Nie wyjasnione archeologiczne zagadki, W ஜ DZIEJE ZIEMI I ŚWIATA, ●txt RZECZY DZIWNE



N

a świecie pełno jest starożytnych ruin i monumentów, których istnienie stanowi wciąż nie wyjaśnioną tajemnicę. Archeolodzy piszą bądź mówią o nich chłod­nym, rzeczowym tonem, jak gdyby nie stanowiły one żadnego problemu. Przytaczają różne dane oraz daty, sugerując, że wszystko jest jasne i pewne. A jednak omawiane w tym artykule ruiny są zagadką, która wciąż czeka na rozwiązanie. Na temat każ­dego z tych obiektów z łatwością można by napisać osobną książkę. Na przykład Posnansky napisał cztery grube tomy poświęcone archeologicznym, architektonicz­nym i archeoastronomicznym aspektom samego tylko Tiahuanacu. Ruiny, o których będzie dalej mowa, zasługują na znacznie szersze omówienie, niż możemy to tutaj uczynić. W tym artykule ograniczę się jedynie do przedstawienia najważniejszych wątków związanych z prezentowanymi zabytkami.

Akropol Baalbek

Położony po drugiej stronie gór Leontes na wschód od Bejrutu w Libanie akropol Baalbek stanowi godne świadectwo kunsztu oraz umiejętności starożytnych ludzi. Tamtejszy kompleks składa się z kilku świątyń obróconych obecnie w ruinę wznie­sionych przez Rzymian w klasycznym stylu korynckim. Są one powszechnie znane jako Świątynia Jowisza, Świątynia Bachusa, Świątynia Muz oraz Świątynia Wenus. Ponadto towarzyszy im kilka innych imponujących obiektów.

Mortimer Wheeler opisał Baalbek jako „jeden z najwspanialszych pomników europejskiej architektury" (Ragette, 1980). Istotnie, Baalbek zdumiewa swoim ogromem oraz wspaniałym, klasycznym pięknem. W naszym słowniku brakuje słów zdolnych opisać ten cud architektury. Megalityczny taras, który Rzymianie zastali przybywszy na plac budowy, bez wątpienia zainspirował ich do wzniesienia się na wy­żyny swoich umiejętności (a były one naprawdę ogromne), co zaowocowało powsta­niem przepięknych, wspaniałych budowli.

Zwróćmy uwagę na tak zwany trylit - trzy gigantyczne kamienne bloki wbudo­wane w podstawę tarasu. Mortimer Wheeler nazwał je „największymi obrobionymi głazami świata" (Ragette, 1980). Każdy z nich ma około 21,3 metra długości, 4 metry szerokości i przeszło 4,6 metra wysokości, zaś ich waga wynosi od 800 do 1000 ton. Czwarty blok, największy obrobiony kamień świata mierzący 23,3 metra długości i ważący od 1000 do 1200 ton, wciąż spoczywa w oddalonym o pół mili kamienioło­mie (Mitchell, 1969).

Te masywne bloki zostały w jakiś sposób wycięte z litej skały, przetransportowane na dystansie pół miii (około 800 m) do położonego na wzgórzu „akropolu" i ustawio­ne na czterech warstwach kamienia. Warstwa kamieni tarasu ułożona bezpośrednio pod trylitem zawiera co najmniej 24 bloki, każdy o długości od 10 do 11 metrów i wa­dze sięgającej 450 ton. W jaki sposób przewieziono te gigantyczne głazy z odległego kamieniołomu i precyzyjnie wbudowano w taras? Wzgórze akropolu opada stromo na wszystkie strony, w związku z czym trudno sobie wyobrazić wykorzystanie dźwigu lub jakiegoś innego urządzenia podnoszącego. Nigdzie dookoła nie ma też śladów po starożytnych rampach, które wiodłyby na szczyt wzgórza.

Czy ten taras zbudowali Rzymianie, jak wierzy część archeologów, czy też był już na wzgórzu, kiedy Rzymianie postanowili go wykorzystać? A jeśli tak, jaki może być jego wiek? Jeszcze bardziej zagadkowy jest fakt, że megalityczna część ruin nigdy nie została ukończona (Ragette, 1980). Co zatrzymało prace budowlane? Czy budowni­czym przeszkodził jakiś kataklizm? Jeśli to rzeczywiście Rzymianie zbudowali ten ta­ras, dlaczego nie przewieźli wspomnianego monolitu z kamieniołomu? A jeśli „zakoń­czyli" realizację projektu na wzniesieniu przepięknych świątyń, po co go wyciosali?

Mimo opinii niektórych „autorytetów" taras jest o wiele tysięcy lat starszy od wzniesionego na nim rzymskiego kompleksu świątynnego. Świadczą o tym chociażby ślady erozji występujące na powierzchni kamienia, których nie noszą z kolei ruiny świątyń.




0x01 graphic

Potężne kamienne bloki w fundamencie tarasu w Baalbek.

Dawni archeolodzy byli przeświadczeni, że taras jest o wie­le starszy od wzniesionej na nim świątyni. Francuski archeolog Louis Felicien de Saukey, który odwiedził Baalbek w roku 1851, wierzył, że ten taras pochodzi z czasów poprzedzających Rzym. Nawet słynny uczony Ernest Renan, który zamierzał dowieść, że cały ten kompleks ma rzymski rodowód, po obej­rzeniu ruin zgodził się z powyższym poglądem.

Renan nie tylko uznał czynnik erozji za decydujący, ale, co więcej, nie doszukał się także „spójnego związku" między rzymską świątynią i jej megalitycznym fundamentem (Raget-te, 1980). Przeprowadzone na miejscu oględziny spowodowa­ły całkowitą zmianę jego poglądów na temat megalitycznej części ruin.

„Współcześni" archeolodzy mają twardy orzech do zgry­zienia. Nie mogąc pogodzić się z myślą, że ludzie żyjący ty­siące lat przed Rzymianami dysponowali umiejętnościami pozwalającymi na wycinanie i przemieszczanie potężnych bloków skalnych, przywołują wątłe archeologiczne poszlaki, aby przekonać samych siebie, że cały ten obiekt jest jednak dziełem Rzymian.

Egipski Sfinks

Mam w bibliotece dwie stare historyczne książki z foto­grafiami egipskiego Sfinksa pogrążonego w piasku. Na jednej z nich widać Sfinksa zakopanego po szyję (West, 1904), nato­miast druga przedstawia go częściowo odsłoniętego, z piaskiem

sięgającym piersi (Myers, 1904). Ludzie spekulowali wówczas jak może wyglądać reszta tkwiącego pod ziemią ciała.

Oczywiście, dzisiaj wiemy, że ma ono lwie kształty. Dlacze­go jednak lwie? John Antony West i Graham Hancock, który utrzymuje, że Sfinks mógł być wyrzeźbiony około 10500 lat p.n.e., twierdzą, że ma to swoje uzasadnienie i że rzeźbiarza­mi wcale nie byli starożytni Egipcjanie. Tłumaczą, że przez większą część swojej długiej historii Sfinks spoczywał zagrze­bany w piasku, co wydaje się całkiem możliwe. Gdyby teren wokół niego nie był systematycznie oczyszczany przez współ­czesnych robotników, to za około 50 lat z piasku znowu ster­czałaby tylko sama głowa. Jeśli na przestrzeni dziejów był tak długo ukryty pod ziemią, to dlaczego jest taki zniszczony?

West zwrócił się o pomoc do swojego kolegi, dra Roberta Schocha, profesora geologii na Uniwersytecie Bostońskim, aby określił naturę erozji Sfinksa. Po starannych badaniach Schoch stwierdził, że uszkodzenia Sfinksa zostały spowodo­wane raczej przez wodę a nie przez wiatr i piasek, jak po­wszechnie sądzono. Na tej podstawie uznał, że ten monument powstał w holocenie, pod koniec epoki lodowcowej, kiedy w Egipcie występowały obfite opady deszczu, zaś jego wiek oszacował zachowawczo na co najmniej 7000 lat (Schoch, 1992). Schoch zaprezentował wyniki swoich badań szerokie­mu gronu geologów i jego wnioski, że widoczne na Sfinksie ślady erozji związane są z wodą a nie z wiatrem, zostały po­wszechnie zaakceptowane. Nie dotyczy to wszakże egiptolo-gów. Ci nie chcieli o niczym słyszeć, zresztą najchętniej nie wpuszczaliby żadnych geologów na swoje podwórko. Co jed­nak to wszystko ma wspólnego z lwem?

Kontynuując pracę innego badacza, Roberta Bauvala, West ustalił, że 10500 lat p.n.e., w dniu wiosennego zrówna­nia dnia z nocą, Sfinks spoglądałby prosto na swój gwiezdny odpowiednik na porannym niebie, czyli gwiazdozbiór Lwa (West, 1979). Co więcej, obaj spekulują także - zapewne słusznie - że oryginalny Sfinks posiadał głowę lwa.

Colin Reader (1998), geolog z Uniwersytetu Londyńskiego, zauważył, że „faraońska" głowa Sfinksa, którą możemy dziś oglądać, jest zdecydowanie za mała w stosunku do reszty jego ciała. Poza tym, pomijając zniszczenia dokonane przez róż­nych wandali, jego twarz jest wolna od śladów erozji widocz­nych na reszcie ciała (gdyby głowa była wystawiona na działa­nie warunków atmosferycznych najdłużej, byłaby najbardziej zerodowana). Reader sądzi, że głowa oryginalnego Sfinksa zo­stała przekuta z głowy lwa w głowę egipskiego faraona. Usuń­my głowę faraona, a „egipski" charakter rzeźby zniknie.


0x08 graphic
0x08 graphic

0x01 graphic


Sfinks i Wielka Piramida sfotografowane w drugiej połowie XIX wieku.



Wnioski dra Schocha co do wieku Sfinksa znajdują po­parcie w pracach dwóch kompetentnych geologów Colina Readera (1998) i Davida Coxilla (1998). Dowody zdają się potwierdzać, że Sfinks został wyrzeźbiony przez nieznaną kulturę w zamierzchłej przeszłości. Ostrożne szacunki sytuują ten moment gdzieś na samym początku czasów przeddyna-stycznych.

A dlaczego lew? Wiemy, że przeciętna (średnia) data roz­poczęcia ery Lwa przypada na rok 9880 p.n.e. Wiemy także, że geologiczna epoka zwana plejstocenem zakończyła się mniej więcej w tym samym czasie, czemu towarzyszyło ma­sowe wymieranie zwierząt. Wtedy również nastąpił koniec wszystkich kultur górnego paleolitu. Ludzka populacja zosta­ła zdziesiątkowana, zaś wszystkie te wielkie przemiany doko­nywały się przy wzmożonej aktywności wulkanicznej na całym świecie (Hibben, 1946).

Ponadto Maneton, egipski kapłan i historyk, w swoim spi­sie królów odnotował nagłą przerwę, która przypada właśnie na ten czas. Innymi słowy, podczas ery Lwa miały miejsce przemiany o zasięgu ogólnoświatowym i niewyobrażalnej skali, których czas wystąpienia przy­padł na okolice roku 10000 p.n.e. Odzwierciedlenie tego znajduje się w słynnym zodiaku z Dendery, któ­ry rozpoczyna się właśnie od znaku Lwa. Czyżby była to zapowiedź no­wego początku?

Obecność w Egipcie Sfinksa o lwich kształtach nie jest zwyczaj­nym astrologicznym zbiegiem oko­liczności. Moim zdaniem starożytni

wiedzieli, kiedy rozpocznie się kolejny cykl geologiczny, zaś Sfinks miał przypominać to wiekopomne zdarzenie, na tyle ważne i potężne, że zdolne odmienić losy całej ludzkości.

Wielka Piramida w Gizie

Wielka Piramida w Gizie od zawsze była jedną z najbar­dziej kontrowersyjnych starożytnych budowli świata. Jest zde­cydowanie odmienna od wszystkich innych piramid Egiptu. Dlaczego?

Przede wszystkim brak w niej jakichkolwiek inskrypcji. Po drugie, precyzją wykonania oraz usytuowania w terenie daleko przewyższa wszystkie inne, nawet pozostałe piramidy z Gizy. Po trzecie, jej komory oraz korytarze niemal w cało­ści znajdują się ponad powierzchnią gruntu, to zaś oznacza, że każdy jej blok musiał być odpowiednio obrobiony przed wbudowaniem, co było nad wyraz skomplikowanym przedsię­wzięciem. Komory oraz korytarze w innych piramidach są re­latywnie proste i zagłębione w ziemi, co umożliwiało wznie­sienie nad nimi łatwiejszej, litej konstrukcji.

O ile niektóre piramidy zbudowano jako grobowce (co wy­nika z inskrypcji umieszczonych w komorach grobowych), to w przypadku Wielkiej Piramidy nie ma na to żadnych dowodów. Tak zwany „sarkofag" w „komorze królewskiej" (terminologia egiptologów) jest jedynym znaleziskiem po­twierdzającym tę teorię. Jednakże nazwanie jakiegoś przed­miotu „sarkofagiem" wcale nie oznacza, że pełnił on taką właśnie funkcję. Równie dobrze mógł służyć jakimś innym, jeszcze nieznanym celom. Wewnątrz Wielkiej Piramidy nigdy nie znaleziono mumii bądź jakichkolwiek ludzkich szczątków. Nic też nie potwierdza, że została ona wzniesiona przez Cheopsa.

Data powstania Wielkiej Piramidy może wskazywać na jej związek z Atlantydą. Ponieważ właśnie ta piramida jest naj­doskonalsza, zaś cały Egipt jest dosłownie usiany budowlami mniej doskonałymi, w naturalny (linearny) sposób przyjmu­jemy, że najgorsze konstrukcje są najwcześniejszymi, ekspe­rymentalnymi wersjami, natomiast obiekt najdoskonalszy powstał na samym końcu. Tymczasem rzeczywistość wyglą­da najwyraźniej odwrotnie. Mając przed oczami bliski ideału wzorzec, Egipcjanie próbowali naśladować osiągnięcia jakiejś zaawansowanej cywilizacji, zaś licznie występujące na terenie Egiptu niezbyt udane kopie dowodzą ich daremnych prób po­wielenia zaawansowanej techniki.

Niewielu ludzi poza profesjonalistami wie, że wiele egip­skich piramid zostało wzniesionych później od Wielkiej Pi­ramidy, na przestrzeni kilkuset lat. Mimo to wszystkie one bez wyjątku ustępują rozmiarami i jakością wykonania tej niezwykłej budowli. Dlaczego więc, uporawszy się w pewnym momencie ze wszystkimi problemami inżynierskimi, Egip­cjanie powrócili nagle do bylejakości? Już sam ten fakt zdaje się popierać tezę, że Egipcjanie nigdy nie osiągnęli poziomu

umiejętności niezbędnego do zbu­dowania Wielkiej Piramidy. Mimo ogromu wysiłków ponieśli na tym polu całkowitą porażkę!

Jakie jeszcze dowody wskazu­ją, że powszechnie przyjęty system datowania piramid w Gizie może być błędny? Joseph Jochmans pre­zentuje następujące rozumowanie. Wychodząc z uznawanej kolejności budowy, a więc Chufu (Cheops), Chefren i Mykerinos (wszyscy byli faraonami z IV dynastii), należy stwierdzić, że względne rozmiary piramid zadają jej kłam. Egiptolodzy twierdzą, że pierwszą ze wzniesionych w Gizie była piramida Chufu (Wielka Piramida). Jeśli „linear­ny" sposób rozumowania ma mieć jakąkolwiek wartość, to czy nie należałoby oczekiwać, że panujący po Chufu Chefren wy­buduje piramidę większą i wspanialszą niż należąca do jego poprzednika? Gdyby tego nie zrobił, jego status faraona mógłby poważnie na tym ucierpieć. Mimo to druga piramida jest w porównaniu z Wielką Piramidą znacznie mniejsza. Czy z kolei Mykerinos, gdy już nadeszła pora jego rządów, nie po­winien był przyćmić obu swoich poprzedników? Tymczasem jego piramida jest zdecydowanie najmniejsza z całej trójki. Choć taki porządek rzeczy pozostaje w jawnej sprzeczności z ludzką naturą, wymaga się od nas zaakceptowania propono­wanej chronologii, jak gdyby była ona bezspornym faktem.

Robert Bauval i John Anthony West przedstawiają o wie­le bardziej przekonywający scenariusz oparty na obliczeniach astronomicznych (często wykorzystywanych przy wznoszeniu, a także orientacji względem stron świata starożytnych świątyń), które współczesna nauka bez trudu może zweryfikować. Uda­ło się im ustalić, że usytuowanie oraz zróżnicowane wymia­ry piramid w Gizie odpowiadają pozycjom i jasności gwiazd w gwiazdozbiorze Oriona. Ze starożytnych tekstów egipskich wynika, że Orion stanowił wizerunek boga Ozyrysa, który wła­dał w czasach „panowania bogów" jakieś 15000 lat temu.

Jak już powiedzieliśmy, rok 10500 p.n.e. jest najbar­dziej prawdopodobną datą stworzenia Sfinksa i okazuje się, że konfiguracja korytarzy Wielkiej Piramidy wskazuje na do­kładnie tę samą datę (Bauval, 1994). Data ta została wyzna­czona za pomocą technik komputerowych, które pozwalają



2009


ustalić położenie na niebie poszczególnych gwiazdozbiorów w dowolnym momencie czasu. Tak się składa, że oba tropy kierują nas ku erze Atlantydy.

Tiahuanacu

Tiahuanacu (Tiahuanaco lub Tiwanaku) zostało okrzyk­nięte „Baalbekiem Nowego Świata". To prehistoryczne zruj­nowane miasto o portowym charakterze (Posnansky, 1945) leży w boliwijskich Andach w odległości 22 km od jeziora Ti-ticaca na wysokości przeszło 4000 metrów n.p.m. Po co ktoś miałby budować morski port 4 kilometry nad poziomem mo­rza? Jest kilka teorii na ten temat i jedną z nich zajmiemy się tutaj dokładniej.

Tereny portowe Tiahuanacu (niegdyś traktowane jako od­rębne ruiny) noszą nazwę Puma Punku (Port Pumy). Na ca­łym tym obszarze, w pobliżu śladów dawnej linii brzegowej, widać porozrzucane niczym zapałki potężne kamienne blo­ki. Ich ciężar waha się od 100 do 150 ton, zaś waga jednej z brył szacowana jest nawet na 450 ton! Geolodzy ustalili, że część tych bloków pochodzi z kamieniołomów oddalonych o 300 km (Hemming, 1979). Nasuwa się oczywiście pytanie, w jaki sposób wykuto te bloki bez użycia metalowych narzę­dzi, jak przetransportowano je na plac budowy i, wreszcie, jak wbudowano je w portowe nabrzeże. Jeszcze większe zdumie­nie budzi siła, która rozrzuciła je w wielkim nieładzie po całej okolicy. Czy kryje się za tym jakiś geologiczny kataklizm?

Rzeźba Boga Słońca z Bramy Słońca.

Przejdźmy do ceremonialnego centrum miasta, gdzie stoją piramidy, świątynie, kamienne bóstwa, a także dziesięcioto-nowa Puerto del Sol (Brama Słońca). Ten ogromny monolit, pęknięty pośrodku, w chwili odkrycia był niemal całkowicie pogrążony w zaschniętym mule. Wykuty z jednego bloku an-dezytu ma ponad 3,3 metra wysokości i 4 metry szerokości (Mason, 1968). Jego górną część zdobią piękne rzeźby o zawi­łym iysunku. Pełno tam różnych symboli, kondorów, toxodo-nów i słoni. W centralnej części widzimy postać człowieka in­terpretowaną jako Bóg Słońca, Wirakocza, bądź też „Płaczący Bóg" (gdyż na obu jego policzkach widać coś, co przypomina

0x01 graphic

łzy). W obu dłoniach trzyma stylizowane berła, z których jedno może przedstawiać błyskawice. Po bokach centralnej postaci występują niedokończone wizerunki ptaków, co skło­niło niektórych badaczy (Mason, 1968) do wniosku, że coś zmusiło budowniczych do przerwania prac (być może jakaś katastrofa). Brama Słońca znajduje się obecnie w północno-zachodnim zakątku Świątyni Kalasasaya (Bennett, 1934).

Budowle stojące w centrum to właśnie Świątynia Kala­sasaya, Półpodziemna Świątynia, tak zwany „Pałac" i pira­mida Acapana. Użyte do ich budowy kamienne bloki ważą często blisko 200 ton (Posnansky, 1945). Piramida Acapana jest piramidą schodkową i podobnie jak Wielka Piramida jest usytuowana idealnie względem stron świata. Kiedyś cała była oblicowana gładkimi płytami andezytu, z których do dziś przetrwało zaledwie 10 procent. Swój fatalny stan zawdzięcza rabusiom, którzy wykorzystali jej licówkę jako materiał bu­dowlany przy wznoszeniu La Paz.

Pośrodku Półpodziemnej Świątyni znajdował się wysoki na 8 metrów monolityczny posąg z czerwonego piaskowca. Dolną część ciała wyrzeźbionej postaci pokrywają rybie łuski, co przywodzi na myśl mezopotamskiego boga Oannesa, który przekazał ludziom swoją wiedzę. O istnieniu tego wielkiego monolitu dowiedziano się dopiero w roku 1934 dzięki wyko­paliskom Bennetta. Posąg przewieziono następnie do La Paz i ustawiono na miejskim placu (Mason, 1968).

Bennett odkopał również o wiele mniejszy, wysoki na 2,3 metra posąg brodatego mężczyzny o dużych, okrągłych oczach, prostym, wąskim nosie i owalnych ustach. Na jego czole wyrzeźbiono błyskawice, zaś wokół głowy trudne do roz­poznania zwierzęta. Ubrany jest w sięgającą do kostek tunikę, której skraj zdobią pumy. Po jego bokach wznoszą się węże, co rodzi skojarzenia z Quetzalcoatlem z mitologii Tolteków.

Konwencjonalna metoda określania wieku Tiahuanacu opiera się na datowaniu węglowym fragmentów ceramiki, małych figurek i szeregu innych zabytków. Oczywistym fak­tem ignorowanym przez ortodoksyjnych archeologów jest zwyczaj przejmowania przez późniejszych przybyszów (oszo­łomionych ogromem ruin i często przypisujących im nadprzy­rodzone pochodzenie) wzornictwa z ceramiki lub odzieży po­przedników i uznawania go za własne. To oznacza, że łatwo popełnić dużą pomyłkę, traktując różne kultury jako jedną




i manipulując wiekiem megalitycznych kamiennych ruin, tak by pasował do młodszych znalezisk.

Nic zatem dziwnego, że wobec takich problemów nawet wśród uznanych archeologicznych autorytetów można spo­tkać się z opinią, że datowanie budowli oraz rzeźb w Tiahu-anacu jest „niepewne" (Mason, 1968; Willey, 1971; i inni). Kamiennych ruin nie da się datować metodą węglową. Staje się to możliwe jedynie wtedy, gdy pomiędzy kamienie wzno­szonej budowli trafia przypadkiem materiał organiczny, gdyż tylko on może być poddany badaniu tą metodą.

Z faktu, że niektórzy „odszczepieńcy" nie odnoszą uzy­skanych metodą węglową dat do kamiennych ruin, wcale nie wynika, że ignorują także inne rezultaty wieloletnich prac ar­cheologicznych. Jednak ostrożność w podejściu do dat jest z pewnością wskazana, gdy natrafiamy na wizerunki wymarłych zwierząt z plejstocenu, o czym więk­szość ekspertów nie wspomina ani słowem. Jak bowiem można było wy­rzeźbić zwierzę, którego nigdy się nie widziało? Dodatkowo mamy jeszcze do dyspozycji pewne dane geologicz­ne i archeoastronomiczne, o czym ar­cheolodzy w ogóle nie chcą słyszeć.

Z punktu widzenia przydatności do datowania najważniejsza wydaje się Kalasasaya (Miejsce Pionowych

Kamieni). Świątynia ta nie jest usytuowana zgodnie z głów­nymi kierunkami, lecz została lekko przesunięta na północny zachód. W jej południowo-zachodnim narożniku, naprzeciw­ko Bramy Słońca, znajduje się wielki posąg zwany „Idolem". Wiedząc, że wiele starożytnych kultur korzystało z wiedzy astronomicznej przy wytyczaniu najważniejszych świątyń, trudno przypuszczać, żeby takie odchylenie było dziełem przypadku. Ta sprawą zainteresował się badający ruiny profe­sor Arturo Posnansky (Hancock, 1995).

Oś Ziemi jest nachylona pod pewnym kątem do płaszczy­zny Układu Słonecznego, który nosi nazwę nachylenia eklip-tyki. Dzisiaj wynosi on 23 stopnie i 17 minut, ale nie zawsze tak było. Nachylenie ziemskiej osi oscyluje pomiędzy 22 stop­niami i 1 minutą, a 24 stopniami i 5 minutami. Jeden pełny cykl trwa około 41000 lat. Posnansky poprosił kilku astrono­mów, aby sprawdzili jego teorię. Po analizach stwierdzili oni, że orientacja Świątyni Kalasasaya odpowiada nachyleniu osi Ziemi o wartości 23 stopni 8 minut i 48 sekund (Posnansky, 1945). Takie nachylenie wystąpiło około 15000 lat p.n.e.

Ta data tłumaczy obecność wśród rzeźb sylwetek zwierząt, które wyginęły przed 12000 lat. Z uwagi na to, że dzisiejsze

Tiahuanacu wznosi się prawie 4 kilometry nad poziomem morza, niektórzy archeolodzy usiłują przekonywać, że zdolne przyjąć setki statków portowe nabrzeża zbudowano w jakimś innym celu.

No i wreszcie, transport 400-tonowych głazów na wielkie odległości mógł być dokonany wyłącznie przez cywilizację (jak dotąd nieznaną), która dysponowała zaawansowanymi technologiami.

Nie można wykluczyć, że jakiś ogólnoświatowy kataklizm wypiętrzył w pewnych miejscach góry niemal z dnia na dzień. To mogło sprawić, że morski port zawędrował wysoko w góry, zaś słone jezioro Titicaca, którego linia brzegowa rozciąga się dzisiaj w odległości 18 km od portu, stanowi wolno wysycha­jącą pozostałość oceanu. Czy ten sam proces geologiczny spo­wodował zagładę plejstoceńskich gatunków, zakończył epokę

lodowcową, zdziesiątkował paleoli­tyczną ludzkość i jakieś 12000 lat temu zatopił Atlantydę?

Cuzco i Sacsahuaman

Cuzco było stolicą imperium In­ków, natomiast Sacsahuaman zapew­niało schronienie mieszkańcom stoli­cy na wypadek ataku wroga. Państwo Inków rozwinęło się mniej więcej sto lat przed hiszpańskim podbojem. Zatem co wspólnego z Atlantydą mają jego ruiny?

Nawet zwiedzający te zabytki zwykły turysta łatwo do­strzeże to, co wręcz rzuca się w oczy: pięknie ociosane bloki, z których obróbki słynęli Inkowie. Zawsze są one osadzone na znacznie większych głazach, które tworzą konstrukcje w stylu wielobocznym (zwanym również megalitycznym). Większość archeologów, zarówno amerykańskich, jak i pe­ruwiańskich, zgodnie sądzi, że o ile równo ułożone ciosy reprezentują klasyczny styl inkaski, o tyle większe, wielo-boczne bloki stanowią pozostałość po jakiejś wcześniejszej, „megalitycznej" kulturze. Datowanie owych wcześniejszych ruin przez archeologów „zawisło w powietrzu" (Mason,

1968).

Właśnie owa „megalityczna" część ruin interesuje nas naj­bardziej. Nigdy nie podjęto próby określenia ich wieku, prze­to nie wiadomo, jak długo się tam znajdowały, zanim przybyli Inkowie i wykorzystali je do swoich celów. Waga większości bloków ociosanych w stylu Inków wynosi od 2 do 3 ton. Tym­czasem największy spośród megalitycznych głazów występu­jących w Sacsahuaman waży około 300 ton! Stając przy takim cyklopowym gigancie człowiek czuje się jak karzeł.



0x01 graphic

0x01 graphic

-

._„■

\.

te

'

- :• - -.■ . , . v ■ ■ ■


Ruiny twierdzy Sacsahuaman. Na pierwszym planie po środku widać postać człowieka, która stanowi punkt odniesienia pozwalający ocenić wielkość kamiennych bloków użytych do budowy murów.



Warto również podkreślić, że megalityczni budowniczo­wie zamiast wyrąbać całkowicie regularny blok, tak jak robili to Inkowie, woleli posługiwać się kształtami nieregularnymi. To wprost niewiarygodne, ale jeden z największych głazów ma aż 32 różne płaszczyzny, a mimo to jest tak idealnie do­pasowany do otaczających go bloków, że w szczelinę nie da się wcisnąć ostrza noża (Mason, 1968). Co więcej, ten mur wzniesiono bez stosowania zaprawy.

Wszystkie bloki są lekko wypukłe i mają fazowane krawę­dzie, co potwierdza, że nie zostały przypadkowo zebrane, tylko starannie wycięte i tak obrobione, żeby dokładnie pasowały do skomplikowanego układu wielu płaszczyzn. Taka precyzja ma głębokie uzasadnienie. W rejonie Andów często występują trzęsienia ziemi, zaś mury z dziwacznie ukształtowanych blo­ków są na nie zaskakująco odporne i to mimo swojej wysoko­ści, która dochodzi do 20 metrów (czyli do około 7 piętra).

Także w tym przypadku rodzą się pytania o wydobycie i transport tak masywnych bloków skalnych (Hemming, 1979). Jak bez pomocy dźwigów, bloków i innych maszyn (innymi słowy, bez współczesnej techniki) ktoś mógł wydobyć i złożyć z niebywałą precyzją w całość owe ważące często ponad 100 ton bryły (Mason, 1968). Z pewnością w grę musiała tutaj wchodzić technologia obca wszystkim znanym nam kulturom Ameryki Południowej.

Ruiny Lixus

Kolejne interesujące ruiny to pozostałości miasta Lixus w Maroku w Afryce Północnej. Lixus zawsze był ignorowa­ny przez archeologów, toteż prowadzone w nim wykopaliska objęły jak dotąd zaledwie 20 procent obszaru ruin. Nikt nie pilnuje tego terenu, zaś turyści robią tam, co im się podoba - urządzają pikniki, rozrzucają wszędzie śmieci, a nawet zbie­rają z ziemi wszystko, co ich zaciekawi.

Usytuowany między Rabatem i Tangerem na wzgórzu. z którego widać Ocean Atlantycki i meandrującą opodal rzekę Lukus, Lixus pełnił rolę prehistorycznego portu. Kartagińczy-cy, którzy wznieśli swoje budowle na pradawnych, megalitycz­nych fundamentach, zawitali w te strony około roku 800 p.n.e. Wciąż jednak nie znamy daty powstania owych fundamentów.

Według dra Geralda S. Hawkinsa ze Smithsoniańskiego Obserwatorium Astronomicznego (Smithsonian Astronomi-cal Observatory) niższa (megalityczna) część murów została starannie wytyczona względem Słońca. Co ciekawe, wcze­śniejsza, fenicka nazwa miasta brzmi Makom Szemesz, czyli Miasto Słońca (Hawkins, 1973). Norweski badacz Thor Hey-erdahl zwrócił uwagę na wyraźne podobieństwo wielościenne­go stylu murów do obiektów w Peru i Boliwii. Ten sam sposób budowania napotkać można w Andaluzji na południu Hiszpa­nii oraz w podwodnych ruinach po obu brzegach Atlantyku.

Bloki różnych kształtów (wielościenne) przemieszane są w murze z kamieniami bardziej regularnymi - przy pomocy tej techniki starożytni zabezpieczali się przed skutkami trzę­sień ziemi. Wydaje się, że przypominająca puzzle kombinacja głazów jest w stanie przeciwstawić się biegnącej z dołu fali sejsmicznej (dzięki różnym rozmiarom głazy reagują na od­mienne częstotliwości i cała konstrukcja pozostaje odporna na wstrząsy).

Kiedy oglądałem te ruiny w roku 1975 jako uczestnik Mo-rocco Exploration - wyprawy sponsorowanej przez Europa House Uniwersytetu Illinois - stwierdziłem ponad wszelką wątpliwość, że występują w nich wyraźnie widoczne trzy po­ziomy reprezentujące trzy zupełnie różne kultury.

Warstwa górna (najmłodsza) jest pozostałością rzymską. Pod nią zalega warstwa fenicka, ale najciekawsza jest warstwa najniższa i zarazem najstarsza - kamienny mur pozostawiony przez jakąś zupełnie nieznaną, prehistoryczną kulturę.

Ta warstwa dosłownie zdumiewa obserwatora, gdyż two­rzące ją masywne bloki o niezwykłych, wielokątnych kształ­tach wykazują łudzące podobieństwo do prehistorycznych budowli Ameryki Południowej.

Pytanie, które nie daje mi spokoju, brzmi: skąd się wzięły te dwa tak podobne style architektoniczne po przeciwległych stronach Oceanu Atlantyckiego?

Dalsze dowody na istnienie Atlantydy?

Po świecie rozsiane są jeszcze inne charakterystyczne ru­iny, które prawdopodobnie można kojarzyć z Atlantydą. Nie­które z nich oglądałem na własne oczy, a do niektórych jesz­cze nie dotarłem. Ponieważ nie ma ich zbyt wiele, pozwolę sobie je tutaj wymienić:

Część tych konstrukcji tkwi głęboko pod wodą, inne są za­nurzone tylko częściowo. W niektórych można rozpoznać zarysy portu. Nikt o zdrowych zmysłach nie będzie twierdził, że starożytni budowniczowie wznosili swoje budowle pod wodą. Pozostaje zatem założenie, że te obiekty zostały zala­ne przez podnoszące się wody oceanu, a ponieważ proces ten zachodził 10000 (±3000) lat temu, więc ich wiek musimy sza­cować co najmniej podobnie.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Zakazana archeologia cz, W ஜ DZIEJE ZIEMI I ŚWIATA, ●txt RZECZY DZIWNE
ARCHEOLOGIA ŻYWA, W ஜ DZIEJE ZIEMI I ŚWIATA, ●txt RZECZY DZIWNE
Kilka lat temu archeolog amator, W ஜ DZIEJE ZIEMI I ŚWIATA, ●txt RZECZY DZIWNE
Sensacyjne odkrycie archeologiczne w Jerozolimie, W ஜ DZIEJE ZIEMI I ŚWIATA, ●txt RZECZY DZIWNE
To już nie bajka o roku 2012, W ஜ DZIEJE ZIEMI I ŚWIATA, ●txt RZECZY DZIWNE
Zagadka Eltanina, W ஜ DZIEJE ZIEMI I ŚWIATA, ●txt RZECZY DZIWNE
Zagadkowa wiedza Dogonów(1), W ஜ DZIEJE ZIEMI I ŚWIATA, ●txt RZECZY DZIWNE
Nibiru 2012 NIE, W ஜ DZIEJE
Ukryta komnata pomoże rozwiązać zagadkę Wielkiej Piramidy, W ஜ DZIEJE ZIEMI I ŚWIATA, ●txt RZECZY DZ
Zagadkowa wiedza Dogonów, W ஜ DZIEJE ZIEMI I ŚWIATA, ●txt RZECZY DZIWNE
Zagadka grobowca z Werginy, W ஜ DZIEJE ZIEMI I ŚWIATA, ●txt RZECZY DZIWNE
Walczyli dzielnie nie żąłując krwi Obmawiano ich o klęskę, W ஜ DZIEJE ZIEMI I ŚWIATA, ●txt RZECZY DZ
Anioły - wierzyć czy nie, W ஜ DZIEJE ZIEMI I ŚWIATA, ●txt RZECZY DZIWNE
Zagadka południowoamerykańskich tuneli podziemnych, W ஜ DZIEJE ZIEMI I ŚWIATA, ●txt RZECZY DZIWNE
Zagadka Wielkiego Kanionu, W ஜ DZIEJE ZIEMI I ŚWIATA, ●txt RZECZY DZIWNE
To nie Galileusz sporządził pierwszą mapę księżyca, W ஜ DZIEJE ZIEMI I ŚWIATA, ●txt RZECZY DZIWNE
Człowiek którego nie było, W ஜ DZIEJE ZIEMI I ŚWIATA, ●txt RZECZY DZIWNE
Dziwne buczenie wyjaśnione, W ஜ DZIEJE ZIEMI I ŚWIATA, ●txt RZECZY DZIWNE
Zagadkowe tunele, W ஜ DZIEJE ZIEMI I ŚWIATA, ●txt RZECZY DZIWNE

więcej podobnych podstron