rekolekcje, Nauka rek.(Czy potrzebna jest wiara), NAUKA REKOLEKCYJNA - CZY DZISIAJ POTRZEBNA JEST WIARA


NAUKA REKOLEKCYJNA - CZY DZISIAJ POTRZEBNA JEST WIARA ?

(dla młodzieży)

„Przedziwny jest Bóg swoich świętych” - taką chwałę świętych wypowiedział Psalmista Pański. Rzeczywiście przedziwny jest Bóg w świętych swoich. Tylu ich ma, a każdego inną drogą do siebie prowadził. Tylu ich ma, a w żadnym się nie powtórzył. Każdy na swój sposób Go kochał, każdy po swojemu Mu służył, kiedy swój własny „model” świętości realizował.

Nie inaczej było ze św. Stanisławem Kostką, waszym patronem. On również miał swoją własną drogę do Boga, do nieba. Drogę bardzo krótką, bo trwającą zaledwie 18 lat - ale jakże piękną, jak bogatą w dobro i nadzwyczajne łaski. Rzeczywiście „żyjąc krótko przeżył czasu wiele”.

Ale jakaż to była ta droga św. Stanisława? Otóż najpierw była to droga żywej, głębokiej wiary. Stanisław w swoim krótkim życiu postawił wszystko na Boga. Tak bez reszty, tak całkowicie, tak naprawdę zaangażował się po stronie Boga i Jego spraw. Ujął to krótko, zwięźle w haśle swojego życia: „Do wyższych rzeczy jestem stworzony!”. Dla Boga, dla wieczności! Dla Bożych i wiecznych spraw! Oto stanisławowa droga życia - droga głębokiej, płomiennej, żywej wiary. Droga całkowitego zapatrzenia się w Boga i Jego wielkie sprawy.

Ale może ktoś powiedzieć - jak zresztą dziś często się mówi - owszem, dobre to było, ale wtedy, w XVI w. przeszło 400 lat temu, w czasach świec i kaganków oliwnych, w wieku ludzi orzących sochą i walczących mieczem, a podróżujących na koniach i karocach, w czasach kiedy pioruny i grzmoty uważano za głos rozgniewanego, karzącego Boga, a zwyczajną grypę leczono przedziwnymi medykamentami.

Owszem, w takich czasach wiara była jeszcze potrzebna i pożyteczna. Ale dziś? W dwudziestym pierwszym wieku, w wieku elektroniki, radia, telewizji, atomu, lotów międzyplanetarnych, komputerów? W wieku cybernetyki, informatyki, mózgów elektronicznych, robotów, telefonów komórkowych? Czy w takich czasach potrzebna jest jeszcze wiara? Po co człowiekowi wszechwiedzący Bóg, skoro człowiek sam stanął na granicy wszechwiedzy i swoim genialnym umysłem wykrada rzekomemu Bogu coraz większe tajemnice? Po co Boska wszechmoc, skoro człowiek uzbrojony we wspaniałe wynalazki umysłu i woli rozciąga swoje wszechwładne panowanie już nie tylko na ziemi, ale w coraz dalszych rejonach przestrzeni kosmicznej? Po co jednym słowem „kaganek” wiary, jeżeli człowiekowi świeci wspaniały blask nieograniczonego w swoich możliwościach umysłu?

Oto pytania, które coraz częściej stawia sobie zauroczony osiągnięciami swojego umysłu człowiek dwudziestego pierwszego wieku. Oto pytania, które wyzywająco rzuca w twarz zdetronizowanemu Bogu swoich ojców, a nawet Bogu swojego dzieciństwa.

Czy jednak naprawdę są to pytania zwycięstwa i triumfu? Zwycięstwa ludzkiego rozumu nad wiarą? Triumfu człowieka nad Bogiem? Otóż może i tak by było, może rzeczywiście byłyby to pytania zwycięstwa i triumfu, gdyby nie inne pytania, które uparcie stają przed każdym myślącym człowiekiem. Stają i niepokoją. Niepokoją i domagają się uczciwej odpowiedzi. Bywa, że wracają dniem i nocą, że spędzają sen z oczu. Skąd świat? Jaki jest jego początek? A po co świat? Jaki jest jego cel, jaki sens? Skąd człowiek? Jaki jest sens ludzkiego życia i wszystkiego co się na nie składa? Pracy? Miłości? Cierpienia? Dobra? A jaki jest sens śmierci, ludzkiego umierania? Czy to już koniec człowieka? Co w takim razie z tęsknotami ludzkiego serca za szczęściem, za sprawiedliwością, nieśmiertelnością? Czyżby i one razem z ciałem miały ulec rozkładowi, zgniliźnie grobu?

Prawda, że są to bardzo niepokojące pytania? A przecież to jeszcze niekompletny ich rejestr. Jest ich dużo więcej. Nikt przed nimi nie może uciec, nikt się od nich nie może uwolnić. Ale ze szczególną natarczywością stają one przed młodym człowiekiem. Przed człowiekiem, który dopiero się kształtuje, który dopiero zaczyna dokonywać wyborów., krystalizować swoje poglądy i postawy życiowe. Taki człowiek stawia sobie te pytania z jakąś wyjątkową niecierpliwością i pasją:

„Dyskutujemy często. Lubimy piosenki zespołu „Ich Troje”, te o życiu. Po co człowiek żyje? Rodzimy się bez naszej woli, potem błąkamy się, pracujemy, cierpimy, a potem umieramy. Po co to wszystko?”

„W atomowym wieku śmierć wisi nad każdym życiem. Więc jak żyć? W pogoni za doznaniem i przygodą, czy może jest jakiś inny sens tego wszystkiego?”

„Teraz dopiero zetknąłem się z problemem śmierci. Nie mam już mamy. Po co się tak męczyła w życiu? Po co żyć jeżeli trzeba w końcu umrzeć?”

Patrzcie ile w tych wypowiedziach, w tych pytaniach niepokoju, jaki głód prawdy, jaka niecierpliwość poszukiwań.

I gdzież ci młodzi ludzie mają iść po rozwiązanie tych problemów? Gdzie szukać odpowiedzi? Czy może w dzisiejszych najbardziej rozwiniętych dziedzinach wiedzy? W fizyce, chemii, psychologii, biologii, astronautyce, informatyce, czy jakiejś innej jeszcze? Wydawałoby się, że tak, bo przecież tam się mówi o nieograniczonych możliwościach ludzkiego rozumu, tam się tworzy mit o jego wszechpotędze. A jednak nie, na pewno nie, bo przecież ci, którzy najwięcej pytają, są wykształceni i wychowani właśnie na tych dziedzinach wiedzy. A mimo to pytają! Widać więc, że nie znajdują tam odpowiedzi na niepokojące ich pytania.

Gdzież więc mają jej szukać? Może w filozofii? Chyba nie, skoro jeden ze współczesnych największych przedstawicieli powiedział na ten temat takie słowa: „Nie wiemy i nie będziemy wiedzieć”. Jakie bolesne, a nawet tragiczne wyznanie. Zupełnie podobne do tego, które złożył jeszcze przed naszą erą mędrzec grecki: „Wiem że nic nie wiem”.

Czyżby więc świat, a zwłaszcza człowiek, był pytaniem bez odpowiedzi? Dla samego ludzkiego rozumu, dla czysto ludzkiej wiedzy - choćby tak rozległej jak dziś - niestety tak, niestety pytanie bez odpowiedzi.

Na szczęście człowiek nie musi być pozostawiony „na łasce” tylko swojego rozumu. Może otrzymać światło, które zdolne jest rozproszyć mroki niewiedzy, uciszyć niepokoje, zaspokoić głód prawdy o świecie i o ludzkim życiu. Może otrzymać światło, które pozwoli mu sięgnąć tam, gdzie jego rozum i wiedza już absolutnie sięgnąć nie mogą.

Cóż to za światło? Światło z wysoka, światło z tamtej strony, światło spoza granic ludzkiego poznania: światło wiary świętej! Tej wiary, którą dzisiejszy człowiek w pierwszym odruchu rad by odrzucić jako ograniczenie, jako ciemnotę, zacofanie, opium - ale do której musi wrócić, jeżeli nie chce pozostać „pytaniem bez odpowiedzi”. Bo „to jest zwycięstwo, które zwycięża świat: wiara wasza”.

Nic dziwnego, że ludzie którzy wybrali w swoim życiu nie mit o wszechpotędze rozumu ludzkiego, ale drogę wiary, mogą tak spokojnie mówić, jak chociażby ten chłopiec z liceum: „Dzięki temu, że wierzę, widzę głęboką wartość świata i swego życia, wszystko ma sens i wielką doniosłość”. Albo inny: „Gdybym nie wierzył, życie byłoby zbytecznym dreptaniem w kółko. Rodzice osiągają jakieś wartości, następnie przekazują je dzieciom i tak dalej. Wyczuwam wartość swoich dążeń tylko wtedy, gdy wiem, że istnieje Bóg, który na to patrzy, rozumie mnie i ocenia, a wartości, które zdobędę, będą we mnie trwały wiecznie!”

Jakże inna nuta uderza w wyznaniach tych, którzy odrzucili światło wiary na rzecz mitu o rzekomej wszechpotędze rozumu: „Biedny szary człowiek - głupi, zagubiony, błąka się, rzuca, szamocze, nie daje się jak może, potem umiera. Więc po co to wszystko?” Albo bohaterki „Tancerzy” Jackiewiczowej - Teresa Masłowska: „Tak jest smutno. Coś przychodzi w życiu i coś odchodzi. I przychodzi potem nowe, i znów odejdzie. Co w końcu jest wart człowiek, jeżeli nic na stałe zatrzymać nie może?” Jaka nuta smutku i rozgoryczenia u tej młodej dziewczyny: „Co w końcu jest wart człowiek? Tak jest smutno”. A Magda: „Bo ty masz jeszcze jedno pragnienie: żeby mieć własny pokój. A ja to miałam od dzieciństwa - i gosposię do usług i pieniądze, kiedy tylko chciałam. Ale to wszystko nie daje nic, nie wypełnia życia. Więc cóż za cele mam sobie wymyśleć? No powiedz, powiedz!”

Znowu jaka pustaka, jakie rozpaczliwe nic. Czego jej znowu brakło? Właśnie światła wiary, która jedna daje odpowiedź na niepokoje ludzkiego serca o sens i cel życia. I dlatego ten okropny nihilizm u 18 - letniej dziewczyny i to rozpaczliwe błaganie: „No powiedz, powiedz: cóż za cele mam sobie jeszcze wymyśleć?”

Czas wyciągnąć wnioski: jakiego dokonam wyboru? Mit o wszechpotędze ludzkiego rozumu? Można i tak, ale wtedy trzeba iść po omacku wśród dręczących pytań i niepokojów, trzeba skazać się na wędrówkę z zawiązanymi oczami, trzeba skazać się na „pytanie bez odpowiedzi”. No a któż by tego chciał? Kto by chciał być „pytaniem bez odpowiedzi?” Dlatego trzeba dokonać innego wyboru. Trzeba wciąż wybierać drogę wiary, która niesie odpowiedź wszechwiedzącego Boga na niepokojące pytania. Trzeba wybierać tak, jak wybrał św. Stanisław Kostka. Tak jak wybrał św. Piotr w imieniu Apostołów. Pewnego razu Pan Jezus tak niedwuznacznie postawił przed nimi sprawę wyboru: „Czy i wy odejść chcecie?” I właśnie wtedy Piotr nie mniej zdecydowanie odpowiedział: „Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia”.

Piękna odpowiedź. Widać, że Piotr zrozumiał, Kim jest Bóg w życiu człowieka - że jest ni mniej, ni więcej tylko treścią życia, najgłębszym sensem, samym życiem. I dlatego ten zdecydowany wybór. Kochani młodzi przyjaciele, trzeba wybrać tak, jak wybrał św. Stanisław Kostka, św. Piotr Apostoł, czy św. Paweł Apostoł, który powiedział tak: „Wiem komu zawierzyłem i nie będę zawstydzony na wieki”.



Wyszukiwarka