codzienność, Proroctwo księdza Klimuszki, Proroctwo księdza Klimuszki / 03 wrzesień 2007


Proroctwo księdza Klimuszki / 03 wrzesień 2007
Tadeusz Konwicki

W którejś z dawnych książek opisałem moją znajomość z księdzem Klimuszką. Szczególnie uwypukliłem - ku pokrzepieniu serc - ostatni epizod, kiedy przy flaszce koniaku "Stock", zwanego watykańskim, wymusiłem na czcigodnym zakonniku pewne proroctwo.

Otóż ksiądz Klimuszko, jak wiadomo, był obdarzony umiejętnością przewidywania. Służył swoim darem wielu ludziom w dramatycznych sytuacjach. Ale nigdy nie chciał użyć jasnowidzenia dla celów ogólniejszych, dotyczących losów kraju czy całego społeczeństwa. Owego wieczoru, w jakimś pokoiku na MDM-ie, skorzystałem z chwilowego osłabienia woli franciszkanina i wymogłem na nim taką oto lapidarną przepowiednię: Polskę czeka teraz pięćdziesiąt lat pomyślności. Jako gorący patriota przyjąłem tę wizję ze zrozumiałą radością. I z otuchą w sercu zanurzyłem się w gąszczu naszego dość posępnego życia. Lecz w tym moim podniosłym nastroju trapiła mnie jedna przykra myśl. Dlaczego ksiądz podał tak zdecydowanie określony terminarz? Dlaczego nie wyprorokował w ogóle świetlanej przyszłości? A jeśli chciał być dokładny, czemu nie ofiarował nam na przykład stu lat? Dlaczego właśnie pięćdziesiąt, choć to liczba mniej symboliczna od nieskończoności czy choćby od zwykłego stulecia? I oto teraz, latem 1998, przyglądając się figlom i swawolom naszych polityków, zrozumiałem proroctwo księdza. Jest ono po prostu ścisłe i precyzyjne. Rzeczywiście dotyczy pięćdziesięciu lat i ani chwili więcej. Jeśli pomyślność kraju liczyć od wybuchu „Solidarności”, to już skonsumowaliśmy prawie dwadzieścia lat. Zostało nam trzydzieści. Drodzy politycy, możecie spokojnie bawić się w niepodległe państwo jeszcze przez trzy dekady.



Wyszukiwarka