej

plan wieloczynnikowy: plan eksperymentalny, w którym uwzględnia się więcej niż jedną zmienną niezależną; każda zmienna niezależna ma więcej niż jedną wersję lub też poziom; wszystkie możliwe kombinacje tych poziomów pojawiają się w badaniach

Liczba osób, które były świadkami sytuacji krytycznej, to w badaniach Łatanego i Darleya zmienna niezależna. Zmienna niezależna jest bezpośrednio kontrolowana przez eksperymentatora. Jest to tą zmienną, którą badacz manipuluje (pojawia się ona w eksperymencie na różne sposoby). Badacz zakłada, że właśnie zmienna niezależna jest przyczyną zmiennej zależnej, która z kolei jest tym, co badacz mierzy, by sprawdzić, czy oczekiwany efekt się pojawi (w tym przypadku: czy ludzie pomogą ofierze). Badacz zakłada więc, że zmienna zależna zależy od zmiennej niezależnej (patrz ryć. 2.3). Darley i Łatane stwierdzili, że ich zmienna niezależna — liczba świadków — miała wpływ na zmienną zależną. Gdy uczestnicy eksperymentu byli przekonani, że cztery inne osoby są świadkami ataku padaczki, jedynie 31% spośród nich udzieliło pomocy ofierze. Gdy zaś badani sądzili, że tylko dwóch innych ludzi wie o ataku, liczba udzielających pomocy wzrosła do 62%. Prawie każdy pomógł ofierze (85%), gdy uczestnicy eksperymentu byli przekonani, że są jedynymi świadkami sytuacji.

RYCINA 2.3. Zmienne zależne i niezależne w badaniach eksperymentalnych

Wyniki te dowodzą wprawdzie, iż liczba świadków w dużym stopniu wpływa na częstość udzielania pomocy, nie znaczy to jednak wcale, że wielkość grupy jest jedyną przyczyną warunkującą udzielenie pomocy. Zauważmy, że w obecności czterech świadków jedna trzecia badanych jednak jej udzieliła. Z kolei w sytuacji, gdy badani sądzili, iż są jedynymi świadkami ataku, niektórzy jednak nie pomogli. Jest rzeczą oczywistą, że na fakt udzielenia lub braku pomocy ofierze wpływają też inne czynniki — osobowość świadków, ich wcześniejsze doświadczenia w sytuacjach krytycznych itp.

Zdajemy sobie sprawę z tego, że zachowanie społeczne jest złożone i zwykle powoduje je wiele różnych zmiennych. Dlatego właśnie eksperymenty często obejmują równocześnie więcej niż jedną zmienną niezależną. Ponieważ wiemy, że pewne kombinacje zmiennych niezależnych mają szczególnie silny wpływ na zachowanie, możemy postarać się, by każda wersja każdej zmiennej niezależnej wystąpiła w eksperymencie łącznie z każdą z wersji wszystkich pozostałych zmiennych. Taka procedura nazywana jest planem wieloczynnikowym. Jest to więc procedura eksperymentalna, w której: a) uwzględnia się więcej niż jedną zmienną niezależną; b) każda zmienna niezależna ma więcej niż jedną wersję lub też poziom; c) wszystkie możliwe kombinacje tych poziomów pojawiają się w badaniach.

Badacz mógłby na przykład zdecydować się na badanie zachowania świadków przy użyciu trzech zmiennych niezależnych, a mianowicie: stopnia powagi sytuacji, liczby obecnych w tej sytuacji świadków oraz płci osoby, której potrzebna jest pomoc. Ważność sytuacji mogłaby mieć trzy poziomy: a) bardzo poważna sytuacja (człowiek leży na ziemi, a z jego ust toczy się krew); b) sytuacja poważna (człowiek leży na ziemi, kurczowo zaciska pięści i jęczy); c) sytuacja mniej poważna (człowiek potknął się i upadł na ziemię). Kolejna zmienna — liczba świadków — mogłaby pojawić się w dwóch wariantach: a) obecność jednego świadka; b) obecność trzech świadków, I wreszcie ostatnia zmienna niezależna, czyli płeć „ofiary", miałaby oczywiście dwa poziomy: a) ofiarą jest mężczyzna; b) ofiarą jest kobieta.

W wyniku zastosowania planu wieloczynnikowego uzyskamy dwanaście różnych kombinacji tych trzech zmiennych niezależnych. I tak, na przykład, w jednej z możliwych sytuacji ofiarą będzie kobieta, która w obecności trzech świadków upada na ziemię, brocząc krwią z ust. Badacz wprowadza wszystkie dwanaście możliwych sytuacji do badań. Następnie zbiera informacje o tym, jak świadkowie reagują, gdy zostają postawieni w sytuacjach określonych przez różne wersje trzech wykorzystanych zmiennych. W ten sposób badacz może określić nie tylko niezależny udział każdej z tych trzech zmiennych niezależnych (np. w jakim stopniu ludzie zmieniają zachowania związane z niesieniem pomocy wtedy, gdy ofiarą jest kobieta, a nie mężczyzna), ale również swoiste kombinacje czy też interakcje różnych wersji tych trzech zmiennych (np. czy kobieta jako ofiara w bardzo poważnej sytuacji częściej otrzymuje pomoc ze strony trzech świadków niż mężczyzna jako ofiara w tych samych warunkach). Wieloczynnikowy plan eksperymentalny jest bardzo wiarygodnym narzędziem. Umożliwia rozdzielenie oddziałujących na siebie nawzajem zmiennych, a tym samym pozwala psychologom społecznym określić istotne dla analizowanego problemu ich kombinacje.

Ustalanie trafności wewnętrznej w eksperymentach

trafność wewnętrzna: upewnianie się, że nic więcej poza zmienną niezależną nie może wpływać na zmienną zależną; realizuje się to poprzez kontrolowanie wszystkich zmiennych ubocznych oraz poprzez losowe przydzielanie wszystkim badanym różnych warunków eksperymentalnych

losowe przydzielanie do sytuacji: upewnianie się, że wszyscy badani mają taką samą szansę na przydzielenie do danej sytuacji w eksperymencie; dzięki losowemu przydzielaniu tychże sytuacji badacz może być względnie pewien, że różnice w osobowościach uczestników eksperymentu albo ich wcześniejsze doświadczenia są równomiernie rozłożone na wszystkie sytuacje

Czy możemy być pewni, że różnice w gotowości niesienia pomocy w różnych sytuacjach, uwzględnionych w eksperymentach Łatanego i Darleya (1968), były dziełem różnej liczby świadków zainscenizowanego ataku padaczki? Czy efekt ten nie mógł być spowodowany przez jakiś inny aspekt sytuacji? Największą zaletą metody eksperymentalnej jest właśnie

to, że możemy być pewni istnienia przyczynowego związku pomiędzy liczbą widzów i faktem niesienia pomocy. Łatane i Darley zagwarantowali, że zastosowane w ich eksperymentach sytuacje były identyczne pod każdym względem z wyjątkiem jednego, określonego przez zmienną niezależną, którą była liczba widzów.

O takich badaniach mówi się, że mają wysoką trafność wewnętrzną (Campbell, Stanicy, 1967). Znaczy to tyle, że wszystkie wykorzystane w badaniach sytuacje były takie same, a różniły się jedynie wartością zmiennej niezależnej. Łatane i Darley starali się zapewnić wysoką trafność wewnętrzną swoim eksperymentom poprzez następujące zabiegi: wszyscy uczestnicy badań otrzymali taką samą instrukcję i wszystkim w taki sam sposób opisano badania; wszystkie osoby badane siedziały w tych samych kabinach; eksperyment przeprowadzano oddzielnie z każdą osobą badaną, można było więc uważnie kontrolować wszystkie inne aspekty sytuacji i zadbać o to, by każdy uczestnik eksperymentu znalazł się

w identycznych warunkach; komentarze fikcyjnych uczestników eksperymentu zostały wcześniej nagrane na taśmę magnetofonową i były później odtwarzane przez interkom po to, by prawdziwe osoby badane słyszały tę samą dyskusję w grupie i były świadkami tej samej sytuacji krytycznej.

Wnikliwy czytelnik może jednak zauważyć, że poza liczbą widzów w badaniach Łatanego i Darleya pojawiła się jeszcze jedna kluczowa różnica pomiędzy sytuacjami eksperymentalnymi. Mianowicie różne osoby badane uczestniczyły w różnych sytuacjach eksperymentalnych. Być może zaobserwowane różnice w niesieniu pomocy należałoby przypisać charakterystykom osób badanych, a nie zmiennej niezależnej. Mogło być na

przykład tak, że w sytuacji, gdy badany był jedynym świadkiem, znaleźli się ludzie, którzy z natury są bardziej skłonni do niesienia pomocy innym niż ci, którzy uczestniczyli w dwóch pozostałych sytuacjach. Osoby te mogły różnić się od pozostałych uczestników badań pod wieloma względami, które mogły wpływać na ich większą skłonność do niesienia pomocy innym. Może mieli oni bardziej kochających rodziców, może wiedzieli coś na temat epilepsji albo pomagali już w sytuacjach krytycznych. Gdyby któraś z tych możliwości okazała się prawdziwa, trafność wewnętrzna badań byłaby poważnie zagrożona.

Na szczęście mamy do dyspozycji technikę, która pozwala eksperymentatorowi na wyeliminowanie tych różnic pomiędzy badanymi, które mogą wpływać na końcowe wyniki. Mowa tu o losowym przydzielaniu do sytuacji. Ta użyteczna technika jest główną składową metody eksperymentalnej. Każdy uczestnik badań Łatanego i Darleya miał taką samą szansę na przydzielenie do każdej z trzech wykorzystanych w eksperymencie sytuacji. W praktyce robi się to poprzez rzucanie monetą, wyciąganie nazwisk badanych z kapelusza albo wykorzystanie tablic liczb losowych (zbioru liczb losowo wygenerowanych przez komputer). Dzięki randomizacji (albo losowemu przydzielaniu) badacz może być względnie pewien, że różnice w osobowościach uczestników eksperymentu albo ich wcześniejsze doświadczenia są równomiernie rozłożone na wszystkie sytuacje. I tak na przykład teoria prawdopodobieństwa mówi nam, że jeżeli uczestnicy eksperymentu będą losowo przydzielani do sytuacji eksperymentalnej, istnieje bardzo małe prawdopodobieństwo, iż osoby bardziej skłonne do pomocy wyznaczone zostaną do tej samej sytuacji. Ludzie bardziej od innych chętni do pomocy będą losowo (tj. w przybliżeniu równomiernie) rozłożeni na wszystkie trzy sytuacje eksperymentalne.

Zawsze jednak istnieje (bardzo niewielka) możliwość, że nawet w przypadku losowego przydziału osoby o różnych cechach osobowości nie rozłożą się równomiernie na wszystkie sytuacje eksperymentalne. Jeżeli na przykład dzielimy losowo czterdzieści osób na dwie grupy, to może się zdarzyć, że tych dwadzieścia osób, które wiedzą najwięcej o epilepsji,

znajdzie się w jednej grupie. Jest to możliwość, którą w nauce eksperymentalnej trzeba traktować poważnie. Statystyczna analiza naszych danych pozwala na wyliczenie poziomu ufności (wartości p). Ów poziom ufności to liczba informująca badacza o tym, jakie jest prawdopodobieństwo, że wyniki jego eksperymentu są dziełem przypadku (spowodowane

są niepowodzeniem w randomizacji), a nie efektem działania zmiennej niezależnej lub zmiennych niezależnych. Standardowo w nauce — także i w psychologii społecznej — wyniki uznaje się za istotne wtedy, gdy prawdopodobieństwo tego, iż są one dziełem czynników losowych, a nie badanych zmiennych niezależnych, wynosi mniej niż pięć setnych. Jeżeli wyniki są istotne statystycznie, przyjmujemy hipotezę, że to właśnie

zmienna niezależna, a nie różnice w osobowościach czy też wcześniejszych doświadczeniach naszych badanych, jest przyczyną różnic w zmiennej zależnej.

poziom ufności (wartość p): liczba wyliczona za pomocą technik statystycznych, która informuje badacza o tym, jakie jest prawdopodobieństwo, że wyniki jego eksperymentu są dziełem przypadku (spowodowane są niepowodzeniem w randomizacji), a nie są efektem działania zmiennej niezależnej lub zmiennych niezależnych; standardowo w nauce — także

i w psychologii społecznej — przyjmuje się, że wyniki uznaje się za istotne wtedy, gdy prawdopodobieństwo, iż wyniki mogą być dziełem czynników losowych, a nie badanych zmiennych niezależnych, wynosi mniej niż pięć setnych

Możliwość kontrolowania zmiennych ubocznych, które mogą wpływać na wyniki, oraz możliwość losowego przydzielania osób badanych do sytuacji to dwie wielkie zalety metody eksperymentalnej. Nie jest to możliwe ani w metodzie korelacyjnej, ani w metodzie obserwacyjnej. Nawet jeżeli pomiędzy dwiema zmiennymi występuje silna korelacja, to nie

możemy być pewni ani tego, czy pierwsza zmienna jest przyczyną drugiej, ani też czy druga zmienna jest przyczyną pierwszej, czy może jakaś inna zmienna jest przyczyną i jednej, i drugiej. Jak już wspominaliśmy powyżej, gdyby Łatane i Darley wykorzystali metodę korelacyjną i stwierdzili wysoką korelację pomiędzy liczbą widzów i faktem niesienia pomocy ofierze, nie byliby w stanie wyeliminować takiej możliwości, że jakaś inna zmienna — na przykład powaga sytuacji — wpływała i na liczbę widzów, i na prawdopodobieństwo udzielenia pomocy. Łatane i Darley mogli wyeliminować takie alternatywne wyjaśnienie uzyskanych wyników jedynie poprzez potraktowanie liczby świadków jako zmiennej niezależnej i utrzymanie wszystkich pozostałych elementów sytuacji (np. powagi tej

sytuacji) w nie zmienionym stanie.

Pokazaliśmy również, że niemożliwa jest interpretacja w kategoriach przyczynowości wyników analiz korelacyjnych w badaniach nad pornografią i przemocą seksualną. Larry Baron i Murray Straus (1984) wskazali na istotną korelację pomiędzy liczbą czasopism pornograficznych sprzedawanych w poszczególnych stanach i liczbą odnotowanych w tych stanach gwałtów, ale nie mogli wyeliminować ewentualności, że jakaś trzecia zmienna jest przyczyną tych dwóch. Może być na przykład tak, że w niektórych stanach mieszka więcej mężczyzn o zaburzonej, hipermęskiej osobowości i że to właśnie ci mężczyźni czytają więcej pornografii i częściej popełniają gwałty.

Tylko metoda eksperymentalna może udzielić odpowiedzi na pytanie, czy oglądanie pornografii popycha mężczyzn do popełniania agresywnych czynów seksualnych. Oczywiście ze względów etycznych nie możemy przeprowadzać eksperymentów, w których zmienną zależną byłby rzeczywisty czyn seksualny z użyciem przemocy. Jednak Edward Donnerstein,

Neił Malamuth i ich współpracownicy badali wpływ pornografii na agresję w kilku starannie zaplanowanych eksperymentach (Donnerstein, Linz, Penrod, 1987; Malamuth, 1986; Malamuth, Donnerstein, 1983).

Przyjrzyjmy się jednemu z takich eksperymentów, który został przeprowadzony przez Edwarda Donnersteina (1980). Wszyscy badani studenci uczestniczący w tym eksperymencie to mężczyźni. Poinformowano ich, że eksperyment ma na celu badanie wpływu stresu na proces uczenia się. Każdy z uczestników oraz współpracownik eksperymentatora (który uda-

wał, że jest osobą badaną) stanowili parę i wspólnie wykonywali zadanie polegające na tym, że jeden z nich uczył się pewnego materiału, drugi zaś aplikował partnerowi wstrząsy elektryczne za każdą błędną odpowiedź. Współpracownik eksperymentatora był zawsze tą osobą z pary, której aplikowano wstrząsy (nie stosowano prawdziwych wstrząsów elektrycznych). Płeć współpracownika eksperymentatora była pierwszą zmienną niezależną uwzględnioną w tych badaniach — w parze pojawiał się albo student, albo studentka.

Drugą zmienną niezależną był rodzaj krótkiego filmu, który uczestnicy eksperymentu oglądali, zanim zaczęli aplikować partnerowi wstrząsy elektryczne. Eksperymentator pytał, czy w czasie, gdy ich partnerzy się uczą, nie zechcieliby obejrzeć krótkiego filmu, który zamierza wykorzystać w swoich badaniach, i prosił, by go ocenili. Wszyscy uczestnicy eksperymentu wyrazili zgodę. Każdy z nich obejrzał jeden z trzech krótkich filmów: a) film o mężczyźnie, który włamuje się do pewnego domu i gwałci kobietę, grożąc jej pistoletem (tj. pornografię nacechowaną przemocą); b) film pokazujący różne etapy stosunku seksualnego kobiety z mężczyzną, ale bez aktów przemocy czy agresji; c) film neutralny, bez seksu i bez agresji.

Po obejrzeniu filmu osoby badane wracały do tej części eksperymentu, która dotyczyła uczenia się. Poinstruowano każdego badanego, że jeżeli jego partner poda niepoprawną odpowiedź, ma go ukarać wstrząsem elektrycznym o takim natężeniu, jakie sam wybierze w skali od l do 8. Zaraz potem badani słyszeli odpowiedzi współpracowników lub współpracownic eksperymentatora, które zawierały kilka błędów (w rzeczywistości był to głos kobiety lub mężczyzny odtwarzany z taśmy magnetofonowej). Zmienną zależną była tu intensywność wstrząsów, które badany zaaplikuje ofierze. Czy ci mężczyźni, którzy przed chwilą obejrzeli film pornograficzny, będą zachowywać się bardziej agresywnie (będą aplikować silniejsze wstrząsy) od tych, którzy takiego filmu nie oglądali? Czy fakt, że

film pornograficzny zawierał akty przemocy albo był ich pozbawiony spowoduje różnicę w zachowaniu badanych? Czy kobietom (współpracownicom eksperymentatora lub też „ofiarom") badani zaaplikują silniejsze wstrząsy niż mężczyznom?

Wyniki tego eksperymentu zostały przedstawione na rycinie 2.4. Najbardziej zatrważającym odkryciem było to, że kiedy mężczyźni uczestniczący w eksperymencie obejrzeli film pornograficzny nacechowany przemocą, a zaraz potem mieli okazję do agresywnego zachowania wobec kobiety, aplikowali jej wstrząsy najsilniejsze ze wszystkich, jakie w ogóle

pojawiły się w eksperymencie. W sytuacji, kiedy to mężczyzna był ofiarą, obejrzenie zarówno filmu pornograficznego nacechowanego przemocą, jak i filmu pornograficznego bez aktów przemocy w treści prowadziło do wzrostu agresji u osób badanych. Działo się tak być może dlatego, że filmy pornograficzne pobudzały albo niepokoiły badanych i sprawiały, że rozładowywali oni powstałe w ich wyniku napięcie poprzez agresję. Wzrost agresji nie był jednak w żadnej z pozostałych sytuacji eksperymentalnych nawet w przybliżeniu tak duży jak wtedy, gdy wstrząsy elektryczne aplikowali kobietom mężczyźni, którzy obejrzeli film pornograficzny z aktami przemocy w treści. Opisany tu eksperyment oraz inne podobne do niego (np. Linz, Donnerstein, Penrod, 1984) wykazały, że mężczyźni oglądający film pornograficzny, w którym kobieta jest poniżana i traktowana agresywnie, stają się bardziej tolerancyjni w stosunku do aktów przemocy wobec kobiet; przemoc budzi u nich mniejszą odrazę, a sami stają się bardziej agresywni.

RYCINA 2.4. Wpływ oglądania filmów pornograficznych na agresję.

Osoby badane płci męskiej oglądały film neutralny, film pornograficzny bez aktów przemocy albo film pornograficzny nacechowany przemocą, a następnie wybierały intensywność wstrząsów elektrycznych aplikowanych kobiecie lub mężczyźnie. Najbardziej intensywne wstrząsy aplikowali kobietom ci mężczyźni, którzy obejrzeli film pornograficzny z aktami przemocy (zaczerpnięto z: Donnerstein, 1980)

Obszerniej omówimy te kwestie w rozdziale 12, który będzie traktował o agresji. Teraz chcielibyśmy jedynie podkreślić, że tylko takie badania jak te przeprowadzone przez Donnersteina (1980), a więc eksperymenty analizujące wpływ pornografii, mogą dać ostateczną odpowiedź na pytanie o to, czy pornografia jest przyczyną przemocy i agresji.

Ustalanie trafności zewnętrznej w eksperymentach

Jak to zwykle w życiu bywa, niewątpliwym zaletom metody eksperymentalnej towarzyszą również wady. Kontrolowanie warunków eksperymentalnych poprzez losowe przydzielanie osób badanych do sytuacji oraz eliminowanie wpływu zmiennych ubocznych może spowodować, że zaaranżowana sytuacja stanie się trochę sztuczna i niezbyt podobna

do tych, które spotykamy w świecie realnym. Można na przykład odwołać się do argumentu, że Łatane i Darley zagubili gdzieś to, co w rzeczywistości zainspirowało ich badania, a więc morderstwo popełnione na Kitty Genovese. Jak zachowaliby się świadkowie ataku padaczki uczestniczący w laboratoryjnym eksperymencie przeprowadzonym w budynku uniwersytetu, gdyby byli świadkami brutalnego morderstwa w Oueens? Jak często w życiu codziennym dyskutujemy z innymi ludźmi, posługując się interkomem? Czy fakt, że badani wiedzieli, iż

uczestniczą w eksperymencie psychologicznym, wpłynął na ich zachowanie? Możemy też zastanawiać się nad tym, do jakiego stopnia ten rodzaj agresji, który badał Donnerstein (1980) w swoim eksperymencie laboratoryjnym — aplikowanie wstrząsów elektrycznych innym studentom — można uogólnić na takie agresywne przestępstwa na tle seksualnym jak gwałt.

trafność zewnętrzna: stopień, w jakim wyniki badań mogą być generalizowane na inne sytuacje i na innych ludzi

Pytania te dotyczą trafności zewnętrznej albo możliwości generalizacji eksperymentów w psychologii. Mamy do czynienia z dwoma rodzajami generalizacji: a) stopniem, w jakim można uogólniać sytuacje stworzone przez eksperymentatora na sytuacje spotykane w życiu codziennym (generalizacja na inne s y t u a c j e); b) stopniem, w jakim można uogólniać

zachowanie grupy ludzi uczestniczących w badaniach na zachowanie ludzi w ogóle (generalizacja na innych ludzi).

Generalizacja na inne sytuacje. Psychologom społecznym można zarzucić to, że często przeprowadzają swoje badania w sytuacjach sztucznych, które nie mogą być później uogólniane na sytuacje spotykane w realnym życiu. Aby rozwiązać ów problem, badacze starają się zwiększyć możliwość generalizacji wyników poprzez takie planowanie sytuacji

eksperymentalnych, by były one jak najbardziej podobne do sytuacji realnych. Trzeba jednak w tym miejscu zauważyć, że istnieją różne sposoby urealnienia eksperymentu. Jeżeli przyjmiemy, że owa realność to podobieństwo sytuacji eksperymentalnej do zdarzeń często spotykanych w życiu codziennym, to uznamy oczywiście, że wiele eksperymentów zasady realizmu nie spełnia. W eksperymentach, które opisujemy w tej książce, stawiano badanych w obliczu sytuacji, które raczej rzadko, jeżeli w ogóle kiedykolwiek zdarzają się w życiu codziennym (choćby na przykład wzięta z eksperymentu Łatanego i Darleya dyskusja w grupie ludzi na temat osobistych problemów każdego z nich prowadzona poprzez system nagłaśniający). Mówiąc o realizmie sytuacyjnym (Aronson, Cąrismith, 1968) eksperymentu, mamy na myśli stopień, w jakim sytuacje eksperymentalne są podobne do sytuacji spotykanych w życiu codziennym. Tak pojmowany realizm jest zwykle w eksperymencie niewielki.

realizm sytuacyjny: stopień, w jakim sytuacje eksperymentalne są podobne do sytuacji spotykanych w życiu codziennym

realizm psychologiczny: stopień, w jakim kontrolowane w eksperymencie procesy psychologiczne są podobne do procesów psychologicznych pojawiających się w życiu codziennym; realizm psychologiczny może być wysoki nawet wtedy, gdy realizm sytuacyjny jest niewielki

Jednak ważniejsze od wyżej zdefiniowanego realizmu sytuacyjnego jest to, w jakim stopniu eksperyment kontroluje procesy psychologiczne podobne do tych, które pojawiają się w życiu codziennym. Ten rodzaj realizmu nazywamy realizmem psychologicznym. Zaaranżowana przez Łatanego i Darleya sytuacja krytyczna istotnie różniła się od sytuacji pojawiających się w realnym życiu. Ale zastanówmy się, czy może była ona psychologicznie podobna do sytuacji z życia codziennego? Czy osoby badane o podobnym typie percepcji i podobnych przekonaniach podjęłyby taką samą decyzję i zachowały się tak samo, gdyby stanęły w obliczu realnej sytuacji? Jeżeli tak by się stało, wtedy wyniki tego eksperymentu można uogólnić na zjawiska życia codziennego.

Utrzymanie wysokiego realizmu sytuacyjnego i wysokiego realizmu psychologicznego w eksperymencie nie jest zadaniem łatwym. Być może tutaj właśnie największą rolę odgrywają zdolności twórcze badacza. Najłatwiejszym sposobem badania zachowania widzów byłoby na przykład powiedzenie osobom badanym: „Interesuje nas to, co ludzie robią w obliczu krytycznych sytuacji. W pewnym momencie tego eksperymentu zaaranżujemy więc wypadek i będziemy patrzeć, jak na to zareagujesz".

Sądzimy jednak, że zgodzisz się z tym, iż taka procedura będzie się charakteryzowała niskim stopniem realizmu sytuacyjnego i niskim stopniem realizmu psychologicznego. W życiu codziennym nigdy nie wiemy, kiedy sytuacja krytyczna wystąpi, i nie mamy czasu, by zaplanować naszą reakcję. Nie przychodzi nam wtedy do głowy myśl, że sytuacja ta została zaaranżowana z korzyścią dla nas lub że nasze reakcje obserwują jacyś badacze. Dlatego właśnie zarówno taka eksperymentalna sytuacja sama w sobie, jak i rodzaj uruchamianych w niej procesów psychologicznych bardzo różnią się od sytuacji i od procesów psychologicznych znanych z codziennego, realnego życia.

Przypomnijmy jeszcze to, o czym już wspominaliśmy. Otóż ludzie nie zawsze wiedzą, dlaczego robią to, co robią, albo też nie wiedzą, co zrobią, aż do momentu, w którym owo „coś" się wydarzy. Dlatego też, jeżeli opiszemy osobom badanym sytuację eksperymentalną i poprosimy je o to, by reagowały naturalnie, możemy w najlepszym razie tylko przypuszczać, że w obliczu realnej sytuacji tak właśnie się zachowają. Po przedstawieniu na wykładach przebiegu eksperymentu Łatanego i Darleya często prosiliśmy naszych studentów — tak jak wcześniej prosiliśmy o to ciebie — aby spróbowali zastanowić się, jak oni zareagowaliby w takiej sytuacji. Prawie wszyscy twierdzili, że pomogliby ofierze. Byli o tym przekonani nawet wtedy, gdy już wiedzieli, że w grupie liczącej sześć osób większość uczestników eksperymentu nie udzieliła ofierze pomocy. Nie możemy więc opierać się na opisach samych badanych o tym, co zrobiliby w hipotetycznej sytuacji. Możemy jedynie stwarzać sytuacje uruchamiające te same procesy psychologiczne, które pojawiają się w realnym życiu i obserwować rzeczywiste zachowania ludzi.

instrukcja maskująca: opis celu badań przedstawiany ich uczestnikom, który różni się od prawdziwego celu tychże badań; instrukcja maskująca używana jest po to, by zachować realizm psychologiczny

Aby urealnić badania psychologiczne, często konieczne jest podanie uczestnikom eksperymentu instrukcji maskującej, a więc przedstawienie im celu badań różnego od faktycznego. Możesz się dziwić, dlaczego Łatane i Darley powiedzieli swoim badanym, że celem eksperymentu jest analiza problemów osobistych studentów. Byłoby z pewnością prościej poinformować ich, że badacze chcą poznać reakcje ludzi w krytycznych sytuacjach. Taki otwarty komentarz mógłby jednak w znacznym stopniu obniżyć psychologiczny realizm eksperymentu i spowodować trudności w uogólnianiu wyników. Realizm psychologiczny jest najpełniejszy wtedy, gdy ludzie są przekonani, że stoją w obliczu realnych wydarzeń. Jeżeli są o danej sytuacji uprzedzeni, planują swoje reakcje, a to nie zdarza się w realnym świecie.

Generalizacja na innych ludzi. Powtórzmy raz jeszcze, że psychologowie społeczni dążą do wyjaśnienia przyczyn ulegania wpływom społecznym. Eksperyment Łatanego i Darleya ukazał interesujący i zaskakujący przykład wpływu społecznego. Okazało się, iż wystarczy sama wiedza o tym, że obecni są też inni, by ludzie powstrzymywali się od udzielenia pomocy. Ale czego nauczyliśmy się o ludziach w ogóle? W badaniach uczestniczyły pięćdziesiąt dwie osoby, mężczyźni i kobiety, studenci uniwersytetu w Nowym Jorku, którzy w zamian za udział w eksperymencie zyskiwali prawo uczestniczenia w pewnym cyklu wykładów. Pytanie, czy uzyskalibyśmy te same wyniki, gdyby badania przeprowadzono na innej populacji, jest uzasadnione. Czy liczba widzów również wpływałaby na prawdopodobieństwo udzielenia pomocy, gdyby w eksperymencie uczestniczyli robotnicy w średnim wieku, a nie studenci uniwersytetu? Ludzie ze Środkowego Zachodu, a nie nowojorczycy? Japończycy, a nie Amerykanie?

Jedynym sposobem zagwarantowania, że wyniki eksperymentu są reprezentatywne dla zachowań pewnej konkretnej populacji jest losowy dobór osób badanych z tej właśnie populacji. Najlepiej byłoby, gdyby grupy osób uczestniczące w eksperymentach były wyodrębniane z populacji losowo, tak jak czyni się to w przypadku posługiwania się pomiarami. Jednak w eksperymentach przeprowadzanych w ramach psychologii społecznej rzadko badani są wybierani w ten właśnie sposób. Łatane i Darley na przykład nie próbowali losować próby ani spośród obywateli amerykańskich, ani spośród mieszkańców Nowego Jorku, ani nawet spośród studentów nowojorskiego uniwersytetu. Tak jak w przypadku wielu innych, przedstawionych w tej książce eksperymentów, w badaniach uczestniczyli studenci, którzy zgłosili się na ochotnika.

Losowy dobór osób badanych do eksperymentów psychologicznych jest niestety przedsięwzięciem niepraktycznym i kosztownym. Już samo przekonanie losowo wybranej próby Amerykanów, by zgodzili się odpowiedzieć przez telefon na kilka pytań w ramach sondażu politycznego, jest zadaniem trudnym. Na dodatek przeprowadzenie takiego sondażu

kosztuje tysiące dolarów. Wyobraź sobie, jakie trudności mieliby Łatane i Darley z nakłonieniem wybranych losowo Amerykanów, by przylecieli samolotem do Nowego Jorku i wzięli udział w badaniach, nie wspominając już o kosztach takiego przedsięwzięcia. Nawet próby badania losowo wybranej grupy studentów uniwersytetu nowojorskiego mogłyby okazać się skomplikowane, biorąc pod uwagę fakt, że każda wybrana osoba musiałaby wyrazić zgodę na wyrwanie sobie godziny z napiętego harmonogramu zajęć i spędzenie jej w laboratorium Darleya i Łatanego.

Względy praktyczne i finansowe nie są oczywiście wystarczającym usprawiedliwieniem dla słabej nauki. O wiele ważniejsze jest to, że z punktu widzenia celu psychologii społecznej tworzenie losowej próby do każdego eksperymentu nie jest konieczne. Jak zaznaczyliśmy w rozdziale l, psychologowie społeczni starają się zidentyfikować podstawowe, wspólne dla wszystkich ludzi procesy psychologiczne, które powodują uleganie wpływom społecznym. Jeżeli przyjmiemy, że istnieją fundamentalne procesy psychologiczne, takie same u wszystkich ludzi mieszkających w różnych miejscach na Ziemi, i że te właśnie procesy są przedmiotem eksperymentów psychologów społecznych, to wówczas selekcja osób z każdego

zakątka świata nie będzie już konieczna. Większość psychologów społecznych zakłada, że badane przez nich procesy — takie jak rozproszenie odpowiedzialności w sytuacji krytycznej powodowane przez obecność innych — to podstawowe składniki ludzkiej natury, jednakowe dla mieszkańców Nowego Jorku, ludzi z południowego zachodu czy Japończyków.

Nie znaczy to wcale, że powinniśmy wierzyć psychologom społecznym na słowo. Czy możemy być pewni, że efekt rozproszenia odpowiedzialności jest uniwersalny? Pytanie o stopień, w jakim wyniki konkretnych badań mogą być generalizowane, jest pytaniem empirycznym i jako takie musi być testowane poprzez powtarzanie badań z udziałem osób

reprezentujących inne populacje.

powtarzalność: powtarzanie badań, często z udziałem osób z innych badanych populacji albo w innych warunkach

Powtarzalność. Przypuśćmy, że pewien badacz utrzymuje, iż jego badania cechuje wysoki poziom realizmu psychologicznego i w związku z tym obejmują one funkcjonowanie psychologiczne typowe dla sytuacji z życia codziennego oraz że nie ma tu żadnego znaczenia fakt, iż w eksperymencie uczestniczyli wyłącznie studenci drugiego roku, ponieważ badane procesy psychologiczne są uniwersalne. Czy powinniśmy mu wierzyć?

Ostatecznym sprawdzianem trafności zewnętrznej eksperymentu jest jego powtarzalność, a więc powtórne przeprowadzanie badań, często z udziałem innych osób albo z wykorzystaniem innych sytuacji. Czy sądzimy, że Łatane i Darley uzyskali swoje wyniki tylko dlatego, że osoby przez nich badane wiedziały, iż biorą udział w eksperymencie? Jeżeli

tak, to powinniśmy powtórzyć ich eksperyment poza laboratorium. Czy myślimy, że ich wyniki ograniczają się jedynie do pewnego typu sytuacji krytycznych? Jeżeli tak, powinniśmy powtórzyć ten eksperyment, wykorzystując sytuację inną niż atak epilepsji. Czy sądzimy, że tylko mieszkańcy Nowego Jorku są tacy nieskorzy do udzielania pomocy? Powinniśmy zatem powtórzyć eksperyment z mieszkańcami Południa, Kalifornijczykami czy też z Niemcami. Tylko przez takie powtarzanie badań możemy się przekonać, do jakiego stopnia uzyskane wyniki mogą być generalizowane.

Niemal wszystkie badania relacjonowane w tej książce były powtarzane w różnych sytuacjach i z wykorzystaniem różnych populacji badanych. Stąd pewność, że nie są to zjawiska ograniczone do warunków laboratoryjnych czy też do studentów drugiego roku. Oryginalna hipoteza Łatanego i Darleya została potwierdzona w licznych badaniach. Wykazano wpływ wzrastającej liczby widzów na zmniejszanie się prawdopodobieństwa udzielenia pomocy. Badania przeprowadzono w różnych grupach ludzi, między innymi z dziećmi, studentami i przyszłymi duszpasterzami (Darley, Batson, 1973; Łatane, Nida, 1981), w małych miasteczkach i w dużych miastach (Łatane, Dabbs, 1975), w różnorodnych warunkach, a więc

w laboratoriach psychologicznych, na ulicach miast i w wagonach metra (Łatane, Darley, 1970; Piliavin, Dovidio, Gaertner, Ciark, 1981; Piliavin, Piliavin, 1972), wykorzystując różne typy sytuacji krytycznej, na przykład atak padaczki, potencjalny pożar, bójkę czy wypadek (Łatane, Darley, 1968; Shotland, Straw, 1976; Staub, 1974) oraz mniej poważne sytuacje,

takie jak przebicie opony samochodowej (Hurley, Allen, 1974). W badaniach przeprowadzonych w warunkach naturalnych ludzie nie mogli wiedzieć, że uczestniczą w eksperymencie. W dalszej części tej książki będziemy często zwracać uwagę na podobne replikacje tych badań, które przyniosły ważne odkrycia.

Jak już wspominaliśmy w rozdziale l, eksperymentalna psychologia społeczna rozwijała się na początku przede wszystkim jako dyscyplina amerykańska. Dlatego też jednym z ograniczeń w uogólnianiu wyników może być to, że większość eksperymentów na tym polu przeprowadzali amerykańscy badacze, a uczestniczyli w nich Amerykanie. Również w innych kręgach kulturowych podejmuje się już coraz więcej badań, co powinno wzbogacić naszą wiedzę na temat trafności zewnętrznej wielu odkryć dokonanych w psychologii społecznej. I tak na przykład, badania nad wpływem liczby widzów na prawdopodobieństwo udzielenia pomocy ofierze zostały przeprowadzone w jeszcze jednym poza Stanami Zjednoczonymi kraju — w Izraelu (patrz Schwartz, Gottiieb, 1976). Jeżeli będzie więcej międzykulturowych badań, to stanie się możliwe wskazanie, które procesy psychologiczne są uniwersalne, a które dotyczą jedynie danego kręgu kulturowego.

Podstawowy dylemat psychologa społecznego

eksperymenty w warunkach naturalnych: eksperymenty przeprowadzane raczej w warunkach życia realnego niż w laboratorium

Jednym z najlepszych sposobów zwiększania trafności zewnętrznej jest przeprowadzanie eksperymentów w warunkach naturalnych. W przypadku takich eksperymentów bada się zachowanie ludzi poza laboratorium, w naturalnych sytuacjach. Tu jednak, inaczej niż w przypadku obserwacji systematycznej albo metody korelacyjnej, badacz kontroluje występowanie zmiennej niezależnej (np. wielkości grupy) po to, by sprawdzić, jaki będzie to miało wpływ na zmienną zależną (np. fakt udzielenia pomocy innemu człowiekowi) i losowo przydziela badanych do różnych sytuacji. Dlatego właśnie procedura eksperymentu w warunkach naturalnych jest identyczna z procedurą eksperymentu laboratoryjnego z tą jedną różnicą, że ten pierwszy przeprowadzany jest w warunkach spotykanych w realnym życiu, drugi zaś — w relatywnie sztucznych warunkach laboratoryjnych. Uczestnicy badań w warunkach naturalnych są nieświadomi tego, że sytuacja, w jakiej się znaleźli, jest w rzeczywistości eksperymentem. Trafność zewnętrzna tego typu eksperymentów jest wysoka, ponieważ dzieją się one w świecie realnym, a uczestniczą w nich realni ludzie, którzy są pomiędzy sobą o wiele bardziej zróżnicowani niż typowa dla takich badań próba złożona ze studentów.

W psychologii społecznej przeprowadzono wiele tego typu eksperymentów. I tak na przykład Łatane i Darley (1970) sprawdzali swoje hipotezy o wpływie wielkości grupy na zachowanie widzów w pewnym sklepie poza śródmieściem Nowego Jorku. Dwóch „rabusiów" (za wiedzą

i przyzwoleniem kasjera oraz kierownika sklepu) czekało do momentu, aż jeden lub dwóch klientów pojawi się przy ladzie. Wtedy zbliżali się do kasjera i pytali go, jaki najdroższy gatunek piwa sklep ma w sprzedaży.

Kasjer wymieniał gatunek piwa i szedł sprawdzić na zapleczu, ile tego piwa znajduje się na składzie. Kiedy oddalał się, rabusie wystawiali najbliżej stojącą skrzynkę piwa przed sklep i mówiąc „Nigdy tego nie zauważy", chowali skrzynkę do samochodu i odjeżdżali.

Ponieważ złodzieje byli raczej groźnie wyglądającymi facetami, nikt nawet nie próbował interweniować wprost, by ich powstrzymać. Powstało pytanie, ilu ludzi pomoże kasjerowi, gdy ten wróci, i powie mu o kradzieży? Liczba widzów miała tu ten sam hamujący wpływ na fakt niesienia pomocy, który wykryto w laboratoryjnych badaniach nad napadami. Istotnie mniejsza liczba osób informowała kasjera o zajściu wtedy, gdy byli obecni inni świadkowie/klienci niż wtedy, gdy osoby te były w sklepie same.

Możesz zapytać, dlaczego w ogóle przeprowadza się eksperymenty laboratoryjne, skoro eksperymenty w warunkach naturalnych są o wiele lepsze, jeżeli idzie o ich trafność zewnętrzną. Dlaczego nie możemy porzucić studiów laboratoryjnych i przeprowadzać wszystkich eksperymentów w warunkach naturalnych? Rzeczywiście, wydaje się, iż doskonały eksperyment w psychologii społecznej powinien być przeprowadzony w warunkach naturalnych, a uczestniczące w nim osoby badane — wybrane losowo z interesującej nas populacji, sam eksperyment zaś powinien mieć wysoką trafność wewnętrzną (skontrolowane wszystkie zmienne uboczne, natomiast badani losowo przydzieleni do sytuacji). Brzmi to dobrze, prawda? Jedynym problemem jest to, że niezwykle trudno Spełnić

wszystkie te warunki w jednym badaniu i to czyni takie przedsięwzięcie właściwie niewykonalnym.

Prawie zawsze w eksperymencie trzeba lawirować pomiędzy jego wewnętrzną i zewnętrzną trafnością, a więc pomiędzy: a) posiadaniem wystarczającej kontroli nad sytuacją, by żądna zmienna uboczna nie miała wpływu na wyniki; b) gwarancją, że wyniki eksperymentu mogą być generalizowane na zjawiska życia codziennego. Najłatwiej sprawować kontrolę w warunkach laboratoryjnych, ale sytuacje symulowane mogą nie być podobne do tych z życia. Rzeczywiste sytuacje dają się najlepiej odtworzyć w eksperymentach przeprowadzanych w warunkach naturalnych, ale tu z kolei trudno o kontrolę wszystkich ubocznych zmiennych. Wnikliwy czytelnik mógł na przykład zauważyć, że eksperyment Łatanego i Darleya (1970) ze złodziejami piwa różnił się od eksperymentu laboratoryjnego w pewnym ważnym punkcie. Mianowicie, osoby badane nie były losowo przydzielane do dwóch wykorzystanych sytuacji (jeden klient i dwóch klientów). Gdyby Łatane i Darley wykonali tylko ten jeden eksperyment, nie mielibyśmy pewności, czy ludzie preferujący samotne dokonywanie zakupów i ludzie, którzy wolą robić je z przyjacielem, nie różnią się przypadkiem w taki sposób, że może to wpływać na chęć niesienia przez nich pomocy innym. Łatane i Darley mogli wyeliminować tę alternatywę dopiero poprzez losowe przydzielanie osób badanych do

sytuacji w swoich eksperymentach laboratoryjnych.

Owo balansowanie pomiędzy wewnętrzną i zewnętrzną trafnością jest określane jako podstawowy dylemat psychologa społecznego (Aronson, Carismith, 1968; Aronson, Ellsworth, Carismith, Gonzales, 1989). Usiłowania, by wszystkie wyżej wymienione warunki spełnić w pojedynczym eksperymencie nie prowadzą do rozwiązania tego dylematu. Wielu psychologów społecznych opowiada się za zapewnieniem przede wszystkim trafności wewnętrznej i przeprowadzaniem eksperymentów laboratoryjnych, w których badani są losowo przydzielani do różnych sytuacji, a wszystkie zmienne uboczne są kontrolowane. W takich warunkach nie jest nigdy do końca jasne, co jest przyczyną, a co skutkiem. Inni psychologowie społeczni preferują kontrolowanie trafności zewnętrznej i ci właśnie przeprowadzają większość swoich badań w warunkach naturalnych. Jeszcze inni wykonują obydwa rodzaje eksperymentów. Oba rodzaje eksperymentów wzięte razem spełniają kryteria eksperymentu doskonałego. Dlatego też, dzięki powtarzalności, specyficzne pytanie badawcze można analizować z maksymalną trafnością wewnętrzną i maksymalną trafnością

zewnętrzną.

Badania podstawowe a badania stosowane

Teraz, kiedy już przedstawiliśmy trzy główne metody badawcze w psychologii społecznej, musimy odnieść się do dwóch innych kwestii dotyczących badań. Po pierwsze, możesz być ciekawy, w jaki sposób wybiera się konkretny temat badań. Dlaczego psychologowie społeczni decydują się na badanie teorii dysonansu poznawczego, wpływu pornografii na agresję czy też usiłują dociec, kiedy ludzie udzielają pomocy innym? Czy pcha ich do tego tylko prosta ciekawość? Czy też może mają na uwadze ważne zadanie, na przykład próbę redukcji przemocy seksualnej?

badania podstawowe: badania projektowane po to, by dać najlepszą odpowiedź na pytanie, dlaczego ludzie zachowują się tak, jak się zachowują, i przeprowadzane wyłącznie dla zaspokojenia ciekawości poznawczej

badania stosowane: badania projektowane specjalnie w celu rozwiązania konkretnego problemu społecznego; tworzenie teorii zachowania jest zwykle wtórne do rozwiązywania

specyficznego problemu

Ogólnie rzecz biorąc, możemy wyróżnić dwa typy badań, z których każdy ma inny cel. Celem badań podstawowych jest poszukiwanie najlepszej odpowiedzi na pytanie, dlaczego ludzie zachowują się tak, jak się zachowują. Badania te przeprowadza się wyłącznie dla zaspokojenia ciekawości poznawczej i nie ma tu miejsca na próby rozwiązywania specyficznych społecznych czy też psychologicznych problemów. Celem badań stosowanych jest z kolei rozwiązywanie właśnie problemów specyficznych. Tutaj, zamiast zaspokajania własnej ciekawości poznawczej i budowania teorii wyjaśniającej zachowania ludzi, badacze skupiają się na poszukiwaniu sposobów złagodzenia takich problemów, jak: rasizm, przemoc seksualna czy rozprzestrzenianie się AIDS.

Różnicę pomiędzy badaniami podstawowymi i badaniami stosowanymi można łatwo zilustrować, odwołując się do innych nauk. Na przykład niektórzy biolodzy koncentrują się przede wszystkim na fundamentalnych kwestiach teoretycznych, takich jak rola DNA w transmisji informacji genetycznej, a nie na tym, w jaki sposób wyniki ich badań można zastosować do problemów życia codziennego. Inni biolodzy z kolei kierują uwagę na kwestie praktyczne. Pracują na przykład nad wyhodowaniem takiej odmiany ryżu, która będzie miała więcej białka i będzie bardziej odporna na choroby, by w ten sposób przyczynić się do rozwiązania problemu głodu na świecie.

”Nie ma nic bardziej praktycznego niż dobra teoria.''

— Kurt Leww, 1951

Jednak w większości nauk nie ma ostrej granicy pomiędzy badaniami podstawowymi i badaniami stosowanymi. Nawet jeżeli wielu badaczy określa siebie jako przedstawicieli badań podstawowych lub przedstawicieli badań stosowanych, to jest zupełnie jasne, że działania jednej grupy nie są niezależne od zabiegów drugiej. Istnieją niezliczone przykłady postępów w obszarze badań podstawowych, które w czasie, kiedy powstawały, nie miały żadnej praktycznej wartości, za to później stały się kluczem do rozwiązania istotnych problemów praktycznych. Badania podstawowe nad DNA i genetyką doprowadziły do powstania technologii umożliwiającej badaczom wyhodowanie nowych bakterii oraz praktycznego zastosowania w medycynie i kontroli środowiska. I tak na przykład genetycznie zaprojektowana bakteria jest dziś wykorzystywana do rozdrabniania i rozpraszania płynącej rurociągami ropy. Podobnie dzieje się i w psychologii społecznej. Jak pokażemy w rozdziale 14, badania podstawowe przeprowadzane na psach, szczurach i rybach, analizujące znaczenie poczucia kontroli nad środowiskiem, doprowadziły do powstania technik, które zwiększając poczucie kontroli u starych ludzi wymagających stałej opieki i nie opuszczających domu, bardzo korzystnie wpływają na ich stan zdrowia (Langer, Rodin, 1976; Richter, 1957; Schulz, 1976; Seligman, 1975).

Równie często z postępów w badaniach stosowanych wypływają teoretyczne implikacje, które prowadzą do rewizji teorii podstawowych na temat świata fizycznego. I tak na przykład w połowie XVIII w. James Watt przeprowadzał swoje eksperymenty w praktycznym celu. Chciał mianowicie ulepszyć działanie maszyn parowych. Owe eksperymenty doprowadziły nie tylko do skuteczniejszej pracy maszyn, ale położyły też fundament pod współczesne teorie termodynamiki.

Większość psychologów społecznych zgodzi się zapewne z tym, że aby rozwiązywać specyficzne problemy społeczne, trzeba najpierw dobrze rozumieć odpowiedzialne za owe problemy procesy psychologiczne. Kurt Lewin (1951), jeden z twórców psychologii społecznej, wypowiedział kiedyś zdanie, które do dziś używane jest jako motto tej

dyscypliny: „Nie ma nic bardziej praktycznego niż dobra teoria". Miał on na myśli to, że aby rozwiązywać tak skomplikowane problemy społeczne, jak przemoc w wielkich miastach czy uprzedzenia rasowe, trzeba przede wszystkim zrozumieć istotę psychologicznej dynamiki ludzkiej natury oraz dynamikę interakcji społecznej. W początkach istnienia psychologii społecznej jako dyscypliny naukowej badacze różnili się stopniem, w jakim ich zainteresowania skupiały się wprost na rozwiązywaniu problemów społecznych albo na analizowaniu podstawowych aspektów natury ludzkiej. W skład grupy badawczej Lewina wchodzili ludzie reprezentujący obie orientacje. Owa dychotomia obecna jest do dziś. Niektórzy psychologowie społeczni zajmują się przede wszystkim badaniami podstawowymi przeprowadzanymi w warunkach laboratoryjnych, inni zaś skupiają się głównie na badaniach stosowanych i prowadzą je w warunkach naturalnych.

Nasza książka jest odbiciem poglądów szkoły psychologów społecznych, która koncentruje się przede wszystkim na podstawowych kwestiach teoretycznych. Jednak przedmiot badań tej dyscypliny ma taką naturę, że nawet wtedy, gdy celem analizy jest poznanie procesów psychicznych leżących u podłoża zachowania społecznego, to jej wyniki często mają wyraźnie praktyczne implikacje. Dlatego w naszej książce pojawi się wiele przykładów badań, które znalazły istotne zastosowanie praktyczne. W ostatnich dwóch rozdziałach pokażemy, w jaki sposób osiągnięcia psychologii społecznej były stosowane w rozwiązywaniu ważnych problemów społecznych.

Problemy etyczne w psychologii społecznej

Ostatnią, ale wcale nie najmniej ważną kwestią jest dyskusja nad etycznymi problemami, które są nierozłącznie związane z badaniami w psychologu społecznej. W trakcie poszukiwania i tworzenia realistycznych i atrakcyjnych sytuacji, które będą mogły uchwycić istotę badanych procesów, psychologowie społeczni często stają wobec dylematów etycznych. Z jednej strony z oczywistych naukowych względów chcemy, aby nasze eksperymenty przypominały — tak dalece jak to tylko jest możliwe — świat rzeczywisty i aby były one tak solidnie i tak dokładnie kontrolowane, jak to tylko jesteśmy w stanie zrobić. Z drugiej jednak strony, nie chcemy narażać badanych osób na nadmierny i niepotrzebny stres czy przykrości. Zadanie, którym jest zaplanowanie i przeprowadzenie eksperymentu, to ciągłe balansowanie pomiędzy tymi dwoma celami.

Badacze troszczą się o zdrowie i dobro osób uczestniczących w eksperymencie. Równocześnie jednak owe osoby są przedmiotem badań związanych z zachowaniem społecznym ludzi, jak np. udzielanie pomocy przez widzów, uprzedzenia, konformizm, agresja czy posłuszeństwo autorytetom. Wiele z tych odkryć na pewno przyniesie korzyść społeczeństwu. Ponieważ psychologowie społeczni mają do dyspozycji dobre narzędzia do naukowego badania tego typu zjawisk, wielu uczonych uważa, że rezygnacja z eksperymentów byłaby niemoralna. Jednak w celu dostatecznego rozpoznania owych zjawisk badacze muszą tworzyć jasne i wyraziste sytuacje dla uczestników swoich eksperymentów. Niektóre z tych sytuacji, z racji swojej natury, mogą powodować pewien dyskomfort u badanych. I z tego właśnie powodu wymogi dobrej nauki oraz wymogi etyki mogą być sprzeczne. Dylematu tego nie rozwiążą ani pobożne życzenia, by żaden z naszych badanych nie doświadczył jakiegoś rodzaju przykrości w trakcie eksperymentu, ani też upieranie się przy tym, że wszystko w nauce jest uczciwe. Zatem pozostaje wyjście pośrednie.

przyzwolenie: wyjaśnienie uczestnikom badania natury eksperymentu, zanim on się rozpocznie, i uzyskanie ich zgody na udział w tym eksperymencie

Ów dylemat byłby mniej skomplikowany, gdyby badacz mógł uzyskać przyzwolenie badanych, jeszcze zanim wezmą udział w eksperymencie. Jeśliby badacz dokładnie opisał im rodzaj doświadczeń, na jakie będą narażeni, i zapytał, czy chcą wziąć w nich udział, wtedy kwestia rozwiązałaby się sama. W wielu eksperymentach w ramach psychologii społecznej taka procedura jest możliwa i wszędzie tam, gdzie to możliwe — jest stosowana. W niektórych rodzajach eksperymentów jest ona jednak nie do przyjęcia. Załóżmy, że Łatane i Darley powiedzieliby swoim badanym, iż napad będzie zainscenizowany, a więc nie będzie realnego niebezpieczeństwa, i że hipoteza zakłada, iż uczestnicy eksperymentu udzielą pomocy ofierze. Jak już wspominaliśmy wcześniej, takie postępowanie byłoby dalekie od naukowości. Istotą tego rodzaju eksperymentów jest to, że ich uczestnicy doświadczają stworzonych dla nich sytuacji tak, jak gdyby sytuacje te były realne. Ponieważ pojawiające się zdarzenia są różne od tych, na jakie wcześniej przygotowano badanych, procedurę tę nazwano maskowaniem eksperymentu. (Trzeba w tym miejscu odnotować, że nie wszystkie badania w psychologii społecznej wykorzystują maskowanie).

maskowanie: wprowadzenie w błąd uczestników eksperymentu lub zatajenie przed nimi prawdziwego celu badań albo też wydarzeń, które w rzeczywistości zaistnieją

Potrzebny tu jest pewien kompromis. Trzeba chronić godność i bezpieczeństwo osób badanych, ale należy też przeprowadzać badania w ściśle naukowy, rygorystyczny sposób. Osiągnięcie kompromisu nie jest łatwe. Z biegiem lat wypracowano jednak pewne wskazania, które mają zapewnić etyczne traktowanie uczestników eksperymentu. I tak na przykład Stowarzyszenie Psychologów Amerykańskich opublikowało listę zasad etycznych, które obowiązują we wszystkich badaniach w psychologii.

Zasady te przedstawione zostały na rycinie 2.5.

RYCINA 2.5. Procedury chroniące uczestników badań psychologicznych

(zaczerpnięto z: Ethical principles of psychologists in the conduct of research,

American Psychological Association, 1992)

[....]

sesja wyjaśniająca: wyjawienie uczestnikom badań po zakończeniu eksperymentu jego celu oraz dokładne objaśnienie tego, co się wydarzyło

Wszystkie badania przeprowadzane przez psychologów muszą być dodatkowo recenzowane przez Komisję ds. Recenzji (Institutional Review Board) lub komisję etyczną. Każdy element procedury eksperymentalnej, który zostanie przez taką komisję uznany za stresujący lub

budzący zaniepokojenie, musi zostać zmieniony albo z procedury tej usunięty. Jeżeli badacze używali maskowania, są oni zobowiązani do zorganizowania sesji wyjaśniającej po zakończeniu eksperymentu. Podczas tego spotkania muszą powiedzieć jego uczestnikom o maskowaniu i wyjaśnić, dlaczego było ono konieczne. Jeżeli uczestnicy badań doświadczyli jakiegoś rodzaju nieprzyjemności, badacze powinni starać się odczucia te złagodzić i przywrócić badanym dobre samopoczucie. I wreszcie trzeba dodać, iż sesja wyjaśniająca jest znakomitą okazją do przekazania uczestnikom eksperymentu informacji o celach, które przyświecały twórcom badań, oraz o uzyskanych wynikach. Pełni więc ona również ważną funkcję edukacyjną. Najlepsi badacze ostrożnie stawiają badanym pytania i uważnie słuchają odpowiedzi bez względu na to, czy wykorzystali maskowanie w swoim eksperymencie. (Szczegółowo o tym, jak powinna zostać przeprowadzona sesja wyjaśniająca, piszą Aronson,

Ellsworth, Carismith, Gonzales, 1989).

Z naszych doświadczeń wynika, że wszyscy uczestnicy eksperymentów rozumieją i uznają potrzebę maskowania, jeżeli tylko w trakcie sesji wyjaśniającej po zakończeniu eksperymentu poświęcono im wystarczającą ilość czasu, opisano cele i objaśniono, dlaczego nie mogła zostać zastosowana alternatywna procedura. Niektórzy badacze posunęli się o krok dalej i oceniali wpływ, jaki wywiera na badanych udział w eksperymencie z wykorzystaniem maskowania (np. Christensen, 1988; Gerdes, 1979). Wyniki badań zgodnie wskazują na to, iż ten typ delikatnego maskowania, który jest zwykle stosowany w badaniach psychologii społecznej, oraz łagodny dyskomfort, który czasami towarzyszy udziałowi w eksperymentach psychologicznych, nie budzi sprzeciwu. Okazuje się, iż uczestnikom maskowanych eksperymentów badania te niekiedy się podobały bardziej i bardziej były dla nich pouczające niż dla osób uczestniczących w eksperymentach nie wykorzystujących maskowania (Smith, Richardson, 1983). Oto co Łatane i Darley stwierdzili na temat reakcji osób uczestniczących w ich eksperymentach: Mimo że badani w trakcie trwania eksperymentu doświadczali stresów i konfliktów, ich całościowe reakcje były w wysokim stopniu pozytywne. W kwestionariuszu, który wypełniali już po zapoznaniu ich z naturą i wynikami badań, każdy z nich ocenił eksperyment jako „interesujący" albo jako „bardzo interesujący" i wyraził chęć uczestniczenia w podobnych eksperymentach w przyszłości. Wszyscy badani uważali, że rozumieją istotę eksperymentu, i byli przekonani, iż maskowanie było w nim konieczne i usprawiedliwione. (Łatane, Darley, 1970, s. 101)

Nie mamy zamiaru przekonywać, że maskowanie zawsze jest korzystne. Chcemy tylko powiedzieć, że jeżeli badacz zastosuje jakąś łagodną formę maskowania, a po eksperymencie poświęci pewną ilość czasu na rozmowy z badanymi i wyjaśni im, dlaczego było ono konieczne, to są dowody na to, iż ludzie nie będą takim zabiegom przeciwni.

Podsumowanie

Celem psychologii społecznej jest naukowe poszukiwanie odpowiedzi na pytania o zachowania społeczne. Główne procedury badawcze stosowane w psychologii społecznej to metoda obserwacyjna, metoda korelacyjna i metoda eksperymentalna. Każda z tych procedur ma wady i zalety i każda z nich jest odpowiednią metodą w odniesieniu do specyficznych pytań badawczych. Zastosowanie każdej z nich zobowiązuje też badacza do wyprowadzania innego typu wniosków.

Metoda obserwacyjna — tak w formie systematycznej, uczestniczącej, jak i archiwalnej — pełni przede wszystkim funkcję opisową. Umożliwia badaczowi obserwowanie zjawisk społecznych i ich opisywanie. Obiektywność owych obserwacji ocenia się następnie poprzez sprawdzanie zgodności sędziów kompetentnych.

Metoda korelacyjna pozwala z kolei na określanie, czy zmienne są ze sobą związane, a więc czy wartości jednej zmiennej można przewidywać na podstawie wartości innych zmiennych. Jeżeli istnieje dodatnia korelacja, to wzrost wartości zmiennej A jest związany ze wzrostem wartości zmiennej B. Jeżeli natomiast istnieje korelacja ujemna, to wzrost wartości zmiennej A jest powiązany z obniżaniem się wartości zmiennej B. Często wylicza się korelacje na podstawie dokonanych wcześniej pomiarów uzyskanych z próby osób wybranych z populacji za pomocą doboru losowego. Ów losowy dobór gwarantuje, że odpowiedzi badanej próby są reprezentatywne dla sądów całej populacji. Główną wadą metody korelacyjnej jest to, że nie pozwala ona wnioskować na temat przyczynowości. Nie jest w jej ramach możliwe stwierdzenie, czy A powoduje B, czy może B powoduje A, czy też jakaś inna zmienna powoduje i A, i B. Z tego właśnie względu preferowaną procedurą badawczą w psychologii społecznej jest metoda eksperymentalna. Tylko ona pozwala wnioskować na temat przyczynowości. Eksperymenty mogą być przeprowadzane w laboratoriach albo w warunkach naturalnych.

Zmienne niezależne to te, którymi badacz systematycznie manipuluje. To o nich właśnie zakłada, że mają przyczynowy wpływ na zachowanie. Zmienne zależne to z kolei te zmienne, o których badacz zakłada, że są efektem zmiennych niezależnych. Badacz musi zagwarantować, że wszyscy uczestnicy eksperymentu będą stawiani w sytuacjach różniących się wyłącznie wartością zmiennej niezależnej. Musi on również zadbać o to, by osoby badane były losowo przydzielane do sytuacji eksperymentalnych. Owo losowe przydzielanie — probierz jakości procedury eksperymentalnej — gwarantuje, że różne typy osób badanych będą równomiernie rozłożone na wszystkie sytuacje. Z kolei poziom ufności (wartość p) informuje o tym, jakie jest prawdopodobieństwo, że wyniki eksperymentu są dziełem przypadku, a nie efektem działania zmiennej niezależnej. Psychologowie społeczni używają często w swoich eksperymentach planu wieloczynnikowego. Procedura ta uwzględnia więcej niż jedną zmienną niezależną i więcej niż jeden poziom na każdej z tych zmiennych. W eksperymencie pojawiają się wszystkie możliwe kombinacje poziomów zmiennych niezależnych. Badacz może dzięki temu określić efekty główne każdej zmiennej niezależnej oraz swoiste interakcje czy też kombinacje poziomów wszystkich wykorzystanych zmiennych niezależnych.

Badacz powinien starać się zapewnić swoim eksperymentom tak wysoką, jak to tylko jest możliwe trafność wewnętrzną (gwarancja, że nic poza zmiennymi niezależnymi nie wpływa na wyniki) oraz trafność zewnętrzną (gwarancja, że wyniki mogą być uogólniane na innych ludzi i na inne sytuacje). Realizm sytuacyjny to stopień, w jakim sytuacje eksperymentalne podobne są do sytuacji spotykanych w życiu codziennym. Realizm psychologiczny natomiast to stopień, w jakim kontrolowane w eksperymencie procesy psychologiczne są podobne do procesów psychologicznych pojawiających się w życiu codziennym. Najlepszym sposobem sprawdzenia trafności zewnętrznej jest powtarzalność. Polega ona na przeprowadzaniu tego samego eksperymentu z udziałem innych ludzi i w innych sytuacjach oraz na porównywaniu

wyników.

Podejmowane są zarówno badania podstawowe, jak i badania stosowane. Granica pomiędzy tymi dwoma rodzajami badań jest często nieostra, jednak celem badań podstawowych jest zrozumienie zachowania społecznego bez wnikania w specyficzne i szczegółowe problemy; celem badań stosowanych jest natomiast rozwiązywanie właśnie specyficznych zagadnień, które często mają spore znaczenie dla życia społecznego. Na koniec trzeba zaznaczyć, że ważnym problemem w psychologii społecznej jest etyczny stosunek do osób badanych. Wskazówki wypracowane przez Stowarzyszenie Psychologów Amerykańskich zalecają ostrożne postępowanie i akcentują takie kwestie, jak na przykład uzyskanie przyzwolenia osób badanych, możliwość rezygnacji z udziału w badaniach w każdym momencie ich trwania, zapewnienie anonimowości i dyskrecji, przeprowadzenie sesji wyjaśniającej po zakończeniu eksperymentu, zwłaszcza wtedy, gdy wykorzystano maskowanie (a więc instrukcję maskującą, która dotyczyła rzekomego celu badań albo zmiennych niezależnych lub zależnych).

Literatura

Blalock H.M. (1977). Statystyka dla socjologów. Warszawa: PWN.

Brzeziński J. (1978). Elementy metodologii badań psychologicznych. Warszawa: PWN.



Wyszukiwarka