Podróż do przeszłości, scenariusze i inscenizacje różne


0x01 graphic

Autor opowiadania: Zuzanna Głuszczak

Autor okładki: Małgorzata Czerniszewska

Naprawdę, bardzo trudno mieszka się z dwoma braćmi.

Coś o tym wiem, bo sama mam rodzeństwo: starszego
o 2 lata brata Ryan`a i młodszego o 3 lata Ethan`a. Jako środkowe dziecko mam chyba najgorzej. Przynajmniej ja tak uważam. Owszem, nie chodzę w ciuchach po bracie, ale to chyba jedyna zaleta posiadania rodzeństwa płci męskiej (na razie, nic innego nie przychodzi mi na myśl).

Ryan jest ideałem (żeby było jasne - to nie ja tak myślę). Podobno jest przystojny, gra w szkolnej drużynie koszykarskiej, ma dobre oceny, zna 3 języki (nie licząc ojczystego) i jest chlubą rodziny.

Ethan, z kolei jest totalnym przeciwieństwem Ryan`a, co prawda są do siebie podobni z wyglądu, więc Ethan jest niebrzydki, ale to nie mnie oceniać, bo dla mnie jest paskudny pod każdym względem. Dlatego, że jest najmłodszy, wiele rzeczy uchodzi mu na sucho, co mnie często denerwuje.

Moi rodzice są jednak fajni. Tata Jeremy jest lekarzem, dokładnie dentystą (FUJ! wiem…), a mama Ava pracuje jako agentka nieruchomości.

Taka jest ta moja rodzinka…

Jestem jeszcze ja… przeciętna szesnastolatka, mieszkająca z rodziną w Nowym Yorku, w apartamentowcu na Manhattanie, a w wakacje w Californii, w Sacramento (u siostry mojej mamy).

Mam takiego pecha, że muszę chodzić do jednej szkoły z moim bratem, gdzie ciągle słyszę:

„Abigail, twój brat jest bardzo zdolny i aktywny w szkole, a ty?” lub „Czemu nie jesteś podobna do brata?”. To mnie totalnie wkurza, ale kocham Ryan`a.

Kiedy miałam 10 lat, uratował mnie od utonięcia..

Wracając do tych porównań, to jakoś je znoszę i staram się zadowolić nauczycieli, rodziców, a przede wszystkim samą siebie.

W szkole nie jestem najgorsza. Startowałam
w wyborach do samorządu szkolnego, ale się wycofałam ze względu na brata, bardzo mu zależało, a jeszcze nie zdobył tego tytułu, tj. przewodniczącego, a mnie i tak by nie wybrano.

Mówiąc o sobie „przeciętna” chyba zapomniałam dodać, że … no, więc może wydać się to trochę dziwne, ale potrafię odczytywać przeszłość, tj. rozwiązuję różne zagadki historyczne i mogę przenosić się w przeszłość. Mogę powracać do wydarzeń z przeszłości, np.: znajduję się w miejscu,
w którym popełniono zbrodnię dawno temu i mogę to wszystko zobaczyć, to tak jakbym podróżowała w czasie, a gdy coś się dzieje w przeszłości nie tak, to moim obowiązkiem jest naprawienie tego, aby wszystko się zgadzało. Czasem to dobra zabawa, a czasem poważne zadanie, ale pomaga mi w tym mój nauczyciel historii - pan Gordon Madison, to nie znaczy, że podwyższa mi oceny z historii, bo i tak mam dobre. Moja rodzina o niczym nie wie, bo kiedy przenoszę się do przeszłości czas jakby się zatrzymuje i nikt nie zauważa mojej nieobecności.

Fajnie, co…

2

Rodzeństwo jest beznadziejne! Szczególnie młodsi bracia!

Ethan`owi wszystko uchodzi płazem, co jak już mówiłam bardzo mnie irytuje. Jest obrzydliwy! Pije prosto z butelki lub kartonu, nie opuszcza deski w łazience, zero manier przy stole! Owszem, rodzice czasem zwracają mu uwagę, ale wpuszcza to jednym uchem, a drugim wypuszcza i potem robi tak samo.

Dziś jednak przegiął. Naprawdę! Rano zbił mój ulubiony kubek i nawet nie przeprosił, powiedział nawet, że to moja wina, a gdy chciałam nalać sobie soku, zabrał mi karton
z ręki i wypił wszystko. Tak mnie to zdenerwowało, że nawrzeszczałam na niego i powiedziałam mu, co myślę o jego zachowaniu. A on… nawet się nie przejął i wyszedł z kuchni.

To zakała całego klanu Brooks`ów.

W szkole miałam bardzo zły humor. Przez brata i przez to, że jest poniedziałek, a ja nienawidzę poniedziałków (nawiasem mówiąc Ethan urodził się w poniedziałek, ale to nie tylko dlatego nie cierpię tego dnia tygonia), ponieważ jest już po weekendzie i trzeba iść do szkoły. Tam z kolei jest nawet fajnie, bo nie ma Ethan`a (na razie), więc denerwuje mnie TYLKO Ryan.

Dziś po lekcji historii zatrzymał mnie pan Madison:

- Słuchaj Abigail, znów będziesz musiała cofnąć się do przeszłości.

- Dobrze. - odpowiedziałam ze spokojem, bo to dla mnie żadna nowość - A gdzie tym razem?

- Do Paryża, lat dwudziestych XX wieku.

- Paryż? Lata 20-ste? Dla mnie super!

- To dobrze, że się cieszysz, bo to nie będzie krótka wizyta, tylko coś poważniejszego. Chodzi o kradzież bardzo cennego przedmiotu pewnej bogatej rodziny. Bez tej rzeczy przyszłość rodziny się poważnie zmieni, a jest to o tyle ważne, bo dotyczy to twojej rodziny…

- Mojej rodziny? - zdziwiłam się.

- Tak. Bo widzisz, ten cenny przedmiot należał do rodziny twojej babki, a bez tej rzeczy nie pozna swojego przyszłego męża, a więc możesz się nie urodzić. Sama więc widzisz, jakie to ważne.

Byłam lekko zszokowana tym co powiedział nauczyciel.

- Mówi pan o babci Jade?

- Właśnie tak.

- Z tego co mówili mi rodzice pochodziła z Francji,
w czasach Wielkiego Kryzysu przeniosła się z rodziną do Stanów Zjednoczonych, co moim zdaniem było niemądrym pomysłem. Nie mieli pieniędzy, więc sprzedali wszystkie rodzinne pamiątki, które miały wysoką wartość materialną. Jedną z tych rzeczy kupił mój dziadek i tak się poznali... - prawie wyrecytowałam.

- Nie mam pewności, że spotkaliby się bez tej rzeczy, więc wolałbym abyś ją odzyskała.

Ucieszyłam się, że spotkam babcię, bo nie żyje od kilku lat. Zmarła mając 87 wiosen (urodziła się w maju), a dziadek jeszcze przed moim urodzeniem. Tylko Ryan go znał, ale był bardzo mały, więc go pewnie nie pamięta.

To moje najciekawsze zadanie.

Już nie mogę się doczekać!

7

Jak już mówiłam, kiedy przenoszę się w czasie nikt nie zauważa mojej nieobecności. Tak było również tym razem, zjawiłam się w tym samym miejscu, z którego przeniosłam się do przeszłości, czyli w moim pokoju.

Jest wieczór, przed kolacją przygotowywaną przez moją mamę. Jak zwykle wszyscy musimy się na niej pojawić, no chyba, że ktoś ma naprawdę poważny powód, który usprawiedliwia jego „nieobecność” na kolacji. Przez „poważny powód” rozumie się jakieś zajęcia dodatkowe, dużo lekcji itp., a nie zakupy z najlepszą przyjaciółką w centrum handlowym.

Zjawiłam się na kolacji. Dziś moja mama zrobiła spaghetti.

Jest wyśmienite! Kocham je!

- Jak dziś było w szkole dzieci? - zapytała mama.

- Ja miałem egzamin z matematyki - pochwalił się Ryan.

- I co z tego… - odburknął Ethan, grzebiąc widelcem w makaronie.

- Nie odzywaj się tak do brata. - upomniał go tata,
a Ethan nie odezwał się już do końca kolacji.

- A tobie jak minął dzień, słonko? - zwróciła się do mnie mama.

- Jak zwykle, normalnie - odpowiedziałam, nakładając sobie dokładkę spaghetti.

Przy kolacji było nudno jak zwykle, ale to ja musiałam po niej posprzątać (dziś moja kolej) i wtedy zadzwonił telefon.

- Abb, to do ciebie! - krzyknęła mama z salonu.

- Już idę!

Wzięłam słuchawkę od mamy:

- Halo? - powiedziałam.

- Cześć, Abigail! - usłyszałam w słuchawce.

Dzwoniła moja najlepsza przyjaciółka Emily. Znamy się od podstawówki. Zaprzyjaźniłyśmy się w pierwszej klasie i tak już zostało…

- Nie uwierzysz jak ci powiem! - krzyknęła podekscytowana. - Stało się coś wspaniałego!

8

- Zaprosił mnie! - usłyszałam od Emily.

- Kto cię zaprosił i gdzie? - zapytałam zdezorientowana.

- No jak to kto? Chris oczywiście, na zabawę z okazji zakończenia lata. Przecież wiesz, że to w przyszłym tygodniu.

- No tak. Zapomniałam…

- A ty z kim idziesz?

- Z nikim. Chyba nie pójdę.

- Co? Nie rób mi tego! Miałyśmy iść obie. Znajdziesz sobie kogoś na pewno.

- Może, ale nie zależy mi na tym.

- Jak chcesz, ale pomyśl nad tym.

- Pamiętasz zeszły rok…

- Taa… fajnie było, a nie miałyśmy partnerów.

- Bo to był początek liceum, a teraz jesteśmy w drugiej klasie, jest zupełnie inaczej.

- Pomyślę nad tym, ale nie będę szukać chłopaka na siłę.

- Ok. Do jutra.

- Na razie. - odłożyłam słuchawkę.

Ten bal to fajna sprawa. Organizują go zawsze najstarsze klasy.

W zeszłym roku było super, ale nie miałam partnera, pewnie z tego powodu, jaki podała Emily.

A w tym roku nikt mnie nie zaprosił i raczej nie zaprosi, bo bal jest już w sobotę, w przyszłym tygodniu.

Gdy szłam do mojego pokoju, zaczepił mnie Ryan:

- Masz już partnera na bal?

- A co? Chcesz mnie zaprosić? - zażartowałam.

- Raczej nie. Idę z Emmą. A ty z kim?

- Chyba nie pójdę.

- Bo nikt cię nie zaprosił?

- Nie. Nie tylko dlatego. Daj mi spokój! - krzyknęłam, trzaskając drzwiami od mojego pokoju.

Wkurzona włączyłam bardzo głośno moją ulubioną płytę „The Dutchess” - Fergie i rzuciłam się na łóżko.

9

Całe to zamieszanie z tym głupim balem jest beznadziejne. Najchętniej zostałabym w pokoju, leżąc w łóżku.

- Abb! Ścisz tą muzykę! - krzyknęła mama zza drzwi.

Ściszyłam i usiadłam na łóżku.

„Nie! Nie będę się załamywać z powodu głupiej szkolnej zabawy!” pomyślałam. „Co z tego, że nikt mnie nie zaprosił! Świat się na tym nie kończy. Mam to gdzieś!”

Następnego dnia w szkole, gdy stałam przy mojej szafce podeszła do mnie Emily:

- I co? - zapytała.

- Co, „co”?

- Co będzie z tobą? Idziesz na bal?

- Jeszcze nie wiem. Jeśli ktoś mnie zaprosi to pójdę, ale prawdę mówiąc nie dbam o to. Mogę iść sama.

- Myślę, że Michael cię zaprosi.

- Coś ty! Micki? On pójdzie z jakąś cheerleaderką! Poza tym nie sądzę, aby zwrócił na mnie uwagę, on jest
w klasie mojego brata.

- A Chris? On też i jakoś mnie zauważył. Poza tym słyszałam, że Michael chce cię zaprosić.

Emily i jej plotki. Ona już taka jest. Wierzy we wszystko, co usłyszy. Już widzę jak zaprasza mnie na zabawę najprzystojniejszy chłopak w szkole („rzekomo” po moim bracie).

Mnie, przeciętną drugoklasistkę o złotych włosach za ramiona, lekko kręconych na końcach, zielonych oczach w kształcie migdałów, jasnej karnacji, długich rzęsach, jasnych brwiach, smukłej twarzy, prostym nosku, koralowych ustach
i szczupłej sylwetce.

Wedle szkolnego kanonu piękna, jestem zupełnie przeciętna.

Z kolei moja przyjaciółka Emily (należy do drużyny cheerleaderek) jest ideałem piękności. Ma ok. 170 cm wzrostu (ja mam 168), długie kasztanowe włosy, piwne oczy, jest szczupła (tak jak ja), ma biust rozmiaru C (ja B) i świetnie się ubiera.

- Nie dziw się, że Chris cię zaprosił. Jesteś popularna
w szkole i coś mi się nie chce wierzyć w te twoje „plotki”.

- Jak uważasz. Twoja sprawa.

Zadzwonił dzwonek na następną lekcję.

- Do zobaczenia na lunchu. - powiedziałam i poszłam na angielski.

10

- WIEDZIAŁAM! - krzyknęła Emily w damskiej toalecie podczas przerwy na lunch. Dobrze, że nikogo tam nie było.

- Ciszej! - upomniałam ją.

- Przepraszam, ale strasznie się cieszę, że Micki cię zaprosił, a ty się zgodziłaś. Tylko ty się chyba nie cieszysz…

- Cieszę się, ale nie mam zamiaru podskakiwać
z radości.

- A tak właściwie to kiedy cię zaprosił? Widziałyśmy się na ostatniej przerwie.

- Kiedy szłam na angielski. Mijałam go, a on mnie zaczepił, rozmawialiśmy chwilę i zapytał czy poszłabym z nim na zabawę. Nie zgodziłam się od razu, ale w końcu zmieniłam zdanie.

- I bardzo dobrze, wiesz ile dziewczyn będzie ci zazdrościło?! Ale teraz chodźmy już na lunch. Jestem bardzo głodna, po tylu przeżytych wrażeniach. - roześmiała się.

Zajęłyśmy ten stolik co zawsze, obok okna z widokiem na ulicę, po której co chwilę przejeżdżał samochód.

Przy stoliku z nami dwoma siedzą: Lea - nasza nowa koleżanka z Philadelphii,

Grace - kuzynka Emily i kilka innych osób.

Wieści szybko się rozchodzą, bo Lea i Grace winszowały mi najprzystojniejszego partnera, chociaż Grace podoba się mój brat (FUJ!)

- Ale masz szczęście! Chodzisz z najprzystojniejszym chłopakiem w szkole! - mówiła podniecona Lea.

- Nie chodzimy ze sobą! - upomniałam ją- Zaprosił mnie tylko na zabawę szkolną.

- Ale poprosi cię o chodzenie, zobaczysz! - wtrąciła Grace.

- Możemy zmienić temat? - zapytałam.

- Kiedy ten jest bardzo ciekawy! - powiedziała Grace.

- Ale ja nie chcę o tym rozmawiać bez przerwy.

Lunch się skończył i zaczęła się następna lekcja - historia.

11

- Gratulacje siostrzyczko! - zagadał do mnie Ryan kiedy szłam przez hall do swojego pokoju.

- O co ci chodzi? - zdziwiłam się.

- Jak to o co? O to, że idziesz na bal z Mickim.

- Ty też?! - wkurzyłam się - Dajcie mi spokój! Czemu robicie takie zamieszanie z tego powodu?

- Bo takie dziewczyny jak ty nie chodzą na bale
z takimi chłopakami jak Micki…

- A co to, przepraszam, miało znaczyć?! - zapytałam, bardzo zdenerwowana tą uwagą.

- Chodzi mi o to, że on jest dosyć popularny, a ty trochę mniej…

- I przez to, to dla was takie dziwne, że ja mało znana osóbka, idę na bal szkolny z bardzo popularnym chłopakiem?!

- Trochę tak…- odpowiedział trochę niepewnie.

Byłam już tak wyprowadzona z równowagi, że nic mu nie odpowiedziałam tylko wbiegłam po schodach do swojego pokoju i trzasnęłam drzwiami.

„Co on sobie wyobraża?!” krzyczałam w myśli „Ma trochę racji, ale brak mu taktu aby mówić coś takiego. Bezczelny cham! Nie wiem co dziewczyny w nim widzą!”

Na chwilę obecną nie cierpiałam go! Nie miałam nawet do kogo zadzwonić i wyżalić się, bo moja najlepsza przyjaciółka Emily jest tego samego zdania.

Postanowiłam, że pójdę sama do mojej ulubionej kawiarni, jak tylko się przebiorę.

12

Jak to możliwe, że on tu jest?! Czy to sen? Nie,
z pewnością nie!

- Lucas? - zaczepiłam dziwnie znajomego chłopaka, w kawiarni.

- Clara? - tak samo zdziwił się na mój widok, jak ja na jego.

- Co ty tu rob…- zaczęłam.

- Abb! - krzyknęła Emily wchodząca do kawiarni.

- Abb, twoja mama powiedziala mi, że tu jesteś i…- urwała, gdy zobaczyła Lucasa obok mnie. - Kto to?

- Jestem John.

- Emily. Miło poznać, a teraz mogłabym porwać Abb?

- Ale…- wtrąciłam.

- Tak, jasne. - odpowiedział.

- Super. Na razie. - powiedziała Emily.

- Cześć. - rzuciłam szybko zanim znalazłam się na ulicy.

- Do zobaczenia.

- Co się stało? - zapytałam, kiedy odciągnęła mnie trochę dalej.

- To ja chciałabym o to zapytać ciebie. Czemu do mnie nie zadzwoniłaś?

- Możemy stąd wyjść? - zapytałam.

Po wyjściu z kawiarni, kierowałyśmy się w stronę metra.

- Rozmawiałam z moim bratem i trochę mnie zdenerwował.

- A co ci powiedział?

- Uważa, że jestem z mało popularna aby iść na zabawę z Michaelem.

- Nie powinien tego mówić, bo po pierwsze, to nie ma znaczenia czy jesteś popularna czy nie, a po drugie, nie jesteś wcale niepopularna.

Chciałam coś powiedzieć, ale nie zdążyłam, bo Emily mówiła dalej.

- Jesteś znana w szkole, a to, że nie jesteś cheerleaderką nie sprawia, że jesteś wyrzutkiem społecznym.

Po chwili powiedziałam:

- Nie sądzisz, że jestem znana w szkole przez niego,
tj. Ryana`a?

- Inni wiedzą, że jesteś jego siostrą, ale uważam, że to iż ludzie cię znają zawdzięczasz samej sobie, poprzez twoją pracę.

Emily bardzo podniosła mnie na duchu, jest w tym dobra.

- W sobotę musimy się wybrać po sukienki na zabawę. - powiedziała.

- Do soboty jeszcze daleko…

- No tak, ale w tygodniu nie ma na to czasu.

- OK. To na razie. Pa. - pożegnałyśmy się i wsiadłam do metra.

13

Wyszłam z domu na umówione spotkanie z Emily. Mamy spotkać się przy głównym wejściu do Central Parku
o 12.00. Będziemy łazić po sklepach, ale niestety mam ograniczony budżet, mimo iż moi rodzice mają dużo kasy, kieszonkowe wyjątkowo szybko mi znika. Zaoszczędziłam jakieś 150 dolarów.

- Cześć! - krzyknęła do mnie Emily - Przepraszam za spóźnienie.

- Hej. Nic się nie stało.

- To co, ruszamy?

- Jasne.

Po dwóch godzinach bezowocnych poszukiwań zrobiłyśmy sobie przerwę na późny lunch. Wstąpiłyśmy do jednej z restauracji na Piątej Alei, gdzie akurat byłyśmy.

- Chyba mam zbyt wysokie oczekiwania, bo jakoś nic nie mogę dla siebie znaleźć. - powiedziała Emily nabierając kolejną porcję sałatki, którą zamówiła. - Ty też nic dla siebie nie znalazłaś.

- Wiem. Nic mi się szczególnie nie spodobało. Ale…

- Coś się stało?

- Wpadłam na pewien pomysł. Może poszukamy
w szafach jakiś starych sukienek i przerobimy je. Będzie oryginalnie i wyjdzie taniej.

- Tanie? Czemu martwisz się ceną?

- Bo nie mam tyle kasy, aby sobie kupować to, co zechcę.

- No ja też, ale czasem poproszę rodziców.

- Ja też, ale nie mogę robić tego ciągle.

- Masz rację. A twój pomysł jest bardzo dobry, tyle że ja nie umiem szyć.

- Ja też nie, ale moja mama się na tym zna i potrafi zrobić bardzo ładne rzeczy.

- To super. Poprosimy ja, aby przerobiła nam jakieś sukienki.

Wróciłam do domu ok. 15.00

- Co tak wcześnie księżniczko? - zdziwił się mój tata, kiedy wróciłam do domu.

- Zmieniłyśmy strategię.

- Nowy pomysł?

- Tak i o wiele tańszy. - uśmiechnęłam się - A ty tato nie w pracy?

- Nie akurat nie dziś.

- A mama jest?

- Nie. Pracuje dziś i będzie wieczorem.

- Aha. Jakby co będę u siebie w pokoju.

- Dobrze, a jak będziesz głodna to powiedz.

- Ok.

Zamknęłam drzwi od mojego pokoju, włączyłam płytę
z jazzem i zaczęłam przebierać w szafie.

Wyrzucałam po kolei ubrania na łóżko i nic nie mogłam znaleźć. W tle leciał Dean Martin i „Sway”- jedna z moich ulubionych piosenek.

Po dwukrotnym przejrzeniu wszystkich ubrań ze smutkiem muszę stwierdzić, że nie mam odpowiedniej sukienki do przerobienia.

Zadzwoniłam do Emily, zapytać jak u niej się sprawy mają.

- Cześć Em. I jak? Znalazłaś coś?

- Tak, a ty?

- Niestety nie, ale zapytam mamę, może ona coś będzie miała.

- Dałabym ci, ale sama mam tylko jedną i to od siostry.

Emily ma trzy siostry. Jedną starsza- Susan, która jest
w college`u i dwie młodsze w wieku Ethan`a, bliźniaczki, Sandrę i Sophie. Emily ma również imię na „S” - Samantha, ale używa Emily (to jej drugie imię).

- Od Susan?

- Tak.

- Pogadam dziś z mamą i zapytam czy nam pomoże. Pomyśl jak byś chciała ją przerobić.

- Dobra. Zadzwoń jak już wszystko ustalicie. Pa.

- Do usłyszenia. - rozłączyłam się.

Pogłośniłam wieże, bo akurat leciała Kay Starr - „I Cry By Night”.

Zabrałam się za chowanie ubrań do szafy, bo zrobiłam niezły bajzel.

Po uprzątnięciu bałaganu była 16.00.

Do powrotu mamy jeszcze z półtorej godziny, a ja mam strasznie dużo czasu.

„Może do niej zadzwonię…” pomyślałam.

„Abonent czasowo niedostępny” - odezwał się głos
w telefonie.

Pewnie wyłączyła telefon.

20

Słoneczny, niedzielny wrześniowy poranek. Piękny dzień na cokolwiek, byle na powietrzu, dlatego jedliśmy śniadanie na tarasie.

- Ależ mamy piękny dzień! - zachwyciła się moja mama.

- Masz rację mamo! - podzielił jej zdanie Ryan (lizus!!!!!!!) - Dlatego po śniadaniu, chciałbym iść na trening z kolegami.

- No dobrze. - odpowiedziała mama.

- A my z Ethanem idziemy na basen. - odparł tata - Chcesz iść z nami, Abb?

- Nie dzięki. Mam coś do zrobienia.

Po śniadaniu porozmawiałam z mamą o sukience na bal.

- Bardzo chętnie tobie pomogę, kochanie. Emily również pomogę. Zaraz czegoś poszukamy.

Mama ma bardzo dużą szafę, ale wiedziała gdzie szukać odpowiedniej rzeczy.

Znalazła kilka starych sukienek. Dokładnie 4. Pierwsza do kolan, z falbanką na dole, z rękawów, w kolorze czarnym.

Druga do kostek, wąska, na ramiączka, w kolorze szmaragdu - jak moje oczka;)) Trzecia również do kolan, asymetryczna, na krótki rękaw, z dużym dekoltem, koloru kremowego.

Czwarta z kolei do połowy łydek, marszczona od pasa w dół, bez ramiączek, koloru czerwonego.

Przymierzyłam wszystkie. Uważam, że najlepiej wyglądam w szmaragdowej, chociaż mama uznała, że najładniej wyglądam w kremowej.

- Skarbie, ślicznie ci we wszystkich. Wybierz, którą chcesz.

- Ta czerwona jest bardzo ładna, ale w szmaragdowej wyglądam najlepiej, a kremowa jest super!

- Przemyśl jeszcze tą decyzję. Moim zdaniem czarna nie pasuje do ciebie, ale wybierz, tą która najbardziej ci się podoba.

Zabrałam sukienki do swojego pokoju i rozłożyłam na łóżku. Przyjrzałam się im jeszcze raz dokładnie. I wtedy zadzwonił telefon.

- Cześć Abb! Jak tam z twoją sukienką na bal? - zapytała Emily.

- Mam 4 do wyboru i nie mogę się zdecydować…

- No tak… Wpaść i ci pomóc?

- Jeśli ci się chce to ok.

- Przyniosę swoją.

- Dobra. To do zobaczenia.

20 minut później już była u mnie.

- Moim zdaniem są bardzo ładne. - powiedziała Emily, oglądając dokładnie każdą sukienkę - Jednak najlepiej ci w szmaragdowej. Ślicznie podkreśla twój kolor oczu.

- Też myślę, że najlepiej mi w tej, a teraz pokaż swoją! - upomniałam się.

Była koloru turkusowego, do ziemi i bez ramiączek. Emily wygląda w niej oszałamiająco!

- Pięknie ci w niej!

- Dziękuję. Jednak chciałabym dodać do niej coś jeszcze. O tu - pokazała palcem miejsce nad lewą piersią - taki duży kwiat z cekinów i koronki.

Spędziłyśmy tak większość dnia, gadając o sukienkach.

21

Dzisiejszy dzień i początek tygodnia zaczęły się okropnie. Najpierw zaspałam, a gdy się już łaskawie obudziłam, przypomniałam sobie, że nie napisałam wypracowania z włoskiego na dziś. Później nie zdążyłam na autobus do szkoły i mój tata musiał mnie podwieźć i przez to wcześniej wstał.

W szkole nie szło lepiej. Nie zdążyłam na pierwszą lekcję i torba mi się rozpruła na przerwie, wyleciała mi większość rzeczy które tam miałam. I wtedy pomógł mi je zebrać nie kto inny jak… John. Tak, właśnie on! Byłam
w szoku!

- Cześć! - uśmiechnął się podając mi książki.

- Cz-cześć. - odparłam zmieszana - Dziękuję, ale co ty tu robisz?

- Będę chodził do twojej szkoły razem z moim bratem…

- Masz brata? - przerwałam mu.

- Tak, przyrodniego.

- Hej braciszku, mieliśmy zwiedzać szkołę, a ty myślisz tylko o dziewczynach! - głos był znajomy.

- Niemożliwe aby to był on… bracia… przyrodni… Nie! To na pewno nie on! - myślałam skołowana.

A jednak, gdy się odwróciłam, zobaczyłam Thomasa. Tak! Właśnie! Nie pomyliłam się!

- W-wy jesteście braćmi?!

- Tak. Nieźle, co? Tylko mi nie mów, że ten idiota ci nie powiedział. - odparł Thomas.

- Nic o tym nie wiedziałam.

- To już wiesz, a teraz wybacz, ale idziemy do dyra tej budy. - powiedział i odszedł razem z Johnem, a ja mogłam kontynuować mój pechowy dzień.

Schowałam wszystkie rzeczy do szafki i poszłam do łazienki.

Myślałam nad tym co się stało i bardzo mnie to dziwiło.

Oni braćmi?!

Teraz już wiem dlaczego pomyliłam ich we Francji! Są do siebie podobni, ale wydaje się, że są w tym samym wieku… To trochę dziwne… I skomplikowane…

Po przerwie zaczął się włoski, ale nauczycielka się rozchorowała! Lekcji nie było!! Jeszcze w-f, fiza, gegra i lunch.

Na stołówce było tyle osób, że nie było mowy
o spotkaniu Johna i Thomasa, a koniecznie chciałam ich spotkać! Jednak zamiast nich natknęłam się na mojego brata.

- O, hej siostra! Słuchaj, w mojej klasie jest dwóch nowych kolesi.

- Serio?! A jak się nazywają? - zainteresowałam się.

- A co mnie to?!

- No weź!

- Chyba John i …

- … Thomas?

- A tak. Skąd wiedziałaś?

- Nieważne. Na razie.

23

Zdziwiłam się gdy usłyszałam to pytanie, które zaprzątało mi głowę do końca dnia. Czemu John chciał mnie zaprosić? Czyżby myślał, że nikt mnie jeszcze o to nie zapytał? Mężczyźni mają dziwny tok rozumowania.

- O czym tak rozmyślasz Abb? - zapytał Emily podczas lunchu.

- Eh, o niczym. - odparłam.

- Hej! Wiem, że coś cię pochłonęło i chciałabym się dowiedzieć co.

- John zaprosił mnie na bal…

- Serio?! I co?

- Nic. Nie zdążyłam mu odpowiedzieć, bo przerwa się skończyła.

- Ale chyba byś się nie zgodziła?

- Nie, raczej nie.

- Uff… bo już się bałam.

Dalsza rozmowa była wyłącznie o tym jaki wspaniały jest Chris. Oczywiście mówiła Emily, a ja słuchałam.

Później cztery lekcje i do domu, a tam cała rodzina
i dwóch gości.

- Witaj skarbie. - przywitała mnie mama - Ryan zaprosił swoich dwóch kolegów. Zdaje się, że John`a
i Thomas`a.

Mało nie padłam z wrażenia. Serio!!

- Dobrze. Postaram się nie przynieść wstydu.

24

Salon, w którym siedzieli się goście znajduje się obok jadalni, do której chciałam się dostać niezauważona, niestety to nie było możliwe. Przemknęłam szybko do kuchni, a potem do mojego pokoju, a tam niespodzianka.

- Rozgość się, Thomas. - powiedziałam rozbawionym głosem, gdy zobaczyłam go w moim pokoju.

- Dziękuję, ale nie skorzystam. - odpowiedział
z szyderczym uśmieszkiem - Gdyby nikogo nie było w domu, to może bym spróbował. - nie przestawał się uśmiechać.

- Wyjdź! - odparłam krótko - Natychmiast!

- Ale i tak wrócę. - zaśmiał się i wyszedł.

„Co za idiota!” pomyślałam i zatrzasnęłam drzwi.

Chwilę później ktoś zapukał do drzwi, tym razem moja mama.

- Miałam dziś trochę czasu i zajęłam się twoją sukienka. Jak ci się podoba? Nie będę tu dużo robić, ale chciałam zwężyć talię aby podkreślała twoją figurę.

- Wygląda ślicznie! A jak sukienka Emily?

- Już gotowa. Możesz jej oddać.

Zaniosłam jej do domu, po drodze oglądają wystawy sklepów z butami i wypatrzyłam sobie śliczne sandałki na obcasiku, a do tego torebkę. Razem 145 dolców. Nie zastanawiałam się za długo i od razu kupiłam. Do sukienki
w sam raz.

- O rany! Nie wiem jak ja się odwdzięczę twojej mamie! - krzyknęła na widok sukienki - Jest wspaniała! A ty masz bardzo ładne dodatki.

- Zmieniając temat, wiesz, kto przyszedł do mojego brata?! John i Thomas.

- Serio?! I co?!

- Sama byłam zdziwiona, ale to prawda. Trochę mi głupio, bo nie dałam John`owi odpowiedzi…

- Powiedz mu jutro w szkole.

- Tak zrobię. Dobra, muszę lecieć. Do jutra.

- Na razie.

Wracałam do domu przez Central Park. O tej porze dnia jest tam pięknie, tzn. gdy zachodzi słońce. Nawet w takim miejscu jak Nowy York czasem bywa ładnie.

- Więc jak? - usłyszałam za plecami - Pójdziesz ze mną na bal w sobotę?

Odwróciłam się i zobaczyłam oczywiście Johna.

Uśmiechnęłam się. W słońcu jego czekoladowe włosy pięknie lśniły.

- Wiesz… To bardzo miłe, ale już z kimś się umówiłam.

- Tak sądziłem… No cóż mam tylko nadzieję, że ten ktoś jest ciebie godny. Do jutra. - uśmiechnął się i odszedł.

Było mi go żal, ale nie mogłam inaczej postąpić.

25

- Nie mogę się wprost doczekać soboty! - krzyczała podniecona Emily.

- Tak, wiem o tym. - uspokoiłam ją.

- Dobrze, ale tak się cieszę na ten bal. A Michael
w ogóle z tobą rozmawia?

- Trochę…

- To i tak dobrze. - westchnęła.

- Coś mi się wydaje, że on wcale nie chce ze mną iść.

- Co ty wygadujesz! Jasne, że chce. Przecież sama go
o to pytałam!

- Pytałaś go o to?! Czemu?

- No, bo… tak jakoś…

- W takim razie muszę z nim pogadać.

- Ale on na serio chce z tobą iść.

- Zobaczymy.

Właśnie kończyła się przerwa na lunch, więc nie miałam za dużo czasu. Znalazłam Michaela odchodzącego od stolika.

- Cześć. - powiedział gdy mnie zobaczył, nawet objął mnie w pasie.

- Hej, możemy pogadać? - zapytałam.

- Jasne. O co chodzi?

- Chciałabym się upewnić, czy nie zostałeś zmuszony do zaproszenia mnie na bal. - wyrzuciłam z siebie.

- Co ty mówisz? - zdziwił się - Jasne, że nie. - widziałam, że nie kłamie.

- Więc bardzo cię przepraszam za to głupie pytanie.

- Nic się nie stało. - powiedział - A mogę cię pocałować? - wyszeptał mi do ucha. Poczułam jego ciepły oddech na mojej szyi i odpłynęłam.

- Nie tutaj i nie teraz. - odpowiedziałam - Na tej lekcji… O 13.00. Może być wnęka naprzeciwko stołówki?

- Jak najbardziej.

- Więc jesteśmy umówieni. - powiedziałam i puściłam do niego oko, odchodząc do swojego stolika, dodałam - Nie muszę mówić, że to tajemnica.

- Oczywiście…

Tak więc o 13.00, na matematyce zaczęłam udawać, że boli mnie brzuch i nauczyciel puścił mnie do pielęgniarki, do której idzie się w tą samą stronę, co miejsce do którego miałam zamiar naprawdę się udać.

Niestety na mojej drodze pojawiła się pewna na przeszkoda, a mianowicie Thomas.

- A dokąd to? - zapytał.

- Do pielęgniarki.

- Czy do chłopaka…

- Nie twój interes.

- Nie martw się nie przyjdzie.

- Co ty wygadujesz? - udałam zdziwienie.

- Nie udawaj… Nauczyciel puścił tylko jednego ucznia do „łazienki”. Mnie.

- Wiedziałeś?

- Oczywiście. A skoro zadałaś sobie trud, to chyba nie pójdzie na marne.

- Zapomnij. - powiedziałam i odeszłam, ale on był szybszy i złapał mnie za ramię.

- Jeszcze zmienisz zdanie. Zobaczysz.

- Szczerze w to wątpię, a teraz puść mnie.

Nie wierzyłam mu więc czekałam w umówionym miejscu, ale Michael naprawdę nie przyszedł. Wtedy poszłam do pielęgniarki, bo na serio się źle poczułam.

Wróciłam na lekcję i dotrwałam do jej końca, a na przerwie starałam się uniknąć Mickiego i oczywiście wpadłam na niego zaraz po wyjściu z klasy.

- Wybacz. Tak mi przykro, ale temu nowemu zachciało się do łazienki i ja wolałem nie próbować…- zaczął się tłumaczyć.

- Rozumiem…- odpowiedziałam chłodno - Nie to żebym okłamała nauczyciela, czy coś… Przecież to i tak dla mnie zaszczyt, że na bal zaprosił mnie kapitan drużyny koszykarskiej. Mnie, zwykłą, szarą dziewczynkę, która nawet nie dorasta do pięt swojej przyjaciółce.- musiałam to powiedzieć, bo inaczej nie dożyłabym balu.

Moja przemowa chyba zrobiła na nim wrażenie, bo nie mógł nic powiedzieć.

- I to tylko dlatego, że nie przyszedłem, i to jeszcze nie z mojej winy?!

- Tylko?! Jak nie twojej! Trzeba było patrzeć na zegarek.

- Zrozum, jest mi głupio, ale nie chciałem tego zrobić
i nie masz racji mówiąc tego, co przed chwilą.

- Może, ale ja tak uważam i nie jestem głupia tak myśląc.

- Czyli to już jest koniec…

- Nie, ponieważ nawet się nie zaczęło. Bardzo mi przykro, ale nie mogę inaczej.

Odwróciłam się i odeszłam.

31

W piątek w szkole było straszne zamieszanie związane z jutrzejszym balem. Plakaty, dekoracje, a nawet zaproszenia…

I po co wydałam tyle kasy na coś (obecnie) bezużytecznego?! A teraz nie mam jej (kasy) wcale!!

Ten bal zamiast być przyjemnością, stał się koszmarem! Przynajmniej dla mnie, a głównym powodem jest to, że nie mam partnera. Szczerze mówiąc to żałuję, że zerwałam
z Michaelem, ale już nic nie da się zrobić… Pamiętam, że John mnie zapraszał, ale teraz nie podejdę do niego i nie powiem:

„Cześć! Wiesz co, zmieniłam zdanie i chętnie pójdę

z tobą na bal, który jest (już) jutro!” no hello! Nie mogę tak zrobić, jeszcze nie zdziwaczałam.

Tak więc albo pójdę sama na bal i znowu się upokorzę albo zostanę w domu i będę obżerać się słodyczami przed telewizorem.

Mam jeszcze trochę czasu, aby się zdecydować, ale teraz muszę (powinnam) zrobić coś innego, a mianowicie - podziękować i przeprosić chłopaków, za to, że mnie uratowali, i za to, że ich obraziłam. Znalazłam ich podczas lunchu, ale siedzieli z moim bratem i jego kolegami, więc głupio mi było podchodzić, zwłaszcza, że był tam Michael…

Poczekałam do końca przerwy i zagadałam do nich:

- Cześć! - odpowiedzieli trochę niemrawo na moje powitanie…

- Mam do was sprawę. - zaczęłam nieśmiało - Bardzo przepraszam, że tak o was powiedziałam, wtedy w hotelu
i dziękuję za pomoc.

- Ja ci wybaczam, ale z nim może być gorzej. - powiedział i pokazał na brata.

Kto? Kto jest taki wyrozumiały? To chyba oczywiste…to znaczy nie do końca, bo jak widać życie czasem zaskakuje, to Tom mi wybaczył, nie John!

- Zostawię was samych i pogadajcie. - Tom odszedł,

a ja stałam jak ta idiotka przed John`em.

- Jeszcze raz przepraszam…- wyszeptałam, ledwo powstrzymując łzy.

- Nie wysilaj się! Chciałem dla ciebie jak najlepiej, a ty masz to gdzieś! Wiesz jak ja się czuję? NIE! Nie masz zielonego pojęcia! Jak w ogóle mogłem myśleć, że jesteś dziewczyną idealną i nie zwracać uwagi na to, że nikt nie jest idealny. Teraz wiem o tym doskonale! Baw się dobrze na balu sama! Żegnam!

Już nie mogłam powstrzymać łez, które zaczęły lać się strumieniami i nie mogłam nic, a mój ból brzucha stał się wprost nie do wytrzymania.

Jedyne co teraz chciałam to UMRZEĆ!

32

Leżę sobie teraz u mnie w łóżku, w moim pokoju. Mama przyjechała po mnie do szkoły gdy dowiedziała się od pielęgniarki, że źle się czuję i zostałam zwolniona. Przyczyna - silny ból brzucha. Tak więc jestem „uwięziona” w pokoju.

Chwilę spałam, a gdy się obudziłam miałam nadzieję, że to co dziś się wydarzyło było złym snem. Niestety nie…

Wrócił ból brzucha. Był nie do zniesienia. Znów zaczęłam płakać.

„Może nie mówił poważnie…” myślałam „Nie, jest na to zbyt poważny!”

Znienawidziłam się za to co im wtedy powiedziałam, ale na pewno na nich nie doniosę. W sumie zrobili to, aby mnie w to nie mieszać i aby nie skończyło się gorzej, niż tylko porwanie. Jednak powinni zabrać mnie ze sobą. Przecież mieliśmy zajmować się tym wspólnie, chociaż nie miałam prawa mówić, iż są beznadziejni. Bądź co bądź, dzięki nim miałam co ze sobą zrobić w Chicago.

Sama już nie wiem! Chyba zwariuję!

Wieczorem zadzwoniła do mnie Emily.

- Cześć! Co się stało? - zapytała.

- Źle się poczułam i musiałam wrócić do domu. Coś mnie opuściło?

- Tak! I to co! John pobił się z Mickim!

- Żartujesz?! Dlaczego?

- Nie wiem, ale Mickiego usunęli chwilowo z drużyny, obaj zostają zawieszeni i nie idą na bal. John o mało nie wyleciał ze szkoły, bo jest nowy, ale dyrektor się z tym wstrzymał, ponieważ John ma bardzo wysokie osiągnięcia
i w kartotece jest czysty.

Gdy to usłyszałam, zamurowało mnie. Bójka to bardziej w stylu Tom`a. Zastanawiałam się czemu się pobili. Podczas lunch`u sprawiali wrażenie dobrych kolegów, a tu nagle bójka. O co biega?

- A jak ty się czujesz? - zapytała po chwili milczenia Emily.

- W miarę dobrze, ale raczej nie pójdę na bal.

- Jaka szkoda! Tak się przygotowywałyśmy, a tu nic
z tego nie wyjdzie…

- Tak, też żałuję, ale nawet gdybym była zdrowa nie poszłabym, bez chłopaka trochę głupio.

- Jak uważasz… No dobra. Muszę kończyć. Trzymaj się. Pa.

- Na razie.

Rozłączyłam się a do mojego pokoju wszedł Ryan.

- Cześć siostra! Jak się czujesz?

- W miarę dobrze.

- Słuchaj co cię ominęło!

- Tak wiem! Michael i John pobili się, zostali zawieszeni, nie idą na bal, a Micki jest chwilowo usunięty
z drużyny.

- Ty to potrafisz wszystko popsuć!

- Staram się! - zażartowałam.

- Ja wchodzę na miejsce Mickiego, czyli kapitana,
a skoro jesteś taka mądra, to pewnie wiesz o co im poszło.

- Nie wiem…

- Więc ci powiem: O CIEBIE!

33

Chwilowo mnie zamurowało, ale natychmiast powrócił mi zdrowy rozsądek.

- Żartujesz sobie ze mnie?! - krzyknęłam - Wybrałeś sobie zły dzień!

- Mówię poważnie! Nie żartowałbym sobie z tak ważnej sprawy. Podobno John rzucił się na Mickiego, gdy ten powiedział żeby John dał z tobą spokój, bo i tak na niego nie polecisz, a on, że zrobi co chce i coś tam jeszcze, ale nie wiem co, bo mnie przy tym nie było…

Byłam zszokowana jego opowieścią, ale coś nie chciało mi się w to wierzyć, bo przecież John zachował się dziś inaczej niż, że miałby się bić o mnie.

Ryan wyszedł.

Totalnie nie wiedziałam co myśleć i robić.

Chociaż ból nie ustawał i wiedziałam, że to nie choroba, to wstałam z łóżka. Stanęłam przed lustrem, spojrzałam na siebie i powiedziałam:

- Czy to możliwe, aby ktoś bił się o mnie? NIE! Na pewno nie!

34

Sobota.

Dzień balu…

Mój brat i Emily wariują od rana. A ja? A ja jestem totalnie wyluzowana i mam wszystko gdzieś. Bal zaczyna się o 18.00, a kończy ok.23.00, jest dopiero 12.00 tak więc jeszcze sporo czasu. Jednak Ryan`owi już odbija, ponieważ zabiera swoją dziewczynę do restauracji 2 godziny przed balem. Szykuje się i biega panicznie po mieszkaniu, a to po 10 razy sprawdza czy garnitur ma czysty, gdzie są kluczyki do auta itd. Chyba to nagram i jak będę miała doła to sobie obejrzę, a od razu poprawi mi się humor.

Później zadzwoniła Emily, mówiąc żebym przyszła do niej i jej pomogła, ale gdy dotarłam na miejsce okazało się, że nie jestem tam w cale potrzebna, więc rzuciłam kilka komplementów, że ładnie wygląda i poszłam sobie. Idąc sobie ulicą dostrzegłam John`a. Na szczęście on był po drugiej stronie. Chyba mnie nie zauważył. Uff…

Szczerze, to nie mam ochoty na rozmowę z nim, chociaż jestem ciekawa o co tak na prawdę poszło jemu
z Michael`em.

35

Bal, bal, bal!

Jeśli jeszcze raz usłyszę to słowo, to chyba zwymiotuję!!

Ta zabawa stała się obecnie najważniejszym wydarzeniem.

Nie rozumiem tego! Przecież to tylko zwykły bal, a robi się z tego wielkie „halo”!

Pewnie myślałabym inaczej, gdybym się tam wybierała, ale nie mam najmniejszego zamiaru! Chociaż zrobiło mi się żal, gdy spojrzałam na moją sukienkę. Chętnie bym tam poszła…

Tylko po co?!

Mam się ośmieszyć?!

Nie!! Nie ma mowy! Nie wyjdę z domu, chyba że do parku lub gdzieś indziej, ale nie do szkoły!

Po pewnym czasie jednak zaczęło mnie denerwować siedzenie w domu, więc wybrałam się do tej kawiarni, gdzie pierwszy raz spotkałam John`a ( w tym stuleciu).

Tym razem też tam był. I to nie sam. Razem
z braciszkiem.

Stali w jednej z kolejek do kasy, a że „ich” była najkrótsza, stanęłam za nimi. Początkowo zostałam niezauważona, ale to szczęście nie trwało długo…

Pierwszy zauważył mnie Tom.

- O! Nasza słodka Abby! Ta sama przez, którą mój braciszek został zawieszony…

- Zamknij się Tom! - upomniał go John.

- Przecież wszyscy o tym wiedzą, ona pewnie też.

- Nie szkodzi!

- Przepraszam, ale ja tu jestem!- przypomniałam.

- Wybacz, ale to zaskoczenie, że wzorowy obywatel jak John został zawieszony… - kontynuował Tom.

- Zamkniesz się wreszcie?! - krzyknął John.

Żałowałam, że tu przyszłam, ale chociaż wiem, że wszystko co usłyszałam jest prawdą (a przynajmniej większość).

- To ja lepiej sobie pójdę… - powiedziałam i odeszłam do innej kolejki.

4



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Pippi idzie do szkoły, scenariusze i inscenizacje różne
O Nowym Roczku i młynarzu Sylwestrze, scenariusze i inscenizacje różne
Wiosna radosna, scenariusze i inscenizacje różne
Spacer z Janem Brzechwą i Julianem Tuwimem, scenariusze i inscenizacje różne
SCENARIUSZ PRZEDSTAWIENIA Powitanie wiosny, scenariusze i inscenizacje różne
jaś i małgosia inaczej, scenariusze i inscenizacje różne
scenariusz o nowym roku i młynarzu Sylwestrze, scenariusze i inscenizacje różne
O ŻABKACH W CZERWONYCH CZAPKACH [scenariusz], scenariusze i inscenizacje różne
Prezent Świętego Mikołaja, scenariusze i inscenizacje różne
spór o muchę, scenariusze i inscenizacje różne
o nowym roku i młynarzu Sylwestrze, scenariusze i inscenizacje różne
SPOTKANIE BAJEK, scenariusze i inscenizacje różne
Smerfy scenariusz-EB, scenariusze i inscenizacje różne
one trzy, scenariusze i inscenizacje różne
RUBI, scenariusze i inscenizacje różne
Jędrek Jeżyk, scenariusze i inscenizacje różne
PANI ŁYŻECZKA I WIGILIJNA KASZA, scenariusze i inscenizacje różne
Scenariusz inscenizacji Witajcie w naszej bajce, scenariusze i inscenizacje różne

więcej podobnych podstron