Kultura języka (5), Papieska Akademia Teologiczna


Papieska Akademia Teologiczna
w Krakowie

Wydział Nauk Społecznych

Kierunek: Dziennikarstwo i komunikacja społeczna

Przedmiot: Kultura języka

Prowadzi: mgr Maciej Malinowski

rok akad. 2008/2009 semestr zimowy;

studia dzienne/zaoczne

cz. V

Błędy leksykalne

Błędy leksykalne (z fr. lexique `słownik') to inaczej błędy odnoszące się do słownictwa, wyrazów, np.

Zbędna neosemnatyzacja:

dywagacje

W jednym z niedzielnych Salonów politycznych „Trójki” ni stąd, ni zowąd wynikła (nie: wyniknęła, choć mówi się i pisze: wyniknął albo wynikł) kiedyś pewna kwestia językowa. Rozmówcy zaczęli się spierać o… znaczenie czasownika dywagować. Szef SdPl Marek Borowski zwrócił uwagę przewodniczącemu SLD Krzysztofowi Janikowi, że dywagować to inaczej `mówić bezładnie, odbiegać od tematu', i dodał, że aby się o tym przekonać, wystarczy zajrzeć do słownika. Na to były minister spraw wewnętrznych odparł stanowczo: O nie, panie marszałku, „dywagować” znaczy `rozważać coś, dyskutować o czymś', tak podaje mój komputer…

Przysłuchując się owej niespodziewanej polemice na tematy językowe, aż podskoczyłem z radości! Pomyślałem, że muszę to szerzej (bo kiedyś już to wyjaśniałem) opisać w „Obcym języku polskim”, gdyż historia związana z czasownikiem dywagować i rzeczownikiem dywagacje jest niezwykle ciekawa. Aż prosi się o to, by w końcu wypowiedzieli się w rzeczonej kwestii lingwiści. Mamy bowiem do czynienia z taką sytuacją, że choć w słownikach opisywane wyrazy otrzymały jednoznaczną definicję, to jednak spora część mówiących i piszących (nawet tych dbających o poprawną polszczyznę) rozumie je po swojemu.

Jeśli chodzi o sens prymarny, podstawowy obu słów, to nie może być żadnych wątpliwości. Dywagować (łac. divagari `błąkać się', fr. divaguer ` schodzić na manowce, odbiegać od tematu') to inaczej `odstępować od tematu w mowie i piśmie, mówić lub pisać rozwlekle, nie na temat'. Tak samo rzeczownik dywagacje (z fr. divagation) oznacza `odbieganie od tematu w mowie i piśmie, rozwlekłe mówienie lub pisanie nie na temat'. Nie popełni się uchybienia, gdy użyje się czasownika dywagować albo rzeczownika dywagacje w takich oto zdaniach:

- Politycy przez kilka godzin omawiali wątpliwości związane z umową alimentacyjną, ale na koniec zaczęli niepotrzebnie dywagować.

- Dywagacje czynione przez prelegenta w najmniej spodziewanym momencie przeszkadzały w skupieniu się na meritum wykładu.

Nieoczekiwanie jednak obydwoma wyrazami zaczęto się (nie wiadomo kiedy i… dlaczego!) posługiwać w innych kontekstach i całość rozumieć w sposób odmienny. Dziś jeśli `ktoś wypowiada się obszernie w mowie czy piśmie i niekoniecznie odbiega od tematu', to w powszechnym odczuciu ktoś taki właśnie dywaguje, czyli wyraża zdanie na jakiś temat, mówi się, że są to jego dywagacje, tzn. `wypowiedzi, rozważania o czymś'.

Jednym słowem, wyrazy dywagować, dywagacje rozszerzyły znaczenie, stały się neosemantyzmami. Dla większości Polaków dywagować to dziś po prostu roztrząsać coś, rozważać, dyskutować o czymś, a dywagacje to rozważanie, roztrząsanie czegoś. Nie wierzę, by coś się w tej kwestii zmieniło, by rodacy zaczęli używać omawianych słów zgodnie z pierwotną definicją. W dodatku są to wyrazy modne, popularne (dywagacje wyparły chyba na dobre rzeczowniki wypowiedź, rozmowa, dyskusja, polemika, rozważanie).

butonierka

Przed laty w TVN-owskim teleturnieju „Milionerzy” jedno z pytań brzmiało tak: Co mężczyzna wkłada do butonierki? Ponieważ uczestnik nie miał o tym pojęcia, zwrócił się o pomoc do publiczności, a ta gremialnie odpowiedziała, że… buty.

Owa nonsensowna odpowiedź wzięła się z tego, że większość osób zasiadających na widowni stanowili ludzie młodzi, którzy być może zapamiętali ze szkoły tytuł wiersza przedstawiciela futuryzmu Brunona Jasieńskiego But w butonierce, ale nie poznali przesłania całego utworu (że jest to prowokacja ze strony poety, który lubił się bawić językiem). Odebrali więc dosłownie słowa poety Idę młody, genialny, niosę but w butonierce, / Tym, co za mną nie zdążą, echopowiem (to jeden z licznych neologizmów poety): Adieu! Nie wiedząc, co znaczy butonierka, uwierzyli autorowi, że ów rzeczownik musi mieć związek z… butem.

Wiemy już, że do butonierki nie wkłada się... butów. Odpowiedzmy sobie jednak na pytanie, co to w ogóle jest butonierka. Czy chodzi o `małą kieszeń po lewej stronie marynarki bądź żakietu', jak sądzi spora grupa rodaków?

Otóż nie. Butonierka (z fr. boutonnière `dziurka od guzika, pętelka'; od bouton `guzik') to dziurka, zamarkowana lub przecięta, umieszczona w klapie marynarki (w jednorzędówce na jednej klapie, w dwurzędówce na jednej klapie lub dwóch), w którą to dziurkę wkłada się kwiat, miniaturkę orderu itp., a można - przenośnie - również inne rzeczy, np. ... księżyc (U nas chodzi się z księżycem w butonierce / U nas wiosną wiersze rodzą się najlepsze - śpiewa Andrzej Sikorowski w piosence „Nie przenoście nam stolicy do Krakowa”).

Początkowo (jeszcze w XVIII w.) nasi przodkowie nie mówili butonierka, tylko butoniera. Włączając do zasobu leksykalnego polszczyzny żeńskie słowo boutonnière w postaci fonetycznej [wym. butonier], językoznawcy dodali mu zakończenie -a, jednak miniaturowość marynarkowego szczegółu sprawiła, że jako jego nazwa upowszechniło się ostatecznie zdrobnienie butonierka.

O tym, że butonierka nie może być `małą kieszenią', przekonuje pewien fakt z dawnego projektowania męskich garniturów. Dawno temu marynarki miały inny fason niż dzisiaj - zapinano je wysoko pod szyją. Wraz z upływem czasu i zmieniającą się modą zaczęto odpinać najwyższy guzik i odchylać górną część marynarki. W końcu zniknął i sam guzik, jednak dziurka po lewej stronie pozostała. Początkowo jej nie rozcinano, aż w końcu rozcięto, żeby znalazła jakieś sensowne zastosowanie. I znalazła.

Koniecznie muszę jednak w tym miejscu dodać, że wyraz butonierka miał jeszcze drugie znaczenie. Mówiono tak na `maleńki flakonik na kwiaty, przypinany przez kobiety do sukni balowej w XVIII i XIX w.'. Może dlatego także obecnie nazywa się potocznie butonierką ozdobę w klapie marynarki pana młodego, czyli kwiatek ze wstążeczką i z długą szpilką służącą jako przypinka…

A co z tą nieszczęsną górną kieszonką marynarki, mylnie nazywaną butonierką? Okazuje się, że jest to tzw. brustasza, w którą wkłada się poszetkę, czyli `chustkę' (złożoną na różne sposoby). Zwykle poszetka ozdabia smoking czy frak (musi być jedwabna), ale można ją także nosić do marynarki na co dzień. Zarówno brustasza, jak i poszetka są tworami zapożyczonymi. Pierwsze słowo wywodzi się z języka niemieckiego, w których die Brusttasche znaczy `kieszonka na piersi; kieszeń wewnętrzna (marynarki)' (od Brust `pierś' i Tasche `kieszeń'); drugie ma rodowód francuski - pochette [wym. poszet] w jednym ze znaczeń to `chusteczka do kieszonki' (od poche `kieszeń'), w odróżnieniu od mouchoir [wym. muszuar], czyli `chustka do nosa lub na głowę'.

Jak widać, obydwa rzeczowniki to pożyczki fonetyczne, a nie graficzne, jednak na gruncie polskim potraktowane przez językoznawców… niejednakowo. Adaptując germanizm Brusttasche, zrezygnowaliśmy z jednego t i zmieniliśmy -e na -a, tworząc formę brustasza; przyswajając z kolei galicyzm pochette, nie zdecydowaliśmy się na postać poszeta, tylko na poszetka, tzn. przyrostkiem -ka utworzyliśmy deminutivum, czyli zdrobnienie.

W takim postawieniu sprawy można (i należy) się doszukiwać niekonsekwencji. Skoro i w jednym wypadku, i w drugim mamy do czynienia w sensie dosłownym z czymś niewielkim (kieszonką na piersi, chusteczką), warto się było, sądzę, opowiedzieć za formą brustaszka, a nie brustasza.

Niewykluczone, że lingwiści nie zdecydowali się swego czasu na brustaszkę, tylko pozostali przy brustaszy, z bardzo prozaicznego powodu: ze względu na funkcjonowanie od dawna w polszczyźnie zdrobnienia popularnego żeńskiego imienia Stanisława. Być może nie chcieli, żeby była i Staszka, i brustaszka

Wielka szkoda, że nie postawiono ostatecznie na brustaszkę. Na dziurkę umieszczoną w klapie marynarki też początkowo mówiono butoniera, jednak miniaturowość owego odzieżowego szczegółu sprawiła, że jego nazwą stało się z czasem słowo butonierka. Rzeczownik pochette od razu przerobiliśmy na poszetkę, więc byłoby o wiele prościej, gdyby do butonierki i poszetki dołączyła brustaszka.

A tak jest kłopot. O brustaszy i poszetce mało kto słyszał, wyrazów tych nie notowały starsze słowniki języka polskiego, nie podają ich także nowe. Trudno się więc dziwić, że rodacy mówią później na brustaszębutonierka, a na poszetkęchusteczka. Przecież poszetka nie jest zwykłą chusteczką (taką do nosa czy na głowę), tylko specjalną, ozdobną chusteczką, wkładką do brustaszy. Używając zatem nazwy poszetka, wyrażalibyśmy się precyzyjniej, konkretniej. Czyż nie?

prząśniczka

Znana i popularna do dziś pieśń Stanisława Moniuszki, do której słowa ułożył białorusko-polski poeta tworzący w epoce romantyzmu Jan Czeczot, zaczyna się tak:

U prząśniczki siedzą jak anioł dzieweczki,

przędą sobie, przędą jedwabne niteczki.

Kręć się, kręć, wrzeciono,

wić się tobie, wić!

Ta pamięta lepiej,

czyja dłuższa nić.

Spora część rodaków, ochoczo podśpiewując to sobie przy różnych okazjach, nie ma wątpliwości, że tytułowa prząśniczka to jakaś gospodyni, mistrzyni przędzalnictwa, która zaprosiła do domu niewiasty, by wspólnie oddawały się temu pięknemu artystycznemu zajęciu. Tymczasem takie rozumowanie jest... błędne.

W tekście Jana Czeczota słowo prząśniczka nie oznacza `kobiety prządki', tylko... `część kołowrotka, wąską deseczkę, do której przywiązuje się przędziwo' (to zdrobnienie od prząśnica). Żeby się o tym przekonać, wystarczy zajrzeć do dowolnych słowników języka polskiego, zarówno tych starszych, jak i nowych. W każdym z nich widnieje taka lub podobna definicja hasła prząśnica/prząśniczka: 1. `element kołowrotka w postaci wąskiej deseczki, do której przywiązuje się przędziwo; inaczej prząśnica', 2. `rodzaj przędzarki; maszyna używana w fabrykach włókienniczych do przerabiania niedoprzędu w przędzę'.

Polacy żyjący 150-100 lat temu nie mieli trudności z odczytaniem znaczenia rzeczownika prząśniczka, dlatego że w tamtych realiach było ono w powszechnym użyciu.

Słownik języka polskiego PWN (sprzed półwiecza) pod red. Witolda Doroszewskiego odnotowywał takie oto cytaty z XIX-wiecznych dzieł literackich:

Przed piecem na drewnianym stołku stała p r z ą ś n i c a z więzią lnu;

Pani Zabłocka zgromadzała zwykle w swoim pokoju wszystkie pokojowe i folwarczne dziewczęta (...) zasadzała je do p r z ą ś n i c y lub do darcia pierza, a sama, z pończochą w ręku, rozpoczynała swoje opowiadania i właśnie:

U p r z ą ś n i c z k i siedzą jak anioł dzieweczki, / Przędą sobie, przędą jedwabne niteczki.

Współcześnie jednak prząśniczka mylona jest nagminnie z prządką. Błędne użycie słowa prząśniczka spotyka się w wielu tekstach gazetowych, a nawet książkowych. Mirosław Bańko przytacza w Małym słowniku wyrazów kłopotliwych PWN kilka takich „kwiatków”:

Sto lat temu p r z ą ś n i c z k i w wieku Julii przędły nitki przy kołowrotkach („Wysokie Obcasy”); Przeciwległy biegun uczuć wyrażała muzyka Moniuszki. Przypominała ona tradycję polskiego zacisznego dworu i polskiej wsi, pieśni p r z ą ś n i c z e k i liryczne dumki (Bogdan Suchodolski).

Spróbujmy odpowiedzieć na pytanie, dlaczego wyraz prząśniczka rozumiany jest dzisiaj inaczej niż kiedyś.

Otóż jednym z powodów może być to, że we współczesnej polszczyźnie przyimek u łączymy zwykle z rzeczownikami o znaczeniu osobowym (być, siedzieć u mamy, u cioci, u sąsiadki, u koleżanki itp.). Dawniej jednak wchodził on powszechnie w związek z przedmiotami i miał znaczenie `przy'. Mówiono i pisano stać u studni, siedzieć u pieca, być u okna.

Ale okazuje się, że nawet gdyby XIX-wieczny autor słów „Prząśniczki” posłużył się przyimkiem przy i napisał: Przy prząśniczce siedzą jak anioł dzieweczki..., też by to niewiele dało; wciąż wyrażenie przy prząśniczce mogłoby być odbierane przez nas opacznie: że chodzi o `kobietę, przy której usiadły dzieweczki'.

Jest też - wydaje się - druga przyczyna błędnej interpretacji rzeczownika prząśniczka. Jak pisze w książce Mówię, więc jestem. Rozmowy o współczesnej polszczyźnie Bogusław Kreja, forma prząśniczka zawiera przyrostek -niczka , którym tworzy się w języku polskim mnóstwo wyrazów oznaczających kobiety (np. zawodniczka, czytelniczka, podróżniczka, rówieśniczka, uczestniczka, prawniczka, kierowniczka). I właśnie z nimi (po prostu jest ich więcej), a nie z nazwami przedmiotów o zakończeniu -niczka (typu cukierniczka, puderniczka, maselniczka, popielniczka, solniczka, zapalniczka) łączy się ową nieszczęsną prząśniczkę , nie przypuszczając nawet, że w cytowanej pieśni Moniuszki i Czeczota chodzi o rzecz, czyli element kołowrotka, wąską deseczkę...

spolegliwy

Przymiotnik ten ma znaczenie `taki, na którym można polegać, na którego można liczyć, godny zaufania, pewny'. To bohemizm, czyli wyraz pochodzący z języka czeskiego (spolehlivy). Wszeł do polszczyzny dawno temu, a został upowszechniony głównie przez prof. Tadeusza Kotarbińskiego, który w „Traktacie o dobrej robocie” nakreślił sylwetkę opiekuna spolegliwego, czyli takiego, na którym można polegać. Ale jakoś się w polszczyźnie to znaczenie nie przyjęło. W przymiotniku spolegliwy pobrzmiewała bowiem mocno zbitka -legl-, kojarząca się z rdzeniem -legł- w wyrazach uległ, uległy. Właśnie upodobnienie brzmieniowe sprawiło, że ludzie zaczęli rozumieć słowo spolegliwy jako `skory do kompromisu, uległy' i znaczenie to znalazło się w słownikach

Uniwersalny słownik języka polskiego PWN podaje, że wyraz spolegliwy (z czes. spolehlivy?) to: 1. `taki, na którym można polegać, na którego można liczyć, godny zaufania, pewny', ale także (potocznie) 2. `skory do kompromisu, wyrozumiały, pojednawczy, uległy'. Jak widać, rozszerzono znaczenie tego wyrazu.

sensat

Znowu w „Salonie politycznym «Trójki»” prezydent Aleksander Kwaśniewski − na pytanie Jolanty Pieńkowskiej „A nie myślał pan nigdy, aby wystąpić o swoją teczkę?” − odpowiedział: „Nie myślałem ani nie mam na to ochoty, (...) ale dziwię się, że bardzo interesuje to niektórych członków komisji śledczej . (...) To naprawdę jest swoista karta choroby, która wymaga specjalistów znających się na rzeczy, a nie sensatów, którzy chcą wyciągać z tego pochopne wnioski”.

Chodzi mi o słowo sensaci, którym posłużył się prezydent. Otóż użył on owego wyrazu w nowym znaczeniu, które dopiero niedawno zostało zaaprobowane przez językoznawców i znalazło drogę do słowników (mamy więc do czynienia z neosemantyzmem). Dziś sensat może już oznaczać `człowieka doszukującego się we wszystkim sensacji' albo `kogoś, kto sam wzbudza sensację, np. wyglądem, zachowaniem', ale jeszcze dziesięć lat temu (sic!) taką definicję trzeba by uznać za niepoprawną.

Słowniki i poradniki podawały bowiem, że sensat (z łac. sensatus `obdarzony rozumiem') to `człowiek mądry, uczony, poważny, pewnych zasad' albo `osoba przesadnie poważna, silący się na uczoność, mędrkująca, odgrywająca rolę uczonego' (np. Słownik języka polskiego − tzw. wileński − Maurycego Orgelbranda z 1861 r.). Wyłącznie tak rozumieli sens tego słowa pisarze dwieście czy sto lat temu: Córki naszej nie damy nigdy za sensata - pisał Ursyn Niemcewicz, a Człowiek, który w dwudziestym piątym roku choruje na sensata, w trzydziestym będzie próchnem - Bolesław Prus. Obydwaj nie mieli bynajmniej na myśli kogoś, kto we wszystkim doszukuje się elementów sensacyjnych.

      Jak to się zatem stało, że pierwotne znaczenie wyrazu sensat zostało zapomniane (albo w ogóle nie było znane), uważa się je teraz za przestarzałe, a dominuje nowe, mające związek z wyrazem sensacja? Zdaniem prof. Jana Miodka, „sensat” jest formacją nie motywującą się od konstrukcji „człowiek przesadnie poważny”, bo w tej ostatniej nie ma ani jednego elementu brzmieniowo i znaczeniowo zbieżnego z naszym słowem. Ludzie znaleźli natomiast taką motywację w formie „sensacja” i ta narzuciła nowe, związane z sobą znaczenie `człowiek doszukujący się we wszystkim elementów sensacyjnych'.

      Tak więc funkcjonuje dziś w polszczyźnie rzeczownik sensat w nowej definicji, przekręcany czasem na sensant. Być może dzieje się tak przez analogię do słowa nominant (`osoba nominowana, tzn. zgłoszona do jakiejś nagrody'), której nie zamieszczają wydawnictwa poprawnościowe, a która mimo to często pojawia się w tekstach prasowych. W słownikach znajdziemy jedynie słowo nominat (z łac. nominatus `mianowany'), oznaczające `osobę mianowaną, powołaną na jakieś stanowisko (np. Nominat partii na prezydenta, na premiera). Jeśliby się już upierać przy formie nominant, to - zdaniem innego językoznawcy Bogusława Krei - winien on raczej oznaczać nie `osobę nominowaną', lecz `osobę nominującą, która nominuje', ponieważ rzeczowniki na -ant na ogół odpowiadają imiesłowom czynnym (np. denuncjant `ktoś, kto potajemnie na kogoś donosi', konsultant to `specjalista udzielający wskazówek', a interpelant - `osoba występująca z interpelacją'). Dlatego o kimś, kto został zgłoszony do jakiejś nagrody, należałoby raczej powiedzieć, że to nominat, a nie: nominant.

      Na koniec przypominam, że słowo seksistka nie oznacza `kobiety pełnej seksu', tylko nazywa tak `zwolenniczkę seksizmu', czyli poglądu, według którego przedstawiciele płci przeciwnej są mniej zdolni i mniej inteligentni. Z kolei seksistki nie należy mylić z... sekserką. Ta ostatnia jest pracownicą zakładu drobiarskiego, zajmującą się rozpoznawaniem płci kurcząt zaraz po ich wykluciu się.

 

koedukacyjny

Nie wszyscy uświadamiają sobie, jak niepoważnie brzmią określenia typu koedukacyjna toaleta, koedukacyjna przymierzalnia, koedukacyjny akademik (w jednym z dzienników telewizyjnych użyto nawet określenia koedukacyjny szpital psychiatryczny). W powszechnym mniemaniu słowo koedukacyjny oznacza `wspólny dla dziewcząt i chłopców' i owa definicja jest wystarczającą przepustką do tego, żeby posługiwać się nim zawsze wtedy, gdy chodzi o `coś przeznaczonego dla osób obojga płci'.

Mało kto uświadamia sobie, rzeczownik koedukacja może się odnosić wyłącznie do `wspólnego uczenia się, wspólnego kształcenia', co widać po budowie tej formy. Koedukacja powstała przecież z połączenia słowa edukacja (od łac. educatio `wychowanie, wykształcenie') i przedrostka ko- (łacińska cząstka co- z cum, czyli `razem z'). Ów wyraz należy więc do tej samej grupy rzeczowników, co np. koprodukcja (to inaczej `wspólna produkcja'; niektórzy mówią błędnie kooprodukcja), koegzystencja (`współistnienie') czy kooperacja (`współdziałanie, współpraca' itp.). Zdaniem prof. Jana Miodka wielu rodaków zapomina o członie edukacyjny (dotyczącym przecież nauczenia, wychowania) w przymiotniku koedukacyjny i w efekcie mianem koedukacyjnych zaczynają być coraz częściej określane wszelkie instytucje przeznaczone dla mężczyzn i kobiet czy chłopców i dziewcząt.

Takie rozumowanie jest − jak widać − błędne. Kto do tej pory niewłaściwie używał przymiotnika koedukacyjny, niech od teraz zapamięta, że posługujemy się nim wyłącznie wtedy, gdy chodzi o szkoły koedukacyjne, czyli takie, w których pobierają naukę i dziewczęta, i chłopcy; o koedukacyjne placówki wychowawcze, a także o inne instytucje kulturalno-oświatowe przeznaczone dla niewiast i młodzieńców. Można więc chodzić do koedukacyjnej klasy w liceum, w którym są również oddziały tylko dla dziewcząt, albo pojechać na koedukacyjny obóz harcerski, bo wychowuje się tam młodych ludzi. Ale na tym wyczerpuje się zakres stosowania w wypowiedziach tego przymiotnika.

Za humorystyczne trzeba zatem uznać określenia wymienione na wstępie, a także inne, w których wyraz koedukacyjny pojawia się zupełnie nieoczekiwanie. No bo czegóż to uczą w „koedukacyjnych” przymierzalniach, w „koedukacyjnych” więzieniach, w „koedukacyjnych” szaletach, w „koedukacyjnych” szpitalach psychiatrycznych czy na „koedukacyjnych” plażach”?

nostalgia

Kiedyś słowa nostalgia (z gr. nóstos `powrót'; álgos `cierpienie') używano wyłącznie wtedy, gdy tęskniło się za krajem, za ojczyzną. Jeżeli więc ktoś przebywał długo za granicą, mógł odczuwać nostalgię, cierpieć na nostalgię, mogła mu nostalgia doskwierać. Błędem było dodawanie do nostalgii określenia ojczyzna (np. Popaść w nostalgię za ojczyzną), bo zawiera się już ono w definicji nostalgii.

Dziś coraz częściej ludzie mówią nostalgia, kiedy tęsknią w ogóle za czymś, co minęło, za jakimś wydarzeniem czy okresem w życiu, np. Zwykle na początku września ogarnia mnie nostalgia za latem; Nie mogę sobie poradzić z nostalgią za studenckimi latami. Wielki słownik poprawnej polszczyzny PWN jeszcze na to nie zezwala. Nostalgia nie jest więc jeszcze `tęsknotą za czymś, co minęło”. Trzeba mówić tęsknota za dawnymi, dobrymi czasami; tęsknota za młodością itp.

punktować

Znaczy `przyznawać punkty uczestnikom zawodów, eliminacji, egzaminu, konkursu itp., oceniając w ten sposób uzyskane przez nich wyniki', np. punktować jazdę figurową na lodzie. Tymczasem dziennikarze sportowi rozumieją ów czasownik zupełnie inaczej. Mówią: W tym meczu bardzo dobrze punktował zawodnik X, czyli `zdobywał punkty'…



Wyszukiwarka