J ang. - Tajemnica skutecznej nauki, Nauka I Rozwój


0x01 graphic

tajemnica skutecznej nauki

SPIS TREŚCI

l. Wstęp . 5

2. Co to jest język angielski 8

3. Co to jest język w ogóle 14

4. Mechanizm uczenia się języka ojczystego 18

5. Nauka języka, a zdolności 20

6. Pamięć językowa i mechanizm zapamiętywania 25

7. Głośne powtarzanie 29

8. Koncentracja intelektualna 32

9. Prawdziwa nauka języka 36

l O. Kursy językowe 40

11. Praca z nauczycielem 50

12. Wybieramy podręcznik 54

13. Nauka wymowy 5 7

14. Lekcja próbna nr l 61

15. Lekcja próbna nr 2 73

16. Lekcja próbna nr 3 79

17. Lekcja próbna nr 4 83

18. Praktyka językowa 86

19. Nauka młodzieży 92

20. Program nauki 98

21. Test na zdolności językowe 109

22. Zalecane podręczniki 115

23. Zakończenie 117



1. WSTĘP

Język angielski stał się podstawowym językiem komunikacji między­narodowej i najprawdopodobniej pozostanie nim przez najbliższe sto lat. W związku z tym, uczenie się tego języka stało się „modne". Jak grzy­by po deszczu pojawiają się rozmaite „szkoły" lub też organizowane są kursy dla osób od lat pięciu do niemal stu.

Każda instytucja za punkt honoru stawia sobie zorganizowanie kursów języka angielskiego dla swoich pracowników bo tak „wypa­da". W gazetach jest mnóstwo ogłoszeń zachęcających do nauki indywidualnej i zbiorowej, a złożone w nich oferty obiecują, szybkie i „najnowocześniejsze" nauczanie, powołując się na najprzeróżniejsze argumenty, np. takie, że w danej instytucji pracują tylko native speakers*, że dana fama dysponuje „rewelacyjną metodą" sprawdzoną za granicą, że szkoła ma ileś tam lat tradycji itd., itp.

Naiwni ludzie a bardziej konkretniej, ludzie nie mający pojęcia na czym polega prawdziwa nauka języka obcego, bez szemrania zapisują się na zajęcia płacąc ciężkie pieniądze za coś, czego kupić się nie da. Ludzie ci wyobrażają sobie po prostu, że nauka języka obcego przebiega tak jak nauka kroju lub szycia, czy też kurs na prawo jazdy, a więc ja się zapiszę na kurs a oni mnie tam nauczą". Mniej naiwne, ale wciąż błędne jest takie oto podejście do indy­widualnego nauczyciela: „wezmę sobie lekcje z nauczycielem, a on mnie wtedy nauczy".

Nauka języka jest nie tylko czymś zupełnie innym niż wspom­niane wyżej przykłady, ale także czymś innym niż nauka np. historii

* Native speakers osoby dla których język angielski jest językiem ojczystym 5


czy matematyki. Tam nauczyciel lub profesor może zrobić wykład dla grupy ludzi, którzy uważnie słuchając i robiąc notatki, mogą się nauczyć na takim wykładzie. Języka obcego, powtarzam obcego, a nie rodzimego można się nauczyć - najogólniej mówiąc - tylko pamię­ciowo; zresztą nawet słowo „nauczyć się" nie jest tutaj właściwe, bowiem języka można się nauczyć tylko w określonym stopniu.

Od wielu lat badam metodykę i mechanizmy uczenia się języka angielskiego zarówno w Polsce, jak i w kilku innych krajach i oświadczam z całą mocą: nie znam nikogo, kto nauczyłby się języka w takim stopniu, aby umożliwiało mu to względnie poprawne porozumiewanie się, kto chodził wyłącznie na kurs lub nawet wyłącznie do prywatnego nauczyciela, jeżeli podstawą nauki danej osoby nie była ciężka, wytrwała i przynajmniej kilkuletnia praca indywidualna polegająca na czytaniu, pisaniu, a przede wszystkim głośnym powtarzaniu materiału do zapamiętania.

Celem tej książeczki jest właśnie, z jednej strony, wyjaśnić mecha­nizmy uczenia się języka naukowo, ale w miarę przystępnie, a z dru­giej, udzielić bardzo konkretnych rad, co robić, aby skutecznie uczyć się języka. Zdaję sobie jednak sprawę, że dla wielu ludzi to, co napisałem, będzie przykrym rozczarowaniem. Śmiem bowiem twierdzić, że znaczna część osób, szczególnie dorosłych, nie spełnia warunków do podjęcia nauki języka obcego. Jednocześnie wiele osób, rzeczywiście ambitnych i uzdolnionych, błądzi „ucząc się" na rozmaitych bezsensownych zajęciach.

Założę się bowiem, że co najmniej dziewięćdziesiąt procent czytel­ników wierzy przynajmniej w jedno z czterech poniższych twierdzeń:

1. Aby nauczyć się języka, trzeba pójść do dobrej szkoły.

2. Aby nauczyć się języka, trzeba wziąć dobrego nauczyciela.

3. Aby nauczyć się języka, trzeba jechać do jego „macierzystego"

kraju.

4. Aby nauczyć się języka, wystarczy mieć czas, ochotę

i pieniądze.

6


Niestety, wszystkie te cztery mity, choć zakorzenione głęboko nie tylko wśród wykształconych ludzi, ale nawet, o zgrozo, wśród pedagogów, są błędne. Oczywiście każdy z nich kryje w sobie część prawdy, ale podstawą nauki języka obcego, a już na pewno języka angielskiego jest właściwie zorganizowana indywidualna praca intelektualna, oparta na odpowiednich podręcznikach, a po­moc fachowej osoby jest tylko dodatkiem do zasadniczej nauki. Wszystkie te mity zrodziły się prawdopodobnie z przekonania, że skoro nauczyliśmy się rodzimego języka bez jakiś specjalnych za­biegów, to tak samo nauczymy się każdego innego. Swoje zrobiły też rozmaite filmy i powieści, których bohaterowie biorą sobie „najlepszego nauczyciela w mieście" i po miesiącu rozmawiają płynnie w danym języku. Niestety, wielki swój udział w tym mają wspomniane wyżej szkoły, kursy i prywatni nauczyciele, którzy w pogoni za klientami (czytaj pieniędzmi), obiecują ludziom szybką i bezproblemową naukę.

Wszystkich więc kandydatów do nauki języka obcego, choć powiedzmy może ściślej: angielskiego, namawiam do starannego przeczytania tego poradnika, aby uzbrojeni w wiedzę, jak należy to robić i dlaczego, nie marnowali czasu i pieniędzy.

7


2. Co to jest język angielski


Ogólnie języki różnią się między sobą zarówno strukturą, jak i bogactwem słownictwa i zwrotów.


Trudno na przykład porównać język któregoś z dużych krajów europejskich, posiadających bogatą literaturę i tradycje, z którymś z języków np. afrykańskich, nawet tak popularnym jak swahili.

Królem jednak wszystkich światowych języków pod względem bogactwa struktur, słownictwa, wchłanialności nowych słów, a przede wszystkim możliwości operowania nimi, jest język angielski. Według najnowszych badań cały, kompletny zasób słów, zwrotów i idiomów oraz ich wszelkich możliwych kombinacji wynosi około 700 tysięcy!

Na jego bogactwo składa się dorobek wszystkich jego odłamów, z których najważniejsze to brytyjski, irlandzki, australijski i przede wszystkim amerykański północny (Kanada i północne stany USA), oraz amerykański południowy (południowe stany USA). W ramach tych większych struktur są mniejsze substruktury, głównie region­alne, oraz lokalne slangi.

Swoiste języki w języku stworzyły też niektóre silne kulturo­twórcze środowiska, np. środowisko prawników w USA.

Tak zwany Business English to też właściwie oddzielny język, z własnymi strukturami i słownictwem. Istnieje też w języku angiel­skim co najmniej pięć podstawowych i kilkadziesiąt regionalnych grup akcentowych, które tak bardzo różnią się między sobą, że na


przykład londyńczyk ma ogromne trudności w porozumieniu się z mieszkańcem Teksasu w USA; niejednokrotnie muszą sobie wza­jemnie pisać niektóre wyrazy, aby się zrozumieć.

Poznanie więc całego języka angielskiego, nawet dla native speakers jest praktycznie nierealne. Nawet jednak tak zwany Standart English, czyli zasób słów i zwrotów, używanych na codzień przez klasę średnią w krajach anglosaskich jest bardzo wysoki i wynosi około 100-120 tysięcy!

Dla uzmysłowienia jaka wielka to liczba, dodam, że przeciętnie wykształcony Polak używa na codzień około 35-40 tysięcy słów i zwrotów.

Tak więc „normalny" angielski jest co najmniej trzy razy bogatszy niż polski.

Język angielski jest poza tym językiem jakby warstwowym. Potoczny mit, że jest on językiem łatwym, bierze się stąd, że „wierzchnia warstwa" tego języka, a więc najbardziej popularne i podstawowe słownictwo jest rzeczywiście łatwe do przyswojenia. Pomaga w tym też kultura masowa, w której funkcjonuje wiele angielskich słów i zwrotów. Niestety, te powszechnie znane słowa stanowią tylko zewnętrzną warstwę, jakby powierzchnię języka. Dysponując ich znajomością, można zapytać o samolot na lotnisku lub o coś w sklepie.

Prawdziwy język angielski, którym posługują się native speakers, jest dla obcokrajowca bardzo trudny do przyswojenia. Nawet ambitna i pracowita osoba potrzebuje na jego płynne opanowanie co najmniej kilkunastu lat.

Aby zilustrować ci, czytelniku, ogrom języka angielskiego, podzieliłem go umownie na warstwy, które stanowią jakby etapy w poznawaniu języka, a zarazem odzwierciedlają skalę trudności związaną z przyswojeniem słów i zwrotów z poszczególnych warstw.

Rysunek przedstawiony na następnej stronie ilustruje stosunek coraz większej liczby słów i zwrotów do omawianych przeze mnie warstw.

9


Ilość słów i zwrotów w tysiącach

0x01 graphic

l warstwa

Do pierwszej warstwy zaliczyłbym najbardziej pospolite i popu­larne słowa zrozumiałe na całym świecie. Są wśród nich także nazwy przedmiotów, które nas otaczają na codzień takie, które „każdy widzi". Grupę tych najpopularniejszych słów szacuję na około tysiąc. Uczenie się ich przebiega szybko i bez wysiłku.

10


Właściwie każdy, kto te słowa usłyszy od kogoś lub przeczyta, zapamiętuje je niemal natychmiast. Prawdopodobnie więc stąd bierze się złudzenie osób uczących się języka, że skoro z łatwością nauczyli się tych słów, to będzie tak dalej. Osoby, które chcą być „nauczone" języka i które wykupują przeróżne kursy i wyjazdy językowe, opanowują właśnie tę warstwę, jednakże daje to

możliwość wyartykułowania co najwyżej kilkudziesięciu sen­sownych zdań.

II warstwa

Do drugiej warstwy zaliczyłbym znajomość około trzech tysięcy słów i najbardziej popularnych zwrotów. Warstwę tę celowo wprowadziłem do naszego podziału, ponieważ jest to poziom, na którym większość ludzi kończy swoją naukę. Do tego bowiem momentu uczenie się przebiega względnie łatwo i dla wielu osób -szczególnie tych zdolniejszych - bez wysiłku. Przyczyną tego jest fakt, że na warstwę tę składają się słowa i zwroty ciągle jeszcze łatwe w zapamiętaniu i przeważnie nieabstrakcyjne, to znaczy łatwo kojarzące się z desygnatem. Również konstrukcje językowe (gramatyczne) są tu także proste i logiczne dla uczącej się osoby. Znajomość słownictwa tej warstwy pozwala porozumieć się w najprostszych sprawach, ale o żadnym praktycznym użyciu języka, mając taki zasób wiedzy, mowy być nie może! Bardzo często ludzie znający tylko tę warstwę języka twierdzą, że „świetnie znają angielski". Rzeczywiście, osoby te niezwykle sprytnie potrafią operować tą małą ilością stów, jednakże przy „bliższym wejrze­niu" prawda wychodzi na jaw. Aby ci czytelniku uzmysłowić, Jak się ma znajomość tej warstwy do całości, spójrz proszę na rysunek; komentarzy chyba nie trzeba.

III warstwa

Na zawartość trzeciej warstwy składa się znajomość około, powtarzam około dwunastu tysięcy słów i zwrotów, oraz wszystkie

11


podstawowe konstrukcje językowe. Na taką bowiem liczbę oceniam minimalną, ale sensowną znajomość języka angielskiego, umożliwiającą całkiem przyzwoite porozumiewanie się z innymi osobami na temat wszelkich podstawowych spraw i zjawisk życiowych. Podkreślam, że jest to tylko porozumiewanie się, a nie płynna rozmowa. Znajomość tej warstwy umożliwia też czytanie najbardziej podstawowych tekstów pisanych, typu ulotka, pismo urzędowe, list. Niektórzy nazywają tę warstwę „Broken English", co można przetłumaczyć jako „łamany angielski", ale myślę, że nazwa „uproszczony angielski" byłaby lepsza.

Moim zdaniem, ta właśnie warstwa powinna stanowić dla większości uczących się języka angielskiego osób punkt docelowy w nauce. Muszę dodać, że opanowanie jej będzie dla wielu jedynym realnym celem, ponieważ wysiłek intelektualny, który jest konieczny aby tego dokonać oraz związane z nim wytrwałość i poświęcenie, są nie lada wyczynem.

Opanowanie tej warstwy w sposób czynny, wymaga uczenia się już na pamięć materiału, jaki ona obejmuje. Zawiera ona bowiem słowa i zwroty w większości abstrakcyjne, czyli nie kojarzące się bezpośrednio z desygnatem, a także konstrukcje językowe wyma­gające dogłębnego zrozumienia. Ich zapamiętanie wymaga cierpli­wej i systematycznej pracy intelektualnej, polegającej na czytaniu, pisaniu i przede wszystkim wielokrotnym, głośnym powtarzaniu.

Niestety, ogromna większość osób uczących się języka angiel­skiego i pragnących porozumiewać się w tym języku (czyli chcących opanować tę warstwę), popełnia kardynalny błąd pole­gający na tym, że chcą „zostać nauczone" tego materiału i biorą sobie nauczyciela, lub też idą do jakiejś szkoły językowej czy też na kurs, aby tam na zajęciach czy lekcjach, materiał ten został w jakiś sposób „przetransferowany" do ich pamięci. Jest to niemożliwe i na następnych stronach tego poradnika napiszę dlaczego nie można nauczyć się języka „od kogoś". Wyjaśnię także mechanizmy prawdziwej nauki.

12


IV warstwa

Na tę warstwę składa się około 30 tysięcy słów i zwrotów. Jest to liczba jaką w każdym języku europejskim posługują się native speakers. Dopiero więc znajomość słownictwa tej warstwy umożliwia normalną rozmowę w danym języku. W języku angiel­skim jednak taką znajomość słów posiadaj ą tylko niewykształcone, niższe klasy społeczeństw anglosaskich, jak już bowiem wspom­niałem, angielski jest językiem wyjątkowo bogatym i elastycznym, co oznacza, że zakres słów, zwrotów, oraz możliwości kombinacji między nimi jest ogromny. Język w takim stopniu powinni więc opanować ludzie, którzy zajmują się nim zawodowo, tacy jak tłumacze, nauczyciele i osoby mające stałą konieczność posługiwa­nia się nim. Na tej warstwie językowej przebiega większość międzynarodowych kontaktów. Również gazety i czasopisma na niższym poziomie, oraz literatura dla niezbyt wymagających czytel­ników jest osiągalna dzięki znajomości tego materiału językowego.

Jednakże uprzedzam, że opanowanie tej warstwy jest już dla obcokrajowca wielką sztuką, dostępną tylko dla uzdolnionych językowo jednostek i wymagającą tysięcy godzin ciężkiej, intelek­tualnej pracy.

Używając porównania mogę powiedzieć, że wysiłek i czas potrzebne do jej opanowania odpowiada mniej więcej wysiłkowi, który trzeba wykonać, aby zostać dobrym lekarzem, czyli tysięcy godzin nauki i praktyki.

Nie wymieniam i nie omawiam dalszych warstw języka angiel­skiego, ponieważ ich znajomość jest dostępna tylko dla wybitnie uzdolnionych silnie umotywowanych jednostek. Poznawanie kolej­nych warstw wymaga bowiem kilkunastoletniego, intensywnego kontaktu z językiem, polegającego na oczytaniu i stałym kontakcie z native speakers.

13


3. Co to jest język w ogóle

Aby łatwiej było zrozumieć mechanizm uczenia się języka, zastanówmy się, co to jest język jako taki. Odpowiedź, w gruncie rzeczy, jest szalenie prosta; język są to słowa, słowa i jeszcze raz słowa. Słowa te z kolei, w każdym języku układają się w charakterystyczne konstrukcje językowe, oddające nasze myśli i uczucia. Język dzieli się na pisany i mówiony, ale prze­cież słowa pisane są tylko odpowiednikami dźwięków mówionych i odwrotnie.

Przeanalizujmy teraz dla przykładu zwrot „pójść do kina" w różnych aspektach, wczuwając się w reakcje osób, które uczą się języka polskiego.

Jeżeli jakiś mężczyzna powie: „Poszedłem do kina wczoraj", to stwierdzimy rzecz jasna, że mówi on poprawnie , ale kiedy jakaś kobieta powie: „Poszedłam do kina wczoraj", to z kolei stwier­dzimy, że mówi ona nieźle, ale popełnia śmieszne błędy. Dla kobie­ty tej nasza opinia będzie jednak niezrozumiałą. Będzie ona uważała, że powiedziała to zdanie prawidłowo. Odmieniła bowiem zgodnie z regułami gramatycznymi słowo „pójść" w czasie przeszłym, trybie dokonanym i rodzaju żeńskim. Popełniła jednak błąd, ponieważ nie posiadała informacji, że czasownik „poszedłem" w rodzaju żeńskim jest w języku polskim nietypowy i brzmi „poszłam". A więc jej wiedza na temat zjawisk językowych (gra­matycznych) w języku polskim była spora, ale niekompletna.

14


Teraz weźmy inny przykład. Załóżmy, że języka polskiego uczy się Anglik. Jest to ambitny człowiek, który zna już sporo słów i pytając znajomego Polaka o film w kinie mówi: „Co jest na w kinie?". Nie spytał „Co grają?", ale „Co jest na", ponieważ przetłumaczył dosłownie angielski odpowiednik tego pytania, na język polski. W języku angielskim takie pytanie brzmi: "What is on at the cinema?", co dosłownie właśnie znaczy: „co jest na w kinie?". W każdym języku jest mnóstwo konstrukcji których dosłowne tłumaczenie na inny język brzmi śmiesznie lub wręcz niezrozumiale, a język ang­ielski bije pod tym względem wszelkie rekordy.

W pierwszym przykładzie pokazałem błędną wypowiedź wynikającą z braku informacji na temat prawidłowej odmiany konkretnego czasownika, w drugim - błędną wypowiedź wyni­kającą z braku informacji na temat właściwego odpowiednika konkretnego zwrotu. Tego typu informacje, jak należy układać słowa danego języka w konstrukcje językowe i zwroty nazywamy gramatyką. Posługiwanie się językiem polega więc na znajomości słów i gramatyki danego języka, bo tylko wtedy będziemy w stanie oddać nasze myśli i odczucia w zrozumiały sposób.

Przeanalizujmy teraz jeszcze jedno proste zdanie: „Lubię zbierać kwiaty o poranku". Zdanie to jest napisane w czasie teraźniejszym, ale tak naprawdę w czasie „ponad czasowym", ponieważ mówi o pewnej czynności powtarzającej się stale. W większości języków zachodnioeuropejskich na takie wyrażenie myśli jest oddzielny tzw. czas. W języku polskim wyrażamy ten czas w formie bezokolicz­nikowej. Zwrot „o poranku" jest zwrotem idiomatycznym, specy­ficznym dla polskiego języka. A teraz częściowo przekształcę powyżej zacytowane zdanie: „Ona lubiła zbierać kwiaty wieczora­mi". Zwróć uwagę, że wzorzec pozostał bez zmian, ale nastąpiła wymiana niektórych słów, czas teraźniejszy zmienił się na przeszły, a idiom „o poranku" został zastąpiony idiomem „wieczorami". Podałem przykład takiego zdania, ale równie dobrze mogłoby to być kilka tysięcy innych zdań.

15


Chcę ci po prostu, drogi czytelniku uzmysłowić, że w każdym języku istnieje ileś tam tysięcy (im język bogatszy i bardziej idiomatyczny, tym więcej) tak zwanych wzorców językowych, czyli pewnych powtarzających się elementów języka (najczęściej w formie zdania), które po zmianie czasów oraz trybów, przypadków, rodzajów, a przede wszystkim samych słów pozostają, jakby dalej tymi samymi wzorcami, ale mogącymi już znaczyć coś zupełnie innego. Podawane więc w podręcznikowych objaśnieniach gra­matycznych przykłady na określone zjawisko językowe to właśnie nic innego, jak taki wzorzec, który trzeba zapamiętać, aby w razie konieczności wyrażenia określonej myśli, zastosować go prawidłowo umieszczając w nim odpowiednie słowa. Nauka języka polega więc w głównej mierze na zapoznawaniu się z takimi wzor­cami poprzez analizę gramatyczną materiału, który przerabiamy, a użycie języka to nic innego jak „obracanie" takimi wzorcami pod­stawiając jedynie odpowiednie słówka.

W języku polskim zmiana trybu, przypadków i rodzajów odbywa się głównie poprzez dodanie końcówek. W języku angielskim sprawa jest bardziej skomplikowana. Zmiany czasów dokonujemy przez dodawanie tzw. stów gramatycznych lub przekształcanie cza­sowników. Przypadki i tryby tworzymy głównie zmieniając szyk wyrazów w zdaniu lub stawiając odpowiedni przyimek. Zaś rodzaj męski i żeński możemy praktycznie zbudować tylko dodając

odpowiedni zaimek.

Języka obcego trzeba więc uczyć się poprzez systematyczne poz­nawanie jego struktur i uczenie się na pamięć określonych wzorców językowych, których konstrukcja bardzo często nie pokrywa się z konstrukcją ich odpowiedników w naszym rodzimym języku. Równolegle z nauką wzorców językowych można, a nawet trzeba uczyć się słówek, bowiem ucząc się zdania będącego określonym wzorcem językowym, uczymy się również znaczenia słówek składających się na to zdanie.

16


Nie można więc uczyć się języka „na żywo" od kogoś, ponieważ poza bardzo prostymi i logicznymi konstrukcjami, bardzo szybko natrafimy na wzorce językowe, które z punktu widzenia macierzys­tego języka są nielogiczne i będziemy musieli zaakceptować je „na zimno" bez wnikania, dlaczego twojej rodzimej konstrukcji językowej, na wyrażenie danej myśli odpowiada zupełnie nielog­iczna konstrukcja w obcym języku. Uczenie się języka „na żywo" od kogoś jest niemożliwe również z tego powodu, że przecież wzorce językowe mogą między sobą tworzyć miliony kombinacji i jeżeli nie rozumiemy struktur danego języka, bardzo szybko pogubimy się w nich.

Na przykład w języku angielskim czas przeszły można określić na kilkanaście różnych sposobów w zależności od naszego punktu widzenia na dane zjawisko, a w języku polskim właściwie określa się go zawsze w ten sam sposób. Bez znajomości reguł używania czasów przeszłych nie będziemy więc mogli prawidłowo wyrazić o co nam konkretnie chodzi lub nie będziemy mogli zrozumieć naszego rozmówcy. Na zakończenie tych rozważań, jeszcze raz przypomnę moją definicję języka:

Język są to słowa, zwroty idiomatyczne oraz zbiór infor­macji, jak słowa zestawiać w konstrukcje językowe, wyrażające nasze myśli i uczucia.

17


4. Mechanizm uczenia się języka ojczystego

Wielu z czytelników zapewne pomyśli, że przecież nauczyli się ojczystego języka bez żadnego wysiłku i bez żadnych wykładów z gramatyki. I tu dochodzimy do kolejnego, niezwykle istotnego faktu w poznawaniu prawdy o uczeniu się obcego języka. Mechanizm uczenia się języka ojczystego przez dziecko jest zupełnie różny od mechanizmu uczenia się języka obcego przez osobę dorosłą!

Badania lingwistów wykluczyły ponad wszelką wątpliwość, aby człowiek po ukończeniu dwunastego, a najdalej piętnastego roku życia, był w stanie przyswoić sobie język obcy w taki sposób jak język ojczysty, to znaczy od otaczających go ludzi, przy „okazji życia", że tak powiem. Do dwunastego roku życia dziecko jest bowiem genatycznie zaprogramowane na wchłonięcie „otaczają­cego" je języka. Uczy się go podświadomie, wraz ze zjawiskami życiowymi przez jakie przechodzi. Po tym okresie „klapki się zamykają" i każdy nowy język będzie dla niego językiem obcym. Cechy dziedziczne nie mają z tym procesem nic wspólnego. I tak np. dla Japończyka wychowanego we Francji w środowisku fran­cuskojęzycznym, język francuski będzie językiem ojczystym i od­wrotnie. Dla dziecka do lat sześciu-siedmiu źródłem języka będą określone osoby przebywające z nim na stałe, najczęściej więc będą to rodzice. Dla dziecka nieco starszego takim źródłem stają się też dzieci w szkole i stopniowo otaczające je środowisko.

18


W ten to właśnie sposób powstają dzieci dwujęzyczne, a więc mówiące dwoma językami. Jeżeli np. jedno z rodziców jest innej narodowości niż drugie i rozmawia z dzieckiem w swoim języku, to ma ono szansę stać się dwujęzyczne. Jeżeli np. polska rodzina wyjedzie do innego kraju i tam ich dziecko chodzi do miejscowej szkoły, to też ma szansę stać się osobą dwujęzyczną. Ale tylko te dwie możliwości: szkoła i środowisko, oraz rodzice stwarzają dzieciom warunki przyswojenia drugiego języka jako własnego. Dla całej reszty dzieci, a więc ogromnej większości, jakikolwiek drugi język będzie językiem obcym, a mechanizm poznawania języ­ka obcego zarówno przez dzieci, jak przez dorosłych jest zupełnie inny niż mechanizm przyswajania języka ojczystego.

Języka obcego trzeba się już, niestety, uczyć w sposób świadomy, z „zimną krwią", że tak powiem, czyli po prostu pamięciowo, ana­lizując każde nowo poznawane zjawisko językowe, „przegryzając" się przez jego struktury oraz ucząc się na pamięć słówek i zwrotów, co podkreśliłem w poprzednim rozdziale.

Szkoda, że wiele osób biorąc się do nauki języków nie wie o tym lub nie chce wiedzieć i usiłuje powtórzyć proces uczenia się dzie­cka. Rozumowanie wielu z nich przebiega mniej więcej w ten sposób: „zapiszę się na kurs lub wezmę sobie nauczyciela, a wtedy na zajęciach odtwarzając różne sytuacje życiowe, nauczę się wyrażania ich w obcym języku". Wydaje się im, że wystarczy raz stworzyć taką sytuację i porozmawiać o niej w danym języku, aby na zawsze została ona w ich pamięci. Niestety, poza niektórymi przypadkowymi sytuacjami, z których zresztą zapamiętujemy tylko niektóre słowa i zwroty, jest to niemożliwe. Tym bardziej musi budzić zdumienie fakt, że większość szkół i kursów, a co gorsza również prywatni, indywiduami nauczyciele opierają swoje metody nauczania, na takim właśnie rozumowaniu.

19


5. Nauka języka a zdolności

Napisałem we wstępie, że część osób nie nadaje się, lub może bardziej precyzyjnie, nie spełnia warunków do skutecznej nauki języków obcych. Wspomniałem też, że wielu osobom wydaje się, że nauka języka polega na tym, że nauczyciel, czy lektor będzie robił z ni­mi jakieś ćwiczenia, coś tam będzie do nich w tym języku mówił, oni to będą powtarzać, czasem coś zapiszą i w ten sposób, w miłej i przy­jemnej atmosferze, po iluś tam lekcjach (najlepiej po paru miesiącach) będą się już dobrze posługiwali językiem obcym. Osoby te nie wiedzą, lub nie chcą przyjąć do wiadomości faktu, że nauka języka jest wielkim wysiłkiem intelektualnym wymagającym czasu, cierpliwości i samo-dyscypliny. Wydaje im się także, że skoro nauczyli się najprostszych słów bez wysiłku, to będzie tak dalej przez cały czas trwania nauki.

Tymczasem, praktycznie od drugiej warstwy, a już na pewno od trzeciej, języka angielskiego trzeba się uczyć pamięciowo, czyli każdej nowej informacji językowej, słowa, czy zwrotu, a także wzor­ców (konstrukcji) językowych trzeba się uczyć na pamięć tak, jak się uczymy na pamięć np. wiersza. Oczywiście nauka języka jest proce­sem dużo bardziej skomplikowanym niż nauka wiersza, ale wysiłek intelektualny jest taki sam.

Zwracam uwagę na określenie „wysiłek intelektualny". Ogromnej większości ludzi, chcących się uczyć języków, po prostu nie chce się wysilać. Są tak niechętni do tej intelektualnej pracy i tak rozleniwieni umysłowo, że wolą zapłacić ciężkie nieraz pieniądze za kurs czy pry­watnemu nauczycielowi, aby tylko nie musieli się męczyć.

20


Niestety, a może na szczęście, znajomości języka obcego kupić się nie da. Bez wielkiego i skoncentrowanego wysiłku intelektualnego ze strony uczącej się osoby, nie ma mowy o jakichkolwiek sensownych rezultatach.

Jednakże muszę z przykrością stwierdzić, że sama gotowość do intelektualnej pracy też nie wystarcza, potrzebne są jeszcze do tego odpowiednie zdolności językowe. Te ostatnie mają tak ogromny wpływ na tempo, a nawet sens nauki, że niektórym osobom właśnie z tego powodu odradzałem naukę, bo nawet przy największych chęciach nic by z ich trudu nie wynikło.

Talent językowy jest talentem jak każdy inny. Nie każdy przecież może dobrze grać na fortepianie, żeby nawet nie wiem jak się starał, nie każdy też potrafi rozwiązywać skomplikowane zadania z matematyki. Do chodzenia po linie czy zdobywania szczytów górskich również trze­ba mieć predyspozycje. Ba, nawet w obrębie popularnych zawodów zdolności mają wpływ na ich wykonywanie. Jedni mają „głowę" do majsterkowania, inni szybko piszą na maszynie itd. Talent jest, nieste­ty, sprawą wrodzoną, a poprzez ciężką pracę można tylko trochę poprawić swoje możliwości. Przypominam ci czytelniku, że nauka języka obcego jest czymś zupełnie innym niż nauka języka rodzimego i w związku z tym jest także umiejętnością jak każda inna.

Dlatego przed przystąpieniem do nauki każdy powinien sprawdzić swoje możliwości językowe, aby nie przeżyć później rozczarowania. Szczególnie dotyczy to osób po 20 - 25 -tym roku życia, ponieważ ogromna większość młodzieży, na szczęście, nadaje się do nauki języków.

Na talent językowy składają się trzy czynniki:

1. Pamięć językowa.

2. Inteligencja językowa.

3. Słuch językowy.

Zwracam uwagę, że we wszystkich tych trzech punktach występuje słowo „językowy".

Pamięć językowa jest bez wątpienia czynnikiem najważniejszym, bez niej nie ma mowy o sensownej nauce. Można ją jednak, jeżeli jest słaba, drogą żmudnych ćwiczeń nieco poprawić. Pamiętajmy też, że im

21


dłużej trwał stan rozleniwienia umysłowego, tym trudniej jest popra­wić nasze możliwości pamięciowe; przypominają one bowiem mięśnie:

nie ćwiczone zanikają, ćwiczone rozwijają się. Pamięć więc ćwiczymy i poprawiamy ucząc się języka. Nawet wybitnie uzdolnieni poligloci stwierdzają, że opanowanie każdego następnego języka jest łatwiejsze niż poprzedniego.

Inteligencję językową najlepiej ilustruje przykład osoby, o której wspomniałem przy omawianiu drugiej warstwy językowej, tzn. osoby, która „sprawia wrażenie, że zna angielski", bo potrafi niezwykle spry­tnie operować małym zasobem słów. To właśnie nazywam inteligencją językową; czyli umiejętnością korzystania z materiału, który się zna i dokonywaniem w ramach tego właściwych wyborów. Niestety, nie widzę możliwości usprawnienia inteligencji językowej. W czasie mojej pracy dydaktycznej i badań nad językiem angielskim, zdarzało mi się spotkać wykształcone osoby o dużej inteligencji ogólnej, ale mające niską inteligencję językową.

Trzeciego czynnika, czyli słuchu językowego też nie można ulepszyć, ale na szczęście nie ma on tak wielkiego znaczenia, szczególnie dla osób o mniejszych ambicjach językowych. Ciekawostką jest fakt, że nie zawsze idzie on w parze ze słuchem muzycznym.

Biorąc te trzy czynniki pod uwagę wyodrębniłem - umownie oczy­wiście - cztery grupy ludzi o różnych zdolnościach językowych.

Grupa A

Są to osoby, które znajomość języków obcych powinny uczynić swoim poważnym atutem, ponieważ uczą się języka bardzo szybko, a pierwszej i często także drugiej warstwy zupełnie bez wysiłku, niemal „przy okazji". Osoby takie są często ozdobą kursów języko­wych i dowodem na ich rzekomą skuteczność. Jednakże, nawet dla tych osób poznanie trzeciej warstwy jest bez rzetelnej nauki niemożliwe. Z tej właśnie grupy wywodzą się osoby parające się językami zawodowo, jak tłumacze, filologowie itp. W grupie tej wyróżniłbym podgrupę tzw. geniuszów językowych, czyli osób

22


uczących się obcych języków fenomenalnie szybko. Ale to oddzielny temat i nie dla nich przeznaczony jest ten poradnik.

Grupa B

Ponieważ osoby z grupy B stanowią większość w każdym, nieźle wykształconym społeczeństwie, to właśnie z myślą o nich powinny być napisane podręczniki do nauki języków obcych, a także ułożone programy nauczania. Mam jednak wrażenie, że zarówno autorom większości książek, jak i nauczycielom, a więc tym którzy są z grupy A wydaje się, że: „wszyscy są tacy jak oni" i że równie szybko będą się uczyć i rozumieć język. Ludzie organizujący nauczanie języków nie zdają sobie chyba sprawy, że między osobami z grupy A i B wy­stępują znaczne różnice w tempie nauki, co w oczywisty sposób podważa sens wspólnej pracy w jednej grupie zajęciowej. I tak, na przykład, tego samego materiału, którego osoba z grupy A uczyła się 10 minut, osoba z grupy B będzie się już musiała uczyć przez około 30 minut. W dłuższej perspektywie daje to jednak sporą różnicę, bo proszę: l godzina - 3 godziny, a już l rok - 3 lata.

Grupa C

Osoby z tej grupy zdolności powinny się uczyć języków tylko warunkowo, tzn. jeżeli presja życiowa lub motywacja jest bardzo silna, ponieważ osiągnięcie znajomości trzeciej warstwy języka będzie dla nich wielkim wyczynem, który będą musiały okupić wieloletnim wysiłkiem i poświęceniem. Niestety, w swojej praktyce pedagogicznej nie spotkałem nikogo, kto będąc w tej grupie, osiągnął poziom trzeciej warstwy. Nawet te osoby, które przebywały wiele lat w krajach anglosaskich, mówiły bardzo niepoprawnym i ubogim w słownictwo językiem angielskim.

23


Grupa D

No cóż, takie jest życie. Nie wszystko jest dla wszystkich. Są ludzie, którzy kompletnie nie nadają się do nauki języków obcych. Żaden wspaniały nauczyciel ani cudowna metoda - nawet gdyby takie były -nie są w stanie im pomóc. Na szczęście ludzie z tej grupy stanowią tylko kilka procent społeczeństwa.

W rozdziale 21 tej książeczki zamieszczam test na zdolności języko­we. Po jego prawidłowym przeprowadzeniu, każdy czytelnik będzie mógł wstępnie przyporządkować się do którejś z grup zdolności. Należy jednak zrobić ten test dokładnie według załączonej instrukcji, najlepiej po przeczytaniu całej książki. Nie chcę jednak nikogo zapewniać, że test ten ostatecznie rozstrzyga o czyichś zdolnościach. Mogę tylko powiedzieć, że test ten jeszcze nigdy mnie nie zawiódł. To znaczy osoba, którą poznałem dobrze podczas nauki języka i przyporządko­wałem do którejś z grup, potwierdzała to później tym testem. Trzeba jednak dodać, że spora liczba osób mieści się jakby pomiędzy grupami lub też ma poszczególne zdolności językowe na różnym poziomie. Zasadniczo jednak te trzy poszczególne zdolności korelują ze sobą.

Poniższa tabelka wskazuje liczbę godzin nauki potrzebnej do osiągnięcia czynnej znajomości danej warstwy językowej przez osoby z poszczególnych grup zdolności. Oczywiście zamieszczone w niej dane są bardzo szacunkowe.

Warstwy

Gr.A

Gr.B

Gr.C

Gr.D

Warstwa I

20

40

60

100

Warstwa II

60

100

150

wątpliwe

Warstwa III

500 - 800

1500

wątpliwe

nierealne

Warstwa IV

3000

8 - 9000

nierealne

-

Warstwa V

10-15 lat

nierealne

-

-

24


6. Pamięć językowa i mechanizm zapamiętywania

Rozdział ten, czytelniku, przeczytaj szczególnie uważnie, bowiem kryje on jedną z największych tajemnic skutecznej nauki języka - mechanizm zapamiętywania.

Pamięć człowieka, a przede wszystkim jej funkcjonowanie jest procesem niezwykle złożonym i właściwie mało znanym. Nawet najwybitniejsze autorytety w świecie naukowym przyznają, że funkcjonowanie pamięci, czy może szerzej, funkcjonowanie mózgu, kryje nie mniej tajemnic niż sam kosmos. Jak to jest bowiem możliwe, aby dwie osoby, których mózg z pozoru niczym się nie różni, tak diametralnie czasem różniły się rozwojem intelektualnym, czy zdolnościami ?

Spośród wielu rodzajów pamięci, jakie się w różnym stopniu rozwinęły u poszczególnych jednostek, również pamięć do języków jest różna u różnych ludzi. Zauważyłem nawet, że ta sama jednostka ma czasami różne zdolności pamięciowe do różnych języków! Zasadniczo jednak zdolności pamięciowe do języków są wrodzone i można je tylko nieco poprawić. Jednakże sam proces zapamięty­wania, choć przebiega w różnym tempie u różnych ludzi, to jednak u wszystkich jest taki sam.

Wyjaśnię to na przykładzie. Na pewno kiedyś w szkole musiałeś nauczyć się na pamięć jakiejś trudnej formułki. Postaraj się przy-pomnieć sobie jak to robiłeś. Zapewne najpierw przeczytałeś ją kilka razy w materiale źródłowym. Potem prawdopodobnie wpadłeś na pomysł, aby zapisać ją sobie na oddzielnej kartce.

25


Następnie - zerkając na kartkę - powtarzałeś głośno tę formułkę tyle razy, aż mogłeś powtórzyć ją „z głowy". Zwróć uwagę, że pow­tarzałeś głośno, bo to bardzo przyspieszało proces nauki, a poza tym musiałeś ją przecież później głośno wydeklamować nauczy­cielowi w klasie. Tak więc świadomie lub nieświadomie zas­tosowałeś najlepszą z możliwych - metodę uczenia się na pamięć. A teraz wyobraźmy sobie troszkę inny wariant tej sytuacji. Powiedzmy, że w trakcie nauki, kiedy już zaczynałeś „łapać" tę formułkę na pamięć, ktoś do ciebie przyszedł i odciągnął cię od niej na pół dnia. Czy wracając do ponownego uczenia się zaczynałeś swoją naukę od początku? Na pewno nie.

Co prawda, przy pierwszych powtórzeniach nie mówiłeś tej formułki tak dobrze, jak przy ostatnich podczas pierwszej sesji uczenia się, ale bardzo szybko osiągałeś poziom z poprzedniego razu.

A więc materiał ten przebywał już w twojej pamięci, ale gdzieś głęboko i dopiero po dokonaniu kolejnych powtórzeń „przeciągnąłeś" go na poprzednie miejsce. Po kolejnych głośnych powtórzeniach stwierdziłeś, że formułka jest już dobrze opanowana i możesz ją powtórzyć w każdej chwili, czyli na zawołanie.

Na przykładzie uczenia się powyższej formułki pokazałem ci mechanizm uczenia się języka obcego; najpierw czytasz dany materiał, którym chcesz się w przyszłości posługiwać, w tekście źródłowym, następnie ten materiał zapisujesz sobie na kartce, po czym drogą wielokrotnych, głośnych powtórzeń stopniowo „prze­suwasz" go sobie do takiego „podręcznego magazynu", z którego możesz skorzystać w każdej chwili. Ja taki „magazyn" nazywam pamięcią natychmiastową

Ucząc się języka obcego, tylko początkowe, najprostsze słowa, zwroty i konstrukcje jesteśmy w stanie umieścić w pamięci natychmiastowej bardzo szybko, to znaczy, po kilku zaledwie powtórzeniach. Mówiąc inaczej, tylko pierwszą warstwę języka, a wybitnie uzdolnione jednostki drugą, można opanować bez wysiłku, czyli bez konieczności głośnego powtarzania. Na pewno jednak począwszy od trzeciej warstwy, każde następne słowo czy zwrot, będą ci przychodziły coraz trudniej i będziesz musiał pow­tarzać coraz większą liczbę razy, aby umieścić je w pamięci

26


natychmiastowej. Jeszcze trudniej jest z konstrukcjami językowymi, czyli z układaniem się słów w zdania oddające twoje myśli i uczucia. Ponieważ ich struktura jest dla uczących się osób często nielogiczna z punktu widzenia ich macierzystego języka, konstrukcję taką trzeba czasami powtórzyć nawet i kilkanaście razy.

Zastanówmy się jeszcze nad naszą pamięcią. Prawdą jest, że umysł zapamiętuje wszystko to, co dostało się do niego drogą pięciu zmysłów, tyle że materiał ten w ogromnej większości wprowadza do „zbiornika" pamięci, który ja nazywam pamięcią głęboką. Jest to zbiornik wiedzy z której skorzystać nie można (chyba że w hipnozie). Jeżeli więc chcesz skorzystać z wiedzy, która znajduje się w pamięci głębokiej, to musisz ją jakby „przesunąć" do pamięci natychmiasto­wej. Odbywa się to właśnie drogą wielokrotnych powtórzeń, a bardzo w tym pomaga pisanie sobie materiału, który chcemy „przesunąć". Temat pisania rozszerzę w dalszej części książki.

A teraz powróćmy jeszcze raz do uczenia się naszej formułki. Podałem tam przykład, że uczący się przerywał naukę, aby powrócić do niej później, a materiał, którego się uczył, zatrzymał się gdzieś „po drodze", czyli nie był ani w pamięci głębokiej, ani w pamięci natychmiastowej. Taki rodzaj pamięci nazywam pamięcią bierną czyli pamięcią, z której zasobów możemy skorzystać po głębokim namyśle lub podczas czytania. Bardzo często na przykład jesteśmy w sytuacji, kiedy nie możemy sobie przypomnieć czyjegoś nazwiska i dopiero po jakimś czasie „przychodzi" ono do głowy. Nazwisko to było właśnie w pamięci biernej i musiało „wykonać drogę" do pamięci natychmiastowej. Podczas czytania w obcym języku rozpoznajemy niektóre słowa to znaczy wiemy, co one znaczą, ale nie użyjemy ich podczas rozmowy, ponieważ pozostają one w pamięci biernej.

Mogę więc już teraz pokusić się o zbudowanie formułki precyzującej czym jest - według mnie - nauka języka obcego:

Nauka języka polega na stopniowym przesuwaniu uprzednio poznanego materiału poprzez pamięć bierną do pamięci natych­miastowej. Przesuwanie to polega na napisaniu sobie, a następnie wielokrotnym głośnym powtarzaniu tego materiału.

27


A oto jak, w umowny oczywiście sposób, przedstawiłbym rodzaje pamięci językowej:

0x01 graphic

Grubą, ciągłą linią zaznaczyłem drogę, jaką przebywa informacja do pamięci natychmiastowej. Linią przerywaną pokazałem cofanie się tej informacji, jeżeli nie jest ona tam utrwalana.

Powtarzam jeszcze raz: ogromna większość słów, zwrotów i infor­macji językowych, musi pokonać pełną drogę od pamięci głębokiej do natychmiastowej. Oznacza to, że wszystko, czego chcesz się na­uczyć w języku obcym, musi być wielokrotnie i głośno powtórzone.

28


7. Głośne powtarzanie

0x01 graphic


tych utworów, a następnie przed premierą spróbowali je wykonać w całości bez udziału publiczności. Identycznie jest z twoją nauką języka; najpierw gdzieś w „ustronnym miejscu" ćwiczysz ten język, żeby potem „zaprezentować się przed publicznością". Rozmowa w obcym języku jest właśnie takim „zaprezentowaniem się".

Aby cię do reszty przekonać do konieczności głośnego pow­tarzania podczas uczenia się języka, pozwól, że wrócę jeszcze raz do mojego przykładu uczenia się na pamięć formułki, o którym pisałem w poprzednim rozdziale.

Przypomnij sobie, czy w momencie kiedy ktoś wszedł do pokoju, uczenie się szło ci równie łatwo? Z całą pewnością nie. Obecność tego kogoś, przeszkadzała ci w nauce, a już na pewno twoja wydaj­ność spadała. A co się dzieje z tobą, kiedy jesteś otoczony większą grupą ludzi? Czy mógłbyś się bez przeszkód uczyć tej formułki? Wydaje mi się, że zupełnie nie, ponieważ byłbyś zdekoncen­trowany obecnością innych osób.

Podsumowując, najwyższą wydajność w nauce osiągasz ucząc się w „ustronnym miejscu", czyli po prostu w zaciszu własnego kąta, a głośne powtarzanie jest wtedy najbardziej efektywne. Pod­czas swojej pracy dydaktycznej spotkałem wiele osób, które uczyły się języka angielskiego nieraz i kilkanaście lat, a nie potrafiły sklecić sensownie i gramatycznie ani jednego zdania. Ich znajomość tego języka była całkiem niezła, ale niemal w ca­łości pozostawała w pamięci biernej, ponieważ osoby te nie wykonały najważniejszej czynności w swojej nauce, czyli prze­sunięcia tej wiedzy do pamięci natychmiastowej poprzez głośne powtarzanie.

Osoby usiłowały „rozruszać" swoje mówienie, poprzez branie lekcji indywidualnych z nauczycielem, ale było to niemożliwe, ponieważ - jak wspomniałem - powtórzenie raz, czy nawet kilka razy za lektorem, to o wiele za mało, aby jakieś zdanie czy frazę umieścić w tym rodzaju pamięci.

Wiele osób narzekających, że nie mogą używać w praktyce języka który „świetnie znają", usiłowałem przekonać, że jedynym senso­wnym rozwiązaniem ich problemów jest usiąść w domu z pod-

30


ręcznikiem w ręku i przećwiczyć głośno przynajmniej wszystkie struktury językowe. Niestety niemal każdy wolał wykupić sobie „konwersacje", zamiast zdobyć się na tę odrobinę samodyscypliny i zrobić to samemu w domu. Piszę o tym wszystkim tak szczegółowo, ponieważ wiem, że niechęć czy też ucieczka od głośnego powtarzania na indywidualnych, rzekłbym samotnych sesjach nauki języka jest czymś niezwykle powszechnym wśród uczących się osób.

Niektórzy usiłuj ą wytłumaczyć swoją niechęć do tej podstawowej przecież czynności w nauce języka rozpowszechnionym poglądem że „nie wypada mówić do siebie". Ja jednak twierdzę, że przyczyną tego jest rozleniwienie umysłowe i brak samodyscypliny.

Oczywiście teoretycznie można wynająć sobie nauczyciela, w którego obecności będzie się głośno powtarzać, ale po pierwsze taka zabawa bardzo drogo kosztuje, po drugie wydajność nauki jest dużo niższa, a po trzecie i najważniejsze obie strony zwariowałyby chyba po paru takich spotkaniach.

31


8. Koncentracja intelektualna

Z poprzednich rozdziałów dowiedziałeś się, czytelniku, że tempo i ja­kość uczenia się zależą zarówno od czynnika od ciebie niezależnego, jakim są zdolności językowe, jak i czynników całkowicie od ciebie zależnych, tzn. przełamania niechęci do samodzielnej pracy i głośnego pow­tarzania oraz systematyczności w nauce.

Czynnik, któremu poświęciłem ten rozdział, także w dużej mierze zależy od ciebie i całkowicie decyduje o twoich sukcesach w nauce. Jest to umiejętność koncentracji intelektualnej. Niczego się bowiem nie nauczysz, nawet jeżeli zamkniesz się przed światem na klucz w swoim pokoju, jeżeli wszystkie czynności konieczne podczas nauki będziesz wykonywał bezmyślnie.

Pozwól, że podam ci kolejny przykład. Wyobraź sobie obcokrajowca uczącego się polskiego zdania „stół z powyłamywanymi nogami". Podczas uczenia się tego zwrotu, człowiek ten musi się skoncen­trować na kilku sprawach na raz. Po pierwsze musi się skupić na poprawnej wymowie, aby nie potknąć się na „powył...". Następnie musi sobie ten stół i te po-wy-ła-my-wa-ne nogi wyobrazić. Wreszcie musi zapamiętać, że w tym przypadku liczby mnogiej w języku pol­skim są końcówki -nymi i -mi. A więc aż trzy istotne informacje. Jeżeli w momencie głośnego powtarzania tego zdania człowiek ten pomyśli o tym co zjeść na kolację, to cały wysiłek włożony w tę pracę pójdzie na marne.

Pamiętaj, czytelniku, że podczas nauki języka staniesz przed tym samym problemem. Większość zdań począwszy od drugiej, a już na

32


pewno od trzeciej warstwy języka, będzie dla ciebie takimi „stołami z powyłamywanymi nogami" i będzie niosło te trzy informacje:

wymowa, znaczenie, gramatyka. Musisz się więc ich uczyć nie tylko przez głośne powtarzanie, ale podczas powtarzania musisz się skoncentrować wyłącznie na tych trzech czynnikach. Jeżeli będziesz to robił bezmyślnie, twój wysiłek pójdzie na marne.

A teraz podam jeszcze jeden przykład. Na pewno czytałeś kiedyś instrukcję obsługi jakiegoś skomplikowanego urządzenia. Przy­pomnij sobie dobrze, jak j ą czytałeś. Czy tak samo jak powieść lub gazetę? Na pewno nie, ponieważ o ile czytając powieść łapałeś cały wątek, o tyle czytając instrukcję obsługi skupiałeś się na każdym zdaniu, bo każdy szczegół mógł mieć jakieś znaczenie w uruchomieniu urządzenia. Czytałeś więc tę instrukcję bardzo skoncentrowany.

W identyczny sposób musisz czytać instrukcje językowe, czyli objaśnienia gramatyczne do tekstów, które „przerabiasz" w trakcie nauki. Jeżeli przeczytasz je byle jak, to nie będziesz później wiedział dlaczego w danym tekście wystąpiły określone zjawiska językowe lub też nie będziesz potrafił zrobić użytku ze słów, które znasz, bo nie będziesz w stanie ułożyć ich we właściwe konstrukcje. Obie te sytuacje, a więc powtarzanie zdania „stół z powyłamy­wanymi nogami" oraz czytanie instrukcji obsługi, łączy jeden wspólny mianownik: praca w stanie podwyższonej koncentracji intelektualnej. Spójrz na ten prosty rysunek:

0x08 graphic
————— ————— stan +2

_____ _____ stan +1

__________ __________ stan O

_____ _____ stan -l

_____ _____ stan -2

33


W ten umowny sposób oznaczyłem nasze stany koncentracji intelektualnej w ciągu dnia. Zaczynając od dołu mamy stan -2 czyli sen, nieco wyżej stan -l, czyli stan lekkiej senności np. po większym wysiłku lub po obiedzie. Stan O jest naszym normalnym i najdłużej trwającym stanem koncentracji w ciągu dnia. Za stan +2 przyjmuję moment, kiedy jesteśmy w szoku lub euforii, ale przebywać w tym stanie możemy tylko krótką chwilę bez szkody dla organizmu. I wreszcie został nam stan +1, czyli stan podwyższonej koncentracji intelektualnej. W tym stanie i tylko w tym stanie możesz się skutecznie uczyć języka.

Aby osiągnąć stan +1 musisz być psychicznie odprężony, wypoczęty i praktycznie odizolowany od reszty świata. Nie wierz w wypowiedzi niektórych osób, które twierdzą, że najlepiej uczą się słuchając muzyki lub siedząc na ławce w parku. W takich warunkach może się uczyć tylko geniusz językowy; osoba, która potrafi osiągnąć fantastyczną koncentrację intelektualną niemal w każdych warunkach.

Ogromna większość ludzi musi sobie stworzyć komfortowe warunki, aby osiągnąć stan +1. Zdecydowanie najlepszą porą dnia na osiągnięcie tego stanu są godziny przedpołudniowe. Sprawdziłem doświadczalnie, że proces uczenia się tej samej osoby przed południem, jest co najmniej dwukrotnie szybszy niż po południu! Są nawet tacy ludzie, którzy w ogóle nie mogą osiągnąć stanu +1 po południu. Natomiast zaręczam ci, że nie osiągniesz stanu +1 po dniu wyczerpującej pracy, stresów, a nawet ekscytujących pozytywnych wydarzeń. Najlepszym miejscem do osiągnięcia tego stanu jest własny kąt, a więc miejsce, z którym jesteś oswojony i którego elementy nie będą cię dekoncentrować. Pamiętaj, podczas nauki wszystkie zewnętrzne czynniki, nawet ptaszek śpiewający za oknem, będą odciągać twoją uwagę.

Podejmując decyzję o prawdziwej nauce języka, musisz znaleźć w swoim tygodniowym rozkładzie zajęć czas na sesje uczenia się w stanie +1 u siebie w domu. Co więcej, musisz sobie ustalić stałe terminy takich sesji. Ja takie sesje uczenia się nazywam „treningami językowymi"; przypominają one bowiem trening

34


sportowy, na którym wysoce skoncentrowany sportowiec wykonuje określone ćwiczenia.

Użyłem sformułowania „stałe terminy", bo jak się przekonałem w praktyce, to właśnie stałe terminy treningów językowych wykonywanych w stanie +1, są tak naprawdę jedynym czynnikiem mobilizującym i dyscyplinującym w nauce języka! Jeżeli nie masz wystarczająco dużo silnej woli ani chęci na odbywanie takich stałych treningów, to oświadczam ci z całą mocą, że twoje szanse na poznanie języka obcego w jakikolwiek sensowny sposób są niemal równe zeru!

Wiele osób czytających tę książkę powie zapewne, że nie mają czasu na takie treningi przed południem, ponieważ w tym czasie pracują, chodzą do szkoły itp. Wobec tego zapytam, a przedpołudnia week­endowe? Jeżeli przyjmiemy, że jest 50 weekendów w roku, to oznacza to 100 sesji uczenia się w sobotę i niedzielę. Jeżeli na każdą sesję poświęcisz 1,5 godziny (jest to moim zdaniem najlepszy czas trwania lekcji lub treningu językowego), to daje ci to 150 godzin nauki rocznie, a to już jest coś!

Jeżeli natomiast odpowiesz mi, czytelniku, że w tygodniu pracu­jesz, a weekendy poświęcasz na hobby, rozrywkę i rodzinę i do tego jesteś w grupie zdolności językowych B, to mam bardzo duże wątpliwości co do sensu i skuteczności twojej nauki.

Uwagi o konieczności samodzielnej i skoncentrowanej pracy nad językiem dotyczą także uczącej się młodzieży. Zauważyłem bowiem, że większość młodych ludzi traktuje naukę języka tak samo jak naukę np. geografii czy historii; to znaczy „odrabiają" lekcje z angielskiego, „wciskając" je pomiędzy inne przedmioty. Ponieważ poziom nauki języków obcych w większości szkół jest żenująco niski, więc tego typu stosunek do przedmiotu jest właściwie przez nauczycieli niezauważany. Nie mam nic, broń Boże przeciwko innym przedmiotom w szkole, ale nauka języka obcego jest o niebo większym wysiłkiem intelektualnym i wyma­ga specjalnego miejsca w tygodniowym programie zajęć młodzieży szkolnej.

35


9. Prawdziwa nauka języka

Tak więc, drogi czytelniku, masz już wszystkie informacje, które są ci potrzebne, abyś mógł się wziąć do prawdziwej nauki. Wiesz, jakie są mechanizmy uczenia się języka rodzimego i obcego, wiesz też, że aby nauczyć się czegokolwiek w obcym języku musisz pracować w sposób bardzo skoncentrowany, a pod­stawą twojej pracy muszą być indywidualne sesje uczenia się, czyli tzw. „treningi językowe".

Przede wszystkim mam nadzieję, iż nie masz wątpliwości że czynnikiem decydującym o „przesunięciu" materiału językowego do pamięci natychmiastowej jest głośne powtarzanie.

Najważniejszą jednak sprawą przed zabraniem się do nauki języka, jest pogodzenie się z faktem, że większość czynności w nauce języka musisz wykonać sam i że żaden nauczyciel, ani tym bardziej kurs, nie zdejmą z ciebie tego obowiązku. Zauważyłem że większość ludzi nie wyobraża sobie w ogóle sytuacji, że będą musieli uczyć się języka sami. Niektóre osoby, którym mówiłem o konieczności samodzielnej pracy podczas nauki, były po prostu przerażone na samą tę myśl. Przykro mi, ale nie ma innej możliwości. Nauka języka, czyli mówiąc inaczej, wzorców językowych, słówek, zwrotów oraz informacji językowych, czyli gramatyki, jest procesem ewidentnie pamięciowym i nie ma absolutnie żadnej możliwości, aby „wtłoczyć" tę wiedzę do naszej pamięci bez skoncentrowanego wysiłku intelektualnego.

Co więcej, jeżeli nie będziesz lubił tej pracy i nie będziesz jej głęboko wewnętrznie akceptował, to twoja pamięć po prostu nie

36


przyjmie materiału, który chcesz opanować. Żadne cudowne sposoby nauczania ani wspaniali nauczyciele, a także chodzenie na kursy oferujące „najnowocześniejsze metody nauczania" nie mogą oszukać twojej pamięci i „wepchnąć" tego ogromu materiału do twojej głowy.

Niektórym się wydaje, że może są jakieś przemyślne metody lub skomplikowane ćwiczenia które pozwolą im nauczyć się języka bez wysiłku pamięciowego, że to się "jakoś stanie" na lekcjach z nauczy­cielem lub w jakiejś „dobrej szkole". Niestety, używanie języka obcego to nic innego jak „obracanie" zasobem wcześniej wyuczonych słów, zwrotów i konstrukcji językowych. Jeżeli nie nauczysz się ich dobrze, po prostu nie będziesz ich używał!

Dlatego prawdziwa nauka języka musi się składać z ćwiczeń które spowodują że możliwie szybko i skutecznie opanujesz pamięciowo materiał językowy, którym chcesz się posługiwać. Ćwiczenia te muszą być maksymalnie wydajne i efektywne, a więc nie mogą to być ćwiczenia podczas których uczysz się języka w sposób bierny, czyli tylko patrząc i słuchając, ale muszą to być ćwiczenia, które angażują cię „duszą i ciałem" w procesie zapamiętywania.

Wiem, że niejedna czytająca tę książkę osoba, jest „nafaszerowana" najprzeróżniejszymi informacjami i metodami na temat nauki języków obcych. Natomiast ja z całą mocą i odpowiedzialnością za swoje słowa stwierdzam, że:

PRAWDZIWA, SENSOWNA I WYDAJNA NAUKA JĘZYKA OBCEGO, A JUŻ NA PEWNO JĘZYKA ANGIELSKIEGO SKŁADA SIĘ ZALEDWIE Z PIĘCIU ĆWICZEŃ (LUB PIĘCIU ETAPÓW NAUKI)

Oto one:

1. Głośne czytanie i analizowanie tekstu, z którego się uczymy.

2. Staranne studiowanie informacji językowych, czyli reguł gramatycznych.

3. Opracowywanie pisemne danego materiału.

4. Głośne i wielokrotne powtarzanie opracowanego wcześniej pisemnie materiału. Nazywam to „PROGRAMOWANIEM SIĘ" językiem.

5. Wykonywanie ćwiczeń utrwalających poznany materiał.

37


Powtarzam jeszcze raz, te pięć ćwiczeń i tylko te pięć ćwiczeń, wykonywanych w takiej właśnie kolejności, składa się na prawdziwą naukę języka angielskiego i tylko na podstawie tych ćwiczeń należy zorganizować sobie pracę. Ćwiczenia te nazywam „złotą piątką".

Wszystkie inne ćwiczenia, z którymi każdy z czytających tę książkę się zetknął, są albo nic nie warte, albo są to ćwiczenia mało wydajne i mogą być traktowane wyłącznie jako zabawa lub uzupełnienie, jeżeli ktoś ma na to czas.

Natomiast z pięciu ćwiczeń „Złotej piątki" najwyżej dwa można -ale nie koniecznie trzeba - robić z nauczycielem albo z inną osobą. Jeżeli jesteś początkującym studentem i nie znasz wymowy angiel­skiej, możesz pierwsze ćwiczenie, czyli głośne czytanie tekstu, z którego się uczysz, zrobić wstępnie pod nadzorem nauczyciela. Jednakże warto to robić do momentu, aż złapiesz tzw. wyczucie wymowy, co następuje stosunkowo szybko. Nie będę teraz szerzej o tym pisał, ponieważ ćwiczeniu wymowy poświęcam w dalszej części książki oddzielny rozdział.

Drugim ćwiczeniem które ewentualnie można wykonać z drugą osobą jest ćwiczenie nr 5, czyli utrwalanie nauczonego wcześniej materiału. Moje propozycje ćwiczenia nr 5 przedstawiam w „lekcjach próbnych" oraz w rozdziałach „Praca z nauczycielem" i „Praktyka językowa". Chcę jednak z całą mocą podkreślić, że jeżeli wykonasz poprawnie wcześniejsze cztery ćwiczenia, to ćwiczenie nr 5 może być w ogóle niepotrzebne!

Jednakże czytelnikom, którzy czytali ten poradnik niezbyt dokładnie, ciśnie się zapewne na usta pytanie: A co z oswoje­niem, z osłuchaniem się z językiem?

Odpowiadam im, że oswajanie czy też „osłuchiwanie się" z ję­zykiem obcym nie jest już zasadniczą nauką ale praktyką językową i piszę o tym szczegółowo w rozdziale pod tym samym tytułem. Jednakże jeżeli masz na myśli język, jakim posługują się native speakers, to możesz próbować, powtarzam, próbować oswajać się z takim językiem po minimum trzech latach intensy­wnej nauki, kiedy nauczysz się - i tu użyję trybu dokonanego „nauczysz się" - trzeciej warstwy języka, to znaczy, kiedy

38


będziesz miał w pamięci natychmiastowej odpowiedni zasób słownictwa i potrafił ze zrozumieniem używać najważniejszych struktur i wzorców językowych.

Przypominam ci jeszcze raz: naucz się najpierw „uproszczonego angielskiego", za który należy przyjąć pierwsze trzy warstwy języka, czyli około 12 tysięcy słów, zwrotów i najważniejsze konstrukcje językowe. Dopiero wtedy możesz podejmować decyzje, co robić dalej i dopiero wtedy możesz próbować oswajać się z językiem, jakim posługują się native speakers. Nawiasem mówiąc, życzyłbym sobie, aby większość osób uczących się języka angielskiego w Polsce osiągała choć ten cel, bo jak napisałem na wstępie, osiąga go najwy­żej kilka procent.

Twoim oswajaniem się z językiem na tym etapie nauki powinno być czytanie, pisanie i głośne powtarzanie, a jeśli chodzi o słuchanie, to należy słuchać wolno i dokładnie mówiących lektorów bądź na żywo, bądź z kasety. Zapewniam cię też, że czym lepiej i swobodniej będziesz wymawiał poszczególne słowa, frazy czy konstrukcje językowe, tym lepiej będziesz rozumiał, co do ciebie mówią inni.

Wszelkie więc programy nauczania, zajęcia w szkołach oraz lekcje prywatne powinny być oparte na tych właśnie pięciu „złotych" ćwiczeniach. Przede wszystkim jednak twoja, czytelniku, nauka powinna zawierać te pięć ćwiczeń. Jak jednak jest w naszej smutnej rzeczywistości, będziesz się mógł dowiedzieć z następnego rozdziału.

39


10. Kursy językowe

Postanowiłem poświęcić temu zagadnieniu osobny rozdział, ponieważ zbyt wiele osób daje się nabrać na lep szybkiej nauki języka na kursie. Ponieważ szkołę językową może niestety w Polsce otworzyć każdy, nawet z wykształceniem podstawowym, więc niemal na każdej ulicy widzę szyld jakiejś „szkoły" oferującej kursy języka, często z przymiotnikiem typu „przyśpieszony", „intensywny" czy „specjalny". W materiałach reklamowych tych „szkół" pojawiają się takie sformułowania jak „posiadamy najnowocześniejszy sprzęt dydaktyczny", „zajęcia u nas prowadzą native speakers" itd. itp.

Mając na uwadze to, co napisałem dotychczas, zastanów się i odpo­wiedz szczerze czego tak naprawdę możesz się nauczyć na takim kur­sie. Odpowiesz zapewne, że nauczą cię tam zarówno gramatyki jak i słów. Rzeczywiście, gramatyki można uczyć w formie „wykładów", ale czy musisz płacić za to ciężkie pieniądze skoro możesz otworzyć sobie podręcznik w domu i przeczytać to sam? Jeśli zaś chodzi o sło­wnictwo to zapewniam cię, że w najlepszym wypadku na kursie możesz poznać tylko najprostsze słowa z pierwszej warstwy języka. Czy za znajomość kilkuset słów warto płacić miliony? Po zakończe­niu kursu możesz obliczyć ze słownikiem w ręku, ile cię kosztowało każde słowo, a będziesz zdumiony jak drogo.

Natomiast o zdobyciu umiejętności w miarę poprawnego mówienia w języku angielskim podczas takiego kursu nie masz nawet co marzyć! W najlepszym wypadku będziesz potrafił wyartykułować co najwyżej kilkadziesiąt bardzo niegramatycznych zdań. Zresztą tym, którzy na

40


taką imprezę dali się nabrać, radzę, żeby uczciwie policzyli ile słów znają i jak potrafią porozumiewać się językiem. Można to zrobić rozmawiając np. z obcokrajowcem, ale jeszcze prościej byłoby sprawdzić w ten sposób: każdą myśl, jaka ci przychodzi do głowy, spróbuj wyrazić po angielsku. Przekonasz się wtedy, że twoja znajo­mość języka jest żadna.

Jak wspomniałem wcześniej, wiele kursów wabi ludzi ogłoszeniami reklamowymi typu: „zajęcia u nas prowadzą native speakers" lub „posiadamy najnowocześniejszy sprzęt dydaktyczny". Przede wszy­stkim, drogi czytelniku, przypomnij sobie to, co napisałem przy omawianiu warstw językowych. Native speakers mówią językiem którego pełne zrozumienie jest możliwe dla obcokrajowców po wielu latach nauki i praktyki, a rozmowa początkującej osoby z nimi przy­pomina rozmowę ślepego z głuchym.

Twoim celem w pierwszych latach nauki może być tylko osiągnięcie znajomości „uproszczonego angielskiego", którą możesz zdobyć stop­niowo „przedzierając się" przez język i ucząc się jego elementów na pamięć. Dopiero kiedy opanujesz poziom trzeciej warstwy, możesz próbować porozumiewać się z native speakers; jednakże wtedy nie będzie to nauką, lecz już praktyką.

Natomiast jeśli chodzi o ten „najnowocześniejszy sprzęt", to są to na ogół kasety video lub magnetofonowe, które również zawierają mate­riały niedostępne dla początkujących, ponieważ zawierają przeważnie „scenki rodzajowe" z życia społeczeństw anglosaskich. Pomijając fakt, że nie można uczyć się języka poprzez słuchanie (słuchanie jest tylko pierwszym, a właściwie wstępnym etapem nauki), to kasety takie za­wierają materiał przeważnie mówiony przez native speakers, czyli dla osoby początkującej zupełnie niezrozumiały. Nawet fakt, że materiały te są potem wyjaśniane przez obecnych na zajęciach nauczycieli, niczego nie zmienia, ponieważ i tak zapomnisz po lekcji co najmniej 90% tego czego się uczyłeś. Niektórzy ludzie argumentują pójście na kurs koniecznością narzucenia sobie „dyscypliny nauki". Jest to oszukiwanie samego siebie i w najlepszym wypadku staje się dyscypliną „chodzenia na angielski", a więc próbą „kupienia" sobie znajomości tego języka. Najlepiej opiszę to na przykładach z własnej praktyki.

41


Ponieważ osobom uczącym się u mnie nie tylko chciałem pomóc w nauce, ale traktowałem je jako swego rodzaju „króliki doświadczalne" (w dobrym tego słowa znaczeniu), więc często zależało mi bardziej niż im na lekcjach, a swoje honoraria traktowałem jako sprawą drugo­rzędną. Były osoby, szczególnie te zdolniejsze, do których gotów byłem dojeżdżać do domu za pół darmo, żeby tylko chciały się uczyć pomiędzy lekcjami. Niestety, osiemdziesiąt procent osób rezygnowało już po dwóch miesiącach, kiedy tylko materiał stawał się trudniejszy i trzeba było przełamać lenistwo umysłowe oraz coś poświęcić ze swo­jego życia (np. przedpołudnia weekendowe), aby kontynuować naukę. Wiele z tych osób spotykałem później u innych prywatnych nauczy­cieli, którzy obiecywali, że je „nauczą" lub, co gorsza, na przeróżnych kursach kosztujących często kilkanaście milionów starych złotych.

Ostatecznie więc nie chęć „zdyscyplinowania siebie" w okresie nauki była dla nich przyczyną wzięcia sobie prywatnego nauczyciela, ale chęć zdobycia znajomości języka bez wysiłku i poświęceń, bez wzglę­du na koszty. Pamiętaj, drogi czytelniku, że jedynymi, którzy korzystają na tej złudnej wierze, są właściciele placówek oferujących taką „naukę". No cóż, w całej historii ludzkości, sprzedaż złudzeń była zawsze najlepszym interesem.

Mogę cię tylko pocieszyć czytelniku, że nie tylko w Polsce trwa taka zabawa w nauczanie. W wielu innych krajach, także zachodnioeurope­jskich, organizowane są, podobne jak w Polsce, „kursy" czy „szkoły". Jednakże pamiętaj, że np. dla Francuza czy Niemca język angielski jest dużo łatwiejszy niż dla Polaka, choćby ze względu na podobieństwo

struktur językowych.

I tu jeszcze jedna uwaga dotycząca porównań z Zachodem. Nie znoszę tzw. narodowościowych uogólnień, ale nie mogę się oprzeć wrażeniu, że Polacy w swojej większości, raczej nie kochają systema­tycznej i wytrwałej pracy, przynajmniej w zakresie nauki języków. Podglądając np. naukę angielskiego w Ameryce zauważyłem, że często jedynymi uczestnikami kursów opuszczającymi zajęcia byli właśnie Polacy.

42


A jak wytłumaczyć przypadki z krajowego podwórka, gdzie osoby którym nic nie stoi na przeszkodzie w uczeniu się języka; ani zdolności, ani czas, ani pieniądze, w dodatku osoby, którym język angielski jest absolutnie niezbędny w pracy, rezygnują z nauki lub udają że się uczą, a kiedy nie mogą już dłużej tego ukryć, „uciekają" na kurs lub do nauczyciela, gdzie uczyć się nie trzeba? O takich osobach, które chcą sobie „kupić wiedzę" lub „zostać nauczonym" mógłbym jeszcze długo pisać, ale dajmy sobie spokój, w końcu ten poradnik jest dla osób które chcą się uczyć naprawdę.

Aby więc przestrzec cię, czytelniku, przed rozmaitymi pułapkami, podaję spis najbardziej popularnych „metod" i „ćwiczeń" oferowanych przy nauce języków:

1. Programy komputerowe do nauki języka.

2. Nauka w tzw. „stanie relaksacji" ze słuchawkami na uszach.

3. Kursy językowe na kasetach video.

4. Ćwiczenia obrazkowe i zabawy ruchowe w języku angielskim.

5. Rozmaite „zajęcia konwersacyjne" i lekcje z native speakers.

6. „Wykłady" z języka angielskiego.

7. Zajęcia polegające na tym, że lektor „naucza" studenta, który po­wtarza za nim określone zdania lub słowa.

8. Jak wyżej, tyle że lektorzy usiłują na zajęciach lekcyjnych powtórzyć proces uczenia się dziecka, a więc uczący się powtarza zdania typu: „Nazywam się tak i tak, mieszkam tu i tu, chodzę do szkoły..." itd.

9. Ćwiczenia w grupach polegające na tym, że prowadzący lektor nadzoruje grupki osób „rozmawiające" ze sobą.

10. Uczestnicy zajęć siedzą wokół lektora „rozmawiając" z nim.

11. Przesłuchiwanie taśm, z nagranymi na nich „scenkami rodzajo­wymi", a następnie „omawianie" ich z lektorem prowadzącym zajęcia.

12. Zajęcia polegające na robieniu testów lub ćwiczeń pisemnych.

13. Ćwiczenia polegające na wypełnianiu wykropkowanych miejsc lub rozwiązywaniu rozmaitych krzyżówek i rebusów.

43


14. Dyktowanie tekstu grupie, a następnie powtarzanie go chórem.

15. „Wyjazdy językowe" w grupach lub indywidualnie do krajów anglojęzycznych. Szerzej napiszę o tym w rozdziale pt. „Praktyka

językowa".

Wszystkie te metody i sposoby prowadzenia zajęć łączy jedna wspólna cecha: „Ty przychodzisz do nas (zapłaciwszy nam uprzednio), a my cię nauczymy" i oparte są na jednym ludzkim pragnieniu - złudzeniu:

„chcę zostać nauczony, obojętnie za jaką cenę".

Jeszcze raz powtarzam: wszystkie wyszczególnione powyżej ćwi­czenia i metody są tylko zabawą, którą można stosować uzupełniająco w prawdziwej nauce, jeśli się ma oczywiście dużo czasu i pieniędzy. Ich wydajność i skuteczność w nauce języka jest bardzo niska, a od pewnego momentu nauki (możemy przyjąć, że od trzeciej warstwy) ćwiczenia te zupełnie nic nie dają. Przypominam ci ponownie, czytel­niku, abyś się nie sugerował początkami nauki, kiedy wszystko jest łatwe, proste i szybko zapamiętywane. Taka możliwość dla większości osób kończy się na pierwszej, a dla bardzo uzdolnionych językowo jednostek na drugiej warstwie języka.

Wielokrotnie udowadniałem wielu osobom, że wiedza językowa, którą zdobyły po wielu latach nauki powyższymi „metodami", jest do zdobycia w ciągu paru miesięcy, stosując w nauce ćwiczenia „złotej piątki".

Ze znanych metod nauki języków obcych znam tylko dwie, które dotykają sedna prawdziwej nauki; tzn. kursy koresponden­cyjne i kursy laboratoryjne.

W przypadku tych pierwszych uczestnicy uczą się - a przynajmniej powinni - sami, a o to przecież chodzi. Jednakże kurs koresponden­cyjny to tak naprawdę nic innego jak kupowanie bardzo drogiego podręcznika na raty.

Kursy laboratoryjne, podczas których studenci siedzą ze słucha­wkami na uszach i powtarzają za lektorem zdania, też dotykają sedna prawdziwej nauki której najważniejszym elementem jest głośne powtarzanie, ale po pierwsze - powtarzają oni ze skryptów bez uprzedniego przygotowania pisemnego, a po drugie - po­wtarzają o wiele za małą liczbę razy.

44


Pytam, po co płacić za powtarzanie w klasie lekcyjnej, skoro można to zrobić dużo wydajniej samemu w domu? W dodatku możemy to robić w dogodnej dla siebie porze i powtarzać tyle razy, ile sami uznamy za stosowne. Zakładając jednak nawet bardzo optymistyczny wariant że wybitnie uzdolniona jednostka potrzebuje na opanowanie trzeciej warstwy minimum 500 godzin, to policz, ile by kosztował taki kurs laboratoryjny (gdyby zawierał całą trzecią warstwę) i gdy­byś (teoretycznie oczywiście) chciał „wtłoczyć" tę warstwę do głowy tylko na zajęciach.

Zatrzymajmy się jednak na największym chyba micie dotyczącym nauki języka. Mam na myśli oczywiście tzw. „konwersacje językowe", czyli naukę języka obcego porzez „rozmowę" z drugą osobą lub osobami.

Drogi czytelniku, stwierdzam z całą mocą i stawiam na szali cały swój dorobek i doświadczenie oświadczając ci, że poprzez „konwer­sacje" nie tylko nie nauczysz się żadnego języka, ale go nawet nie utrwalisz! Jest to najgłupszą, najdroższa, a przede wszystkim zupełnie bezsensowna metoda zarówno nauki, jak i utrwalania. Jakakolwiek ro­zmowa w obcym języku jest skutkiem wcześniejszej nauki i utrwalenia zdobytego materiału językowego. Podczas rozmowy jest już za późno na naukę!

Długo się zastanawiałem dlaczego ten mit tak silnie zakorzenił się w umysłach również wykształconych ludzi. Doszedłem do wniosku, że zadecydowały o tym dwa czynniki, o których zresztą już wielokrotnie na łamach tej książeczki wspomniałem. Pierwszy czyn­nik to tkwiący w każdym z nas mechanizm, sposób, w jaki nauczyliśmy się języka ojczystego i podświadome wrażenie, że tak będzie z każdym innym językiem. Drugi czynnik to mniemanie, że skoro nauczyliśmy się pewnej liczby słów w obcym języku szybko i bez wysiłku, to będzie tak przez cały czas naszej nauki.

Tym, którzy już uczyli się „metodą konwersacji", chciałbym przy­pomnieć, co się z nimi działo w trakcie wykonywania ćwiczeń. Zwróć uwagę, że kiedy druga osoba, nauczyciel czy lektor powiedzieli coś do

45


ciebie w obcym języku i oczekiwali twojej wypowiedzi ty wpadałeś w stres. Spinałeś się w sobie, często pociłeś, po czym trzymając się kur­czowo tego, co już umiałeś, odpowiadałeś na pytanie albo wypowia­dałeś się na zadany temat. Powtarzam, trzymałeś się kurczowo tego co już umiałeś, a więc nie była to nauka. Zapewniam cię, że nie było to nawet utrwalenie, ponieważ w stresie nie tylko nie można się uczyć, ale także utrwalać wiadomości.

Spotkałem jednak wiele osób, które twierdziły, że właśnie w ten sposób „nauczyły się" języka. Przeprowadzałem z nimi dokładne bada­nia i oto co wynikało:

1. Przy bliższym sprawdzeniu ich znajomość języka była słaba i przypadkowa.

2. Okazywało się, że proces uczenia się tych osób był rozłożony na wiele lat, w trakcie których w gruncie rzeczy przerabiali wszystkie ćwiczenia ze „złotej piątki", tylko nie zdawali sobie z tego sprawy;

- np. w szkole przerabiali gramatykę, a wszystkie zdania, którymi się w języku angielskim posługiwali, były przez nich wielokrotnie powtórzone. Oczywiście zdobyliby tę wiedzę dużo szybciej, gdyby świadomie i z premedytacją zastosowali ćwiczenia „złotej piątki".

3. Były to jednostki o wybitnych zdolnościach językowych, a więc wyjątki. Jednak nawet te osoby, jeżeli nie zadały sobie trudu, aby dokonać analizy gramatycznej języka, mówiły bardzo niepoprawnie.

Być może powiesz, czytelniku: „Co tam mówić gramatycznie, ważne żeby być zrozumianym". Tak, ale: po pierwsze mówienie niegramatyczne to są odzywki typu: „Kali kochać, Kali zrobić", a po drugie, mówiąc niepoprawnie po angielsku właśnie można być niezrozumia­łym, ponieważ język ten ma taką strukturę, że przestawienie jednego wyrazu w szyku zdania, może zupełnie zmienić jego treść. Słuchając niektórych osób mówiących „po angielsku", rozumiałem je tylko dla­tego, że znam język polski i domyślałem się co one chciały wyrazić.

W trakcie mojej pracy pedagogicznej niejednokrotnie studenci lub ich rodzice apelowali do mnie, abym jak najwięcej z nimi rozmawiał po angielsku. Starałem się ich przekonać, że rozmowa w obcym języku nie jest nauką, ale skutkiem nauki i jeżeli będą robić to, co im doradzę, nie

46


będą mieli problemów z rozmawianiem, jednakże ja - mówiłem dalej -nie zamierzam zaczynać nauki od końca.

Niestety, większość szkół lub kursów wabi ludzi właśnie określenia­mi typu „zajęcia u nas nastawione są na mówienie" lub "uczymy żywego, naturalnego języka".

Nawet tzw. „znane szkoły" usiłują „nauczyć" m. in. poprzez aran­żowanie scenek sytuacyjnych, w których studenci czynnie uczestniczą

rozmawiając" po angielsku. W niektórych szkołach spotykałem młodych, ambitnych lektorów dosłownie „wypruwających sobie żyły", aby czegoś uczestników tych zajęć „nauczyć", tyle że praca ta nie miała żadnego sensu.

Szczytem wszystkiego są jednak niektóre kursy, które werbują ludzi poprzez intensywną kampanię reklamową w gazetach i na ulotkach. Naiwnych ludzi wciska się do wynajętych klas lekcyjnych w bu­dynkach szkolnych, a .zajęcia polegają na „objaśnianiu" lub „konwer­sacjach". Grupy zajęciowe liczą często kilkanaście osób, a programy takich szkół, to odbite na ksero fragmenty różnych książek, albo są to książki brytyjskie przerabiane w chaotyczny sposób.

A propos kserowania książek to chciałbym przypomnieć Szanownym Państwu Nauczycielom, że kserowanie książek bez zezwolenia jest kradzieżą czyichś praw autorskich, czyli po prostu kradzieżą. Jest to tym bardziej haniebne, że czynią to nauczyciele. Natomiast osoby uczące się na powyższych „zajęciach" zapewniam, że ich organizatorzy nie mają pojęcia, na czym polega nauka języka. Zresztą wielu właści­cieli tzw. „szkół językowych" nie tylko nie ma wykształcenia peda­gogicznego ale często nie znają nawet powierzchownie języka angiel­skiego! Ludzie ci traktują tak specyficzną działalność jaką jest nauczanie, po prostu jako kolejny biznes, taki sam jak np. handel dywanami. Ludzi tych za karę posłałbym do ich własnych szkół.

Kursy językowe organizują także instytucje prywatne i, o zgrozo, państwowe dla swoich pracowników. Zjawisko to stało się tak powszechne, że np. w Warszawie są już „szkoły językowe" specjalizu­jące się w takich zajęciach. Jednakże menedżerów firm zamawiających te „usługi" zupełnie nie interesuje ich skuteczność i podejrzewam, że robią to tylko dlatego, aby mieć problem z głowy, bo tak jest „modnie".

47


Prowadziłem kiedyś takie zajęcia w jednej z firm reklamowych. Oczy­wiście młodym ludziom ani w głowie była nauka, więc po kilku miesiącach zgłosiłem kierownictwu bezsens prowadzenia takich zajęć i zrezygnowałem. W parę tygodni później firma ta zatrudniła „dobrego" nauczyciela - Australijczyka, dwukrotnie droższego ode mnie, a który nawet nie znał języka polskiego. Farsa ta trwała jeszcze parę miesięcy, aż w końcu młodym ludziom zupełnie odechciało się chodzić na zajęcia.

Apeluję do kierownictw takich firm: finansujcie naukę tylko tych pra­cowników którzy autentycznie chcą się uczyć i którzy zadeklarują chęć pracy samodzielnej w domu. Osobom takim dobrze jest sprawdzić zdolności językowe, a jeżeli wypadną pomyślnie, zorganizować im naukę z indywidualnymi nauczycielami. Radzę także nie pytać tych pracowników jak im idzie nauka, bo zgodnie z zasadą: „darowanemu koniowi..." mogą nie powiedzieć prawdy, tylko sami sprawdzajcie ich postępy.

Mutantem kursów zakładowych są tzw. kursy Business English, często organizowane również przez firmy dla swoich pracowników. Zasta­nówmy się najpierw, co to jest w ogóle Business English? Otóż, jest to po prostu zestaw słów, zwrotów i zwyczajów stosowanych w kontaktach handlowych, czyli jakby język w języku. Podobnie więc jak „norma­lnego" języka, tak i tego trzeba się nauczyć w sposób pamięciowy. Jednakże nie ma mowy o rzetelnym zrozumieniu Business English, jeżeli brakuje solidnych podstaw normalnego języka. Tymczasem na kursach Business English spotkałem osoby, u których znajomość języka była szczątkowa, a nawet takie które w ogóle nie znały tego języka!

Na koniec jeszcze słówko o tak zwanych kursach „superintensywnych", na których nauka języka trwa po sześć i więcej godzin dziennie. Oprócz wszystkich argumentów, jakie wytoczyłem przeciwko uczeniu się na kursach językowych, do kursów intensywnych dodaję jeszcze jeden. Wyobraź sobie osobę, która nigdy w swoim życiu nie biegała dłuższych dystansów lub też uprawiała biegi wiele lat temu. I nagle takiej osobie ktoś każe biegać 10 kilometrów dziennie. Jak myślisz, jak

48


długo organizm tej osoby, nie przyzwyczajonej do takiego wysiłku jest w stanie to wytrzymać? Czy uważasz, że twój umysł będzie mógł wchłonąć ogromny materiał językowy w ciągu paru tygodni? Zapewniam cię, że nawet wybitnie uzdolnieni poligloci mogą efektywnie pracować nad nauką języka obcego nie dłużej niż 3 - 4 godziny dziennie.

Mógłbym przedstawić jeszcze dziesiątki argumentów, na temat bezsensu chodzenia na kursy językowe czy też może precyzyjniej, na zbiorowe zajęcia oferujące taką „naukę". Mam jednak nadzieję, że tych, którzy naprawdę chcą się uczyć języka, już przekonałem.


11. Praca z nauczycielem

Zacznę ten rozdział od stwierdzenia, które kłóci się z jego tytułem, ale moim zdaniem, osoba, która naprawdę chce się uczyć języka angielskiego -jak również każdego innego - na dobrą sprawę nie potrzebuje nauczyciela w ogóle. Wystarczy kupić kilka dobrych podręczników (patrz rozdział „Wybieramy podręcznik"), a następnie przerobić je metodą „złotej piątki" ćwiczeń które szczegółowo opisuję w „lekcjach próbnych".

Ambitna i pracowita osoba nie powinna mieć także żadnych kłopotów z wymową angielską, bowiem każdy dobry podręcznik zawiera dokładne opisy fonetyczne, które za pomocą specjalnych znaków - tzw. transkrypcji fonetycznej - pomagają wymówić prawidłowo każdy wyraz. Można dodatkowo kupić sobie kasety i powtarzać za lektorami każde zdanie konfrontując je z tekstem (pod warunkiem, że lektorzy mówią wolno i dokładnie). Jeżeli masz w rodzinie lub wśród znajomych, osobę, która mówi bardzo dobrze po angielsku to możesz j ą poprosić, aby poświęciła ci kilka godzin i skorygowała twoje błędy w wymowie.

Przypominam ci czytelniku jeszcze raz: użycie języka w roz­mowie polega na tym, że „obracasz" pulą uprzednio nauczonych słów i zwrotów, układając je w charakterystyczne konstrukcje językowe. Musisz więc nauczyć się na pamięć zarówno słów, jak i reguł budowania konstrukcji, korzystając z podręczników, w których są one zawarte w czytankach, dialogach, oraz opisach gramaty­cznych. Nawet najlepszy nauczyciel nie jest w stanie „przetrans-

50


ferować" z podręcznika, czy też z jakiegokolwiek innego źródła tego materiału językowego, którym chcesz się posługiwać. powtórzenie za nauczycielem kilka razy jakiegoś zdania, może ci co najwyżej pomóc w jego prawidłowej wymowie, ale w ogrom­nej większości przypadków nie umieścisz tego zdania w pamięci natychmiastowej. Musisz je bowiem najpierw zobaczyć w tekś­cie źródłowym, czyli w określonym kontekście, następnie napisać, jakby „wyodrębnić" spośród innych zdań i na koniec wielokrotnie głośno powtórzyć w stanie podwyższonej koncen­tracji intelektualnej, czyli - mówiąc moim językiem - zapro­gramować się nim w stanie +1.

Napisałem ten przydługi nieco wstęp po to, aby ci czytelniku uzmysłowić do czego ewentualnie jest potrzebny nauczyciel. Patrząc jeszcze raz na ćwiczenia ze „złotej piątki" w świetle tego, co napisałem powyżej jasno widać, że nauczyciel może się przy­dać przy dwóch ćwiczeniach; we wstępnym głośnym czytaniu tekstu i w ćwiczeniu nr 5, czyli w utrwalaniu uprzednio nauczo­nego materiału. Głośne czytanie tekstu pod nadzorem nauczyciela ma jednak sens tylko do pewnego momentu w nauce, a piszę o tym szczegółowo w rozdziale 13. Dopiero ćwiczenie nr 5 jest ewentu­alnym polem do popisu dla nauczyciela. Oczywiście i to ćwicze­nie, jeśli się bardzo chce, można wykonać samemu. Moje propozycje tego ćwiczenia przedstawiam w lekcjach próbnych oraz w rozdzia­łach 18 i 20.

Muszę jeszcze wspomnieć o ćwiczeniu nr 2, czyli studiowaniu gramatyki. Wielu nauczycieli usiłuje robić na lekcjach „wykłady z gramatyki", ale ja się pytam, po co płacić za lekcje, na których można dowiedzieć się tego samego, co sami przeczytamy w domu z podręcznika? Przekonałem się też, że istnieje ścisły związek pomiędzy autentycznym pragnieniem poznania języka, a chęciami osoby uczącej się do samodzielnego poznawania zagadnień gra­matycznych. Często bowiem trzeba przestudiować opis danego zjawiska gramatycznego w kilku różnych podręcznikach, aby nabrać pewności do jego prawidłowego użycia.

51


Załóżmy jednak, że nie masz odwagi podjąć całkowicie samodziel­nej pracy, nie masz nikogo, kto mógłby ci pomóc w wy-ćwiczeniu wymowy, nie chce ci się szukać właściwego podręcznika, a także -ogólnie biorąc - potrzebujesz osoby, która sprawowałaby fachowy nadzór nad twoją nauką.

Jakimi kryteriami musisz się kierować, aby wziąć sobie nauczyciela, który ci pomoże skutecznie i fachowo poznawać język?

Kryteria doboru nauczyciela są, moim zdaniem, dwa; wykształcenie i program nauki.

Pierwsze kryterium, czyli wykształcenie, jest bardzo proste do sprawdzenia; musi to być filolog angielski, tzn. osoba, która zna bardzo dobrze język nie tylko od strony praktycznej, ale również teoretycznej. Decydując się na pracę z danym nauczycielem sprawdź jego kwali­fikacje po prostu żądając okazania dyplomu ukończenia wyższych studiów. Może to być ostatecznie absolwent filologii innego języka zachodnioeuropejskiego, ale pod warunkiem, że istotnie zna bardzo dobrze język angielski; co trzeba oczywiście sprawdzić.

Drugim kryterium jest program nauki, jakim dany nauczyciel dysponuje. Program taki powinien być napisany osobiście przez danego nauczyciela na podstawie podręczników na których on pracuje. Program ten musi być skonstruowany w taki sposób, aby zawierał ćwiczenia ze „złotej piątki", lub też mówiąc inaczej, aby zmuszał cię do nauki tą właśnie metodą.

Przede wszystkim więc teksty z podręczników powinny być „rozbite na zdania", które uczący się musi sobie pisać, a następnie „programować się" nimi. Program taki musi też zawierać ćwicze­nie nr 5, czyli utrwalanie uprzednio nauczonego materiału. Tak więc ćwiczenie to powinno być tak opracowane, aby uczący się ugruntowywał i szlifował przygotowany przed lekcją materiał, a także, aby była to okazja do korekty ewentualnych błędów oraz wyjaśnienia wątpliwości. Ćwiczenie to nie może być nauką! Jed­nym z najważniejszych celów tej książki jest przekonanie zarówno uczących się, jak i nauczycieli do tego, aby nie podejmowali na lekcjach prób nauki języka, bo z całą pewnością skończy się to fiaskiem, a w najlepszym wypadku znajomość języka po takich zaję-

52


ciach będzie przypadkowa i niespójna, zaś wydajność tego typu nauki jest bardzo niska.

Dopiero więc wtedy, drogi czytelniku, kiedy sprawdzisz już kandydata na twojego nauczyciela pod kątem tych dwóch, wyżej opisanych kryteriów, możesz sprawdzać inne czynniki dla ciebie istotne, jak cena za lekcje, łatwość dojazdu, czy też sympatię i za­ufanie, jakie wzbudza w tobie dana osoba.

Chciałbym cię jednak ostrzec, że znalezienie dobrego nauczyciela może okazać się bardzo trudne, choć gazety np. są pełne ogłoszeń oferujących naukę. Badałem dokładnie tę sprawę w Warszawie i z przerażeniem stwierdziłem, że większość ogłaszających się w prasie nauczycieli nie tylko nie miała wykształcenia filolo­gicznego, ale często nie znała nawet dobrze języka! O posiadaniu jakiegoś sensownego programu i metody nawet nie było mowy. Trudno bowiem uznać za program kilkanaście czy nawet kilka­dziesiąt, odbitych na ksero fragmentów książek. Niektórzy z kolei, owszem, znali język znakomicie, ale nie mieli żadnej wizji, jak przekazać go drugiej osobie.

Nieliczni rzetelni fachowcy jacy pozostali, są często sfrustrowani niechęcią ludzi do ciężkiej, intelektualnej pracy, jaka jest związana z nauką języka i czasami, niestety, też idą na łatwiznę.

Zdaję sobie sprawę jak trudno jest oprzeć się ofertom dziesiątek „szkół", „kursów", a nawet indywidualnych nauczycieli, oferujących każdemu szybkie opanowanie języka bez wysiłku i poświęceń.

Dlatego radzę ci, czytelniku, że jeżeli nie znajdziesz dobrego nauczy­ciela, który posiada odpowiednie kwalifikacje i program, czyli osoby która może wziąć odpowiedzialność za efekty twojej nauki, to lepiej zabierz się do pracy samodzielnie, według podanych w tym poradniku wskazówek, korzystając co najwyżej z pomocy doświadczonych w języku osób i traktując taką pomoc jako konsultacje. Myślę, że przy dobrych chęciach, na pewno znajdziesz jakiegoś filologa, z którym możesz, od czasu do czasu, zorganizować sobie takie spotkanie,

Swoją drogą mam nadzieję, że książeczka ta wywoła zarówno wśród nauczycieli, jak i uczących się pewne otrzeźwienie i pozwoli oddzielić ziarna od plew na rynku nauki języków obcych.

53


12. Wybieramy podręcznik

Ten rozdział przeznaczam przede wszystkim dla tych, którzy zdecy­dowali się uczyć sami, ale zachęcam do lektury również tych którzy chcą się uczyć pod nadzorem nauczyciela według jego programu. Moje wskazówki mogą bowiem pomóc im w wyborze właściwego nauczyciela. Półki sklepów dosłownie uginają się pod ciężarem mnóstwa podręczników polskich i zagranicznych, a ludzie są zupełnie zdezorientowani, co wybrać dla siebie i często kierują się nonsensownymi kryteriami. Widziałem w księgarniach osoby, które radziły się personelu jaki podręcznik wybrać lub też kierowały się atrakcyjnością okładki. Przedstawiam więc moje poglądy na temat dobrego podręcznika, a tobie, czytelniku po przeczytaniu tego, co napisałem dotychczas łatwiej będzie je zaakceptować.

W moim przekonaniu o jakości podręcznika decydują trzy czynniki:

struktura, słownictwo i opisy gramatyczne. Omówmy je po kolei. Struktura i podział na jednostki lekcyjne

Doprawdy, nie trzeba znać języka, żeby stwierdzić, że niektóre podręczniki posiadają taki galimatias w swojej strukturze, że chyba tylko ich autorzy wiedzą o co chodzi. Często podręczniki takie zawierają podtytuł „nowa metoda" lub „nowe podejście do nauki języka". Struktura po­dręcznika powinna być taka abyśmy polubili ją „od pierwszego wejrzenia". Z podręcznikiem jest bowiem trochę tak, jak ze współpracownikiem; nie będziesz dobrze pracował z człowiekiem, którego nie lubisz, t więc nie będziesz się chętnie uczył z podręcznika którego nie akceptujesz Dobry podręcznik powinien zawierać wyraźny podział na jednostki lekcyjne, w których autor stopniowo wprowadza nowy materiał. Nie jest

54


bowiem obojętne, w jakiej kolejności i czego się uczymy. Z poznawaniem języka jest trochę tak, jak z fabułą w filmie; jedno wynika z drugiego.

Słownictwo.

Drugim elementem stanowiącym o jakości podręcznika jest jego pod­stawowa zawartość, czyli słowa i zwroty. Podręcznik powinien zawierać najważniejsze, najpotrzebniejsze i najczęściej używane słowa i zwroty, a więc przede wszystkim słownictwo z pierwszej i drugiej warstwy języ­kowej i - ewentualnie w dalszej części - również z trzeciej. Nie mogę na­turalnie zrobić spisu słów ważnych i mniej ważnych, jest to kwestia wyczucia, ale każdy przyzna, że np. czasownik „iść" jest ważniejszy od czasownika powiedzmy, „wydobywać". Jak się jednak przekonałem, ta oczywista prawda, nie jest wcale taka oczywista dla wielu autorów. Szczególnie autorzy książek brytyjskich wprost nasycają swe książki słownictwem, owszem, używanym przez native speakers, ale nierealnym do nauczenia się przez obcokrajowców w pierwszej fazie nauki.

Jest to zresztą jeden z ważnych powodów, dla których odradzam uczenie się w początkowej fazie nauki z podręczników zagranicznych, głównie brytyjskich, gdzie brak jest tłumaczeń słów i zwrotów, a także brak objaśnień gramatycznych po polsku. Jesteśmy wówczas zdani na łaskę lub niełaskę nauczyciela, albo grzebanie po słownikach. Naj­krótszą więc odpowiedzią jakie słownictwo powinien zawierać po­dręcznik jest taka, że powinien zawierać „uproszczony angielski". Opisy gramatyczne.

Jak wspomniałem wcześniej, nie ma mowy o użyciu języka w praktyce, jeżeli osoba operująca językiem nie wie w jakich sytuacjach należy za­stosować określone struktury językowe. Właśnie jednym z najważniej­szych celów podręcznika jest pokazanie sytuacji w jakich dane struktury funkcjonują i objaśnienie dlaczego w tych a nie w innych okoliczno­ściach należy ich używać. Czytanki i dialogi ukazują określone struktury w ich „naturalnym otoczeniu". Natomiast rolą opisów gramatycznych Jest szczegółowe poinformowanie uczącej się osoby o takich strukturach oraz podanie szeregu przykładów na ich użycie w formie zdań. Odradzam więc wszystkim osobom uczącym się języka angielskiego, a już na pewno początkującym, pracę z podręcznikiem, w którym nie ma przejrzystych i wyczerpujących opisów gramatycznych.

55


Tak więc te trzy wymienione przeze mnie czynniki decydują o ja­kości podręcznika. Jednakże uprzedzam: nie ma podręczników ideal­nych, nie ma też takich, które zawierałyby cały potrzebny materiał. Jedne mają lepsze opisy gramatyczne, inne znowu doskonałe czy-tanki lub dialogi. Przede wszystkim jednak nie ma podręcznika który zawierałby słowa i zwroty składające się na pierwszą, drugą i trzecią warstwę języka. Byłoby to zresztą niemożliwe i bezcelowe,

Dlatego moja rada w tej materii jest prosta: pracuj równolegle na dwóch - trzech podręcznikach. Wybierz - najlepiej z pomocą fachowca -jeden podręcznik bazowy, a następnie „przeskakuj" w trakcie nauki na j pozostałe, aby utrwalić zdobytą wiedzę. Każdy bowiem autor ma nieco inne podejście do języka. Poza tym autorzy właściwie wszystkich podręczników nie umknęli zbytniego „zgęszczenia" słownictwa i problemów gramatycznych. Żeby je spokojnie utrwalić, należy tak dobrać podręczniki, aby się wzajemnie uzupełniały właśnie pod tym względem.

Namawiam cię też czytelniku, abyś każdy problem gramatyczny, jaki już opanowałeś, utrwalał poprzez ćwiczenia dialogowe (opis tego ćwiczenia podaję w rozdziale pod tytułem „Praktyka językowa"). | Dlatego jedną z twoich książek na jakich pracujesz powinien być po­dręcznik zawierający dialogi. Warto też mieć pod ręką specjalistyczną. książkę do gramatyki, która może służyć jako uzupełnienie opisów gra­matycznych, powtórka materiału oraz źródło nowego słownictwa.

Apeluję do uczących się: nie przerabiajcie podręczników zbyt i szybko! Spokojnie wyćwicz i zrozum każdą konstrukcję, której l się uczysz. To znaczy, jeżeli przerabiasz jakiś problem gramatyczny w jednym podręczniku, znajdź ten sam temat w drugim, tam go znowu przerób (w końcu uczysz się także słówek), a następnie przeskocz do jeszcze jednego podręcznika ( na przykład z dialogami) i tam ponownie „przewałkuj" ten sam temat. Pamiętaj, że autorzy - powodowani najlepszymi chęciami - zawsze starają się „upchnąć" możliwie jak najwięcej materiału do jednej książki. Powoduje to mętlik w głowach uczących się osób.

W rozdziale 22 tego poradnika podaję propozycje dobrych i sprawdzonych przez mnie podręczników. i

56


13. Nauka wymowy

Wiele osób przed przystąpieniem do samodzielnej nauki po­wstrzymuje obawa, że nie będą umieli wymówić słów, których się uczą. Jest w tym dużo racji, jednakże i tutaj funkcjonuje mit, że „niczego nie można się nauczyć bez nauczyciela". Wymowa angielskich słów jest wyjątkowo nielogiczna i niekonsekwentna i tru­dno o jakieś sensowne reguły wymowy, choć takie oczywiście istnieją. Akcent wyrazowy nie jest stały jak w języku polskim i wymowy niemal każdego nowo poznawanego słowa trzeba się uczyć na pamięć. To bardzo zwalnia tempo nauki języka i tym bardziej czyni głośne pow­tarzanie elementem niezbędnym przy nauce.

Musisz więc opanować umiejętność korzystania z tzw. transkrypcji fonetycznej, dzięki której będziesz mógł odczytywać wymowę danego wyrazu w słowniku. Nie uzależniaj się od nauczyciela ani nie licz na starszego brata mówiącego po angielsku, bo oni nie będą przy tobie stali, kiedy będziesz ich potrzebował. Pamiętaj, że nawet ludzie z wieloletnim doświadczeniem językowym, muszą czasem sprawdzać wymowę jakiegoś wyrazu w słowniku i nic w tym dziwnego, ponieważ język angielski zawiera setki tysięcy słów.

Jeśli zdecydujesz się na wzięcie nauczyciela, to znajdź takiego, który ma ładną wymowę, bowiem to właśnie po nim „odziedziczysz" swój akcent na całe życie. Co to jednak znaczy „ładna wymowa"?

Trudno jest odpowiedzieć na to pytanie w kilku zdaniach ale - najogól­niej biorąc - jest to język mówiony, który nie razi uszu osoby dobrze znającej angielski. Brzydko mówiony język angielski to na przykład

57


przyimek „the" wymawiany „dze", choć można bez większego wysiłku nauczyć się mówić „de" (głoska „d" zmiękczona). Także np. takie zdanie:

I'm working in the library (pracuję w bibliotece)

można powiedzieć brzydko: (z konieczności daję transkrypcję „żywą") "Ajm łorking m dze lajbrery"

ale można też powiedzieć ładnie:

"Ajmłerkinin delajbryry"

Z drugiej jednak strony, nie sil się na uzyskanie wymowy i akcen­tu, jaki mają native speakers, bo jest to dla obcokrajowców niemożli­we. Nie ma zresztą w języku angielskim jednego wzorca wymowy angielskiej. ponieważ w języku tym istnieje pięć podstawowych i kilkadziesiąt regionalnych grup akcentowych, które czasami tal bardzo różnią się między sobą, że niektórzy ich użytkownicy nie rozumieją się wzajemnie i muszą sobie pisać niektóre słowa. Osiągnięcie akcentu niektórych regionalnych grup akcentowych jest niemożliwe nie tylko dla obcokrajowców, ale również dla mieszkańców krajów anglosaskich i tak np. Teksańczyk mieszkający w północnych

stanach USA będzie zawsze „rozpoznawalny" przez miejscowych mieszkańców po akcencie.

O ile jednak nie ma jednolitego wzorca wymowy języka angiel­skiego, to zauważyłem, że istnieje coś w rodzaju niepisanego stan­dardu, którym posługuj ą się ludzie w kontaktach międzynarodowych, Nawet native speakers mówiący na co dzień zupełnie innym językiem (w sensie wymowy oczywiście), dostroili się do tego standard Myślę, że w niedalekiej przyszłości jakaś organizacja międzynarodowa zdecyduje się na opracowanie jednolitego wzorca wymowy języka angielskiego na potrzeby komunikacji ludzi całego świata.

Tak więc, uwzględniając to, co napisałem powyżej, zaczynaj naukę, masz czytelniku, dwa rozwiązania odnośnie ćwiczenia wymowy.

Pierwsze, to wziąć sobie nauczyciela z ładną wymową (ale broń Boże nie native speakera) i przed przystąpieniem do właściwej nauki, czyli przerabiania materiału metodą „złotej piątki", cały ten materiał, tzn. czytanki i dialogi przeczytaj głośno pod jego nadzorem. Należy to robić

58


do momentu, aż złapiesz tak zwane „wyczucie wymowy", co następuje stosunkowo szybko.

Drugie, to kupienie sobie kaset magnetofonowych z nagranym na nie kursem języka i powtarzanie głośno każdego zdania za lektorami, kon­frontując to, co mówią z tekstem towarzyszącym. Jednakże ćwiczenie to ma sens tylko wtedy, gdy lektorzy mówią wolno i dokładnie, co ma miejsce, niestety, tylko w niektórych przypadkach. Na większości bowiem kaset lektorami są native speakers, którzy mówią zdecy­dowanie za szybko i zbyt „prawdziwym" językiem, co jest dla osoby początkującej zupełnie niezrozumiałe. Zdumiewający jest brak wyobraźni autorów tych kursów którym się wydaje że „wszyscy są tacy jak oni", czyli albo wybitnie zdolni językowo, albo są jak dzieci native speakers, które uczą się przecież języka w zupełnie inny sposób.

Na zakończenie tego rozdziału przeczytaj jeszcze kilka moich uwag na temat wymowy angielskiej i jej nauki:

1. Powtarzam się, ale nie szkodzi; naucz się na pamięć transkrypcji fonetycznej i wymowę każdego nowego dla ciebie wyrazu sprawdzaj w słowniku przed jego głośnym wymówieniem. Każdy porządny podręcznik zawiera taką transkrypcję.

2. Akcent wyrazowy modyfikuje wymowę każdego słowa, dlatego jeżeli nie jesteś pewien, czy go zapamiętasz, stawiaj sobie taki znaczek (') nad akcentowaną sylabą.

3. Samogłoski, a także spółgłoski dźwięczne mają silne właściwości przyciągające, często więc język mówiony układa się w inne „wyrazy" niż język pisany. Np. zdanie które podałem wcześniej :

I'm working in the library

podczas mówienia utworzy następujące dwa dźwięki:

Ajmłerkinin delajbryry.

Zjawisko takie nazywam układaniem się języka w „wiązki". Unikaj uczenia się pojedynczych słów, lecz ucz się języka „wiązkami". Jest to rada na cały twój okres nauki bez względu na to czy będzie trwał rok czy dwadzieścia lat. Oto kilka przykładów takich „wiązek":

My brother is in Amerika now.

Mąjbrada yzynemerika nał.

59


Good morning in such a nice day. Gudmornininsacze najsdej.

She is a very nice girl. Szize werynajs gel.

/ /

His sister is very unhappy. Hyzsystayz weryjanhepy.

4. Przedimki "a" ciągną raczej w lewą stronę, a przedimki "an" zawsze w prawą:

She is a very nice girl.

Szize werynajs gel.

He is an inteligent boy. Hiz enintelidżent boj.

5. Jeżeli spółgłoski dublują się np. pp, tt, 11, ff - to wymawiamy je krócej niż gdyby były pojedyncze, a więc wyrazy takie jak: happy, dif-ferent, professor czy imiona: Betty, Donna wymawiamy odpowiednio: hapy, dyfrnt, profesa, beti, dona.

6. Zwróć też uwagę, że dłuższe wyrazy „zbijają się" i są wymawiane jakby „po łebkach", ale sylaba akcentowana jest zawsze wyraźnie wymawiana i dominuje nad resztą np. w wyrazach:

interesting - yntrystyn

university - juniwersyty

personality - persnalyty

government - gawement

postawiłem tu dla przykładu proponowane przeze mnie znaczki pomocnicze do akcentu.

Tak więc, drogi czytelniku, nic ci już nie stoi na przeszkodzie, abyś nie mógł spróbować prawdziwej nauki języka na lekcjach próbnych. Każda z nich jest poprowadzona na innym podręczniku, abyś nabrał pewności, ale przerób je w takiej kolejności, w jakiej są, ponieważ jedna jakby wynika z drugiej.

60


Szczególnie Lekcja l jest ważna ponieważ jest tam szczegółowo opisana praktyczna nauka metodą „złotej piątki". Życzę powodzenia.

14. Lekcja próbna nr 1

Pierwszą lekcję zrobimy na podstawie podręcznika L. L. Szkutnika "My New Hobby English". Wybrałem tę książkę jako pierwszą ponieważ materiał w niej jest tak ułożony, że osoba początkująca może znakomicie wyćwiczyć sobie wymowę, szczególnie jeżeli będzie ją ćwiczyć pod nadzorem nauczyciela. Jednakże podręcznik ten nie może być po­dręcznikiem bazowym ponieważ zawiera za mało słów, a opisy gramatyczne są zbyt pobieżne. Uprzedzam również, że kasety magnetofonowe, jakie można do tej książki kupić, nie nadają się dla początkujących, ponieważ lek­torzy mówią zbyt szybko i zbyt „prawdziwym" angielskim.

Tematem naszej lekcji będzie materiał z Unitów l do 21 włącznie. Nie jest to jednak dużo, bowiem słownictwo i gramatyka są w tych Uni­tach bardzo proste i szybko „wchodzą do głowy". Unity, czyli jedno­stki lekcyjne są podzielone na Segmenty. Segmenty A, B, i D zawierają zasadniczy materiał językowy, który będziesz musiał opracować pisemnie. Segmenty C są opisami gramatycznymi, które, przypomi­nam, trzeba czytać jak „instrukcje obsługi". Segmenty E i F są ćwiczeniami, które niekoniecznie trzeba wykonywać, ponieważ są mało wydajne. Ale uwaga, ćwiczenia też zawierają często sporo cen­nego materiału językowego; czyli słówek i zwrotów. Od Unitu 11 po­jawiają się Segmenty G, które jednak radzę zostawić na potem, ponieważ zawierają zbyt „dorosły" angielski, a na to masz jeszcze czas.

Jeżeli jesteś zupełnie początkującym studentem i nie znasz wymowy angielskiej to powinieneś dany odcinek materiału, a więc Unity 1-21,

61


przeczytać wstępnie wyłącznie pod kątem wymowy. Warto to zrobić pod nadzorem osoby znającej bardzo dobrze język angielski, aby złapać tzw. „wyczucie wymowy". Nie powinno ci to zająć więcej jak dwie półtoragodzinne sesje. Możesz to także zrobić samemu, masz przecież obok słowniczek pomocniczy zawierający wymowę. Oczy­wiście musisz się wtedy posługiwać transkrypcją fonetyczną.

Podczas tego wstępnego czytania „pod kątem" wymowy skoncentruj się przede wszystkim na ćwiczeniu aparatu mowy nie zastanawiając się specjalnie nad treścią. Pamiętaj, że twój aparat mowy nie jest oswojony z nowym językiem. Wiele „mięśni" potrzebnych do mówienia po angielsku nie jest używanych w języku polskim. Czytaj więc głośno, nawet bardzo głośno, oraz wolno i dokładnie, pamiętając o łączeniu wyrazów w „wiązki". Jeżeli masz kłopoty z wymową jakiegoś dźwięku lub wyrazu, to zatrzymaj się i powtarzaj go tak długo, aż powiesz to na luzie, bez wysiłku, aż poczujesz że „to jest twoje". Pamiętaj też, że inaczej wymawia się sam wyraz, a inaczej ten sam wyraz, ale w całym zdaniu. Po wyćwiczeniu więc jakiegoś szczególnie trudnego fragmentu, powtórz go koniecznie w szerszym kontekście.

Jednakże uprzedzam, że takiego wstępnego czytania tekstu i ćwiczenia twojego aparatu mowy pod nadzorem drugiej osoby nie warto robić dłużej, jak do Unitu 24 włącznie. Uprzedzam też, że jeżeli takie wstępne głośne czytanie, nawet pod czyimś nadzorem, sprawia ci w dalszym ciągu bardzo duże trudności, to obawiam się że twoje zdolności językowe są niskie i sens twojej nauki języka angielskiego stoi pod znakiem zapytania. Głośne czytanie tego odcinka materiału z książki, którą omawiamy, jest więc także okazją do sprawdzenia swoich zdolności językowych.

Dopiero po wstępnym przeczytaniu tekstu, które było tylko „szkoleniem" twojego aparatu mowy, można przystąpić do właściwej nauki języka. Zanim jednak to nastąpi, chciałbym wyraźnie podkreślić, że książka na podstawie której robimy naszą lekcję, jest tylko przykładem, jak należy przerabiać podręczniki ucząc się naprawdę języka obcego, czyli pracując metodą „złotej piątki". Chcę też przypomnieć, że ćwiczenia te nie są żadnym moim wymysłem, ale są one znane od lat, tylko w powodzi rozmaitych „cudownych" i „najnowocześniejszych" metod,

zostały przez większość nauczycieli i osób uczących się, zapomniane.

62


pierwszym ćwiczeniem ze „złotej piątki" jest głośne czytanie i anali­zowanie tekstu z którego się uczymy. Można je połączyć z ćwiczeniem nr 2, czyli studiowaniem informacji językowych, a więc gramatyki. Za­bierając się ponownie do tekstu, powinieneś mieć już tzw. wyczucie wymowy. Pamiętaj, że jeśli nawet czytałeś tekst pod czyimś nadzorem i niektóre wiązki powtarzałeś kilkakrotnie, nie daje ci to gwarancji, że dane zdanie czy wyraz będziesz zawsze wymawiał prawidłowo. Dla­tego podczas czytania kontroluj „niepewne" słowa w słowniku i kiedy tylko uznasz za konieczne stawiaj sobie akcent pomocniczy tak, jak to pokazałem w poprzednim rozdziale.

Jednakże zanim przystąpisz do głośnego czytania i analizowania tekstu pozwól, że dam ci niezwykle istotną radę. Pamiętaj zawsze, bez względu na jakim etapie nauki się znajdujesz, podczas głośnego czytania lub powtarzania odpowiadaj sobie w myśli na następujące trzy pytania:

1. Czy wymawiam to prawidłowo?

2. Czy wiem, co to znaczy?

3. Czy rozumiem konstrukcję gramatyczną tego zdania?

Zauważyłem, że nawet osoby, które zaakceptowały konieczność głośnego czytania i powtarzania w nauce języka, robią to byle jak. Powtarzają zwroty, frazy czy zdania bezmyślnie. Ba, nawet kiedy słu­chają, jak ktoś mówi, nie starają się skupić na dokładnej zawartości wypowiedzi. Tymczasem nauka języka polega właśnie na dokładnym analizowaniu każdego zdania, jakiego się uczymy i głębokiej akcep­tacji wewnętrznej jego zawartości. Każde, nawet najprostsze zdanie niesie jakiś istotny, a często dla nas nowy element języka lub utrwala elementy wcześniej poznane. Zróbmy to na przykładzie. Otwórz po­dręcznik na strome 35 i przeanalizujemy Segment B:

Where are Jack and Jill now?

W języku angielskim zarówno w pytaniach, jak i w zdaniach oznajmujących określenia czasu „lubią" stać na końcu zdania.

63


They are in Paris. They are lucky. Paris is wonderful.

W języku polskim powiemy, że oni „mają szczęście", w angielskim użyjemy przymiotnika. Stówko „wonderful" jest tylko jednym z bardzo wielu angielskich określeń przymiotnika „cudowny".

Yes, it is.

Tak zwana krótka odpowiedź. Język angielski nie lubi używania samych tylko wyrazów „yes" lub „no", ale lubi potwierdzenia w tej samej konstrukcji, w jakiej zostało postawione pytanie.

London is wonderful, too.

Rzadki w języku angielskim przykład użycia przecinka. Zwracam;

uwagę, że w tym języku są dwa „także":

także tak - too także nie - either

No, it isn't. It's too large. It's very tiring.

Uwaga na skróty! Są one powszechnie używane. Wystąpiło tu słówko „too" w znaczeniu „zbyt". To bardzo częste zjawisko w języku angiel­skim, że jedno słowo ma kilka znaczeń w zależności od kontekstu. Jeszcze jeden argument za „programowaniem się" całymi zdaniami.

But we are happy in London.

Zwróć uwagę, że przymiotniki „lucky" i „happy" mają różne znacze­nie.

Perhaps you are. I'm not.

Wiele osób zamiast „perhaps" powie „maybe". Oba słówka mają to samo znaczenie.

64


proszę bardzo, jeden króciutki i prosty tekścik, a ile kryje w sobie różnych informacji językowych. Musisz tak postępować z każdym zdaniem podczas całej nauki; tzn. czytać je głośno i analizować pod względem gramatycznym. Czytając głośno tekst i analizując go, czyli odpowiadając sobie w myśli na trzy, wyszczególnione wyżej pytania i czytając opisy gramatyczne, mam nadzieję, że dotarłeś do końca Unitu 21. Teraz możesz przystąpić do realizacji trzeciego punktu naszej złotej piątki", czyli opracowania pisemnego. W tym celu niezbędny Jest zeszyt, który będzie ważnym narzędziem twojej pracy i będzie ci towarzyszył do końca nauki.

Pisanie podczas nauki jest, moim zdaniem, tak ważne, że ułożyłbym hasło „Co w głowie, to najpierw na papierze". Zawartość zeszytu będzie więc jakby „protezą" twojej pamięci natychmiastowej. I właśnie dlatego, że będzie on jakby częścią twojej pamięci, musi być prowa­dzony tak, żeby dawał jej jak największy komfort, w przeciwnym razie nie będzie ona z nim współpracowała.

Po pierwsze proponuję zeszyt sporego formatu, najlepiej A4, abyś mógł łatwo „ogarnąć wzrokiem" to, czego się uczysz. Po drugie, bardzo gorąco namawiam cię do pisania piórem, pióro bowiem niejako zmusza do ładnego i starannego pisania. Bardzo ważne jest też, co i jak należy wpisywać do zeszytu, czyli jak opracowywać pisemnie materiał, którym będziesz się później „programował".

Otwórz więc ponownie książkę od początku i przeglądając materiał uprzednio głośno przeczytany i przeanalizowany, wpisz do zeszytu wszystkie zdania lub dialogi, które uważasz, za nowy materiał i których powinieneś się nauczyć. Musisz być w tym momencie wobec siebie bar­dzo uczciwy, dlatego lepiej wypisać za dużo niż za mało. Dla większo­ści osób pierwsze Unity w omawianej książce będą z punktu widzenia znajomości słów i gramatyki bardzo łatwe, ale stopniowo „im dalej w las...". Niezwykle ważne jest też to, aby każde zdanie napisane w zeszycie stanowiło jakąś sensowną całość. Na przykład z dialogu II w Segmencie D na stronie 67 można zrobić jedno zdanie:

She is a professor of history at Oxford University.

To zdanie, wbrew pozorom, niesie z sobą wiele istotnych informacji Językowych, bo proszę bardzo:

65


1. Ćwiczymy wymowę słówka "professor". Wymawiamy je krótko,

uwaga na akcent.

2. Ćwiczymy trudny „przeskok" z przyimka "at" na słowo "Oxford",

a powinno to brzmieć mniej więcej tak: "etaks". Powtarzamy więc kilkakrotnie "etaks", "etaks", "etaks", a następnie w większej całości:

"etaksfort", "etaksfort", "etaksfort"...

3. Zwracamy uwagę, że przed rzeczownikami "history" oraz "Ox­ford" nie ma przedimka. Dlaczego? Odpowiedź jest w objaśnieniach gramatycznych.

4. Porównaj także, że polskiemu „na uniwersytecie" odpowiada "at", a nie "on", jak należałoby w sposób dosłowny przetłumaczyć.

Jeszcze raz apeluję do ciebie, czytelniku, abyś podczas całej swojej nauki, nawet wtedy, kiedy będziesz się już uważał za „zaawanso­wanego" w języku, analizował każde zdanie, jakie przerabiasz, każdy bowiem taki przykład jest dla ciebie albo nauką, albo powtórką. Pisemne opracowywanie zdań (naturalnie nie robione bezmyślnie) jest więc istotnym elementem nauki, bowiem zmusza do analizy i przygotowuje twoją psychikę do następnego ćwiczenia, kluczowego w nauce języka, jakim jest „programowanie się". Pisząc sobie ładnie i starannie zdania w zeszycie, zaprzyjaźniasz się jakby z językiem. Początkowo będziesz wpisywał do zeszytu tylko niektóre zdania, wkrótce jednak dojdziesz do momentu, że właściwie cała czytanka lub dialog będą musiały być opracowane pisemnie. Takie pisemne opracowywanie czytanek lub dialogów nazywam „rozbiciem na zdania". Jeżeli masz w tym miejscu wątpliwości czy rozbicie na zdania jest w twojej nauce konieczne, to przypominam ci jeszcze raz, że użycie języka w praktyce jest właśnie „obracaniem" takimi zdaniami. Każdy więc materiał językowy, jakim chcesz się w przyszłości posługiwać, musi być rozbity na „czynniki pierwsze", jakimi są zdania.

Otwórz teraz omawiany podręcznik na stronie 84 -jest tam Segment B. Pokażę poniżej, jak ja bym rozbił ten segment na zdania:

1. He wants to come and see us today.

2. He knows your pictures and admires you. 66


3. Why does he want to meet me?

wyjątek

4. He loves all your pictures without exception.

5. He admires your artistic personality.

6. Don't you want to meet her? No, I don't.

7. She is not very young, but she is clever.

8.1 don't know them and I don't want to know them.

Porównując moje opracowanie z oryginałem zauważyłeś zapewne, że:

1. Troszkę materiału pominąłem, a z kilku zdań zrobiłem jedno.

2. Starałem się, aby każde zdanie było jakby „niezależne".

3. Tam, gdzie było pytanie i odpowiedź, złączyłem je razem.

4. Między zdaniami zrobiłem spore odstępy; to właśnie dla komfortu twojej pamięci „atakowanej" poprzez zmysł wzroku.

5. Nad kilkoma słówkami postawiłem akcent pomocniczy.

6. Nad słówkiem "exception" wpisałem czerwonym długopisem jego polskie znaczenie. Radzę tak postępować z każdym trudniejszym słówkiem, taka „ściąga" bardzo przyśpiesza naukę. Na zakończenie jeszcze jedna uwaga dotycząca opracowywania pisem­nego. Jest to jedyne ćwiczenie ze „złotej piątki", które można ewentu­alnie wykonywać w stanie O, oszczędzając przedpołudniowe „treningi Językowe" na pozostałe ćwiczenia.

67


I tak doszliśmy do kluczowego momentu nauki języka; czyli głośnego powtarzania opracowanego wcześniej materiału, które nazwałem „pro­gramowaniem się" językiem. I o ironio, to najważniejsze ćwiczenie jest najczęściej pomijane przez uczących się. Tymczasem jego prawidłowe wykonanie to, moim zdaniem, 70 procent całej nauki!

Ćwiczenie to musisz wykonać w absolutnej izolacji i pełnej koncen­tracji. Jeszcze raz powtarzam: absolutnie nic nie jest w stanie zastąpić tego ćwiczenia. Za żadną cenę nie można go sobie „kupić". Jest to też ostateczny sprawdzian twoich autentycznych chęci uczenia się języka. Jak się, niestety, niejednokrotnie przekonałem w swojej praktyce nauczycielskiej, studenci często przychodzili na lekcje ze mną po prze­robieniu tylko trzech ćwiczeń, czyli czytania tekstu i gramatyki oraz z opracowanymi pisemnie zdaniami. Tymczasem na tę najważniejszą czynność w całej nauce języka nie starczało już im czasu, a przede wszystkim chęci. Ludzie ci mieli nadzieję, że „to się jakoś załatwi na lekcji". Uprzedzam wszystkich uczących się: „programowania się" językiem nie da się „załatwić" na żadnej lekcji! To właśnie od prawidłowego wykonania tego ćwiczenia zależy, czy twoja wiedza będzie w pamięci biernej, a więc dla wielu osób bezużytecznej, czy też w pamięci natychmiastowej, z której korzystamy podczas rozmowy. Abyś więc nie miał najmniejszych wątpliwości, opiszę teraz bardzo dokładnie, jak należy wykonywać to ćwiczenie.

Jak już wiesz, programujesz się z uprzednio napisanych w zeszycie zdań. Usiądź więc wygodnie przy stole, otwórz zeszyt ze zdaniami i zamknij podręcznik. Trzymaj go jednak w zasięgu ręki na wypadek gdybyś zapomniał znaczenia lub wymowy jakiegoś słowa. Przypomi­nam ci najpierw trzy pytania na jakie musiałeś sobie odpowiedzieć podczas głośnego czytania tekstu i analizy tekstu z książki:

1. Czy wymawiam to poprawnie?

2. Czy wiem, co to znaczy?

3. Czy rozumiem strukturę gramatyczną tego zdania? Pamiętaj, na te trzy pytania musisz sobie zawsze odpowiadać w

myślach podczas programowania się. Spróbuj więc teraz zaprogramować się zdaniem, które już wcześniej l

przytoczyłem i sprawdź, jak to wygląda w praktyce:

68


fTf, loves all your pictures without exception.

Najpierw przeczytaj głośno to zdanie głośno, patrząc na nie tak długo, aż będziesz mógł powtórzyć jeż pamięci. Następnie złącz trzy pjsrwsze palce u rąk. zamknij oczy i podnieś głowę jak do modlitwy. W tej pozycji powtarzaj to zdanie tyle razy, aż poczujesz że Jest twoje", że mówisz je „na luzie". Nie umiem tego inaczej wytłuma­czyć. Każdy uczący się musi to sam wyczuć. Pamiętaj, bądź wobec siebie w tym momencie absolutnie uczciwy. Przecież robisz to dla siebie, a nie dla kogoś. Od tego momentu nauki zależy twoje później­sze użycie języka w praktyce. Nie licz na to, że to .jakoś będzie", bo zapewniam cię, że nie będzie.

Jednakże właśnie szczególnie podczas tego ćwiczenia wychodzą na jaw (poza cechami charakteru oczywiście) różnice w zdolnościach językowych. Na przykładzie zdania, na którym ćwiczyliśmy, mogę śmiało powiedzieć, że dla osoby z grupy A wystarczą trzy powtórze­nia, osoba z grupy B potrzebuje 5-6 powtórzeń, natomiast osoba z gru­py C będzie musiała powtórzyć nawet kilkanaście razy.

Większość uczących się, nawet tych z grupy A, powinna po „zapro­gramowaniu się" całym materiałem, jaki sobie zaplanowały na danej sesji uczenia się, wrócić jeszcze raz do początku i przerobić przynaj­mniej niektóre zdania ponownie. To też kwestia uczciwości wobec siebie samego.

Na pewno sceptycy powiedzą w tym momencie: „Ależ to wymaga roboty; aby przerabiać jeden odcinek materiału cztery, czy pięć razy". A ja na to odpowiadam: to jest najszybsza ze znanych mi metod nauka języka! I wierzcie mi, przez wiele lat badałem ten problem i sprawdzi­łem wszystkie metody jakie istnieją. Po prostu nie ma cudów! Nauka języka, o czym napisałem na początku, to ciężka i wytrwała praca in­telektualna i w żadnym wypadku nie da się jej „kupić", ani jakoś bez wysiłku „załatwić". Zapewniam cię jednak, czytelniku, że jeżeli zro­bisz prawidłowo opisane cztery ćwiczenia, to mogą ci one wystarczyć do posługiwania się językiem na co dzień (oczywiście w zakresie „za­programowanego" materiału).

69


Wiele osób, szczególnie w początkowej fazie nauki, może jednak czuć potrzebę sprawdzenia, czy przerobiony przez nich materiał jest już w pamięci natychmiastowej. W takiej sytuacji można zrobić ćwiczenie nr 5 ze „złotej piątki", czyli utrwalanie zdobytego wcześniej materiału. Ćwiczenie to możesz zrobić na dwa sposoby, potrzebny jest tylko oddzielny zeszyt.

Pierwszy sposób polega na tym, że do zeszytu wpisujesz polskie znaczenie angielskich zdań, które wcześniej opracowałeś. W wypadku ośmiu zdań, które pokazywałem jako przykład, ich polskie odpowie­dniki wyglądałyby następująco:

1. On chce przyjść i odwiedzić nas dzisiaj.

2. On zna twoje obrazy i podziwia cię.

3. Dlaczego on chce mnie poznać?

4. On uwielbia wszystkie twoje obrazy bez wyjątku.

5. On podziwia twoją artystyczną osobowość.

6. Czy nie chcesz jej poznać? Nie, nie chcę.

70


7. Ona nie jest zbyt młoda, ale jest zdolna.

8. Nie znam ich i nie chcę ich znać.

Zdania takie można sobie ułożyć trochę „pod kątem" języka ang­ielskiego, a więc zrobić np. angielski szyk wyrazów w zdaniu, nie pomijać zaimków osobowych itp. Wykonywanie tego ćwiczenia polega po prostu na tym, że patrząc na zdania polskie mówisz je po angielsku. Tutaj także przyda się czerwony długopis, bo jeżeli za­pomnisz znaczenia jakiegoś słówka, wpisujesz nad nim - właśnie czerwonym długopisem -jego angielskie znaczenie. Czerwony kolor sygnalizuje twój słaby punkt.

Można też robić to ćwiczenie z drugą osobą która, trzymając przed sobą angielskie odpowiedniki tych zdań, kontroluje cię i pod­powiada. W tym momencie dla zdolniejszych i ambitniejszych stu­dentów rolę taką może spełniać osoba znająca nawet bardzo słabo język, wystarczy bowiem że kontroluje ona zbieżność tego co mówisz, z tekstem angielskim.

Drugi sposób polega na opracowaniu przykładowych ośmiu zdań w następujący sposób:

1. He wants ...

2. He knows...

3. Why...?

71


4.... loves all...

5. He admires...

6. Don't you...? No,...

7. She is...

8.... and I don't...

Jak widzisz, z każdego zdania wybrałem fragment stanowiący jakby „hasło", które powinno spowodować „odzew", czyli wypowiedzenie całego zdania. Jest to taka jakby „ściąga". Ja te ściągi nazywam „hasełkami". Uprzedzam, że to ćwiczenie jest nieco trudniejsze od pierwszego i proponuję je raczej osobom zdolniejszym. Osobom mniej zdolnym zaleciłbym oba zaprezentowane ćwiczenia.

Jednakże przypominam jeszcze raz: oba te ćwiczenia trzeba robić głośno, odpowiadając sobie w myślach na trzy pytania, które wcześniej przytoczyłem, a także być wobec siebie absolutnie uczciwym i pow­tarzać każde zdanie, jeżeli się czuje, że jest „niepewne". W ten właśnie sposób ułożyłem program nauki dla swoich studentów, o czym napiszę szerzej w rozdziale pt. „Program nauki".

72


15. Lekcja próbna nr 2

Tę lekcję zrobimy na przykładzie Lekcji 12 z podręcznika I. Dobrzyckiej i B. Kopczyńskiego pt. „Język angielski dla początkujących". Otwórz go na stronie 71 i zacznij od głośnego przeczytania słownictwa, pod kątem wymowy. W książce tej jest tzw. polska transkrypcja językowa, która jest łatwiejsza od tzw. międzynaro­dowej, więc nie powinno ci to sprawiać żadnych trudności. Następną twoją czynnością powinno być głośne przeczytanie „Wybranych zwrotów" i wstępne nauczenie się ich na pamięć. Potem przechodzisz do działu „Gramatyka" i czytasz go starannie (przypominam - jak in­strukcje obsługi). W dziale tym są opisane zjawiska językowe jakie autorzy umieścili w czytance. Następnie wracasz do początku lekcji i rozpoczynasz głośne czytanie czytanki.

Chcę cię, drogi czytelniku uprzedzić, że do przerobienia tego po­dręcznika pod względem wymowy absolutnie nie jest potrzebna druga osoba do pomocy. Zarówno objaśnienia fonetyczne jak i wymowa wyrazów w słowniczkach pomocniczych są tu tak przejrzyście podane, że nie będziesz miał żadnych trudności w samodzielnej pracy. Ta książka znakomicie nadaje się na podręcznik bazowy, z którego możesz „odskakiwać" na inne, w celu utrwalenia materiału. Tak więc, przeczy­taj starannie czytankę, analizując jej treść, a następnie zrób jeszcze ćwiczenie pt. „Ćwicz głośno". Jednak pozostałych ćwiczeń nie zale­cam, ponieważ ten typ ćwiczeń jest mało efektywny.

Następnie zabierz się do opracowania pisemnego tej lekcji. Ja opra­cowałem ją, czyli rozbiłem na zdania, w sposób następujący:

73


1. She is in her neighbour's sitting room.

2. She is prettier than her sister.

She is the prettiest girl in her school.

3. He is mending the gate and painting the fence.

4. My husband is not so clever as your husband.

5. He is the best doctor in the town.

6. He usually mends things at home.

7. Another cup of tea, Margaret? Yes, please.

74

8. "Comfortable " is the most difficult word.

9. short nice shorter nicer shortest nicest

10. Lesson one is the shortest.

11. My hands are dirty, her hands are dirtier, and his hands are the dirtiest.

12. The walls are as white as milk.

13. These teachers are not so old as your father.

75


A teraz kilka uwag do mojego opracowania:

1. Opracowałem tylko ten materiał, który (wczuwając się oczywiście w rolę osoby uczącej się) wydawał mi się nowy.

2. Można zauważyć, że opracowanie zawiera też zdania z przykła­dami z części gramatycznej. Po prostu każde zdanie, które niesie jakąś nową informację, powinno być napisane.

3. Jeżeli wpisujesz takie zdanie do zeszytu, z którego się będziesz potem „programował" i nie mieści ci się ono w jednej linijce, to końcówkę tego zdania „wyrzuć" po prawej stronie, jak to zrobi­łem w zdaniu 11. Łatwiej ci będzie wtedy ogarnąć to zdanie wzrokiem.

4. Unikaj pisania imion własnych zastępując je zaimkami. Staraj się o pewną „uniwersalność" zdań, aby lepiej ci się kojarzyły.

Na koniec jeszcze jedna uwaga o bardziej zasadniczym charakterze. Przypominam ci, że każde zdanie, jakiego się nauczysz, będzie dla ciebie w przyszłości jakimś wzorcem językowym, który po niewielkich zmianach może znaczyć coś zupełnie innego. Np. zdanie nr 12 po wymianie dwóch rzeczowników i jednego przymiotnika może brzmieć tak:

Her eyes are as blue as the sky.

Oczywiście, polskich odpowiedników tych zdań nie będę tu przy­taczał, każdy może sobie bez problemu zrobić sam, ale pokażę jak ułożyłbym „hasełka" do tych zdań:

1. ...sitting-room.

2. She is...

She is the...

76


3. ... gate and...

4. My husband...

5.... doctor in...

6. He... at home.

7. Another... ?

8.... the most diffi...

9. short nice

77


10. Lesson one...

11. My..., her..., his...

12. The walls...

13. These teachers...

Teraz pozostaje tylko zaprogramowanie się tymi zdaniami i spraw­dzenie się na zdaniach polskich lub na hasełkach.

78


16. Lekcja próbna nr 3

Tę lekcję chciałbym zrobić na podstawie książki L. L. Szkutnika pt. "Have a Nice Trip". Jest ona zbiorem bardzo przydatnych dialogów i może stanowić cenne uzupełnienie zasadniczej nauki. Jako przykład wezmę Unit 33 na strome 67. Podręcznik ten zapewnia duży komfort pracy, ponieważ dialogom towarzyszy transkrypcja i polskie znaczenie. Unit 33 jest przykładem materiału, którego właściwie nie da się skrócić. Każde występujące tutaj zdanie jest ważne i każde z nich trzeba mieć w pamięci natychmiastowej.

Zasada twojej pracy nad tym tekstem jest jednak niezmienna. Naj­pierw musisz go przeczytać, analizując każde zdanie i odpowiadając sobie w myślach na trzy pytania, następnie opracować pisemnie, co w tym wypadku oznacza przepisanie go w całości do zeszytu, a po napisaniu opracować sobie hasełka i umieścić je w innym zeszycie, następnie zaprogramować się zdaniami i wreszcie sprawdzić się na hasełkach. Ja hasełka do tego dialogu ułożyłbym tak:

A- Where...?

79


B- At...

A - Do you...?

B -No,... I usually...

A - Why ... this time?

B - Because I'm...

A - You... the Ministry ...?

B - That's ... They are...

80

Na następnej stronie tegoż podręcznika mamy przykłady typowych zdań - właśnie wzorców językowych. Oczywiście zdaniami tymi trzeba się także zaprogramować, a „hasełka" mogą wyglądać tak:

I usually...

I'm staying...

... detective...

I'm not...

... wait...

81


I'm not...

They don't...

They are...

Jeżeli czujesz, że zdania te są dla ciebie łatwe, to pamiętaj, że jest to świetna okazja do „porozmawiania ze sobą" . Tak nazywam ćwiczenie, o którym napiszę szerzej w rozdziale pt. „Praktyka językowa". Polega ono na tym, że starasz się odtworzyć z pamięci cały dialog. W tym akurat dialogu autor pokazuje różnice w użyciu czasów Present Simple i Present Continuous, ćwiczysz więc wyczu­cie użycia tych czasów.

82


17. Lekcja próbna nr 4

Na tej lekcji wyjaśnię, jak należy korzystać z podręczników do gramatyki. Osobom, które chcą znać trochę więcej niż drugą warstwę języka, zdecydowanie takie podręczniki zalecam. Oprócz sys­tematycznej powtórki z konstrukcji językowych książki takie są nieoce­nioną kopalnią nowych stówek, bez znajomości których raczej trudno jest się porozumiewać.

Najpierw proponuję podręcznik pt. „Gramatyka angielska w ćwicze­niach" - autorstwa państwa A. Prejbisz, B. Jasińska, St. Kryński. Ponieważ każdy uczący się języka angielskiego ma kłopoty z prawidło­wym użyciem przyimków, a brak jest zdecydowanych, sztywnych reguł określających ich użycie, otworzymy więc tę książkę na rozdziale pt. „Przyimek" na stronie 71. Jak zauważysz, objaśnienia w tej książce są krótkie, a na jej zawartość (jak sama nazwa wskazuje) składają się głównie ćwiczenia. Ćwiczenia to zdania, a zdania to wzorce językowe i o to przecież chodzi! Tylko zamiast robić ćwiczenia polegające na wpisywaniu właściwego słowa w wykropkowane miejsca, otwierasz zeszyt i każde zdanie, jakie cię interesuje (a powinna interesować zde­cydowana większość) wpisujesz do zeszytu w pełnym brzmieniu. Następnie zamykasz książkę i po prostu programujesz się napisanym materiałem. Jeżeli nie rozumiesz znaczenia jakiegoś słowa, no to trudno, musisz go poszukać w słowniku. Wcześniej czy później i tak musisz nauczyć się szybkiego szukania słówek w słowniku. Nie za­pomnij też o napisaniu czerwonym długopisem nad słowem angielskim jego polskiego znaczenia.

83


Ponieważ na rynku jest sporo wyśmienitych podręczników brytyj­skich w zakresie gramatyki, przedstawię teraz jak należy pracować z takim podręcznikiem. Zakładam oczywiście, że jesteś już po prze­robieniu co najmniej trzech książek i znasz najważniejsze reguły gramatyczne, a także masz spory zasób słów i zwrotów.

Do tego celu wezmę książkę Johna Eastwooda pt. „Oxford Practice Grammar". Ponieważ użycie tzw. formy -ing sprawia wielu studentom sporo kłopotów, otwieramy ten podręcznik na rozdziale nr 54 na stronie 126 pt. „Some patterns with the ing-form", co po polsku znaczy „Wzorce na formę -ing". Po lewej strome mamy objaśnienia i przy­kłady, po prawej ćwiczenia. Objaśnienia czytamy oczywiście bardzo starannie, a przykłady wpisujemy do zeszytu w ich pełnym brzmieniu lub przekształcamy tak, aby było nam wygodnie „programować się" nimi. To samo robimy z ćwiczeniami; nie wypełniamy wolnych miejsc, lecz wypisujemy całe zdania, które, jak to już wielokrotnie powiedzia­łem, są naszymi wzorcami językowymi. Proste?

Poniżej pokazuję jak ja opracowałbym część B tego rozdziału:

1. Opening the bottle, he poured the drinks.

2. Turning right into Madison Avenue, the car drove north for two blocks.

3. Having opened the bottle, he poured the drinks.

84


4. Having photocopied all the papers, she put them back in the file.

5. Having repaired the car, he took it out for a road test.

„Hasełka" do tych zdań ułożyłbym tak:

1. ...the bottle, he ...

2. ... into Madison, the car...

3. Having..., he... the drink.

4. Having..., she... the file.

5. Having..., he... test.

85


18. Praktyka językowa

Co robić, kiedy skończysz naukę? No właśnie, co to znaczy „skończyć naukę". Podzieliłem, co prawda język angielski na warstwy, ale jest to podział umowny. Są przecież słowa czy zwroty, które są ważne dla jednych, a mniej ważne dla drugich osób. Każdy musi decydować o tym indywidualnie.

Jednakże, za minimalny cel przyjmij przerobienie dwóch, trzech pod­stawowych podręczników. Jeżeli chcesz mojej bardzo konkretnej rady, to pracuj z tymi trzema podręcznikami, które omawialiśmy na Lekcjach l, 2, 3. Książki te wzajemnie się uzupełniają i po ich przerobieniu metodą „złotej piątki", będziesz mógł całkiem przyzwoicie porozu­miewać się w języku angielskim.

Jednak dla osób, które mają większe ambicje, konieczne jest przero­bienie pięciu-ośmiu podręczników. Ale nawet po przerobieniu i dzie­sięciu podręczników zawsze będą słowa, których potrzebujesz, a których nie znasz. Dlatego ambitnym osobom, które w języku angielskim porozumiewają się często, np. w kontaktach zawodowych, zawsze za­lecam założenie tzw. słownika osobistego, czyli po prostu zeszytu, który można nosić przy sobie i do którego wpisuje się nowo poznane słowa w różnych okolicznościach życiowych. Nie licz bowiem na to, że jeżeli będziesz potrzebował znaczenia jakiegoś słowa po angielsku i od­szukasz je w słowniku, to już będziesz to słowo pamiętał na zawsze. W ośmiu przypadkach na dziesięć zapomnisz je następnego dnia. Jeżeli jednak wpiszesz sobie ten nowo poznany wyraz do osobistego słow­nika i przy sprzyjających okolicznościach zaprogramujesz się nim, ta

86


proporcja się odwróci. Można na przykład „zbierać" sobie potrzebne słowa w takim zeszycie i, powiedzmy, raz na miesiąc zrobić sobie sesję programowania się. Staraj się jednak nie wpisywać do zeszytu słów „samotnie", zawsze buduj sobie do nich szerszy kontekst i programuj się całym zdaniem. Stwierdziłem ponad wszelką wątpliwość, że słowa w skojarzeniach, w dobrych dla nich kontekstach, są dużo szybciej za­pamiętywane, czyli umieszczane w pamięci natychmiastowej.

Na Lekcji 3 wspomniałem o rozmawianiu z samym sobą po angiel­sku. Jest to najlepsza praktyka językowa, jaką znam. Po prostu, przy każdej możliwej okazji; jadąc autobusem, samochodem czy windą, idąc ulicą lub podczas przygotowywania posiłku, a więc kiedy wykonujesz jakąś bezmyślną czynność i nikt ci nie przeszkadza, wykonuj to ćwiczenie. Możesz sobie (w miarę możliwości głośno) odtworzyć wczorajszą rozmowę z przyjaciółmi lub z klientem, możesz sobie coś opisywać po angielsku. Czasami po prostu zadaj sobie pytanie: „Jak ja bym to powiedział po angielsku?" Nawet jedno, dwa zdania powie­dziane do siebie w tym języku to często o dwa zdania więcej w twojej pamięci natychmiastowej. Nabierasz w ten sposób odwagi do rozma­wiania w tym języku. Pamiętaj też, że znajomość języka nie jest ci dana na całe życie. Jeżeli go nie używasz, wiedza „cofa się" do pamięci biernej. Przecież niewielu ludzi ma to szczęście, aby przebywać w anglojęzycznym otoczeniu. Większość osób ma sporadyczne kontakty tego typu. Ostatnim, niemniej jednak ważnym argumentem za „roz­mawianiem z samym sobą" jest to, że jest to świetne ćwiczenie na roz­leniwienie umysłowe.

Jednakże, kiedy próbowałem przekonać niektóre osoby do wykony­wania tego wspaniałego ćwiczenia, odpowiadały mi, że się boją robić to ćwiczenie bez niczyjej pomocy ponieważ mogą natrafić na moment, że nie będą czegoś wiedziały, a więc na przykład nie będą potrafiły zbu­dować poprawnej konstrukcji lub nie będą znały wszystkich słówek. Odpowiadałem na to, że skoro nie potrafią zbudować jakiejś konstrukcji lub nie znają słówka, to znaczy że ich wcześniejsza nauka nie była dobra. Nie mają więc innego wyjścia jak wrócić - przynajmniej w za­kresie nieznanego materiału - do podręcznika i przerobić dany problem.

87


Dlatego dobrze jest podczas wykonywania tego ćwiczenia mieć pod ręka notatnik i zapisywać sobie materiał do powtórzenia.

Skoro zaś mówimy o „wcześniejszej nauce", to zauważyłem, że wiele osób ma o swojej znajomości języka angielskiego bardzo wygórowaną opinię. Nie wiem dlaczego, ale jeśli chodzi o znajomość języków ob­cych, ludzie są wobec siebie zadziwiająco mało krytyczni. Często brałem na sprawdzenie osoby twierdzące, że „znają świetnie angielski" i okazywało się, że ich umiejętność budowania poprawnych konstrukcji ograniczało się do najprostszych, a znajomość słownictwa była żałosna. Dlatego zanim uznasz się za osobę „zaawansowaną" w języku angielskim, zrób prosty sprawdzian swojej znajomość słownictwa.

Otóż, otwórz słownik polsko-angielski i zasłaniając angielskie znaczenie powiedz głośno polskie hasła po angielsku. Sprawdź w ten sposób co najmniej kilkanaście stron ze słownika, wybierając je na chybił trafił. Zapisuj, po zrobieniu każdej strony, ile miałeś trafnych odpowiedzi. Następnie podsumuj je. Policz, co które słowo w słow­niku powiedziałeś bezbłędnie, a następnie oblicz swoją znajomość słownictwa w ten sposób, że jeżeli słownik zawierał - powiedzmy -20 tysięcy haseł, a ty znałeś co piąte słowo, to oznacza że znasz około 4 tysiące słów.

Przy okazji ci powiem, że jeżeli twoją dotychczasową naukę stano­wiły kursy i wyjazdy językowe, to w najlepszym wypadku znasz tysiąc słów. Przypominam zaś, że minimum słów potrzebnych do przyzwo­itego porozumiewania się w języku angielskim (porozumiewania się, a nie płynnej rozmowy), wynosi około 10 tysięcy. Tak więc, jeżeli znasz mniej niż dziesięć tysięcy słów to, drogi czytelniku, wracaj do nauki, a na praktykę językową masz jeszcze czas.

Powróćmy jednak do zasadniczego wątku tego rozdziału. Inną formą doskonałej praktyki językowej połączonej z przyjemnością jest czy­tanie po angielsku. Ale ostrzegam, nie bierz sobie żadnej trudnej liter­atury, bo taka jest dostępna tylko dla ludzi z wieloletnim doświadcze­niem. Czytaj książeczki napisane tzw. uproszczonym angielskim. W wielu księgarniach znajdziesz wydawnictwa tego typu. Czytanie jest nie tylko wspaniałą powtórką językową, ale także źródłem nowych słów. Widząc je w ich „naturalnym" otoczeniu, czyli we właściwych kontek­


stach, nabierasz pewności w użyciu języka. Wiele osób boi się go używać, bo nie są pewni, czy używają właściwych słów i konstrukcji we właściwym momencie. Właśnie czytanie, ale połączone z dokła­dnym analizowaniem czytanych tekstów jest w tej materii najlepszą praktyką.

Innym, bardzo dobrym ćwiczeniem utrwalającym jest głośne mówie­nie po angielsku, patrząc na polski tekst. Jestem bardzo gorącym zwolennikiem tego ćwiczenia. Przecież i tak język obcy poznajesz przez język rodzimy, a więc przez długie lata podczas nauki każde otaczające cię zjawisko będziesz najpierw określał w rodzimym języku, zanim stanie się to „automatyczne". Ważne jest jednak, aby podczas wykonywania tego ćwiczenia nie „przekładać" na angielski poszcze­gólnych wyrazów, ale całe zdania lub frazy.

Wiele osób po zakończeniu „zasadniczej" nauki chciałoby jednak sprawdzić swoje umiejętności językowe z drugą osobą. Co należy wówczas robić? Pamiętaj, że na lekcjach takich musisz przećwiczyć w praktyce to, czego się już nauczyłeś, skorygować ewentualne błędy w wymowie oraz w budowaniu konstrukcji językowych. Zajęcia te nie mogą być nauką nowego materiału! Dlatego ja na takich lekcjach widzę tylko dwa sensowne ćwiczenia.

Pierwsze polega na tym, że bierzesz sobie dobry podręcznik z dia­logami i najpierw czytasz głośno tekst pod nadzorem nauczyciela, a na­stępnie mówisz go „z głowy". Nauczyciel zaś działa tutaj jako „su­fler", podpowiadając po polsku lub po angielsku, co masz powiedzieć dalej. Może to być także krótka czytanka, którą po głośnym przeczy­taniu opowiadasz własnymi słowami.

Drugie ćwiczenie opisałem wcześniej. Patrząc na polski tekst, mówisz go po angielsku. Kupujesz więc na przykład dwa egzemplarze twojego ulubionego tygodnika, jeden wręczasz nauczycielowi, a z dru­giego czytasz głośno, jakiś interesujący artykuł. Oczywiście po angiel­sku. W tym ćwiczeniu nauczyciel działa jako „słownik", pod­powiadając znaczenie słówek, oraz pomaga zbudować konstrukcję gra­matyczną, jeżeli sam tego nie umiesz zrobić.

Jednakże pamiętaj, w obu tych ćwiczeniach na pewno natrafisz na ma­teriał, którego nie znasz lub jest nie wyćwiczony. Jeżeli nie zapiszesz go

89


w swoim „słowniku osobistym" i nie wyćwiczysz później w domu, to twoja praca (i twoje pieniądze) z nauczycielem pójdzie na marne. Na pocieszenie dodam, że mam już wstępny szkic mojej książki dla osób zaawansowanych, w której będą tego typu ćwiczenia, a także kilka moich nowych pomysłów. Książka prawdopodobnie ukaże się pod tytułem „Język angielski. Ćwiczenia dialogowe dla zaawansowanych".

Natomiast jednymi z najgorszych, a także najdroższych sposobów na utrwalenie znajomości języka są dwa, niestety, najpopularniejsze sposoby, tzn. tak zwane „konwersacje językowe" oraz „wyjazdy językowe za granicę". Pisałem już o nich sporo w dziale pt. „Kursy językowe", gdzie próbowałem przekonać naiwnych ludzi, że nauka języka na takich zaję­ciach nie ma kompletnie sensu. Jednakże również utrwalanie języka jest na nich bardzo nieefektywne. Przypominam ci, czytelniku, kolejny raz -jakakolwiek rozmowa w obcym języku nie jest ani nauką, ani utrwa­laniem, lecz skutkiem tychże. Osoba rozmawiająca w obcym języku za­wsze jest pod wpływem stresu i podczas rozmowy użyje tylko tego mate­riału, który ma w pamięci natychmiastowej. Nawet jeśli w trakcie takiej rozmowy „złapie" jakieś nowe słówko czy zwrot, będzie to zupełnie przy­padkowe. Jeszcze większym głupstwem jest „uczenie się" od native speakers, ponieważ w trakcie takich „rozmów" nie tylko nie wiesz o co chodzi, ale słuchasz języka mówionego z akcentem niemożliwym do opanowania. Niestety, na większości tzw. „zajęć konwersacyjnych" dominują idiotyczne ćwiczenia typu: „opowiedz mi o sobie" albo „opisz, co robiłaś wczoraj", zaś wiele firm robi fortuny na naiwności ludzi. którym się wydaje że jak pojadą na przykład do Anglii i spędzą tam dwa miesiące w jakiejś „słynnej szkole" lub przy angielskiej rodzinie to wrócą do domu z płynną znajomością języka.

Apeluję szczególnie do rodziców, którzy chcą poprzez wyjazd języ­kowy „kupić" znajomość angielskiego dla swoich pociech. Uprzedzam, że tego typu nauka jest nie tylko wyrzucaniem pieniędzy w błoto, ale także wpędzaniem młodych ludzi w kompleksy, ponieważ po powrocie z takiej imprezy język ten wydaje im się jeszcze trudniejszy, choć oczy-wiście większość z nich się do tego nie przyzna. Nie sugerujcie się też tym, że młoda osoba po powrocie z wyjazdu językowego zaimponuje

90


wam znajomością kilku zwrotów. To nie jest prawdziwa znajomość języka!

Jeśli już koniecznie chcecie wysłać swoje dzieci na taką praktykę językową do kraju anglojęzycznego, to zróbcie to w formie nagrody za kilkuletnią rzetelną naukę w szkole i w domu. Wtedy rzeczywiście pobyt w kraju anglojęzycznym jest ciekawą przygodą i gdzie młody człowiek może w praktyce sprawdzić swoją znajomość języka, wtedy też „osłuchiwanie się" z językiem ma jakikolwiek sens.

Ostatni problem, jaki chciałbym poruszyć w tym rozdziale dotyczy osób, które uczyły się już języka wcześniej, a chcą go sobie powtórzyć i przypomnieć. Z przykrością stwierdzam, że większość tych osób popełnia ten sam błąd, co uczący się po raz pierwszy, mianowicie biorą sobie te nasze nieszczęsne „konwersacje". Wydaje im się, że na takich zajęciach „rozruszają" swój język. Nic bardziej błędnego. Przecież nauczyciel nie jest jasnowidzem i nie może domyślić się, co jest w pa­mięci natychmiastowej takich osób, a co w biernej. A jak sprawdzić znajomość co najmniej dziesięciu tysięcy słów? Można, co prawda, zrobić to ze słownikiem w ręku, tylko jaki to ma sens?

Jedynym rozsądnym ćwiczeniem na przypomnienie sobie języka, które­go uczyliśmy się wcześniej, jest zrobienie tego samego, co robią uczący się go pierwszy raz, tyle że w znacznie szybszym tempie. Bierzemy po prostu dwa, trzy podręczniki i przerabiamy je z czerwonym długopisem w ręku. Podczas czytania (oczywiście głośno i w stanie +1) podkreślamy fragmenty, które są dla nas nieznane lub zapomniane. Następnie wpisu­jemy je do zeszytu i programujemy się opracowanym materiałem.

Przypominam też, że bardzo dobrą powtórką dla osób zaawan­sowanych jest przerabianie podręczników do gramatyki. Osobom, które chciały zrobić taką powtórkę ze mną (pewnie miały za dużo pieniędzy) oferowałem czytanie mojego programu i zatrzymywanie się na miejscach dla nich trudnych lub nieznanych. Oczywiście po lekcji osoby te musiały zaprogramować się tym materiałem. O ile jednak wiem, że mój program zawierał wszystko to, co jest w języku angiel­skim najważniejsze, o tyle zadaję sobie pytanie ilu jest nauczycieli, którzy też taki program mają? Najlepiej więc i najtaniej jest zrobić taką powtórkę samemu.

91


19. Nauka młodzieży

O ile naukę na większości tzw. „kursów" mógłbym nazwać jedną wielką bzdurą, o tyle naukę młodzieży w większości polskich szkól nazwałbym wielkim skandalem.

Podczas moich badań nad metodyką nauczania języka angielskiego szczególnie wnikliwie badałem nauczanie tego języka w szkołach średnich, ponieważ jak już wspomniałem, wiek pomiędzy czterna­stym a dwudziestym rokiem życia, jest zdecydowanie najlepszy do nauki języka obcego. Około czternastego roku życia umysł dziecka dobrze już wchłonął język ojczysty i „otwiera się" na język obcy. Większość osób w tym wieku jest w grupie A! Dopiero po dwudzie­stym roku życia zaczynają się coraz większe różnice w zdolnościach językowych między ludźmi.

I, o ironio, właśnie ten okres jest przez większość polskiej młodzie­ży nie jest wykorzystywany. Młodzież ucząca się języka prywatnie „chodzi na angielski" na rozmaite idiotyczne kursy lub pobiera prywa­tne lekcje u nauczycieli, którzy często nie mają pojęcia, na czym polega prawdziwa nauka. Jednak najgorszą rzeczą jest to, że ten wspaniały okres do nauki języka jest marnowany właśnie w szkołach. Marnowany jest zaś z dwóch prozaicznych przyczyn; braku dobrych nauczycieli i sensownych programów nauczania Z powodów, o których pisałem wcześniej, dobrzy nauczyciele po prostu uciekają ze szkół. Dyrekcje zaś, chcąc za wszelką cenę znaleźć jakichkolwiek nauczycieli, zatru­dniają ludzi zupełnie przypadkowych, którzy też zresztą zmieniają się w jednej szkole nieraz trzy razy w roku. Ludzie ci często pracują na

92


zupełnie bezsensownych podręcznikach, a co gorsza często niektórzy sami znają źle angielski. Młodzież jest zupełnie przez to zupełnie skołowana i po dwóch, trzech latach takiej „nauki", musi zaczynać wszystko od początku.

Powiecie, że krytykuję naukę w grupach, a popieram ją w szkołach, dlaczego? Bo jest to ogromna różnica! Zupełnie czym innym bowiem jest nauka w grupie na kursie, a czym innym nauka w klasie w norma­lnej szkole. Klasa szkolna jest zgranym i rozumiejącym się wzajemnie ciałem. Młodzież przebywa codziennie razem przez wiele godzin, jest ze sobą zaprzyjaźniona i oswojona; tworzy jakby rodzinę. Grupa na kursie jest przypadkową zbieraniną, nawet jeżeli jej członkowie są w podobnym wieku. Ale najważniejsze jest to, że nauka języka w szko­le średniej trwa, a przynajmniej powinna trwać cztery lata, w czasie których uczniowie spokojnie poznają język. Oczywiście nauka w szkole też wymaga indywidualnej pracy, ale w tej chwili mówię o samym procesie nauki.

Powstał pewien paradoks. Ten sam anglista, który byłby bardzo potrzebny w szkole, z powodów czysto finansowych, „uczy" na jakimś kursie, który nikomu nic nie daje (z wyjątkiem dochodów dla właści­cieli), często w tym samym budynku, w którym znajduje się szkoła. Na temat skandalu pt. „Nauka języka angielskiego w polskich szkołach" można by napisać oddzielną dysertację, nie rozwijając więc tematu przedstawiam poniżej cztery postulaty, których realizacja mogłaby choć częściowo rozwiązać ten problem:

1. Inni nauczyciele powinni pogodzić się z tym, że angliści - jako szczególnie poszukiwani specjaliści - muszą zarabiać więcej od nich.

2. Ci nauczyciele, którzy już pracują w szkołach, powinni wziąć się za solidne dokształcanie. Powiem nieskromnie, że ta książeczka mogłaby im w tym pomóc.

3. Powinien być wprowadzony przez Ministerstwo Edukacji Naro­dowej, jednolity program nauczania języka angielskiego we wszystkich szkołach średnich albo przynajmniej zalecony jeden dobry podręcznik, aby nie narażać młodzieży na coraz to nowe „metody" nauki. O ironio, istnieje bardzo dobry podręcznik do nauki języka angielskiego w lice­ach ogólnokształcących. Jest on czterotomowy, a więc po jednym na

93


każdą klasę i bardzo przejrzyście napisany. Konia z rzędem temu, kto mi pokaże szkołę, w której jest on przerabiany!

4. Rodzice też powinni wykazać więcej aktywności w tej materii, a nie zwalać wszystko na szkołę . Wiadomo w jakiej sytuacji finansowej jest polskie szkolnictwo i trzeba dyrekcjom szkół jakoś w tej sprawie pomóc. Nie chcę, broń Boże, deprecjonować innych przedmiotów, ale przedmiot pt. „Język angielski" jest jedynym przedmiotem, który się na pewno przyda waszym dzieciom w przyszłości! W każdej obecnie dziedzinie życia, gdzie jest potrzebna komunikacja międzynarodowa, znajomość języka angielskiego jest podstawą rozpoczęcia pracy. Dla­tego zróbcie, drodzy Państwo, co w waszej mocy, aby zapewnić waszym dzieciom, możliwie najwyższy poziom nauki języka w szkole, a nie poza nią. Jest to bowiem możliwe i są chlubne wyjątki; szkoły, w których poziom nauki języka jest bardzo wysoki i gdzie zarówno kierownictwo, jak i nauczyciele traktują sprawę bardzo poważnie. Wielu z tych właśnie nauczycieli, pomimo pokus odejścia z zawodu zostało w szkołach wiedząc jak bardzo są tam potrzebni.

Wielu rodziców jednakże widząc, że poziom nauki języka w szkole jest bardzo niski lub w ogóle go nie ma w programie zajęć, decyduje się na naukę prywatną dla swoich dzieci. I słusznie, tylko, drodzy rodzice, róbcie to rozsądnie! Większość z nas bowiem popełnia podstawowe błędy „załatwiając" dziecku na naukę języka. Przede wszystkim muszę wrócić do mojego ulubionego wątku „kupowania wiedzy". Większości bowiem rodziców wydaje się, że skoro wykupili dziecku kurs czy nawet prywatnego nauczyciela, to sprawa jest już „z głowy". Otóż nie jest, moi drodzy.

Dlatego proszę was, drodzy rodzice, przeczytajcie całą tę książkę, nawet jeżeli to nie wy się uczycie, ponieważ znajomość mechanizmów uczenia się języka, będzie wam potrzebna do kontroli nauki waszych dzieci. Musicie bowiem kontrolować zarówno wasze dzieci jak i ich nauczycieli. Dopiero po przeczytaniu tego, co wcześniej napisałem, łatwiej wam będzie zrozumieć coś co teraz napiszę: nie warto załatwiać dziecku nauki języka wcześniej, niż w szkole średniej. Jest to bowiem

94


jeszcze jeden mit na temat nauki języków obcych, że trzeba się ich uczyć jak najwcześniej. Jak najwcześniej, owszem tak, ale kiedy są spełnione warunki do nauki drugiego języka jak języka rodzimego -opisałem to zagadnienie w rozdziale o mechanizmach uczenia się języka ojczystego przez dziecko.

Jeżeli warunki te nie są spełnione, to lepiej odczekać do momentu ukończenia przez dziecko szkoły podstawowej, kiedy to zaczyna się dla niego najlepszy wiek do nauki języka obcego.

Pamiętajcie, że różnica pomiędzy nauką języka ojczystego a nauką języka obcego, jeśli ją można zawrzeć w jednym zdaniu, jest taka, że języka ojczystego człowiek uczy się podświadomie, jest na jego wchłonięcie genetycznie zaprogramowany, natomiast języka obcego człowiek musi się uczyć świadomie, czyli po prostu pamięciowo, analizując jednocześnie występowanie określonych zjawisk języko­wych i akceptując je. U dziecka poniżej czternastu lat, tego typu praca intelektualna jest ograniczona, w związku z tym jego wydajność w nau­ce jest bardzo niska. Wielokrotnie udowodniłem to wielu rodzicom, którzy ambitnie posyłali swoje dzieci „na angielski" zbyt wcześnie, że wiedza jaką zdobyły ich pociechy podczas kilku lat nauki, jest do zdobycia dla młodzieży w wieku -nastu lat w ciągu zaledwie kilku miesięcy! Wyjątkami mogą być tylko wybitnie uzdolnione jednostki, ale takie dzieci powinny być pod indywidualną opieką specjalistów.

Zresztą, jeśli nawet istnieje gdzieś w Polsce jakaś sensowna metoda nauczania dzieci języków (bo do wieku czternastu lat można mówić tylko o nauczaniu, a nie o nauce), to ja jej nie znam, a zapewniam, że sprawdziłem - przynajmniej w Warszawie - niemal wszystkie jakie są, zarówno indywidualne, jak i grupowe.

Sprawdzałem więc „przedszkola z angielskim" i szkoły podstawowe - na ogół prywatne - w których były prowadzone lekcje języka angiel­skiego. Przebadałem sensowność i wydajność nauczania na rozmaitych kursach i szkołach, oferujących zajęcia dla dzieci po południu. Sprawdzałem również prywatnych nauczycieli „specjalizujących się" w nauczaniu dzieci. Nikt, kogo zbadałem nie miał żadnej sensownej metody nauczania, a na większości zajęć króluje pokazywanie dzie­ciom obrazków! Zapewniam też, że wszelkie ogłoszenia przeróżnych

95


szkół, przedszkoli, obozów, kolonii i zimowisk typu: „u nas są rozbu­dowane zajęcia z języka angielskiego", są. tylko chwytem reklamowym przyciągającym klientów do tych często bardzo kosztownych zajęć.

Tak więc, rodzice, zaufajcie mi i odczekajcie, aż dziecko pójdzie do szkoły średniej, a wtedy zróbcie wszystko, aby miało ono mądrą i do­brze zorganizowaną naukę języka w szkole albo prywatnie.

Jeśli przekonałem was, że nie warto rozpoczynać nauki wcześniej niż w szkole średniej, chcę was jeszcze przekonać, abyście nie ulegali dwóm pokusom: posyłaniu dziecka na kurs zbiorowy i wysyłania go na kursy językowe za granicą.

Rodzice często wysyłają dzieci na kurs zamiast oddać pod opiekę prywatnego nauczyciela bo „tak jest taniej". Otóż tylko pozornie taniej. W gruncie rzeczy jest to wyrzucenie pieniędzy w błoto. Bezsens nauki na kursie wyjaśniałem już wcześniej, więc dodam tylko, że w wypadku młodzieży bezsens ten jest jeszcze większy, ponieważ o ile dorośli -przynajmniej niektórzy - kontrolują się jakby sami (robią to w końcu za swoje pieniądze), o tyle młodzież w dziewięćdziesięciu procentach na pewno nie będzie się uczyć. Żaden kurs, już choćby z racji swoich zało­żeń, nie jest w stanie skontrolować ich nauki.

Innym modnym zjawiskiem - szczególnie wśród zamożniejszych rodziców - jest wysyłanie dzieci na tak zwane „wyjazdy językowe" za granicę. Jest to równie błędne rozwiązanie jak wysłanie dziecka na kurs, a piszę o tym szerzej w rozdziale pt. „Praktyka językowa".

Skoro więc nie ma dobrego poziomu nauki języka angielskiego w szkole, to co robić, aby zapewnić młodzieży naukę?

Odpowiedź jest prosta: wziąć dobrego i odpowiedzialnego nauczy­ciela prywatnego, kierując się kryteriami podanymi w rozdziale pt. „Praca z nauczycielem". Jednakże uprzedzam rodziców jeszcze raz -kontrolujcie naukę waszych dzieci nawet, kiedy weźmiecie prywa­tnego nauczyciela!

Nauka języka jest żmudnym i pamięciowym procesem przyswajania wiedzy, wymagającym wytrwałości, cierpliwości i wielkiej systematy­czności. Tymczasem, jak się przekonałem w praktyce, młodzież jest w swojej większości równie rozleniwiona i niecierpliwa jak dorośli i podobnie jak dorosłym, młodym ludziom często starcza zapału do

96


nauki na zaledwie kilka miesięcy. Kiedy tylko zaczyna się trudniejszy materiał, wymagający samodzielnej i skoncentrowanej nauki, zaczy­nają kręcić i oszukiwać.

Jeśli jednak nauczyciel prowadzący będzie miał dobrze ułożony pro­gram nauki, umożliwiający na bieżąco kontrolę pracy waszego dziecka, a będzie się ono systematycznie uczyło to zapewniam, że jedna półtora­godzinna lekcja z nauczycielem i dwa „treningi językowe" w tygodniu w zupełności wystarczą, aby w przeciągu dwóch, trzech lat młoda osoba opanowała język w zupełnie przyzwoitym stopniu.

W swojej praktyce pedagogicznej miałem nawet takie ambitne i pra­cowite jednostki, które w ciągu roku opanowały materiał wystarczający, aby całkiem swobodnie poruszać się w obrębie języka, choć oczywiście był to „uproszczony angielski". Jednakże mając zna­jomość wszystkich najważniejszych struktur językowych i słów, ci młodzi ludzie doskonale dalej dawali sobie radę sami. Wiem jednak, że każda złotówka wydana przez ich rodziców na naukę nie była zmarnowana.

Mój program wykluczał bowiem możliwość udawania nauki. Jeżeli zdarzały się lekcje, do których student nie zdążył się przygotować (każdemu to się przecież zdarza), to robiliśmy powtórkę materiału na dialogach napisanych przeze mnie.

Dlatego, drodzy rodzice, przeczytajcie szczególnie wnikliwie rozdziały pt. „Praca z nauczycielem" oraz „Program nauki", aby wykluczyć ewentualność pracy z waszymi dziećmi osób niekompe­tentnych i przypadkowych.

97


20. Program nauki

Ten rozdział przeznaczam dla tych nauczycieli, którzy traktują swój zawód poważnie i chcieliby się zając organizacją prawdziwej nauki dla swoich studentów. Jednakże również osoby uczące się, powinny go starannie przeczytać, aby łatwiej było im wybrać właściwego pedagoga. Chciałbym jednak w tym miejscu jeszcze raz zaapelować do nauczycieli, aby przestali „uczyć" na lekcjach, a zajęli się wreszcie tym, do czego są potrzebni, tzn. aby podczas pracy ze studentami utrwalali wyuczony przez nich wcześniej materiał, wyjaśniali ewentualne wątpliwości, korygowali błędy w wymowie i wykonywali z nimi ćwiczenia, dające uczącym się osobom pewność w praktycznym użyciu języka.

Ponieważ większość ludzi, o czym już kilkakrotnie wspomniałem, chce być „nauczona" bez jakiegokolwiek wysiłku z ich strony, wielu nauczycieli wykorzystuje ten fakt i zwodzi swoich studentów mówiąc im, że ich nauka jest O.K., nawet kiedy zupełnie nie jest. W każdym zawodzie etyka jest ważna, ale w zawodzie nauczyciela chyba szczególnie.

Każdy nauczyciel prowadzący naukę języka obcego powinien ,mieć program napisany osobiście przez niego, a oparty na podręcznikach, które doskonale zna i którym ufa. Program taki powinien prowadzić uczącą się osobę podczas całego okresu jej nauki a także - co jest chyba najważniejsze - zmuszać ją do samodzielnej pracy poprzez jednoznaczne wyodrębnienie materiału, który trzeba opracowywać pisemnie w domu i „programować" się nim. Uważam, że niemal

98


wszystkie podręczniki wprowadzają poszczególne problemy gramaty­czne zbyt szybko i dlatego należy pracować na 2-3 podręcznikach jednocześnie, „przeskakując" z jednego na drugi i utrwalając zdobyty materiał. Jednakże jeden z nich musi być podręcznikiem bazowym, od którego zawsze zaczynamy naukę jakiegoś nowego zjawiska językowego. Jeśli więc w podręczniku bazowym było omawiane porównanie użycia dwóch różnych czasów, to należy odnaleźć ten sam temat w drugim podręczniku i przeczytać objaśnienia gramatyczne innego autora, a następnie przerobić czytankę związaną z tym objaśnieniem. Krótko mówiąc, spojrzeć na ten sam problem z nieco innego punktu widzenia. Potem można ewentualnie przejść do trze­ciego podręcznika (najlepiej jeśli to będzie podręcznik z dialogami) i poćwiczyć, metodą opisaną przeze mnie w rozdziale pt. „Praktyka językowa", dialogi, w których dominuje przerabiany problem. Innym ważkim argumentem za przerabianiem trzech podręczników jedno­cześnie jest fakt, że żaden, nawet najlepszy podręcznik, nie zawiera wystarczającej liczby słów i zwrotów potrzebnych w codziennej ko­munikacji, a co ja nazywam trzecią warstwą języka. Książki więc, na których ułożony jest program powinny być tak dobrane, aby uzupełniały się w zakresie słownictwa.

Aby ułatwić nauczycielom napisanie takiego programu chętnie podzielę się moim doświadczeniem. Wybrałem więc dwa dobre podręczniki, które zawierały niezbędny materiał gramatyczny i słown­ictwo, ale dialogi napisałem sam, zwracając uwagę na umieszczenie w nich słownictwa, którego, moim zdaniem, brakowało w tych książkach. Cały program podzieliłem na dwie części tak, aby osoba o mniejszych potrzebach i ambicjach językowych już po przerobie­niu pierwszej z nich, mogła mieć wystarczający zasób wiedzy, aby się jako tako porozumieć.

Oto opis materiału gramatycznego, jaki zawierała pierwsza część:

1. Zaimki wskazujące, pytające, osobowe i dzierżawcze.

2. Imiesłowy przymiotnikowe czynne i bierne.

3. Użycie czasownika be.

4. Wyraz pytający jako podmiot i dopełnienie.

5. Określniki (w tym liczebniki).

99


6. Forma there is.

7. Przyimki i czasowniki z przyimkami.

8. Czas Present Simple.

9. Czas Present Continuous.

10. Tryb rozkazujący.

11. Stopniowanie przymiotników i przysłówków.

12. Czasowniki specjalne (ułomne).

13. Przysłówki częstotliwości i czasu.

14. Konstrukcja would like.

15. Forma Gerund.

16. Podawanie czasu i dat.

17. Użycie wyrazów enough, a lot, much, many, little, few.

18. Czas Future Simple.

19.Forma going to.

20. Czas Future Continuous.

21. Czas Present Perfect.

22. Czas Present Perfect Continuous.

23. Użycie czasowników make i do.

24. Strona bierna.

25. Zaimki względne.

26. Mowa zależna.

27. Charakterystyczne konstrukcje z użyciem słówek one, another, each, every, both, either, neither itp.

28. Question Tags.

Question Tags były znakomitą okazją do powtórki charakterysty­cznych konstrukcji i czasów na zakończenie pierwszej części. Osoby znające język angielski zauważą zapewne brak w tym zestawieniu wielu konstrukcji uważanych za ważne, np. trybów warunkowych. Jednakże przekonałem się, że ogromna większość uczących się osób jest w stanie nauczyć się i zastosować w praktyce ledwie to, co tu wymieniłem. Poza tym, powiedzmy sobie szczerze, większość dialo­gów w tzw. „uproszczonym angielskim" korzysta właśnie z tego ma­teriału gramatycznego. Również napisane przez siebie ćwiczenia dia-

100


logowe oparłem na tym materiale. Dopiero kiedy jest on już dobrze wyćwiczony i przyswojony, można przystąpić do pozostałych konstrukcji językowych.

Swój program oparłem na dwóch podręcznikach które są, moim zdaniem, jednymi z najlepszych na polskim rynku i co też nie jest bez znaczenia, są powszechnie dostępne. Jako podręcznik bazowy wziąłem „Język angielski dla początkujących" autorstwa I. Dobrzyckiej i B. Kopczyńskiego, a jako uzupełniający „My New Hobby Eng­lish" autorstwa L. L. Szkutnika. Każdemu studentowi zalecałem też do przeczytania książeczkę L. Gołębiowskiej „Przewodnik po cza­sach w języku angielskim".

Po przerobieniu każdego ważnego zjawiska gramatycznego z obu książek, wykonywałem ze studentami ćwiczenia dialogowe, do których nie potrzebowałem oddzielnej książki, ponieważ, jak wspomniałem, sam napisałem blisko sto dialogów. Ćwiczenia te ostatecznie utrwalały prze­robiony materiał i dawały studentowi większą pewność w jego użyciu.

Materiał z podręczników „Język angielski dla początkujących" (Lekcje) oraz „My New Hobby English" (Unity) przerabiałem „przeskakując" z jednej książki na drugą w takiej kolejności:

Lekcje 1-5 Unit 51

Unity 1-21 Lekcja 22

Lekcje 6-13 Lekcje 26 - 27

Unit 33 Unity 41-42

Lekcje 14-17 Unit 44

Unity 22 - 32 Lekcje 36 - 38

Unit 39 Unity 40, 58, 52 i 53

Lekcje 19-21 Unity 43, 45, 46

Unity 34 - 38 Unity 47 - 50

Pozostałe jednostki lekcyjne z tych książek oraz napisane przeze mnie ćwiczenia utrwalające stanowiły drugą część. Ta część była przeznaczona dla bardziej ambitnych i zdolnych osób, które miały większe potrzeby językowe lub stawały przed koniecznością zdawania egzaminów w języku angielskim.

101


A teraz na przykładzie Unitu 39 przedstawię, jak rozbijałem na zda­nia poszczególne jednostki lekcyjne.

1. Tom nie musi iść do pracy dzisiaj.

2. On może zostać w domu i odpocząć.

3. Jest naszym obowiązkiem pomóc jej. My powinniśmy jej pomóc.

4. Jack nie czuje się dobrze dzisiaj.

On powinien wziąć aspirynę i pójść spać.

5. Peter jest przemęczony i nie może spać w nocy.

6. Jemu nie wolno pracować tak ciężko. Jemu nie wolno także pić kawy.

102


7. Czy mogę iść do kina dziś wieczorem?

Tak, możesz

8. A czy mogę iść potańczyć jutro wieczorem? Nie, nie możesz

9. Nie wolno ci zapomnieć, że masz egzamin z angielskiego pod koniec maja. Musisz traktować to poważnie.

10. Nie powinnaś marnować tyle czasu.

11. No, o co chodzi? Dlaczego płaczesz?

12. W porządku. Możesz iść potańczyć jutro, jeśli chcesz.

103


13. Betty jest bardzo nieszczęśliwa.

Powinniśmy odwiedzić ją.

Czy uważasz, że powinniśmy kupić jej prezent?

Nie, nie musimy.

14. Nie mogę spać po nocach.

Nie wolno ci pić tyle kawy przed pójściem spać.

Poza tym, powinieneś się zrelaksować i cieszyć życiem.

15. Bob uważa, że Tom jest bardzo sentymentalny.

16. Musimy się pośpieszyć.

Hasełka do tych zdań zrobiłem takie:

1. Tom... work

2. He can...

104


3. It's our... We...

4. Jack isn't... He...

5. Peter is...

6. He... hard. He... coffee.

7. May I...? Yes ...

8. And may I... ? No...

105


9. You... than... exam ... You... that.

10 You... time.

11. Nah,... ? Why... ?

12. All right. You...

13. Betty is... We...

Do you... No, we...

14.1 can't... You... bed. ... relax and...

106

15. Bob... Tom...

16. We... up.

Mój system pracy polegał na tym, że osoba ucząca się przygo­towywała się przed lekcją w sposób, jaki opisywałem na „lekcjach próbnych".

Zdania polskie z całej części pierwszej zebrałem w jednej broszurze i każda osoba rozpoczynająca ze mną naukę otrzymywała ją wraz z po­dręcznikami, na podstawie których była zredagowana. Student opraco­wywał samodzielnie tyle materiału, ile był w stanie przygotować, a pod­czas lekcji patrząc na polskie zdania odczytywał je po angielsku. Była to również okazja do ewentualnej korekty błędów i wyjaśnienia wątpli­wości. Potem, patrząc już tylko na hasełka, powtarzał ten sam materiał. Osoby ambitniejsze i zdolniejsze mówiły od razu z hasełek. Oczywiście hasełka miałem w oddzielnej broszurze i nie dawałem ich studentowi do domu, tylko wręczałem drugi egzemplarz do odczytania na lekcji. Jeżeli zostawał w czasie lekcji jeszcze wolny czas, to wypełniałem go przerabianiem dialogów, które traktowałem powtórkowo, a osoba na­bierała pewności w użyciu słów i konstrukcji. Sposób przerabiania dia­logów opisałem w rozdziale pt. „Praktyka językowa".

System, który opisałem, uniemożliwia udawanie nauki i jest zarówno sprawdzianem jakości uczenia się przez studenta, jak również utrwalaniem zdobytego materiału językowego. Ten sposób pracy dawał także gwarancje uczącej się prawidłowo osobie, że prze­rabiany materiał jest w pamięci natychmiastowej i wyłapywał wszelkie braki lub słabe punkty. Ograniczał też do niezbędnego mini­mum udział nauczyciela w procesie nauki.

107


Oczywiście, aby taki program napisać, nauczyciel musi poświęcić na to trochę czasu. Ja swój program pisałem ładnych parę miesięcy, a po­prawiałem przez blisko rok. Całość liczyła blisko 500 stron maszynopisu. Mam nadzieję, że dzięki moim wskazówkom ambitni i uczciwi nauczyciele będą mieli ułatwione zadanie.

108


21. Test na zdolności językowe

Drogi czytelniku, apeluję, abyś był robiąc ten test był wobec siebie absolutnie uczciwy i robił go dokładnie według moich wskazówek. Pamiętaj, jedyną osobą oszukaną będziesz ty sam. Dzięki testowi bowiem sprawdzasz dwa fundamentalne czynniki w nauce języka: twoje zdolności językowe oraz rodzaj wysiłku intelektualnego, jaki jest potrzebny do nauki.

Przede wszystkim, przystąp do tego testu w porze w której za­planowałeś sobie swoje „treningi językowe". Kiedy już usiądziesz do jego przeprowadzenia, odizoluj się od świata co najmniej na godzinę. Proszę cię jeszcze o uważne przeczytanie kilku informacji.

Test ten jest napisany w nie istniejącym abstrakcyjnym języku. Składa się z części gramatycznej, w której podaję reguły używania tego języka i ze słownika w którym podaję słówka. Twoim zadaniem będzie napisanie podanych dziesięciu zdań w tym właśnie języku, korzystając z załączonego słowniczka i z zastosowaniem podanych reguł gramatycznych. Trzeba więc przygotować sobie długopis i kartkę - najlepiej formatu A4.

Jeżeli zdecydujesz się już robić test, to spójrz na zegar i zmierz dokładnie czas od momentu przewrócenia strony i rozpoczęcia czytania opisu gramatycznego do momentu ukończenia pisania zdań. Pamiętaj, nie od momentu rozpoczęcia pisania zdań, ale od momentu rozpoczęcia czytania testu. Oczywiście, pisząc zdania, trzymaj treść testu przed oczami. Będziesz z niego bez przerwy korzystał. Koniecznie też musisz napisać wszystkie zdania. A więc uwaga, spójrz na zegar, przewróć kartkę i zaczynaj test.

109


Gramatyka

1. Czas przeszły tworzymy przez dodanie przedrostka re-

2. Czas przyszły tworzymy przez postawienie wyrazu gramatycznego sel przed czasownikiem

3. Czynność trwającą (tryb niedokonany) określamy przez końcówkę -lin

4. Tryb dokonany w czasach przeszłym i przyszłym określamy przez końcówkę -s

5. Szyk wyrazów w zdaniu oznajmującym jest taki sam jak zdaniu polskim.

6. Szyk wyrazów w zdaniu pytającym jest następujący:

czasownik - przymiotnik - rzeczownik - określenie czasu - dopełnienie

7. Przedimki są takie same w l. pojedynczej i mnogiej, różnią się rodzajem:

rodz. męski - le rodz. żeński - la rodz. nijaki - lo

8. Przypadki rzeczowników tworzymy przez dołożenie końcówki do przedimka:

1. Kto? Co? - bez końcówki

2. Kogo? Czego? - końcówka -m

3. Komu? Czemu? - końcówka -n

4. Kim? Czym? - końcówka -r

Liczbę mnogą tworzymy przez dodanie do rzeczownika końcówki -n.

10. Uwaga! Jedna informacja wynika ze słownika. Słownik

dziewczyna - la gala zła - byka

chłopiec - le boter iść - wako

matka -lameta biec -runo

ojciec - le feter robić - doko

kino - lo cinero jechać - mako

zakup - le peker wczoraj - senere

samochód - la cara dzisiaj - tunet

miasto - lo citero jutro - futile

dom -le hoker do -ti

stary - wenober od - it

młody -lenamer przez -tere

dobra -duda i -a

110


Na przykład zdanie:

Dziewczyna idzie do domu. W tym języku brzmi:

La gala wakolin ti lem hoker.

Uwaga! Staraj się zapamiętać podczas robienia testu słowa ze słownika. Zdania do napisania:

1.Dobry chłopiec przyszedł do domu wczoraj.

2. Ojciec dojedzie jutro do kina samochodem.

3. Stara matka zrobiła dzisiaj dobre zakupy i idzie przez miasto.

4. Zły chłopiec przyjedzie jutro samochodem do dobrego domu.

5. Czy doszła wczoraj zła dziewczyna do dobrego kina?

6. Czy szedł wczoraj do miasta dobry ojciec robiąc zakupy?

7. Czy dobiegł dzisiaj zły chłopiec do domu?

8. Czy będzie jutro biegła młoda dziewczyna do starej matki?

9. Czy dojdzie jutro dobry chłopiec do kina robiąc zakupy?

10. Czy robi młoda dziewczyna zakupy starej matce biegnąc przez miasto?

111


Skończyłeś pisać test?

Świetnie, zapisz czas jego wykonywania, a teraz, nie patrząc już na słownik, wpisz znaczenie wszystkich słów wyszczególnionych poniżej. Masz na to trzy minuty.

kino -

biec -

dzisiaj -stary-

zła-

dziewczyna -wczoraj -

do-

iść-

ojciec -

miasto -

robić -

od-

chłopiec -

dobra -

i -

samochód -jutro-

zakup -

młody-

jechać -

dom-

matka-

przez-

112


Oto prawidłowe odpowiedzi:

1. Lenamer le boter rewakos ti lem hoker senere.

2. Le feter sel makos futile ti lom cinero lar cara.

3. Wenoba la meta redokos tunet duder le peker a wakolin tere lo citero.

4. Byker le boter sel makos futile lar cara ti lem hoker.

5. Rewakos byka la gala senere ti dudo lom citero?

6. Rewakolin duder le boter senere ti lom citero dokolin le pekern?

7. Rerunos byker le boter tunet ti lem hoker?

8. Sel runolin lenama la gala futile it wenoba lam meta?

9. Sel wakos duder le boter futile ti lom cinero dokolin le pekern?

10. Dokolin lenama la gala le pekern wenoba lan meta runolin tere lo citero?

A teraz weź czerwony długopis i zakreśl absolutnie wszystkie, nawet te najdrobniejsze, błędy, jakie popełniłeś. Policz je i zapisz ich liczbę. Jeżeli zmieniłeś choć odrobinę szyk wyrazów w zdaniu, to też każdy wyraz napisany w niewłaściwym miejscu policz jako błąd. A oto interpretacja twoich wyników:

1. Czas

do 15 minut - jesteś geniuszem językowym. do 30 minut -jesteś osobą z grupy A. do 45 minut -jesteś osobą z grupy B. do 50 minut -jesteś osobą z grupy C. powyżej 50 minut -jesteś osobą z grupy D.

2. Błędy.

do 5 błędów - jesteś geniuszem językowym. do 10 błędów - jesteś osobą z grupy A. do 20 błędów - jesteś osobą z grupy B. do 30 błędów -jesteś osobą z grupy C. powyżej 30 błędów -jesteś osobą z grupy D.

3. Słownictwo

wpisałeś wszystkie słowa -jesteś geniuszem językowym

nie wpisałeś 5 słów -jesteś osobą z grupy A

nie wpisałeś 12 słów -jesteś osobą z grupy B

nie wpisałeś 18 słów -jesteś osobą z grupy C

wpisałeś tylko 6 słów -jesteś osobą z grupy D

113


Teraz „skumuluj" wyniki i wyciągnij wnioski. W tych trzech konkurencjach mogłeś się uplasować w różnych grupach, ale każda daje coś do myślenia. Jeżeli napisałeś test wolno, to równie wolno będziesz „wyciągał" ze swojej pamięci materiał potrzebny ci do powiedzenia czegoś w obcym języku.

Jeżeli popełniłeś dużo błędów, to obawiam się, że twoja inteligencja językowa jest niezbyt wysoka, bo nie umiesz kojarzyć pewnych ele­mentów wiedzy i stosować ich w praktyce. Jeżeli z kolei wpisałeś mało słówek - to oczywiście jest dowodem słabej pamięci językowej.

Test ten zawierał sporo „haków", np. informacją, wynikającą ze słownika, były oczywiście końcówki rodzajów męskiego i żeńskiego. Przede wszystkim jednak zaznałeś „rozkoszy" prawdziwej nauki języka, a już na pewno towarzyszącego jej wysiłkowi intelektualnemu.

Pamiętaj, czeka cię wiele godzin takiego wysiłku!

Teraz, kiedy już przyporządkowałeś się do jednej z grup zdolności językowych, możesz otworzyć tę książkę na stronie 24 i spoj­rzeć na tabelę ilustrującą zależność między czasem nauki a osiągnię­ciem czynnej znajomości poszczególnych warstw językowych. Wpisane w rubrykach liczby, to właśnie godziny takiego właśnie wysiłku intelektualnego.

Zwróć uwagę, jak trudno było zapamiętać niektóre abstrakcyjne słowa. 99 procent ludzi robiących ten test wpisuje słowa takie jak "la gala", "lo citero" czy "la cara", bo wywołują one silne skojarzenia, ale już tylko najzdolniejsi wpisują takie słowa jak np. "lenamer" czy "mako".

Weź pod uwagę fakt, że od drugiej, a już na pewno od trzeciej warstwy językowej, właśnie takie abstrakcyjne dla nas słówka zaczy­nają przeważać w języku. Słówka, które jesteśmy w stanie zapamiętać dopiero po wielu powtórzeniach.

Jednakże, muszę tu wyraźnie oświadczyć, że test ten można trakto­wać tylko jako wskazówkę dla siebie, a nie jak wyrocznię. Dopiero w początkowej fazie nauki „wychodzą na wierzch" prawdziwe zdolności językowe i dopiero wtedy uczciwy i doświadczony nauczyciel może doradzić, czy warto kontynuować naukę.

114


22. Zalecane podręczniki

Kryteria doboru właściwego podręcznika przedstawiłem wcześniej, ale jeszcze raz apeluję do ciebie czytelniku, abyś nie wybierał swoich podręczników lekkomyślnie, ponieważ będzie to je­dyne, a na pewno najważniejsze źródło materiału językowego dla ciebie. Nie kieruj się „radami" ludzi, którzy są niekompetentni, ani też liczbą zdjęć lub obrazków, czy też atrakcyjnością okładek.

Przed napisaniem tego rozdziału zrobiłem „rajd" po księgarniach, żeby sprawdzić, co mogę polecić. Byłem zdumiony liczbą książek -szczególnie brytyjskich - które są tak nieczytelne w swojej treści, że nawet patrząc z perspektywy ponad dwudziestu lat spędzonych na intensywnym obcowaniu z językiem angielskim, nie wyobrażam sobie abym mógł się czegoś sensownego z nich nauczyć.

Zdecydowanie twierdzę, że podręczniki brytyjskie dla początkują­cych w których nie ma polskich objaśnień, a także zawierające zbyt „dorosły" angielski (np. słowa i idiomy z IV warstwy) nie nadają się do nauki dla tych osób. Jest natomiast wiele znakomitych brytyjskich książek (przede wszystkim do gramatyki), które mogą służyć jako czwarty lub piąty w kolejności przerabiany podręcznik.

A oto spis podręczników powszechnie dostępnych w większych księ­garniach (przynajmniej w Warszawie) w dniach pisania tej książki, czyli w lipcu 1995 roku, a które mogę z czystym sumieniem polecić jako nadające się do nauki.

115


Podręczniki dla początkujących:

1. Język angielski dla początkujących -1. Dobrzycka, B. Kopczyński

2. My New Hobby English - L. L. Szkutnik

3. Listen and Learn - J. Smólska, J. Rusiecki, B. Krasnodębska

4. American English for Poles - Instytut Lingw. Stos. UW

5. English at home - A. Kopczyński, Z. Jancewicz

6. Say it with us - H. Andrews

7. How About Learning English - B.Pawłowska, M. Witek

8. Mówimy po angielsku - L. L. Szkutnik

9. Grammar in Action - L. L. Szkutnik

10. A Conversational Grammar in English - L. L. Szkutnik

11. Have a Nice Trip - D. F. Nash, L. L. Szkutnik

12. Przewodnik po czasach w jęz. angielskim - L. Gołębiowska

13. Gramatyka angielska w ćwiczeniach - A. Prejbisz, B. Jasińska, St. Kryński

14. Mała gramatyka jęz. angielskiego - E. Mańczak, A. Niżegorodcew, E. Willim

15. Gramatyka jęz. angielskiego - J. Smólska

16. Język angielski. Repetytorium gramatyki z ćwiczeniami -J. Jaślan, M. Woytowicz-Neymann (bardzo uniwersalny podręcznik i dla początkujących i dla zaawansowanych).

Podręczniki dla zaawansowanych:

1. Oxford Practice Grammar - John Eastwood (najlepszy jaki znam!)

2. Practical English Usage - M. Swann (również rewelacyjny)

3. The New Cambridge English Course - M.Swann, C. Walter

4. English Grammar in Use - R. Murphy

5. Current English Grammar - S. Chalker

6. Essential Grammar in Use - R. Murphy

7. English Vocabulary in Use - M. Mc Carthy, F. O'Dell

8. A Practical English Grammar - A. J. Thomson, A. V. Martinet

Każda ucząca się osoba powinna też mieć dwa słowniki: jeden, podręczny-mały, który można nosić ze sobą oraz drugi-większy do korzystania w domu.

116


13. Zakończenie

Mam nadzieję, drogi czytelniku, że przeczytałeś tę książeczkę starannie, a informacje w niej zawarte, nie były dla ciebie przykrym rozczarowaniem. No cóż, taka jest prawda o nauce języka angielskiego i nic na to nie poradzę. Przyswajanie każdego rodzaju wiedzy, a już tym bardziej materiału tak pamięciowego jakim jest język, w dodatku opartego na systemie obcych dźwięków, wymaga wielkiego wysiłku intelektualnego, czasu, cierpliwości i samodyscypliny. Nie można sobie tego kupić za żadne pieniądze. Przesłaniem tej książeczki jest przekonanie tych wszystkich, którzy chcą się naprawdę uczyć języka, żeby liczyli przede wszystkim na siebie, żeby - dyspo­nując wiedzą teoretyczną, jaką tutaj zawarłem - nie oszukiwali samych siebie próbując osiągnąć znajomość języka bez wysiłku i poświęceń. Nauka języka metodą „złotej piątki" ćwiczeń, nie jest żadnym moim widzimisię ani objawieniem, nie jest też żadną „cudowną" czy też „rewelacyjną" metodą. Jest to po prostu rozsądnie zorganizowany wysiłek intelektualny, pozwalający na możliwie najszybsze poz­nawanie języka obcego.

Zdaję sobie jednak sprawę, że wśród czytelników znajdzie się liczna grupa niedowiarków, którzy będą kwestionować moje poglądy na temat uczenia się języka. Zapewniam ich, że czekają na nich z otwartymi rękami rozmaite placówki oferujące „sprzedaż złudzeń". Przewiduję również, że to co napisałem w tym poradniku będzie obiektem krytyki ze strony niektórych kręgów nauczycielsko-kursowych. Prawdy za­warte w tej książeczce godzą przecież w ich wygodne pozycje. Dla nich

117


mam jedną radę: zabierzcie się do rzetelnej pracy, polegającej nie na „uczeniu", ale na pomocy uczącym się ludziom.

Trzymam więc kciuki za tych wszystkich, którzy zamierzają się naprawdę uczyć, a już szczególnie za samouków. Zapewniam ich, że prawdziwa nauka języka może być również wielką przyjemnością, odskocznią od codziennych spraw, a połączoną z bardzo wymiernymi przecież rezultatami. Nie trzeba też od razu stawiać sobie wielkich celów. Każda godzina nauki, to ileś tam słów i konstrukcji językowych w twojej pamięci, które mogą się przydać w życiu.

I wish you good luck! 118



Wyszukiwarka