2. Nowa szkoła, nowy dom


Na lotnisku czekał na mnie mój tata. Byłam mu wdzięczna za to, że po mnie przyjechał.

Tata, bo nie można było mi mówić do niego po imieniu, a raczej nie wypadało, był policjantem, tak więc gdzieby się nie ruszył, jeździł swoją policyjną furgonetką. Tak więc musiałam kupić sobie samochód, by móc nie wybierać pomiędzy jeżdżeniem radiowozem a 3-kilometrowymi spacerami w deszcz do szkoły.

Gdy wychodziłam z samolotu poczułam na twarzy kropelki zimnego deszczu. Szybko pobiegłam więc do Charligo.

- Tato, jak się cieszę, że cię widzę ! - zawołałam.

- Oh ! Tak dawno cię nie widziałem, to już 17 lat . . .

Charli wziął ode mnie torbę i włożył do bagażnika. Wsiadłam do radiowozu. Przynajmniej w nim było przyjemnie sucho. Jadąc do domu nie wiele mówiliśmy, nie należymy do osób przesadnie wylewnych. Jednak pierwszy zakłócił ciszę Charli.

- Wiem, że będzie ci potrzebny samochód, więc trochę szukałam, a akurat mój stary przyjaciel - Billy, wiesz, ten od Jacoba i 2 bliźniaczek, ma do sprzedania Chevroleta. Właściwie to pick-up. Jest odnowiony i w bardzo dobrym stanie.

- Może jutro zawieziesz mnie tam i go obejrzę ? - zaproponowałam.

- Tak właściwie, to ja już go kupiłem . . .

- Naprawdę tato ? Nie musiałeś . . .  Bardzo dziękuję.

Samochód za friko ? Dla mnie bomba !

- Nie ma za co kochanie . . . - zarumienił się, nie lubił, tak jak ja, wyjawiać emocji.

Gdy dojechaliśmy do domu, rozpadało się na dobre. Musiałam więc schronić głowę foliową torebką, która leżała w schowku w samochodzie. Szybko otworzyłam drzwi. Wnętrze domu było takie same, jak wtedy, gdy jeździłam tu na wakacje. Mówiłam mu, żeby chociaż na czas, kiedy tu będę, zdjął te wszystkie fotografie ze ścian, ale chyba był do nich za bardzo przywiązany.

- Tato, idę na górę, rozpakuje się, dobrze ?

- Tak, tak.

To była jedna z zalet Charliego - nie był nadopiekuńczy. Szybkim krokiem weszłam po schodach z walizką, która przy każdym pociągnięciu uderzała o stopnie. Pokój, w którym miałam mieszkać był dość przytulny. Bladoniebieskie ściany, granatowe zasłony i żółte prześcieradło na łóżku. Bardzo brakowało mi tego pokoju.

- Eh . . . - westchnęłam i zabrałam się do rozpakowywania rzeczy z walizki. Nie było tego dużo, kilka bluzek i kilka par spodni. Będę musiała wybrać się na zakupy do Seattel. W końcu przecież nie będę chodzić cały czas w tych samych ubraniach.

Gdy już uporałam się z rozpakowywaniem, poszłam do łazienki, by odświeżyć się po podróży. Wzięłam gorący prysznic i umyłam włosy. Kiedy doprowadziłam się do porządku zeszłam na dół do Charliego.

- No i jak tam ? - spytał.

- W porządku . . .

- Smutno ci, że musiałaś wyjechać z Phoenix ?

- Raczej nie . . .

- Aha, czyli, mam nadzieję, będzie nam się razem dobrze mieszkało ?

- Tak. - uśmiechnęłam się.

- A tato, gdzie będzie ta szkoła ?

- Chcesz mogę cię jutro zawieźć . . . - powiedział obojętnym tonem, ale wiedziałam, że mu zależy.

- Moją furgonetką ?

- Jeśli chcesz, możemy pojechać twoją.

- W takim razie dobrze . . .

- No, to załatwione ! - cieszył się z tego jak małe dziecko z zabawki.

- Hm . . .

- Co słoneczko ?

- Zastanawiam się . . . Zastanawiam się, czy mnie tam polubią.

- No to masz problemy . . . żeby każdy takie miał ! Oczywiście, że cię polubią.

- Chyba ci, co mają nie tak w głowie . . .

- Proszę cię Bells, nie złamuj mnie - westchnął.

- Ale tato !

- Gwarantuję ci to, że wszyscy cię polubią.

- Wszyscy ? -spytałam z sarkazmem.

- Wszyscy, którzy - tu nacisną - mają dobrze poukładane w głowach.

- Oh ! Oczywiście ! - zakpiłam.

- Nie przesadzaj ! - zdenerwował się.

- Dobrze, już dobrze. Wierzę ci . . . - udałam przekonaną.

- No ! I to rozumiem !

- Jesteś głody ? Zrobię zapiekanki jeśli chcesz . . . - sprowadziłam rozmowę na inne tory.

- Okej. W takim razie idę oglądać mecz.

- Mhm - zabrałam się do robienia posiłku. Wyjęłam kilka podłużnych bułek, ser i jakieś dodatki. Za kilka minut w całej kuchni unosił się zapach ciepłych zapiekanek.

- Gotowe tato ! - krzyknęłam.

- Już idę !

Wszedł do kuchni, gdy stawiałam ketchup na stole. Charli zauważył, że na stole stoi tylko 1 talerz.

- Ty nie zjesz ?

- Nie jestem głodna - oświadczyłam obojętnym tonem.

- Na pewno, coś ci zostawię . . .

- Nie nie ! Dla ciebie je zrobiłam !

- Dobrze w takim razie idę oglądać mecz dalej.

Wziął talerze i poszedł do salonu. Zostałam w kuchni sama. Stałam tak kilka minut, ale nie mogłam siedzieć bezczynnie, więc powlokłam się do pokoju. Otwierając drzwi spojrzałam w dół schodów. Charli coś gniewnie powiedział. Pewnie stracili punkt . . .

Zapaliłam światło w pokoju i spojrzałam na zegarek. Była 22.05. Westchnęłam i poszłam się umyć. Kilka minut potem leżałam już w łóżku skulona w kłębek, jak to miałam w zwyczaju. Z dołu dało się słyszeć wesołe i gniewne okrzyki taty, nie zwracałam na nie jednak większej uwagi. Zostałam sam na sam z myślami.

Jutro miał być mój 1 dzień w szkole. Ciekawa byłam, czy też zyskam przyjaciół, kolegów, koleżanki. O chłopaku nie myślałam. Komu ja się mogłam podobać ? Chyba tylko sobie . . . Chociaż nawet sobie się nie podobałam. To żałosne . . . Wykończona po długim dniu w końcu zasnęłam.



Wyszukiwarka