Słowacki J., Beniowski (Wstęp BN I 13-14), BENIOWSKI


Juliusz Słowacki

BENIOWSKI

Słowacki J; Beniowski, oprac. Alina Kowalczykowa, wyd. IV zmienione, Kraków 1996, BN I, Nr 13/14.

  1. OKOLICZNOŚCI.

Daty. Beniowski ukazał się w Paryżu w połowie maja 1841. Brak danych które pozwalałyby określić czas rozpoczęcia poematu i powstania poszczególnych jego części. W przybliżeni te daty można ustalić dzięki notkom kalendarzyka przyjaciela poety, Leonarda Niedźwiedzkiego. Wynika z niego, że 9 lutego 1840 Słowacki czytał I pieśń Beniowskiego. Wnioskuje się zatem, ze rozpoczął poemat w końcu 1839. Wersja ostateczna była gotowa przed 28 kwietnia 1841. Zawarte w Towerze aluzje do wydarzeń współczesnych pozwalają tez określić przypuszczalny termin ukończenia poszczególnych pi8eśni. Od II do V były pisane miedzy lutym a listopadem 1840. Po uczcie u Januszkiewicza (25 XII 1840) upamiętnionej słynnymi improwizacjami Słowackiego i Mickiewicza zostały wprowadzone zmiany co najmniej do pieśni IV i V, wtedy tez powstało zakończenie poematu. Tytuł. Sugeruje, że poemat będzie stanowił kolejna wersję fabularnego przetworzenia żywota Maurycego Augusta Beniowskiego (ok. 1746-86) opisanego w jego Pamiętnikach wydanych w 1790 w języku angielskim (pisane tyły po francusku). Niezwykle awantury Beniowskiego stały się kanwą dla opowieści fabularyzowanych , pisanych m.in. prze pisarzy niemieckich francuskich. Awanturnicza, heroiczna i wielkiej miary patriotyzmu biografia rozgrywająca się w scenerii kilku kontynentów opowiedziana przez jej bohatera (często daleko odbiegała od faktów)fascynowała współczesnych. Słowacki już w pierwszych strofach dał znać, że nie tworzy eposu hagiograficznego i ze związek miedzy historycznym prototypem a bohaterem utworu będzie nader swobodnie traktowany, zmienił Maurycemu dalsze imiona ( Maurycy Kazimierz Zbigniew zamiast Maurycy August) i stylizował go na zwykłego polskiego szlachcica. Polemiczny zamysł. U genezy Beniowskiego leżał ponoć zamiar polemiczny: chęć rozprawienia się z krytyką emigracyjną, która z perfidna złością witała kolej\, wydawane po powrocie Słowackiego z podróży na wschód tomy poetyckie. Najbardziej napastliwym antagonistą był wtedy Stanisław Ropolewski. W artykule opublikowanym w „Młodej Polsce” (21 III 1839) zarzucał poecie brak nuty narodowej. Ostro skrytykował tez Balladynę, w której wypatrzył tylko niedorzeczność i śmieszność, jej autora zaliczył do „nieprawych dzieci Byrona”.Za nim podobne uwagi powtarzali inni krytycy. Nie mniej zabójczą niż takie recenzje była atmosfera otaczająca Słowackiego. W prywatnych listach emigrantów pełno złośliwych docinków na temat poety (m.in. u Goszczyńskiego, Witwickiego, Zaleskiego, Seimieńskiego, Januszkiewicza). Gdy praca nad pierwszymi pięcioma księgami była ukończona zaszło wydarzenie, które zadecydowało o zmianach w ich obrębie. 25 XII 1949 r. Eustachy Januszkiewicz wydal ucztę na cześć Mickiewicza, który powrócił do Paryża z Lozanny. Przy kolacji Słowacki wystąpił z improwizacją w której oddał hołd Mickiewiczowi, ale i o sobie mówił w tonie, który później uznano za wyraz niewłaściwej dumy. Wielkim wydarzeniem wieczoru była odpowiedź Mickiewicza. Mówił o powołaniu poety, i o tym, że Słowackiemu brak miłości i wiary. Ważnym było jednak to że Słowackiemu odpowiedział, ze uznał go godnym takiej odpowiedzi. W komentarzach prywatnych znalazła odbicie cała niechęć emigranckiego środowiska do słowackiego. Przeinaczano ton obu improwizacji, coraz mocniej uwypuklając niestosowność Słowackiego i wzniosłość Mickiewicza. Słowacki czekał na sprostowanie ze strony Mickiewicza, ale nie doczekał się go. Słowacki zdecydował więc ostro rozprawić się z przeciwnikami, a (jak twierdzi Józef Tretiak) „skłonności ku takiej rąbaninie miał on i przedtem dość”. Uderza wyrosły ze skłócenia z emigracją zamysł polemiczny, chęć zemsty nad przeciwnikami. Tak bardzo jest on przez poetę wyeksponowany, ze dopiero potem zaważa się inne zamiary: osobista refleksję nad stanem duchowym Polaków, autokreacyjny charakter poematu, dominacje odautorskiego „ja” nad całym tekstem. Prowokacje poety. Można by odwrócić tę gradację i ujrzeć w Beniowskim przede wszystkim niezwykły iż znakomity autoportret artysty, triumfalna wobec świata autokreacje siebie-poety, arcywygodnym ku temu pretekstem był zmasowany atak jedynego liczącego się kręgu opiniotwórczego emigracji. . Milczenie ogółu, jeśli towarzyszy kolejnym edycjom ma dla poety moc zabijającą. Doświadczył go Słowacki po wydaniu I i II tomu Poezyj q 1832. Potem poeta zmienił strategię, tom trzeci poprzedził przedmową w której z rozmysłem obraził Mickiewicza i otaczanych go emigrantów. Uraza do Mickiewicza narosła kilka miesięcy wcześniej po potępieniu doktora Becu w III cz. Dziadów. Również ten trzeci tom Poezyj został zlekceważony, poza głosem właśnie Mickiewicza, który w „Pielgrzymie Polskim” nie wspomniał o dziełach poetyckich Słowackiego, a tylko pogardliwie skomentował parę fragmentów skierowanego przeciw niemu wstępu. Powrót Słowackiego do Paryża (w 1838) został starannie przygotowany. W 1838 ukazał się Anhelli, wcześniej w „Młodej Polsce” wydrukowano jego obszerny fragment. Prasa zapowiadała tez, ze nie długo ukażą się drukiem Trzy poematy, Poema Piasta Dantyszka, wkrótce potem Słowacki opublikował Balladynę (1839) i Lillę Wenedę (1840). Serii znakomitych dzieł, ale zostały przyjęte z krzywdząca niesprawiedliwością. Złośliwym recenzjom towarzyszyły nie miej złośliwe plotki o poecie. Zatem kolejność literackich wydarzeń tak się badaczom układa: poeta przez kilka lat zabiega o uznanie, potem dochodzą go krzywdzące głosy krytyków, Słowacki podejmuje niemal desperacko obronę i odnosi zwycięstwo w Beniowskim. Tak zgodnie z sugestiami poety interpretuje się ten ważny dla genezy fragment biografii autora tka wizją układu relacji miedzy Słowackim a krytyką nie współgra zawartość wspominanych tomów poetyckich. Jeśli Słowackiemu zależało na dobrej opinii recenzentów, to obrał nieskuteczną taktykę, gdyż w każdym z owych tomów znalazły się utwory obrażające czytelników. W Anhellim wyszydził emigracyjne spory, w Poema Piasta Dantyszka zamieścił parodystyczna aluzje do współczesności Polaków, Balladynę uzupełnił szyderczym epilogiem, do tomu z Lillą Wenedą nadał najostrzejszą inwektywę przeciwko rodakom. W kwietniu 1841 r., tuż przed Beniowskim opublikował felieton Noc letnia, w którym obraźliwe intencje były wyrażone wprost i manifestowane z pychą. Czy zależało wic Słowackiemu na pozyskaniu przychylnego zainteresowania czytelników, czy tylko dążył do rozgłosu? Świadomie przecież prowokował ataki. Ważniejsze była na pewno, że to co tym razem opublikuje zostanie uważnie przeczytane. Szło tez i o pognębienie przeciwników. Wskazywało na to tez podkreślanie w Beniowskim ,ze wzorcem gatunkowym poematu był Don Juan. Beniowski stał się triumfalna kreacja konterfektu siebie-artysty. Od lat Słowacki marzył o poetyckiej autoprezentacji przed szeroką publicznością. We wcześniejszych utworach Słowacki eksponował w autoportrecie najpierw romantycznie niezwykła, wrodzona wrażliwość artysty, dramatyzm wyobcowania, obracania się w kręgu nieszczęśliwej miłości i myśli o śmierci, później mocniejszy akcent padał na moc ducha, związek wyobraźni z historią, odrzucenie przez rodaków i przedwczesna zgorzkniałość samotności. Beniowski kształtuje autoportret diametralnie inny. Przysłonięty jest przez opowieść o panu Beniowskim i literackimi polemikami, lecz spoza nich wyjawia się niemal w każdej strofie „ja-poeta”, natchniony marzyciel, arcysztukmistrz, świetny szyderca. Autoportret ten wyjawia się zarówno z nie pozbawionych ironii słów narratora o siebie, o tym kim jest, jak ze wstawek wspomnieniowych, bowiem także ich celem nie była rekonstrukcja biografii własnej drogi życiowej lecz prowadzeni do prezentacji poety takim jakim jest obecnie.

II. POETYKA DYGRESYJNEGO POEMATU

Poemat i wirtuozerstwo dygresji. Najpierw uderza w Beniowskim wirtuozerstwo formy. Od pierwszych taktów poematu Słowacki jakby od niechcenia je demonstruje: przez wybór poematu dygresyjnego jako gatunku, wybór oktawy jako strofy, wtrącając czerstwo pochwały własnego arystowstwa (ni szkodzi że są autoironiczne). Poemat dygresyjny to utwór o charakterze fabularnym,, o luźnej, fragmentarycznej kompozycji, najczęściej wiązanej prowadzącym motywem podróży bohatera. Nad warstwą fabularna dominuje jednak swobodny, pełen dygresji tok wypowiedzi narratora, kształtowany na pozór bez dbałości o rygory kompozycyjne. Odbiega się wielokroć od toku opowieści, znajduje w niej coraz to nowe preteksty dla wtrącania osobistych wyznań, polemik, snucia różnych refleksji, autotematycznych deklaracji. Wszystko to w nieustającym dialogu z czytelnikiem do którego uczuć i sądów narrator ciągłe się odwołuje. Słowacki do pierwszych publikowanych utworów podkreślał ich literackość, zamiar swobodnego czerpania ze świetnych wzorców, traktując sztukę jako wspólny dorobek poprzedników, podejmowany i kształtowany dalej przez następców. Rozwijanie, dalej, wyżej, przemienianiem cudzych i własnych wcześniejszych koncepcji to był sposób pisania. Uważał ze to nie słabość skłania poetę do zapożyczeń z innych utworów, lecz są one znakiem świetności, artyzmu kontynuacji. W tym duchu postępując Słowacki w Beniowskim wielekroć sygnalizował jego związek z Don Juanem., z góry podkreślając tym samym miarę własnego artyzm, jak eksponowana tendencję dzieła: polemika ze współczesnością, zwycięskie stracie z krytykami. . Powoływał się w Beniowskim na kilka wzorów: Jerozolima wyzwolona Tassa, Orland szalony Ariosta, Szekspir , Dante. Ale podobnie jak jeden tylko jest w poemacie wielki przedziwny wieszcz, Mickiewicz, tak podobnie polemicznym tłem jest tylko jeden utwór, Pan Tadeusz. Sposób prowadzenia wątku fabularnego i dygresji w Beniowskim sprawia, że jedno i drugie zdaje się kunsztowna zabawa autora, odbijającą jego zmienne nastroje. Rozdział na część fabularną i dygresje i wynikający stąd fragmentaryzm są istotą konstrukcji romantycznego poematu dygresyjnego. Badacze za narratorem traktowali dwie warstwy dział jako odrębne i przeplatające się: odsadzony swobodnie w tle historii poemat biograficzny i partie dygresyjne. Traugutt zauważył ze są to podziały sztuczne. Są tu bowiem dygresje obszerne, całości zdecydowanie wycięte z tekstu opowieści, lecz charakterystyczne dla tego Gizłą i szczególnie interesujące są osobliwe dygresje wewnątrz dygresji oraz przemyślne sposoby wplatania wtrąceń znienacka, do środka strofy, tak że często nawet trudno zauważyć moment w którym fabuła w dygresję przechodzi. Nie można tradycyjnie oddzielić zobiektywizowanej narracji fabularnej i subiektywnych wtrąceń. Traktowany jako wyznacznik dygresyjności subiektywizm ujęcia bywała bowiem przez poetę demonstrowany nie tylko we wtrąceniach lecz i tam gdzie mówi się o przygodach bohatera. Subiektywizm przejawiał się także inaczej np. w deformacji świata przedstawionego rozgrywającego się w wyobraźni bohatera,, narratora. Np. w I Pieśni stary sługa przemienia się znienacka w wiedźmę w srebrnej koronie, która z kolei okazuje się przyjazna niańką panny Anieli. Nie ma w sposobie istnienia dygresji w Beniowskim żadnych przypadkowości. Dygresje nonszalancko przerywają opowieść, odbiegają na pozór chaotycznie od tematu, są na pozór jakoś upodrzędnione od fabuły. Rzeczywiście to one kończą każda z pierwszych pięciu pieśni, wielka dygresja kończy całość opublikowana w 1841r. Partner dyskursu. W Beniowskim, który był apogeum romantycznego indywidualizmu rozpościera się ogromny dystans miedzy zbiorowością i czytelnikami, a poeta. Przekonanie o przywódczym miejscu wieszcza zostało najmocniej zaakcentowane w credo kończącym pieśń V w stwierdzeniu „,Lud pójdzie za mną”. Tym bardziej interesującym jest włączenie w obręb poetyki poematu układu relacji z czytelnikiem eksponowanie osobliwej więzi duchowej miedzy narratorem a słuchaczem. To kontakt z kimś kto rozumie aluzje i wyrażane uczucia. Istnieje dla poematu dygresyjnego wpisywanie adresata w monolog narratora u Słowackiego obrasta dodatkowymi sensami. W początkowh strofach pieśni pierwszej rzecz o aspektach samotności pana Kazimierza ukazuje jednak hipotetyczną wspólnotę młodzieńczą doświadczeń emocjonalnych bohatera, autora, czytelnika. Uogólniona refleksja już w trzecim wersie zostaje skierowana do wyraźnie określonego adresata, wskazanego przez formę „ty: „świat przed tobą”, „się imiesz”, „żyjesz”, „drzymiesz”. Jaki hipotetyczny adresat kryje się pod owym „ty”? Można tę formę odczytywać jako dialogiczność własnych myśli, jako znak udramatyzowania wypowiedzi o sobie, bo przecież mówi się tu o dojrzewaniu narratora. „\Ty” byłoby niegdysiejszym „ja”. Ale „ty” zagarnia tez czytelnika, sugeruje, ze przebywał mon podobna drogę rozbijania złudzeń. Ten zbiorowy „ty” staje się nie tylko adresatem ale i przedmiotem wypowiedzi. Wizerunek owego „ty” dla którego punktem wyjścia jest refleksja nad losem „pana Kazimierza” zarysowuje się miedzy wersami 3 a 23 pieśni III. Duch sentymentalizmu zdaje się tę pieśń otwierać „O jakże smutno”. Słowa o smutku zostały wtopione w tło jasnej wiosny życia, perspektywy młodości. Tak powstaje wspólny konterfekt emocjonalny snującego dygresje poety i jego czytelników. Razem bujali w marzeniach widząc świat przez perspektywę sentymentalnej poetyczności, razem tracą młodzieńcze złudzenia. Nie jest to jednak tylko podjecie sentymentalnej konwencji „słodkiego smutku”, zaraz następują gry przeciwieństw, paradoksów, nieoczekiwanych gwałtownych zdarzeń. Na pozór luźna refleksja stanowi wstęp do polemiki. Dzięki przemyślnemu utożsamieniu postaw narratora i czytelnika Słowacki przeciąga tego drugiego na swoją stronę zanim dalszych wersach przejdzie do ostrego ataku na krytyków. Zanim jednak do niego dojdzie wplata jeszcze dywagacje o życiu poezji w wyobraźni i umyśle słuchacza.. Najpierw wydaje się to tylko spojrzenie z chłodnego dystansu, jakie daje wiek dojrzały, na młodzieńczą skłonność do zachwytów i uniesień. I zaraz następuje odarcie poety z aureoli maga, to także czytelnik niesie wiersze „w kraj marzenia”, wypełnia je „myśli tęczą” i uczuciem. Konstatacja zadziwiająca zarówno na tle romantycznej koncepcji poezji, jak tak częstych w Beniowskim uwag o wirtuozerstwie artysty. Dzięki temu podnosi się ranga owego „ty”, tu także zbliża się do poety jako współredaktor. Zarazem zostaje po jego stronie w sorze ze światem.

Adwersarz. W konterfekcie nie ma takich subtelności, jakie pozwalały poecie swobodnie skracać i wydłużać dystans między poeta a anonimowym czytelnikiem. Kształtuje go ironiczna ostrość polemiczna, drwina, szyderstwo, czasem ustęp kilkuwersowy, czasem drobna wzmianka o głupocie i złośliwości krytyków dzieła i osoby poety. Nazwiska adwersarzy wymieniał poeta wprost lub skrywał pod przejrzystymi aluzjami. Polemiczne chwyty kształtują przeświadczenie że tępota przeciwnika jest wyrazem i skutkiem anachroniczności myślenia, przesądów, osobistych uprzedzeń. Postać adwersarza z reguły ulega uproszczeniu, schematyzacji, ale współtworzy on historycznoliterackie tło polemik. Polemiczne dygresje zawsze odnoszą się do konkretnej rzeczywistości, czasu, osób. To sprawia, że gatunek ten jest złą materią dla kontynuatorów. By podjąć formę gatunkową Beniowskiego trzeba najpierw wejść w równie gorące jak Słowacki konflikty z własną epoką. Styl ironiczny. Ironiczny styl Beniowskiego wyrasta z tradycji sokratycznej. Kpina, parodia, szyderstwo, demaskacja, paradoksy. Ustawiczna gra z czytelnikiem, w której zacierają się granice między tym, co serio, a co nie serio. Dyskurs w którym racje przeciwnika okazują się być banalne, anachroniczne, a racje własne są wciąż poddawane w wątpliwość. Obnażanie fałszu, konwencjonalności języka i postaw. Ale brak w utworze charakterystycznej dla sokratycznej tradycji konsekwencji. Nie mogło jej być w utworze o strukturze fragmentarycznej. Romantyczna ironia w Beniowskim. W Beniowskim stylistyka ironiczna została podporządkowana światopoglądowi romantyka. Celem sokratycznej ironii była demaskacja pozorów i dążenie do prawdy. Postawa ironisty w poemacie została podporządkowana zamierzeniom intelektualnym romantyka, człowieka XIX w. Nową koncepcję ironii sformułował na przełomie XVIII/XIX w. Fryderyk Schlegel. W procesie dochodzenia do prawdy szczególnie ważną role dostrzegł w krytycyzmie twórcy wobec własnego dział, w formach autoironii. Schlegel wymagał od artysty dystansu, samoograniczenia, rozbijania tego co osiągnięte, . autotematyzm stawał się podstawowym nurtem pojmowania romantycznej autoironii obrębie techniki artystycznej ironia romantyczna to rozbijanie aluzji, eksponowanie literackiej umowności świata przedstawionego, poddanie uczuciami wyobraźni kontroli intelektu. Beniowski to najznakomitszy popis romantycznej ironii- nie ograniczonej jednak do negacji, lecz ukoronowanej apoteoza wielkości: prawdy uczuć, boga, wieszcza, człowieka. „Nie poemat pisząc tylko gadkę”. W Beniowskim przejawia się znakomicie zarówno „etos ironisty” jako wirtuozerstwo operowania właściwymi dla stylu ironicznego technikami artystycznymi. Igraszki świadomością gatunkową i przyjętymi w poezji konwencjami gatunkowymi. Pod pozorem literackiej zabawy poeta kształtował nowy język poezji- rozbijając zarówno maniery górnolotności i patetyczne draperie, jak podległość wobec chwilowych gustów czytelników. Parodiując, ośmieszając wszelka sztuczno. Ośmieszą język, który wkładał w usta bohaterów, parodystyczny styl wykorzystywał do opisu konwencjonalnie kształtowanych scen fabularnych np. pożegnania Beniowskiego z Anielą. Łatwo znaleźć w poemacie przykłady parodii, trudniej byłoby określić konstytutywne cechy języka nowej poezji. Z pewnością ma ona zmierzać do autentyzmu: „Chodzi mi o to, aby język giętki Powiedział wszystko, co pomyśli głowa” (V 133-34). Ale nie daje odpowiedzi jakim sposobem. Toteż w Beniowskim w miejsce rozbitej konwencji nie proponuje się nowego kanonu, lecz ironiczna migotliwość, zaskakujące przerzucanie się od kpiny do patosu i liryzmu, nagłe kontry. Potrzeba przezwyciężenia konwencji nie oznacza postulatu odrzucenia zastanych form. Przeciwnie, powinny one istnieć jeszcze wspanialej. Oktawa. Forma, która poeta wybrał dla Beniowskiego to ośmiowersowa strofa o układzie rymów abababcc. Znana była w Polsce dzięki przesądom Tassa. Dla romantyków był tez wzór Don Juana. Potem wysuwano wobec tej rygorystycznej formy zarzuty, że wymogi stroficzne nadmiernie rzutują na układ treści. Poprzedni poemat dygresyjne Słowackiego Podróż do ziemi Świętej z Neapolu pisany był sestyną, ten kształt odpowiadał czasem lakonicznemu, czasem bardziej rozbudowanemu tokowi relacji podróżniczej. Oktawa była dogodniejsza dla utworu o charakterze polemicznym, obszerniejsze strofy mieszczą więcej treści. Oktawa jest formą wilce wymagającą i zdradliwą, łatwo obnaża niedostatki talentu autora. Słowacki wprowadzał do strofy oktawowe pewne odstępstwa np. przerzutnie miedzy strofami, zmiany miejsca klauzuli. Autotematyzm kpiarski. Nieumiarkowana pycha, jaka narrator Beniowskiego demonstruje w autotematycznych wtrąceniach ściągnęła na głowę autora moc gromów. W autoparodii odnajdowano jedynie pyszałkowatość. Rażącą na gruncie polskiego romantyzmu nowością były nie tylko pochwały autorskiego kunsztu, lecz także sam pomysł wprowadzania w obręb „poematu narodowego” wstawek autotematycznych. Rozbijały powagę tematu w inny groźniejszy sposób niż zabawowe perypetie bohaterów. Wtrącenia dotyczące techniki pisania, refleksje dotyczące uprawiania poezji raziły szczególnie mocno Takie dygresje wprowadzają u Słowackiego dystans wobec dzieła jako całości.

  1. FABUŁA I HISTORIA

Awantury pana Beniowskiego. Ciąg przygód bohatera zawarty w poemacie daleko odbiega od wydarzeń opisywanych w Pamiętnikach Maurycego Beniowskiego. Już Pamiętniki miały fantazyjny charakter, wspaniale ubarwiały wydarzenia życia ich autora. Słowacki potraktował zarówno pierwowzór, jak i realia historyczne z demonstracyjna lekkością i swobodą. Warto porównać obrazy przygód Beniowskiego z okresu konfederacji barskiej w relacjach historyka, bohatera wydarzeń oraz poety. Wersja historyka - Teofila Emila Modelskiego: Maurycy August Beniowski ur. na Węgrzech w 1746r. dodawał sobie parę lat, by uprawdopodobnić swój udział w wojnie siedmioletniej. W 1767 przybył do Polski, przebywał w Spiszu, latem 1768 pojawił się w skonfederowanym Krakowie, jego udział w działalności konfederatów był niewielki dalsze jego dziej rozpoczyna droga zesłańcza do Kazania, ucieczka, pojmanie w Petersburgu, ponowne zesłanie na Kamczatkę i ponowna ucieczka, tym razem udana. Potem pasmo przygód w Europie, Ameryce, na Madagaskarze… Wersja Maurycego August Beniowskiego: ur. 1741. PO 1758 udał się na Litwę, by objąć dziedzictwo po stryju; wrócił na Węgry by odzyskać dobra zagrabione podstępnie przez stryjów. Potem powraca na Litwę i na nalegania polskich magnatów w lipcu 1767 przystąpił do nieokreślonej bliżej konfederacji do walk przyłączył się w lipcu 1768. Jako doświadczony dowódca górował mądrością nad polskimi magnatami, który lekceważąc jego rady ponosili same klęski. On odnosił wciąż niesamowite zwycięstwa ścierając się z wojskami generałów Apraksina i Ignatiewa, setkami i tysiącami zabijając Moskali, a ludność traktując z rzadką szlachetnością. Walczył w wielu miejscach, aż trzykrotni e ranny pod Stryjem dostał się w ręce Rosjan i w kajdanach, prawie umierający został zawleczony do Kijowa. W pierwszych pięciu pieśniach poematu Słowackiego ukazane są tylko migawki z życia Beniowskiego, jakby okres wstępny do biografii, której znakomite momenty będą wprowadzone dalszych częściach utworu. Według poematu Beniowski urodził się na Podolu, jeszcze później niż twierdzi historyk, w momencie rozpoczęcia poematu miał 20lat. Pierwsze pieśni mówią tylko o początkach awanturniczej wyprawy, stanowią prolog. Tematem I pieśni jest wyjazd Beniowskiego z rodzinnego domu i pożegnanie z Anielą, w pieśni II bohater nadal się z nią żegna , potem odjeżdża i mija się z konfederatami, którzy i opanowują zamek jej ojca, Starosty, pieśń III rozpoczyna się, gdy bohater stojąc nad miastem widiz z góry walki o Bar- lecz nie bierze w nich udziału, oddala się wabiony przez „ptaszki Wenery”, by ocalić Swetyną przed Moskalami; potem rozgrywa się scena we wnętrzu spróchniałego dębu, przybywają ksiądz Marek i Sawa, w pieśni IV ks. Marek pisze listy, Beniowski pojedynkuje się z Sawą, następnie wyrusza na Krym wyekspediowany przez księdza z misja dostarczenia pism do chana, w pieśni V biegną dwa watki: Sawa odwozi Swetynę i leci w step, Beniowski „dniami i nocą” pospiesza na Krym, wreszcie w wersie 109 pieśni V widząc jakieś obozowiska zsiadł z konia i tu fabuła się urywa. Słowacki w opublikowanym tekście poematu nie wykroczył w zakresie fabuły poza popularne motywy romansu awanturniczego- miłosne sentymenty, utarczki zbrojne, pojedynek- by zakończyć wprowadzeniem tematu o charakterze patriotycznym; misja kurierką pana Beniowskiego. Zaraz po publikacji tomu poeta zaczął pisać ciąg dalszy. Z pieśni VI-X zachowały się fragmenty, numery XI-XIV noszą urywki, których układ i kolejność nie są pewne. W zachowanym fragmencie pieśni Vi Beniowski wcale się nie pojawia, a bohaterem jest Wernyhora, pieśń VII została umiejscowiona w Korsuniu, występują w niej Joachim Potocki, Sawa i Wernyhora, a dopiero od 200 w. autor wprowadza Beniowskiego. Pieśni VIII rozpoczyna się już w karczmie tureckiej. Beniowski wplątuję się w awanturę w obronie kolejnej dziewicy, panny Gruszczyńskiej i zostaje pojmany przez Turków. Pieśń IX rozgrywa się na dworze chana, kończy ucieczka bohatera, w pieśni X na czele oddziału tatarskiego wraca do Polski. W pieśni XI autor porzuca Beniowskiego i wraca do Ladawy, do panny Anieli. Pieśń XII ukazuje spotkanie Beniowskiego z Wernyhorą, pieśń Xiii przedstawia zwycięska walka z Moskalami, w pieśni XIV pan Kazimierz prowadzi odsiecz do Baru i na tym urywa się temat jego przygód. Realia zapisane w trzech wersjach (historyka, Beniowskiego, Słowackiego) dalece się od siebie różnią Historyk zgadza się tylko w kwestii niewielu kwestii podstawowych; Węgry miejscem urodzenia, pobyt w Polsce czasie konfederacji barskiej, pojmanie przez Rosjan, wiezie, zesłanie, ucieczka z Kamczatki. Zasadniczo odmienne zdanie mają co do roli, jaką bohater odgrywał na polanie historii. Całkiem odmiennie wypada w tych dwóch relacjach szczególnie okres konfederacji barskiej. Według historyka udział Beniowskiego w toczących się wtedy wydarzeniach był przypadkowy i nieznaczący, według Maurycego ponosił on zwycięstwa przewyższając wszystkie łączne sukcesy konfederatów . Różnice między portretem historycznym, a tym zawartym w Pamiętnikach może streścić najkrócej: wielkiej miary awanturnik- wielkiej miary bohater. Bohater poematu Słowackiego poza nazwiskiem i żyłką awanturniczą niewiele ma wspólnego ani z historycznym, ani z autobiograficznym życiorysem Beniowskiego. Zbieżność biograficzna ma się podobno zarysować dopiero potem, poeta wspomina parokrotnie że w dalszych partiach utworu przywołam sławne wyczyny Beniowskiego na Kamczatce i pięciu częściach siata. Zapowiada je tez proroctwo Wernyhory. W obrębie poematu Beniowski wydaje się być zwykłym szlachcicem żądnym przygód, ale w ich wir rzuca go przypadkowe spotkanie z ks. Markiem, który obarcza go kurierska misja do chana. Wtedy nawet Słowacki nie wprowadza go w konwencje bohatera ze spiżu. Beniowski miał kontrastowo mienić się błazeństwem i grozą, był rycerzem sprawy niezwyciężonej, a jednak skazanej na klęskę. Na dziwna swoisto tytułowego bohatera zwracał uwagę Traugutt.. Jeśli w Beniowskim publikowanym przez poetę związek fabuły stanowią tylko fantazyjne młodzieńcze awantury, to można traktować je nie nazbyt serio, jeśli nadto akcja mieści się w konwencjonalnych ramach, to nie przykuwa ona nadmiernie uwagi i czytelnik może skupić się na tym co naprawdę ważne: aintelektualnym polemicznym przesłaniu poematu. Fragmenty z późniejszych pieśni poematu wskazują ze postanie miał jasno ustalonej koncepcji dalszej części utworu. Wkraczają niemal równolegle przez rożne pomysły: kolejny wątek romansowy, mit, temat ukraiński z Wernyhora, egzotyka, powrót wątku historycznego. Zmienia się ogólny charakter poematu- partie dygresyjne stają się mniej ostre polemicznie, pojawiają się obficiej p[piękne fragmenty liryczne. Partie fabularne bywają tak rozbudowane jakby autor rzeczywiście zamyślał nadać poematowi charakter bardziej epopeiczny. Kompozycja traciła zwartość i dalszych pieśni nie doprowadził poeta do druk. Zaś głównie historyczne motyw znalazły rozminięcie w innym poemacie. Wątek barki wszedł do Księdza Marka, watek hajdamacki do Snu srebrnego Salomei. Ten epopeiczny zostaje rozwinięty w Królu-Duchu, poeta zamierzał nawet połączyć z nim dalsze pieśni Beniowskiego. Tło historii. Tło historii w Beniowskim nasycone jest dramatyzmem. Akcja toczy się Wais trwania konfederacji barskiej i koliszczymy, czyli zatopionego wkroi buntu chłopskiego na Ukrainie. Można nawet dokładnie zlokalizować datę wydarzeń otwierających poemat: opuszczając rodzinną okolicę Beniowski przystanął pod Barem pewnie 9.06.1768.- gdyż tamtego dnia harcowały tam wspomniane wojska Kreczetnikowa. A może dopiero w końcu czerwca, gdy miasto zostało wzięte szturmem przez Apraksina. Zewsząd wieje grozą, ale bohater szczęśliwie i nieświadomie omija niebezpieczne pułapki historii. Obrazu historii. Obrazu historii, wydarzeń historycznych, czynów bohaterów barskiej konfederacji właściwie brak w poemacie. Koliszczyzna tez nie jest pokazywana- wspomina się tylko o niej. Nie ma też sakryfikującej konfederację wizji legendowej. A przecież unosi się nad poematem duch historii, duch konfederacji, na przekór stylowi pełnemu dystansu owiany niezwykłą emocjonalnością. Jakby „gryzące serce” ucieleśnienie dawnej Polski, dawnych Polaków, z sarmacką fantazją i pycha walczących o Ojczyznę, wiarę i szlacheckie swobody. Prawie nie ma wielkich wydarzeń, wielkie nazwiska pojawiają się tylko migawkowo- a przecież wyłaniają się z poematu oceny ujawniające nie tylko postawę poety wobec legendowej całości, ale i konkretnych bohaterów konfederacji. Słowacki znał współcześnie mu publikowane teksty o konfederacji, były to wspomnienia i opracowania literackie. Widać w Beniowskim ślady lektury: Pamiętników Jędrzeja Kitowicza, Pamiątek Soplicy Rzewuskiego, Wernyhory Michała Czajkowskiego. Głównym źródłem historycznym była jednak francuskiego autora Claude'a C. Rulhiere'a Historie de l'anarchie en Pologne. Styl Rulhiere'a był gwałtowny pełen inwektyw. Słowacki w trackie pisania innych źródeł nie szukał, gdyż nie uważał, aby sprawą poety było dochodzenie szczegółów historii. Słowacki drwił z nadmiernej uczoności, wykpiwał manierę wszechobecnych „przypisków”. Od początku poematu zapowiadał drwiąco, ze będzie to „powieść narodowa”, ze czytelnik znajdzie w niej wszytko co lubił w Panu Tadeuszu i w szlacheckich gawędach, ze będzie to tradycyjna, polska „gadka” poemat narodowy- i historycznie wierny. Oczywiście wierno to swoiście rozumiana i zaraz mocą ironicznego stylu zaprzeczania. Zupełnie co innego niż we wplatanych w tekst zapowiedziach dalszego ciągu znajdzie się w kolejnych pieśniach. Autor obiecywał jakby historyczny romans obyczajowy, z dawnym dworem, miłością „Podolanek”, upoetyzowaną powieść, a fabuła całkiem inaczej byłą kształtowana , bo nieco dalej wyrażał drwiąco niezgodzie na hołdowanie pospolitym gustom, na pisani romansu w stylu „kozakopisarza”. Obiecywał „gadkę” a pisał najbardziej z jej potoczystym tokiem sprzeczny, rwący poemat dygresyjny. Wizja historii. Wizję historii, a można ja z różnych fragmentów składać, kreował takim sposobem, jaki prezentował w listach dedykacyjnych do Balladyny i Lilli Wenedy. W okruchów historycznych wydarzeń rekonstruował epizody dziejów we własnej wyobraźni. Wizję historii tworzył zatem z najogólniej znanego zarysu i z opowieści, które najmocniej utkwiły w jego wyobraźni. Jakiś fakt, szczegół uderzający imaginację, a reszta dopełniana przez wyobraźnię. Mimo to uderza w Beniowskim wyraźna nieprzypadkowość wyborów, dokonywanych w obrębie dziejów konfederacji: są w poemacie wszystkie właściwie postacie najsilniej w pamięci związane z historia i już wtedy otaczane legendą tło dziejowej jest z pełna swobodą, lecz starannie budowane. Z walk. Wzięcie Baru 20 VI 1768- wydarzeni podwójnie ważne. Raz jako utrata miasta-symbolu tu zawiązanej konfederacji, dwa- moment pierwszego przesilenia, początek niewiary w możliwość odniesienia zwycięstwa, początek sporów przywódców konfederacji. Postacie. Z osób wymienieni są przede wszystkim ci, którzy dostąpili najwyższych godności: Michał Krasiński, Józef Pułaski Joachim Potocki. Migawkowo wprawdzie, ale istnieją w teksie i stanowią oparcie dla zaznaczonego sytemu wartości. Do jednej tylko kąśliwej wzmianki została ograniczona epizodyczna rola Michała Krasińskiego, nominalnego twórcy konfederacji , który zwołał ją w Barze 29 II i został jej marszałkiem generalnym. W sporze miedzy Pułaskim a Potockim latem 1768 stanął po stronie ostatniego i przesądził o przekazaniu mu z rak Pułaskiego stanowiska generalnego regimentarza. To i jego ogólnie znane przywary (mało inteligentny i porywczy) przesądziło, ze Słowacki potraktował go niechętnie, lekceważąco, szyderczo, pomówił o kunktatorstwo. Z pieśni II dowiadujemy się, ze starosta pożyczył kiedyś Dzieduszyckiemu Kozaków :przeciw panu Pułaskiemu”. Pułaski tylko na moment ukazuje się w poemacie. , ale z przywódców konfederacji tylko jego otacza aura prawości. Pułaskich- Józefa i jego synów, Kazimierza i Franciszka, przewodniczącym konfederackim wojskom w kraju po przejściu ojca na stronę turecką sakryfikował literatura romantyczna. Józef był niekwestionowanym bohaterem barskiej epopei nie tylko dla Słowackiego. . Historyczny Józef Pułaski do pięknej legendowej roli znakomicie się nadawał. Wywodził się nie z magnatów, lecz ze wzbogaconej świnie szlachty, powszechnym szacunkiem okryła go długoletnia działalność polityczna, w której dobro kraju zawsze przekładał nam interesy własnej klasy. Po zawiązaniu konfederacji został wybrany marszałkiem jej związku wojskowego. Po wycofaniu się wojsk na ziemie tureckie generalnym regimentarzem został Joachim Potocki, zwabił on Pułaskiego do swego obozu i przetrzymał aż do jego śmierci w kwietniu 1769r. Taki życiorys był świetnym podłożem do legendy. Pułaski- symbol tego co szlachetne nie musiał dominować na kartach Beniowskiego. W roli podejrzanego charakteru występuje tu Joachim Potocki, możnowładca, którego rola w konfederacji do dziś wzbudza kontrowersyjne oceny. : intrygant, ale włożył ogromne sumy w wojsko konfederackie, to on doprowadził doi układu wspomnianego w utworze. Poemacie Słowackiego jego ocena tez nie jest w pełni jednoznaczna. Fatalnie osądza go w pieśni IV ks. Marek, podobnie w pieśni I, gzie ksiądz oskarża że Potocki bruździ. Ale jest tez inny obraz Potockiego: siedzi na prostej ławie wśród żołnierzy, mówi się o jego walkach z hajdamakami (pieśń IX). Lata ujęte w tygodniach. Zanim jeszcze pan Beniowski dojechał na Krym spotkał posłujących do chana Suchodolskiego i Borejszę., pojawiają się w związku z tym różne aluzje dotyczące Karola Radziwiłła i jego konfederacyjnej działalności. Czas akcji poematu nie przekracza paru tygodni (Beniowski po Paryżu dniach wraca z Krymu) Zaś Radziwiłła z poselstwem do Turków wysłano dopiero w 1770r. nie mogli się wiec spotkać. Ten przykład pokazuje jak relacja zachodzi w Beniowskim pomiędzy historycznymi wydarzeniami a czasem. Wszystko co działo się w okresie konfederacji może znaleźć odbicie w utworze, choć obejmuje on tylko wycinek jej dziejów. W poetyckiej wizji inne niż w realności są prawa czasu, chronologia jest nieistotna. Poeta pokazuje wizję konfederacji, nie jest uporządkowany przebieg. Temida poetyckiej wizji. Można by mniemać, że Słowacki boleśnie ugodzony sposobem ukazania doktora Becu w III cz. Dziadów sam będzie ostrożniej osądzał bohaterów niedawnych dziejów. Otóż nie. W Beniowskim polemiczny temperament autora i przekonanie o racji obozu antykrólewskiego wystarcza do ferowania moralnych wyroków. Widać to najmocniej w przedstawieniu Dzieduszyckiego, który ukazuje się w pieśni II jako ohydny zdrajca zarazem jako obleśny konkurent do ręki anieli. Ksiądz Marek w słusznym akcie kary przybił mu sztyletem obie ręce do stołu, serce zdrajcy pękło. Prawdziwy d/Dzieduszycki, Tadeusz nie był zdrajca ani nie walczył z konfederatami. Tyle, ze jako żołnierz wierny królowi do barszczan nie przystąpił. Ożeniony z Salomeą Trembińską, stateczny nie przypominał też konkurenta panny Anieli. W poetyckiej wizji Słowackiego nie ma miejsca na niuanse. Nie poparł konfederacji, a zatem zdrajca. W portret Dzieduszyckiego zostały wpisane wszelkie możliwe przywary wyglądu i charakteru. Początek cudownej legendy konfederackiej. Początek cudownej legendzie konfederackiej dały w Beniowskim inne postacie, mocniej osadzone w fabule. Sawa, a bardziej jeszcze ks. Marek i Wernyhora. Gdy Słowacki pokazywał ich w późniejszych, pełnych mistycyzmu działach byli natchnieni i widzący, pełni niezwykłej mocy. W pieśniach Beniowskiego pisanych przed mistycznym olśnieniem Słowackiego ci zadzierżyści Sarmaci całkiem nie przypominają przeanielonych istot. Sawa. Ukraińskie epos nie mogło być bez Kozaka, a był w ruchu konfederackim autentyczny kozak, którego bojowe wyczyny natychmiast obrastały legendą: Sawa Caliński. Wychowany na dworze szlacheckim walczył z Rosjanami od jesieni 1769 aż wiosną 1771 pojmany przez wojska Branickiego, przenosząc śmierć nad niewolę zerwał bandaże i zmarł. Terenem jego bitew były ziemie od Torunia po Białystok Zatem dla poety bohater znakomity, trzeba go tylko było jako kozaka przenieść na teren właściwy, czyli na Ukrainę i wcześniej niż w historycznej realności wprowadza na teren walki. Słowacki poszedł jeszcze dalej, uczynił z Sawy pogromcę braci hajdamackich „Rzekuniów”. W Śnie srebrnym Salomei będzie się bił z nimi już jako mąż księżniczki, w Beniowskim jest zwykłym Kozakiem. Wódz Kozaków iż zarazem przyboczny ks. Marka. W Ladawie zbrojnie potyka się na moście, potem odnajduje się przy boku Potockiego, piękny , dziki, złowrogi, ale jego intencje nie wydają się być nieskalane („chciał ja się mieczem wyrąbać na panka” V 267). Jest waleczny i świetny, ale jak wszyscy bohaterowie Beniowskiego ma zwykłe ludzkie ambicje i przywary. Ksiądz Marek. Historyczny jego pierwowzór czyli karmelita Marek Jandłowicz, związany z obozem Jozefa Pułaskiego, cieszył się wśród współczesnych opinią cudotwórcy i proroka. W pamięci potomnych utrwalił się jako męczennik (pojmany po upadku Baru 6 lat przesiedział w kijowskim więzieniu) oraz ten, który w czasie szturmu na Bar z krucyfiksem w ręku naśladował Kordeckiego. Prorok, świty, męczennik, a jednak w Beniowskim „skrada się jak student z psotą, żeby Dzieduszyckiemu ręce nożem przebić” (wedle złośliwych słów Jana Koźmiana), niepoważnie siedzi na dębie, śle listy w nieparlamentarnym formułowane języku. Sposób przedstawienia ks. Marka w Beniowskim stal się powodem, gromów rzucanych przez Mickiewicza z paryskie katedry. Nie była to przecież żadna profanacja, lecz inny sposób sakralizacji przeszłości. Ks. Marek w pierwszych pieśniach mądrzej niż regimentarze dywaguje o wojennej polityce, a duszę ma sarmacką i anhelliczną. Prorokiem uczyni go Słowacki dopiero dalej, w pieśniach pisanych po mistycznym przełomie, wtedy będzie rozmawiał z aniołami i miewał sny prorocze. Wernyhora. Wernyhora podlegał w Beniowskim podobnie ewolucji. Został wprowadzony dopiero w pieśni VI, w której jest opowiadana jego historia, potem występuje w pieśni VII w obozie Potockiego szykującego się do walki z hajdamakami. Początkowo jako ukraiński lirnik, dziad „widzący” z okolicy Korsunia, potem jego status osoby podwójnej, człowieka i upiora staje się wyrazistszy. To niesamowita postać uosabiająca jakby ducha Ukrainy, rycerz na białym koniu, pojawia się i znika gdzieś w stepach, kiedyś znów się ukaże… W Beniowskim Wernyhora jest rzecznikiem pokoju, stoi po stronie Polaków. I dlatego ks. Marek Am go za ucieleśnienia zła: oto na lirze „szatan czarny gra w płomieniach” odwodząc lud od walki w obronie Baru. Potem, we fragmentarycznych rzutach dalszych pieśni ten człowiek z mogił, poetyczny pół-duch stojący przy Beniowskim, łączył w sobie dawnego ducha postępu historii, w której przelew męczeńskiej krwi ma moc oczyszczająca, wówczas w Śnie srebrnym Salomei Wernyhora inna spełni jeszcze rolę: proroka, wśród krwawej rzezi przepowiadającego zgubę i wskrzeszenie Ojczyzny. Obok historyczno-legendarnych bohaterów Słowacki wprowadził doi wizji dawnej Polski i dawnych Polaków postaci ucieleśniające sarmacki obyczaj i patriotyzm. Karykaturalne rysy sarmaty ma „pancernik” Borejsza. Dawny Polak, śmieszący anachronicznością wyglądu i zachowań, a jakże Łapicza serce poczciwością patriotyczną. Gruszczyński, drobny szlachcic z tych, co wiernie służą Ojczyźnie, strasznie rzez los uderzony; ileż współczucia wzbudza relacja o wyrznięciu jego rodziny znana ze słów Sawy, apotem powtórzona przez pannę Gruszczyńską. „Beniowski” a narodowy mit. Konfederacja barska była dla romantyków najbardziej usakralizowanym momentem narodowych dziejów. Nadal jej ten wymiar Mickiewicz, a przed nim jeszcze otaczająca ją legenda. Choć w ogólnym zarysie przedstawiony w Beniowskim obraz historii jest zgodny z obiegowymi mitami, krążącymi na emigracji, jest to zarazem wizja mocno wobec nich polemiczna. Jest owszem ukazana zgodna rola prywaty magnatów, sarmacka dzielność szlachty i całość okryta idealizującym nimbem dawności. W Beniowskim jest narzucona perspektywa na pozór mniej idealizująca, gdyż jakby współczesna wydarzeniom. Uderza koloryt obyczajowy, aż przesadnie eksponowane duchowe przywary rodaków, kotnie wodzów, a w przedstawieni postaci wielką sławą okrytych jak np. ks. Marek zdumiewa ich zwykłość - zacietrzewienie się księdza, ambicjonalność Kozaka. Nic w mich nie zapowiada przyszłych męczenników. Cnoty i słabości składając się na ich portrety. Barscy konfederaci są tu dalecy od świętości- a przecież tworzą świetną tradycję Polaków. Zostali bowiem wprowadzeni do sfery mitu, w której u Słowackiego mieszczą się niesprzecznie rubaszno i wartości symboliczne tj. harda wielkość ducha, patriotyzm, duma szlachecka, duch poświecenia się za Ojczyznę. Dwoistość łącząca to, co jest i to, co być powinno, realność i ducha. Podobnie jak ogólne cechy ma portret Dawnego Polaka synkretyczna jest wizja konfederacji. Mało ważna jest chronologia, istotna jest prawda całości. W nawiązaniu do idei dawności i dawnego Polaka w dalszych pieśniach poematu pojawi się nostalgiczna tęsknota za dawną Ojczyzną. Istotny to sposób kształtowania wizji przeszłości, podobnie jak inna od stereotypów romantycznego myślenia była polska prahistoria w Balladynie i Lilli Wenedzie. Przeciwstawiona patriotycznej ckliwości i patosowi prawda spojrzenia ironicznego. Narodowy mit - przeszłość i konfederacja jako jej bohaterski epizod jest piękny, bo przypomina dawną suwerenną Ojczyznę. Piękne i idealizowane są i wchodzą w obręb legendy nie tylko cnoty bohaterów i uroda pejzażu. W Beniowskim wszystko co konstytuowało dawna Polskę podlegało mitologizacji. Dlaczego więc igraszka, dlaczego estetycznie czy emocjonalnie objaśniane wtręty zaraz są ironicznie kontrowane? Bo drwina chroni przed przesytem patosu, pozwala przeniknąć poza wyidealizowany zewnętrzny pozór, docierać bliżej prawdy. Egzotyzm. Podobnie jak ujecie tematu historycznego, konfederacji barskiej, tak też i egzotyzm ma w Beniowskim charakter synkretyczny. W pieśni VII bohater dociera na Krym, do Bakczysyraju, jest wśród Tatarów i na dworze tureckiego „Khana” . Słowackiego wyraźnie poniosła tu wena. Zamiast planowanego zamknięcia krymskich przygód bohatera w jednej pieśni, epizod krymski rozrósł się na pieśni cztery. Są w tej części poematu niezwykłe awantury: ocalenie dziewicy, zbroje utarczki, tajemniczy nieznajomy, ucieczka bohatera. Ale przede wszystkim jest tu obraz Wschodu. Słowacki objawił istotę zjawiska, owej fascynującej Europejczyków inności pejzażu i obyczaju. Słowacki na Krymie nie był, zaś pierwsze tło na którym pojawia się tam Beniowski to żartobliwe odwołanie do Sonetów krymskich Mickiewicza. Mickiewicz przebyła tamte okolice, słowacki w młodzieńczej podróży dotarł tylko do Odessy. Wcale to nie znaczyło, że własna wizję niżej cenił. Czego nie widział realnie, tym świetniej mógł ujrzeć to okiem ducha./ Jego imaginacja mogła działać tu bardzo swobodnie. Słowacki wzbogacił tamtejsze realia o reminiscencje z własnej podróży w latach 1836-37 na inny Wschód: do Grecji, Libii, Egiptu np. Tatarki wymiennie bywają nazywane Arabkami, a step-pustynią. Trudno się zgodzić z wypowiadanymi czasami opiniami, że arabskie realia poeta niechcący wmieszał do krymskiego kontekstu. Prawdopodobna wydaje się hipoteza, ze synkretyczna wizja wschodu była kolejną gra z materią poematu i z czytelnikiem- zamiast kronikarskiej dokładności- swoboda szerszego tchnienia.

  1. AUTOPORTRET POETY, WIESZCZ I ROMANTYCZNY MODEL EGZYSTENCJI

Polemiki. Polemiczne wtręty w Beniowskim najpierw sprawiają wrażenie celowo nieskoordynowanych, swobodnych utarczek z krytykami i z emigracją., którym ton nadaje szydercza wena i chęć odegrania się za złośliwe napaści. Autor znakomicie narzucił pozór spontaniczności, braku porządku, chaotycznego rozrzutu własnych szyderczych replik, kpin z ważnych czasopism i krytyków. Wyłaniają się z tekstu to „Młoda Polska”, to „Orędownik”, to „Dziennik Narodowy”, to pseudonimy Stanisława Ropolewskiego, Józefa Bolesława Ostrowskiego, Michała Grabowskiego, Ignacego Połowińskiego. Oto myśl nagle zbacza, cos się przypomina i cos się wydrwiwa. A to przecież chaos pozorny pod którym łatwo odkryć konsekwentnie zaprowadzony ład. Polemiczny, ale podporządkowany autokreacyjności. Od zarysowania ideowego dla sporu w pieśni I, przez kolejne argumenty, poetycki autoportret i brawurowe rozprawienie się z krytykami w pieśni III, po wielkie serio sporu o sens istnienia, o Ojczyznę i o miejsce wieszcza, w finale pieśni V. Polemiki- ku czemu zmierzają? Oczywiście ku objawianie wielkości: poety, człowieka, ludzkiej egzystencji. W Beniowskim symbolizują tę wielkość różnie: Chrystus, Mickiewicz, Słowacki. Wielkość objawiona w finale zamykającym i opublikowane 5 pieśni, a wcześniej imię wielkości jest kształtowane jako ostateczne uwolnienie od wszystkich zaprzeczeń, od wszelkiej małości ducha. Jest w obrębie pieśni I Beniowskiego wewnętrzny porządek polemiki. Już tu prowadzi do przeciwstawienia dwóch wieszczów Pierwszy choć wielki- omotany jezuityzmem, uwielbieniem koterii; drugi-natchniony Jezusowa prawda , szarpany przez „głupców plwających” Po zarysowaniu konterfektu przecinka, któremu zarzuca się fałsz i jezuityzm, niszczące wszelka materię ojczystego ducha, zamknięciem pierwszego etapu polemiki staje się w ironicznym stylu utrzymana obrona własnej twórczości i wydrwienie krytyków. Polemiczna zajadłość idzie w parze z ironicznym dystansem. Pieśń I kończy dywagacja o własnej twórczości; aktualne wtręty w pieśń II mają charakter osobisty i autotematyczny. Ironiczny dystans nie tylko ubarwia szyderstwa ale objawia także walor odwrotny: pozwala otwarcie chwalić swój talent i swoje dzieła. Pysznic się można bez leku przed ośmieszeniem, bo to przecież niby też nie serio. Kumulacja gwałtownej polemiki z emigracją, krytyką, szyderstw i drwin , a także gorzkiej autoironii przypada w pieśni III. W pieśni IV narasta dystans. Wspomnienia i pożegnania, melancholijna nuta goryczy. W pieśni V ostro z tym tonem kontrastujący, triumfalny finał oraz credo, egzystencjonalne i poetyckie. Tu nie ma miejsca na personalne utarczki ani na melancholię, tu zamyka się otwarta w pierwszej pieśni walka o prawdę i o poezję. Od wiary wyniesionej znad grobu Chrystusa po wspaniałą wizję Boga w Ukrainy błękitnych polach, od obrazu omotanego przez „jezuityzm” Mickiewicza po zwycięską rywalizacje z wielkim wieszczem. W opozycji wobec Kościoła. W Beniowskim jako uosobienie zła i przeciwstawienie się Bogu jest ukazany Kościół. Nie żadne tajemne siły, kłębiące się w duchowości człowieka, lecz krępujące umysł, i wolę, konkretne więzy, narzucone przez instytucję, która uzurpurujac sobie prawo do reprezentacji boga tamuje drogę do wiary. Ogromna ilość ataków, złośliwych dygresji i złośliwości kształtuje poemacie wizję obskuranckiego Kościoła wojującego, od papieża aż po anonimowego mnicha perorującego gdzieś pośród ruin Koloseum. Działalność Kościoła rysuje się jako zaprzeczeni tego, co romantycy uważali za najwyższe wartości duchowe: autentyzmu wiary, postawy poznawczej, wolności ducha i narodu, poszanowanie indywidualności. A za tym brak tolerancji, inkwizytorski stosunek do indywidualności nie ulegających presji „jezuityzmu”, uzurpurowanie sobie prawa wyznaczania granic życia duchowego człowieka. W Kościół uderza już pierwsza wielka, polemiczna dygresja (I 216-66) wypowiadana patetycznie w obronie Polski. Skąd ta antykościelna zajadłość? Argument główny stanowi Polska i jej przyszłość. W Beniowskim jest [protest przeciw podległości wobec jakiegokolwiek tronu, cesarstwa, czy papiestwa, która wytycza przed Ojczyną. Watykan od czasu fatalnej, antypolskiej bulli Grzegorza XVI stale był przez Słowackiego atakowany.. Podporządkowanie papiestwu idei przyszłej Polski wydawać się w tej sytuacji nawoływaniem do posłuszeństwa zgubnego. Toteż już w pieśni I poeta pisze patetycznie o strasznym Rzymie. Słowackiego, zawsze swobodnie interpretującego prawdy wiary i praktykującego nie nazbyt skrupulatnie, szczególnie raził religijny sztafaż, połączony z wprzęganiem spraw wiary personalne rozgrywki. Toteż instytucka Kościoła od początku jest w Beniowskim wielkim przeciwnikiem. Antyklerykalne ataki są rozsiane po całym poemacie. Wspomina już jezuici, katolicy walący w „łeb”, „katolickie kwasy”, „katoliccy wieszczowie” (czyli Zaleski i Stefan Witwicki), są dewotki jako uosobienie obskuranckiej ckliwości. Kościół ukazuje się jako instytucja we własnym interesie manipulują sumieniami, wyniszczająca duchowość. Wtrącenie w ten kontekst Mickiewicza i czepiających się wieszcze „jezuitów” uzasadnia sens wystąpienia przez Polakami nowego poety, obrońcy dawnych i czystych wartości. Mickiewicz. Ironiczny styl sprawami, że w Beniowskim granice pomiędzy serio ma nie-serio są zatarte. Stąd dużo czytelniczych nieporozumień, łatwość brania pozoru zewnętrznego za istotny sens wypowiedzi Oczytanie dosłowne nie musiało wcale być skutkiem złośliwych intencji, wynikało także z trudności przeniknięcia istoty bajronicznej poetyki. Szczególnie wiele tego typu nieporozumień wywołał styl polemiki swackiego z Mickiewiczem. Nie sam finał nawet, ale rozsiane po całym utworze aluzje i w wzmianki, w których bez należytego szacunku, kpiarsko mówi się o wieszczu Polaków. Mickiewicz wciąż się w Beniowskim pojawia. Nie tylko poeci ze „szkoły katolickiej: uznali, że wieszcza w Beniowskim się obraża. Podobne opinie długo powtarzali historyk literatury, a Mickiewicz musiał się poczuć mocno urażony skoro w wygłaszanych właśnie Prelekcjach paryskich głośnego Beniowskiego prawie zupełnie pominął. Desakralizacja Mickiewicz musiała się dokonać skoro Słowacki zarzucał mu sprowadzanie rodaków na drogę jezuickiej pokory, uniżanie Ojczyzny przed papiestwem, zgubne wiązanie patriotyzmu z katolicyzmem. Natomiast szydercze pokpiwanie z Mickiewicza-poety i jego utworów wchodziło w ścisły związek z kreacja autoportretowego „ja” Słowackiego. Poeta żartem lub kpina rozbijał patos powagi okrapiającej stosunek współczesnych do Mickiewicza. Pierwsze słowa o wieszczu w poemacie (wspominające jego pięte, I 221) ukazują zgubną dla wielkiego pety otoczkę, fałsz i jezuityzm pochlebców wyniszczających apoteozę. Słowacki przywoływał: Wielka Improwizację, Widzenie księdza Piotra, Odę do młodości, Świteziankę, IV część Dziadów, polemicznie Wallenroda, a najczęściej Pana Tadeusza. Szydził z tego poematu, ośmieszał? ależ było to dzieło które powitał z najwyższym zachwytem, a w pieśni \VIII (129-33) zawarł najpiękniejsze strofy jakie kiedykolwiek o Panu Tadeuszu napisano: „Jednak się przed tym poematem wali/ jaksza ogromna ciemności stolica;/ Coś pada… myśmy słyszeli- słuchali:/ To Czas się cofnął- i odwrócił lica,/ By spojrzeć jeszcze raz…”. Mickiewicz został zatem potraktowany, wbrew pozorom całkiem serio. Drwina zaś była może w wszechobecnej w Beniowskim poetyce ironii próbą potraktowania Mickiewicza bardziej prawdziwie- jako pety z którym można polemizować, którego powadze nie zagrożą żadne niepoważne igraszki. Jedno z drugim: Drina i myślenie serio nie są ze sobą w sprzeczności, przeciwnie, warunkują się wzajemnie. Poetycka zabawa stanowi wstępny warunek kształtowania nowej koncepcji poezji, nowej idei społecznego miejsca i powołania poety. Inni. Mickiewicz jest w Beniowskim jedynym autentycznym przeciwnikiem. Dwaj inni wielcy współcześni są wspomniani odmiennie, lirycznie. Antoni Malczewski jako „wieszcz wielki”, jako świetny poprzednik i Maurycy Mochnacki, „kostera” i gwałtownik, z równym niemal sentymentem. Litości nie ma dla żywych a miernych. Nie warkotu przypominać poszczególnych ataków Słowackiego, gdyż ich sens był jednaki: szyderstwo ze słów „rozpłomienionych”, obnażenie pozy, sztucznej napuszoności, ckliwości, patosu skrywającego fałsz. Warto jednak zwrócić uwagę na niebywała aktualność aluzji politycznych i literackich. to niemal kronika życia emigracji: ważniejsze fakty wydawnicze opatrywane komentarzem, spory miedzy redakcjami krajowych oraz emigracyjnych czasopism, echa wydarzeń towarzyskich, wystąpień Tobiańskiego, polityki europejskiej. „Poetyczna droga”. Przeciwstawienie „poetycznej drogi” - „poematowi z życia” zdaje się pomniejszać rangę autotematycznych deklaracji o własnym sztukmistrzostwie, a przecież pełnia one rolę niezwykle ważną i nie tylko polemiczną. Zarysowują nowy wobec romantycznych stereotypów portret poety: artysty dysponującego swobodną władzą nad słowem, nad światem. Człon pierwszy cytowanego fragmentu mówi o poecie, o tworzeniu- drugi o człowieku, o egzystencji. Z romantycznym wzorem poety i dziełem o „narodowej” treści nie godziły się igraszki z poetyckiej profesji. Wielkie dzieło powinno powstawać w cierpieniu i w męce, w zmaganiu z oporna materią języka. Mickiewiczowski Konrad w Wielkiej Improwizacji wiedział, że język kłamie głosowi, a głos myślom kłamie.. Krasiński otworzył Nie-boska komedie patetycznym określeniem sensu prawdziwej poezji. Słowacki deklarował „pisania łatwość”, od spraw natchnienia i wizyjności przechodził ku sprawności artysty. Wedle Beniowskiego tworzenie jest naginaniem ku myśli posłusznego słowa. Radość tworzenia, samorealizacja przez sztukę- to szansa wyniesienia ponad swoja czasowość”. A jeśli radość to i zachwyt, cóż że ironicznie kontrowany pięknem przedmiotu i własnego dzieła. Manifestowany estetyzm, o jakby modelującej funkcji wobec emocjonalności, wspomnień Ojczyzny i wizji narodowych dziejów. Jakby: mógłbym wypełnić „kopułę myśli” ale mogę tez spojrzeć na wszystko z dystansu istniejącego między artystą a dziełem sztuki. Autoportret poety. Spoza polemik, spoza walki z Kościołem i spoufalania się z Mickiewiczem wciąż wyłania się autoportret poety. Szyderstwa i spory prowadzą nie tylko do pognębienia konkretnych adwersarzy, lecz do obnażenia wszelakich fałszywych wielkości i przeciwstawienia im autentycznych, w tradycji wiary i Ojczyzny odsadzonych ideałów. Może tego dokonać tylko ten, kto ogarnął całość spojrzeniem ironicznym, z dystansu. Zatem nim dojdzie do końcowej polemiki z Mickiewiczem wiemy kim jest poeta przemawiający do nas z kart Beniowskiego. Kunstmistrz- bez wątpienia. Spoza artystostwa i inwektyw rzucanych na współczesnych autor ukazuje się jako świetny i drwiący szyderca. Ironista, lecz autoportret poety wpisany w poemat zawiera jednocześnie kanon cech do tej ironii jakby nie przystających, tradycyjnie zaś wiązanych z romantycznym wizerunkiem artysty: geniusza, pielgrzyma, jednostki nad miarę wrażliwej i cierpiącej, odtrąconej przez świat. Mieni się w Beniowskim kontrast pomiędzy pozorem, twarzą ukazywana światu, a głębią, nieoczekiwanie przebłyskującą w momentach zadumy nad prywatnym losem. Także ten portret poety jest wciąż kontrowany deklaracjami mało doń przystającymi. Szyderca i wrażliwy samotnik ukazuje się jednocześnie jako ktoś zdolny nie tylko przenikliwym okiem przejrzeć na wskroś intrygi i podłości współczesnego świata, ale także jako jednostka niepokorna, o niezwykłej mocy duha i woli działania, świadomy swego posłannictwa., Można by je określić jako ocalenie narodu od małostkowych ambicji, waśni, fałszu, karłowatości ducha i prowadzenie ku przyszłości. W świetle Beniowskiego tak wiele ujmujący portret poety i takie poczucie misji nie jest samochwalczą uzurpuracją; nie, gdyż - i tu odchodzi odwołanie do biografii autora- ma szczególne moralne prawo, o on u Grobu Chrystusowego nawiązywał intymną wieź z Chrystusem, został namaszczony. Indywidualizm. Indywidualizm najwyższej miary jest w Beniowskim. Ironiczny dystans wobec świata spojony z świadomością własnego statusu jednostki wybranej. Daleka droga biegła od Kordiana do Beniowskiego, od niepokoju o sens życia i kształt splecenia go z Ojczyzną, po osiągnięta wreszcie wiarę i pewno, że ma wewnętrzną moc predysponującą do czynu. Ta wersja indywidualizmu mieści niezwykle pojemna koncepcje nie tylko sensu życia, ale i egzystencji. Wymóg aż niewiarygodnej pełni i pasji istnienia, a stad przełamanie romantycznego poczucia nieuchronnej klęski, niezgoda na koncepcję życia, w której sens cierpienia można odnaleźć tylko w kategoriach pokory. Zamiast poczucia daremności w ten autoportret została wpisana wiara i wola zwycięstwa. Indywidualizm to osobliwy, łączy się z bardzo mocno wyrażana potrzeba związania ze zbiorowością. Bóg i egzystencja. Potępiając politykę emigracyjna Słowacki nie przeciwstawił jej programu własnego. Odciął się jedynie od tendencji, które z punktu widzenia przyszłej Polski wydawały się zgubne. Podjął także kwestię wartości, miary wymagań, stawianych przed przyszłą Polską i narodem. Wpisał w Beniowskiego porywający model egzystencji człowieka. Ukształtowany nie wedle miary polskiego mesjanizmu, lecz tej oszałamiającej wizji wszechświata nieskończenie otwierającego się przed ambicjami poznawczymi i osobistymi człowieka, jak od początku towarzyszyła nurtowi romantycznemu. Takie spojrzenie na problem egzystencji przebija z różnych ustępów poematu, zaś charakter programowego manifestu ma ciąg apostrof do boga, wpisanych w pieśń V (w 137-76). Znów jest tu wyraźne przełamanie stereotypu romantycznego indywidualizmu, gdy wizję egzystencji kształtuje się nie tylko na potrzeby autorskiego „ja”, ale dla wszystkich, którzy zechcą żyć według innej miary niż ta, która narzucaj konwencje katolickie i obyczajowe. . W tych strofach poeta ukazuje własną wizję Boga i drogi ku Bogu. Nie ma u Słowackiego walki z bogiem, nie ma cierpienia, wynikłego ze sprzeczności między mocą i pragnieniami człowieka a wola Boga. Jest tu natomiast otwarcie przed człowiekiem możliwości wyboru modelu życia w obrębcie nowego sensu nadawanego egzystencji. Przed nikim nie zamyka się tu drogi zbawiania. Ukazany w Beniowskim Bóg uderza niezwykłą wielkością. Jehowa- Bóg jest widziany według Starego Testamentu, a nie wg Ewangelii, z których mesjanizm czerpał natchnienie. Jest w Beniowski jako krzak gorejący i patronuje wspaniałemu triumfalizmowi ujęcia sensu istnienia. Wizji egzystencji, która osądza się miarą nie tylko cierpienia, lecz marzeń, woli, czynów. Miara indywidualnej wielkości człowieka. Finał. Finał pięciu pieśni Beniowskiego został napisany już po uczcie u Januszkiewicza, po starciu na improwizację Słowackiego z Mickiewiczem. Gwałtowna polemika krzywdzącymi opiniami emigracyjnego środowiska i z Mickiewiczem. Walka przeciw wieszczowi- o pozycję wieszcza, o prawo przewodzenia narodowi. Ironia dotarła tu do bieguna wielkiego patosu, gdyż to walka o nową poezję i o nowe ustalenie pozycji poety. Tekstem wobec którego Słowacki ustanawiał swoje idee mogła być tylko III cz. Dziadów, Wielka Improwizacja. Później Mickiewicz nie napisał już niczego, poprzez co Moza by z nim prowadzić wielki pojedynkę o duszę narodu. Podjęta zostaje idea przywództwa oraz kwestia relacji miedzy wieszczem a narodem. Przeciw dyktatorskim zapędom i przeciw postawie pokory /Słowacki kreuje wizję poety na czele zbiorowości. Wpisaną w Beniowskiego deklarację „Lud pójdzie za mną!” ocenia się często jako nadmiernie ogólnikową, pozbawioną sensu politycznego. Można jednak rzecz odczytywać poza takim kontekstem, w kategoriach na przykład epistemologii i egzystencji, a ukazaną tu rolę wieszcza ujrzy się wtedy jako rolę twórcy, otwierającego przed narodem perspektywy duchowe, wiodące ku samorealizacji człowieka. W tym finale jest manifest poezji nowej. Nowy wieszcz przeciw staremu, prawda, przeciw „drodze kłamanej”- jakże znakomicie została objawiona tu własną wielkość, ileż tu gorzkich inwektyw przeciw Mickiewiczowi.

  1. DZIEJE SŁAWY

Wśród współczesnych. Beniowski przyniósł Słowackiemu upragniony rozgłos, mówiono o nim i pisano. Zaczęło się od wyzwania poety na pojedynek przez Stanisława Ropolewskiego, który licząc na jego przeprosiny usiłował w ten sposób pomścić znieważoną w postaci Praksedy pannę Paulinę Platerówkę. Pojedynek nie doszedł do skutku. Słowacki pysznił sukcesem w listach do matki i Joanny bobrowej. Zrozumiała uraza poetów „katolickiej szkoły” szła w parze z docenieniem wielkiej miary talentu Słowackiego. Publikowane wówczas recenzję okazują bezradność krytyki wobec dzieła, które wystrzeliło wysoko ponad przyjęte konwencje i miary. Całkiem zrozumiał są złośliwe komentarze w pierwszej recenzji Beniowskiego, autorstwa Jana Koźmiana w „Dzienniku Narodowym” kontynuującym tradycję „Młodej Polski”, najzjadliwiej w poemacie potraktowanej. Podkreślał kunszt poety, ale zarzucał mu tez: lenistwo, jałowość natchnienia, naśladownictwo, brak idei, chaos kompozycji i fatalną osobowość autora. Koźmian napisał recenzję złośliwą i polemiczną, ale sam jej rozmiar wskazywał rangę dzieła. Dwaj inni recenzenci: Leonard Rettel i Władysław Jabłonowski nie kryli potężnego wrażenia, jakie wywarł na nich Beniowski. Pisali o wielkim talencie autora, \dyskutowali polemiki, zachwycali się świetnym kunsztem, lecz to co nadto umykało ich pojęciu. Intelektualna świetność poematu nie została zauważona, nie tylko dlatego, że współczesnych bardziej interesowały aktualności oraz świadectwa braku poszanowania Boga, Kościoła i Mickiewicza, ale fakt ze niezrozumiała wówczas była stylizacja przedstawionego świata i poety, ani język poematu. Nie brano pod uwagę konwencji zabawy, autoironii, ani poetyki dzieła dygresyjnego. Toteż zarówno pochwały jak i zarzuty sprawiają wrażenie wypowiedzi z innej jakby epoki, żenująco nie przystają do sensu o rango Beniowskiego. Nawet Zygmunt Krasiński, do niedawna najgorętszy obrońca Słowackiego Beniowskiego nie pojął. Mimo braku istotnego zrozumienia żywa reakcja czytelników stała się dla Słowackiego bodźcem dom kontynuowania pieśni dalszych. Fala zainteresowania poematem w Paryżu szybko opadła, cztery miesiące po jego ukazaniu polski Paryż przeżył nowe wielkie wydarzenie-wystąpienie Towiańskiego. Wśród poetów. Utwory Słowackiego były dla następnych pokoleń najobfitszym źródłem poetyckiej inspiracji. Poczynaj od „trzeciego pokolenia romantyków”, których wiersze poprzedzały powstanie styczniowe, po zalew tekstów towarzyszących sprowadzeniu jego prochów do Ojczyzny w 1927r.; kolejny zwrot ku Słowackiemu nadszedł w latach II wojny światowej. Wśród tekstów, które cieszyły się największą popularnością wśród naśladowców był Beniowski. Dziesiątki rozmaitych kontynuacji, ale przed Kwiatami polskimi Tuwima żadne znaczące dzieło w obrębie tych naśladownictw nie powstało. Charakterystyczną cecha wszystkich tych naśladowniczych utworów było eksponowanie ich rodowodu: wplatanie nazwiska Słowackiego, motta z Beniowskiego lub łatwo czytelnych aluzji. Między naśladowcami znaleźli się: młody Kasprowicz (Amor vicens) i Kazimierz Tetmajer (List Hanusi). Ferdynand Hoesick, który żebrał te świadectwa pośmiertnej sławy Słowackiego odnajduje zadziwiające zbieżności między Beniowskim a Ogniem i mieczem Sienkiewicza, ukazuje tkwiące w poemacie pierwowzory mnóstwa postaci, sytuacji, pejzaży, cała niema powieść z poematu zdaje się wyłaniać. Młodopolskie zachłyśniecie się Słowackim zaczęło gwałtownie wygasać pod koniec I wojny światowej. Jakże znamienne , ze wśród juwenaliów Tuwima, Broniewskiego znajdują się obszerne fragmenty kpiących ironią poematów dygresyjnych a la Beniowski i ze jakże znamienne, ze tych wczesnych dzieł nie dali oni do druku. W Niepodległej już pod znakiem Beniowskiego nie debiutowano, mało pasował on do państwotwórczego entuzjazmu nowego literackiego pokolenia. Poemat Słowackiego swą obecność w życiu duchowym kraju zaczął teraz zawdzięczać nie poetom, lecz Józefowi Piłsudzkiemu. Pośród kultu jakim Marszałek otaczał poetę, Beniowskiemu przypadło miejsce najwyższe. Podobno Piłsudzki cały poemat umiał na pamięć. Znamienne, ze powszechnie znane gusty literackie Marszałek wpłynęły na recepcję poematu wśród współczesnych. PO przepychu uroczystsi pogrzebowych 1927 r. na Wawelu zainteresowanie twórczością Słowackiego zdecydowanie opadło, a w powojennej, komunistycznej Polsce trudno sobie wyobrazić podjecie przez kogokolwiek tradycji polemicznych Beniowskiego. Poemat funkcjonował jak każda klasyka literacka w obrębie programów uniwersyteckich. Jedno głośne teatralne wydarzeni miał miejsce- byłą nim inscenizacja Beniowskiego na scenie Teatru Narodowego w Warszawie przez Adama Hanuszkiewicza, z danielem Olbrychskim w Oli tytułowej (premiera 13 VI 1971). Jak wszystkie spektakle Hanuszkiewicza i ten okazał się kontrowersyjny- objawił się jako utwór nieco obcy wobec pierwowzoru. Nie było też znaczących literackich kontynuacji poematu.

1



Wyszukiwarka