miłość przyjaźń, Ich dwoje, Ich dwoje, a osób sześć / 11 kwiecień 2008


Ich dwoje, a osób sześć / 11 kwiecień 2008
Kazimierz Pospiszyl

0x01 graphic

Fantazje erotyczne są i dobre, i złe. Te pierwsze wzbogacają życie intymne, zbliżają partnerów do siebie. Te drugie mogą prowadzić do poważnych zaburzeń.

Fantazje są najlepszą, a często jedyną drogą do pobudzenia wyobraźni niezbędnej w kreatywnym działaniu. Warto jednak pamiętać, że tkwi w nich nie tylko wielka potencja rozwojowa, ale też zarzewie autodestrukcji. Starając się zatem nie tracić z pola widzenia konstruktywnej roli fantazji, przyjrzyjmy się kilku niebezpieczeństwom, jakie tkwią w fantazjowaniu.
Dwa ważne problemy odnotować należy na wstępie. Po pierwsze, fantazje należą do mechanizmów obronnych, co oznacza, że wynikają one z niespełnienia pewnych oczekiwań w życiu realnym, czyli - mówiąc inaczej - z frustracji określonych potrzeb. Zygmunt Freud pisał: „Szczęśliwy nigdy nie fantazjuje, czyni to jedynie osoba niezaspokojona. Każda fantazja jest korektą niezadowalającej rzeczywistości”. W tym znaczeniu częstotliwość i intensywność fantazji uznać można za miarę doznawanych w realnym życiu frustracji. Po drugie, ze wszystkich rodzajów fantazji najbardziej rozbudowane, a zarazem najbardziej diagnostyczne wydają się fantazje erotyczne. Powody są dwa. Pierwszy to taki, że życie erotyczne zawiera w sobie największą chyba skalę przeżyć: od najbardziej biologicznych i egoistycznych do całkowicie wysublimowanych i nasyconych bezgranicznym oddaniem innej osobie. Tak skala stwarza nieograniczone możliwości w ocenie stopnia „uczłowieczenia” jednej z najbardziej podstawowych biologicznych potrzeb. Natomiast powód drugi tkwi w tym, że szeroko pojęta erotyka posiada moc zabarwiania wszelkich innych przeżyć.
Fantazje erotyczne kryją w sobie wiele pułapek. Wpadnięcie w nie może wyzwolić patologiczne skłonności. Wiadomo powszechnie, że zakochani dążą przede wszystkim do zapewnienia sobie jak największego szczęścia - do stworzenia raju na ziemi, w którym miłosne zespolenie w pełni może rozkwitnąć. Jednak tym pięknym marzeniom jak cień towarzyszy wypływająca z licznych naszych kompleksów wątpliwość, czy potrafimy je spełnić tak, aby ukochana czy ukochany poczuli się rzeczywiście szczęśliwi. Pojawiają się wtedy fantazje na temat tego, jakim powinno się być, aby móc spełnić te marzenia. I tu rodzi się pierwszy zaczyn tego, co niebezpieczne, a mianowicie rozdźwięk pomiędzy „ja” realnym i „ja” idealnym. Najczęściej to drugie „ja” przybiera postać kogoś - w naszym przekonaniu - bardziej doskonałego i tym samym bardziej odpowiadającego ukochanej czy ukochanemu. W pracach psychologicznych na ten temat dosyć często przytacza się uwagę wiedeńskiego psychoanalityka, zawartą w jednym z jego listów: „Coraz bardziej jestem przekonany, że tak naprawdę to w każdym stosunku seksualnym uczestniczą cztery osoby”. Pisząc te słowa, Freud miał na myśli właśnie owo podwójne „ja” każdego z partnerów.
Otto Kernberg, kontynuator myśli Freuda, w ciekawej książce „Love Relations” pisze, że nie cztery, ale sześć osób bierze udział w każdym stosunku seksualnym. To znaczne poszerzenie stanu liczebnego oparł na znanym w psychoanalizie procesie, określanym jako „triangularyzacja”. Polega on - najogólniej mówiąc - na podzieleniu „ja” idealnego na „ja” zagrażające i „ja” uwielbiane.

Źródła fantazji erotycznych najczęściej nie są jasno uświadamiane, jednak stanowią one ich typowe kanwy fabularne. Skoro nie jestem w stanie tak szeroko otworzyć bram raju dla mojej ukochanej, jak mógłby to uczynić inny, wspanialszy ode mnie kochanek, to może on odebrać mi moją ukochaną, a więc jest dla mnie groźnym rywalem. Co gorsza, moja uwielbiana partnerka może szybko dojść do podobnego przekonania i w konsekwencji odejść ode mnie!
Zrodzone więc z przeróżnej maści kompleksów fantazje wiodą w dwóch kierunkach. Pierwszy prowadzi do uczucia zazdrości, najczęściej zupełnie bezpodstawnego, w stosunku do bardziej atrakcyjnych osób z bliskiego otoczenia, jako że one właśnie stają się bezwiednie modelami bardziej wartościowych i lepszych kochanków czy kochanek. Drugi zaś wiedzie do podejrzliwości w stosunku do partnerki lub partnera. Zmusza do śledzenia, czy owe fantazje rozwijające najbardziej czarne scenariusze mają pokrycie w realności, czy uwielbiana kobieta „nie rozgląda się” za kimś bardziej wartościowym albo czy ukochany mężczyzna nie zdradza z ideałem.
Także i druga strona „ja” idealnego nie próżnuje w podsycaniu odpowiednich dla siebie scenariuszy erotycznych fantazji, które w efekcie wieść mogą na manowce. Skoro bowiem zaczyna się fascynacja dokonaniami i cechami stworzonego w wyobraźni doskonalszego partnera, dla którego wzorcem najczęściej jest atrakcyjny mężczyzna z otoczenia, to wtedy siłą faktu uwielbienie może zostać skierowane także w jego stronę. W ten sposób następuje pobudzenie albo utrwalenie już istniejących inklinacji homoerotycznych.
To, co do tej pory powiedziałem, pokazuje, jak każdy, najbardziej nawet „normalny” czy „bogobojny” kontakt seksualny może przerodzić się w sześcioosobową orgię. Stanie się tak, jeśli na nasze wybujałe erotyczne fantazje nie będzie nałożone wędzidło. Właściwe ukierunkowanie niebezpiecznych fantazji polegać musi więc na stopniowej eliminacji liczby wyimaginowanych uczestników kontaktu seksualnego, tak aby pozostało dwoje rozmiłowanych w sobie partnerów.

Kernberg dowodzi, że bez wypływających z podświadomości fantazji erotycznych nie następowałby proces dostatecznie głębokiego poznania nas samych i naszych partnerów, ale przede wszystkim nie zachodziłby proces wytworzenia specyficznych, niepowtarzalnych dla każdej pary, nie tylko seksualnych, lecz silnie erotyką przesyconych związków. Co bardzo ważne, potrafią one być bardziej trwałe niż te, dla których fundamentem jest tylko fizyczna sfera przeżyć.
Skoro do tej pory mówiłem o tym, że fantazje erotyczne stanowić mogą impuls zarówno do rozwoju i dojrzałości, jak i wieść na manowce, czyli do wypaczenia i patologicznego spłycenia kontaktów seksualnych, to zasadnicze pytanie brzmi: jak odróżniać „dobre” i „złe” postacie erotycznych fantazji? Pomaga nam na nie odpowiedzieć wiele technik diagnostycznych, głównie kwestionariuszowych, które zostały stworzone po to, aby możliwie dokładnie określić intensywność fantazji erotycznych oraz stopień i kierunek ich wypaczania się.
Najbardziej renomowany kwestionariusz opracował ponad dwadzieścia lat temu Glen Wilson, psycholog z Instytutu Psychiatrii Uniwersytetu Londyńskiego. Zawiera on czterdzieści pytań, po dziesięć na każdą z czterech diagnozowanych warstw erotycznych fantazji. Pierwsza to intymność, druga to eksploracyjność, trzecią jest bezosobowe uwielbienie części ciała i sposobów zaspokojeń, zaś czwarta, starająca się wykryć najbardziej groźne i patologiczne elementy seksualnych fantazji, to odkrywanie w fantazjach treści sadomasochistycznych, które torują drogę nie tylko do najbardziej wynaturzonej, lecz także najbardziej zdepersonalizowanej postaci seksualnych relacji.
Pamiętać należy, że seks został nam dany nie tylko po to, byśmy płodzili potomstwo, lecz przede wszystkim po to, byśmy tworzyli trwałe i głębokie związki z partnerami, które są niezbędne dla właściwego wychowania tego potomstwa. Fantazje seksualne są zaś najlepszym spoiwem owych związków.



Wyszukiwarka